Dr Jekyll i Mr Hyde przedstawiają nowelę pt.: „Różne oblicza ciężarnych”.

Psychologia antenatalna to szeroka dyscyplina wiedzy. Post nie będzie więc  o psychologii ciąży jako tako, nie będzie o zmianach w psychice kobiety, jej postrzeganiu świata, relacjach z otoczeniem itd.  Nie będziemy uogólniać ciążowych odczuć, wrażeń i dylematów, ponieważ każda z kobiet jest inna.  Dowiadując się o swoim błogosławionym stanie znajdujemy się w bardzo różnych okresach życia, na różnych jego etapach. Dlatego będzie bardziej zwyczajnie, o nas, po prostu- czyli jak bardzo kobiety różnią się między sobą w czasie ciąży.

1. Informacja o ciąży

D(anka): Moja ciąża była bardzoooo wyczekana, liczę w latach, bo dla nas były to już lata świetlne. Dowiedziałam się o odmiennym stanie pod koniec listopada, na dzień przed terminem spodziewanej miesiączki- wykonując (jak co miesiąc zresztą) standardowy płytkowy test ciążowy. Dwie kreski…? Dla pewności wykonałam jeszcze trzy, a może i z pięć testów (a w kolejnych dniach następne) i już z wiarą, że Coś/Ktoś  jest na rzeczy udałam się na nocną zmianę w szpitalu. Świat – oprócz sercem odbieram także szkiełkiem i okiem,  dlatego  z niecierpliwością, tuż po objęciu dyżuru moja kochana koleżanka, z wprawą godną doktor Quinn pobrała mi próbkę krwi, którą zaniosłam z niecierpliwością do szpitalnego laboratorium. Dwie godziny później ściskałam się już z panią  laborantką, później z koleżankami i tak aż do rana. W domu, nonszalancko pokazałam wynik mężowi, który w pierwszym i drugim momencie nie zrozumiał co chcę mu zakomunikować. W końcu się bystrzak domyślił i rozpoczęliśmy wspólny atak płaczu…..i tak aż do wieczora, kiedy to płakaliśmy już w objęciach rodziców (poinformowanych  wcześniej o fakcie telefonicznie, co doprowadziło ich nieomalże do ataku serca w wytwornym sklepie z armaturą). Na drugi dzień popłakałam jeszcze kilka razy przekazując nowinę najbliższym koleżankom. I to by było na tyle moich ciążowych uniesień (czyt. napadów niczym niewytłumaczalnych ataków płaczu, cichych pochlipywań,  łez potoków itp.). Obserwuję niejednokrotnie , że kobiety, które, podobnie jak  „radośnie” odebrały informację o ciąży często z obawy przed tzw. pechem, ślepym losem czy jak go tam licho zwie, obawiają się przekazać taką nowinę światu, a nawet rodzinie. Czekają więc z ogłoszeniem tej wiadomości na dogodniejszy moment – tj. do pierwszej wizyty u lekarza, do końca pierwszego trymestru czy innych wyznaczonych przez siebie cezur, od których, jak uważają, mogą zacząć się już cieszyć oficjalnie. Ja zaczęłam się oficjalnie cieszyć i ogłaszać nowinę światu natychmiast… zaraz.

A(licja): Obie ciąże planowane. Żadna nie podpada pod kategorię wyczekana. Po prostu pyk i byłam w ciąży. W czasie kiedy w charakterze drugiej kreski objawiła się nam Pierworodna, Wirgiliusz był na jakimś sympozjum, napisałam mu więc smsa „wracaj szybko bo mam niespodziankę”. Wrócił i z cierpiętniczą miną powiedział „no pokaż tego kota” (kwestia mieć-nie mieć kota była przedmiotem długotrwałego sporu). Także tego… Z kolei test na którym objawił się Drugorodny robiłam w asyście Pierworodnej bo akurat był u nas ten etap:

Toaleta z dzieckiem col

Z pozytywnym testem w dłoni wkroczyłam do sypialni i obudziłam Wirgiliusza mówiąc „wstawaj Beckham – znów trafiłeś” po czym spokojnie poszłam się napić herbatki. Żadnych wzruszeń, ani łez.

2.    Uczucia: obawy, lęki i radości i inne…

D:  Lęk i obawa ? Zawsze istnieje, ja też się niepokoiłam czy naprawdę nam się udało, uda, czy to tylko sen, czy wszystko będzie dobrze. Miałam dylematy odnośnie wyboru lekarza, miejsca porodu, zdrowia, porodu przedwczesnego i wiele wiele innych. Uwierzcie mi, że pracując na co dzień w szpitalu, a w szczególności na oddziale z wcześniakami,  bardzo chorymi noworodkami i ich rodzicami, moja wyobraźnia (a w zasadzie wiedza) co może się wydarzyć złego jest duża, co by nie powiedzieć przytłaczająca. Jednak w mojej skali uczuć ciążowych niepokój i wszelkie obawy spadły zdecydowanie na drugi plan i praktycznie na co dzień ich nie zauważam. Staram się dokształcać, analizować, planować, śmiać, a nie martwić. Niestety nie mamy wpływu na wiele rzeczy. Zdecydowanie przemawia przeze mnie radość i duma, dlatego nie potrafiłam czekać ani jednego dnia żeby nie podzielić się tym szczęściem z bliskimi.  Moja pierwsza ciążowa przechadzka po naszym czeladzkim centrum handlowym odbyła się w majestacie dumy, chwały i wyjątkowości, którą czułam będąc wreszcie ciężarną samicą.  Ponad połowę ciąży za mną, a u mnie dalej trwa, niczym jakaś fala- przypływ pozytywnych emocji, radości, uspokojenia, wyciszenia.  W ogóle to zmarszczki mi się zrobiły od śmiania…

A: Z racji zawodu zdaję sobie sprawę jak wyglądają statystyki i wiem, że nie każda ciąża skazana jest na sukces, ale się nie przejmuje, bo i tak nie mam na to wpływu. Que sera, sera. Za to staram się dużo śmiać – przy Pierworodnej zadziałało – jest najbardziej pogodnym dzieckiem na świecie. Poza tym jak tu się nie cieszyć – dzieci są fajne. Podobno Michał Żebrowski powiedział w jakimś wywiadzie „kiedy patrzę na swoje dziecko podbiegające do mnie z otwartymi rączkami, zastanawiam się, po co człowiek żył wcześniej”.  Trudno się nie zgodzić. I choć dzieci mogłabym mieć sto dwadzieścia troje, to nie znoszę być w ciąży, więc na dwójce kończę rozmnażanie, a jedyna metoda antykoncepcyjna jaka mi chodzi po głowie to wazektomia 🙂

3.    Samopoczucie, siły witalne  i dolegliwości ciążowe

D: Myślę, że moje wzniosłe samopoczucie w ciąży wynika po części z braku jakichkolwiek uciążliwych dolegliwości ciążowych (przynajmniej do  tej pory).

  •  Mdłości?  Nie odczuwam. Wymioty? No może ze trzy razy się zdarzyło, w moim przypadku zdecydowanie przereklamowane. Owszem, raz po wizycie sąsiadki i jej życzliwym pytaniu: „jak się czujesz”, mojej na to odpowiedzi: „eee….bardzo dobrze”, drogę do toalety pokonywałam w tempie zawrotnym (ale to wciąż wyjątki od reguły). Całe moje  tzw. „mdłości”  i „mdłości poranne” trwały  łącznie ze dwa tygodnie i objawiały się głównie niechęcią do spożywania czegokolwiek oprócz słodkich obiadków i owoców. Przez ten czas królowały więc:  kanapki z miodem lub dżemem, płatki owsiane z owocami leśnymi i z cukrem, naleśniki z owocami, galaretki, banany (pozostały do dziś) i melony..no i lody (pozostały do dziś). Naleśnik z Chaty Wędrowca w Wetlinie śni mi się po nocach.2013-09-22 14.12.13 Potem wróciła równowaga w przyrodzie, a wraz z nią ochota na mięso wszelakie.  Poza tym, pewnego dnia (chyba zbiegło się to z początkiem mdłości) poczułam niechęć do kawy. Ja, kawosz z natury i zamiłowania nie mogłam przełknąć porannej małej czarnej. Ten okres niebytu kawowego trwał dość długo, a właściwie to całkiem niedawno znowu zaczęłam ją pijać i na szczęście smakuje równie wspaniale co przed ciążą. Innych „zachcianek”  oraz dolegliwości z układu trawiennego nie miałam i nie mam.
  •  Senność i zmęczenie – nie zaznałam jeszcze tego uczucia, a bardzo liczyłam na to, że w ciąży wreszcie odeśpię  te nieprzespane nocne dyżury i odpocznę za wszystkie czasy. Guzik z pętelką. Zazwyczaj o 5-6 rano budzę się wypoczęta i gotowa do kolejnego dnia. Zdarzają się też nocne pobudki (zazwyczaj około godziny 2), które kończą się włączeniem komputera i pracą pisarską lub czytaniem książek do rana, a także bezsenne noce. Dodatkowo, wstąpiły we mnie jakieś nadludzkie nakłady energii i siły. Objawia się to między innymi przemożną chęcią działania, robienia czegokolwiek,  a w tym – zapałem do dokończenia doktoratu, pisania bloga, wysprzątanym i wyremontowanym mieszkaniem, czytaniem masy zaległych książek i wieloma innym aktywnościami, bardziej intelektualnymi jednak niż fizycznymi niestety (zalecenia lekarskie)
  • Tak ogólnie, to nic mi specjalnie nie dokucza, nie boli, nie rwie, nie ciągnie, nie strzyka, nie puchnie. W ogóle można zapomnieć, że jest się w ciąży. Czuję się silna, zdrowa, wypoczęta i szczęśliwa, przede wszystkim szczęśliwa, a co ma być, to będzie.

A: haha moje ulubione pytanie to „jak się czujesz” zawsze odpowiadam „ciążowo”  bo nie bardzo wiem od czego zacząć litanię narzekań. Swojemu lekarzowi prowadzącemu powiedziałam kiedyś, że jak jeszcze raz stwierdzi przy mnie że „ciąża to stan fizjologiczny” to go zdzielę patelnią w łeb.

  • Mdłości i wymioty? W pierwszej ciąży od rana do wieczora (poranne mdłości to jakaś bujda – one są całodobowe) od 5 tygodnia do samiuśkiego końca. Ostatni raz rzygałam (wymiotowałam nie oddaje sytuacji klinicznej) 6 godzin przed porodem. W drugiej jakby ciut lepiej, ale szału nie ma. Jestem w 33 tygodniu a stanowczo zbyt często spoglądam smętnie w odmęty wody w klozecie. Czy zgaga też podpada pod ten podpunkt? Bo w obu ciążach towarzyszy mi wersji potwornej. Pierwsze myśli jakie mi przemknęły po porodzie Pierworodnej to:

– „O rany mam dziecko”
– „O rany nie mam zgagi”

Niekoniecznie w tej kolejności.

  • Senność i zmęczenie? Haha! Pełnoobjawowa narkolepsja. Ostatnio zasnęłam w kolejce do pobrania krwi. Dziękuję za uwagę!
  • Tak ogólnie to dokucza mi wszystko. Bolą mnie nogi, kręgosłup i blizna po nacięciu przy poprzednim porodzie. Od wymiotów i zgagi boli mnie przełyk. I kopniaki małego też bolą! Od rzygania mam uroczą pijacką chrypkę. Co chwilę krwotoki z nosa. I dziąseł. Cierpną mi kończyny w związku z czym pomimo narkolepsji ciężko mi zasnąć, a jak już się uda to budzi mnie bolesny skurcz łydki. Parę moich organów wewnętrznych odmówiło współpracy co powoduje, że zdarza mi się wyć z bólu do księżyca. Jedyna rada jaką usłyszałam od specjalistów których w związku z tym odwiedziłam to „no musi Pani spróbować jakoś dożyć do porodu, teraz i tak nic nie możemy zrobić”. No to staram się dożyć…

A ciążowe frustracje potęgują jeszcze zmiany fizyczne jakim podlega moje ciało. Czyli brzuch wielki. Bo nie mogę się wbić w sukienkę i szpilki, a chciałabym. Znaczy mogę, ale wyglądam natenczas groteskowo. I wiem, że tryliard kobiet na świecie chętnie chodziłoby w worze pokutnym byleby tylko zajść w ciąże. Ale mój problem jest najmojszy i basta!

W związku z tym wszystkim nie powiem co mnie strzela, jak słyszę jakieś debaty o tym, że kobiety nadużywają l4 w ciąży. Nie nadużywają bo wbrew temu co sądzi pewna posłanka ciąża czasem ciąży. A nawet jak nie ciąży, to jest to na tyle wyjątkowy stan, że ma se prawo ta baba posiedzieć w domu i oglądać w tym czasie dzień dobry TVN jeśli tylko ma na to ochotę. I łapy precz od takiej bo w przeciwnym razie zdzielę patelnią!!!

Drodzy czytelnicy tegoż kącika ciążowego!
Jak widać na załączonym obrazku każda ciąża jest inna, każda z nas jest inna, ile kobiet tyle historii. Fajnie byłoby się spotkać kiedyś w większym gronie i powspominać ciążowe przygody:)

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

13 komentarzy

  • Odpowiedz 9 kwietnia, 2015

    piwnooka

    Się solidnie uśmiałam! 😀

  • Odpowiedz 9 kwietnia, 2015

    Dominika Skorupa

    świetne.
    Ja gdzieś pomiędzy, idealnie nie jest, ale żadnych tragicznych objawów. Ogólnie mogę w ciąży chodzić, choć to przereklamowany stan;)

  • Odpowiedz 10 kwietnia, 2015

    Ania

    Był taki fajny film… eee… wiem! „Jak urodzić i nie zwariować” – całkiem fajny i te różnice w ciążach tak cudownie wyolbrzymione 🙂 Polecam dla relaksu 🙂

  • Odpowiedz 4 lipca, 2015

    Urszula

    hehe, „jak sie czujesz?” – „ciazowo”. Musze to zapamietac. Tez nigdy nie wiem co mam odpowiedziec bo raz jest super a raz mam ochote zeby mnie ktos dobił. W moim przypadku wszelkie podrecznikowe dolegliwosci zaczely sie w zasadzie od 4-5 miesiaca. Nigdy nie wymiotowałam, co prawda robilo mi sie niedobrze, ale z glodu i tylko przez pierwsze 2 miesiace, wtedy tez odczuwalam nieustanna śpiączkę. Od 4 miesiaca sie zaczeło: bolesne skurcze łydek (juz mam sposob jak sie ich pozbyc w ciagu sekundy ! 😀 – szybko zadzieramy palce stopy do gory !) , kilkugodzinna codzienna zgaga 🙂 , bóle plecow, bóle nog, a co wlasnie najgorsze, pojawily mi sie zylaki ! na kroczu , na nogach , juz tam mniejsza o wyglad, jest to bardzo nieprzyjemne, krocze boli, nogi bola, mamy upal 30 stopni a ja pomykam w rajstopach uciskowych 140 DEN 🙂 brzuch co prawda nie jest duzy i przytylam bardzo malo jak na 8 miesiac ale ciezko jest oddychac i mala ciagle kopie po zebrach i te ciagle skurcze B-H. Ten kto twierdzi ze ciaza to cudowny stan i najpiekniejszy okres w jego zyciu chyba nie przezyl ciazy jak typowa kobieta.

    Pozdrawiam wszystkie cięzarowki !

  • Odpowiedz 10 lipca, 2015

    marta

    Popłakałam się ze smiechu i wcale nie jest to wina hormonów ciążowych 😉

  • Odpowiedz 19 listopada, 2015

    Patuniaka

    Sama również nie jestem pewna czy pierwsze było: mam dziecko czy nie mam zgagi? Pierwszy trymestr, mdłości jak na najgorszym kacu, bez wymiotowania, chociaż czasem zastanawiałam się czy nie wolałabym rzygnąć i przez chwilę poczuć się lepiej.
    Potem zgaga 24/7, mega zgagulec bo to nie była zwykła zgaga.
    Oraz wszystko inne co może dokuczyć, mi dokuczało. Nie wymieniam, żeby nie dublować.
    Ale i tak, to najcudowniejsze uczucie ever 🙂

  • Odpowiedz 22 maja, 2016

    ki

    Ze mnie się zrobiła wegetarianka na trzy miesiące;pp mięso mi tak okrutnie smierdzialo, ze nie potrafiłam go ugotowac nie mówiąc nic o jedzeniu:pp od 2 trymestru w górę powoli zaczynalam próbować mięsa, głównie pierś, która nie ma prawie zapachu. Ale szynkę i schabowy to jeszcze po porodzie nie dało rady zjeść;)

  • Odpowiedz 21 października, 2016

    Uwielbiam Was czytać, takie to prawdziwe że aż gęba się cieszy, że ktoś ma tak jak ja. ? ?

  • Odpowiedz 7 stycznia, 2017

    Bacha

    Alicja!
    A czemu dałaś się naciąć (jeśli wolno zapytać)?

    • Odpowiedz 8 stycznia, 2017

      alicja

      bo było to konieczne, nacięcie to nie zawsze zło w czystej postaci, czasem zbawienie

  • Odpowiedz 21 grudnia, 2017

    Matylda

    „Mdłości i wymioty? W pierwszej ciąży od rana do wieczora od 5 tygodnia do samiuśkiego końca.” – no to mnie załamałaś. Ja tylko już odliczam dni do końca pierwszego trymestru abym wreszcie mogła normalnie coś zjeść ze smakiem, nie martwiąc się czy będę musiała lecieć zaraz w objęcia kibelka czy nie… Zwariuje jak ten stań potrwa jeszcze 7 miesięcy! I jak tu przytyć* gdy człowiek nawet nie może najeść się do syta!

    * jestem z tych szczęśliwych/nieszczęśliwszych ludzi, którzy nie potrafią zmienić swojej wagi na plus za żadne skarby świata i strasznie obawiam się niedowag i w ciąży

  • Odpowiedz 10 grudnia, 2018

    Roksana

    „Plasuję się” pomiędzy tymi dwoma opisami. Do końca 7 m.c. pracowałam zawodowo. Urodziłam przed terminem. Choć miesiąc byłam na L4 już pod koniec, to w pierwszym trymestrze nie mogłam zrozumieć dlaczego lekarz wtedy mi go nie dał, na pierwszy najtrudniejszy czas. Zanim wyszłam z pracy ok. 15.00 ogarniała mnie senność, snułam się idąc przez miasto. Myślałam sobie, że jak byłoby cudownie gdyby były takie godzinowe sypialnie dla ciężarnych, żeby tak 2h pospać nim wsiądę do tramwaju… Mdłości bez szczególnych wymiotów, za to zatrułam się jedzeniem. Będąc w ciąży ktoś mi sprzedał na wpół spleśniałego krokieta – co się okazało po zrobionych kęsach i myślałam, że do domu bez draki w pociągu nie dojadę. Potem kolejne zatrucie jakimś innym jedzeniem i od tamtej pory zaczęłam jeść w miejscach, gdzie talerz zupy kosztował 12-17 zł. Przynajmniej wiedziałam, że świeże, że się nie zatruję i że mikrofalówka nie pozbawi nas wartości odżywczych. Pod koniec 2 trymestru zaczęły się skurcze śródstopia w nocy, czkawka dzidziusia o 2.00-3.00 też w nocy, drętwienie ciała przez felerny materac po poprz. właścicielach mieszkania, zgaga, zgaga, zgaga, obrzęki nóg. Pod koniec z mieszkania na przyst. tramwajowy szłam 20 min., na pasach podtrzymując się słupa ze światłami. Myślałam już tylko o przekazaniu obowiązków w pracy i kanapie w mieszkaniu, a tu trzeba dokończyć wyposażenie mieszkania. Nota bene przepriwadzka z kawalerki odbyła się na samym początku ciąży. Po meblowym dosłownie człapałam. Na święta wielkanocne pojechaliśmy w odwiedziny do teściów. Niby 1,5h w jedną str. Po powrocie miałam nogi słoniątka i wszelkie odwiedziny skończyły się. W poczekalni na badaniach na cukrzycę myślałam, że skonam przez brak powietrza. Na zewn. ziąb, a ja głowę wystawiłam za drzwi i łapałam krakowski smog. Po Rezurekcji w kościele ksiądz delikatnie powiedział, że miałam twarz jak płomień, a ona miała kolor buraka. Wyszłam na deszcz, by już na zewn. zostać i jakoś oddychać. Najbardziej przykre nie były jednak same dolegliwości, ile odwracanie niektórych głów w środkach komunikacji publicznej i obojętność także obsługi w sklepach. Przez całą ciążę pamiętam tylko 1 kobieta mi w kolejce ustąpiła. Jej towarzysz zapytał ją „dlaczego?”. Brzuszek 6/7 m.c. Kasy m.in. dla kobiet w ciąży i pierwszeństwo to fikcja.

Leave a Reply