Co warunkuje długość trwania ciąży – o dylemacie położniczym.

Żadna miednica nas nie ogranicza – chciałoby się rzec tytułem wstępu. Tylko krowa poglądów nie zmienia, a całkiem niedawno zaczął zmieniać się też pogląd naukowy na to jakie czynniki warunkują czas trwania ciąży u ludzi. Do tej pory uważano, że głównym ogranicznikiem długości jej trwania jest to co potocznie nazywamy „kobiecymi kształtami”, a dokładniej rozmiar naszego kanału rodnego, który nie powala. Kto rodził, ten wie, a kto nie rodził to niech sobie spróbuje wyobrazić nieregularną w swoim przekroju tubę, której wymiary wahają się między 9 a 13 cm, a jej średnia głębokość  to 8,5 cm. Macie to…?
Teraz przez tą nieregularną (raz węższą a raz szerszą) tubę przecisnąć musimy kulę o średnim wymiarze 9,5 cm. Wygląda to mniej więcej tak:

miednica

Lub tak:

Aby manewr taki mógł się udać (a udaje się w większości porodów) główka dziecka swoim największym wymiarem musi wstawiać się w największy wymiar danej płaszczyzny miednicy, a na dokładkę musi się wewnątrz kilka razy przygiąć, zrotować, odgiąć i ostatecznie daje radę. Ta sporych rozmiarów czaszka skrywa kolejną dość dużą strukturę jaką jest mózg dziecięcia. Zatem mamy już dwie składowe wspomnianego przeze mnie dylematu położniczego:

– relatywnie wielkomózgie dzieci z wielkimi czaszkami (co zawdzięczamy postępowi cywilizacyjnemu). One same w sobie problemu jeszcze nie stwarzają.

– Dodajmy do tego jeszcze skromne wymiary kanału rodnego, które z kolei podobno zawdzięczamy ewolucji i temu, że potrafimy poruszać się na dwóch nogach. I tak oto powstaje dylemat położniczy, będący swoistego rodzaju antropologiczną hipotezą.

Duża głowa utrudnia przejście przez miednicę matki. Miednica nie może się poszerzyć i zaadaptować do większych rozmiarów główki ponieważ wtedy stracilibyśmy to, na co ewolucja zapracowała sobie już ponad 4 miliony lat temu – dwunożność i pionową pozycję ciała (jako matka roczniaka mogę powiedzieć, że pionową postawę ciała powoli zatracam). W związku z tym ludzka ciąża musi zostać skrócona tak, aby głowy naszych dzieci nie urosły do rozmiarów uniemożliwiających poród i dlatego nasze noworodki są jakie są – zależne od innych. Jeśli nadal biegałybyśmy na czworakach lub w pozycji mocno pochylonej to czy nasza ciąża trwałaby naprawdę dłużej? Niektórzy naukowcy twierdzą, że ludzka ciąża zamiast 9 miesięcy musiałaby trwać 18-24 miesiące abyśmy mogli osiągnąć taki poziom rozwoju układu nerwowego jaki na przykład mają małe szympansy w chwili urodzenia. Pomimo ewolucji, mózgi naszych dzieci w porównaniu z innym naczelnymi są na niższym stopniu rozwoju i stanowią do 30% masy mózgu dorosłego. W związku z tak wczesnym zakończeniem ciąży ludzkie potomstwo rodzi się bardzo niedojrzałe, bezradne, bezbronne i nieprzystosowane do samodzielnego życia. Takie z nas „wtórne gniazdowniki”. To jakby ludzkiego noworodka położyć w miocie młodych, bezbronnych, nagusieńkich myszek. Jeśli myszkami zajmie się mama, to mają szansę na przeżycie, jeśli porwie ją jastrząb to młode zginą. Na tym etapie bylibyśmy w opozycji do innych naczelnych, naszych bliskich krewniaków, które należą do zagniazdowników. Ich ciąża jest stosunkowo długa, mają dobrze rozwinięte mózgi i nie wymagają tak intensywnej opieki rodzicielskiej jak nasze noworodki. Jesteśmy taką swoistą mieszanką cech gniazdowników i zagniazdowników, taka mieszanka myszy z koniem:) Te wszystkie razem wzięte znaki naszych czasów, znaki dokonującej się ewolucji, czyli ciężkie porody wymagające asysty osób drugich i trzecich, dwunożność, dymorfizm płciowy zaznaczony m.in. większymi rozmiarami kobiecej miednicy od miednicy męskiej, relatywnie duże mózgi i zupełna nieporadność naszych dzieci- to wszystko nazywano do niedawna „dylematem położniczym”.

Nazywano, bowiem całkiem niedawno, krok po kroczku naukowcy zaczęli obalać hipotezy dylematu położniczego. Badania zainicjowała niesamowita, dociekliwa kobieta, antropolożka- Holly Dunsworth. W tekście tym opieram się głownie na wynikach jej badań [1].

Co z tych badań wynika?

Po pierwsze: Dwunożność nie ogranicza rozmiarów kanału rodnego, a miednica niczemu nie jest winna.

Hipoteza dylematu położniczego opiera się na przekonaniu, że wymiary kobiecej miednicy kostnej istotnie ograniczają długość ciąży i tym samy możliwości dziecka do dalszego rozwoju i wzrostu. Jej poszerzenie z kolei jest ewolucyjnie wykluczone ze względu na ludzką dwunożność. Ta sama hipoteza sugeruje, że ewidentne zaznaczone różnice w budowie miednicy męskiej i żeńskiej, ewoluowały od czasów Plejstocenu, kiedy to porody człekokształtnych należały do trudnych i ryzykownych. Naturalna selekcja opierała się na wyborze miednic szerszych i pełniejszych aby zmniejszyć ryzyko związane z porodem. Kobiety są mniejsze niż mężczyźni ale ich miednica jest większa. Zarówno kobiece jak i męskie miednice przeszły wiele zmian adaptacyjnych w trakcie ewolucji jednak mechanizmy za pomocą których chodzimy i biegamy są podobne. O ile mi wiadomo, to kobiety od zawsze rodziły dzieci i z tym zadaniem wiążą się też ewolucyjne różnice w morfologii kobiecej miednicy, która przystosowana jest do porodów kosztem wydajności ruchowej i sprawności.

Bardzo szybko, w prostych eksperymentach na bieżni hipotezę tą obalono. Wykazano bowiem, że kobiety bardziej przysadziste w biodrach, które mogłyby urodzić bardziej „dojrzałe” dzieci nie mają problemów z chodzeniem ani poruszaniem się w porównaniu z tymi o biodrach wąskich ani w porównaniu z mężczyznami.

A na dokładkę wyniki badań, pomiarów i analiz wskazują, że fizjologicznie byłybyśmy w stanie urodzić dziecko, którego mózg byłby na bardziej zaawansowanym etapie rozwoju (tym samym byłby cięższy) osiągając 40% rozmiarów mózgu dorosłego (tak jak u młodych szympansów). Kosztowałoby nas to zaledwie dodatkowe 3 cm do średnich wymiarów główki dziecka, a tyle właśnie obecnie wynosi różnica między wymiarami naszych kanałów rodnych (nie wpływając bynajmniej na nasze możliwości lokomocyjne). Podsumowując można powiedzieć, że jeśli chodzi o miednicę, to nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy dłużej nosiły nasze dzieci w macicach. Wtedy ich mózgi osiągnęły masę około 600g (40% masy dorosłego mózgu), a nie tak jak teraz, że po 9 miesiącach jest to około 350-400g (do 30% masy dorosłego mózgu) i rodziłyby się bardziej zaradne, samodzielne i być może nie wymagałyby tak bardzo naszej opieki. W ogóle to może mogłyby już mówić, tańczyć i recytować.

Tak się jednak nie dzieje…dlaczego…czytaj dalej.

Po drugie: Nasza ciąża jest dłuższa niż u innych naczelnych

Otóż długość ciąży i wielkość potomstwa wśród ssaków jest ściśle związana z rozmiarami matki. Jednakże, opierając się na rozmiarze mózgu ludzkiego noworodka i tym ile razy musi on powielić swoją masę aby osiągnąć rozmiary narządu dorosłego, to wynikałoby że u ludzi ciąża trwa za krótko.
Czy jednak jest tak rzeczywiście? Osiągając 38-40 tydzień ciąży można stwierdzić, że trwa ona już dłużej niż ta u szympansów, goryli i orangutanów. Analizując dokładniej związek pomiędzy gabarytami matki a długością ciąży u naczelnych okazuje się, że jesteśmy na drugim miejscu zaraz po orangutanach. Ba, nasza ciąża jest średnio o 37 dni dłuższa niż u zwierząt o podobnych nam rozmiarach. Okazuje się też, że ludzkie noworodki nie są takie małe jak wcześniej uważano. Naukowcy porównali rozmiary ciała i mózgów noworodka i innych naczelnych do rozmiarów matki. Okazało się, że nasze maleństwa mają mózgi większe niż reszta człekokształtnych zarówno pod względem wymiarów jak i w odniesieniu do wymiarów matki. W ogóle rodzimy się więksi niż uprzednio sądzono.

Wykazano, że ciąża człowiecza nie trwa za krótko, a nasze dzieci nie rodzą się za wcześnie. I kolejna hipoteza dylematu położniczego obalona w proch. Dlaczego więc są tak skrajnie bezbronne i zależne od swoich rodzicieli?  Holly Dunsworth zadaje więc pytanie, a ja w ślad za nią:

Czy jest zatem coś, co ogranicza dłuższy wzrost i rozwój naszych dzieci i nakazuje im się urodzić takimi nieporadnymi?

Po trzecie: Metabolizm a długość ciąży, czyli hipoteza EGG.

I tu przechodzimy już do sprawy zasadniczej.

Długość ciąży i wielkość potomków da się oszacować na podstawie rozmiarów matki, a wielkość jej ciała jest z kolei miarą tempa metabolizmu. Więc może metabolizm, a nie miednica stanowi sedno sprawy i warunkuje czas trwania ciąży?

Wiadomo nie od dziś, że “bycie” ciężarną samicą to ogromne obciążenie metaboliczne (mierzalne liczbą konsumowanych kalorii) dla całego organizmu. Nasze niestrudzone ciała muszą unieść, wytrzymać i wesprzeć metaboliczne trudy wzrostu tkanek swoich i dziecka. Pamiętamy, że w ciąży wszystko się zwiększa: objętość krwi krążącej, praca wszystkich układów, narządów itd. Matka musi też wspomóc wzrastający poziom metabolizmu u potomka sama zwiększając swój nawet dwukrotnie. Jest to wynik nieomalże szalony i poza wyczynowymi sportowcami nieosiągalny dla zwykłego śmiertelnika. Policzono, że maksimum energetycznych możliwości dla naszego organizmu stanowi 2-2,5 razy więcej niż wynosi nasz „podstawowy poziom metabolizmu”. Dla przykładu, cyklista biorący udział w Tour de France przekracza go nawet 4-5 krotnie, co jednak nie jest typowe dla przeciętnego człowieka. Aktywność metaboliczna w ciąży szybko zbliża się do limitu, a dzienne nakłady energetyczne są nawet dwukrotnie wyższe niż te sprzed ciąży. Z badań wynika, że metabolizm nie może wzrastać w nieskończoność i że istnieje pewna granica metaboliczna, której nie można przekroczyć. Dunsworth i jej koledzy wysunęli hipotezę, że granica energetyczna stanowi podstawowy czynnik warunkujący czas trwania ciąży i wzrost płodu u ludzi oraz u innych ssaków nazywana przez nich „hipotezą EGG” (ang. energetics of geststion and growth).

Zgodnie z najnowsza wiedzą poród rozpoczyna się wtedy, kiedy matka nie jest fizjologicznie w stanie przeznaczyć więcej energii na wzrost i rozwój płodu, wtedy kiedy jej organizm dociera na wyżyny swoich metabolicznych możliwości i ciąża musi się zakończyć, nawet jeśli jest to związane z urodzeniem małego, różowego, bezbronnego, zależnego od nas noworodka. Czyli głównym ewolucyjnym ograniczeniem długości trwania ciąży jest metabolizm matki a nie szerokość jej bioder. Tym samym urodzenie bardziej samodzielnego i dojrzałego noworodka jest niemożliwe.

Ja tam nie mogę się już doczekać kiedy będę mogła zając się moim małym nieporadnym gniazdownikiem.

Źródła:
1. Dunsworth HM, , Warrener AG, Deacon T [et al]. Metabolic hypothesis for human altriciality. PNAS 2012; vol. 109 no. 38, 15212–15216.
2. Wittman AB, Wall LL. The evolutionary origins of obstructed labor: bipedalism, encephalization, and the human obstetric dilemma. Obstet Gynecol Surv. 2007 N; 62(11):739-48.
3. Troszyński M. Położnictwo-ćwiczenia. Podręcznik dla studentów medycyny. Wydawnictwo Lekarskie PZWL, Warszawa 2003.
4. http://www.theguardian.com/science/2013/jun/30/childbirth-metabolic-rate-obstetric-dilemma
5. http://ecodevoevo.blogspot.com/2012/07/that-obstetrical-dilemma-really-tied.html

6. Zdjęcie dzięki uprzejmości Foto Sister

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

11 komentarzy

  • Odpowiedz 21 maja, 2014

    Lili

    Świetny artykuł – dziękuję za podzielenie się informacjami 🙂

    • Odpowiedz 21 maja, 2014

      Danka

      Z największą przyjemnością. Pozdrawiam

  • Odpowiedz 29 maja, 2014

    Ela

    Bardzo ciekawy artykuł. Dziękuję i pozdrawiam autorkę :).

  • Odpowiedz 13 grudnia, 2014

    Kasia

    Podzielam zdzanie poprzedniczek – bardzo ciekawy artykuł – proszę o więcej 🙂

  • Odpowiedz 10 maja, 2016

    Marysia

    Pamiętam jak po porodzie leżeliśmy jeszcze z młodą na sali porodowej, mąż towarzyszył i powiedział właśnie „ale to jest jeszcze nieskończone…”. Później mówiliśmy na nią „embrionik” 🙂
    No ale rzeczywiście nie dałabym rady ponosić dłużej. Brzuch miałam ogromny. Nawet mój lekarz mówił „jak patrzę na pani brzuch, to się zastanawiam czy jakiegoś bliźniaka tam nie przeoczyliśmy”.
    A artykuł super!

  • Odpowiedz 19 lipca, 2017

    Ewelina

    Co za artykuł! Dziękuje i pozdrawiam.

  • Odpowiedz 5 sierpnia, 2017

    Karolina

    Antropologiem nie jestem ale ośmielam się przypuszczać, że człowiek jest jednak rasowym gniazdownikiem. Nawet mówimy o syndromie wicia gniazda tuż przed rozwiązaniem czy o wiciu gniazdka przez zakochanych w ich nowym „M4”. Czymże innym, jak nie gniazdem, były jaskinie w których żyli nasi przodkowie? 🙂

  • Odpowiedz 6 stycznia, 2018

    Justyna

    Bardzo ciekawy artykuł. Naszła mnie taka refleksja. Nie wiem czy dostanę odpowiedź, bo artykuł sprzed paru lat. Czy jeśli organizm matki już jest u kresu wytrzymałość i wtedy zaczyna się poród to jak to się ma do takich chorób jak cholestaza ciążowa. Wątroba już nie wyrabia z funkcjonowaniem na 2 organizmy, więc teoretycznie wtedy mógłby się zacząć poród, a jednak tak się nie dzieje. Poród wywoływany w 38 tygodniu.

  • Odpowiedz 14 marca, 2018

    Wiwerna

    No właśnie tak się dzieje. Skutkiem cholestazy są porody przedwczesne. Na skutek cholestazy szybciej starzeje sie łożysko, a jest taka hipoteza, że właśnie coraz mniejsza wydolność łożyska w naturalnych warunkach rozpoczyna poród. Niestety cholestaza jest zaburzeniem naturalnej fizjologii, dlatego pewnie lekarze wolą wywołać poród, niż monitorować dziecko i narażać się na pozew. Bardzo wiele przypadłości ciążowych łatwiej rozwiązać zawczasu niż czekać i monitorować.

  • Odpowiedz 9 stycznia, 2019

    Łucja

    Ja czegoś nie rozumiem. Pisze Pani o dwukrotnym zwiększeniu zapotrzebowania energetycznego, ale nie wydaje mi się żeby kobiety pod koniec ciąży jadły rzeczywiście dwa razy więcej. (Wiele pewnie by chciało 😉 Przyjemniej u siebie tego nie zauważyłam. Jak dobrze pamiętam to zaleca się zwiększenie przyjmowania kalorii o 300 czy 500kcal. Czy może źle rozumiem użyte tu określenie metabolizm i zapotrzebowanie energetyczne?

  • Odpowiedz 23 lutego, 2020

    Paulina

    Fantastyczny artykuł!

Leave a Reply