Karmienie piersią po „niepowodzeniu” jest możliwe. Daj sobie szansę.

Gabinet dentystyczny. Pani X z niemowlakiem na rękach. Recepcjonistka uprzejmie zagaja na temat dziecka, jaki śliczny, jaki wesoły, w jakim jest wieku i czy Pani X jeszcze karmi piersią. Na to Pani X zaczyna łkać, coraz głośniej i głośniej. Ucieka z gabinetu.

Takich pań X jest więcej, dużo więcej, jest ich cała masa. W zależności od zakątka świata średnio tylko kilkanaście procent matek karmi wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka. Z tej kilkudziesięcioprocentowej grupy, wyłaniają się panie X. Są to kobiety, które w swoich oczach poniosły porażkę, nie spełniły się jako matki karmicielki. Uważały, że karmiły za krótko, za mało, coś poszło nie tak. Nie ma ich w żadnych statystykach, nie wiem ile ich jest. One nie mówią głośno o tym co czują, jak ogromne są ich wyrzuty sumienia, negatywne emocje, poczucie winy, jaki żal ściska za serce. Czasem mówią o terrorze laktacyjnym, czasem atakują, czasem wkurzają się jak widzą kolejny post o dobrodziejstwach mleka mamy. Chętniej unikają niż uczestniczą w rozmowach na ten temat. Nie lubią nawet przebywać w towarzystwie rozentuzjazmowanych mam karmiących. A często też płaczą, łkają, czasem ryczą do poduszki czując się emocjonalnie rozdarte pomiędzy butlą z mieszanką a ich całą wiedzą na temat mleka. Płakały też wcześniej. Wtedy kiedy walczyły o karmienie piersią, o każdą kroplę mleka kiedy ich dzieci przychodziły na świat za wcześnie, kiedy bolały je poranione sutki, pocięte brzuchy, kiedy nie miały już sił, kiedy się bały, kiedy ich dzieci wrzeszczały z głodu i z nerwów a przygotowanie butelki z mieszanką było wtedy takie proste. Panie X, i ty Pani X, pamiętajcie, że nikt nie ma prawa was oceniać. Karmienie piersią to nie test z macierzyństwa. Wy akurat karmicie mieszanką bo tak się sprawy potoczyły. Róbcie to więc bez wstydu i z miłością. Karmiąc butlą też dajecie bliskość swojemu dziecku. Wiecie o tym.

Dlaczego czasem pomimo chęci nie udaje się karmić piersią?
„Mam za mało pokarmu”. Niedobór pokarmu to główny powód dla którego kończycie karmienie piersią na rzecz mieszanki [1]. Tymczasem większość kobiet fizycznie jest zdolna do karmienia tylko piersią. Mniejszość, bo zaledwie kilka procent nie jest w stanie wyprodukować odpowiedniej ilości mleka dla swojego dziecka. Skoro tak, to dlaczego statystyki kp wyglądają wręcz odwrotnie? Dlaczego tyle kobiet nie karmi z powodzeniem piersią?

Otóż pomijając wybór każdej z matek odnośnie karmienia czy nie karmienia, determinacji, wpływu rodziny, przyjaciół i środowiska medycznego, to procesy, które warunkują udane kp są wielokrotnie złożone i wiele jest jeszcze do zbadania. Niemniej jednak są sytuacje, które mogą opóźniać i niekorzystnie wpływać na przebieg laktacji jak np.: nieplanowane cięcie cesarskie, porody instrumentalne, przedłużenie II okresu porodu o ponad godzinę, traumatyczne porody, nadmierna ich medykalizacja, zatrzymanie resztek łożyska, oddzielenie od dziecka, opóźniony lub brak kontaktu skóra do skóry, poród wcześniaka lub dziecka chorego. Wydaje się, że w obecnym świecie coraz więcej kobiet ma „problem” z produkcją mleka. Wzrasta bowiem odsetek matek doświadczających wszelkich problemów zdrowotnych naszych czasów min. różnego stopnia zaburzeń gospodarki węglowodanowej (w tym cukrzycy), zespołu policystycznych jajników (PCOS), otyłości, nadciśnienia itp. Coraz częściej spotykamy się z kobietami po radioterapii, po operacjach piersi. Wszystko to i wiele innych są to już stricte medyczne przyczyny dotyczące albo samego gruczołu (klik), nie związane z gruczołem i cała masa tych, które oscylują wokół tzw. problemów laktacyjnych – nieprawidłowa technika karmienia, zbyt rzadkie karmienie, zbyt krótkie, rutyna szpitalna, opóźniony początek, nieprawidłowe postępowanie. Chociaż wiele z tych kobiet nie zdaje sobie sprawy, że ich schorzenie czy postępowanie może wiązać się z niedoborem pokarmu. Rangę problemu pokazuje np. fakt, że z pozoru błahe dokarmianie dziecka w szpitalu skraca aż 4-krotnie długość okresu wyłącznego karmienia piersią. Mało tego, kobiety zapamiętują markę mieszanki stosowanej w szpitalu i kupują tą samą po powrocie do domu z przeświadczeniem że środowisko medyczne popiera jej stosowanie [2,3]. Dlaczego noworodki dokarmia się w szpitalu? Bo mama jest zmęczona, bo dziecko ma żółtaczkę, bo mleka jeszcze w piersiach nie ma.” Mleka nie ma” ale będzie klops jeśli kobieta nie otrzyma odpowiednich instrukcji chociażby odnośnie tego co ona ma robić z piersiami kiedy dokarmiane dziecko smacznie śpi przez wiele godzin.

Spotkałam was trochę na swojej drodze i wiem, że większość chciałyby spróbować jeszcze raz. Prawda? Co jak co ale determinacji i uporu wam nie brakuje. Wy chcecie karmić…bez wysiłku, w parku i u dentysty, po prostu. Chcecie mieć nawały, chcecie być na „diecie”, narzekać na karmienie nocą i nie mieć kasy na staniki do karmienia.

Słyszałyście, że przy drugim dziecku laktacyjne sprawy są łatwiejsze? Jest doświadczenie, jest technika i więcej mleka. W badaniach też wykazano taką zależność , że druga ciąża może oznaczać więcej mleka [4]. Zgadzacie się z tym? Są tu mamy drugorodnych? Wieloródki po porodzie siłami natury, w przeciwieństwie do pierwiastek – nawet tych po cc, szybciej osiągają nawał a w 5 dobie wydzielają więcej mleka [5]. Teraz mamy następne dowody na to, że przy kolejnym dziecku może być łatwiej. Wtem okazało się, że część piersi (na razie mysich ale jednak), która odpowiada za produkcję mleka prawdopodobnie ma pamięć. I to bardzo dobrą pamięć. Nazywa się to pamięcią absolutną- tfu- pamięcią epigenetyczną. W ciąży tak zwane znaczniki epigenetyczne łączą się z DNA komórek nabłonkowych gruczołu piersiowego tuż w pobliżu genów związanych z proliferacją nabłonka i laktacją. Ich obecność w DNA świadczy o tym, że mogą regulować stopień aktywacji różnych genów (mogą je hamować lub aktywować). A kiedy się tak połączą te znaczniki z DNA, to zostają na cały reprodukcyjny okres życia i pamiętają pierwszą ciążę swojej właścicielki. A jako pamiętają to podczas kolejnych ciąż pomagają w produkcji mleka. W praktyce wygląda to tak, że ciała mysz wieloródek, znacznie szybciej reagują na hormony ciążowe niż nieródek.  Ich piersi dojrzewają szybciej, tak jakby już znały te hormony, wiedziały do czego one służą i jakie zmiany w ciele powodują[6]. Tak jak i tych myszy pierworódek, to była moja pierwsza ciąża i pierwsza przygoda z laktacją. Moje ciało podarowało synkowi już prawie 300 000 ml mleka (klik). Chociaż początki też nie były łatwe. Także dla mnie, doświadczonej położnej by się wydawało. Ja też potrzebowałam wsparcia.

Pamiętajcie też, że to co dla was jest porażką dla was dla innych może być sukcesem. Moja kochana przyjaciółka jest mamą wcześniaka (klik). Często rozmawiamy o karmieniu piersią (no bo niby o czym…) chociaż ona uważa, że karmiła/odciągała mleko zbyt krótko. Pamiętam żal w jej głosie kiedy położne rozmrażały ostatni woreczek z zapasów jej mleka. Moja ty, odciągałaś mleko dla swojego kilkuset gramowego synka przez 3 miesiące, codziennie przez wiele godzin, wiedząc że twoje maleństwo  walczy o zdrowie i o dobicie do magicznego 1 kilograma wagi. Wow! Pomnik bym ci postawiła gdybym była prezydentem. To byłaby moja pierwsza dyspozycja. Pomnik dla takich kobiet jak ty. Przecież wiecie, że liczy się każdy dzień. Nie płaczcie nad rozlanym mlekiem i dajcie sobie szansę. Tak. Dajcie sobie szansę przy kolejnym dziecku. Zapomnijcie o tych 6 miesiącach, które zalecają specjaliści. Wyznaczcie sobie swoje małe laktacyjne cele, poczynając od pierwszych dni w szpitalu. Wywalcie do kosza poczucie winy. Szanujcie i zaufajcie swojemu ciału, ono wie co ma robić. A na dodatek pamięta, piersi pamiętają. Nie jesteście same. Jest nas tu cała brać karmiąca z wami. Będziemy wspierać, będziemy pomagać, będziemy z wami.

*zdjęcie na licencji CCO

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

115 komentarzy

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    Ania

    Przyjaciółka mnie rozczuliła…

    • Mnie ona też rozczula 😉

    • Odpowiedz 9 listopada, 2015

      Anonim

      Hej! Jestem mama trzyletniego Filipa i czterotygodniowej Lenki. W pierwszej ciąży było dla mnie oczywiste, ze będę karmić piersią, wygole przez myśl mi nie przeszło, ze będzie inaczej… Filip nie chciał piersi, powiedzieli mi ze ma krótkie wędzidełko i cieżko mu ssać, pózniej dowiedziałam sie, ze mam za duże brodawki i dziecko nie ma jak chwycić więcej niż brodawkę, ogólnie dużo sprzecznych informacji, nie umiałam dobrze dostawić, cieżko było ogarnąć duże piersi, skończyło sie odciaganiem w równych odstępach aż do zaniknięcia pokarmu czyli miesiąc i moim jednym wielkim płaczem… Wspominam to strasznie, Mało czasu spędzałam z Filipem tylko ciagle to odciąganie! Mój stan psychiczny był straszny, te poczucie klęski, ze Zawiodłam…
      W drugiej ciąży znowu byłam nastawiona na kp, zaraz po porodzie Lenka ssała pierś przez pół godziny, co za szczęście! W szpitalu przystawiając bon stop, Lenka bardzo poraniła mi sutki, ale tak chciałam jej dać to moje mleko, ze zagryzalam zeby i czekałam na mleko, mleko pojawiło sie w dziesiątym dniu po porodzie, miałam juz taki ból przy karmieniu, płakałyśmy obydwie, ja z bólu Lenka z głodu… Każde przystawienie paraliżowało mnie z bólu i stresu! Lenka potrafiła ssać pare godzin z przysypianiem i dalej być głodna, niespokojna… Po paru nocnych maratonach skończonych jedna wielka histeria moja i jej mój maź dał mieszankę… Dziecko najedzone zadowolone usnęło… Co za porażka, klęska dla mnie jako mamy…nie potrafię wykarmić własnego dziecka…. To poczucie winy, to ze jestem raka beznadziejna, do niczego…w międzyczasie byliśmy w poradni laktacyjnej pare razy, ból przeniósł mi sie na pierś… Nic nie pomagało, po trzech tygodniach przeszliśmy na butelkę, mój maź tak zdecydował ja tylko w swojej bezradności skinelam głowa ze sie zgadzam, nie odzywałam sie pare dni, tylko płacz… Teraz jest trochę lepiej, Lenka ładnie przybiera, jest spokojniejsza ja chyba tez, chociaż poczucie winy jest we mnie… Narzuciłam sobie chyba jakaś presje, ze będę dobra mama jak będę karmić, ale to chyba nie o to chodzi w macierzyństwie… Łzy, nerwy, frustracja… Mój syn ciagle pytał cżemu płacze, wogole sie z nim nie bawiłam, bo ciagle karmiłam Lenke,
      Tak w skrócie, jest na mamy narzucona straszna presja i oczekiwanie, a wogole nie mówi sie ze po urodzeniu dziecka kobieta jest często w średnim stanie psychicznym, ze hormony rządzą nami… Nie oceniajcie, nie krytykujcie, to często jest bardzo ciężka decyzja do podjęcia…

      • Odpowiedz 21 maja, 2016

        gosia

        Miałam identyczną sytuację… tak sam jak Ty, wytrzymałam 3 tyg. Mój synek ma 5 miesięcy, dobrze się rozwija, jest radosny i bardzo spokojny. A ja? Nie ma dnia, żebym nie płakała w poduszkę, bo nie karmię go jak należy… Czy ten ból psychiczny u Ciebie minął z czasem?

        • Odpowiedz 12 listopada, 2016

          JJ

          Cieszę się, że nie jestem sama ze swoim problemem. Mój synek spadł na wadze pół kilograma od porodu w dwa tygodnie. Ja go źle przystawiałam do piersi, myślałam że jadł…spał dobrze…a pokarm zanikał…teraz jest już 3 miesiąc jak odciągnam regularnie pokarm laktatorem. Pokarmu jest nieco więcej. Jestem zdruzgotana tym, że nikt mi nie pomógł w kryzysowym momencie, nie wyjaśnił co robię źle, tylko kazali podać butle… Następnym razem nie zrezygnuje tak łatwo i nie poddam się presji otoczenia.

    • Odpowiedz 16 grudnia, 2015

      Anonim

      moja historia była taka-pierwsze dziecko, wrodzone zapalenie płuc po porodzie, ja sama na sali a syn na oddziale noworodkowym, pierwsza próba przystawienia dziecka nie udana, mały strasznie płakał, ja załamana, wywoływana co 3 godz do karmienia z nastawieniem ze i tak po moim wyjściu pielęgniarki dokarmiają małego mlekiem modyfikowanym i tak też było, ale chodziłam na te karmienie z myślami że tak bardzo chce go nakarmić nie mogę więc przynajmniej pobędę z nim, potrzymam….łzy po wyjściu z oddziału pod prysznicem lament i walka o pokarm. znajoma położna poradziła żebym co 3h ściągała pokarm laktatorem, zaczęłam tak robic ale pokarm napływał nie w takim tempie w jakim potrzebował mój syn, po 14 dniach wyszliśmy do domu, jak to w szpitalu powiedzieli ze i tak trzeba go dokarmiać, wiec w domu na spokojnie karmiłam piersią ale i dokarmiałam nie wierząc w siebie i swój pokarm, ale po ok 1 miesiącu coś ruszyło mały był tylko na piersi zadowolony, usmiechniety a ja po karmieniu mogłam jeszcze ściągnąć pokarm, ale gdzieś z tyłu głowy ciągle była butelka, że się nie najada do końca i tak go do niej przyzwyczaiłam ze pewnego dnia po 4,5 miesiąca syn po prostu zaczął odmawiać piersi nie jedząc pół dnia dawałam mu wtedy butelkę z której z chęcią jadł, byłam załamana, tak bardzo chciałam go karmić piersią…. ale pokarmu było coraz mniej i mniej….wiec byłam zmuszona przejść na mm… z wielkim bólem serca… po 4 dniach ze łzami w oczach powiedziałam do męża- nie mogę, nie dam rady, ja chce go karmić piersią….pękłam, a mój mąż widząc to stwierdził że ratujemy laktację małego powoli zachęcamy znowu do piersi, początkowo jakoś się udawało ale mały ssał za słabo i nie chciał stymulować laktacji i w końcu byłam zmuszona dać mu znowu butelkę…..łzy łzy łzy……..do tej pory do końca się z tym nie pogodziłam ze sama do tego doprowadziłam….. to byłą moja wina i tej przebrzydłej butelki:(((((

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    klaudia

    fakt, bajek o tym jak latwe jest kp i przyjemne to nasluchalam sie tyle ze mogla bym ksiazke stworzyc. Jest ciezko, dla mnie bylo bardzo ciezko. Wyznaczylam sobie miesiac kp, po 1 kryzysie powiedzialam sobie „dalas rade miesiac dasz dwa” minely dwa, teraz mija 3 msc kp, a ja mam nadzieje, ze to nie koniec i wszystko przed nami, teraz mamy plan na 6 msc. Minie 6 to bedziemy dalej stawiac 🙂

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    piwnooka

    Nie sądzę, żebym za drugim razem miała więcej mleka. Nawet jeśli, to różnica nie jest jakaś znacząca. Za drugim razem na pewno moje podejście było i jest inne. Z Antkiem spieszno mi było do pokarmów stałych, jakby one były bardziej treściwe – wartościowe i kaloryczne. Po 4. miesiącu zastąpiłam wieczorne karmienie butlą mm, a później kaszką, żeby lepiej spał w nocy. Oczywiście nadal się budził a ja z każdym miesiącem byłam coraz bardziej sfrustrowana, że on jeszcze nie przesypia nocy i kiedy ja się w końcu wyśpię? Z Niną wszystko jest na odwrót. Nocne pobudki mnie cieszą, bo wtedy pije ładnie i nic jej nie rozprasza a to z kolei wspiera moją produkcję. A w dzień sama sobie ustala, czy chce mleko czy coś innego. Pod resztą się podpisuję i jeszcze dodam, że ostatnio pewna mama chwaliła się, że udała jej się re-laktacja po pobycie synka w szpitalu. I to też jest piękne.

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    Ja

    Rycze jak bobr:))))dziekuje

    • nie rycz:-)

    • Odpowiedz 24 sierpnia, 2015

      Desperatka laktacyjna

      Ja też się poryczałam, szkoda, że nie trafiłam na ten artykuł kiedy jeszcze walczyłam o każde karmienie ani kiedy słyszałam komentarze ludzi z pracy: już odstawiłaś od piersi? Ty? Pracownik służby zdrowia? Tak szybko? ehh ten terror laktacyjny… Oby przy drugim dziecku było tak jak piszesz, trzymaj kciuki 🙂

      • Odpowiedz 27 sierpnia, 2016

        AniaJG

        Jestem świeżo upieczoną lekarką, zamierzam być pediatrą. 19 dni temu urodziłam Zuzię – moje małe (ok. 4 kg to może nie aż tak małe) słoneczko, po nieskutecznej indukcji porodu, po terminie, skończyło się nagłym cc, bo po wielu godzinach od przebicia wód pojawiły się oznaki niedotlenienia małej… W szpitalu w karmieniu piersią nie pomógł mi NIKT – płakałam ja i moje dziecko… Nie pozwolono mi skorzystać z laktatora (nawet własnego), przecież „masz puste piersi, ja Ci w nie mleka nie naleję”. Po 3 dniach wyszłyśmy do domu, od razu z zaleceniem dokarmiania. Dwa dni później byłam w poradni laktacyjnej – Zuza ma krótkie wędzidełko, ja mam za duże piersi, za duże brodawki, niech pani spróbuje karmić odciąganym… Przez ponad dwa tygodnie więcej czasu spędzałam z laktatorem niż z własnym dzieckiem, a udawało mi się odciągnąć po max. kilka kropli mojego pokarmu. Kilka dni temu zemdlałam – z laktatorem w ręce. Mój mąż stwierdził – odpuszczamy, chociaż trochę, bo Zuzia potrzebuje mamy bardziej niż tych kilku kropli mleka… Tak, trochę się czuję, jakbym poniosła porażkę: nie dałam rady Jej urodzić naturalnie, nie umiem Jej nakarmić, bo nie mam czym… Ale kocham ją najbardziej na świecie!

    • Odpowiedz 18 stycznia, 2020

      Kasia

      Za pierwszym razem karmilam 5 miesięcy. Koniec karmienia potraktowali am jako osobista porażke i obwinia am się. Za drugim razem, postanowił m się do edukować (głównie hafija. Pl) i karmienie postawiłam jako priorytet i udało sie /wciąż się udaje już 10 miesiąc 🙂 podsumowując – wg mnie przy kolejnym dziecku pomaga wiedza i wiekszy luz (nie panikowalam przy skokach rozwojowych, że „nie ma mleka”) 🙂 aha… Ijak w tekscie – niestawianie sobie celow. Zamiast tego dziekowanie za każdy kolejny dzień karmienia, bo wiem jak niełatwo czasem ztym KP jest 🙂

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    margherita-s

    Moje obserwacje i historia w skrócie: mam PCOS i płaskie brodawki, ale mimo tego byłam nastawiona na karmienie piersią:
    1) pierworodnego karmiłam 10 miesięcy, a jak sam się odstawił (tzn. przesypiał już całe noce, więc nocne karmienie odpadło i laktacja wyhamowała), to jeszcze przez 2 mies. robiłam mu kaszki na moim mleku, wcześniej odciągniętym „na zaś”, nie było łatwo bo te brodawki to mam koszmarne – nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam, ale w szpitalu chciało mi się płakać (z zawiści) na widok wielkich sterczących sutków innych matek! Przynajmniej mleko miałam już w ciąży (od 7 miesiąca), więc nawet pierwsze karmienie na łóżku poporodowym nam się udało, uff…
    2) w drugiej ciąży mleko pojawiło się jeszcze wcześniej (4/5 mies.) i faktycznie jest go więcej!!!!, a w dodatku piersi niczym zestaw naczyń połączonych pracują razem, tak więc do dziś (obecnie karmię 7 mies. i końca na szczęście nie widać 😉 muszę mieć wkładki laktacyjne, bo jak mały pije z jednej to ta druga ma wyciek. Przez 5 mies. musiałam spać w biustonoszu z tego powodu, teraz już mam dosyć i wolę mokrą koszulę, niż wrzynające się, niewygodne staniki. Znów zaczęłam odciągać mleko na „zaś” – ciekawa jestem ile tym razem to KP będzie trwało?
    Tak czy inaczej – ja potwierdzam, mleka jest więcej, piersi pamiętają 😉

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    kitty

    Pierwszy akapit jest o mnie. Każde zdanie. Byłam pewna, że będę karmić piersią, tyle o tym czytam i mówiłam. Nigdzie jednak nie przeczytałam, jak trudne to będzie. Córka ma już 3 miesiące, trochę sobie odpuściłam, ale kp nadal zaliczam do mojej osobistej porażki. Odciągam nadal kilka razy dziennie, ale to zaledwie 1/3 cześć tego, co moje dziecko potrzebuje. Mam wielką nadzieję, że za drugim razem się uda!

    • kitty, jak widzisz z pierwszym akapitem identyfikuje się wiele mam. Brawa dla ciebie, że odciągasz jeszcze mleko dla małej. Chociaż uważam że wypoczęta, szczęśliwa i spokojna mama to dla dziecka najcenniejszy dar, pewnie cenniejszy od mleka. Trzymam kciuki za kolejny raz. Jesteśmy tu z tobą jakby co to wal do nas drzwiami i oknami. Pomożemy jak tylko umiemy.

      • Odpowiedz 21 maja, 2016

        gosia

        „Chociaż uważam że wypoczęta, szczęśliwa i spokojna mama to dla dziecka najcenniejszy dar, pewnie cenniejszy od mleka”- naprawdę? Jeśli tak, to bardzo, bardzo dziękuję za te słowa!

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    Magda

    no i ja właśnie należę do tych mam, które płaczą bo nie mogą wykarmić swojego dziecka i dokładnie jak w artykule kazali mojemu dziecku dać mleko sztuczne już w szpitalu, bo mocno straciło na wadze i glukoza spadła i był wybór… „albo pani da mleko albo podamy kroplówkę” a potem instrukcja… „będzie pani karmić piersią tylko najpierw przystawiać do piersi, potem butelka”, mąż już do szpitala prznosił mi zrobione herbatki na laktację (po sześć sztuk piłam dziennie) wróciłam do domu, wyposażyłam się w kilkanaście buteleczek z mlekiem tym samym co dali w szpitalu, mąż zamawiał w kilku aptekach, żeby małej nie zabrakło, tymczasem z dnia na dzień ona ssała pierś coraz mniej. A ja piłam słód jęczmienny, wszystkie możliwe herbatki, piwo karmi… wszystko co mogłam, a moje dziecko po chwili jedzenia piersią płakało że jest głodne. Położna stwierdziła że mała ma przyrośnięte wędzidełko i wysłała do logopedy, ten stwierdził, że tak wielkiego problemu nie ma, że mała może sobie wyćwiczy. W drugim tygodniu życia malucha zamówiłam wizytę doradcy laktacyjnego, pani pożyczyła nam system sns i powiedziała, że jeśli chcę karmić piersią mam zejść z butelki. Tak uczyniłam, męczyłam się z początku strasznie, ale potem było już łatwiej, miałam karmić tak tydzień – dwa. Doszło do 3 mcy, dalej karmię w ten sposób małą, bo nie mogę się pogodzić że nie mam tyle mleka, żeby się najadła, a jak widzę jak chce bardzo ssać pierś a w niej nie ma tyle żeby wystarczyło to serce mi pęka, i muszę wkładać rureczkę z mlekiem modyfikowanym. Niemniej ciągle piję wszystko co może pomóc w zwiększeniu produkcji mleka, nie odpuszczam łatwo, ale te pytania o to czy karmię piersią i wzrok kobiet i ich reakcja jak mówię, że muszę dokarmiać… szkoda słów, przecież karmienie piersią załatwia wszystkie problemy, jest ekonomiczne, jakoś niektóre kobiety nie mogą zrozumieć, że chcę ale moje dziecię się nie najada… jakby jeszcze tak nie płakała, to dałybyśmy myślę radę, najwyżej cały czas byłaby przy piersi, próbowałam, nie poddaję się, ale mam coraz mniej wiary…. Pozdrawiam wszystkie mamy z podobnym problemem.

    • Odpowiedz 20 czerwca, 2015

      Michalina

      Magdo, Twoja determinacja i checi sa niesamowite, podziwiam Cie, trzymam za Wasz duet kciuki. A tymi oceniajacymi babami sie nie przejmuj, w koncu to baby 😉 nie poddawaj sie, nie trac wiary, zaszliscie tak daleko! Brawa dla partnera za zaangazowanie. pozdrawiam Was goraco!

      • Odpowiedz 27 września, 2015

        Agata

        Magda, z moja corka przeszlam kryzys laktacyjny, w trudnej sytuavji nie dopilnowalam laktacji, ilosc mleka spadla, mloda nie przybierala na wadze denerwowala sie z glodu. Tez ooczatkowo probowalam dokarmiac ja prze sns ale potem wypozyczylam pompe laktacyjna (sa miejsca w ktorych spokojnie mozna je pozyczyc za bardzo stmboliczne pieniadze.). Po kazdym karmieniu (nawet jesli mloda dokarmialam) prze pare minut pobudzalam piersi pompa i po 2-3 dniach rozbudzilam laktacje (az mialam problem w druga strone z nawalem mlecznym :’-))Dziecko sie najadalo ja przeszczesliwa. Zakupilam laktator elektryczny i zawsze jak wydawalo mi sie ze cos sie dzieje z moja laktacja to pobudzalam piersi laktatorem. Efekt-bez zadnych problemow i dokarmian katmilam corke piersie do 14 miesiaca zycia :-). Laktacje najlepiej pobudzic wlasnie tak , na mnie herbatki nie dzialaly…

        • Odpowiedz 17 października, 2015

          Sab

          Też przeszłam przez sns, nakładki i herbatki. Na rozbudzenie laktacji pomógł laktator elektryczny -gdy czułam, że mleka jest mniej, odciągałam przez 30 min co 2 -3 godziny – po 2-3 dniach takiej intensywnej pracy mleka było więcej i 6 tygodni po porodzie mogłam odstawić mieszankę. Niesamowite efekty daje też odciąganie ręką po sesji z laktatorem w piersiach jest jeszcze wtedy dużo mleka, a takie ich opróżnienie powoduje zwiększenie produkcji. Natomiast dużo dłużej musiałam przekonywać córkę do ssania piersi – w szpitalu była dokarmiana w inkubatorze mm i była przyzwyczajona do smoczka. Starałam się ją często przystawiać, ale na widok piersi reagowała strasznym płaczem. Więc odpuściłam i karmiłam odciągnietym mlekiem z butelki, ze smoczkiem Calma. Stopniowo, najpierw tylko w nocy, a po kilku miesiącach tez w dzień, udało się przekonać maleństwo, żeby ssało samo i wtedy karmienie było już dla nas samą przyjemnością 🙂

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    AMABELL.PL

    Pięknie napisane:)

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    Basieńka

    Karmię już 10 miesiąc i karmić nie przestanę! Mój synek do 18-stki będzie karmiony piersią. Tak postanowiłam po 4 miesiącach bólu. W szpitalu Św. Zofii w Warszawie przyszedł na świat mój Pierworodny. W szpitalu, o którym tak dużo dobrego słyszałam, usłyszałam od położnej, że karmić piersią to ja nie będę, bo mam płaskie brodawki. Jak to przecież sutki mi wystają? Starałam się nie zniechęcać, ważniejsze było to co się działo w moim nowym świecie, z nowym malutkim człowiekiem.
    Synek uczył się ssać, a ja uczyłam się go przystawiać do piersi. Po powrocie do domu zaczęła się gehenna, która trwała przez 2 miesiące. Każde karmienie to był dla mnie potworny ból, synek ssał pierś w taki sposób, że bardzo je ranił. Krew sączyła się z brodawek, tworzyły się niegojące się rany i strupy. Każde karmienie wymagało zmiany piżamy, gdyż z wysiłku i napięcia jakie mi towarzyszyło cała piżama nasiąkała potem. Karmiąc, odliczałam sekundy do końca posiłku mojego dziecka, które średnio konsumowało przez 30 min! Codziennie chciałam zakończyć tą gehennę. Obiecywałam sobie, że wytrwam jeszcze jeden dzień i odstawię synka od piersi. Tak upłynęły 2 miesiące, potem kolejne 2. Po ukończeniu 4 miesięcy mojemu synkowi, wyżął się pierwszy ząb. Od tego czasu dziecko przestało mnie gryźć dziąsłami. Strupy się zagoiły i karmienie przeszło na inny wymiar. To był czas miłości i bliskości, bez bólu, płaczu i nerwów. Cieszę się, że byłam uparta i wytrzymałam ten koszmar z początków karmienia. Żałuję tylko, że nie skorzystałam z pomocy doradcy laktacyjnego, chyba od niewyspania miałam jakieś zaćmienie mózgu. Żałuję też, że nie trafiłam wcześniej na Waszego bloga. Tak dużo tu wiedzy, a przede wszystkim dobroci i wsparcia. Dziękuję, że jesteście!

    • Basia – odwaliłaś niesamowitą robotę. Rzeczywiście szkoda, że musiałaś się tak nacierpieć ale ostatecznie to co zrobiłaś jest wielkie! Życzę wam teraz już samych cudownych chwil podczas karmienia i żebyś wymazała z pamięci te trudne początki.

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    Anonim

    W pewnym stopniu rozumiem chociaż ja powiem może nieskromnie ale wprost ze to iż karmiłam moja córkę 2 lata jest tylko i wyłącznie jej i moja zasługa. Dlaczego spytacie? Moja córkę tez położne bez pytania o zgodę dokarmialy na oddziale, tak naprawdę same nauczylysmy się siebie jeżeli chodzi o karmienie… komentarze typu ma Pani za mało mleka, płacze bo głodne, rady pt woda z glukoza… I gdyby nie fakt zdrowego rozsądku i upartego przeszukiwania forum na portalu gazeta.pl pewnie jak wiele mam bym się poddała i pojadla w wir dokarmiać nie produkuje nie karmie itd. I były poranne brodawki i przestawianie na żądanie na długość… ale zaufalam córce i jej instynktowi przetrwania ☺ gdy karmiłam juz rok i więcej musiałam natomiast przestać zwracać uwagę na głupie komentarze ze czemu tak dlugo itp. I nie powiem ze nie wkurzają mnie wymówki niektórych mam albo ich mężów czy partnerów którzy zamiast wspierać psychicznie to doluja mówiąc daj mu butle to się wyspie… bo po sobie patrząc dobrze jest mieć wsparcie w swojej niejednokrotnie ciężkiej walce o karmienie piersią. Ba! Jest ono nawet nieocenione bo karmienie piersią rodzi się jak gdyby w głowie. Tam gdzie łączy się z determinacja, odpornością na cholerny ból i zmęczeniem. Ale warto Obecnie jestem w 2 ciąży i nawet nie zastanawiam się co będzie bo juz wiem ze damy rade. PS. Moja córka kuz w domu nie używała nawet smoczka który usilnie wciskaly jej położne na oddziale… ani nie była krepowania ciasno w beciku… bo przecierz wszystkie dzieci to lubia… temat rzeka ☺teraz nie oddam mojego 2 dziecka ani na chwilkę…

    • Odpowiedz 4 czerwca, 2015

      danka

      oczywiście że to twoja wielka zasługa! Nie musisz być skromna 😉 Brawo za dojrzałość i świadomość, to na bank u łatwi ci nie poddawanie się szpitalnej rutynie. Powodzenia.

  • Odpowiedz 4 czerwca, 2015

    Emilia

    Czytam i mam wrazenie, ze pani X to ja po urodzeniu starszego syna. Nie doswiadczona mama, po cc bez wspacia laktacyjnego. Dalam mm. Odciahalam mleko przez 4 mce. Potwornie wstydzilam sie butelki. Czulam sie jak mama, ktora polegla na dwoch frontach. Najpierw nie dala rady urodzic sn a potem nie dala rady kp. Wstydzilam sie butelki. Gdy ktos nas odwiedzal butelki byly skrzetnie pochowane. Nie wchodzilam w tematy okolo karmieniowe. Odwrocilam sie od kuzynki, ktora maluha w wieku mojego synka karmila piersia. Psychicznie wrak. Potem druga ciaza. Doksztalcilam sie w temacie kp. Meza uswiadomilam ze ma byc wspaciem i zadnej butelki ani mmm nie bedzie w domu jak wrocimy ze szpitala. Niestety znowu cc. Ale poradzilam sobie z ta mysla. Ale pojawil sie strach ze znowu beda problemy z karmieniem. Laktator poszedl w ruch. Coreczka dostala w szpitqlu kilka razy mm ale ja powiedzialam sobie, ze musze podjac walke. Bez wsparcia otoczenia, rodziny, kolezanek pewnie bym sie poddala ale walczylam.I tak za tydzien minie 6 mcy naszego karmienia! Da sie!

    • no jasne że się da! Bardzo się cieszę, że ci się udało. Teraz będziesz już starą wyjadaczką i przy trzecim dziecku to nawet nie pomyślisz, że coś może pójść nie tak 🙂

  • Odpowiedz 4 czerwca, 2015

    mysza

    Dziekuje. Powinnam byla to przeczytac 2lata temu, kiedy walczylam z karmieniem pierworodnego. Teraz, kiedy z sukcesem od 2tyg karmie drugorodnego, wiem jak wspaniale moze byc to doswiadczenie. Szkoda tylko ze kobieta w tak trudnych momentach nie ma zadnego profesjonalnego wsparcia. Mi w szpitalu nawet laktacyjna doradzala dokarmianie. Cale szczescie sie nie ugielam, podazalam za intuicja i doswiadczeniem. Zycze wszystkim tym, ktore walcza, aby tez po czasie, z satysfakcja mogly powedziec ze podolaly 😉 trzymam za was kciuki.

  • Odpowiedz 4 czerwca, 2015

    aluszka

    Potwierdzam, za pierwszym razem za mało pokarmu, brak nawału i bezskuteczna walka o zwiększenie laktacji (przyczyny dokładnie takie jak w tekście) za drugim, mimo cc praktycznie bezproblemowe kp od początku do teraz (7 miesięcy już).

  • Odpowiedz 4 czerwca, 2015

    Karolina

    Kiedy urodziłam synka 4 lata temu też usłyszałam w szpitalu, że mam za mało pokarmu i że „nie wypuścimy pani, dopóki on nie przybierze na wadze, trzeba dokarmiać MM”. Podanie mu butli zachwiało całą laktacją, ale uparłam się, że dam radę i po wyjściu ze szpitala zgłosiłam się (prywatnie) do doradcy laktacyjnego. Po dwóch wizytach i czterech ciężkich tygodniach dokarmiania odciąganym mlekiem przez rurkę, synek zaczął przybierać na wadze. Karmiłam go prawie dwa lata. Było to możliwe również dzięki wsparciu męża, który na początku nawet wstawał razem ze mną w nocy i towarzyszył mi w karmieniu.
    4 miesiące temu urodziłam córeczkę. Tym razem wiedziałam dużo więcej o laktacji, nie dopuszczałam myśli o podaniu MM, mimo że położna kusiła: „podamy butlę, a pani się wyśpi”. Byłam też bardziej wyluzowana i nie miałam tak ciężkiego porodu jak za pierwszym razem. Myślę, że to wszystko pomogło uniknąć problemów z laktacją i chyba z tych powodów teraz mam więcej mleka.

  • Odpowiedz 5 czerwca, 2015

    Anna

    Dziekuje Ci za ten wpis. Piszesz o mnie.

  • Odpowiedz 5 czerwca, 2015

    Anonim

    Mój synek ma teraz 18 miesięcy. Do tej pory jak widzę matkę karmiące piersią, mam łzy w oczach i ściska mnie w gardle. Zawsze wiedziałam, że będę karmić piersią. Jednak Bartek urodził się przed czasem, miał wadę serca i tak się męczył nawet przy piciu z butli, że zasypial podczas jedzenia

  • Odpowiedz 5 czerwca, 2015

    AZ

    Ja po dosyć ciężkim porodzie i przez anemię też nie miałam mleka. Położne od razu kazały dokarmiać butlą, może i dobrze, bo faktycznie tego mleka nie miałam ani kropelki. Na szczęście chodziłam do fajnej szkoły rodzenia, miałam wystarczającą wiedzę, nastawiłam się na karmienie i przede wszystkim byłam spokojna i uparta. Dostawiałam cały czas dziecko do piersi, mimo, że nic nie leciało, tak z 15-30 minut moja dzidzia sobie ssała a później butla. Pomogła butla, z której mleko nie leci samo, tylko dziecko musi mocniej pociągnąć aby coś poleciało. Jak położna ją zobaczyła (tzn. butlę) to spojrzała na mnie jak na kosmitę, co ja takiego wymyśliłam. Ale dzięki temu moja córa nie przyzwyczajała się do tego, że mleczko łatwo leci, więc chętnie wracała do piersi. Jeszcze w szpitalu pojawiły się pierwsze kropelki siary, w domu musiałam jeszcze przez jakieś dwa tygodnie dokarmiać, ale udało się. Teraz moja mała jest taka „cyckowa”, że tak jak ktoś już tu pisał, nie oderwie się od cycka chyba do 18-stki 🙂 Oczywiście były chwile zwątpienia, ale miałam wystarczającą wiedzę, aby je stłumić i przede wszystkim SPOKÓJ. Starałam się dużo jeść, aby organizm miał siłę produkować mleko, mimo, że nawet moja mama krzyczała, abym nie jadła tyle, bo zostanę gruba! Na szczęście nie przejmowałam się tym za mocno. Do tej pory nie mam dużo mleka, ale jak widać wystarczająco. I nigdy nie słuchałam porad (nawet lekarza), abym dała butlę na noc, dłużej pośpi.

  • Odpowiedz 6 czerwca, 2015

    Karolina

    Podbudował mnie ten post… Po porażce z karmieniem Pierwszej, wyciągnęłam wnioski i sądziłam,że co by nie było, przede wszystkim nie dam się wpędzić w wyrzuty sumienia i kolejny kryzys. A jednak. W pierwszych dniach i tygodniu po urodzeniu Drugiej, faktycznie wydawałoby się, że „piersi pamiętają”, mleko było i nadzieja, że tym razem się uda też. Niestety po powrocie do domu okazało się,że mała spadła na wadze i nie przybiera. W poradni laktacyjnej usłyszałam „dokarmiać, bo dziecko głodne, eksperymentować będziemy jak uzyskamy wagę startową”. I cały koszmar wrócił jak de ja vu, bo wtedy też miało być tylko na chwilę… Ale faktycznie po tygodniu odciągania pokarmu laktatorem i dokarmiania, położna laktacyjna pozwoliła odstawić mieszankę i karmić piersią. Tak po prostu miało być lepiej. Minął miesiąc. Podcięliśmy wędzidełko ( podobno mała męczyła się przy wyciąganiu II fazy), dajemy mm tylko raz na jakiś czas ( raz na dwa dni). Waga znowu spadła. Młoda nadal czasem marudzi i wygląda na nienajedzoną ( w przychodni poradzili dalej dokarmiać). Jednak dziś znowu dostałam kopa motywacyjnego. Przecież to dopiero miesiąc. Skorzystam z podpowiedzi i będę wyznaczała sobie małe cele. Dlaczego sama na to nie wpadłam? 🙂 Jeszcze tydzień, jeszcze miesiąc 🙂 Dzisiaj odpuszczam sobie wyrzuty sumienia 🙂

    • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

      anonim

      moja pierworodna piers sama pociagnela w wieku 3 miesiecy! co podobno jest niemozliwe! otoz, wszystko bylo idealnie do momentu narodzin – kiedy okazalo sie ze tak idealnie to juz nie bedzie *( kruszynka urodzila sie z trisomia i lezala w szpitalu w inkubatorze okolo 2 tygodni, musieli ja tez chwilowo wprowadzic w spiaczke farmakologiczna, i ogolnie duzo sie dla nas dzialo &( nie wszystko tez pamietam &\ mimo to od pierwszego dnia zaczelam systematycznie sciagac mleko i robilam to wrecz z uporem maniaka… wiedze mialam, wiadomo naczytalam sie i niby wiedzialam co i jak ale wszystko robilam na na czuja. Pielegniarki mimo moich checi podaly Antoni mleko modyfikowane i tak sie zaczelo, ze karmilam mieszanie. Zostalam olana przez polozne bo skoro dziecko ma trisomie to pewnie sie go nie da karmic piersia (wiadomo rozne problemy w budowie jamy ustnej czy sama umiejetnosc ssania )- ja jednak nie dawalam za wygrana! Mala ewidentnie wolala pic moje ale piersi nie chciala lapac a ja ,niestety ale taka prawda, ze ja nie umialam jej tez przystawic,nie potrafilam jej pomoc, a te wszytkie filmiki na youtubie jak to robic-Oj szkoda gadac! ale widzialam wszystkie, i o kant je rozbic. wszystkie wady zostaly wykluczone i tak moje dziecko oprocz dodatkowego balastu w DNA jest super zdrowe, chyba?!. Mloda miala 8-9 tygodni kiedy polecialam do rodzicow. i tu sie zaczelo – smieszna sprawa*) mowie mojej mamie, ktora ma nas 9 -wszystkie naturalnie i wykarmione piersia -swoja droga to ona tez strasznie nalegala na kp Antosi. No i mowie jej ze mloda nie chce zlapac piersi, siedze na lozku i proboje ja przystawic (podobnie jak przeszlo milion razy wczesniej) – a tu moje malenstwo jak zlapalo tak juz ciagnelo do konca 6 miesiaca i wyszlam na wariata hehehe Dziewczyny wszysto jest mozliwe!!!

      Sent from Samsung Galaxy S4 on Three

  • Odpowiedz 23 czerwca, 2015

    Anonim

    A czy wie ktoś może czy po 2,5 miesiącach karmienia butelką można nauczyć dziecko ssać pierś?
    Mam płaskie brodawki i moja córeczka nie przybierała na wadze dlatego położna zaleciła karmienie butelką. Ściągam mleko co 2 godziny od ponad 2 miesięcy, ale jest to niezwykle męczące i zastanawiam się czy możliwe byłoby wrócenie do karmienia piersią. Czasami próbuję przystawiać małą ale często kończy się jej płaczem albo po 15 minutach jest znowu głodna…
    Doradca laktacyjny był na początku ale wizyta kosztuje 100 zł i po 2 wizytach stwierdziłam że nie stać nas na kolejne wizyty niestety…Tak nie powinno być – taki doradca powinien być refundowany dla kobiet które mają problemy z karmieniem!!!

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Appledore

      Można. Nie wiem tego z własnego doświadczenia, ale czytałam wiele historii, że można. Ponoć nawet matki adopcyjne są w stanie wzbudzić w sobie laktację. Zajrzyj na bloga hafija.pl, kwartlanika laktacyjnego lub zadzwoń sobie do liderek z LLL http://www.lllpolska.org/ mi one bardzo pomogły przy problemach z karmieniem piersią.

  • Odpowiedz 28 czerwca, 2015

    Agata

    Jestem kolejną pasującą do przedstawionego schematu. Po pierwszym porodzie córkę zabrano mi zaraz po porodzie na całą noc, oddano mi ją ok 10 rano oczywiście nakarmioną sztucznym mlekiem, po czym ok 13 zabrano na badanie słuchu przed którym oczywiście bez pytania i propozycji przystawienia. W związku z powyższym postępowaniem personelu dziecko dostawiłam pierwszy raz ok godziny 16 (urodziłam o 2.40 w nocy), w piersiach oczywiście była susza a dziecko nie chciało ich nawet złapać. W szpitalu córka karmiona była tylko butelką, nawał zaczął się dopiero w 4/5 dobie i trwał dosłownie jeden wieczór. Karmiłam 3 miesiące pod wielką presją bo córka ssała co kilkanaście minut, pokarmu było mało. Po drugim porodzie karmiłam syna 3 razy w ciągu pierwszych 2 godzin jego życia nawał dostałam po 24 godzinach i trwał on blisko 3 tygodnie, piersi miałam wręcz kwadratowe od nadmiaru mleka. Karmię go na razie 2,5 miesiąca a pokarmu w dalszym ciągu jest sporo. Dodam jeszcze, że w pierwszej ciąży nie miałam siary przed porodem a w drugiej miałam ją od 20 tygodnia ciąży.

    • Odpowiedz 28 czerwca, 2015

      Agata

      Bez propozycji przystawienia nakarmiono mieszanką*

  • Odpowiedz 28 czerwca, 2015

    Kasia

    A umnie jest na odwrot… Syna urodzilam 4 lata temu w 33 tc przez cc. Synek byl na oiomie przez 6 tygodni, jaodciagalam pokarm laktatorem i nigdy nie dostal sztucznego mleka. Po powrocie do domu udalo nam sie nawet przestawic na piers chociaz latwo wcale nie bylo. Miesiac temu urodzilam corke. Cieszylam sie, ze tym razem bede mogla karmic od poczatku piersia. Pokarm byl i mimo okropnego bolu karmilam. W szpitalu polozne stwierdzily, ze przystawiam dobrze wiec wina bolu jest za krotkie wedzidelko. Bol byl tak okropny, ze balam sie kazdego nastepnego karmienia, plakalam i krzyczalam ale nie poddawalam sie. Brodawki krwawily i ropialy. Po konsultacji ze,specjalista okazalo sie, ze wina bylo zle przystawianie a nie wedzidelko. Po poprawieniu bol byl nadal. Dopiero po 3 tygodniach polozna odkryla, ze to zakazenie piersi i dostalam antybiotyk. Czasami odciagalam pokarm bo nie dawalam juz rady z bolu. Jednak pokarmu bylo coraz mniej i zmusilam sie do podania mm bo nie moglam patrzec na glodne dziecko a moje brodawki nie mogly zniesc wiecej przystawiania. Co jakis czas znowu probowalam kp ale bylo to samo. W trakcie kuracji antybiotykiem jeszcze doszedl zastoj pokarmu i z jednej piersi prawie nic nie szlo, poza tym dreszcze, goraczka, bole. Bylam zalamana pierwsze 3 tygodnie to byl placz i depresja bo nie moglam kp. Do tej pory lecze zakazenie piersi i karmilam raz piersia raz mm, ale po jakims czasie moja cora po piersi domagala sie mm. Nie wiem co jest powodem mojego niepowodzenia: wedzidelko, nieprawidlowe przystawianie, lenistwo dzieckabo nie otwiera buzi szeroko, zakazenie piersi, zastoj czy nerwy i bol? Tak czy siak jestem Pania X ktora nawet czytajac artykul dalej ryczy bo nie moze karmic. Nie moge zaczynac z nikim rozmowy o karmieniu bo rycze jak bobr. Czuje sie gorsza, nie podolalam. Wszyscy mnie pocieszaja i mowia ze wytrwalam to czego inne by nie wytrzymaly, ze walczylam ale ja nie moge sobie wybaczyc. Nie wiem czy kiedykolwiek bede potrafila sie z tym pogodzic…

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Anonim

      Kasia, sam fakt ze sie tym martwisz i tak dzielnie walczysz znaczy ze jestes najlepsza matka jaka twoja coreczka moze sobie wymarzyc! Jesli mimo walki sie nie uda to przeciez nic strasznego, czasem tak bywa a MM to przeciez nie trucizna, tylko najlepsze mozliwe rozwiazanie w takich sytuacjach. Trzymam kciuki, ulatwiaj sobie karmienie stosujac nakladki i odciagajac i podajac z butelki, daj odsapnac piersiom zeby sie szybciej regenerowaly. Ja jestem specem od zatorow, w pewnym momencie mialam codziennie lub co drugi dzien, wiec jesli problem u Ciebie bedzie nawracal to chetnie pomoge. Glowa do gory i relax, bo wypoczeta i zrelaxowana mama to pelne piersi i najedzony brzuszek.

  • Odpowiedz 28 czerwca, 2015

    Kasia

    Zapomnialam dopisac, ze syna karmilam 6 miesiecy wylacznie piersia a zakonczylam w 10 miesiacu bo sam tak zdecydowal. Teraz corke tylko 3 tygodnie sama piersia i nie moge tego przebolec.

  • Odpowiedz 29 czerwca, 2015

    Paulina

    Drogie Panie,
    przeczytałam ten artykuł i wiem że w 100% jestem Panią X. Będąc w ciąży nie mogłam się doczekać kiedy moja mała przyjdzie na świat i będę mogła cieszyć się macierzyństwem i karmieniem piersią to jest takie cudowne i takie łatwe, bo przecież naturalne każda z nas potrafi… Pamiętam jak jeszcze w ciąży słyszała komentarze życzliwych „to nie możliwe, że nie ma mleka albo dziecko nie chce ssać jej się nie chce i tyle” myślałam wtedy ” ja chcę więc mi się uda!” Urodziłam sn i wydawało mi się że już nie ma rzeczy niemożliwych teraz najprzyjemniejsze czyli dziecko i ja, właściwie my, taka nieograniczona miłość i piersi pełne mleka… jakież było moje zdziwienie kiedy okazało się, że nie mam czym nakarmić mojej córki. Płakałyśmy razem. W szpitalu pomoc była duża nie mogę powiedzieć złego słowa ale co z tego jak ja nie miałam w piersiach ani kropli, były u mnie dwie Panie z poradni laktacyjnej, pielęgniarki i zapadła decyzja „pokarmu nie ma dziecko spada na wadze trzeba dokarmić”. Na oddziale byłam tą znaną która siedzi i płacze bo dziecka nie może wykarmić, pamiętam jak każdego dnia po kilka razy przychodziły położne i pytały czy coś jest czy dalej nic, ściskały te moje biedne piersi bo przecież to nie możliwe że nie ma a jednak. Wyszłyśmy do domu ja dalej czekam, aż pewnego dnia w 5 dobie po urodzeniu małej budzę się a piersi wielkie i twarde jak kamień nigdy nie byłam tak szczęśliwa pomyślałam ” moje marzenie się spełniło będę karmić!” Przystawiam małą a ona w płacz, głowę wygina nie chce pociągnąć za nic, jedna druga próba i tylko płacz mój i jej. Zakupiłam laktator, zaczęłam odciągać i dawać jej mój pokarm ale wielogodzinne siedzenie z laktatorem nie powodowało potoku mleka wręcz go było coraz mniej. „Na pomoc” przyszła moja mama, w końcu wychowała dwoje dzieci „zna się”. Popatrzyła, popatrzyła wyrok był następujący ” ja pokarmu nie miałam ty też nie masz, ja was karmiłam mm i nic wam się nie stało. Męczysz siebie i ją, po co ty ją przystawiasz jak widzisz, że ona nie chce męczysz to biedne dziecko, raz dajesz takie mleko raz takie zaraz ją będzie brzuch bolał i dopiero będzie problem. Jakbyś pokarm miała to by się lało a ty ciągniesz i nic. daj jej butle”. Dałam. Jak próbowałam odciągać pokarm to znowu słyszałam, że mam dać sobie spokój bo z tego nic nie będzie. Pamiętam jak dziś, jak szłam pod prysznic i za każdym razem sprawdzałam czy jest jeszcze kropelka że nie wszystko stracone może mała się przekona i jeszcze wszystko będzie dobrze, nie było. Córeczka ma teraz prawie 6 miesięcy a ja do dziś nie mogę się pogodzić, że nie karmie, że nie miałam odpowiedniego wsparcia, że nie miałam odpowiedniej wiedzy, że.. się nie udało. Byłam tydzień temu w poradni laktacyjnej przeczytałam, że możliwa jest relaktacja ale Pani stwierdziła, że mała nie jest zainteresowana moimi piersiami i raczej nic z tego nie będzie choć jak uruchomię laktator to parę kropel pojawia się, więc wiem że moje piersi nie zasuszyły się całkowicie. Nie zapomniały 🙂 Czuje się jakbym coś straciła, jakby to moje macierzyństwo było niepełne. Wszędzie pełno koleżanek wszystkie karmią piersią a ja jak idę na spacer to marze żeby spotkać choć jedną mamę która powie „Ja też karmie mm…” Piszę i płaczę i jeśli któraś z Was znajdzie choć chwilkę żeby to przeczytać a jak jeszcze zechce napisać kilka słów otuchy będę najszczęśliwsza na świecie, ponieważ nie mam z kim porozmawiać o moim problemie. Bo albo ktoś nie wie jak to można nie karmić lub też nie rozumie z czym ja mam problem a ja mama bo do dziś nie umiem stłumić w sobie poczucia porażki i wyrzutów sumienia. Modle się o powodzenie mojej relaktacji ale mała chyba nie bardzo tego chce, woli butle a ja siedzę i płacze i nie wiem czy kiedyś się z tym pogodzę… Każdej mamie która zechce przeczytać mój post dziękuję, wydaje mi się że znalazłam w końcu miejsce gdzie mogę się wyżalić i zaznać choć trochę ukojenia…
    Proszę pomóżcie!!!

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Agata

      PAULINKO!!!

      Ja tez karmię mm…..:))))))wprawdzie moja historia byla troszke inna bo urodzilam wczesniaka ktory w szpitalu byl 3 miesiace ale TEZ bardzo bardzo chcialam karmic piersia.Znam to okropne uczucie kiedy podchodza do Ciebie coraz to inne osoby i maltrtuja twoje biedne brodawki co sprawia bol fizyczny i psychiczny…Komentarze wokol…..karmisz?pytania ciagle…nakrecajacy sie kolowrotek….bez konca:(
      Ale byl moment kiedy odpuscilam……to ciagle napiecie.Karmisz?TAK KARMIE BO KAZDA MAMA KARMI SWOJE DZIECKO.A ze jestesmy najlepszymi mamami na swiecie karmimy jak sie patrzy.Jestes cudowna mamą ktora miala swiadosmosc tego jak chce karmic,nie odpuszczalas ,chcialas….nie udalo sie i juz.Spojrz w ten sposob na to.Nie nakrecaj sie-spojrz na usmiech Twojego dziecka i tez sie usmiechnij:))))To najlepsze lekarstwo:)))BUZIAKI:*

      • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

        Monika

        100% moja sytuacja z pierwszym synem. Na oddziale leciało bardzo mało, a syn ciągle płakał. No to pielęgniarki dały butlę, żeby nie spadał na wadze. A w domu to już cycka nie chciał, a jak parę razy udało się przystawić to poranił mi sutki i zaczął wymiotować krwią z moich poranionych sutek. A ja myślałam, że krwawi z przewodu pokarmowego. Jak sobie przypomnę to aż mam ciarki na plecach, masakra!!! Ale teraz porada: to twoje pierwsze dziecko i dlatego tak się czujesz, może dawno nie było małego dziecka w rodzinie tak jak u mnie i nie ma pewnie nawet kto ci pomóc. Powiem tak: karm butelką i nie przejmuj się!!! Dziękuj, że urodziłaś zdrowe dziecko, bo to jest najważniejsze. Miarą rodzicielstwa nie jest to jak je karmisz tylko jak je kochasz. Dużo przytulaj swoje dziecko, pokaż jak bardzo je kochasz. Położna powiedziała mi: dziecko jest szczęśliwe kiedy matka jest szczęśliwa i kazała przejść całkiem na butlę. Najważniejsze aby przybierało na wadze i było zdrowe, tylko to się liczy teraz. Pomyśl sobie, że moja mama karmiła mnie też modyfikowanym (było w jakimś chyba niebieskim opakowaniu), mam 31 lat i moją mamę kocham bardzo mocno. Nie ma znaczenia czym mnie karmiła, bo nawet tego nie pamiętam :-), ale wiem, że ona też bardzo mnie kocha. Teraz mam drugą córkę, przystawiać się nie chciała, więc butla od razu i spokój 🙂 Wszyscy są szczęśliwi 🙂 teraz ma 21 m-cy i dalej na butli. Niczego nie tracisz karmiąc butlą, uwierz mi. Moje dzieci kocham najbardziej na świecie i to co jedzą nigdy tego nie zmieni. Aha, i nie słuchaj jak ktoś mówi ci inaczej!!! Jedynie zła matka może dołować drugą matkę w potrzebie. Pozdrawiam i życzę pogodnego macierzyństwa 🙂

      • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

        Dorota

        Czułam się tak, jak Ty. Wszyscy z pasją komentowali to, że nie karmię piersią. Atakowali mnie, że mleko matki jest dla dziecka najlepsze (a ja karmię mm, czyli w domyśle jestem złą matką, tak?). Nie karmię piersią, bo… jest wiele powodów. Każda ma swój, tak samo ważny. I nie powinnyśmy czuć się zmuszone do znalezienia „dobrego” wytłumaczenia. Wiem, że czujesz się przegrana. Ja też. Mój Pisklak niedługo kończy 4 miesiące, a ja chyba na dobre zagłębiłam się w depresję.

        Jedno Ci powiem. Kiedy wreszcie przestałam zmuszać malca do piersi, wpychać mu na siłę sutka do buzi, bo położna tak kazała i płakać za każdym razem kiedy on zaczynał drapać i dusić się z rozpaczy – jego jakoś rzadziej boli brzuszek, je spokojnie, przytula się, uśmiecha i rośnie zdrowo. Być może też mogłabym podjąć próby relaktacji, może to nie jest tak że skoro przez miesiąc udało mi się laktatorem wycisnąć maksymalnie 5 ml z obu piersi to nie mam szans na karmienie. Nie wiem, może. Ale powiem szczerze, że szkoda moich i synka nerwów na takie próby. Uważam, że lepsze dziecko szczęśliwe na butli, niż zestresowane na mleku matki.

        Jeśli chcesz pogadać to pisz na maila, dorota.elen@gmail.com

      • Odpowiedz 24 sierpnia, 2017

        JG

        Rozumie w 100%

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      ania

      Za długo by pisać, ale zapraszam na wojego bloga. Nie tylko tobie było ciężko. Oddychaj!:)
      http://mamolada.blog.pl/2015/05/02/moje-karmienie-mlodej-czyli-piers-smoczek-laktator/

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Toczka

      Doskonale Cię rozumiem. Nie dość, że jesteśmy imienniczkami, to nasze historie są identyczne jak dwie krople wody, z tą różnicą, że ja urodziłam przez CC. Usłyszałam od mojej mamy dokładnie te same słowa, również mam starsza siostrę i obie byłyśmy wykarmione mm, choć mnie mama karmiła trzy miesiące swoim mlekiem. Ja córkę karmiłam piersią przez cztery miesiące, walczyłam zajadle, ważyliśmy małą, bo choć nie spadała na wadzę, to słabo przybierała, była chudzinką, ale ja próbowałam z całych sił, tak bardzo chciałam ją karmić jak najdłużej. Każdy dzień był dla mnie ważny. Ostatecznie kryzys laktacyjny w piątym miesiącu nas ostatecznie pokonał i przeszłyśmy na mm. Tosia piła mm do 14 miesiąca życia. Teraz ma 16 miesięcy, jest małym głodomorem i je wszystko co jej dam, ponieważ postanowiłam, że skoro przeszłyśmy na mm, los za nas zdecydował, to przynajmniej postaram się zbudować w córeczce zdrowe nawyki żywieniowe na resztę życia. Nie dałam jej najzdrowszego startu z możliwych, ale przecież mogę jej dać coś równie cennego! Nie załamuj się, jest jeszcze tyle rzeczy, które możesz zrobić dla swojej córeczki poza karmieniem piersią. Możesz rozszerzać jej dietę zdrowo, rozsądnie i z wiedzą. Skoro z KP nie wyszło, rzuć się w wir czytania o rozszerzaniu diety, już niedługo przyjdzie u was na to czas i mleko zacznie powoluteńku schodzić na plan dalszy. Trzymam za was kciuki, twoja córeczka jest na pewno bardzo mądrą i bystrą dziewczynką, a ty jesteś bardzo dzielną i najlepszą z możliwych dla niej, MAMĄ :*

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Monika

      100% moja sytuacja z pierwszym synem. Na oddziale leciało bardzo mało, a syn ciągle płakał. No to pielęgniarki dały butlę, żeby nie spadał na wadze. A w domu to już cycka nie chciał, a jak parę razy udało się przystawić to poranił mi sutki i zaczął wymiotować krwią z moich poranionych sutek. A ja myślałam, że krwawi z przewodu pokarmowego. Jak sobie przypomnę to aż mam ciarki na plecach, masakra!!! Ale teraz porada: to twoje pierwsze dziecko i dlatego tak się czujesz, może dawno nie było małego dziecka w rodzinie tak jak u mnie i nie ma pewnie nawet kto ci pomóc. Powiem tak: karm butelką i nie przejmuj się!!! Dziękuj, że urodziłaś zdrowe dziecko, bo to jest najważniejsze. Miarą rodzicielstwa nie jest to jak je karmisz tylko jak je kochasz. Dużo przytulaj swoje dziecko, pokaż jak bardzo je kochasz. Położna powiedziała mi: dziecko jest szczęśliwe kiedy matka jest szczęśliwa i kazała przejść całkiem na butlę. Najważniejsze aby przybierało na wadze i było zdrowe, tylko to się liczy teraz. Pomyśl sobie, że moja mama karmiła mnie też modyfikowanym (było w jakimś chyba niebieskim opakowaniu), mam 31 lat i moją mamę kocham bardzo mocno. Nie ma znaczenia czym mnie karmiła, bo nawet tego nie pamiętam :-), ale wiem, że ona też bardzo mnie kocha. Teraz mam drugą córkę, przystawiać się nie chciała, więc butla od razu i spokój 🙂 Wszyscy są szczęśliwi 🙂 teraz ma 21 m-cy i dalej na butli. Niczego nie tracisz karmiąc butlą, uwierz mi. Moje dzieci kocham najbardziej na świecie i to co jedzą nigdy tego nie zmieni. Aha, i nie słuchaj jak ktoś mówi ci inaczej!!! Jedynie zła matka może dołować drugą matkę w potrzebie. Pozdrawiam i życzę pogodnego macierzyństwa 🙂

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      MM-młoda mama

      Paulino,
      ja też miałam problem z karmieniem piersią i nadal mam (za mała produkcja, ścisła dieta itp) choć słyszałam, że nie powinnam mieć problemów, bo sutki jak marzenie dla malucha.. no ale wyszło inaczej; karmię pół na pół, butla-pierś, ale musiało sporo czasu minąć zanim wytłumaczyłam sobie, że butelka to nie jest zło, że ja nie jestem złą mamą, bo nie mogę karmić. Siostra karmiła synka piersią, mogła wykarmić dwoje czy troje, też myślałam, że mi się uda, że to takie proste. Rad miałam wiele, od wszystkich ale z pomocą przyszłam sobie sama. Powiedziałam, nie ja tu jestem teraz ważna, ważne jest by moje bobo było najedzone i szczęśliwe i już nie płaczę na widok butelki i spokojniejsza jestem, a wraz ze spokojem spokojniejszy jest bejbis i szczęśliwszy.
      Proszę się nie załamywać. Z tekstu wnioskuję, że jest pani cudowną mamą, która dla swojej małej kruszynki zrobi wszystko. I to jest najważniejsze i jeszcze ten uśmiech na twarzy.

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Asia

      Paulinko!

      Nie łam się, nie wyrzucaj sobie nic! Jesteś wspaniała Mamą! Popatrz na swojego szczęśliwego Bobasa i nawet nie próbuj myśleć, ze jest inaczej!
      Chciałaś, próbowałaś ile się dało – ale się nie dało… Dzieciątko potrzebuje Serducha wielkiego. W przyszłości nie będzie dla niego ważne czy karmiłaś mm czy z piersi tylko to, że byłaś zawsze przy nim, że było kochane, przytulane, bezpieczne!
      Ja sama sobie to uświadamiam, bo długo też walczyłam z wyrzutami sumienia. Też walczyłam i się nie udało… i potem ciągle te myśli, że może gdyby bardziej, dokładniej….
      Urodziłam Wcześniaczka, na początku był problem, że Malutka nie umiała złapać brodawki. Spróbowałam z kapturkami – poszło… Ale musiałam odciągać i dokarmiać z butelki bo nie dojadała…. Po powrocie do domu w końcu się unormowało choć nadal na kapturkach. Cieszyłam się tym stanem przez miesiąc a potem … trach zapalenie wyrostka (mojego) – pobyt w szpitalu… Moja Dziewczynka z dnia na dzień dostała nagle mm – zaczęły się problemy z brzuszkiem… Po powrocie pokarmu było z dnia na dzień coraz mniej – walczyłam starałam się, ale w pewnym momencie już brakło sił…. i potem wyrzuty sumienia, że może jakby…. i to poczucie, że jestem złą mamą bo w końcu odpuściłam, że może trzeba było bardziej się starać, poczucie bycia gorszą od innych mam wokół mnie – bo wszystkie karmiły piersią…
      Ale teraz patrze na uśmiech mojej Córeczki, widzę jak wspaniale się rozwija, jak rośnie, ciągle się czegoś uczy, przytula się kiedy zasypia…. i wiem, że Macierzyństwo dopiero się zaczyna, że nie jestem gorsza bo nie udało się karmić piersią, nie to jest miarą jaką jestem mamą…
      życzę Tobie i sobie, żebyśmy wychowały szczęśliwe dziewczyny – bo to jest nie lada wyzwanie 🙂
      trzymaj się !!!!

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Anonim

      Nie martw się ją swojego syna wykarmilam mm i nie rozpatruje tego w kategorii porażki tylko wyzwania. Urodziłam za pomocą proznociagu prawie się wykrwawilam generalnie dla organizmu taki szok że o mleku nie było mowy. Marzenia poszły się paść choć próbowałam do 5 miesiąca ściągać. Dziś syn ma 18 miesięcy i jest okazem zdrowia. Mleko modyfikowane jest dla nas!!!! Żadna ujma każda jest najlepsza matka!!!! Nie ważne czy karmi tak czy siak ważne że karmi darem nie jest karmienie piersią lecz mały człowiek sam w sobie!!!! Jesteś najlepsza i nie poddawaj się!!!!

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Katarzyna Patrycja

      Ale Ty jesteś uparta! Podziwiam! Ja jestem z tych szczęśliwych, które mleko miały od połowy ciąży. Jednak każda mama ma jakąś historię. Też miałam trudności, ale nie taż akie. Tak myślę, może to głupie ale może odciągaj i dawaj jej mleczko w butelce? Wiem że to będzie dużo zachodu, ale kto wie? Może mała w końcu zaskoczy a przecież by dostała Twoje mleczko? Możesz jej dodawać do innych pokarmów. Ja na moim robię kaszkę – jest luźna ale zjadliwa.

      Jesteś świetną mamą 🙂 Ja nie sądzę bym znalazła w sobie tyle woli walki, choć kto wie. Karmienie piersią nie jest najważniejsze. Dajesz córce to co możesz najlepszego i ją kochasz. To jest najważniejsze 🙂

      Powodzenia. Ja wracam do mojego gryzonia, który stara się mi amputować sutki.

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Sayane

      Powiem brutalnie: nawet krowa nie da mleka gdy jest zdenerwowana. Wymiono jak kamień, omalże nie pęknie i nic. A ludzie, wbrew pozorom, nie różnią się w tym aspekcie od zwierzaków. Terror laktacyjny ze strony szpitala, innych matek i mediów jest tak potężny, że problem z karmieniem ma coraz więcej kobiet.
      Starałaś się i chwała Ci za to, ale nie ma sensu się zadręczać, męczyć laktatorem czy przyklejać do piersi rurek z mlekiem, żeby mała ssała równocześnie. Niedługo dla córeczki pierś i tak byłaby tylko przytulakiem.
      Poza tym pamiętaj, że Twoja córka po prostu nie chce i to też się często zdarza – mam taką aparatkę w domu naprzeciwko. Jej mama też miała wyrzuty sumienia, bo mała wiła się i prężyła, ryczała i wyrywała, za nic nie chcąc chwycić piersi i ssać. Koleżanka dość szybko zrezygnowała, karmi mieszanką i obie są szczęśliwsze.
      TO NIE JEST TWOJA WINA. Zrobiłaś wszystko co mogłaś i to jest najważniejsze – to sprawia, że dla swojej córki jesteś NAJLEPSZĄ MAMĄ POD SŁOŃCEM – nie litry wyprodukowanego mleka.

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      M.

      Paulino, nie załamuj się! Jesteś dobrą mamą, kochasz swoje dziecko i dajesz mu to co najważniejsze: MIŁOŚĆ. Miłości matki nie mierzy się w litrach mleka! Uwierz kobieto – na mm rosną zdrowe dzieci, które wyrastają na szczęśliwych ludzi!. Ja byłam bardzo krótko karmiona piersią, mój mąż wcale, a mamy się naprawdę dobrze. I żadne z nas nie ma za złe swojej mamie, że dostaliśmy butlę. Możesz kochać dziecko, być blisko, dawać mu poczucie bezpieczeństwa i czułość bez mleka z piersi. Nie łam się, nie obwiniaj, ciesz się macierzyństwem, może być ono piękne także z butelką. Najważniejsza jest MIŁOŚĆ. I kropka.

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Gosia. s

      Paulinko znam tę potrzebę kamienia piersią. Znam też wiele mam karmiących mlekiem z butelki. Jeśli tego pragniesz to walcz , walcz o małą buteleczkę mleka na dobę. Możesz podać je w butelce, ale będzie Twoje . Nie katuj się już. Macierzyństwa nie definiuje ilość wyprodukowanego mleka. Gdyby tak było to ludzie ssali by pierś do oosiągnięcia samodzielności , myślę że gro 40 letnich kawalerów byłoby na piersi. Jesteś super bohaterką, że nadal chcesz próbować. Podziwiam Cie. Mleko z butelki to nie jest jakieś zło. Złem jest głodne dziecko. Rozumiem twój ból i trzymam kciuki za poprawę nastroju , i zdobycie się na wyrozumiałość dla samej siebie. Głaszcze Twoją dzielną główkę.

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Dorota

      czytając to co piszesz widzę siebie…Też bardzo chciałam karmić a kiedy urodziła się moja córeczka okazałao się, że ja również nie miałam pokarmu…pojawił się 3 doby późnij- to co przeszłam w szpitalu to był koszmar- Panie położne mówiły że nie ma sensu się męczyć a ja z uporem przystawiałam ją do piersi (płakać mi się chciało jak widziałm dziewczyny na sali karmiące maluchy a ja mósiałm latać co chwilę po butlę dla małej :() Kochana nie jesteś sama w tej sytuacji… czasem napotka się na swojej drodze dobrych ludzi, którzy wesprą dobrą radą a czasem takich co będą Cię zniechęcać na każdym kroku! Pamiętaj, że to ty jesteś majlepszą matką i zawsze ufaj swojemu instynktowi! Karmienie piersią to nie wyznacznik macierzyństwa, są rówżne sytuację…najcudowniejszą chwilą jest ta w której możesz wziąć swoje maleństwo położyć się z nim w łóżku i przytulić 😀

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Maja Jadwoga

      Witaj. Jestem mamą dwójki cudownych pociech. Starsza Nadia piła mm od urodzenia, jest śliczna, mądra dziewczyna. Młodszy Miłosz po ciężkich bojach pił pierś przez 10 mies.
      Do czego zdążam
      Mam super doule, która widząc moje rozterki, z powodu tego ze nie karmiłam piersią córki powiedziała, pocieszyła mnie, że w to miejsce miałam cały mój czas, całą swoją uwagę tylko dla niej. Byłam na każde jej zawołanie, tylko ja i ona
      Kp to nie koniec świata!! Głowa do góry i spójrz w te śliczne małe oczka, wtul się w te cudne ramiona, daj flaszkę i Bądźcie szczęśliwe!!

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Kasia

      Paulina, strasznie mi przykro, że tak się czujesz 🙁 Pamiętaj: nie jesteś gorszą mamą!!! Mam koleżankę, która też bardzo chciała karmić piersią i niestety ani za pierwszym, ani za drugim razem jej się nie udało. Ale to nie zmienia faktu, że jest przecież najlepszą mamą dla swoich córek! Ja wiem, że teraz, kiedy dzieci są małe, ten temat jest istotny. Ale pomyśl, co będzie najważniejsze dla Twojego dziecka za, powiedzmy kilkanaście lat. Jasne, karmienie piersią daje dużo korzyści, ale dla dziecka najważniejsza jest miłość rodziców. Moja mama karmiła mnie i moją siostrę piersią, brata nie mogła, więc dostawał mm. Ale przecież jest tak samo dobrą mamą dla całej naszej trójki i w dłuższej perspektywie okazuje się, że to karmienie nie jest najistotniejsze. Wiem, łatwo mi się pisze… Ale wierz mi, rozumiem, co czujesz. Sama borykałam się z tego typu problemem (tyle, że nie dotyczył karmienia, tylko innego aspektu bycia mamą) i wiem, że to skutecznie może odebrać sporą część radości z macierzyństwa. No i pytanie, czy się opłaca aż tak zaginać. Wiem też, że żyjemy w czasach „wojen matek” i ciągłego oceniania, która matka jest dobra, a która zła i to niestety nie ułatwia sprawy. Jestem z Tobą myślami. Służę pomocą, gdybyś chciała pogadać 🙂 Mogę podać maila albo możemy się znaleźć na fb. Ściskam!

    • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

      Anonim

      Ja też karmię mm i to drugie dziecko, tym razem traumy nie ma, ale przy pierwszym dziecku była. Wtedy miałam ciężki poród, nie dostałam synka od razu, miał bardzo krótkie wędzidełko… Mimo to przystawiałam do piersi non stop i przez pierwsze dwa tygodnie był tylko na cycu, niestety waga spadła mu znacznie i nie było wyjścia – mm. wtedy w ruch poszedł laktator i rzeczywiście w piersiach śladowe ilości, a potrzeby rosły. Picie ziół, herbatek laktacyjnych, bawarek, itd., ściąganie na okrągło, przystawianie, ale nic się nie rozkręciło. Płacz, żal, smutek… Ściągałam trzy miesiące, dłużej nie było sensu, bo potrzeby rosły, a w piersiach nie przybywało… Teraz poród-marzenie, od razu kontakt skóra do skóry i przystawianie, język ok, herbatki laktacyjne pite już przed porodem 🙂 duże ilości płynów, luz, zero bólu, radość i co.. i nic, powtórka z rozrywki, znowu ściąganie, powiedziałabym, że mleka jeszcze mniej niż przy pierwszym dziecku i jeszcze wcześniej zrezygnowałam. Tak po prostu czasem bywa… Tym razem traumy nie ma, ale żal i smutek trochę tak, bo bardzo chciałam karmić. No i to laktacyjne gestapo wokół, pytania, każdemu się człowiek tłumaczyć musi… Ale to też można jakoś przeskoczyć. Głowa do góry! Zadowolona matka to zadowolone dziecko!

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Iza

      wiesz jedyne co mi sie ciśnie na początek to fakt ze jesteś wspaniała Mama. jestem tego pewna, bo w każdym Twym słowie widać miłość do Dziecka. nieważne czy karmisz tak czy siak, nic tego nie zmieni. proszę niezadreczaj sie bo Twoje dziecko potrzebuje spokojnej, szczęśliwej Mamy. rozumiem Cię, ze jest Ci trudno. ja karmie piersią juz 2,5latka, ale kiedyś nie było tak prosto. tez wierzgał i wogule to była masakra. karmienie mnie nie cieszyło, bo i moje Dziecko było niespokojne. u Nas wprawdzie inny problem był i do tego Syn jedyna butelkę jaka tolerował to calme medeli.z niej dziecko musi mocno ciagnąć podobnie jak z piersi. nasze karmienie nie miało szans powodzenia i nie dałabym rady mimo ze mleko było w piersiach, ale nigdy w laktatorze. dziekuje Bogu za Męża bo tylko On wspierał to ekstremalne karmienie, wiec rozumiem ze Ci ciezko i ze walczysz. życzę byś sie nie poddawała, ale i nie oskarżała siebie. Jesteś Naprawdę Napewno SuPeR MAMA i mleko mm tego nie zmieni. jesli jednak mimo braku zrozumienia próba relaksacji przynosi Ci ukojenie jakieś to próbuj, jesli jednak tym sobie dokopujesz to odpuść i przytulaj Swe Dziecię gdy dajesz mu butelkę. Ono to czuje i jestem pewna ze rytuały ktore towarzysza karmieniu piersią mozna przenieść na czas karmienia butelka. czasem tez dzieją sie nieoczekiwane cuda, rzeczy ktore nas zaskakują nawet po9miesiacach i przychodzi luz.zycze byś Go poczuła i cieszyła Sie rodzicielstwem- macierzyństwem, całeJ Rodzinie Twoje szczęście jest potrzebne.Milosc góry przenosi wiec wystarczy ze Kochasz:)
      p.s. jakbyś kiedykolwiek chciała pogadać z kimś to pisz na mail malenstwo_iza@wp.pl
      wszystkiego Dobrego:)

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Sylwia

      Dobrze trafiłaś Paulinko.
      Ja w skrócie Ci to wytłumaczę… Jesteś osobą wrażliwą (jak ja) stąd Twoje rozterki. Mam dwoje dzieci z małą różnicą wieku. Oczywiście nie wyobrażałam sobie niekarmienia. Kto jak kto, ale ja-muszę karmić?? Pokarmu miałam sporo, tak się wydawało, ale żadne moje dziecko nie było zainteresowane tego typu „bliskością”. Jadły po 2-3 minuty. Ja z zegarkiem w ręku odliczałam… Położne powiedziały mi, że przez pierwsze 10 minut to sama „woda” leci, a ja nigdy nie karmiłam dłużej niż 5 minut. Oboje karmiłam wyłącznie piersią pół roku. Pół roku w mękach, bo i ja nerwowa i mąż coraz mniej mnie „lubił”. Po pół roku walki wróciłam do pracy, ale jeszcze mi było mało… więc naciągnęłam pokarmu na miesiąc. Ale po 7 miesiącach zakończyłam walkę. Pomyślałam „może to wystarczy, żeby maluchy nie były alergikami, nie chorowały itp…”…
      A teraz sytuacja kompletnie odmienna dla porównania. Moja przyjaciółka taka „nowoczesna” mama zrobiła mały skandalik na porodówce mówiąc „proszę nakarmić moje dziecko, nie życzę sobie przynoszenia mi malucha na karmienie”. Asia jest mamą dwójki dzieci, żadnego nie karmiła, nie ma z tym problemów, a dzieciaczki są okazem zdrowia, czego nie mogę powiedzieć o moich. Non stop szukamy nowych chorób, to taka nagroda za mordercze karmienie.
      Jeśli będę kolejny raz w ciąży niezmiennie podejmę próbę, ale już nie tak morderczą.
      Myślę, że to właśnie nerwy i ogromna świadomość zaburzają naszą laktację. Kobiety, żyjące w nieznanych dla nas geograficznych odległościach, w plemionach nie skażonych cywilizacją, nie mają problemów z karmieniem.
      Spróbuj jeszcze trochę powalczyć z laktatorem. I spróbuj odpocząć psychicznie. Służę pomocą i pozdrawiam.

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Paulina

      Mamy karmiące mm – nie zadręczajcie się!
      Lepiej podać dziecku butelkę z radością, miłością i spokojem niż pierś w stresie i histerii.
      Nas karmiono pełnym mlekiem krowim z mąką i cukrem, bo takie były mieszanki dla dzieci, żyjemy i nie mamy traumy z tego powodu.
      Jak świat światem były kobiety, które z jakichś przyczyn nie mogły swoich dzieci karmić, więc przez wieki funkcjonowała instytucja mamki.
      Poza tym z jakiegokolwiek powodu zapadła decyzja o przejściu na mm to już się stało, a zadręczając się przeszłością tracimy teraźniejszość a w konsekwencji przyszłość.
      Pozdrawiam i życzę cudownych chwil podczas karmienia 🙂

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Appledore

      Witaj. Ja mam to samo ale z cesarką. Mały miał ułożenie pośladkowe i musiała być cc. Do tej pory to przeżywam, że nie dałam rady urodzić naturalnie. Nikt mnie nie rozumie, wszyscy mówią ciesz się, szybko było, nie bolało. Ale ja mam do siebie żal, że nie dałam rady sn. Przecież to powinno być naturalne, tak Natura to urządziła a ja nie dałam rady. Nie sprawdziłam się jako kobieta i teraz częste przeziębienia Młodego, każdy jego problem – doszukuję się w tym mojej winy, bo gdybym urodziła naturalnie to byłoby lepiej, byłby zdrowszy,… itp.

      I robiłam wszystko żeby druga ciąża skończyła się naturalnie, odczekałam wymagane dwa lata, i dowiedziałam się teraz w 15 tygodniu że mam przepuklinę i mogę zapomnieć o sn :/ i znowu będą mnie ciąć.
      Ponoć to jest piękne przeżycie, a mnie to ominie.

      • Odpowiedz 16 czerwca, 2017

        Marta

        Urodziłam córkę prze cc bo po 8 h porodu nie było żadnych postępów. Młoda zaklinowała sie główką. Ma tera kilka miesięcy i żadnych chorób, kataru. To nie cc jest winne ze dzieci chorują wiec nie masz sobie ci tego wymawiać. A gdyby nie cc to u mnie mogło by sie skończyć tragicznie. Wiec ciesz sie ze dziecko urodziło sie zdrowe bo mogło być naprawdę rożnie. A odpornośc na choroby to sprawa bardzo złożona o trzeba ja wypracować. Wiec nic straconego.

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Hel

      Ktoś dobrze napisał na profilu Mataji na Facebooku – dziecko bardziej niż maminego mleka potrzebuje mamy radosnej, spokojnej, uśmiechniętej, takiej która daje poczucie bezpieczeństwa i spełnienia. Dziecko instynktownie wyczuwa, że coś jest nie tak, że mama ma jakiś problem, z czymś nie może sobie poradzić, czymś się stresuje. I to nie pomaga, bo mama MUSI być oparciem, ostoją, skałą, której nic nie rusza. Taki świat jest światem bezpiecznym i potrzebnym dziecku. Nie myśl o karmieniu, o tym, że coś nie wyszło. Są mamy które mogą, ale nie chcą karmić piersią. Są mamy, które nie mogą karmić piersią. I są mamy, które chcą i mogą – czy te dzieci czymś się różnią? Najważniejsza jest miłość i spokój. Bądź szczęśliwa – dla dziecka. Ciesz się z tego, co masz (masz dziecko, czy może być coś piękniejszego??) Za każdym razem, gdy spotyka mnie coś przykrego – w domu czy w pracy – powtarzam sobie, żeby tego nie rozpamiętywać, nie myśleć zbyt długo, żeby tylko moje dziecko tego nie wyczuło. I dzięki dziecku jestem szczęśliwa, bo dziecko potrzebuje szczęśliwej mamy! 🙂
      Więc jeśli chcesz dać dziecku to, co dla niego najważniejsze – bądź szczęśliwa!

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Mała Mi

      Paulinko. Trzymaj się – takie odczucia są tylko za pierwszym razem. Kilka miesięcy później już jesteś mądrzejsza, a na początku boisz się o dziecko i ciągle czujesz, że jesteś nieadekwatna. To minie 🙂 Ja dziecko karmiłam mlekiem odciąganym. Na porodówce każdy lekarz i pielęgniarka naciskały na kp. Dyżurny komplement do synka koleżanki z łóżka obok to „jak on pięknie ssie”, a po mnie przemykały tylko wzrokiem. Jak im kiedyś zwróciłam uwagę, że warto by i mnie dały jakiś „głask” za to, że synek w czymś dobry jest, to powiedziały „przytulasek z niego”. Karmiłam dwa miesiące, dwa najtrudniejsze miesiące w moim życiu. Gdyby za drugim razem miało być tak samo, to nie podjęłabym tego trudu. Czasem trzeba z czegoś zrezygnować. Ja z racji ciągłego karmienia/odciągania, bólu w czasie zatorów, godzin spędzonych z zimnymi okładami na piersi, krwi w mleku, a przede wszystkim powtarzającej się gorączki niewiele pamiętam z pierwszego okresu życia mojego synka. Karmienie zakończyłam, gdy zobaczyłam reakcję dziecka na podany mi na zapalenie piersi antybiotyk. Za drugim razem tego błędu nie popełnię. Zawsze warto się o kp starać, ale nie wolno nic robić na siłę. Głowa do góry – nie jesteś sama. Mnie nawet teraz cisną się łzy do oczu, a już dwa lata minęły.

    • Odpowiedz 3 lipca, 2015

      Brzozóweczka

      Nos do góry! Nie myśl tak o sobie!
      Moje dziecko od początku było dokarmiane mm. Nigdy nie czułam z tego powodu wyrzutów sumienia. Wiem że karmienie piersią jest teraz bardzo modne i propagowane, ale na tym świat się nie kończy. Ja karmiłam, ale z czasem coraz mniej i mniej, a coraz wiecej włączaliśmy mieszanki – u nas to bylo koniecznoscia zaleconą przez pediatrów, i nie załuję tego. Moje dziecko było zawsze najedzone i zadowolone – a to najważniejsze.
      Niezależnie czy karmisz tak, czy w inny sposób Twoje dziecko i tak wyrośnie na fantastycznego człowieka – pokarm tego nie zmieni. Nie miej do siebie żalu. Korzystaj z tych pięknych chwil którymi jest dzieciństwo Twojego dziecka i nie zadręczaj się. Szkoda na nie Waszego wspólnego czasu! 🙂

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Edyta

    Ja w prawdzie karmiłam piersią ale doskonale znam uczucie kiedy Twoje dziecko płacze z głodu a piersiach pustka. Początkowo miałam problem z przystawieniem, później trzy ogromne kryzysy w których walczyłam tylko dzięki wsparciu rodziny. Dama byłam już na skraju wyczerpania psychicznego. Udało mi się ale to nie oznacza że jestem lepsza od Ciebie. Ty nie jesteś gorszą mamą! Jesteś wspaniałą Mamą, która karmi swoje dziecko najlepiej jak potrafi. Macierzyństwo to nie karmienie piersią, to też nie poród SN. Macierzyństwo to bezwarunkowa miłość! A tego Tobie kochana nie brakuje 🙂 Nie rozpaczaj, twoje maleństwo czuje Twoje stany emocjonalne. Pozwól mu cieszyć się szczęśliwą Mamą 🙂

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Łucja

    Paulino jesteś najlepszą mamą dla swojego dziecka i pora w to uwierzyć! Nie zadręczaj się, skup się na córeczce, na celebrowaniu wspólnych chwil. Przecież karmienie butelką też może być dla was obu przyjemne. Tulcie się mocno i patrzcie w oczy! To są wasze chwile Pozdrawiam Cię serdecznie!

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Sayane

    Czasem myślę, że wszędzie powinno być jak w Chinach (czy gdzieśtam w okolicy, nie pamiętam w tym momencie) – matki odseparowuje się od świata i na pół roku są tylko one i bobas. Wiadomo, oszaleć można, ale dla laktacji byłoby to nieocenione, bo komentarze „wiedzacych”, od oddziału noworodkowego począwszy, mogą zabić największą laktację. I chyba najgorzej jest w szpitalach właśnie, gdy człowiek musi zostać na dłużej niż 2 doby.
    Gdy byłam na poporodówce (a byłam 2 tyg. bo zapalenie płuc) była też miła pani, która rodziła drugi raz (ja pierwszy). Gdy moja leniuszka była w połowie pierwszej piesi (i to po kilkukrotnym budzeniu), jej synek obalał już drugą. Miała wklęsłe brodawki, ale wiedziała co robić – w końcu drugie dziecko. Mnie ciągle truli, że za mało mleka, kazali odciągać laktatorem i dokarmiali małą. Kto odciągał zanim rozpoczęła się laktacja (1-3 doba) wie, jaki to ból i koszmar. Jak odciągniesz 5 ml mówią, że już potrzeba 10. Jak skaczesz do góry, że masz 10 – to że 15. Nikt Ci nie powie, że laktator ściąga tylko „wierzchnią” warstwę i wcale miarą ilości pokarmu nie jest. Ani że podtrzymująć pierś w C odciągniesz więcej.
    Wracając do meritum, wtedy pomogły mi dwie osoby. Młoda położna, mówiąc, że każda kropla się liczy i przyjaciółka (2 dzieci) stwierdzając, że pokarm jest w głowie. I to święta prawda.
    Minął tydzień, zadowolona idę po kapuchę na nawał (spowodowany oczywiście przesadnym używaniem laktatora), a tu z rykiem mija mnie miła pani od synka – że ona już nie karmi, że ma dość, że kupuje mieszankę, bo pielęgniarki z neonatologii ciągle mówią, że syn nie przybiera i ma za mało mleka…
    Mimo nawału sytuację miałam identyczną – ile by mała wisiała na piersi – nie przybiera. Mąż, namówiony przez teściową poszedł z kawą do pielęgniarek, żeby się ode mnie od*liły. A wtedy miłe-już-panie co? Że one to nie ze złej woli, tylko przy wypisie muszą w papierach wykazać powrót do wagi urodzeniowej… No comment.
    Odnośnie paranoi wagowej na noworodkowym panie zapominają poinformowac jeszcze o jednej rzeczy: dziecko podczas karmienia wydala. Co z tego, że się zważy naguska przed jedzeniem, skoro połowę zważonego w brzuszku pokarmu bobas wysika i wykupka już w czasie ssania? Tak trudno to wziąć pod uwagę, zamiast krzyczeć „nic nie zjadło!”

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Anonim

    Paulina,glowa do gory!
    Zrobilas co moglas,zeby dac Malenstwu swoj pokarm-nie udalo sie ale to nie znaczy ze nie bylo warto probowac!W kazdej chwili gdy walczylas o laktacje myslac o swym Dzieciatku tak naprawde zblizalas sie do niego i budowalas ta niezwykla wiez matki i dzieckiem! To jak i czym dajesz jesc swojemu dziecko nie ma znaczenia pod warunkiem ze codziennie karmisz je miloscia☺Glowa do gory-jeszcze wiele pieknych,wspolnych chwil przed Wami✌

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Paulina W.

    Karmiłam piersią przez 9 miesięcy. Od blisko miesiąca jesteśmy na mm. I choć przez większość laktacji mleko tryskało mi z piersi to okazało sie, ze Młody sie nie najadał. Od 7 miesięcy budził się w nocy co 1,5 h, w dzień nie spał dłuzej niz 40 minut na jednej drzemce, byl humorzasty, nerwowy. Ale karmiłam, bo ‚masz tyle mleka, karm’, bo ‚to ząbki/kolka/zbyt dużo wrażeń/brak umiejętności samodzielnego zasypiania’, itp. Aż miałam dość. Koniec cyca. I co? Pomimo ząbkowania i braku umiejętności samodzielnego zasypiania, dziecko ma dwie drzemki po 1.5-2 h. Śpi w nocy ciągiem kilka godzin. Gdybym nie słuchala zyczliwych, a swojej intuicji to odstawilabym go wczesniej. I jesli przy kolejnym dziecku bedzie tak samo, bez chwili wahania przejde na mm. Bo nie robie krzywdy ani jemu, ani sobie.

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    monika

    porażka laktacyjna boli. porażkę laktacyjna trzeba przeżyć. mam łzy w oczach jak czytam takie posty, jak widzę w tv karmiące matki. córkę karmiłam prawie dwa lata. z synkiem już ani tak długo, ani tak pięknie nie było. jak skończył dwa miesiące zaczął reagować na pierś jak twoja córka, mimo, że nie był wcześniej dokarmiany butelką. i wtedy zaczął się mój laktacyjny dramat. karmienie tylko „na śpioszka”; całe dnie ustawione pod katem snu synka, żeby mu podać pierś nie za późno i nie za wcześnie. i te porady, jak u ciebie: nie męcz się, nie męcz go. 5 i pół miesiąca sama pierś, później już jakieś obiadki. karmiłam tak do 10 miesiąca. w końcu synuś powiedział 🙂 kategoryczne nie nawet i tym naszym sennym karmieniom. ściągałam i ściągam do tej pory, niewielkie ilości, żeby raz na trzy dni podać mu te moje mleczko (synek ma rok i trzy miesiące). już co raz rzadziej. już pewnie skończę, bo mleczka co raz mniej. staram się wymazać z pamięci te ciężkie dla mnie chwile. szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. i tak jak Agata z komentarza powyżej, mogę polecić ci to samo spójrz na uśmiech Twojego dziecka, to działa.

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Karolajna

    Urodziłam córkę SN. Poród uważam, za normalny. Bolało, bo wiadomo, że nie jest to najprzyjemniejsza rzecz na świecie, ale wspominam go raczej przyjemnie. Po porodzie przystawiono mi małą B. do piersi. Wcześniej nie chodziłam na szkołę rodzenia, nie czytałam i nie interesowałam się karmieniem piersią, więc zrobiłam co mi kazała położna, ale czy coś poleciało to nie wiem. Potem z dzieckiem poszłyśmy spać, tzn. ona spała a ja drzemałam 🙂 Cała następna doba minęła szybko. Nikt nie przyszedł do mnie wytłumaczyć czy pokazać czy podpowiedzieć jak się karmi piersią. Zostałam sama, z wiedzą tak naprawdę żadną. Coś tam podpytałam mamy i siostry, ale skąd one miały pamiętać (mama karmiła mnie prawie 30 lat temu, a siostra swoją córkę też już parę lat wstecz). I zostałam sama. Nastała noc. Najgorsza w moim życiu. Przystawiam dziecko, bo płacze, ja padnięta bo nie spałam w ciągu dnia z wrażenia. Coś tam zasysa. Zasypia, odstawiam, ona się budzi, płacz, płacz, płacz, jej, mój, mija noc przychodzi mąż, padam. Najgorsza moja noc w życiu. Brak snu, stres, płacz. Mija następna doba, staram się przykładać, coś tam zasysa, ale ja dalej nie wiem czy je. Płacze, zasypia … mija kolejna straszna noc. Na następny dzień dziecko nie budzi się – tak mocno śpi. Mocna żółtaczka, brak pokarmu spowodowały, że moje dziecko wylądowało pod kroplówką. Moje jedyne, pierwsze dziecko. Czemu do cholery nikt w szpitalu nie zaproponował mi dokarmiania mlekiem sztucznym!!!! Może wtedy uniknęłabym nerwów, stresu, płaczu i tygodniowego pobytu w szpitalu. W ruch poszedł odciągacz: ręczny i elektryczny. Coś leciało. Ale trwało to godzinę. Co 2 godziny kazali karmić dziecko. Jak tu odciągnąć? Kiedy nakarmić piersią? JEDEN WIELKI DRAMAT! O mleko sztuczne trzeba było błagać ze łzami w oczach. Wielkie panie „laktacyjne” nie chciały dawać mleka. Maż musiała po kryjomu od tych przyjemniejszych podbierać. Powrót do domu, próba karmienia piersią. Coś leci, niewiele, dziecko płacze, budzi się w nocy co godzinę. A ja? Z jednej strony chce piersią, a z drugiej mam już dość. Dziecka mi żal. Jest lepiej, bo dokarmiam ją sztucznym. Ale dalej staram się dawać pierś. W nocy na piersi, w dzień raz pierś raz sztuczne. Odciągam i sprawdzam ile tego pokarmu jest. Z dnia na dzień coraz mniej. Maksymalnie po miesiącu karmienia udało mi się odciągnąć 120 ml (po 5 godzinach przerwy). I to był mój jednorazowy rekord. Potem już było tylko mniej. W 2 miesiącu udawało się odciągnąć maksymalnie 60 ml. 2,5 miesiąca po porodzie 10 ml. Ale dalej walczyłam. Około 3 miesiąca poddałam się, bo to już nie miało sensu. Po 1 godzinie z elektrycznym laktometrem, zamiast cieszyć się córką i mężem poleciało parę kropel. Było mi smutno, kazałam mężowi nic nie mówić na ten temat, nie rozmawiać o tym ze mną, ponieważ miałam łzy w oczach. Jednak koniec końców jestem zadowolona, że skończyłam, bo wtedy poczułam że żyje, że jestem szczęśliwą matką, która nie łazi z cyckiem na wierzchu i siedzi z laktatorem przed laptomem. Moje dziecko stało się spokojniejsze, a ja ściągnęłam ten paskudny stanik do karmienia i poczułam się prawdziwą, spełnioną matką. Moje karmienie piersią mnie tłamsiło, dusiłam się. A wszystko to przez brak pomocy ze strony Pań „laktacyjnych” w szpitalu. Teraz już wiem jak to się robi, wiem o co chodzi, ale niech nikt mi nie mówi, że karmienie piersią jest naturalne i każda kobieta potrafi to robić. Jak każda czynność związana z dzieckiem, trzeba się tego nauczyć, tak jak przebierania pieluchy, mycia, przebierania, karmienia również.

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Asia

    PAULINA!
    Znam Twój problem i to uczucie. Moja malutka ma niecałe 3 miesiące. Urodziłam przez cc wiec przez pierwsze 2 noce dziecka nie było przy mnie, nikt niestety nie przyniósł mi go na karmienie. Nikt też nie pokazał jak należy to robić wiec po dwóch dniach walki zarówno o pokarm jak i o prawidłowe dostawianie lała mi się krew. Próbowałam wszystkiego, kapturków i maści żeby mniej bolało. Konsultacji w poradni,cewników do podawania pokarmu, laktatora co dwie godziny (również w nocy),herbatek i preparatów na laktację, żeby tylko się ruszyło i żebym mogła nakarmić własne dziecko. A ona nie bardzo chciała. Nawet jak pokarm się pojawił to brała dwa łyki i nie chciała więcej. W pewnym momencie trochę odpuściłam. Nie pozbyłam się do końca poczucia winy i straty czegoś pięknego. Za każdym razem gdy słyszę pytanie czy karmię usprawiedliwiam się,ze przecież chciałam i zrobiłam co się dało. A tak nie powinno być. Widzę,że mam zdrowe, silne i szczęśliwe dziecko. Przystawiam Małą choć raz dziennie póki jeszcze coś tam jest. Ale pomimo tych wszystkich wyrzutów jestem pewna jednego, nie jesteśmy gorsze! To my musiałyśmy walczyć o ten pokarm nie zważając na ból, zmęczenie i łzy które same kapały. Dlatego nikt nie ma prawa nas oceniać. Zrozumiałam to gdy rozmawiałam z moją mamą, która wyznała,że karmiła mnie tylko przez miesiąc. I dotarło do mnie,ze jest mi przecież najbliższą osobą na świecie. I nie kochałabym jej bardziej gdyby mnie dłużej karmiła,nie kochałabym bardziej bo bardziej juz się nie da. A wyrzuty,któregoś dnia miną…jestem pewna! 🙂

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Monika

    Paulina rozumiem Cię doskonale.
    Przy pierwszym dziecku nastawiałam się że będę karmić minimum rok.
    Syn miał kolki, doszły komentarze „życzliwych” że to przez mój pokarm.Że on głodny, że się nie najada, że mam niewartościowy pokarm. Doszedł stres , wmawianie sobie że może oni mają racje . I nagle zauważyłam że mleka jest mniej , a z czasem wcale. Przygodę z kp skończyliśmy po 2,5m.
    Czułam się źle przechodząc na mm. Doprowadzały mnie do szału pytania „karmisz?” .
    Teraz córkę karmię już 13m i końca nie widać. Od początku podchodziłam do tego lajtowo, nie nastawiałam się na nic. Mówiłam będzie co ma być.
    Wiem że karmiąc piersią lub mm jestem tak samo mamą , która kocha swoje dzieci.
    I pamiętaj o tym. Jesteś mamą niezależnie od tego jakim mlekiem karmisz. !! Nie jesteś wcale gorsza!! Najważniejsze że kochasz , dbasz o dziecko.

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    zuzanna

    Nie tylko karmienie piersią, ale już nawet sama ciąża (również ta zakończona poronieniem) powoduje, że mleka jest więcej. „Gotowe piersi” – to magia 🙂 Ja również tego wszystkiego doświadczyłam, choć u mnie złożyło się więcej różnych trudności – pierwsza ciąża zakończona cięciem, maluszek 2420g, niewykształcone brodawki, n i też mam PCO…. karmiłam 6 miesięcy i do czasu urodzenia drugiej córeczki i udanego karmienia piersią (leci nam już 22 miesiąc), nie mogłam o tym rozmawiać.. czasem jeszcze budzi się we mnie poczucie winy – że nie dość, że cc to jeszcze krótki okres kp z dokarmianiem… a druga – poród drogami natury i prawie dwa lata kp… poczucie winy, kte pewnie towarzyszyć mi będzie zawsze.

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Kasia

    PAULINO ja tez nie karmilam mojego synka piersia…..ile lez przez to poplynelo nie wiem…..skonczylo sie na mm…..nie czuje ze moje macierzynstwo jest gorsze niepelne…..kocham mojego syna nad zycie i to ze karmie mm tego nie zmieni. Ty tez jestes i zawsze bedziesz wspaniala kochajaca mama dla swojego dziecka. A te wszystkie uwagi o tym ze nie karmie owszem bolaly ale po pewnym czasie zrozumialam ze te „dobre” rady nie spowoduja ze zaczne karmic piersia i jednym uchem je wpuszczalam a drugim wypuszczal w glowie mialam tylko to ze moj synek jest nakarmiony jest bezpieczny i ze jestem obok niego…..a jesli chodzi o spacery tojak ci bedzie zle pomysl ze w centralnej Polsce jestem ja matka ktora chodzi na spacery z dzieckiem i mm 🙂 trzymaj sie sciskam cie mocno gdziekolwiek jestes 🙂 🙂

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    marta

    Paulina! Ja tez mialam problem z karmieniem.. ie potrafila malej przystawic juz w szpitalu, nie mialam wystarczajacej wiedzy, mieszkalismy sami z dala od rodziny- zreszta i tak nie wiem czy ktos by mi pomogl. Wylalam wiele lez, a im wiecej plakalam thm bylo gozej z moim polarmem… Ciagnelam w zasadzie dokarmianie moim mlekiem do 5 miesiaca- odciagalam laktatorem i raz dziennie dawalam corce swoje mleko z butelki (kilka razy dzienie sciagalam, zeby starczylo na choc jedno karmienie!!!! ). Ale mialam dosc… I chociaz czytalam i czytam nadal o dobrodziejstwach plynacych z pokarmu naturalnego to tez ciesze sie ze swobody jaka dawalo mi karmienie mm! Moglam ja nakarmic wszedzie! W srodku hipermarketu na zakupavh jak zaczynala plakac wyciagalam butelke, termos z goraca woda, odmierzona porcje mleka w pudeleczku, pol minuty i dziecko trzymalo butle a ja kontynuowalam zakupy! Nie musialam szukac ustronnego miejsca u znajomych, moglam mala zostawic z ojcem, babcja, ciotka czy sasiadka- nie byla uwiazana do mojego cycka! Nie czuje sie gorsza matka! Kocham moja corcie najbardziej na swiecie a ona kocha mnie 🙂 bez wzgledu na to jak ja karmilam! A, ze mnie nienawidzi wykrzyczy mi w twarz pewnie za kilka- kilkanascie lat bynajmniej nie z tego powodu, ze dawalam jej mm 😉

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Ewa

    Paulinko,

    Czytając Twoje słowa każda moja komórka solidaryzuje się z Tobą, choć nie przeżyłam tego co Ty. Moje problemy z laktacją miały inny wymiar i nie o tym chciałam tu pisać. Chciałam Ci po prostu powiedzieć słowa, które dziś usłyszałam od kolegi, kiedy trochę histerycznie tłumaczyłam mu, że denerwuję się przed pójściem mojego synka do żłobka: „nie ma co się tak heblować”. Wiem, że to ani szczyt literacki, ani wyszukana rada, ale nie wiedzieć czemu okropnie zachciało mi się śmiać i rechotałam jak głupia przez 15 minut. I wiesz co? Polepszyło mi się. Czasem jak już stoimy przy ścianie z naszymi niespełnionymi wizjami, hormonami, zmęczeniem i mieszanką wszelakich uczuć, może tego nam właśnie trzeba? Niczym nieograniczonej, nieskrępowanej głupawki. W oczach nas wszystkich tutaj jesteś wspaniała mamą, która gdyby mogła to pewnie zdjęłaby swojej córce gwiazdkę z nieba. Ale Ty pewnie i tak siebie nie doceniasz i nie postrzegasz w ten sposób, tylko ciągle koncentrujesz na niepowodzeniu. Może będziesz się tak czuć jeszcze długi, długi czas…. ale popatrz: mała rośnie, jest Twoim zdrowym, kochanym bobasem, uśmiecha się do Ciebie i patrzy w Ciebie jak w obrazek. Zanim się spostrzeżesz nadejdą kolejne „kamienie milowe” typu żłobek, trzydniówki, wiatrówki, rozbite kolana, „mamo ja chcę pieska/kotka”, „mamo miałam zły sen”. I cała reszta kolorów tęczy jakie macierzyństwo wnosi do naszego życia. Masz pole do popisu do momentu kiedy wydasz z siebie ostatnie tchnienie. Nie udało się kp? Trudno. Są inne góry do zdobycia i z taką determinacją jaką pokazałaś w walce o laktację na pewno pokonasz je jednym susem. A kto wie, czy życie jeszcze Cię nie zaskoczy? 🙂 Wszystkiego dobrego, kochana, i pamiętaj… jak już będziesz w najczarniejszej d…, a mama przyjdzie i zacznie Cię ewangelizować i będziesz już stała milimetr od ściany, to sobie powiedz: „NIE MA SIĘ CO TAK HEBLOWAĆ” 🙂 Także Paulina… nie hebluj już się i idź przytul bobasa. :*

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    M

    Karmie synka 4 miesiace piersia. Myslalam, ze swobodnie uda mi sie karmic malego do 6go miesiaca, do czasu kiedy powracam do pracy. Az tu nagle kryzys. Wielki kryzys laktacyjny. 2-3 dni bez mleka. Doslownie ani kropelki. Sciaganie reczne, laktator, herbatki, dieta, duzo wody. Nic nie pomagalo. Maly byl glodny przez 2 dni. Plakal. Probowalam przystawic go do piersi, i nic nie lecialo. W koncu peklam i podalam mu mm. Nie chcialam patrzec jak cierpi.
    po tygodniu mleko zaczyna wracac. Probuje przystawic go do piersi. Czasami placze, czasami chwyta i ssie od razu. Jest ciezko, ale walcze.
    Przez te 2 dni kiedy nie mialam mleka plakalam z bezsilnosci, bo nie moglam dac synkowi kp. Wszyscy naokolo zaczeli nagle oceniac, jak moglam karmic mm… Czulam, ze zawiodlam. Mialam wyrzuty sumienia. Chce nadal karmic kp, ale czuje ze mleka jest mniej. Moze to dlatego, ze mlody zaczal przesypiac noce i laktacja w nocy wyhamowala.
    Rozumiem jak to jest chciec karmic, a nie moc. Cala presja otoczenia, ze mm to najgorsze z najgorszych. Trzymam kciuki za wszystkie mamy, te karmiaca kp, jak i mm. Jestesmy matkami, jestesmy wyjatkowe, jestesmy superbohaterkami. Chcemy dla naszych dzieci jak najlepiej i to sie liczy najbardziej.

  • Odpowiedz 1 lipca, 2015

    Dorota

    Głowa do góry. To Ty jesteś najważniejszą osobą dla Swojego dziecka. Twoja obecność i miłość. Bliskość jest też przy karmieniu butelką. Nie ważne jak karmisz. I tak jesteś jak najbardziej wyjątkową i ukochaną osobą pod słońcem dla maleństwa. Miałam ten sam problem z karmieniem. Byłam bez pomocy kogokolwiek i dokarmiałam. Ważniejsze dla mnie było to żeby moje dziecko było szczęśliwe. Nic na siłę 😉

  • Odpowiedz 1 lipca, 2015

    Ewelina

    Paulinko!
    Mój syn jest karminy mieszanka od urodzenia. Nie miałam na to wpływu – na sali porodowej został oddany do adopcji i pierwsze dwa tygodnie życia spędził w domu dziecka. Zamieszkał z nami, swoimi rodzicami jak miał 15 dni. Podobno mogłabym do karmić piersią, podobno to możliwe.. ale nie spróbowałam nawet. Tak więc nie tylko nie karmiłam piersią mojego synka. nawet go nie urodziłam, nie nosiłam go pod sercem 9 miesięcy, nie położono mi go na piersi. Dwa tygodnie, zanim się dowiedziałam o jego istnieniu był niczyj, nikt go nie przytulał i nie kochał.
    Mimo braku tych wszystkich naprawdę ważnych elementów nie czuje się i nigdy nie czułam „niepełnowartościową matką”. Każda chwila z moim Synkiem to dar i obietnica następnych. Nigdy nie sądziłam, że macierzyństwo może przynieść aż tyle satysfakcji i szczęścia. Nie daj sobie go zepsuć wygórowanymi wymaganiami wobec siebie. nie wyszło ci karmieni – przykro mi, ale trudno, trzeba się z tym pogodzić. nie na wszystko w życiu mamy wpływ – ale dzięki temu nasze życie jest piękne 🙂 Naprawdę nie warto z niego ronić ani chwili!

    • Odpowiedz 1 lipca, 2015

      Paulina

      Kochana Ewelinko,
      przeczytałam Twój komentarz i łzy polały mi się strumieniem, podziwiam Cię tylko tyle umiem napisać… Dziś wiem, że nie mam prawa narzekać, że przez kp to może moje dziecko jest mniej kochane bo dzięki Tobie wiem, że miłość jest w sercu i w każdym dniu a nie w butelce i sposobie karmienia. Chyle przed Tobą czoło i podziwiam za decyzje, za siłę, za to że dałaś dziecku DOM, że dałaś ciepłe ręce, maminy uśmiech i cichy szept kołysanek na dobranoc, że dałaś mu SIEBIE. Czasami matką nie jest ta co urodziła ale ta co wychowała, bo to bywa trudniejsze… Macierzyństwo to wiele poświęceń a Ty kochana jesteś MAMĄ tego wspaniałego człowieka. Ściskam Was mocno i życzę wszystkiego najlepszego 🙂 Jeszcze raz dziękuję.

  • Odpowiedz 1 lipca, 2015

    Tedi

    Bardzo, ale to bardzo potrzebny tekst! Sama do dzisiaj popłakuję ukradkiem, gdy widzę mamy bez problemów karmiące piersią. Mi nie wyszło, chociaż przez 4 miesiące odciągałam pokarm. Mimo to jestem dobrej myśli, że następnym razem będzie lepiej 🙂

  • Odpowiedz 1 lipca, 2015

    Paulina

    Moje kochane Mamusie,
    nie wiem co mam napisać, brakuje mi słów którymi chciałabym podziękować. Nie spodziewałam się, że któraś z Was w swoim zabieganym świecie znajdzie choć chwilkę aby to przeczytać a tylu słów wsparcia, tylu odpowiedzi to już w ogóle… i chyba napisze DZIĘKUJE to słowo znaczy tak niewiele a czasami wszystko 🙂 Każdej z Was chciałabym podziękować, każdą uścisnąć bo dzięki Wam wiem, że jesteśmy wyjątkowe i dziś zdałam sobie sprawę, że nieważne czy rodziłyśmy sn czy karmimy piersią czy obdarzyłyśmy dziecko bezwarunkową miłością mimo wszystko jak Ty Ewelinko to każda z nas jest super bohaterką, bo każdego dnia nadaje sens czyjemuś życiu i sprawia, że ta mała istota uśmiecha się do nas o 5 rano swym bezzębnym szczerym uśmiechem i to my tworzymy tęcze kolorów dziecinnemu światu. Bo macierzyństwo to wzięcie odpowiedzialności za to małe stworzenie i ktoś kiedyś powiedział, że jeśli Twoje dziecko w dorosłym życiu będzie tęskniło do dziecięcych lat to znaczy, że dałaś mu to co najlepsze SZCZĘŚCIE! I dziś wiem, że to szczęście to nie tylko i wyłącznie kp a kołysanie kiedy dziecko płacze bo nie może zasnąć a Ty nie czujesz rąk ze zmęczenia, to czytanie bajek po nocach, to całowanie kolana bo się przewróciło i wstawanie w nocy aby odgonić złe sny czasami po kilka lub kilkanaście razy ( tak było u nas:) )… I wreszcie SZCZĘŚCIE to MAMA. Moje kochane jeszcze raz dziękuje, każdą odpowiedź przeczytałam po kilka razy i wiem, że nie jestem jakimś dziwnym przypadkiem, matką nieudacznicą tylko tak jak Wy matką która robiła wszystko co najlepsze dla dziecka i wybrała to co najlepsze. i już nie mam zamiaru się heblować 🙂 Od dziś mam zamiar być najszczęśliwsza na świecie tak mocno, że tym wszystkim „życzliwym” będę bić po oczach! Niech zazdroszczą a co tam:) Moje kochane oto mój adres p.pankau@wp.pl z wielką przyjemnością podzielę się swoimi rozterkami i kilkumiesięcznym doświadczeniem, jak to mówią w kupie raźniej 🙂 A tak naprawdę to chciałabym pogadać o tym „różowym” świecie mamy!
    Całuje Was gorąco i jeszcze raz dziękuję!

  • Odpowiedz 15 lipca, 2015

    Ania

    Ja mleko miałam, być może nawet za dużo i stąd wzięły się moje problemy…Wiedziałam, że początki bywają trudne, więc gdy już w szpitalu bolały sutki przy przystawianiu małej nie przejęłam się tym. Pomyślałam, że przejdzie po czasie. Po niecałym tygodniu po porodzie dostałam (niby tylko) zastoju pokarmu w jednej piersi (gorączka, dreszcze i koszmarny ból piersi). Położna, która mnie odwiedziła wydała wytyczne: rozgrzewać pierś ciepłymi kompresami, masować i przystawiać małą a potem okładać schłodzoną kapustą. Tego samego dnia byłam również u lekarki rodzinnej (bo do niej najszybciej można się dostać, a ja przecież potrzebuje pomocy na już). Zabroniła masować pierś ale również nakazała okładać kapustą i mimo, że jest przeciwna braniu antybiotyków (musiałabym przerwać karmienie na czas brania antybiotyku), wypisała receptę. Po paru dniach nic nie przeszło. Ból przy karmieniu był okropny, a zapalenie przeszło również na drugą pierś. Położna stwierdziła, że bez antybiotyku się nie obejdzie. Ulga po 2 dniach brania leku była niesamowita, więc położna nakazała, za pozwolenie lekarki, przerwać kurację po 4 dniach (tabletki miałam na 8 dni). Obydwie obawiały się, że mała po dłuższej przerwie nie będzie chciała ssać. Zdążyłam pokarmić ją bez większego problemu tylko 1 dzień. Zapalenie wróciło i było jeszcze gorzej, bo sutek bolał mnie nawet gdy mała nie ssała, ulga była chwilowa zaraz po ściągnięciu pokarmu laktatorem. Wybrałam resztę antybiotyku ale nic nie pomogło. Ponownie poszłam do lekarki z najgorszymi myślami. Tym razem dostałam zastrzyki na 10 dni. Po 10 dniach nic się nie poprawiało i przy kontroli dostałam zastrzyki na kolejne 4 dni. Nadal nic się nie zmieniło a lekarka rozłożyła ręce i powiedziała, że teraz kolejny antybiotyk albo lampa Bioptron, albo poprostu do ginekologa bo oni się jednak bardziej znają. Byłam wściekła, bo myślałam że wie co robi przepisując mi kolejne leki. Wykończona gorączką, dreszczami, bólem głowy, pośladków a przede wszystkim sutków, a także naszpikowana antybiotykami i ibuprofenem, zastanawiałam się jak mam teraz na szybko dostać się do mojego ginekologa (zwykle trzeba czekać 2 tygodnie). Olśniło mnie: prywatnie przyjmie mnie od razu. Jeszcze tego samego dnia siedziałam u niego w gabinecie a on długo zastanawiał się jak poradzić sobie z zapaleniem. Antybiotyk nr 1, został przerwany i bakterie się uodporniły na całą grupę tych antybiotyków. Antybiotyk nr 2 w zastrzyku strasznie negatywnie działa na wątrobę. Z zapaleniem walczyłam 6 tygodni, a zwalczone zostało żelem przeciwzapalnym, przeciw obrzękowym na złamania, zwichnięcia itp. oraz maścią antybiotykiem, a także trzeba było przygasić laktacje bromergonem. Przez ten cały czas mała była karmiona na zmianę: raz tylko piersią, innym razem z jednej piersi ssała a z drugiej odciągałam i jadła z butelki, a podczas ostatnich 3 tygodni leczenia tylko z butelki mieszanką. W rezultacie nie miała ochoty ssać piersi. Spałam czasem tylko po dwie godziny, bo mała spała od 22:00 do 24:00 (ja w tym czasie z trudem odciągałam pokarm) potem budziłam się i płakała po 3 godz. bez wyraźnej przyczyny. Ona zasypiała wykończona a ja znów odciągałam ok. 2 godz. i 2 godz. mogłam się przespać. Przyznaje się, że odpuściłam :-(. Nie miałam siły wracać do karmienia piersią, bo bałam się, że znów wróci zapalenie. Te tygodnie mam wycięte z życiorysu, robiłam tylko to co „musiałam” zrobić. Mała też nie była zadowolona z przebiegu wydarzeń i w rezultacie ryczałyśmy obydwie przy nie jednej probie jej nakarmienia. Niby nie przejmuję się faktem, że mała je tylko mleko modyfikowane, gdyż ja (jako jedyna z rodzeństwa) byłam karmiona piersią tylko przez miesiąc, bo potem moja mama dostałam zapalenia i wcale nie czuje się gorsza. Ale gdy poszłam do pediatry, o bardzo dobrej opinii wśród rodziców, i usłyszałam słowa ” Wyrodna matka” a także słowa skierowane do męża „Kogoś sobie wziął” to tylko stałam i ryczałam. Mąż próbował mnie obronić. Do tej pory (mała ma 3 miesiące) nie jest łatwo o tym wspominać. Żałuje, że udałam się do tej lekarki rodzinnej, że nie poszłam od razu do ginekologa, że tak łatwo się poddałam. Nie wiem do tej pory co było głównym powodem zapalenia, bo wersji słyszałam bardzo dużo. Tak samo jak i wersji jak to wyleczyć. O karmieniu piersią nadal wiem mało i nie jestem pewna czy przy kolejnym dziecku nie będzie problemów…Rozpisałam się, ale chyba tego potrzebowałam. Cieszę się, że przeczytałam ten wpis 🙂 Regularnie czytuje Wasz blog, ale komentuje po raz pierwszy. Pozdrawiam

  • Odpowiedz 19 sierpnia, 2015

    caltha

    poryczałam się. Dziękuję za ten wpis i za komentarze. W końcu normalnie, z szacunkiem. Ja 3 miesiące ściągałam dla swojego wcześniakach aż pokarmu było za mało, aż okazało się że jej nie służy (alergie i nietolerancja ). Ściąganie było wykańczające, bo częste i długie a w domu tylko ja i dziecko. Najgorzej wspominam karcące miny mam na naszą butlę ( o ironio z moim jeszcze wtedy mlekiem) i wpisy na grupie „wsparcia” mam karmiących na fb, z której w końcu mnie wyrzucono. I za co? Za prośbę o szacunek w wypowiedziach o mama karmiących mm. Jak łatwo nas nazwać leniwymi, głupimi, egoistkami. Jak łatwo kobiety krzywdzą się wzajemnie zamiast być wsparciem. Nie rozumiem tego. Kolejnym razem spróbuję, ale już bez takiej wewnętrznej presji. Tak urodziłam przez cc. Tak karmię mm. Tak moje dziecko ma ogrom bliskości. Tak jestem mamą najlepszą dla swojego dziecka. Tak jestem dumna z mojego macierzyństwa. Nie obchodzi mnie, co myślisz o mnie jako matce, liczy się tylko zdanie mojego dziecka.

  • Odpowiedz 9 listopada, 2015

    Ania

    Hej dziewczyny,

    Jestem mama trzyletniego Filipa i czterotygodniowej Lenki. W pierwszej ciąży nawet przez myśl mi nie przeszło, ze nie będę karmić piersią, było to dla mnie oczywiste… Okazało sie, ze Filip wogole nie chciał ssać, masakra, ogólnie dużo rożnych sprzecznych porad, łez, frustracji. Filip miał krótkie wedzidelko, moje brodawki są za duże, złe przystawiając, walka… W wielkiej histerii zacżelam odciągać, mleka starczyło na miesiąc… Przez ten miesiąc straciłam duuuzo, zamiast spędzać czas ze swoim synkiem ciagle odciągając… Trauma!
    Przy drugim dziecku byłam przekonana że sie uda kp, Lenka ssała pierś przez pół godziny od razu po porodzie, co za szczęście!!!! W szpitalu przystawiając non stop, Lenka ssała łapczywie a ja wypatrywałam mleka, mleko przyszło dziesięć dni po porodzie… Obydwie byłyśmy juz wykończone, Lenka tym ze ciagle była głodna a ja ogromnym bólem poranionych brodawek… Każde przystawienie było dla mnie rak bolesne i stresujące ze wyłam, oczywiście Lenka wyła ze mną… Byliśmy na paru konsultacjach laktacyjnych, zaczęłam lepiej przystawiać, ale ból przeniósł sie na pierś.. Lenka jest głodomorka, ssała pierś godzinami i ciagle była głodna… Po paru maratonach karmienia które kończyły sie jej wielkim płaczem mój maź dał butelkę…zasnęła najedzona, spokojna, a ja jakbym dostała w twarz,…porażka, klęska… Poczucie winy, łzy, histeria, nerwy…. Karmiłam tak 3 tygodnie, mój maź stwierdził że jedyne co Lenka wyssie z mojej piersi to łzy i nerwice… Odstawiłam… Czuje sie z tym złe, znowu nie dałam rady, co ze mnie za matka, przecież to najlepsze co może dać mama, wszędzie nad tym bombardują stwarzając presjie ciśnienie… Ja tak chciałam kp ze sie spaliłam w środku, zjadł mnie stres… Czy mama ma dać dziecku tylko mleko, czy więzi nie da sie zbudować inaczej… Mój syn ciagle pytał czemu płacze, wogole sie z nim ńie bawiłam bo ciagle karmiłam Lenke… Teraz czuje sie trochę lepiej, poczucie winy jest straszne, nie oceńiajcie, nie krytykujcie, to często jest ciężka decyzja…stan psychiczny mamy zaraz odbija sie na dziecku i myśle ze ma większy wpływ na dzidzia niż skład mleka jakie dostaje…

  • Odpowiedz 29 listopada, 2015

    Hania

    Ile nocy przepłakałam… Syna karmiłam samą piersią miesiąc, a mieszanie do 4. miesiąca. Bardzo to przeżyłam. Z córką zaczęło się gładko aż do stwierdzenia alergii u dziecka i otrzymania od pediatry recepty na mm hipoalergiczne. Biegunki (powyżej 10 wypróżnień na dobę) i brak przyrostu masy przyćmiły mi rozum. Po dwóch tyg na mieszance znowu te same biegunki. Przepisano kolejne mm. Miesiąc i 3. mleko. Ratunku. Po kolejnym mm lepiej nie było. Mała złapała od brata zap. oskrzeli. Już tydzień wcześniej czytałam o relaktacji. Trafiłyśmy do szpitala. Tam pediatra (mężczyzna!) poparł mój pomysł relaktacji. Przystawiłam córę po przerwie półtoramiesięcznej. Twarda dziewczynka! Po powrocie do domu wypożyczyłam laktator szpitalny i odciągałam pokarm tzn. kilka kropli przez pół godziny 10-12 razy na dobę. W dzień co 1-2 godziny, w nocy co 3 przy dwulatku i kruszynce w domu. Myślałam, że nie dam rady z dwójką maluchów. W pierwszym tygodniu odciągałam kilka kropli, w drugim 10 ml, w trzecim 20ml, w 4.do 60ml. Przestałam odciągać pokarm i przystawiałam najlepszy laktator czyli córkę. Radziła sobie super, ale gdy leciało po kilku minutach wolniej panienka, przyzwyczajona przez 6 tygodni do samej butelki, bardzo się denerwowała. Obecnie opracowałam nowy sposób i działa perfekcyjnie. Przed karmieniem odciągam pokarm (od 80 do 180ml) i podłączam SNS Medeli. Kruszynka wypija sobie mleko z drenu i dodatkowo ściąga pokarm z „głębszej” spiżarni. Dziś nie dostała ani ml mm, wczoraj 60ml pokarmu zabrakło, ale jesteśmy na ostatniej prostej w odstawieniu mm w 100%. Jeśli marzycie o kp, można to zrobić nawet od zera ale tylko dla dziecka i siebie, a nie terrorystów laktacyjnych. Pozdrawiam wszystkie mamy najedzonych (czy mm czy mlekiem mamy) maluchów 🙂

    • Odpowiedz 29 listopada, 2015

      Danka

      Niesamowita kobieto! Mleczna droga każdej z nas wygląda inaczej. Nie wszystkie karmimy tylko piersią przez 6 mcy życia naszych dzieci. Ty po kolei doświadczałaś swoich małych sukcesów laktacyjnych, począwszy od karmienia synka mlekiem mamy przez 4 mce aż do tego obecnego, spektakularnego sukcesu. Gratuluję ci z całego serca.

  • Odpowiedz 21 grudnia, 2015

    Mary

    Pomimo tego, że obecnie karmię piersią z powodzeniem (nie licząc podejrzenia alergii u Malutka — chyba na jajka, ale to jeszcze do zweryfikowania), to wspomnienie początków laktacji nadal wywołuje u mnie smutek i nieprzyjemne odczucia. Jestem osobą, która stara się najpierw dowiedzieć czego tylko się da, zanim się na coś rzuci, stąd oczytałam się w ciąży w książkach (autorstwa lekarzy i położnych, nie byle dziennikarki, która urodziła jedno dziecko i uważa się za specjalistkę) o ciąży i początkowym okresie noworodkowo-niemowlęcym, w tym także o karmieniu. Teorię miałam opanowaną, a przynajmniej tak mi się wydawało…

    Po urodzeniu Młodego zaczęły się problemy — płaskie brodawki, więc nie miał jak uchwycić, a w drugiej dobie okazało się, że mało go nie zagłodziłam — wiedziałam, że siary jest niewiele, więc jak po 5 minutach jedzenia puszczał brodawkę, to stwierdzałam, że się najadł (i z tego, co widziałam w przeczytanych od tamtej pory materiałach, teoretycznie tak rzeczywiście mogłoby być, tym bardziej, że kupki robił regularnie), ale jadł rzadko, spał po ponad 5 h i pomimo konsultacji już z dwiema położnymi (przystawianie, brodawki, sprawdzanie czy mam pokarm) czułam, że stanowczo coś jest nie tak. Dopiero trzecia położna udzieliła mi rzeczywistej pomocy, chociaż środki, które zastosowała są w większości przypadków szkalowane, jako fatalne dla laktacji — dokarmianie i kapturki na brodawki. O ile z dokarmianiem żałuję tylko tego, że nie było to mleko z banku mleka (działa w tym szpitalu, ale jest przeznaczony głównie dla wcześniaków, a nie dla takich dorodnych okazów, jak mój), ale po dwukrotnym dokarmieniu Malutek miał wreszcie siłę się porządnie przyssać i zacząć jeść. Kapturki z kolei nijak nie zaburzyły odruchu ssania — do piersi inaczej się przysysa, do nich inaczej, a dzięki nim wykształciły się moje brodawki (chociaż też okropnie się poraniły — podciśnienie wytwarzane przez Ssaka było za duże, ale warto było zagryźć zęby). Uratowały nas też przy nawale, bo musiałabym ściągnąć pół spuchniętej piersi, żeby mógł się przyssać — takie były twarde, a wtedy włączyłabym błędne koło nadprodukcji pokarmu lub dać mu pić z butelki, ale to bez sensu w tym przypadku. A tak wystarczyło na początku założyć kapturek i po wypiciu nadmiaru mogłam już Małego przystawić do piersi.

    Pamiętam te pierwsze noce desperacji, pamiętam gorączkowe poszukiwanie doradcy laktacyjnego, pamiętam ściąganie pokarmu i karmienie Maluszka z butli, póki jeszcze brodawki nie były dla niego odpowiednio wykształcone (nie słuchajcie tych mędrkujących blogerek, które się wymądrzają, że laktator nie jest potrzebny w wyprawce — najtańszy ręczny kosztuje ok. 40 zł, a przynajmniej nie musiałam w środku nocy iść do apteki, żeby taki zakupić i nakarmić synka umęczonego płaczem i całą pracą, którą wykonał), więc wiem jak jest trudno. Ba, uważam, że laktacja to jeden z najtrudniejszych aspektów macierzyństwa i pomimo tego, że już najgorsze trudy za mną, to tak dalej będę uważać. Trudno się do niej przygotować, trudno się o niej czegoś dowiedzieć, trudno ją poprowadzić. To wymaga ogromnej pracy ze strony matki i dziecka, a i tak nie ma nigdy gwarancji sukcesu. Ja sobie stawiałam małe cele — najpierw, żeby całą siarę wypił, potem żeby ruszyło mleko, potem żeby przejść przez nawał, a potem, żeby karmić ile się uda, najlepiej co najmniej do roku, a zobaczymy ile się uda.

    Nie mówię, że jest idealnie — na pewno jeszcze wiele dałoby się poprawić w naszym karmieniu, stąd nie przestaję poszukiwać rzetelnych informacji na ten temat. Właśnie – rzetelnych. Jak się okazało, to większość informacji zdobytych przeze mnie przed porodem była albo powierzchnowna, albo przestarzała (o laktacji wiele nie było w książkach o ciąży). Mogę jednak z radością stwierdzić, że 80% materiałów, które otrzymałam w szpitalu po porodzie na temat kp była zgodna z moją późniejszą weryfikacją. Nie jest to jednak temat na jedną broszurkę, a zanim zdesperowana, umęczona porodem położnica przebrnie przez obszerniejsze publikacje tego typu, to minie trochę czasu. Warto coś zmienić w tym zakresie. Nie widzę problemu w tym, żeby rozdawać takie materiały podczas szkoły rodzenia czy przy ostatnich wizytach kontrolnych u ginekologa. Nikt o tym nie mówi przed porodem — to w końcu naturalne, prawda? Nieprawda, ale da się to zrobić z odpowiednim wsparciem.

  • Odpowiedz 18 stycznia, 2016

    Maja

    Przeżywam właśnie te chwile… morze wylanych łez, poczucie bycia gorszą matką, odrzucenie… bo skoro Malutka nie chce mojej piersi nie potrzebuje mnie tak bardzo… u nas zawiniły pierwsze 2 dni w ciągu których nie mogłyśmy być razem z powodu moich komplikacji poporodowych, potem nie miałam mleka, więc w szpitalu non stop butla. Mała ma 6 tygodni i jeszcze walczę, ale czuję, że już nie mogę. Nasze dni to odciąganie, albo krzyk przy przystawianiu… Próbowałam wszystkiego doradcy, kapturki, wszystkie możliwe pozycje…
    A teraz widzę, że nie jestem sama… i może ważniejsza jest radość tych pierwszych miesięcy… Jeszcze trochę popłaczę, ale czas zostawić „tą żałobę za piersią” i cieszyć się macierzyństwem…

  • Odpowiedz 4 lutego, 2016

    ANIA

    Ciesze sie bardzo, ze po przeszukaniu miliona wpisow o problemach z laktacja w koncu trafilam na ten wpis i komentarze. Nigdzie nie znalazlam tyle wsparcia co tutaj. Co wiecej, myslalam, ze tylko ja mam takie problemy i te okropne mysli o niespelnieniu sie jako kobieta i matka… Zmienilam calkowicie podejscie i teraz skupiam sie juz tylko na dawaniu samego szczescia mojemu dzieciakowi, bo moj problem przeslonil mi calkowicie pierwszy miesiac naszego zycia, nie pamietam co sie dzialo, pamietam tylko to, ze ciagle plakalam bo mialam za malo pokarmu…
    Od mojej doradczyni laktacyjnej uslyszalam ostatecznie, ze widocznie nie jestem w stanie wiecej wyprodukowac, ze mozliwe, ze mam problem z przysadka, z hormonami. Nie chce mi sie w to do konca uwierzyc, bo przed wyjsciem ze szpitala bylo tego calkiem sporo (niestety mlody nie umial sie przyssac, nikt nie doradzil mi nakladek, zaczelam je sotosowac dopiero po ok 10dniach) a laktatorem na poczatku udawalo sie odciagnac nawet na 3, 4 karmienia dziennie.
    Przed kolejna ciaza chcialabym to jednak sprawdzic. Czy sa jakies badania, ktore mozna zrobic, zeby sprawdzic, czy fizycznie jestem/nie jestem OK? Praca hormonow, ilosc gruczolow mlecznych (bo tez uslyszalam, ze moge ich miec w piersiach za malo)? I czy ew. mozna przed ciaza zastosowac jakas kuracje? Bo to, ze psychika i dobra technika odgrywa duza role to wiem, ale co z fizjologia? Pozdrawiam Was wszystkie cudowne mamy!

  • Odpowiedz 13 marca, 2016

    Matka Odciągająca

    Ja również zasilam grono Matek Po Przejściach Laktacyjnych. Moja córa, obecnie 7 miesięczny niemowlak urodziła się jako „późny” wcześniak (36 tydzień). Do tematu laktacji byłam przygotowana jak chyba mało kto – dziesiątki przeczytanych artykułów, szkoła rodzenia etc. Zaraz po narodzinach Młodej okazało się jednak, że mała nie za bardzo chce chwycić pierś – jako wcześniak nie potrafiła sobie poradzić, plus jeszcze moje ponoć wklęsłe brodawki (choć jak „teoretycznie” wiedziałam, nie ma to znaczenia). Pani położna ze szpitala od razu stwierdziła, że Mała nie ssie i trzeba jej dać butlę, a ja mimo świadomości, że tak nie powinnam robić, zgodziłam się – w jakimś amoku poporowodym….na szczęście miałam na tyle zdrowego rozsądku, żeby od razu zacząć próby odciągania pokarmu i dzięki temu udało się laktację rozbudzić. Chociaż do tej pory pamiętam dziwną minę położnych gdy przychodziłam do nich z jakimiś 10 ml odciągniętego mleka (bo tyle odciągałam przez pierwsze chyba 2 doby), żeby do tego dolewały mieszankę…
    Przechodząc do konluzji, dla której piszę ten komentarz – Młoda finalnie piersi nie chwyciła, ja po kilku tygodniach walki z nią i sobą, bo była to niestety walka, poddałam się i zaprzyjaźniłam się na dobre z laktatorem. Zakupiłam Medelę na dwie piersi i odciągałam. Regularnie, z zegarkiem w ręku w dzień co 3 godziny w nocy co 4. Mimo tego, że wszyscy (na czele z położną środowiskową) mówili mi: „odciągasz pokarm lakratotem, 3 miesiące i masz po latakcji) – ja odciągam już 7 miesięcy. Od 6 miesiąca zaczęłam odciągać rzadziej – co 4, potem 5, 6 godzin. Teraz odciągam co 8 godzin i o dziwo mleko leci i to nie mało – starcza na 3 posiłki dla młodej na 5 mlecznych…powoli planuję kończyć już tę elektryczną przyjaźń, ale pewnie jeśli bym chciała mleko by dalej leciało…
    Konkluzja jest więc taka – jeśli przeczytają to jakieś młode mamy, które tak jak ja z jakiś względów nie będą mogły karmić piersią – i rozpoczną związek z laktatorem to:
    Po pierwsze – nie dajcie się zbałamucić, że laktator oznacza rychły koniec laktacji.
    Po drugie – kluczowa jest punktualność – regularność odciągań, nawet jeśli masz mleka na dwa posiłki, i w zasadzie mogłabyś nie odciągać na następny posiłek, to niestety – mleko ciach do zamrażalnika, albo do zlewu i heja podpiąć się do laktatora.
    Po trzecie – laktacja tkwi w głowie, nie w herbatkach laktacyjnych i innych cudach wiankach. Na początku tak się stresowałam po tych życzliwych opiniach – że prawie mleko straciłam. Dopiero gdy zdałam sobie sprawę, że mleko modyfikowane to nie trucizna i nawet jeśli będą musiała je podać Młodej to też będzie żyła i rosła, dopiero wtedy mnie odblokowało….i mleko poleciało….
    Po czwarte – dobry laktator to podstawa. Ja miałam ręczny – porażka. Potem Medelę Mini Elektric – porażka. Aż wreszcie Medelę Swing na dwie piersi – droga cholernie – ale odciąganie zamiast 30 minut trwało 15. A jeśli weźmiemy pod uwagę, że odciągasz 7 razy na dzień, 7 dni w tygodniu, 30 dni w miesiącu itd – to suma zyskanego czasu zwala z nóg
    I po piąte, ale równie ważne – jeśli jesteś Matką Odciągającą – ważne jest czy masz kogoś wspierającego w domu – bo na początku kiedy noworodek śpi prawie non stop jest najłatwiej bo czasu na odciąganie jest dużo. Potem kiedy czasu aktywnego jest coraz więcej, a dziecię jeszcze samo się nie bawi grzechotkami, ponieaż nie potrafi ich trzymać w rączce jest najgorzej – trzeba tak planować odciąganie, żeby wstrzelać się w drzemki ( i tutaj ja miałam komfort, bo mąż pracuje w domu, więc był pod ręką, jeśli trzeba się było na chwilę Młodą zająć). Potem kiedy dziecię jest większe, jedną ręką trzymasz oba laktatory, a drugą machasz grzechotką i całą batalią zabawek. I co da się? Da się. Kobieta potrafi… a co!:)

  • Odpowiedz 16 czerwca, 2016

    Julkowo-Tymkowa

    prawda to, że za „drugim” razem jest łatwiej;
    przy pierwszym dziecku chciałam karmić piersią, ale po pierwsze pomoc w szpitalu po porodzie zerowa, po drugie w domu mój samiec wywierał na mnie ogromną presję, po trzecie ból brodawek był tak kosmiczny, że mało jaja nie zniosłam, po czwarte za późno trafiliśmy do odpowiedniej osoby, która by pomogła- suma sumarum dwa i pół tygodnia pseudo walki o laktację, zakończony absolutnym fiaskiem; byłam maksymalnie sfrustrowana i jednocześnie zła na siebie, że nie podołałam…

    teraz, przy drugim dzieciu- walczę, rodziłam w innym szpitalu, gdzie absolutnie każda położna służyła natychmiastową radą, miałam inne nastawienie, poza tym już mniej więcej wiedziałam jak mam zadziałać… miałam farta, bo mimo drugiej cesarki(tym razem planowanej)miałam od razu siarę i to w dużej ilości, co mnie dodatkowo pchnęło do tego żeby się nie poddawać, starałam się możliwie najczęściej przystawiać, mimo bólu, który doprowadza mnie do szału…nawet teraz.
    aktualnie mój drugi syn ma 3 tygodnie, w 99% jest na cycku, nawet w nocy; modyfikowane dostaje maksymalnie 2 razy dziennie, ale tylko wtedy gdy wydaje mi się, że jest niedojedzony(zwykle okazuje się, że jest dojedzony, ale więź z cyckami jest tak ogromna, że wisiałby całą dobę na nich); nie wiem jak długo uda mi się utrzymać takie karmienie, ale dopóki trwa- ja jestem zadowolona i spokojniejsza…

    tak więc reasumując mój wywód- nie dajcie się zwariować!

  • Odpowiedz 24 sierpnia, 2016

    mamaoli

    Mam pytanie czy któraś z mam podawała swojemu dziecku np.po cc probiotyk?Mi lekarz już w pierwszej dobie kazał ze względu na sposób porodu i niska masę urodzeniową dziecka dawać preparat FF baby.Proszę o opinię i czy rzeczywiście z czasem widać poprawę ?Dziękuję.

  • Odpowiedz 16 września, 2016

    mamala

    Aż mi łzy w oczach stanęły. Jestem właśnie taką mamą, którą problemy z karmieniem niemal zwaliły z nóg. Ostatecznie karmię mieszanie już ósmy miesiąc, ale co przeżyłam to moje. Tekst napisany z dużą dozą empatii. Dziękuję za niego.

  • Odpowiedz 21 września, 2016

    Jestemzosia

    Dziękuję, dziękuje, dziękuję za ten tekst. Moja córka ma rok i się okazało, że w maju będzie miała rodzeństwo…. nic mnie jednak tak nie stresuje jak ta laktacja i to cholerne poczucie winy. Nawet poród, mimo nielatwego 12 h aa pierwszym razem.
    Zdecydowałam się na drugie dziecko bo nie chciałam że by córka była sama, a ja chciałam jeszcze raz przeżyć ten początek. Bo moje macierzyństwo zaczęło się w 4 miesiącu, jak za namową jednej z mądrych matek rzuciłam laktator w kąt, a zaczęłam spędzać czas z moją kochana córką. Oczywiście na początku jeszcze z wyrzutach sumienia. Tak się jakoś zadzialo, że najgorsze problemy się wtedy skonczyly… tzn 2h płacze wieczorami i mała zaczęła spać w dzień dłużej niż 5 min i płakać coraz mniej…
    Mam nadzieję że za drugi razem będzie lepiej, ale dzięki komentarzem pod tekstem staram się sobie dać prawo, że nie będzie. Ze to nie determinuje mnie jako dobrej matki.
    Mam nadzieję że hormony mi nie popsują całej tej ojej pracy w tym temacie i nie sfisiuje jak za pierwszym razem… łącznie z 3 dniowym nie jedzeniem niczego zestresu….
    I właśnie wpadłam na pomysł ze chyba zacznę pisać do siebie listy na ten pierwszy czas po porodzie, bo jak sama sobie nie wytłumaczę to inni też mogą mieć problemy 😉

  • Odpowiedz 15 grudnia, 2016

    Anita

    Tak się cieszę, że znalazłam ten wpis. Myślałam już, że jestem jedyna która tak źle to znosi i której w ogóle to się przytrafiło. Początek był taki jak u wielu z was, problemy z pokarmem i brak przyrostów na wadze, na polecenie położnej wkracza butelka. Zawzięta ściągam w czasie jak mąż karmi butla. I tak jakoś bo jakoś ale rozkecilam ten pokarm, niestety za późno bo mała przyzwyczaila się do łatwego picia. No to ściągam dalej licząc że któregoś dnia coś się stanie i zaskoczy, zatęskni za cyckiem i będzie dobrze. Nawet teraz jestem po kolejnej próbie i tylko serce pęka na milion kawałków na widok odpychających mnie rączek i krzyku w niebo głosy jakby poraził ja prąd. Uczucie porażki i wstydu towarzyszy mi non stop, nie potrafię się przyznać komukolwiek do butelki więc unikam kontaktów z koleżankami, z frustracji i złości kłoce się z mężem, nie potrafię odnaleźć radości z macierzyństwa. Na coroczną wigilię że znajomymi dostałam prezent dla matki karmiacej i musiałam się uśmiechać iudawać że moje łzy to z radości i wzruszenia. Opowieści jakie to karmienie jest cudowne i jaką niezastąpiona bliskość daje są nie do zniesienia tak jak pytania a raczej stwierdzenia „karmisz oczywiście piersią” nikt nie bierze pod uwagę innej opcji. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to że jeszcze ten temat nigdy mnie jakoś szczególnie nie pasjonowsl, nie byłam fanatyczka karmienia nawet dwa dni przed porodem rozmawiałam ze szwgierka i mówiłam chce karmić ale jak nie wyjdzie to żaden problem mm to nie trucizna nie mam z tym problemu. Życie zweryfikowalo to zdanie. Nie wiem teraz jak można nie karmić z własnego wyboru mając taka możliwość i chciałabym tylko żeby matek dających butelkę nie wrzucano do jednego worka bo za wieloma butelkami stoją wielkie osobiste dramaty.

  • Odpowiedz 15 grudnia, 2016

    Anita

    Dodam tylko że próbowałam chyba wszystkiego bo uratować karmienie bezpośrednio piersią, próbowałam z nakładkami i bez, system sns, na pół śpiąco i śpiąco, w każdej możliwej pozycji, była u nas nawet doradca laktacyjna i przy niej piękne jedzenie z obu piersi bez protestów, niestety od czasu wizyty nie powtorzylo się to ani razu. To są chyba wszystkie możliwe opcje, chyba że któraś z was zna jeszcze jakis sposób to chętnie skorzystam…

  • Odpowiedz 30 grudnia, 2016

    Aśka

    Mi udało się przy trzecim maluchu. Karmimy się już/dopiero 10 miesięcy. I końca nie widać 🙂
    Do tego tylko z jednej piersi.
    Przez 3 miesiące odciagalam swój pokarm. Na szczęście udało nam się przejść na pierś. Jestem z siebie dumna, że mi się udało. Chociaż jeszcze w ciąży nie miałam parcia na KP, ponieważ wychodziłam i wychodzę z założenia, że nie sposób karmienia, mówi o tym jakimi jesteśmy mamami

  • Odpowiedz 9 lutego, 2017

    Mama Tymona i Mikołaja

    Przy pierwszym dziecku przez rok walczyłem o każdy militr mleka. Przez pierwszych 6 tygodni płakałam z bólu przy każdym karmieniu, krew mieszała się z mlekiem, a ja nie znosiłam mojego syna gdy tylko okazywał oznaki głodu, a to było ciągłe. Czułam ogromną presję.
    Trafiłam na świetną doradcę laktacyjną (mąż ja znalazł w internecie, jedyna która odebrała od niego telefon o 23 godz. gdy akurat ja miałam atak histerii ) walczyła ze mną, wspierała, tłumaczyła, rozmawiała. Przez 12mcy, 2 razy w tyg.miałam zastoje z którymi ciężko było sobie poradzić. Zakończyłem kamienie po roku z ogromną ulgą dla całej rodziny.
    Po tym czasie powiedziałam sobie nigdy więcej, dlaczego się tyle męczyłam. 3 mce temu urodziłam drugie dziecko, chciałam spróbować jak będzie tym razem. W szpitalu mały ciągle spał, nie przybierał na wadze i położne sugerowały dokarmianie bo nie wyjdziemy ze szpitala. Zaparłam się, nie dałam butelki. Po kilku dniach pojawił się nawał, nigdy wcześniej go nie miałam. Bolące piersi pełne mleka, WOW! Znałam to tylko z opowieści. Następnego dnia po wyjściu ze szpitala była już u mnie Pani od laktacji. Udało nam się wszystko wyregulować. Jest super. Jest mleko, jest spokój, jest moc. W moim przypadku 2ga laktacja jest o niebo łatwiejsza. Podpisuje się pod artykułem.
    Polecam Panią Justyna Kurębską z Lublina 🙂

  • Odpowiedz 12 maja, 2017

    Mama Tymka i Miłoszka

    Jestem kolejną mamą nastawioną na kp… tyle dobrego na temat mleka matki wysłuchałam w szkole rodzenia, od przyjaciółek, w tv, w poradnikach dla kobiet w ciąży i mlodych mam.. pierwsza ciąża, ja 32 lata, ciągle coś..od 5 tyg ciaza zagrożona, w sumie 3 mce spedzone w szpitalu. Potem zalecenie leżenia, zalozony pessar, antybiotyki itd… slekarze straszyli ze nawet zrobienie herbaty moze wywolac przedwczesne skurcze. Codziennie dziekowalam za kolejny „donoszony” dzien. I udalo sie .. moj najcudowniejszy synus urodzil sie w 38 tyg sn bez komplikacji. Zdrowy ale malutki, 2490 g. Jeden koszmar sie skonczyl, drugi zaczal… od razu po porodzie dostalam synka do kangurowania i do piersi… i co? Pierwsze co powiedziala polozna: ooo wklęsłe brodawki, z tego nic nie bedzie… a ja się tyle naczytalam ze sie da… moja piers byla wieksza od główki, nie bylo szans zeby chwycil cokolwiek… wiec dostal butle, bez mojej wiedzy bo przecież jest zbyt maly i musi przybrac. Tymek wypil 5 ml z butelki. I tak bylo ciagle.. 5-10 ml i zasypial. Byl taki słabiutki w ogóle nie płakał. Wiec nie ciągnął piersi skoro nawet nie mial jak.. próbowałam przez miesiac go przystawiac i nic. Nawet nie chcial otworzyć ust… a z butelki pil ale mało.. odciagalam mleko 9 miesięcy! Do 6 miesiaca Tymek pil tylko moje mleko:) kosztowalo mnie to lincz pibliczny (bo nikt nie wiedzial ze to moje mleko a nie mm) i 6 h odciagania dziennie!

  • Odpowiedz 16 sierpnia, 2017

    Aska

    Kurcze… A myslalam że mój przypadek jest odosobniony. Jestem mamą 5 letniej dziewczynki i 1.5 miesiecznego chlopca. Corke urodzilam w 37 tyg. W szpitalu ocenili ją jako dziecko dystroficzne. Wazyla 2450g nie ssala wcoaz spala i miala ostra zoltaczke. Laktacje w szpitalu wywolalam laktatorwm i mala w końcu nauczula sie ssać piers. Karmilam ją 14 miesiecy. Nawet w pracy odciagalam pokarm. 1.5 miesiaca temu urodzilam synka w 39 tyg. Zdrowy normalnu chlopiec z odruchem ssania ale piersi do dzis nie chwycił. Nie moze zalapac n odwraca glowe krzywi sie i wszystkiego próby koncza sie fiaskiem. Ani nakladkulu ani goly cyc nic nie pomoglo. Sciagam pokarm i podaje z butli medeli ze smoczkiem calma zeby ssal. Jestem matka karmiaca inaczej. Co zrobic zeby chcial piers??? Powoli zaczynam sie poddawac. Pokarmu duzo mam musze mrozic. Tylko laktator chce moja pierś. Czy skoro dziecko ssąc piers przekazyje p rzez sline informacje matce o potrzebnuch składnikach to sciagajac laktatorem moje mleko nie jest odpowiednie dla mojego synka???.czy jestm matka karmiaca???? Mniej wartościowa???? Karmiac z butki nie przekarmiam swoim mlekiem???

  • Odpowiedz 22 września, 2017

    Paula

    Ja karmiłam piersią miesiąc. Ulewania, gwałtowny spadek wagi. I wyrok w poradni: podać mieszankę przeciw ulewaniu. Podałam, dziecko nadal ssało pierś, ale z butli było łatwiej. Laktacja zanikała…. Kupiłam więc laktator elektryczny, pracował na zmianę z dzieckiem. Mimo kilkunastu odciagnieć na dobę, prawie nigdy nie pokryłam zapotrzebowania dziecka. Ale jest i plus – minął już rok, a ja jeszcze mam mleko. Maleństwo popija sobie rano, a w ciągu dnia odciągam mu porcję na kolację. A kiedy się czegoś boi lub jest w obcym miejscu, samo szuka dostępu do piersi, która na szczęście nie jest pusta. Mam poczucie niespełnienia, ale gdzieś obok jest też kropla szczęścia – że pracowałam, że trwałam,że choć nie jestem bardzo mleczna, to jednak jeszcze walczę i mam mleko. Bo dla mnie każda kropla mojego mleka jest kroplą radości.

  • Odpowiedz 1 listopada, 2017

    Kamamama

    Ja nadal walczę…córeczka ma 6tyg do zeszłego tygodnia wszystko szło znakomicie…i nagle gorączka, brak siły, ogromny ból całego ciała- zapalenie piersi! Dramat. Karmiłam jak najczęściej, żeby udrożnić zastój, bezskutecznie. Dostałam antybiotyk, po trzeciej dawce poczułam się lepiej nadal karmiłam i nagle bach. Jedna pierś, druga piers i płacz. Próby z laktatorem po karmieniu nic nie dały. Karmiłam często a mleko nie napływało, był za to płacz…ze łzami (tym razem w moich oczach) pojechałam kupic mm. Przygotowałam 90ml i podałam po opróżnieniu obu piersi, malutka zasnęła pięknie najedzona a ja zaczęłam płakać…w nocy udaje mi się karmić samą piersią i jest dobrze, natomiast w dzień córeczka domaga się więcej. Jutro znów dzień próby…butelka w pogotowiu lecz liczę, ze już jej nie użyje. Trzymajcie kciuki

  • Odpowiedz 20 listopada, 2017

    Kaja

    Jestem Panią X. Córeczka 8 tygodni. Od samego początku problemy z karmieniem. W ciąży nie czytałam o kp. Myślałam, że to przecież takie naturalne. Nie dopuszczałam nawet myśli, że będzie inaczej. Mam dr z biologii.. i ja taka niby „uczona” w szpitalu dałam wmówić sobie wszystko. Usłyszałam, że nie wyjdziemy do domu jak mała nie zacznie przybierać. Że butla, dokarmianie. Że nie mam pokarmu. Sama z płaczem małej podałam butlę. Pierwsze dwa dni w domu też. Potem się zaparłam, odstawiłam butelkę i przez tydzień przystwianie non stop, mimo wtedy poranionych, bolących, krwawiących brodawek i płaczu. Moczyła pieluchy, robiła kupkę, a po tygodniu, w 10 dobie życia okazało się, że spadła z wagi. Położna zadecydowała, że trzeba dokarmiać. Okazało się też, że za krótkie wędzidelko. W szpitalu powiedzieli, że to kosmetyka, a logopeda stwierdził, że natychmiast do podciecięcia (w 14 dniu życia). Po tym było u mnie dwóch doradców laktacyjnych. I oczywiście polecenie laktatora. Miałam najpierw ręczny. W szpitalu nic nim nie odciągałam. W domu udało się 20ml. I pomyślałam, że nie umiem go użyć. Kupiłam elektryczny Lovi Expert. I nim to samo. Do tej pory max 40ml w nocy. Wpierw odciąganie non stop. Ale 2 razy na jeden posiłek musiałam. W międzyczasie mała cały czas przy piersi. Ruszyła waga. Kupiłam zestaw sns, żeby pobudzać jeszcze. Na widok butli miałam drgawki. I płacz. Że jestem beznadziejna, że jestem gorsza, bo nie umiem małej nakarmić. Do teraz jesteśmy na sns z mm 3 razy dziennie po 60ml. Od 5 tyg bez butli. Smoczka w ogóle, żeby nie zaburzać ssania. Laktatora udaje mi się teraz użyć raz dziennie. Dążę do tego, żeby było więcej. Ale mała w ciągu dnia non stop wisi na piersi. Dostawiam ją non stop, mimo płaczu, wyginania się, kopania i drapania. Wiem, że chce pierś, bo chwyta, ssie. Ale jak pokarm leci mega wolno to w płacz. Ja też ryczę z nią. Partner mnie wspiera, ale mu się serce kroi jak tak obie ryczymy. Piję herbatę koperkową, piłam Humanę, femaltiker, piwa bezalkoholowe (mimo, że mam Hashimoto i jestem na diecie bezglutenowej), staram się odstresowywać (ale jak? Gdy mała krzyczy i serce krwawi?). Cały czas walczę. I to jest złe słowo. Macierzyństwo nie powinno być walką. Nie czerpię z tego radości. Każde ważenie to stres straszny (aż mi niedobrze), wiecznie myślę o karmieniu, o tym czy mała się najada, każdy płacz z tym kojarzę. Ale wyznaczam cele na tej mieszanej drodze. Teraz dobić do 2 miesięcy. Nie wiem czy te nerwy i stres są potrzebne, ale chciałabym zejść zupełnie z mm. Tylko jakim kosztem? Bo jestem na granicy, ale wiem, że jeśli odpuszczę to bez psychologa się nie obejdzie. Śnię nawet o tym. O kp eiem teraz tyle, że chyba książkę mogłabym napisać. Myślałam też czy, pani Danuto, do Was, do poradni nie przyjechać, ale z Myślenic to trochę daleko. Szkoda, że nie jesteście w Krakowie. Mogłabym tak pisać i pisać. I wyrzucać z siebie. I ta zazdrość, że koleżanki karmią bez problemu, i wyrzuty sumienia, i strach, że robię dziecku jakąś krzywdę. Cieszę się, że trafiłam na ten wpis i wszystkie komentarze. Nie jestem sama w tej beznadziei. Chciałabym w końcu zacząć czerpać radość z macierzyństwa.

  • Odpowiedz 30 listopada, 2018

    Desperatka

    Czytam komentarze wszystkie Panie piszą o braku pokarmu. U nas sytuacja jest odwrotna. Jest bo nadal walczę. Pierworodnego karmiłam 14 miesięcy, pod naciskiem rodziny odstawiłam, czego żałuję do tej pory. Drugie dziecko nie wyobrażam sobie inaczej, ciąża była trudna wysokiego ryzyka od trzeciego trymestru nie mogłam się poruszać zagrożone było życie moja i dziecka. Starszy odczuł to że mama cały czas leży. Ja wyrzuty sumienia, jednocześnie myśl że muszę dociągnąć do końca. Udało się w 38 tygodniu przyszedł na świat drugi syn. Malutki, kruszyna nie całe 3 kg, od razu pierś i od razu problem. Dziecko się nie najadło, spadł z wagi u mnie nawał, problem z przystawieniem, dwa tygodnie po porodzie szpital, żółtaczka 16. Mały śpi dali mi butelkę, z piersi cieknie. A ja staram się i płacze. Przeciętnie raz dziennie dziecko dławi się moim mlekiem. Jesteśmy na butelce. Odciągam, daje. Nie zdążę odciągnąć dostaje mm. Doradca laktacyjny przystopował laktację. Co rada jest gorzej. Jestem w kropce. Ale walczyły by choć trochę dostał mojego mleka. Mąż juz nie wytrzymuje, każe się poddać. A ja siedzę i odciągam. Mleka coraz mniej.

  • Odpowiedz 27 marca, 2019

    Kasia

    Witam, piękny post. Niedawno się dowiedziałam że nie miałam dośv pokarmu z winy tarczycy którą obecnie leczę i bardzo bym chciala wrócić do karmienia piersią ze względu na kiepską odporność mojego dziecka. Mam laktator elektryczny, moje dziecko ma 10 miesięcy i za nic nie chce nawet do buzi sutka wziąć. Moje dziecko na pewno nie bedzie ssalo, juz mnóstwo razy próbowałam i kończy się to histerią dziecka i moją. Czy istnieje szansa odbudowania laktacji samym laktatorem? Jeśli tak to jak to zrobić? Będę niezwykle wdzięczna za odpowiedź

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj margherita-s Anuluj pisanie odpowiedzi