Najważniejszy zmysł Twojego dziecka i jego rola w budowaniu więzi

Nigdy nie przytulaj ani nie całuj swojego dziecka, nigdy też nie bierz go na kolana. Jeśli musisz – pocałuj je tylko raz dziennie, w czoło, na dobranoc. Uściśnij mu dłoń dzień dobry. Możesz pogłaskać je po głowie jeśli uda mu się fenomenalnie wykonać jakieś trudne zadanie.”

John B. Watson

Podejście wychowawcze rodem z mroków średniowiecza? Skądże znowu, to cytat z wydanego ledwie 80 lat temu bestsellerowego poradnika dla rodziców. Takie pozbawione dotyku i bliskości postępowanie miało w opinii jego autorów przyczynić się do tego, że dziecko wyrośnie na oddanego swojej pracy i stabilnego emocjonalnie człowieka, którego nie złamią żadne przeciwności losu. Poglądy przedstawione w poradniku zrobiły ogromne wrażenie na wielu ówczesnych rodzicach, a co za tym idzie odcisnęły ogromne piętno na dzieciach. Odciskają zresztą do dziś, bo wciąż zbyt wielu młodych rodziców słyszy uwagi o tym, by dziecku bliskość fizyczną dawkować.

Tymczasem przełom w rozumieniu wagi rodzicielskiego dotyku nastąpił już pod koniec lat pięćdziesiątych XX wieku za sprawą klasycznych doświadczeń prowadzonych przez Harry’ego Harlowa. Doświadczeń, które dziś odbieramy jako nieetyczne, ale wtedy, cóż, wtedy nikt się tym nie przejmował. Co robił Harlow? W najsłynniejszym ze swoich eksperymentów w ciągu kilku godzin po porodzie odbierał nowo narodzone małpki matkom, a następnie umieszczał maleństwa w klatce z dwiema sztucznymi „matkami” – jedna była zrobiona z ogrzewanego drutu, do którego doczepiona była butelka z mlekiem, druga butelki z mlekiem nie miała, ale była zrobiona z drewna i pokryta przyjemną tkaniną imitującą plusz, dzięki czemu można było się do niej przytulić. Biorąc pod uwagę ówczesne poglądy (patrz nieszczęsny poradnik) wszyscy byli przekonani, że małe małpki wybiorą matkę, która zaspokaja najważniejszą w ich mniemaniu potrzebę małej istoty, czyli jedzenie. Jakież było ich zdziwienie gdy okazało się, że małe małpki spędzają z „matką” karmiącą jedynie tyle czasu ile potrzeba na zaspokojenie głodu, po czym szybko wracają do „matki” pluszowej wtulając się w nią desperacko.

Zdjęcie z eksperymentu Harlowa – po lewej matka druciana z mlekiem, po prawej matka bezmleczna, ale pluszowa.  Źródło (embed photo): Harry F. Harlow, 1958, The Nature of Love, American Psychologist, 13, 673-85.

Harlow przeprowadził jeszcze kilka innych eksperymentów – zainteresowani bez problemu znajdą je z pomocą wujka Google. Uprzedzam jednak, że oglądanie filmów z doświadczeń Harlowa może złamać serce, a widok małpek tulących się do atrapy matki zostaje w pamięci na długo, ale to dzięki nim udało się zrewolucjonizować nasze poglądy na temat opieki nad dzieckiem. To one jako pierwsze pokazały, że niemowlęca potrzeba bliskości jest równie silna (o ile nie silniejsza) jak pozostałe potrzeby fizjologiczne. To one jako pierwsze pokazały, jak ważny dla budowania więzi między dzieckiem a matką (rodzicem) jest marginalizowany i demonizowany wcześniej dotyk.

 Najważniejszym zmysłem jest zmysł dotyku

Lionel Tyler

Dziś wiemy już, że to właśnie zmysł dotyku rozwija się jako pierwszy i że to przede wszystkim z jego pomocą poznajemy świat na początkowych etapach naszego życia. Fizyczny kontakt z rodzicem stanowi dla dziecka nie tylko podstawę bezpieczeństwa i gwarancję przetrwania, ale także niewerbalny sposób komunikacji oraz jeden z fundamentów rozwoju społecznego i emocjonalnego.

Czuły rodzicielski dotyk stymuluje bowiem wydzielanie oksytocyny, czyli neurohormonu obniżającego poziom lęku, agresji i stresu. Nic zatem dziwnego, że dzieci, które mają zapewnioną odpowiednią ilość czułych bodźców dotykowych, mają więcej odwagi i energii na poznawanie otaczającego świata, co przyczynia się do rozwijania ich umiejętności emocjonalnych, socjalnych i kognitywnych.

Niemniej oksytocyna i krótkotrwałe działanie wyciszające to nie wszystko – badania przeprowadzone w modelach zwierzęcych sugerują, że czuły matczyny dotyk na wczesnych etapach życia, moduluje w rozwijającym się mózgu ekspresję genów związanych z neuroprzekaźnikami biorącymi udział w odpowiedzi na stres, poprawiając tym samym długofalowo (!) funkcje poznawcze u potomstwa i budując odporność na sytuacje stresowe [1].

Zresztą o tym, że bliskość fizyczna może modulować rozwój mózgowia wiedziano już znacznie wcześniej. W serii eksperymentów powiązanych z przytaczanymi wcześniej badaniami Harlowa, stwierdzono bowiem różnice w budowie móżdżku w zależności od tego, czy małe małpki miały zapewniony normalny i naturalny kontakt fizyczny z matką, czy też bliskość ta była reglamentowana przez badaczy: tzn. przez 4 godziny dziennie małpki miały nieograniczony dostęp do matki, a przez pozostałe 20 były od niej oddzielone szklaną taflą tak, że mogły ją widzieć, słyszeć i czuć jej zapach, ale w żaden sposób nie mogły się w nią wtulić [2].

Wpływ dotyku jest także widoczny w fizycznym rozwoju dziecka – zauważono chociażby, że szybkość przybierania na wadze u wcześniaków, które codziennie przez 10 dni miały zapewnione czułe bodźce dotykowe w postaci trzech piętnastominutowych sesji masażu była o 47% większa niż u tych maluchów, których nikt nie masował, mimo tego że ilość przyjmowanych kalorii były taka sama u obu grup [3]. Co więcej mimo że eksperyment trwał ledwie 10 dni różnice pomiędzy dziećmi były widoczne jeszcze rok (!) później, kiedy to okazało się, że maluchy, które były masowane lokują się nie tylko na lepszych pozycjach siatki centylowej, ale też lepiej wypadają w testach sprawdzających ich rozwój motoryczny i umysłowy.

Jakby tego było mało, magia dotyku działa w obie strony. Wykazano, że często stosowana technika uspokajania berbecia poprzez rytmiczne, delikatne głasko-poklepywanie po pleckach wycisza także rodzica. Ponadto kontakt fizyczny między dzieckiem a rodzicem zmniejsza u obojga poziom kortyzolu we krwi i przyczynia się do sprawniejszego działania systemu immunologicznego – osoby, które są częściej przytulane statystycznie rzadziej zapadają na infekcje, a jak już zapadną to przechodzą je lżej [4,5]. Wykazano też, że ledwie kilka godzin po porodzie znakomita większość matek, którym uniemożliwiono rozpoznanie własnego berbecia za pomocą wzroku, słuchu i zapachu i tak wyłowi swoje maleństwo z gromady innych noworodków li tylko w oparciu o dotknięcie grzbietowej części jego dłoni [6]. To dopiero jest magia!

O wpływie dotyku na rozwój malucha i jego więź z rodzicami można by zresztą napisać opasłe tomisko, niechaj więc wam wystarczy to, że badania naukowe przeprowadzone w wielu modelach – od zwierząt bezkręgowych, poprzez gryzonie, małpy, na ludziach kończąc – bezsprzecznie wykazały, że informacje jakie odbieramy w dzieciństwie za pomocą zmysłu dotyku, a zwłaszcza te dotyczące naszego bezpieczeństwa i dobrostanu będą do końca życia odciskały piętno na naszym zachowaniu i zdrowiu [7].

Dziwne, że zmysł dotyku, nieskończenie mniej ceniony przez ludzi niż wzrok, w krytycznych chwilach tworzy główną, jeśli nie jedyną więź między nami a rzeczywistością.

Władimir Nabokow

Nie dawkujmy więc młodzieży bliskości, a w natłoku codziennych obowiązków, pospiesznego wykonywania czynności pielęgnacyjnych i wybierania ubranek, akcesoriów i pieluszek dla malucha pamiętajmy o przekazie jaki niesie ze sobą nasz dotyk. Nie dajcie sobie też zabrać kontaktu skóra do skóry po porodzie – jeśli nie ma ku temu przeciwwskazań medycznych, to zgodnie ze standardami opieki okołoporodowej dwie godziny nieprzerwanego kontaktu wam się należą i basta.

A przy okazji – o to, by w tych pierwszych – jakże ważnych dla budowania więzi – chwilach, zmysł dotyku małych człowieków nie odczuwał żadnego niepotrzebnego dyskomfortu, tylko mógł w całości oddać się odczuwaniu tego, co dla niego najważniejsze, czyli bliskości rodziców, zadbała teraz marka Pampers, która w większości szpitali w Polsce realizuje właśnie program „Pierwsza pieluszka dla maluszka”, w ramach którego każda mama po urodzeniu dziecka otrzyma jeszcze w szpitalu pełną paczkę nowych pieluszek Pampers Premium Care z przyjemną dla skóry jedwabistą powłoczką i zapewniającymi suchość unikalnymi, chłonnymi kanalikami (klik) w prezencie. Więcej informacji o programie znajdziecie TU. Jak znacie jakąś oczekując na maleństwo mamę to podzielcie się tą informacją.

IMG_8447

Mam zatem nadzieję, że teraz kiedy jesteście świadomi wpływu dotyku na mózg, zachowanie, wzrost, rozwój, a nawet układ immunologiczny, łatwiej będzie wam ignorować wszystkie uwagi sugerujące, że malucha trzeba hartować i zostawiać samego, by uczył się samodzielności i że tuląc i będąc blisko dziecka dacie sobie wejść na głowę i wychowacie uzależnioną od was i niezdolną do samodzielnego eksplorowania świata istotę. Jest wręcz przeciwnie, bo jak pokazują badania, bliskość fizyczna jest jednym z fundamentów budowania bezpiecznej więzi, a już dawno temu udowodniono, że to jedyny typ przywiązania, który pozwala maluchom na śmiałe, niezależne odkrywanie otoczenia [8].

Pamiętajcie też, że potrzeba bliskości i kontaktu fizycznego z rodzicem jest tak samo ważna dla niemowlaka, jak dla dwu- czy czterolatka – co jasne ona się zmienia, przybiera nieco inną formę niż spanie na klacie rodzica, ale nadal jest duża i nadal jest jedną z podstawowych potrzeb. Niby oczywiste, a tak łatwo o tym zapomnieć. Wiem o czym mówię, bo praca nad tym wpisem była mi bardzo potrzebna – niby to wszystko wiem, niby doświadczenia na smutnookich małpkach wtulonych desperacko w pluszową „matkę” znam od dawna, a jednak ponowne zanurzenie się w tych badaniach było jak kubeł zimnej wody – uświadomiłam sobie bowiem, że czasem zaniedbuję w tym aspekcie Pierworodną.

Dotyk ma dziesięć razy większą siłę rażenia niż kontakt werbalny czy emocjonalny i wpływa na absolutnie wszystko, co robimy. Żaden inny zmysł nie działa na nas tak mocno. (…) Zapomnieliśmy już, że dotyk jest dla naszego gatunku nie tylko podstawowym zmysłem, ale też kluczem do jego przetrwania.

dr Saul Schanberg, neurolog, naukowiec, autor badań nad wpływem dotyku na rozwój i zdrowie

Przytulajmy więc, nośmy, głaskajmy, całujmy, bądźmy blisko gdy płaczą, boją się, marudzą – to nie jest rozpieszczanie, to klucz do poczucia bezpieczeństwa, samodzielności i… szczęścia. Podstawowa potrzeba fizjologiczna. Fundament tworzenia więzi między dzieckiem a rodzicem. Posag na całe życie.

 Obraz2

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

27 komentarzy

  • Odpowiedz 20 kwietnia, 2016

    Ewa

    Uwielbiam Pani bloga! 🙂

  • Odpowiedz 20 kwietnia, 2016

    Julia

    Mojego synka przytulam często, głaszczę, całuję i tarmoszę :). Ale teraz wyobraziłam sobie te smutne małpki (nie muszę ich widzieć, sama wyobraźnia wystarczy)… I zaczęłam się zastanawiać: czy to bardzo wielka strata dla dziecka, że w nocy śpi samo w swoim łóżeczku (chyba że akurat je, na ten czas wędruje do piersi do łóżka rodziców)? Mam wrażenie, że oboje dzięki temu lepiej śpimy, ale jestem teraz we wtórnym stresie, że może synek traci przez to coś cennego… Bo w dzień sygnalizuje, jeżeli znudzi mu się mata edukacyjna albo bujaczek i chciałby do mamy, ale w nocy śpi.

    • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

      Michalina

      Myślę, że gdyby mu to nie odpowiadało, to także by zasygnalizował. Moja ledwo trzymiesięczna córka potrafi zasnąć u siebie w łóżeczku, ale potrafi też zaskakująco jasno dać do zrozumienia, jeśli woli spać wtulona we mnie. Także głowa do góry, tak mu widać pasuje 🙂

  • Odpowiedz 20 kwietnia, 2016

    Mamitka

    JULIA myślę, że Twój synek nic nie traci a zyskuje spokojny i zdrowy sen 🙂 myślę, że autorce tekstu chodziło bardziej o okazywanie uczuć na co dzień, aby zawsze nasze Maleństwo czuło się bezpiecznie 🙂 Dla mnie najważniejsze jest aby nie zostawiać dziecka semego sobie gdy płacze, właśnie wtedy mam wrażenie, że potrzebuje tej bliskości bardziej niż zawsze… Pozdrawiam

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

    Magdalenas

    Moja Maman dużo nas przytulała i mój partner się śmieje, że jestem głaskożercą, bo tylko przytulaj i głaskaj. A teraz kiedy mam swojego Berbecia i czasami jestem bardzo zmeczona i biorę Ją na ręcę, to Mżonek pyta- czemu ją nosisz jak taka zmęczona jestes? No właśnie dlatego… To też jest przytulanie i działa cudownie!

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

    ja

    Mnie się trafił egzemplarz nietulący. A szkoda, bo ja bym cały dzień mogła się do niej przytulać 🙂 a młoda mi się wyrywa i leci w drugą stronę. Teraz ma 10 miesięcy. Taki etap czy taki charakter?

    • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

      Jamama

      Taki etap chyba. U nas tez tak bylo, sztywna przy przytulaniu, odpychała się rączkami . I nagle z dnia na dzień mam taką tulikowa dziewczynkę , ktora potrafi sie na mnie wspiąć zeby tylko ja przytulić. Ale tylko wtedy gdy sama chce. Ot, taka kocia natura 🙂 i uparte 14 miesięcy.

      • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

        ja

        To fajnie 🙂 ostatnio byłam u koleżanki i jej syn się do mnie więcej przytulał niż moje własne dziecię…
        I też jest uparta jak jasna cholera. Ja nie wiem po kim ona taki szatan 😛

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

    Kasia

    Bardzo ważny wpis. Muszę dać do poczytania tym, co twierdzą, że rozpieszczam dzieci przez przytulanie. A ja kocham przylulać moje dzieciaki i one też to lubią. I nie zamierzam przestać.
    Pozdrawiam!

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

    Angelika

    Ja zawsze tuliłam duzo moją urwiskę i tez mi wszyscy mówili że przesadzam a ja zawsze odpowiadałam że muszę się natulić dopóki się nie wyrywa i teraz co? Ma dwadzieścia miesięcy i nawet jak jej ubiorę rajstopy to dziękuje mi przytulając mnie 🙂 ale to juz takie dwu sekundowe tulenie,zabiegana jest i nie chce dłużej 🙂 Duzo tez ją nosiłam i też słyszałam ze sie nie odklei nigdy a teraz na ręcę idzie za karę,nie lubi i tyle 🙂 Ale jak płakałam pewnego razu i zobaczyła bo akurat sie obudziła to jej reakcja mnie rozwaliła,przytuliła mnie i głaskała po głowie i nuciła kołysankę (czyli jajo,jajo,jajo to jedyne słowo które umie zaśpiewać).

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

    Mama Ewci

    Właśnie tulę moją 8-miesieczną córeczkę przy piersi. Nic mnie tak nie rozczula, jak widok szczęśliwej córci. Kocham ją, noszę i przytulam ile się da. Nawet się śmiejemy, że Ewcia to miś-tuliś. 🙂

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2016

    Michalina

    Wpis cudowny, potrzebny i jak zawsze na najwyższym poziomie. Dlatego gdy zobaczyłam że sponsorowany to poczułam lekki zgrzyt. Niby wiem, że nie musicie pisać za darmo i zwykle nie mam nic przeciwko reklamom. Wpis o torebkach to był wręcz majstersztyk! Ale odwoływanie się do tak silnych emocji w reklamach wielkich koncernów produkujących sztuczne jedzenie, chemiczne kosmetyki czy foliowe pieluchy budzi mój wewnętrzny sprzeciw. Swoją drogą, chętnie bym poczytała o wpływie pieluch na zdrowie.

    • Odpowiedz 23 kwietnia, 2016

      Alicja

      Michalino,
      masz pełne prawo do takich odczuć, ale chciałabym żebyś wiedziała, że na blogu polecamy tylko to co jest nam rzeczywiście bliskie. Mataja jest już popularnym blogiem i od jakiegoś czasu ofert reklamowych mamy w bród. Choć zupełnie tego nie widać na blogu, bo większość odrzucamy . Oferta współpracy od producenta kaszek typu 100% cukru w cukrze dla niemowląt od 4 miesiąca życia? Nie, dziękujemy. Aplikacja mobilna do prowadzenia ciąży? Nie, dziękujemy, od prowadzenia ciąży jest lekarz. Grube pieniądze i pisząc grube mam na myśli naprawdę ogromną sumę pieniędzy od producenta mm tylko za to że umieści swoje logo pod artykułem? Nie, dziękujemy – w mm nie ma nic złego, ale całym sercem i duszą kibicujemy kp i nie zmieni tego żadna bajońska suma, choć usiłowano nam wmówić, że każdy ma swoją cenę i jak jeszcze podwyższą stawkę to się ugniemy. Nie ugięłyśmy się. Mogę przykłady mnożyć choć co jasne mm było najbardziej spektakularną i intratną ofertą. Ale pampers? Pampers to starannie wybrany partner, marka, którą znamy, cenimy, ufamy i stosujemy od lat (w moim przypadku nieprzerwanie od ponad 4!). Jedyne pieluchy które polecę bez mrugnięcia okiem i z czystym sumieniem.

      Żeby było jasne wpływ pieluch wielorazowych i jednorazowych na środowisko jest tak samo negatywny tylko z wykorzystaniem innych mechanizmów. Tak to udowodnione naukowo, a otoczkę eko rozdmuchują jedynie producenci pieluszek wielorazowych, bo choć to nie wielkie koncerny (btw dzięki temu że są wielkie dają pracę tysiącom ludzi, sama zresztą dorabiałam na studiach pracując w laboratorium kontroli jakości jednego z wielkich koncernów żywnościowych dzięki czemu wiem jak wyśrubowane mieli standardy) to też ich główną misją jest zarabianie a nie działanie pro publico bono.

      Chemia? Chemia jest we wszystkim co nas otacza, a odwoływanie się do chemofobii budzi z kolei mój wewnętrzny sprzeciw. Dawka czyni truciznę to maksyma stara jak świat i wciąż aktualna. Wy często zapominacie, że zanim zrobiłam doktorat z biologii medycznej z naciskiem na neurobiologię byłam biotechnologiem więc wszystko co przeraża społeczeństwo czyli chemia i modyfikacje genetyczne są mi bliskie, bo to podstawa mojego wykształcenia i przygody z nauką. Dlatego jakiś czas temu obiecałam na blogu, że w tym roku zaczniemy walkę z chemofobią nakręcaną przez ruch all natural walczyć, bo to ona przyczynia się m.in. do strachu przed szczepionkami, suplementacją witamin k i d, podawaniem leków nawet co jest niekorzystne w skutkach dla nas wszystkich. Żałuję tylko, że czasu mam tak mało, bo wtedy mogłabym się z tematami porządnie zacząć rozprawiać, a tak niestety rodzicielstwo pozostaje priorytetem i brakuje czasu na inne tematy. Ale wciąż wierzę, że uda się to zmienić niedługo. Jak nie braknie mi czasu to z radością napiszę o wpływie pieluch na zdrowie.

      • Odpowiedz 28 kwietnia, 2016

        mkw98

        Kochana Matajo w osobie Alicji (ale i pozostałych autorek)!
        Po pierwsze chciałam wyznać, że Was kocham i dawno miałam to napisać, ale jakoś „się nie złożyło”. Jesteście wspaniałe i bardzo Wam dziękuję za Waszą pracę. Gdybyście wprowadziły utrzymywanie bloga ze składek, to jestem gotowa łożyć!
        Przyznam, że i ja trochę się skrzywiłam,widząc reklamę Pampersów, no ale skoro faktycznie lubicie i używacie, a (jeszcze) nie można utrzymywać Was ze składek to trudno. Koniec marudzenia, teraz dalsze wyrazy miłości i postulaty.
        Bardzo cenię w Waszym blogu to, że łączycie nurt, nazwijmy go umownie, bliskościowy z podejściem naukowym. Niestety, niestety, jest to postawa rzadko spotykana, zwłaszcza w internetach. Jakoś tak jest, że długie karmienie, noszenie dzieci, tulenie ich, budowanie więzi i inne rzeczy, które są mi bliskie bardzo często korelują z jakimś przedziwnym, antynaukowym mambo-dżambo (neszczepienie, medycyna alternatywna itp). Więc dzięki, że jesteście.
        A teraz postulaty: bardzo chętnie przeczytałabym notkę o wpływie pieluch jednorazowych i wielorazowych na środowisko. Kiedy miała urodzić się moja córka to dużo rozmyślałam i czytałam (ale w mało poważnych źródłach) na ten temat, robiłam różne obliczenia porównujące zaleganie ton plastiku z przetaczaniem hektolitrów wody i zużywaniem prądu do prania i bilans wychodził jednak na korzyść wielorazówek. Ale ja oczywiście nie jestem żadnym specem, poza tym zadecydowały czynniki pozamerytoryczne, bo pieluchy wielo są taaaakie cudne. 😉 Ostateczne stosowaliśmy system mieszany. Właściwie to jeszcze wciąż go stosujemy, choć już powoli się z tym fascynującym aspektem rodzicielstwa żegnamy. Ale chętnie poczytałaby, co na to nauka!

        • Odpowiedz 28 kwietnia, 2016

          Alicja

          Droga MKW86 😀

          kurczaku tych analiz porównawczych wielo z jednorazowymi jest pełno. Jak mi się uda w weekend długi poszperać to Ci tu powrzucam co sensowniejsze linki.

          • 28 kwietnia, 2016

            Alicja

            MKW98 a nie 86 😛

          • 28 kwietnia, 2016

            Alicja

            btw zakładkę wesprzyj nawet chciałam kiedyś zrobić – dla nas byłaby to najfajniejsza opcja, ale niestety obawiam się, że by nie wypaliła – sądząc po tym, że większości ludzi nie chce się wydać paru złotych na kino albo poczekać aż film pojawi się na dvd i wolą piratować z sieci to obawiam się, że niewielu byłoby chętnych na wpłacanie datków blogowych 😉

          • 28 kwietnia, 2016

            mkw98

            To czekam z nadzieją 🙂
            A z tym 98 śmieszna sprawa, jak zakładałam sobie pierwszą skrzynkę mailową, to wymyśliłam sobie taki login, bo był rok 1998. Potem już używałam z przyzwyczajenia, myśląc sobie czasem „hm, kiedyś może będą myśleli, że to mój rok urodzenia”. No i faktycznie coraz częściej się tak zdarza, zwłaszcza, że niektórzy urodzeni w 1998 to już pełnoletni!

  • Odpowiedz 23 kwietnia, 2016

    Michalina

    Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź, czuję się wyróżniona (serio!) i wywołana do odpowiedzi.
    Nie chciałam być źle zrozumiana i zaszufladkowana jako eko-świr. Dla wyjaśnienia: z wykształcenia jestem chemikiem, do niedawna pracowałam w laboratorium koncernu produkującego farby rozpuszczalnikowe. Wszystko się zmieniło gdy urodziłam syna alergika. Z przymusu stałam się ostrożna w kwestii jedzenia i kosmetyków, nauczyłam się czytać składy. Dzięki temu wiem, że reklama często ma się nijak do zawartości opakowania – stąd moja nieufność dla wielkich koncernów, bo to one mają najwięcej kasy na reklamę.
    Niestety nie ma obowiązku podawania składu pieluch, więc tym bardziej im nie ufam. Owszem, dostaliśmy komplet wielorazówek i ich czasem używamy, ale mam świadomość, że są one m. in. z polaru (czyli tego samego co butelki PET) i powodują odparzenia (a Pampersy nie).
    Podsumowując, dziękuję że jesteście, bo stanowicie dla mnie źródło rzetelnej, sprawdzonej wiedzy. Chapeau bas za to, że tak starannie wybieracie partnerów do współpracy. Ale nie wydaje mi się, żeby pielucha (jakakolwiek) była dla dziecka komfortowa, tak jak dla mnie nie są komfortowe np. podpaski. A już na pewno nie jest tak komfortowa jak ramiona rodziców 🙂

    • Odpowiedz 25 kwietnia, 2016

      Alicja

      A tu się zgadzam nie sądzę by jakakolwiek była dla dziecka superkomfortowa, bo siuśki to zawsze siuśki (i dlatego powoli przymierzamy się do odpieluchowania hrabiego), ale porównanie do podpasek jest strzałem w 10tkę – ja np. wyczuwam ogromne różnice między podpaskami różnych firm i zakłądam, że podobnie czują dzieciaki. A pampers naprawdę w testach chłonności i wyłapywania wilgoci wypada świetnie, wiem bo używam od lat 4, a odkąd odkryłam premium care (na długo przed współpracą) używam ich namiętnie bo są cieniutkie, nie przesuwają się gdy młódź biega i jest w ruchu, świetnie chłoną (nocki to dla mnie test największy) i nie pachną. Żałuję tylko, że nie da się ich dostać w każdym sklepie z naciskiem na biedrę, bo czasem się trzeba nawysilać coby je zdobyć.

      ps. masz ekstra zawód chemia czy biotech to był w 4 kl lo mój największy dylemat, bo medycynę odpuściłam ze względu na to, że nie umiałam się wyobrazić w charakterze empatycznego lekarza troskliwie zajmującego się posiusianym panem zapijaczonym żulem, no nie i już 😉 nie ma jak czysty i sterylny lab 😉

  • Odpowiedz 29 kwietnia, 2016

    Marta

    Nie wiem, gdzie Was o to zapytać, więc pytam tu – pod najbliższym tematyce z ostatnich wpisów – czy mataja ma jakieś informacje o naukowych argumentach za i przeciw noszeniu dzieci w chustach? Czy są jakieś wiarygodne dane, czy to zdrowe (w sensie rozwoju układu ruchu, kręgosłup, stawy…)?

  • Odpowiedz 3 maja, 2016

    mala_Mi

    Ja też uwielbiam mataję! i często czytam, bom logikolubna i argumentolubna. Ale dziś o przytulaniu! 🙂
    Mój sześcioletni syn potrzebuje go i pragnie niemal jak noworodek. Aż trudno w to uwierzyć, jak bardzo pcha się do przytulania, dotykania, głaskania, masowania. Jest nad wiek dojrzały (opinia psychologa), mocno odstaje od grupy przedszkolnej, łebski i rozumny. Zakładam, że to właśnie efekt tego tulenia i dotykania, bo piersią karmiony krótko (9mcy). Ma skrzyżowaną lateralizację, nie lubi roweru, uwielbia basen i bycie pod wodą. Może pragnienie dotyku to taka instynktowna forma terapii? Córa też dotykowa, 3,5 roku, wciąż jeszcze karmiona, tulona i dotykana bez ograniczeń, od 18.mca do dziś noszona w nosidle Tula (genialne, swoją drogą). A i tak często przerywa to, co robi, by na chwilę podbiec, przytulić się, naładować baterie, i biegnie dalej.
    Dziękuję za ten wpis. Potwierdza to, co czuje w sobie – że dotyk jest tak niesamowicie ważny.
    Pozdrowienia!

  • Odpowiedz 13 lipca, 2016

    Katniass

    Na czym polega głasko-poklepywanie?;)

  • […] Jak stymulować rozwój fizyczny i emocjonalny dziecka ze skórą w „roli głównej“ przeczytacie tu (kangurowanie –klik, dotyk – klik, klik). […]

  • Odpowiedz 25 lipca, 2016

    Żywka

    Poryczałam się na te małpki :/ i zaraz poleciałam tulać Młodego, ale akurat śpi więc przestępuję z nogi na nogę, żeby go wygłaskać 😀

  • […] O magii rodzicielskiego dotyku w przypadku najmniejszych dzieci wiemy już bowiem bardzo dużo (klik) i coraz więcej osób jest świadomych tego, że czuły rodzicielski dotyk jest niezbędny dla […]

  • […] się o tym czemu jedną z niewielu marek, które dostąpiły zaszczytu współpracy z nami (klik, klik) i promocji na blogu jest marka Pampers właśnie. Niesamowicie było zobaczyć na własne […]

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Mamitka Anuluj pisanie odpowiedzi