Co ma 10 minut zabawy do wyników rezonansu, czyli must have każdego sezonu rodzicielstwa

Wyobraźcie sobie, że wy i wasze pięcioletnie dziecko dostajecie zaproszenie do wzięcia udziału w badaniu naukowym. Nie wiecie co prawda co będą badać, ale hej – to jest szalenie ekscytujące, więc z miejsca się zgadzacie, prawda? Pakujecie manatki i w te pędy lecicie do laboratorium. Na miejscu spotyka was pierwsze rozczarowanie – laboratorium w niczym nie przypomina tego co sobie wyobrażaliście, bo okazuje się, że to zwykły pokój w którym jest wygodna kanapa, a obok niej stół. Pracownik naukowy prosi byście razem z dzieckiem usiedli na kanapie, a sam siada naprzeciwko i gra z wami w prostą grę pamięciową. Po chwili jednak wstaje, kładzie na stole zabawkową farmę z figurkami i prosi was byście nie wstając z kanapy przez 10 minut się tą farmą pobawili. Poza tym nie daje żadnych innych instrukcji – mówi tylko, że w trakcie zabawy będą was nagrywały obecne w pokoju kamery, po czym kłania się nisko i opuszcza pokój.

Zamknijcie teraz oczy i pomyślcie jak wyglądałaby wasza zabawa z berbeciem? Co robicie? Rozmawiacie? Śmiejecie się? Biernie podążacie za instrukcjami dziecka czy sami przejmujecie inicjatywę? Przytulacie się? Dotykacie? Czy raczej trzymacie kanapowy dystans dotykowy?

Widzicie to? Super!

Wróćmy zatem do naszego labu – tam po 10 minutach pracownicy przerywają zabawę i proszą byście wrócili za 2 tygodnie, bo wtedy zrobią waszej dziecinie funkcjonalny rezonans magnetyczny. Wychodzicie trochę zbici z tropu, wszak miała być wielka nauka, a tu wszystko tak jakoś od czapy się dzieje i niby co ma wasza krótka zabawa farmą do rezonansu co to go za 14 dni zrobią?

A jednak! Jak wynika z pracy opublikowanej w najnowszym numerze czasopisma Cerebral Cortex, które po Polsku wabiłoby się Kora Mózgu, jedno koreluje z drugim.

Na podstawie nagrań z sesji zabawowych naukowcy obliczali bowiem częstotliwość z jaką matki dotykały dziecię w ciągu tych 10 minut, a następnie na podstawie wyników rezonansu sprawdzali, które regiony mózgu są u dzieciaków aktywne gdy nie myślą o niczym konkretnym. Okazało się, że u dzieci które w trakcie zabawy często doświadczały matczynego dotyku obserwowano dużo wyższą aktywność w regionach mózgu opisywanych jako „mózg socjalny”.

Czym ów socjalny beret jest? Najprościej mówiąc jest to sieć połączeń neuronalnych, które odpowiadają za nasze interakcje z pozostałymi ludźmi, w szczególności zaś za nasze zainteresowanie innymi, wyczulenie na ich emocje, myśli i intencje, a także umiejętność wchodzenia z nimi w istotne i głębokie relacje.

W podobnym badaniu przeprowadzonym w bliźniaczym modelu eksperymentalnym (brały w nim udział matki z dziećmi w wieku 4-6 lat, a obserwację prowadzono w trakcie 10 minutowej zabawy na kocyku) stwierdzono dodatkowo, że to czy ów dotyk jest intencjonalny, czyli czy jest to obejmowanie, czułe poklepywanie, głaskanie itp. czy przypadkowy, czyli np. dotknięcie w trakcie sięgania po zabawkę ma ogromne znacznie, bo tylko ten pierwszy wydaje się korelować z rozwojem socjalnym berbeci.

Te badania są wyjątkowo ważne, bo uzupełniają nie tylko lukę badawczą, ale też lukę w naszej świadomości. O magii rodzicielskiego dotyku w przypadku najmniejszych dzieci wiemy już bowiem bardzo dużo (klik) i coraz więcej osób jest świadomych tego, że czuły rodzicielski dotyk jest niezbędny dla prawidłowego rozwoju niemowląt. Niestety w przypadku takiego pięciolatka, który jest już całkiem autonomiczną jednostką kroczącą nie dla wszystkich jest to takie oczywiste, a moc bezpiecznych rodzicielskich ramion przestaje być doceniana. Tymczasem te badania sugerują, że korzyści płynące z fizycznej bliskości z rodzicem wykraczają daleko poza okres niemowlęctwa.

Nie powinno nas to w sumie zaskakiwać, bo wszak pięciolatek to wciąż małe dziecko, którego mózg wciąż się rozwija i u którego niektóre umiejętności – ot choćby te niezbędne do tego by umieć przyjąć perspektywę innego człowieka i wnioskować o jego myślach, intencjach, przekonaniach – dopiero się kształtują.

I choć tak naprawdę nie sposób wykazać, że to faktycznie dotyk sam w sobie, a nie coś innego w jakiś sposób z nim powiązanego jest jednym z czynników kształtujących socjalny mózg berbecia, to chyba mimo wszystko warto pamiętać by w biegu pomiędzy nauką pisania, a zajęciami z angielskiego przytulić tego naszego starszaka, poczochrać go po głowie, pieszczotliwie poklepać po pleckach i co jakiś czas zalać falą całusów zupełnie jak wtedy gdy był taki mały i słodki. Ba, niech nam to wejdzie w nawyk w trakcie zwykłej zabawy farmą z klocków, wszak nigdy nie wiadomo czy ktoś nie będzie chciał naszemu dziecku strzelić rezonansu i sprawdzić jak się miewa aktywność jego mózgu.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

12 komentarzy

  • Odpowiedz 11 sierpnia, 2016

    Basia

    To w ramach dotykania maluchów polecam rymowankę do wystukiwania na pleckach: 🙂
    Przyszła mała ogrodniczka,
    Wypieliła grządki,
    Ziemię wygładziła,
    Zrobiła porządki.
    Tu kwiatuszki posadziła,
    A tutaj koperek,
    A potem poszła z mamą na mały spacerek.

  • Odpowiedz 11 sierpnia, 2016

    Emilia

    Albo „Pisze pani na maszynie….”

  • Odpowiedz 11 sierpnia, 2016

    Ewa mama Adama

    O bardzo trafiony dla mnie artukul bo dzis sie zastanawialam czy aby nie przesadzam z tym tuleniem, glaskaniem, calowaniem mojego slodkiego prawie roczniaka:-) to juz nie mam skrupolow:-)

  • Odpowiedz 11 sierpnia, 2016

    Katniss

    Powiem dwa słowa – masaż Shantala. Jestem w połowie kursu z moją trzymiesięczną córeczką i jest super. A starszaki też można tak masować.

  • Odpowiedz 11 sierpnia, 2016

    BellyMummy

    a u nas cały czas pokutuje mentalność „nie-dotykaj-bo-rozpieścisz”, nawet jeśli chodzi o noworodki 🙂 a to że śpimy z dzieckiem, i że karmię piersią 2 latka, bo babcie to wcale nie rozpieszczają, nie ściągają dziecku zegarów ze ściany, nie pozwalają wchodzić na blaty i nie dają dokładki lodów, no bo zawsze na koniec można dać na dupę i się jakoś wychowa…

  • Odpowiedz 11 sierpnia, 2016

    Beata

    Ciekawe badanie, tylko brakuje mi wstępnego rezonansu przed „zabawą” i obserwacją dotyku. Bo przecież ten „mózg socjalny” mógł być już na wstępie eksperymentu rozwinięty w różnym stopniu u poszczególnych Dzieciaków… Ale oczywiście ważność i znaczenie przytulania i innych form okazywania akceptacji i miłości jest niepodważalna nawet jeśli badanie miało jakieś uszczerbki;)

    • Odpowiedz 12 sierpnia, 2016

      Alicja

      To jest chyba oczywiste, że to nie te 10 minut zabawy tylko generalnie całokształt interakcji tak korelują z aktywnością dlatego nie było wstępnego rezonansu, bo myślę, że wszyscy widzą, że to nie tak że samo 10 minut coś dało 🙂 Oni badali przez 10 minut, bo to prosta i uznana metoda powtarzana w wielu eksperymentach, która po prostu reprezentuje codzienne interakcje 🙂

  • Odpowiedz 12 sierpnia, 2016

    Mamamuffin

    Dzięki za artykuł, bo będę miała teraz dodatkową motywację (oprócz tej oczywistej czyli miłości), by tulić moje dziecko bez reszty aż mi powie, że już tego nie potrzebuje. Ciekawa jestem czy to możliwe, że 6 miesięczny maluch dzięki moim częstym przytulasom jest bardzo otwarty na interakcje z innymi ludźmi – dużo się uśmiecha nawet do obcych, nie ma nic przeciwko by na ich rękach podziwiać świat (choć mama musi być w zasięgu wzroku ;). Czy to już jest ten efekt właśnie?…

  • Odpowiedz 27 sierpnia, 2016

    Haus.frau

    Wszystko pieknie, ale co zrobic gdy dziecko jest generalnie „niedotykalskie”? To chyba predyspozycje genetyczne, bo i ja taka bylam, a teraz moja corka – mimo ze sie staram – czesto sie wymyka, wyslizguje, denerwuje i odpycha reke, czesto marudzac „mama, nie!”… Czasem oczywiscie da sie pocalowac, poglaskac, wytarmosic, ale ogolnie nie jest wielbicielka. Ja sie staram, ale czy ta niechec nie bedzie rzutowac na jej dalsze kontakty miedzyludzkie?
    Na razie jest towarzyska i uwielbia dzieci, z doroslymi trzyma dystans, ale jak sie zapozna to jest ok. I co tu zrobic?

    • Odpowiedz 2 września, 2016

      Ania

      Pozwolę sobie spytać: czy córka urodziła się przez cesarskie cięcie?

      • Odpowiedz 16 września, 2016

        Asia

        Nie jestem pewna czy to ma takie znaczenie. Moją córcię urodziłam siłami natury a też jest taka miedotykalska. Przyjdzie się oczywiście przytulić i czasem wlazi na kolana ale to raczej i z jej inicjatywy musi wyjść. Ja bym ją calowała i przytulała cały czas a tu klops bo ona nie chce…

    • Odpowiedz 16 września, 2016

      marza

      Warto poczytac o nadwrażliwości dotykowej i co z nią dalej robic.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi