Świadomość, która ułatwia rodzicielstwo

To był długi dzień, jestem zmęczona, niewyspana i przytłoczona myśleniem o rzeczach, które jeszcze muszę zrobić, przez co pośpiesznie staram się zagonić dzieci do łóżka. Pięć awantur, trzy płacze i siedem lamentów później w końcu mi się ta trudna sztuka udaje. Kładę się między nimi, obejmuję każdego ramieniem i przytulam. Jeszcze tylko książka, kołysanki i będą spać.

Ale nie śpią. Ona gra w teleturniej sto pytań do matki, on się wierci i co jakiś czas od niechcenia uderza mnie głową w nos. Aua! To mnie boli, prosiłam przecież, żebyś się tak nie wiercił i w ogóle to śpijcie już, jest późno – syczę zirytowana, czując jak moje ciało tężeje ze złości.

Niechże oni już do diaska zasną, myślę, planując jak to pożalę się Wirgiliuszowi, a potem wam na FB – napiszecie, że też tak macie, że to całe macierzyństwo bywa, jasny gwint trudne, a potem się pośmiejemy i wszystko wróci do normy.

Nie złość się na nas mamo powiedziane niepewnie przez Pierworodną wyrywa mnie jednak z zaklętego kręgu użalania się nad swoją dolą – chwilę później starsza milknie i przywiera do mnie w bezruchu, młodszy zaś wdrapuje się na mój brzuch, wtula i mówi pseplasam, ja ciałem się tylko psytulić naklawdę mamusiu! Kilka minut później w końcu spełnia się moje marzenie – dzieci śpią, ale mnie to wcale nie cieszy, bo jedyne o czym mogę myśleć to to, że przecież nie tylko mnie czasem bywa trudno.

Im też.

Nawet trudniej, bo oni nie mają takiego luksusu jak grupa wsparcia, której mogą się wyżalić: wiecie ta nasza stuknięta matka to znowu przy zasypianiu odstawiła histerię bez powodu. Nie usłyszą też krzepiącej odpowiedzi, że matki tak czasem mają i żeby się trzymali dzielnie, bo każda matka w końcu z tego wyrośnie. Nie usłyszą, bo ja jestem jedyną grupą wsparcia na jaką mogą liczyć.

Nie mają też dostępu do mądrych książek w których uprzedzą ich, że matki też czasem bywają nieznośne, wpadając w złość z byle powodu i że tak naprawdę to nie chodzi w tej złości o nich tylko o tysiąc innych spraw, które właśnie się stłoczyły w jednym miejscu. Nie mają, bo to ja jestem ich książką-przewodnikiem po cudzych emocjach i chwilowo nie ma znaczenia to, że rano ich przeproszę i wszystko wyjaśnię. Nie ma, bo dziś zasnęli stłamszeni niezrozumiałą dla nich złością istoty, której ufają i kochają najbardziej na świecie.

Potwór, który na chwilę połyka głos mamy i wychodzi z jej ust – tak sugestywnie w „Początku życia” filmie dokumentalnym o wadze pierwszych lat życia dziecka – opisała matczyny wybuch złości jedna z małych bohaterek filmu. Normalna dziewczynka z normalnej, szczęśliwej rodziny jakich wiele.

Pod płaszczem sielanki dzieciństwa kryje się bowiem także ciemna strona mocny – ciągle ktoś decyduje za Ciebie – gdzie masz iść, co i kiedy robić, spać, a nawet jeść.

W bajce Masza i Niedźwiedź jest odcinek o tym jak Masza chciała się tylko pobawić, a wyszło jak zawsze, czyli totalna katastrofa. Wzbudziło to gniew pozostałych bohaterów bajki, którzy z werwą domagali się by niedźwiedź srodze Maszę ukarał. W pierwszym odruchu tak też niedźwiedź uczynił, ale kiedy zobaczył smutną i pochlipującą Maszę stojącą w w kącie – przypomniał sobie jak przypadkowo sam narozrabiał kiedy był dzieckiem – nie przyszło mu wtedy bowiem do głowy, że zwykłe wspinanie się na drzewo może pociągnąć za sobą tyle nieszczęść. Chciał się tylko pobawić, zaspokoić ciekawość, a skończyło się gniewem rodzica, karą i wielkim smuteczkiem małego misia. Pozostali bohaterowie także po kolei przypominają sobie podobne sytuacje z dzieciństwa.

Rodzicielstwo bywa chwilami piekielnie trudne i zdaję sobie sprawę, że większości normalnych rodziców – takich jak ja czy Ty nie zawsze łatwo przychodzi bycie skłonnym do autorefleksji niedźwiedziem ZEN. Niemniej jednak świadomość tego, że te momenty, które są trudne dla nas, zazwyczaj są trudne także dla dzieci, naprawdę pomaga ochłonąć i odpuścić. Tym bardziej, że my mamy możliwości spojrzenia na to z perspektywy niedostępnej dla dziecka.

Dlatego od tamtego wieczora kiedy czuję, że zbliżam się do kresu, staram się sobie przypomnieć, że im też bywa ze mną – istotą od której są w pełni zależni – ciężko. Nie zawsze mi wychodzi. Powiedziałabym że częściej ponoszę na tym polu porażkę, ale gdy uda mi się to sobie przypomnieć – to jakoś wszystko staje się łatwiejsze.

Może Cię także zainteresować:

  1. Reakcje, które psują Twoją relację z dzieckiem
  2. Czy to kiedy dziecko zaczęło chodzić i mówić ma jakieś znaczenie?

Polub mataja.pl na Facebooku (klik)

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

25 komentarzy

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    Natalia

    Właśnie dzisiaj jestem zła na siebie. Cały dzień sama z moim zakatarzonym prawie-roczniakiem, którego intereusuje chodzenie po całym domu, wciśnięcie się w każdy kąt, ale zakropienie nosa i odciagniecie glutów graniczy z cudem, bo nie da się. Więc przy pięćdziesiatej osmej probie syczę, trzymam mocno, czuję, jak z gardła wypływaja mi stłumione słowa w stylu: No daj mi odciągnąć te smaki do jasnej cholery. A on nie chce, wije się, wyrywa, ja coraz bardziej się niecierpliwie, wściekam, w końcu nie udaje mi się ani zakropienie nosa, ani wyciągnąć smaków. On wyje, ja kapituluję. Przytulam go i zaczynam płakać. I przepraszam, bo wiem, że on nic z tymi swoimi uczuciami nie może zrobić, a ja mogę.

    Dziękuję za ten tekst.

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    Vic

    O rany, po przeczytaniu tego tekstu jestem jednym wielkim wyrzutem sumienia, nie wiem więc, czy powinnam Ci podziękować za takie refleksje, ale co tam, zrobię to ? Dziękuję! Choć staram się z całych sił wykazywać maksimum empatii dla mojego 14 miesięcznego szkraba, to czasem codzienność przytłacza i te nieustannie wyciągnięte w górę pulchne łapki i zaczepki czterozębnym uśmiechem przestają rozczulać a zamiast tego wywołują chęć ucieczki na koniec świata. Za każdym takim razem postaram się przypomnieć sobie, że nasz Pączek ma tylko nas, rodziców, że na razie jesteśmy jego całym światem i nie ma mu kto wytłumaczyć, że tak naprawdę mama nie złości się o to, że tak fajnie bawić się w berka przy zakładaniu butów, które przez to trwa już drugą godzinę, tylko dlatego, że ma na głowie milion innych spraw. Masz rację – niełatwo być dzieckiem, trzeba mieć dla rodziców mnóstwo miłości, cierpliwości i wielkoduszności, żeby jakoś z nimi wytrzymać ?

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    Azja

    Jak zawsze tarfione w 100%. Ja dziś w myślach już na skraju cierpliwości bo płacz i afera przez ząbkowanie. A za chwilę myśl jak to ją musi pioruńsko boleć i jedyne czego pragnie to wtulić się w mamę…

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    stara matka

    Dodam tylko, że to nie mija… moja córka ma 10 lat i dalej trenuje moją cierpliwość, jak się skończy to jest zgrzyt, później poczucie winy, rozmowa przepraszanie, aż do następnego razu.
    Jestem zmęczona, a ona zaczyna dojrzewać…

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    Berta

    To tekst do przypominania sobie raz na jakiś czas…
    Dziękuję :*

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    Matka na skraju

    Matka intensywnie ząbkującego i butnego półtoraroczniaka dziękuje za ten tekst. Sama tłumaczę jego zachowania ale nigdy nie próbowałam zobaczyć siebie jego oczami.

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2016

    olalala

    Jak zwykle mądre słowa które dają do myślenia. Jak zawsze kiedy mam kryzys i dosyć wszystkiego to tu znajdę parę słów dzięki którym jest mi lepiej, ja zresztą zawsze mam podobne przemyślenia 😉 super piszesz, nie jeden raz już się wzruszyłam jak czytalam waszego bloga i jesteś mega fajną mamą dla swoich dzieci 😉

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    Ciekawy

    Jaki jest dokladnie tytul filmu dokumentalnego o której tutaj piszesz ?

    • Odpowiedz 21 grudnia, 2016

      Alicja

      Początek życia na Netflixie

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    Kasia

    Witam co to za film „Początek życia”? gdzie można go obejrzeć?

    • Odpowiedz 21 grudnia, 2016

      Elwira

      Podłączam się do pytania, też chętnie obejrzałabym ten dokument. Jest gdzieś dostępny do obejrzenia?

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    Mama Ewci

    Idealnie o mnie wczoraj. Córka znienacka usnęła ok. 19 przy cycusiu, myślę: świetnie, pewnie już będzie spała na noc. Tym bardziej się cieszyłam, bo wstałam o 5 rano do pracy i byłam okropnie zmęczona całym dniem. Zjadłam kolację, umyłam naczynia, a za godzinę klops: dziecko obudziło się z nową energią i gotowe do zabawy. Myśląc, że ją zmęczę, przyłączyłam się do niej. Ale o 21.30 katastrofa: matka padnięta, a córka dalej nieskora do spania. Tak nam zeszło do 23…. Pod koniec tego „usypiania” miałam doąć wszystkiego, a dziecko płakało tak bardzo, że myślałam o sobe: co ze mnie za mama, że doprowadziłam ją do aż takiego stanu? Dziękuję!

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    KaHaGie

    Nawet nie wiesz, jak bardzo był mi dziś potrzebny ten wpis. Uświadomiłaś mi, że ile się z siebie daje-tyle samo wraca. Zapominam o tym w codziennym zabieganiu. DZIĘKI CI ! PS. Jaki tytuł tego odcinka Maszy? POZDRAWIAM

    • Odpowiedz 23 grudnia, 2016

      alicja

      wiesz co nie wiem jaki to odcinek, bo my mamy tylko książkę na podstawie animacji i tam jest własnie to opisane, ale musiało też być w wersji bajkowej bo tu w komentarzach też ktoś pisze że zna i lubi ten odcinek

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    An

    Chyba zawsze tak mam, jak tylko w planach mam wieczorne pranie, gotowanie, pracę, porządki to na 100% młodą obudzi się ze 3 razy. . Usypiajac ją po raz n-ty staram się myśleć o przyszłości, ze będzie mi tego wieszają cyckowego i tych rączek na szyji wiszacych brakowało i zatesknie. Uspokajam się momentalnie. Fajny artykuł o wlasnych granicach przeczytałam na „matka jest tylko jedna” też daje mocno do myślenia. A za ten tekst dziękuję! Nigdy za dużo takiego uświadamiania: *

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    Asia

    Uwielbiam ten odcinek Maszy.
    A tekst to chyba sobie wydrukuje i przykleje po dwa egzemplarze w salonie, u małego w pokoiku i w kuchni.
    Masakra, okropnie sie poczulam, ale to dobrze, bo maly też sie tak na pewno czuje jak sie wsciekam o to ze jest taki ciekawski i wszystko musi pomacac i wszedzie wlezc, a przeciez to dobrze

  • Odpowiedz 20 grudnia, 2016

    Barbarku

    Alicjo, dziękuję!
    Popłakałam się na myśl o tym potworze, który i mój głos czasem połyka. I od razu stanął mi przed oczami obraz mojej małej córeczki z wypisanym na twarzy szokiem i przerażeniem, kiedy zdaża się, że syknę/krzyknę na nią zniecierpliwiona… Łzy jej wtedy stają w oczach, buzia zamienia się w podkówkę, a mi w tej samej sekundzie jest już głupio, że oczekuję od dziecka opanowania, gdy ja dorosła tracę panowanie nad emocjami.
    Tekst, do którego będę wracać i podaję dalej.

  • Odpowiedz 21 grudnia, 2016

    Ali

    Oj rany, jakie to piękne
    Nie zapomnę wyrazu twarzy mojej 20-miesięcznej córki, jak odkryłam, że spróbowała misia czekoladowego… Zdałam sobie sprawę, że moje dziecko się mnie boi – od tego czasu staram się być ogólnie delikatniejsza w krzykach typu: „Nie bierz tego do buzi, to nie jedzenie!” 😉

  • Odpowiedz 21 grudnia, 2016

    mala_Mi

    Dołączam się do podziękowań za tekst!!!
    Passus o grupie wsparcia BEZCENNY.
    Mama dwojga, 7 i 4 lata.

  • Odpowiedz 28 grudnia, 2016

    Magda

    Mam dzisiaj taki smuteczek od rana, bo moja dotąd bardzo fajna i chętnie śpiąca pociecha, urządza mi od 2 dni wieczorne awantury, trwająca- jak ta wczorajsza- nawet 2 godziny.
    Chce wszystko do ręki- od obrazu wiszącego na ścianie, po szklane ozdoby z choinki, chce zmieniać milion razy pidżamkę, nawet mimo tego, że chwilę wcześniej właśnie sobie wybrała takie a nie inne spodenki, chce spać w łóżeczku,ale za chwilę w nosidełku, za chwilę na mamie i na podłodze i w namiocie i ” na balkonie jak dziefcynki z Czereśniowej”. Przy tym płacze w niebogłosy i woła bez przerwy ” mamusiuuuu” wtulając się we mnie, wczepiając jak huba w drzewo. Dlatego ten tekst dodaje siły i bardzo dziękuję! I tak wczoraj 2 h przytulałam, dałam się głaskać, nosiłam, tłumaczyłam, stanowczo, ciepło bez podniesionego głosu. W środku wszystko mi latało, na zewnątrz skała, opoka, szerokie ramię. Batalia skończona zaśnięciem w moich ramionach i głaskaniem mnie po głowie, w końcu…. ona też przez te święta, wyjazdy, odwiedziny, mogła mieć gorszy dzień, prawda?

    PS. Był też epizod z wstaniem i pójściem do zabawek, którymi normalnie się nie bawi. Układanie klocków drewnianych i spoglądanie w moją stronę w poszukiwaniu aprobaty- bezcenne. Na zasadzie ” patrz mamusiu, jak się bawię, jakie fajne klocki”. Ech. To całe macierzyństwo jest zaje…ście trudno- pod warunkiem, że chcesz to zrobić dobrze.

  • Odpowiedz 10 stycznia, 2017

    sueellen

    Wkurza mnie niemiłosiernie fakt, że od rodziców wymaga się obecnie niemalże świętości. Matka ma być cierpliwa, uśmiechnięta, zawsze mieć czas, nie złościć się, nie krzyczeć, broń boże nie uderzyć, bo dziecko się zestresuje, źle poczuje czy co tam jeszcze….
    Przepraszam bardzo, ale po pierwsze matka jest tylko człowiekiem i ma prawo stracić cierpliwość, ma prawo ofukać dziecko za rozlany sok, poganiać rano do szkoły i karcić za przewinienia, nawet te niezamierzone. Ma prawo być zła. Bo jest kuźwa, człowiekiem. Chcesz matki idealnej? Może niedługo będą – androidy, roboty domowe które nigdy się nie zdenerwują.
    Dzieci mają to do siebie że są mega wkurzajace. Powiedzmy to sobie wprost. Są irytujące. A jeszcze gdy Cię boli głowa albo masz grypę czy po prostu podły dzień stają się irytujące do potęgi.
    Żeby było jasne – nie usprawiedliwiam zachowań skrajnych typu bicie, wulgarne wyzywanie itp, ale do jasnej anielki – skrzywić się też nie można!!???
    Według autorki można natomiast bezkarnie wylewać publicznie szambo na własne dzieci na „grupie wsparacia ” na facebooku! Czy ja śnię?? Dziecko dorośnie, za 5-10 lat sobie poczyta, co mamusia o nim wypisawała. Albo lepiej – koledzy wyciągną na forum klasy celem pośmiania się. Pomysł wyborny!
    Macierzyństwo nie jest cukierkowe, jest nudne. Małe dzieci są nudne. Mają głupie pomysły, kochają powtarzać tę samą czynność po 1000 razy, kochają brudne zabawy i powtarzalność. Te same bajki, te same książki, te same piosenki, wierszyki aż do wyrzygu. A do tego tysiące pytań, zanudzanie niekończącymi się opowieściami. Święty by zwariował.
    Owszem, zgadzam się – należy pracować nad sobą. Masz podły charakrer? Jesteś mściwa, złośliwa krzykliwa jędza? Staraj się popracować nad sobą. Będziesz milsza dla wszystkich – lepiej poczujesz się sama ze sobą. Teoria stara ja świat. Każdy powinien pracować nad sobą, swoim charakterem – by być lepszym człowiekiem tak ogólnie, nie tylko dla własnego dziecka, ale nie dajmy się zwariować. Nie wpędzajmy się w poczucie winy, bo krzyknęliśmy na dziecko albo skarciliśmy je za pomazane ściany.
    Teorie, że na dzieci nie wolno krzyczeć, nie wolno fuczeć, poganiać, okazywać złości itd przypominają mi porady o praniu ubranek dzieci w 90 stopniach i sterylizacji całego domu w obronie przed wirusami… raz, że nie do spełnienia dla normalnego człowieka, dwa – co z takim dzieckiem się stanie gdy wyjdzie do ludzi i zdarzy się z rzeczywistością?? Obcy nie będą tolerować niespołecznych zachowań, dziecko tak łatwo nie dostanie rogrzeszenia od starszej pani w autobusie, czy pasażera w samolocie ani od rówieśników na placu zabaw. Jeśli będzie im działało na nerwy, mocno się zdziwi gdy dostanie po głowie. Dziecko z domu wynosi wachlarz emocji, izolowanie go od tych negatywnych wcale mu w życiu nie pomoże.

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2017

      Magda/AsertywnaMama.pl

      hmmm wydaje mi się, że autorce chodziło o to, że dorosły powinien być o szczebel wyżej od dziecka. Właśnie dlatego, że jest dorosłym a nie dzieckiem. I on – jasne ma swoje emocje, złe dni itp, ale umie też/powinien umieć? panować nad sobą a przede wszystkim spojrzeć na sytuację z drugiej strony – dziecka.
      Alicja – jeśli się mylę to mnie popraw 🙂

  • Odpowiedz 11 stycznia, 2017

    Gosia

    Dzięki za ten tekst. Ja też czasem mam serdecznie dość ciągłego pędu i mam ochotę spokojnie usiąść pod kocem, ale oni WCIĄŻ nie śpią a moja cierpliwość jest na wyczerpaniu… ten tekst dał mi do myślenia. Za 2-3 lata nie będą chcieli się tulić, a wtedy będę żałować, że nie potrafiłam wyluzować i cieszyć się tymi chwilami bliskości..

  • Odpowiedz 27 lutego, 2017

    Startowa

    Rodzicielstwo trudna sprawa, aż sama się boję co to będzie, czy dam radę, czy podołamy temu razem…

  • Odpowiedz 15 października, 2019

    Małgorzata

    dziś dziękuję i ja… mama dwójki Hight need baby w wieku Stach 4 lata i Bacha 5 miesięcy.
    Padam na twarz.
    Złociłam się dziś 110 razy, a tłumaczyłam 200 :/
    Mimo próby bycia najlepszą czasem kapituluje i sie złoszczę, a póżniej mam wyrzuty sumienia… takie macierzyństwo

Leave a Reply