Wspomnienie stresu z życia płodowego przyczyną bolączek życia mego.

Mam pytanie do ciężarnych byłych i obecnych:
Czy w ciąży się stresowałyście?
Czy dopadały was czarne myśli, wahania nastrojów, niepokój i lęk?
Założę się, że nawet wśród największych optymistek i tych pozytywnie „zakręconych” zdarzały się momenty stresujące mniej lub bardziej lub nawet bardziej bardziej. To wszystko podobno normalne, a psycholodzy nazywają czas ciąży „okresem kryzysu psychicznego” w życiu kobiety, czyli mówiąc w skrócie- przechodzimy wtedy na pewien wyższy poziom dojrzałości emocjonalnej. Czujemy i przeżywamy mocniej, silniej i wyraźniej.

Stres w ciąży może być powodowany milionem różnych przyczyn, w tym samą ciążą, faktem posiadania w swoim ciele „obcego” i wszystkimi przypadłościami przypisywanymi stanowi odmiennemu. Najczęściej jest to lęk o zdrowie swoje i dziecka, lęk przed dzieckiem, przez nieznanym, przed przyszłością, przed reakcją otoczenia, przed własną reakcją na dziecko, przed porodem, bólem, cierpieniem, przez możliwymi komplikacjami, przed zmianami zachodzącymi w ciele, lęk o brak umiejętności i kompetencji w opiece nad dzieckiem i można by tak mnożyć w nieskończoność.

Stres jest w pewnym stopniu zjawiskiem obronnym organizmu i chociaż trudno w to uwierzyć może być dla nas korzystny: mobilizuje, aktywizuje, spina nas do działania, do walki (do porodu:)), do pracy na wysokich obrotach, wyzwala nowe pokłady energii. Jest niezbędny do przetrwania i adaptacji. Dla odróżnienia od „zwykłego” stresu niektórzy naukowcy nazywają go pieszczotliwie „eustresem”. Nawet w chwilach dużego napięcia i niepokoju większość z nas potrafi odgonić czarne chmury i złe chochliki z życia codziennego i doskonale radzi sobie z przeciwnikiem. Jakie macie metody..? Piszcie. Mnie pomaga czytanie. Duży wkład w mój spokój emocjonalny mają też moje koty: Edward i Mania.

Będą jednak wśród nas osoby, co do których powiedzenie ”stres mnie zabija”, „zżera” czy „wykańcza” odnosi się bardzo dosłownie, bo dotyczy stricte biologii naszego ciała. Przewlekły, intensywny stres, z którym nie potrafimy sobie poradzić rzeczywiście potrafi wyrządzić wiele szkód w organizmie zaburzając funkcjonowanie narządów i układów. Szkody te ujawniają się bardzo szybko albo po latach w postaci różnych schorzeń. Ilona w swoim ostatnim poście odniosła się bardzo do ciekawych badań, w których wykazano ścisły związek między lękiem przed porodem a pojawieniem się depresji poporodowej.

Przechodząc do sedna sprawy, to rzeczone szkody pojawiają się nie tylko w naszym organizmie ale u naszych nienarodzonych dzieci też. Ba, nawet u ich wnuków też.

Cała sprawa jest dość świeża. W ciągu ostatnich kilku lat powstało całkiem dużo badań na ten temat. TEN, tzn., że narażenie STRES w życiu wewnątrzmacicznym może wyrządzić wiele szkód zarówno w sferze psychicznej jak i zdrowotnej nawet na długo po narodzinach. Zainteresowani tematem naukowcy udowadniają, że czynniki środowiskowe na które jesteśmy narażeni w macicy wpływają na biologię i zdrowie każdego z nas.

Badania te opierają się na założeniu, że choroby duszy i ciała, które pojawiają się w naszym życiu są między innymi wynikiem zmian epigenetycznych. Gwoli wyjaśnienia- modyfikacje epigenetyczne to zmiany aktywności i struktury genów niezależne od DNA (czyli pozgenowe sposoby dziedziczenia cech), które nie są w 100% dziedziczone po rodzicach tylko zachodzą pod wpływem jakiś czynników zewnętrznych, środowiskowych. Procesy epigenetyczne nie zmieniają naszego DNA, tylko regulują aktywację różnych genów. Dla płodu środowiskiem, w którym te zmiany zachodzą będzie macica jego mamy. Czyli mamy DNA, a epigenetyka, to sposób w jaki nasze geny zostaną odczytane. Profesor Godfrey z University of Southampton poczynił ciekawe porównanie mówiąc coś takiego:

“Rozwój wewnątrzmaciczny może być w pewnym stopniu porównany do orkiestry, w której geny są instrumentami, a zmiany epigenetyczne muzykami. To muzycy tworzą dźwięki za pomocą instrumentów (czyli dosłownie: rozwijające się dziecko)”.

Dla zobrazowania czym są modyfikacje epigenetyczne podam przykład często przytaczany w literaturze: dlaczego spośród bliźniąt jednojajowych, które mają ten sam zestaw genów jedno będzie chorowało na jakąś chorobę a drugie nie? Dziwne. Otóż, to właśnie epigenetyka- ten sam zestaw genów został po prostu inaczej odczytany w wyniku działania odmiennych czynników środowiskowych. Właśnie bliźniaki naukowcy często badają odnośnie unikalnego wpływu środowiska wewnątrzmacicznego na czynniki epigenetyczne, które mogą mieć wpływ na zdrowie w ciągu całego życia.

W większości badań na ten temat naukowcy starają się określić w jakim stopniu geny (dziedziczone od rodziców), a w jakim styl życia matki determinują dalszy rozwój człowieka. Rzeczone modyfikacje epigenetyczne według nich wynikają często z narażenia płodu na różnego rodzaju stresory w życiu wewnątrzmacicznym. Co nas stresuje, to wiemy (patrz akapit pierwszy), ale co może stresować płód? Teoretycznie ma w macicy miło, ciepło i przytulnie. Praktycznie czynnikami stresogennymi (stresorami) dla rozwijającego się organizmu może być mnóstwo rzeczy: aktualny stan zdrowia psychicznego i emocje mamy oczywiście także, ale oprócz tego może to być dieta, którą mama stosuje (albo nie stosuje, bo się odchudza albo doświadcza prawdziwego głodu), narażenie na toksyny środowiskowe, zanieczyszczenia, dym papierosowy, alkohol, narkotyki, choroby i wiele innych zaliczanych do stresorów fizycznych, chemicznych, biologicznych i psychicznych.

W każdym razie z badań tych wynika, że narażenie płodu na działanie stresorów jest niekorzystnym prognostykiem rozwoju różnych chorób (otyłość, cukrzyca, choroby układu krążenia, zaburzenia emocjonalne, psychiczne itd.) w późniejszym życiu ponieważ zmienia sposób w jaki dziedziczymy geny od naszych rodziców. Czyli, zmiany epigenetyczne będące u podstaw licznych schorzeń i zaburzeń wynikają z interakcji pomiędzy środowiskiem, którego doświadcza płód żyjąc w macicy, a informacjami genetycznymi dziedziczonymi od rodziców.

Każdy rodzaj stresu powoduje swoiste modyfikacje genetyczne wpływając na sposób „odczytywania” i funkcjonowania genów. Daruję sobie (jako, że z genetyki mocna nie jestem) i Wam przytaczanie konkretnych genów, których nieprawidłowości wiąże się z istnieniem różnych chorób. Zainteresowanych odsyłam do źródeł- tam wszystkie geny, ich lokalizacje, metylacje i inne zjawiska są opisane szczegółowo.

Kilka przykładów:

 1. Stres żywieniowy
Wiadomo nie od dziś że nawyki żywieniowe mają ogromny wpływ na zdrowie, a nieprawidłowe wiążą się z ryzykiem rozwoju chorób przeróżnych. Stan odżywienia może także wpływać nasz epigenetyczny profil jeszcze przed narodzinami wywołując efekty biologiczne które ujawnią się w wieku późniejszym lub dorosłym życiu. Przykładem takich stresów żywieniowych dla płodu mogą być np. zmiany w biodostępności kwasu foliowego w czasie ciąży, które na dłuższą metę wiążą się np. z kolorem włosów dziecka, otyłością i zaburzeniami behawioralnymi. Z kolei uboga w proteiny dieta szczurzych mam związana jest z epigenetycznym wyciszaniem genów kodujący białka powiązane z rozwojem cukrzycy typu 2. Ot takie rzeczy!

A wyobrażacie sobie jakim stresem dla płodu musi być głodująca mama? Różnice w profilu epigenetycznym zauważono u mocno dorosłych już teraz Holendrów, którzy w czasie II Wojny Światowej przebywali w brzuchach u swoich rodzicielek w porównaniu z ich dobrze odżywionym w czasie ciąży rodzeństwem. Podobne zmiany obserwowano także u dzieci poczętych w Gambii w trakcie ubogiej w pokarm pory deszczowej. W Wielkiej Brytanii w dużym badaniu wykazano, że dieta uboga w węglowodany przekładała się na ekspresję genu związanego z dużą otyłością u dzieci w wieku 9 lat.

Dla lepszego zrozumienia trochę zawiłego tematu podaję przykład z kolejnego badania [6], które obrazuje w jaki sposób dieta matki, czyli to co jadła lub czego nie jadła w ciąży może wpływać na rozwój jej dziecka. W tym przypadku chodzi o fakt: jak potomek będzie sobie radził ze stresem w przyszłości. Analizowano wpływ różnych dawek choliny w diecie ciężarnych na poziom kortyzolu i sposób ekspresji genów u dzieci. Okazało się, że jeśli ciężarna przyjmuje wysokie dawki witaminy B4 (choliny), to w sposób trwały i pozytywny modyfikuje reakcje na stres swojego dziecka (zmieniając ekspresję i funkcjonowanie genów-modyfikacje epigenetyczne- związanych z produkcją kortyzolu-hormonu stresu). Profesor Holmes z University of Edinburgh (British Heart Foundation Centre for Cardiovascular Science in Scotland) podkreśla nawet, że kortyzol może być tym kluczowym elementem, który łączy płód i narodzone już dzieci z chorobami w późniejszym życiu. Wysokie poziomy kortyzolu wiąże się z szerokim spektrum problemów zdrowotnych takich jak zaburzenia metaboliczne, psychologiczne, choroby psychiczne czy choroby układu krążenia. Czyli, u dzieci mam, które przyjmowały wysokie dawki choliny zwiększa się odporność na stres i zmniejsza się ryzyko pojawienia poważnych objawów i chorób somatycznych- choćby takich jak: bóle głowy, choroby autoimmunologiczne, onkologiczne, choroba wrzodowa, cukrzyca i innych.

Przedstawiciele świata medycznego związanego z neonatologią (ja też) musimy mieć na uwadze to jak nadmiar hormonów stresu może wpływać na rozwijający się płód. Szczególnie, że w ciągu ostatnich dwóch dekad większość kobiet z zagrażającym porodem przedwczesnym otrzymuje syntetyczne glikokortykoidy aby przyspieszyć dojrzewanie płuc u dziecka i zwiększyć jego szansę na przeżycie. Ich podawanie mamom jest niezbędne, ale musi być ściśle monitorowane. Musimy też mieć świadomość, że podawana jest najmniejsza skuteczna dawka (professor Holmes).

2. Stres psychogenny i toksyny środowiskowe.
Stres w rozumieniu psychologicznym i narażenie na toksyny środowiskowe, podobnie jak nieprawidłowa dieta może powodować zmiany epigenetyczne. U szczurków, którym mama poświęcała mniej uwagi niż rodzeństwu zauważono trwałe zmiany w ich profilu epigenetycznym, a dokładniej w neurogenezie zachodzącej w hipokampie (regulacja reakcji organizmu na stres i sposoby zachowania się).
Oseski te były bardziej nerwowe, podatne na stres i niespokojne niż ich wypieszczone rodzeństwo. Łatwo mi przełożyć sobie tą sytuację na mojego psa- Bazyla. Był najmniejszy, najmniej zaradny z miotu i zawsze najdalej maminej piersi. A teraz.. fakt-czasem zaszczeka i może nie wygląda, ale generalnie jego psia duszyczka przepełniona jest lękiem i niepokojem. Zestresowany i nadwrażliwy jest strasznie.

bazyl

Podobne mechanizmy mogą zachodzić także u ludzi. Wiadomo, że przemoc wobec dzieci wpływa na ekspresję genów i funkcje biologiczne mózgu, podobnie jak depresja u mamy zdiagnozowana w czasie ciąży. Zatem, zarówno w życiu płodowym jak i postnatalne narażenie na czynniki środowiskowe może powodować trwałe zmiany w naszym epigenomie. Efekty tych zmian przekładają się na fizjologię stresu, zdrowie psychiczne, sprawność intelektualną czy funkcjonowanie w społeczeństwie.

Jest także mnóstwo dowodów na to, że narażenie płodu na toksyny środowiskowe (zanieczyszczenia, papierosy, metale ciężkie) epigenetycznie modyfikuje ryzyko pojawienia się różnych chorób po narodzinach (nieprawidłowości procesów poznawczych, astma, zaburzenia funkcji reprodukcyjnych i innych)

Moim jak zwykle przydługim wywodem chciałam zwrócić waszą uwagę na to, że geneza naszego jestestwa, tego jak radzimy sobie ze stresem, z emocjami, jaką mamy wrażliwość a także to na co chorujemy lub zachorujemy w przyszłości jest w dużej mierze związane z tym jak nam się żyło w łonie naszych mam. Bo to właśnie w macicy po raz pierwszy doświadczamy stresu, a to czego doświadczyliśmy w życiu wewnątrzmacicznym przekłada się nasz epigenetyczny profil po narodzinach.

Na kształtowanie się wzorców zachowań mają wpływ także doświadczenia i okoliczności samego porodu. Ten temat ciekawi mnie niezmiernie i o tym będę pisać w następnych postach.

Pozdrawiam

I motto na dziś: Wszystko zaczyna przed narodzeniem.

Źródła:
1. Lepiarz A. Zmiany psychiczne doświadczane przez kobiety oczekujące narodzin dziecka. Gin Prakt 2010; 1: 54-57.
2. Federation of American Societies for Experimental Biology. „Fetal stress disrupts the way genes are transmitted.” ScienceDaily. ScienceDaily, 1 August 2013. <www.sciencedaily.com/releases/2013/08/130801113150.htm>.
3. University of Southampton. „Development in the womb: New insight on epigenetic influence on baby.” ScienceDaily. ScienceDaily, 28 April 2014. <www.sciencedaily.com/releases/2014/04/140428074640.htm>.
4. Teh AL., Pan H, Chen L [et al]. The effect of genotype and in utero environment on inter-individual variation in neonate DNA methylomes. Genome Res 2014 doi: 10.1101/gr.171439.113
5. Federation of American Societies for Experimental Biology. „Sick from stress? Blame your mom… and epigenetics.” ScienceDaily. ScienceDaily, 31 July 2012. <www.sciencedaily.com/releases/2012/07/120731103037.htm>.
6. Jiang X, Yan J West AA [et al]. Maternal choline intake alters the epigenetic state of fetal cortisol-regulating genes in humans. The FASEB Journal, 2012; 26 (8): 3563 DOI: 10.1096/fj.12-207894
7. Cold Spring Harbor Laboratory. „Differences between human twins at birth highlight importance of intrauterine environment.” ScienceDaily. ScienceDaily, 15 July 2012. <www.sciencedaily.com/releases/2012/07/120715193843.htm>.
8. British Neuroscience Association. „Fetal exposure to excessive stress hormones in the womb linked to adult mood disorders.” ScienceDaily. ScienceDaily, 7 April 2013. <www.sciencedaily.com/releases/2013/04/130407090835.htm>.
9. http://www.wiz.pl/8,639.html
10. Thayer ZM, Kuzawa CW .Biological memories of past environments: epigenetic pathways to health disparities. Epigenetics 2011; 6 (7):798-803.
11. Dudek D. Stres i depresja — próba integracji podejścia biologicznego i psychospołecznego. Psychiatria w Praktyce Ogólnolekarskiej
2002; 1: 1–7.

 

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

7 komentarzy

  • Odpowiedz 6 czerwca, 2014

    piwnooka

    Dziękuję za ten wpis. Wiedziałam, że w ciąży kobiety są bardzo uczuciowe, ale nie brałam pod uwage, że stres tak samo może się zwiększyć. Podczas pierwszej ciąży, poza troską o ciążę i dziecko, byłam raczej wyciszona i pozytywna i bardzo emocjonalna. W drugiej, obecnej również przeżywam wzruszenia choćby na dzwięk muzyki reklam, ale jestem też o wiele bardziej nerwowa. Przejmuję się pierdołami, jak lecące mi z rąk przedmioty, marudzący synek czy wiecznie zapełniona lista rzeczy do zrobienia. I dodatkowo zła jestem na siebie, że tak reaguję i może to zaszkodzić córeczce. Ale dziś za mną udany dzień, jutro też zapowiada się bardzo pozytywnie i o tym myślę teraz 🙂 Pozdrawia.

    • Odpowiedz 7 czerwca, 2014

      Danka

      Cudny dziś dzień-miałaś rację. Koszyk świeżutkich truskawek i pełnia szczęścia. Ja zawsze byłam mocno wrażliwa i nie widzę większych różnic powodowanych ciążą. No chyba, że intensywny 15 minutowy płacz i przypływ wzruszenia przy czytaniu rozdziału o skurczach macicy (z książki Ireny Chołuj „Urodzić razem i naturalnie) można uznać za coś osobliwego…? A może to, że powodem do nerwów i awantury stała butelka po wodzie wyrzucona nieopatrznie przez mego męża do kosza ogólnego zamiast do śmieci segregowanych..?

  • Odpowiedz 9 czerwca, 2014

    Amanda

    Hm, rodzę w sierpniu i póki co żaden stres mnie jeszcze nie dotknął 🙂 Mam też nadzieję, że tak się już nie stanie 🙂

  • Odpowiedz 17 sierpnia, 2014

    idalicja

    W drugiej ciąży doświadczyłam największego stresu w moim życiu, trwał on kilka miesięcy i niestety wiem,że był też przyczyną przedwczesnego porodu.
    Życie było dla mnie mało łaskawe w tamtym okresie, nie dało się wyeliminować przyczyny stresu, nie pomagały techniki relaksacyjne ani gadanie,że nie wolno się w ciąży denerwować, na dodatek tydzień przed porodem mialam jeszcze wypadek samochodowy, no armagedon!
    Nadal drżę o mojego szkraba czy ten stres kiedyś wyjdzie, oby nie! Jest fajny, pogodny czasem jak na niego patrzę to myślę,że jest nieprawdopodobnie silny,że tyle od poczęcia wziął chlopak na siebie 😉

    • Odpowiedz 18 sierpnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      Idalicja bardzo Ci współczuję, że musiałaś w ciąży (i ż w ogóle musiałaś)przeżywać takie ciężkie chwile. Życie. Na wiele rzeczy nie mamy niestety wpływu. Nie zamartwiaj się. Masz fajnego, pogodnego synka. A on ma mądrą i świadomą mamę. W jedym z ostatnich postów pisałam, że dotyk, czułość i miłość mogą pomóc zredukować skutki stresu. Czułość mamy jak z pięknego obrazu, który widziałam u ciebie na blogu

  • Odpowiedz 3 kwietnia, 2016

    Anna

    Podlinkowanie do teksu Ilony o leku przed porodem i depresji nie działa:\ Odczuwam to boleśnie jako utratę:)Czy da sie to naprawić?Będę wdzięczna:)

  • Odpowiedz 7 czerwca, 2016

    pd

    Hej, hej!
    Bardzo lubię czytać Wasze artykuły i pozdrawiam wszystkie autorki (i czytelniczki przy okazji 😉 również!
    Ja o wpływie porodu na noworodka oraz… jego podświadomości. Gdy byłam dziewczynką czasem śniłam ten sam koszmar, z którego budziłam się z prawdziwym płaczem: jestem w czymś bez kątów, czego ściany są łososiowe i jakby prześwieca przez nie światło, „nade mną” jest wyjście i ja dokładnie wiem, że MUSZĘ WYJŚĆ ale nie potrafię, jestem jakby unieruchomiona i to właśnie straszne uczucie.
    Z kolei moja mama chyba od zawsze opowiadała (najczęściej w moje urodziny) o traumatycznych okolicznościach mojego przyjścia na świat: na początku 8 miesiąca ciąży miała krwotok z powodu odklejenia łożyska, na sali operacyjnej zaczęła im schodzić więc przestali mnie wyciągać żeby ją ratować, co jakimś cudem nie uszło jej uwadze (zanim straciła świadomość). Na szczęście przeżyłyśmy obie. Musieli ją pasami przypiąć do łóżka z powodu szoku po wybudzeniu z narkozy („GDZIE JEST MOJE DZIECKO?!!!!”), a ja oczywiście siedziałam w inkubatorze.
    Nie wiem jak wiele razy musiałam usłyszeć tę samą historię, żeby wreszcie do mnie dotarło. Odkąd pomyślałam, że mój sen jest być może pamiątką po mojej (i chyba Mamy) traumie – przestałam go śnić!
    Byłoby cudnie dowiedzieć się więcej o tym co pamiętamy z naszego życia płodowego – kiedyś słyszałam, że noworodki (i maluchy) pamiętają COŚ tylko że zapominają (bo nie mają jak utrwalać tych wspomnień a później wspomnienia te „przykryte” są nowymi). Ciekawie byłoby się dowiedzieć, jak rodzice mogliby pomóc te wspomnienia zachować.
    Tym bardziej że pod koniec lipca urodzić się ma moja Pierworodna!
    Dzięki wielkie za Waszą pracę (i poczucie humoru 🙂 !!!

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Anna Anuluj pisanie odpowiedzi