Miliard w rozumie, czyli matka wie najlepiej.

Mam 29 lat. Z czego 21 spędziłam na kształceniu się. Zdawałam klasówki, matury, egzaminy. Jeździłam na konferencje. Przetrwałam obronę pracy licencjackiej, magisterskiej i doktorskiej. Prowadziłam zajęcia dla dociekliwych studentów. Wydawało mi się, że każdego dnia odpowiadam na masę pytań.

A potem? Potem zostałam matką, a ten mały, kwilący tobołek, który dali mi w szpitalu nie wiadomo kiedy urósł i zaczął mówić. Dużo mówić. A każde wypowiedziane przez siebie zdanie kończy znakiem zapytania.

Nie wszyscy bowiem wiedzą, że statystyczna matka małego dziecka musi w ciągu godziny odpowiedzieć na więcej pytań niż statystyczny nauczyciel, lekarz, a nawet premier Wielkiej Brytanii w trakcie sejmowej godziny pytań!

Tak drodzy rodzice nieMOWLĄT właśnie to Was czeka. 288 dziecięcych pytań dziennie. Ponad 105 tysięcy rocznie. W okresach mojej największej aktywności dydaktycznej nie odpowiadałam na tyle.

Czekajcie napisałam rodzice? Źle napisałam. Tatusiowie mają w tej kwestii lepiej. Ich nikt nie bombarduje gradem pytań. 82% małych dzieci swe pytania kieruje najpierw do matki. Czemu? Bo najprawdopodobniej od taty i tak usłyszy “zapytaj mamy”. A przynajmniej tak twierdzi 1/4 dzieciaków.

Pytania są różne. Jedne prostsze, drugie trudniejsze. Do tych trudniejszych i jednocześnie najczęściej zadawanych przez maluchy należą:
1. Dlaczego woda jest mokra?
2. Gdzie się kończy niebo?
3. Z czego zrobiony jest cień?

Jakiś dowcipniś uznał, że ułatwi matkom życie i wyniki tego badania uzupełni odpowiedziami na powyższe pytania. W kwestii cieni napisał przykładowo, że należy odpowiedzieć „z niczego”. Najwyraźniej nie ma jeszcze mówiących dzieci. Gdyby miał to wiedziałby, że przebieg tej konwersacji byłby taki:

– Mamo!!!! A z czego zrobiony jest cień??
– Z niczego kochanie.
– Ale dlaczemu?
– Nie wiem…
– Ale dlaczemu nie wiesz?!

Tylko błagam nie pytajcie czemu moje dziecko mówi dlaczemu! Nie wiem…

Statystyki pokazują, że apogeum dziecięcych pytań przypada na 4-5 rok życia. Potem ich częstotliwość maleje. Ale, ale. Nic za darmo. Pytań jest mniej, ale stają się… trudniejsze. 90% mam twierdzi, że odpowiedzi zdarzyło się jej szukać w Google.

Martwy ciąg pytań nie jest jednak przejawem złośliwości dzieciny. Profesor Gregersen, który z tematem dociekliwości jest mocno związany uważa, że cykl „ale dlaczego” jest bardzo często próbą dziecięcego zakomunikowania „nie słuchasz mnie rodzicu – nie rozumiesz o co pytam”.

Smutną refleksją jest to, że dom jest jedynym miejscem w którym dzieci mogą swobodnie zadawać pytania. System edukacji w obecnej formie nie wspiera niestety dociekliwości. W przedszkolu i szkole od zadawania pytań jest nauczyciel. Nagradzana jest odpowiedź, a nie jej poszukiwanie. Niestety z systemem ciężko wygrać. Na szczęście w domowym zaciszu rodzice mogą cierpliwie odpowiadać na pytania swych latorośli.

Eksperci od edukacji doradzają spisywanie co trudniejszych na kartce i wdrożenie w życie rytuału wspólnej, cotygodniowej wyprawy do biblioteki w celu znalezienia odpowiedzi. Jak nie macie biblioteki albo co bardziej prawdopodobne – czasu na rytualne wertowanie ksiąg to internet też może być*. Może dzięki temu za wiele lat Wasz dzieć będzie walczyć o nagrodę ze zdjęcia przewodniego tego wpisu.

A teraz obowiązkowa w każdym mądrym artykule – konkluzyja. Podczas jego tworzenia naczytałam się uczonych ksiąg i publikacji. Po lekturze tej czułam się niezwykle mądra i kompetentna w swym rodzicielskim udzielaniu odpowiedzi. Wiedziałam, że w razie czego z gracją powiem „nie wiem”, a potem pójdziemy do biblioteki i z uśmiechem na licu znajdziemy odpowiedź. A potem przylazła Pierworodna i ni stąd, ni zowąd spytała:

„Mamo a dlaczemu moim ulubionym kolorem jest fioletowy?!”

Myślicie, że „zapytaj taty” ją zadowoli?

*ze źródeł internetowych szczególnie mocno polecamy mataja.pl. Dowiecie się tam, co zrobić by dziecko nie mówiło „nie jestem ścisłowcem” albo jak nauczyć dzielenia się zabawkami, twierdzą też że rozmiar ma znaczenie. Dane statystyczne przytoczone w artykule na podstawie badania Littlewoods.com

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

17 komentarzy

  • Odpowiedz 7 października, 2014

    Kamil

    „Tatoooo, a gdzie jest mama?” – jedyne pytanie zadawane ojcom 🙂 A na poważnie, to zmiana nadchodzi i równouprawnienie rodziców jest tuż za rogiem 🙂

    A te liczby które przedstawiłaś – zatrważające 🙂 Ale i pięknie pokazujące jak wiele pokładów ciekawości, przynoszą na ten świat dzieci 🙂

    • Odpowiedz 7 października, 2014

      Alicja

      No ja myślę, że zmiana jest tuż za rogiem bo na pytania w rodzaju koloru już nie mam siły:D

  • Odpowiedz 7 października, 2014

    Angelika

    Wydaje mi się, że na niektóry pytania, np. na to o kolor fioletowy, można odpowiedzieć pytaniem: „a Ty jak myślisz?”. Przekonam się za kilka lat, jak moja Zosia wejdzie w ten etap 😉
    Moja mama mówi, że ja byłam takim wiecznie pytającym dzieckiem, hitem było „Mamo, a dlaczego płynie prąd?”.

    • Odpowiedz 7 października, 2014

      Alicja

      Próbowałam „a Ty jak myślisz” – zazwyczaj odpowiedź brzmi „ale ja Ciebie pytam mamo” z temi dzieciami się nie 😀 Brawo dla Twojej mamy za wytrwałość w odpowiadaniu na Twe pytania. Powodzenia w oppowiadaniu na pytania Zosi!

  • Odpowiedz 8 października, 2014

    Kasia

    Moje dziecię jeszcze nie mówi, ale w takich pytaniach zawsze dla mnie było hitem „Mamo a co by było jakby mnie nie było? ” 🙂

    • Odpowiedz 9 października, 2014

      Alicja

      Hahah dobre! Przypomniałaś mi dzięki temu, że moja siostra zadręczała rodziców pytaniem „a gdzie ja byłam jak mnie nie było”.

  • Odpowiedz 8 października, 2014

    Lucy eS

    Czekam na ten pytający etap, jak na wielkie wyzwanie. Jestem małomówna z natury – czuję, że mnie córka rozkręci w ej kwestii 🙂

    • Odpowiedz 9 października, 2014

      Alicja

      Ooo Lucy jesteś małomówna? W życiu bym tak o Tobie nie pomyślała!

  • Odpowiedz 8 października, 2014

    Kamelia

    Ja sama nie mam jeszcze takich opowieści, ale ostatnio koleżanka opowiadała mi taką:
    Starsza córka pyta: Mamo, czy wyobrażałaś sobie kiedyś jakby to było, gdyby Lenki (młodszej córki) nie było?
    Mama: Nie kochanie.
    Starsza córka z westchnieniem: A ja tak…
    🙂

  • Odpowiedz 23 października, 2014

    Truscaveczka

    Mój synek pyta „Po co?” i to jest dopiero ubaw 😉
    – Znalazłaś, mamo, moje autko?
    – Nie znalazłam.
    – A po co nie znalazłaś?

    Na szczęście starsza córa mnie wspiera w odpowiadaniu na pytania.
    – Po co nie lubię fasolki?
    – Bo jesteś moim bratem i ja też nie lubię fasolki.

  • Odpowiedz 8 listopada, 2014

    Monika

    U Nas na razie króluje
    – Mamo a co to jest ? (pyta syn pokazując na kubek)
    -Kubek – odpowiadam
    – a co to ? – znów pokazuje na kubek
    – Kubek kochanie
    I tak z 20 razy
    w końcu za 21razem odpowiadam talerz
    I słyszę „aha” i moja latorośl wraca do zabawy

  • Odpowiedz 2 czerwca, 2015

    kate

    Moj synek jest na etapie „co to” a podobno ja jako dziecko zadreczalam mamę wciąż tym samym pytaniem: po co są ludzie na świecie?

  • Odpowiedz 2 czerwca, 2015

    Tris

    Uwielbiam. Dawno sie tak nie usmialam 🙂

  • Odpowiedz 3 czerwca, 2015

    Marcin

    „Mamo a dlaczemu moim ulubionym kolorem jest fioletowy?!” – mozna z tego niezwykle prosto wybrnac mowiac o rozpraszaniu Rayleigha przy jego niewielkim przesunieciu oraz zgodnosci czestotliwosciowej tej lambda w V2.

    • Odpowiedz 8 lipca, 2015

      Kaśka

      Mój mąż odpowiada w ten deseń. A dziecko słucha jak zaczarowane.

  • Odpowiedz 6 marca, 2019

    MaryP

    Mamo a dlaczemu moim ulubionym kolorem jest fioletowy?!
    Bo różowy też jest pewni twoim ulubionym kolorem..

    Bardzo przydatne informacje tu przeczytalam.
    Może wie Pani także dlaczego 5-letnie dzieciaki w przedszkolu nie są w stanie wysłuchać krótkiego 15minutowego czytania książki? W grupie kilkakrotnie zmieniano wychowawców i sądzę, że to jest głównym powodem (nikt ich nie nauczył tego, że się siedzi i słucha, gdy nauczyciel czyta, bo każdy nauczyciel miał swoją rutynę dnia). Ok. połowa grupy może by nawet słuchała, ale 6-8innych dzieci nawet nie ukrywa, że nie ma ochoty słuchać i zamiast siedzieć i słuchać kotłuje się i rozrabia.
    Zakładam, że istnieją rzeczy nudne dla dzieci, ale dzieci można nauczyć słuchania, nawet te 2lata młodsze. Te dzieci idą do zerówki i niestety nawet te, którym można coś przeczytać nie korzystają z tego, bo w wyniku upominania pozostałych są po 10min. takiej szarpaniny rozkojarzone.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Kaśka Anuluj pisanie odpowiedzi