Od nadmiaru głowa nie boli? Noworodki i małe dzieci w oparach zabawek.

Kiedy urodziła się Pierworodna ustaliliśmy z Wirgiliuszem, że w kwestii zabawek dla niej będziemy raczej oszczędni. Swoich ustaleń przestrzegamy jak dotąd całkiem nieźle. Przez 2 lata i 9 miesięcy jej życia kupiliśmy jej pluszowego Kubusia Puchatka i kredki. Koniec.

Myślicie, że nasze dziecko nie ma zabawek i smutno siedzi w kącie swego ascetycznego pokoiku? Nie. Nasze dziecko ma tonę zabawek. Są rozrzucone po całym mieszkaniu. Leżą na kanapie, pod łóżkiem, na stole, na podłodze, na wannie.

Pytacie skąd te zabawki? Od krewnych i znajomych królika. Zawsze coś przynoszą.

Zabawki dla noworodka
Bombardowanie zabawkami zaczynamy zresztą już od pierwszych dni życia. Karuzelka nad łóżeczkiem, pałąk nad wózkiem, grające bajery. Kolory, dźwięki, kształty, tekstury. Tylko po co? Maluch właśnie wyszedł z ciemnego i cichego brzucha mamy. Świat zewnętrzny jest dla niego wystarczająco interesujący. Przecież on wszystko widzi po raz pierwszy – wyobraźcie sobie jakie to musi być fascynujące!

W związku z tym ani noworodek ani trzymiesięczny maluch nie potrzebują zabawek. Taki maluch potrzebuje mamy lub taty co, cóż, czasem bywa uciążliwe. I tu krąg się zamyka – puszczamy te karuzelki właśnie po to żeby mieć chwilę dla siebie i żeby dziecko nauczyło się zajmować same sobą. Niestety wbrew oczekiwaniom rodziców taka taktyka nie uczy dziecka zajmowania się sobą. Uczy je za to tego, że… trzeba go czymś zajmować. Na dłuższą metę zabawki dla noworodków sprawiają bowiem, że maluch zaczyna oczekiwać nieustającej stymulacji. I to nie byle jakiej. Ma być z pompą. Grać, świecić i tańczyć. Trudno oczekiwać żeby potem dziecko leżało samo na kocyku i z zainteresowaniem przyjmowało otoczenie takim jakie jest. Świat zazwyczaj nie gra i nie świeci.

Zabawki dla niemowląt i małych dzieci
Mija kilka miesięcy. Dziecko przestaje być wyłącznie biernym obserwatorem otoczenia – zaczyna wyciągać ręce w kierunku interesujących go przedmiotów, manipulować nimi, oglądać i wkładać do dzioba. To jest dobry moment na pokazanie mu pierwszych, prostych zabawek. Byle z umiarem o który – zwłaszcza dziadkom – trudno.

Badania przeprowadzone cztery lata temu przez amerykańską organizację zajmującą się rozwojem dzieci do lat trzech pokazały, że zbyt duża ilość zabawek niestety może wyrządzić dziecku krzywdę [2]. Maluchy stają się przytłoczone wyborem przez co nie potrafią skupić na dłużej uwagi na jednej rzeczy. Co oczywiste cierpi również ich wyobraźnia. Innymi słowy nadmiar zabawek ogranicza dziecięcą zdolność do uczenia się, koncentrowania na danej czynności i kończenia tego co się zaczęło.

A gdyby tak zabrać dziecku wszystkie zabawki?
Niemieccy naukowcy wpadli na taki szalony pomysł i stworzyli projekt „przedszkole bez zabawek” [3]. Z przedszkola usunięto absolutnie wszystkie zabawki łącznie z przyborami służącymi do rysowania. W pokojach zostały jedynie meble i elementy podstawowego wyposażenia. Przez pierwsze dni dzieci się nudziły jak mopsy. Ale potem, potem była magia. Dzieciaki z krzeseł, stołów i firan budowały domki, jaskinie, fortece. Ba! Kilkoro z nich wspólnymi siłami zbudowało sobie… młyn! Wyszukały nawet materiały, które kolorem i fakturą przypominały zboża i mąkę. Wszystko to było ich własną inwencją. Rzecz jasna w budowlach tych dzieciaki odgrywały scenki rodzajowe. Co ciekawe na początku eksperymentu były one równie skomplikowane co scenariusz „Klanu”, ale z biegiem czasu stawały się coraz bardziej wyszukane i złożone. Po zakończeniu projektu jedynie 5 z 35 dzieci chciało przywrócenia zabawek do przedszkola. Reszta twierdziła, że bez nich jest „znacznie więcej zabawy”.

Jednym z celów projektu było także sprawdzenie czy przedszkole bez zabawek ma przełożenie na zabawę i zachowanie dziecka w domu. 60% rodziców stwierdziło, że ma. Rodzice Ci podkreślali na przykład, że dziecko przestało mówić „nudzi mi się”. Pozostała część rodziców albo nie zauważyła zmian w zabawie dziecka (34%) albo nie miała jasno określonego stanowiska (6%)

Kupować albo nie oto jest pytanie
Wpis ten powstał bo ostatnio coraz częściej pytacie nas w mailach o zabawki. Czy dzieci w ogóle ich potrzebują? Niekoniecznie. Powyższe badania pokazują, że dziecku do poznawania świata i zabawy wystarczy to co znajdzie w domu. Zupełnie tak samo jak Tobie zamiast najnowszego modelu dotykowego smartphona wystarczy stara dobra Nokia 3310. Mimo to obstawiam, że nie nosisz w torebce telefonu na korbkę tylko lśniący, zgrabny i płaski telefonik. Zabawki to nie jest zło wcielone. Ba! Fajna, dobrze wybrana zabawka świetnie podtrzyma i przedłuży zabawę malucha. Dzieci zresztą od zawsze wymyślały sobie zabawki – uwierzycie, że już w starożytnym Rzymie znali jo-jo? Możemy więc śmiało korzystać ze zdobyczy naszej cywilizacji i dawać dziecku zabawki pod warunkiem że będziemy je wybierać z odrobiną pomyślunku, umiarem (mniej znaczy więcej) i założeniem, że

pierwszą, najważniejszą i najlepszą zabawką dla małego dziecka są… rodzice.

Zdjęcie dzięki talentowi Fotosister!

 Może Cię także zainteresować:
1. Fajne serie książeczek dla małych dzieci
2. Nie pytaj dziecka czy było grzeczne!

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

35 komentarzy

  • Odpowiedz 30 października, 2014

    radoSHE

    Ten wpis jest potwierdzeniem słuszności naszej zabawkowej oszczędności. Ale nie zmienia to faktu, że tak jak u Was, i u nas ich nie brakuje;) Mnie natomiast zadziwia fakt, że oprócz jednej grającej zabawki, wszystkie inne kolorowe cacka są po prostu z góry na dół ignorowane i myślę, że nawet nikt by nie zauważył ich braku. Za to garnki, drewniane łyżki, plastikowe butelki, telefon mamy – i jesteśmy w zabawowym raju.

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Telefon mamy rządzi i u nas 😀

  • Odpowiedz 30 października, 2014

    hala

    Dzięki za wpis. (Niezmiennie Was uwielbiam i teraz nawet każę mężowi nowe teksty czytać)
    U nas na razie też jedyne zabawki to te dostane. Ale dziadkowie się jeszcze i tak nie rozkręcili, bo Maly ma 5 tyg. dopiero. 🙂 Tez spróbujemy nie przeginać.
    A czy dzieci MUSZĄ mieć grajace zabawki? Pytam egoistycznie z nadzieją, że nie, bo mam wrażenie, ze te grajki bedą mnie za bardzo irytować. 😉

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Pozdro dla męża 😀 Grające zabawki bywają irytujące, choć są też i fajne, my mamy takiego motylka co gra, mała go bardzo lubi i jest fajny. Ale wracając do pytania – nie musi mieć grających 😀 A Ty jak tam się czujesz w końcówce połogu?

  • Odpowiedz 30 października, 2014

    Kasia

    My też zabawek nie kupujemy, ale bardzo wiele odziedziczyliśmy, sporo dostaliśmy. Na razie hitem są książeczki (może to zamiłowanie do literatury po mamie)- czarno-białe i szeleszczące 🙂 Przeraża mnie trochę ta mania kupowania zabawek… Mój bratanek dostał ostatnio 12 prezentów (impreza urodzinowa w przedszkolu), jak się z tego wszystkiego cieszyć?
    Znam taką rodzinkę, która świadomie rezygnuje z dużej ilości zabawek i mają bardzo rozsądną i obdarzoną wyjątkową wyobraźnią i wrażliwością dziewczynkę, myślę, że po części pewnie z tego powodu 🙂

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Książeczki biało-czarne też u nas były hitem, ale młodzian powoli wyrasta z tej fascynacji. Co do dużej ilości prezentów – to Pierworodna tyle dostała w zeszłym troku właśnie. To była masakra bo i tak nie ogarniała co dostaje.

  • Odpowiedz 30 października, 2014

    lucy es

    Zgadzam się, tak, nawet dość skutecznie stosuję. Nie udaje mi się tylko w obliczu książek, kredek i Duplo. No nie umiem sobie o dmówić 🙂

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Książki i Duplo uwielbiamy 😉 poza elementem nadeptywania na duplo 😛

  • Odpowiedz 30 października, 2014

    Kura Mania

    Jakie to były piękne czasu kiedy moje dziecię maleńkie bylo i zamiast zabawek dostawalo ubranka, ew. jakas grzechotke. Potem skończyło dziecię rok i nastał szal albo raczej szal wstąpił w rodzinę. Jako, ze chciałam opanować chaos panujący w pokoju dziecinnym zapowiedzialam, ze ciuchy na drugie urodziny maja kupować. Dziadkowie się wylamali, ale prezent był zarzadzony odgórnie ode mnie. A teraz 3/4 zabawek pakuje w kartony i chowamy na parę miesięcy, a potem będą znów jak nowe. Jedyna moja słabość to ciągle kupowanie książeczek ale jak tu dziecku nie kupić jak sama mam ich mnóstwo. Ale to fakt dziecko nie potrzebuje zabawek, bo juz w sobie ma tysiąc pomysłów na zabawek. Taki pakiet, a rodzice maja się nie lenic tylko za zabawę się wziąć!

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Patent z chowaniem miała też moja mama – uważam, że genialny jest!

  • Odpowiedz 30 października, 2014

    Karolina

    U nas ten brak zabawek przez pierwsze tygodnie był całkiem naturalny – skupialiśmy się na tuleniu i poznawaniu siebie, nie było tu miejsca na „ciała obce”. Z tego, że nie mamy zabawek, zaczęłam zdawać sobie sprawę dopiero wtedy, kiedy od odwiedzających nas kolejno cioć słyszałam, że „u nas tak pusto i smutno, jakby dziecka nie było, nic nie ma nawet nad łóżeczkiem”. I 95% zabawek wszelakich właśnie od takich cioć pochodzi. Nie będę narzekać – to miłe, że jest u nas ta kultura witania dziecka prezentami. Wciąż jednak większość z nich to po prostu kolorowe gadżety, a tylko niewielki odsetek zabawek stworzono z myślą o dziecku, a nie o tym, by podobały się dorosłym i pasowały do pastelowego pokoiku 🙂 Chociaż z drugiej strony – coraz łatwiej także znaleźć zabawki przemyślane, odpowiadające na potrzeby maluchów, trzeba tylko wiedzieć gdzie i czego szukać.

    Zachwyca mnie pomysł z przedszkolem bez zabawek. Dla mnie znakiem czasów i tego, co się wyrabia (jeśli chodzi o dostarczanie dzieciom rozrywki) jest pojawienie się na rynku gotowych tipi. Są piękne, ze świetnych tkanin (oddychających, mających atesty etc.), w dobrze dobranych kolorach (i w stosownej cenie). Tylko, o ile pamiętam siebie z lat dzieciństwa, najfajniejsze właśnie było BUDOWANIE tipi, to, że się nie rozpadał, że w środku było gorąco, a na zewnątrz chłodniej. I to nie żaden z rodziców był inicjatorem budowania, wpadliśmy na to sami, w swoim czasie.

    I mimo całego rozsądku, jaki mam, łapię się na tym, że chciałabym dla mojej córki jak najlepiej. Czasem się zapędzam i to „najlepiej” źle interpretuję – „najlepiej”, żeby miała jak najwięcej, jak najnowszych, jak najciekawszych… A skończy się tak, jak w pewne święta, kiedy mój siostrzeniec dostał samochód – zabawkę (jak nam się wydawało) swoich marzeń. Czekaliśmy z zapartym tchem na to, aż poradzi sobie z zerwaniem papieru, a potem z wydobyciem zabawki z kartonu. Czekaliśmy na zachwyt w jego oczach i ten owszem – pojawił się, ale na widok porwanego papieru do pakowania i kartonu, którymi to mały bawił się ponad godzinę, nawet nie spojrzawszy na samochód.

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Cóż ja mogę dopisać, napisałaś wszystko co chodzi mi po głowie. Dodam tylko, że w zeszłym roku na święta bratanek Wirgiliusza dostał wypasiony samochodzik – najbardziej ucieczył się z niego WIrigliusz 😀

  • Odpowiedz 31 października, 2014

    Niciutka

    U nas tylko duplo, modelina, resoraki, książeczki i… młodsza siostra 😉

    • Odpowiedz 31 października, 2014

      Alicja

      Oo tak młodsze rodzeństwo to świetna zabawka 😀 a starsze to świetny animator-zabawiacz 😀

  • Odpowiedz 2 listopada, 2014

    jusssi

    Świetny tekst! Powinni go rozsyłać przed świętami 🙂 A tak poważnie, to ja zamierzam stosować zasadę na K. Kupuję zabawki, które zaczynają się na tę literę, oczywiście traktowaną z przymrużeniem oka 🙂 Książki, kredki, klocki i konik na biegunach 🙂

  • Odpowiedz 4 listopada, 2014

    Krzysztof Śliwiński

    Bardzo interesujące w kontekście „oparów” jest to, co opisał Joel Bakan w poruszającej książce „Dzieciństwo w oblężeniu. Łatwy cel dla wielkiego biznesu”. Bakan wskazuje wiele źródeł, które piszą o tym, że w tworzywach sztucznych z których zabawki najczęściej się produkuje, jest mnóstwo niespodzianek dla zdrowia dzieci. Podobnie w wyposażeniach pokoi, meblach, wykładzinach, farbach…

    Możemy nie kupować. Nie musimy wcale kupować. Preferuję zabawki „z drugiego obiegu”: mój syn (dwa lata i cztery miesiące) odkrył właśnie klocki lego jego starszego brata, które wiele lat spędziły w szafie. Nie toleruję tych świecących, hałaśliwych, zwanych błędnie „edukacyjnymi”. Większe dziecko niczym nie różni się od małego, dla którego zabawką jest wszystko: kasztany, liście, patyki, marchewka, ziemniak, garnek, chustki mamusi, paski tatusia… a przede wszystkim bliska relacja.

    • Odpowiedz 4 listopada, 2014

      Alicja

      Też nie przepadam za grająco-świecącym tałtajstwem, ale tak jak mówię mamy też jednego grajka który jest w miarę miły dla ucha, córka go lubi i służy jak ‚radio’.
      Tak jak mówisz zabawki edukacyjne w kwestii swej edukacyjności zostały już obalone naukowo, choć ja wolę trochę inne spojrzenie, czyli każda zabawka czegoś uczy pytanie tylko czy uczy czegoś mądrego 😉
      Zgadzam się także w kwestii oparów rozumianych mniej metaforycznie.

  • Odpowiedz 4 listopada, 2014

    Kamelia

    U nas oczywiście to samo. 🙂 My prawie nie kupujemy zabawek, wszystko dostaliśmy. Na urodziny Agatki zarządziliśmy składkę, z której w tym roku kupiliśmy jej… szafę. Do tego maskotkę – jej ulubionego Barney’a z programu dla dzieci. Myślę, że wielkość, czy wartość prezentu jej różnicy nie zrobi. A ma przynajmniej szafę, która była już potrzebna.
    Hitem zabawkowym jest u nas gadająca lalka, którą Agatka dostała od dziadków jeszcze przed pierwszymi urodzinami. Boi się jej do tej pory, a za 5 dni skończy 2 lata. Mało, że jej się boi – nie chce nawet otworzyć szafki, w której ją trzymamy. 🙂

    • Odpowiedz 4 listopada, 2014

      Alicja

      Kamelia moja córka dostała lalkę, która się śmieje jak się jej wyciągnie smoczek – po pierwszym wyciągnięciu smoczka lalka wylądowała na klatce schodowej na prawie rok – dopiero niedawno odważyła się do niej wrócić tak ją to przeraziło 🙂

  • Odpowiedz 6 listopada, 2014

    Aga

    Tak prawdziwe i tak oczywiste a jednak wciąż noworodki są bombardowane całą masą zabawiaczy 🙁 Położna opowiadała mi historię jak rodzice puszczali dziecku muzykę klasyczną żeby się uspokoiło a byli zdziwieni jak im zasugerowała żeby po prostu wziąć dziecko na ręce 😉

    Jeśli chodzi o domki to polecam z całego serca: http://www.pakamera.pl/tralala-studio-0_s12172772.htm

    Moja córka pokochała miłością wielką od pierwszego wejrzenia 🙂

    • Odpowiedz 6 listopada, 2014

      Alicja

      Aż trudno uwierzyć w tę historię o muzyce klasycznej. Przecież to jest najbardziej instynktowny odruch wziąć dziecko na ręce kiedy płacze. O rany!! Dzięki za domki i gratuluje smacznego bloga 🙂

  • Odpowiedz 7 listopada, 2014

    Kasia (DziulkaCrew)

    O dzięki za ten tekst! Kolejny do rozesłania po znajomych 🙂 U nas jakoś tak naturalnie i intuicyjnie mało zabawek, oczywiście pełne pudła w pokoiku od babć, cioć i w ogóle, ale rzadko cokolwiek z pudła budzi zainteresowanie. A dziś właśnie pakuję za małe ubranka, żeby posłać dalej. I przy okazji połowa zabawek z pudeł idzie w świat. A dorośli? Ja też lubię mieć mało. Ciuchów, kosmetyków, wszystkiego. Tylko książki chomikuję :/

  • Odpowiedz 23 grudnia, 2014

    Mama Ania

    Witam,
    właśnie odkryłam Waszego bloga i jestem pod wrażeniem. Gratulację. Od dziś zostaję stałą czytelniczką! Chciałam tylko dorzucić do artykułu, że fajnym pomysłem jest robienie samemu zabawek z byleczego:-)) np. kiedys zbieraliśmy zakrętki (jakaś zbiórka na wózek inwalidzki dla dziecka) i okazało się, że te zakrętki wcale nie wsparły chore dziecko lecz zostały u nas i stale (która zabawka nie nudzi się po dwóch latach?? ) sa wykorzystywane jako węgiel do przewożenia, warzywa, skarby wykopane i wiele, wiele innych. Albo wystarczy z rurek po papierze toaletowym zrobić żółte bele słomy i praca w gospodarstwie zapewniona na dłuugie godziny! A dziecko o wiele bardziej docenia takie zabawki zrobione samemu! Polecam i pozdrawiam

    • Odpowiedz 23 grudnia, 2014

      Alicja

      Hahah miliśmy przez kilka miesięcy szał na te nakrętki. Też zbieraliśmy w celach charytatywnych, a Pierworodna się nimi namiętnie bawiła. Wszędzie piętrzyły się stosy nakrętek które były wszystkim! Kompletnie o tym zapomniałam! Dzięki za przypomnienie i miłe słowa 🙂

  • Odpowiedz 21 stycznia, 2015

    Alicja

    ps. gdybyś doktorze zechciał z nami zostać na dłużej choćby ze względu na mnogość cennych informacji to uświadamiam, że my tu wszyscy na Ty jesteśmy. To nie sztywny gmach uczelni gdzie wszyscy z uśmiechem na ustach paniując sobie szpile wbijają na wzajem. Zacznijmy zatem jeszcze raz – jestem Alicja i zapraszam do rozgoszczenia się na dłużej, zwłaszcza że jako biolog (!) wierzę, że rasa niepoprawnych gramatycznie i rasa grammar nazi mogą świetnie koegzystować i nawet z czasem się polubić 😉 A Ty?

  • Odpowiedz 9 lutego, 2015

    Flesz.Ka

    Świetny artykuł. Mądre rady i spostrzeżenia. Popieramy rękami i nogami! 🙂

  • Odpowiedz 14 marca, 2015

    Julkowa mama

    nam udało się pohamować zapędy naszych gości- i zanim wydadzą sporo kasy na zbyteczne zabawki(które i tak nie są obdarzone zainteresowaniem)to podsuwamy im przedmioty, które bardziej się przydadzą(np pieluchy, albo inne podobne);
    nie zmienia faktu, że moje półroczne dziecię ma już 30 litrowy pojemnik zabawek…- ale są to głównie rzeczy odziedziczone; ale tak, uważam że kupno miliona pierdół jest masakrą- i jak są np. święta to mówię- dawajcie kaskę, zbieramy na to i na tamto- i zdaje to egzamin 😉

  • Odpowiedz 1 kwietnia, 2015

    Karina

    Oczywiście zbyt duża ilość zabawek to przesada. Ja uważam, że warto zakupić kilka porządnych zabawek, które pozytywnie wpłyną na rozwój dziecka. Warto zainwestować w zabawki edukacyjne djeco takie jak np. puzzle.

  • Odpowiedz 27 maja, 2015

    wioletka

    Super artykuł! Wlasnie tego szukałam! 😉 na dniach teściowa chce obdarzyc mojego pierworodnego jakimś „pudlem pełnym zabawek” po jej synie, który maa… 22 lata 😀 zastanawiam się wlasnie jak grzecznie jej odmówić.
    Secundo…
    Jakie zabawki moglabys polecic? Moj maly maa 9 miesięcy, chciałabym mu kupic wreszcie pierwszą zabawke, ale wlasnie taka przemyslana i wartośćiowa 🙂

    • Odpowiedz 28 maja, 2015

      Alicja

      No to zabawki od teściowej będą zaiste retro :))) Z zabawek polecam zawsze Lego Duplo – teraz sobie nimi postuka, pohałasuje, a za jakiś czas będzie się świetnie bawił tak już zgodnie z przeznaczeniem więc to inwestycja na dłuższy czas. Sortery też się zazwyczaj sprawdzają.

  • Odpowiedz 25 czerwca, 2015

    Beata

    Świetny artykuł. W 100% zgadzam się z tym co piszesz. Prawdą jest to, że rodzice kupują tony zabawek, żeby nie musieli spędzać czasu z dzieckiem…

  • Odpowiedz 20 listopada, 2015

    marcysia

    moje dziecko (2 lata) samo rezygnuje z zabawek, interesują go tylko koparki, wywrotki i kilogram kaszy wysypanej na środek kuchni, uatrakcyjnieniem zabawy jest zmiana kaszy na koraliki, kasztany lub wyjście do piaskownicy i poletka z ziemią, jak idziemy na spacer nad rzekę to ładuje koparką żwir i wodę nad brzegiem, w kąpieli ładuje wodę z pianą, natomiast tatuś średnio radzi sobie z tym, że naszemu synkowi tak niewiele potrzeba do szczęścia i kupuje różne pojazdy, których mały nawet obsłużyć nie umie, np dźwig bruder za 250 zł a dzieciak i tak bawi starą połamaną koparką od której odpada łyżka. Jak wymyślę jakąś super kreatywną zabawę to on i tak jej atrakcyjność ocenia wg jednego kryterium: czy można to załadować koparką na ciężarówkę.

  • Odpowiedz 25 sierpnia, 2016

    Olga

    Moje czteromiesięczne dziecko wydaje mi się słuchowcem. Przygląda się różnym rzeczom, ale najlepsza zabawa jest, kiedy tacie zadzwoni telefon, w radiu puszczą jakąś muzykę (słuchamy Dwójki, więc muzyka zazwyczaj jest klasyczna), kiedy mama śpiewa piosenkę i klaszcze przy tym, pstryka palcami i „gra” na klockach. Hitem są wszelakie szeleszczenia (zabawki, ale i papierek po batoniku), dzwoneczki i grzechotki. Mam wizję, że będziemy niedługo robić perkusję z garnków i gitarę z keksówki i recepturek 😉

    Też całe mnóstwo zabawek dostaliśmy. Sama jak dotąd kupiłam książki, matę edukacyjną (czyli po prostu duży kocyk z metkami do szarpania) i drewniany stojak na wiszące zabawki. Ach, i ikeowskie wisiadełko z robalami, które okazało się takim samym hitem, jak patrzenie na grzbiety książek na półkach. Z tą różnicą, że przed książkami dziecię trzeba trzymać, a od tego z czasem bolą ręce 😉

    Przedszkole bez zabawek to trochę czasy mojego dzieciństwa, które przypadło na lata 80. Jasne, jakieś zabawki były, ale niedużo, a jeśli już, to miały duży potencjał. Mam wrażenie, że obecnie dzieci mają zabawki z wąską specjalizacją, mało uniwersalne. Ja miałam dwie lalki, które w zależności od potrzeby odgrywały różne role. Teraz dzieci mają tych lalek piętnaście, bo jedna jest mamą, druga córką, trzecia lekarką, czwarta księżniczką…

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Patrycja

    Super wpis! Jestem dopiero w ciąży. Dziękuję za uświadomienie, że zabawki nie są potrzebne a namiar może być niekorzystny 🙂 Roześlę tę informację po rodzinie 😉

    Niestety czasami mi się wydaje, że część obecnych rodziców czy dziadków chce kupować tego tonami bo kiedyś nie było i czasem jest to frajda dla nich a nie dla dziecka 🙂

    Ja jako dziecko najbardziej lubiłam garnki a w lecie błoto 🙂

  • Odpowiedz 24 lipca, 2018

    Kiki

    Ciekawe jak yeraz zmieeni mi sie podeejscie do zabawek…
    Jako ciotka szukalam albo zabawek ciekawych (Meccano, gry Haba, komiksy, plyty dvd z anime studia Ghibli) albo bajerow (ksiazka z basniami, ktora miala lusterko z przodu i wygladala jak rozowa wersja ksiegi czarodzieja, tasma z wzorem autostrady, masa balonowa w sztyfcie).
    W sumie, kupuje takie zabawki jakie sama lubie i uznam za wartosciowe (bardzo podobal mi sie ser do przeplatania sznurka z mysza albo folk zabawki jak ze sklepu folkstar).
    Swojej Mlodej kupilam klocki Mazura i baczek Warmianke – ale bardziej dla siebie bo design mi sie podobal.

    Btw – Ja sie strasznie schizowalam, ze dziecka nie stymulujemy bo ma dwa mies a tylko sie przytula, chodzi na spacery i slucha jak gadam albo puszczam muzyke. Z tych zalevanych rzeczy to tylko corce kontrastowe obrazki pokkazywalismy, nie chcialo mi sie bawic w czerwony balonik wiec jej tylko czerwpne rzeczy pokazywalam np. Papryke jak robilam kanapki (podsuwalam pod nos do powachania tez). Obieranie jajka ze skorupki jej sie bardzo podobalo a obieranie ogorka chyba bawilo bo sie usmiechala.

Leave a Reply