Pierwsza godzina z życia noworodka czyli jak mały człowiek zdobywa sutkowe Mount Everest

Dostałyśmy ochrzan. Przyznaję się bez bicia. Nie napisałyśmy jak dotąd ani słowa o tym co dzieje się z kobietą i dzieckiem bezpośrednio po porodzie. To znaczy pisałyśmy- i to całkiem sporo odnośnie połogowego macicowścieku, mlekotoku, skurczonego mózgu i różnych innych połogowych przyjemności. Było też co nieco w temacie mission imposible- noworodek zaskakuje. Ale rzeczywiście zachowałyśmy się bardzo impertynencko pomijając milczeniem PIERWSZĄ GODZINĘ PO PORODZIE. Bijemy się w piersi. Ale nie za mocno bo większa część naszego zespołu aktywnie karmi.

A ja śpieszę naprawić to karygodne niedopatrzenie.

Dzisiaj na tapecie noworodek.
Cóż taki noworodek ma niby do roboty? Zapytacie. Moi mili, noworodek w ciągu pierwszej godziny życia ma kupę roboty. Koordynując pracę fizyczną czyli poruszanie się vel pełznie z nadzwyczajną aktywnością wszystkich swoich maleńkich zmysłów jest w stanie zdobyć nawet najwyższe sutkowe szczyty. Sam. Byle mu nie przeszkadzać. Naukowcy ze Szwecji poczynili arcyciekawe badania[1]oceniające aktywność tych tajemniczych istotek w pierwszej godzinie żywota. W badaniu wzięły udział noworodki- sztuk 28, które na klatkach piersiowych rodzicielek dostały „wolną rękę” w kwestii decyzyjności jak chcą ten czas spożytkować. Każdy z nich zachowując się spontanicznie i instynktownie zagrał pierwszoplanową rolę w spektaklu jednego aktora. Szykujcie popcorn i zobaczcie jak wyglądał rozwój sytuacji:

Minuta 0: Akcja zaczyna się wartko. Dzieci płaczą, krzyczą, lamentują.

Minuta 2: Kolejna minuta upływa pod znakiem relaksu. Lepiej, młode zamierają w bezruchu, nie poruszają nawet ustami. Niczym skamieliny, jakby chciały się uchronić przed niebezpieczeństwem czyhającym w zaroślach.

Minuta 3: Nie ma nudy. Otwierają oczy! Ruszają rączkami i ustami.

Minuta 8: Napięcie rośnie. Oczy pozostają otwarte już ponad 5 minut. Patrzą na zdumioną twarz mamy, nawet na jej piersi. Taa, na piersi zdecydowanie częściej! Przynajmniej w pierwszych dwudziestu minutach życia. Później to twarz mamy i jej głos przyciągają uwagę. Istne szaleństwo. Ale, ale….czyżby..? Tak, one czegoś szukają, rączki lądują w buzi. O, pierwsze głodowe dźwięki się pojawiają.

pierś

 

Fotografie pokazują noworodka w 15 minucie życia spoglądającego na pierś (na górze) i tegoż samego patrzącego na twarz mamy w 21 minucie.
Photo: Thomas Annersten . Zdjęcie pochodzi z : Widström A-M , Lilja G , Aaltomaa-Michalias P et al. Newborn behaviour to locate the breast when skin-to-skin: a possible method for enabling early self-regulation. Acta Pædiatrica 2011, 100:79-85.

Minuta 18: Nuda. Nic się nie dzieje. Odpoczywają.

Minuta 36: Żarty się skończyły. Włączyły tryb nawigacji i ze zdwojoną energią napierają w kierunku sutka mamy. Prowadził je Krzysztof Hołowczyc. No niezupełnie. Badania pokazują, że naturalny zapach piersi mamy jest wystarczającym wabikiem i drogowskazem. Noworodki są niezwykle wrażliwe na zapachy zaraz po urodzeniu, co pozwala im nie tylko na znalezienie piersi ale w ogóle na rozpoznanie mamy i budowanie z nią więzi. Wiecie co wpływało na szybkość odnalezienia źródła pożywienia w omawianym badaniu? Tym dłużej to trwało, im więcej niewinnych spojrzeń na maminą pierś w pierwszych 10-20 minutach (typ wzrokowca, któremu się nie spieszy). Z kolei te z dzieci które częściej kwileniem sygnalizowały oznaki głodu oraz częściej pchały rączkę do buzi były szybsze.

Minuta 43: Ewidentnie zapoznają się ze sobą: pierś mamy i noworodek, który organoleptycznie oraz poprzez dotyk bada swoją przyszłą stołówkę. Czy aby dobrze trafił? Dzieci, które następnie z powodzeniem przyssały się do piersi spędzały przeciętnie 14 minut na lizaniu i dotykaniu sutka. Czas ten może się wydłużyć nawet do 45 minut. W tym okresie położna często pomaga dziecku w przystawieniu się do piersi mamy. Jeśli taka pomoc jest potrzeba, to powinna być na tyle subtelna, delikatna i z wyczuciem aby nie zaburzyć naturalnych odruchów malucha i nie spowodować szarpaniny z piersią.

Minuta 62: To niemalże- finał. Ssą ssaczki małe! Dopiero po godzinie ale udało się! Kropelki cennej siary lądują w brzuchach.

Minuta 70: Happy end! Zasłużony odpoczynek i sen.

Jeśli puściliby taki film w kinach to jestem tam pierwsza. A na poważnie, to mimo niewielkiej liczby ocenianych noworodków wyniki doświadczenia są niesamowite w swej prostocie. Autorzy sugerują aby w trakcie pierwszego kontaktu skóra do skóry, umożliwić noworodkowi spokojne przejście przez 9 naturalnych, behawioralnych faz tj.: fazy płaczu, relaksacji, przebudzenia, aktywności, pełzania w kierunku sutka, odpoczynku, fazę zapoznania (z sutkiem rzecz jasna), ssania no i spania. Może warto byłoby taki schemat umieszczać na porodówkach aby przypomnieć niektórym, że nie można zbyt brutalnie ingerować w cud narodzin. Natura wie co robi. Może i mam karmiących piersią byłoby więcej? Kto wie. Pierwszy kontakt skóra do skóry zakończony zdobyciem sutkowego szczytu to dobra wróżba na dalszej laktacyjnej drodze. Warto  zapamiętać jak ważne jest:

  1. Pozostanie w bezpośrednim kontakcie skóra do skóry przez pierwsze dwie godziny po porodzie. Z badań wynika, że kontakt taki ułatwia noworodkowi użycie  tajemnych mocy i w konsekwencji uchwycić pierś. Podczas zdobywania swojego małego szczytu noworodek korzysta ze zmysłu wzroku, słuchu, zapachu i smaku. Szkoda przegapić moment, w którym naturalne instynkty – drogowskazy do celu (brodawki sutkowej) – działają najmocniej.
  2.  Nie przeszkadzanie (a subtelne asystowanie) mamie i dziecku w początkach ich wspólnej drogi kiedy to oprócz kilku kropel życiodajnej siary tworzy się między nimi więź – na zawsze i do bólu. To informacja dla lekarzy, położnych, doul, babć, tat itd.

Wkrótce zapraszam na mniej ciekawą ale jakże życiową część dotyczącą pierwszej godziny po porodzie z życia mamy. Będzie trochę o łożysku, szyciu krocza i takich tam.

Wydaje mi się, że mogą Was zainteresować także te artykuły:
Obnażamy połóg część 2 -co nieco o wydzielinach, płaczących macicach i pełnych….
Mission: Impossible a noworodki. Zadzwiające fakty.
W ramionach mamy przed pierwszym wdechem.

Autorem zdjęcia przewodniego jest niezwykle utalentowana Fotosister

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

38 komentarzy

  • Odpowiedz 10 grudnia, 2014

    Mamuszka

    No, wszystko to wiedziałam, ale nigdy nie czytałam tak dobrego opisu 😀

  • Odpowiedz 10 grudnia, 2014

    Ania

    No i mam łzy w oczach bo niby to wszystko wiedziałam ale nie udało się zrealizować 🙁 Po pierwsze córka w trakcie szycia leżała sama pod lampą i płakała (nie wiem dlaczego nie zareagowałam na to i jest mi z tym źle), wiec kiedy dostałam ją na brzuch była zmęczona dodatkowo płaczem. Byłam tak zmęczona po porodzie ze mąż musiał podtrzymywać córkę żeby nie zsunęła się ze mnie. Nie potrafiliśmy jej pomóc się przyssać a położne na szybko coś tam pokazały i zniknęły. Na szczęście na sali poporodowej udało się przystawić córkę ale tak naprawdę dopiero w domu po wizycie doradczyni laktacyjnej córka zaczęła lepiej się przyssać.

    • Odpowiedz 10 grudnia, 2014

      redakcja

      Chciałam aby ten post był pozytywny a nie wywoływał łzy. Jednak dobrze ciebie rozumiem, bo poród mi tez dał ostro w kość a po takim wydarzeniu ciężko logicznie myśleć. Położne mogły się zdecydowanie lepiej zachować ale najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło.

      • Odpowiedz 16 grudnia, 2014

        Ania

        Post jest pozytywny, po prostu dla mnie to akurat było ważne a się nie udało, więc problem nie tkwi w poście 🙂 Nie chciałam też nikogo tym wpisem dołować, raczej mam nadzieję że może jakaś mama w ciąży go przeczyta i dzięki temu zapamięta by np. uczulić partnera żeby zawalczył o pomoc położnych (i o to by dziecko nie leżało samo przy szyciu), a sama do drugiego porodu jestem już przekonana do skorzystania z pomocy douli 🙂

  • […] Nie powinno być matce odebrane, tak jak się to często dzieje.  Personel powinien tylko pomóc w przyjęciu na świat dziecka, aby – gdy tylko jest to możliwe – od razu przekazać je matce. Jeszcze z tętniącą pępowiną. I w jej ramionach pozostawić, bez medycznych ingerencji, przez przynajmniej 2 godziny (jeśli nie ma medycznych przeciwwskazań). *O pierwszej godzinie po porodzie polecam świetny post na blogu MATAJA (tu!) […]

  • Odpowiedz 10 grudnia, 2014

    Mother of appointment

    Pierwsza corka nie mogla tego przezyc. Nie bylo czasu bo kolejka na porodowce (: druga miala swoje 2h ale nie wiedzialam ze sama znajdzie piers i smaa ja przylozylam. Ssala pieknie prawie 2h 🙂

  • Odpowiedz 10 grudnia, 2014

    hala

    Piękne! Uwielbiam Was.

    U mnie syn leżał 2h na brzuchu/klatce (potem te mierzenia i reszta – rewelacja). Niestety, nie wiedziałam, że sam dopełznie do sutka i jakoś probowałam mu go podać. Ale załapał i było fajnie.
    Dopiero niedawno odkryłam, że wystarczy, jak położę go na klacie, to sam znajdzie pierś. Super widok. Niesamowicie się tym jaram i lubię 🙂

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2014

    MamiNati

    A jak to jest po CC? Też można spędzić ze swoim cudem pierwsze dwie godziny? Czy tutaj ze względów medycznych niestety trzeba czekać? Pytam, bo wiem, że jestem skazana na CC już będąc w ciąży……

    • Odpowiedz 11 grudnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      Absolutnie nie trzeba a nawet nie należy czekać. Kontakt skóra do skóry po cc przebiega tak samo jak po porodzie siłami natury i jest bardzo potrzebny mamie i dziecku. Różnica jest tylko taka, że do czasu kiedy mama opuści salę operacyjną maluszek pozostaje w kontakcie skóra do skóry z tatusiem. Warto o tym przypomnieć przed porodem. Jak mama przyjedzie na salę pooperacyjna to się zamieniają.

    • W Tarnowie, w szpitalu gdzie pracuję, staramy się aby po cięciu cesarskim ojcowie kangurowali swoje dzieci. Opowiadamy im o tym przed cięciem cesarskim, odpowiadamy na pytania. A potem staramy się nie przeszkadzać w tym magicznym spotkaniu. Zapraszam do przeczytania wpisu z 22. 08.2014 o jednym z takich męskich spotkań.
      http://www.facebook.com/pages/Szpital-Wojewódzki-im-św-Łukasza-SPZOZ-w-Tarnowie/186298794858142?fref=ts

    • Odpowiedz 24 stycznia, 2017

      Olga

      Podobno wszystko zależy od szpitala… Moje dziecko najpierw zważyli, zmierzyli i ubrali, dopiero po tym trafiło na klatę do taty, który czekał na oddziale. Trochę chyba skonfundowaliśmy to nasze biedactwo, bo opisany tu proces pełznięcia do piersi dokonał się u ojca 😀 Na szczęście byłam już wtedy obok i mogliśmy dokonać sprytnej podmiany 😉

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2014

    Ewelina

    hahaha 🙂 jakbym swoją córkę widziała, tylko jej to zajęło troszkę mniej czasu. Odruch ssania był bardzo silny, jak już wróciła do swojego łóżeczka to tak mlaskała, że było tylko jej cmoki słychać na oddziale (była noc ).

    • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      Super! Dzielna mała istotka! Pewnie oszczędziła sobie zabierających czas „spojrzeń na pierś mamy” i ruszyła na swoje Mount Everest z grubej rury:-)Tylko się cieszyć

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2014

    piwnooka

    Film byłby super, proponuję muzykę z „Rydwanów ognia” :)) O ile teoria już jest znana i nawet promowana, to praktyka w szpitalach nadal kuleje. I to nawet nie ze złej woli ludzi. Część to przyzwyczajenia, część realia. Niby jest mowa o kontakcie skóra do skóry, a potem ubierają to dzieciątko, otulają i taki kokon podają rodzicom. A jak jest tłok na porodówce, to już w ogóle wszystko idzie szybko szybko. Na szczęście Wy jesteście na posterunku i uzmysławiacie kobietom, że może być inaczej. Teraz tylko muszą znaleźć w sobie odwagę, by wywalczyć taki poród i takie pierwsze spotkanie z dzieckiem, jak sobie wcześniej zaplanowały. Swoją drogą, to pierwsze przystawienie (o ile prawidłowe) i pijące maleństwo przy piersi, to fantastyczne uczucie – szczęścia i ulgi. Ten moment zapamiętam do końca życia <3

    • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      Tam gdzie ubierają i otulają w bety to juz nie ma mowy o kontakcie skóra do skóry. Mam nadzieję, że już coraz mniej jest takich miejsc w Polsce. A jak są, to trzeba głośno protestować!

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

    Gosia

    a ja mam zupełnie inne doświadczenia , otóż obydwu synów rodziłam przez cc
    owszem zaraz po porodzie a w zasadzie po przewiezieniu na sale pooperacyjna dostałam dziecko tyle ze nie było tu mowy o spokojnym leżeniu , położna od razu za ‚łeb i do cyca” i dosłownie tak to wyglądało , zaznaczę ze rodziłam w dwóch innych szpitalach i inne położne były a metody te same , efektem tego przy pierwszym jak i przy drugim dziecku były podrażnione do krwi sutki i łzy bólu przy każdej próbie karmienia. Wiec myślę że ten artykuł powinien być w podręczniku dla położnych .

    • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      Myślę, że te problemy z poranionymi brodawkami to nie wina tego pierwszego karmienia po porodzie. Być może pojawiły się jakieś problemy techniczne z karmieniem u Ciebie już później, brak wsparcia lakatyjnego? Jak myślisz?

      • Odpowiedz 13 grudnia, 2014

        Gosia

        poranienia pojawiły się po pierwszym karmieniu , bo nikt mi nie pomógł dziecko na silę przystawiła położna do cyca , kazała trzymać tu i tu podstawiła kocykiem i poszła , ja po cc nie mogłam za bardzo ani się ruszać ani głowy podnosić wiec nawet nie miałam jak dziecka poprawić jak już się zsunęło i czułam ze rani mi sutek wiec opiekę laktacyjna uważam za żadną. Zresztą później nie lepiej , jak pytałam jak przystawić to tak i tak ( czyli dzieciaka za łeb i na siłę do cyca) i tak za każdym razem. poza tym uważam że w szpitalach nie ma możliwości wyboru jak chce się karmić dziecko jest terror laktacyjny i tyle , przymus karmienia piersią.Nie mówię że jestem przeciwna karmieniu piersią, ale uważam ze zmuszanie matek do tego jest trochę nie fair.

        • Odpowiedz 14 grudnia, 2014

          danka

          Przykro mi to czytać w takim razie. Wsparcie laktacyjne w naszym kraju kuleje- tu muszę się z tobą zgodzić. I to nie tylko na szczeblu szpitalnym ale poczynając już od okresu przedkoncepcyjnego, poprzez ciążę i po wypisie do domu to już nie wspomnę. Żal. Żeby ten „terror” o którym piszesz był poparty wsparciem na odpowiednim poziomie być może nie byłby odbierany przez mamy jako terror. Rzecz jasna, że nie każdy musi karmić piersią. Niemniej jednak naszą rolką jest poinformowanie mam o zaletach tego sposobu żywienia, wyjaśnienie wątpliwości, nauczenie itd. A jeśli kobieta się nie zdecyduje karmić to też nie można jej zostawiać samej sobie. Z doświadczenia wiem, że nauka karmienia butelką też niejednokrotnie wymaga czasu i pomocy.

          • 14 grudnia, 2014

            Gosia

            ale mamy które od początku chcą karmić butelka są traktowane jak mamy drugiej kategorii, wg mnie powinna byc informacja dla wszystkich mam o wadach i zaletach zarówno karmieniu piersią jak i butelką. Z reguły wyglada to tak że narzucane jest to odgórnie. Moi obaj synowie urodzili sie przez cc, obaj byli dość dorodnymi bobasami , ja po cc miałam dość malutko pokarmu i prosząc o dokarmienie czułam się jakbym prosiła o truciznę dla dziecka , a ja juz po prostu nie mogłam znieść płaczu , widziałam że jest głodny. po wyjściu ze szpitala również tego pokarmu nie było zbyt dużo. w końcu poddałam się i zaczęłam podawać mleko modyfikowane ale czułam się jak najgorsza matka na świecie a w zasadzie niematka bo co to za kobieta która nie potrafi wykarmić dziecka, tak czułam sie właśnie przy pierwszym dziecku gdzie dałam sobie wpoić że karmić można tylko i wyłącznie piersią a mleko modyfikowane to zło w najczystszej postaci, przy drugim mądrzejsza o doświadczenia z pierwszego porodu, miałam troszkę inne nastawienie i zaoszczędziłam sobie wyrzutów sumienia że dokarmiam dziecko butelka jego spokój był dla mnie najważniejszy.
            Ktoś może powiedzieć że przecież od początku można zadecydować że nie będzie karmił piersią i kropka… taa trzeba być bardzo silnym psychicznie człowiekiem odpornym na działanie hormonów i nieprzychylność położnych i pediatrów na oddziale którzy będą patrzeć i traktować taka kobietę jako gorsza matkę.

          • 14 grudnia, 2014

            Danka Kozłowska-Rup

            Rety. Widzisz są ludzie i ludziska- jak w każdym zawodzie. My (położne) nie jesteśmy od oceniania ale od edukowania, informowania, wspierania i pomocy. Cóż mogę tylko powiedzieć, że przykro mi, że masz tak negatywne doświadczenia.

          • 5 lipca, 2015

            Anonim

            U mnie było cc. Powiedzmy, że planowana, bo bez skurczy, 38 tydz. I cud, pierwsza kropla siary na sali przedcieciowej (czekałam 3 h) i rzeki mleka. Normalnie codziennie kąpiel w mleku od pierwszego dnia. Wiec cc nie przekreśla szybkiej, obfitej lsktacji. Do tego zadnych zastoi.

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

    Karolina

    A ja gdzieś wyczytałam ze po pierwsze noworodek nie jest głodny, głód pojawia sie dopiero po pierwszej dobie życia, a po drugie ze w maminych brodawkach znajdują sie wypustki które wydzielają płyn podobny w zapachu do płynu owodniowego, stad wlasnie noworodki wiedza ze cycus jest fajny i należy do niego świńskimi truchtem biec 😉

    • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      Karolina ciekawa teoria z tymi wypustkami:-) Chyba w anatomii nie ma pokrycia jednak;-). Z badań wynika, że noworodki w ciągu kilku-kilkudzisięciu minut wykazują gotowość do ssania (wykazuje oznaki głodu: potrząsa główką, otwiera buzie, szuka piersi)- i ten moment wykorzystujemy właśnie pozostając z maleństwem w kontakcie skóra do skóry.

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

    Karolina

    Nie jest głodny po urodzeniu, to miałam na myśli. Pozdrawiam

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

    Lili

    Ojej – to ja już pogubiłam się z tą laktacją. To w końcu po porodzie jest ona (laktacja) czy też nie? Od znajomej słyszałam, że przez pierwsze dni w piersiach nie ma za dużo mleka.

    • Odpowiedz 12 grudnia, 2014

      Danka Kozłowska-Rup

      🙂 Lili już tłumaczę. Ba, Laktogeneza rozpoczyna się jeszcze wcześniej bowiem już w 16-22 tygodniu ciąży! To znaczy, że w momencie, kiedy jeszcze prawie brzuszka nie widać wytwarza się już mleko- tzw. mleko przedporodowe, które kumuluje się w specjalnych przewodach w piersiach lub wydostaje się na zewnątrz. W pierwszych dniach po porodzie wydzielany jest pierwszy pokarm czyli siara. Twoja koleżanka miała rację w tym, że nie są to duże ilości. Jednorazowo podczas karmienia noworodek przyjmuje 2 ml do 10 ml siary. Czyli dobowe wydzielanie siary nie przekracza 50-100 ml. Maleńko co nie? Taka ilość jest jednak w zupełności wystarczająca dla noworodka. Ale już w 5 dobie po porodzie wytwarzanie mleka jest 10-krotnie większe (500-750ml):-)

  • Odpowiedz 18 grudnia, 2014

    Matka Polka

    ja fajnego porodu nie miałam w środku, gdy spotkało mnie zetknięcie ze szpitalem, zmęczona i nieprzyjazna położna(miałam rodzic w domu narodzin ale młoda lekarka przestraszyła sie ze mam drgawki a to był stres i do tego momentu sie śmiałam.)za to jak usłyszałam ze mam pełne rozwarcie to dostałam takich nadprzyrodzonych sił ze miałam znów tez sile zawalczyć o swoje i gdy Dzidziuś juz wychodził to ja wepchnelam swe matczyne ręce pełne miłości i zagarnęlam ten swój cud na brzuch, a Tatuś przykrym Go ręcznikiem i wierzcie lub nie ale nie płakał. te piękne oczy patrzyły wtulone raz w pierś raz spojrzeniem w gore. dla mnie bajka.zaplakal dopiero gdy położna chciała sie wtrynic i sie zbliżyłam. Gdy odeszła znów błogostan. po ok.40min. studentka pomogła na boku przystawić do piersi. chwycił za pierwszym razem i ssał 2h.a potem prysznic i pediatra i spanko;) i ja i On:)żałuje ze nie miałam wsparcia położnej bo bym rodziła w domu n. i tak bym sie nie zestresowała i nie poddała na początku bo ostatnia faza to prawdziwy CUD

    • Odpowiedz 3 listopada, 2016

      AnnaKK

      Wspaniałe! Trzeba brać sprawy w swoje ręce. Dziękuję, że to napisałaś!
      Żałuję, że ja nie miałam takiej siły i pozwoliłam zabrać syna najpierw na odsysanie (?!), ważenie i mierzenie. Z drugim będę mądrzejsza!

  • Odpowiedz 26 lutego, 2015

    Ann.

    Dowiedziałam się wczoraj, że niestety muszę mieć cc. Bardzo mi zależało na tym, aby dziecko urodziło się w najlepszy dla niego sposób, ale niestety 🙁
    Dzięki Wam postaramy się z mężem zawalczyć o przyniesienie Synka do mnie na salę pooperacyjną. Wcześniej mąż będzie kangurował Maluszka. Oby tylko wszystko było w porządku…

  • Rodziłam w szkockim szpitalu i kiedy mogę spojrzeć już na to z pewnego dystansu dochodzę do wniosku, że miałam szczęście. Co prawda, skończyło się u mnie cesarskim cięciem ze wzgl. na zagrożenie życia, o czym zresztą pisałam na blogu, ale kiedy Mia pojawiła się już na świecie, położne bardzo szybko położyli ją obok mnie. I podczas gdy ja dochodziłam do siebie po operacji, mój osobisty Połówek zacieśniał z nią pierwsze więzi. Kiedy już zebrałam trochę sił i zwróciłam nadmiar emocji i bólu, przebrałam się i od razu przystawialiśmy Małą do piersi i uskutecznialiśmy skin-to-skin. Kładą na to ogromny nacisk co mnie cieszy, bo dotyk i tulenie tak maleńkiego ciałka to jest niewiarygodne doznanie i przeżycie.
    Miałyśmy problemy z karmieniem, okazało się, że Mia ma krótkie wędzidełko podjęzykowe i musiała mieć szybko zrobiony zabieg przecięcia go, ale jak już poczuła, że może się przyssać, to odessać nie chce się do dzisiaj 😉 Położne jednak ani razu nie proponowały butli, walczyliśmy mini kubeczkami, by nakarmić ją siarą, którą ręcznie zbierałam strzykawką.
    Mam co wspominać, zdecydowanie 🙂

    • Miód na me serce spływa jak czytam coś takiego. Mamy do czego dążyć w naszych szpitalnych pseudostandardach, oj mamy:-(

  • Odpowiedz 5 lipca, 2015

    Bratkowa

    Rodziłam cc. Mimo to od razu rzeka mleka, dosłownie pływalam w nim jak Kleopatra. Żadnych zastoi, poranionych brodawek. Dzidzia silna i chętna do współpracy. Mimo to dopóki nie wyciągnęła laktatora Mały wył z głodu przez dwa dni. Że z głodu wiem to tersz. Winne cofajace się brodawki. Mniej także potraktowano jak wyrodna matkę, ktora z wygody nie chce się zmobilizować i nikt mi nie wierzył, a ja płakałam rszem z dzieckiem.

  • […] sforsowania piersi i co za tym idzie pierwsze próby ssania. Wszystko pierwsze! Sami zobaczcie, na co stać tych małych ludzi. Nie pozwólcie się okraść z tych chwil! Jeśli tylko mama lub dziecko nie wymagają jakiejś […]

  • […] (klik). Przy czym o ile noworodek jest w stanie instynktownie zdobyć sutkowe Mount Everest (TU) o tyle Młoda Karmiąca Mama (MKM) może mieć trochę pod górkę. Są troski, zmartwienia, […]

  • […] to ja takie sceny akcji widziałam na filmikach, a tu proszę, mój własny, drugorodny syn w drodze po pierwszy łyk mleka. Doświadczenie drugiej mlecznej drogi jest dla mnie jakimś ukojeniem tej pierwszej. Nie ma […]

  • Odpowiedz 24 stycznia, 2017

    Haankaa

    Zebym to wiedziala przed porodem 🙁 czytalam o kangurowaniu, ale synek byl ze mna z 15-20min. Obcesowo przystawiony do piersi, balam sie, ze go tak szarpia 🙁 i co najgorsze nawet nie pamietam czy cos possal ?

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj danka Anuluj pisanie odpowiedzi