Karmicielstwo bliskości czy zmuszanie dziecka do jedzenia?

Nie wiem jak to jest, że kiedy wreszcie z radością rozpoczynamy wprowadzanie posiłków uzupełniających do diety naszego niemowlęcia to natentychmiast włącza nam się spinka na punkcie tego ile dziecko zjadło było i tak nam już zostaje na długo. Spinamy się w różnych sprawach dotyczących rodzicielstwa więc niby czemu w tej mielibyśmy być wyluzowani. Nie pomagają w tym bynajmniej głosy przypominające o konieczności jedzenia przez dzidziusia dużo, by dzidziuś był takiii duży, obrazki ślicznych tłuściutkich nóżeczek i okrągłych brzuszków świadczące przecież o zdrowiu i wszędobylskie centyle. Bo mój jest poniżej 10-go a kożelanki powyżej 85 🙁

Stąd już prosta droga do bzika na punkcie pustego talerzyka.

Dlaczego?

Bo się martwimy. Rodzice na całym świecie chcą aby ich dzieci jadły i zdrowo rosły. Logiczne. Jednocześnie wydaje nam się, że dzieci nie są świadome tego ile i kiedy powinny jeść. Tymczasem, możecie mi wierzyć lub nie ale noworodek czy niemowlak, podobnie jak przedstawiciele innych gatunków nie dadzą się tak łatwo zagłodzić. Mało tego, dzieci same potrafią regulować ilość kalorii które potrzebne są im do wzrostu. Niemowlęta, których mamy były uwrażliwione na ich żywieniowe potrzeby (potrafiły rozpoznać kiedy dziecko jest głodne a kiedy nie) i które rosły jak na drożdżach na początku żywota, zwalniały potem tempa między 6 a 12 miesiącem, i odwrotnie.  Z kolei w przypadku mam w typie „naciskających” na kolejną łyżeczkę –  małe dzieci pozostawały małe a te duże dalej rosły duże [1]. Odczuwanie głodu mamy wdrukowane w nasze jestestwo. To popęd, nasz sprzymierzeniec, który ma zapewnić przeżycie i jak każdy popęd nie powinien podlegać schematom i kontroli z zewnątrz. A nam tak trudno zaufać dziecku, powstrzymać się od otaczania go jedzeniem zewsząd i pozwolić mu naturalnie, zdrowo zgłodnieć.

W każdym razie ciężko nam uwierzyć w fizjologię, dlatego czasem spinamy się zbyt mocno i wówczas karmienie  rzeczywiście może przerodzić się w obsesję jedzeniową rodzica. Co z kolei może skutkować  psychologicznymi i fizycznymi aktami rodzicielskiej, źle rozumianej „zachęty” do jedzenia. Zjedz mięseczko do końca! Zobacz jaki Krzysiu jest duży, a ty? Nie urośniesz jak nie zjesz. Jak nie zjesz wszystkiego to nie będziemy się bawić. Nie dostaniesz deseru. Dzieci w Afryce głodują a ty wybrzydzasz. Jeszcze łyżeczka, jeszcze pięć. Za mamusię za tatusia….

Znacie? Co może czuć taki maluch? Poczucie winy, wstyd, strach, a może wręcz fizyczny ból i dyskomfort? Zobaczcie jak czują się zmuszane do jedzenia dzieci, obecnie już ludzie dorośli. Przepytano ponad setkę takich delikwentów. I co? 70 % twierdziła, że czuła się przymuszana do tej czynności. Pomimo tego, że od doświadczeń „pustego talerzyka” minęło już 20 lat, to ludzie ci doskonale pamiętali ów emocjonalny ból jaki towarzyszył posiłkom. 55% z nich wspomina o uczuciu mdłości, wymiotach (20%), obrzydzeniu. Ponad połowa z nich pamięta, że często płakali nad talerzem strawy. Poza tym czuli się bezradni, wściekli, bez kontroli i obecnie nie jedzą produktów, do których byli zmuszani w dzieciństwie. Niektóre dzieci są szczególnie wrażliwe na konsystencje pokarmów i zmuszanie ich do konsumowania może skutkować awersją na wiele lat [2].

Generalnie, presja i naciski budzą opór i przynoszą odwrotne skutki. Zamiast więcej, dzieci jedzą mniej, zamiast lubić owoce, nie lubią. Przecież nie tylko dzieci tak mają. A samo forsowanie do jedzenia zaczynamy bardzo wcześnie. Robią tak już mamy niemowląt, które nie potrafią rozpoznać ich sygnałów głodu i sytości. Czyniąc to, nieświadomie zwiększają prawdopodobieństwo że w wieku 2 lat będą w domu miały małych niejadków [3]. Z tym że, rozpoznanie kiedy maleńkie dziecko jest najedzone a kiedy głodne nie jest wcale takie łatwe jakby się wydawało. O ile łatwiej odczytujemy informacje pustym brzuchu to z sytością jest już gorzej. Nawet 72 % kobiet uważa, że płacz dziecka zawsze oznacza głód. Ponad połowa święcie wierzy, że dziecko powinno dokończać przygotowaną dla niego porcję strawy [4].

Z dużymi dziećmi powinno być prościej. Przecież potrafią nam powiedzieć kiedy maja ochotę coś spałaszować. Powinno, jednak wciąż ciężko nam zaufać biologii naszego dziecka. W badaniach obserwacyjnych fajnie pokazano, że dzieci nad którymi wisiał rodzicielski „bat” jedzą mniej owoców i warzyw za to więcej przekąsek bez wartości odżywczej [5].  Z kolei w eksperymencie pod tytułem: „dokończ zupę” naukowcy dali dziecakom… zupę a następnie podzielili je na dwie grupy. Jedna z nich była naciskana na jej zjedzenie do końca, druga pozostawiona sama sobie. Nie jakoś bardzo naciskana. Mamy mówiły im po prostu: „dokończ zupę„. Nie zgadniecie która grupa zjadła więcej zupy? Bingo! Druga. Dodatkowo, z ust dzieci w tej grupie płynęło mniej negatywnych komentarzy na temat dania. Jeszcze jeden wniosek z badania był taki, że im większe naciski ze strony rodziców w domu tym większa niechęć dzieci do jedzenia owej zupy. Jakże proste i wymowne doświadczenie [6].

Podsumowując:

Karmienie według schematu (który przecież nie musi pokrywać się z uczuciem głodu) oraz forsowanie do jedzenia może mieć negatywny wpływ na rozwój poznawczy [7], może prowadzić do przekarmiania i związanych z tym problemów bieżących i odległych w postaci nieprawidłowych nawyków żywieniowych, awersji do jedzenia, nadwagi (i jej konsekwencji). Okazuje się  bycie wrażliwym karmicielem, to znaczy takim, który obserwuje, słucha i reaguje zgodnie z faktycznymi potrzebami żywieniowymi dziecka jest bardziej naturalne i stanowi lepszy prognostyk na przyszłość. Dzieci, których rodzice reagują adekwatnie do ich apatytu mniej przybierają na masie ciała w niemowlęctwie i prawdopodobnie mają się zdrowiej w dzieciństwie [8,9]. Takie wrażliwe karmienie to jednak proces wymagający od rodziców umiejętności aktywnego rozpoznawania i adekwatnego reagowania na sygnały głodu i sytości. To karmienie z nastawieniem na dziecko,  zrozumienie jego języka podczas posiłku, to zaspokajanie nie tylko jego potrzeb żywieniowych, pomoc w  okiełznaniu własnego apetytu ale też tych emocjonalnych. Jak pewnie sami wiecie to wcale nie jest takie proste a pokusa karmienia aż do ostatniego kęsika na talerzu jest silna i trudno się jej oprzeć. Może jednak warto zaufać dziecku i jego naturalnym instynktom? Może warto zrobić doświadczenie i spróbować decydować jedynie o tym co i ewentualnie kiedy dziecko je ale to ile zje pozostawić już jego woli. Może warto rozbudzać w nim zdrowy apetyt (bez nijakich przekąsek przed posiłkiem) samemu świecąc przykładem dobrych nawyków żywieniowych. Może okaże się, że strach o fizjonomię i zdrowie potomka tkwił tylko w naszych głowach i że dziecię miewa się wyśmienicie i teraz i za 20 lat. Może, może..

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

43 komentarze

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Blisko Dziecka

    Doskonale ujęte! Dziecko – lepiej niż dorosły – potrafi regulować nie tyle pory, co i porcje jedzenia. Je tyle ile potrzebuje w danym momencie i to czego, jego organizm akurat potrzebuje, często odrzucając składniki źle tolerowane. Najlepszym tego przykładem jest chyba żywienie przez BLW i okazy zdrowia, jakie po nim wyrastają, jedzące wszystko, także to, co zielone 🙂

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Joanna Janaszek

    Ja próbowałam różnych sposobów podawania jedzenia i nie chciała za bardzo jeść nic. Powtarzałam wtedy, że przyjdzie jej czas i na pewno nie będę jej wciskać zupki – ma pierś. I nagle, cztery dni temu moje dziecko po prostu zaczęło jeść jak gdyby robiło to całe życie. Brać z blatu, trafiać do buzi, gryźć, żuć, łykać. Po prostu nadszedł Jej czas i cieszę się, że nigdy nie posunelam się do wyciskania jej na siłę tej cudownej marcheweczki 😀
    P.s. – 9,5miesiaca 🙂

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Matka Córek

    cyc, a potem cyc i blw, i tyle 😉

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    aga

    A co jesli roczne dziecko przez ostatnie pol roku przytylo 1.5 kilo? To wszystko fajnie brzmi w teorii….

    • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

      danka

      średnio około roku dziecko potraja urodzeniową masę ciała.

      • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

        aga

        No tym sie pocieszam chociaz maly nie potroil. Waży 7 kilo a powinken wg tej zasady 7.5 wiec tragedii nie ma. Ale chudy jak szczapa, nie ma czasu na jedzenie, bo juz gdzies biegnie. Jakby nie cyc to Oswiecim by byl

        • Odpowiedz 22 czerwca, 2015

          Agaa

          No średnio, co nie oznacza, że tak ma być bezwzględnie. Moje dziecko ma 2 lata i nadal nie potroiło wagi (je w miarę zdrowo, choć nie tak jakby chciały rozpiski) nachodziłam się z nią po lekarzach, cały mój dzień to dzień przy garach, doba dostosowana wyłącznie do jedzenia…a bombel zdrowy jak nie wiem, bystry, żywiołowy… No i co tu stwierdzić, taka uroda też się zdarza?

    • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

      Alicja

      Aga jeśli to martwi pedaitrę to powinien zlecić szczególowe badania żeby sprawdzić czy gdzieś jest jakiś problem czy to taki typ. Samo wmuszanie jedzenia nic nie da. Pierworodna od od 1,5 roku przytyła 1,5 kg 😉 ona waży 13.5 a jej młodszy o ponad 2 lata brat waży 10. Póki wyniki są ok i dziecko nie zachowuje się jak osowiałe i niedożywione to nie ma co panikować.

      • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

        aga

        Już byliśmy chyba u wszystkich możliwy lekarzy i nikt nic nie znalazł. Nie wierzę zresztą, że jest chory.Jednak w naszym przypadku martwi jak nie je, a tak sie zdarza. I presja jest całego otoczenia, że musi jeść. Ja odpuściłam już. Skoro na śniadanie chce tylko ciastko owsiane to mu daję. Nie będę płakać, że kaszki nie je

    • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

      Anonim

      Ale to norma ze dziecko po skonczeniu roku tyje ok 3 kilo na rok.

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Wcześniak i co dalej

    Ja od początku musiałam karmić łyżeczką. Uszanowanie i rozpoznanie u dziecka kiedy jest syte nie było proste. Nadal czasem jest karmiony łyżeczką i nie znoszę jak karmi go ktoś inny. Ja czekam, żeby sam wyciągnął ryjka do łyżeczki a wszyscy mu wpychają. Nawet przez zamknięte usta. Niereformowalni. Ja go nie naciskam, bo do dziś pamiętam jak wisiałam nad talerzem. W wakacje do nas zjeżdżało się do nas dużo rodziny. I każda ciocia chciała udowodnić jaką to jest wspaniałą matką i tylko się prześcigały w tym ile dzieci zjedzą pod jej opieką. Nakładały nam porcje wielkością jak dla dorosłych i kazały jeść. Do dziś to pamiętam. Nie chcę, żeby dziecko mnie tak wspominało. Że zupa była przypalona czy za słona to tak. Ale nie taki terror jedzeniowy.
    I jeszcze jedno. Najpierw kazały jeść za dużo, a potem się dziwiły, że utyłam. I do dziś nie mogę tego zrzucić.

    • Odpowiedz 19 lipca, 2015

      Julkowa mama

      ta… to w pewnym sensie zabawne, że są osoby, które uważają się za „magów” podczas karmienia i wydaje im się, że od nich na pewno nasze dziecko zje…

      mój syn je tyle ile uważa, owszem zdarzają się sytuacje, że obiad nie jest tknięty( i nie wiem, czy jestem kiepską kucharką czy po prostu nie jest głodny); ale staram się robić dosyć długie przerwy między posiłkami, żeby miał czas na zgłodnienie- no i oczywiście, nie dostaje przekąsek w postaci słodyczy czy tym podobnych…

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Maja

    Bardzo ciekawy post. Dla mnie bardzo na czasie. Jestem mamą 8-miesięcznej Basi, która uwielbia być karmiona piersią. Dziecię rośnie zdrowo i dorodnie (90 centyl), a ja miotam się pomiędzy słoiczkami, BLW, kończąc na dokarmianiu piersią, bo mała tego potrzebuje. Wczoraj zasnąć nie mogłam zastanawiając się czy dobrze robię, bo zupełnie nie idę schematami żywieniowymi, tylko staram się odpowiadać na jej potrzeby i pokazywać jej jak najwięcej nowych smaków. Mam nadzieję, że w przyszłości się opłaci, a ona kiedyś odstawi się od piersi… sama (lub przynajmniej będzie na tyle duże, bym mogła jej to wytłumaczyć).

    Może, może, może kiedyś się uda.

    Och, macierzyństwo!

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Kasia

    Syn jest jak mały odkurzacz i az momentami chce Mu ograniczać jedzenie 🙂 to nie my dojadamy po nim to On po nas. I nie ma rzeczy której nie je łącznie z kiełkami 😉
    W przyszłym tygodniu czeka nas bilans dwulatka zobaczymy po powie lekarka;) 90 cm i 14 kg wagi

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Karo

    Taaa.. wszystko super i fajnie jeśli dziecko w ogóle coś je i do tego pije mleko.. Prawda taka, że gdybym nie zmuszała dziecka do zjedzenia to by umarło z głodu – i znowu by była afera typu ‚zagłodzili dziecko!”. Syn po prostu nie lubi jeść – nie ma w tym żadnej przyjemności. Nie chciał pić mleka, potem nie chciał nawet spróbować normalnego jedzenia, nie chciało mu się gryźć – to była dla niego po prostu strata czasu. I nie,że nie był głodny! Był i to bardzo – skąd wiem? Bo jak mu zamydliłam oczy teatrzykiem zabawek, żeby zapomniał po co siedzi w tym krzesełku to łyżka po łyżce zjadał zupę -często całą. BLW? nie było mowy bo sam z siebie nie włożył żadnego jedzenia co ust – wszystko inne lądowało w buzi ale oczywiście nie jedzenie… Każdy posiłek był po prostu stresem od samego początku… Teraz jest już lepiej bo je sam z siebie – mówi ‚mama am !” i wtedy wiem, że jest głody i może coś zje, ale przez 8 miesięcy od wprowadzania do diety innych produktów niż mleko mieliśmy bitwę o każdy posiłek i o każdą łyżkę zupy..Do tej pory nie wiem jak to wytrzymaliśmy..
    Także nie można wszystkich dzieci włożyć do jednego worka. Jedne dzieci jedzą tyle ile potrzebują i nic więcej, inne zjedzą wszystko co mają w zasięgu rączek a potem wymiotują bo się przejadły, a jeszcze inne nie jedzą nic i trzeba im wciskać jedzenie i stawać na głowie, żeby zjadły cokolwiek by utrzymać je przy życiu do czasu, aż stwierdzą, że jednak trzeba coś zjeść albo, że jedzenie jednak jest fajne..

    • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

      Marta

      Może Pani synek ma np. zaburzenia integracji sensorycznej, u takich dzieci wystepuja czesto problemy z jedzeniem. Warto poszukac jakies przyczyny nie stricte medycznej (bo rozumiem, ze problemy z ukladem pokarmowym, anemia, alergie itp wykluczone?).

      • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

        Karo

        Nie nie nic z tych rzeczy – wg lekarzy zdrowy jak ryba. Odchodziłam od zmysłów bo on ani nie jadł ani za bardzo nie pił – szczytem jego możliwości było wypicie 25 ml herbaty z cytryną bez cukru w lato! – soków nie lubił, a przecierowych najbardziej.. (pomijam mleko w nocy 180ml i rano 180 ml)

        • Odpowiedz 13 czerwca, 2015

          Anna

          Mam podobne problemy jak Pani z synkiem. Przeszlismy serie badan i wyeliminowalismy wszystko, dziecko takze zdrowe jak ryba. Rozwiazaniem problemu niejedzenia byla dla nas rehabilitacja met.Vojty. Syn ma problem z napieciem miesniowym (choc tzw dobry neurolog tego nie zdiagnozowal), ktore objawia sie takze napieciem miesni gladkich (czyli uklad pokarmowy). Stad dziecko je w nocy, na spiaco, gdy jest wyciszone.
          Nasz syn balansuje na 3 centylu i gdyby nie nasze wysilki (np. ustawianie budzika na dodatkowe karmienie w nocy lub podczas drzemki w dzien przy absolutnej ciszy w nomu) mogloby sie to nieciekawie skonczyc.

    • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

      Ida

      Karo, nie idź tą drogą. To dokładnie to, co opisuje autorka – zmuszasz i uważasz, że dziecko umrze z głodu, jeśli mu nie wciśniesz. A spróbowałaś zostawić go bez jedzenia na pół dnia? Na dzień? W sensie – bez wmuszania?
      Moje pierwsze dziecko też słabo jadło, dopóki dostawało cokolwiek słodkiego (kaszki, budynie itp, nie jakieś syfne cukierki – ale zawsze słodkie). Wkurzyłam się, odstawiłam całkiem, nagle okazało się, że rosół i pierogi też są zjadliwe.
      Do jedzenia nigdy nie zmuszałam, bo sama byłam zmuszana i do teraz pamiętam płakanie nad talerzem ohydnych wystygłych tłuczonych ziemniaków… Od 30 lat nie jem tłuczonych ziemniaków.

      • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

        Karo

        Tak próbowałam – nie jadł prawie cały dzień i był prze szczęśliwy – to nie pomagało. Próbowała milion różnych rzeczy i pytałam lekarzy ale oni mnie zbywali bo przecież dziecko się uśmiecha i jest żywe więc ok – tylko nikt nie brał pod uwagę, że jest takie tylko dlatego że 3 razy dziennie była walka o jedzenie.. no może nie walka ale trzeba było totalnie odwrócić jego uwagę od jedzenia to wtedy mimochodem jadł – otwierał buzię i połykał, o gryzieniu oczywiście nie było mowy..
        Nie idź tą drogą bo to nic nie da? Wybaczcie, ale to właśnie pomogło – synek ma teraz dwa lata i je sam z siebie. Widzi, że coś jem to on tez chce, sam się upomina i próbuje nowe rzeczy – teraz jest bosko bez stresów itp. Ale okres 8 miesięcy był pod tym względem koszmarny i trzeba było robić tak a nie inaczej. Ot, taki typ dziecka..

    • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

      Anonim

      Karo, a mieliście jakieś badania, czy wszystko jest ok? Wiem, że czasem dzieci mają problem fizyczny z jedzeniem, bo np. mają obniżone napięcie mięśniowe i po prostu sobie nie radzą. Tylko nie pomyśl, że diagnozuję Twoje dziecko 🙂 Absolutnie nie to mam na myśli. Bo może to po prostu taki typ.

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2015

    Beata

    Rewelacyjny tekst. Szacunek. Siedze w temacie od dawna ale duzo sie nauczylam…

  • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

    Klau

    Ja mam inny problem. Moje dziecko je wszystko i w każdej ilości.
    Wiem, brzmi fantastycznie, szczególnie dla mam niejadków, ale wierzcie mi że to też jest piekło.
    Mała wprowadza terror w domu. Lodówki nie można otworzyć, bo zaraz usłyszy i krzyczy „am am!” Przy obiedzie tylko każdy szybko je bo jak ona zje pierwsza to krzyczy że chce twoje.. Żadnego jedzenia nie można zostawić na widoku. Dzieciom na placu zabaw zabiera banana czy jabłko. Jak idziemy na jakieś spotkanie ze znajomymi muszę ich ładnie pytać czy możemy już schować jedzenie bo Zośka zaraz się przerwie. A spróbuj droga mamo ugotować coś w domu.. stoi przy nodze i cały czas krzyczy „AM!” Cały czas.. Choćby to trwało godzinę.. Całe szczęście że do żłobka chodzi i coś można przygotować pod jej nieobecność. Ja w żłobku nie pytam czy zjadła, ja pytam czy tylko swoje..
    Kiedyś postanowiłam spróbować ile jest w stanie zjeść.. Jadła cały dzień a w nocy wymiotowała. Nie ma żadnych ograniczeń.
    Zaznaczam, że słodyczy jej w ogóle nie dajemy, bo dla niej czy ciastko czy szparagi to to samo więc wciąga jak leci. Ma niewiele ponad 2 lata.
    Druga rośnie, na apetyt nie narzekamy chociaż ma dopiero 6 miesięcy.

    • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

      Ida

      Haha, mam to samo z młodszą. Jak jej wszystko pochowamy, znajdzie sobie kocie chrupki w misce i cichaczem próbuje podjeść…
      Wszyscy mi mowią „wyluzuj, wyrośnie, wyciągnie się”, a ona ma już trzy lata, waży dokładnie tyle, co nasza chuda pięciolatka i rośnie proporcjonalnie wzdłuż i wszerz. Ale aż tak, jak Wy, chyba nie mamy (choć mamy blokadę na lodówce ;)). Ale wydaje mi się, że jest lepiej niż np. rok czy 1,5 roku temu, więc jest nadzieja.

      • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

        Klau

        Haha, tak znam to! Jak przyjeżdżamy do dziadków to kot ma szlaban na chrupki bo mu Zośka wyjada 😀
        Mam nadzieję że wyrośnie.. Oby.
        Przesada w każdą stronę jest zła.

  • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

    Katarzyna

    Pamiętam jak w przedszkolu zmuszano mnie do jedzenia śledzi, siedziałam przy stoliku, plakalam i jadłam, pani mnie pilnowałam. Efekt jest taki, żę śledzi nie jem do dzisiaj, odrzuca mnie sam zapach.

    Ja myślę, ze nie ma problemu z dziećmi jedzącymi normalnie, kazdy czegoś nie lubi, dziecko też nie musi lubić wszystkiego, może mieć gorsze samopoczucie, gorszy apetyt. Ważne, żeby być konsekwentnym. Jeśli dziecko nie chciało jeść obiadu, to nie dawajmy mu po chwili batonika, na którego, jak się okazuje nagle ma chęć i miejsce w żołądku.

    Gorzej z niejadkami. Koleżanka musi pilnować swoją córkę, żeby jadła cokolwiek, bo ona nie zawoła. Teksty, że jak zglodnieje, to zawoła, to można między bajki włożyć, bo ona nie zawoła. JUż próbowała, dzień, dwa. Jak dziewczynce cos zasmakuje, to jej mama robi to non stop, byle jadła, bo wybrzydza okrutnie.

  • Odpowiedz 12 czerwca, 2015

    monika

    Witam, dobry tekst 🙂 mamy taką sytuację: syn ma 7,5 miesiąca, próbujemy jedzenia innego niż mleko już ponad miesiąc. Bardzo zależy mi na tym zeby nie naciskać na ilość, zeby to była przyjemność, BLW działa. Nie martwiłam się tym, ile zjada, aż do zrobienia wyników (przy okazji choroby) wyszło, ze synek ma anemie… No i zaczęłam sie martwić 🙁 bo jak mam go z tej anemii wyprowadzić, gdy on tak mało zjada? Jak mam podać zalecone żelazo, gdy on nie jada i nie pija niczego, w czym mogę je rozpuścić? Chyba nie pozostanie nam nic poza „wmuszaniem”…:(

    • Odpowiedz 26 lipca, 2015

      Małgosia

      Monika, nie martw się, podczas infekcji poziom żelaza może być bardzo niski – działa mechanizm obronny, wychwytujący żelazo, żeby bakterie nie mogły go wykorzystać. dlatego w czasie choroby nie powinno się badać żelaza, bo wyniki będą niemiarodajne. Jeśli nie jesteś przekonana, możesz powtórzyć badanie po wyzdrowieniu synka.

  • Odpowiedz 13 czerwca, 2015

    jamaska

    Mój czterolatek mógłby chyba nic nie jeść. Każdy posilek trwaaaaaaa. Jak nie przypomnę o piciu to 1 filiżanka napoju dziennie starcza. Zrobiłam morfologię, jest ok, ale ak ja bym chciała dziecko co zjada cały posiłek bez powtarzania: jedz, jedz, jedz

  • Odpowiedz 21 czerwca, 2015

    skuuuld

    Polecam ksiazke „Moje dziecko nie chce jesc”Carlosa Gonzaleza -duzo wyjasnia w kwestii zywienia dzieci,a raczej ich „niejedzenia”

  • Odpowiedz 22 czerwca, 2015

    Alathi

    Kolejny świetny artykuł. Drogie Panie, piszecie o tym, co nurtuje młode mamy i trafiacie w sedno. Do tej pory nie umiem zostawić czegokolwiek na talerzu…

  • Odpowiedz 30 czerwca, 2015

    Asia

    Taki swietny i aktualny jak dla mnie tekst :). Jestem mama malej (10,5 miesiecznej) kruszyny, malej bo wazy zaledwie 8,1 kg. Potrojenie wagi na roczek nie wchodzi w gre, oby na dwa latka potroila :). Z tym, ze ja nie moge narzekac na brak apetytu u niej, ale nie zje ani grama wiecej niz ona chce. Skonczy jesc to wyrzuca miseczke, lyzeczke lub po prostu zrywa sliniak z szyi. Ja sie spinalam jak miala kilka miesiecy i nie chciala mleka pic- teraz odpuscilam zupelnie. Jak cos jej nie podpasuje to po prostu tego nie ruszy.
    Ciesze sie tylko jak czytam, ze wiecej jest takich malych kruszyn 🙂

  • Odpowiedz 25 lipca, 2015

    Patka

    Nie można wrzucać wszystkich dzieci do jednego worka. Moja córka od urodzenia nie chciała jeść. Gdy miała miesiąc to ważyła 1kg mniej niż w dniu urodzenia! Wszystkie możliwe badania nic nie wykazały. A wszelkie próby podawania cyca kończyły się kąsaniem ze złości. Trudno trza było przerzucić się na butelkę, duża dziura w smoku i wciskać na siłę. Chociaż nieraz miałam wyrzuty sumienia. Teraz Młoda ma 6 lat i już nie mamy takich problemów 🙂

  • Odpowiedz 29 lipca, 2015

    Magda

    Moja córka ma 15 miesięcy i waży 8,5 kg. Zjada tyle ile sama chce bo więcej nawet nie ma możliwości jej jak dać.Powie „dość” i odpycha wszystko ręką. Jest ciągle w ruchu. Plasterek szynki potrafi jeść przez godzinę, bo na miejscu nie usiedzi. Kawałek do buzi i już musi biec gdzieś indziej. Nawet pół minuty nie usiedzi w miejscu. Nie wiem już co robić…

  • Odpowiedz 13 sierpnia, 2015

    Niezwariuje

    Jestem mama 13-mies. blizniakow. Każdy etap karmienia był wyzwaniem. Od pierwszego dnia zsynchronizowani. Na dwie piersi, na dwie butelki etc. Teraz jedzą już sami. Mleko mm rano po wstaniu i wieczorem na sen. BLW dobrze sie sprawdza. Każde z nich je inaczej i inne rzeczy lubi. Nie oznacza to, ze muszę gotować 2 rożne obiady dla nich.
    Córka zje wszystko a najchętniej mięso. Syn wybrzydza, ale warzywa uwielbia. Czasami jest tak, ze przez 3 dni pod rząd na obiad prawie nic nie zje. Nie zmuszam. Czasami zje wtedy więcej na podwieczorek. Innym razem po tej „trzydniowej głodówce” czwartego dnia je normalnie lub więcej.
    Niedawno w radio słuchałam audycji o diecie niemowląt. Cytowano badania, w których wzięła udział reprezentatywna grupa rocznych dzieci. Przez miesiąc podawano im rożne potrawy. Dzieci wybierały i jadły co chciały. Dzienne bilanse żywnościowe wypadały kiepsko. Tylko mięso lub tylko warzywa zjedzone. Ale już bilans miesięczny takiej diety, gdzie to niemowlę wybierało, miał idealne proporcje, perfekcyjnie zbilansowane. To sobie przypominam jak dzieciaki wybrzydzają lub nie maja na cos ochoty.

  • Odpowiedz 13 sierpnia, 2015

    mayaxandra

    W domu mnie do jedzenia nie zmuszano, jeśli jakaś ciocia lub któraś z babć próbowała mnie lub mojego brata „zmotywować” nasza mama broniła nas jak lwica. Jak coś mi nie smakowało, kombinowała z czymś innym. Nie wiem skąd to wszystko wiedziała, ale jestem przekonana, że to było najlepsze co mogła dla nas zrobić w kwestii jedzenia.
    Zamierzam powtórzyć ten scenariusz z moimi dzieciakami (na razie mam pierwsze 7,5 m-ca)
    Wysłuchiwanie mojej babci (która w trosce o prawnuczkę i przekonaniu, że sama bez mamy nie dam sobie rady) jest trudne i czasem aż mnie nosi, ale staram się nie kłócić. Po prostu robię po swojemu.

  • Odpowiedz 19 sierpnia, 2015

    aga

    A ja mam hipotroficzkę. Obecnie 13mcy i 6145g nigdy nie zmuszam, je mało ale widocznie tyle ile potrzebuje. Z resztą to typ, w który nie da się wmusić. Wiem też, że dzieci są różne i trzeba do każdego podejść indywidualnie. A blw niestety nie dla każdego. Dla nas np. nie. Patrzę na to jak na modę – ostrożnie.

  • Odpowiedz 19 sierpnia, 2015

    caltha

    Moja 13mcy waży 6145g. Nigdy nie zmuszam jej do jedzenia, sama wie ile potrzebuje. No i wmusić się jej nie da. Ale nie wiem, co bym zrobiła gdyby jeść wcale nie chciała. Po prostu je niewiele, ale pewnie dla siebie wystarczająco. Blw okazało się nie dla nas. Ale też wydaje mi się modą, która przeminie lub ucichnie po fazie „nie karmisz zgodnie z BLW? To straszne” :p Jedyne co , jak w każdym aspekcie rodzicielstwa, dziecko trzeba kochać, szanować i starać się odpowiadać na jego potrzeby. Każda droga, która do tego prowadzi, jest tą słuszną 🙂

  • Odpowiedz 3 listopada, 2015

    vcn

    Kiedy będzie artykuł o współspaniu? Miał byś zaraz po tym o żłobku. Czekam i czekam, a tu nic.

  • Odpowiedz 3 marca, 2016

    czytajka

    Czy Wy też posuwacie się bardzo nieetycznie do różnych podstepów? Jakieś przemycanie wierszyków o jedzeniu, figurki z jedzenia itepe a później pożeranie tego ziemniacznego albo mięsnego potworka? Tak tak.. robię tak… Ale co innego jeśli czasami nic nie działa i każdy posiłek to meczarnia i stres i dla mnie i dla córki? Przerobiłam już wszystkie dziecięce ksiażeczki o jedzeniu, poluję na każdą nową z nadzieją, ze ta akurat pomoże. Zośka ostatnio podspiewywała już nawet wierszyk z książki Pampi na talerzu: bardzo dobra jest pietruszka, zaproś ją do swego brzuszka. Skutek? Zgodziła się na wrzucenie pietruchy do rosołku a nie jak zwykle goły, jeśli w ogóle. Ale ile można? A może tylko ja tak świruję? 

  • Odpowiedz 3 marca, 2016

    Oli7

    Może znacie jakieś fajne książeczki o jedzeniu dla dzieci? Najchętniej coś w stylu Pampiego, czyli kolorowej kartonówki z ciekawskimi brokułami, chlebowymi miastami i rosołowymi piratami. Tak na wesoło, żeby można było powymyślać zabawy przy stole.

    • Odpowiedz 23 lutego, 2017

      Moni

      Ale po co się bawić przy jedzeniu? W artykule wyraźnie pisze, że to jest instynkt….po co odwracać uwagę od tego co powinniśmy robić właśnie z pełną świadomością? Jak dziecko ma się nauczyć odczytywać swoje potrzeby żywieniowe jeśli: 1. odwracamy jego uwagę od tematu 2. zaspokajamy jego potrzeby wg jakiegoś tam swojego wzorca

  • Odpowiedz 21 maja, 2016

    edith

    Piszecie tu o metodzie BLW. Moja 8 miesieczna corka zaczela od jedzenia papek warzywnych, kaszek- lyzeczka (po 4 miesiacu). Po jakims czasie zaczelam jej dawac jedzenie do raczki ale nadal troche sie nim krztusi. Ma 6 zabkow i odgryza kawalki (np ogorek, chleb,gotowane warzywa) i od razu chce polykac. Tak jakby nie chciala ich bardziej rozdrabniac. Czy to jest normalne? czy moze macie na to jakis sposob?

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Joanna Janaszek Anuluj pisanie odpowiedzi