Uwolnić parcie część 1. Parcie spontaniczne vs parcie kierowane – co robi i jak wygląda kobieta prąca.

Kilka dni temu Pan Doktor na łamach telewizji śniadaniowej mówił między innymi, że plan porodu to jakiś wymysł, że kobiety oczekują jakiegoś ciepła, rozmowy, która przecież nie zawsze jest możliwa do wykonania. Namawiał też aby panie oddawały się śmiało w ręce lekarzy tak jak się oddaje zegarek do zegarmistrza, żeby oddały się w pełni zaufaniu, bo to ułatwia pracę.

Tia.

No sorry, ale nie w Matai, we mnie nie ma zgody na takie podejście do rodzącej.  Widzę, że Fundacja Rodzić Po Ludzku już wystosowała list otwarty do wydawcy przeciwko wypowiedzi pana (klik) Kobieta to nie maszynka do rodzenia dzieci, która szare komórki zostawiła u progu porodówki. Misją Matai jest to abyście świadomie uczestniczyły w SWOIM porodzie. Żebyście znały fakty oparte na wiedzy naukowej a nie na tradycjach szpitalnych vel oczekiwaniach personelu. Żebyście wiedziały czego możecie oczekiwać, świadomie wybierały dogodne dla was opcje, swobodnie wyrażały swoje opinie. Żeby pytano was o zgodę, liczono się z waszym zdaniem. Żebyście były. W Waszym Porodowym Centrum Wszechświata.

Między innymi dlatego powstaje ten post – pierwszy z cyklu #mojeprawanaporodówce w oparciu o Standard Opieki Okołoporodowej a #niewymysł. Dziś #mamprawoprzećtakjakczuję. Bo jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości to kobiety rodzące oprócz tego, że rodzą to i czują. Prawo do parcia zgodnie z własną potrzebą gwarantuje nam Standard Opieki Okołoporodowej. Ale też inne [np.1] światowe organizacje zajmujące się zdrowiem o tym mówią. To nie wymysł z palca wyssany tylko fakty. I tego się trzymamy.

Zaskoczone, że w ogóle można decydować o czymś tak spontanicznym jak parcie? No właśnie można. Dlatego, że owa czynność może zachować swój spontaniczny charakter lub może dostać się pod kierownictwo (oddać w pełni zaufaniu) osób trzecich. No bo czym się różnią te parcia – parcie spontaniczne od kierowanego? To pierwsze nazywane jest też parciem fizjologicznym, odbywa się ono w zgodzie z własną potrzebą parcia, kierowane jest przez rodzącą a nie przez personel medyczny. Można też położyć się na wyrku porodowym i oddać całkowicie pod instrukcje osoby przyjmującej poród, któraż to osoba określi kiedy zacząć przeć, kiedy nie przeć, jak to robić, jak długo, kiedy można zrobić przerwę.

W związku z tym, iż zrobiłam przydługawy wstęp to pierwszą część wpisu o parciu przeznaczę tylko na przedstawienie wam jak wygląda kobieta prąca (haha), kobieta która prze każdym z tych sposobów.

1. POZYCJA
Pani Kierowana: Najczęściej leżąca/półleżąca na łożu porodowym. Głowa przygięta do klatki piersiowej. Ręce umieszczone pod kolanami przyciągają odnóża do klatki. Pomiędzy parciami i skurczami dalej leży.
Pani Spontaniczna: Dowolnie modyfikowana w celu w poszukiwaniu pozycji idealnej dla do parcia. Pomiędzy parciami i skurczami chodzi, kołysze biodrami, kuca – co tylko.

2. TWARZ I ODGŁOSY
Pani K.: Zamknięte oczy, zaciśnięta szczęka, zamknięte usta, wydęte policzki. Wstrzymuje oddech. Twarz może przybrać kolor purpury. Ewentualne dźwięki skrzętnie tłumione przez personel. W ekstremalnych przypadkach zdarza się, że osoby towarzysząco/prowadzące poród pokuszą się jeszcze na zatkanie nosa rodzącej lub  znajdzie się ochotnik, który przytrzyma głowę. Pewnie w celu zwiększenia efektywności parcia.
Pani S.: Działając instynktownie nie zaciska wszystkiego co ma na twarzy, nie zaciskam szczęki, aparat mowy zwisa luźno – w sensie, że parciu towarzyszą odgłosy przeróżne, czasem zwierzęce.

3. KIEDY ZACZYNA PRZEĆ
P.K: Wraz z początkiem skurczu i często od razu po pełnym rozwarciu szyjki macicy do 10 cm czyli wraz z początkiem tzw. drugiego okresu porodu, który według bardzo sztywnych ram czasowych może trwać nawet około 2 godzin. Według badań może trwać i dłużej.
P.S.: Różnie*

*Naturalna potrzeba parcia pojawia się w momencie kiedy główka dziecka znajdzie się odpowiednio nisko w kanale rodnym. Ponieważ poród to proces, który fizjologicznie odbywa się w wielu płaszczyznach i wymiarach to potrzeba parcia nie musi być równoczesna z pełnym rozwarciem szyjki macicy. Może przyjść później i wcześniej niż te 10 cm rozwarcia.

4. JAK PRZE i STOSUNEK SKURCZ/PARCIE (czyli ile razy prze w ciągu skurczu)
P.K: 2-3 parcia jak powyżej podczas jednego skurczu.
P.S. Duża dynamika parcia. To znaczy, że w zależności od rodzaju i siły skurczu prze raz częściej, raz rzadziej, raz słabiej, raz mocniej. Czasem w ogóle nie prze.

5. ODDECH
P.K.: Przed parciem bierze duży haust powietrza. Trzyma je w płucach a następnie pcha to powietrze na dół. Bywa, że i na kupę. W każdym razie pcha  jak najdłużej, średnio przez 8-10 sekund. Wymienia powietrze i powtarza zadanie przez cały skurcz. Pomiędzy skurczami oddech przyspiesza.
P.S.: Przed skurczem nie nabiera haustu powietrza, które ma wystarczyć na jakiś czas. Nie wstrzymuje oddechu a jeśli już to tylko na chwilkę. Powietrze jest swobodnie wymieniane to znaczy że po prostu oddycha. Prze krócej niż Kierowana – średnio około 3-6 sekund.

6. CO MOŻE USŁYSZEĆ OD OSOBY PRZYJMUJĄCEJ PORÓD
P.K: Jak idzie skurcz to nabierz dużo powietrza, przytrzymaj je, zamknij buzię, przygnij głowę do klatki piersiowej, chwyć się pod kolana, przyciągnij nogi do klatki piersiowej, zamknij oczy. Teraz pchaj to powietrze na dół. Tak jak na kupę. Przyj, przyj, przyj, jeszcze, jeszcze, jeszcze, długo, długo, wytrzymaj. Dobra, wymień powietrze i dalej, przyj, długo (tak mnie fantazja poniosła).
P.S. Przyj tak jak czujesz, ile czujesz i kiedy czujesz.

7. JAK SIĘ MOŻE CZUĆ
P.K.: Ten sposób prowadzenia porodu częściej odbierany jest przez kobiety jako przemocowy.** Kobieta może odbierać go jako walkę ze swoim ciałem.  Może czuć, że jej ciało, że ona sama zawiodła bo nie wiedziała kiedy i jak ma przeć, może źle te nogi podciągała. Możesz zacząć żałować, że nie zapisałaś się  na zajęcia z akrobatyki sportowej.
P.S.: Przeciwnie do Pani K. Poza tym bardziej usatysfakcjonowana i mniej zmęczona (wyjaśnię w następnym odcinku).

** Już nie mówię tylko o tym nieszczęsnym, poniżającym „przyj tak jakbyś robiła kupę„, przez co uruchamiają się mięśnie służące robieniu kupy a nie wypieraniu dziecka. Przez co kobieta może się obawiać, że zrobi tą kupę w obecności wszystkich a potem jeszcze urodzi w to dziecko. Pomijam już te zatykane nosy, przyciskanie głowy do klatki, trzymane ręce i nogi. A właściwie nie pomijam bo to wszystko razem wzięte plus ta presja czasu, że to chyba powinno być już. Że muszę lepiej i szybciej przeć bo już przyszły położne z noworodków, jest lekarz, jest salowa z mopem wpływają na ten brutalny odbiór. Przy porodzie Pani Spontanicznej też może przyjść salowa z mopem i cała reszta gromady. Z tym, że Spontaniczna może mieć to przynajmniej gdzieś, obrócić się do nich tyłem czy udać się w inny kąt sali widowiskowo-porodowej. Tylko tyle i aż tyle.

Tym miłym akcentem kończę już tę charakterystykę. Całą literaturę i więcej informacji o tym dlaczego warto słuchać swego ciała podam wam na tacy w kolejnych odcinkach. Adios

Post powstał dzięki współpracy z Fundacją Rodzić po Ludzku, która zupełnie tak jak my stoi na straży Standardów Opieki Okołoporodowej i też jest za tym aby parcie uwolnić.   Obserwujcie ich profil i stronę.

logo_FRpL_nowe_CMYK

P. S. Korci mnie bardzo aby uwiecznić moje bohaterki w postaci jakiegoś dzieła rysunkowego. Jak ktoś z naszych czytelników ma takie talenta i nudzi mu się po godzinach to ten tego.

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

73 komentarze

  • Odpowiedz 23 września, 2015

    Kasia

    A ja myślałam, że jakimś ewenementem jestem, bo nie miałam skurczy partych.
    Się śmieje, że siła woli Go wypchalam ( nawet szybko poszło 15 min) 🙂 z Córka już miałam parte skąd wiem, że przy synku nie miałam;)

    • Odpowiedz 15 listopada, 2015

      aga

      Podobnie ja

  • Odpowiedz 23 września, 2015

    Katarzyna

    Zdecydowanie najgorsze było trzymanie podkulonych nóg. Wszystko mi mdlało ze zmęczenia, bolało od niewygodnej pozycji… Ale nie wiedziałam., że można inaczej 🙁 Zdecydowanie byłam kierowana.

    Jeszcze dodam., że przy pierwszym porodzie rodziłam na dwuosobowej sali i koleżanka obok urodziła pierwsza. Kiedy lekarz ją zszywał, u mnie rozkręciły się skurcze parte. I co? Lekarz kazał mi złożyć nogi na bok, żeby mógł dokończyć szycie. Masakra. W końcu córce zaczęło spadać tętno i poród skończył się z vacuum.

    • Odpowiedz 22 listopada, 2019

      N.

      O mój boże… Oni jacyś nie poważni… Wszystko dobrze z maluszkiem?

      • Odpowiedz 12 września, 2020

        Olga

        Jakbym czytała o swoim porodzie. Położna mówiła, że nie umiem przeć instruowała dokładnie w ten sam sposób (Jak idzie skurcz to nabierz dużo powietrza, przytrzymaj je.Teraz pchaj to powietrze na dół. Tak jak na kupę. Przyj, przyj, przyj, jeszcze, jeszcze, jeszcze, długo, długo, wytrzymaj), podczas gdy sama pewnie bym częściej brała tdcwdevhh. Poród skończył się tym, że lekarz musiał naciskając na brzuch pomoc wypchnąć dziecko (+nacięcie) – na szczęście z Jego pomocą poszło bardzo sprawnie, chyba przy jednym skurczu.
        Aktualnie zbliżam się do porodu drugiego dziecka. I zastanawiam się, czy będę umiała przeć i czy znowu nie będzie z tego powodu komplikacji

  • Odpowiedz 23 września, 2015

    Justyna

    Czytam i łzy cisną mi się do oczu na wspomnienie tego czego doświadczyłam na sali porodowej. Wymarzyłam sobie poród naturalny ale wyszło jak wyszło. Ja na „łożu” porodowym skurczuję a przy stoliku położna i lekarka dosłownie wyśmiewają fakt że przyniosłam ze sobą plan porodu. Czytały punkt po punkcie na głos i komentowały między sobą niedorzeczność moich „żądań”. „O matko! Ile makulatury! Pisze tu Pani że chce poszanowania intymności i godności osobistej? Prywatne pokoje kosztują u nas 300 zł za noc, prawda Helenko? Przyszła pani z doulą? Ale wymysły..” I tak było z każdym punktem. W życiu nie byłam tak poniżona. Leżałam bezbronna, sama (męża nie wpuścili na początku) w bólach. Próbowałam się bronić.. „A co się Pani tak unosi? Ja to wszystko muszę na głos przeczytać żeby nie potem nieporozumień nie było.” Cały przebieg porodu był już w stresie, strachu. Poród nie postępował mimo częstych i bardzo bolesnych skurczy „KTG wykazuje małe skurcze, niech Pani nie przesadza, to dopiero początek. (skurcze co 4 min miałam 23 godziny, rozwarcie 2 cm) Boli? Niemożliwe!” Do skurczy partych nie doszło, były komplikacje, spadło tętno dziecka. Przyszedł lekarz: „Niech pan doktor popatrzy z czym teraz do rodzenia przychodzą” (plan porodu). Śmieszki heheszki. Doszło do cesarki, zamartwica płodu, wrodzone zapalenie płuc. Strach, baby blues. Od porodu minęły 3 miesiące, synek zdrowy ale dla mnie to ogromna trauma. Zawsze chciałam mieć 3 dzieci ale nie wiem jak się zdecyduję na kolejną ciąży mając w pamięci to co mnie spotkało. Wybaczcie tą wylewność ale mnie po prostu trafia na „opiekę” okołoporodową tym kraju.

    • Odpowiedz 24 września, 2015

      Ola

      Bardzo Ci współczuję, mam nadzieję, że zdecydujesz się na kolejne dzieci i trafisz na lepsze położne, z całego serca Ci tego życzę!

      Wyobrażam sobie co przeżyłaś i jak się czułaś, to musiało być straszne. Ale jesteś silna i przezwyciężysz ten strach, a następnym razem będziesz mądrzejsza o to doświadczenie. Super, że synek zdrowy, obyś i Ty jak najszybciej powróciła do zdrowia.

      Te położne, przy których rodziłaś to jakieś straszne baby, które pewnie były zazdrosne podświadomie o to, że teraz można mieć jakiś plan, ich traktowano tak, jak one potraktowały Ciebie. Nie znają niczego innego…żal mi ich. Na szczęście jest dużo młodych położnych, położnych z pasją, które szanują kobiety i takiej Ci życzę na kolejne porody. Trzymaj się ciepło!! Wysyłam Ci moją dobrą energię:):)

    • Odpowiedz 24 września, 2015

      Danka Kozłowska-Rup

      Justyna! Nawet nie wiesz jak czasem jest mi wstyd za moje środowisko. Bardzo Ci współczuję tych koszmarnych przeżyć. Dziękuję też, że nam o tym piszesz. Skąd jesteś? Może razem z czytelniczkami będziemy mogły ci kogoś polecić przy następnym porodzie. Bo wierzę, że taki będzie.

    • Odpowiedz 28 listopada, 2015

      Ania

      Czytam ten komentarz, przypominam sobie jak miesiąc temu rodziłam córkę i widzę tyle podobieństw, a jednocześnie tyle różnic…
      U mnie też ponad 20 godzin bardzo bolesnych, niemal nieustannych (przerwy kilkunastosekundowe przez prawie cały czas) ale kompletnie nieefektywnych skurczy; zupełnie niepostępujące rozwarcie; brak partych, więc ten etap porodu nie był spontaniczny – dopiero decyzja położnej, że nie ma co czekać i rodzimy doprowadziła do przywitania córeczki; na dodatek też na wejściu usłyszałam, że „na co mi ten plan porodu”.
      ALE…
      …”na co mi ten plan porodu, skoro wszystkie moje oczekiwania są tu standardem”?
      Cudowna położna, która była tak jakby jej nie było – czuwała, wspierała, ale dawała mnóstwo intymności, przestrzeni, dzięki czemu czuliśmy z mężem, że to nasz czas, że robimy to razem, że damy radę; 20 godzin ciężkiej pracy nad rozwarciem ale za to w wodzie, przy drabinkach, na piłce, na podłodze – tak, jak potrzebowałam.
      Też rodziłam długo, też było cholernie ciężko, niewyobrażalnie bolało – ale dzięki cudownej opiece i skrajnie innemu podejściu zupełnie inaczej wspominam mój poród niż Justyna.
      To przecież takie proste – wystarczyłoby doedukować kadrę medyczną i zmniejszyć odsetek traum okołoporodowych… Dlaczego ciągle tkwimy pod tym względem w jakimś totalnym średniowieczu?!… 🙁

      A rodziłam w Warszawie, na Żelaznej. Kolejne dzieci też zamierzam tam rodzić 🙂

    • Odpowiedz 25 marca, 2016

      lucyna

      Powodzenia z kolejnymi ciazami. Czy mozesz sie podzielic jaki to szpital? koniecznie takie opinie powinny byc publikowane a od personelu wyciagniete konsekwencje.. zycze Ci super osob wokol podczas kolejnych ciaz i porodow!!! 🙂 nie daj sie zeby jakies slabe babska wplynely na Twoje decyzje zyciowe ile miec malych potomkow!! trzymaj sie 🙂

  • Odpowiedz 23 września, 2015

    Marta

    Czytając to na nowo wszystko przeżywałam… 😉 Poród kierowany, nie zdawałam sobie sprawy, że mogłoby być inaczej… Byłam mało świadoma tego co się dzieje z moim ciałem, nie wiedziałam jak oddychć, nie umiałam przeć. Bardzo źle się z tym czułam bo nie umiałam robić tego co mi położna kazała. No i to: „tak jakbyć robiła kupkę”… Pewnie gdybym słuchała swojego ciała to bym się mniej namęczyła i czułabym większą satysfakcje. Po porodzie kierowanym pozostaje niesmak – że nie umiałam, że tyle rzeczy robiłam źle. Miałam wręcz myśli, że nie powinnam rodzić bo tak źle mi poszło (zwłaszcza, że fizjologia też zawiodła – poród się zatrzymał w pewnym momencie). Nie zdawałam sobie sprawy, że to nie do końca moja wina 🙂

  • Odpowiedz 23 września, 2015

    Kamila

    Bardzo ważny wpis. Żałuję, bardzo żałuję, że nei mogłam go przeczytać przed porodem…
    Pani Kierowana to ja. Jakbym czytała szczegółowy opis porodu mojej Córki. Nigdy nie czułam się tak upokorzona, taka bezradna… MInęło 9 miesiecy, a przeczytanie tego wpisu wiele mnie kosztowało i nie obyło się bez łez. Ale wreszcie przestałam się czuć winna, że nie umiem przeć i że wszystko robiłam źle. Myślałam, że to ze mną coś było nie tak, że nie czułam skurczy partych.
    Najzabawniejsze jest to, że to wszystko w pięknej, dobrze wyposażonej sali porodowej, w dobrym szpitalu w centrum Katowic, z położną z polecenia, której płaciłam dodatkowo.
    Chcę mieć wiecej dzieci, ale teraz bardziej się boję porodu, niż za pierwszym razem. Z tą różnicą, że wtedy bałam się bólu, który naprawdę jest najmniejszym problemem, a teraz boję się kolejnego wyścigu z czasem po tekstach: „Nic już chyba z tego nie będzie, jak do 23 się nie uda, to cesarka, bo co bedziemy potem nad ranem się męczyć.”

  • Odpowiedz 23 września, 2015

    kitty

    Nie miałam skurczy partych. Przez cały poród nie położyłam się na łóżku i rodzić chciałam również w pozycji wertykalnej. Jednak po godzinie od pełnego rozwarcia i kilku minutach na krzesełku, córce zaczęło spadać tętno (była to czternasta godzina na porodówce) i mimo mojej wewnętrznej niezgody na pozycję leżącą, musiałam się położyć i pchać wg skazań położnej. Nie czułam skurczy partych, stąd też nie wiedziałam, jak się to robi. Na szczęście po kilku próbach i (niestety) nacięciu, udało się ją wypchać. Pogodziłam się z tym, bo wierzę, że położna i lekarze ratowali zdrowie córki.

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Marysia

    Kurczę, no własnie z mojego fajnego ogolnie porodu najgorzej wspominam parcie. Juz sobie wytłumaczyłam, że ostatecznie nie chodziło o to, żeby było idealnie, ale niesmak mi pozostał. Było „przyj na kupę i siku”, było „mocniej!”, jak gdybym się, kurde, mało starała. I było poczucie, ze po fajnej I fazie odebrano mi moje ciało. A właściwie – że sama je oddałam, w momencie, gdy pozwoliłam sie przekierować z podłogi na fotel. Miła położna powiedziała mi, że dalej będę sobie rodxić na czworaka, jeśli chcę, że przecież nie ma problemu, tylko na ten fotelik żebym się przeniosła. A jednak kiedy już wlazłam na podwyższenie półtora metra nad ziemią, z tyłkiem wypiętym do wszystkich, to nagle straciłam rezon, poczułam się skrępowana i usłyszałam „z tego to jednak nic nie będzie, trzeba dziewczynę nauczyc, jak przeć”. No i wylądowałam na plecach i parłam na komendę. Spoko, córka jakoś przecież wylazła, ale niesmak mam jeszcze dwa lata później…

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Ola

    Kurcze, wszystko fajnie, jest rodzic po ludzku itd. a jak pomysle o nadchodzacym porodzie to mnie ciary przechodza. Moze dlatego ze nie lubie szpitali, moze dlatego ze nie zawsze trafi sie mily personel, a moze glownie dlatego ze Szkola Rodzenia porazila mnie w wersji negatywnej. I zeby nie bylo w stolicy w renomowanej klinice polozniczej…..
    Pierwszy hit: na pytanie czy moge zabrac chuste zeby po porodzie dziecko sobie chustowac uslyszalam ze dziekco moge nieswiadomie w chuscie udusic. Za duzo Was czytam i przyjaciolek ogladam i jakos zadna nie zadusila.
    No i cwiczenia do porodu: prosze sluchac personelu, pozycja bedzie pollezaca /dlaczego:bo poloznym wygodniej sic!/ na moje pytanie czy sa pozycje zeby uniknac naciecia – nie ma /przeciez kuczna itd?/ oraz
    the best: naciecie krocza musi byc

    Mam przeciwskazania do domowego porodu, ale jesli znacie miejsce na niebie i ziemi zebym wlasnie po swojemu mogla urodzic to prosze dajcie miejsce….zeby nie bylo szpital ten on szkoly jest na liscie rodzic po ludzku.

    • Odpowiedz 24 września, 2015

      Anonim

      Na Madalińskiego jest ochrona krocza, a pozycję można sobie przyjąć jaką się chce.

    • Odpowiedz 16 października, 2015

      Gosia

      Na Madalińskiego, koniecznie umów się z położną, panią Kasią Kuchtą. Ochrona krocza plus jest to jedna z niewielu położnych, która przyjmie dziecko w każdej pozycji.

    • Odpowiedz 17 listopada, 2015

      ania

      Olu! napisz o tym do fundacji rodzić po ludzku! powinni wiedzieć, kogo rekomendują, a najlepiej przestać rekomendować!

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Aneta

    Jako, że rodziłam sama, bez żadnej pani kierującej tudzież pana obok, parł mój organizm nie ja. Ja to bym chętnie poczekała z tym parciem z 10 minut, bo rodzić na tylnym siedzeniu samochodu wygodnie nie jest 😉 Cztery skurcze załatwiły sprawę 🙂 Ale, porównując pierwszy poród szpitalny i ten: fajniej było 😉 I już wierzę, że ‚kiedyś kobiety zbierały ziemniaki, rodziły na miedzy, i dalej zbierały’ ;P Bo wcale mnie ten poród nie zmęczył. I popękane krocze nie bolało, a po ‚ochronie’ i nacinaniu ze dwa tygodnie usiąść nie mogłam.

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Ella

    A ja sądzę, że podstawowym problemem jest brak zaufania do kompetencji lekarza czy położnej. Niestety często zasłużony. Mój poród był trudny, piękny i długi. Zaczął się na patologii ze względu na niski poziom wód i spadki u dziecka na KTG. Kiedy po prawie 11 godzinach ostrej pracy – skorzystałam ze wszystkich dostępnych rekwizytów porodówki i pozycji wertykalnych- położna stwierdziła, że musi pomóc dziecku wejść w kanał rodny i trzeba przesiąść się na fotel, to nie miałam wątpliwości, że robi to dla bezpieczeństwa mojego dziecka i w skurczach partych byłam i kierującą i kierowaną. To ja wyznaczałam kiedy będę przeć, a ona działała. Sama faza parcia trwała godzinę i wcale nie odczuwałam wysławianego w szkole rodzenia zastrzyku energii. Leciałam na oparach. Mała urodziła się z zapaleniem płuc i wymagała pomocy medycznej. Nie czuję, że ktoś mnie upokorzył czy coś wymusił. Po prostu mój poród wymagał interwencji medycznej. Może nie było tak idealnie i naturalnie jak sobie wymarzyłam, ale było dobrze. Nie chciałabym walczyć o hiper naturalny poród kosztem zdrowia dziecka. Super, że jest Żelazna.

    • Odpowiedz 8 listopada, 2015

      Na Zelaznej

      Ja urodzilam dwoje dzieci na Zelaznej (2013 i 2015) i baaardzo dobrze wspominam oba porody. Polozne kierowaly akcja,ale robily to wsluchujac sie w moj organizm. Dzieki nim w obu przypadkach urodzilam bez nacinania krocza i bez pekniecia. Porody naturalne,bez znieczulenia,nie bylo zadnego pospieszania czy zmuszania do czegokolwiek. Pomagaly mi wybrac najlepsze dla mnie pozycje. Jestem im baaardzo wdzieczna za tak piekne porody. Duzo zalezy tez od nastawienia do samego porodu,nastawienia do sfer intymnych i zaufania do personelu (wiem,ze niestety nie wszedzie mozna je mieć).

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    hala

    Dziękuję za ten wpis :*

    Byłam kierowana. Totalnie. Chyba dlatego druga faza porodu trwała 1h 40 minut. Jak się zrobiło pełne rozwarcie położna powiedziała: „No, to teraz spróbujemy trochę poprzeć.”
    No i tak parłam na komendę, na zimno. „Teraz duży wdech, nisko powietrze, nie w policzki, do brzucha, przyj ze złością, jak na kupę, dobrze ci idzie, świetnie, jeszcze, mocniej, przerwa, wymień powietrze i mocno, super!”
    Czyli bez żadnego upokarzania, niszczenia godności, wymuszanej uległości. Były pozytywne, umacniające komunikaty, pochwały, doping.
    Ale też nie do końca zgodnie ze mną. Chociaż wtedy o tym nie wiedziałam. Myślałam, że właśnie tak wygląda parcie.
    Pamiętam, że miałam jeden wyraźny skurcz party. Położna wyszła, ja leżałam na boku i miałam odpoczywać. A tu nagle party. Spanikowana krzyczałam do męża: „Prę, a przecież nie powinnam przeć, ale nie mogę nie przeć”. A może wystarczyło wtedy wstać i byłoby lepiej, a może wystarczyło właśnie wtedy przeć.
    Wydawało mi się, że byłam naprawdę dobrze teoretycznie przygotowana do porodu. Również w dużej, w bardzo dużej, mierze dzięki Wam, kochana Matajo :*

    Nie odbieram mojego porodu jako przemocowego. Po nim byłam naprawdę zachwycona, czułam się silna, umocniona i tak dalej. Tylko teraz, z czasem widzę, ile jeszcze można było zmienić. I na zdjęciach widzę, że leżałam całkiem na płasko, w pozycji żuczka.

    Na pewno nie dałabym się położyć i nie dałabym zrobić sobie tego cholernego kristellera (potem dowiedziałam się, że robią to u mnie w szpitalu rutynowo. masakra!). No i chcę iść rodzić ze swoją położną, z którą chciałabym wcześniej to obgadać.

    W każdym razie – piszcie dużo.

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    dot

    w szkole na Madalińskiego usłyszałam tylko że nie mogę przeć wtedy jak będę miała potrzebę i tak mocno jak będę potrzebować, bo mi popęka krocze. Mam się słuchać położnej, która powie mi np. że mam przestać, albo mam przeć słabiej. To w sumie trochę obok, co jest tutaj napisane. Ale źle czy dobrze w takim razie? Jestem skłonna uwierzyć w to, co usłyszałam.

    • Odpowiedz 24 września, 2015

      Danka

      dot. Jasne, że są różne sytuacje medyczne, w których parcie kierowane jest wskazane. Także możliwe, że u ciebie takie wystąpiły.

      • Odpowiedz 24 września, 2015

        dot

        Dziękuję za odpowiedź. To były słowa ze szkoły rodzenia. Jak czytam teoretycznie Jestem jeszcze przed porodem. I to co czytam mnie przeraża. Nie pomyślałam o tym, że coś co wygląda z mojej perspektywy i wyobrażeń jak pomoc położnej (mówienie kiedy przeć, opisywanie jak to robić) może być traumatyczne dla rodzącej.

        • Odpowiedz 24 września, 2015

          Danka Kozłowska-Rup

          Wiesz, pomoc położnej nigdy nie będzie traumatyczna. Ale pseudopomoc już tak. Hasła typu: „przyj bo udusisz dziecko”, „przyj bo będziemy się tu jeszcze 5 godzin męczyć” czy „przyj bo ci oczy pękną” to taka pomoc, że do końca życia człek będzie wdzięczny- za traumę.

          • 17 listopada, 2015

            ania

            o matko, mi położna własnie powiedziała, że udusze dziecko. o ile pamiętam, to było żebym przestała przeć. byłam juz kompletnie otumaniona i tak to we mnie trafiło, że byłam pewna, że urodzę nieżywego synka. jego płacz był dla mnie wybawieniem…

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Aga

    Ja również mogę przedstawić się jako Pani Kierowana. Mój poród, pierwszy z resztą, przebiegał błyskawicznie – 5 h 30 min. z czego 2h 30 min na porodówce, więc summa sumarum wspominam go bardzo dobrze, mimo wszystko jednak właśnie to kierowanie odebrało mi pełną satysfakcję.

    Skurczy partych, poza pierwszym, nie czułam w ogóle mimo podanej oksytocyny. Położna motywowała mnie – na szczęście pozytywnie (mówiła: „Aguś, dasz radę, przyj, widzę włoski!” A nie: „Przyj, bo zaszkodzisz dziecku”). Robiła to jednak tak skutecznie, że i ja i mój obecny przy porodzie partner, wystraszyliśmy się, że parcie mi nie idzie, że wszystko trwa za długo [!], że szkodzę Młodemu.

    Oczywiście po wszystkim widziałam w oczach mojego narzeczonego dumę – ze mnie i z synka, ale miałam poczucie, że nie dałam z siebie wszystkiego… ale najgorsze było przekonanie, że mój partner właśnie może tak pomyśleć, że nie do końca dawałam radę. Nie rozmawialiśmy o tym.

    Po wszystkim położna która mnie kierowała, bardzo swoją drogą fajna babka, zapytała mnie który etap porodu był gorszy. Oczywiście, że te 20 minut, podczas których rodził się mój syn a ja kompletnie nie wiedziałam co mam robić – przeć kiedy mówią, czy czekać i wsłuchać się we własny organizm. Byłam totalnie bezradna i zdezorientowana.

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    dies natalis

    O sobie też mogę powiedzieć, że byłam Panią Kierowaną, aczkolwiek nie zawsze. Jestem ponad dwa miesiące po porodzie, był to mój pierwszy poród.
    W I fazie starałam się przybierać pozycje wertykalne, korzystałam prawie z wszystkiego co było dostępne na porodówce. Niestety miałam bardzo upierdliwe wędrujące bóle krzyżowe 🙂 Położna wymyślała różne dla mnie pozycje (później ja już nie miałam do tego głowy 😉 ), przyniosła termofor, pokazała mężowi w jaki sposób może mnie masować… Ogólnie rozwarcie dość opornie szło…gdy później trochę ruszyło, to z kolei miałam wcześniejsze skurcze parte, ale nie mogłam przeć, gdyż rozwarcie nie było wystarczająco duże. No i wtedy poproszono mnie żebym się położyła na boku z uniesioną nogą… wtedy już nie wiedziałam co było gorsze – czy te bóle krzyżowe, czy ta pozycja z bólami partymi 🙂 Tak naprawdę średnio mi się to podobało. A trochę to trwało, między skurczami, czyli co ok. 1 min. zasypiałam, byłam wtedy naprawdę wykończona…aż w końcu usłyszałam hasło, że rozwarcie jest, rodzimy!
    Nastąpił nagły przypływ energii – nie wiem skąd – nagła zmiana „dekoracji” sali, zmiana pozycji na półleżącą, a personel wyskoczył spod ziemi. Ogólnie poprosiłam położną żeby podpowiadała co i jak (aczkolwiek teoretycznie wiedziałam co trzeba robić). Ucieszyłam się, że jest już ta II faza i że w końcu mogę coś „zrobić” i że nareszcie coś zacznie się dziać (dziecko będzie „szło”? 🙂 ). Położna poinformowała mnie kiedy wziąć wdech i ogólnie co mam robić. W trakcie skurczu mówiła żebym wdychała powietrze, a później parła, aczkolwiek sama miałam świadomość kiedy skurcz idzie i kiedy te wdechy robić..co nie zawsze pokrywało się z „komendami”/”zaleceniami”. Więc początkowo jej słuchałam, później już mniej. Dalej miałam wrażenie, że sama dostosowywała się poleceniami do mnie, w pewnym momencie chyba nawet ja zaczęłam informować, „uprzedzać” 😛 że idzie skurcz.

    II faza porodu była dla mnie najprzyjemniejsza/najmniej bolesna. Odnosząc się do opisu Pani Kierowanej to: pozycja półleżąca była (odhaczyć), głowę do klatki piersiowej miałam przystawiać (choć w zasadzie robił to delikatnie mąż…i właściwie nie wiem do końca co to dawało?), oczy zamykałam, przy wdychaniu powietrza nie robiłam balonów z policzków, miałam chwytać się rękoma pod kolana i przyciągać nogi do siebie (tak naprawdę czułam, że moje nogi są bezwładne/bezsilne), miałam z tym problem (chyba nawet powiedziałam, żeby mi ktoś pomagał – skoro chcą to niech mają – haha…a na serio.. też nie wiem czy to pomagało..), między skurczami oddychałam normalnie, powoli. Byłam nacinana – ale wcześniej położna zapytała się czy może to zrobić (chciałam chronić krocze, ale też specjalnie przy tym się nie upierałam, bo podobno nie każde krocze do tego się nadaje…i podczas porodu różnie sytuacja może wyglądać).
    Podsumowując – podczas porodu nie miałam całkowitej „kontroli” nad jego przebiegiem, aczkolwiek uważam, że trafiliśmy na dobrą i sympatyczną położną. Lekarka pojawiała się od czasu do czasu, z tego co kojarzę, nie wtrącała się położnej.

    Po tym wpisie zaczęłam się zastanawiać jak powinna wyglądać współpraca rodzącej z położną, z jednej strony są jakieś „metody” czy schematy (pozycja leżąca/półleżąca, instruowanie…Pani Kierowana), a z drugiej swoboda rodzącej.

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Ala

    Danusiu, poruszający wpis chyba dla wszystkich kobiet po porodzie. Standard Opieki Okołoporodowej czyta się fajnie, ale fajniej byłoby gdyby był przestrzegany. Mój hit to lekarz w przychodni, który był moim prowadzącym przez pierwszą połowę ciąży – jak upomniałam się o zlecenie badań m.in. w kierunku różyczki to usłyszałam, że to wymysły ministerstwa i że nie będzie tracił punktów z nfz. Co do samego porodu to mój był mieszany spontaniczno-kierowany. Ja traumy nie mam, ale mąż tak 🙂 Poród wywoływany. Kroplówka z oksy cały dzień na czczo i nic, następnego dnia znowu oksy na czczo i przebicie pęcherza. Zapytałam tylko położną czy przy pierwszym porodzie da się bez nacięcia – „zobaczymy co da się zrobić, ale może być ciężko”. Pomimo to położną wspominam dobrze. Biegała koło mnie i zapewniała wygodne pozycje, poduszki pod plecy, nawet muzyka relaksacyjna specjalna do porodu. Wciągnęła mnie pod prysznic i na piłkę. Niestety byłam słaba z głodu i pomiędzy skurczami zasypiałam, więc w końcu ułożyła mnie wygodnie. I tak przez 5 godz skurcze co 3 min. Potem wyprosiłam herbatę z cukrem i pomogła. Parłam kiedy czułam skurcz. Położna próbowała ze mną w różnych pozycjach: na czworaka, kucając, stojąc. Pozycje wertykalne pogarszały tylko sprawę, bo wtedy zanikały mi skurcze. Niestety dziecko źle się ułożyło i po dwóch godzinach parcia nie chciało wyjść. Wtedy lekarz poradził, żebym przez 15 min powstrzymała parcie. Wydaje się absurdalne, ale pomogło. Jak tylko wróciłam na łóżko i położyłam się na plecach trzymając kolana to od razu mała wyskoczyła na świat. Więc może dobrze mną „pokierował” 🙂
    PS. Współczuję Justynie historii z planem porodu. Powinny się te Panie wstydzić. Dodam jeszcze, że ja plan porodu miałam, ale widząc, ze nikt ze mną o porodzie nie rozmawia nie miałam odwagi go wyciągnąć. Spędziłam w szpitalu 10 dni na wywołaniu z powodu przenoszonej ciąży.

  • Odpowiedz 24 września, 2015

    Ania

    Rodziłam córcię w Poznaniu w Raszei- i z tego co pamiętam na moje pytanie czy już mogę przeć Położna stwierdziła, że jeśli tylko tak czuję to oczywiście. Po części kierowała mną bo podpowiadała żeby oddychać i jak długo przeć- ale wszystko z ludzkim, rzeczowym podejściem- takim określiłabym fachowo-doradczym, a nie wojskowym 😉 Po Waszych wypowiedziach widzę, że miałam mega szczęście, choć faktycznie decyzje z mojego planu porodu były zmienione- ale tylko za każdym razem po mojej akceptacji. Podsumowując z moich ambicji aktywnego porodu nie zostało za dużo bo położyłam się i powiedziałam, że nie dam rady się ruszać:P

  • Odpowiedz 25 września, 2015

    sylwik

    Jak ja się cieszę z mojego spontanicznego porodu w domu.. 😀 Wszystko tak jak ja chciałam/czułam, spokojnie, bez komend, w basenie (wypożyczonym, do rodzenia). Położne czasem coś podpowiadały – żeby pochodzić, pokołysać się na piłce, w drugiej fazie powiedziały że mogę spróbować poprzeć w łazience, także kręciłam się po domu, ostatecznie wróciłam do basenu, gdzie mój syn „wypłynął”. Wszystko było super, czułam się bardzo dobrze, skóra do skóry, nikt mi go nie zabierał aż sama się zgodziłam żeby go zważyli jakieś 2h po porodzie. Położne były tak „na uboczu”, trochę oddalone, oczywiście byłam pod ich kontrolą, ale żadnego nacisku, zbędnego gadania, cicho i spokojnie. To mi się podobało i zawsze będę dobrze ten dzień wspominać. Położne były dwie, w tym jedna w ciąży ;D

    • Odpowiedz 13 kwietnia, 2020

      MILENA

      O ja,SYLWIK,ale super. A skąd jesteś? i skąd ten basen do rodzenia pożyczyłaś?

  • Odpowiedz 25 września, 2015

    iza

    Wbrew pozorom tak glupia gadka „przyj tak jakbys robila kupe” wcale taka glupia nie jest. Mnie pozwolila wylapac, ktorych miesni uzywac i potem szlo mi juz zupelnie dobrze.

  • Odpowiedz 26 września, 2015

    Gościnna

    A gdzie w tym wszystkim znieczulenie? Samo zło? Ja miałam bo chciałam, przede mną drugi poród i też chcę. Wtedy instrukcje położnej są niezbędne, bo (ku chwale anesteziologów) się nie czuje glosów wewnetrznych. Zaufana położna, znieczulenie podane we właściwym momencie, przytula sala porodowa, maż to wszystko sprawił, że poród wspominam jako cudone zwięczenie wątpliwie przyjemnego okresu jakim jest ciąża i początkiem najwspanialszej przygody.
    Długie karmienie tak, bliskość tak, noszenie tak, wspolne spanie tak, ale co do 100% naturalnego porodu nie jestem przekonana

    • Odpowiedz 26 września, 2015

      Danka

      Świetnie, że tak odbierasz swój poród! O to właśnie chodzi! Ale czemu znieczulenie ma być złem? Sposobów na walkę z bólem podczas porodu jest trochę. Jedne łagodniejsze inne to już bardziej medyczne procedury. Ale wszystko dla ludzi. Rozumiem, że ty wybrałaś epidural i rozumiem, że taki podczas którego musiałaś leżeć. Tak jak pisałam, są sytaucje medyczne (wskazania), które wymagają odpowiedniego postępowania w II okresie porodu, w tym instrukcji dot. parcia. W moich artykułach, które dotyczą Standardu Okołoporodowego opisuję tylko sytuacje związane z porodem fizjologicznym i z procedurami medycznymi uwzględnionymi przy takim. Standard nie obejmuje ZZO.

  • Odpowiedz 26 września, 2015

    Daria

    miło było przypomnieć sobie poród. W poniedziałek rocznica tego wydarzenia. Mała sala z małą lampką nocną. Ja i mąż.. Od czasu do czasu wpadala położna. Chodziłam, bujalam się, siedziałam. Co podpowiadało mi ciało. Urodziłam kleczac na kolanach. Gdy się kladlam ból się wzmagal kilkakrotnie. Już czekam na następny raz. Jeszcze nie wiem kiedy, ale już wiem ze chcę!

  • Odpowiedz 26 września, 2015

    BellyMummy

    Brawo!!! Cieszę sie,że postanowiłyście uświadomić kobiet w kwestii porodu, w tym ,że to nasze ciało i musimy rodzić tak jak czujemy. Ja sama jakiś czas temu na swoim skromnym blogu napisałam pierwszy post „Jak przeżyć poród”- wstęp i rozdział I „Orgazm i parcie”. Ale nie ośmieliłam się go obublikować, nie wiedziałam czy będzie on dobrze odebrany, przez to, że piszę otwarcie o kobiecych narządach, orgaźmie i tym jak jego właściwe przeżywanie jest świetnym ćwiczeniem, które pomoże nam w fazie partej porodu. Po przeczytaniu Waszego postu zrozumiałam, że muszę go opublikować. Bo jeśli pomoże choć jednej kobiecie lepiej przeżyć poród, to warto. Dużo ostatnio czytałam o spontanicznym parciu i cieszę się, że i Wy poruszacie na swoim poczytnym blogu ten ważny temat. Dla mnie najgorsze i niezrozumiałe było właśnie zmuszanie mnie do za długiego parcia na bezdechu, kilka razu na jednym skurczu. Czułam, że robię coś wbrew sobie.
    Dziewczyny jesteście Wielkie!!!
    a chętnych do poczytania o orgaźmie i tym co ma wspólnego z fazą parcia zapraszam na mojego bloga:http://www.bellydancemummy.blogspot.com/2015/09/jak-przezyc-porod-wstep-i-rozdzia-i.html

  • Odpowiedz 28 września, 2015

    Maggie

    Cieszę się, że przeczytałam ten post po porodzie. Bałam się go od wielu lat, z upływem czasu coraz bardziej. Nasłuchałam się strasznych rzeczy o ciąży, porodzie i połogu. Jakoś tak jest, że ludzie chętniej dzielą się negatywnymi opiniami. Panicznie się bałam. Rodziłam w Bydgoszczy w MSW, wzięłam ZZO, dostałam też oxy, poród trwał 4,5 h. Rodziłam z mężem. Super pokój z łazienką, różne akcesoria dostępne w pokoju – ten szpital słynie z podejścia do rodzącej w taki sposób, by to jej ułatwić życie, nie odwrotnie. Przyjazna ekipa, położna cudowna, konkretna, ciepła, przemiła (taka z dyżuru, nie była dodatkowo opłacana). Chciałam rodzić w pozycji kucznej. Koniec końców rodziłam jak napisałaś – z podciągnętymi nogami w fotelu, z jednym, solidnym parciem przy pojedynczym skurczu. Nie odebrałam tego jako jakiś rodzaj ubezwłasnowolnienia 🙂 przeciwnie, zauważyłam, że rady położnej świetnie się sprawdzają, więc słuchałam i robiłam co sugerowała. 4-5 parć Mała pojawiła się na świcie. Nie chciałam być cięta – i nie byłam. Wszystko o co prosiłam było wysłuchane i spełnione w miarę możliwości. Kameralna atmosfera, mąż ze mną, muzyka grała etc. Wspominam swój poród bardzo, bardzo pozytywnie. Połóg bezproblemowy. Żadnego baby blues, zero depresji. Wszystko czego się tak bardzo bałam okazało się bezsensowne. Piszę ten komentarz tylko dlatego, że pewnie więcej jest takich jak ja i jedyne co chciałam przekazać, to że pomimo strasznego strachu, okropnych wizji malowanych przez ludzi było naprawdę dobrze. Bardzo mi przykro, czytając większość Waszych komentarzy. Tak sobie pomyślałam, że jeśli ktoś trafi na ten komentarz, może jednak pojawi się promyk nadziei 🙂 całuję!

    • Odpowiedz 20 października, 2015

      Pati

      Dziękuję Maggi 🙂 Ja jestem przed i szukam takich komentarzy!

  • Odpowiedz 28 września, 2015

    Pam

    Dzień dobry, pozdrawia Spontaniczna z dwóch domowych 🙂 Jeżu jak ja się cieszę swoimi porodami za każdym razem, kiedy czytam/słucham/myślę o tej większości rodzących z polskich szpitali…

  • Odpowiedz 28 września, 2015

    Karolina

    Wychodzi na to że byłam kierowana, ale dobrze wspominam swój poród. Pewnie dlatego że miałam opłacona położną na wyłączność. Wiedziała że chcę spróbować wszystkiego do usmierzania bólu, dostałam leki, znieczulenie i gaz. Byłam spanikowana, bo takiego bólu po ustaniu znieczulenia się nie spodziewalam, jeszcze szyjka trzymała i brakowało cały czas jakiegoś pół centymetra do pełnego rozwarcia. Położna robiła wszystko żeby mi pomóc, ale jednocześnie szanowała to że nie da rady żeby mnie teraz zbadała, mówiła żebym krzyczała jeśli mi to pomaga itd. Przyszedł lekarz i mnie zrugal że mam się wziąć w garść 😀 Zbadał mnie, szyjka puściła i łaskawie powiedział że mogę zacząć próbować przeć. Och jak mnie wkurzył, oni się szykowali, łóżko już było gotowe, a ja stwierdziłam że im pokaże jak to próbuje przeć, przynajmniej wtedy nie bolało. Tak parlam ze polozna złapała główkę gołą ręką, bo nie zdążyła założyć rękawiczek ani fartucha haha. Wszyscy zaczęli krzyczeć stop, a ja nic nie słyszałam, zamknięte oczy i prę dalej 😉 Jak mnie powstrzymali to zapadła głucha cisza, nie wiedziałam co się stało, myślałam że peklam wzdłuż i wszerz , mąż mnie uświadomił że główka już wyszła, ja na to ‚już?!’. Przygotowali swoje sprzęty i mogłam przeć dalej. Niestety mimo lewatywy chyba na drugim parciu zdarzyło mi się zrobić kupę, uprzedziłam położną, powiedziała nic się nie martw, dyskretnie sprzatnela i tyle. Chyba na trzecim partym wyszło całe dziecko z lozyskiem. Parlam wtedy kiedy mówili, wymienialam powietrze, ale szczerze to byłam wdzięczna za ten instruktaż, bo sama bym nie wiedziała co robić. Nikt na mnie nie krzyczał, nie ponizal, ani nie wysmiewal. Najgorzej wspominam szycie, miałam dwa szwy, tylko naskórek pękł, nie zdążyli mnie naciąć na szczęście. Dostałam znieczulenie miejscowe, ale pan doktor tak dokładnie i długo mnie cerował że przestało działać w połowie… Wzięli młodego na ważenie z tatą, a lekarz nie chciał mi wierzyć że mnie boli :/

    Nie mam traumy i na pewno skorzystam z usług tej samej położnej przy następnym porodzie 🙂 Nie mam jej za złe że nie proponowała mi rodzenia w innej pozycji niż na łóżku. Byłam tak zmęczona że cała się trzeslam, chyba mocne skurcze (bez oxy) mnie tak wyczerpały, że nie miałabym ochoty wstawać.

  • Odpowiedz 30 września, 2015

    ALATHI

    Dziewczyny ja rodziłam we Francji i mogłabym tak co miesiąc!!! Przygotowałam się na 100% z teorii i miałam plan porodu. Nie musiałam pokazywać, sami wyciągnęli z dokumentow i przeczytali. Pomagali mi we wszystkich punktach – tylko wenflon mi założyła położna ale później mi zdjęli bo zmienił się personel. Położne pomogły rodzić naturalnie, nawet mnie do domu odesłały żeby znieczulenie nie „kusiło”, mimo że 98% porodów jest z ZZO. Nawet miałam rodzić w wodzie, ale za szybko poszło rozwarcie i nie zdążyłam wrócić do wanny. Rodziłam na klęcząco i była to pozycja zaproponowana przez położną, pytała kilka razy czy mi pasuje. Najbardziej mam sobie za złe że powstrzymywałam parte w wannie bo myślałam że to za wcześnie a już było 10 cm. Położna sama pytała czy idzie skurcz i tylko mówiła czy mam przeć delikatnie czy z całej siły. A krocze nienaruszone, ale ćwiczyłam Epino. Pozdrawiam, nie ma czego się bać. Kluczem jest przygotowanie no i personel. 🙂

    • Odpowiedz 1 października, 2015

      Danka

      Jak miło czytać takie komentarze 🙂

      • Odpowiedz 1 października, 2015

        ALATHI

        Dziękuję, mi bardzo miło czytać Waszego bloga, świetne tematy, czasem rzeczowo naukowo, a czasem z humorem 🙂 Pozdrawiam i czekam na kolejne artykuły 🙂

  • Odpowiedz 5 października, 2015

    Marysia Górecka

    Och, gdybym przeczytała to przed pierwszym porodem, to bym wiedziała, co mam robić. Bo przy pierwszym porodzie, to wszystko było niestety kierowane. No ale rodziłam w obcym kraju, położne mówiły w języku, którego nie rozumiałam i kompletnie nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Na szczęście uratował mnie mój lekarz przed tymi położnymi 😉

    Za to drugi i trzeci poród to super doświadczenie (to znaczy bolało jak umieranie, ale mimo wszystko piękne umieranie) i położne, które naprawdę prowadziły mnie za rękę, mówiły co się będzie działo i co powinnam robić, żeby szybko poszło. Wszystko w bardzo przyjacielskiej atmosferze. Czułam się tak jakbym była dla nich kimś ważnym. I to wszystko w zwykłym polskim państwowym szpitalu, w którym nie ma ani kolorowych ścian, ani luksusowych pokoi 🙂

  • Odpowiedz 9 października, 2015

    Ronja

    Dzięki za ten wpis i czekam niecierpliwie na następny w tym temacie. Ani jako matka, ani jako doula niestety nie poznałam jeszcze z autopsji parcia spontanicznego przez cały II okres.

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2020

      Marta

      Jestem miesiąc po porodzie, byłam bardzo zadowolona z mojego porodu, chodziłam do szkoły rodzenia i wszystko wydawało mi się ok, ale po przeczytaniu tego wpisu mam wątpliwości. Sama już nie wiem, na ile mój poród był kierowany? Sama mogłam wybierać pozycje przez cały poród. Położna oczywiście doradzała mi też różne wertykalne. Jednak po 20h 1 fazy porodu, w 2 fazie siadły skurcze. Bardzo chciałam rodzić na kolanach, ale wtedy nie czułam nic, żadnych skurczy, a byłam już kompletnie wykończona. Położyłam się na boku, akcja nieco ruszyła, ale słabo. Dostałam oxy, było lepiej, czułam parcie ale bez szału.
      I tu mam wątpliwości co do kierowania moim porodem. To ja decydowałam o tym, kiedy zacząć przeć. Jeśli czułam, że idzie skurcz, wtedy instynktownie zaczynałam przeć, jednak położna polecała wstrzymywać powietrze na skurczu, trzymać głowę do klatki i przeć tak długo, jak dam radę. (byłam wtedy np na kolanach)
      Mówiła żeby luzować pośladki, mówiła klasyczne „jeszcze, jeszcze, bardzo dobrze, trzymaj jak najdłużej”. Po skurczu miałam oddychać i odpocząć. Wiadomo, że czasem robiłam po swojemu, jak był skurcz słaby, to nie parlam i położna nie kazała mi przeć na siłę, ale jednak w większości słuchałam wskazówek, szczególnie o tym wstrzymaniu oddechu i parciu jak najdłużej. Czy w tej sytuacji moje parcie było kierowane czy było to coś pomiędzy? 2 faza trwała u mnie 1:20 i nikt mnie nie popędzał, jednak na koniec już nawet na oxy skurcze były tak słabe, że chyba gdybym miała przeć tak jak mi ciało podpowiada, to bym nie urodziła 🙁 udało się bez nacięcia, pęknięcia delikatne, 3 szwy na srom i tyle. Choć mięśnie pochwy wyglądają źle i może to właśnie przez to zbyt mocne parcie? Proszę o opinię

  • Odpowiedz 9 października, 2015

    ksieńka

    Wszystkim kobietom życzę takiego porodu jaki ja miałam 30 min i już córcia była na świecie. Wydaje mi się że dużo zależy od tego jak kobieta dba o siebie w czasie ciąży. To była moja pierwsza ciąża więc starałam się zachowac spokój, racjonalne się odżywiałam, brałam tez prenatal Duo, ale najważniejsze że miałam świetnego lekarza, który za każdym razem podczas wizyty mówil żeby prowadzić normalny tryb życia, jeśli ma się ochotę iść na basen to trzeba iść, a nie siedzieć w domu.

  • Odpowiedz 11 października, 2015

    Mania

    Mój poród wspominam bardzo dobrze! Moja położna była wspaniała, w 2. fazie porodu namawiała do szukania własnej, najwygodniejszej pozycji, mówiła, abym parła tak, jak czuję. Oczywiście w pewnych sytuacjach kierowała, kiedy miałam przeć lżej czy mocniej. Uważam też, że wtedy najbardziej motywującą rzeczą, kiedy położna mówi: ‚O, już widać włoski! O, już wychodzi główka!’ 😀 Kiedy słyszałam takie komunikaty, to dostawałam ogromną porcję energii, by starać się dalej. I przez to trwająca 45 minut druga faza minęła jak 5 minutowa przebieżka 🙂

  • Odpowiedz 14 października, 2015

    Ciastko z dziurka

    Ważne też zeby wierzyć w siebie i być przygotowanym na utratę kontroli. Kiedy rodziłam synka (pierwszy porod) ze wspaniałą położną moja wiedza i chęci zawiodły. Byłam tak oszołomiona bólem, że po prostu potrzebowałam „przeprowadzenia przez poród” za rękę. Bardzo jestem jej wdzięczna, że potrafiła się do tego dostosować i być dla mnie „matką” w porodzie.
    Córeczkę rodziłam z tą samą położną, ale już w domu. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać, nauczyłam się metod autohipnozy i relaksacji. Drugi poród był cudowny, a położna potrzebna tylko na samym finiszu. Moje mądre ciało zrobiło wszystko za mnie i spokojnie, pięknie wydało na świat córeczkę. Gdyby w tym porodzie ktoś próbował mną kierować, nie byłoby tak wspaniale. Rodzić w zgodzie z własnym ciałem – to prawdziwa wolność. Każdemu życzę takiego doświadczenia.

    A propos sławnego „parcia jak kupę”, moja mama rodząc mnie usłyszała to samo i powiedziała – „nie umiem!”. Na co lekarz: – „Jak to?! Nie robiła pani nigdy twardej kupy?”
    – „Robiłam. Ale nie na leżąco!”
    😀

  • Odpowiedz 14 października, 2015

    gość

    Długo zastanawiałam się, czy chcę do tego wracać. Przeżyłam prawdziwą traumę. Po porodzie przez ponad dwa miesiące dochodziłam do pełnej sprawności fizycznej, a ponad rok psychicznej. Minęły już prawie trzy lata, a ja do tej pory nie byłam na wizycie kontrolnej po porodzie.
    Położna wzięła ok 850 zł za te cudowne doświadczenia. Do szpitala trafiłam w nocy. Początkowo nie było źle, najgorsze było badanie rozwacia, z pozostałymi bólami dawałam rade. Mimo, że nie prosiłam o znieczulenie, to dostałam 2 lub trzy zastrzyki. Nie uzyskałam nawet odpowiedzi, co to było. Prawdopodobnie dolargan. Nie czułam przez to skurczy partych, mimo to kazano mi przeć. Oczywiście w określonych pozycjach. Coś nie szło. Niby już położna widziała główkę, niby już personel z noworodkowego przyleciał, ale coś nie działało. Lekarz w końcu zaczął straszyć kleszczami. Nie miałam już siły, nogi mi się trzęsły ale walczyłam. Modliłam się i walczyłam. Zaczęli mi dzieciątko wyciskać. Dwa razy większa ode mnie położna kładła mi się na brzuchu i wciskała łokieć w okolice serca. Czułam się jak by przeze mnie czołg przejechał. Przestali dopiero jak odleciałam. Zaproponowali cesarkę. Nie byłam w stanie nawet się podpisać. Bazgrnęłam coś na środku kartki i wtedy dopiero poczułam skurcze parte. Kazali powstrzymywać. Na dodatek nie mogli ściągnąć anestezjologa. Obudziłam się, dusząc się z rurką w gardle. Wyjęli dopiero jak zaczęły mi łzy lecieć. Potem pamiętam tylko, że było mi potwornie zimno, a żebra bolały tak, że nie mogłam odkaszlnąć tego co zalegało mi w gardle po rurce. Położna burknęła pod nosem, że się do tego nie nadaję. Swoje dzieciątko zobaczyłam dopiero na drugi dzień po południu i powiedziano mi, że tak poturbowanego noworodka to jeszcze nie widzieli. Potem problem z karmieniem, chciałam naturalnie. Tylko dzięki własnej determinacji karmiłam, bo pielęgniarki miały problem, żeby mi małego przynosić. Twierziły, że się nie najada. Nastawiałam sobie budzik co 3 h i odciągałam patrząc na zdjęcie małego w telefonie i zanosiłam im, chociaż miałam ogromny problem z chodzeniem. Miałam takie skurcze w łydkach, że chodziłam jak 100 letnia babcia. Do tego skurcz mięśni międzyżebrowych, ból taki,że byłam przekonana, że miałam żebra połamane. Bardzo ciężko było mi się podnosić, dopiero 2 miesiące po porodzie jakoś je rozciągnęłam. Cały poród jeszcze przez jakiś rok odtwarzał mi się niczym film, głównie przed zaśnięciem, czasem w ciągu dnia. Trudno było odgonić te natrętne myśli. Ile ja łez wylałam, myśląc, że nie dałam rady, że taki start zafundowałam maleństwu. Mały urodził się w zamartwicy z 4 w skali Agpar, podobno zaplątany w pępowinę. Na szczęście jest zdrowy. Z czasem nauczyliśmy się żyć normalnie i zaczęłam myśleć nawet o rodzeństwie, ale panicznie boję się powtórki z rozrywki.

  • Odpowiedz 23 października, 2015

    An

    Ja na porodowke trafiłam z patologii 10 dni po terminie. Dali mi oksytocyne a dzień wcześniej założony miałam balonik do szyjki i kurczaka się po troszku od prawie doby. Nie wiem czy ta oksytocyna była konieczna i czy bez niej by się samo zaczęło może łagodniej by wszystko przebiegło. wiem jednak, ze po oksytocyne poszło błyskawicznie i mimo mojego zawzięcie na poród aktywny po pierwszym skurczu po odejściu wód padlam na łóżko porodowe i darłam się żeby mi anesteziologa przysłali. Nie byłam w stanie usiąść, ani dobrze oddychać bo między skorczami prawie przerw nie było, gdyby nie instrukcje położnej byłabym spanikowana do granic możliwości a tak wiedziałam że ona widzi co się dzieje i powie mi co mam robić. Ludzi było mnóstwo pod koniec porodu w sali ale miałam to w d.. . Mała urodziła się zdrowa, cycka ssala juz jak mnie szyli 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2015

    rudabolek

    Pierwszy poród odbył się w szpitalu, nie trwał długo, nie był traumatyczny, ale jedyny ból jaki pamiętam to jak mi krocze nacinali bo niestety nie czułam skurczy porodowych. Chciałam rodzić na stojąco, ale ponieważ przyjechałam z rozwarciem 8cm nie zdążyli mi zrobić lewatywy i bałam się o dziecko – bardzo żałuję, że położna się nie zapytała „czemu” bo może wtedy by mnie uspokoiła i powiedziała, że nie ma się co o dziecko bać. No i rodziłam leżąc na plecach.
    Drugi poród odbył się w domu, w asyście męża. W zasadzie Młody urodził się na jednym skurczu, nie było tak, że najpierw główka, potem ramionka…tylko „wyskoczył’ cały. Sama Go złapałam, odwinęłam pępowinę z szyi, a mąż czekał z ręcznikiem żeby Go trochę powycierać i żeby nie zmarzł. – najpiękniejsze przeżycie ever.
    Ale zmierzam do tego, że pozycja do porodu leżenie na plecach to chyba NAJGORSZA pozycja jaka może być – nic instynktownie się nie da zrobić. Drugi poród był na stojąco i klęczkach/kucaku i było o niebo lepiej.

    Także polecam rodzić mając kontrolę nad własnym ciałem 🙂

  • Odpowiedz 8 listopada, 2015

    Ania

    Rodzilam w warszawie, porod wspominam raczej jako traumatyczne przezycie.. Na szczescie byl ze mna moj partner, bez jego obecnosci tam i wsparcia nie wiem jak dalabym sobie rade.. Poczatek byl nawet ok, chociaz bol straszny, jednak swietna polozna pomagala jak mogla, a to pod prysznic namowila, a to na stoleczku w oparciu o partnera.. Skonczylo sie na fotelu porodowym, znieczulenie akurat ze mnie zeszlo (na 9 cm, wiec juz podobno nie oplacalo sie podawac, bo lepiej przec bez znieczulenia). Przyszedl lekarz, przerazajacy typ, i kazal przec o okreslonym czasie, jak najmocniej, okazalo sie, ze maly zle sie ulozyl glowka, i zaczelo spadac mu tetno, wiec lekarz zaczal go ze mnie wyciskac.. Wspominam to jako cos najgorszego w moim zyciu, nawet teraz jak o tym pisze to mam lzy w oczach, moj partner rowniez mocno przezyl ten moj porod. Powiedzial, ze czul sie tak, jakby ktos mnie bil i krzywdzil na jego oczach, a on nie mogl nic zrobic.. Maly urodzil sie zdrowy, dostal 10 pkt, ja bylam nacinana mimo ze prosilam o ochrone krocza, polozna po porodzie przyszla do mnie tlumaczac, ze gdyby zwlekala z nacieciem, to tetno malego spadloby bardziej, wiec rozumiem to.. Generalnie planowalam dwojke dzieci, bardzo chcialabym miec drugie, jednak mysl o kolejnym porodzie napawa mnie takim przerazeniem, ze nie wiem jak bedzie. Chyba jedynie cesarka wchodzi w gre, a tak bardzo bylam za porodem naturalnym, nastawiona pozytywnie, po szkole rodzenia itp.. Czy w ogole to wyciskanie nie jest zabronione? Czy naprawde byla koniecznosc, zeby mi to zrobiono?? Nie potrafie mowic o tym bez emocji..

  • Odpowiedz 17 listopada, 2015

    ania

    mam takie dziwne pytanie trochę, o kupę. w artykule jest napisane, że przez sformułowanie o kupie rodząca może się obawiać, że ją zrobi. a to nie jest przypadkiem tak, że niezależnie od sformułowań może zrobić? i że to ię często dzieje i że to normalne? jest to z resztą jeden z moich większych problemów z porodem, bo trudno czuć się godnie defekując przy ludziach, zwłaszcza na rzadko, np do wanny, sama rozkosz. no i wydawało mi się, że to normalne, bo po prostu schodząc główka dziecka wypycha to co tam jest w okolicach czyli jelicie grubym… a tu tak napisane jakby to była nieuzasadniona obawa wywoływana przez położne. to jak jest w końcu?

  • Odpowiedz 20 listopada, 2015

    Pudernica

    Super, dzięki za art:)

  • Odpowiedz 8 grudnia, 2015

    KACHA

    1. PORÓD KIEROWANY – 26 godzin. Opisywać nie będę, nie chcę nawet myśleć o tym koszmarze. Na 2 dziecko się z mężem nie zdecydowaliśmy. Córka była owinięta pępowiną, cudem urodziła się zdrowa…
    2. TEMAT KUPA mnie intryguje, miałam lewatywę (nikt się nie pytał, czy chcę) mimo to w trakcie partych zwyczajnie się skupciałam. Matko jedyna, jak one (piguły) na mnie nawrzeszczały, że pewnie jadła, pewnie mąż coś po cichu przyniósł, skaranie boskie, teraz trzeba wszystko wymieniać, NIE PRZYJ TERAZ!!!!
    3. PO PORODZIE… nie wiem jak u Pań, ale do mnie rano weszło stado rzeźników/czek plus 10 studentów/tek, padło pytanie: STOLEC BYŁ? następnie padło hasło: POKAŻE KROCZE!
    odkrywałam tą kołdrę/koc i chciałam zniknąć
    to tyle 🙂 córka ma 9 lat i zamiast rodzeństwa – kota 🙂 nic i nikt mnie nie przekona do powtórki z rozrywki, nigdy, za nic w świecie

  • Odpowiedz 9 grudnia, 2015

    Lilka

    Uwielbiam Wasze artykuły i zawsze czytam jest z wielkim zainteresowaniem. Niestety z powyższym się prawie całkowicie nie zgadzam. Z jednej strony piszecie, że to rodząca wie najlepiej kiedy, ile i jak długo przeć bo przecież to jej ciało, przygotowane do tego zadania. Z drugiej, że w przypadkach medycznie uzasadnionych to położna/lekarz powinni decydować o przebiegu porodu. Nie do końca rozumiem, jak te dwa skrajne podejścia mogą ze sobą współgrać na sali porodowej.

    Czy położna /lekarz wydając prośby/polecenia mają każdorazowo motywować swoje decyzje podając uzasadnienie medyczne? Czy ktoś z Was oczekuje, że rodząca będzie na tyle skupiona, aby rozważyć, pomiędzy jednym a drugim skurczem, czy dane polecenie ma uzasadnienie medyczne? Scenariusz: położna woła „teraz nie przyj!” (bo widzi, że coś się niedobrego dzieje z dzieckiem), na to rodząca: „a właśnie, że będę, bo ciało mi każe”. Albo inna odpowiedź rodzącej „oczywiście, tylko proszę mi powiedzieć dlaczego”. I co teraz? Położna będzie uzasadniać,że dziecko jest źle ułożone, bo się udusi pępowiną itd itp.? Czy to przypadkiem nie zwiększy tylko strachu rodzącej?

    A jeżeli pracownicy będą forsować poród kontrolowany, a rodząca stawi opór, to jeśli będą komplikacje, kto będzie winny? Czy matka powie, faktycznie, nie słuchałam zaleceń, mea culpa? Czy przyjmie obronę w stylu, przecież ja byłam pod wpływem emocji, nie myślałam racjonalnie, jak można ode mnie oczekiwać pełnego zrozumienia sytuacji w takim momencie?

    Poród jest zjawiskiem naturalnym, tak samo jak oddawanie stolca. Jednak większość rodzących nie zna anatomii ciała na tyle dobrze, aby po nazwie mięśnia doskonale wiedzieć, o które mięśnie chodzi i jak je zmusić do pracy. Dlaczego więc namawianie do „parcia jak na kupę” jest takie uwłaczające? Oba zjawiska są w pełni normalne. Czy za tym nie przemawia po prostu wstyd kobiety, bo mówi jej się o kupie? Temat nie za porywający, ale jak inaczej wytłumaczyć parcie, zwłaszcza paniom, które nie czytały/nie słuchały/nie chodziły do szkoły rodzenia i nie mają pojęcia, o co chodzi?

    Porównywanie parcia do robienia kupy jest złe. A jeśli rodząca faktycznie odda stolec w trakcie porodu? A to się przecież zdarza.. Nikt mi nie powie, że słowem „kupa” powoduje się, że rodząca ją robi. Można ją zrobić tak czy inaczej..a idąc tym tokiem rozumowania, taka pani powinna się chyba wtedy spalić ze wstydu..

    A na koniec kwestia zawstydzenia czy żalu, że kobieta po porodzie kontrolowanym czuje, że zawiodła, bo nie wiedziała, jak ma rodzić.. Gdyby rodząca kobieta była w tym temacie samowystarczalna, nie byłoby od zarania dziejów asysty. Jeżeli rodząca sama wie najlepiej, to po co jej słowa otuchy czy pochwały, że dobrze jej idzie? Macierzyństwo/poród jest naturalne i kobieta wie, co ma robić, a jednak wiele kobiet oczekuje pomocy przy przystawianiu do piersi. Tworzy się całe poradnie, pokazuje techniki karmienia. Czy w tym temacie nie powinna każda powiedzieć, że to jest też naturalne i wie jak ma karmić własne potomstwo? A przecież tutaj uzasadnienia medycznego nie ma. To dlaczego w tym temacie pomoc położnej jest mile widziana? Czy nieumiejętne karmienie noworodka nie jest analogicznym powodem do zawstydzenia? Oczywiście, że nie. Poród (tak ważny, który może zakończyć się nawet tragicznie dla matki i dziecka) – rodząca wie najlepiej. Karmienie – tak proszę mi powiedzieć dokładnie jak mam robić…

    Przykłady na zawstydzenie matki można mnożyć. Całe macierzyństwo jest zjawiskiem naturalnym, a jednak kobiety szukają pomocy, czytają poradniki, chodzą do poradni, bo nie wiedzą, bo brakuje wiedzy fachowej, bo szukają wsparcia, nie ważne czy dziecko ma 1 dzień czy 10 lat. Równie dobrze każda taka pani powinna mieć gigantyczne wyrzuty sumienia, że jest złą matką, bo jak to, tak podstawowa sprawa jak macierzyństwo i one sobie nie radzą? Zawiodły? Nie dajmy się zwariować, proszę.

    Oczywiście abstrahuję od wszelkich sytuacji w szpitalu, w którym dochodzi do faktycznych sytuacji poniżających czy wyśmiewających rodzące, jak przykład pani, którą wyśmiano przez plan porodu. Skarga na załogę powinna powędrować do dyrekcji szpitala.

    Na marginesie: tak, jestem matką. Rodziłam siłami natury, w szpitalu, w asyście położnej wyznaczonej przez szpital, bez znieczulenia. Pozwoliłam na poród kontrolowany. Nikt, a na pewno nie ja, ani mój mąż (obecny przez cały czas) nigdy nie stwierdził, że jestem beznadziejna, bo nie umiałam urodzić bez wskazówek. Przeciwnie, mój mąż widząc ogrom pracy, wysiłku i bólu, był pełen podziwu, że kobieta świadomie przez to przechodzi i jeszcze się z tego cieszy. I tak powinien uważać każdy, bo poród to nie wypad do fryzjera czy na plotki. Jeżeli jednak kobieta podczas porodu potrzebuje aprobaty, to wątpię, aby tylko w tym temacie jej potrzebowała..

    • Odpowiedz 10 grudnia, 2015

      redakcja

      Już się ustosunkowywuję.

      Pierwszego akapitu nie rozumiem. Przecież w trakcie porodu mogą zdarzyć się różne sytuacje podczas których przydaje się wsparcie i wiedza medyczna osób przyjmujących poród. Poród spontaniczny i mądra asysta medyków- Jedno drugiego nie wyklucza, dlatego nie wiem o co ci chodzi.

      „Czy położna /lekarz wydając prośby/polecenia mają każdorazowo motywować swoje decyzje podając uzasadnienie medyczne? ” Położna i lekarz powinni wykonywać swoją pracę opierając się na najlepszej wiedzy medycznej, także tej zawartej w Standardach Opieki Okołoporodowej. Mają taki obowiązek i już. czyli, że ich decyzje mają być tym – uzasadnieniem medycznym podyktowane. Przecież oni nie tłumaczą rodzącej zawiłości medycznych ale mają obowiązek informowac ja co się z nią dzieje, co planują. Nie za bardzo rozumiem zdumienie. Nie chciałabyś wiedzieć że np teraz dzieje się to i to i być może konieczne bedzie cc, albo że teraz tętno słychac tak i tak bo coś tam. Twoich scenariuszy nie komentuję bo jak widzisz to zupełnie nie o to chodzi.

      „Dlaczego więc namawianie do „parcia jak na kupę” jest takie uwłaczające? Oba zjawiska są w pełni normalne.” Odp: Robienie kupy jest normalne. Ale nie powinno sie zachęcac do parcia na kupę gdyz mięśnie służące do defekacji to zupełnie inne mięśnie niż mięśnie biorące udział w wypieraniu dziecka. Ot co. Po co więc te dwie czynności kojarzyć? Pomijając fakt pejoratywnego wydźwięku i negatywnych skojarzeń i lęku niektórych kobiet, że ta kupe zrobią. A jak zrobia to uwierz mi dla nikogo z personelu to nie jest dziwne.

      Zarówno poród jak i kp to czynności naturalne ale nie łatwe. Wsparcie i pomoc to podstawa sukcesu. Zawstydzanie rodzącej, które potem skutkuje różnie np, żalem, poczuciem winy itp to często zasługa osób przyjmujących poród. Każdy poród jest inny i obowiązkiem osób w nim uczestniczących jest reagowac na potrzeby rodzącej. Jedna będzie chciała samotnie, na stojąco – tak jak ja – inne będzie chciała byc prowadzona za rękę.

      Polecam przeczytać Standardy Opieki Okołoporodowej w całości i wtedy wszystko stanie się jasne.

  • Odpowiedz 18 marca, 2016

    Kamilaa

    Ja swój poród wspominam dobrze. Mimo, że trwał on dość długo. Do szpitala jechalam z usmiechem na buzi. Wiadomo byl lekki stres, bo nie wiedzialam czego sie spodziewac i co mnie czeka. Do porodu miałam wynajęta położna. Wspaniała położna. Dlatego cieszylam sie, ze jadac do szpitala ktos tam na mnie czeka. Położna dbała o mnie bardzo mocno. Masowala, wspierała gdy juz sil mi brakowało („Skarbie jestes silna, dasz rade”) badała mnie najdelikatniej jak tylko potrafiła. Pracowała w tym szpitalu i opowiadała mi o tym, ze walczy o to by poród odbywał sie naturalnie z jak najmniejsza ingerencja lekarza, ze walczy z lekarzami o to zeby dziecko bylo przy matce i na matce tez zbadane, a nie od razu odrywane. Tłumaczyła dlaczego poród naturalny jest lepszy dla dziecka niz cesarskie ciecie. Oczywiscie jeśli sytuacja tego nie wymaga. Przy porodzie byla obecna położna i moja mama i jedna pani doktor. Ciesze sie ze mialam taka położna przy sobie. Jesli chcialam chodzić to chodzilam. Nie musialam byc przykuta do lozka. Zmęczona po nieprzespanej nocy z walsnej woli położyłam się do lozka. Jak leżałam to skurcze ustepowalym położna zaproponowała żebym sie obrucila na kleczki i tak po parunastu godzinach w koncu zaczela sie akcja porodową. Wtedy poczułam ogromny bol i wiedzialam, ze właśnie zaczynam rodzic. Położna od razu położyła mi synka na piersiach. Pozniej owinęła go w pomarańczowe ręczniki ktore ze soba przyniosłam, bo jak sama mówiła dziecko bezpiecznie sie czuje w takich kolorach które kojarzą mu sie z zyciem u mamy w brzuchu. Pozniej leżałam sobie z synkiem i partnerem dwie godziny i położna pogratulowała ze bylam dzielna i dalam rade. Fakt porod bolał ale tylko ten bol zle wppominam. Przy drugim porodzie wiem, ze tez bede chciała rodzic z ta położna.

  • Odpowiedz 15 czerwca, 2016

    Dorina

    Trafilam na ten artykul buszujac po internetach, w czasie karmienia mojego malego ssaka.
    Bardzo sie ciesze, bo mialam do siebie zal i pretensje ale tez uczucie wstydu, bo nie czulam skurczy, parlam mimo ze nie czulam tej potrzeby. Do tego te teksty „przyj jak na kupe, jakbys miala zaparcie” „Oddychaj bo Twoje dziecko nie ma czym oddychac!” „czego krzyczysz” „Przestan tak sie rzucac po tym lozku”.. Mialam lezec tak jak oni chcieli, robic to co oni chcieli to bylo straszne 🙁 Czulam sie jak potwor, ktory nie pozwala swemu dziecku oddychac, utrudnia mu przyjscie na swiat. Parlam mimo wszystko, staralam sie az zaczelam mdlec a corce spadalo tetno. Wtedy padla decyzja o cesarskim cieciu.
    Mialam ogromny zaldo siebie, ze to z mojej winy, zenie umialam rodzic..
    Po tym artykule, wiem ze tak nie bylo. Robilam wszystko co moglam, wbrew sobie.
    Dziekuje za ten tekst, uspokoil on moje sumienie.

  • Odpowiedz 17 czerwca, 2016

    malaslonia

    Na wczorajszej szkole rodzenia dowiedziałam się jak być dobrą Panią Kierowaną, a małżonek mój miał w tym czasie powtarzane do skutku (bo to przecież bardzo ważny element), że musi pamiętać, żeby przechylać mi głowę do piersi i trzymać! Oczy mam zamknąć – żeby mi żyłki nie popękały – i na jednym wdechu 3 razy przeć. Miłościwa pani położna poinformuje mnie jak, kiedy i do którego momentu… Na szczęście (o ile wszystko pójdzie dobrze) nie rodzę w tym szpitalu i z tą położną, tylko w domu porodowym, gdzie nikt nie będzie mnie tresował i wciskał kitu, że nacięcie krocza to przecież nic takiego (ona miała 2 razy i żyje) … Mieszkam w Niemczech i strasznie irytuje mnie kiedy różne organizacje (chyba nawet Rodzić po Ludzku) powołują się na cudowne standardy, które funkcjonują na wspaniałym Zachodzie… Mam nadzieję, że pod tym względem jednak nie będziemy się starali dogonić zachodnich standardów, bo niestety niewiele różnią się one od rzeczywistości panującej na większości polskich porodówek. Znalezienie położnej, która odbiera porody to tutaj duże szczęście, domów porodowych też jest jak na lekarstwo

    dziękuję za świetny jak zwykle artykuł i pozdrawiam 🙂

  • Odpowiedz 18 lipca, 2016

    Katarzyna

    Witam. Mój pierwszy poród 2003r. Byłam w szpitalu bo był termin, nic się nie działo przez kolejne 3 dni. Podczas wieczornego obchodu, na którym był mój lekarz prowadzący, na jego zapytanie” no ja tam się czujemy?” ,odpowiedziałam z żartem, że „dobrze, ale panie doktorze nie przyszlam tu leżeć tylko rodzic”. Nie minęło kilka minut jak pielęgniarka poprosiła mnie i się zaczęło …,była godzina 19,30, była i lewatywa i oksytocyna, i spacery po korytarzu i kojaca ciepła kapiel. Nadmienie,ze sala pogodowa kiluosobowa ,przegrodzona jedynie boksami ale na porodowce tylko ja /nikt mi nie krzyczał, nie jeczal za ściana/. Niestety lewatywa zrobila swoje wiec nie muszę opisywać dyskomfortu jaki czułam, no cóż… Byłam kierowana podczas porodu i chyba poszło mi niezle bo syn urodził się o 21,50. To nie koniec miłych wspomnień. Na sale po porodzie trafiłam przed 23,00, na sale 5-o osobowa, która była PUSTA! I tyle pamiętam… odpłynęłam. Nad ranem kiedy pielęgniarka zobaczyla ze się obudziłam, przyniosła mi dziecko z wyjaśnieniem, że w nocy tak smacznie spalam, że nie miała serca żeby mnie budzić /WYSPALAM SIE/ i pomogła przystawic dziecko do piersi. Kolejne 3 noce w szpitalu nie były takie różowe. Do południa sala była pełna, dzieci plakaty, mamy nie wiedziały jak przystawic do piersi, personelu jak na lekarstwo. Mile wspomnienia?! Drugi poród w 2006r, już inny szpital., tym razem jestem umowiona z położna. 10,00 badanie…. 13,50 drugi syn przychodzi na świat,polozna dyskretna, mówiła tyle ile trzeba, nie zagadywala, pozycja pollezaca,naciecie krocza /bywa/. Mile wspominam i pamiętam kto pomogl przyjść na swiat mojemu dziecku. Obecnie jestem w ciąży z 3 dzieckiem ☺☺☺ będę testować 3 szpital. Trochę się rozpisalam ale to po to żeby odczarować porody, ile rodzących tyle rożnych wspomnień i przeżyć. Pozdrawiam z Lublina

  • Odpowiedz 3 września, 2016

    Karolina

    Mój pierwszy poród wspominam cudownie, genialna położna, pełen szacunek dla mojej osoby i planu porodu. Wprawdzie na dzien dobry usłyszałam, że na urodzenie w wodzie nie mam szans, bo nie zdążą naplenić wanny ?, ale bylo super. Akcja bardzo szybka, wypróbowałam kilkanaście pozycji. Położna prosiła (!) o powstrzymanie parcia kilka razy, bo chciala chronić kroczę. Nie udało się, bylo nacięcie, ale mam poczucie, że zrobiła naprawdę wszystko, żeby tego uniknąć. Nie udało się, nie jej wina, ani moja. Przez kilka miesięcy chodziłam i opowiadałam znajomym, że kazdemu życzę takiego porodu, żeby robiły sobie dzieciaki i rodzily, bo to wspaniałe przeżycie, daje moc na dlugie miesiące a nawet lata (mi cały czas siedziało w głowie: Urodziłam dziecko własnymi silami i było tak pięknie – jestem super babka!).

    Druga ciąża. 9 miesięcy cieszyłam się na myśl o porodzie. Przełom 37 i 38 tyg., podejrzenie cholestazy. Trafiam przez pomyłkę/ zrządzenie losu do innej placówki (szpital Praski w Warszawie). Koszmar. W zasadzie wszystko od początku mówiło mi, żeby stamtąd uciekać. Podjęto decyzję o wywołaniu porodu. Gdy chciałam stać, zmienić pozycję, kazano mi leżeć i się nie ruszać (!), bo im to przeszkadza, a ja mialam już ostre skurcze. Uslyszalam, że z tymi pomyslami, żeby zmieniać pozycje to chyba jestem jedną z tych co to eko i Natura2000 (na marginesie – to program ochrony przyrody), że chciałabym rodzić na łące z sarenkami. Komentarze o robieniu kupy, zakaz zapierania się rękami podczas parcia o poręcz lóżka (bo mogę uszkodzić), położna i lekarz chcieli wyjść do drugiego porodu obok, więc kazali mi nic nie robić pod ich nieobecność (a ja zaczynałam juz parte). Ciągłe pretensje, że sie wiercę (zmieniałam pozycje w miarę możliwości). Oczywiscie starałam się ich nie słuchać i postępować instynktownie, ale przez to mój poród to była ciągła kłótnia i pyskówki z tą dwójką. Mocno pękłam (zero pomyslu na fazę partą z ich strony). Dramat. Doświadczenia z pierwszego dużo mi pomogły, w przeciwnym razie pewnie byłoby jeszcze gorzej. I tak przez 2tygodnie płakałam, że odebrali mi mój poród, zniszczyli te chwile. Pretensje do samej siebie, że nie wypisałam się na własne życzenie, gdy lekarz podczas badania dzień po przyjęciu na patologię powiedział patrząc w kartę: Hmm, nie masz rozwarcia… to ja ci zrobię. I bez ostrzeżenia wepchnął we mnie łapę i mechanicznie oddzielił błonę pęcherza od szyjki. Ból taki, że prawie ucieklam z fotela przez zagłówek, w życiu nic mnie tak nie bolało, łącznie z pierwszym porodem bez znieczulenia.

    Wszyscy na okolo powtarzający, że ciąża i poród to nic miłego, że mam nie realne oczekiwania, że to oni są lekarzami i wiedzą lepiej, że nie muszą mnie informować o wynikach moich badań, bo przecież ja się nie znam.

    Ja jakoś to przeżyłam, wiem, że to patologia. Ale współczuję dziewczynom, dla których to byl pierwszy raz. Na ich miejscu chyba nie zdecydowałabym się na kolejne dziecko.

  • Odpowiedz 9 września, 2016

    Basia

    Świetny post. Przy pierwszym porodzie wszystko kierowane i nie wspominam go najlepiej 🙁
    Teraz jestem w drugiej ciąży i będę się starała bronić swojego prawa do spontanicznego parcia i normalnego porodu.
    Dziękuję za ten wpis.

  • Odpowiedz 17 listopada, 2016

    Ola

    Pierwszą córkę urodziłam 21 lat temu, w archaicznych czasach kiedy lewatywa była obowiązkowa, nie było planów porodu i krocze cięto rutynowo. No i niestety nie było mowy o innej pozie w II fazie niż leżąca, mimo że byłam po szkole rodzenia i wiedziałam co mnie czeka w czasie porodu czułam się totalnie bezradna i ubezwłasnowolniona. Trauma była tak duża że nie chciałam więcej dzieci . Cóż los bywa przewrotny – trzy miesiące temu urodziłam druga cudowną córeczkę . Ale teraz wiem jaka to różnica kiedy rodzi się tak jak chce. Nie było żadnego parcia, ani przyginania głowy, bo ja , tym razem świadoma czego chcę zaczęłam się na łóżku porodowym kłócić z położną ( w momencie kiedy zaczęła sie II faza) że ja nie chce rodzic w takiej pozycji (próbowała mnie położyć i podnieść nogi do góry ) – w efekcie łóżko powędrowało w górę i w momencie kiedy wrzeszczałam „ja nie chcę w takiej pozycji ” córcia wyskoczyła od razu cała :). Zero parcia, zero cięcia i błyskawicznie !!!! Może czasem warto powalczyć o swoje 🙂 . Gdyby tak wyglądał mój pierwszy poród na pewno nie czekałabym tak długo na drugie dziecko . I jeszcze coś- po tych wszystkich cudownych zabiegach przy pierwszym porodzie bardzo długo dochodziłam do siebie i wszystko mnie bolało, teraz wogóle nie czułam że rodziłam, na drugi dzień śmigałam bez żadnego bólu! Dziewczyny nie dajcie się! Ciało wam samo podpowie co jest dla was dobre.

  • Odpowiedz 29 grudnia, 2016

    Meva

    Droga Autorko rodziłam w najbardziej przyjaznej standardom porodówce w Poznaniu w Raszei a o poród bez nacięcia musiałam walczyć jak lwica. O ile 1 faza była super, o tyle na parcie zagoniki mnie na kozetke twierdząc że albo tak albo nikt mi nie pomoże i mam sobie rodzic sama.
    Jest jakiś bat na takie zachowanie? Jak zmusić te leniwe baby i bezczelne lekarza, żeby trzymali się standardu? Niby mnie z 10cm rozwarcie nie wygonia z sali, ale chyba iść na noże nie ma co, jeśli ogólnie współpracy a była okej? Zaraz będę rodzic po raz drugi, lepszego szpitala tu nie znajdę, a jestem dużo bardziej świadoma swoich wymagań i chce moc je wyegzekwować…

  • Odpowiedz 3 maja, 2017

    Kasia

    a ja żyłam w przekonaniu ( po 2 porodach) że kierowanie parciem jest lepsze!! że szybciej idzie, przecież położna wie jak mi pomóc żeby było szybciej….
    hmmm za kilka tygodni rodze 3 raz i aż się boję – co bedzie lepsze – co ja wolę? czy w ogóle mam wybór w (tym razem) malutkim powiatowym szpitalu?

  • Odpowiedz 22 października, 2017

    Zośka

    Rodziłam ponad rok temu i cały czas myślałam , ze mój poród był ok do dzis kiedy trafiłam na Wasza stronę ? Miałam poród indukowany ( cukrzyca ciążowa z insulina ) pierwsza faza porodu z pierwsza zmianą, położne podłączyly oksytocynę , ktg, od czasu do czasu sprawdziły rozwarcie , dały piłkę do skakania i tyle, przy porodzie był mąż i jakoś specjalnie nie zależało mi zeby położne co chwila zaglądały czy proponowały jakies inne rodzaje łagodzenia bólu , dawaliśmy sobie radę z mężem , ja cały czas na piłce on przy skurczach masował lędźwie , miedzy skurczami opowiadał o pierdołach , kiedy zaczęły sie skurcze parte przyszła następna zmiana i niezbyt miła pani, która miała odebrać mój poród. Czułam cała sobą , ze muszę już przeć , gdy jej o tym powiedziałam kazała na piłce przeczekać jeszcze 2 skurcze a następnie przejść na łóżko , kiedy zaczęłam krzyczeć przy skurczu od razu mi powiedziała ze mam zamknąć usta, a gdy je zamknęłam dalej wydobywały sie ze mnie dźwięki , powiedziała ze po co tak mruczę , oczy oczywiście zamknięte bo gdy je otwarłam to zapytała czy chce zeby mi gałki wypadły . Miałam ochotę zaprzeć sie nogami ale łóżko było rozklekotane i nie dało rady, wiec kazała podciągnąć i trzymać nogi w gorze , i cały czas mówiła mocniej mocniej mocniej dobrze Ci idzie , aż w pewnym momencie krew cofnęła sie do kroplówki z oksytocyna. Oczywiście byłam nacięta i pod koniec szycia poczułam palec lekarza w moim tyłku ( bez rzadnego ostrzeżenia ) okazało sie ze parłam tak mocno ze cos mi tam wyszło i musiał włożyć to z powrotem. Pod prysznicem odkryłam ze mam 3 wielkie hemoroidy. Nie wspominam tego jako traumy bo myślałam ze tak ma być , a poza tym wtedy byłam w takim bólu i szoku ze jednym uchem wyleciało drugim wyleciało , najważniejszy był cel. Niebawem planujemy kolejne dziecko i jak sie uda , na pewno będę pisać do autorek o polecenie miejsca i położnej do rodzenia , bo jestem ze śląska ? Moja koleżanka miała „swoją położną” która przy 3cm rozwarcia przebiła jej pęcherz płodowy i urodziła w ciagu 2 godz, zastanawiam sie jednak czy tak można robić , czy jest to oby na pewno bezpieczne ?

  • Odpowiedz 7 listopada, 2017

    Iza

    Szkoda ze nie trafilam na ten blog wczesniej 🙁 moze sama potrafilabym pokierowac swoim porodem nie ufajac na slepo poloznej (z gory oplaconej i niby doswiadczonej, ale co z tego). Niestety chyba w polskich szpitalach (przynajmniej w krakowskich) nie da sie urodzic inaczej niz tylko w pozycji lezacej na lozku. Najwazniejsze jednak ze po takim szpitalnym kierowanym porodzie czesto zdarzaja sie urazy u dziecka, co przydazylo sie tez mojemu synkowi – polozna za wczesnie kazala przec mocno, w wyniku czego dziecko nie zdazylo sie ulozyc w kanale rodnym i przyszlo na swiat z przedglowiem i ogromnym krwiakiem podokostnowym – porod II faza trwal 5 min…polozna zdziwiona wielce…w dokumentacji napisala ze trwal pol.godz…Krwiak zwapnial, dziecko ma krzywa glowe i szyje, utrwalona asymetrie i dobre widoki na to zeby miec krzywy kregoslop (chodzi z przekrzywiona glowa na jedna strone). Aktualnie czekamy w kilkumiesiecznej kolejce na rehabilitacje…
    Wniosek jest jeden: szkolic sie kobiety jak wyglada porod, poszczegolne fazy ile moga trwac, chodzic do szkoly rodzenia i nie ufac slepo poloznym, bo dla nich wy i wasze dziecko nie macie zadnego znaczenia poza tym ze jestescie kolejnym numerkiem w danym dniu.

  • Odpowiedz 22 listopada, 2019

    N.

    Skurczy dostałam koło 22, o 2 w mocy byłam na porpdowce, a o 7:50 ma świat przyszła moja kochana córeczka. Na początku chodziłam. Jak zwymiotowalam to pani położna bardzo się oburzyla. Na szczęście pod koniec przyszła zmiana i choć wszystko jak dla mnie poszło nie tak to chociaż położna była bardzo miła i ciepła. Glaskala, a po wszystkim przeprosił, że naciela. Miałam silne bóle krzyżowe, tętno zaczynało spadać córce, połowę 1 fazy przelezalam pod ktg. Poród kierowany. Nie mogłam nawet zacząć przeć jak już czułam, że powinnam. Chcieli, abym urodzila jak najszybciej, ale zacząć przec nie mogłam. Lekarz zadecydował, że będzie wyciskal mała. Krzyczałam, że nie nie zgadzam się. A on powiedział tylko co nie i zaczął swoje. Wcześniej prosiłam o zmianę pozycji to mnie wysmial. Parlam krótko. Chyba że 4 może 5 skurczy. Kazali przec na maksa. Wszystko zacisniete miałam, mężowi kazali dociskac. Z braku oddechu i sił Krzyczałam, na końcu skurczu, aby wykrzesac z siebie jeszcze trochę. Z córką wszystko dobrze. Mnie nacieli i jeszcze popekalam w środku. Podczas nacinania aż się wydarlam, że to boli czyli pewnie nacieli nie na skurczu… Jak zapytałam ile szwów mi założył dr powiedział, że powyżej 10 nie liczy. Szyl jakieś 40 min, znieczulenie tylko tyle co ostrzyknal wokół. W środku szył na żywca. Miałam popękane naczynka na całej twarzy, oczy też. Oczy wróciły do normy 3 tygodnie po porodzie. Usiąść tak na spokojnie mogłam po 4 tygodniach. Płakać mi się chce jak o tym wszystkim pomyślę. Zawsze chciałam mieć 2 dzieci. Dziś panicznie boję się powtórki. Jak czytam, że poród boli, ale biorąc dziecko na ręce wszystko się zapomina to chce krzyczeć. Miałam przez pierwszy miesiąc żal do wszystkich. To personelu, do męża
    …a przede wszystkim do córki. Choć wiem, że ona nie była niczemu winna. Trochę chaotycznie, wiem, ale wciąż to przeżywam. A było to ponad 7 miesięcy temu. Szpital w Słubicach poród przyjmował dr. Andrzej nazwiska nie dane mi było usłyszeć. A potem nawet już nie sprawdzałam. W papierach też, ani śladu, że poród wyciskany. Opieka po porodzie bardzo różna. Kilka położnych fajnych inne wyrzywaly się…

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2020

    Marta

    Jestem miesiąc po porodzie, byłam bardzo zadowolona z mojego porodu, chodziłam do szkoły rodzenia i wszystko wydawało mi się ok, ale po przeczytaniu tego wpisu mam wątpliwości. Sama już nie wiem, na ile mój poród był kierowany? Sama mogłam wybierać pozycje przez cały poród. Położna oczywiście doradzała mi też różne wertykalne. Jednak po 20h 1 fazy porodu, w 2 fazie siadły skurcze. Bardzo chciałam rodzić na kolanach, ale wtedy nie czułam nic, żadnych skurczy, a byłam już kompletnie wykończona. Położyłam się na boku, akcja nieco ruszyła, ale słabo. Dostałam oxy, było lepiej, czułam parcie ale bez szału.
    I tu mam wątpliwości co do kierowania moim porodem. To ja decydowałam o tym, kiedy zacząć przeć. Jeśli czułam, że idzie skurcz, wtedy instynktownie zaczynałam przeć, jednak położna polecała wstrzymywać powietrze na skurczu, trzymać głowę do klatki i przeć tak długo, jak dam radę. (byłam wtedy np na kolanach)
    Mówiła żeby luzować pośladki, mówiła klasyczne „jeszcze, jeszcze, bardzo dobrze, trzymaj jak najdłużej”. Po skurczu miałam oddychać i odpocząć. Wiadomo, że czasem robiłam po swojemu, jak był skurcz słaby, to nie parlam i położna nie kazała mi przeć na siłę, ale jednak w większości słuchałam wskazówek, szczególnie o tym wstrzymaniu oddechu i parciu jak najdłużej. Czy w tej sytuacji moje parcie było kierowane czy było to coś pomiędzy? 2 faza trwała u mnie 1:20 i nikt mnie nie popędzał, jednak na koniec już nawet na oxy skurcze były tak słabe, że chyba gdybym miała przeć tak jak mi ciało podpowiada, to bym nie urodziła 🙁 udało się bez nacięcia, pęknięcia delikatne, 3 szwy na srom i tyle. Choć mięśnie pochwy wyglądają źle i może to właśnie przez to zbyt mocne parcie? Proszę o opinię

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj N. Anuluj pisanie odpowiedzi