Rodzic rodzicowi wilkiem

Staram się rzadko pisać w silnych emocjach, ale tym razem nie wytrzymam i muszę. Bo mnie wnerwia to, że w tej całej otoczce pisania o empatii, bajdurzeniach o szacunku, dywagacjach o konieczności zrozumienia dzieci, ich postaw, emocji, trudnych zachowań i całej rzeszy pokrewnych, zapominamy kompletnie o rodzicach. O tym, że rodzice to też tylko ludzie – jasne trochę starsi, z trochę dojrzalszym mózgiem, trochę lepiej radzący sobie z silnymi emocjami, ale wciąż tylko ludzie.

Ludzie z całą gamą problemów na głowie, czasem zestresowani, czasem w słabszej kondycji fizycznej albo psychicznej, czasem głodni, czasem niewyspani, czasem zmęczeni jak jasny gwint.

Zwykli ludzie. Nie roboty.

Dlaczego więc u licha niektórym nieugiętym strażnikom empatii wobec dzieci z taką łatwością przychodzi ocenianie innych rodziców w zerach i jedynkach? Dlaczego na jednej kilkudziesięciosekundowej interakcji rodzic-dziecko, a czasem li tylko opisie tej interakcji są w stanie oprzeć swoje niezwykle głębokie analizy na temat jakości tej relacji, opłakanego stanu czułości u rodzica, kiepskiej więzi między tą dwójką i w ogóle uznać danego osobnika za przedstawiciela najgorszego sortu rodzicielskiego?

Parę dni temu w sieci furorę robił filmik, który miał 43 sekundy, ale jak się okazało była to wystarczająca ilość czasu by całkiem spora grupa internautów na całym świecie zdążyła wystawić rodzicom – bohaterom nagrania – najgorszą z możliwych opinii. Opinię szkaradną, nieuzasadnioną i kompletnie pozbawioną prób zrozumienia zachowania tychże rodziców. Dlatego dziś chciałabym wam wszystkim oficjalnie przyznać się do tego, że ja także jestem najgorszym rodzicem świata.

Tak jest. Miejmy to za sobą. Skończmy z udawaniem, powiem wam prawdę.

Bo prawda jest taka, że zdarza mi się fuknąć na dzieci. I zdarza mi się stracić cierpliwość, czasem bez wyraźnego powodu. Zdarza mi się wstać rano lewą nogą i nieczule irytować najdrobniejszym uchybieniem. Zdarza mi się syczeć, buczeć, wkurzać się i zachowywać się jak zaprzeczenie dobrego – w ocenie internetowych znawców, oczywiście – rodzica. Czasem jest gorzej. Czasem niczym „beznadziejny, nieczuły ojciec” ze wspomnianego filmiku, odpycham dzieci kiedy prowadzę rozmowę telefoniczną w mniej lub bardziej ważnej sprawie, a dodatkowo patrzę na nich tak brzydko i tak parszywie jak tylko możecie sobie wyobrazić, przykładając jednocześnie palec do ust by pokazać im, że mają natychmiast zamknąć aparaty gębowe albo matka wyjdzie z siebie i będzie kaplica.

Ba! Czasem zamiast zbilansowanego obiadu, śniadania albo kolacji jedzą – parówki. Pa-rów-ki. Albo frytki! I zapijają TO kakałkiem. Z cukrem.

Powiem więcej – czasem gdy młodzież boleśnie miażdży granice granice mojej wytrzymałości nerwowej to wypowiadam jeden z kategorycznie zakazanych, niszczących relacje na wieki-wieków i opisanych w „tego nie mów dziecku” zwrotów vide uspokój się albo ile razy mam jeszcze powtarzać, a gdy wzbierze we mnie fala czułości to – o zgrozo – mówię, aż boję się przyznać… normalnie mówię jestem z Ciebie dumna albo brawo i zachwycam się wyjątkowo intensywnie rysunkiem o dyskusyjnych walorach estetycznych, sięgając po raz kolejny po zwroty z rodzicielskich indeksów zwrotów zakazanych.

I czasem nawet, ale teraz trzymajcie się krzesełek, bo czystym złem powieje – czasem gdy młodszy marudzi, tak bardzo jak potrafią tylko małe zmęczone człowieki, to nie myję mu zębów wieczorem, bo z zimnej, wyrodnej kalkulacji wychodzi mi, że leczenie stomatologiczne młodocianej paszczy będzie jednak znacznie prostsze niż leczenie psychiatryczne mojej starej mózgownicy, bo co jak co, ale jeśli jego buczenie natychmiast nieustanie to niechybnie postradam zmysły.

Nie, nie jestem z tego wszystkiego dumna, ale też się za to nie biczuje – jestem człowiekiem i jak każdy miewam słabsze momenty, bo jestem zmęczona, głodna, zestresowana, niewyspana, chora, zmartwiona… I choć pracuję nad tym by to zmienić i nie irytować się bzdurami za to tryskać empatią na prawo i lewo to nie zawsze mi to wychodzi. Ale to też jest ok, bo jak już odzyskam równowagę to idę do tych kłykci potylicznych i ich przepraszam za to, że byłam taka jędzowata, nie powinnam była się tak zachować, ale miałam trudny dzień i mam nadzieję, że mi wybaczą i kocham ich okrutniasto – następnym razem jak będę jędzą to niech mi po prostu powiedzą, ej matka jesteś teraz jędza. Może dzięki temu rzadziej nią będę.

I myślę, że fajnie byłoby gdybyśmy my rodzice – również dla siebie byli rzadziej jędzowaci i wznosząc się na wyżyny empatii i zrozumienia wobec małych ludzi, nie zapominali o wykrzesaniu z siebie odrobiny empatii także wobec dużych ludzi. Bo Ci duzi też mają swoje słabości i problemy, warto więc chyba im dać kredyt zaufania i zamiast odsądzać od czci i wiary na podstawie krótkiej obserwacji, wesprzeć i dodać otuchy. Pomijając ze 3 wyjątki na świecie, reszta rodziców nie zawsze zachowuje się tak jak to sobie założyła, czasem tego żałuje i stara się następnym razem zachować inaczej, a czasem nie, bo nawet nie ma czasu się nad tym pochylić w wirze codziennych obowiązków, czasem nie ma też by siły by wykłócać się o to nieszczęsne mycie zębów, a parówka traktowana w internetowym światku jak niemalże dzieło szatana uratowała niejednemu wykończonemu rodzicowi żywot – nie udawajmy więc proszę, że nam się potknięcia w rodzicielstwie nie zdarzają i nie oceniajmy tak surowo innych gdy to oni się potkną. Czasem po prostu lepiej wziąć głęboki oddech i zjeść ciastko. A potem umyć zęby – swoje, bo młodociane uzębienie pewnie już od dawna śpi 😉

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

38 komentarzy

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Jadwiga

    Och, to jest tak dobry i ludzki tekst. Już dawno nie czytałam tak dobrego tekstu dla rodziców. Dziękuję bardzo, jako rodzic-psycholog-człowiek 🙂

    • Odpowiedz 28 marca, 2017

      Agnieszka

      Dzieki Kochana.

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Edyta B-ł

    Nikt z nas nie jest idealny..ale łatwiej wytknąć komuś wady niż samemu zrobić rachunek sumienia i przyznać się przed sobą, a co dopiero przed dziećmi ze coś się zle zrobiło. Myślę ze takie przyznawanie się i poprawianie swoich zachować zbliża nas do idealnosci 😉 co do filmu..to rozbroil mnie, prawie płakałam że śmiechu 🙂 i nie pomyślałam żeby oceniać tych ludzi bo i po co. Lecz zawsze znajdzie się ktoś kto wstał lewą nogą,jest zmęczony, zestresowany czy głodny i wbije szpile, bo nie znajduje innego sposobu na wyrzucenie z siebie frustracji.

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Buba

    Internetowi eksperci już orzekli, że ojciec z filmiku jest nieczułym potworem, a matka wcale nie jest matką, tylko nielegalnie zatrudnioną azjatycką opiekunką/pomocą domową. Chyba po prostu wieszanie psów na innych i patrzenie na nich z góry daje dużo łatwej satysfakcji i pozwala zapomnieć o własnych niedociągnięciach.

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Ewelina

    Właśnie grono bliskościowych rodziców krzyżuje Cię za Pa-Rów-ki! (Sorry wyzwnawcy rb,to tylko żarcie. Yyy żarcik 😉 )

    • Odpowiedz 14 marca, 2017

      Alicja

      Czasem też danonki piją 😛

      • Odpowiedz 15 marca, 2017

        TeBe

        O zgrozo!!!!!

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Guest

    Mam dziś dokładnie taki dzień. Supermarudne po szczepieniu dziecko testuje moją empatię na wszystkie możliwe sposoby. Dobrze że mąż obiecał że mi kupi największą czekoladę jaką znajdzie po drodze z pracy.

    • Odpowiedz 14 marca, 2017

      Maja

      hahaha u mnie dokładnie to samo! Tylko ciastko zamiast czekolady. Trochę pomogło, ale od godziny próbuję uśpić potwora metodą „obżre się to sama padnie” i coś dzisiaj nie działa, więc siedzę i użalam się nad sobą

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    piwnooka

    Brafo! Też o tym pisałam, bo mnie załamał poziom samouwielbienia i brak dystansu u niektórych. Już jest w sieci film tych samych rodziców, którzy komentują całe zdarzenie. I matko jedyna! Oni są jak cała reszta, może nawet bardziej wyluzowani.

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Jamama

    A kiedy ja idę z dracą się Młodą pod pachą, bo mi paskuda laciata ucieka prosto pod auto albo na plac zabaw, kiedy glut z nosa do pasa wisi i kaszel miota jak tornado. No i nie pozwala za rączkę prowadzic. A inaczej niesc jej sie nie da, bo kopie i wyrywa sie. Albo w dzikim szale biega po biedrze i wrzuca do koszyka wszystko co w lapki wpadnie I widzę te drwiace/oburzone/pełne politowania ( wybrac odpowiednie)twarze świeżo upieczonych rodziców pochylonych nad wypasiona gondolka. To se myślę ” nie cieszcie sie, za rok to sami bedziecie tak upoceni, umordowani, zziajani i zalamani. I wtedy to se pogadamy. ” i wiecie co? Od razu mi lepiej, ze oni też tej cudowności dwulatka doświadcza 😀

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Izza

    Czy ten cały lincz dotyczy tego filmiku gdzie tacie w czasie wywiadu do pokoju wparowuja dzieciaki??
    Przecież jest przesmieszny a widząc reakcję mamy nie mogłam przestać się śmiać 🙂
    Pozdrawiam parowkowych skrytozercow 🙂

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Ela

    Tak, zgadzam się z Tobą (filmiku nie oglądałam i chyba nie mam czego żałować). Myślę sobie, że dobrze czasem upuścić trochę tych emocji, które kłębią się to tu, to tam. Tworzenie idealnego obrazka, w którym nikt nie płacze, nikt się nie złości, nikt nie ma serdecznie wszystkiego dość i oczywiście nikt nigdy nie jest smutny, nie jest, uważam, dobre dla rozwoju. I myślę jeszcze (oraz tłumaczę sobie sama regularnie :)) że popełnianie błędów jest ok, byle nienotorycznie tych samych i byle nie bez wniosków na przyszłość.

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Joanna

    Bardzo dobry tekst. Dziekuje. A filmik – ojciec zachowal sie bardzo profesjonalnie. Ale coz, niektorzy nie wiedza co to praca. Pozdrawiam serdecznie.

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Ania

    Cholera, właśnie dowiedziałam się, że mówienie dziecku „jestem z ciebie dumna” jest z jakiegoś powodu niewłaściwe. Trudno, dopisuję do listy moich przewinień 😉

  • Odpowiedz 14 marca, 2017

    Kasia

    Niezły coming out 😉

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Mariusz

    1. dlatego, że osoby bezdzietne nie mają bladego pojęcia co to znaczy mieć dziecko. I że ono w różnym wieku jest po prostu różne. Nawet jak je widzą intensywnie raz na 2-3 tygodnie albo rzadziej i tłumaczysz, że jak skacze z kanapy to sobie nic nie zrobi to mają cię za wariata (chyba, że na miejsce upadku uprzednio porozrzuca klocki marki Wader dla trzylatków – wtedy interweniujesz zmiatając klocki lub – wersja dla zdeterminowanych: wciskasz pomysł na inną zabawę). Nie daj się sprowadzić siebie do poziomu lokaja swojego potomka przez otoczenie.
    2. 3P – dziecko jako podmiot, partner i priorytet – ono na pierwszym miejscu, ty – skoro się zdecydowałaś, to wiesz co zrobiłaś/stać cię/sama chciałaś [#sarkazm] => jak wspominam swoje dzieciństwo to było ono związane z hasaniem po podwórzu, graniem w piłkę „za garażami”, jazdą na deskorolce/łyżworolkach po osiedlowej ulicy, skromnym placem zabaw złożonym z koni-odbijaków, dwiema huśtawkami, piaskownicą i jedną ławką – generalnie: na podwórku. Pamiętam, że po szkole ciężko było mnie z niego ściągnąć, mimo, że mieszkałem w wielkim mieście. Dziećmi się nie opiekowało, nie wychowywało się ich i nie zapewniało lepszej przyszłości. Karmiło się regularnie i dawało czyste ciuchy jak przybyły utytłane, opatrywało rany. Tak to zapamiętałem (mam 29 lat). Teraz, gdy sam jestem rodzicem widzę, że mamy/babcie/niańki/opiekunki odciągają dzieci od innych dzieci jakby te przenosiły co najmniej zarazę. Mierzenie czystości wzrokiem i trzymanie swoich zabawek, nie daj boże żeby obce dziecko tknęło. Plac zabaw w ciągu dnia świeci pustkami, zapełnia się między 16 a 18 (wiadomo, powrót z pracy) i tyle. Ojcowie puszczają dzieciaki i nie zwracają większej uwagi co się wydarza do czasu, aż dzieciak spadnie z czegoś albo postanowi przytłuc innemu. Widzę inną niepokojącą prawidłowość: model „moje dziecko jest najmojsze” – gdy na placu zabaw do mojej córki (aktualnie niecałe 22 miesiące) podchodzi ledwo gugające w swoim ojczystym języku dziecko a jego zachwycona matka pieje, że jej syn (niespełna 34 miesiące) wybiera sobie łatwiejszy język do komunikacji czyli angielski. Zrobi jakiś skłon po foremkę do piasku – jaki wygimnastykowany, chodzi na basen. Oho! Ja patrzę na nią jak na wariatkę i zastanawiam się, czy dzieciak nie ma sztywniej rozpisanego harmonogramu dnia niż my we dwoje z żoną, bez dziadków, opiekunek, z dwójką doktoratów i pracą niepełnoetatową, na zakładkę. Ja rozumiem – jedna matka i jedno dziecko. Odnoszę jedynie wrażenie, że to jakiś totalny dom wariatów dla rodziców do czasu, gdy kolejny raz odkrywam, że sąsiadka, która zawsze w windzie chwali swoje poukładane dziecko, która zawsze ma czas na wyjście tu i tam, wrzeszczy przez drzwi aż uszy puchną. Normalność za drzwiami, z dala od ludzkich spojrzeń.
    3. obraz wyniesiony z podglądania świata celebrytów, seriali (widział kto płaczące dziecko w serialu? Tak jak nam płacze na co dzień – takim żalem nieutulonym?), reklam, instagrama, facebooka itp. cudów. Zapomnienie, że zdrowi psychicznie rodzice muszą posiadać taką czy inną Zuzannę. Pamiętacie ile dzieci miała Ania ze Złotego Brzegu? A jak się nimi opiekowała? Przychodziła dać im buzi na dobranoc – umytym, ubranym w pidżamki, przygotowanym do snu w łóżeczkach. Dzieci było sześcioro. Bardzo je kochała i chciała mieć ich więcej. I czuwała nad nimi Zuzanna.Czyli dziadkowie i babcie, wójostwo, stryjeństwo, opiekunki. Teraz najczęściej mamy model 2+1, dziadkowie wiele, wiele (setek) kilometrów dalej. trzeba całej wsi, żeby wychować dziecko.
    4. przejrzyj inne blogi dotyczące rodzicielstwa. Zdębiejesz. Szczególnie te deklarujące się non-fiction. Fotki obrazujące tekst lepsze niż widuję w galeriach sztuki nowoczesnej. Albo w studiach foto. Ale przecież w haśle jest non-fiction. Jak zatem wygląda life-fiction? A potem ludzie decydują się beztrosko na dziecko z uśmiechem pobłażania patrząc na opisywane we wpisie sytuacje do czasu, aż im samym się nie zacznie to przydarzać. I wtedy jest za późno.

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Daria

    Dziękuję Ci, że stanęłaś w obronie tego pana na Facebooku – bo ja tez najpierw pomyślałam, że zachował się strasznie. A dopiero potem włączyło się myślenie: ten pan występuje NA ŻYWO, na pewno już to go stresuje, pewnie nie wie, jak się zachować (pozostać w wersji profesjonalnej, czy pozwolić tacie wyjść na moment) – ale ma za mało czasu, żeby sobie to jakkolwiek przemyśleć. Więc po prostu reaguje najlepiej jak może. A te skrzywienia to może ukrywanie uśmiechu wynikającego z absurdu całej sytuacji, a nie zdenerwowanie na dziecko.
    I kolejny filmik, tym razem wywiad z całą rodziną pokazał, że miałaś absolutnie rację.
    Więc dziękuję za włączenie mojego myślenia i za lekcję empatii <3

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Pola-odpoczywalnia

    Kurczę, nawet nie wiem co to za filmik… Ale generalnie mam dokładnie to samo zdanie. Mam też wrażenie że współcześni rodzice mają w ogóle przerąbane, bo ciagle im sie patrzy na ręce – czy odpowiednio blisko, czy nie daja sobie wejść na głowę, jak j zywimy, jak do nich mówimy, jak nosimy czy nie za dużo nie za mało i odpowiednio… I oceny, wyroki..

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Ania

    Dzięki za tekst i szczerość:) to się coraz rzadziej zdarza…

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Klaudia

    Podpisuję się pod Pani wpisem prawą i lewą ręką. Niestety zalewa nas fala rad, porad, poradników o tym jak mamy wychowywać nasze dzieci. Co im mówić a co im szkodzi. Jak reagować na ich zachowanie a jak nie reagować. Kiedy się do nich uśmiechnąć a kiedy wyszczerzyć kły (ale tego raczej poradniki nie poradzają). Hamujemy naszą instynktowną reakcję na dane zachowanie dziecka bo najpierw musimy sobie przypomnieć, w której książce o tym było, na której stronie w necie . A dzieci trzeba po prostu kochać, takimi jakie są . Znam dzieci z rodzin, gdzie unosił się duch Montessori, pedagogiki waldorfskiej, macierzyństwo bliskości, spanie, przytulanie. Wszystko hasało, gdy dzieci były małe. Gdy dorosły (wiek nastu lat) zaczęły się buntować, o wiele bardziej niż te dzieci, w domach których nie słyszano o tych wszystkich mądrych książkach. Nie dajmy się zwariować i pamiętajmy, że najsłodsze dzieciaczki w końcu dorosną. Uczmy ich życia, uczmy ich kochać.

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    mamasize

    Bardzo dobry tekst. Ja ten filmik odebrałam zupełnie inaczej – po prostu szczerze się uśmiałam. A co do emocji względem dzieci – pojawia mi się w głowie pytanie: kiedy nasze dziecko ma się nauczyć, że inni ludzie też mają emocje? Że rodzic jako osobna jednostka również może mieć gorszy dzień i to nie oznacza końca świata? Kiedy – gdy wyjdzie z domu i nagle dostanie w twarz emocjami innych dzieci i dorosłych? Nie popadajmy w przesadę, wszystkim się zdarzają niekontrolowane wybuchy, nie tylko względem dzieci. Grunt to umieć się zmitygować, przeprosić i ewentualnie naprawić szkody.

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    prupka

    HOWGH!!!

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Monika

    Jesteśmy tylko ludźmi i najważniejsze, że kochamy swoje potomstwo (ja wg relacji męża do obłędu kocham syna?). A patrząc na historie wielkielkich osobowości wychowawczych np. Rousseau, czy tak modnej teraz Montessori, to ze smutkiem trzeba stwierdzić, że ich własne dzieci wychowywały przytułki i rodziny zastępcze… wiec miejmy w nosie opinie znawców wszystkiego i róbmy swoje, bo to rodzic jest najważniejszym wychowawca.

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Marta

    Och! Bo przecież nic tak nie poprawia nastroju/samopoczucia/samooceny/humoru jak porównanie się z kimś, przy kim wychodzimy na plus…
    nota bene pośród moich znajomych linia podziału przebiegała bardzo wyraźnie – część bardzo zachowanie rodziców potępiła, część bardzo rozśmieszyła, zderzenie między obiema grupami było dość burzliwe i piorunogenne, a ja po raz kolejny zastanawiam się, czy tylko dla mnie to mnie to nie jest czarno-białe? bo mnie filmik i śmieszył, i żal mi trochę było (i rodziców i dzieci) i trochę wyrzutów sumienia miałam (bo przypomniało mi się, jak ja nerwowo reaguję a takich sytuacjach) i koniec końców: po co to oceniać? czy będziemy lepszymi rodzicami/ludźmi jak już kogoś ocenimy/osądzimy?

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Awa

    Amen!

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    katie vedder

    Bardzo dobrze napisane! Dzięki za ten wpis 🙂 Jak czasem czytam wpisy różnych blogerów, które wywołują we mnie poczucie winy, bo u mnie rzeczywistość wygląda inaczej, bo mnie szlag trafia, bo nie spełniam swoich rodzicielskich założeń sprzed pierwszej ciąży, bo blogi sobie, a życie sobie i mam wtedy wrażenie, że super się pisze to, o czym ludzie chcą przeczytać, o czym marzą, a co jest trudne do osiągnięcia na co dzień. O wizjach takich pełnych empatii i zrozumienia chwil czyta się bardzo przyjemnie przy kawie, w przerwie, a później wraca się do swoich kochanych Gnomów i jest różnie:-) Swoją drogą, to chciałabym zobaczyć filmiki z prawdziwego życia z prawdziwymi dziećmi, jak w praktyce wygląda realizacja założeń prezentowanych w artykułach:) Wiem, że to raczej niemożliwe, no ale nie widzę często mostu między życiem a mądrzeniem się na blogu.

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Małgorzata

    Bardzo dobry tekst! Filmik dla mnie jest przekomiczny, aczkolwiek kto nie pracował nigdy z domu (albo chociaż jego współmałżonek/partner) może tego nie dostrzegać. A kto ma 2 lub 3 latka uwielbiającego tatę, ten wie jak trudno powstrzymać dziecko przed wtargnięcem za zamknięte drzwi. Dla mnie pan z filmu ostatkiem sił się powstrzymywał, żeby nie wybuchnąć śmiechem. A ogólnie to świat byłby o wiele piękniejszy gdyby wszyscy najpierw tak dociekliwie oceniali swoje „podwórko” a dopiero później wygłaszali opinie o innych.

  • Buhaha, jak zwykle wpis jest zabawny i jednocześnie prawdziwy. Chwilę przed przeczytaniem rozmyślałam nad tym, jak to się dzieje, że po 5 latach studiów pedagogicznych i 3 latach studiów im pokrewnych, 12 latach pracy w szkole podstawowej i 4 latach macierzyństwa wciąż nie wiem jak reagować na napady histerii u córek 😉
    PS. też miewam w lodówce parówki i nie waham się ich użyć

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Marysia

    rodzinka nagrala wywiad o tym filmiku. wiekszosc osob wieszajacych na nich psy sporo nadinterpretowala 😉 ja sie niezleusmialam, dla mnie byl super. https://www.wsj.com/articles/when-the-children-crashed-dads-bbc-interview-the-family-speaks-1489511175

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    Nefertari

    Amen. 😉

  • Odpowiedz 18 marca, 2017

    Marcelina

    Dołączyłam jakiś czas temu do dwóch grup na fb odnośnie żywienia dzieci.. takiego jadu, jaki są w stanie sobie serwować mateczki apropos np. pasty do zębów dla dzieciarni, to chyba najbardziej jadowite żmije nie mają. Także jedna, bardziej jadowita, grupa opuszczona… Lubię Waszego bloga, nie przestawajcie działać!
    PS Fora nic mi nie pomogły, dziecko zjada ilości minimalne, ale kicham na to, coś tam zawsze na podłodze sobie znajdzie, chrupek, chlebek…:)

  • Odpowiedz 24 marca, 2017

    Joanna

    No właśnie…. Moje danonki też jedzą, czasem nawet kakalko piją, wczoraj v właśnie mój czterolatek zębów nie umył, bo zaraz po kąpieli zapomniałam a potem już nie miałam siły go przekonywać- mamusiu nie mam już siły zanieś mnie… No pewnie w 38tyg ciąży czterolatka nosić będę… Dzisiaj rano umył i żyje ? rano cierpliwość mi się skończyła że dwa razy jak moja dwójka kochana na wyścigi jęczała i się kłócili… No i potem swoje w łazience odpłakać musiałam i jakoś dałam radę z nimi pogadać… Lekko nie jest…. Idealnie wcale ale się staram….

  • Odpowiedz 24 marca, 2017

    Domi

    A ja się pytam, bo jeszcze nie wiem, dlaczego nie można mówić dziecku, że się jest z niego dumnym? Może jest wpis na ten temat, to chętnie przeczytam 🙂

  • Odpowiedz 28 marca, 2017

    Agnieszka

    Dzieki Kochana

  • Odpowiedz 30 marca, 2017

    Lina

    Mieszkam poza Polska, w kraju jeszcze mniej rozwinietym niz cala Europa Wschodnia razem wzieta i sposobie wychowywania dzieci z lat 80tych. Tutaj codziennie widzi sie mame na ulicy dajaca klapsa dziecku, krzyczaca babcie na labuzujacych 12 latkow, a slowo ojca jest wyrocznia ostateczna i nie spotyka sie nikogo kto by mu sie sprzeciwil. I wiesz co, te dzieci tu sa naprawde szczesliwe, poukladane i kazde wie co moze a czego nie.
    Ja, dziecko z lat 80tych nie czuje sie specjalnie skrzywdzona przez moich kochanych rodzicow, choc pamietam czasem sciaganie kapcia albo kare za bijatyke z bratem.
    Sama jestem teraz mama i oczywiscie staram sie byc bardzo cierpliwa i wiecznie kochajaca, ale wiesz co, nie wychodzi mi to. Podpisuje sie pod byciem Najgorsza Matka Swiata, bo wiem, ze i tak moje dzieci wygraly los na loterii majac mnie i mojego chlopaka za rodzicow, osoby wzglednie stabilne emocjonalnie i dajace tyle milosci i bliskosci ile to tylko mozliwe. A takze dach nad glowa, edukacje, zabawy, podroze. Czyli wiecej niz 50% rodzicow ktorzy po prostu nie moga sobie na to pozwolic w tym kraju. Bo czasem latwo pogubic sie w tym co powinnismy.
    A ja zacytuje ktoregos z ksiezy: Dzieciom milosci, zabawy i edukacji. Amen

  • Odpowiedz 29 maja, 2017

    To że sami krytykujemy dajemy „dobre rady” wynika z tego że sami jesteśmy krytykowani. frustracja narasta i rodzić rodzicowi wilkiem. gdybyśmy tak na co dzień byli sobą a nie zakładali jak to mawiał Gąbrowicz gębę,gdyby bylibyśmy dla siebie na wzajem w domu mili (owszem dziecko miłe dla rodzica nie będzie bo byciem niegrzecznym to naturalny element dzieciństwa), gdyby mąż nie miał oporów nastawić zmywarki etc to byś my nie musieli wyładowywać tej frustracji na innych rodzicach nie leczylibyśmy kompleksów na innych. Nie jesteśmy świętymi. Mi samej zdarzyło się nie jeden raz wejść na tą ciemną stronę mocy i dawać dobre rady, ba nawet krytykować taka franca byłam. Czy jestem dumna nie czy mi ulżyło trochę tak. Czy robię to na co dzień nie. Wkurzają mnie jednak sytuacje a takie są jak wiem że dziecku dzieje się krzywda nad tym obojętnie i spokojnie przejść nie mogę- wkurzają mnie tacy duzi mali dorośli. Teraz powinnam zdefiniować krzywda. to jest pojęcie szerokie. za dużo pisania. zresztą każdy to wie to dlaczego krzywdzi tych najmniejszych i w jeszcze usprawiedliwia swoje zachowanie bo mnie bito i wyszłam na ludzi.
    A dlatego się nie bije żeby na stare lata jak będzie twoje dziecko miało męża/ zonę nie podniósł łapy na współmałżonka w kłótni. Żeby mąż/żona nie godził (a) się na bycie bitym (ą). bo czym skorupka za młodu …… każdy to zna. Dlaczego uczymy dzieci złych schematów czemu jesteśmy tacy tępi. Nie jedno z nas ma studia skończone mamy dyplomy więc mamy licencję na myślenie.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi