Jak zadbać o siebie i zająć dzieciaki bez wyrzutów sumienia?

Zadbana mama – jaki obraz staje wam przed oczyma gdy słyszycie ten zlepek słów? Mogę się założyć, że większość z nas myśli w tym momencie o kobiecie zadbanej fizycznie – takiej z makijażem, ułożonymi włosami i odzianą w coś co nie przypomina poplamionego dresu – zwykle bowiem tym co nas zajmuje w kontekście zadbanej matuli jest li tylko jej wygląd zewnętrzny, a nie takie sfery jej jestestwa jak intelekt, psychika czy duszyczka o które przecież też trzeba zadbać.

Sama wpadłam w tę pułapkę i mimo ciągłego niedostatku czasu, starałam się gdzieś tam w miarę wyglądać jak człowiek, ale zaniedbywałam wspomnianą trójcę. W pewnym momencie mojego życia dzieci stały się bowiem jego centrum i osią. Myślę, że spory odsetek matek ma dokładnie tak samo, a u mnie dochodził jeszcze fakt, że pisanie o nie kim innym, jak o dzieciach właśnie, stało się nieodłącznym elementem mojej codzienności. Więc owszem stymulowałam intelekt czytając – tak jak całe życie – ogromnie dużo z tą różnicą, że teraz głównie o dzieciach.

Kilka miesięcy temu, pewnego słonecznego dnia stwierdziłam jednak, że mam totalnie powyżej uszu tematyki dziecięcej, że gdzieś się w tym zagubiłam się ja. Obiecałam sobie wtedy, że w najbliższy weekend nie przeczytam ani słowa o dzieciach i zatopię się w świecie literatury dla li tylko dużych ludzi. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Rany jakie to było odświeżające. Jak bardzo mi potrzebne. A zaczęłam mocnym uderzeniem, bo rzuciłam się w otchłań Trupiej Farmy – jednej z moich ulubionych książek, którą znam doskonale, ale poczułam chęć by ją sobie przypomnieć na czytelniczą przystawkę. Potem zaczęłam się dzielić z wami na Instargamie tytułami książek, które przeczytałam jednym tchem i o dziwo – w odpowiedzi pojawiały się tam komentarze innych kobiet, które także poczuły intensywny przesyt tematyką rodzicielską. Bo choć dziewczyny blogów rodzicielskich nie tworzą – to je namiętnie czytają. Czytają też poradniki rodzicielskie. I prasę. Zapętliły się zupełnie tak jak ja, a na czytanie czegoś innego zwyczajnie brakowało im czasu. Jasne każda z nas nadal czytała „normalne” książki, ale to nie była ta częstotliwość co kiedyś – wszak doba z gumy nie jest. A szkoda, bo zatapianie się w historiach odmiennych od matczynej codzienności powinno być przecież nieodłącznym elementem tego całego „dbania o siebie”.

I kiedy tak sobie nad tym dywagowałyśmy na mojej drodze, niczym księciunio z bajki, stanęły… audiobooki.

Coś o czym wiedziałam, że istnieje, ale jakoś nigdy nie próbowałam po to sięgnąć. Nie wiem właściwie czemu – myślę, że przede wszystkim wydawało mi się, że nie będę miała na to czasu, bo niby jak, skoro nie mam kiedy po tradycyjną książkę sięgnąć, a co tu mówić o audiobookach w ogóle. Kiedy jednak zgłosili się do mnie ludzie ze Storytel – aplikacji do streamingu audiobookiów na telefonach, tabletach i komputerach z bazą ponad 30 000 tytułów – z propozycją przetestowania apki i podzielenia się z wami wrażeniami, byłam na tak wielkim głodzie książkowym, że stwierdziłam, a niech mi tam – spróbuję.

Początkowo, przyznać muszę szczerze, podchodziłam do konceptu sceptycznie – jak pies do jeża trochę i uczciwie rzecz ujmując pierwszymi osobami, które Storytel wypróbowały były dzieciaki. Z bazy audiobooków dla młodocianych wybrali sobie na początek Dzieci z Bullerbyn – książkę, którą znają w zasadzie na pamięć, więc myślałam, że bez dodatkowej stymulacji wizualnej, znudzi im się po 5 minutach, a tymczasem okazało się, że głos Edyty Jungowskiej brawurowo – przyznać trzeba – czytającej ten klasyk literatury dziecięcej wciągnął ich na bite półtorej godziny. Ja ich naprawdę musiałam siłą niemalże odrywać. Słuchali jak zaczarowani. Gdy następnego dnia Wirigliusz przywiózł ich z przedszkola już od progu wołali czy mogą iść posłuchać Dzieci z Bullerbyn. Nie domagali się jednego odcinka bajki na którą zwykle im pozwalam po powrocie – domagali się słuchania książki.

Gdy tego dnia w końcu udało mi się ich położyć do łóżka – jak zwykle położyłam się między nimi, zaczęłam głaskać po pleckach i zachęcona ich pozytywnym odbiorem, odpaliłam sobie w słuchawkach audiobooka. Na pierwszy ogień poszła książka, którą miałam na liście czytelniczej odkąd wciągnął mnie serial Narcos, opowiadający o burzliwym żywocie Pablo Escobara – twórcy bodaj największego imperium narkotykowego w historii. Bowiem „Kochając Pabla, nienawidząc Escobara” to książka w której swoje wspomnienia spisała Virginia Vallejo – kolumbijska dziennikarka i kochanka Escobara. Skonfrontowanie jej sylwetki przedstawionej w serialu z tą jaka wyłaniała się z „kart” audiobooka zaintrygowało mnie tak mocno, że do końca wieczoru nie ściągnęłam słuchawek z uszu i jednocześnie… gruntownie posprzątałam calutką kuchnie. Kolejnego wieczoru moim celem stały się łazienki i tak „czytając” posprzątałam w końcu cały dom.

Jako że na instagramie co jakiś czas ktoś ze zdziwieniem zauważa, że w Katowicach mamy drzewa i parki, a nie tylko kopalnie, chciałam wam tymi zdjęciami pokazać, że Katowice to też piękne miasto – pełne kontrastów, ale piękne!

To jest bowiem przewaga – z której do tej pory nie zdawałam sobie sprawy – audiobooków nad tradycyjnymi książkami, które nadal będę stawiała na pierwszym miejscu, ale których nie mogę czytać tyle ile bym chciała, bo przecież obiad sam się nie zrobi, mieszkanie samo nie posprząta, pranie samo nie powiesi, a pies sam nie wyprowadzi. Tymczasem audiobooków, dzięki aplikacji Storytel, mogę słuchać (i słucham) w każdej z powyższych sytuacji wystarczy mi bowiem komórka (ewentualnie słuchawki, jeśli np. słucham kryminały i chcę by treść była tylko dla moich uszu) i dostęp do internetu (choć ten nie jest konieczny, bo jeśli wiem, że będę miała problem z siecią mogę sobie wcześniej całą książkę zapisać offline) i już mogę wybierać spośród tysięcy tytułów.

To jest też fajne rozwiązanie dla rodziców niemowląt – podczas lulania albo karmienia czy to piersią czy butelką nie zawsze da się trzymać przed sobą książkę, a tak możemy słuchać i jednocześnie łapać kontakt wzrokowy z niemowlakiem. Audiobook sprawdzi się też w podróży, przy malowaniu paznokci, w wannie, letniego wieczora na balkonie gdy nie chcemy oświetleniem przyciągać komarów, w kolejce w sklepie i w wielu, wielu innych sytuacjach.

Zauważyłam też, że takie audio „czytanie” świetnie ćwiczy mózgownicę. Odkąd jestem mamą częściej bowiem gderam niż słucham, a słuchanie – uważne to, nomen omen, ważna umiejętność. Ostatni raz skupiać się przez dłuższy odcinek czasu na czyiś słowach musiałam na wykładach na studiach, a i to było o tyle łatwiejsze, że hasła kluczowe były spisane na prezentacjach wyświetlanych z rzutników. Przy audiobookach tego nie ma – mózg musi się skupić, łapać, słuchać. Fenomenalne ćwiczenie, a jakże przy tym przyjemne.

Dzieci też ćwiczą skupianie na słowie mówionym i to bez podparcia obrazkami do których zwykle mogą uciekać w normalnych książkach. Co więcej – słuchanie audiobooków, czytanych przez profesjonalnych lektorów i aktorów, pozwala im poznać mowę ojczystą od tej krystalicznie czystej i poprawnej strony. Akcenty są zawsze tam gdzie trzeba, dykcja piękna, wyraźna, soczysta, pauzy w zdaniach i akcji tam gdzie trzeba – co nie oszukujmy się, nie zawsze wychodzi rodzicom czasem czytającym tak trochę na modłę katarynki. Ja też się sporo uczę – ot choćby okazuje się, że cały żywot źle akcentowałam słowo Bullerbyn.

A najlepsze jest, że kiedy oni słuchają, a obecnie wprowadziłam im już ograniczenia czasu słuchania, bo naprawdę mogliby słuchać bez przerwy – ja mam czas dla siebie i nie czuje takich wyrzutów sumienia jak chociażby wtedy gdy puszczam im normalną baję.

Storytel to też fajna opcja prezentowa – gdy znacie jakiegoś lubiącego czytać, acz dysponującego małą ilością czasu człeka, to można mu sprezentować kartę podarunkową, dzięki której przez wybrany przez was okres, człek ów będzie miał dostęp do wszystkich audiobooków znajdujących się w storytelskich zasobach.

Ile to kosztuje, pytacie? 29,90 zł miesięcznie daje nam nielimitowany dostęp do całego katalogu Storytel – można wybierać spośród tytułów – w języku polskim i angielskim (fajne do szkolenia języka!) – dla dzieci i młodzieży, biografiami, literaturą faktu, beletrystyką, kryminałami, thrillerami, sci-fi, fantastyką, klasyką, poezją, opowiadaniami, nauką języków obcych, rozwojem osobistym, poradnikami, a nawet harlequinami i erotyką.

Nie mnie przesądzać te 29 zł to dużo czy mało, bo doskonale wiem, że dla jednych to tyle co nic, a dla innych wyżywienie dla rodziny na cały dzień, ale generalnie zwykle za taką kwotę mamy w księgarni jedną książkę o ile w ogóle – a tu mamy dostęp do całego katalogu z którego wielokrotnie skorzysta w ciągu całego miesiąca cała rodzina – my testujemy od 3 tygodni, a w ruch poza wspomnianą historią Escobara i Dziećmi z Bullerbyn, poszła Pippi Pończoszanka, cała twórczość Juliana Tuwima dla dzieci (Drugorodny lubi wierszyki), fenomenalna pierwsza część Trylogii Husyckiej Sapskowskiego, czyli Narrenturm, które co prawda czytałam w wersji papierowej, ale w wersji audio jest to prawdziwy majstersztyk – słuchowisko na wielu aktorów, spektakl wręcz wywołujący gęsią skórkę i dający czystą beztroską radość z słuchania i kilku przedstawicieli mojego ukochanego gatunku, czyli kryminału.

Jeśli zatem szukacie sposobu na to jak zadbać o siebie mimochodem i przy okazji wykonywania innych czynności, zerknijcie na stronę Storytel – przejrzyjcie katalog i pomyślcie czy mały czytający asystent, który umili wam sprzątanie, spacerowanie, długie podróże albo usypianie dzieci, a być może tak kupi wam trochę wolnego czasu zajmując dziatwę nie urozmaicił by wam życia. Ja wiem jedno – mimo ogromnego, początkowego sceptycyzmu – audiobooki, choć nie wyprą mojej miłości do normalnych książek, na pewno zostaną z nami na dłużej, bo to naprawdę fajne rozwiązanie.

I na deser zdjęcie w stylu, dobra miś, daj spokój ja po prostu nie umiem w pozowanie 😉

A no i wpadnijcie kiedyś do Katowic!

Wpis powstał przy współpracy z Storytel

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

36 komentarzy

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Anna

    Warto <3 wypróbuję na pewno!

    • Odpowiedz 6 lipca, 2017

      Alicja

      Daj znać jak Ci idzie słuchanie! 🙂

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Ala

    Do audiobooków jeszcze nie dorosłam ale gdyby nie krwawe kryminały Becketta, curtera, lisy gardner i innych nie dałabym radę przejść przez połóg skoki rozwojowe, gorączki, gluty a teraz na tapecie bunt dwulatki 🙂 rozumiem i w zgadzam się w 100%! Moim największym przyjacielem od prawie 3 lat jest Kindle 🙂 co najlepsze odkryłam zależność: im bardziej straszna fabuła i morderstwa tym szybciej wracałam do spokojnego stanu ducha 🙂 każdy sposób jest dobry, u mnie efekt jest w postaci wyspanej wyluzowanej mamuśki

    • Odpowiedz 6 lipca, 2017

      Alicja

      Dokładnie tak – mnie też mroczne treści kryminałów przywróciły do pionu, a na jakiś czas je odstawiłam na rzecz dzieciowej tematyki i to był błąd 😉

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Meliemka

    Idę sobie dziś przez Graniczną do pracy i na przystanku widzę reklamę- Storytel, wypróbuj za darmo bazę audiobookow przez 14 dni. Pomyślałam sobie, że muszę zapamiętać tą nazwę i siegnąć po tą usługę, bo w drodze do Kato do pracy, męczy mnie już słuchanie radia. I obliczyłam, że mam łącznie ponad godzinę czasu na czytanie! Szok, jaki luksus! ?

    • Odpowiedz 6 lipca, 2017

      Alicja

      Ha! Przeznaczenie!

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    basiaho

    Ja odkryłam audiobooki na macierzyńskim – słuchałam non stop przy niemowlaku reportaże, kryminały i uważam ze uratowało to moje zdrowie psychiczne ? spacery z wciągająca książka – az się chce robić te kilometry!

    • Odpowiedz 6 lipca, 2017

      Alicja

      Tak ja też robie dodatkowe rundy z psiakiem teraz 😀 dobry motywator żeby ruszyć tyłek 🙂

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    basiaho

    Aha, a po powrocie do pracy słucham audiobookow w drodze do pracy bo to jedyny czas dla siebie. Polecam!! A u siebie na blogu nawet popełniłam wpis na ten temat: https://tumnieboli.com/2016/10/10/najlepsze-rzeczy-jakie-przesluchalam-na-macierzynskim/

  • O tym, że mama nie przestaje być też człowiek pisałam ostatnio u siebie (o tutaj: http://odpoczywalnia.blogspot.com/2017/06/czego-nie-wolno-w-ciazy.html w kontekście ciąży).

    Co do audiobooków – uwielbiam i słucham namiętnie. Ja mam apkę Librivox (darmowa, z książkami którym skończyła się licencja), i tam ulubioną „czytaczkę”, z przepięknym głosem i słucham sobie angielskich klasyków, gdy tylko mogę 🙂 Na storytel na pewno też zerknę:)

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Sylwia

    Komary lecą do zapachu potu, a nie do światła 🙂

    • Odpowiedz 6 lipca, 2017

      Alicja

      Ale jak mam otwarte okna i ciemno to nie wlatują, a jak zapalę to z miejsca jest ich pełno?

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Zielonampg

    Ja audiobooki odkryłam po tym jak po tankowaniu na stacji benzynowej dostałam kod żeby pobrać książkę za darmo w Audiotece. A że dużo jeździmy, uzbierało się ich kilka. I rzeczywiście słucham teraz książek podczas biegania i wszelkich prac domowych, a nawet nocą, gdy kolejny raz usypiam dzieci. Ale pachnącej, papierowej książki i tak nic nie jest w stanie zastąpić…

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    Algo

    Ja właśnie zaczęłam pracę, notabene w Katowicach. I czuję, że teraz to się dopiero zaniedbam. I dom. I dziecko. I męża. I dietę. I czytanie. I ogródek. I naukę szycia. A takie miałam fajne życie z dzieckiem w domu.

    • Odpowiedz 7 lipca, 2017

      Alicja

      Powroty do pracy bywają trudne bardzo, trzymaj się ciepło i powodzenia!

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    Dorota

    Piękne zdjęcia. Fajne słuchawki, moje douszne się zepsuły i muszę się za czymś rozglądnąć. Sama słucham audiobooki i uwielbiam kryminały. Odkąd wykupiłam w abonamencie czytnik w legimi o dziwo zaczełam czytać. Jadąc do pracy i mając około 1.5h słucham. Już nawet jak tworze zapuszczam książkę 😉
    Czekam na post z tytułami 🙂 wartymi posłuchania i poczytania 😉

    • Odpowiedz 7 lipca, 2017

      Alicja

      Dzięki! To słuchawki urbanears 🙂

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    Hany

    Ja również bez audiobooków nie wyobrażam sobie egzystencji. Mam dwójkę małych dzieci i dzięki tej formie „czytania” robię coś dla siebie. Czytam/słucham podczas karmienia, spacerów, sprzątania, prania, gotowania i okazuje się, że od początku roku połknęłam 20 książek. W wersji papierowej nie mam na to szans – choć zawsze równolegle ze słuchaniem męczę coś papierowego. Co do storytel.pl. to niestety mają mały wybór. ..przynajmniej jeśli chodzi o moje gusta ?

    • Odpowiedz 7 lipca, 2017

      Alicja

      Baza tytułów się ciągle rozszerza 😉 Natomiast co do samych audiobooków to cholewcia czemu ja nie odkryłam tego wcześniej!

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    Jagoda

    Ja gdzieś ponad rok temu odkryłam to samo i słucham książek na spacerach z psem (teraz psami), robiąc zakupy, czasem zajmując się domem (przytoczone przez Ciebie sprzątanie i gotowanie, tylko nie prasowanie – tu zawsze oglądam coś na Netflix albo na DVD, najczęściej seriale detektywistyczne 😉 ). Korzystam z innego serwisu – Audioteki, która ma inna formę abonamentową (za 19,90 możliwość pobrania 1 audiobooka miesięcznie. Czasem pobieram coś dla dzieciaków (ostatnio Pippi czytana przez Jungowską), częściej coś dla siebie. Na razie się sprawdza 🙂 fantastyczna sprawa, choć dalej najbardziej lubię czytac na papierze (to z kolei najczęściej w autobusie 😉 )

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    Kasia

    „Trupia farma” na odprężenie! A więc nie tylko ja tak mam! 🙂 Dzięki :):):)

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    PaulaEr

    Natchnęłaś mnie… Zdjęcia piękne, słuchawki prześliczne, modelka fantastyczna 😉 Ja zawsze byłam molem książkowym, i nawet kilka razy słuchałam audiobooków, ale gdzieś mi w tym całym macierzyństwie umknęły. A rzeczywiście, byłyby idealne w sytuacjach o których piszesz – bo ja w sumie na okrągło mam słuchawki na uszach, tyle że słucham muzyki… A mogę przeczytać całą książkę! Dziękuję 🙂

    • Odpowiedz 7 lipca, 2017

      Alicja

      Cieszę się! miłego słuchania! Ja wczoraj do północy słuchałam kryminału byle skończyć tak się wciągnęłam :))

  • Odpowiedz 7 lipca, 2017

    Aneta

    Audiobooki to świetny cyfrowy brat książek, ale jeśli chodzi o „słuchanki”, to u mnie wygrywają podcasty – czyli odpowiednik bloga, tylko w formie audycji radiowej (oczywiście do odsłuchania „na życzenie”). Śledzę zarówno polskie, jak angielskie (świetnie do ćwiczenia biernej znajomości języka), o różnej tematyce: programowanie, nowości popularnonaukowe, szeroko pojęte projektowanie i architektura. Polecam spróbować 🙂

  • Odpowiedz 8 lipca, 2017

    Justyna

    Mamą będę dopiero w październiku, ale przygoda z audiobookami zaczęła się po operacji oczu gdy nie moglam czytać (dla mola książkowego to tragedia). Teraz słucham właśnie wtedy kiedy mam zajęte ręce a umysł wolny – przy sprzątaniu, gotowaniu itd. Uwielbiam

  • Mam prawie dwutygodniową córeczkę, chyba wypróbuję 🙂

  • Odpowiedz 8 lipca, 2017

    Marta

    A czy mogę zapytac skad takie fajne sluchawki? Bo może tez zaczne dmuchac…

    • Odpowiedz 8 lipca, 2017

      Marta

      Sluchac!!!! Be be ten slownik!

    • Odpowiedz 10 lipca, 2017

      Alicja

      To są słluchawki urbanears

  • Odpowiedz 8 lipca, 2017

    Madlena

    Trupia farma, świetna książka! Dziękuję za polecenie na Instagramie, bo u Ciebie właśnie ją odkryłam. 🙂 dopiero co skończyłam czytać na Kindlu (który uratował moje czytanie, przy usypianiu i podobnych sytuacjach).
    Jako osoba uzależniona od książek formę audiobooków znam i lubię, choć nie używam na co dzień, muszę w sumie do niej wrócić. Bardzo polecam audiobooka „Blade Runner. Czy androidy śnią o elektrycznych owcach?”. Zrealizowany z rozmachem, umilił mi wiele kilometrów zrobionych z wózkiem. 🙂

    • Odpowiedz 10 lipca, 2017

      Alicja

      O! Dzięki! rekomendacje zawsze dobre, bo naprawdę trudno wybrać od czego zacząć 😀 Cieszę się żę Trupia Ci się podobała 🙂

  • Odpowiedz 10 lipca, 2017

    Karola

    Kurczę. Chciałabym. Chciałabym bardzo korzystać z Audiobooków. Zaoszczędziłabym czas. Ale jestem wzrokowcem. Przeze mnie to przeleci jak budyń przez… no właśnie 😉 . Totalnie. A szkoda. Tak to siedzę w wannie z godzinę, zamykając się na cztery spusty i podkreślając co jakiś czas jakiś dobry tekst, mądre słowo. Pozdrawiam 😉

  • Odpowiedz 21 lipca, 2017

    Markdottir

    Kiedyś próbowałam zacząć przygodę z audiobookami, słuchając w drodze do pracy, ale 20 minut za kierownica to za mało i nie skupiałam się na tekście, wiec ostatecznie nie bardzo wiedziałam o czym była książka.
    Teraz, na macierzyńskim trochę sobie tego nie wyobrażam, bo jake miałabym się odciąć od odgłosów słuchawkami – nie usłyszałabym dziecka. 😉
    Ale zgadzam się, ze to świetny trening dla mózgu – żeby nie odlatywać myślami i byc skupionym na treści.
    Potwierdzam tez fascynacje audiobookami u dzieci. Jakoś zupełnym przypadkiem mąż wgrał na iPada Chatkę Puchatka czytana przez Gajosa i moje dziecko samo sobie włącza i słucha jak wstaje w weekend, zamiast nas budzić bladym świtem. 😉

  • Odpowiedz 28 lipca, 2017

    mkw98

    No dobra, skusiłaś mnie. Firmo Storytel, jeśli to czytasz – wyślij Alicji trochę czekoladków! Klientkę Wam pozyskała!

  • Odpowiedz 5 października, 2017

    Mariolaa

    Ja również podczas macierzyństwa nie wyobrażałam sobie mieć czas na czytanie książek, to słuchałam audiobooków. Teraz prowadzę biznes i również nie mam czasu na czytanie. Bardzo fajna sprawa ta aplikacja.

Leave a Reply