Poradnia laktacyjna, słucham? Czyli czego nie wiecie o pracy doradcy laktacyjnego.

Dzień dobry! Z tej strony doradca laktacyjny. Słucham Panią.

Chociaż zawodowo pracuję już kilka solidnych lat – jakieś ze 11 (o matko!!!), to doradcą laktacyjnym jestem stosunkowo krótko, jakieś ze 3.

11-3=9

Jakby nie liczyć, właśnie tyle czasu żyłam i pracowałam w pewnym stopniu w błogiej nieświadomości laktacyjnej. Ot, wiedziałam, że mleko mamy jest najlepsze, znałam jego zalety, potrafiłam pomóc w przystawieniu do piersi  i…hmmm…to by było na tyle. 3 lata temu zaczęłam dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie widziałam – chociażby akt karmienia piersią. Przez ostatnie 3 lata widziałam setki kobiet, dwa razy więcej biustów i poznałam tysiące różnych historii. Jeden miesiąc pracy w szpitalu to ponad 260 porad laktacyjnych. Nauka o laktacji jest arcyciekawa, a praca z kobietami i ich dziećmi face to face i breast to breast jest niepowtarzalna, daje możliwość zdobycia wiedzy i doświadczenia, o których mi się wcześniej nie śniło. Otrzymanie certyfikatu doradcy laktacyjnego zbiegło się w czasie z narodzinami mojego dziecięcia i własnymi doświadczeniami laktacyjnymi. I to było (jest) bezcenne.

Kim jestem? W czym mogę pomóc?

Na co dzień towarzyszę kobietom karmiącym piersią. Jestem przy tych, które pragną karmić piersią/ swoim mlekiem,  które napotykają na swojej drodze różne trudności, wątpliwości i duże problemy. Jestem z tymi, które z jakiś przyczyn nie mogą karmić. Pomagam mamom w osiąganiu ich laktacyjnych celów, niezależnie od tego jakie by nie były. Daję nadzieję, wsparcie, wiedzę, uczę, jestem.

Terrorystka laktacyjna…?

Nigdy. Nie zmuszam, nie przekonuję „siłą” kobiet do karmienia piersią. Serio, to nie miałabym nawet na to czasu ani ochoty. Jest mnóstwo kobiet, którym zależy i bardzo pragną karmić i to dla nich dwoję się i troję, a i tak mnie za mało. To wasze ciała, wasze dzieci i wasze decyzje. Także decyzja o sposobie karmienia dziecka leży zawsze po stronie matki. I to się nigdy nie zmieni. Moją rolą jest wspieranie, informowanie, przedstawienie faktów.

Wiele rzeczy i mnóstwo sytuacji składa się na decyzję mamy o tym, że nie będzie karmić piersią. Nie muszę znać szczegółów, nie pytam. Nie oceniam. Pewnie robi to, co najlepsze w danej sytuacji i w danym momencie jej życia. Zdarzają się jednak historie, w których decyzje o niekarmieniu wynikają z braku wiedzy, wsparcia, negatywnych doświadczeń. Na przykład powrót na uczelnie w 2 tygodnie po porodzie, brak pokarmu, uszkodzenia brodawek czy inne trudności w karmieniu przy poprzednich dzieciach mogą determinować wybory matek i wydawać się im nie do przeskoczenia. Wówczas terrorystce laktacyjnej przydaje się dobry nos. Nos stara się wywęszyć kobiety, które do podjęcia decyzji o karmieniu piersią rzeczywiście potrzebują wsparcia. Oprócz nosa przydaje się jeszcze wrażliwość i doświadczenie w pracy z kobietami. I wtedy owszem, przyznaję się, zdarza mi wkroczyć do akcji, zaproponować rozwiązania, przedstawić fakty, wesprzeć, by i tak ostatecznie pozostawić wybór mamie. Nos mnie jednak czasem zawodzi. Są osoby, którym poświęcam masę czasu (i to co zostało jeszcze mojego kręgosłupa),  które to zwyczajnie wolą karmić mieszanką, tylko że jakimś trafem zapominają mi o tym powiedzieć. Są osoby, które odbierają dziecku butelkę od ust czy też chowają ukradkiem ze stolików butelki z mieszanką kiedy wchodzę na salę 😉 Serio, serio.  Drogie Panie, nie musicie tego robić. Szanuję wasze wybory, nie osądzam, wy szanujcie mój czas i moje plecy 😉

Studium doradcy laktacyjnego podczas pracy. 

Nie akceptuję sztucznych mieszanek?

Pszę Pani. To nie tak. Ja je nawet czasem zalecam.  Neguję natomiast nachalne wdzieranie się mieszanek w szpitalne mury, domy, przychodnie, media, przestrzeń publiczną. Jestem przeciwna rozwiązywania problemów z karmieniem piersią za pomocą mieszanki, rozwiązywania wszystkich problemów okresu noworodkowego i dziecięcego za pomocą mieszanki, rozwiązywania innych problemów rodzicielskich za pomocą mieszanki, dokarmiania bez ograniczeń, bez wskazań, bez kontroli, bez wiedzy o konsekwencjach. O tego:

O której kończę pracę?

Właściwie to nigdy. Praca doradcy laktacyjnego nie kończy się wraz z godzinami pracy. Każda kobieta, z którą pracuję to osobna historia, inna motywacja do karmienia piersią, różne doświadczenia i sytuacje życiowe. Są pacjentki, z którymi jestem w kontakcie przez wiele miesięcy. Są już takie, z którymi spotykam się przy okazji kolejnych dzieci. Nie da się ot tak zamknąć za sobą drzwi szpitala czy poradni laktacyjnej. Po poradzie zawszę proszę pacjentki o kontakt zwrotny. Wiele sytuacji wymaga trzymania ręki na pulsie i podejmowania decyzji na bieżąco, w zależności od biegu wydarzeń. Po godzinach pracy odbieram więc mnóstwo telefonów, smsów, mejli,  by dalej dyskutować, analizować, szukać rozwiązań czy też gratulować, cieszyć się razem z mamą i szczerze wzruszać.

O zmoro! Nie uwierzycie ile ludzi dzwoni do doradców aby uzyskać pomoc i rozwiązanie problemu przez telefon. Zdarzają się telefony w nocy i bladym świtem. Ludzie proszą o rozwiązanie problemu mejlowo, za pomocą smsów, wysyłają zdjęcia (kupek też). Nie jestem w stanie odpowiadać na te wiadomości, chociaż w sumie to powinnam stworzyć jeden wzór odpowiedzi:

„telefonicznych ani internetowych porad laktacyjnych nie udziela się” 

Nie da się, po prostu jest to fizycznie niemożliwe aby przez telefon ocenić problem, zbadać dziecko, mamę i ocenić akt karmienia. Nie zrobię tego za pomocą Internetu. Nie wystarczą zdjęcia wykonane profesjonalną lustrzanką cyfrową. Nie da się standardowej porady laktacyjnej, która trwa średnio 1,5 godziny,  sprowadzić do rozmowy telefonicznej. To tak jakbyśmy oczekiwali od lekarza, że zdiagnozuje zapalenie płuc u dziecka bez stetoskopu, ale za to z telefonem w ręce. Jest to bardzo nieprofesjonalne i niewykonalne.

Uważa Pani, że za bardzo się przejmuję?

Praca doradcy to emocjonalny rollercoaster. Wspieranie mam karmiących pochłania dużo energii, wymaga empatii, wyzwala wiele skrajnych emocji. W końcu ludzie szukają u ciebie pomocy, leczenia, wsparcia, nadziei. Nie posiadam magicznego guzika, który wyłącza w mojej głowie funkcje położnej i doradcy laktacyjnego. Nie potrafię wrócić do domu po pracy i zajmować się tylko i wyłącznie swoimi sprawami. Często w moim „wolnym” czasie wracam myślami do swoich pacjentek (a wcześniej małych pacjentów) zastanawiając się co u nich słychać, bywa i tak że się szczerze martwię, przeżywam. Zdarzają się sytuacje, w których oprócz wsparcia emocjonalnego nie jestem w stanie pomóc w zakresie, w jakim oczekiwałaby tego ode mnie mama. Problemem laktacyjny jest czasem wypadkową wielu zmiennych, a jego rozwiązanie wymaga współpracy specjalistów z wielu dziedzin. Całe szczęście większość historii ma szczęśliwe zakończenie. Jest więc dużo uśmiechu, radości.

Niestety w wielu miejscach, ośrodkach w grę też wchodzi czynnik ludzki, który sprawia, że doradca może czuć się czasem jak samotny biały żagiel, Don Kichot, a nawet kosmita na mlecznej, wyboistej drodze. Wyalienowany taki malutki doradca laktacyjny sam, wbrew ludziom ma dokonać rzeczy, których do tej pory nie dokonano. Działanie w pojedynkę i przy braku przychylności innych jest trudne i obarczone sporą dawką niepotrzebnych emocji. Jestem przekonana, że wątek emocji, problemów i satysfakcji w pracy doradcy nadaje się na oddzielny wpis, nie będę więc na razie wdawać się w szczegóły.

Czy bycie położną/pielęgniarką/lekarką jest równoznaczne z byciem doradcą laktacyjnym?

Nie. Chociaż każda położna/pielęgniarka/lekarz/lekarka powinni mieć wiedzę na II poziomie w III stopniowym poziomie wiedzy o laktacji. Z tym niestety bywa różnie. Jest też grupa tak zwanych „samozwańczych doradców”, którzy uważają, że wykarmienie swoich dzieci plus trzydziestoletnie doświadczenie w pracy na oddziale czyni ich doradcami. W Internetach i na oddziałach znajdziecie więc wielu „specjalistów”, którzy mimo najszczerszych chęci do pracy z kobietami karmiącymi wciąż powielają mity, działają niezgodnie z najnowszą wiedzą medyczną i aktualnymi zaleceniami. Jak dobrze wiemy 30 lat stażu pracy nie jest gwarantem aktualnej wiedzy medycznej i to jeszcze w tak prężnie rozwijającej się dziedzinie wiedzy jaką jest laktacja. Zarówno na studiach położniczych, pielęgniarskich ani lekarskich nie ma bloku poświęconego tej tematyce.

Jak na razie w naszym kraju doradcą laktacyjnym (CDL) zostaje osoba, która ukończyła specjalny kurs z zakresu wiedzy o laktacji, wyrobiła setki godzin praktyk w pracy z kobietami karmiącymi, zdała egzamin teoretyczny i praktyczny. Taka osoba po zdaniu egzaminu ma nadawany tytuł CDL oraz numer przyznawany na 7 kolejnych lat, po upływie których dokument musi recertyfikować. Tyle. Można ruszać w Polskę i codzienną pracą przyczyniać się do wzrostu statystyk karmienia piersią. Moi drodzy, jeśli będziecie szukać pomocy doradcy laktacyjnego w Internetach, to zanim wykręcicie numer telefonu zwróćcie uwagę czy osoba ta znajduje się na liście doradców laktacyjnych (na stornie CNoL).

Na swoim przykładzie mogę jedynie opisać przeciętną ścieżkę kariery przeciętnego doradcy laktacyjnego:

3 lata przedszkole – 8 lat podstawówka -4 lata Liceum Ogólnokształcące – 2 lata studia architektura i urbanistyka (niewypał) – 5 lat studia położnicze – 10 lat praca na  oddziale intensywnej terapii noworodka – 3 lata blog o ciąży i rodzicielstwie opartym na dowodach –  studia doktoranckie 6 lat ( z jakimś tam poślizgiem na roczny wolontariat i obronę pracy) – 1 rok kurs na certyfikowanego doradcę laktacyjnego  – 3 lata pracy w szpitalu, w poradni laktacyjnej oraz jako doradca laktacyjny na oddziale. I tym sposobem, po czterdziestukilkulatach otrzymujemy młodego, nieopierzonego doradcę laktacyjnego z dużą chęcią do pracy i świadomością swoich braków, czyli mnie. Tadam.

Czy mam z tej pracy satysfakcję?

Gigantyczną. Od kiedy zostałam doradcą laktacyjnym nigdy wcześniej w swojej karierze zawodowej nie otrzymałam od pacjentów tylu miłych słów, podziękowań, nigdy wcześniej nie dostrzegałam w oczach matek tego błysku ulgi, wdzięczności, radości. To jest taki specyficzny wyraz twarzy, który mówi:

„dobrze, że jesteś kobieto, gdzieś ty była jak cię nie było”

„Pani to się tak przejdzie po tych salach, tak nieświadomie tu coś powie, tam coś powie i nawet sobie pani nie zdaje sprawy jak bardzo pani pomaga” 

Oczywiście robię to zupełnie świadomie, celowo i z premedytacją realizuję cwany i okrutny plan wspierania matek karmiących i doprowadzenia do pomniejszenia wpływów firmom produkującym mieszanki dla dzieci 😉

Albo:

„Widać, że jest tu pani z powołania. Niewiele takich osób na świecie” – na świecie, czaicie?

Dostaję własnoręcznie robione,  piękne kartki, w których czytam:

„Dzięki Pani karmię. Nikt we mnie nie wierzył tak jak Pani”

i takie cudne, pomiętolone napisane na kartce wyrwanej z notesu:

Czasem za tym jednym słowem stoi wielogodzinna praca,  bóle kręgosłupa i nieprzespane noce. Moje i mamy, która niejednokrotnie musi pokonać wiele przeciwności aby karmić piersią.

Jedną z wielu rzeczy, które lubię w blogowaniu jest możliwość przekazu treści szerokiej, docelowej grupie zainteresowanych. Cieszy mnie liczny odzew, dyskusje pod postami, wymiana doświadczeń z innymi kobietami. Często dostajemy też podziękowania. Autentyczne i szczere wyznania osób, którym nasze posty rozjaśniały nieco lub nawet nieco bardziej rodzicielską drogę. To jest naprawdę bardzo miłe, motywujące  i wiąże się z dużą odpowiedzialnością. Praca z człowiekiem face to face to miejsce na zupełnie inne relacje i emocje. Jest też jeszcze jeden typ podziękowań, który wiąże działalność blogową z moja pracą zawodową:

„koleżanki zzieleniały z zazdrości jak im powiedziałam, że Mataja dotykała moich piersi”  ;-).

Wszystkie szczęśliwe mamy i ich słowa wdzięczności są dla mnie bardzo budujące, niezmiernie motywujące i straszliwie wzruszające. Jak wiecie, w przeciwieństwie do Alicji ja jestem człowiek wzruszliwy, często więc można mnie spotkać pochlipującą ze wzruszenia. Z tego miejsca i ja dziękuję wszystkim mamom i ich dzieciom. To Wy jesteście moim motorem do pracy i to dzięki wam każdego dnia uczę się jak potężna jest moc kobiety, matki. Dzięki!

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

29 komentarzy

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    ag-nieszka

    Powtórzę się, ale co mi tam! Dzięki tobie karmię, bo choć zawsze chciałam to po porodzie nikt mi nie pokazał jak. I nagle do sali weszła znana mi skądś osoba. I powiedziała: „jestem doradcą laktacyjnym. Może któraś z pań potrzebuje pomocy?” A potem zaglądała co jakiś czas i mówiła: „świetnie sobie radzicie”.
    Dziękujemy z JJ najbardziej na świecie! ?

    • Odpowiedz 3 lipca, 2017

      Danka

      rajuśku! Cześć wam! Fajnie, że na blogu odzywają się pacjentki ze szpitala! Cudownie, że wam dobrze idzie! Świetnie sobie radzicie nadal i w to nie wątpię 😉

      • Odpowiedz 3 lipca, 2017

        ag-nieszka

        No ba! Z takim wsparciem na starcie (swoją drogą dobre hasło na jakiś projekt: wsparcie na starcie 😀 ) nie może być inaczej 🙂

      • Odpowiedz 19 marca, 2018

        Bożena

        mam prośbę potrzebny namiar na dobrego doradcy laktacyjnego w warszawie proszę o namiar

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Ania

    My również dziękujemy! Byłyśmy u Pani kiedy Michasia była maleństwem i miała niewiele ponad 2 kg. Karmię już prawie 10 miesięcy a Misia ma ok.9kg i pięknie się rozwija 😉

    • Odpowiedz 3 lipca, 2017

      Danka

      o rety! To już jest prawie 5 razy więcej Misi! Brawo dla Was!

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Weronika

    Mieszkam obecnie w Brazylii w jednym z największych miast świata- Sao Paulo. Rodziłam 3 tygodnie temu w szpitalu który został wybrany na szpital roku dla matki i dziecka. I wszystko tak brzmi super i wspaniale ale czy uwierzysz że podczas 3 dniowego pobytu w szpitalu nie spotkałam się z doradcą laktacyjnym? Mimo, że prosiłam o pomoc przy przystawaniu to otrzymywała 5 min uwagi. Najgorsze były panie. które bez wytłumaczenia i żadnego komentarza chwytały moją pierś przystawaiły dziecko, mówiły; „o tak jest dobrze. Jak przestanie ssać to proszę tylać dziecko żeby jadło a nie spało” i wychodziły a ja zostawałam znowu sama nie bardzo wiedząc jak one to zrobiły. I co najgorsze gdy tylko dziecko przestawało ssać ja je dotykałam i trącałam bo przecież musi jeść a nie spać! Jakoś dziecię jadło ale wiązało się to z dużym bólem dla mnie. Córka wisiała godzinę na cycku, żeby później po 20 minutach wrócić na kolejną godzinę. Nie miałam już siły. W końcu jedna z pielęgniarek ulitowała się nade mną płacząca. Pokazała jak chwytać pierś jak podawać ją dziecku, wytłumaczyła, że gdy tak tykam maleństwo ono nie ma jak odsapnąć przy jedzeniu i złapać oddechu. Że powinnam pozwalać na przerwy, a gdy dziecko zaśnie samo puści pierś. Pani była ze mna 10 min i wyszła. Podbudowała mnie nieco, ale nadal mam czasem problemy z przystawieniem. Niesty tu w Brazylii nie ma wizyt położnej środowiskowej. Karmię w domu bo bardzo mi na tym zależy choć staram się wierzyć w siebie to mam wiele wątpliwości do tego czy karmię dobrze. Dodam jeszcze, że udało mi się urodzić naturalnie co jest rzadkością w Brazylii. Jedna z pielęgniarek gdy zobaczyła że nie mam blizny po cesarskim cięciu zapytała czy nie zdarzyła na cesarkę czy jestem tak szalona by rodzić naturalnie.

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Tulis

    Znam doskonale te uczucia ktore Pani opisuje. Nie jestem CDLem ale psychologiem ktory tak bardzo sie meczyl podczas konsultacji szpitalnych pacjentek patrzac na ich problemy z laktacja i brak pomocy ze zrobilam kurs PKP. Co prawda daleko mi do wiedzy CDLa ale przynajmniej w tych podstawowych kłopotach (ktorych mnostwo na oddziale) moge cos podpowiedziec. I to pomaga!!!! I te kobiety sa mega wdzieczne!!! I ja rozplywam sie w emocjach jesli uda sie pomoc komus komu bylo tak samo ciezko jak mnie kilka ładnych lat temu. To jest niesamowite! Ale pomyslalam ze napisze do Pani z mala podpowiedzia. Bycie PKP to taki maly dodatek do mojej pracy, przede wszystkim jednak jestem psychoterapeutka zajmujaca sie problemami okoloporodowymi. I ten okres, patrzac pod katem emocjonalnym (choc oczywiscie rowniez kazdym innym) to jest naprawde zwariowany i ciezki czas dla kobiety. Ale tak samo dla wszystkich pozostalych osob ktore pozostaja z nia w kontakcie. I tu moja podpowiedz, proponuje pomyslec o regularnym korzystaniu z superwizji!!! To bardzo pomaga! Nie zabiera sie spraw do domu, przeciwdziala wypaleniu, poprawia kontakt z mamami (i tego ‚nosa’ do oceny motywacji). Naprawde bardzo polecam! I pozdrawiam. Czasem mysle ze minelam sie z powolaniem….

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Tasza

    Pobeczałam się! Oczywiście z dzieciem przy piersi… 😉
    Dobrze że są takie wspaniałe doradczynie! ?

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Marta S.

    Pięknie kiedy praca to powołanie!
    Tylko mała uwaga, 11-3=8 😉

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Martyna

    Wspomnę tylko, że z tym doradztwem telefonicznym nie jest tak źle – w Krakowie działa poradnia, z której paniw nie tylko dojezdzają do matek do domu, ale i udzielają rad przez telefon. Na pewno nie da się w każdym przypadku, ale w mnie uratowały i karmię tylko dzięki nim. Bo okazało się, że probelmy z karmieniem mogę mieć nie na początku, tylko po dwóch miesiącach, kiedy – mimo że miałam pokarm i jest nie zmieniło się we mnie od porodu – sporo zmieniło się w moim dziecku, które uznało, że piersi nie chce, wypadało w histerię na widok cyca, spazmowało, a ja razem z nim. Nie miałam w otoczeniu wsparcia, Mataja też milczała (bo nie radzicie internetowo, więc mój histeryczny mail został bez odpowiedzi). I gdyby nie telefoniczny kontakt z doradcą laktacyjnym, która przez dwie godziny cierpliwie analizowala ze mną, co mogę zrobić, pewnie odstawilabym dziecko od piersi i zmusiła do przyjęcia mieszanki. Ale dzięki tej pani przetrwalam ten koszmar, a przede wszystkim dowiedziałam się, ze nie jestem jedyną, która ma zbuntowane dziecko.

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Joanna Fajdek, IBCLC

    Danusiu, kropka w kropę tak bym napisała o swojej pracy, gdybym potrafiła tak pięknie i trafnie opisywać rzeczywistość. Te myśli krążące wokół- karmi, udało się, boli, a może już mniej, może jednak wysłać jakieś – co u Was?. I tak na okrągło:).Ale wskaźniki karmienia w moich Żorach idą ostro w górę, widać wyraźnie , że ta Nasza wspólna praca ma sens.
    Jednego mi zabrakło- informacji o konsultantkach IBCLC.
    .Pozdrawiam serdecznie , Asia

    • Odpowiedz 3 lipca, 2017

      Danka

      Hej Asiu moja mentorko i nauczycielko kochana! To co robisz w Żorach jest niesamowite! Masz rację że info o IBCLC muszą się znaleźć w tekście. Ale to już jutro uzupełnię bo dziecko mi nie chce spać i pisać nie daje 😉

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Paulina

    A my z Marcelina, ktora w Walentyki tego roku przyszla na swiat przez cc i odrazu dzieki Pani zaczela swoja mleczna przygode;) serdecznie dziekujemy i pozdrawiamy goraco!!!
    strasznie milo Pania wspominam:)

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Ola

    Dzięki Tobie karmię;) byłaś pierwszą osobą, która utwierdziła mnie w przekonaniu, że warto. I tak już leci 19-sty miesiąc 😀

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Aga Jędrzejko

    Moja Wspaniała! Zdanie to niezmienne pozostanie mimo, że fizycznie problemów moich rozwiązać się nam we dwie do końca nie udało. Bo wsparcie i ta świadomość, że jest tam gdzieś ta wspaniała Danka (no powtarzam, że wspaniała ale inaczej się nazwać nie da), co chce, co myśli, co próbuje – to serio jest najcenniejsze. Będę opowiadać o tej Twojej wspaniałości wszystkim znajomym mi młodym rodzicom. 4 ever and ever <3 🙂

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    aga

    O, nie tylko ja rzuciłam architekturę i urbanistykę na rzecz studiów czysto humanistycznych (ja akurat świadomie i z premedytacją, zwaną powołaniem wybrałam pedagogikę) ☺ i też nie żałuję!

  • Odpowiedz 3 lipca, 2017

    Ka Pa

    A czy przez internet mogę zadać pytanie dot. zakończenia karmienia? Bo tak zachecacie, ze skończyć trudno, a ja juz prawie ciurkiem karmie niecałe 4 lata (dwójkę dzieci) i przerwa by sie zdała.

    • Odpowiedz 15 lipca, 2017

      Turkuć podjadek

      O! A trudno karmić dwójkę jednocześnie? Mam 20-miesięczne dziecko i tym co mnie powstrzymuje (między innymi ?) przed kolejną ciążą jest niechęć do odstawiania dzieciny. Trudna to sztuka?

  • Odpowiedz 4 lipca, 2017

    A.

    Nasze karmienie zawdzięczamy dwóm doradczyniom laktacyjnym, chociaż kontakt miałyśmy z trzema. Pierwsza wyżebrana na oddziale w drugiej dobie życia córci ochrzaniła mnie, że nie przeczytałam broszury, którą przygotował dla pacjentek szpital (przeczytałam, ale skoro nie da się rozwiązać problemów przez maila i telefon, to przez broszurę też się nie dało) i nauczyła mnie ręcznie ściągnąć siarę i podać dziecku kubeczkiem. Pytanie o dokarmianie bezsmoczkowe zbyła, na później poradziła nakładki i stwierdziła, że jak będzie nawał to dziecko załapie. Pomimo tego, że na oddziale byłyśmy jeszcze 6 dni już do nas nie zajrzała. Nawału nie było, a ja o każdy mililitr pokarmu walczyłam z laktatorem. Tak nas wypisali do domu. W domu w 8 dobie dogoniłam z odciągniętym pokarmem zapotrzebowanie córki i karmiłyśmy się dalej butlą, moim mlekiem. Gdzieś między odciąganiem a karmieniem udało mi się wykonać kilka telefonów do poleconych doradczyń. Jedna z nich okazała się być aniołem i pospieszyła nam na ratunek. Po trzech tygodniach i czterech długich wizytach u nas udało się przejść z butli na pierś z nakładką, a po kilku kolejnych tygodniach na samą pierś. Doradczyni bardzo nas wspierała i poświęciła nam mnóstwo czasu. Niestety oprócz sukcesów zaczęły się problemy po mojej stronie i konieczność szukania doradczyni mogącej wypisać receptę. Nie wiem ile razy odwiedziłyśmy panią doktor w poradni, ale miała dla nas niekończącą się cierpliwość i nowe pomysły – leczyłam się z grzybicy kilka miesięcy – jednocześnie karmiąc. Karmienie zakończyłyśmy w 21 miesiącu życia córki – z jej inicjatywy. Miałyśmy tą możliwość tylko dlatego, że trafiłyśmy na naszej drodze na wspaniałe doradczynie laktacyjne. Chociaż kamienia nigdy nie polubiłam to wiem, że córka dostała dokładnie to czego potrzebowała i jedyne co bym zmieniła, to skontaktowałabym się z doradczynią jeszcze przed porodem. Co polecam wszystkim ciężarnym deklarującym chęć karmienia.

    • Odpowiedz 16 lipca, 2017

      ola

      gdzie znalazlaś taką ‚doradczynię wypisujacą recepty’?
      z moją CDL podejrzewamy u mnie grzybicę i chciałabym porządnie zawalczyć o zdrowie i karmienie.

  • Odpowiedz 4 lipca, 2017

    S.

    „Nie da się standardowej porady laktacyjnej, która trwa średnio 1,5 godziny, sprowadzić do rozmowy telefonicznej. To tak jakbyśmy oczekiwali od lekarza, że zdiagnozuje zapalenie płuc u dziecka bez stetoskopu, ale za to z telefonem w ręce. Jest to bardzo nieprofesjonalne i niewykonalne.”

    He, he… W UK to wszystko da się przez telefon 😀 Lub ulotki. Wśród wielu kobiet tutaj panuje przekonanie, że szpitale sieją laktacyjny terror, bo ciągle tylko p karmieniu piersią nawijają i nawijają. A problem polega na tym, że oprócz ładnych, kolorowych broszurek i ‚motywacyjnych’ hasełek niewiele fachowej pomocy dociera do mam i dzieci. Pielęgniarki, położne czy inne wizytatorki środowiskowe działają zgodnie ze schematem i nie potrafią ani wytłumaczyć, ani pomóc, gdy coś poza ten schemat wychodzi. Poziom ich wykształcenia jest baaaardzo różny, a porady niespójne lub sprzeczne. Nawet certyfikowana doradczyni była święcie przekonana, że koniecznie w trakcie jednego karmienia muszę karmić z obu piersi, bo jak nie, to mogiła. Strasznie się mordowaliśmy z tym karmieniem :/
    Dopiero jak zaczęłam sama czytać i się dokształcać, Mataja (<3), Hafija, publikacje medyczne, to jakoś poszło. I to nawet nie chodzi o konkretną wiedzę. Zaczęłam wierzyć w siebie, a z wiarą łatwiej pokonywać trudności. Przestałam się tak stresować (sobą i komentarzami z zewnątrz), zrobiłam się spokojniejsza. Mieliśmy swoje wzloty i upadki, ale karmimy się już ponad 20m i końca nie widać 🙂

    Trzeba też powiedzieć, że dwie sprawy bardzo ułatwiły mi życie.
    Pierwsza, to fakt, że sama robię w świadku naukowym i wiem, kiedy artykuł jest wartościowy, a kiedy bzdury piszą. Aż mi się serce ściska, gdy widzę ludzi, którzy nie mieli tyle szczęścia co ja i nikt ich nie nauczył jak krytycznie spojrzeć na tekst, przez co są zdani na łaskę i niełaskę internetów czy innych znachorów.
    Druga, to mój mąż, który zawsze stoi za mną murem, wspiera, popiera, tuli, jeździ po twaróg na drugi koniec miasta i żąda więcej wiedzy laktacyjnej. Więcej takich mężów!

  • Odpowiedz 4 lipca, 2017

    Rodzice na studiach

    Czytam jak zwykle z Młodzianinem przy piersi (13 msc). Pięknie napisane i ja również bardzo dziękuje, jako młoda mama, którą takie wpisy bardzo motywują i wzruszają. Robicie z Alicją naprawdę kawał dobrej roboty, ja jako kompletnie niedoświadczona w rodzicielstwie, wiele czerpię z waszego bloga, z resztą mój narzeczony też bardzo chętnie zagląda. I jakoś tak łatwiej w życiu się robi, bo się okazuje, że w sumie to nie jest takie skomplikowane jak straszyli. 🙂 Pozdrawiamy ♡

  • Odpowiedz 4 lipca, 2017

    Jagoda

    A ja mam takie pytanie – ile trwa i ile kosztuje w sumie kurs Certyfikowanego Doradcy Laktacyjnego? Może też bym się skusiła… 🙂

  • Ciekawa sprawa . Bardzo ważna dla debiutujących mam ;:)

  • Odpowiedz 6 lipca, 2017

    Michalina & Helenka

    Spotkałam się z Panią dwukrotnie, najpierw kilka godzin po porodzie kiedy jeszcze nie wiedziałam co mnie czeka i cztery tygodnie później, gdy zrozpaczona szukałam pomocy bo uszkodziłam sobie kanaliki mleczne a moje brodawki krzyczał żeby nie dotykać. I powiem tak: nikt, nigdy nie poświęcił mi tyle czasu, uwagi, swojego zaangazowania i nikt nigdy nie wlał do mojej głowy tego poczucia, że wszystko jest i będzie dobrze! Wnikliwy wywiad, obserwacja, wskazówki, wsparcie a potem otwartość podczas kilkukrotnych telefonów na cito! Pani dodała mi wiary w siebie i moje mleko! Bo ono tam faktycznie jest:-) i jest do dziś a za chwilę moja córcia skończy 5 miesięcy. Dzięki Pani motywacji na oddziale wykluczyłam z diety mojego dziecka gotową mieszankę i nigdy w tej diecie nie zagościła spowrotem!
    Dziękuję Pani z serca mego całego zalanego morzem endorfin przy każdym kolejnym karmieniu, ja i niczego nieświadome moje najedzone dzieciątko! :-*

  • Odpowiedz 26 lipca, 2017

    Monika

    Wzruszyłam się 🙂 Piekny wpis :*

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Marta&Mikołaj

    Skorzystałam z Pani pomocy w sierpniu 2016 roku w poradnii laktacyjnej, kiedy mój syn miał trochę ponad miesiąc. Była pani jedyna osoba, która była w stanie mi wtedy pomóc i pomogła. Karmie piersią nadal. Mój syn zaraz skończy 16 miesięcy. Dziękuję

  • Odpowiedz 22 listopada, 2017

    Ania

    Mam pytanie nie karmię już 4 tygodnie czy mam szansę jeszcze spróbować karmić piersią moje bliźnięta. Położna już na wstępie powiedziała że ich nie wykarmie i powinnam dokarmiać butlą zwłaszcza że jedno z bliźniąt miało niską masę. I to był mój błąd bo z czasem już nie chciały piersi i skończyło się na samej butli a ja nie umiem się pogodzić. I stąd moje pytanie czy mam jeszcze szansę karmić piersią zaznaczam że nie brałam nic na zatrzymanie laktacji a po naciśnięciu brodawki jeszcze mleczko leci.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj ola Anuluj pisanie odpowiedzi