Cicha rewolucja – największa zmiana w karmieniu piersią w ostatnich latach.

Karmienie piersią na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat przeszło niesamowitą transformację – od sposobu karmienia niemowlaka spychanego na margines przez „niebieskie mleko” po coraz częstszy wybór mam. I choć w kwestii wsparcia laktacyjnego oferowanego w naszym pięknym kraju kobietom, które chcą karmić piersią jest jeszcze naprawdę dużo do zrobienia, to dzięki rozwojowi technologii i przemysłu mamy coraz więcej ułatwień.

Mamy – co chyba najważniejsze specjalistyczne blogi (hafija.pl), które bez sentymentów i merytorycznie rozprawiają się z mitami dotyczącymi laktacji, dzięki czemu wiele kobiet potrafi skutecznie oprzeć się ludowym mądrościom ciotek dobra rada, mamy ubrania dedykowane karmiącym i specjalne staniki do karmienia – coraz częściej w rozmiarach bardziej realnych niż 75C który według sprzedawców pasuje każdemu, choć tak naprawdę nie pasuje w zasadzie nikomu, mamy wkładki laktacyjne i silikonowe kapturki, które choć cieszą się niezbyt dobrą sławą to czasem pomagają, mamy wreszcie laktatory, które zmieniają oblicze karmienia piersią na tyle mocno, że w jednej z publikacji uznano, że to dzięki nim doszło do „cichej rewolucji w karmieniu piersią”.

Czy to wszystko jest niezbędne do sukcesu w karmieniu piersią? Skądże znowu. Kobiety przez całe wieki radziły sobie, mając do dyspozycji li tylko piersi, dziecko i wiedzę bardziej doświadczonych kobiet. Ba! One nawet radziły sobie z odciąganiem pokarmu bez elektronicznych cudów techniki – przesłanki sugerujące, że matule radziły sobie odciągając pokarm ręcznie sięgają co najmniej XVI wieku. Tym niemniej jeśli istnieją sposoby, które mogą nam ułatwić żywot – to jeśli jest taka potrzeba – czemu z nich nie skorzystać?

Dane sugerują zresztą, że jest to coraz powszechniejsza praktyka i tak z badania Infant Feeding Practices Study II przeprowadzonego w latach 2005-2007 w USA wynika, że 85% matek niemowląt w wieku od 1,5 do 4,5 miesięcy odciągało przynajmniej raz pokarm, a duża część z nich praktykowała odciąganie w miarę regularnie. Z kolei w australijskim badaniu z 2010 roku – z elektrycznym laktatorem miało do czynienia przynajmniej raz 66% matek biorących udział w badaniu.

Jakie motywacje nimi kierują? Przede wszystkim możliwość nakarmienia dziecka przez kogoś innego niż matula – dzięki temu mama karmiąca wyłącznie swoim mlekiem może czasem wyjść na dłużej mimo małego, głodnego człowieka w domu, a nawet – jeśli jest taka konieczność/potrzeba – wyjechać. Dla części odciąganie było konieczne by pogodzić obowiązki zawodowe i powrót do pracy z karmieniem. Czasem kobiety wspomagają się laktatorem by „rozhulać” laktację – jest to najczęstsze w przypadku mam wcześniaków lub maluszków które z jakiś względów nie mogą pobudzać laktacji pijąc prosto z piersi (to była zresztą główna przyczyna odciągania pokarmu w poprzednich latach – dziś dzięki dużej dostępności laktatorów wyparta przez obowiązki zawodowe/możliwość nakarmienia przez kogoś innego), ale też bywa w niektórych przypadkach zalecane przez nas – doradczynie laktacyjne – nawet mamom dzieci donoszonych i w pełni sił – w wielu różnych sytuacjach.

Dlatego dziś dla tych z was, którym laktator może się przydać mamy kilka sztuk jednego z najnowocześniejszych na rynku laktatorów, czyli laktatora LOVI Expert.

Skąd wiem, że chodzi o śmietankę laktatorksą? Tak się bowiem składa, że z racji wykonywanego zawodu i pracy z mamami w czasie laktacji, od czasu do czasu z dużą dozą ciekawości i na własnej skórze piersiach testuję bowiem dostępne na rynku laktatory. Taka praca. A dzięki temu, że moje dziecię wciąż utrzymuje jeszcze mikro produkcję mleka w fabryce zwanej gruczołami piersiowymi, to mogę wam dziś opisać pokrótce swoje wrażenia odnośnie laktatora LOVI Expert. Okiem praktyka.

Pierwszym, co rzuca się w oczy to estetyczna, rzekłabym nawet, że elegancka, niewielkich rozmiarów walizeczka-etui, którą swobodnie można by zabrać ze sobą w podróż czy do pracy. W sumie jakby producent dorobił do tego jeszcze większą torbę, do której podpinałoby się ową walizeczkę to zaiste otrzymalibyśmy idealny zestaw dla kobiety pracująco-karmiącej. W walizeczce mieści się laktator i wszystkie potrzebne doń akcesoria: panel sterowania, zasilacz, laktator, zestaw do przechowywania pokarmu kobiecego, elementy dzięki którym laktator elektryczny zamieni nam się w ręczny i elementy zapasowe, a nawet wkładki laktacyjne. Jest tego trochę ale przyznam, że dzięki praktycznemu etui nawet mnie, osobie względnie nieuporządkowanej udało się utrzymać wszystkie części w należytym porządku i co dziwne, bardzo dziwne nawet niczego nie zgubić. Jeśli ktoś wie, że nie będzie w podróży czy w pracy używał laktatora w wersji ręcznej/elektrycznej to zyskuje w etui miejsce na dodatkowe pojemniki do przechowywania mleka czy inne kobieco-dzieciowe gadżety. Jak przed wyjściem naładujemy akumlator do pełna, to również zyskujemy dodatkowe miejsce na co tam chcemy. Zaletą jest to, że przy naładowanym akumulatorze laktator może pracować około 3 godzin oraz to, że idąc do pracy nie musimy uzależniać wyboru miejsca do odciągania pokarmu od obecności bądź nieobecności kontaktu. Nie musimy też nosić ze sobą kompletu zapasowych baterii.

Akcesoria jak akcesoria, ale moją uwagę zwróciły dwie rzeczy w tym laktatorze.

  • Po pierwsze panel sterowania. Jest niewielki, lekki, mieści się na dłoni, łatwy do utrzymania w czystości. Wygląda bardzo nowocześnie i elegancko w czarno-białej, połyskującej wersji kolorystycznej. Uważam, że dotykowy panel sterowania jest czytelny i nieskomplikowany. Po włączeniu laktatora niebieskim światłem świeci tylko symbol naładowania akumulatora, czas odciągania, moc i tryb odciągania (faza stymulacji czy faza ssania głębokiego). Wciskając odpowiednie, znane wszystkim symbole plus/minus/kropelki możemy zmienić sobie moc pompowania czy przełączyć się ręcznie z cyklu stymulacji wypływu pokarmu na ssanie głębokie.

  • Po drugie LOVI Expert wyposażony jest w specjalny silikonowy, mięciutki i przyjemny w dotyku lejek. Przyznam, że to rozwiązanie, którego do tej pory nie widziałam. Jest to zupełnie inne wrażenie podczas odciągania mleka kiedy brodawka nie jest li tylko zaciągana do wnętrza ale wraz z otoczką jest jakby otoczona i wymasowywana przez ten lejek (w rzeczywistości przez język i podniebienie dziecka). Producent nazwał to technologią 3D pumping (lejek masuje, zasysa, naciska). Zwał jak zwał, w rezultacie z moich resztek laktacji i to po karmieniu dziecka udało się szybko uzyskać niewielką ilość mleka w butelce. Dzięki temu lejkowi też mam odczucie, że laktator pracuje bardzo delikatnie i subtelnie. Nawet przy dużej mocy nie miałam wrażenia, że jestem choćby na granicy bolesności.

Jeśli chodzi o sam komfort użytkowania to według mnie ważne jest to, że jest cichy. Nie ma takiego irytującego głośnego buczenio-brzęczenia. Nawet przy największej mocy pracy laktator wydaje z siebie dźwięki, które mieszczą się w moich kategoriach jako akceptowalne, obojętne dla mózgu.

Laktator jest oczywiście dwufazowy. To znaczy, że posiada delikatną fazę stymulacji wypływu pokarmu i fazę ssania głębokiego. Ta dwufazowaość w laktatorach wynika z obserwacji ssania u dzieci, które najpierw ssą szybko, bez połykania, a po chwili dopiero ssanie zmienia się na głębokie, regularne, podczas którego słychać połykanie. Faza stymulacji przełącza się na fazę ssania głębokiego automatycznie po dwóch minutach. Można też pominąć, bądź skrócić fazę stymulacji kiedy mleko zaczyna pojawiać się szybciej. Każdy z tych trybów działa na 9 poziomach mocy, czyli zakres jest szeroki i myślę, że każdy może znaleźć odpowiedni dla siebie.

Jeśli chciałybyście by jeden z trzech laktatorów (każdy o wartości około 650 zł), które dla was mamy zadomowił się waszych domach – zachęcamy do wzięcia udziału w

KONKURSIE

Zastrzegam jednak, że poprosimy laureatki by potem same podzieliły się pokrótce swoimi wrażeniami na temat działania laktatora LOVI Expert – niemniej spokojnie to nie musi być epopeja – wiemy jak to jest kiedy ma się małe dziecko w domu, wystarczy kilka zdań waszej szczerej opinii, które potem opublikujemy na blogu.

Co zrobić by dać sobie szansę na wygraną? Otóż odpowiedzieć w komentarzach na blogu (pod tym wpisem) albo w komentarzach na Facebooku (pod wpisem, który was tu skierował – o TYM) na pytanie kto lub co lub w jaki sposób najbardziej zmotywowało/zachęciło was do podjęcia karmienia piersią. Forma odpowiedzi dowolna – może być długo, może być krótko – najlepiej byście wpisały to co jako pierwsze przyjdzie wam do głowy – pamiętajcie jednak, że jedna osoba może udzielić tylko jednej odpowiedzi. Będzie nam także ogromnie miło jeśli polubicie ten wpis lub go udostępnicie.

Na wasze odpowiedzi czekamy do 29 października do godziny 23.59. Pełen regulamin konkursu TU.

WYNIKI

Dziękujemy wam za liczny udział – łącznie na blogu i facebooku pojawiło się mniej więcej 800 komentarzy więc było co czytać i… czytałyśmy – 2 calutkie dni nam to zajęło, ale przeczytałyśmy wszystko. Odpowiadałyście pięknie – czasem się śmiałyśmy, czasem wzruszały, czasem odkrywały jaką moc mogą mieć słowa i jak wiele, wiele, wiele, nieskończenie wiele czynników może mieć wpływ na to czy ktoś będzie podejmował próby karmienia piersią czy nie i czy zakończą się one sukcesem. Prawdę mówiąc wasze komentarze to powinna być obowiązkowa lektura dla każdego kto chce promować karmienie piersią i wspierać mamy karmiące – potężna, dobra, życiowa lekcja. Dziękujemy wam. Wybrać było ekstremalnie trudno – w czasie czytania kopiowałyśmy sobie do pliku te komentarze, które ujęły nas za serce najbardziej – niektóre miały ledwie 4 słowa inne były naprawdę obszerne – okazało się, że cały plik miał… 30 stron 😉 więc czytałyśmy jeszcze raz i jeszcze i jeszcze i jeszcze, redukując po kolei ilość komentarzy – w końcu na polu bitwy zostało 10 i to był naprawdę potwornie trudny wybór. Bardzo byśmy chciały wam wszystkim przyznać nagrody, ale niestety wybrać trzeba było i naprawdę nie było łatwo. Ostatecznie jednak nagrody wędrują do:

Natki – za niebywałą oryginalność w odpowiedzi:

Moja córa wiedziała, że trafiła na prawdziwą Korpobiurwę więc odkąd tylko opuściła brzuch zaczęła dawać matce nie lada czelendże:-) największym było przekonanie się do slow food. Wyzwanie było nie lada, bo żadnej położnej podczas naszego pobytu w szpitalu nie udało się przystawić dziecka do piersi, nawet na sekundę. (!!!) Spędziłam wiele chwil z laktatorem licząc każdą kroplę i starając się nie liczyć łez. Target wykonany i córka ostatecznie polubiła się z cyckami (i to dwoma!) dlatego w ramach premii chętnie przytuliłabym profesjonalny sprzęt i zapomniała o tamtym używanym, kupionym pospiesznie na olx i kojarzącym mi się jedynie z hardkorem rozbujania laktacji.

Dominiki – za odpowiedź tak inspirującą, że nam szczęki opadły:

Będzie o tym jak czas spędzony na karmieniu może motywować. Przed urodzeniem syna byłam osobą totalnie pochłoniętą przez pracę. Kiedy na świat przyszedł mój syn i zaczęłam spędzać długie godziny na karmieniu piersią moje myśli zostały uwolnione od tematów związanych z pracą. Im dłużej karmiłam tym miałam więcej czasu na myślenie o sobie. Postanowiłam powrócić do mojej dawnej pasji – malarstwa. Nie mam wykształcenia kierunkowego, ale dzięki karmieniu piersią przeczytałam i obejrzałam niezliczone tutoriale poświęcone malarstwu. Kiedy syn miał zaledwie kilka tygodni zaczęłam swoje wieczorne sesje malowania. W ciągu dnia uczyłam się w czasie kiedy karmiłam, a wieczorem eksperymentowałam na płótnie. Po 2 miesiącach karmienia powstało około 20 obrazów olejnych i akrylowych. Założyłam stronę MaluMalki na fb, aby obrazy mogły cieszyć oko innych ludzi. To wszystko nie wydarzyłoby się gdyby nie czas, który spędziłam na karmieniu. Czas, którego zawsze brakowało. Jestem wdzięczna synowi za taki prezent. Ja w zamian daję mu mleko, które, mam nadzieję, ma w sobie ciut mojej pasji:)

Aggatki – za odpowiedź bardzo konkretną i zdecydowaną

Cóż, mnie najbardziej do karmienia piersią motywowało to, że na karmienie butelką mnie w wielu wymiarach po prostu NIE STAĆ ?
– NIE STAĆ mnie na kupowanie butelek i smoczków oraz mleka modyfikowanego – w długiej perspektywie zbiera się z tego spora kwota, której nie chciałam wydać akurat na to, bo:
– NIE STAĆ mnie na to, żeby karmić dziecko płatną imitacją tego, co mój organizm wyprodukuje ZA DARMO,
– NIE STAĆ mnie na to, żeby zrezygnować z profilaktyki raka piersi i jajnika oraz osteoporozy, do której to profilaktyki karmienie (zwłaszcza długie) się przyczynia,
– NIE STAĆ mnie na podejmowanie wysiłków, żeby targać ze sobą na wyjścia butelki z mlekiem modyfikowanym w torbie termicznej, ani na wysiłki, żeby to przygotowywać przed wyjściem (lenistwo? Nie! Pragmatyka!),
– NIE STAĆ mnie na wylewanie nie dojedzonej do końca porcji mleka modyfikowanego do zlewu – strata energii włożonej w przygotowanie, strata pieniędzy na kupno,
– NIE STAĆ mnie na to, żeby karmić dziecko płatnym mlekiem, które nie będzie zawierało przeciwciał, które są mu akurat potrzebne, a które ma w mleku darmowym,
– NIE STAĆ mnie w sensie nakładów emocjonalnych na karmienie dziecka określoną ilością mleka (Może za mało? A może przekarmiam i będzie mieć w późniejszym wieku problemy z otyłością, bo mnie się wydaje, że lepiej podać więcej? I już mam się o co martwić…),
– NIE STAĆ mnie na zabranie dziecku “cyca”, bo widzę, ile karmienie przez prawie dwa lata dawało radości, spokoju, ukojenia, poczucia bezpieczeństwa…

Jestem teraz w drugiej ciąży i nadal uważam, że nie będzie mnie stać na niekarmienie piersią. Tym razem chciałabym karmić nawet dłużej!

Zwyciężczynie proszone są o wysłanie adresu do wysyłki na adres kontakt@mataja.pl w ciągu 72 godzin.

Źródła:
Rasmusen i Geraghty, 2011. The Quiet Revolution: Breastfeeding Transformed With the Use of Breast Pumps.
Johns i wsp., 2013. Prevalence and outcomes of breast milk expressing in women with healthy term infants: a systematic review

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

479 komentarzy

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Sandra

    Mnie najbardziej zmotywowało moje dziecko ☺ bo żadna zabawka, żaden kocyk na wypasie nie da mu tyle co moja pełna miłości pierś ?

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Mamamisia

      Mnie najbardziej motywowała tworząca się więź między mną i moim synkiem. Od pierwszego przystawienia małego do piersi wiedziałam, że to najlepsze co moge mu dać. Kiedy widzę jego uśmiech gdy daje mu jeść, i oczy wpatrzone we mnie, rozpływam się. Teraz nie wyobrażam sobie nie karmić piersią. To jest cudowne! 🙂
      Jak każda mama potrzebuje chwili dla siebie. Marzę o wyjsciu do kosmetyczki czy fryzjera, ale bez odciągniętego mleka się nie uda.

      • Odpowiedz 28 października, 2017

        Wirginia

        Dlaczego karmię piersią? A jak inaczej?! Ok, na moja świadomość wpływa fakt bycia położną, i promotorem zdrowia. Nic więcej ne trzeba, tylko zrozumienia mądrości natury i pragnienia wszystkiego co najlepsze dla dziecka. Córkę karmiłam niecały rok, i było trochę frustracji…ostatnie miesiące to była walka o każdą kroplę mleka z pokaleczonych piersi… synek teraz ma 13mc, i jakoś nie widzę końca karmienia;) chociaż w kontekście powrotu do pracy przeraża mnie wizja laktatora- poprzedni mi wyciszyl laktacje. I wiem, że to jest jedna z tych rzeczy które mogłam i zrobiłam najlepiej dla moich maluchów- kp.

      • Odpowiedz 29 października, 2017

        Zabusia90

        Mnie najbardziej do Karmienia piersią motywują 2 osoby 1 to mój Kochany synek dla niego próbuję Ciągle mimo problemów z jego cofniętą wargą ściągam mu pokarm ale ciągle próbuję dostawiać go do piersi i liczę że wreszcie się uda a 2 osobą jest mój ukochany który jest dla mnie ogromnym wsparciem w trudnych chwilach i dla moich 2 wspaniałych osób na świecie próbujemy

        • Odpowiedz 25 listopada, 2017

          Ewelina

          Witaj moja corka od poczatku nie chciala ssac piersi jak pozniej sie okazalo prawdopodobnie przez wrodzone zapalenie pluc miala klopoty z oddychaniem… Choc w szpitalu nie pozwalali na uzywanie laktatora i pierwsza dobe wlasciwie nie karmilam swoim pokarmem zbuntowalam sie i po kryjomu odciagalam pokarm. Dzieki temu utrzymalam laktacje. probowalam dostawic do piersi codziennie ale niestety za kazdym razem corka krzyczala przerazliwie. Po powrocie ze szpitala odciagalam pokarm laktatorem ale nadal zazdroscilam tym co karmia piersia uwazam ze laktator chociaz dla dziecka lepszy niz mleko modyfikowane to dla kobiety najbardziej meczaca opcja karmienia. No i okolo 2 miesiaca corci zawzielam sie i przystawialam ja do piersi za kazdym razem przed butelka. Smoczek ktory tata kochal wyrzucilam. Mimo wielkiej krytyki ze strony meza i tesciowej dwa dni meczylysmy sie z corcia w krzyku, osamotnione. Ale udalo sie!!! Corcia zaczela ssac piers! Dwa dni przemeczylam sie ale karmie corcie do dzis a ma 2,5roku. Tak samo jak wtedy tak i teraz slysze krytyke i „dobre” rady ale wiem ze warto sluchac siebie! Bo sluchajac mam siostr tesciowych przyjaciolek itd no to niestety ale w dzisiejszym swiecie mlode mamy bez pewnosci siebie wierza ze nie maja pokarmu, ze maja za malo pokarmu ze jest za slaby ze dziecko sie nienajada…. trzeba byc odpornym bardzo i sluchac potrzeb wlasnego dziecka wylacznie… Dodam ze jak pojawila sie wysypka w tych pierwszych miesiacach to lekarka zalecila mleko modyfikowane nie posluchalam. Jak wykryto tarczycr i pytalam o wplyw lekow na karmienie to lekarka wrecz z krzykiem i arogancja pytala mnie po co ja karmie dziecko jak po roku to jest woda!!! To jest skandal ze tacy sa lekarze w tym lekarze pediatrzy rowniez!!!! Wmawiano mi ze wlosy mi wypadna ze zeby sie zepsuja itp…. Nic takiego nie ma miejsca ale przyznam ze nigdy nie stosowalam diety po ciazy!!

          ech.. chcialam po prostu dac znac ze bylam w podobnej sytulacji i ze warto odciagac laktatorem swoje mleko i nawet mimo nieprzyjemnuch krzykow dostawiac do piersi bo moze sie i Wam uda! Powodzenia!

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Aleksandra441

      Mnie do utrzymania laktacji zmotywowało forum LOVI – producenta laktatora. A może raczej forumowiczki. Mój synek to wcześniak więc problemów z kp od początku było mnóstwo. W szpitalu nikt nie przyszedł pomóc, kiedy już mogłam karmić piersią. Rodzina też doradzała żeby tylko dokarmiać mieszanką. A ja jestem taki uparciuch, że dopóki wierzę, że mogę wykarmić moje dziecko sama to będę walczyć. Odpuszczę jak zobaczę, że to naprawdę nie jest możliwe. Ale dla mnie poddać się to jak przegrać. Zero wsparcia, małe dziecko przy piersi i jedyna możliwość na pomoc to internet. Tak trafiłam na forum. Opisałam mój problem a dziewczyny od razu odpisały. Dzięki ich radom, wsparciu i kibicowaniu udało się! To właśnie innym mamom zawdzięczam mleczną drogę, choć nieco egoistycznie sukces przypisuje sobie.

      • Odpowiedz 28 października, 2017

        Kaśka

        Najbardziej zmotywowalo mnie moje pierwsze dziecko, które karmilam tylko tydzień z racji że miałam bardzo pogryzione i krwawiace brodawki. Mała zaczęła w wieku 1,5 roku strasznie chorować. Teraz przy drugiej coreczce wierzę że mój pokarm zapobiegnie chorobom które atakowaly straszą.

      • Odpowiedz 29 października, 2017

        Gosza

        Będąc w ciąży na myśl o karmieniu piersią czułam się nieswojo. W końcu jest to sytuacja, gdy musisz się zupełnie podporządkować regułom wyznaczanym przez głód małej Istotki. I nagle zostaje Ci zabrana cała dotychczasowa przestrzeń.U mnie karmienie, odciaganie trwalo większość doby. Potrzebna jest do tego wewnętrzna, wcale nie taka oczywista zgoda. I choć początki karmienia były baaardzo trudne to znalazłam w sobie tę siłę żeby każdego dnia dalej walczyć. Co mnie najbardziej motywowało żeby karmić piersią? Odpowiadając jednym słowem – ZDROWIE dziecka. To tak jakby dluugo zbierać kapitał i inwestować go przez rok czy dwa a potem procenty zbierać caaałe życie. Myślę, że warto!

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Karolina

      Moją motywacją była siostra, która dwa lata wcześniej urodziła tak jak ja piękną córeczkę. Jej poród był bardzo ciężki, mała od 23 – odejścia wód, do 16 następnego dnia próbowała przyjść na świat. Była okręcona pępowiną, na szczęście tylko o kolano i przez to jak już siostrze udało się ją troche wyprzeć to mała wracała. Od początku chciała karmić piersią, choć Maja poraniła jej brodawki i nie raz dostawała zapalenia piersi. I tak płynęło mleko i łzy mojej siostry, ale to nie były łzy bólu. To były łzy szczęścia, że może dać córce to co ma najlepszego – swój pokarm. Teraz ja jako młoda mama, wspominając tamte chwilę walczę o każdą krople mleka. Nie było łatwo. Przechodziłyśmy kryzys laktacyjny, zapalenie piersi, karmiłyśmy się przez nakładki silikonowe i ratowałyśmy się laktatorem. Siostra wspiera mnie teraz na każdym kroku i jestem jej za to niezmiernie wdzięczna. Minęło już prawie 4 miesiące, a moja Ola nie toleruje innego pożywienia niż moje mleczko.

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Joanna

      Ja jeszcze czekam na swoją pociechę ( planowana data porodu 1.12.17). Gdy zaszłam w ciążę miałam mieszane uczucia co do karmienia piersią. Pamiętam rozmowę z moją ciotką, notabene matką czwórki dzieci, która mówiła mi jakie to ‚ ohydne , że jakiś mały stworek leży przyssany do Ciebie i ślini Cię niemiłosiernie… Ten przykład utkwił w mojej głowie na dość długi czas i niestety trochę wypaczył mi wizje karmienia piersią. Kilka tygodni temu uczęszczaliśmy z mężem na szkołę rodzenia. Jednym z tematów poruszanych na zajęciach było właśnie karmienie piersią. Pamiętam jak dziś siedziałam cicho jak mysz pod miotła i słuchałam jak dziewczyny, przyszłe matki TAK SAMO JAK JA!! – mówią intymne, że nie wyobrażają sobie nie karmić piersią, bo przecież to nawiązywanie kontaktu ze swoim maluszkiem, to bliskość, której nikt inny mu nie da oprócz mnie. Po tych zajęciach uświadomiłam sobie, że kurczę to fakt JA będę mogła dać swojemu dziecku czas, miłość, bliskość i nikt inny. Teraz mam czasami takie sytuacje, gdzie zamykam oczy i wręcz marzę o tym, aby mieć mojego syneczka już koło siebie i wyobrażam sobie, że leży przy mojej piersi, patrzy mi w oczy i trzyma mój palec… Nie wyobrażam Sobie, że miałabym go nie karmić piersią. 😉

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Joanna

      Karmienie piersią…. odkąd dowiedziałam się że w moim brzuszku zamieszkało maleństwo byłam pewna ze będę karmić piersią, mama mówiła mi że to najlepsze co może być oprócz tego też bardzo ekonomiczne oraz poręczne, ale oprócz tego co mama mówiła sama wiedzialam , że to najlepsze co może być dla mojego malenstwa , że dostanie wsztstkie potrzebne mu skladniki oraz przeciwciala ,potem trochę się stresowałam a co jeśli nie będzie mleka wszystkim koleżanka siara ciekła już w ciąży a u mnie nic kompletnie owszem piersi się powiększyły ale byłam dobrej myśli. Na szkole rodzenia panie polożne mnie uspokoily i stwierdzily ze mleko sie pojawi ,bardzo sie cieszylam z tego powodu. Oczywiscie jak chodzilam do szkoly rodzenia tez przekonywaly polizne do karmienia piersia ,po porodzie okazało się że mleka mam tyle że mogłabym wykarmic dwóch takich Wojtusiów a przecież urodziłam jednego dużego synka. Bardzo się cieszyłam że załapał od razu. Teraz już mija ponad 8 miesięcy jak się karmimy i dalej kontynuujemy mleczna drogę choć nie jest łatwa z powodu hiperlaktacji. Za niedługo będę karmić w tandemie.

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Mrii

      Wybór KP był dla mnie naturalny, oczywisty, ale przerwać trudne początki pozwolił mi przede wszystkim wspomniany tu blog…hafija ?

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Julia

      Dzieci karmi się piersią. Nic nie musiało mnie motywować. Naturalny porządek i tyle.

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      córka

      Mnie skłoniły 2 powody do tego by karmić piersią. Moja córcia okazała się cudownym ssaczkiem! Chwilę kiedy mi ją podali po operacji był niesamowity! Niedoopisania… Po drugie ja urodziłam się w 8. Miesiącu, moja mama nie widziała mnie kilka dni, byłam słaba. Kiedy mama zapytała lekarza 28 lat temu co może zrobić, lekarz odpowiedział że „jedli chce Pani by coś z tego dziecka jeszcze było musi Pani karmić piersią”. Moja mama poprzednie moje rodzeństwo karmila butelka, bo miała problem z laktacja. A tu musiała stanąć na wysokości zadania!!! I się udało! Po 8 dniach dostała mnie do karmienia i tak przystawiala ponad 20 razy na dobę! I się udało 🙂 jestem! Teraz wiem, że tylko moja mama mogła coś takiego dla mnie zrobić! Najwspanialsze! Ja nawet się nie zastanawiałam nad tym czy będę swoją córkę karmila piersią – to było jasne! Mimo kłopotów w szpitalu z pokarm, pokarm przyszedł na 3 dobę 🙂 wytrwałam, kiefy tak naprawdę moje dziecko rzadko kiedy nie było przy piersi ? potem poranione sutki, i godziny spędzone z nią przy karmieniu… ale tylko ja mogłam jej to dać. Teraz kończy 5. Miesiąc i niezamiwrzam przestać ?

    • Odpowiedz 28 października, 2017

      Justyna

      Dla mnie największym motywatorem a zarazem wsparciem przy karmieniu był i jest mój mąż. Początki naszej przygody były bardzo bolesne fizycznie i psychicznie.Gdyby nie mąż,po kilku dniach stracilabym pokarm,gdyż byłam klębkiem nerwów,obwinaialam się że nawet nakarmić dziecka nie potrafię. Wtedy do akcji wkroczył tatuś,kupując herbatki laktacyjne,osłonki,poduszkę do karmienia a przede wszystkim był obok- przytulał,żartował i pocieszał.Wiem,że dzięki niemu,mogę się teraz cieszyć bliskością z synkiem i wynagradza to każda wylaną łze.

    • Odpowiedz 28 października, 2017

      Katarzyna

      Dla mnie to całkiem naturalne że maluszek potrzebuje maminej piersi, dlatego warto ze wszystkich sił próbować karmić piersią. Często przy początkach bardzo pomaga laktator. Mnie nie udało się rozbujac, bo zawsze wiązało się to z bólem i zerowym efektem, ale zawsze laktator pomagał w nadmiarze. (No taki miałam model ze powodował ból). Dlatego dla mnie zachętą jest mój maluszek który czule tuli się do piersi i jest przeszczęśliwy gdy może sobie „pocycować”?.

    • Odpowiedz 28 października, 2017

      ANETA

      Mnie najbardziej zmotywował mój syn zanim się jeszcze urodził przy pierwszym dziecku za szybko odpuscilam (jako nie doświadczona mama posluchalam rad babcinych).Teraz już w ciąży postanowiłam że będzie inaczej….A było ciężko bo gdy Mały miał 2 m-ce przeszłam ropien piersi wszyscy mówili ze to koniec mojego karmienia i nikt nie dawal szans ale dzięki swojemu samozaparciu wróciłam i utrzymalam karmienie tylko piersią i nadal karmie…..Maluszek 3.5 m-ca.

    • Odpowiedz 28 października, 2017

      Iza

      Moją motywacją jest chory synek, który zaraz po porodzie otrzymał antybiotyk przez 10 dni, a potem w 8 tygodniu wylądował w szpitalu z kolejnym antybiotykiem. Wiem, że dzięki mojemu pokarmowi, chronię na ile mogę jego układ odpornościowy i wiem, że to jest dla niego w tym momencie najlepsze. Mam nadzieję, że dzięki temu, każda infekcja jest łagodniejsza niż mogłaby być.

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Ula

      Mnie zmotywowala mantra powtarzana przy walce o każdą kroplę mojego mleka, ze to nie tylko pokarm, ale i lek moim blizniakom. Po raz kolejny motywuje mnie fakt, ze to najzdrowsze, co moje dziecko moze dostac. Nie jest latwo, nieraz zeby zacisniete a stopy tupia w podłogę, ale wierzę, ze warto. Cycujemy 12 dni…

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Marta

      Ja inaczej sobie nie wyobrażalam. Sama byłam karmiona piersią i moje najbliższe kobiety karmily. Ja nie mogłam inaczej. Nie musiałam się motywować… Wiedziałam, że będę karmić i karmie, nawet teraz pisząc ten post. Wiedziałam, że bliskosc ta jest najważniejsza jaka mogę dać małemu człowiekowi.

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Joanna Szwedowska

      Jestem osobą, która bardzo ceni sobie wygodę w życiu osobistym. Więc co mnie skłoniło do karmienia piersią? No właśnie – po pierwsze wygoda! Mleko mam zawsze przy sobie, na czas, w odpowiedniej temperaturze, formie i unikalnym składzie, a ponadto nie wymaga butelek i ich sterylizacji, zmiany smoczka oraz innych czynności zabierających czas (i pieniądzie). Zaś drugi powód to egoizm (tak, tak mój własny egoizm) – karmienie to czas mój i mojego maluszka, mogę go wtedy bezkarnie tulić, głaskać i przytulać, nikt nam wtedy nie przeszkadza, nie przerywa, nie zawraca głowy. Kiedy rodzinne spotkanie staje się zbyt nudne zawsze grzecznie mogę udać się do pokoju obok, by nakarmić dziecko. To jest mój czas – w ciszy, spokoju, przepełniony absolutną miłością i nie muszę się nim z nikim (za wyjątkiem Kruszynki) dzielić!

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Ada

      Przed porodem zmotywowały mnie teksty z blogów o tym jak dobre jest mleko mamy:) A po porodzie było bardzo trudno – ciągle płaczące dziecko, ogromny ból przy karmieniu i inne problemy, które trwały długo- ale wiedza, o tym jak dobre jest mleko mamy i jak sobie z problemami radzić pomogła mi to przetrwać:) I chyba powinnam bardzo dziękować wszystkim walczącym publicznie o karmienie piersią :)))

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Joanna

      Do karmienia motywowalismy się cala nasza małą rodzinką. 1. Malec który się narodził potrzebował mego mleka gdyż mial podwyzszone crp i od razu był na antybiotyku ? Synek potrzebował tez bliskości miłości i bezpieczeństwa.To naturalne ze butelki mu nie smakowały. 2. Sama się motywowalam bo ze mnie uparciuch jakich mało. To nic ze ciężki poród , brak mleka nic mi nie straszne! I dalam radę! 3. Mąż który cierpliwie wspierał nas swoim ramieniem i życzliwością. Nie zmienilabym tego na nic innego!

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Marta

      Mnie najbardziej zmotywowało lenistwo:) Wiem, że to bardzo płytki powód, ale od zajścia w ciążę wiedziałam, że będę karmić piersią, jeżeli oczywiście będę mogła. Po porodzie nie byłam już taka pewna, rodziłam w małej miejscowości i nie było ani doradcy laktacyjnego ani nawet położnej, która by doradziła albo pomogła. Mała płakała więc położne zaproponowały mleko z butelki. Zgodziłam się jeden raz, był środek nocy, nie miałam już siły. Na drugi dzień moja mama poradziła mi żebym próbowała sama, nie szła na łatwiznę. Walczyłam więc, bolało bardzo, kremy i maść nie pomagały na tyle żeby mnie przekonać, że warto. W dodatku położna środowiskowa która przyszła z wizytą nakrzyczała na mnie ze muszę karmić sztucznym mlekiem bo dziecko z dużą wagą urodzeniową musi jeść więcej. Zmieniłam lekarza i położną I walczyłam dalej i naprawdę ta główną motywacją była świadomość że do mieszanki będę musiała wstawać w nocy, grzać wodę, mieszać itp itd, a tak brałam mała do łóżka i spałyśmy do 9:) świadomość tego jak dobre dla dziecka jest mleko matki przyszła później. Nie było lekko ale nie żałuję. Karmiłam 1,5 roku, a teraz spodziewam się synka, już za 3 miesiące będzie z nami i chociaż wiem że nie będzie lekko, dam radę!! 🙂

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Ina

      Karmienie piersią – niby najbardziej naturalna rzecz świecie, a jednak nie takie łatwe. I może właśnie ta trudność motywuje nas, Mamy, do walki o to co najlepsze dla naszych dzieci – tak było w moim przypadku. Po urodzeniu mojej Kruszynki (40 tc, 2600 g, 51 cm) próbowałyśmy w szpitalu, ale początki były trudne. Wymiotowała wodami płodowymi i nie chciała jeść. Pomogły Panie z przyszpitalnej poradni laktacyjnej i wróciłyśmy do domu obie pełne nadziei na lepsze. Cieszyłyśmy się sobą 4 dni, po których trafiłyśmy do szpitala na najgorsze 6 dni naszego życia – po zakrztuszeniu, podejrzenie problemów z oddychaniem a w końcu z wysoką żółtaczką. Nieprzespane 5 nocy, płacz i stres spowodowały u mnie taką blokadę i strach o utratę pokarmu, że naprawdę zwątpiłam, że jeszcze nam się uda. Na szczęście Moi Najbliżsi zrobili wszystko, aby zdjąć z mojej głowy każdy najmniejszy problem po to, abym mogła zająć się tylko swoją Kruszynką. Odwiedziłam poradnię laktacyjną dwukrotnie, pożaliłam się, że Mała słabo przybiera, że przysypia przy piersi, że jest nacisk na to, aby waga szła w górę szybciej, że mam dokarmiać, a ja za każdym razem płaczę, gdy mam jej dać MM. Tam usłyszałam wiele ciepłych słów, dzięki którym blokada się zmniejszyła i przestałam myśleć o sobie, jak o złej mamie. My nadal walczymy o to, aby laktacja się rozkręciła, ale jest dużo lepiej.
      Tak naprawdę wszyscy, którzy pomogli mnie i Kruszynce w tym trudnym okresie sprawili, że chce mi się walczyć każdego dnia o rozkręcenie laktacji. To jest największa zachęta 🙂 kiedy widzisz i czujesz, że innym też zależy, aby Tobie się udało 🙂

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Roksana

      Ja nie potrzebuje motywacji, ponieważ wiem, ze karmienie piersią to najlepsze co moge dac mojemu dziecku. Czekamy na nie z niecierpliwoscia, bo juz wkrotce nadejdzie planowany termin porodu? bardzo bym chciala karmic i mam nadzieje ze będzie mi to dane..

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Anna

      Te zakochane oczy, które patrzą na mnie gdy jedzą; ta mała rączka która dotyka mnie podczas karmienia; i ten uśmiech, gdy brzuszek jest już pełny. Nic piękniejszego nie ma dla mnie niż te nasze wspólne chwile, gdy karmię mojego synka piersią. Moja motywacja to moja miłość do dziecka ❤

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Ezer Kenegdo

      Bo tak to natura stworzyła! A nie bez przyczyny jest to MATKA Natura, a Matka przecież wie co najlepsze dla dziecka :)))
      Sięgajmy po to, co najlepsze, jeśli tylko się da, a poza tym…

      Ta przepiękna twarzyczka przymocowana do cyca i maleńkie oczka wpatrzone wówczas w moje lico… chcę przeżyć to jeszcze raz! ? ? ?

      P.S. Karmiłam synka prawie 15 miesiecy, obecnie ma niecałe 1,5 roczku, a za ok miesiąc mam nadzieję szczęśliwie zacząć karmić córeczkę, a jeśli się uda to chętnie tandemik.
      Pozdrawiam serdecznie
      E.

      • Odpowiedz 29 października, 2017

        Ezer Kenegdo

        P.P.S. Wklejam ponownie ten sam- powyższy- komentarz ponieważ nie jest on widoczny i nie wiem czy do Was dotarł.

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Joanna

      Co spowosowalo, ze postanowilam karmić piersią? Nie będę tutaj oryginalna… byl to moj Syn 🙂 jako jedyna przyszla mama w szkole rodzenia, mowilam otwarcie o tym, ze nie zamierzam karmić piersią; było to dla mnie… sama nie wiem, trudne… bolesne…. kurczylam sie sama w sobie na sama mysl o karmieniu piersią. Później przyszedl porod, który musial zakonczyc sue cesarskim cięciem i pokarmu nie mialam ale za to byl On… piekny, dorodny (4240 g), moje szczescie.i marzenie… wiec chcialam dac Mu wszystko co najlepsze- siebie 🙂 walczylam o kazda krople, przystawialam Malego a gdy On spal, laktator, wszystko po to by pobudZić laktacje. Niestety przez 5 dni nje mialam pokarmu i trzeba bylo dokarmiac Syna mm. Po 5 dniach, laktacja pojawila sie a z nia, zastoje i stany zapalne… ale to juz temat na inna opowieść. 01.11.2017 moj Syn, Tymoteusz konczy 6 miesięcy i dZisiaj nie wyobrazam sobie by wieczorem mogl zasypiac inaczej niz przy mojej piersi 🙂

    • Odpowiedz 29 października, 2017

      Ada

      Mnie najbardziej zmotywowalo, to, że tak naprawdę nie ma nic lepszego dla mojego dziecko niż moje, a właściwie jego, mleko ☺️ które jest idealnie dopasowane do mojego synka ☺️ a poza tym teraz zostaliśmy sami i tak śmiechem żartem, ale nie stać mnie nie mm.. Co nie zmienia faktu, że w życiu bym nie podała tego dziecku. Mam pokarm, więc karmie ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia

    Przewrotnie, ale mi najbardziej cholera pomogła puszka mleka w szafce. W szpitalu mnie nastraszyli, że nie mam mleka i dziecko mi zapadnie w śpiączkę, jak nie dokarmię. Wszyscy mi truli, że mam już nie męczyć córki próbami. Pierwszej nocy płakała okropnie i wysłałam męża przerażonego do całodobowej apteki po puchę. I jak już ją miałam w domu to za każdym razem sobie mówiłam, że teraz ostatnia próba, jeszcze raz zobaczmy, powalczmy jeszcze ostatni raz a potem już butla. Jakoś tak zeszła ze mnie ta presja i to ciśnienie. I tak raz i raz i jeszcze jeden raz i kolejny, aż karmienie zrobiło się łatwe, miłe i przyjemne na kolejne dwa lata 😀

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magda

    Podczas ciąży nie przywiązywałam dużej wagi do tego jak będę karmić swoja córkę. Miało być, co miało być. Ale po lekturze blogów, także Waszego, for internetowych i wpisów na grupach facebookowych zrozumiałam jakie to istotne! Dziś kiedy karmimy się już prawie cztery miesiące w chwilach zwątpienia ratuje mnie tabelka porównująca mleko matki z modyfikowanym… Patrzę na nią i widzę ile wartości przekazuje mojej Natalce ta niepozorna fabryka zwana mamą 🙂 Patrzę i wiem, że to najlepsze, co mogło nas spotkać ♥️!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    aga

    do karmienia piersią zmotywowało mnie dziecko , tak dziecko , chciałam karmić piersią , a nie było łatwo bo miałam cięcie cesarskie i nie było od razu pokarmu pojawił się w 4 dobie , tak było mi smutno że nie mam mleka , że nie mogę karmić mojej kruszynki , teraz już jestem pewna że wszystko jest w naszej głowie ,tam się zaczyna , i wiele zależy od pozytywnego myślenia , otóż najpierw był brak pokarmu ,a potem nastąpił nawał…..i tylko myśl o tym że chcę karmić , będę karmić , że dam sobie radę ,trzymała mnie w pionie , ból piersi był niewyobrażalny , pomógł mi ręczny ,zwykły laktator, więc myślę ,że mają takie cudo jak elektryczne lovi , to proces laktacji może być tylko przyjemnością 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ela

    Moją motywacją jest oczywiście moja corka (już trzecia), którą karmię. Wiem że moje mleko jest dla niej najlepsze i najzdrowsze. Pomocą dla mnie był blog Hafiji, czytam go już od dawna i wiedza tam zawarta pomogła mi w trudnych chwilach. Pierwsza córkę karmiła 2 lata, druga 1,5 roku, a trzecią od 2 miesięcy Ale mam nadzieję że będzie karmiona dlugo.

    • Odpowiedz 26 października, 2017

      Dominika

      Szczerze mówiąc, po tym jak pierwsze dziecko karmiłam butelką, to było to dla mnie tak wygodne, że miałam cichą nadzieję, że Drugie też nie zechce częstować się piersią. Ale żeby nie mieć wyrzutów sumienia, to w szpitalu powiedziałam: ‚dobra Z. to jak chcesz z cycka, to teraz musisz się ogarnąć i jeść, a jak nie chcesz, to luz, chętnie dam Ci butelkę’ no i okazało się, że była bardzo zdeterminowana na pierś;) No i chcąc nie chcąc karmimy się piersią, teraz 7m. Także odpowiadając na pytanie, nie byłam zachęcona, ale moje dziecko było;)

    • Odpowiedz 26 października, 2017

      Gosiaczek

      Zmotywowala mnie moja Mama, ktora jest oczywiscie Mama idealna 🙂 Na poczatku bardzo bolaly mnie piersi, krwawily a maly chcial caly czas jesc. Bylam bliska przejscia na mm ale moja Mama (ktora btw wychowala samotnie 3 dzieci) powiedziala mi ze moje mleko jest dla mojego dziecka najlepsze. No i te lapki na piersi, gdy je…

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Emilka

      Ja zdecydowałam się na karmienie piersią z… wygody!
      Mleczko jest zawsze ciepłe i gotowe do podania maluchowi. A kiedy trzeba mozna łatwo ściągnąć pokarm i zostawić malucha na dłużej z tata. Karmienie piersią to rozwiązanie idealne – a do tego jakie zdrowe! 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Gosia, a od 6 tygodni Mama Gucia

    Znając zalety i cechy mleka mamy oraz karmienia piersią nigdy nie miałam wątpliwości, że chcę w ten sposób karmić moje dziecko.
    Dwa ważne dla mnie, dodatkowe argumenty dotyczące karmienia piersią: jest to ważny element dla tworzenia więzi między matką i dzieckiem (i odwrotnie) oraz wygoda (bufet mam zawsze ze sobą:).

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Żaneta

    Urodziłam syna drogą cc (zalecenie lekarza), choć od zawsze marzyłam o porodzie naturalnym. Do karmienia piersią nie trzeba mnie było namawiać, bo wiedziałam, że najlepsze co mogę dać mojemu choremu dziecku to właśnie mleko – z wszystkimi jego cennymi składnikami. Początki nie były łatwe, bo okropione krwią i łzami, ale udało się. Poza tym, karmienie to wyjątkowy czas tylko dla mnie i syna. I te jego wpatrzone we mnie oczy – bezgraniczna miłość!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Xiontaxe

    Karmienie piersią wydawało mi się czymś naturalnym i
    I zwyczajnym do momentu aż zaczęłam o tym czytać 🙂 a i tak wiedza ta nijak się miała do tego co doświadczyłam po porodzie. Ból piersi / zastój pokarmu/ zapalenie piesi/ nawal pokarmu. Mimo to przetrwała i dzisiaj jestem karmiące mama 10 tygodniowego synka. A to wszystko dzięki mojej Siostrzenicy. Tak, tak :).która sama jest mama 10 miesięcznej córeczki i w każdym wypadku i nawet z głupim pytaniem radziła, sugerowana i doradzala. A do tego polecala i nadal poleca różne artykuły. (Dzięki niej znam także stronki mataja.pl i hafija.pl. ). Jeszcze przed porodem uslyszalam „Dobrze, że masz pozytywne myślenie na temat laktacji. Mam nadzieje, ze po porodzie uda Ci się przezwyciężyć pierwszy okres, a potem tak jak ja będziesz szczęśliwa mama karmiaca”. I z czystym sumieniem mogę powiedzieć,że dzięki niej, która dodawała mi otuchy dzisiaj nie karmie mojego dziecka mm. Kazdej mamie polecam taka osobę, ktora wesprze w trudnych chwilach karmienia:)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Oliwia

    Mówiąc wprost dla mnie karmienie piersią było zupełnie naturalne i oczywiste. Moja mama 30 lat temu karmiła mnie piersią, ponad 1,5 roku. Także dla mnie to było takie logiczne, że skoro pojawia się niemowlę to karmi się je piersią. Ja nawet nie założyłam, że mogę mieć jakieś problemy z laktacją skoro moja mama urodziła mnie przez cesarkę i leżała w szpitalu 10 dni.
    Zarówno dla mnie jak i dla mojej mamy to było oczywiste, że mleko z piersi to jest najlepsze co możemy dać naszym dzieciom.
    Także moją największa motywacją jest moja wspaniała mama.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Śnieżka

    Płacz mojego dziecka;)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta

    Co mnie zachęciło? Wiedza jaką nabyłam na twoim i Hafiji blogu. Kto? Mały człowieczek, który do dzisiaj mnie zachęca choć ma już ponad dwa latka. Ciągle slysze-kocham cycusie- mleczko jest pyszne. W drodze druga dzidzia, ale synek mowi, że on będzie pil z jednego a dzidzia z drugiego? choć po porodzie chyba wolałabym mu podawać jednak z kubeczka odciągnięte…Dziękuję że jesteście, wykonujecie tu naprawdę znakomitą robotę!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Aga

    Zmotywował mnie mój syn i myśl o tym, że chcę mu dać to co dla niego najlepsze. Przy kolejnych dzieciach wiedziałam, że chce być sprawiedliwa;) jak pierwszy to reszta nie może być gorsza. Teraz czekam na kolejne i trochę paraliżuje mnie myśl o bólu na początku i zapaleniach, które przeszłam przy ostatnim karmieniu.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta

    Od chwili gdy dowiedziałam się, że zostanę mamą wiedziałam i chciałam karmić piersią. Bo dlaczego by nie? Jednak początki nie były łatwe 🙁 Brak wsparcia ze strony szpitala, moja panika i brak pewności siebie wszystko by zaprzepaściły. Wtedy z pomocą, życzlliwością i poprostu babskim wsparciem przyszła Iwona – doradca laktacyjny. Złota kobieta 🙂 Przy drugiej ciąży myślałam ,że już nic mnie nie zaskoczy! A jednak też nie poszło jak przewidywałam. I kolejny raz mogłam na Nią liczyć. Życzę by każda z Was miała w pobliżu kogoś takiego!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ola

    Karmię piersią bo:
    to piękne i naturalne
    zapewnia mojemu maleństwu bliskość i bezpieczeństwo
    jest dla mnie meeega wygodne i ekonomiczne
    to rewelacyjny sposób na zgubienie kilogramów ciążowych (zjedzenie chociaż dwóch posiłków to nie lada gimnastyka)
    to niesamowite doznanie szczęścia, miłości i wszystkich innych pozytywnych uczuć
    dzięki temu mogę wpatrywać się w moje dziecko bezustannie
    jest to najlepsze, co mogę mojemu dziecku ofiarować jako mama! Amen!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magdalena

    Dziecko mnie zmotywowało..w 100%.. 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Maja

    Mnie zmotywowała książka Ireny Chołuj „Urodzić razem i naturalnie”, pomimo że nie dotyczy bezpośrednio tematu karmienia. Dała mi poczucie mocy i bycia superbohaterką, że ja- młoda matka, zdolna jestem moje dziecko urodzić i wykarmić, jak mnie do tego Pan Bóg stworzył, naturalnie i bez wspomagaczy. Zainspirowała mnie przede wszystkim do rodzenia pierwszego w Domu Narodzin na Żelaznej, a potem do karmienia jego i jego młodszej siostry (która przyszła do nas w szpitalu, ponieważ postanowiła wypiąć się do świata tyłkiem na dzień dobry ;), ale też całkiem naturalnie), która to teraz ma 7 miesięcy i nie mogę jej na dłużej zostawić, bo moje piersi są antylaktatorowe. No chyba, że ten super expert od cycków zadziała na moje i tym samym zmieni moje życie! 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anna

    Hafija.pl i mataja.pl! Nikt inny mnie nie uświadamiał w kwestiach karmienia i jego wpływu na dziecko i matkę.
    Byłam tak bardzo utwierdzona w tym, że chcę karmić, że widząc podejście położnych w szpitalu (czyli na każdy problem rozwiązaniem jest mm. Na nieprzespaną noc też), że pomocy szukałam właśnie w tych miejscach.

    No i trochę skąpstwo ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka

    Motywuje mnie wszystko 🙂 to, że mleko jest zawsze pod ręką 😉 że jest BARDZO BARDZO zdrowo i ekologicznie, że nie muszę wyparzać butelek, a mój mąż dodaje, że mleko jest w doskonałym opakowaniu. Ale ponad wszystko motywuje mnie MIŁOŚĆ, miłość która płynie, płynie, płynie… P. S. Jakkolwiek na początku wcale nie było łatwo… Dodatkowa pomoc doradcy laktacyjnego, położnej i mojej mamy są nieocenione, a terkot laktatora znam… Oj znam… Chętnie wymienieni na nowy 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Maja Sz

    Niebawem spodziewam się mojego drugiego dziecka. Bardzo chciałabym karmić je piersią. O ile przy pierwszym dziecku wiedziałam po prostu, że to zdrowe i wygodne, o tyle teraz, dzięki Wam i Hafiji wiem o mleku znacznie więcej i wszelkie jego magiczne właściwości, chociażby HAMLET, motywują mnie jeszcze bardziej. Laktator to absolutnie mój nr 1 wyprawki zważywszy na to, że przy pierwszym dziecku musiałam karmić KPI. Uwierzcie, że te 600h, które wisiałam na laktatorze przez pierwsze 4 mce, motywują mnie baaaardzo do podjęcia walki o karmienie prosto z piersi. Jednak czuję, że znów może się nie udać, a wtedy nowoczesny i przede wszystkim CICHY laktator to będzie absolutne must have!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ada

    O tym, że chciałabym karmić piersią swoje dzieci wiedziałam od zawsze. Nie wiem, skąd. Chyba na przekór. Mam bardzo przekorną naturę, a mama zawsze mi powtarzała, że pewnie nie dam rady karmić, bo mam takie małe piersi… Naczytałam się mądrości o laktacji i z uporem maniaka powtarzałam, że rozmiar nie ma znaczenia, a karmienie zaczyna się w głowie. Przygotowywałam się do tego sumiennie, dużo czytałam, oglądałam filmiki, podglądałam karmiące koleżanki i podpytywałam o różne niuanse. Chyba wyszło mi to całkiem nieźle, bo w szpitalu przez pierwsze godziny po porodzie położne przechodziły obok mnie ze zdumieniem, że to pewnie moje drugie dziecko, bo tak ładnie sobie radzę z przystawianiem do piersi, a mały pięknie ssie. Brodawki bolały mnie jak cholera, ale byłam taka szczęśliwa! Daję radę! Umiem! Potrafię! Niestety, radość nie trwała długo. Dziecię moje szybko pokazało niecierpliwy charakter, bo rzeczywiście ssał jak odkurzacz, a tam… Nie leciało. Prawie nic. Jeden dzień, drugi, trzeci… Już w drugiej dobie po porodzie dostałam zalecenie stymulowania laktacji laktatorem. To, co udawało się odciągnąć to były dosłownie krople. Nie przyszedł żaden nawał, którego tak wyczekiwałam. Młody oczywiście musiał być dokarmiany mieszanką, piersi nie chciał już ssać, a mnie przy maksymalnej stymulacji laktacji udawało się odciągnąć jednorazowo w ciągu pół godziny max 20 ml… Walczyłam o każdą kroplę. Przystawiałam mimo wszystko jak najczęściej, konsultowałam się z kilkoma położnymi, robiłam wszystko, żeby karmić. W 18. dobie życia mojego syna przyjechała CDL. Zrobiła mega dokładny wywiad i zbadała moje piersi. Była zdziwiona, że nikt mi wcześniej nie zwrócił uwagi, że coś jest nie tak. Niedorozwój gruczołów piersiowych. Książkowy przykład. Wszystkie cechy, wywiad tylko to potwierdza. Nie ma tkanki gruczołowej – nie ma co produkować pokarmu. To jest te kilka procent kobiet, o których piszą we wszystkich publikacjach, że nie mogą wykarmić ze względów fizjologicznych. Padło na mnie… Mój wyrok. Jeszcze przez kilka tygodni walczyłam o każdą kroplę mleka, ale psychicznie byłam przez to w rozsypce. Otarłam się o depresję poporodową. Długie miesiące zajęło mi dojście do siebie.

    Teraz jestem w drugiej ciąży. Na samą myśl o tym, co mnie czeka z karmieniem, mam gęsią skórkę, ale chcę znów powalczyć o każdą kroplę mleka dla mojego dziecka. Łudzę się też, że może zdarzy się jakiś cud, bo podobno w każdej ciąży jest cień szansy na jakiś rozwój gruczołu. Może uda się choć trochę więcej wywalczyć… Nie ukrywam, że taki laktator wiele by mi ułatwił, przy synu miałam wypożyczoną pompkę do Medeli na te kilka tygodni, ale też nas to sporo kosztowało…
    W dalszym ciągu, mimo wszystko, na przekór wszystkim i wszystkiemu chciałabym karmić piersią, choć pewnie nigdy tego w pełni nie doświadczę…

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magdalena

    Karmienie piersią to temat rzeka , która jest pełna zdrowego mamy mleka
    Po porodzie dziecko do piersi przystawiłam i pomyślałam, że droga mleczna właśnie się zaczyna
    Od zawsze piersią karmić dziecko chciałam, by nasza więź dobre podstawy miała
    Jednak teoria z praktyką niewiele ma wspólnego i od początku uczymy się wszystkiego
    Maluszkowi ogromny apetyt dopisuje ,do mojej piersi przytula się czule
    Picie mleka to trudna sztuka i piersi ssanie to nie zawsze głodu zaspokajanie
    Czasami to bezpieczna przystań przy mamie lub bicia jej serca słuchanie
    Ta bliskość daje ogromne ukojenie i dla dziecka oznacza również wyciszenie
    Trudne dni także się zdarzają ,wtedy oczy dziecka piersi mlekiem zalewają
    Nawał mleczny, piersi zapalenie to terminy , które wywołują przykre wspomnienie
    Jednak dziś tylko miłe wrażenia opisuje ,bo karmienie mojego dziecka wielce mnie raduje
    Nigdy niezapomnę pierwszego uśmiechu po porannym karmieniu w ogromnym fotelu
    gdy maluszek wyczerpany zasnął na mym ramieniu
    a ja w bezruchu siedziałam i na ten właśnie uśmiech czekałam To te momenty z maluszkiem dają mi ogromną motywację do karmienia piersią 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka Nawrot

    O tym że chcę karmić piersią wiedziałam gdy tylko zaszłam w ciążę. Niestety odwiedzając kilka koleżanek w trakcie ciąży usłyszałam ,,kup sobie melko modyfikowane tak by mieć na wszelki wypadek,,. Były też inne zdania, o słabym mleku, za mało, a nawet niesmaczne. To wszystko zachwało moją wiarę że się uda. Trafilam wtedy na wpis, i choc nie pamiętam gdzie, z poradami dla mam adopcyjnych ktore laktatorem rozkrecały laktację. To wtedy zrozumialam że skoro te kobiety mogą karmić swoje dzieci TO JA TEŻ.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ela

    Co mnie zachęciło i pozwolilo przetrwać te gorsze momenty- wiedza, którą zdobyłam na hafija i mataja siedząc w telefonie,gdy córka wisiała godzinamy na piersi a ja byłam na ‚diecie matki karmiącej’= uratowane kp i wielka chęć dania dziecku tego co najlepsze. Ta magia trwa już 28 miesięcy a za 3 pojawi się kolejny bąbel i może będzie tandem.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ola

    Mnie motywuje pora roku 🙂 pierwszą córkę urodziłam latem i chyba nie za bardzo wzięłam sobie do serca rady o piciu dużej ilości wody. Mleka było jak na lekarstwo. Zaczęłam wspomagać się laktatorem Lovi właśnie tyle że ręcznym. Super sprawa.
    Teraz spodziewam się syna w grudniu. Zima i wiosna to pory roku bardzo przeziębieniowe i najlepszą metodą na zbudowanie odporności maluszka jest karmienie piersią. Moim zdaniem nie jest to łatwa sprawa i dla każdej mamy wiąże się z choćby najmniejszym stresem i zmęczeniem. Wtedy pomaga laktator i tatuś który może zastąpić mamę choć na chwilę i pozwolić jej złapać oddech.
    Nie ukrywam że dla mnie motywacja jest spadek wagi. Podczas karmienia córki już po miesiącu wazylam mniej niż przed ciążą. Liczę na to i teraz z synkiem 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Madzik

    Cóż może zmotywować bardziej niż dobro dziecka? Pierwszą córeczkę karmiłam 14 mc. To był poligon doświadczalny i czas zdobywania wiedzy, dlatego drugi synek karmiony był już 26 mc. Teraz w mym brzuchu gości trzeci amator cycusia i zamierzam karmić jak długo się da, bo już z własnego doświadczenia wiem jakie korzyści dla dziecka to niesie. Gdybym miała określić to dwoma słowami, napisałabym – SAMO DOBRO.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    MamaBe

    Najważniejszym powodem, dla którego karmię drugą córkę jest aspekt zdrowotny- wiem, że to dla niej najlepsze, co mogę dać, a nie jest łatwo. Mam wrażenie, że co chwila musimy toczyć walkę o karmienie i przy karmieniu. Przy pierwszej córce miałam większą przyjemność z karmienia i bardziej rozpływałam się nad bliskością, magią i więzią podczas kp. (Teraz chętnie bym czasem odstąpiła ten czas mężowi). Teraz też pamiętam o starszej córce i korzystając z tego cudu, który produkuję zmasowuję jej po trochę i podaję jako swego rodzaju „probiotyk” 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta W.

    Będzie w punktach:
    1. Zdrowie dziecka. Przeciwciała, HAMLET, lekkostrawnosc i tresciwość pokarmu.
    2. Moje zdrowie. Szybszy powrót do firmy po porodzie, ochrona przed rakiem.
    3.Bliskość. Kiedy nawet marudne zabkujace dziecko znajduje ukojenie, odpoczynek i sen przy piersi.
    4. Wygoda. Zawsze, tu i teraz.
    5. Oszczędność. Widzieliście ile kosztuje puszka mleka w proszku, butelki, smoczki, sterylizatory?
    6. Lenistwo. Kiedy karmię mąż ogarnia chatę, zmywa, gotuję. Ja czytam książkę i karmię.
    7. Pewność że skład pokarmu jest w 100% właściwy dla mojego dziecka.

    Moje macierzyństwo bez karmienia piersią było by jakieś wybrakowane. Powoli kończy się ten etap, ja planuje powrót do pracy i coraz częściej nie wszystkie punkty są w „użyciu” bo część karmień zastapilo normalne jedzenie, czasem mleko pod moją nieobecność poda tata, to nic nie zastąpi mi wieczornego tulenia i karmienia. Karmienie piersią daje mi poczucie, że dziecko z każdą kropla mleka dostaje to czego właśnie teraz potrzebuje.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewa

    Jako samotny osobnik byłam zaprzeczeniem wszystkiego co dziś reprezentuje. Nie będę brała ślubu, komu on potrzebny, nie będę gotowała, dziecko dostanie butlę jak to robią piękne Panie w tv, będę leżeć i pachnieć a cycki będą sterczec. Wiecie, takie tam głupoty. ? / Pierwsza i największa moja motywacja był mój mąż. Później oczywiście córeczka która pojawiła się w naszym zwariowany życiu. Natomiast decyzje podjelam wczesniej, nim przyszla na świat. Mąż był iskrą która zapalila we mnie pragnienie aby dawać a nie tylko brać. Uswiadomilam to sobie przy okazji tego wpisu. Dziś mamy dwie córeczki i czekamy na małego mężczyznę, który ma nieco wyrównać układ sił w domu. Oby do grudnia ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kamila

    Przyznam, że to bardzo ciekawe pytanie, niby oczywiste a z drugiej strony – nigdy się nad tym nie zastanawiałam, a może powinnam! Nie zastanawiałam się czy i dlaczego będę karmić piersią. Decyzja była jakimś naturalnym następstwem decyzji o gotowości na dziecko. W głowie miałam jedynie obawę, że być może z jakiejś przyczyny nie uda mi się karmić piersią (bo nie będę miała pokarmu, bo się coś zepsuje magicznego i nie zadziała), ale jeśli wszystko będzie dobrze i będę mogła karmić, to naturalnie, że będę! I cała sprawa jest o tyle ciekawa, że ten cały ‚naturalizm’ zmienił się wraz z pojawieniem się potomstwa na świecie. Kiedy to wszystkie instynkty, hormony, czary-mary powinny zadziałać, właśnie ten naturalizm okazał się być najdziwniejszą rzeczą z jaką przyszło mi się zetknąć w całym przedsięwzięciu ciążowym. Mała istotka podłączona do mnie dziobem, włącza odkurzacz i zasysa… a moje ciało leży obok i posłusznie doprowadza jakiś dziwny płyn do tejże istotki i ta istotka w ten sposób czrepie pokarm. Dziś po wielu miesiącach karmienie jest istotnie dla mnie bardzo naturalne, oczywiste. Jednak przez bardzo długo było czymś niezmiernie dziwnym, nienaturalny, śmiesznym, abstrakcyjnym… czymś przeciwko czemu mój mózg starał się w końcu zbuntować i ciągle ponawiał pytanie do siebie samego – o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego ja-moje ciało nagle jest jakimś dziwacznym podajnikiem na pokarm. Dziś już wiem, że nie jestem jedyna i że nie każda kobieta czuje się w karmieniu piersią jak ryba w wodzie. Cały proces wydaje się być skomplikowany nie tylko z powodu rozkręcania laktacji, początkowych ‚pustych’ piersi przez nawał pokarmu po upragnioną stabilizację, ale może przede wszystkim przez gotowość emocjonalna / psychiczną lub raczej jej brak. Gdzieś przeczytałam, chyba na mataja.pl, że im więcej tego karmienia piersią jest w naszym życiu dookoła tym lepiej dla nas i naszych dzieci, które będą karmić piersią swoje dzieci. Może w tym całym tabu karmienia piersią, które dopiero teraz zaczyna powoli tajać, zatraciła się gotowość emocjonalna a raczej psychiczna kobiet do karmienia swoich pociech. Udało mi się pozostać przy postanowieniu o karmieniu piersią chyba tylko przez moje skrajne poczucie odpowiedzialności za podjętą decyzję. Zdecydowałam, że ten mały człowiek przyjdzie na świat, więc teraz jestem za niego odpowiedzialna i chce mu zapewnić wszystko co mogę najlepszego, bo i tak nie będzie miał łatwo. Jednak teraz już wiem, że karmienie piersią jest poświecęniem, z którego można być dumnym, czy się karmiło miesiąc czy rok, można być dumnym. I myślę sobie, że może najważniejsze w tym wszystkim jest spróbować, nawet jeśli nie wyjdzie, przynajmniej spróbować, a nóż się uda, a nóż starczy determinacji. A jeśli nie, na szczęście czas prób przystawiania dzieci do wymion kozy odszedł w zapomnienie ;), mamy świetne alternatywy dla mleka matki. Można nie móc karmić piersią nie tylko ze względów fizycznych, ale też psychicznych i ja to doskonale rozumiem i cieszę się, że tak dużo zaczyna się mówić o laktacji w ogóle, bo wyobrażam sobie, że to może naprawdę pomóc niejednej kobiecie w karmieniu swoich dzieci obojętne czy mlekiem matki czy modyfikowanym. To mój pierwszy wpis na mataja.pl (dziękuję za zachętę laktatororowom :)) jako, że nie udzielam się zanadto, choć bardzo aktywnie czytuję :), korzystam więc z okazji pozdrawiam Was dziewczyny, tworząc mataja.pl robićie wiele dobrego!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Edyta

    Nie będę oryginalna – zmotywowało mnie moje dziecko! Kiedy byłam w ciąży zakładałam, że będę karmić piersią pół roku. Kiedy urodziłam i zaczęłam karmić piersią córkę, poczułam, że mam ogromną moc i wiedziałam, że chcę karmić co najmniej rok. Później okazało się, że córka jest alergikiem, a ja zagłębiłam wiedzę o mleku matki i nasza przygoda trwała 23 miesiące!
    Teraz karmię piersią syna i wiem, że chcę to robić co najmniej tak długo jak córkę. Trzymajcie kciuki ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magdalena

    Co mnie zmotywowało? Nie będę pisać, że blog hafija itp. bo nic takiego nie czytałam. Rozmawiałam z moją położna, która jest doradcą laktacyjnym. Na pewno ogromną motywacja była miłość do mojego malucha (chodź nie odrazu bezwarunkowa). Ogromną pomocą i wsparciem w dramatycznych początkach karmienia piersią (pecherze, odciski na sutkach, krew, ból) był mój małżonek. Za co bardzo mu dziękuję. Moja położna widząc w jak tragicznym stanie są moje sutki i małą efektywność karmienia mojego synka(spory spadek wagi dziecka) powiedziała mi, że dla niej jestem bohaterka bo uparcie chciałam karmić piersią mimo bólu. Kolejna motywacja, która gdzieś w środku słyszałam to: przy karmieniu stracisz zbędne kilogramy. I tak też było. Nadal się karmimy i będziemy karmić bo teraz to czysta przyjemność. Pozdrawiamy

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Justyna

    Mnie zachęcił do karmienia piersią okropny dla mnie zapach mleka modyfikowanego i zimne mleko podawane sondą przy piersi małemu, który tego nienawidził z całych sił.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anna

    Dla mnie motywacją byla oczywiście troska o zdrowie i dobro wyczekanego Synka. Ponad 4 lata staraliśmy sie o nasze maleństwo, i tu z pomocą naturze przyszła medycyna – do trzech razy sztuka i po trzecim zabiegu IVF, okazało sie, że jestem w ciąży:))Samą ciążę znosiłam znakomicie i oboje z mężem czekalismy na wspólny poród siłami natury, ja bardzo chcialam urodzić przez SN. Los oczywiście płata figle- Synek ze wzgledu na swoje ułożenie powitał świat i nas poprzez cesarskie cięcie. Po porodzie cc pojawiły sie problemu za laktacja- Synek mial bardzo duże problemy ze ssaniem piersi. Koniec końców, walczyliśmy o karmienie piersia 2 miesiace- i nie zapomnę jak cudownym uczuciem bylo po raz pierwszy nakarmić Synka tylko własnym pokarmem, bez dokarmiania mm i bez stymulacji laktacji laktatorem wlasnie. Dla nas laktator byl wybawieniem- zaraz po rewelacyjnej doradczyni laktacyjnej- pomógł rozkręcić laktacje. Szkoda , ze nie mielismy takiego Ferrari wśród laktatorów jak lovi;-) w każdym razie udalo sie. I teraz wiem, że przy kolejnych dzieciach, bede tak samo walczyć o karmienie piersia, bo juz wiem, ze więzi, uczuć i chemi miedzy matka a dzieckiem w trakcie karmienia nie da sie ubrać w żadne słowa 🙂 Każdemu kto pyta czy karmie piersia( bo to przeciez temat każdego spotkani rodzinnego;), mówię z uśmiechem że TAK i ze to jest super sprawa to karmienie!!!:) pozdrawiam wszystkie Mamusie

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Olka

    Mnie zachęciły moje dwie niezawodne matki karmiące, które wspierały mnie zawsze dobra radą. Jedna karmiła, aż mały ssak sam się postanowił odstawić, a druga sama odstawiła. Mówiły mi o zaletach, o tym jakie to dobre dla dziecka i naszego ciała i ducha oraz nie lukrując opowiadały też o cieniach karmienia, które wynagradza uśmiech potomka lub potomkini.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewa

    Mały ssak wyszedł (No powiedzmy bo trochę mu jednak musiałam pomóc) i rozpoczął nerwowe poszukiwanie. Jak już znalazł to się zassał niczym odkurzacz i tak co chwilę teraz się zasysa… wolność kocham i rozumiem…

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    A.

    Ból źle znoszę a brodawki krwawiły,
    Szpitalne laktatory mnie wybawiły!
    Nie rzucały się na pierś jak wilk młody,
    Bo ból na początku laktacji to pod nogi kłody,
    W domu już sam na sam z Karoliną, wtedy to karmienie stało się pomiędzy nami niewidzialną liną.
    Przez wzgląd na męża, co ma nadmiar kobiet w domu,
    Karmimy PIERSIEM a nie piersią, co by czynności tej nadać męskiego tonu.
    Mojej córeczki pulchniutkie rączki,
    Które trzymają „piersia” jak najlepsze pączki są największą motywacją i nagrodą by iść właśnie tą mleczną drogą.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ja

    Moją najwiekszą motywacją do karmienia piersią jest alergia moich dzieci i fakt, że nie mogłam urodzić ich naturalnie. Żadne mleko nie jest tak dopasowane do specyficznych potrzeb dziecka nie tolerujacego wielu białek pokarmowych jak mleko matki na diecie eliminacyjnej. I mimo że jest trudno, i czasem mam ochotę wytwarzać chlorofil by prowadzić fotosynteze niż sprawdzać czy mogę coś zjeść czy nie, to nie zrezygnowalabym z karmienia na rzecz mm.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Monika

    Nie chciałam karmić piersią. Całą ciążę mówiłam, że nie będę. Nie czytałam też na ten temat w związku z tym. Z brakiem wiedzy i mocnym przekonaniem poszłam rodzić.
    Gdy tylko dali mi córkę, nie zastanawiając się ani sekundy przystawiłam ją i poszło. Sielanka trwała całe 4 dni. Potem zrobiło mi się zapalenie, które bagatelizowane przez lekarzy i źle leczone doprowadziło do ropnia piersi. W czasie pobytu w szpitalu i trzy dni po nacięciu karmiłam córkę kpi. Odstawiła się. Butelka zaburzyła bodziec ssania. Tydzień trwała walka o dostawienie. Było ciężko, córka płakała, ja nie chciałam dać butli, a presja otoczenia była ogromna (żeby karmić butlą, skoro dziecko nie chce piersi). Dzięki wsparciu CDL, udało się. Wszystko zaczęło wychodzić na prostą i bach-powikłanie pp ropniu, znów operacja, znów kpi. I znów butla… Na szczęście tym razem przestawienie na pierś poszło dużo lepiej.
    Tamten tydzień walki o pierś był jednym z najgorszych w życiu. Nie miałam zbytniego wsparcia w najbliższych, dziecko nie chciało ssać, cycki ciągle na wierzchu i miliony prób dostawienia-polewanie piersi mlekiem z butli, pobudzanie palcem podniebienia, by córka zassała, nakładki… Czy było warto? Tak. Karmię do dziś. Czy zdecydowałabym się na to „na zimno”? Nie wiem. I nie wiem, jak to przeżyłam. Nie wiem, skąd miałam w sobie tyle determinacji, by nie odpuścić karmienia. Może to po prostu instynkt i matczyna miłość dały mi siły. I tak z kobiety, która nie chciała kp, stałam się mamą z blizną za piersi, która przeżyła ropień, odstawienie, tony leków, a mimo wszystko karmi dalej. Tak, czuję się bohaterką w swoim domu 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ola

    Moja odpowiedź i historia w ogóle nie są oczywiste, jeszcze trzy miesiące temu nie znałam blogów laktacyjnych nie wiedziałam nic o laktacji. Zanim zaszłam w ciążę i przez prawie cały okres jej trwania nie chciałam karmić. Nie uważałam żeby to było az takie ważne, mama mnie karmila dwa tygodni i wyrosłam więc myslalam, że ja nie muszę karmić. I pewnie tak by było do dziś gdyby nie pewna cudowna osoba – pani Asia Winiarska z Gdańska-doradca laktacyjny. Była to pierwsza napotkana osoba, która nie zmuszala mnie do karmienia, nie napietnowala mojej decyzji, ale wytłumaczyła jak to będzie wyglądac, jakie problemy mogę napotkać i poradziła żeby spróbować. Była przy tym niezwykle traktowna i delikatna. Szanowala mój Wybór, ale mówiła, że spróbowanie nic nie kosztuje, a może mi się spodoba. Na pewno nie mogę powiedzieć, że mi się to podoba, ale nie jest takie tragiczne jak myslalam. Karmie i cieszy mnie to, że się odważyłam, bo dużo mnie to kosztowało. Nie mam jeszcze odwagi kupić i próbować odciagac pokarm laktatorem, więc też prezent był by niesamowitą motywacją.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Weronika

    Zmotywował mnie nasz mały ssak-maratończyk, w szczytowym momencie urządzający 8-godzinne sesje przy piersi, mąż, który zawsze wspierał, był gotów bronić przed napastliwymi spojrzeniami i komentarzami osłaniając własną piersią, cała bliższa rodzina, dzięki którym się dowiedziałam, że w sumie długie karmienie to nic dziwnego, a wreszcie ja sama- miałam karmić 6 miesięcy, karmię dłużej, końca nie widać, a szalenie mnie intryguje i motywuje sprawdzanie i kwestionowanie własnych przekonań. Kto wie, jakie ciekawe wyzwania nam się jeszcze przydarzą na laktacyjnej drodze?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anka

    Ja miałam nie karmić piersią … na szkole rodzenia trafiła się laktoterrorystka, która przekonała mojego męża ?. O karmieniu nie wiedziałam nic, mimo iż moja mama ma 5 dzieci. Nigdy nie widziałam jak karmi. Więc karmienie nie było dla mnie „naturalne”. Po porodzie jak młody się przyssal to samo po prostu poszło i był karmiony 37mcy. Teraz karmie córkę 6 mcy i nie wyobrażam sobie inaczej.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Emilia

    Zmotywowalam się sama, gdy wiedziałam że urodze wczesniaka, a moje mleko będzie dla niego lekiem i w pewnym sensie moja rekompensata, za krótszy okres ciąży. Nie mogłam mu dać tego co najlepsze w brzuchu, więc pokarm był zbawieniem. Synek urodził się z waga 980gram. Ciąża skończona w 30 tygodniu ciąży. Ani etap jej zakończenia, ani cesarskie cięcie nie powstrzymał moich chęci. Pokarm płynął od początku strumieniem

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewelina

    Po narodzinach córeczki prawie cztery lata temu nie byłam przygotowana na ta burzę hormonów, która mnie dopadła. Wcześniej myślałam, że karmienie piersią jako sprawa naturalna na pewno jest do opanowania i sobie poradze. Tymczasem po porodzie córka słabo przybierała na wadze, nie potrafiłam sobie w ogóle poradzić z przystawianiem do piersi, Mała była ciągle głodna i zła, a potem co jescze gorsze oslabiona i apatyczna. Położne nie były zbyt pomocne. Miałam totalna depresję i chciałam tylko karmić butelką, żeby córka była wreszcie najedzona i zadowolona. Miałam masę wątpliwości i lęków. Jednak MĄŻ wspierał mnie cały czas, namawiał, żebym walczyła i nie poddawała się. Robił wszytko żebyśmy miały jak najbardziej komfortowe warunki do karmienia, które w zasadzie trwało cały czas. Także, dzięki mojemu mężowi oraz kochanej córce jednak się nie poddałam. Teraz czekam na kolejną córkę i mam nadzieję, że znów się uda karmić piersią 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Basias

    Moją największą motywacją jest moja siostra, która swojego starszego synka karmiła wyłącznie piersią ponad rok i 7 miesięcy. To właśnie teraz kiedy zostałyśmy mamami we wrześniu, a nasze maluszki dzieli 2 dni różnicy ( tak to niewiarygodne, ale prawdziwe 🙂 ) temat laktacji jest nam bardzo bliski. Asia wspiera mnie w trudach laktacji, radzi, odbiera telefony w nocy – można powiedzieć przetarła szlaki ” przecież sama to przeszła”. Moja droga do karmienia piersią była kręta i bolesna – po cesarskim cięciu mleko nie przyszło odrazu, brodawki były bardzo bolesne. Nie poddałam się – przetrwałam i do dzisiaj karmię wyłącznie piersią. Drugim największym motywatorem był mój mąż, który głaskał po plecach, pomagał w pracach domowych, gdy ja zaciskałam zęby z bolącymi brodawkami a Hanusia potrafiła ” wisieć cały dzień na cycusiu”. Nie odstawiłam Malutkiej i dzięki determinacji udało się. Kolejny ukłon w stronę szkoły rodzenia , to ile te cudowne położne przekazały zalet karmienia, technik przystawiania. Co rekompensuje te wszystkie moje trudy? Bliskość z córeczką, wspólne sesje karmienia z moją siostrą. Dowodem na to jest piękne zdjęcie ” my siostry, razem na łóżku, karmimy nasze dzidzie – widok cudowny”.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewelina J

    Jestem zdeterminowana, aby karmić piersią moje dwa największe skarby, które póki co dają znać o sobie kopniakami przez brzuch. Wiedzę czerpię glownie z internetu z blogów m.in. Twojego i Hafiji czy z grupy na FB Bliźniaki na piersi, a nie niestety od położnych czy lekarzy, ktorzy śmiało zachęcają do podawania mm. Chcę pokazać „specjalistom”, że gdy Mikołaj i Emilka pojawią się w grudniu na naszym świecie dam im wyłącznie to co najlepsze, czyli moje mleko bez potrzeby dokarmiania mm. Najbardziej jednak nie mogę się doczekać widoku moich dwóch maleństw, karmionych na raz juz po ustabilizowaniu laktacji. Taki jest cel i do niego będę twardo dążyć!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Katarzyna

    A mnie zmotywowała moja córka.
    Od chwili, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży wiedziałam, że będę karmić piersią. ( jako pierwsza w rodzinie. Mama mnie karmiła „aż” 3 mc, a moje siostry nie karmiły w ogóle). Przed ciążą dużo czytałam na temat odporności, mleka modyfikowanego, rodzicielstwa bliskości i zdecydowałam że zrobię wszystko, co w mojej mocy żeby Zosia była super zdrowa. I tak też się stało ? ( nie choruje w ogóle). Karmienie przyszlo bez żadnych problemów. Juz w szpitalu mleko leciało mi jak szalone ? A Zosia rosła jak na śmietanie. Czasami się śmiałam, że ja to chyba mam masło w piersiach. ? Chcialam karmić do roku ale córcia skończyła juz 14 miesięcy i nadal pije ale juz tylko w nocy, wiec juz nie zakładam, jak długo potrwa nasza przygoda ❤.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anna Z

    Witam! Mnie zmotywowala głównie moja siostra, karmiąc swojego synka 3,5 roku. Będąc w ciąży również chciałam dać wszystko co najlepsze swojemu maleństwu. Córeczkę karmię już 14 m-cy i nadal podziwiam moją siostrę, ktora nie dała się zniechęcić do kp różnymi komentarzami części rodziny ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    mama Pawełka

    Będąc po raz pierwszy w ciąży nie wiedziałam jak piękne chwile mogę przeżyć trzymając syna przy piersi. Ta nieświadomość wzbudziła we mnie dość „marne” pobudki ku temu by karmić. Skupiłam się na tym, że przecież wszystkie koleżanki karmiły, więc ja też muszę. Pomimo świadomości, że akt ten jest niesamowicie wartościowy dla malucha, nie było w tym chemii. Pojawiła się od razu po urodzeniu synka. Nigdy nie zapomnę pierwszego karmienia. Wywarło to na mnie tak ogromne wrażenie, że zdecydowanie z tamtych chwil czerpałam motywację do pokonywania wszystkich trudności laktacyjnych. Z perspektywy czasu wiem, że on był największą motywacją ,ale w kontekście pytania konkursowego żałuję, że nie jest to, to co jako pierwsze przyszło mi do głowy.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Basia

    Mnie zmotywowały Położne w szkole rodzenia. Od tego się zaczęło. Było o tym jak sobie radzić z problemami, itd. Ciekawe zajęcia i pomocne. Później urodził się Księciunio i sprowadził na ziemię, a raczej do fotela i łóżka – centrum dowodzenia przez pierwsze miesiące. Totalnie zaskoczyło mnie, że można jeść/wisieć tak długo i tak często. Dzięki temu laktacja kręci się już dwa lata i może idziemy na samoodstawienie, a może nie 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ania

    Skłoniła mnie informacja, ze zarówno moja mama jak i babcia nie karmiły piersia prawie w ogóle (zrezygnowały po pierwszych próbach, twierdząc ze nie miały pokarmu).
    Stwierdzilam ze muszę przełamać tę zła passę i udowodnić im (a przede wszystkim samej sobie), ze się da, jeżeli tylko się tego chce:)))
    Właśnie karmie z powodzeniem swoje drugie dziecko:)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    WeronikaSroka

    Czułam, że bardzo motywowala mnie moja córka. Byla wcześniakiem, więc czułam, że moje mleko jest bardzo ważne. Doradca laktacyjny w szpitalu też mi bardzo pomogła, opowiadając o nieistnieniu diety matki karmiącej i byciu wytrwałą. Bardzo się cieszę, że udało mi się karmić 20 miesięcy.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta Uparta

    Do karmienia piersią przed porodem podchodziłam raczej na luzie, na zasadzie „co ma być to będzie”. W drugiej dobie moja córka zbliżyła się do niebezpiecznych 10% wagi spadkowej więc położne wysłały do mnie „Pielęgniarkę Laktacyjną”… Pani przyszła, pomacała mi piersi i powiedziała do mnie „pfff mamuśka, nic z tego nie będzie”… nikt nigdy mnie tak nie wkurzył. Po pierwsze jaka „mamuśka” ?,a po drugie nikt mi nie będzie mówił że nie dam rady! Wtedy wiedziałam już że będę karmić piersią do 18;) trochę wiedzy z odpowiednich blogów, trochę samozaparcia i oto mija mi 7 miesięcy, w tym 6 na samej piersi:) A dziecko ma się całkiem nieźle:)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    ha!

    Moje dziecko. Nie wierzę, że jakikolwiek produkt dzisiejszych czasów może być dla niego lepszy od tego, co natura daje od milionów lat.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agunia

    Lezac w szpitalu po porodzie z moim nowonarodzonym synkiem, ktory mial problem z przyssaniem, podeszła do mnie dziewczyna wspollezaca i powiedziala, ze w pierwszej ciąży jej synek tez nie umiał ssać, ale po próbach przystawiania wszystko sie rozhulalo. I to dadalo mi otuchy i zmotywowało do dzialania, ze sie uda i bede normalnie karmić. Dzis synek ma 5 miesięcy i nie widze zeby kiedykolwiek mial problem z ssaniem.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Aga

    To, że będę karmić moje dzieci piersią wiedziałam już kiedy miałam kilkanaście lat 🙂 Mam siostrę młodszą ode mnie o 9 lat, którą mama karmiła mniej więcej półtora roku, nigdy nie używała butelki i smoczka, więc taki model był dla mnie oczywisty i naturalny. Kiedy dzieci pojawiły się w moim otoczeniu (jako potomkowie znajomych), okazało się, że karmienie persią nie jest jednak tak oczywiste… I wtedy moja druga siostra urodziła swoje pierwsze dziecko, które karmiła ponad rok, potem drugie i trzecie – a każde kolejne karmiła jeszcze dłużej. Czyli jednak da się! 🙂 Czyli w skrócie: moją motywacją do karmienia piersią były trzy najważniejsze kobiety w moim życiu: mama i dwie siostry (chociaż młodsza trochę pośrednio 🙂 ). A potem do tego grona dołączyłyście Wy. Chociaż na Waszego bloga trafiłam przez wpis o porządku, czy raczej nieporządku w domach blogerów długo przed tym, nim zaszłam w ciążę, to szybko skradłyście moje serce. I przed porodem już wiedziałam na pewno, że będę karmić piersią.
    Po porodzie oczywiście potrzebna była jeszcze jedna wielka dawka motywacji, bo początki laktacyjne były trudne. Ta dawka wynosiła 3700g małego cieplutkiego ciałka mojej córeczki + 73kg trochę większego cielska mojego kochanego męża 🙂 Minął już prawie rok, a moi najbliżsi nadal mnie wspierają.
    Ale następnym razem przydałby się taki wypasiony laktator zamiast tego starego ręcznego (odziedziczonego oczywiscie po siostrze) 😀

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marysia

    Co mnie zmotywowło do karmienia? Przy pierwszym dziecku – prowadząca w Olkuszu spotkania grupy „Pozytywnie o Porodzie” Malwina Wójtowicz. Zanim trafiłam na prowadzone przez nią spotkania w ogóle nie zastanawiałam się nad tym jak będzie wyglądać karmienie. Ona też przekonywała, że rozmiar nie ma znaczenia i sama swoim przykładem świadczyła, że karmić można i kilkulatki. Z moim karmieniem sprawa okazała się dosyć trudna, ale dawałam z siebie wszystko. Może gdyby w zasięgu był jakiś doradca laktacyjny, to trwałoby to dłużej niż 5 miesięcy. Teraz przy drugim dzieciaczku chciałam być sprawiedliwa i miałam ambitne założene, że teraz powinno być łatwiej – skoro jedno dostało od mamy to co najlepsze, to drugie tak samo i tym razem bez wspomagania mm. Mimo, że niestety mm okazało się niezbędne, to kp traktuję jako priorytet – zbliżamy się do granicy 6. m-ca i nic nie zapowiada rozstania z kp 😉 Proszę trzymać za nas kciuki.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ada

    Zachęty nie potrzebowałam, bo bardzo chciałam karmić ze względu na więziotwórczy aspekt karmienia, a także ze względów praktycznych. Tak się w końcu dobrze składa ,że pierś jest zawsze „pod ręką „:) Motywacji jednak było mi trzeba..oj tak. Początki nie były łatwe! Córka dużo spadła na wadze i właśnie laktator uratował mi laktację. Trzeba było zrobić pobudkę piersiom.Motywowało mnie zdjęcie mojej małej dziecinki w telefonie, w które się wpatrywałam podczas odciągania mleka co 2 godziny. Pamiętam jak siedziałam w nocy z buczącym laktatorem i wzbudzałam w sobie morze czułości do naszej Kruszyny, która spała za ścianą. Celem było przejście od 30 ml do wymarzonych wtedy 100 ml 🙂 Udało się! Karmię już siódmy miesiąc! 😀

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Madzia

    Motywacją dla mnie była chęć dania mojemu dziecku wszystkiego, co dla niego najlepsze, nie wyobrażałam sobie innej opcji niż karmienie piersią i miałam to szczęście, że nie musiałam o niej nawet myśleć, bo mały ssak wisiał na mnie już 2 minuty po urodzeniu, czego życzę każdej mamie. Inna sprawa, że przez 2 pierwsze miesiące ssak ssał i ssał i ssał i przerwy były krótsze niż karmienie, a sutki bolały tak, że musiałam zagryzać zęby, żeby nie krzyczeć z bólu, ale było warto – synek jest silny, zdrowy, mądry i empatyczny.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    WinKaro

    Do karmienia piersią zawsze byłam pozytywnie nastawiona. Wiedziałam, że to najlepsze co mogę dać swojemu dziecku. I najzwyczajniej chciałam karmić piersią. Nie zakladałam innej opcji i to była moja motywacja. Chociaż nie ukrywam, że kwestia ekonomiczna i wygoda też była brana pod uwagę ? Miałam pewne obawy (ze względu na mały biust), że nie będę miała pokarmu, że zwyczajnie nie dam rady. Wtedy trafiłam na blog hafija.pl. W szkole rodzenia mnie uświadomiono, że rozmiar nie ma znaczenia, dzięki czemu nabrałam jeszcze większego przekonania co do decyzji o karmieniu piersią. I w teorii byłam obcykana. Moja mama mnie bardzo wspierała, z resztą robi to do tej pory, opowiadała jak to było gdy ja byłam mała, jakie cuda jej opowiadali, złote rady, teksty typu:”płacze, bo się nie najada, masz za chudy pokarm, pij bawarkę, nie jedz tego i tamtego”, itd. (skończyło się na tym, że mama ze stresu traciła pokarm i karmiła mnie bardzo krótko, i teraz od niej słyszę „ty się nie denerwuj, wyśpij się, bo musisz mieć pokarm” :))Powiedziałam sobie nie, nie pozwolę, żeby ktoś wmawiał mi takie bajki. I moja mama, która miała takie przygody też była dla mnie motywacją. Mąż także wspiera mnie od początku, motywuje. Ale i tak chyba największą motywacją jest świadomość, że daję synowi to co najlepsze. Bo oprócz samego karmienia jest też ogrom miłości i bliskości i poczucia bezpieczeństwa ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Karola

    Po porodzie straciłam dużo krwi i miałam bardzo dużą anemię, ale karmienie od samego początku było udane. A to dzięki mężowi, który układał mi córeczkę, aby było nam najwygodniej, przekładał z jednej strony na druga, w szpitalu, w dzień i w nocy w domu. Pamiętam słowa położnej, która pogratulowała nam wspólnego sukcesu, bo maleństwo przybrało na wadze. Gdy byłyśmy już w domu i ogromnie odczuwałam skutki anemii, pamiętam jak przeglądałam fb w telefonie- a w tym stanie przez samo przewijanie strony głównej dosłownie zasypiałam ze zmęczenia. Przez przypadek natknęłam się na stronę hafija.pl, która udostępniła moja koleżanka, a której wczesniej nie znałam. Czytałam wszystkie wpisy po kilka/kilkanaście razy i wcielałam w życie. Pozniej doszly inne strony, m.in. mataja.pl ? Siostry i mama nie mogły uwierzyć. Z jednej strony bardzo mnie wspierały w karmieniu, ale niektóre mity podtrzymywaly, np. dieta mamy karmiącej, podawanie innych dań po 4 miesiącu. I mimo, że było ciężko, bo nie znałam żadnej mamy która karmiła wyłącznie przez 6 miesięcy, nie podała ani jednego słoiczka tylko wszyściutko przygotowywała sama, ja to robiłam. Gdzies z tyłu głowy był stres i te głosy bliskich uważające inaczej, ale jakoś dałyśmy obie radę i nie zagłodziłam dziecka ? a teraz mija juz prawie rok i nasza mleczna przygoda trwa i mam nadzieję, że potrwa jak najdłużej, choć mówią mi żebym tylko do roku karmiła, bo to za duże obciążenie dla organizmu? ale teraz sie z tego śmieje i puszczam mimo uszu, czasem sie za mocno zbulwersuję na te rady. Rozważam powrót do pracy na pełen etat i taki laktator byłby mega rozwiązaniem dla nas, aby ułatwić nasze karmienie?
    I co jakiś czas sprawdzam ile mililitrów mleka wyprodukowałam to w ogóle szaleństwo dla mnie jest ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Klara

    Ja o drugiej ciąży dowiedziałam się przed dwoma godzinami 🙂 już teraz wiem, że będę robić wszystko by karmić piersią. Pierwszego synka niestety karmiłam krótko, przy drugim chcę rozbujać laktację na całego. Pomijając już oczywiste względy jak dobro dziecka, moją motywacją jest by nie myć i nie dezynfekować w kółko tych butelek!!!! To było okropne!!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Natalia

    Do karmienia syna najbardziej zmotywowała mnie moja mama i to, że nie udało jej się karmić mnie i mojego brata. Jej smutek i wyrzuty sumienia, których chciałam uniknąć, ale chyba jeszcze bardziej jej ogromne zaangażowanie w to, żeby mi się udało, żebym nie przechodziła tego samego, co ona przez lata. A kiedy już zaczęłam, karmić – to ona robiła wszystko, żebym ani an chwilę nie zwątpiła w to, że warto <3

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Maja

    Wiedziałam że kp daje moim dzieciom to co jest po prostu najlepsze. Z drugim synem miałam już większą wiedzę, zafascynowalo mnie to jak kp może być proste i przyjemne. Świadomość że moje ciało produkuje samo tak cudowny pokarm?! Nie ma nic lepszego dla dzieci ? teraz mała przerwa, miałam nadzieję na tandem ale niestety mleko zanikło w 15tc – czekam niecierpliwie aż znowu zacznę karmić, w lutym trzecia dzidzia ? laktator może się przydać ? pozdrawiam serdecznie.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Beata

    Mnie zmotywowala położna na oddziale noworodków, która poproszona o radę, kiedy moja córka w drugiej dobie „wisiała na mnie” całą noc i kompletnie nie chciała dać się odłożyć, zawyrokowała: „GŁODZI PANI DZIECKO!!! CÓRKA JEST DUŻA (to akurat zauważyłam sama, wszak 3800 żywej wagi trudno przeoczyć, zwłaszcza gdy rodzi się sn) I NIE WYSTARCZY JEJ PANI MLEKO”. Oooooo, że co?! Oooooo! Jak jak się zawzięłam, że ja tej babie pokażę, że wystarczy! Ja zodiakalny skorpion jestem, zawziąć się potrafię. 😀 I tak karmiłam córę przez 6 miesięcy wyłącznie moim mlekiem, a teraz już zaczęłyśmy rozszerzać dietę, ale wiadomo, każdy posiłek trzeba popić mlekiem od mamusi. 😀

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka

    Cesarskie cięcie, duzo stresu, podobno po cesarce się nie da karmić, a udało się córkę karmilam niestety z innych przyczyn 4msc. Później pojawił się syn, drugie dziecko, rok po roku, kolejna cesarka, kolejny stres i znowu się udało, od pierwszego spojrzenia, od pierwszej godziny ,od pierwszego zassania… Teraz syn ma 1,5roku i tak to trwa, poświęciłam swoje piersi, a raczej to co z nich zostało. Teraz dałabym wiele żeby się od niego w jakiś sposób odseparowac, nie da się, już mi brakuje sił, chce odzyskać trochę swojego życia, jednocześnie czerpiąc radość z tego że on tę radość ze mnie wysysa ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Aga

    Pomijając szereg dobrodziejstw zdrowotnych, płynących z karmienia piersią, to najbardziej zmotywował mnie fakt, co może wydać się dziwne, że NIE karmiłam pierwszego dziecka piersią (w skrócie mówiąc: uwarunkowania medyczno-farmakologiczne). To była masakra…. noce zarwane, dziecko drące się i niecierpliwe, wyparzanie butelek, na każdy spacer termosik z wodą, podgrzewacze, zapas mleka w szafie, worek wydanych pieniędzy! Kolejnych dwoje dzieci (a ja wraz z nimi) korzystało (średnie) i korzysta (najmłodsze) z dobrodziejstw mego biustu – bo wygodnie, zawsze w odpowiedniej temperaturze, pod ręką i bluzką, a wszyscy jacyś tacy bardziej wyluzowani i wyspani.. 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ania

    Do karmienia piersią zmotywowałam się sama. Poczytałam mądrych ludzi, którzy piszą tym, dlaczego mleko matki jest najlepsze dla dziecka i wiedziałam, że zrobię wszystko żeby udało mi się karmić piersią. Z resztą nawet nie czytając wydaje mi się oczywiste, że karmienie naturalne jest lepsze od sztucznego. Choćby nie wiem jak się producent nie starał to musi użyć chemii, substancji podobnych do tych naturalnych. Jak przeczytałam, że mleko dostosowuje się do potrzeb mojego dziecka, że natura tak to mądrze wymyśliła to byłam już pewna. Uważam, że karmienie jest w głowie więc z takim podejściem nie mogło się nie udać. Poza tym względy praktyczne też brałam pod uwagę – oszczędność pieniędzy, które można wydać na inne ważne rzeczy dla maluszka, sterylizację butelek, smoczków itp., czyli oszczędność czasu, który wolę poświęcić na zabawę z dzieckiem albo odpoczynek. Dodam do tego niesamowitą więź tworzącą się między mamą a dzieckiem w czasie karmienia i mamy komplet. Moja Córcia uwielbia zasypiać przy maminej piersi i się w nią wtulać a to jest dla mnie bezcenne. Cieszę się, że żyję w czasach, w których mogę sobie poczytać w internecie o składzie mleka kobiecego, o zaletach dla mamy i dziecka i o tym jak karmić żeby się udało. Moja mama nie miała takiej pomocy i niestety nie byłam karmiona piersią.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magda Lena

    Moja droga z karmieniem nie była może jakoś szczególnie trudna i wyboista ale początki pamiętam jednak jako ciągłą walkę… o wygodną pozycję, prawidłowe przystawienie no i oczywiście każdy kolejny gram na wadze mojego dziecka. Wsparcia i otuchy dodawały mi cudowne panie z Poradni Laktacyjnej w Rzeszowie (fanki bloga Hafija :). Jednak największe wsparcie to mój mąż, który tak właśnie odnalazł swoją rolę w naszym karmieniu „wiszącego przy piersi” niemowlaka. Pomagał w przystawieniu, odbijaniu i dbał o każdą chwilę odpoczynku dla mnie. Dopiero po kilku tygodniach tak naprawdę uwierzyłam w siebie gdy zobaczyłam jak moja córka pięknie rośnie i to dosłownie w oczach. Karmiłyśmy przez 23 miesiące, bo córeczka sama się odstawiła w połowie mojej drugiej ciąży. Teraz czekam na drugą córkę, która pojawi się za 3 miesiące 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    sypolwia

    Macierzyństwo i sny o tym, że karmię;) Jestem w 32 tygodniu ciąży, nie wydaje mi się abym potrzebowała jakiegokolwiek motywatora, bo bycie mamą i wszelkie wyobrażenia o macierzyństwie w dużej mierze wiążą się dla mnie z karmieniem piersią. Usłyszałam ostatnio na warsztatach od Madzi – doradcy laktacyjnego – „mleko mamy w głowie a nie w cyckach” więc mam nadzieję i wierzę, że będę karmić piersią od pierwszych chwil życia mojego maleństwa. Na obecną chwilę nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka

    Ja na przekór napiszę, że to była dla mnie tak naturalna rzecz, że nie dopuszczałam do siebie myśli iż mogłabym w inny sposób karmić dziecko. Moja mama karmiła mnie przez rok czasu, więc czymś normalnym dla mnie było żeby karmić piersią własne dzieci. Z racji tego, iż z wykształcenia jestem dietetykiem to wiem jak bardzo istotny jest pokarm mamy. Obecnie moją największą motywacją są dzieci: 8 miesieczny syn, który to pije z „gwinta”;) oraz 26 miesięczny syn dla którego sciągam codziennie pokarm (w połowie ciąży musiałam zaprzestać go karmić piersią ze wzgledu na zagrożoną ciązę).

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kaś

    Ja napiszę krótko. Pierwszorodnego marzyłam karmić długo i namiętnie, skończyło się wymeczonymi 4miesiacami, które ku mojej rozpaczy zakończyły się odstawieniem odchodzącej od zmysłów matki przez wychuchane dziecię. Dziecko, o dziwo, przeżyło na mleku modyfikowanym , matka ,jakimś cudem, też. Przy drugorodnym, odpuściłam, będzie mleko w piersi, będzie karmienie, nie będzie, cóż dziecię zapewne też przetrwa. Matka postawiła na zdrowie psychiczne swoje, co w prostym przekładzie rzutuje na dzieci i jakimś trafem na męża. Mleko popłynęło i płynie do dziś. Młody ma prawie 6 mcy. Motywacji tym razem nie szukałam, ja raczej potrzebowałam zrozumieć, że jak mi się nie uda (a pragnęłam tego) to nic się nie stanie, że to nie koniec świata…

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewcia

    Moją największą motywacją jest zdrowie dziecka. W pierwszej ciąży szybko się poddałam i nie karmiłam zbyt długo bo tylko niecałe 3 miesiące, przez co od urodzenia córka bardzo często łapie wszystkie infekcje. Teraz już wiem żeby się nie poddawać bo mleko matki daje dzecku dużą odporność. Nie miałam za dużo mleka, pożyczony laktator ręczny był udręką i bardzo bolały mnie piersi, mleka wcale prawie nie dało się odciągnąć, ręce bolały więc szybko się zniechęciłam. Teraz jestem w drugiej ciąży i bardzo by się przydał taki cudowny wynalazek- laktator elektryczny, który pomógłby mi uwierzyć w siebie i tym samym zmotywować do odciągania 🙂 a moim zdaniem lepsza motywacja to klucz do sukcesu krainy mlekiem płynącej! 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka

    Mnie do kp najbardziej zmotywowała, zupełnie egoistycznie, własna wygoda. Nie wyobrażałam sobie latać po nocy z wrzeszczącym dzieckiem, wyparzaniem butelki, odmierzaniem dawek, co znałam z opowieści przyjaciółki. Zresztą w dzień też siebie nie wyobrażałam A od kiedy przy drugiej córce nauczyłam się karmić na leżąco, kp w nocy stało się czynnością z pogranicza snu i jawy. U trzeciego i czwartego dziecka nawet nie rozważałam, że coś zmienię w kwestii karmienia. Synuś karmi się już 9 miesięcy i nikt w moim otoczeniu już nawet nie wspomina, nauczony przy moich poprzednich dzieciach, że to może wystarczy ☺

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewa

    Gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży w ogóle nie przeszło mi przez myśl, żeby karmić sztucznym mlekiem. Było to dla mnie oczywiste i naturalne, że dzieciątko musi otrzymać to co najlepsze. W moim przekonaniu utwierdziły mnie położne ze szkoły rodzenia. Często słyszy się, że ktoś może nie mieć pokarmu, może mieć „chude” mleko. One powtarzały: „Jeśli chcesz karmić piersią, to nie ma takiej możliwości, że nie dasz rady…” Szkoła rodzenia się skończyła, w lutym urodziłam synka, najpiękniejszego i najcudowniejszego na świecie. Po jakimś czasie zaczęłam wysłuchiwać: „a Adam znowu cyca?”, „Niech mu żołądek odpocznie.”, „Przekarmisz go!”, „A może się nie najada i dlatego tak często woła…?” I tak dalej…. Powiedziałam sobie: nie poddam się! Ale… może jednak coś w tym jest…? Trafiłam na blog Hafija.pl i przeczytałam mnóstwo artykułów. Znowu utwierdziło mnie to w przekonaniu, że robię dobrze i wszystko jest ok. I to ona, ta cudowna kobieta zmotywowała mnie, żeby tego nie przerywać. Adaś korzysta z dobrodziejstw natury już 8 miesięcy. I pozwolę mu na to tak długo, ile będzie tego potrzebował. Nie długo wracam do pracy. Nie zamierzam rezygnować… Choćby nie wiem co mówili inni… To jest „Nasze” i nikt nie będzie za nas decydował!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Natalia

    Co mnie zachęciło? Lenistwo! Nie wyobrażam sobie sytuacji jak w środku nocy, dziecko w bek z głodu, a ja biegnę do kuchni szykować mm… w tym czasie robi się tylko gorzej, bo już się doczekać jedzenia nie może, a ja szykuje, ono się rozbudza całkowicie a ja denerwuje.

    A tak serio serio to moje mleko było lekarstwem dla córki, i choć musiała od razu jechać do szpitala 300km oddalonego ode mnie (żeby przejść operacje), to udało się uruchomić laktacje, a po 5 miesiącach nawet udało się „załapać” cyca i tak do 22 mż 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Patrycja

    Kiedyś myślałam, że nie będę karmiła piersią. Słuchając innych kobiet jakie to straszne i jak mogą się zniszczyć piersi byłam trochę przerażona ? Z czasem kiedy zaszłam w ciąże bardziej zaczełam się tym interesować. Mój mąż również zaczął zgłebiać ten temat, razem migliśmy wymieniać się informacjami jakie udało Nam się o zdobyć o karmieniu piersiom. Jest moim wielkim wsparciem, wie jak ważny jest dla mnie wygląd piersi po karmieniu więc zawsze mnie uspokaja a jak panikuję to mówi, „Że najwyżej je później zrobimy” ? Jak kolezanki dziwią się, że tak dlugo chce karmić ( min. rok) to odpowiadam, że najwyżej je później zrobie i po takiej odpowiedzi nie mam więcej pytań i dociekań, czy nie boje się o ich wygląd ? Obecnie jestem w 9 miesiącu ciàży więc cała przygoda z karmieniem jeszcze przede mną, ale jestem dobrej myśli a wiem jakie to istotne ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kamila

    Karmienie przez pierwsze dwa miesiące było dla mnie… eufemistycznie powiedzmy, że trudne. Cc na zimno, stres w szpitalu z powodu początków odwodnienia córeczki i wszechobecnego kultu mm (tak, tak! i to w szpitalu uniwersyteckim), płaskie brodawki, które szybko były tak poranione, że sama myśl o przystawieniu dziecka powodowała, że łzy napływały mi do oczu. Ból był tak ogromy, że do karmienia rozbierałam się do przysłowiowego rosołu, bo oblewały mnie poty. Ale ani razu nie przyszło mi do głowy, żeby się poddać. Wiem, że to brzmi nieprawdopodobnie – nie pomyśleć w takiej sytuacji o podaniu butelki z mlekiem, które robi się w 30 sekund – ale wiedzialam, że w końcu bol przejdzie, że moje cierpienie jest tego warte. Moją motywacją było wewnętrzne przekonanie; więcej, była nią stuprocentowa pewność, że wytwór milionów lat ewolucji, tak powszechnie występujący w świecie zwierząt, że sposób karmienia stał się wyróżnikiem klasy ssaków, musi być najlepszym, co można oseskowi zaoferować. Ewolucja nie działa celowo, ale gdyby działała, to nie mogłaby stworzyć niczego lepszego. Skoro tylu milionom, miliardom kobiet i samic przede mną udało się z sukcesem wykarmić ich potomstwo, to dlaczego mnie ma się nie udać?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    monia

    To miłość do mojego synka. Chcę dla niego to co najważniejsze, czyli – zdrowia. Wiadomo ile dobra niesie „karmienie piersią”, dlatego to taka „polisa” na przyszłe zdrowe życie. Nie mogłam urodzić siłami natury, a karmienie piersią dało mi poczucie spełnienia i kobiecości.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Edyta

    Droga laktacyjna moja i starszego synka, który ma teraz 3 latka, była kręta i wyboista. Przez niemal 4 miesiące tworzyliśmy z synem i laktatorem nierozłączny trójkąt a początki karmienia były dla mnie tak trudne i bolesne, że przyznam szczerze, wielokrotnie chcialam sie poddać. Na szczęście wyszliśmy na prostą i karmiliśmy się z synem jeszcze przez wiele miesięcy. Do podjęcia walki o karmienie motywował mnie syn, któremu chciałam dać to, co najlepsze, blogi Mataja i Hafija, które dały mi potrzebną wiedzę. Ale nie wiem jak bym dała sobie radę bez mojego męża, który jak nikt inny we mnie wierzył, wspierał i pomagał mi jak mógł w tej wyboistej drodze. Dzięki niemu przetrwaliśmy ten trudny czas 3 lata temu, jak i jeszcze parę tygodni temu, kiedy to urodziła się nasza córka. Łatwo nie było ale znów dzięki wsparciu męża i doświadczeniu już zdobytemu możemy się karmić i czerpać z tego przyjemność 🙂 Po prostu mam najfajniejszego męża, któremu z całego serca dziękuję 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    DUZYMI LITERAMI

    U mnie „motywację” wyssałam z … no właśnie z buteleczki mm ;).

    Zależało mi na aspektach zdrowotnych zarówno dla dziecka jak i dla mnie. Karmienie piersią wydawało się prostsze i bardziej naturalne. A gdy doszła do tego alergia u małej, stałam na bardzo wyboistej drodze. Karmić mimo wszystko? Czy dać mleko dla alergików? Wszystko we mnie krzyczał że muszę być silna i każdy kolejny dzień, każdy miesiąc jest ważny. Dzisiaj nie wyobrażam sobie lepszej decyzji.

    Pozdrawiam serdecznie
    Joanna

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta

    Moją motywacją do karmienia piersią była przekora. Na przekór niemal wszystkim, którzy zamiast mnie wspierać, już w ciąży osądzali „eee nic prawie nie przytyłaś, taka chuda, dziecka to ty nie wykarmisz…” Na przekór doradczyni laktacyjnej, która w pierwszej dobie po porodzie (cc)orzekła „niechwytne brodawki, dziecko nie będzie się najadać, trzeba karmić w kapturkach”, w drugiej dobie: „dziecko nie chce jeść w kapturkach, odciągać i podawać z butli, a do tego jeszcze porcja mm”, w trzeciej dobie: „najlepiej karmić mm”… A nawet trochę na przekór mężowi, który mimo, że jako jedyny mnie wspierał, widziałam, że sam trochę wątpi w tą moją walkę o karmienie piersią. Byłam załamana, ale wiedziałam, że się nie poddam, cały czas karmiłam w kapturkach (niestety uwierzyłam w te niechwytne brodawki), aż przyszła do nas cudowna pani Jola – położna środowiskowa! Obejrzała moje piersi, pomasowała, pomogła przystawić syna (bez kapturków), a on ssał! Pamiętam, że po jej wyjściu popłakałam się ze szczęścia! I tak na przekór wszystkim karmię synka już dwa lata!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ola

    Kilka osób na równi zmotywowało mnie, abym karmiła piersią mojego drugiego syna. Po pierwsze byłaś to Ty Danka na początku, w szpitalu, kiedy pokazywałaś jak mam karmić, kiedy mówiłaś, że mały dobrze chwyta pierś a ja mam dużo pokarmu i nic tylko mam karmić piersią. Po drugie mój mąż dzielnie mnie wspierał na samym początku i dodawał otuchy kiedy miałam dość, po trzecie Hafija i jej nieoceniona wiedza na blogu a po czwarte mój syn, który pięknie przybiera na wadze, tuli się do mnie i nic więcej do szczęścia mi nie trzeba. Gdyby któregoś z tych elementów zabrakło, nie wiem czy byłabym tak zmotywowana, żeby karmić piersią.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Niki

    Zanim moja córka przyszla na swiat postanowilam sobie, ze przygotuje sie na ta okazje najlepiej jak potrafie i wezme sie za ‘temat’ merytorycznie. W praktyce po prostu duzo czytalam tekstow z fachowych zrodel (tak, tak – mowa o Was), bo brakowalo mi konkretnej wiedzy na temat karmienia piersia. Wiedzialam co prawda, ze jest to dla dziecka dobre rozwiazanie, ale jednoczesnie popularnosc mleka modyfikowanego zbijaly mnie z tropu..
    Po porodzie okazalo sie, ze dorobilismy sie malego hajnida (a raczej hajnidki), ktorej najwiekszym hobby bylo spedzanie czasu na piersi. I wtedy zaczely sie schody, bo maratony mlekowe nie mialy konca. To byl nowy poziom zmeczenia, o ktorym wczesniej nie mialam pojecia, ze istnieje!
    Ale.. bogatsza o cala nowonabyta wiedze, wiedzialam ze moje mleko to jedyna opcja dla mojego dziecka, mimo tego ze okazala sie wielkim wyzwaniem.
    Satysfakcja, ze idziemy ta droga jest ogromna! To ona, razem z radoscia, ze daje dziecku to, co najlepsze, jest moja najwieksza motywacja.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia

    Wdzięczność za bycie odbarowanym tak cudownym darem jakim jest nasz wyczekany syn wzbudziła we mnie ogromnie pragnienie dawania z siebie. Dałam się porwać naturze, popłynęłam z nurtem instynktu – począwszy od ciąży, porodu aż po cały zalew hormonów poporodowych. Poddałam się temu z radością. I tu należałyby się słowa wdzięczności mojej ukochanej szwagierce, która jest zarazem moją wieloletnią przyjaciółką. To ona zaraziła mnie ogromą wiarą w to, że natura wie co najlepsze i warto jej zaufać a nade wszystko warto zaufać sobie bo my kobiety mamy w sobie ogromną mądtość i siłę. Dzięki tej lekcji poszłam drogą rodzicielstwa bliskości, ktore jest bliskie naturze. Przeczytałam wiele książek w tym nurcie, m.in. Searsów, których uwielbiam. Wkroczyłam w srodowisko osób mocno wspierających ten typ rodzicielstwa – a karmienie piersią to jeden z jego fundamentow. I tak oto umocniłam się na tej drodze i gdy zostałam szczęśliwą mamą poszłam w tym kierunku dzięki tym wszystkim instynktom w jakie natura nas wyposażyła. I tak oto karmimy sie juz 21 miesięcy i końca nie widać. 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta

    Karmić piersią nie było dla mnie proste, niestety po cc miałam problem z rozruszaniem laktacji. Córka też nie potrafiła ssać prawidłowo. Jak to mówią, że Marta jest uparta, postanowiłam się nie poddawać. Chciałam zawalczyć dla niej i siebie. Metoda 7-5-3 i w dwa tygodnie tak rozhulałam laktację, że równolegle pomagałam dokarmiać synka sąsiadki… karmiłam córkę prawie dwa lata. Dzięki czemu wyprowadziłam ja prawie z AZS…Teraz ma prawie 3 latka i nadal pamięta, często mówi: jak będę duża to będę miała piersi. I będę karmiła dzidziusia. Jak mama mnie jak byłam mała… tam tam w sypialni. To były piękne chwile dla nas obydwu…

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka

    Karmię piersią córkę 11 miesiecy zdecydowałam tak ponieważ wiem ze mleko matki jest najlepsze dla dziecka. Ciągle myślałam o tym ze właśnie dzięki takiemu karmieniu mojej gwiazdy dostarcze jej jak najwięcej witamin, składników odżywczych oraz odporność. I chodź strasznie schudłam to wiem ze moją córeczka ma wszystko to co najlepsze. Jestem po cesarskim cięciu i od razu mała miała podana butle przez co w pierwszej dobie nie chętnie chciała ściągnąć pokarm z piersi ale wygraliśmy walkę i teraz chciałam powoli kończyć swoją przygodę karmienia piersią ponieważ jestem w 12 tygodniu kolejnej ciąży ale córeczka nie chce zrezygnować z piersi. Mimo że już wszystko je przed snem i tak chce pierś. ☺

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marta

    Zachęciło mnie – oczywiście – to że mleko piersi są najlepszym pokarmem dla mojego dziecka, najlepszym z wielu względów, poza odżywczym, wspierającym układ immunologiczny i wszelkie inne układy, ułatwia powstawanie i pogłębianie więzi między nami. Zachęcały mnie też cudowne położne, jeszcze w szpitalu, traktując karmienie jak najnaturalniejszą rzecz na świecie, czułam, że jestem skazana na sukces!

    Później już polubiłam to, że pierś jest dla synka lekiem na całe zło, bezpieczeństwem i miłością. I że najedzony jest taki zadowolony 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Aga87

    Przed porodem w ogóle nie zakładałam innej opcji niż ta,że będę karmić piersią. Jednak niespodziewany poród cc,odłączenie mnie od dziecka na pierwsze 17 h po porodzie, a następnie zbyt płaskie brodawki sprawiły,że karmienie piersią okazało się nierealne… Nie było niestety mądrych położnych,które pomogłyby i powiedział by,że „nie ma,że się nie da” i zamiast tego dokarmiały moja córkę butelka. W szpitalu musiałam spędzić 2 tygodnie i na szczęście wtedy poznałam wspaniałą doradczynię laktacyjną, która wlała w moje serce nadzieję,że jednak się uda. Wraz z jej pomocą- również taka,żebym odpuściła jak nie idzie i spróbowała za dzień lub dwa- na koniec pobytu w szpitalu stał się dla mnie cud – córeczka złapała piers i samodzielnie wypiła swoje pierwsze mleczko! To była dla mnie największa nagroda za trudny początek i cierpliwe odciąganie laktatorem mleka,co 3 godziny,8 razy na dobę. Teraz jestem w kolejnej ciazy i dobry laktator to mój najważniejszy punkt planowanej wyprawki! Dzięki temu urządzeniu moja córeczka dostała to,co najcenniejsze… 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Monika

    Od początku wiedzialam, że chcę karmić piersią jak tylko mój syn pojawi się na świecie. Miało mieć to miejsce dokladnie dwa tygodnie temu. Jednak mój maluszek mial inny plan… pojawił się za wcześnie, jako dwukilogramowy okruszek, wcześniaczek, którego zabrano ode mnie po dosłownie kilku minutach na brzuchu, żeby podłączyć mu kroplówki i dogrzać male ciałko. Na moje szczęście trafiłam dobrze. Jeszcze zanim zaczęła mnie zszywać położna, która pomogła mi urodzić mojego maluszka powiedziala najważniejsze słowa – mąż przyniósł z neonatologii maleński pojemniczek z informacją od lekarzy, żeby spróbowała „wycisnąć” z siebie trochę siary – mleka, według mnie jeszcze nie bylo, ale pani położna powiedziała „dasz radę, to najlepsze co możesz mu teraz dać, każda kropelka jest na wagę złota”. Jeszczw teraz, gdy to piszę a mój dwumiesięczny maluszek spokojnie śpi, płyną mi łzy po policzkach. I wtedy bylo tak samo, płakałam z lęku o moje dziecko, ale dzięki tej położnej i pomocy przy masażu piersi udalo mi się nazbierać do fiolki kilka mililitrów siary, która od razu została podana małemu. To właśnie ona, a także mój maleńki syn zmotywowali mnie do karmienia, a właściwie do walki o nie. Dwa dni odciągania pokarmu co 3 godziny po 20-30 minut i udalo się, najpierw po odrobinie, potem więcej i więcej, pierwsze 20 ml nawet sfotografowałam i wyslalam mężowi. I walczyłam o laktację, mając dobro mojego syna caly czas w głowie, ciesząc się z każdego przybranego grama. 3 dni i maluszek zaczął dostawać tylko moje mleko. po kolejnych, gdy moglam go już wyciągać z inkubatora zaczęły się próby przystawiania do piersi. I znowu ściana, małemu nie szło. I na szczęście trafiłam na kolejną wspaniałą położną, która przypomniała, że sama moja bliskość i te próby są najważniejsze, pomagała dobrze przystawić małego, pocieszała gdy waga nie pokazywała żadnych zmian po 30 minutach na piersi. Wreszcie się udalo. Po 2 tygodniach wróciliśmy do domu, zaczęłam karmić tylko piersią a przyrost wagi mojego syna co dzień utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze wybralam nie chcąc podawania MM.
    Wyszlo przydługo, ale to ważny dla mnie temat i bardzo świeży, chcialam też „uhonorować” cudowne położne ze szpitala Madalińskiego w Warszawie, dzięki którym nie zwątpiłam, a mój syn pięknie je 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia

    Co mnie zmotywowało do karmienia piersią mojego syna? Może zacznijmy od poczatku. Już gdy byłam w ciąży wiedziałam, że zrobię wszystko, aby karmić piersią. Jak wiadomo dobry przykład idzie z góry: moja mama karmiła mnie ponad dwa lata, moja siostra karmiła córeczkę również mniej więcej tyle czasu – to co ja nie dam rady? Oj myliłam się myśląc, że to takie łatwe. Brak pokarmu w szpitalu, do tego płaskie brodawki przez co synek nie potrafił dobrze złapać piersi spowodowały, że Mati był dokarmiany butelką. Po wyjściu ze szpitala był płacz z bezsilności. Synuś dalej nie potrafil odpowiednio zassać. Dzięki fajnej położnej (ktora stwierdzila, że problem może tkwić w przyrośniętym wędzidełku) udało się go przystawić odpowiednio-jednak szybko się męczył, zasypiał i płakał, bo nie potrafił się najeść tak jak mm. Nie poddałam się. Przystawiałam, odciagałam i przez pewien czas dokarmiałam mm, bo ilość pokarmu odciąganego w pierwszych tygodniach była dla niego niewystarcająca. Mimo zabiegu podcięcia wędzidełka nie udało mi się karmić piersią „normalne” ale rozkręciłam laktacje na tyle, że jestem mamą karmiąca piersią inaczej już ponad 8 miesięcy i nie chce na tym poprzestać. A na pytanie: po co się tak meczysz odpowiadam jedno – bo kocham.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Raciczka

    A ja sie zmotywowalam sama. Chcialam, uparlam sie i to zrobilam. Z roznymi perypetiami,lekarskim nakazem dokarmiania, naderwanymi brodawkami. Bylam troszke depresyjna i sukces byl dla mnie bardzo pozytywnym kopniakiem so ogarniecia sie. Synek odstawiony z powodu kolejnej( zagrozonej ciazy), teraz jest nas znowu wiecej o kolejnego ssaka i starszak znow dojada. Otoczenie komentuje ale poki moge, poki mam i poki oboje potrzebuja to dam co mam!!!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Mariola

    Ach to karmienie takie cudowne! A wcale nie! Jak się nie rozumie córki (jak ja), jak położna laktacyjna (taka jak moja) nie potrafi nic poza macaniem piersi i stwierdzeniem, że się nie nadają to karmienie boli, płacze i krwawi. Mimo to okazało się, że mleko jest, córcia się najada. Zmotywował mnie mój ukochany mąż wytrwale powtarzając, że się musimy siebie nauczyć, pomógł mi też laktator od Lovi, ale niestety przepadł przy przeprowadzce. Teraz kolejne szczęście w drodze i już nie pozwolę na zwątpienia! Mamy karmiące piersią-wirtualna piąteczka!!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ania

    Po przeczytaniu powyższych komentarzy wstyd się przyznać jaka myśl przychodzi mi do głowy ale trudno… raz się żyje 😉 U mnie największa motywacją jest lenistwo! Chylę czoła przed każda kobietą która w nocy przygotowuje mleko.. ja lubię spać razem z dziećmi, kiedy potrzebują „wyciagam co trzeba” i gotowe. Córkę karmiłam 11 msc potem sama sie odstawiła i przyszła pora na robienie mleka.. okropność, syn ma 14 msc i karmimy sie dalej 🙂

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Nina

      Rozumiem w 100% ? mój ssak się odstawił po 13 miesiącach (bo jestem w ciąży i mleko zmieniło smak) i też nie umiałam sobie wyobrazić przygotowywania mm. Na szczęście dla mnie córka pluła nim dalej niż widziała i skończyło się po trzech dniach.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Zuzia

    Nie wiem czy nazwałabym to motywacją lub zachętą, dla mnie karmienie piersią od zawsze było czymś całkowicie naturalnym. Moja mama karmiła zarówno mnie, jak i moją siostrę przez 9 miesięcy. Zawsze mówi o tym z wielką dumą i miłością, wspomina to jako piękniejszy okres naszego dzieciństwa, jako największą między nami bliskość. Kiedy urodził się mój syn, nie wyobrażałam sobie, że można postąpić inaczej, po prostu nakarmiłam go piersią. I pomimo, że okazało się to trudniejsze, że potrzebowaliśmy dość długiego czasu, żeby nauczyć się siebie nawzajem, to nigdy nie obrałabym innej drogi. Wiem, że jest to najlepsze co mogę mu od siebie dać, jest to nie tylko pożywienie, dzięki któremu rośnie na takiego wspaniałego małego człowieka, ale też najwyższy wymiar bliskości. Niby po prostu natura, a jest w tym coś cudownego 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Pati

    Do karmienia piersią zachęciła mnie wola walki o naturalność. Nowoczesny świat odrzuca takie dobro poparte coraz liczniejszymi badaniami, więc ja uznałam , że karmić będę, długo o wszędzie, mówiąc o tym głośno. I już/dopiero :p 18 miesięcy czytam, edukuję siebie i innych i karmię, duuużo karmię (w tym kilka miesięcy KPI, zanim obie się nauczylyśmy, co jeszcze bardziej rozbudziło moje chęci!:)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Paulina

    Co było dla mnie motywacją do karmienia? Moja szwagierka. Ta historia pokazuje jakie życie jest przewrotne. Kiedy kilka lat temu ona rodziła swoje pierwsze dziecko pomyślałam, że zbzikowała. Opowiadała, wręcz męczyła wszystkich dookoła, fiksowała na punkcie karmienia. Ciągle mówiła jakie to ważne, jakie dobre dla dziecka, zresztą jej dziecko było małym cycoholikiem. Nie mogłam wtedy tego zrozumieć, zdawało mi się to zakrawać o fanatyzm. Pomyślałam, że gdy skończy karmić to przestanę o tym słyszeć przez cały czas. Kiedy ja zaszłam w ciąże w zeszłym roku obiecałam sobie: tylko bez fanatyzmu, będę karmiła, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. I zaczęłam czytać. Oczywiście hafije i wiele wiele innych. Kiedy na świecie pojawiła się moja córeczka Jadwiczka (pod koniec czerwca tego roku) okazała się być małym, zdrowym ssakiem i zaskoczyłyśmy momentalnie. Wtedy też (w szpitalu) laktator okazał się wybawieniem na nawał mleka w moich piersiach. Nawet nie zauważyłam kiedy tak mocno wsiąkłam w ten temat, że sama opowiadałam wszystkim dookoła jakie to cudowne! Jakie wygodne! Jak fantastycznie zaprogramowane. I chociaż nie jestem fanatyczką (taką mam nadzieję 🙂 ), bo nie zamęczam wszystkich opowiadaniami o karmieniu, to w takim dniu jak dzisiaj widzę jakie życie jest przewrotne. A karmienie, jak mówi Hafija, jest super, bo jest dla takich leniuchów jak ja! Żadnych butelek, żadnych mlek! Właśnie wróciliśmy z przepysznej kolacji z przyjaciółmi, ja objedzona, po całym aktywnym dniu, wchodzę do domu, mam tylko ochotę paść na fotel i trwać w tym błogostanie najedzenia. Ale dziecia trzeba wyciągnąć z fotelika, rozebrać, bo głodny i zgrzany. I co? Zrzucam z córki kombinezon i PADAMY NA FOTEL! Ja wyciągam cycek, ona je, a ja trwam w tym błogostanie! Chwilo trwaj! Trwaj jak najdłużej! 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Natalia

    Myślę, że nie karmilabym piersią, gdyby nie solidne dawki motywacji od mojej bliskiej koleżanki Oli, która sama z siebie zechciała być moim prywatnym promotorem kp. Gdy byłam w ciąży, Ola miała już kilkumiesięczną córkę i dzieliła się ze mną swoimi doświadczeniami. Regularnie podsyłała mi linki do wiarygodnych tesktów o laktacji i wymyślała peany na cześć kp. Przed porodem nie wszystkie wiadomosci od niej traktowałam serio. Wydawało mi się wręcz, że jest jedną z tych szalonych mamusiek, które nie potrafią myśleć o niczym innym niż dziecko. Z perspektywy czasu już wiem, że jestem jej dłużniczką. Gdyby mnie nie motywowała, żebym zainteresowała się tematem karmienia i jak najwięcej dowiedziała o laktacji, mogłabym być teraz w zupełnie innym miejscu. A teraz karmię moją córkę już 10. miesiąc i nie planuję przestawać!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Natalia

    To będzie nasze 3 dziecko i tak sobie myślę, że bardzo chciałabym spróbować karmić piersią. Pierwsza córka 4 miesiące karmiona, ja wiecznie z laktatorem przy piersi, zapasy mleka w lodówce, zamrażarce, druga córka bez piersi. Dlaczego? Niestety moje zdrowie nie pozwoliło oraz jej silne alergie. Przez ten czas mocno zajęłam się zdrowiem, dietą, sobą. Teraz mam motywację i chcę. Mam nadzieję, że się uda.;-)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kala

    Będę szczera: oprócz wiedzy, którą wyciągnęłam z waszego i Hafii bloga (o właściwościach mleka i jego dobroczynności dla Dzidzia itd.) zmotywował mnie fakt, że nie trzeba unikać (prawie) niczego w diecie matki karmiącej. Dla mnie jako fanatyczki knajpek, kawiarni i pierogów ruskich, było to informacją tak dobrą, jak to, że odpaliłam akcję porodową w pierwszym uznawanym jako poród o czasie terminie (taaaaak bardzo już nie chciałam być w ciąży 🙂 Zgodnie z zasadą, że niedaleko pada jabłko od jabłoni, obserwuję teraz wcale nie takiego małego już łakomczucha, wciągającego z wielkim zapałem i szaleństwem w oczach zarówno moje mleko, jak i wszystko co się przed nim postawi na tacy ^_^ Z drugiej strony akupunkturzystce z ciągotkami do specjalizacji z dietetyki chyba trochę nie wypadałoby od razu przejść na mm 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Iwona

    A moją motywacją była moja mama, która całe życie mówiła mi, że ona nas (w sensie mnie i moich braci) wykarmiła, więc bardzo chciałam i ja karmić moją córcię. Początki były po prostu straszne (poranione sutki przez złe przystawianie, córcia przy cycu 20/24, spanie po 2h/dobę, bo bałam położyć się z nią do łóżka), ale każdego dnia walczyłam ze sobą i z 90% ludzi w okół mnie, którzy usilnie twierdzili, że dziecko się nie najada. Po 3 miesiącach mama powiedziała, że ona nas dokarmiała, bo nie miała na tyle pokarmu. Dziękowałam Bogu, że się nie dogadałyśmy wcześniej, bo na pewno bym zwątpiła w swoje siły:-) Nie mam pojęcia jakim cudem nie trafiłam wtedy na blogi tego typu!! Pomimo trudności, nasza droga mleczna trwała 16 miesięcy (dziś to tylko 16). Teraz drugie dzieciątko w drodzę i na pewno nie poddamy się 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewa

    Odpowiedź na to pytanie może okazać się banalną, ale to Ty Danko zmotywowałaś mnie do rozpoczęcia przygody z kp. Trafiliśmy do szkoły rodzenia w szpitalu w Zabrzu i od początku nastawiliśmy się na chłonięcie wiedzy. Oczywiste było też dla nas – bo jesteśmy w tym wszystkim partnerami – że będziemy karmić piersią, bo trzeba korzystać z tego dobrodziejstwa 🙂 (a kwestie oszczędnościowe też nie są wcale tak nieistotne!) Ale jakoś nigdy specjalnie nie zastanawialiśmy się nad naszą motywacją…. Dopiero na zajęciach z Tobą usłyszeliśmy to ważne pytanie. I odpowiedziałam, że chodzi o bliskość. I utwierdziłam się w tym przekonaniu bardzo szybko, bo 3 tygodnie później mała cesarzowa była przyssana już do mojej piersi. Na zajęciach dosadnie stwierdziłaś też, że partner karmiącej mamy jest barddo ważny, o ile nie najważniejszy, bo to od niego i jego wsparcia zależy czy w tym wytrwamy. I chociaż to nie było dla nas żadnym odkryciem, uzmyslowiliśmy sobie, że dawno w tym sfeminizowanym świecie nie słyszeliśmy tak fajnej równościowej wypowiedzi i tak motywujących słów. Byliśmy dumni, że jako jedyni przyszliśmy na te zajęcia razem i nie olaliśmy tego tematu jak inni. Po wszystkim razem przypominaliśmy sobie wszystkie Twoje porady i…daliśmy radę.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    JULITA G.

    Najbardziej zmotywowało mnie do karmienia piersią, to że moje mleko to najlepsze co mogę dam swojemu dziecku. Szczerze mówiąc corkę karmiła jedynie pół roku i płakałam gdy na Waszym blogu była akcja ” moje ciało podarował…mleka”. Niestety ” dzięki ” pediatrze, która bez sensu kazała od początku dokarmiać mm, niestety walczyłam od początku. Córka od razu dobrze przyjęła butelkę. Dla mnie to była trauma i porażka. Bardzo przeżyłam odstąpienie od piersi. Ściągnałam jeszcze mleko laktatorem ręcznym ale w pewnym momencie z brodawek leciała mi krew. Z tych nerwów niestety źle odciągałam. W maju rodzi się kolejne nasze dziecko i chcę karmić dłużej. Jestem bardziej świadoma, mam silną motywację. Chcę podawać moje mleko również starszej córce aby dac jej trochę zdrowia. Tak wiec motywację mam podwójną, w postaci moich dzieci ? do tego potrzeby jest dobry laktator, jeśli wygram to wspaniale, jeśli nie, również super ponieważ dzięki tej recenzji będę wiedziała co jest warte uwagi w tym temacie

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka - mama Agatki

    Kiedy w brzuchu miałam małą o karmieniu nie myślałam.
    „To co miało być to będzie” – ja mówiłam sobie wszędzie.
    Stresu sobie nie dodając, żyłam błogo tak czekając.
    Przyszedł wtorek, czas był jasny, Walentynki – dzień czternasty.
    Pierwsze chwile, pierwsze trudy – nie robiłam min marudy.
    A specjalnie się nie trudząc i laktację utrzymując,
    doszłam dziś już do miesiąca aż ósmego, karmiąc brzdąca.
    Wcześniej różne argumenty zachęcały, jak komplementy:
    że to zdrowe, że to tanie i wygodne jest podanie,
    i że mleka mego postać – jest to co najlepsze może dostać.
    Teraz, gdy co chwile krąży w głowie: powrót pracy – mówię sobie:
    „Przecież mleko to podstawa, każdy inny pokarm – mała strawa”.
    I tak chciałabym już dotrwać, choć do roku i się nie poddać,
    bo największą motywacją, jest to chyba świętą racją
    by wytrzymać te miesiące, radość córki dorastającej.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Basia

    Ja motywacji nie potrzebowałam. Wiedziałam, że będę karmić i już (choć na początku nie było łatwo i w szpitalu zrobiono wszystko by mnie do tego zniechęcić i laktator mnie wtedy ratował)! Ale jak zobaczyłam jaki to jest komfort (celowo pomijam zalety karmienia dla matki i dziecka, no i niewątpliwą i niesamowitą bliskość, jaką to daje) to przybiłam sobie mentalną piątkę 😉 Nie wyobrażam sobie szykowania mieszanki, podgrzewania, wożenia ze sobą, wychodzenia skądś wcześniej, bo się skończyła, wstawania w nocy i szykowania (już bym nie zasnęła), ogarnięcia tego całego sprzętu, wyparzania, sterylizowania, etc, no nie, po prostu to nie dla mnie 🙂 Także dwa razy już się udało zaznać trochę komfortowego macierzyństwa, przede mną kolejna próba i będę walczyć o ten komfort 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Aśka

    Byłam nastawiona, że będę karmić…cesarka, problemy z laktacją i łzy. W chwili zwątpienia, zmotywowała mnie położna mówiąc, że dziecko „wisi na cycu” ponad normę, brodawki nie takie i karmić nie będę ?…Jaka to była motywacja?! Po wysłuchaniu „złotych”rad rodem z poprzedniej epoki, zawzięłam się i karmiłam ponad 1.5 roku, potem po raz drugi. A od niedawna wiem, że zacznę tę przygodę po raz trzeci.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    MONIKA

    W sumie to było dla mnie bardzo naturalne i oczywiste 🙂 sama nie wiem skąd się to wzięło, ale jak zaszłam w ciążę byłam na 100% pewna, że będę karmić piersią. Choć naczytałam się masę poradników, które z ogromną satysfakcją wpajały mi, że to jest okropnie trudne i miałam wątpliwości czy dam radę. Maluszek ma teraz 6 miesięcy, jesteśmy po dwóch zapaleniach piersi, dwóch antybiotykach, ale się nie poddajemy. Teraz motywuje mnie to, że już tyle razy walczyłam z moimi bezlitosnymi zastojami, że nie mogę tak o odpuścić, w końcu synek dostaje to co najlepsze 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anik

    Do KP przygotował psychicznie i zmotywował mnie Mąż, który był odpowiednio przygotowany przez Teściową, ale nie w formie jakiegoś spisku, po prostu u niego w domu karmienie nigdy nie było tematem tabu, ale było przedstawiane, jako coś naturalnego i najlepszego dla dziecka. Jednocześnie zostałam poinformowana też o tym, co może być na początku trudne (i rzeczywiście było), dlatego nie poddawałam się, bo wiedziałam, że to normalne i minie. Moja teściowa przez pół roku ręcznie ściągała pokarm dla swojego pierwszego dziecka, które było wcześniakiem, to dla mnie niesamowita inspiracja. Obecnie moja teściowa ma 3 DKP synowe, a jeszcze jeden chłopak jest na wydaniu :D, zrobiła kawał dobrej roboty. Także mamy chłopaków i dziewczyn, wszystko w naszych rękach. 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia K.

    A mnie zmotywował mężczyzna. Janusz Korczak – to za jego sprawą karmię piersią. Jeszcze będąc w ciąży czytałam fragmenty jego esejów. Jeden z cytatów bardzo mnie wzruszył. Po jego przeczytaniu wiedziałam, że chcę karmić piersią, że o to zawalczę. Chciałam poczuć tę więź i moc rozanielonego niemowlęcego spojrzenia.

    „Pierś, jasna chmura, smak, zapach, ciepło, dobro. Niemowlę puszcza pierś i patrzy, bada wzrokiem to dziwne coś, które ukazuje się stale nad piersią, skąd płyną dźwięki i powiewa ciepły strumień oddechu. Niemowlę nie wie, że pierś, twarz, ręce, stanowią jedną całość, — matkę.”

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka Różycka

    Motywuje mnie moja dziecina – już czwarta. Starsza trójka rezygnowała z piersi po czwartym miesiącu – zwyciężyła chęć przespania całej nocy. Najmłodsze dziecię rozpocznie jutro szósty miesiąc, więc jest w tej kwestii niezaprzeczalnym zwycięzcą, a raczej zwyciężczynią 🙂 Było już dwukrotne podejście do butelki i za każdym razem stanowcza odmowa. Cóż więc począć – chce cycusia, to go ma, za to odwdzięcza się słodkim uśmiechem, brakiem problemów z brzuszkiem i spokojnym snem – wprawdzie przerywanym na jedzonko, ale za to w swoim łóżeczku i bez lulania 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marti

    Hmmm. W zasadzie nie potrzebowałam szczególnego zachęcania. Było dla mnie naturalne i oczywiste, że tak właśnie będę karmić. Pewnie, że wszystko co nieznajome, zawsze poprzedzone jest mnóstwem pytań i niepewności. Ale nie zapomnę słów prowadzącej ze szkoły rodzenia: pamiętajcie, jesteście tak genialnie stworzone, że skoro nosicie dzieciątko pod swoim sercem, jesteście zdolne je urodzić i tak jak całe ciało przygotowuje się najpierw do zamieszkania dziecka, pózniej jego urodzenia, tak samo przygotuje pokarm, aby go karmić. Przyjęłam jak dogmat 🙂
    Jej słowa zostały poparte rzetelną wiedzą, ale prawdziwa nauka miała dopiero przyjść…
    Córeczkę karmiłam 2 lata i 4 miesiące. Teraz mleczko pije malutki braciszek 🙂
    Wtulone dziecko, wpatrzone oczy- bezcenne! Największa motywacja. Bo, że najlepsze nie trzeba tu chyba nikogo przekonywać 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Akinom93

    Bardzo pragnęłam karmienia piersią, ponieważ wiedziałam, że w ten sposób będę mogła zbudować niesamowitą więź z moim jedynym synkiem, którego kocham nad życie. I udało się!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Karolina

    Do karmienia piersią zmotywowała mnie świetlana wizja zdrowia naszego potomka, choć uniknięcie chorób jest niemożliwe to zbudowanie odporności jest ułatwione;) Jest to lokata długoterminowa z bardzo korzystnym oprocentowaniem:) Synek korzysta już dwa lata a córcia dołączy w marcu, wierzę że korzyści będą czerpać dożywotnio:)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magda

    Oszczędność!!! Nie stać mnie na wymyślne mleka ze sklepu! Plus dobra jakie niesie mój cycus ?.
    Podczas zapalenia po cc dostałam antybiotyki i bardzo szkodzily mojej małej ? i musiałam ja na dwa tygodnie odstawić od piersi. Obie przeżyłyśmy to strasznie ale moc była z nami a raczej w moich rękach. Kupiliśmy dwa różne laktatory z żadnego nie byłam zadowolona bardzo słabo stymulowaly i coraz to mniej pokarmu odsysały ? Pani od laktacji która mnie wspierała codziennie w tej walce uratowała tak cenne i zdrowe źródełko mlekiem płynące gdyż tylko ręczne masowanie i ściąganie utrzymało pokarm ???
    Moje słoneczko ma teraz 13 miesięcy zdrowa jak rybka i mleczko nadal uwielbia ?
    Pozdrawiam i całym sercem wspieram mamusie ? Aby zdrowo rosły te nasze bajtle ?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Bunia

    Do karmienia piersią zachęciła mnie moja najdroższa Mama! Jest to człowiek nieoceniony- z doktoratem z medycyny i czwórką dzieci, gdzie najstarsza córka, czyli ja, jest o 20 lat dłużej na świecie od najmłodszego syna!
    Gdy się urodziłam, zabrano mnie od mamy i wpakowano butelkę, jak w wielu przypadkach w tamtych czasach. Po zaponaniu mnie z niebieskim mlekiem, położne oddały mnie mamie mówiąc, że ‚nie ma co’ mnie już przystawiać do piersi. Mama z gorączką i nawałem pokarmu, samodzielnie pobudzając laktację, ze łzami z bólu w oczach, przystawiała mnie tak długo, aż zaprzyjaźniłam się z piersią. Karmiła mnie tak przez rok, aż sama zrezygnowałam na rzecz innego jedzenia. Po mnie wykarmiła jeszcze moje troje rodzeństwa i chociaż po każdej ciąży szybko wracała do pracy, to każde z nas jadło pierś minimum rok. Kiedy zaszłam w ciążę Mama opowiadała mi jak wspaniałe jest karmienie piersią i co zrobić, zeby się do niego jak najlepiej przygotować. I miała absolutną rację! Z moim pierworodnym karmimy się już półtorej roku i powoli przymierzam się do wydania mu na świat jakiegoś kompana do zabawy! Karmienie piersią jest na pewno najcudowniejszym zajęciem, jakim przyszło mi się parać i dziękuję mojej Mamie z całego serca, że namówiła mnie na to jakże wygodne, tanie i przyjemne rozwiązanie, które pozwala mi przesypiać noce 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    KC

    Mnoe zmotywowała myśl, że moje mikro piersi wreszcie się mogą do czegoś przydać, gdy dowiedziałam się, że przy karmieniu rozmiar nie ma znaczenia:)

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewa

    Dla mnie motywacją byłam ja sama… jakkolwiek egoistycznie to nie zabrzmi. Z macierzyństwem od zawsze nieodłącznie kojarzyło mi się karmienie piersią, mimo że w mojej rodzinie nie było takich „tradycji”. Moja babcia karmiła moja mamę mlekiem krowim, a moja mnie modyfikowanym. W pierwsze macierzyństwo wkroczyłam, wiec pełna obaw i niejako „obciążona”. Ale tez zdeterminowana. Początki karmienia nie były łatwe… a jedne z pierwszych słów mojej mamy, kiedy zobaczyła mnie karmiąca: i po co ty tak to dziecko męczysz, lepiej daj mm… nie były szczególnie wspierające. Ale zagryzłam zęby. Dosłownie i w przenośni i udało się. Pierwszego Synka karmiłam rok. W grudniu urodzę drugiego Synka i już nie mogę się doczekać naszej wspólnej drogi mlecznej. Oby trwała jak najdłużej.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia

    Kiedy jeszcze byłam w ciąży, miałam naprawdę nieprzyjemne odczucia, gdy pomyślałam o tym, że mam karmić swoje dziecko piersią. Nie obrzydzało mnie to, ale obawiałam się, że nie będę w stanie tego robić…Być może miało na to wpływ to, że tak naprawdę nigdy wcześniej w swoim otoczeniu, nie widziałam ani jednej matki karmiącej (tak – to smutne).
    Gdy przeżyłam poród mojej córki (bardzo ciężki, z komplikacjami, i gdy położono mi na brzuchu Zosię, a ona zaczęła ssać…wszystko wywróciło się do góry nogami. To było takie wspaniałe uczucie!
    Niestety, wsparcie laktacyjne w szpitalu było ŻADNE. Co chwilę ktoś robił mi pranie mózgu, że głodzę dziecko, że nie przybiera, że nie mam pokarmu, bez mojej zgody podano jej MM gdy poszłam się wykąpać (!), nie miałam wtedy prawie żadnej wiedzy na ten temat, więc wierzyłam personelowi szpitala… „Dzięki” położnym i pediatrze, popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy, przez które przeżywałam koszmar karmienia około 5 miesięcy. Ale zaparłam się. Po 1,5 miesiąca udało mi się wyeliminować butelkę z MM, zaczęłam się dokształcać, wywaliłam smoczek i…karmienie stało się piękne! Karmię do dnia dzisiejszego (ponad 32 miesiące), chciałabym karmić do samoodstawienia. Zostałam wolontariuszką FPKP, chcę zrobić kurs PKP i wspierać inne mamy w ich drodze mlecznej.
    PS. Z moich piersi laktator nie wyssał nigdy więcej niż 10ml (poza jednorazowym wybrykiem 60ml w czasie przepełnienia piersi). Chętnie sprawdziłabym to cudo 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anna Z.S

    Moją motywacją była świadomość połączona z głupim i bezgranicznym uporem. Moja mleczna droga przy pierworodnej była tak okrutna, ze nazwanie jej piekłem byłoby dużym niedomówieniem. Od położnych w szpitalu wciskajacych butelkę, po babcie i lekarzy którzy w szpitalu (córka miała trudności z przybieraniem) mówili mi że robię głupio. I na to ja matka wariatka, pogryziona, pokrawiona, łzawiąca z bólu przy każdym przystawieniu, laktatoroodporna – niestety ściąganie nie sprawdzało się z moim ówczesnym sprzętem, przetrwałam. Budzona co 3h ważąca, karmiąca, ważąca, kongurująca. Po co? Dla bystrej teraz dwulatki, dla jej jelit, mózgu, emocji. Powtarzałam sobie jak mantrę, jeszcze tylko 1 dzień, a z nich uskładał się rok. Teraz czekam na syna, równie uparta i niezmordowana. Pozdrawiam wszystkie mamy:)jesteśmy czadowe.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Dominika

    Gdy zobaczyłam tą dwu i pół kilogramowa kruszynke, która miałczała jak mały kotek i miała rumień niemowlęcy- nie miałam serca podać jej nic innego niż pierś. To było 4 miesiace temu… teraz waży juz 7 kg, a ja nie mogę przestać 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Wioleta

    Mnie do karmienia piersią zmotywował… Mąż.
    Z zawodu jestem położną; w ciąży byłam bardzo (może za bardzo) nastawiona na poród siłami natury, bez leków przeciwbólowych, bez oksytocyny, w pozycji wertykalnej. Ufałam, że po tak pięknym, wymarzonym porodzie Dzidziek przyssie się jak złoto, będę miała rzekę mleka a po 48 godzinach od porodu wyjdziemy z Maluszkiem do domu. Niestety, jak to u położnych bywa, rzeczywistość kompletnie rozminęła się z marzeniami. Pęknięte błony, brak skurczy przez 20 godzin; potem skurcze przez kolejne 17 godzin, nie dające niestety rozwarcia; oksytocyna, wszystkie możliwe przeciwbólowe, łącznie ze znieczuleniem zewnątrzoponowym. Przed drugą dawką ZZO, na potwornym skurczu tętno Maluszka spadło do 50 – 60 ud/’. Nie wracało… Decyzja o pilnym cięciu. Synek zdrowy, śliczny, z wielkimi, zdziwionymi oczami. Nie mogłam uwierzyć, że jest już po tej stronie brzucha. Pierwsza noc cudowna, mimo bólu rany. Rano wizyta pediatry; diagnoza: żółtaczka patologiczna, konflikt w grupach głównych. Synek zaczął się domagać jedzenia, ale nie ssał efektywnie. Misiek smółkę pacnął i na tyle… Siusiał też mniej… Mimo tego, że w szpitalu jest położna laktacyjna (CDL!!!), ona problemu nie widziała. Kiedy Synek spadł 10% z masy ciała, załamałam się kompletnie. Miałam laktator ręczny, ale ściągałam niecałe 5ml… Do dziś pamiętam moje wyrzuty sumienia, kiedy podałam Małemu na zlecenie pediatry mieszankę… Nie mogłam powstrzymać łez; widziałam jak bardzo jest głodny, a ja nie mogłam mu dać mleka, które tak bardzo potrzebował i które było dla niego najlepsze… Zamierzałam się poddać i nie walczyć o karmienie piersią – poród mi nie wyszedł, czemu miałoby się udać karmienie?
    Rano do akcji wkroczył Mąż. Zebrał posiłki: Przyjaciółkę psychologa, Kuzynkę i Siostrę, które zakupiły laktator elektryczny i postawił mnie do pionu: „Wiem, jak marzyłaś o porodzie naturalnym, o karmieniu piersią… Jeśli chodzi o poród, zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Nie udało się, ale to nie Twoja wina. Zrób teraz wszystko, co możesz, żeby karmić. Ja Ci pomogę i będę Cię wspierał jak tylko umiem.” Rozmowa z psychologiem pozwoliła mi „pogrzebać poród”, odbyć żałobę po tym porodzie z marzeń, pozbyć się poczucia winy, że mi się nie udało; laktator rozhulał mi laktację, kiedy Dzidziek leżał na fototerapii. Mimo że „kłapał” a nie ssał, przystawiałam go do piersi, potem dopajałam moim odciągniętym mlekiem. Przybrał, żółtaczka zaczęła ustępować.Tydzień po porodzie pediatra stwierdził, że możemy iść do domu. I wtedy… Tymoś zaczął sam z siebie efektywnie ssać! Słychać było połykanie mleka, a gdy już się najadł spokojnie zasypiał w moich ramionach! Płakałam, tym razem ze szczęścia!
    Tymon 29. października kończy 10. miesięcy; tego samego dnia ja mam imieniny 🙂 Nowy laktator byłby cudownym prezentem, bo cały czas mamine mleko jest najlepsze na świecie, a matka – położna – postanowiła, podnieść swoje kwalifikacje (także w dziedzinie laktacji), co wiążę się z tym, że czasem trzeba zostawić Cycoholika w domu 🙂 Końca naszej drogi mlecznej nie widać 🙂 Do końca życia będę wdzięczna Mężowi, że nie pozwolił mi się poddać, bo te chwile przy piersi są dla mnie najcenniejsze. I jeśli chodzi o macierzyństwo, na liście ulubionych, karmienie jest na 1. miejscu 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Gosia B.

    Dla mnie karmienie piersią okazało się cudownym doświadczeniem. A motywacja do tego by moje dziecko piło z piersi była…moja mama. Ofiara „tamtych czasów”, która zrobiła wszystkim na przekór i uparła się, ze mnie będzie karmić piersią tyle ile będę potrzebować. Działała zupełnie instynktownie i była w tym zupełnie sama. Mojej starszej siostry nie karmiła z powodu złotych zaleceń z 1980 kiedy żądania dziecka nie były w ogóle brane pod uwagę, a wiec karmiła co 3h a potem przestała… wiem, ze o mnie walczyła, bo była jedyna kobieta przyjęta do szpitala ze mna (mialam wtedy 8 miesiący), która karmiła „jeszcze” piersią. Podobno lekarze przychodzili obejrzeć te scenę z niedowierzaniem. Ja przyszłam na świat w roku 1990. Dzielnie karmiła mnie przez 15miesiecy. Wciąż słyszę historie, kiedy w piersiach miała za dużo pokarmu, mnie nie było w domu, a ona wykapala się w cieplej wodzie i spuściła pokarm na tyle, ze kapała się jak Kleopatra w mleku:). Historia z tego samego momentu to taka, ze tata nie umiał jej pomoc swoim ssaniem;) DZieki jej historii i dzieki temu, ze wypowiadała się o karmieniu piersią z miłością i tęsknota, ja zawalczyłam o swoje. Kiedy przyszłam ze szpitala to wlasnie ona przygotowywala mi posiłki, woziła odżywcze zupy. Zadbała o mnie. Dodawała mi tez otuchy kiedy dostałam zapalenia piersi i płakałam z bólu przy każdym karmieniu. Nie poddałam się, Wojtuś ma dzisiaj 6miesiecy a ja ciesze się ze szczesliwie trwamy w naszym cudownym akcie miłości i bliskości, oby jak najdłużej! Wpis o tym jaka rewolucja nastąpiła w karmieniu piersią uświadomił mi, ze tylko dzieki mojej mamie nie stałam się ofiarą systemu z którym tak zacnie walczycie pisząc na swoich blogach wartościowe informacje:) pozdrawiam serdecznie!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Paulina

    Nasza mama wykarmiła nas piątkę. Kiedykolwiek pojawiał się temat karmienia mama zawsze powtarzała. że jedną z moich sióstr karmiła 2 lata i widziała jak bardzo wpłyneło to na jej odporność. Wszyscy w domu zaflukani- ona jedna nie, jelitówka- ona sie trzyma, wszytkim zimno- ta w krótkim rękawku biega. Pamiętam też łzy mamy ściągającej (ręcznie) mleko z zakrwawionej piersi do miseczki (najmłodsza siostra tak ją urządziła pierwszymi ząbkami). Potem podawała to mleko łyżeczką. Nawet jak było to pare kropel. Jak coś super drogocennego. Inne wspomnienie jest takie, że mama pozwoliła nam wszystkim starszym też napić sie mleka z piersi. Bardziej dla śmiechu. że takie dzidziusie mamusi ale zostało to w mojej głowie. Taki miałam obraz karmienia piersią : że jest piękne- w pewien sposób romantyczne i „magiczne” z jakąś cząstką „boskości” (dawania życia własnym ciałem), że bywa trudne i bolesne, że może być też dla większych dzieci nie tylko noworodków. Zawsze wiedziałm, że chcę karmić piersią. Kiedy pojawił sie pierwszy pokarm jeszcze w takcie ciąży to nawet śniło mi sie że karmię 🙂 W szpitalu po cc to mama pierwsza pomagała mi przystawić synka, a w potem domu przy nawale pokarmu pokazała mi jak ściągać pokarm ręcznie. A przez kolejne dni katowała mnie dietą matki karmiącej ? i była pierwszą do której szłam po radę i pomoc w pierwszych kryzysach (zanim nie znałm hafiji i Was 😉 ) Moja droga mleczna trwa już 2 lata – czego prawie pół roku w tamdemie. Mój największy motywator- moja Karmicielka.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    MamaAga

    Mam nogi do nocnych wędrówek do łóżeczka, ręce do noszenia i przytulania, oczy do wpatrywania się w moje maleństwo, uszy, które słyszą każdy jęk i… piersi, z których płynie morze miłości. Natura jest piękna!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Aga

    Do karmienia piersią zachęciła mnie i mojego męża (właściwie do tej pory nie wiem, kto się bardziej w to wkręcił, on czy ja) prowadząca szkołę rodzenia doradca laktacyjna. Do szkoły rodzenia szliśmy zieloni jak trawa na wiosnę a niemowlaki widywaliśmy co najwyżej w reklamach mleka modyfikowanego i pieluch w tv. Nasze mamy karmiły nas po 3 miesiące, bo jak wiadomo, w tamtych czasach po tych 3 m-cach kończyło się mleko a nastawał czas mleka modyfikowanego, kaszek i soczków. Muszę przyznać, że na zajęciach w szkole rodzenia przeżyliśmy niemały szok, że jednak można karmić piersią dłużej. Ćwiczyliśmy na lalkach różne pozycje karmienia, zaopatrzyliśmy się w poduszkę do karmienia, no i już było wiadomo, wsiąkliśmy w to na amen. Początki nie były łatwe,w szpitalu każdy mówił co innego, ale daliśmy radę. Dzisiaj mija nam (piszę nam, bo cała nasza trójka celebruje każde karmienie) 21 m-cy a już niedługo na świecie pojawi się kolejny mały ssak. Nie powiem, wizja tandemu mnie trochę przeraża-mąż natomiast jest zupełnie spokojny. Laktator bardzo by się przydał, przede wszystkim, żebym mogła zostawić tą wesołą ekipę i mieć luksus wyjścia SAMA z domu – choćby to był najbliższy supermarket z pewnym uśmiechniętym owadem.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Pyfyryfy

    Pierwsza myśl jaka przyszła mi do glowy po przeczytaniu pytania: co najbardziej zmotywowało mnie do karmienia piersią, to zdecydowanie sposób porodu mojego synka, który po długich godzinach męki i bólu zakończył się cesarskim cięciem. Miało być naturalnie, miałam dać dziecku florę bakteryjną, jego ciało miało być stymulowane podczas porodu… niestety cały ten plan legł w gruzach ponieważ synek był źle ułożony i jak się okazało – owinięty pępowiną. Po porodzie dopadł mnie ogromny baby blues. Miałam poczucie, że zawiodłam, nie dałam rady. Kiedy pojawiły się kryzysy laktacyjne, postanowiłam się wziąć w garść. Wiedziałam, że karmienie piersią musi mi się udać, dla tego malucha którego trzymałam w ramionach. KP było dla mnie terapią. Nadal nią jest.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Magdalena

    Za 2-3 tygodnie na świecie pojawi się moja Druga Córeczka.. Nasza Pierworodna ma już prawie 3 lata. A karmienie Jej piersią to sukces przede wszystkim Jej i Tatusia, ale też pewnej Znajomej-Nieznajomej pielęgniarki i Pani od laktacji. Od początku ciąży wiedziałam, że będzie to najlepsze dla mojego Dziecka, innej wersji nie zakładałam. Poród był raczej standardowy 😉 .. naturalny. Malutka położona po porodzie na mojej klatce piersiowej od razu załapała jak to się robi. Niestety po porodzie miałam ogromne komplikacje. Karmiłyśmy się nadal, ale po 3 dobie mój stan był na tyle krytyczny, że musiałam być przetransportowana do specjalistycznej kliniki w większym mieście. Tam zabieg, chwilowa śpiączka farmakologiczna.. Córeczka została w szpitalu, w którym rodziłam, ponieważ nikt nie wiedział co się wydarzy. Po przebudzeniu wszystko już było ze mną w porządku, a myśl o rozłące z jednej strony mnie straszliwie przygnębiało, ale i dawało siły, że to już koniec, że jeszcze kilka dni i będą mogła być w domu, razem z Córeczką. Tego samego dnia pojawiła się jeszcze jedna myśl, że pewnie już nie udało mi się karmić piersią. Mój Mąż był wtedy przy mnie i zasugerował pożyczenie laktatora. Słyszała to pielęgniarka, która zasugerowała, że zaprosi specjalistkę od laktacji. Tego samego dnia miałam pożyczony ręczny laktator (kolejnego już elektryczny, pożyczony) i specjalistkę, która powiedziałam jak mam ściągać i przechowywać pokarm. I tak, jeszcze kilka dni ściągałam pokarm w dzień i w nocy, a Mąż codziennie przyjeżdżał i pokazywał mi filmiki jak Córeczka sobie radzi, jak je z butelki (niestety mleko modyfikowane, nie było zgody na podawanie mojego mleka). Po tygodniu wracałam do domu, najpierw szpital i odbiór Maleństwa i pytanie czy dziecko będzie jeść moje mleko. W domu usiadłam na łóżku, wzięłam Ją na rączki i przytuliłam do piersi.. odtąd już nic więcej nie chciała jeść, pić i najlepiej z piersi Mamy. Pół roku karmiłyśmy się tylko mlekiem z piersi. Ponad rok w ogóle. Lepszej motywacji nie miałam, wiedziałam, że przynajmniej tak mogę nadrobić te kilka dni, które straciłyśmy.. A odciągnięte mleko? Zamrażalnik miał przydzieloną 1 szufladę. Oczywiście przydawało się w sytuacjach awaryjnych 😉

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Lucyna

      U mnietywacją było z jednej strony chęć bycia jak moje koleżanki które karmiły dzieciaki piersią a ja pierwsze dziecko karmiłam mam. Przy drugim pomyślałam sobie że jak to ja nie dam rady jak to. Więc córka ma teraz prawie 3 miesiące a ja praktycznie codziennie walczę by mleko było na każde jej zawołanie. Druga strona to lenistwo bo w nocy nie biegam do kuchni robić butli.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    kej_ef

    Skoro ma być pierwsza myśl, to niech będzie: Hafija! Czytałam jej bloga będąc w ciąży i to od niej dowiedziałam się jak ważne jest karmienie piersią. I to dzięki jej artykułom udało mi się przetrwać pierwsze dwa tygodnie po urodzeniu syna. Mały miał duże problemy ze ssaniem, nie przybierał na wadze. Neonatolog zaleciła dokarmianie mm. Mając w głowie słowa Hafiji, synek dostał mm tylko raz i to z bólem serca. Z jej bloga dowiedziałam się również jakim wybawieniem może być podcięcie wędzidełka, co sama zaproponowałam lekarce na wizycie. Po tym poszło już gładko, mleczna droga trwa i to właśnie głównie dzięki Agacie.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Joanna Strzeminska-Michalik

    Witam moi drodzy!
    To co skłoniło mnie do karmienia wyłącznie piersią, to wiara i przekonanie o tym, że to co naturalne, zgodne z od wieków „zsprogramowanym” fizjologiczno-emocjonalnym aktem kobiety-matki w kierunku własnego dziecka, jest dla niego najlepszym dobrem.
    P. S. Oczywiście, że było ciezkawo, szczególnie na początku. Ból, ból, ból…Jednak po 1 dziecku już wiedziałam, że innej drogi jak zahartownie skutków nie ma. Więc zaciskalam zęby przez pierwsze 2-3 tygodnie, by obecnie karmić swobodnie, z przyjemnością moje drugie 6 miesięczne dziecię.
    Ściskam wszystkie karmicielki?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Gaba

    Mój Motywator ma na imię Józek 🙂 Po prostu lubię tego Dziecia i ufam aktualnej wiedzy, że moje mleko jest dla Niego najlepsze! Przez żółtaczkę, którą przeszedł po urodzeniu osiagnęliśmy w pierwszych dobach Jego życia wyższy poziom wtajemniczenia, a i potem przeszliśmy różne laktacyjne przygody, ale karmimy się w najlepsze! Czasem zostanę skubnięta jakimś zębem, ale i tak uważam, że to najwygodniejsza dla nas opcja. Bo tak, mój drugi motywator to Wygoda! Ja bowiem nie mam żadnych oporów karmicielskich i na głód Zeflika reaguję dokładnie tam, gdzie akurat jesteśmy (nie szukamy kryjówek) 😉 I jestem wolna od wszelkiego systemu butelek, buteleczek, podgrzewaczy (i wdzięczna, że się udało!). Mleczarnie działają niezawodnie jak dotąd! Natomiast Dziecię czasem gorzej, dlatego laktator by się przydał na chwilę Józiowych niemocy…a mama już wie co z odciągniętym mlekiem można uczynić :)))

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    szklanka

    Och. Ze mną to tak dziwnie wyszło. Przy pierwszej córce zaparłam się, że będę karmiła piersią, bo łatwiej w nocy, bo nie trzeba nic wyparzać, bo już podgrzane, bo nie trzeba mieszać mieszanki, bo taniej… Niestety trafiłam na nie najlepszą pediatrę, która mi wmówiła, że mam „chude mleko” bo Pierworodna nie przybiera na wadze i KONIECZNIE trzeba dokarmiać mieszanką! Po pięciu miesiącach walki o karmienie naturalne, po wysłuchaniu połajanki, że nie daję rady i podaniu w końcu Małej mieszanki (w końcu to lekarz mi kazała!) skończyła się nasza przygoda z „cycem”. Pierworodna posmakowała butli i pogardziła piersią. Teraz, przy drugiej córce powiedziałam – nie odpuszczę! Ale… po tygodniu dogonił mnie nawał, poranione brodawki nie dawały żyć, Drugorodna kończyła jedzenie dosłownie z krwią na ustach. Do tego zastój, a w konsekwencji zapalenie piersi. No szału nie było. Byłam tuż tuż od przejścia na butlę. Ale na szczęście wkroczył mój ulubiony Niemąż i przypomniał mi o instytucji doradcy laktacyjnego! Wystarczyła jedna! Słownie jedna wizyta! Okazało się, że o karmieniu nie wiem nic! Że źle przystawiam córę, dlatego mam tak zjedzone brodawki, dlatego zrobił się zastój i najprawdopodobniej również dlatego z pierwszą córką (przystawianą tak samo) tak szybko pożegnałyśmy się z karmieniem naturalnym. Teraz jak o tym piszę mam wrażenie, że to wszystko miało miejsce lata świetlne temu! A od tej zbawiennej wizyty mija dopiero trzy miesiące. Drugorodna rośnie jak kurczak na sterydach! Cieszę się jej każdą nową fałdką na udach. Wiem już, że karmić będę „do oporu”. Uwielbiam patrzeć jak je, słuchać tego posapywania, patrzeć jak zaczyna przysypiać. Ta świadomość, że ona obok mnie czuje się najbezpieczniej, że daję jej nie tylko stricte jedzenie, ale i ukojenie, kiedy dopadają ją jakieś nieszczęścia, chwyta za gardło za każdym razem. Ta magia spokoju udziela się wtedy i mi. Mogę powiedzieć z doświadczenia. Karmienie butelką, to tylko podawanie pokarmu. Karmienie piersią, to podawanie miłości.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Renata

    Naszym życiem od 3 tygodni zarządza malutka Agatka. Może nie taka malutka bo zjada tyle ze połowę oddaje z powrotem a można by ta polowe zachować na tak zwana czarna godzinę. Na przykład na czas kiedy jej starsza 5 letnia siostra bedzie potrzebowała bliskości i wtedy tatuś mógłby nakarmić jej młodsza siostra tą wartą więcej niż złoto połową mleka, która poszła w kanał ? Laktator w naszej rodzinie mógłby chodzić równie często co pralka.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    OlaRa

    Zacznę od tego, że jestem mamą dwóch aniołków w niebie i dwóch cudownych księżniczek tu na ziemi (pierwsza prawie trzy lata, druga 2,5 miesiąca).
    Kiedy moja cudowna pierworodna księżniczka, po 9 miesiącach walki, urodziła się zdrowa oszalałam na jej punkcie! Nie wyobrażałam sobie, że mógłabym nie dać jej tego, co dla niej najlepsze, czyli mojej bliskości i mojego mleka ? przecież to najlepsza inwestycja w jej zdrowie i w naszą relację. Mimo wieelu łez i przeszkód po pierwszych tygodniach zaciskania zębów w końcu udało się! Karmiłyśmy się prawie dwa lata (niestety moja choroba w kolejnej ciąży uniemożliwiła mi karmienie wymarzonego tandemu…).
    Dwa miesiące temu pojawiła się moja druga wielka miłość❤ i tak jak wcześniej, nie wyobrażam sobie, żebym mogła nie dać tej maleńkiej, bezbronnej kruszynce części siebie ?
    Ps. A starsza nadal często musi sobie potrzymać cycusia żeby zasnąć 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anna

    Karmie bo:
    – jest to najlepsze co moge teraz dac mojemu dziecku,
    – jest to najwygodniejsze, najbardziej higieniczne, praktyczne, najtansze,
    – daje poczucie omnipotencji,
    – mam alibi na swiecenie cyckami

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agata

    Ja nie brałam innej opcji pod uwagę, odkąd dowiedziałam się, że pod moim sercem rośnie ta mała istotka, byłam pewna, że będziemy karmić się piersią. Poza tym przemawiał do mnie wzór własnej rodzicielki, która na „cycu” wychowała naszą czwórkę 🙂 Przyznaję, że nie było łatwo. Począwszy od cc w szpitalu, położnej, która w nocy przynosiła butelkę, bo twierdziła, że po cesarce nie da się karmić tylko piersią, poprzez nawał, ból przy przystawianiu, na koleżankach namawiajacych na mm, „bo przecież kobieta musi wyjść z domu bez dziecka, bo inaczej zarośnie kurzem” kończąc… Udało się karmić piersią, dziś mija 4,5 miesiąca tej wspaniałej mlecznej przygody 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ala

    Lenistwo! To ono zmotywowało mnie najbardziej. Ta perspektywa, że wszędzie pojadę z dzieckiem pod pachą i nie muszę kombinować z butelkami, smoczkami, proszkami. Bez planowania 🙂 Mogę spontanicznie zostać na noc u rodziców, posiedzieć dłużej u znajomych, wybrać się na piknik – bez myślenia o ciepłej wodzie i miarkach.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Milena

    Moją największą motywacją jest córka ? Wiem,że karmiąc ją piersią daję jej najcenniejszy dar. Nasza mleczna droga od pierwszych chwil była bardzo wyboista. W szpitalu nie dostałam żadnej pomocy laktacyjnej, położna po kilku prośbach wzięła moją pierś ciągnąć na wszystkie strony i wpychając dziecku do buzi na siłę powiedziała że mam próbować dalej sama. Efektem tego niestety były popękane i krwawiące brodawki. Z bólu nie szło wytrzymać więc żeby karmić dalej zmuszona byłam zakładać kapturki. I tak z zaciśniętymi z bólu zębami karmiłam modląc się o siły i wytrwałość. Jeszcze tydzień, jeszcze dwa tygodnie, miesiąc powtarzałam sobie. Po 4 miesiącach udało się odstawić kapturki a ja karmiłam dalej. Można by powiedzieć, że najgorsze za nami a tu zaczęło się ząbkowanie. Boleśnie to czuję, bo córka prawie za każdym razem przygryza moją brodawkę. Za tydzień będzie 10 miesięcy jak karmię piersią. Miałam załamki wiele razy, ale nie podałam się, między innymi dzięki mężowi i Hafiji. Bez nich by się nie udało. Zapytasz po co się tak męczyłam i cierpiałam? Już Ci mówię :bo KOCHAM swoją córkę.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Marianna

    Przeczytałam internety wzdłuż i wszerz, żeby poznać różne punkty widzenia w chwilach zwątpienia i wiem, że niektórzy karmią, żeby zaoszczędzić na mieszance, inne mamy z kolei nie karmią bo uważają że ich czas jest dużo cenniejszy i „nie mają czasu” na wiszenie na cycku. Do mnie przede wszystkim przemawia to, że przeciwciała w mleku matki są bezcenne i, o ile miłość można okazywać na milion sposobów, o tyle przeciwciał nie da się zastąpić w żaden sposób! Moją drugą motywacją był mój odwieczny upór – bo drogę do karmienia mieliśmy wyboistą. Oby mi go wystarczyło jak w styczniu wrócę do pracy i mój słodki jak cukiereczek, wtedy już półroczniak, zostanie z tatą na 11 godzin codziennie (już się boję o kontynuację karmienia!)…

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ewelina

    Do podjęcia karmienia piersią zmotywowała mnie chęć dania mojemu dziecku to co dla niego najlepsze, jedyne i niepowtarzalne, bo jak nie teraz to nigdy. A do długiego karmienia motywuje mnie mój syn, który nie toleruje ani mm ani butelki.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Balbina

    Kiedy ponad trzy lata temu przyszła na świat moja pierwsza Gwiazda❤,nie było mi dane zaznać uczucia jak to jest karmić tą małą istotkę piersią?Ze względu na traumatyczny poród i mnóstwo błędów popełnionych przez osoby,które tych błędów nie powinny popełnić,moja laktacja się „poddała”?Próbowałam,płakałam i starałam się nie poddać,ale nie wyszło.
    Kiedy pięć miesięcy temu pojawiła się moja druga Gwiazda❤ nie miałam ciśnienia na karmienie piersią. Skoro pierwsza córa pięknie wyrosła na butelce,to i druga może jeśli coś pójdzie nie tak.
    Po zabiegu przyłożyłam ją do piersi i maleństwo samo,tak po prostu, się przyssało…to uczucie,które w tamtym momencie mnie kopneło…nie chciałam,żeby kiedykolwiek odeszło. I wtedy obiecałam sobie,iż zrobię wszystko abym mogła się cieszyć tym uczuciem,tą bliskością i chwilami tylko dla nas dwóch,co jest bezcenne mając dwójkę dzieci? tak naprawdę więc do karmienia piersią zmotywowała mnie moja druga Gwiazda,a teraz już nie ma odwrotu?ubóstwiam karmić piersią?

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Agnieszka

    Nigdy nie myślałam o karmieniu piersią, jak tylko urodziła się córka (2014), to było to dla mnie oczywiste. Na początku były lekkie problemy, córka nie mogła dobrze złapać brodawki. Położne jeszcze w szpitalu wciskały mleko modyfikowane, dziecko poczuło że łatwiej jest z butelki. Z czasem udało się karmić tylko piersią ale był okres że dokarmialiśmy mlekiem w proszku. Trochę walczyłam i ściągałam mleko laktatorem ręcznym. Ból w nadgarstkach był przy tym okropny i zmęczenie dłoni. Z czasem o mleku matki dowiadywałam się więcej. Jak ważne w życiu dziecka jest karmienie piersią. Mojej mamie lekarz powiedział że ma za słaby pokarm i mnie nie karmiła bo podobno leciała jej sama woda. Gdyby w tamtych czasach byli tacy doradcy jak teraz to napewno by jej pomogli rozruszyć laktację. Drugie dziecko (synka) urodziłam w sobotę 21.10.2017r. Od razu udało się go przystawić do piersi bo doświadczenie moje w karmieniu już jest większe. W szpitalu byłam mile zaskoczona, chyba jednak zmienia się na lepsze. Nikt nie nalegał by synka dokarmić, a Pani która była na tej samej sali ale niestety nie karmiąca piersią, dostała propozycję by spróbowała rozruszać już uciszoną przez leki laktację. Jeszcze przed porodem kupiłam muszle laktacyjne do których spływa po parę kropli tego cennego daru. Jest 6 doba po porodzie a już uzbierałam prawie 150ml mleka, które zamrozilam by móc za jakiś czas zrobić synkowi na nim jedzonko. Co mnie motywuje… na pewno moje zdrowe, radosne dzieci. Wiem, wiem łatwo jest kupić puszkę proszku zestaw butelek i móc w każdej chwili wyjść na 2-3 godziny z domu. Nic w życiu nie przychodzi łatwo, znam mamy które z jakiegoś powodu nie mogły karmić, na pewno nie było im łatwo się z tym pogodzić. Nie rozumiem tylko tych które z własnej wygody wybierają mleko chemiczne. Jedno dziecko, raz w życiu jest bezbronnym maluszkiem, tylko raz w jego życiu dostajemy szansę poprzytulania się w czasie karmienia i przekazania mu tak cennego daru jakim jest mleko matki. Jak tylko to możliwe kochane mamy, nie zmarnujmy tej szansy.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Rainha

    Niektórzy może dziwnie na mnie popatrzą, ale mnie do kp zachęciła suczka labradora. Gdy byłam w 7 miesiącu ciąży pojechaliśmy z mężem do hodowli po szczeniaka. Akurat suka- matka karmiąca, karmiła swe osiem (!!) szescio-tygodniowych szczeniąt. Widok był ciekawy 😉 właścicielka hodowli zarezerwowała nam pieska, ale jeszcze nie pozwoliła zabrać gdyż było to za wcześnie ze względu na jego kp. Od razu stwierdziłam że ja też będę kp bo to sama natura i skoro zwierzęta dają radę bo tak im mówi instynkt, a nie rozum i analiza, to ja też tak chcę!! I karmię piersią dotąd 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Pati

    A mnie motywowało to, że było zdrowo, szybko i za darmo !:)) Cisnąć chemię, wstawać w nocy żeby załączac wodę i robic butlę i jeszcze płacić 5 dych za puszkę? Never 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia K

    W szpitalu terror laktacyjny…nie karmisz, nie jesteś dobrą matką. W domu od teściowej odwrotnie. Po co będziesz karmiła, daj mm. Początkująca mama ma przed sobą wiele wyzwań, część stwarzają osoby postronne nie widząc jak potrafią namieszać w głowie. Wiele wylanych łez, wiele publikacji. Uznałam – sama sobie opinię wyrobię. Odpowiedz była jednoznaczna – karmimy. Która kobieta walcząca o laktację nie zna 7-5-3, 7-5-3, przystawiaj dziecko i znów 7-5-3. Z każdym dniem było lepiej, choć bolało. Fizyczne zmęczenie, ból ciała po porodzie, baby blues nie pomaga. Udało się! Nie było łatwo, tak, mogę śmiało powiedzieć – to była walka. Córka parę dni temu skończyła 2 latka, a na dniach pojawi się jej brat. Już wiem, nie potrzebuję „rad” innych. Będziemy się karmić!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Dorota

    Gdy czekałam na narodziny synka, nie wyobrażałam sobie innego scenariusza niż karmienie piersią. KP to dla mnie naturalność i bliskość. Chciałam dać synkowi to co najlepsze – mleko na miarę jego potrzeb. Nasza mleczna droga, jak to często bywa, nie była różowa: od konieczności ręcznego ściągania pierwszego pokarmu (synek po porodzie musiał być umieszczony w inkubatorze) i wątpliwości, czy uda się rozkręcić laktację, po istny mlekoholizm mojego malucha i godziny spędzone na karmieniu. Do karmienia motywował mnie nie tylko widok słodko zasypiajacego przy piersi synka, ale też wiedza przekazana mi przez położną, a wsparcie nie raz znajdowałam np.na blogu Hafiji. I tak karmiłam synka przeszło dwa lata. Lada moment na świecie zawita moja córeczka. Bogatsza o dotychczasowe doświadczenia rozpoczną z nią nową mleczną drogę i mam nadzieję, że mimo nieuniknionych trudności uda nam się podążać nią jak najdłużej. Możliwość karmienia to dla mnie jeden z cudów macierzyństwa.
    Pozdrawiam, Dorota

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Dzela

    Ja do karmienia piersią przygotowuje się jak na jakąś wojnę 😀 moje pierworodne ma przyjść na świat w styczniu wiec teraz mam jeszcze dużo czasu na pochłanianie tony literatury, blogów, porad doradców laktacyjnych. Zewsząd atakują mnie informacje od matek i babek o tym, ze brak pokarmu w cyckach jest powszechny, ze jak się karmi to trzeba jeść tylko kurczaka z ryżem bo inaczej jedna wielka kolka itd itd. Flaki się przewracają dlatego mam mega determinację na kp choćbym miała być mamą kpi 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Anna

    Karmie moje dzieci piersią bo to dla mnie naturalne. Ja piłam mleko mojej mamy, moje dzieci piją moje. Dla mnie jest to proste i logiczne, naturalna kolej rzeczy. Moje ciało wyprodukowało nowego człowieka, idealnego w każdym najdrobniejszym szczególe więc te kilka litrów mleka… Spoko! Zawsze powtarzam, że najlepsze rzeczy w życiu są za darmo. Karmienie idealnie wpisuje się w ten tok myślenia! Karmie mimo codziennych przeciwności, pracy, studiów. Pisząc to ćwiczę mięśnie przedramienia pracując laktatorem 😉

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    M.

    Udowodnienie sobie, że się sie uda. Przygoda z karmieniem pierwszej córki nie należała do pięknych, ani łatwych. Krew, pot i łzy. Ulewanie, ba…chlustanie wszystkim co zostało wyssane dalej, niż sięgało moje wyobrażenie. Niewiedza, bezradność i w 3cim miesiącu wprowadzona mieszanka brrr. Później wiszenie nocami na ręcznym laktatorze…gdy wszyscy w domu smacznie spali. Teraz owszem – jest pięknie. Właśnie mija nam z drugą córką 30ty miesiąc karmienia piersią. Tak po prostu, tak normalnie. ?

  • Hmmm… Szczerze… Nikt mnie nie motywował. Po prostu chciałam. Uważałam to za swój obowiązek. Nie wyobrażałam sobie inaczej. Jednak nie było kolorowo. Miesiąc ramie w ramię z mężem walczyliśmy o laktacje. Ja po cesarce, która odbyła się w 35 tygodniu ciąży z powodu stanu przedrzucawkowego, syn pod kroplowkami z żółtaczką, ale daliśmy radę. Karmiłam go ponad 2 lata. Po 6 miesiącach karmiłam 2 syna, a teraz karmię córeczkę i tak od prawie 5lat sobie karmię z dwoma krótkimi przerwami i uważam, że jest to najlepsze doświadczenie jakie może przeżyć kobieta ze swoim dzieckiem. Myślę, że motywację należy odnaleźć w sobie i podejść do tego możliwie spokojnie bez nerwów. Wtedy na pewno wszystko pójdzie po naszej myśli!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    MałaGosia

    Czesc co zmotywowało mnie do karmienia piersią. Mysle ze w sumie to najbardziej lenistwo. Tak lenistwo bo nie wyobrażam sobie po nocy latania z butelkami i ich sterylizacja. Samo myslenie ze musiala bym zabrac z soba butelke do tego wode i odpowiednia ilosc wody w odpowidniej temperaturze przyprawia mnie o mdłości i zawrót głowy. Przy pierwszym moim chlopaku bylo naprawde ciezko bo skobczylo sie nieplanowana cesarka wiec problem z laktacja byl ogromny. Zaparlam sie jednak plakalam ale udalo sie kolorowo nie bylo jako posiadaczka dosc pokaźnego bufetu mialam problem z poprawnym przystawieniem. W sumie udawało mi sie przystawic tylko w pozycji pilki do rugby. Ale sie oplacalo.Z drugim nie bylo takiego problemu bo nauka w las nie poszla. Karmimy sie wszedzie nawet w kosciele i nic nas nie jest w stanie powstrzymac bo jestem leniwa. Dziewczyny ja wiem ze teraz jest troszke lepiej ale moze mialybyscie wplyw na firmy ktore produkują staniki. Nosze rozmiar 70JJ i znaleźc stanik do karmienia to jest sztuką. Nie chodzi mi o fasony babcine ale czlowiek chcial by sie czuc dobrze a przy takich namiotach to problem bo czesto nic nie ma. Pozdrawiam

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Dżoana

    Moja córka wczoraj skończyła osiem tygodni. Czas, który spędzamy razem podczas karmienia piersią jest wyjątkowy, bo zarezerwowany tylko dla nas dwóch. Ja – unoszę się pięć centymetrów nad ziemią, bo właśnie wtedy spełniam się najwspanialej i czuję, że tu i teraz dzieje się to o czym marzyłam – JESTEM MAMĄ. Ona – czuje mój zapach, słyszy bicie serca, maleńką rączką obejmuje moją pierś, zamyka oczy, zasypia – wie, że jest bezpieczna. I mam nadzieję, że wie, że od tych ośmiu tygodni jest SENSEM i MIŁOŚCIĄ MOJEGO ŻYCIA. Doświadczanie tego przy każdym karmieniu na nowo jest największą motywacją.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Malwina

    Obecnie jestem w 33. tygodniu drugiej ciąży. Moją największą motywacją są dla mnie doświadczenia z pierwszej ciąży, a dokładnie totalna klęska, jaką poniosłam w kwestii kp. Mówi się „mądry Polak po szkodzie” – dopiero z biegiem czasu dowiedziałam się, dlaczego nie udało mi się karmić mojego pierwszego dziecka dłużej niż 3 miesiące. Wierzę, że tym razem nie popełnię już tych samych błędów. Przyznam, ze jako świeżo upieczona mama karmienie piersią wiązało się dla mnie z olbrzymim stresem. Nie potrafiłam prawidłowo przystawić dziecka do piersi, miałam problem z płaskimi brodawkami, pokarmu było niezbyt wiele, mój synek płakał z głodu i zmęczenia a ja wraz z nim. Kompletnie nie umiałam sobie z tym poradzić, nie umiałam udźwignąć tego psychicznie. Obwiniałam się o to, że nie jestem dobrą matką, bo nie potrafię dać mojemu synowi tego, co najlepsze. Inne matki cieszyły się karmieniem, czerpały z niego przyjemność, a ja na przemian złościłam się i szlochałam jak bóbr. Tak bardzo chciałam karmić moje maleństwo, ale nie było przy mnie nikogo, kto mógłby mi pomóc, doradzić, wskazać, co dokładnie robię nietak. Mieszkam w niewielkiej miejscowości, gdzie niestety nie mialam możliwości skorzystania z pomocy doradcy laktacyjnego. Najbliżsi zaś widząc moją nieporadność i desperację nakłonili mnie do podania mleka modyfikowanego. Oczywiśćie pierwsze kilkanaście dni przyniosły ogromną ulgę, ponieważ w końcu widziałam, że dziecko jest najedzone i spokojne, ładnie przesypia nawet kilka godzin. Jednak po pewnym czasie zauważyłam, ze małemu brakuje mojej bliskości, ze kiedy trzymam go w ramionach wtula się we mnie, szukając piersi. Postanowilam znowu sprobowac, ale niestety nic z tego nie wyszlo… Od tego momentu tym bardziej czułam się winna, bo wiedziałam, że ostatecznie zaprzepaściłam szansę na karmienie piersią. Tym razem jednak nie poddam się, będę dzielnie walczyć o kążdą kroplę mleka! Mam w sobie wielkie pokłady siły, ktorą gromadzę przez całą tę ciążę i nie odpuszczę, choćby nie wiem co, za nic w swiecie!

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Kasia

    Od wielu lat wyobrażałam sobie siebie karmiącą swoje maleństwo. Szczerze mówiąc nigdy nie myślałam, że mogłoby być inaczej. Tak więc ten czas, w którym karmiłam synka był najpiękniejszym w moim życiu, pomimo początkowych trudności i bólu. Za dwa tygodnie pojawi się na świecie nasza córeczka i mimo strachu przed porodem, już nie mogę się doczekać naszej „mlecznej drogi”. Oczywistym jest, że dobro dzieci motywuje do karmienia piersią, ale kiedy napiszę, że równie mocno motywuje mnie perspektywa mojego wspaniałego samopoczucia, samozadowolenia i tak po prostu przyjemności, jaką z niego czerpię, to czy nie zabrzmi to zbyt egoistycznie? Nie wiem, ale napiszę, bo tak właśnie jest.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Sansara

    Ciężko powiedzieć co dokładnie mnie zmotywowało, ale wiem, że siła wypłynęła z wnętrza mnie. Już przy pierwszym dziecku wiedziałam, że chcę karmić piersią, bo jest to najlepsze co mogę mu dać. Całą ciążę się do tego przygotowywałam, ale rzeczywistość okazała się okrutna. Urodziłam synka przed terminem, miałam cesarkę zrobioną na zimno i niestety mój maluszek pierwsze tygodnie swojego życia spędził w inkubatorze. Ja pomimo bólu i strachu o jego życie, walczyłam dzielnie dzień i noc, pompując na sucho laktatorem, by wreszcie ujrzeć upragnione kropelki mleka, które położone pobierały strzykawką, żeby podać mu choć troszkę. Było ciężko, ale w całym tym zagubieniu i bezradności, czułam, że tylko tyle mogę zrobić dla mojego maleństwa, które leży tam samo, walczy o każdy oddech, które nie zna dotyku skóry drugiego człowieka… Niestety nie miałam nikogo, kto mógłby mi później pomóc, nie potrafiłam przystawiać synka do piersi, bo prężył się, płakał, siniał, odciągałam więc ile mogłam, ale w krótkim czasie straciłam pokarm. Przez wiele miesięcy nie mogłam się z tym pogodzić, ściskało mnie w żołądku na wspomnienie o mojej porażce, myślałam „Co ze mnie za matka?”… Gdy zaszłam w drugą ciążę, postanowiłam, że tym razem nie odpuszczę, że będę walczyć, męczyć kogo się da i prosić o pomoc, nawet jeśli położne miałyby mnie przeklinać. Nie miałam wtedy pojęcia, że sytuacja się powtórzy, że moja córeczka też trafi do inkubatora, że będzie karmiona przez sondę, że znów będę mogła tylko stać bezradnie przed dzielącą nas szybą i patrzeć, jak moje dzieciątko walczy o każdy oddech. Ale nie poddałam się, pracowałam z laktatorem, zanosiłam odciągnięte mleko, a gdy tylko dostałam malutką do siebie, to nie bałam się prosić o pomoc, bo wiedziałam, że tym razem muszę, a siły dodawała mi świadomość, że ta bezbronna istotka tego potrzebuje, potrzebuje mnie, mojego mleka, bliskości, żeby zrekompensować ten cały ból i strach, który towarzyszył jej przez pierwsze dni życia. I udało się, karmimy się już ponad 3 miesiące i mam nadzieję, że będzie to trwało jeszcze długo, długo 🙂

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    AlicjaB

    Miłość. Ta, której ciągle uczę się do Pierworodnej i Drugorodnego. I ta, której doświadczałam i doświadczam od moich dzieci. I ta, którą otrzymuję od wszystkich, którzy mnie w decyzji o naturalnym karmieniu wspierali i wspierają (mąż!).

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Ola

    Nie rozważałam innej opcji. Wydawało mi się tak naturalne, że się nad tym nie zastanawiałam. Misja pierwsza – urodzić, misja druga – nakarmić 🙂 Nie lubię gdy zaprzecza się naturze.

  • Odpowiedz 26 października, 2017

    Asia

    Wiele mam napisze, że zmotywował je ktoś lub coś..i pięknie. Ja napiszę, że motywacja to złe słowo…przynajmniej w moim przypadku. Karmienie piersią czułam …w piersiach od pierwszego momentu, w którym świadomie zdałam sobie sprawę z bycia w ciąży. Natura rządziła moimi myślami i moim pragnieniem bliskości i nakarmienia mojego synka. Tak bardzo, że karmię go już 18 miesiąc… będąc w drugiej ciąży. Motywacja przydała się niejako, po drodze, kiedy parę dobrych rad chciało zagłuszyć głos natury. Tym sposobem trafiłam na wymienione blogi, wliczając mataja.pl. Pomocy technicznej, udzieliła mi wspaniała położna. Tak takie też istnieją i należy wychwalać JE pod niebiosa. Może wówczas pozostała kadra zarazi się takim powołaniem i nasze wsparcie laktacyjne będzie rosło z każdym dniem. Tego życzę sobie i wszystkim wspaniałym mamom, które każdego dnia oprócz serducha oddają swoim pociechom mililitry płynnego złota.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Danusia

    Już w ciąży żyłam z nastwieniem (i postanowieniem), że będę karmić piersią.
    Z tego powodu nie kupiłam NIC co mogłoby to zmienić. Nie miałam butelek, smoczków ani nic innego.
    Jedyną butelkę, którą mam dostałam od położnej na wizycie petronażowej. I ta butelka nam dzielnie służy. Synuś ( 18 mc) pije z niej wodę, z gwinta.
    Chciałam karmić żeby moja dziecina miała wszystko co najlepsze.
    Ale nie powiem, bo kwestia ekonomiczna też była ważna. Cena mm poraża.
    Więc my do tej pory oszczędzamy złotówki, tylko gorzej z moją cierpliwością 🙂
    Kto wie, może bym się dość szybko poddała, ale na szczęście trafiłam na hafije, i okazało się że mój nienormalnie wiszący na mnie synek jest zupełnie normalny. Tylko ja muszę wyluzować.
    I wyluzowałam.
    I mimo, że niedawno ginekolog mi powiedział, że mam przestać karmić bo…cytuję:”krową nie jestem”, to dalej karmię i jest fajnie 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Marta

    Mnie zmotywowała… wiedza i wygoda 🙂 Ciężko mi powiedzieć skąd wiem, że mleko jest najlepsze dla dziecka – wydaje mi się to naturalne, a że obecnie tez dużo się o tym mówi, to nie miałam żadnych wątpliwości, że będę karmić piersią. Wygoda też jest dość oczywista – ciepły pokarm zawsze i wszędzie, bez przygotowywania, mycia butelek, wyparzania i wszystkich tych innych czynności 😉
    Jednak tak naprawdę to, że faktycznie karmię piersią zawdzięczam Hifiji i całemu środowisku prolaktacyjnemu w Polsce dzięki którym wiedziałam, że istnieje ktoś taki jak CDL i w 8 dobie życia mojego synka znalazłam pomoc u doradczyni. Gdyby nie jej wsparcie przez 2 miesiące walki o naszą drogę mleczną i moją zaciętość synek nie byłby karmiony piersią. Dzięki złotej CDL i jej praktycznie codziennemu wsparciu pokonałam mnożące się problemy i karmię synka już blisko 5msc i myślę, że wiele miesięcy wciąż przed nami 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ania

    Pierwsza myśl, to macierzyństwo. Od początku chciałam je przejść najlepiej. Chciałam być dobrą mamą. Kochającą, zaangażowaną, oddaną i spełnioną. Z chwilą narodzin naszej córki te uczucia spotęgowały. Nie wyobrażałam sobie nie karmić swojego dziecka, wszak jestem jego matką- rodzicielką i żywicielką. Takiej więzi nie może doświadczyć nikt, tylko matka z dzieckiem. Udało się i mam nadzieję, że jeszcze to potrwa. Myślę, że karmienie piersią daje wiele satysfakcji, a stwierdzenie, że to poświęcenie jest conajmniej nietrafne. To wielki dar, że to właśnie my kobiety odgrywamy tę rolę. Myśl, że karmię ponad 16 miesięcy, a pokolenie moich mam nie karmiło dłużej niż 3 miesiące mnie tylko rozpieszcza, bo jestem zwycięzcą ? Niebawem powód do pracy, mam nadzieję nadal mleczny ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kinia

    zmotywowały mnie słowa mojej mamy:
    „Dziecko nie jest dla wygody, o nie trzeba dbać A karmienie piersią jest zdrowe i potrzebne i dziecku o tobie.”
    Po chwili przyznałam jej rację, zdrowie mojej córki jest dla mnie najważniejsze 🙂
    To, że nie zawsze jest łatwo, to że włosy wpadają itd. Itp. To wszystko to nic gdy widzę jak mała zdrowo rośnie i się uśmiecha 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Agnieszka

    Zadałabym pytanie odwrotne: co mogłoby mnie skłonić do karmienia inaczej niż piersią? Co prawda moje dziecko jest jeszcze w brzuchu i może mieć inne zdanie na ten temat, ale myślę, że największa motywacja to wartość pokarmu, to jak bardzo zmienia się w czasie w zależności od potrzeb, jego dostępność i to, że często jest w promocji ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Dorota

    Marianne, żona mojego przyjaciela, moja alfa i omega w ciąży. Z zawodu położna. Cudowna kobieta! To pierwsza myśl 🙂 Musze jej podziękować za całą tę mądrość ktorą we mnie wlała.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Marzena

    Często początki karmienia to krew (dosłownie), pot i łzy. Jednak bądźmy też realistami – mleko matki przynosi korzyści nie tylko dziecku. Mnie zmotywowały dwie przyziemne kwestie: oszczędność pieniędzy (karmiąc piersią zaoszczędziłam już kilka tysięcy zł) oraz to, że karmienie zmniejsza ryzyko zachorowania m.in. na raka piersi. Karmienie = korzyści dla całej rodziny <3

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ela

    Hmmm… Bardzo trudne pytanie bo widzisz…mnie nikt nie musiał motywować. Od zawsze wiedziałam, że jak będę mieć dziecko to będę je karmić piersią. To jest dla mnie tak oczywiste, że nie rozumiałam jak można inaczej. Szczęśliwie wykarmiłam już jedna córkę, za kilka chwil pojawi się drugi mały ssak i szczerze, ogromnie się ciesze na myśl o karmieniu piersią. Przy pierwszej córce początki były trudne, mimo tego że starałam się już w ciąży dowiedzieć o KP maksymalnie dużo ale wierzę, że teraz będzie lepiej, spokojniej. 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Marta

    Choć czasami różnimy się w poglądach, do karmienia piersią zmotywowała mnie moja mama (mama 4 dzieci karmionych piersią). Ja sama myślałam, że będzie to łatwiejsze… To ona nie pozwoliła mi zrezygnować. Zauważała, rozumiała i doceniała każde małe sukcesy. Dzięki niej 14 dniowy Kubuś dostaje to co najlepsze i jest pełen gotowości na kolejne wyzwania.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Dałam radę

    Statystyka, badania naukowe i wyobraźnia. Kiedy płakałam z bólu i obiecywałam, że to już koniec, że teraz mieszanka, że nie dam rady dłużej, wracałam do artykułów typu „dlaczego mleko mamy jest lepsze”. Dane zebrane w badaniach, procenty, statystyki nie pozostawiały złudzeń.Każdy artykuł udowadniał jak ważne jest karmienie piersią. Musiałam dać radę. Czasami czułam się nawet jak superbohater, który zwalcza choroby (szczególnie nowotwory) czyhające na moje dziecko. I tak prawie codziennie, przez pierwsze miesiące. Teraz jest lepiej. Dałam radę.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Natka

    Moja córa wiedziała, że trafiła na prawdziwą Korpobiurwę więc odkąd tylko opuściła brzuch zaczęła dawać matce nie lada czelendże:-) największym było przekonanie się do slow food. Wyzwanie było nie lada, bo żadnej położnej podczas naszego pobytu w szpitalu nie udało się przystawić dziecka do piersi, nawet na sekundę. (!!!) Spędziłam wiele chwil z laktatorem licząc każdą kroplę i starając się nie liczyć łez. Target wykonany i córka ostatecznie polubiła się z cyckami (i to dwoma!) dlatego w ramach premii chętnie przytuliłabym profesjonalny sprzęt i zapomniała o tamtym używanym, kupionym pospiesznie na olx i kojarzącym mi się jedynie z hardkorem rozbujania laktacji.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    klaldyja

    Mnie do karmienia piersią motywował… laktator?. Bo dziecko to napije się, czasem uleje ale takie fajne, prawie bezobsługowe ? a to to ustrojstwo, uratowało mi karmienie, no ale trzeba mieć baterie albo kontakt blisko, trzeba trzymać prosto bo inaczej się rozszczelnia albo zasysa tak że boli, a potem to myć i wyparzać, a to pomoczy se człowiek brzuch przy zlewie myjąc albo palce poparzy wyparzając, a potem membrana upadnie na podłogę i zaś od początku. A jeszcze to badziewie usypia w 3 sekundy bo brzęczy tak cudnie równo i potem budzisz się z piersią na wierzchu , zimnym łokciem, a serial już dawno się skończył….Aaaa tam, za leniwa na to jestem?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Magda MK

    Wiedza rozpewszechniana, że mleko mamy jest najlepsze- moje mleko. I te małe kochane oczka, czułam, że ona potrzebuje mleka i mojej bliskości ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Dorota

    Oczywiście, że zachęciła mnie moja mała Bąblina i to, by dawać jej to, co najlepsze. Oczywiście, że zrobił to i moj Mąż i gigantyczne wsparcie, jakie mi okazał, gdy szło na początku delikatnie mówiąc dramatycznie. Oczywiście, że zmotywowały mnie pielęgniarki, które wciskały mi koniecznie sztuczne mleko, bo mojego jest za mało, bo kiepskie, bo naprawdę jest za mało, bo nie leci, bo za mało… Ale najbardziej zachęciła mnie historia mojej mamy i tego, jak mnie karmiła. To, że nie spotkała nikogo, kto by ja w tym wsparł. Że bardzo, bardzo chciała, a wszyscy ją krytykowali. Że przestrzegała wymyślonej diety, słuchała wszystkich porad (niestety hafija miała wtedy zaledwie kilka lat)… I że to wszystko doprowadziło do tego, że po 4 miesiącach lekarka powiedziała jej, że za mało ważę, choć teraz mama wie, że to nie było prawdą. Kazała odstawić, wziać sztuczne, przekreślić te chęci i starania. Powiedziała to w bardzo empatyczny sposób: „glodzi pani dziecko. Ale pewnie szkoda pani pieniędzy na sztuczne. Na dziecku pani oszczedza. Woli pani sobie kupowac rzeczy niz dziecku”. Mama do teraz bardzo to pamieta. Bardzo chciała, żebym ja karmiła i żebym się w tym nie poddawała. No więc karmię mimo wszystko. Mimo uwag innych. Mimo tego, że cholera mnie czasem bierze, jak po raz 10 wstaję w nocy. Mimo, że nie mogę się nadal napić wina. I mimo tego, że pies mi zeżarł drogi laktator i musiałam kupić nowy. Karmię za mnie i za mamę.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Anna

    Od zawsze moim marzeniem było, że gdy tylko będę miała dziecko będę je karmić piersią. Natura obdarowała mnie dość dużym biustem i odkąd zaczęłam chodzić na usg piersi lekarz zawsze powtarzał, że nigdy nie będę karmić 🙁 „z takim piersiami nie ma Pani szans!”…
    I naszedł ten cudowny moment w moim życiu, pojawił się mój syn, z uwagi na cukrzycę ciążową synek urodził się przez CC. Dzięki koleżance poznałam blog hafija czytałam wiele historii i wiedziałam, że tak pragnę dać mojemu dziecku, to co najcenniejsze, najpięknieksze i bezcenne – mleko mamy! 🙂 na szkole rodzenia siostra utwierdziła mnie w tym, że lekarze mówią bzdury i mają teorie ze średniowiecza! Urodziłam z miłości do mojego Syna włączyłam jak lwica i przystawiałam go do piersi 24h na dobe i wierzę w to, że właśnie to pragnienia i miłość matki działa cuda, karmimy się od 3 miesięcy. Uwazam, że mleko mamy ma najwięcej wartości dla dziecka, zawiera przeciwciała które mają je chronić, buduje odporność i jest magicznym napojem, którego nie zastąpi nic inne. Chroni maleństwo i buduje cudowna więź między matka a dzieckiem.
    Dla mnie niemożliwe stalo się możliwe 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ola

    Wyjdzie trochę egoistycznie, ale skoro miałam napisać pierwsze, co przyjdzie mi do głowy… Nigdy nie miałam wątpliwości, że karmienie piersią będzie najlepszym rozwiązaniem dla mnie i mojego synka, ale wisienką na torcie wszystkich argumentów „za” była informacja o tym, ile podczas kamienia spala się kalorii. Ciężko pogardzić taką przyjemną dietą po ciąży 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Klaudia

    Od pierwszego momentu kiedy zaszłam w ciążę miałam w głowie niezmienny i uparty obraz porodu. Chciałam urodzić naturalnie i koniecznie karmić piersią. Było tak ponieważ wiem jaka jest piękna relacja matki z dzieckiem kiedy maluszek je z matczynej piersi. Dziecko pięknie patrzy się w oczy do tego wtula się w nie przy każdym płaczu i zawsze ta bliskość przy matce pomaga. Dostaliśmy cudowna i jakże niezwykłą możliwość karmienia więc dla mnie jest to oczywiste, że taka bliskość dzieciatka z matką powinna być dla każdej matki piękna chwilą przeżycia, mimo trudności i czasami braku komfortu jaka jest karmienie 🙂 Wiem że karmienie piersią ma znaczenie na dalszy rozwój dziecka, jest to zdrowsze rozwiązanie. Moja mała nigdy nie miała kolek ani żadnych dolegliwości związanych z układem pokarmowym co myślę jest to związane z karmieniem. Dla mnie i Wanesski karmienie jest ważnym i pięknym rytuał em, zazwyczaj kiedy jesteśmy w domu biorę mała do łóżka kładziemy się razem i przez tą chwilę razem odpoczywamy a relacja wzrokowa o której już wspomniałam wcześniej jest niezastąpiona

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Katarzyna

    Co mnie zachęciło? Kilka powodów, wszystkie równie ważne:
    Zauważyłam, że czas karmienia to taki czas „tylko dla nas” – kiedy ja się skupiam tylko na niej, na tym jak się najada i się uspokaja (bardzo często usypia podczas karmienia) – sama wtedy się uspokajam, mam czas na oddech i kontemplację jakie mam wspaniałe dziecko 🙂
    Ponieważ m.in. na tym blogu czytałam jak ważne jest karmienie piersią dla zdrowia dziecka – z takim argumentem się nie dyskutuje, toteż zamierzam karmić co najmniej przez 2 lata.
    Ten czysto egoistyczny: laktacja wstrzymuje płodność – nie mam menstruacji, której po prostu nie lubię mieć – źle się wtedy czuję, boli mnie brzuch, nierzadko głowa, czuję się ociężała i wzdęta.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Dee

    Dla mnie karmienie piersią to był oczywisty wybór. Rzekła bym, że trochę z lenistwa (nie trzeba przejmować się tymi wszystkimi akcesoriami itd.)), Ale przede wszystkim dlatego, że wierzę, że to najlepsze co mogę dać mojemu dziecku na początku jego życia Natomiast to, jak długo będę karmić, to już dłuższa historia. Pierwszą córkę karmiłam rok, w zasadzie bez większych kłopotów. Motywował mnie mąż.
    Przy drugim dziecku jest podobnie. Mąż jest ogromnym wsparciem. Borykałam się z kilkoma kłopotami ( zatkany kanalik mleczny, zabieg chirurgiczny), ale wsparcie męża, kobiet w naszej rodzinie, a także wiedza od Hafiji – to sprawia, że mimo trudności karmię 10 miesiąc, zamierzam karmić dłużej niż rok. I tylko jedno mnie teraz martwi, jak utrzymać laktację, kiedy wrócę do pracy, bo ona wiąże się z wyjazdami, nawet kilkudniowymi. Taki laktator bardzo by ułatwił, tak mi się wydaje, rozstania z moim małym ssakiem 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Jagoda

    Moje Maleństwo mieszka jeszcze w brzuchu, ale nie wyobrażam sobie jak przyszły lekarz pediatria może nie dawać przykładu otoczeniu i nie karmić tak jak najlepiej dla nas obojga. Bo mleko modyfikowane jeszcze przez długie lata nie będzie tak idealnie dostosować się do potrzeb dziecka jak mleko matki – inne jeśli urodzi wcześniaka, inne o czasie, inne chwilę po porodzie, i inne gdy dziecię ma pół roku. Mleko modyfikowane nie uchroni malucha przed chorobami, nie pomoże nam-mamom wrócić do formy, a mleko matki? Odchudzi mamę, ale nie odchudzi portfela, idealnie współgra z potrzebami malucha i jest najlepszym sposobem żeby uchronić go przed mnóstwem chorób.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Moniun

    Co mnie przekonało? NIC! Po prostu od początku wiedziałam, że tak trzeba. Wiedziałam, że to najlepsze co mogę dać mojej córce na początku jej życia. U nas karmienie naturalne było ciągłą walką o każdą kroplę mleka. Wielokrotnie używałam ręcznego laktatora i musiałam się nieźle „namachać”. Mimo moich starań karmienie trwało krótko. Moje problemy hormonalne wygrały…. Teraz jestem w drugiej ciąży i już wiem, że walczyć będę jeszcze mocniej niż poprzednio.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Agnieszka

    Świadomość, że to najlepszy prezent jaki mogę dać mojemu dziecku zmotywowała mnie do podjęcia decyzji o karmieniu piersią. Poza bliskością, niezwykłą relacją, która nawiazuje się między nami poprzez karmienie mogę dać maleństwu najzdrowszy i najbardziej wartościowy pokarm.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Agnieszka

    Jak dla mnie oczywistą odpowiedzią jest dziecko. To jasne, że chce dać mojej córce wszystko co najlepsze. Niemniej jest jeszcze inny aspekt karmienia piersią. Przede wszystkim wygoda. Nie wyobrażam sobie wstawiania w nocy wyparzania butelek i przygotowywania mm. Po pierwsze jestem na to za leniwa ?, a po drugie natura tak mnie skonstruowała, że dłuższa przerwa w spaniu w nocy powoduje bezsenność. A więc po kilku takich nocach chodzilabym jak zombie. Kolejnym aspektem karmienia piersią jest cudowna bliskość, która się wtedy wytwarza. Dla mnie nie ma cudowniejszego uczucia niż to małe ciałko wtulajace się we mnie z taką ufnością.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Wioleta

    Myśle,że moja mama ? mam jeszcze dwie siostry, jedna rok młodsza ode mnie,a druga młodsza o 17 lat. Wykarmiła całą nasz świętą ? trójce. Widziałam jak karmiła najmłodszą siostre i nie wyobrażam sobie, że mogłabym inaczej, karmić swojego Tymka , który przyjdzie na świat już w grudniu. W szkole rodzenia , uczyli jak prawidłowo przykładać i zachęcać dziecko więc jestem pełna chęci i gotowa do działania .

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Karina

    Ja zawsze marzyłam o tym widoku niebieskich, wielkich oczek wparzonych we mnie podczas ciumkania mleka. No po prostu rozbrajające! 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Marta

    Przed urodzeniem syna nie zastanawiałam się nad tym, jak będę go karmić. Może inaczej – nie dopuszczałam innej możliwości niż karmienie piersią 😉 Mimo że nie mam w swoim otoczeniu mam karmiących, z których mogłam brać przykład, mimo że już drugiego dnia w szpitalu położna (!) przekonywała mnie do mm, o którym słyszałam, że będzie lepsze dla mojego syna niż mój pokarm… Nie uwierzyłam 🙂
    Wiem, że to jest coś na tym etapie najważniejszego, co mogę dać mojemu dziecku – wartościowy pokarm, dzięki któremu rozwija się najlepiej, a także bliskość! Jedyną w swoim rodzaju relację, która tworzy się między nami podczas karmienia, która buduje silną więź między nami.
    Moja motywacja? Potrzeba takiej bliskości, tak u syna, jak i moja własna 😉 no i oczywiście widok jego ślicznej, spokojnej buzi, kiedy zasypia przy piersi 😉

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Iwona

    No cóż, ja swoją przygodę z karmieniem zacznę za około 2 tygodnie i to z przytupem bo od razu na dwie piersi! Tak, spodziewam się bliźniaczek! A do podjęcia próby karmienia piersią motywuje mnie m.in. porządny nerw na wszystkich, łącznie z personelem medycznym i rodziną, którzy twierdzą, że nie dam rady, że jak to dwójkę na raz, przecież sobie nie poradzę. A guzik prawda! Wiem jak ważna będzie każda kropla MOJEGO mleka dla moich córek, więc nie poddam się tak łatwo! 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Agnieszka K

    Moją motywacją do karmienia piersią za każdym razem – obecnie trzeci raz – jest moje dziecko. Kiedy już zasmakowalam niejako tej bliskości i wygody, to każde kolejne karmienie piersią było oczywistością. I tak córkę karmiłam rok, pierwszego syna 22 miesiace (odstawiłam bo kp w drugiej połowie ciąży okazało się cholernie bolesne) no i teraz mam pachnącego noworodka , który motywuje mnie jeszcze mocniej, bo z łezką w oku czasem myślę, że skoro to mój ostatni raz, to chcę zapamiętać każda chwilę 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Olga L.

    Synka z niecierpliwością oczekiwałam,
    Od pierwszego usg pokochałam.
    9 miesięcy to trwało, nim w me ramiona Cię przywiało.
    Droga była pokrętna i trudna, 26 godzin bylam bardzo marudna.
    Od początku byłeś bardzo żółciutki, a do tego zaprawdę malutki.
    Położne kazały butlę podawać, lecz zacisnęłam zęby i chciałam się dla Ciebie starać.
    7 miesiecy walczyłam o mleko, niestety wcale nie było lekko.
    Pewnego wieczora po mlecznej kolacji, nagle rozkręciłam proces całej laktacji.
    Od tego czasu wszyściutko zjadasz, policzek do mej piersi przykładasz.
    Twoja siostrzyczka w brzuchu cierpliwie czeka, dam jej sto galonów swojego mleka.
    Już się nie wstydzę prosić o pomoc – robię to dla Was, wszak Matka moc ma!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    kaligena

    Jestem w drugiej ciąży, córeczkę, która ma teraz 2,5 roku karmiłam dlatego, że chciałam dla niej tego co najlepsze. Nie wyobrażałam sobie, ze będę ją karmiła mieszanką. Przeczytałam parę mądrych książek i dowiedziałam się dzięki wielu blogom, które babcine mity są obalone. Córka sama się odstawiła od piersi miesiąc temu, choć myślałam, że będę karmiła tandem, jak urodzi się drugi dzidziuś 🙂 Niestety wśród mojej rodziny znajomych, także wśród matek małych dzieci, jest jeszcze wielka niewiedza na temat karmienia, zwłaszcza długiego karmienia piersią…

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Anka-Skakanka

    Dla nas (dla mnie i męża) największą pomocą, wsparciem i źródłem wiedzy fachowej była cudowna cdl Malwina, z która mieliśmy kontakt w szkole rodzenia. Poważnie!
    Myślałam że kp to takie normalne, proste i oczywiste, aż zaczęłam na necie czytać o bólu, krwi, popękanych brodawkach i innych dietach matki karmiącej czy zabobonach. No masakra jak to potrafi zniechęcić!!! A tu Malwina sukcesywnie rozprawiala się z każdym problemem, demaskowała wszystkie mity, tłumaczyła i udowadniała że jest wręcz na odwrót. I tak, dzięki niej, karmie drugie dziecko.
    Ani razu nie użyłam laktatora, herbatki na wspomożenie laktacji czy butelki. Ale teraz, z powodu zblizajacego się zabiegu i konieczności przerwania karmienia Drugorodnej, przydalby się laktator jako narzędzie wspomagające podtrzymanie laktacji i przygotowanie stosownej porcji mleczka.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Sylwia

    Moją motywacją jest strach.
    Jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi 🙂 Czytałam, że „dyskomfort”, który czuje się na myśl o karmieniu piersią wynika z braku akceptacji swojego ciała. I pewnie jest w tym racja.
    Ja ten strach bardzo chcę pokonać i to jest dla mnie największy motywator.
    Nie jedyny oczywiście.. ale największy.
    Pozdrawiam

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Magda

    Moją największą motywacją była moja Mama. W latach 90., chyba większość moich rówieśników była karmiona mieszanką, a do dziś słyszę od ciotek jak to one nie miały pokarmu. Moja Mama karmiła całą naszą czwórkę łącznie 10 lat. Ja, najstarsza i wiecznie głodna, akurat byłam karmiona najkrócej (rok), ale wtedy to i tak był szok. Do teraz pamiętam widok mojego brata, który w wieku 3 lat walczył o miejsce przy piersiach z nowonarodzoną siostrą (która wygrywa konkurencje najdłuższego karmienia). To są takie małe rzeczy, ale jednak utrwalają obraz w głowie i nawet mi przez myśl nie przyszło pytanie jak będę karmić swoje dziecko. Nasze początki były trudne, po cc, laktacyjna w szpitalu od razu rzuciła „z tego nic nie będzie”, „taka już uroda piersi”, „oj założę się, że to problem leży w genach (!!), więc nie ma co się martwić i obwiniać siebie”. Po usłyszeniu ostatniego zdania byłam w takim szoku, że nawet nie odpowiedziałam. Wyszłyśmy ze szpitala, a ja miałam łzy w oczach, bo jednak podałam mm i coś chyba jest nie tak z moimi piersiami. Nie pomagało to, że Młoda nie przybierała za dużo (ale nie była odwodniona) i jeździliśmy co tydzień na kontrolę, gdzie pediatra kazał sprawdzać laktatorem ile mleka jest. Ja nie odciągałam ani kropli… ale dzięki hafijii miałam wiedzę, że to może nic nie znaczyć, więc kłamałam… Pomogła Mama (jej codzienne telefony) i wspaniała Położna z aktualną wiedzą, która kazała się nie przejmować, póki po dziecku widać, że wszystko ok. I oczywiście pomógł Mąż. Dziś 16mcy, a moja Mama śmieje się, że widzi w córce małą Natalkę (siostra) i wróży nam 3-4 lata karmienia. Ssak mały kochany 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Monika

    Otwiera jedno oczko, potem drugie. Spogląda na mnie pełen zaufania, miłości. Widać, że jest mu dobrze, że czuje się bezpiecznie w moich ramionach. Ciepło mamy, jej zapach i mleko. Nic więcej w tej chwili mu nie potrzeba. Jego delikatna rączka dotyka mojej piersi. Czuję ciepło, ale tam, głęboko w sercu. To wzruszenie i miłość bez granic. Za nic nie oddałabym tych chwil. Naszych chwil, w których czuję się MAMĄ, nigdy bardziej niż właśnie wtedy – karmiąc piersią. A już niedługo „Mamo” usłyszę po raz drugi i patrzeć tak będą na mnie jeszcze jedna oczka 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ewka

    Komentarz napiszę nie inaczej tylko karmiąc, leżąc przy istotce, która jest główną przyczyną tego, że się nie poddałam po trudnych początkach związanych z karmieniem piersią. Główną bo nie jedyną. Kolejną jest tak zwany obciążony wywiad lekarski związany z występowaniem raka piersi w najblizszej rodzinie. Zalecenia profilaktyczne- jak najdłuższe karmienie piersią, co najmniej 18 miesięcy. Trzecim powodem mój charakter… im było trudniej tym bardziej nie chciałam się poddawać. A nie wdając się w szczegóły było trudno, zresztą myślę, że jak u większości mam. Ale za to satysfakcja gdy teraz widzę uśmiech za każdym razem jak pełna pierś pojawia się w zasięgu młodych, bystrych oczek jest nie do opisania!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Inenika

    Oj Dziewczyny – podchodzę do tego wpisu już któryś raz, bo ciągle mi oczy zachodzą łzami (to chyba te hormony ciążowe…).
    Przed urodzeniem Syna wiedziałam, że będę karmić piersią, bo tak się karmi dzieci, a ja piersi mam. I nie poświęciłam tej myśli nawet połowy tego czasu co wyborowi koloru wózka.
    Wtedy urodził się On i wszystko się zmieniło.
    Po pierwsze do karmienia zmotywowała mnie „doradczyni” w szpitalu, która próbując przystawić mi wrzeszczącego noworodka, stwierdziła ” Z takimi piersiami, to nie wiem, czy coś będzie”. A ja wtedy pomyślałam „To ja ci, babo, pokażę”.
    Po drugie – telefon z internetem. Bo będąc w tym samym szpitalu zaczęłam szukać,szperać i trafiłam na Was, na Hafiję. I już wiedziałam, że można.
    Po trzecie – doradczyni laktacyjna zawezwana po kilku dniach, bo Młody nie przybierał prawie nic. Na wstępie powiedziała: ” Wie pani, że to nie problem z panią czy mlekiem? Mleko pani ma, trzeba tylko nauczyć dziecko efektywnie ssać. ” ( znów szloch – hormony, błagam). Powiedziała też, że mam super piersi do karmienia, bo niewielkie, ale jędrne. Pokazała jak karmić na leżąco ( Alleluja !!!). I opracowała plan działania.
    Po czwarte ( najważniejsze?) – Mąż. Daleko mu od trenerów personalnych, nie przeszłoby mu raczej przez gardło nic w stylu ” damy radę”, „wierze, że się uda” itp. Ale to on pojechał wypożyczyć krowę Medelę, kiedy od ręcznego laktatora mdlały mi ręce. To on pomagał mi montować SNSa nazywając go „trzecim cyckiem”. To w jego oczach te odciągnięte 100 ml, to było „mnóstwo mleka” . To on zainicjował wzięcie Małego do łóżka , żebyśmy się w końcu zaczęli wysypiać. I w ciągu kolejnych 3 lat nigdy, przenigdy nie wspomniał nic o ograniczeniu czy odstawieniu.

    Teraz w kolejce na grudzień ustawiła się Córcia. Ją też będę karmić.
    Po pierwsze dzięki temu, że karmiłam Starszaka ( czas przeszły, bo się chyba właśnie sam odstawił – niemożliwe istnieje!)
    Po drugie dlatego, że mam nadzieję znów spotkać tę szpitalną „doradczynię” i bardzo chciałabym jej powiedzieć co i jak długo można robić z TAKIMI piersiami.
    No i motywuje mnie też kobieca próżność :)) Wózek stoi , tak jak został po ostatnim użyciu x miesięcy temu (i coś mi świta, że skrzypi i ma przebitą dętkę). Łóżeczko stoi, tak jak stało ( niemal nieużywane, więc wypada je co najmniej odkurzyć). A ja przeglądam katalogi z wykrojami i kombinuję, jak tu je przerobić, żeby zapewnić dziecięciu łatwy dostęp do bufetu. I kupuję materiały, z których uszyję te nowe kiecki i bluzki. Bo warto przecież odświeżyć sobie nową garderobę na te dwa lata- minimum! Innej opcji nie ma.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Mamamisia

    Mnie najbardziej motywowała tworząca się więź między mną i moim synkiem. Od pierwszego przystawienia małego do piersi wiedziałam, że to najlepsze co mogę mu dać. Kiedy widzę jego uśmiech gdy daję mu jeść i oczy wpatrzone we mnie, rozpływam się. Teraz nie wyobrażam sobie nie karmić piersią. To jest cudowne!
    Jak każda mama potrzebuję chwili dla siebie. Marzę o wyjściu do kosmetyczki czy fryzjera, ale bez odciągniętego mleka to się nie uda.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    AgaSz.

    Przy pierwszym dziecku strasznie zależało mi na karmieniu piersią żeby mieć swoją wyczekaną córeczkę jak najbliżej siebie. Mimo że przez pierwsze dwie doby mleka nie miałam to i tak cały czas trzymałam córcię przy piersi aby coś ruszyło… W przerwach walczyłam z laktatorem aby pobudzić pokarm i udało się. Laktacja rozkręciła się w trzeciej dobie. A laktator służył mi przez cały czas karmienia, a szczególnie po powrocie do pracy aby mała piła moje mleczko z butelki. Przy drugim dziecku już wiedziałam że muszę karmić maluszka piersią. Uwielbiałam ten stan, i mimo 6 tygodniowych problemów z krwawiącymi brodawkami w końcu udało się wyleczyć brodawki przy pomocy laktator – zamiast przystawiać małego do piersi oddciagalam pokarm i dostawał z butelki, a jak się wszystko zagoiło wróciliśmy na pierś i małego karmiłam 13 miesięcy i odstawienie go od piersi było bardzo ciężkie dla mnie. Obecnie spodziewam się trzeciego malucha i jestem pewna że będę walczyć ile tylko będzie potrzeba aby karmić piersią i nie zniechęce się żadnymi przeciwnościami… A laktator który używałam wcześniej niestety nie wytrzymał i teraz muszę zaopatrzeć się w nowy aby pomógł mi w naturalnej laktacji na długie miesiące.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    agata

    Największą motywacją była dla mnie moja siostra, która walczyła, by karmić piersią dwójkę swoich dzieci, bo wiedziała że tylko wtedy zapewni im to co najlepsze.Dzięki niej zrozumiałam, że to naprawdę ma ogromny sens.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Edyta

    Co mnie motywuje? Jestem mamą (wg niektórych) geriatryczną). Za parę dni kończę 38 lat i właśnie czekam na moje pierwsze dziecko – to 33 tydzień, więc wielki dzień tuż tuż. Przez wiele lat zarzekałam się, że nie chce mieć dzieci. A potem poznałam mojego męża i wszystko się zmieniło. Staraliśmy się o nasze dziecko sporo czasu tracąc nadzieję aż w Wielkanoc zobaczyliśmy dwie kreski. Wszystko stanęło na głowie (a jeszcze po drodze był ślub). Ciąża od początku zagrożona i naprawdę ciężka. I miliony myśli – czy podołam, jaką będę matką, jak ubierać dziecko, jak przewijać i oczywiście czym karmić… w najbliższym otoczeniu małych dzieci od dawna brak. Wiedza babci i mamy, choć często pomocna, oparta na wiedzy sprzed co najmniej 20 lat (wtedy rodził się mój brat). Koszmarne wspomnienia mamy z „porad laktacyjnych” z porodówki sprzed 40 lat i jej brak pokarmu dla mnie, potem to samo przy bracie (choć już porady bardziej „dzisiejsze”). I mój ogromny strach, który mimo szkoły rodzenia, warsztatów, setek artykułów w internecie, nie znika – czy ja będę mogła karmić? Czy będę umieć? Czy będę mieć pokarm? „Koleżanki” z internetowych grup oczekujących mają już siarę, u mnie nic. Rozmowa z położną i jej machnięcie ręką „będziemy martwić się później” nie pomaga, bo z kim tu porozmawiać o obawach. I wtedy, gdy przychodzą myśli, że nie dam rady, moje dziecko zaczyna się zwykle ruszać i „głaskać” mnie od swojej strony 🙂 jakby chciało powiedzieć „mamo, jasne że dasz radę”. I wtedy strach znika, bo przecież wiem, że laktacja może się pojawić nawet kilka dni po porodzie. Że to najlepsze, co mogę dać mojemu dziecku – pełnowartościowy pokarm, ochronę, bliskość i poczucie bezpieczeństwa. Że ja niekarmiona piersią i mój brat byliśmy chorowici, alergicy, wciąż jakieś przeziębienia etc., problemy z kolkami, poźniej też wciąż coś. I wtedy wiem, że jestem przygotowana, nawet jeśli miałabym przewalczyć początkowe trudności, to nie poddam się, bo moje dziecko i jego „głaskanie” motywuje mnie już teraz.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Karolixon

    Nie czytałam, nie szukałam, nie interesowałam się… Poszłam, urodziłam, położna kazała przystawić Małą do piersi i już. Później było trochę bólu (popękane sutki) ale zawsze był spokój. Spokój Małej jak przytulała się do piersi, jak zaczynała ssać. I te oczy, które się same zamykały pod koniec karmienia, i ta rączka na piersi albo chwytająca za koszulkę lub biustonosz. Karmienie piersią dawało poczucie bezpieczeństwa no i było niesamowicie wygodne. Ot wyciągnęłam cycka dałam i już. Pod koniec pierwszego roku życia Małej spotkałam się z brakiem zrozumienia… „Takie duże dziecko i ciągle je z piersi!” „Już dawno powinnaś ją odstawić!”. A jak miała półtora roku i zachorowałam na ostre zapalenie ucha, i musiałam brać antybiotyk (lekarz dał mi do zrozumienia że mojemu dziecku już wystarczy karmienia) to ją odstawiłam. Ona to zniosła lepiej niż ja :-). Dzielna Mała ?. Teraz mam drugą kruszynę. I przy niej mam większe problemy z karmieniem. Tak sobie myślę, że za pierwszym razem zbyt lekko poszło ;-). Ale jak będąc w ciąży usłyszałam: „Ale teraz chyba szybciej odstawisz od piersi? Na co Ci tyle się męczyć?”; wiedziałam od razu że będę karmić tak długo jak tylko to będzie możliwe mimo że tym razem nie jest to łatwe tak jak za pierwszym. Zmotywowała mnie natura… Wszystko przyszło zupełnie naturalnie po prostu tak miało być i już. Mój organizm wiedział co jest najlepsze dla moich córek dlatego urządził to tak że nie musiałam się wiele przy tym martwić i przyjęłam to jak rzecz zupełnie naturalną. A laktator by się przydał bo chcemy z mężem do kina na Gwiezdne Wojny pojechać a niestety oba lakatory ręczne zajechałam przy pierwszej córce ?.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Malina

    Moja mleczna przygoda jest jeszcze przede mną- spodziewamy się narodzin Kalinki z końcem listopada. Choć zostało jeszcze kilka dni do spotkania z kruszynka dyskusja o tym jak będziemy wychowywać nasza córkę toczy się od kilku miesięcy. Znam wszystkie dobra,które płyną z karmienia piersią ,ale mam
    i również mnóstwo obaw.Moim najwiekszym wsparciem i motywatorem jest mój mąż. To on najbardziej nakręca mnie na karmienie piersią, to on konsultuje z naszą położna na szkole rodzenia wszelkie pomoce wspierające laktację zaczynając od laktatora poprzez miejsce i fotel do karmienia, kończąc na poduszce czy masciach łagodzących ból brodawek. To wszystko jest bardzo ważne, ale dla mnie samej chyba najważniejsze jest to, że pomaga mi w akceptacji własnego ciała, które diametralnie różni się od tego które posiadałam przed ciążą, mając na uwadze,że mój biust jeszcze może się zmienić tuż po porodzie a karmienie piersią może jego wygląd jeszcze pogorszyć. Wierzę że, ze wsparciem jaka otacza mnie moja bliska osoba, karmienie piersią będzie dla naszej rodziny cudowną droga, a jeśli można skorzystać z tych wszystkich udogodnień świata jak laktator szybciej też będę mogła zrobić sobie wagary od kp i choć na chwilę odzyskać swoje ciało tylko dla siebie ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ania

    Ja jeszcze nie urodziłam, jednak jestem już na końcówce. Do karmienia piersią najbardziej motywuje mnie samo dziecko. Chciałabym dać mu to co najlepsze, nie szprycować go od początku „chemią mleczną”. Chciałabym, żeby brało ode mnie to co dla niego najlepsze w takich ilościach jakie będzie potrzebowało. Jednakże bardzo chciałabym żeby Tatuś w karmieniu uczestniczył nie tylko wizualnie, w związku z czym baaaaardzo przydatny byłby dla nas odpowiedni laktator, który pomógłby mojemu Mężowi w karmieniu Dzidziutka. Najpiękniejsze co możemy dać dziecku w pierwszych miesiącach życia to bliskość, zarówno moja jak i Męża.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Monika, szczęśliwa mama bliźniaków

    Moją największą motywacją były moje Chłopaki. Kiedy dowiedzieliśmy się że będziemy mieć bliźnięta szaleliśmy ze szczęścia. Kiedy się okazało że to chłopcy nasze szczęście osiągnęło szczyt. Potem pojawiły się komplikacje… długo walczyliśmy o to, by przyszli na świat jak najpoźniej jednak nie do końca się udało. Chłopcy po urodzeniu trafili do inkubatorów i rozpoczęła się batalia o każdy oddech dla nich i o każdą krople pokarmu. Wszystkie wiemy jak wielkiem wrogiem laktacje jest stres. W naszym przypadku stresu nie brakowało. Piersi bolały, wyczekiwany nawał nigdy nie przyszedł. Znienawidziłam laktator. Do domu wróciliśmy bez brzucha i bez dzieci. Płakaliśmy razem i razem walczyliśmy o każdą krople drogocennego mleka. Nie do końca się udało bo ta walka nadal trwa ale mój Mąż i Synowie to moja największa motywacja by nadal walczyć o rozkręcenie laktacji, nie spać po nocach i przyjaźnić się (choć to trudna przyjaźń) z laktatorem.
    Pozdrawiamy wszystkie dzielne Mamusie ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    W lipcu urodzilam dlugo wyczekiwana córeczkę z racji ze dla dziecka o ktore sie długo staralismy chcę jak najlepiej a karmienie piersią bylo decyzja oczywistą dla mnie i dla męża. Nie bylo dyskusji czy bedziemy karmic piersia czy mlekiem modyfikowanym. Karmienie piersią to same pozytywy! Mam z corka wyjątkowa więź, przekazuje jej nie tylko pokarm ale też buduje jej odporność, karmienie piersią jest tez wygodne no i tanie:) nasze matki karmily nas piersia, dlaczego mielibyśmy to zmieniać;-)

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ula

    Zmotywowala mnie moja serdeczna kolezanka z pracy. Wiedzialam, ze byla mama dkp (dla mnie wtedy to bylo dlugo, bo ponad rok karmila kiedy zaszlam w ciaze), a po powrocie do biura codziennie, tak po prostu, przy biurku odciagala pokarm dla synka. Przed porodem pozyczyla mi cudowna ksiazke („Piersia spoko”), skierowala na Mataje, Hafije i na fp Kwartalnika 🙂 a kiedy pisalam jej po trzech dniach od porodu ze porzucam dokarmianie mm, bo zaczyna sie nawal, skomentowala po prostu: „Wszystko sie unormuje, CYCKI SĄ MĄDRE”. ? i ten tekst przekazuje wszystkim swiezym mamom dalej 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Angela

    Mój dzidziuś jeszcze jest w brzuszku, ale już niedługo pojawi się na świecie i mam ogromną nadzieję, że poradzimy sobie z moją malutką i będziemy się karmić 🙂
    Co mnie motywuje? Przede wszystkim zdrowie maleństwa. Sama zmagam się z AZS już od wielu lat, zresztą oprócz tego byłam bardzo chorowitym dzieckiem.
    Mojej mamie nie udało się mnie karmić, bo najłatwiej było wtedy położnym wmówić jej, że ma za duże piersi, że się nie nadają i ma dać dziecku butelkę.
    Do dziś wspomina, że tak bardzo chciała, ale nikt jej nie pomógł. Dlatego wspiera mnie i zresztą ja już sama od połowy ciąży staram się dowiedzieć jak najwięcej, czytam blogi,
    spotykam się z młodymi mamami, chodzę na warsztaty. I jedną z najważniejszych zalet karmienia piersią jest dla mnie to, że może ono pomóc ustrzec moją córeczkę przed AZS, czy innymi alergiami, a także ogólnie wzmocnić jej odporność.
    A jeśli karmienie może pomóc to choćbym miała biegać po szpitalu za położnymi i prosić o pomoc, spędzać dnie na odciąganiu mleka, czy zmagać się z innymi problemami,
    to wierzę, że dam radę! Podobno karmienie jest w głowie…hm w mojej głowie już się zakleszczyło na poważnie i każdego dnia już myślę o tym naszym pierwszym karmieniu 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Karolina

    Nasza droga z karmieniem piersią nie była łatwa. Synek nie chciał chwycić piersi, w szpitalu był dokarmiany butelką, ale mi strasznie zależało na karmieniu piersią. I dzięki mojej upartosci w końcu się udało. Teraz ma już dwa miesiące i nie może żyć bez cyca 🙂 to uczucie, że mnie potrzebuje jak nikogo innego jest najwspanialsze na świecie. Jednak niestety i ja muszę czasami wyjść z domu i zostawić swoje szczęście pod opieką taty lub babci. Nie chce podawać sztucznego mleka tak długo jak to możliwe i póki co męczę się z laktatorem ręcznym. Elektryczny zdecydowanie ułatwilby mi wyłączne karmienie piersią:)

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Beata

    Kiedy byłam w ciąży miałam przeczucia, że się nie uda, że nie będę karmić piersią. Uważałam, że jak sie uda to super, a jak nie to trudno (przeciez ja i moj maz wykarmieni butla mamy sie dobrze, zdrowi, sprawni więc o co tyle krzyku)… az pewnego dnia, na szkole rodzenia spotkałam cudowna kobiete, CDL Elzbiete, poukladala mi w glowie, zarazila entuzjazmem. Uwierzylam jej, ze kazda mama moze (jesli chce), a do tego nie musze katowac sie jakas dieta:). To spotkanie zmotywowalo mnie do zaglebienia tematu i tak trafilam na Hafije, Mataje, Mleczna pomoc:) i juz wiedzialam, ze chce i to juz polowa sukcesu. Po porodzie uslyszalam, ze za plaskie brodawki, ze dziecko nie umie ssac, moze kapturki, ale nic z tego raczej nie bedzie…ale uparlam sie, ponownie skorzystalam z pomocy Pani Eli, pierwszy tydzien byl mega trudny, byly łzy (i moje i synka), byla zlosc, pewnie byl i glod. Wspomoglam sie laktatorem (z ktorego nie jestem zadowolona) i popudalo wielu probach udalo sie! Nasza mleczna droga trwa juz 8 m-cy i konca nie widac:) karmienie piersia stalo sie przyjemnoscia, dalo mi sile i pewnosc siebie:)

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Monika

    Zanim jeszcze ciąża stała się dla mnie realną sprawą i zanim zaczęłam myśleć o niej w kontekście siebie samej, już wiedziałam, że swoje dziecko będę karmić piersią. Nie dlatego, że to piękne, nie dlatego, że to cud, choć niewątpliwie zgadzam się z obiema tezami, ale dlatego, że w takim przekonaniu zostałam wychowana. To normalne dla mojej mamy, cioci, babci i całego otoczenia, więc i dla mnie musiało się normalnym stać. Chyba wyssałam to przekonanie z mlekiem matki..:) Dziś jako dorosła kobieta, młoda matka, już świadomie wybieram karmienie piersią. Nie za wszelką cenę, nie doprowadziłam się do strupów i krwawiących sutków w pierwszych dniach po porodzie bo jedna butelka mleka sztucznego zabije moje dziecko, ale konsekwentnie, powoli, sposobem wypracowałam, zahartowałam piersi i dziś…. Jasiek powinien dostać śpiochy „lubię cycki”. 🙂 A ja lubię, że katarek przechodzi po 2 dniach, że kaszelek ustępuje zanim się rozwinie, że Jasiek przybiera na wadze wręcz książkowo, że na moich oczach rozwija się cud – życie z mojego życia.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Rudzik

    W czasie ciąży miałam wizję cudu naturalnego porodu po którym kładą mi Maluszkina na piersi a on bez problemu spożywa swój pierwszy posiłek wtulony we mnie. Dlatego byłam w szoku jak po paru godzinach porodu po położna powiedziała, że zrobiliśmy wszystko co było w naszej mocy a teraz to już cesarska… Maluszkin nie chciał się przystawić, mleka mało… cicha rozpacz i łzy , że nie dość że nie mogłam urodzić naturalnie to nie mogę wykarmić swojego Dziecka. Na szczęście miłość i siła jaką daje pozwoliły wytrwać w wielogodzinnych sesjach z Maluszkiem przy piersi. Teraz karmię już 2 lata i 4 miesiące i dalej są to cudowne chwile bliskości, ciepła, miłości i odpoczynku.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Lucyna

    U mnie motywacją była z jednej strony chęć bycia jak moje koleżanki które karmiły dzieciaki piersią a ja pierwsze dziecko karmiłam mam. Przy drugim pomyślałam sobie że jak to ja nie dam rady jak to. Więc córka ma teraz prawie 3 miesiące a ja praktycznie codziennie walczę by mleko było na każde jej zawołanie. Druga strona to lenistwo bo w nocy nie biegam do kuchni robić butli.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Martyna

    Do karmienia piersią przy trzecim dziecku nakłoniło mnie to, że dam radę, uwierzyłam w siebie że mogę być silna i jeśli znajdę w sobie spokój to uda mi się napewno. I pomimo tego, iż pierwsze dziecko karmiłam do pół roku ściąganym mlekiem dzięki laktatorowi tak drugie tylko miesiąc i skończyło się ropniem piersi?Obecnie karmię piersią piątą dobę i mam nadzieję, że moja i mojej córeczki przygoda dopiero się zaczyna i szybko się nie skończy. Nie ukrywam, że w obawie o rożne „przygody” z karmieniem taki laktator bardzo byłby pomocny.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Basia

    Historia mojego karmienia i mojej motywacji to historia stawiania małych kroczków od jednego karmienia do następnego. Mały długo płakał przy piersi, a ja płakałam z nim, mówiąc sobie: jeszcze ten jeden dzień, byle do trzech miesięcy. Potem chciałam dotrwać do sześciu. A potem postanawiałam, że będę karmić jeszcze jeden dzień. I kolejny. Tak minęło 9 miesięcy. Oczywiście, przez ten czas dużo się zmieniło.
    Jak długo jeszcze się uda? Nie wiem. Na pewno dziś. I na pewno jutro. Motywacji szukam w swoim uporze. I w opowieściach przyjaciółek, które dzieliły się ze mną swoimi trudnościami, tak że nie przytłaczał mnie obraz wiecznie uśmiechniętej mamy z rozanielonym dzieckiem przy piersi.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Mery

    Ja zmotywowalam sie szczerze mowiac sama. Pierwszego syna karmilam krotko – niecale 3 miesiace. Bylam niedoswiadczona, dalam sobie wmowic, ze dziecko sie nie najada, ze mam wode zamiast pokarmu, uleglam tez wspanialej diecie matki karmiacej – jadlam indyka ryz i marchewke. Chodzilam jak cien czlowieka, ledwie mialam sile nosic malego, a co dopiero go karmic. Przy drugim bylam madrzejsza – zadnej diety – naprawde zadnej. Niczego sobie nie odmawialam, nawet kebaba jak mnie naszlo. Z dwojka dzieci zaczynal sie robic w domu sajgon, maz przy nas jak na lekarstwo, raz na ruski rok zostaje z dziecmi, bo praca – wiadomo. A ja czytalam internety w czasie karmienia gdy drugi bobas przysypial przy cycu – naczytalam sie wiele o wspanialosci karmienia piersia, o tym, ze nie ma nic lepszego, ze pod niebiosa nalezy matki karmiace wynosic, zeby cyce wywalac w kazdej chwili kiedy dziecko akurat sobie tego zazyczy, bez znaczenia ze wlasnie robisz zakupy w biedrze i stoisz miedzy lodowkami a pieczywem. Ale po dwoch miesiacach tez przyszedl kryzys, laktator w ruch, pokarmu wydaje sie malo, cyce jak flaki. Placz i zgrzytanie zebami bo przeciez chcialam karmic. Maz w delegacjach na 300km od domu, kolejna nieprzespana noc, rano dzieci spakowane i jedziemy do ojca. Srednia jazdy mlodszego syna to 1000km na miesiac, nie liczac jazdy po miescie. Karmiony na kazdym mozliwym MOP na a4 miedzy krakowem a opolem. Mialam wrazenie, ze wszystko kreci sie wokol moich cycow. Ale patrze tak na ta moja slicznosc i kurcze, nie umiem przestac. I nie ukrywam – wygoda ma dla mnie rowniez duze znaczenie. Nie latam wszedzie z termosem, woda za zimna, za ciepla, za mokra, za sucha. Nic mnie nie obchodzi. Bo wiem, ze najepsze dla niego mam zawsze przy sobie – swoja milosc i cyce.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Edyta

    Karmienie piersią o dziwo zaczęłam zaraz po porodzie mimo że byłam strasznie przerażona. Dlaczego o dziwo ponieważ przy pierwszy dziecku nie dość że nie miałam pokarmu to jeszcze tak zostałam zniechęcona przez pielegniarke do karmienia.Dzidzia slabo ssala, pokaleczome krwiawiace brodowka jedym slowem- masakra.Wtedy zaczęła się moja przygoda z laktatorem. Przy drugim dziecku inny szpital wspaniała polozna i wszystko na pełnym relaksie. I cud jest mleko. A moje zapasy sztucznego na nic się zdaly?. Spojrzenie i przytulenie mojego maleństwa podczas karmienia jest dla mnie największą motywacja.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    MAGDA

    Gdy tylko zaszłam w ciążę wiedziałam, że będę karmić piersią, bo to najlepsze co mogę dać mojemu dziecku. Kupiłam książkę „po prostu piersią”, w której znajduje się wiele cennych informacji. Przeczytałam i wiedziałam, że dam radę! Synek po przyjściu na świat od razu znalazł drogę do cycusia i nie oderwał się od niego przez kolejne dwie godziny. Widziałam jak bardzo potrzebuje mojej bliskości (a ja jego) i to był kolejny motywator. Początki nie były łatwe; był ból, zmęczenie, synek wiecznie wisiał mi na piersiach, a wszyscy mówili daj mm będziesz miała lżej. Ja uparcie mówiłam, że nie ma mowy, bo mam wystarczająco dużo mleka, by nakarmić maluszka, co było widać po jego szybko rosnącej wadze.
    Obecnie syn ma 3 miesiące, karmienie jest dla nas przyjemnością i wiem, że pragnę karmić jak najdłużej.
    UŚMIECH DZIECKA PRZY PIERSI – BEZCENNE!!!???

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Dominika

    Wiem że dając dziecku pokarm własny daje mu wszystko to, co najlepsze – czego nie da się podrobic (przeciwciala etc) ale też daje mu poczucie bezpieczeństwa które jest mu potrzebne do rozwoju. Z córką karmilysmy się w miarę bezproblemowo przez 16 mscy, teraz karmimy się z synem a „nadwyżki” przekazujemy do banku mleka – bo nie ma lepszego lekarstwa 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Iwona

    Siostra! W czasie ciąży miałam mieszane uczucia – z jednej strony zalety karmienia piersią są oczywiste, ale bałam się bólu, braku pokarmu i miliona innych strasznych rzeczy, całej tej skomplikowanej technicznej strony karmienia. Siostra urodziła dwa miesiące przede mną. Nie umawiałyśmy się, słowo! Obserwowałam jej pierwsze, niełatwe kroki w karmieniu małego predatora i rósł we mnie podziw dla jej determinacji. Paradoksalnie, przestałam się bać, bo widziałam, jak miłość matki zwycięża wszystko. A potem urodziła się moja córeczka, laktacja ruszyła… Tylko malutka prosto z moich rąk trafiła do inkubatora! Zafiksowałam się, że jedyne, co mogę dać mojej córce w walce o zdrowie, to moje mleko. Nie byłam bezradna! Tutaj laktator okazał się niezbędny. Ta pierwsza wspólna chwila napędzała mnie przez 9 najdłuższych dni w moim życiu. A potem wszystko się dobrze ułożyło i od tego czasu, już dwa miesiące, praktycznie nie wypuszczamy się z objęć. Teraz malutka, oprócz mleka, dostaje tyle ciepła i tulenia, że już chyba prawie zapomniała o szpitalu.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ewelina

    Mnie zmotywowała położna w szpitalu… Byłam właściwie pewna, że laktacja nie ruszy po tym nieszczęsnym CC… Już wyłam w poduszkę… Dziecko na mm od początku, bo ze mnie d…. nie matka, bo nie potrafię karmić itd. itp. Aż tu nagle wchodzi położna zajmująca się studentkami położnictwa, jak nie huknie i nie ryknie, jak nie złapie za pierś, jak mleko nie chluśnie… Wierzcie mi… Tego było mi trzeba. Mały zajadał aż mu się uszy trzęsły 🙂 Teraz walczę o każdą kroplę by móc dawać synkowi to, co najlepsze 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia W.

    Do karmienia piersią największą motywacją była moja Mama – ona niestety mimo chęci nie mogła karmić mnie i mojej siostry. Przez całą ciążę martwiłam się, czy ja dam radę i udało się! Wzruszenie w oczach dumnej Babci naprawdę mnie poruszyło. Zastanawiam się, czy gdyby w tamtych czasach był lepszy dostęp do wiedzy i pomocy laktacyjnej, i ona miałaby większą szansę na to piękne doświadczenie… tymczasem chętnie dałabym jej czasem nakarmić wnuka butelką, do czego niezbędny jest laktator! 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kinia

    Moja droga mleczna nie jest łatwa, codziennie walczę o to by mój syn chciał złapać pierś i to on codziennie mnie motywuje, bo wiem, że moje mleko to jest to co mogę mu dać najlepszego. Pierwszego syna niestety nie karmiłam piersią, bo wszyscy mi wmówili, że nie mam mleka. W drugiej ciąży uparlam się, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by karmić. Czytałam wszystkie fora i artykuły o karmieniu, niestety syn zasypial przy piersi, wybudzalam go ale cały czas płakał z głodu po dwóch tygodniach od wyjścia ze szpitala, położna stwierdziła, że za mało przybiera, w piersiach dużo mleka, ale wieczorami było widać, że się nie najada więc podawałam mu mm. Na dzień dzisiejszy z piersi zjada w nocy i dwa razy w dzień, reszta to mieszanka. Nadal walczę o to, by mały przeszedł tylko na kp, jest to dla mnie bardzo ważne i wierzę, że mi się to uda 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Aneta

    Ja nie potrzebowałam motywacji. Od zawsze było dla mnie oczywiste, że jeśli kiedykolwiek zostane matką to nic nie będzie wstanie mnie powstrzymać przed tym doświadczeniem. Owszem zdaje sobie sprawę, że nie zawsze to takie proste i naturalne, ale jednocześnie wiem, że każda mniejszą czy większą przeszkodę da się pokonać ? I mam nadzieję, że za 10 tygodni, wbrew wszystkim wokól, uda mi się osiągnąć cel i jednocześnie spełnić swoje marzenie – marzenie młodej matki ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Alicja Grzegorczyk

    Przy pierwszej córce 4 lata temu, nikt mnie nie motywował – tyle się naczytałam, tyle się nasłuchałam o karmieniu naturalnym, że z góry założyłam, że tak będzie. Byłam tak oszołomiona ciążą, że wszystko chłonęłam i przyjmowałam jako oczywiste. Więc obiecywano mi rzekę mleka, cudowne chwilę i szybkie chudnięcie. Życie zweryfikowało moje marzenia – ani rzeki, ani miłych chwil z moim wiecznie głodnym dzieckiem i wiecznie pustymi piersiami, ani ubywających kilogramów. Po 4 miesiącach obudziłam się i powiedziałam dość. Odpuściłam. Ciśnienie było zbyt duże.

    Rok temu urodziłam drugą córkę, już nic nie czytałam ani nikogo nie słuchałam, oprócz siebie . I sama siebie zmotywowałam do działania – na spokojnie, bez ciśnienia, z naturalnymi wspomagaczami. I taka motywacja była boska – poszło bez problemu. I ciągniemy temat dalej – bo działa bez problemu. Słuchałam tylko siebie i nastawiałam się, że robię to dla siebie, nadetnie dla córki, bo ona sobie na sztucznym poradzi tak jak pierwsza dała radę, ale dla siebie. Dlatego moje drogie Mamy bądźcie czasem egoistkami – myślcie też o sobie – nie stawiajcie zawsze na pierwszym miejscu dziecka! U mnie taka motywacja zadziałała.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Alicja

    Oczekujemy właśnie na przyjście na świat naszego synka. Od początku ciąży wiedziałam, że będę próbowała karmić piersią. Próbowała, ale jeśli się nie uda zwijam zabawki i kończę. Przed oczami miałam obrazek uśmiechniętej mamy i dziecka ssącego pierś. Jeśli nie wpisywałabym się w ten obrazek chciałam zrezygnować i przerzucić się na mleko modyfikowane. W myśl zasady „szczęśliwa mama-szczęśliwe dziecko”. I tak tkwiłam w tym przekonaniu do momentu spotkania z doradcą laktacyjnym, która uświadomiła mi, że karmienie piersią do nie tęcze, motylki i latające nosorożce, ale umiejętność, której mama i dziecko muszą się nauczyć, która wymaga czasu i rzadko kiedy przychodzi, ot tak, po prostu. Zaczęłam zgłębiać temat. Czytać artykuły, blogi i uświadomiłam sobie, że mój pokarm to na prawdę najlepsze co mogę dać naszemu synkowi i jest o co walczyć. Co mnie najbardziej zachęciło do karmienia piersią? Cudowny człowiek-doradca laktacyjny, wiedza i świadomość, że mam do kogo zwrócić się o pomoc.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ania

    Karmię piersią już 6 tydzień ponieważ jest to najlepszy prezent jaki mogę ofiarować mojej córeczce. Oprócz najcenniejszego pokarm nawiazujemy wyjątkową więź. Mam cichą nadzieję że wytrwamy razem w karmieniu piersią do około roku. Polecam wszystkim przyszłym mamom żeby walczyły o możliwość karmienia piersią bo naprawdę warto!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Magda

    Zanim narodził się nasz Syn, wiedziałam, że pokarm matki jest dla dziecka najlepszy i miałam silne postanowienie karmić wyłącznie piersią przez pierwsze 6 miesięcy. Na szczęście, jeszcze podczas ciąży trafiłam na bloga hafija.pl oraz Waszego i zdobyłam wiedzę nt. karmienia piersią, której nikt inny mi nie przekazał. To właśnie mój syn i wiedza zdobyta dzięki Wam i Agacie motywuje mnie do karmienia piersią. Dopóki oboje będziemy tego chcieli, tak długo Oskar będzie dostawał moje „superfood” 😉

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Joanka

    M- milion korzyści zarówno dla dzidziusia jak i dla mamy,
    O- ogrom zaoszczędzonego czasu na niewyparzaniu i nieprzygotowywaniu butelek,
    T- tysiące minut bliskości spędzonych w czasie karmienia z maluszkiem,
    Y- yyyy,ale po co karmić sztucznym skoro w piersiach jest naturalne,prawdziwe 😉
    W- wiele mitów krążących wśród znajomych,z którymi mogłam i będę walczyć właśnie dzięki długiemukarmieniu piersią,
    A- ani chwili nie zastanawialam sie nad wyborem między karmieniem piersią a sztucznym mlekiem.Wybór był oczywisty,
    C- cały czas otrzymywałam wsparcie od mojej mamy (karmiła moją siostrę ponad 4 lata)oraz od mojego męża,
    J- jakość mojego mleka w porównaniu do sztucznego jest nieporównywalnie większa,
    A- ależ mam satysfakcję z tego,że dałam mojemu dziecku to co najlepsze!
    Taka oto jest moja motywacja- mamy,która karmiła pierwsze dziecko ponad dwa lata,a za dwa miesiące rozpocznie ponownie swą mleczną przygodę ;))

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ewa

    O naszego urwiska staraliśmy się bardzo długo. Dlatego jak w końcu jak po długiej walce z niepłodnością udało się zwyciężyć i zaszłam w ciąże wiedziałam że zrobię dla tego maleństwa wszystko co w mojej mocy aby było zdrowe i szczęśliwe. Już wtedy wiedziałam, że będę karmić piersią. Nie wiem skąd, ale po prostu wiedziałam że jest to najlepszy sposób odżywiania maluszka. Może była to kwestia kampanii w internecie, a może kwestia zdrowego rozsądku – przecież nasze mleko jest naturalne, nie pochodzi z żadnej fabryki więc musi być najlepsze 🙂 W ciąży chodziłam na szkołę rodzenia, to tam dowiedziałam się jak mało wiem o karmieniu piersią. Zmotywowało mnie to do doczytywania na internecie. To czego nie usłyszałam i nie wyczytałam i nie da się tego przeczytać, to cudowne uczucie kiedy się karmi piersią – trzyma w ramionach to maleństwo a ono łapczywie je, jakby za chwilę miał mu ktoś zabrać jego ukochaną pierś, ani tego cudownego głośnego śmiechu gdy odkładam go na łóżko i nakładam na ciebie poduszkę do karmienia – on już wie co za chwilę będzie. Położna po przyjściu na wizytę domową przekonała mnie do dłuższego karmienia piersią – mówiąc że mleko matki naprawdę chroni przed chorobami. Miała rację jak synek miał 3 miesiące to byłam bardzo mocno przeziębiona, zaraziłam też męża – a synka nie, był całkowicie zdrowy!! Odpowiadając na pytanie – kto albo co mnie zachęciło do karmienia piersią odpowiem MIŁOŚĆ. Miłość do tego wyczekanego maleństwa, które mnie tak mocno kopało w brzuszku. Jemu tak niewiele potrzeba było na początku – dlatego uważam że dałam mu najlepszy prezent z okazji narodzin, żadne inny nie może konkurować. O ile to możliwe jeszcze większa miłość motywuje mnie do kontynuowania karmienia, wszystkie te cuda które dało nam karmienie piersią motywują mnie do dalszego karmienia. Wszystko co przeczytałam i usłyszałam tylko upewniło mnie w tym, że podjęłam dobrą decyzję, ale to MIŁOŚĆ do synka spowodowała że zaczęłam karmić, karmiłam mimo trudności i planuję dalej karmić.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Iza

    Po ciężkich początkach zaczęłam duuuzo czytać na temat kp. Nie chciałam poddać się bez walki. I im więcej czytałam tym bardziej mi zależało na kp. Bo zdrowe to dla dziecka (ba, zdrowsze niż mm – a to przecież taki „cud techniki”), bo zdrowe dla mnie (a to ciekawe), bo wygodne! (mimo sterylizatorów, podgrzewaczy do butelek, toreb termicznych i innych udogodnień), bo ekologicznie (w końcu absolewntka ochrony środowiska ;)), bo za darmo, bo można w spokoju fejsa przejrzeć 😉 (i wziąć udział w konkursie) 🙂 bo po prostu wygodne i naturalne. Chyba tak ma być 🙂 Wiedza na temat kp zmotywowała najbardziej!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kinga

    Mnie zmotywowało skąpstwo i lenistwo 😉 Skąpstwo, bo jak zobaczyłam ile kosztuje mleko modyfikowane i jak dużo go zużywam, to stwierdziłam, że wolę kupić sobie za to czekoladę, dwie, albo i dziesięć i starczy jeszcze na frytki do tego, a dziecię nakarmię piersią. A lenistwo dało o sobie znać w nocy, gdy zamiast wstawać i przygotowywać mleko, wyciągałam cyca i spaliśmy prawie nieprzerwanie dalej.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Karolina

    Zaczęłam karmić piersią mając w głowie szczytne ideały bliskości i wsparcia odporności dziecka.
    Po 2 tygodniach zapomniałam o ideałach i zawsze w okolicach północy, 2:00, 4:00 szturchałam męża, warcząc: „Od jutra przechodzimy na mleko modyfikowane! Za jakie grzechy się tak męczę!”.
    Kryzysowej soboty kupiliśmy puchę mleka modyfikowanego. Spróbowałam go przed podaniem córce i… przez resztę dnia „musiałam” jeść krówki, żeby zabić tamten parszywy posmak. Było ohydne! Sama bym go po dobroci nie wypiła.
    Zostaliśmy przy piersi również dlatego, że
    bujanie, śpiewanie, skakanie na piłce, Mozart dla najmłodszych, szumisie, pestki wiśni wymiękały przy naszym Okazie – pierś nadal jest jedynym skutecznym uspokajaczem dla naszej córki.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Zezowata

    Mnie do karmienia piersią zmotywowało moje zbyt wcześnie urodzone dziecko i widok jego małego ciałka w inkubatorku, oraz to że jestem zawzieta i przekorna 😉 Kiedy wszyscy mówią że nie dam rady po 5 dniach od porodu pobudzić laktacji, że dziecko jest za słabe żeby ssać i lepiej sobie odpuścić to w mojej głowie jest już plan jak zrobić żeby im wszystkim pokazać 😀 Może motywacja nie na miarę Oscara ale dla mnie w sam raz 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Elka

    Mnie motywowało lenistwo 😉 Oczywiście mimo, ze wszelkie aspekty emocjonalno zdrowotne również brałam pod uwagę, to zważywszy na bardzo trudne początki karmienia w moim przypadku, za pozostaniem przy KP przemawiała łatwość dostępu pokarmu. Za każdym razem kiedy karmiłam, a szczególnie w nocy, zdawałam sobie sprawę, że przygotowywać butelkę chce mi się zdecydowanie mniej.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Anna

    Chciałam dać dziecku to co najlepsze i od początku wiedziałam, że chcę karmić. Córka była wczesniakiem i słabo Przebierala. Od początku wszyscy nad nami wisieli i wszyscy wiedzieli lepiej. Już w szpitalu dali nakładki laktator i butelkę. Okazało się, że moja córka nie tolerowala mm i każda próba dokarmiania kończyła się wymiotami. Może to dziwne, ale wszystko to mnie zmotywowalo jeszcze bardziej. Negatywne emocje i złość, że nic nie mogę po swojemu. To moje dziecko i moje piersi, a oni grozili że zabiorą dziecko do szpitala jeśli ich nie posłucham. Zdenerwowalam się na te wszystkie „pomagaczki” i dopiero jak je usunęłam wszystko się ułożyło. Wystarczyły mi tylko piersi i dziecko. Laktator czasem pomagał jak musiałam wyjść coś załatwić i zostawić mleko.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Sylwia

    Ja się poprostu zawzięłam 🙂

    Przy pierwszym synku poddalam się po 3 tygodniach (teściowa twierdziła że nie mam pokarmu) i od razu przeszłam na sztuczne mleko a teraz zabroniłam komukolwiek się wtrącać i na razie 2,5 miesiąca ale karmię i karmić będę nadal 🙂

    Czasem przydałoby się wyjść na jakies zakupy ale mój młody wytrzymuje maks 2 godziny i jest od razu krzyk bo głód straszny… póki nie mam laktatora jestem uwiązana.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Emilia

    Ja po prostu kocham karmić, kocham czuć Hanię na swojej piersi, jej ciężar w moich ramionach, ten bliski kontakt fizyczny. Uwielbiam uczucie napływającego mleka, mrowienia w piersiach, momenty w których moje maleństwo „rzucało” się na pierś jakby to była jedyna rzecz na świecie, ten pełen zadowolenia uśmiech kiedy trzyma wymarzonego cycusia w buźce.I choć teraz mamy problemy, to wierzę, że miną i obie znów będziemy się cieszyć z bliskości jaką daje karmienie.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Justyna Mroczkiewicz

    Moim największym wsparciem zawsze był mąż. Potrafił postawić mnie na ziemi gdy ja już panikowałam.
    Córkę karmiłam do 9 miesięcy, a początek nie był łatwy bo po cc nie miałam na pokarmu, a ona też była leniwa przez żółtaczkę. Laktator był niezbędny. Na szczęście udało się.
    Niestety zabrakło mi wiedzy i wsparcia rodziny dla których pół roku karmienia to i tak dużo było.
    Przy Synku droga była i jest bardziej wyboista. Na szczęście miałam więcej samozaparcia a to wszystko za sprawą blogów mam karmiących i artykułów wszystkich działaczy na rzecz karmienia piersią. Robicie naprawdę dobra robotę.
    Syn przyszedł na świat w 35 tygodniu, tym razem naturalnie, pokarm miałam praktycznie tej samej doby, tylko że on prawie nie ssał, karmiony był na początku sondą. Tu pomogła mi bardzo pani z poradni w szpitalu, laktator i siostra która przyniosła mi muzykę do szpitala. Jednak wyciszenie się przy całym natłoku osób było mi potrzebne. Udało się, 3 tygodnie od urodzenia, tydzień po wyjściu ze szpitala syn zaskoczył i zaczął cmokać pierś. Na początku mało przybierał na wadze ale mąż kazał mi poczekać i miał rację. Udało się.
    W 7 miesiącu życia syn miał niespodziewaną operację, diagnoza Hilszprung, wyłoniona stomia. Praktycznie straciłam pokarm. Szybko znaleźliśmy wypożyczalnie laktatorów i znów się udało.
    Nadal karmię już rok i 1 miesiąc. Będę karmić aż syn nie wróci całkiem do zdrowia po drugiej operacji w grudniu, albo dłużej:-)
    A ponad wszystko my mamy wspierajmy się, bo robimy dobrą robotę

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Żanka

    Karmienie piersią to niestety dla wielu z nas nie tak prosta i oczywista sprawa jakbyśmy mogły sądzić. Ja podobnie pewnie jak wiele Mam swoje musiałam przejść, nasłuchać się postresować ale co ważne z pełnym sukcesem karmię moja już prawie 4 miesięczna córeczkę. Od początku zakładałam karmienie piersią, jeszcze nie będąc w ciąży wiedziałam że to jedna z najważniejszych decyzji, która podjęłam świadomie wiele na ten temat czytając. Schody zaczęły się a jakże około 6 tygodnia życia córy. Zaczęłam obserwować że od jakiegoś czasu dziecko mocniej ulewa jest niespokojna (troszkę to zrzuciłam na poczet kołki, która towarzyszyła nam od 3 tygodnia życia maleństwa). Widziałam że córka się najada ale miałam wrażenie że coś z tym karmieniem jest nie tak. Nauczona życiowym i zawodowym doświadczeniem zaczęłam przerzucać sterty książek i publikacji i wygrzebałam … jak nic córka ma uczulenie na białko mleka krowiego, wszystkie objawy pasują. Decyzja prosta odstawiam nabiał. Jak pomyślałam tak uczyniłam. Po tygodniu od odstawienia pierwsza wizyta szczepienna, myślę idealnie niech lekarz dodatkowo coś podpowie, doradzi. Na wizycie oczywiście poruszam temat z panią doktor na co słyszę „absolutnie proszę nie robić takich głupstw pani się to tylko wydaje, proszę pić mleko i jeść ser żółty ewentualnie proszę zrezygnować z jogurtów i kefirów”. Myślę sobie dziwne zalecenie ale toż lekarz może wie lepiej. Ale nie dając za wygraną dopytuje: a jeśli jednak bym się zdecydowała na kontynuację diety bez nabiału to czy coś suplementować? W odpowiedzi zdenerwowany pediatra wykrzyczał coś o osteoporozie i sztucznej szczęce. Choć żeby mnie nastraszyć to trzeba się wysilić pani doktor się udało! Po wizycie jeszcze 2 dni diety a że nabiał uwielbiam na wieczór dnia drugiego właśnie się złamałam szklanka kakao na pełnotłustego mleku i jogurt naturalny z orzechami hmmm ale była uczta… Rano co karmienie córa wymiotuje, chlusta na każdą stronę zdenerwowana mówię do męża jedziemy na SOR bo się odwodni. Pojechaliśmy w szpitalu spędziliśmy 4 doby w wypisie jak byk stoi PODEJRZENIE ALERGII na białko mleka krowiego. No i tu o tym kto/co przekonało mnie do karmienia piersią. Oczywiście najkochańszy najbliższe mi osoby tj mąż i mama. W szpitalu stres, blokada, zero mleka, rozpacz. Personel (wspaniały zresztą bardzo kompetentny i wyrozumiały) przygotowywał córce mieszankę bez białka mleka krowiego. Pielęgniarki pocieszały że karmienie mm to nie koniec świata że wiele dzieci tak je i rosną zdrowe mądre i wspaniałe. Myślę wiem mają rację ale będę walczyć. Za radą najbliższych przystawialam córkę do piersi co chwila i udało się laktacja pomału wróciła do poziomu wyjściowego. Nie wyobrażam sobie życia bez wsparcia najbliższych mi osób. Mam kochającego cudownego męża i bardzo bardzo mądra mamę to im zawdzięczam to że wciąż cieszę że z najwspanialszej bliskości jaką daje kp. Trzymam kciuki za wszystkie mamuśki i jeśli niestety nie wszystkie mają tak wspaniale wsparcie w najbliższych jak ja to dzięki Bogu istnieją tak genialne strony jak MATAJA gdzie zawsze można liczyć na wsparcie zarówno prowadzących stronę jak i komentujących ?

    • Odpowiedz 27 października, 2017

      Żanka

      Dodam jeszcze tylko że alergia po przeprowadzonym teście prowokacji się potwierdziła w związku z powyższym zalecenie od bardzo mądrego pediatry „proszę karmić jak najdłużej minimum 2 lata”. W związku z powyższym dobry laktator bardzo chętnie przytulę i będę długo użytkować ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Martyna

    Cały czas zadaję sobie pytanie: czy karmię piersią? Karmię syna moim mlekiem. Odciągniętym mlekiem. Dziś mijają równe 3 miesiące od jego narodzin i równe 3 miesiące odciągania pokarmu 8 razy dziennie. Nie chciałam zrezygnowac z „karmienia piersią” mimo, że syn urodził się jako wcześniak z zaburzeniami poziomu cukru we krwi. Aby nie dopuścić do poważnego spadku cukru musieliśmy zapisywać ile mleka zjadł. I tak przez kilka pierwszych tygodni musiał jeść z butelki bo pierś mimo że mleko produkuje to przezroczysta nie jest i nie wiadomo ile maluch zjadł. Uważam że matki karmiące swoim mlekiem są trochę pokrzywdzone – karmienie piersią i karmienie mlekiem modyfikowanym jest czarno – białe. Z kolei odciąganie pokarmu to szara, zapomniana strefa, bo wiekszosc mam tak jak opisano w artykule odciąga pokarm sporadycznie,a nie co 3h. Trzeba wstawać w nocy dwa razy częściej niż przy karmieniu mm, a ograniczenia (w jedzeniu czy przyjmowaniu leków) są takie same jak przy karmieniu piersią. Mało się też o tym mowi, jak podtrzymać laktację, do kiedy karmić, jak ogarnąć wyjście np na wesele… Bez skutku szukałam grup wsparcia ponieważ nie raz chciałam już się poddać i przejść na łatwą stronę mleka modyfikowanego. Jednak kiedy patrzę na Gabrysia to myślę że robię to dla niego. A przecież to dziecko jest w tym wszystkim najważniejsze 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Natalia

    Jestem jeszcze w ciąży, z resztą po raz pierwszy. Zostanie mamą było zawsze moim marzeniem, nie wiem czy nie największym. Na pewno chcę karmić dziecko piersią i dołożę wszelkich starań aby robić to jak najdłużej. Dlaczego? Sama jestem wcześniakiem, takim, którego szansy na przeżycie były znikome, dobrze ponad miesiąc spędziłam w inkubatorze. Moja mama była już po 40stce i dzielnie karmiła mnie przez dwa lata. Całe życie powtarzała mi, że bez tego nie byłabym taka zdrowa. To jest moja największa motywacja. Zapewnić dziecku dobry start w życiu.
    Jestem jeszcze na studiach, więc laktator będzie mi niezbędny. Na długie godziny będę musiała zostawiać moje kopiące dzielnie Maleństwo pod opieką innej osoby. Mam nadzieję, że porządny laktator bardzo ułatwi sprawę, również przy kolejnych dzieciach.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Agnieszka

    Od dzieciństwa mam problem z przełykaniem … taka fobia, którą zafundowała mi moja mama. Marchewka, tabletki a nawet jabłka choć pogryzione wywołują lęk i zostają w moim przełyku. Kiedy dwa lata temu przez cc urodziła się Tosia, moim założeniem było by jej tego lęku nie przekazać.
    Jak to po cc mleka nie było widać, a dziecko chciało jeść, więc od razu dano nam mm.
    Pewnie i na tym mm byśmy zostały , nie walczyłabym o kp , gdyby nie moja fobia.
    Kiedy raz czy drugi dziecko zaczęło mi się zakrztuszać mm , lęk był tak wielki,że nie byłam w stanie sama dać butli i prosiłam położne by przy mnie były w czasie karmienia. Patrzyły na mnie jak na dziwoląga, a ja tak bardzo się bałam,że udławi się moje dziecko. Jedynym sposobem wyjścia z sytuacji była walka o kp i trwała ona aż dwa tygodnie. Po dwóch tygodniach przystawiania i wiszenia dziecka na piersi non stop, przyjmowania specyfików na laktacje; używania szpitalnego laktatora wreszcie na koszuli do karmienia w miejscu brodawki pojawiła się plamka mleka , która wywołała we mnie tyle radości ,że nawet sobie nie wyobrażasz… Jest krzyczałam i każdej położnej opowiadałam o tej brudnej koszuli od mleka. Byłyśmy dość długo w szpitalu po narodzinach, więc całe te cuda działy się na sali szpitalnej. Kilka dni temu minęły już dwa lata od tej walki, którą stoczyłyśmy razem i do dziś pierś jest najważniejszym punktem naszego dnia i nocy.
    Chcemy się starać o drugie maleństwo i pewnie laktator przydałby się kiedy będziemy z Tosią kończyły naszą przygodę z piersią,a później zaczynały nową przygodę z nowym członkiem naszej rodziny.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Monika R.

    Mnie zmotywowały oczywiście blogi mataja.pl, hafija.pl, zapytajpolozna.pl. To stamtąd czerpalam wszelkie info odnośnie zalet karmienia piersią. To dzięki nim byłam zdeterminowana, odporna na „mądre rady „i przetrwałam w kryzysowych momentach ☺

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Patyk

    Zawsze wiedziałam, że jak zostanę matką to będę karmiła piersią. To oczywista oczywistość 🙂 A dlaczego? Bo to sposób stworzony przez naturę, a człowiek jeszcze niczego lepszego niż natura nie wymyślił. I wszystko to pięknie tkwiło w mojej głowie aż do porodu. Nie mogłam urodzić naturalnie, także po zabiegu cc tego mleka po prostu nie było. Problem polegał na tym aby do mojego mózgu dotarło hasło” Dziecko już jest. Starujemy z mleczarnią!” Byłam załamana, sfrustrowana, płakałam i rozpaczałam, że nie jestem w stanie córki wykarmić. Ale ja nie z tych co się poddają bez walki. Największą motywacją dla mnie, była położna, która odwiedziła mnie w domu po porodzie! Cudowna kobieta, która to pokazał, jak mam poprawnie przystawić córkę 🙂 Zajęło jej to zaledwie pięć minut! Jej profesjonalna pomoc a moja determinacja spowodowały, że karmiłam moje dziecko piersią, za co zawsze będę jej wdzięczna. Bez niej nie byłoby tego sukcesu!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Edyta

    Co było motorem mojej przygody z laktacja…chyba jeszcze nie wiem, może pod koniec tego wpisu się dowiem;) Zawsze byłam przekonana że nie będę karmić piersią, a sam widok karmiącej kobiety był dla mnie, łagodnie mówiąc, nieprzyjemny. Z takim założeniem chodziłam w ciąży, swoją drogą była dla mnie lekkim szokiem, więc nie panowałam zmiany zdania. Jednak bliżej porodu,po wielu przeczytanych artykułach stwierdziłam niech będzie, dam chociaż siarę, potem a niech tam- będę karmić max 6miesiecy, tak aby za bardzo nie być uwiązaną w domu 😉 tyle planów, jednak rzeczywistość okazała się zgoła inna. Traumatyczny poród z komplikacjami, brak pokarmu, krytyczne spojrzenia co poniektórych położnych- jak to nie umie karmić. Drugiej nocy po kilkugodzinnym krzyku mojego głodnego dziecka położna sugeruje mm i ściąganie pokarmu laktatorem by pobudzić laktację. Współpraca nam początkowo nie idzie, korzystam też z poradni laktacyjnego, jednak jakość tych spotkań nie powala… Jednak z czasem pokarmu mam tyle, że Miśka mając dwa miesiące przechodzi z karmienia mieszanego jedynie na pierś! Czuje się w tamtej chwili zwycięzcą! To wspaniałe uczucie towarzyszy mi do dziś 🙂 Miśka ma 17miesiecy i dalej jest na piersi. Mimo mojego powrotu do pracy i ponad 9godzinnej nieobecności w domu karmię i będę karmić jak długo się da 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    AnnaFra

    Juz w ciąży miałam dylemat czy karmić będę w stanie, gdyż jedną pierś mam zniekształconą w skutek głębokiego oparzenia w dzieciństwie. Na szczęście lekarze stwierdzili, zgodnie z prawdą zresztą, że nie ma to znaczenia- na jednej tez uciagnę, jeśli tylko będę chciała. Oczywiście wiąże się to z pewnymi niedogodnosciami, wiec wahałam się. Do momentu porodu, który zaskoczył nas w 6tym miesiącu ciąży. Na OIOM-ie lekarze nie pozostawili złudzeń- mleko matki to nie tylko pokarm dla dziecka. To najlepszy LEK. W takiej sytuacji dylematu nie miała żadna mama, której dziecko tam było- wszystkie brałyśmy laktator w dłoń i ruszałysmy do boju o mleko. Tak więc zmotywowali mnie nie tylko mądrzy lekarze, którzy wiedzieli ile warte jest mleko matki, ale też sytuacja w jakiej się znalazłam i zwyczajna miłość matki do dziecka. Nie mogę też pominąć wsparcia męża, który dzielnie dopingował moje działania. Patrząc wstecz nie wyobrażam sobie innej możliwej decyzji. A patrząc w dal- wiem, że dla drugiego dziecka, które juz za chwile zawita na świat, zrobię dokładnie to samo 😉

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Agnieszka

    Choć moja przygoda zacznie się dopiero w marcu przyszłego roku, to już jestem pewna, że właśnie w taki sposób będę chciała karmić syna. Wydaje mi się to nie tylko najlepszym i najbardziej wartościowym pokarmem dla dziecka, ale również uważam to za najpiękniejszy sposób na wzmacnianie relacji mama-dziecko. Nieraz byłam świadkiem, jak siostra karmiła swoją córeczkę, jest to niesamowity widok, czuć to ciepło, miłość i te piękne emocje, które temu towarzyszą. Chciałabym aby mój synek również miał szansę na tak piękne budowanie więzi ze mną. Ale nie wykluczam również raz na jakiś czas butelki, ze współpracą z laktatorem właśnie, aby również tatuś mógł, choć w małej części, poczuć jakim cudownym doświadczeniem jest karmienie własnego maleństwa 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Justyna Maciejewska

    Po wielu latach starań jestem w końcu w upragnionej ciąży, do tego… bliźniaczej 😉 staram się posiąść całą wiedzę dotyczącą ciąży, porodu i przede wszystkim macierzyństwa. Nie jest to łatwe ale staram się. Jestem mocno nastawiona na karmienie piersią. Pierwsze moje myśli były pokierowane kosztami. Dwójka głodomorów i nie tanie sztuczne mleka. Ale gdy zaczęłam zgłębiać temat stałam się absolutną fanką karmienia piersią. Pomimo wielu rad z każdej strony, które słyszę prawie codziennie, ze bliźniaków nie dam rady – postaram się z całych sił dać. Wiem, że nie będzie łatwo ale jestem w pełni zmotywowana. Potrzebuję pomocy laktatora i narazie to jest temat który nie pozwala mi czasami zasnąć i siedzię na forach czytając opinie mam. Ile mam tyle zdań o różnych markach i właściwościach. Jestem totalnie skołowana ale mam nadzieję, że za te kilka miesięcy, które mi pozostało wybiorę właściwy laktotor. Pozdrawiam serdecznie mama bliźniaków 😉

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    Do karmienia piersią zmotywowało mnie pragnienie ofiarowania mojemu pierworodnemu dziecku wszystkiego co najlepsze. Chciałam stać się prawdziwa kobieta, czuć się spełniona w swojej roli-roli mamy. Wiedziałam, że karmienie piersią da mojemu dziecku coś czego nie zastąpię niczym innym.
    Nie sądziłam jednak, że będzie to takie trudne i będzie wymagało ode mnie ogromnej siły do walki oraz nieskończonej cierpliwości. Wiele gorzkich łez polało się wskutek bezsilności. Ale obiecałam mojemu dziecku ze będę walczyć do ostatniej kropli mleka. I udało się. A teraz podczas każdego karmienia mojej trzymiesięcznej kobietki mam motyle w brzuchu i nie mogę się nadziwić ile szczęścia mi to daje. Gratuluje wszystkim karmiącym mamom zwłaszcza tym, które doświadczyły trudności na początku mlecznej drogi a mimo to się nie poddały.:)

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Joasia

    1. Lenistwo – nie muszę wyprawiać tych wszystkich rytuałów okołobutelkowych z wypażaniem itepeesy.
    2. Oszczędność – po kalkulacji wydatków miesięcznych nie trzebabyło mnie przekonywać;)
    3. Szczupła sylwetka – bez ściemy! Chciałam szybko pozbyć się zbędnych kilogramów po ciąży i uniknąć roztycia własnego dziecia… tak szczerze to 3 powinno być 1…
    4. No i te maślane spojrzenia, całowanie małej główki i to zalewanie się oksytocyną w ogóle ale o tym wiem dopiero teraz i przy następnym to będzie mój nr1;)

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Jolka

    A mnie najbardziej do KP zmotywowała wygoda 😉 jak sobie wspominałam wyjścia ze starszym synem i te butelki, mm w proszku, termosy… Dlatego przy drugim synu pełno we mnie determinacji by karmić piersią. I choć ma dopiero 7 tygodni a przeszliśmy już krwiaki na brodawkach, w efekcie popękane brodawki, zastój i dwa zapalenia piersi leczone antybiotykiem, walczymy dalej. Wspomagam się laktatorem ręcznym, ale ile się trzeba namachać…
    PS tak, syn w chwilach zwątpienia nie pozwolił mi się poddać, bo nawet najedzony z butelki czy to mm czy moim odciągniętym pokarmem i tak potrzebował by go przystawić, inaczej się nie uspokoił 😀

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Julia

    Motywacją dla mnie jest moja córeczka Klara, o którą bardzo długo z mężem się staraliśmy. To drogie nasze dziecko i tak samo jak pierwsze karmie naturalnie. Miałam zaplanowane CC więc już na dwa tygodnie przed rozwiązaniem zaczęłam masaż piersi i stymulację sutków, co przyspieszyło pojawienie się pokarmu i ułatwiło karmienie mojej kruszynki. Nie wyobrażam sobie podawania innego mleka moim dzieciom w pierwszych miesiącach życia. Wygodne, zawsze gotowe, smaczne, pożywne i przede wszystkim zdrowe i budujące odporność.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    misiz.em.si

    Do karmienia piersią zmotywowała mnie moja kochana bratowa, która sama karmi swoim mlekiem na ten moment już ponad rok córę, a która z uporem maniaka podsuwała mi ciągle artykułu z bloga Hafiji. Najpierw odkladałam to, bo bardziej interesowały mnie inne zagadnienia zwiazane z ciążą. Ale zaczęłam czytać i temat pochłonął mnie do reszty.Niemal cała ciążę przygotowywałam się psychicznie i praktycznie do kp. I mimo cesarskiego cięcia pokarm pojawił się od razu. Jestem szczęśliwa, że mogę dać synkowi coś tak wartościowego. Karmienie piersią nie jest proste. Ale warto się o to starać. Nie wiem co cenniejszego mogłabym ofiarować swojemu dziecku.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Paula

    Mnie zmotywowała położna w szkole rodzenia. Szczegółowo opisała wszelkie wady i zalety. Zdecydowanie kp wygrało z mlekiem modyfikowanym. Poza tym już od dłuższego czasu staram się aby w naszym domu dieta była oparta na naturalnych produktach, a czym innym jest mleko matki jak nie najbardziej naturalnym pokarmem dla mojego dziecka.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Magda

    Jestem mamą dwojga jedynaków, różnica pomiędzy moimi dziećmi to 21 lat. Do karmienia piersią mojego synka zmotywowały mnie błędy, jakie popełniłam przy okazji wychowania córki (najgorsze z nich to podawanie mleka modyfikowanego i stosowanie metody usypiania cry-it-out). Niestety, ćwierć wieku temu nikt nie słyszał o rodzicielstwie bliskości (bo i skąd: nie było internetu! :-)), więc moje działania żywieniowo-higieniczno-opiekuńczo-wychowawcze względem potomka opierały się głównie na intuicji (która z kolei miała źródło prawdopodobnie w nienajlepszych wzorcach).
    Czy niedoczynność tarczycy i choroba Hashimoto mojej córki spowodowało faszerowanie jej Bebikiem? Być może, choć pewności nie mam. Dziękuję opatrzności, że mimo wielokrotnego pozostawiania jej samej w ciemnościach, żeby wyczerpana płaczem usnęła, mamy niezmiennie wspaniały, przyjacielski kontakt. Niestety nie da się cofnąć czasu i wynagrodzić skrzywdzonemu (choć przecież nieświadomie!) dziecku wszystkich deficytów, które mu się zafundowało. Ale można… uczyć się na błędach.
    Synka „rozpieszczam” od samych narodzin. Noszę na rękach, bujam, głaszczę, przytulam. Wciąż śpimy we trójkę (mąż, początkowo przeciwny, piorunem przekonał się do co-sleepingu i nie wyobraża sobie już spania bez dziecka obok). Wciąż karmię piersią (niedługo „stuknie” nam 2,5 roku mlecznej drogi). Miałam szczęście trafić na wspaniałe położne na porodówce, które nauczyły mnie, jak przedstawiać dziecko do piersi (do moich dużych, wiecznie obolałych, mastopatycznych piersi, które dawno już pisałam na straty, a które okazały się sprawnie działającą, niezawodną, nowoczesną mleczarnią :-)) Miałam również szczęście trafić na blog Hafia.pl oraz facebookową grupę wsparcia Karmienie piersią – dzięki dziewczynom sama stałam się niemal ekspertem :-).
    Co mi daje kp? Przede wszystkim niesamowitą więź z dzieckiem. Ponadto – oszczędzam czas i pieniądze (również na lekach: syn jeszcze nigdy nie był chory). No i dzięki niemu wciąż trzymam formę. Objadam się jak nigdy, a waga ani drgnie! (choć mam niedoczynność tarczycy i 45.urodziny na karku) 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ania

    Mnie zmotywowało to, ze zalowalam ze pierwsze dziecko karmilam tylko 6tyg. Wiem ze teraz dam radę dluzej!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    EwKa

    Mnie do karmienia piersią przed pierwszą ciążą przekonała doradca laktacyjny na szkole rodzenia. Teoretycznie wszystko wydawało się jasne i proste, ale życie pokazało inaczej. Już po samym porodzie o tą laktację musiałam walczyć. Każde następne przystawianie córki do piersi było bardziej bolesne i coraz mniej skuteczne. Córka płakała, a pielęgniarki zamiast pomóc prawidłowo przystawić dawały mm. Ale ja się upadłam i nie wyobrażałam sobie karmić butelką. Po wyjściu ze szpitala do domu miałam już krwawiące brodawki, a kiedy przyszedł nawał laktacyjny nakarmienie dziecka piersią stało się po prostu niemożliwe. Wtedy zawitała u mnie doradca laktacyjny i okazało się, że Klara nieprawidło chwyta pierś. A wezbrane mlekiem nie dają się złapać. Nauczyła mnie ręcznie upuszczac nadmiar pokarmu i zaczęło się prawdziwe KARMIENIE. Po drodze dane mi było doświadczyć zastoju oraz ropnia w piersi. Gdy miałam ściąganą z piersi ropę w warunkach ambulatoryjnych dostałam tabletki na zatrzymanie laktacji. Ale nie chciałam jeszcze kończyć kp, bo córka miała ok 2 miesięcy. Zawzięłam się i karmiłam ją jedną piersią, podczas gdy z drugiej ściągałam pokarm pożyczonym laktatorem. I udało się ? Utrzymałam laktację. Zakończyłyśmy kp po ok 14 miesiącu.
    Teraz karmię syna piersią. Po wszystkim czego już doświadczyłam jest to karmienie dużo bardziej świadome, ale i spokojniejsze. Od początku laktator jest moim największym przyjacielem. A doradca laktacyjny pomógł mi raz i tak do puli moich doświadczeń doszło zatykanie kanalików. Syn ma 14,5 miesiąca i końca karmienia nie widać ? A ja służę chętnie radą innym zawziętym mamom.
    Mleko mamy rządzi!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Marta Skalińska

    Karmienie piersią zawdzięczam uwaga – mężowi. Po urodzeniu synka pewnie jak wiele mam miałam problem z opanowaniem współpracy z Antosiem. W szpitalu spędziłam wiele dni przed i po porodzie wiele się nasłuchałam i na oglądałam. Wiele mam płakało z niemocy i najzwyczajniej w świecie poddawało się. Ale najbardziej utkwił mi w pamięci jedna dziewczyna która miała z karmieniem ogromny problem i dzięki swojemu beznadziejnemu partnerowi poddała się. Kiedy przychodził w odwiedziny wręcz krzyczał na nią ze to wszystko jej wina ze to przez nią się nie udaje a ona biedna dziewczyna nie była w stanie się postawić. Ja również miałam kilka chwil kryzysu płacz synka, mój ból i wiele innych czynników już był czas ze oddałam Małego do nakarmienia butelka, do czasu przyjścia mojego męża. Był on ze mną cały poród i tak jak wspierał mnie tam tak wspierał mnie również w karmieniu, kiedy widział ze jestem już zrezygnowana i płacze wziął Antosia na ręce , mnie kazał wziąć zimny prysznic i po kąpieli czekał na mnie z położna która krok po kroku wszystkiego mnie nauczyła. A on cały czas był i powtarzał ze jestem cudowną mama, że daje synkowi to co najlepsze i będzie mnie wspierał zawsze i w każdym problemie, od tamtego dnia nie miałam problemu z karmieniem. Teraz jestem w kolejnej ciąży i mąż wspiera mnie z każdym dniem mocniej a ja mam nadzieje ze problemy z karmieniem już nigdy nie będą mnie dotyczyły.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Mama Monika i głodna Bianka

    Moja historia zaczęła się chwilę po ciężkim porodzie, dość długiej walce o poród naturalny, lecz zakończony i tak cesarką. Jestem totalnie ‚zielona’ jeśli chodzi o małe dzieci, a tym bardziej noworodki, bo nigdy mnie ani bliskich mi osób opieka nad tak małym człowieczkiem nie dotyczyła. Nie minął jeszcze tydzień od narodzin, a depresja poporodowa łapnęła mnie niemal od razu. Nic mi nie idzie, wszystko boli, maleństwo nie chce jeść, nie chciałam a trzebabyło dokarmić mlekiem z proszku, z piersi szpitalnym laktatorem odciagnęłam 3 krople, które i tak spadły na ziemię, tatuś zamiast być przy mnie – w pracy, i nagle to wszystko w jednym czasie. Nie zostało nic tylko płakać, krzyczeć ze złości i jeszcze raz płakać. Wiem, że po prostu jeszcze długa droga przede mną, ale trzymajcie kciuki. Miłoby było gdyby ktoś nam uprzyjemnił naszą szkołę życia, może przekonam się że te laktatory wcale nie są takie złe, że pomagają, a nie jak u mnie doprowadzają do płaczu 🙂 Może nie jedna jedyna przez to przechodzę, ale na pewno jedna jedyna która już na starcie tak pokochała moją małą kruszynkę. Pozdrawiamy! 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    DOROTA

    Mnie do karmienia piersią zmotywowal fakt, że… piersią karmić nie mogłam. Moja mała nie potrafiła ssać piersi i nie miałam nikogo, kto pomoglby mi ją tego nauczyć. Ale że przekona ze mnie istota z olbrzymim kompleksem silaczki (Ja nie mogę?! Jak to?! Pewnie, że mogę!), to na przekór wszystkiemu karmimy się piersią… z butelki 🙂 Od 4 miesięcy sześć razy dziennie ściągam mleko i mała się najada 🙂 Jaką mam dziką satysfakcję z faktu, że na przekór wszystkiemu razem z mężem nie poddalismy sie 🙂 Ps. Komentarz napisałam właśnie ściągając mleko (laktatorem lovi, z tym że poprzedniej generacji) 😀

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    Wasza Pani Ilona, która to na szkole rodzenia opowiadała jakie to karmienie jest super… I o tym, że matka karmiąca może jeść wszystko (z umiarem oczywiście 😉 ), a potem pomagała nam zacząć mleczną przygodę… 😉 i przetrwać chwilowe trudności. I tak karmiłam syna przez 1,5 roku a teraz po półrocznej przerwie nasza Alicję 😉

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    Namówiła mnie koleżanka, której ciągle wmawiali, że dziecko jest niedojedzone, że kolki ma przez nieodpowiednie odżywianie. Przez tą presję otoczenia miała duży problem z laktacją, teraz mnie wspiera, żebym słuchała swojego organizmu 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Florentyna

    Może nie będę oryginalna, ale mnie do kp zmotywowały następujące argumenty:
    1. Zdrowie dziecka – bo która szczepionka ma tyle przeciwciał, co mleko mamusi? I który lek jest w stanie dopasować się do aktualnego stanu zdrowia i wieku malucha lepiej niż mleko mamy? Odpowiedź: ŻADNE! ?
    2. Zdrowie fizyczne i psychiczne mamy – bo cóż jest piękniejszego niż te chwile spędzone razem, tylko we dwoje (lub troje?)? A dodatkowo obniżenie ryzyka zachorowania na raka jajnika czy piersi? No… nic ?
    3. No i Skoro natura obdarzyła mnie gruczołami mlecznymi, to dlaczego miałabym tego nie wykorzystać i przy okazji zaoszczędzić trochę na drobiazgi dla moich skarbów (w tym męża oczywiście?) Nie można sprzeciwiać się naturze?
    Tak krótko i na temat w 3 podpunktach. Pozdrawiam wszystkie mamusie????

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Natalia

    Gdy byłam w pierwszej ciąży nie było mi chyba dane karmienie piersią mały nie chciał ssać, a gdy odciagalam pokarm to nie leciało prawie nic, mimo że przystawilam maluszka non stop do piersi nie było oczekiwanego rezultatu, i mały strasznie spadł na wadze i zostałam zmuszona do mm z czego dumna nie jestem, ale obecnie ma 3 lata i ma się dobrze. Obecnie mam tygodniowa córeczkę przy której nie mam problemów z karmieniem, a wręcz przeciwnie pokarmu mam sporo, że mogłabym wykarmic pol kraju 😉

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Teresa

    Pewnego dnia kiedy już moja córeczka była na świecie pomimo to że jestem studentką postanowiłam dawać mojemu dziecku co najlepsze ,wiem że w moim mleku dla dzidziusia znajdują się wszystkie przeciwciała , które ochronią moje maleństwo od chorób. Postanowiłam karmić do roku i mam nadzieję że moja mała córeczka dzięki temu zawsze będzie zdrowa i okaże się że nie ma problemów ze zdrowiem. Wiele kobiet nie chce karmić ponieważ nie chcą być uwiazane do dziecka jednakże ja pomimo że studiuję i często jestem na uczelni i się uczę zawsze chciałam i chcę dać dziecku wszystko co jest najlepsze pomimo wszystkich niedogodności i kłopotów z figura , nie pozbyłam dziecka wszelkiej ochrony. Moja siostra karmila , moja mama również karmiła i wszyscy mówili że to jest najlepszy sposób aby dziecko dostało wszystko co najlepsze. Więc cieszę się z każdego uśmiechu mojego dziecka i ze dziecko nie je żadnej chemii jak mleko modyfikowane tylko naturalny pokarm. Osobiście wszystkim polecam karmienie piersią jest to naprawdę bardzo wygodne dla mamy i zdrowe dla dzidziusia i wiem że będzie mi kiedyś brakować mlecznej przygody, bo buduje niezwykłą więź między malenstwem a mamusią.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Basia

    Wow jak wy to wszystko przeczytacie to jesteście wielkie 🙂
    Mnie zmotywowało a raczej nakręciło do granic możliwości poczucie, że człowiek przez kilkadziesiąt lat nie jest wstanie wymyśleć czegoś lepszego niż natura WIĘC JA POROSTU MUSIAŁAM KARMIĆ 😉 stres przy pierwszym dziecku powodował zaniki pokarmu ale przez rok dałam radę 🙂 przy drugim dziecku sobie opuściłam nerwy i karmiłam 2.5 roku 🙂 przy trzecim myślę że będzie ok 🙂 Tylko odciaganie pokarmu czy ręczne czy za pomocą ręcznego laktatora zawsze było udręką – pokarm nie leciał i już :/ ciekawa jestem czy to cedeńko by się sprawdziło 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Ewelina

    Dużo czytałam i dowiadywałam się od doświadczonych koleżanek informacji na temat karmienia piersią jak i karmienia mlekiem modyfikowanym. Jeden i drugi sposób ma swoje plusy i minusy.
    Zdecydowałam się na karmienie piersią i nie żałuje (chodź nie było łatwo bo córka uparta jak mama i nie chciała tak chętnie pić z cycusia ale ja bardziej doswiadczona jak postawić na swoim wiec wygrałam ?)
    gdyż mogę zapewnić jej dostęp do wszystkich niezbędnych witamin aby mogła zdrowo rosnąć. Jest to cudowne uczucie. Ta bliskość jaka jest między nami jest niesamowita. Lilka ma już 10 miesięcy i nadal jest cycoholikem? Czasem mam już dość i jestem tym zmęczona ale ta radość i to coś w tym spojrzeniu po zjedzeniu mleczka jest niezastąpiona i właśnie to motywuje mnie do dalszego karmienia.
    Za kilka miesięcy wracam do parcy i chciałbym utrzymać laktację jak najdłużej aby patrzeć na tą słodką minkę?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    Moją motywacją jest moja córeczka, będąc jeszcze w ciąży wiedziałam że chcę dać jej wszystko co najlepsze, a najlepsze jest oczywiście mleko matki. Obecnie po dwóch miesiącach karmienia jestem szczęśliwa widząc jaką silną i zdrową mam córeczkę <3

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    Co zmotywowało mnie do karmienia piersią? Odpowiedź jest prosta – dobro mojego dziecka, ale to nie wszystko, chciałam udowodnić sobie i innym, że dam radę i że jeszcze będę z siebie dumna. I wiecie co? Jestem. A nasza mleczna droga była mocno wyboista.. Wszystko zaczęło się od przedwczesnego porodu w 32tc przez cc. Młody w inkubatorze, karmiony dożylnie i ja przerażona – co dalej? Panie położne zachęcały do odciągania – najpierw smarowano dziecku w środku buźkę moim mlekiem, potem miał je podawane przez sondę. Pierwsze krople mleka wyciskałam (tak, wyciskałam!) ręcznie, potem wypożyczyłam szpitalny laktator – lejek bez żadnej nakładki, niewielka możliwość regulacji.. Ale myślałam, że tak ma być, najważniejsze, że mleko leciało – chociaż ilości nikłe, na początek wystarczało. Bo ile zje niespełna dwukilogramowy wcześniak? Po ponad dwóch tygodniach nastąpiły pierwsze próby przystawiania, nie wyglądało to dobrze – malutka buźka nie dawała rady chwycić brodawki i jeszcze do tego ssać, nie miał sił. Do domu wróciliśmy na butli (z moim mlekiem) i nadzieją, że jednak się uda. Ale się nie udawało, Młody płakał przy każdej próbie a ja miałam co raz większe problemy z odciągnięciem odpowiedniej ilości pokarmu. Byliśmy z laktatorem nierozłączni, w skrajnych przypadkach odciągałam (a właściwie próbowałam) mleko co 1,5-2 godziny 24h/dobę..Były chwile kiedy miałam ochotę rozbić go o ścianę albo chociaż wyrzucić go przez okno. Byłam na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej, nieprzespane noce, morze łez i hektolitry wypitej wody (której nie znoszę;)) I nagle po 10 tygodniach CUD! Młody chwycił i ssał! Nieopisana radość, która trwała krótko – piersi zmasakrowane przez laktator były tak obolałe, że każde przystawienie oznaczało niesamowity ból, ale zacisnęłam zęby, w końcu tyle już przeszliśmy. Jeszcze przez jakiś czas zmuszona byłam dalej się odciągać bo dziecko na początku przestało przybierać na wadze (laktator odmówił już wtedy posłuszeństwa, więc odciągałam się ręcznie..) Ah dużo by pisać, ale najważniejsze, że wygraliśmy ciężką walkę i tak to trwa do dziś. Syn niedługo kończy dwa lata i sam powoli zaczyna rezygnować z piersi:) Czy było warto? Oczywiście! Dla tego utkwionego we mnie wzroku dziecka, dla tej małej głaskającej rączki, dla „mamo cycy”..:) A teraz w brzuchu rośnie kolejna Fasolka, którą mamy nadzieję przywitać późną wiosną.. I wiem jedno, że nie musi się Ona o nic martwić bo mama będzie walczyć do ostatniej kropli.. MLEKA 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Gienia

    Karmienie piersią to nie jest łatwa sprawa! Znam to z autopsji. Bardzo ciężko było mi i córci się zgrać… ona nie mogla się przydać, a zaczęło się od tego, że laktacja gdzieś po drodze zasnęła, chyba zapomniało się jej że już tuż przed porodem trzeba było się obudzić… No cóż. Ja po porodzie 2 dni walczyłam z butelką, a z piersi dosłownie kilka kropelek. Nadszedł wielki dzień wyjścia ze szpitala do domu… moje dziecko po prostu pokochało butelkowe jedzenie. Wzbudziło to ogromne przerażenie w moich oczach- jak to? Przecież miałam karmić piersią (???!!!) ?
    Więc w domu walka – laktacja śpi, dziecko nie chce piersi, a piersi słabo pracują… wydawać by się mogło, że to idealne warunki do karmienia butelkowego mm. Nic bardziej mi nie pomogło jak mój upór. Zawzięłam się!! Siadalam do elektrycznego laktatora LOVI, kilkanaście razy na dobę…i zaczęła się ciężka katorżnicza przeprawa. Walka była okropna, ciężka do przejścia, ale możliwa! Wierzyłam, że się uda! I się udało! Ospała laktacja obudziła się po jakiś 2 tygodniach! A w między czasie, między siadaniem do laktatora przystawiałam dziecko do piersi. I udało się??
    Moja córcia teraz odpłaca mi się za to ślicznym uśmiechem po najedzeniu się bezpośrednio z piersi. Serdecznie polecam bo TYLKO dzięki elektrycznemu lakratarowi udało się uratować moje karmienie!!
    Pomijam już fakt ze sprawami ekonomicznymi – jest dużo taniej, a w nocy nie trzeba wstawać i mieszać butli ?
    Uwierzcie w siebie dziewczyny i skorzystajcie z dóbr techniki i zdrowo karmcie swoje cuda !
    Pozdrawiam ??

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Angelika

    A mnie do karmienia piersią nie musiał nikt zmuszać, namawiać. Od zawsze wiedziałam że będę karmić moje dziecko piersią. Co może być lepszego od cycusia mamusi? Oczywiście nic tego nie zastąpi ? a uśmiech dziecka podczas karmienia piersią-bezcenny.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Olga

    Miesiąc temu zostałam mamą po raz drugi. Tak jak przy pierwszym dziecku, od samego początku chciałam spróbować karmić piersią. W pierwszym przypadku nasza „przygoda” trwała tylko dwa miesiące, bowiem pojawiła się silna alergia, nic nie pomagało, a ja płakałam patrząc jak moje dziecko się męczy. Nie żałuję, nie mam do siebie pretensji, wtedy wybrałam to co uważałam za najlepsze dla naszej dwójki. Całkiem niedawno przeczytałam w jednym z artykułów, że kp może pomóc w walce z alergią. Może gdybym wtedy od tym wiedziała, to walczyłabym dłużej? Ponieważ jest duże prawdopodobieństwo pojawienia się alergii pokarmowej u drugiego synka, założyłam sobie w swojej głowie, że tym razem spróbuję dłużej. Jeśli to miałoby go uchronić przed tą dolegliwością, to warto!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kamila

    Decydując się na dziecko chciałam aby doszły do skutku moje trzy pragnienia/zalożenia: poród siłami natury, zdrowa córeczka i możliwość karmienia piersią. Tak sobie założyłam przeglądając blogi, czytając różne artykuły i przeglądając podsylane mi przez inne mamy poradniki. Utwierdziłam się w swoim przekonaniu zapisując się do szkoły rodzenia i trafiajac tam na bardzo mądre i doświadczone Położne, które dzieliły się swoją wiedzą. Oczywiście rzeczywistość okazała się brutalna w porównaniu z wyobrażeniem o karmieniu piersią. Pierwsze dwa tyg. To bolące brodawki, łzy i głodne maleństwo, które od początku pięknie ssało. Ale założyłam sobie że będę karmić piersią i nic mi w tym nie przeszkodzi. To najlepsze co mogę dać mojej córeczce i nie oszukujmy się mimo trudu w karmieniu jest to wygodniejsze od podawania butelek z mlekiem modyfikowanym. Choć mamy takie jak ja, czyli nie posiadające laktator są z maluszkiem non stop lub urywają się z domu max na pół godz. W moim przypadku, bo nigdy nie wiem czy akurat pora na karmienie nie przyjdzie szybciej – z głodem maluszka nie można walczyć. Motywacją jest też sama córeczka która patrząc na mnie kojarzy mnie z jedzeniem ? wie gdzie go szukać, często zaczyna już ssać bluzkę kiedy nie zdążę się rozebrać. WsYstko składa się na dopingowanie karmienia się. Poza tym kobiety karmią piersią od xx lat!! Do tego zostałyśmy stworzone ? nie ma co się zastanawiać ?

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia

    Moja historia jest zlepkiem historii , które zostały już przytoczone wcześniej…ale dla mnie to nowa sytuacja. Do karmienia piersią popchnelo mnie …. hmm naturalna chec wykarmienia mojej córeczki i ofiarowania jej na starcie życia tego co mogę dość jej najlepszego- małej cząstki siebie i chyba środowisko, które było na „Nie”. Po krótce zaczęło się od cięcia cesarskiego i braku możliwości karmienia od pierwszych godzin życia Malutkiej… Gdy w drugiej sobie wreszcie ją dostałam pierwszą czynnością było przystawienie do piersi. Skarbek ładnie ssał mimo, że pokarmu bylo malutko a ja cieszyłam się jak dziecko z lizaka. Myślałam , że już będzie tak zawsze…ale niestety. Pierwsze problemy w szpitalu bo się nie najadła, bo płacze, bo jest mało pokarmu. Położne zamiast pomóc przystawić kazały przywozić dokarmiać…żadnej pomocy dla matki , która urodziła pierwsze dziecko…Trzymajac dziecko na rękach, płacząc razem z Nią jakoś przyszlysmy ten czas. Wracając do domu było lepiej. Pojawił się nawał. Po miesiącu względnego karmienia zaczęły sie problemy z jedzeniem. Malutka nie chciała ssać, płakała gdy ja przystawilam. Ale mimo wszystko starałam się nie załamywać. Najpierw ręcznym laktatorem Lovi podtrzymywałam laktacje. Gdy ok 3 miesiąca zaczęły sie problemy z niedoborem pokarmu początkowo stosowałam ręczny laktator ale przy braku sił i motywacji ze strony otoczenia ( w domu ciągle słyszę : przestań już karmić piersią i tak się nie najada…będziesz miała więcej wolnego, będziesz mogła gdzieś wyjść, daj jej modyfikowane zobaczysz że będzie lepiej…)pożyczyłam laktator elektryczny. I do dziś- 4, 5 miesiąca walczymy po każdym karmieniu z laktatorem aby utrzymać laktację…nie jest to łatwa sprawa ale myślę, że warto o to walczyć.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Anna

    Moja córka to skrajny wcześniak, więc od początku motywowało mnie to, że każda kropla mojego mleka, to dla niej najlepsze lekarstwo. I tu muszę przyznać, że dostałam ogromne wsparcie od neonatologów, którzy na każdym kroku przypominali, jak ważne jest mleko matki dla wcześniaka. I mimo że w 7. dobie córka rozwinęła NEC i później nie była karmiona przez miesiąc, to byłam tak zmotywowana, że laktację udało się utrzymać i po wyjściu ze szpitala z pomocą doradców laktacyjnych przejść z karmienia odciągniętym mlekiem na karmienie bezpośrednio z piersi 🙂

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Joanna

    Do karmienia piersią zmotywowała mnie wygoda i zdrowie dziecka. To motywy pierwotne, bo po urodzinach pierworodnego i pierwszych upiornych 10 dniach (poranione sutki, ból gorszy niż w czasie porodu, moja krew w kupie noworodka, początki depresji) siły i motywacji dodała mi siostra karmiąca wtedy swoją córeczkę już 18sty miesiąc, moja mama, która wsiadła w samolot i przyleciała do mnie do Irlandii by ugotować porządny obiad, no mąż, który trzymał krzesło, kiedy uciekałam przed przystawieniem synka do piersi i przypominał dlaczego chcę to robić… Karmiłam syna półtora roku. Córkę dwa lata. Teraz moją córkę numer dwa już 7 miesięcy…. Wygoda i komfort. Radość, bo zdrowe są!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Elainn

    Kiedy urodziłam w 32 tyg. i mały z zapaleniem płuc leżał w inkubatorze, a mną targały emocje, bo przecież powinien być jeszcze we mnie lub przynajmniej przy mnie… mogłam na niego patrzeć tylko zza rurek i ścian inkubatora, nie mogłam przytulić, ucałować… patrzyłam na ściany, a wewnątrz była burza… Nawet nie myślałam o karmieniu piersią, ale musiałam się czymś zająć, żeby nie zwariować i wyciągnęłam spakowany wcześniej do torby ręczny laktator – jeden taki z gumową końcówką i drugi ręczny. Uznałam, że spróbuję bo przecież jedyne co mu mogę teraz dać to moje mleko, które może mu pomóc… Wstrząsnęło też mną, że na inkubatorze stało MM… Chciałam karmić, ale zszokowana sytuacją nie wiedziałam co, jak… Wzięłam moje przyrządy i próbowałam, i nic.. 🙁 Potem przyszła DL 😀 i przyniosła mi szpitalny sprzęt, wytłumaczyła jak i potem brakowało buteleczek 😀

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    MartaC

    Pierwsze co mi przyszło do głowy .. ?
    Chyba komentarze cała ciąże mojej mamy (tak niestety..) podczas rozmów na ten temat : „Ja Cię nie karmiłam długo, brata też nie pewnie będziesz miała tak samo”, albo „Kupiłaś już butelkę ? Mleko ? Nie ? Zrob sobie zapas co zrobisz jak nie będziesz miała mleka ? Zagłodzisz ?” i inne tego typu .. wiecie co, bolało .. i z jednej strony taka myśl „JA WAM POKAŻĘ!”, ale dopiero gdy urodziła się Hania zrozumiałam .. że robię to dla niej .. i robiłam przez 9 miesięcy .. w czerwcu starcie nr 2 – zobaczymy na jak długo – ale liczę, że nie zabraknie nam tego dobrego !

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    EweLena

    Lenka. 18 tygodni temu ta mała istotka pojawiła się w naszym życiu… wiem, że będę się powtarzać, bo dziesiątki wcześniejszych komentarzy mówiły o tym samym, o motywacji do karmienia piersią jaką jest samo dziecko, ten mały wampirek przyssany do piersi mamy.. niejednokrotnie raniący obolałe tak bardzo sutki, ten mały Głodomorek, który krzyczy tak głośno, że obudziłby całe osiedle i który po przystawieniu do piersi momentalnie się uspokaja, wtula i przechodzi w stan ukojenia, wyciszenia i pełnego błogiego spokoju.. W moim przypadku mogło się niestety skończyć tym, że tatuś kamiłby dziś naszą Lenkę mlekiem modyfikowanym.. dzisiaj mógłby być sam z nią, a moja mała księżniczka nigdy nie poczułaby maminej miłości… komplikacje przy porodzie, 24-godzinna rozłąka po porodzie i jedyne kilkadziesiąt minut jakie było nam dane poczuć swoją bliskość od razu po narodzinach sprawiły, że odnalazłam w sobie wewnętrzną siłę by jak najszybciej stanąć na nogach po operacji (rodziłam naturalnie, ale tak jak pisałam skończyło się cieżko…). Gdy byłam w stanie ustać przez chwilę, zmusilam personel szpitala oraz mojego męża by jak najszybciej przewieźli mnie do mojej córeczki, która była tak maleńka, zagubiona w wiekim świecie i nie rozumiała dlaczego nie ma przy niej mamy.. jedyne o czym myślałam to jak najszybciej przytulić moje maleństwo, ochronić ją i przede wszystkim nakarmić.., powiedzieć że mama już jest i już zawsze będzie… położne obawiały się, że nie uda nam się karmić piersią, ale ja byłam tak zdeterminowana, a moja córeczka tak spragniona bliskości mamy i.. piersi ?, że nie było mowy o niepowodzeniu ? Od tamtej pory jest to mój ulubiony czas.. kiedy mamy tę małą chwile tylko dla siebie ? Jednak, tatuś też chciałby czasem mieć choć namiastkę tego wspaniałego czasu, spoglądać w te rozmarzone oczka, poczuć te małe rączki.. nasza córeczka zdecydowanie „odpływa” S trakcie karmienia i rozkoszuje się każdą chwilą ?. Dlatego też nowy laktator przydałby się żeby tatuś mógł cześciej doświadczać tego uczucia i pogłębiać swoją więź z naszym małym skarbem ♥️

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    agniesiek

    Dwie rzeczy: edukacja i doświadczenia karmienia.
    Już wyjaśniam. Większość życia wydawało mi się, że karmienie piersią jest ohydne i obrzydliwe i jeśli kiedyś będę mieć dziecko, to tylko i wyłącznie mleko ze sklepu (zostawmy na boku analizowanie tego, dlaczego tak myślałam). Ale czytając na temat karmienia kiedy na etapie przygotowań do ciąży i ciąży dowiedziałam się, jak ważne, zdrowe i korzystne jest karmienie. Postanowiłam przynajmniej spróbować. Myślałam sobie, że łyknie przynajmniej siary, nawet jeśli mi się to nie spodoba to zawsze coś. Karmiąca koleżanka powiedziała mi coś ważnego: nie wiesz jak to jest póki nie spróbujesz. Prawda. Moje małe szczenię przyssało się do mnie tuż po urodzeniu, a ja stwierdziłam, że jest to tak cudowne doświadczenie, że mogłabym spędzić całe życie karmiąc dzieci piersią. Teraz karmię już drugie.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Aleksandra

    Jestem mamą 10 -letniego Maksa i aktualnie czekam na narodziny kolejnego synka. Tak się zastanawiam co mnie wówczas zmotywowało do karmienia piersią….myślę, że zupełnie nic…. Podeszłam do tego tak jak też do ciąży i porodu zupełnie bez oczekiwań. Nie zakładałam niczego… po prostu po bezproblemowej ciąży i szybkim porodzie ponad 4 kg dziecka zaczęłam karmić…. Teraz wiem, że to dzięki temu że nie kreowałam żadnych scenariuszy wszystko przebiegało tak jak miało przebiegać. Dodatkowo uczucie które towarzyszyło karmieniu piersią oraz więź która czułam jak się tworzyła między mną a dzieckiem było dla mnie czymś niesamowitym, nie dającym się opisać słowami…… Dlatego też już nie mogę się doczekać narodzin kolejnego synka aby móc to znowu przeżywać….

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Mama

    Co mnie zmotywowało? Jedno zdanie wypowiedziane przez położna w szkole rodzenia: „Karmienie piersią to najlepsze co możesz dać swojemu dziecku”. Chyba każda matka chce dziecku dać co najlepsze tak więc zdobyłam motywację, która pozwoliła mi mimo przeciwności wykarmić jednego syna. Teraz karmię piersią również drugiego i mam nadzieję że rewolucja kp pochłonie wkrotce wszystkie matki świata!

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    taka tam

    U mnie nie bylo motywacji. Po prostu przylozyli mi dziecko do piersi i wsiąkłam. Ta bliskosc… nie mysli sie o tym, czy to dobre, czy to zdrowe… po prostu masz te istote najcudowniejsza tak blisko, ze juz blizej sie nie da. Ale okazalo sie, ze to kp wcale nie takie proste. Po dwoch tygodniach powiedziano mi, ze mam za malo pokarmu i musze dokarmiac. Tydzien mi zajelo dojrzenie do tego, by podac dziecku mm. Plakalam, gdy podalam butelke. Ale nie zrezygnowalam z piersi i karmie juz 1,5 roku. Wiele sie nasluchalam negatywnych opinii na temat tego, co robie (Jeszcze karmisz?? Itd), ale wszystko rekompensuje wzrok mojej corki, gdy jest tak blisko i patrzy na mnie z miloscia.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Kasia F

    Pamiętam jak urodziłam drugie dziecko.. Tak bardzo chciałam karmić piersią nie mniej jednak pamietalam jak to przy pierwszym dziecku uswiadomiono mnie ze mam NIEODPOWIEDNI SPRZĘT. To jest płaskie sutki, na dodatek po CC. to się nie da. Wiec leżę tam po moim drugim CC i dochodzę do siebie. Przyszła pani położna od laktacji i mówi przykładamy…. Jasne mowie… A tu PYK i poszło jak się zassał tak 9 miesięcy bez najmniejszego problemu. Mąż mój miał za zadanie nie pozwolić mi podać małemu mm. I się udało. Dzisiaj jestem juz po 3 CC i tez się karmimy juz 7 miesiąc i długa droga przed nami. Teraz zaczęłam studia i właśnie musimy odciągnąć pokarm dla maluszka na pobyt z niemamą. Taki sprzęt by się przydał aby zrobić to szybko i bezboleśnie w łazience na uniwersytecie ???

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    Dominika

    Do karmienia piersią oczywiście motywowała i cały czas motywuje mnie moja córeczka. Ten błysk w oku i radość, która maluje się na jej buzi na widok piersi to coś czego nie zapomnę do końca życia. I zdecydowanie nie czekam na dzień, w którym będę musiała odstawić córkę od piersi.

  • Odpowiedz 27 października, 2017

    nisiaaa20

    Od pierwszej chwili kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby tylko karmić piersią. Przede wszystkim dla dziecka, ale również ze względów finansowych. Wszystkie zmajome opowiadały jaki poród naturalny jest ciężki, ale nikt mi nie mówił, że jeszcze trudniej jest karmić piersią. Poród w porównaniu do karmienia to „Pikuś” – ok. 20 godzin bólu, który odchodzi, gdy tylko na świecie pojawia się Twoje największe szczęście. A karmienie piersią to ból, krew i łzy, które trwają już w moim przypadku czwarty miesiąc. Tak mija już czwarty miesiąc, a z moich brodawek wciąż leci krew, ból jest podczas karmienia i utrzymuje się 2h po. Odciaganie zwykłym ręcznym laktatorem też rozkrwawia brodawkę, więc kiedy krwi jest dużo to odciagam pokarm ręcznie. Raz w tygodniu mam bolesne zastoje, a co jakiś czas zapalenie piesi, ale mimo wszystko nadal karmię i choćbym miała mieć rozkrwawione brodawki do końca założonego okresu karmienia (czyli minimum rok), to nie przestanę karmić, bo to jest największy i najcenniejszy dar jaki matka może dać swojemu dziecku :’-) a matka dla dziecka zrobi wszystko i za wszelką cenę :’-)

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Aneta

    Karmienie dopiero przede mną, bo Maleństwo przywitamy na świecie dopiero w styczniu – już nie możemy się doczekać?. Zamierzam karmić piersią by mój Maluch dostał to co najlepsze i w naturalny sposób zbudował swoją odporność. Moją motywacją jest jego dobro i zdrowie. Myślę że ta niesamowita bliskość między matką i dzieckiem pozwoli również na zbudowanie dobrych relacji w przyszłości.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Natalii

    Do karmienia piersią nie musiały mnie motywować ani położne ani inne mamy KP. To przyszło samo. Niestety pierwszy poród nie wspominam miło. Dodatkowo nie pozwolono mi kangurowac „takie rzeczy to moge sobie robić w domu jak napalę w piecu i bede mieć odkręcone grzejniki na full” zero pomocy w przystawieniu. Zero doradcy laktacyjnego. (A niby ICZMP kojarzył mi się przyjazny dla mam i dzieci. Myliłam się i bardzo rozczarowałam… Przez pierwszy rok wcale nie chciałam myśleć o następnych dzieciach.) Później zoltaczka wiec znowu nie mogłam KP. Jedynie co mogłam wtedy dac to odrobinę siary która wycisnelam do kubeczka. Dokarmianie MM i glukoza jeszcze w szpitalu, calkowicie oddalilo moje karmienie. W domu podobnie nieudane próby az poddalam się calkowicie… Dzidzia nie umiała już tak ssać. Dodatkowo przez zoltaczke ciągle spała.
    Po 3 latach pojawiła się kolejna córa. Inny szpital i super poród w porównaniu do poprzedniego. Od razu 2 godziny kangurowania. A najpiękniejsze jak maleństwo prytulone do piersi produkuje sobie mleczko w swoim tempie raz ssie raz odpoczywa 😉 Patrzy się przy tym cały czas swoimi mądrymi oczkami. Człowiek zapomina o jakimkolwiek bólu. Tej chwili towarzyszy też niebianski zapach. Najpiękniejszy zapach na świecie taka krótka ulotna chwila. Cały pobyt w szpitalu to jedno wielkie KP. Mimo ze brodawki pogryzione a po czasie karmienie piersią musiało odejść na dalszy plan bo dzidzia się nie najadala i mleka mało to z sentymentem wspominam każdą najmniejszą chwilę gdy córcia mogła sama wytworzyć sobie mleczko. Czulam się chciana i taka potrzebna. Mogłam dac cząstkę siebie. Dac wszystko to co najlepsze. Był to lek na gorączkę, na każdą czkawkę, na smutek, na zmęczenie. Do dziś zdarzają się momentu ze córcia ładnie pije z piersi… Uspokaja się przy tym. Mimo ze ma już 2 dolne jedyneczki to ani razu mnie nie ugryzla. Chyba najbardziej lubi usypiac nie bujana na rękach czy w wózku a właśnie przy piersi. Żeby tylko mleczka było sporo i starczyło…;( po tych doświadczeniach jeszcze bardziej będę walczyć by karmic kolejne dzieci piersią o ile będzie mi to dane. To takie naturalne i bardzo potrzebne by stworzyć niezapomnianą więź 😉

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    A.

    Zmotywowało mnie wewnętrzne przekonanie, że mleko mamy jest dla dziecka najlepsze. Po porodzie wewnętrzne przekonanie przerodziło się w obsesję chyba. Początki były żadne. Byłyśmy z córką niekompatybilne – ja z wielkim piersiami i ona z maleńką buźką. W szpitalu nauczyli mnie tylko ściągnąć mleko. Dogoniłam potrzeby córki w 8 dobie jej życia i od tego momentu nie podałam już mieszanki. Po kilku dniach w domu (w szpitalu siedziałyśmy tydzień) ogarnęłam się na tyle żeby znaleźć pomoc w postaci doradczyni laktacyjnej. Okazało się, że mała ma zaburzony odruch ssania (a pytałam w szpitalu o dokarmianie bezsmoczkowe). W efekcie dalej ściągałam i karmiliśmy na zmianę z mężem drenem po palcu. Po bodaj 2 tygodniach udało się przestawić córkę na pierś z nakładką. Po kolejnych 3 miesiącach na samą pierś. I wtedy zaczęła się kilkumiesięczna walka z grzybicą kanalików mlekowych. Takich ilości środków przeciwbólowych nie zjadłam chyba nigdy w życiu. Bywały momenty, że żałowałam, że się udało karmić piersią. Bywały momenty, że dosłownie wyłam z bólu. A taryfy ulgowej nie było, bo córka uwielbiała maratony przy piersi. Krótko mówiąc i to minęło. Karmiłyśmy się 21 miesięcy, o odstawieniu zdecydowała córka. Do końca karmienie wiązało się dla mnie z dyskomfortem (niewielkim bólem). Za to moje wywalczone (z okolicznościami i samą sobą) karmienie sprawiło, że karmiłam zawsze i wszędzie, w nosie mając opinię innych osób. Po zakończeniu karmienia moje piersi nadal są dla córki bardzo ważne, mówi, że to jej mleko i przytula się codziennie przy usypianiu i w różnych trudnych dla niej sytuacjach. Cieszę się, że dałam radę. Drugi raz też bym podjęła taką decyzję. Było warto.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Karolina H-B

    Gdy w 2013 roku zaszłam w ciążę zostałam z nią sama. Takie życie. W ciąży walczyłam z cukrzycą nadciśnieniem otyłością i gdy nadszedł dzień terminu lekarze się nie zastanawiali tylko wywoływali poród. Mimo dużej ilości łez i przeciwności czekałam na córkę z ogromem miłości. Wiązała się z tym tez chec karmienia jej piersią. Pierwsze noce tragedia – najpierw brak mleka dziecko wiecznie płakało a że byłyśmy tydzień na oddziale to dodatkowy stres wizytami położnych (niech Pani uspokoi dziecko bo pobudzi innych – jakbym nic innego nie probowala). Potem nawał i tak twarde piersi ze corka nie mogła ściągać. Eh… gdyby nie pożyczony od kuzynki ręczny laktator którym ściągalam między karmieniami do butelki to chyba bym się zalamala. Najbardziej zalowalam że nie miałam laktatora elektrycznego w późniejszych miesiącach- zaczęłam doktorat w oddalonym o 300km miescie i bardzo chciałam aby córka piła moje mleko ale nie było mnie stać na takie urzadzenie. Tyle ile udawało mi się ściągnąć ręcznie to jej zostawiłam i jechałam 2 razy w miesiącu na zajęcia. Karmilam niestety pół roku, po rozszerzeniu diety córka stracił a zainteresowanie piersią zwłaszcza że co raz mniej pokarmu miałam… aktualnie jestem w drugiej ciąży, córka urodzi się w lutym 2018 :))) kończę doktorat jestem w trakcie pisania jeszcze co jakiś czas jeżdżę do Zielonej Góry. Nie wiem czy gdzieś jeszcze mnie nie wywieje żeby udoskonalać siebie i w końcu dostać pracę marzeń ale taki laktator na pewno ulatwil by mi i córce życie zwłaszcza że tym razem chce karmić przynajmniej 2 lata :)) mam nadzieję że się uda ❤❤❤

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Dorota

    Moją motywacją jest pragnienie jak największego dobra dla mojego Syna:) Że karmienie mlekiem matki jest lepsze od mieszanek wiedziałam od zawsze. Kiedy dowiedziałam się że będę mamą zapisałam się na warsztat o kp które dał mi potężną dawkę wiedzy o tym co zrobić aby mleczna współpraca z Maluchem przebiegała jak najlepiej, a także o tym czego nie należy dać sobie wmówić i kiedy należy walczyć o nie podawanie mleka modyfikowanego. Dzięki temu także poznałam strony wspierające mamy karmiące. Te wszystkie doświadczenia dały mi pewność że naprzeciw wszystkim stereotypom i mitom będę karmić mojego Synka własnym mlekiem (i nie dopajać wodą przez pierwsze 6 miesięcy!!!! mimo że większość mojego otoczenia żyje w przekonaniu że TRZEBA ;). „Mleko Matki” jest najlepsze i tyle. A na koniec dodam, że odciągnięty pokarm warto mieć w zapasie jeszcze na wypadek poważniejszej choroby i konieczności przyjmowania leków przy których karmić piersią nie można. I to by było na tyle 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Paulina

    Po raz pierwszy zostałam mamą w wieku 30 lat…ślicznej dziewczynki która ma już 1,5 miesiąca…
    Do karmienia piersią najbardziej zmotywowało mnie to że moja mama nie miała możliwości karmić mnie gdyż po porodzie była zmuszona wrócić do pracy…taka była potrzeba…
    A ja obiecałam sobie że gdy ja będę mamą to będę karmić dopóki będę miała pokarm…
    Szczerze mówiąc teraz już wiem czego mi brakowało przez te wszystkie lata…moja mama mnie nie karmiła piersią…A ja karmię i widzę jak moja Kornelia patrzy na mnie…jak się uśmiecha…jak po swojemu do mnie powoli ,,grucha”…
    Mam 30 lat i wiem dopiero teraz jaką więź tworzę z moją córką…
    Mimo że moja mama już nie żyje od kilku lat…to rozumiem że mi nie było dane stworzyć takiej więzi z nią…ja mam to szczęście że tworzę więź emocjonalną z własnym dzieckiem i to jest najpiękniejsze w moim życiu…i q karmieniu piersią…tego widoku i uczucia nic mi nie zastąpi…i cieszę się że mogę uczestniczyć w tych pięknych momentach rozwoju mojego dziecka…?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Agnieszka

    Jak tylko dowiedziałam się że jestem w ciąży, to już,l wiedziałam, że będę karmić piersią innej obcji nie brałam pod uwagę. Kiedy córka przyszła na świat trochę wcześniej byłam pewna na 1000%, że chce jej zapewnić to co najlepsze.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    groszinio

    Kto lub co lub w jaki sposób najbardziej zmotywowało/zachęciło mnie do podjęcia karmienia piersią?
    Powiem nieco przekornie, że moim największym motywatorem był cały personel małego oddziału noworodkowego, gdzie mój przedwcześnie urodzony synek leżał w inkubatorze. Wszyscy widzieli moja walkę o pokarm i mocno mi kibicowali. Największy wpływ miała pielęgniarka, p. Kasia. Pamiętam jak juz któraś dobę po porodzie udalo mi się odciągnąć jedynie 1,5 ml… Byłam tak rozbita tym PSYCHICZNIE, że nie byłam w stanie zejść piętro niżej i zanieść maluszkowi te odrobinę mleka. Zaniósł mój mąż i wrócił z wielkim uśmiechem na ustach, że p. Kasia mówi, że to świetny wynik i mam się starać dalej! To dodało mi skrzydeł. I mimo tego, że nasza późniejsza droga od butelki z moim pokarmem do karmienia bezpośrednio z piersi była jeszcze bardzo długa, to wiem ze gdybym się wtedy poddała synek nie otrzymywalby tego, co mogę mu dać najcenniejsze. Właśnie w tej chwili sie karmimy 🙂 Dziękuję Pani Kasiu!

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Mart

    Nie cierpiałam być w ciąży, błogosławieństwo tego stanu pozostaje dla mnie zagadką. Martwiłam się, że instynkt macierzyński też mnie ominie, bałam się depresji poporodowej, dlatego wyrzut oksytocyny i fale miłości po każdym (nawet bolesnym) karmieniu były dla mnie cudowne. A że jestem mamą-podróżniczką uwielbiam też, że nie muszę się martwić o przygotowanie mm i taszczenie dodatkowego ekwipunku 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kasia

    Mój synek ma 2 miesiące od początku było dla mnie najważniejsze, żeby karmić go piersią i starać zrobić się wszystko, aby tak było. Chodź początki nie były łatwe i jeszcze w szpitalu na siłę próbowali mi go dokarmić mm ja na to nie pozwoliłam. Siedziałam w nocy jak spał i rozkrecałam laktacje przez ściąganie pokarmu do butelki choć nie było go za wiele. Udało się i dziecko przez ten jeden dwa dni nie umarło z głodu jak sugerowały położne. Dziś nadal mam pokarm i nie ma piękniejszego widoku jak wpatrując się oczy mojego dziecka podczas posiłku ???

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Justyna

    Karmienie piersią było dla mnie czymś zupełnie naturalnym (jestem biologiem), nikt i nic nie musiał/-o mnie motywować. Ciekawe jest to, że mąż mi tego troszkę zazdrości. Za każdym razem, jak mu mówię, że niestety nie ma cycków (jak np mały płacze i uspokoić go może tylko pierśka), to odpowiada trochę z bólem „Nie przypominaj mi”. 😉

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    MagdaKPI

    Mnie codziennie motywuje moja Córeczka. Choć od samego początku laktacyjnej drogi napotykam na same problemy. Poród zakończył się cc, co spowodowało późne pojawienie się pokarmu bo dopiero w 5 dobie. Mała od początku nie chciała chwytać brodawki z powodu jej płaskiej budowy. Ja jednak cały pobyt w szpitalu z laktatorem przy piersi pobudzałam wypływ pokarmu. Jednak zanim to się udało położne musiały ją dokarmiać mm przez duży ubytek masy. Niestety nie zawsze była to strzykawka, niejednokrotnie mimo moich próśb była to butelka, przez co Mała jeszcze bardziej niechętnie pochodziła do moich piersi. Po powrocie do domu już nie dostała kropli mm tylko moje mleko odciągane z piersi. Mimo wielu wizyt u doradcy laktacyjnego Córeczka nadal nie chce chwytać brodawki. Mijają już prawie dwa miesiące a ja codziennie walczę o to by móc karmić piersią jednak i tak kończy się to podaniem butelki. Nie wiem czy uda nam się wygrać tą walkę. Wierzę, że tak. Jeśli jednak poniosę porażkę, zrobię wszystko by jak najdłużej odciągać i karmić swoim pokarmem. Póki co jestem Matką Karmiącą Piersią Inaczej. Robię wszystko by dać Jej to co mogę najlepsze.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Alicja

    Mój biust od kiedy pamiętam był moim kompleksem nr jeden. Już w gimnazjum załatwiłam sobie zwolnienie z lekcji wf, ponieważ nie lubiłam przebierać się z koleżankami w szatni, nie mówiąc już o bieganiu. Będąc w ciąży, nie wyobrażałam sobie siebie jako osoby, która z tych piersi zrobi użytek i w dodatku będzie czerpać z tego przyjemność. Wszystko diametralnie się zmieniło po przyjściu na świat Lilianki. Karmimy się już przeszło 6 miesięcy i uwielbiam to, przestałam mieć kompleks -chociaż jak można się domyślić biust jest większy niż przed ciążą. Z dumą karmię moją córeczkę i czerpię z tego ogromną przyjemnosc.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Natalia

    Niestety w moim przypadku historia wygladala inaczej. Karmienie piersia bylo dla mnie oczywiste-kto moze dac wiecej dziecku niz mama? Dbalam o diete, robilam wszystko co moglam aby dac mojej ksiezniczce najlepsze co posiadam. I chociaz bardzo sie staralam to karmilam tylko pol roku. Dlaczego? Poniewaz na mojej drodze stanelo mnostwo przeszkod. Od zapalenia piersi po… kolejne dziecko. Zaszlam w ciaze 4 miesiace po porodzie. Mimo tego karmilam jeszcze przez chwile. Na dzis mam termin porodu. Czekam z niecierpliwoscia na mojego maluszka aby tym razem, nie popelniajac tych samych bledow, dac maluchowi wiecej niz moglam dac pierwszej coreczce. Mimo krotkiego i skomplikowanego karmienia wiez ktora nas laczy jest nie do okreslenia! To najpiekniejszy czas w moim zyciu. ❤

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Zuzanna

    Bardzo długo starałam się o dziecko, teraz jestem w 8 miesiącu uprawnionej ciąży. A największą motywacją do karmienia piersią jest moje dziecko. Chcę dać to co najlepsze więc oprócz oczywiście miłości jest mleko matki.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Paulina

    Cala ciążę nastawialam się na karmienie piersią i było to dla mnie rzeczą naturalną no jak to przecież to takie proste. Kiedy Urodziła się córcia stwierdziłam że muszę ja karmić piersią ze względu na przeciwciała które otrzymuje. Nie było łatwo myliłam się że to takie proste trzeba tylko.przystawic i już. Otóż problemu miałam już w szpitalu wklęsłe brodawki mała nie mogla złapać, nie umiałam przystawiac, w szpitalu niestety nie było zbytnio pomocy ale ja nadal się nie poddawalam. Ciągle czytałam hafije i wielkie wsparcie mojego męża który wspiera mnie w karmieniu pomimo ciągłych klod rzuconych pod nogi. Każda kropla mleka jest dla nas na wagę złota i tak właśnie walczymy już ponad 3 miesiące i choć wszystkich trudności to jest dla mnie wielkie wyzwanie któremu chce podołać przynajmniej do roku. Nikt nigdy nie mówił że będzie łatwo a wydaje mi się że macierzyństwo nie polega na podawaniu się trzeba walczyć. Walka ta również motywuje mnie do tego aby pomagać innym matka i uświadamiać je że warto dla zdrowia,bliskości, czułości i pięknego uśmiechu dziecka przy piersi kiedy jest już najedzone. Bo nie ma nic lepszego niż mleko matki!!!!

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kropeczka188

    Mnie do karmienia zmotywował mój synek. Urodzony jako wcześniak został mi zabrany na badania praktycznie zaraz po porodzie, później w ogóle nie chciał jeść. Walczyłam w szpitalu żeby zaczął chociaż trochę ssać, gdy już się udało okazało się, że niestety żółtaczka się bardzo nasiliła i musiał być zabrany na naświetlanie. Wtedy zaczęli karmić synka butelką i znowu był problem z ssaniem piersi. Po wyjściu do domu w końcu po wielkim trudzie i walce udało się wrócić do karmienia piersią. Niestety później tydzień karmienia specjalnym mlekiem ze względów zdrowotnych, po tym czasie znowu odrzucenie piersi i kolejna walka o powrót do karmienia. Teraz gdy już się nam udało, ciągle słyszę, że mam słaby pokarm, że dziecko się nie najada i powinnam dać mm. Co jest bzdurą, ale bardzo irytuje takie podejście innych. Teraz jestem bardzo zmotywowana do karmienia piersią bo gdy córka była mała to posłuchałam innych o słabym pokarmie i dałam mm. Teraz już wiem więcej i nie popełnię tego błędu kolejny raz.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Miszka

    Jestem okropną egoistką. Nie chciałam mieć dzieci. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży (najgłupsza wpadka) przez CAŁE 9 miesięcy płakałam- dzień w dzień, noc w noc. Na początku myślałam nawet o zabiegu, jednak ojciec dziecka przekonał mnie, żebym się na to nie decydowała. Kiedy urodziłam synka, nie było szalonej miłości od pierwszego wejrzenia (liczyłam na że tak będzie, bo przecież nie mogłam nikomu powiedzieć, że nie kocham własnego dziecka). Był baby blues, problemy z karmieniem, mało pokarmu, popękane sutki… Jednak nie zdecydowałam sie na karmienie mlekiem modyfikowanym. Zauważyłam, że kiedy karmię synka piersią byłam dla niego bardziej czuła. Zaczęłam inaczej na niego patrzec. Powoli docierało do mnie, że łączy nas szczególna więź. Jest to dla mnie szczególnego rodzaju terapia. Karmienie piersią nauczyło mnie miłości do własnego dziecka.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Malgorzata

    Po cudownym doświadczeniu jakim był poród – (poważnie mogłabym jeszcze raz i jeszcze i jeszcze…) , nie wyobrażałam sobie nie karmić piersią. I nawet nie chodzi o to że to zdrowe i teraz takie na topie, chodzi o to że jesteśmy najważniejszymi osobami na świecie dla swojego okruszka, jedynymi które zna, i pierś to oaza spokoju i przedłużenie pepowiny.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Ewela

    Dziś mija 6 tygodni odkąd urodziło się moje pierwsze, 11 lat wyczekiwane dziecko. Karmienie piersią było dla mnie oczywiste, bo cóż lepszego mogłabym dać mojemu małemu cudowi? Niestety, w szpitalu dostałam zakaz karmienia, ze względu na znieczulenie ogólne. Mała nie jadła 48h i już wogóle się nie budziła, nie mówiąc o łapaniu piersi. W końcu zrezygnowana z płaczem, poszam po butelkę. Z racji mojej budowy i problemów zdrowotnych, męczylismy się próbami przystawiania, więc wybraliśmy drogę trudniejszą, ale nie było wyjścia. Co 2h walczyłam laktatorem metodą 775533, włączyłam słód, masaże, ciepłe okłady. Jakież było moje zdziwienie, kiedy pokarmu nie przybywało. 10-15 ml w poł godziny, to wszystko co byłam w stanie odciągnąć 2 tygodnie po porodzie. Na jedno karmienie, przypadały 3 godziny odciągania. Minęło 6 tygodni, ja z dnia na dzien odciągam rzadziej. Powoli się poddaję, położna wczoraj zasugerowała, że to nie ma sensu. A dziś rano ten post, wyświetlił mi się w podpowiedziach i nadzieja, że może uda się z porządnym sprzętem coś zdziałać. Zatem pełna nadziei uruchamiam póki co dotychczasowy laktator i czekam na wyniki konkursu.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kinga Błaszczyk

    Dla mnie motywacją jest syn i to aby dać mu najlepszą ochronę. Wspiera mnie w tym rodzina. Mimo że piersi nie złapał (wcześniak i hipotrofik, miał za małą buźke ja za dużego… Sutka, zbyt nabrzmiałe piersi od nawału…) to zaraz minie 5 miesiąc odciągania pokarmu z próbami dostawiania, ale no..syn po proatu nie chce. Z butelki leci samo a tu nie.adla mnie to i tak sukces bo położna dobra rada mówiła o maksymalnie 2 miesiącach, bo potem pokarm zaginie. Jak widać produkcja nadal i nie zamierza zniknąć. :)a pamiętam doradczynie laktacyjną która przyszła i zastała mnie z laktatorem ręcznym w dłoni. Od razu zaproponowała wypożyczenie elektrycznego i pomagała z próbami dostawiania. Nieudanymi, ale laktatory dwufazowe to cud! Bez nich nie osiągnełabym tego co mam. Niestety codzienne kilkukrotne użytkowanie wykańcza już mój obecny innej firmy, a kończyć z mlekiem nie ! 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kaczka z Piekła Rodem

    Moja mama! Ciągle powtarzała, że ona dawała mi 150 co 3 godziny i wiedziała, że dziecko najedzone, a z piersi nigdy nie wiadomo… jasne, nie ma to jak pójść na łatwiznę. Miałam wielką traumę no bardzo chciałam urodzić naturalnie, niestety mimo pełnego rozwarcia i 12 godzin bóli z krzyża skończyło się nagłą cesarką. Mała była ciągle przy piersi, a nie leciała nawet kropla. Położne już mnie pocieszały, że mm to nie koniec świata ale ja się zaparłam. Mąż sam wciskał małej pierś, a ja ujeżdżałam laktator. Siarę podałam łyżeczką. Radość była olbrzymia ale nie trwała długo. Po przykrym pobycie na oiomie okazało się, że za mało przybrała… niestety w kwestii karmienia w wielu kwestiach zostałam wprowadzona w błąd. Pediatra wręcz zarzuciła mi, że zaglodzilam dziecko bo przybrała tylko 400 g i oczywiscie kazała odciągać swoje mleko i dokarmiac mm. Na mój szok ” ale ona odzwyczai mi się od piersi” dumnie odpowiedziala, że tak, dodając do tego, że urodziłam sobie dziecko na najgorszy sezon. Wracając do domu wyłam z nerwów, bezsilności i wyrzutów sumienia. Zrobiłam metodą pani doktor dwa razy i poprosiłam o pomoc znajomą polożną, do której chodziłam do szkoły rodzenia i która jest doradcą. Przez 10 dni spałam po 3 godziny, ale z mm zeszlysmy zupełnie. Nadal ciężko pracuję na rozkręcenie laktacji, ale wierzę, że się uda i wszystkim, którzy mówią „nie męcz się, daj butlę i tak będzie trzeba” pokażę, że nie trzeba i można karmić bardzo długo!

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    pal_ma

    Nie potrzebowałam motywacji. To, że będę karmić piersią moje dziecko, było dla mnie naturalne jak poranna toaleta. Wiedziałam, że będę karmić i nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogłoby być inaczej. Kiedy położyli mi ją na brzuchu, a ona zaczęła ssać to był najpiękniejszy moment i już wtedy wiedziałam, że to będzie tylko nasz magiczny rytuał. Moją największą motywacją jest moja matczyna miłość!

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Izabella

    W czasie ciąży największym pragnieniem przyszłej mamy jest przytulenie swojego dziecka do siebie. Po narodzinach karmienie piersią pozwala tę bliskość poczuć. Jest to czas, kiedy istnieję tylko ja i ta mała istota, która ufa mi bezgranicznie. Wiem przy tym, że daję dziecku mleko, którego nawet najnowsze laboratoria mimo usilnych starań nie są w stanie w pełni odtworzyć- moje własne.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Karolina

    Pierwszego synka chciałam karmić intuicyjnie, ale nie miałam jeszcze takiej wiedzy i „pozwoliłam” dokarmić w szpitalu, a jak miał 5 miesięcy mieszkaliśmy tymczasowo z babciami.. a tam wiadomo – „płacze, jest godny!”, po którejś 2godzinnej sesji płaczu kolki (miał do 7 miesiąca :o) złamałam się i dałam na próbę mm. Potem już poszło i karmiłam tylko pół roku. Przy drugim synku miałam dużą świadomość dzięki min. Hafiji. Chciałam karmić dla siebie i przede wszystkim dla syna! Nie pozwoliłam dokarmić w szpitalu co spotkało się z bardzo dużym sprzeciwem personelu, bo jakto „chce pani zagłodzić własne dziecko?”, potem zapalenie piersi i poranione sutki, 2tyg. romansu z laktatorem i strzykawką do karmienia noworodka, tydzień w szpitalu z ciężkim zapaleniem płuc, a syn w domu kompletnie odrzucający butlę.. ale udało się! Karmimy się z miłością od ponad 10 miesięcy i planujemy tak długo jak się da. Chyba, że koledzy w szkole powiedzą, że to wstyd ?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Gabriela

    Największym motywatorem jest mój 3-tygodniowy syn Piotruś. Od samego początku wiedziałam, że chcę karmić piersią, że jest to najlepsze co mogę mu teraz dać i że dzięki temu połączy nas jeszcze bardziej nierozerwalna więź. Jakie to cudowne uczucie, jaka to cudowna bliskość. Wiadomo… jesteśmy na początku naszej mlecznej drogi i laktacja jest jeszcze nieustabilizowana, pojawiają się pierwsze problemy. W szpitalu wszyscy chwalili: „ale on pięknie ssie”, „ma Pani super warunki, duże brodawki – nie ma innej możliwości tylko karmić piersią!”, a tutaj 3doba, ok godz. 4 w nocy a Mały wciaż płacze, ja nie wiem o co chodzi i czuję się totalnie bezsilna, staram się go karmić, bo tylko jak ma sutka w buzi jest w miarę spokojny. Mija kolejna nieprzespana noc, ja obolała, po ciężkim porodzie, sutki zmacerowane, boję się że zaraz zasnę z Synkiem na rękach, że zrobię sobie i jemu krzywdę… szczerze powiedziawszy marzyłam, żeby już przyszła położna, żeby zaproponowała że go wezmą, a ja troszkę odpocznę. W końcu po długiej walce przychodzi położna, Maluszek już płacze w niebogłosy, a ona że może Syn jest głodny. „Jak to głodny pytam?! Przecież cały czas je?!” czuję się zdezorientowana… w tę noc go dokarmili – zjadł 45ml… a ja płakałam, że zagłodziłabym Synka, wszyscy dookoła chwalili a tymczasem Ja Wyrodna Matka nie wiedziałam że go głodzę. Na szczęście pojawił się pokarm. Syn pięknie przybiera na wadze, ale wczoraj od 18-22 cały czas „wisiał na piersi”, zasypiał, ale jak go próbowałam odłożyć od razu zanosił się płaczem. Myślałam, że go boli brzuszek, bo już pojawiły się kolki, tymczasem znowu zabrakło pokarmu, kontrolnie poprosiłam męża aby zrobił mleko a Mały zjadł 65ml… znów był głodny… przespał pierwszy raz 5 godz…
    Jeszcze długa droga przed nami: i On i ja musimy się wiele o sobie nauczyć. Chcemy kontynuować nasza mleczną przygodę, chcemy, bo wierzymy, że to dla nas obojga jest najlepsze – laktator ułatwił by nam napewno tę drogę!

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Leniuch :)

    Oczywiście zmotywowała mnie bliskość jaka osiąga się z dzieckiem kiedy karmi się je piersią ale tez… lenistwo 🙂 kto by tam targał ze sobą rzeczy do rozrabiania mleka jeśli może mieć zawsze przy sobie ciepłe mleczko gotowe do podania 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Agnieszka Węgrzyn

    Do karmienia piersią skłonił mnie syn który urodził się miesiąc wcześniej i z tym jedzeniem było trochę na bakier a położne też za bardzo nie pomogły więc miałam mały kłopot ale byłam tak mocno zmotywowana na to żeby był zdrowy i silny bo jak wiadomo pokarm mamy jest najlepszy i działa cuda tak więc mamy teraz 3 letniego mądrego chłopca a w międzyczasie urodziła się córka która ma 3 miesiące i muszę ściągać pokarm żeby ją dokarmiać a taki laktator byłby bardzo pomocny.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Szalona mama

    Dla mnie największą motywację dało mi moje dziecko właśnie, ba powiem nawet że tylko ono i miłość do niego. Wszystko inne i inni było na nie! Matka wariatka ze mnie ile łez wypłakałam żeby móc karmić to wiem tylko ja. Po cc miałam problemy z laktacją o istnieniu cdl nie miałam pojęcia. W szpitalu mnie straszyli, że dziecko do kroplowki podłączą jak nie dam mm. Potem dalsze dobre rady położnych daj smoczek… eeeh dużo by pisać, wszyscy jakby się uwzieli żebym nie karmiła, nawet mąż się palił żeby karmić mm bo wtedy dziecko najedzone, ciotki, wujkowie zwalali że dziecko płacze bo rozpieszczone na tym cycku. Haha na szczęście nam swój rozum, zaglebialam tajniki kp i już prawie 7 miesięcy cudownej mlecznej drogi za nami.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Violeta

    Moje mleczko to już niestety ostatnia rzecz którą mogę przekazać dziecku od siebie bezpośrednio ? Niestety po ciężkich próbach karmienia piersią skończyło się na butelce z moim mleczkiem, laktator jest ze mną dziennie łącznie ponad 3h, karmie ściągam i tak wkolko najgorzej jest w nocy gdy dzidziuś już zasypia a mama siedzi przy laktatorze? ale warto dla dziecka to najlepsze co może dostać ode mnie w tej chwili ❤ dlatego walcze codziennie ? mam nadzieję że nasza przygoda potrwa jak najdłużej, a taki laktator to marzenie ?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Sonia

    Starszą córkę karmiłam zaledwie trzy miesiące, gdyż później musiałam co dwa tygodnie na cały weekend wyjechać na studia. Dlatego przy młodszej postanowiłam że zrobię wszystko aby jak najdłużej karmić piersią. Poza względami ekonomicznymi (około 100zl miesięcznie to nie jest mało) przemawiało też to, że mogę wspomagać odporność młodszej zwłaszcza zr starsza chodzi do przedszkola więc o szybką infekcję nie trudno. Do tego zakup chusty do karmienia oraz społeczna tolerancja karmienia w miejscach publicznych przyczyniła się do tego, że pomimo pracy zawodowej i faktu że wygodniej byłoby przejść na butelkę to nadal karmie piersią i laktator elektryczny byłby idealny, może uda się z kamienia piersią przejść na mleko krowie?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Fachea

    Przed ciążą wiedziałam, że chcę karmić piersią, mając w głowie szereg dobroczynnych skutków nk – zdrowie maluszka, budowanie bliskości, ćwiczenie aparatu artykulacyjnego itd. Po porodzie, kiedy w świadomości dominowało poczucie, że zawiodłam jako kobieta i mama (bo nie dałam rady urodzić naturalnie, bo nie zobaczyłam synka z racji znieczulenia ogólnego ani go nie przytuliłam, bo nie przystawiłam dziecka zaraz po porodzie…), zaprogramowałam się na karmienie piersią, bo w tym odczuwanym bezbrzeżnym smutku, poczuciu winy, zmęczeniu i strachu tylko to udawało mi się robić – przystawić i mimo silnego bólu czekać, czekać, czekać, a mały ssał, ssał, ssał. Zbudowaliśmy więź, wróciły siły i równowaga, odeszły zalążki depresji. Przeżyłam i przepracowałam swoistą żałobę po moich doświadczeniach i pozostało kamienie piersią :). Teraz syn ma prawie pół roku, wciąż ssie pierś, niedługo rozszerzamy dietę. A ja zostałam wojowniczką w obronie karmienia piersią. 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    ELŻBIETA

    Mam na imię Elżbieta, jestem w drugiej, długo wyczekiwanej ciąży i jestem pełna nadziei że tym razem uda mi się karmić piersią moją drugą córeczkę. Piszę w końcu, gdyż jak urodziłam pierwsze dziecko, teraz już 6 letnia dziewczynka, miałam ogromne problemy z karmieniem i niestety poddałam się ;( na początku brak pokarmu, następnie brak pomocy na oddziale szpitalnym a na samym końcu okropny laktator, kupiony na szybko. Niestety po miesiącu walki pokarm zniknął i nie mogłam dać mojej córce tego co miałam najlepsze, to był koszmar którego nie chciałabym powtórzyć.. Na koniec pozostawiam kwestię tego cudownego uczucia kiedy mam świadomość że jestem w stanie wykarmić własne dziecko i mam nadzieję że odpowiedni sprzęt pomoże mi w zdobyciu mojego najwyższego szczytu. pozdrawiam

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Marlena

    Największą motywacją był i nadal jest mój ukochany, długo wyczekiwany, pierwszy synek Karolek ?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    MamaSwojegoSynka

    Do karmienia motywował mnie po prostu mój Synek, bezwarunkowa miłość do niego i chęć zapewnienia mu jak najlepszego startu, bo wiedziałam jak wartościowe dla dziecka jest karmienie piersią. Przed porodem przekopałam mnóstwo blogów o tematyce karmienia, szukałam artykułów, znałam porównanie składu mleka kobiecego i mieszanek mlek modyfikowanych. Naiwnie wierzyłam, że samo podanie piersi dziecku wystarczy i nasze karmienie będzie jak z obrazka. Niestety nasze karmienie przez długi czas i mimo pomocy doradcy laktacyjnej oraz bliskiej położnej nijak nie wyglądało jak karmienie w reklamach czy na zdjęciach, gdzie spokojna mama karmi spokojne dziecko, które aż mróży oczka oddając się czystej przyjemności ssania. Za plecami co chwila słyszałam, żeby dać w końcu tą butelkę, bo przecież meczymy się razem. Nie potrafiłam odpuścić i dać za wygraną, za wszelką cenę chciałam dalej karmić i starałam się w każdy możliwy sposób nam pomóc. Przetrwaliśmy problemy, początkowo obolałe brodawki, nawały i zastoje, moją chorobę i antybiotykoterapię(na szczeście dane mi było trafić na lekarkę, która nie widziała nic dziwnego w leczeniu i karmieniu jednocześnie a to z tego co zauważyłam nie jest standard niestety), preferowanie jednej piersi (w tej jednej kwestii odpuściłam i po ukończeniu przez synka 12miesięcy podawałam tylko jego ulubioną), zatykane kanaliki i ogólne bardzo duże problemy z przystawianiem i wiele przepłakanych przeze mnie minut, gdy traciłam nadzieję na powodzenie naszego karmienia. Wspomagałam się wiedzą doświadczonych mam, które przechodziły podobne problemy, ekspertów oraz promotorów i pasjonatów karmienia piersią. Ich słowa budowały we mnie kolejne pokłady siły i energii, gdy zaczynałam już wątpić w siebie i moje możliwości. Obecnie jestem prawie na półmetku kolejnej ciąży i chyba przechodzimy etap samoodstawiania piersi przez starszaka(niespełna 2 latka), bo ssie już coraz mniej a pierś nadal niekiedy jest dość pełna, przez co muszę wspomagać się pracą laktatora. Jeśli samoodstawienia nie będzie, to szykuje nam się tandem do wykarmienia 🙂 Niebawem przyjdzie na świat kolejny maluszek i teraz już wiem, że laktator to rzecz niezastąpiona i aby uchronić moje kolejne dzieko przed choćby jendorazowym podaniem mieszanki w szpitalu(tak było w przypadku starszego brata), dlatego spakuję go do torby w pierwszej kolejności. Tylko to da mi spokój ducha, że sobie poradzimy bez wspomagania przez mieszanki. Do dziś jestem z dumna z siebie, z nas, że przetrwaliśmy mimo wszystko i mogę dawać to, co uważałam za najlepsze i najbardziej wartościowe.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kaja

    Karmienie piersią to według mnie przede wszystkim magiczna więź między mamą, a dzieckiem. Tak sobie to zawsze wyobrażałam i wyobrażam – tydzień przed terminem porodu. Poza tym mleko mamy wydaje mi się być najbardziej odpowiednie, dostosowane dla maleństwa, bo w końcu tym nas (mamy) natura obdarowała.
    Wszelkie akcje, informacje itp. propagujące karmienie piersią nie są dla mnie motywatorem, a jedynie utwierdzeniem mnie w przekonaniu, że jest to najlepsze zarówno dla dziecka, jak i matki.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Gosia

    Od zawsze uważałam, że nie ma nic bardziej matczynego i kobiecego niż karmienie piersią. Moja Mama karmiła mnie piersią, pamiętam moją Ciocię karmiącą w ten sposób i był to dla mnie motywujący przykład. Początek nie był dla mnie łatwy, ale ostatecznie okazał się udany i teraz nie ma dla mnie nic piękniejszego niż ufne, szczęśliwe oczy mojej 7 tygodniowej córeczki kiedy jest przy piersi i spokój jaki jej to daje.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Muriel

    A ja chcialam powiedziec, ze, pomimo wielkiego pragnienia karmienia piersia, obie nasze córeczki skończyły na butli. Pierwsza wyladowała na pogotowiu, bo mialam tak mało pokarmu. A mi do głowy nie przyszło, żeby dokarmiać. Przecież wszystkie znane mi kobiety karmiły piersią. Jak w końcu dostała mm to tak się przyssła, że ja się popłakałam…. moje głodne maleństwo. Z córeczką młodszą podobnie, tylko tym razem już nie czekałam na oznaki powolnego umierania. Mała dostawała butelke po kazdym karmieniu piersia. Obie są zdrowe i szcześliwe i najpiekniejsze na świecie ???

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kasia

    Rozanielone i pełne miłości spojrzenie mojego męża, kiedy pomógł mi przystawić naszą małą córeczkę do piersi. W tamtej chwili widok maleństwa, które tak ufnie jadło i wpatrzonego w nas męża sprawił że poczułam się najszczęśliwszą kobietą na ziemi.☺

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    CiągleKarmię

    Miłość do dziecka, miłość do siebie i oszczędność.
    (Do dziecka – bo wiem że moje mleko jest dla niego najlepsze i chroni go przed chorobami, do siebie – bo jestem leniwa i przygotowywanie mieszanki byłoby dla mnie udręką, oszczędność – bo KP wychodzi najtaniej).

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Ula

    Od początku ciąży byłam nastawiona na kp. Po porodzie okazało się to nie lada wyzwaniem. Po cc pokarm zaraz był, mały miał taki odruch ssania, że płakałam, kiedy on się przystawiał. Drugi dzień wspomogłam się nakładkami, tak pociągnął, że aż krew miał w buzi z moich brodawek. Położne kazały go odstawić i go dokarmiały. 3 dzień do szpitala przywieźli mi laktator elektryczny, odciągałam ile się dało i na oddziale karmili go mieszanie moim i mm. W domu zawzięłam się i próbowałam dostawiać, sytuacja była straszna, ja się bałam, on się denerwował i darowałam sobie. Wędzidełko mojego syna bardzo utrudniało tą walkę i dopiero teraz, kiedy on ma 7m mamy termin na zabieg.Nie wiedziałam wtedy kim jest CDL i, ze w ogóle istnieje. Po 2m kupiłam lepszy laktator Spectra 9+ i odciągam 6x dziennie. Mojemu dziecku wystarcza to całkowicie, mam nadmiaru ok 0,5l dziennie. Motywacją jest dla mnie dziecko i satysfakcja jaką mam z tego, że daje mu to, co najlepsze.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Patrycja

    Na początku było to dla mnie oczywiste że należy karmić dziecko piersią chociaż przez pół roku. Gdy syn się urodził zaczęłam dążyć temat i bardzo zachęciła mnie moja mama i babcia które karmiły piersią wszystkie swoje dzieci. Odkryłam również hafija.pl i to głównie dzięki niej zrozumiałam dlaczego karmienie piersią jest tak ważne ❤ jestem z siebie dumna że dałam rade i mimo początkowych problemów z przystawianiem karmie nadal 🙂 nie wyobrażam sobie że mogłoby być inaczej ? więź która tworzy się między matką a dzieckiem podczas kp jest najcudowniejszym uczuciem jakie doświadczyłam ??

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Agnieszka

    Pytana już w czasie ciąży czy będę karmić piersią odpowiadałam „jeśli tylko będę mogła”. Wcześniej nie interesowałam się tym tematem, nie wiedziałam też tak do końca jakie korzyści płyną z karmienia piersią. Jednak, gdy dowiedziałam się, że mleko matki ma wspaniale właściwości, nie do podrobienia przez żadne białe proszki wiedziałam, że za wszelką cenę będę chciała karmić piersią moją małą pociechę. Od ponad 3 miesięcy trzymam się tego planu, pomimo wielu problemów karmię moim mlekiem. Jednak nie jest to takie proste, gdyż codziennie, co dwie/trzy/cztery godziny odciagam pokarm laktatorem ręcznym i podaję je w butelce. Jestem tym zmęczona jednak dumna, gdyż wiem, że daje mojemu dziecku wszystko co najlepsze.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    ANIA

    To ta maleńka bezbronna istotka motywuje do tego żeby dawać jej to co najlepsze najcenniejsze i niepowtarzalne. Cieszmy się tą chwilą bliskoścą i ciepłem… Dając tej naszej kruszynce często mimo mnóstwa wyrzeczeń najlepszy pokarm jaki jest pokarm mamy. Ja swoj Skarb zamierzam karmić jak najdłużej ?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Manuśka małego skarba

    W obecnych czasach, choć media chuczą o zaletach karmienia piersią wśród kobiet (A przynajmniej w moim kręgu znajomych) nastała moda na karmienie mlekiem modyfikowanym… Od początku czyli od 6 miesięcy walcze z synem o każdą krople. Z początku musieliśmy się karmić przez kapturki, później przez wykład doktorki o tym jak głodze swoje dziecko, bo nie chce go dokarmiać a mam mało wartościowe mleko, straciłam mleko. Naszczęście wróciło ale bardzo mało i tak zaczeła się przygoda z laktatorem. Regularne ściąganie pokarmu co 3h w dzien i w nocy i po miesiącu dokarmiania mm (w tym 3 dni na samym mm) udało się wrócić do wyłącznego karmienia piersią. Pomimo „mądrych” rad że się nie opłaca, po co się katować, przynajmuej Ci piersi nie zwiotczeja i mnóstwo innych. A dlaczego karmie piersią dla uśmiech mojego syna po każdym karmieniu, za jego dotyk, za łezke w oku gdy po stracie mleka przyłożyłam go do piersi i poleciało mleko – po trzech dniach bezskutecznego ssania. I dlatego, że uważam że jest to najlepsze co moge mu dać i zawsze w zamrażalce mamy pare porci przygotowane w razie konieczności a elektryczny laktator dużo bym nam ułatwił dalsze karmienie.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Paula

    To co napiszę może wyda się trochę dziwne, ale mnie zmotywowała najbardziej moja przyszła teściowa, która twierdziła że mój pokarm jest „za slaby”, a moje piersi są za małe żeby wykarmić maluszka. Mimo początkowych problemów chciałam jej pokazać, że właśnie można! Jestem położną więc tym bardziej zależało mi na tym żeby pokazać jej, że to ja mam rację! Udało się, maluszka karmiłam ponad rok wyłącznie piersią.Teraz drugie maleństwo jest w drodze więc chętnie miałabym pod ręką takie cudo techniki 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kamila

    A mnie jeszcze nic nie zmotywowalo, mam dobre chęci ale jestem przerażona bo od zawsze moje brodawki były bardzo wrażliwe

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    mamuska2016

    W rodzinie wszyscy karmili butelkami bylam na to gotowa w domu czekały smoczki,butelki,laktator ręczny, sterylizator, podgrzewacz itp. Syn był jednak bardzo zdeterminowany mimo braku pomocy laktacyjnej w szpitalu uczył mnie pokory szukał piersi, ja uparcie pompowalam kolejne butelki walka o butelkę trwała 2miesiace.Zmotywowal mnie też Mąż to On powiedział, chrzanic wszystkie porady i wytyczne On nas potrzebuje tu i teraz już się to nie powtórzy wzięliśmy go do łóżka karmie już 14 miesiecy i nie nie chce kończyć poświęciliśmy Siebie,widzę jednak tego owoce już teraz szczęśliwe, spokojne dziecko.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Basia

    Mnie zmotywował mój partner który każdego dnia mnie wspierał i pomogał w cieższych chwilach ❤

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kasia

    Karmienie piersią było dla mnie taką oczywistością i obserwując siostrę, ktora rok wcześniej urodziła córeczkę, tak naturalną rzeczą, że nie brałam pod uwagę innej opcji. Nie miałam przed narodzinami dzieciątka nawet butelki w domu i też specjalnie się do tego wszystkiego nie przygotowywalam. Przeciwciala, budowanie odporności, przeciwdziałanie alergiom, idealny skład od każdej porze dnia i na każdym etapie życia dziecka, mleko dostępne zawsze na zawołanie niezależnie od wszystkiego – to były dla mnie wystarczające powody, dla których chciałam karmić piersią, tym bardziej, że praktycznie od pierwszych dni ciąży byłam mega wysypana. Nawrot ciężkiego AZS z dzieciństwa. Podobno swoista reakcja na hormony ciążowe. Chciałam uchronić córkę, choć trochę, przed tym. Córeczka urodziła się dwa tygodnie przed terminem i od razu zaczęły się problemy. Mała cały czas spała, nie ssala prawidłowo, nie było czegoś takiego jak karmienie na żądanie i nikt nie umiał lub nie chciał pomóc, tylko straszenie, że mam dokarmiac bo dziecko spada z wagi, ma zoltaczke itd. Również po wyjściu ze szpitala wszyscy skupiali się tylko na wadze, wymyślaniu je chorób i zmuszali do dokarmiania. Wystraszona, w trosce o dobro dziecka, poddalam się temu i to był gwóźdź do trumny mojego KP. Z każdym dniem coraz bardziej zapetlalam się w schemacie – nieefektywne karmienie piersią, dokarmianie odciagnietym i modyfikowanym i odciaganie pożyczonym od siostry laktatorem. I tak co 3 godziny. W 3 miesiącu życia Julki trafiłam dopiero do dobrego doradcy laktacyjnego, ktora uświadomiła mi w czym był problem, że to wszystko co mi mówili to bzdura. Pokazała jak powinno to wyglądać prawidłowo, nie dając jednak zbyt dużej nadziei na powodzenie z racji wieku dziecka i przyzwyczajenia do butelki. Ale ja się nie poddawalam, widząc jak silny odruch ssania i szukania piersi ma malutka. Dużo łez, prób, ćwiczeń otwierania szeroko buzi (malo dziury malej w brodzie nie zrobiłam :-)) ,momentów rezygnacji i pewnego dnia w czwartym miesiącu, kiedy w porze karmienia zaczęłam mała układać na rogalu do karmienia, Julka sama złapała prawidłowo piersią i zaczęła ssać jak zawodowiec. Mało się nie poplakalam. Niedawno malutka skończyła 6 miesięcy. Jest żywym, radosnym, zdrowym dzieckiem z idealną wagą….I co najważniejsze…nadal ssie pierś. Może w końcu uda się odstawić mleko modyfikowane i laktator. Na razie jest to trudne bo Julka jest małym leniuszkiem i chętnie ssie tylko pełną pierś więc nie pobudza wystarczająco laktacji A laktatorem odciągam Max 30-40ml jednorazowo. Ale walczymy, mimo rozszerzania diety. Co skorzysta to skorzysta. Nie ma piękniejszego widoku niż wtulajace się w nas kochane dziecko, dla którego nasza pierś to mleczko, lekarstwo i uspokajacz w jednym 🙂 Ta bliskość to kolejny powód, dla którego warto karmić piersią 🙂 Mimo ciężkich alergii (również po porodzie z powodu laktacji), ciągłego zmęczenia i niewyspania, braku swobody, nigdy bym nie zrezygnowała z karmienia piersią na rzecz butelki i mam nadzieję, że wyjdzie to małej na dobre 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Dorota

    A ja się ‚tego całego karmienia’ bałam i do końca nie byłam pewna czy będę karmić piersią. Wręcz słyszałam że raczej nie będę w stanie bo moja mama żadnego z 5 dzieci nie karmiła. A jednak! Spróbowałam i nie żałuję. Oczka mojego synka i jego uśmiechnięta buźka gdy tylko przystawiam go do piersi jest najlepsza motywacją. To są tylko nasze chwile, momenty które sie już nie powtórzą, wiec karmię i zachęcam do tego wszystkie mamy.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    szarozielona

    Do karmienia piersią najbardziej zmotywowały mnie… problemy z piersiami.

    Natura obdarzyła mnie bardzo dużym biustem. Przy czym bardzo duży nie oznacza tutaj zwykle rozumianego pod tym pojęciem „dużego De”, ale angielski rozmiar 32J. Ból kręgosłupa, latem odparzenia, chamskie i obleśne docinki (#metoo), kłopoty z zakupem bielizny czy nawet zwykłych ubrań – to tylko część z całego repertuaru przykrości jakie się wiążą z tak obfitym biustem. Nie powinno zatem dziwić, że pierwsze poważne dorosłe oszczędności postanowiłam wydać na operację zmniejszenia piersi. W zasadzie wybierałam już odpowiednią klinikę, gdy dowiedziałam się, że taka operacja pozbawi mnie możliwości karmienia piersią w przyszłości. Nie byłam gotowa na taką decyzję, mimo, że moje myśli i plany nawet nie krążyły jeszcze wtedy wokół założenia rodziny. Postanowiłam dać sobie jeszcze trochę czasu i za uzbierane pieniądze kupiłam…motocykl. Siedem lat później brzemienna była nie tylko ta decyzja, ale i ja ?

    Nie przypominam sobie żebym rozważała za i przeciw karmieniu naturalnemu, bo było dla mnie oczywiste, że skoro tyle lat męczyłam się z tymi cyckami, to zrobię wszystko żeby nie poszło to na marne. Wbrew obiegowej opinii duży biust nie pomaga ani w oddychaniu ani w karmieniu, a ja dodatkowo trafiłam prawdziwą kumulację – oprócz problematycznego rozmiaru „wylosowałam” jeszcze wklęsłe brodawki. Na szczęście upór jest w moim przypadku wprost proporcjonalny do wielkości biustu. Podczas ciąży przeczytałam więc całe internety na temat karmienia oraz uzbroiłam się w wiedzę, wszystkie możliwe gadżety i wsparcie certyfikowanej doradczyni laktacyjnej. Wydawało mi się, że dzięki temu bez problemu nakarmię malucha zaraz po porodzie, a potem pójdzie już z górki. Niestety nie w tej bajce. Okazało się, że moja droga do karmienia wiodła jeszcze przez długie tygodnie wypracowywania i stabilizacji laktacji laktatorem, nieudane próby przystawiania i kryzysy laktacyjne. Dziś, gdy przypominam sobie pierwsze doby po wyjściu ze szpitala, nie wiem jak dałam wtedy radę co dwie godziny (także w nocy) układać się w jakiejś dziwnej pozycji (nie mogłam usiąść po szyciu, a stać nie dawałam rady) i przez pół godziny patrzeć jak powoli zapełnia się buteleczka. Przy czym „zapełnia” to zdecydowanie zbyt szumnie powiedziane, bo zaczynałam od kilku mililitrów. Skrzętnie notowałam więc wynik każdej sesji i wiedziałam, że mimo mizernych na początku efektów, nie mogę odpuścić, bo przekreślałoby to sens wielu lat (z)noszenia dużego biustu.

    Dziś mój maluch ma ponad 3 miesiące. Mamy za sobą 2,5 miesiąca karmienia pokarmem naturalnym i plany na jeszcze kilka miesięcy. Nie wszystko się udało, bo mimo wielu prób i wsparcia doradczyni laktacyjnej nie udało nam się znaleźć pozycji, w której możliwe byłoby karmienie piersią, więc jestem „skazana” na laktator. Ale bardzo cieszę się, że mogę karmić dziecko wyłącznie naturalnym pokarmem.

    Ostatnio znów zaczęłam odwiedzać strony internetowe klinik chirurgii plastycznej. Pod tym względem nic się nie zmieniło – bez żalu i z wielką ulgą pozbędę się nadbagażu. Ale dziś także wiem, że warto było odłożyć tę decyzję, by móc przed redukcją piersi „wycisnąć” z nich ile się da.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Marta

    Moja mama wykarmiła nas piersią piątke. Będąc najstarszą z całego tego dzieciństwa widok karmionego bobasa był dla mnie czymś całkowicie normalnym. Gdy zaszłam w ciążę do głowy mi więc nie przyszło że ja mogłabym inaczej. Przecież to co naturalne jest najlepsze, jeśli nie trzeba to po co kombinować w mieszankami 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Daga

    Dla mnie motywacją do karmienia piersią jest mój drugi kochany synuś i jego oczka wpatrzone we mnie podczas karmienia piersią pełne miłości i bezgranicznego zaufania, jego przytulanie do mej piersi po karmieniu i zasypianie na niej jak na miękkiej podusi :-). Motywacją był też brak chorób u pierwszego synka póki go karmiłam a karmiłam 14 miesięcy sam się odstawił a ja płakałam że już nie chce mojego cyca :-).

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Mama Izabela

    Najbardziej motywuje mnie do tego natura;);)Od zarania dziejów kobiety, karmią piersią swoje dzieci, więc ja też chcę karmić piersią. Moja babcia i mama opowiadały o karmieniu piersią, z czego były bardzo dumne, więc ja też chcę karmić piersią. Kiedy marzyłam, o tym by mieć przy sobie moją małą istotkę, chciałam karmić piersią. Kiedy już zostałam żoną i na teście pojawiły się dwie kreseczki chciałam bardzo karmić piersią. Przez bardzo długi czas przygotowywałam się o do roli matki, czytając o macierzyństwie i o naturalnym karmieniu, dlatego pełna świadomości o pozytywnych skutkach dla mnie i mojego jeszcze nienarodzonego dziecka chciałam karmić piersią. Kiedy już w czasie ciąży widziałam lecące krople pokarmu, jeszcze bardziej wiedziałam, że chcę karmić piersią. W końcu gdy w maju wzięłam na ręce mojego pięknego jeszcze tak bezbronnego i malutkiego synka, wiedziałam, że to właśnie dla niego chcę karmić piersią. Pomimo ciężkich początków, poranionych brodawek, wielu trudnych opłakanych chwil wielkimi łzami moimi i mojego synka…chciałam karmić piersią. Za pierwszym razem, gdy przystawiłam go do piersi widziałam, że to cudowna chwila dla mnie i dla tej małej kruszynki. Nie spodziewałam się tak wielkiego uczucia i takiej ogromnej satysfakcji, że daję mu to co najlepsze. Moje serce bardzo się radowało, gdy widziałam jak synek raz za razem pociąga malutkimi usteczkami, żeby poleciało troszkę mleczka. Czułam, że nasza więź jest coraz silniejsza i nasza bliskość w każdej sekundzie karmienia rośnie. Chciałam wtedy jeszcze bardziej karmić piersią i by trwało to jak najdłużej. Chcę karmić piersią, bo jest to jeden z najbardziej intymnych momentów dla mnie i mojego dziecka. Wiem, że nikt nie odbierze nam tej bliskości jaka narodziła się już w pierwszym momencie. On jest wtedy tak blisko mnie, że wszyscy inni mogą mi tego pozazdrościć. By każdego dnia budować jeszcze bardziej nasze relacje… chcę karmić piersią. By na niego patrzeć, trzymać go w swoich ramionach, czuć jego zapach i słyszeć jego oddech chcę karmić piersią. By dać mu lekkiego całuska, którego przyjmie bez wahania, zanucić mu kołysankę i mocniej przytulić…chcę karmić piersią. I najważniejsze, by okazać mu jak bardzo go kocham oraz jak ważną częścią mnie już jest chcę dać mu swój pokarm, dlatego chcę karmić mojego synka piersią. By mój synek rósł w sile i mógł dzielnie odkrywać świat …chcę karmić piersią. Oczywiście też by maluszek był zdrowy i miał dużo witamin…chcę karmić piersią. Ponieważ tak natura chciała…chcę karmić piersią.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Justa

    Ja jeszcze czekam na moją kruszynkę, ale zostało już tylko kilka tygodni! Z racji tego że od zawsze planowałam szybki powrót do pracy (teraz też jeszcze pracuję) zakładałam, że karmienie piersią dla mnie odpada, bo nie uda mi się tego połączyć z pracą. Jednak czym bardziej zaczęłam zgłębiać temat (lubię się do wszystkiego przygotować merytorycznie ?) okazuje się że właśnie laktator daje mi szansę na to, żeby karmić wyłącznie piersią. Motywuje mnie to, że mleko mamy nie ma sobie równych! Mm to tylko produkt zastepczy, to nawet nie mleko. A z racji tego, że pozytywne nastawienie to połowa sukcesu, to nie przewiduję innej opcji jak na początku tylko pierś, a od około trzeciego miesiaca karmienie mieszane pierś i butelka, ale tylko z moim mlekiem odciaganym laktatorem, żeby powoli moc wracać na kilka godzin do pracy. I tego planu się trzymam, trzymajcie za mnie kciuki!!! ?

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Ania

    Mnie zniechęca do karmienia moja wyobraźnia, która mówi, że po karmieniu cyce wyglądają jak wymiona krowy, są długie po pępek i wysuszone 😀 😀

    Natomiast zachęca mnie cały szereg zalet karmienia:

    – przede wszystkim wygoda, bo jestem leniuszkiem i będę wolała wystawić cyca niż iść grzać mm 🙂
    – wszelkie argumenty przemawiające za tym, że mleko mamy jest zdrowe dla dziecka
    – budowanie więzi z dzidzią
    – brak okresu 😀
    – niby szybsze wracanie do wagi sprzed porodu
    – ochrona piersi przed rakiem
    – wydzielanie oksytocyny łagodzącej stres (już nie mogę się doczekać tych pierwszych cudownych chwil z maleństwem i chodzenia jak zmora 😀 )
    – możliwość współżycia kiedy się chce 😉
    – oszczędność kasy (lepiej wydać te pare złotych na coś smacznego dla mamusi 😀 )
    – no i ta zwykła naturalność karmienia.
    No bo skoro to mleko jest po porodzie to chyba w jakimś celu zostało tam umieszczone, nie dla męża, zapewne. Chociaż niby tenże zarzeka się, że spróbuje jak owe mleczko smakuje. Ale ciii, nic nie mówiłam 😀 😀 😀

    Jutro termin więc dopiero okaże się jak tam to karmienie wypali u mnie. Z pomocą laktatora na pewno będzie łatwiej, gdy rodzice będą chcieli np. na randkę wyskoczyć i zostawić dziecia z dziadkami 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Magda - mama maleńkiego bobo

    Maleńkie bobo, najkochańsze na całym świecie – należy mu się wszystko, co najlepsze! A najlepsze jest mleko mamy (:

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Michał B.

    Moją żonę zmotywował synek! To dla niej gram o taki świetny laktator. Z tego co widzę i jak go opisujesz jest istnym cudem laktacyjnym nieraz w tych trudnych początkach. Przetestowaliśmy już trzy laktatory i żaden nie daje rady. Synek okazuje się być małym łakomczuchem i biedna żona co godzinę ściąga mleko by utrzymać laktację dla bąbla, bo ten mały niestety ma problemy ze ssaniem. Dlatego odpowiedzią na pytanie jest u nas właśnie synek i pozytywne skutki karmienia nie tylko dla dziecka ale i żony. To on daje żonie siłę i motywację do walki o laktacje. Już w czasie ciąży żona czytała wiele dobrego i o pozytywach karmienia piersią. Daje mu też wtedy cząstkę samej siebie. Wiadomo mleko ma bardzo dobre składniki naturalne. Jest najlepsze dla brzuszka takiego malucha. Zawiera przeciwciała i same witaminy. Chroni przed cukrzycą i otyłością. Jest samą dobrocią dla naszego synka. Żona dzięki temu może pozbyć się zbędnych kilogramów i szybciej wrócić do formy. Dodatkowo zazdroszczę żonie, że podczas karmienia nawiązuje taki bliski kontakt z młodym i ich więź jest coraz silniejsza. To jest dla nich szczególny moment, w którym oboje odnajdują chwilę spokoju, a mały czuje się bezpiecznie. Ja jestem wtedy na nich bardzo zapatrzony;) Wyglądają razem cudownie. Widać tę miłość bezwarunkową i radość obojga z nich. Choć droga do karmienia naturalnego nie jest prosta u nas, to żona w dalszym ciągu ma motywację. Od samego początku boryka się z problemami. Najpierw brak pokarmu, poranione brodawki, brak umiejętności ssania przez małego oraz niewielka pomoc personelu medycznego.To wszytko wpływa negatywnie na motywację i chęć do karmienia jednak żona jest uparta, Dlatego ja walczę dla niej o laktator by jej to ułatwić i jeszcze bardziej ją zmotywować;)

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    margo

    Ja od dawna wiedziałam, że jeśli będę miała dzieci to będę je karmiła piersią. Powodów jest kilka:
    – jestem leniem, a do karmienia piersią nie trzeba w nocy chodzić do kuchni, przygotowywać mleko i myć butelek
    – jestem oszczędna, a moje mleko jest za darmo
    – jestem powsinogą, a dzięki karmieniu piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka wystarczy zabierać ze sobą tylko pieluchy na zmianę
    Może niezbyt wzniosłe motywacje, ale dla mnie to wystarczyło córkę karmiłam ponad rok i teraz planuję karmić piersią synka.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    fifi

    Kto?- Mały ssak, który godzinę pod porodzie, sam odkrył co i jak 🙂 Uczucie nie do opisania, zresztą same wiecie…
    Później nie było tak kolorowo, dlatego zajechałam już dwa laktatory, kolejny baardzo mi się przyda 🙂 Zwłaszcza cichy, bo niebawem wracam do pracy 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Beatqa

    Dla mnie największą motywacją do karmienia piersią jest dwuletnia córka.
    Uświadamia mi co dzień jak wiele daje KP. Patrząc na nią nie miałabym sumienia aby młodszą karmić w inny sposób.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Lukrenia

    Zmotywowała mnie bardzo dobra położna! Do tego internet, w którym karmienie piersią ostatnio jest bardzo na topie :))

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Martyna mama Filipa

    Moją motywacją była ogromna wiara w siebie. Oczywiste było dla mnie, że chcę dać synkowi to co najlepsze czyli mój własny pokarm, ale tyle się w około nasłuchałam od świeżych matek, że musiały dokarmiać, bo mają mało pokarmu, iż to nie wystarczyło. Gdyby nie wiara i nastawienie pewnie też bym się poddała i kupiłam bym mleko modyfikowane. Umocniła mnie wiara w to, że kobiety stworzone są do tego, by wykarmić swoje dzieci piersią i nigdy się nie poddałam mimo wielu trudności i kryzysów.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Anka

    Do karmienia piersią nie potrzebna była mi specjalna motywacja. Znając zalety mleka matki zdecydowałam,że będę karmić zanim Anielka przyszła na świat.. Pierwsze przystawienie jej do piersi tuż po porodzie było tak cudownym doświadczeniem, że tylko utwierdziło mnie w moim postanowieniu.
    Niestety chwilę później okazało się, że Aniela ma problem z jelitami w wyniku czego musiała przejść operację wyłonienia stomii. W tym momencie nie mam możliwości karmienia jej nawet butelką. Aż przykro patrzeć ja biedna szuka swoimi małymi usteczkami piersi:(
    Staram się regularnie odciągać pokarm aby go nie stracić i móc karmić ją kiedy będzie już taka możliwość. Nie „zaprzyjaźniłam” się niestety dotąd z żadnym laktatorem więc jest to dla mnie dość uciążliwe. Ale dla córki zrobię wszystko co trzeba.
    Teraz tym bardziej chce karmić piersią bo bardzo brakuje mi kontaktu z moim skarbem. Chce dać jej tyle ile mogę, a karmiąc piersią mogę dać jej najwięcej. Siłę, odporność, poczucie bezpieczeństwa… Moją miłość.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Marta

    Serce mi to podpowiadało. Karmienie piersią to najlepsze co mogę dać swojemu dziecku. Przy synu nie było problemu z kp niestety teraz z córcią słabo nam to idzie. Laktator przyda się na rozbujanie laktacji.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Ania

    Hmmm, no cóż do karmienia piersią skłoniłam się ja sama… Przyznam , że przy pierwszej córci karmienie cycusiem nie szło nam tak jak bym chciała. Po dziesięciu latach przyszła na świat druga córeczka, tym razem, dla dobra Lilanki, daję sobie więcej czasu i cierpliwości, Karmimy się na razie cztery miesiące, właśnie dzisiaj minęły pełne 4 miesiące cycusiowania ? i mam nadzieję, że jeszcze jakiś czas się w to pobawimy ?. Pozdrawiam serdecznie. -Mama Ania.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kasia, wiecznie nie zdecydowana...

    Patrząc na moją siostrę,podczas karmienia piersią pierwszej, a po 2 latach drugiej córeczki stwierdziłam, że ja sama nie będę karmić naturalnie….raczej tak mi się wydawało. Widziałam jak się męczy na samym początku, jak Maleństwo ‚zasysało’ pierś a moja siostra nie wiedziała jak ma wysiedzieć, jak nie spłoszyć rozpływającego się nad mleczkiem Dzidziusia…. Myślałam sobie, że to musi być przykrym obowiązkiem a nie czymś w pełni naturalnym.
    Teraz jestem w 9 miesiącu ciąży i po przeżyciu tych pięknych chwil z Maluszką w brzuszku, nie wyobrażam sobie innego sposobu jak karmienie piersią. Nie wiem skąd ta zmiana u mnie ale baaaardzo chce, aby nam się udało i żeby nic nie stanęło nam na drodze (bo wiadomo, że bywa różnie). Jestem osobą z natury mało zdecydowaną i jeśli chodzi np. o wybór imienia to do tej pory go nie wybraliśmy, torba do szpitala również jest nie spakowana, ale jeśli chodzi o karmienie to jestem zdecydowana w 100%. Przekonała mnie prawdopodobnie moja córeczka, siedząc, tańcząc, rozciągając sie i rosnąc w brzuchu przez ostatnie miesiące…

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Zajac

    Dziecko, a nawet dwoje.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Zajac

    Dziecko.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Koatka

    Myślałam że skoro mój wczesniak z 29 tygodnia będzie w inkubatorku to moje mleko nie będzie mu dane pić i że nawet mój organizm nie będzie w stanie tak szybko a tym bardziej tyle wyprodukować, zwłaszcza że była szybka cesarka. Siedząc i rozpaczajac na szpitalnym łóżku zastanawiałam się co mogę zrobić i ku mojemu zaskoczeniu koszula zrobiła się mokra ale byłam szczęśliwa i płakałam zarazem że i tak to się zmarnuje. Gdy przyszła położna powiedziała że mogę dostarczać pokarm do maluszka jeśli dam radę. Zbieralam każda krople siary do strzykawki żeby chociaż usteczka jej wypedzlowac, a od lekarza usłyszałam że nie mogłam jej dać nic lepszego jak mój pokarm i to zdzialalo cuda. Do dziś nie dostała ani razu mm, mimo że łatwo nie było dowozilam mleko codziennie do szpitala 70 km,a teraz karmimy wszędzie. Niech inni wiedzą że nie ma nic piekniejszego i jesteśmy obie z tego dumne 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Angelika

    Od początku chciałam bardzo karmić moją córeczkę piersią.Najpierw będąc w ciąży czytałam bardzo dużo o samych zaletach płynących z takiego karmienia.Było dla mnie oczywiste,że będę karmiła piersią.Jednak,gdy pojawiły się pierwsze trudności i nie przybieranie na wadze córeczki osobą ,która mnie wspierała jako jedyna, była moja położna.Wszyscy wokół doradzali,abym przeszła na mleko modyfikowane,oprócz mojej położnej.Jak dziś pamiętam jej słowa,które brzmiały:”Jak będę chciała karmić to tak będzie.Muszę uwierzyć,że się uda,bo mam najlepszy pokarm dla mojego dziecka”.To tylko słowa,ale sprawiły,że chciałam udowodnić przede wszystkim sobie i innym,że mam pokarm i nie poddam się już na samym początku.Te słowa położnej tak mi utkwiły w pamięci,tak je sobie wzięłam do serca,że karmiłam pierwszą moją córkę 2 lata. Przy karmieniu drugiej córki byłam już bardziej doświadczona i nawet nie przypuszczałam,że pojawią się jakikolwiek problemy.Jak przyjechała położna,ta sama co kiedyś już wiedziałam jak mnie zmobilizuję.Ponownie uwierzyłam,że” karmienie zaczyna się w naszej głowie”.I to znowu moja położna we mnie najbardziej wierzyła i motywowała,aby jednak karmić!!!A dziś bardzo jej dziękuję,bo dzięki niej znowu karmię piersią kilkanaście miesięcy.Gdyby nie moja położna i moja silna wola tak długo karmić piersią na pewno by się nie udało.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    MonikaR

    Całą ciążę myślałam o tym że będę syna karmić piersią. Moje motywacje nie były wówczas wzniosłe i górnolotne. Nie chodziło o bliskość i wszystkie cudowne właściwości kobiecego pokarmu. Chciałam karmić trochę z lenistwa (bo kto by mi kazał wstawać w nocy, robić mieszankę, wyparzać butelki i inne gadżety), a trochę z oszczędności bo przecież mleko modyfikowane to w skali całego procesu karmienia bądź co bądź ogromne koszty. Pierś zawsze dostępna, dostosowana i darmowa.
    Życie szybko zweryfikowalo moje pobożne myślenie. Synek urodził się z hipotrofią przez cesarskie cięcie, a ja ze swoją płaską brodawka nie byłam wymarzoną karmicielką dla 2,5kg okrucha. Były łzy, zwątpienie, dobre rady, „słaby pokarm”, brak pomocy i wszystkie inne przeciwności jakie tylko mogłam sobie wtedy wyobrazić.
    Podczas jednej z rozmów z koleżanką, mamą dwóch chłopców, usłyszałam że mam wierzyć że mam „cycki mlekiem i miodem płynące” bo karmienie jest w głowie. I to zmieniło moje myślenie o karmieniu piersią, zaczęłam czytać o fizjologii laktacji i czwartym trymestrze. Pozwoliłam dzieciowi wisieć na piersi tyle ile tylko miał ochotę bez szturchania i pilnowania żeby nie zasypiał.
    Najważniejsze jednak, że w karmieniu odnalazłam ogromną przyjemność i poczucie że jestem mojemu dziecku bardzo potrzebna, co przysłoniło pragmatyczne korzyści.
    Przeszliśmy bardzo trudną drogę, za kilka dni będziemy obchodzić pierwszą rocznicę naszego wspólnego karmienia i wiem, że ta przygoda jeszcze dłuższą chwilę potrwa. Pierś okazała się nie tylko źródłem darmowego pokarmu, jest ukojeniem na zły sen, antidotum na męczace ząbkowanie i ulgą w gorączce.
    Dzisiaj po wspólnym roku z moim cycoholikiem wiem, że decyzja o karmieniu piersią była najlepszą bez względu na to czy początkowe motywacje zaslugiwały na uznanie.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Oliwia

    Moją motywacją do karmienia piersią był nikt inny jak mój synek. Z mężem jesteśmy razem 11 lat. Gdy dowiedziałam się, że jestem w upragnionej ciąży chciałam tej maleńkiej istotce nieba uchylić. Nie było innej opcji niż mleczko mamusi. Tak bardzo tego pragnęłam, że moje piersi produkowały pokarm na 2 miesiące przed porodem. A podczas porodu tryskały mlekiem. Synek urodził się w 41tc chudziutki 2930g. Ale maleńki książe dostawał swoje mleczko i w 6 tygodni dobilismy do 4kg! Używam ręcznego laktatora, bo mleczka z tej miłości mam jak dla bliźniąt, i muszę dla własnej ulgi, i by synek się nie dlawił, czasem odciagac. Ma to taki dodatkowy plus, że tatuś też może karmić. Teraz planuję zakup elektrycznego, bo myślę, że mając taki mogłabym przyspieszyć proces odciagania i oddawać nadwyżki mojej miłości do banku mleka dla wcześniaczków.

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Asia

    O karmieniu piersią wiedziałam sporo już przed ciążą ze względu na moje studia – wczesna interwencja logopedyczna. Z tego względu od początku byłam nastawiona na karmienie naturalne, bo wiedziałam, że to jest najlepsze co mogę dać mojemu dziecku, ale też bałam się czy dam radę i jak to będzie. Na szczęście obyło się bez problemów i moja córeczka jest karmiona wyłącznie piersią. Jednak moje studia jeszcze się nie skończyły i będę musiała czasem zostawić moje mleczko, żeby tatuś małą nakarmił, dlatego skoro mamy już smoczek i butelkę z LOVI to przydałby się też laktator tej firmy do kompletu 🙂
    Teraz dla mnie dodatkową motywacją do dalszego karmienia piersią jest, że to jedno z najpiękniejszych aspektów macierzyństwa, a pełne zachwytu i podziwu spojrzenie na mnie mojego męża kiedy karmię naszą córeczkę – bezcenne 🙂

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Monika

    Ja zdecydowałam, że będę karmić dla siebie.

    Miałam przed ciążą kłopoty z bolesnymi i twardymi piersiami przed każdą miesiączką. Okłady z kapusty ku rozpaczy męża to była regularna praktyka. Decyzja o karmieniu piersią była mocno wykalkulowana w kierunku mojego zdrowia i dobrobytu.

    To, że pierś dobra dla dziecka to wie każdy, ale mama też człowiek i jej się coś od życia należy i to była moja główna motywacja.

    A to, że karmienie pomoże wiedziałam od przyjaciółki douli. Ona wie wszystko o wszystkim co ma znaczenie.

    A obniżone ryzyko zachorowania na raka piersi i złapania depresji to były tylko wisienki na torcie…

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Kejki

    Matka natura! Tworząc wiecznie otwarty i spragniony dziubek naszego Maluszka oraz mleko samo płynące z piersi na jego widok <3

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    KINGS

    Jestem zwykłą dziewczyną, która zawsze marzyła o stworzeniu rodziny, gdy już tak się stało, robię wszystko to na co natura mi pozwoliła, to była moja motywacja do karmienia, duża ilość pokarmu dla mojego maluszka oraz oszczędność pieniędzy

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Dominika

    Mi lekarze mowili że dzieci mieć nie będę. Ściskało mnie jak widziałam koleżanki w ciąży , z dziećmi, jak wymieniaja się doświadczeniami. Zazdrościłam im tego wszystkiego. Gdy dowiedziałam się że jestem w ciąży nie moglam w to uwierzyć, bałam się że sie obudzę a to wszystko to tylko sen. Teraz jestem mamą 5 miesiecznego maluszka 😉 od samego początku wiedziałam, że chcę karmić piersią. Dla mojego synka to najlepsze co mogę mu dać a dla mnie ogromna satysfakcja. Mimu tego ze pogryzł mi sutki nie zamienilam bym tego nigdy na nic 😉 poza tym to strasznie wygodne bo zawsze gotowe do podania 😉

  • Odpowiedz 28 października, 2017

    Magda Szuryn

    Każdy rodzic Wam to powie,
    że pragnie dawać dziecku tylko to co zdrowe.
    Pewność taką mleko mamy daje,
    gdy się je piersią lub odciągnięte podaje.
    Karminie piersią to w przyszłości – a nie są to wieści nowe:
    mniejsza zachorowalność na raka piersi i choroby sercowo-naczyniowe.
    To także szybszy powrót do formy po porodzie
    czy to naturalnego, cesarki, na łóżku czy w wodzie.
    Karmienie piersią zapewnia dziecku z tego co ważniejsze:
    mniej infekcji układu pokarmowego i ryzyko alergii mniejsze,
    wspiera proces trawienia na każdym kroku,
    zapewnia rozwój mózgu oraz narządu wzroku.
    To także budowanie więzi z mamą dzięki fizycznej bliskości,
    poczucie bezpieczeństwa, ogromne pokłady miłości.
    Większa odporność zapewniona, przeciwciała niezliczone.
    Zadanie „pełnowartościowy posiłek” – spełnione!
    Dlatego karmienie piersią polecam każdemu,
    komu zależy na odpowiednim dziecka żywieniu.
    Z laktatorem elektrycznym Expert to proste się staje
    więc dziecko to co najcenniejsze dostaje.
    Laktator Expert naciska, zasysa i masuje
    przez co dyskomfortu się nie czuje.
    Budowa lejka została zainspirowana ułożeniem dziecięcego języka
    dzięki czemu brodawkę odpowiednio dotyka,
    a że Laktator jest wygodny i w użytkowaniu przyjemny
    Waszej marce na zawsze zostaniemy wierni.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Jolka Bosak

    Zachęciło mnie to, że to nic nie kosztuje: żeby karmić piersią wystarczy się przytulić!

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Dominika

    Będzie o tym jak czas spędzony na karmieniu może motywować. Przed urodzeniem syna byłam osobą totalnie pochłoniętą przez pracę. Kiedy na świat przyszedł mój syn i zaczęłam spędzać długie godziny na karmieniu piersią moje myśli zostały uwolnione od tematów związanych z pracą. Im dłużej karmiłam tym miałam więcej czasu na myślenie o sobie. Postanowiłam powrócić do mojej dawnej pasji – malarstwa. Nie mam wykształcenia kierunkowego, ale dzięki karmieniu piersią przeczytałam i obejrzałam niezliczone tutoriale poświęcone malarstwu. Kiedy syn miał zaledwie kilka tygodni zaczęłam swoje wieczorne sesje malowania. W ciągu dnia uczyłam się w czasie kiedy karmiłam, a wieczorem eksperymentowałam na płótnie. Po 2 miesiącach karmienia powstało około 20 obrazów olejnych i akrylowych. Założyłam stronę MaluMalki na fb, aby obrazy mogły cieszyć oko innych ludzi. To wszystko nie wydarzyłoby się gdyby nie czas, który spędziłam na karmieniu. Czas, którego zawsze brakowało. Jestem wdzięczna synowi za taki prezent. Ja w zamian daję mu mleko, które, mam nadzieję, ma w sobie ciut mojej pasji:)

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Fullmum

    Zawsze chciałam karmić piersią. Gdy zaszłam w ciążę skupiłam się na moim dziecku, a o karmieniu myślałam cały czas. Dla młodej mamy okres ciąży to mnóstwo pytań i wiele zmian. Po porodzie synek od razu wiedział o co chodzi 🙂 Ssał pięknie, byłam dumna! Jednak następnego dnia nie było tak różowo… dokarmianie, łzy, laktator w dłoni…a mleka nie widać. Mój upór i determinacja nie pozwoliły odpuścić. Wiedziałam, że mój pokarm jest dla mojego synka najlepszym co mogę mu dać i nie opuściłam. Dla niego. Mija 8 miesięcy od tamtego momentu. A my karmimy się dalej. Nie zawsze jest pięknie, nie rozstaje się z synem na dłużej niż godzinę, bo żaden laktator nie spełnił naszych oczekiwań, jednak gdy widzę te oczka wpatrzone we mnie podczas karmienia, wiem że daję mu to co najlepsze. Mam nadzieję, że uda mi się wygrać laktator, może on uratuje moje wyjścia z domu 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Monika

    Największą motywacja bylo jak zobaczyłam to maleństwo bezbronne po prostu wiedziałam że nie mogę dac mu nic lepszego na świecie jak to co natura stworzyła -mleczko z piersi :):) I tak mija mam juz 7 miesiąc w zgodzie z natura.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Marysia i Antoninka

    Najbardziej zmotywowała mnie przyjemność karmienia piersią oraz cenne wartości odżywcze przekazywane dziecku.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Mariola

    Moje pierwsze dziecko z powodu mojej ostrej anemii a co za tym szlo braku pokarmu musiało jeść sztuczne mleko. Miałam wiele nieprzespanych nocy i ciągle wymiotował tym mlekiem mimo prób doboru odpowiedniego mleka przez lekarzy. Nic nie pomagało. Jak gdzieś wychodziłam z dzieckiem trzeba było zabierać ze sobą butelkę, puszke z mlekiem i prosić u kogoś się żeby naszykować te mleko. Zanim było gotowe synek był już zapłakny i ciężko było go uspokoić. Często też chorował. Teraz mam 2,5 miesięcznego drugiego syna i niewyobrażam sobie żeby karmić go inaczej niż piersią. Mogę go nakarmić w każdej chwili, w każdym miejscu. Nie choruje mimo złeb pogody bo mleko matki jest najlepszą ochroną. Jedyny minus to że nie mogę wyjść sama bo mleko mam przy sobie. Tu ułatwieniem byłoby zostawienie mu mojego mleka w butelce.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Kornelia

    Dla mnie było oczywistym, że jedyny sposób karmienia jaki wchodzi w grę to karmienie piersią. Jestem świadoma, że bieg życia może powiedzieć co innego, ale mam nadzieję, że uda mi się to założenie spełnić. Powodem mojej decyzji jest artykuł który przeczytałam już lata temu o tym, że mleko matki jest lepsze dla dziecka i sprawia, że osiąga ono swój optymalny rozwój intelektualny. Czy to prawda? Nie wiem! Ale nie byłabym sobą gdybym nie spróbowała. Dla mojego dziecka chcę tylko tego, co najlepsze stąd moja decyzja o karmieniu piersią. Nie powiem, że wygoda posiadania mleka podgrzanego i gotowego do użytku „pod ręką” nie jest atutem.. bo jest nim bez wątpienia 🙂 Skoro natura dała taką możliwość ssakom, czemu by z niej rezygnować?

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Karolina

    Będąc w ciąży wiedziałam,ze będę karmić. Wtedy myślałam, że jest to najlepsze dla maluszka. Dopiero w czasie przygody z karmieniem zauważyłam jaka to wygoda,mleko jest zawsze na czas, w odpowiedniej ilości i temperaturze. Dziecko nie musi czekać, co szczególnie ważne jest w nocy.
    Aktualnie karmię drugie dziecko. Teraz bardziej świadomie podjęłam decyzję,ze chce karmić. Karmię,bo:
    – lubię czuć bliskość moich dzieci
    – jest to wygodne
    – chce dać dzieciom to co dla nich najlepsze.

    Pozdrawiam wszystkie karmiące mamy;)

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Mamusia Synusia

    Witam.
    Mnie najbardziej zachecilo fo karmienia piersia to, ze duzo latam tzn jezdze autem (co moje dziecko tez uwielbia) i tylko gdy moj maly zglodnieje mamusia wyciaga „tajna bron” w postaci cycusia i juz dziecko szczesliwe 🙂
    Poza tym przy karmieniu piersia piersi staja sie bardziej jedrne 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    K.K.

    Kiedy urodziła się moja starsza córka nie potrzebowałam zachęty do karmienia piersią, gdyż… zachęcana byłam od 10 roku życia, kiedy to urodził się pierwszy kuzyn, którego narodziny pamiętam. Potem poszło lawinowo – wszystkie ciocie karmiły piersią, a babcia ciągle opowiadała jakie to jest dobre, najlepsze dla bobasa i w ogóle naj naj naj.
    Dlatego karmienie było dla mnie czymś całkowicie naturalnym. Niestety, co mnie bardzo zdziwiło, ta sama rodzina, która mnie wspierała na początku, zaczęła robić wielkie oczy ze zdziwienia, kiedy kontynuowałam karmienie powyżej roku.
    Wtedy motywację dała mi wiedza, którą miałam m.in. dzięki Wam i Hafiji 🙂
    Niebawem (już za kilka dni – albo i dopiero za 3 tygodnie 🙂 ), kiedy rozpocznie się moja druga mleczna droga motywować będą mnie na pewno: bliscy (wsparcie), wiedza, i doświadczenie (bo wiem co mnie czeka i jak rozwiązać ewentualne problemy).

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Klaudia mama Zuzi

    Zbyt duza ilośc pokarmu, z ktora nie mogłam sobie poradzić. Maluszek ksztusil sie i denerwował, co spowodowało, ze karmienie dla mnie nie było przyjemnością. Po użyciu laktatoru- karmiona spokojniej ssała pierś. 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    reddie137

    Jeszcze w ciąży przekonała mnie położna, która powiedziała ze mleko mamy jest zawsze idealnie dopasowane do potrzeb dziecka. Syn po urodzeniu wolał lizać palce, ale jak raz spróbował piersi to już nie chciał nic innego. Nawet smoczek jest be bo nic nie leci. A ja dzięki odciąganiu pokarmu mogę zostawić moich mężczyzn samych.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ania

    Mnie do karmienia piersia oczywiscie najbardziej na swiecie motywuje moj 5- cio miesieczny synek Kacper oraz swiadomosc ze daje mu wszystko co tylko moge najlepszego – swoje mleko. Kazdy jego usmiech i kazda nowa umiejetnosc laduja mi akumulatory i ” nakrecaja” do dalszego dzialania. I ta cudowna wiez ktora tworzy sie miedzy nami za kazdym raxem gdy przystawiam mojego maluszka do piersi – tego nie daje ujac sie slowami. Drugim motywatorem jestem ja sama – chec samospelnienia/ samorealizacji w byciu tak dobra mama jak tylko sie da. Czesto mowie o sobie Matka Polka Wariatka. Gdy bylam w ciazy nie sadzilam ze kp moze byc tak cudowne i dawac tyle radosci. To nie tak ze nie dostrzegam tych wszystkich malych niedogodnosci – pogryzione brodawki czy bol kregoslupa szyjnego po kazdej nocy – gdy karminy sie w pollezacej pozycji. Ale to w szerszej perspektywie nie ma znaczenia.
    Dlaczegp przydalby mi sie laktator elektryczny? Nie po to by stal na polce i ladnie wygladal ale do codziennej ciekiej pracy. Od 3 tyg wrocilam do pracy – 2x w miesiacu na 24h i codziennie laktatorem recznym sciagam mleczko dla synka po 40/ 60 ml tyle ile dam rade by w te 2 dni w miesiacu gdy nie ma mnie przy nim nie zabraklo mu tego co najlepsze i najwazniejsze mleka mamy.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Anna

    Zmotywowała mnie ogromna chęć i determinacja do karmienia własnej córci dla której moje mleko było najlepszym lekarstwem. Droga do karmienia była długa kręta i towarzyszyło przy tym morze wylanych łez. W wielkim skrócie 10 lipca 2017 z ciąży bliźniaczej przyszły na świat moje dwie córcie. Uleńka miała zaledwie 900gram i 38cm od razu została przetransportowana do innego szpitala. Ja niestety w wyniku komplikacji porodowych musiałam przejść operacje i 2 dni spędziłam nieświadomie nieprzytomna na oiomie. Po wszystkim lekarze zadecydowali ze dadzą mi leki na powstrzymanie pokarmu ponieważ w 2013 roku miałam ropien piersi który skończył się czyszczeniem na sali operacyjnej. I wiecie co chyba nie mogłam się z tym pogodzić jedna córcia odeszła, a druga walczyła o życie a przeciez to moje mleko byłoby najlepszym lekarstwem. I stał się cud mimo wielu stresów związanych z całą tą sytuacją w 19 dobie po lekach na zatrzymanie laktacji ja dostałam pokarm! Wielka radość od razu zaprzyjaznilam się z laktatorem i zaczęłam odciągnąć pokarm w pokoju szpitalnym były to mikroskopijne ilości, ale mojej córce wystarczał na początku 1 ml. Mimo wielu przeciwności od przeszło 3 miesięcy laktacja się utrzymuje i córcia jest na moim mleku niestety pobyt 3 miesięcy w szpitalu z czego przeszło 2 miesiące walczyła o życie i początkowo karmienie dożylnie, sonda potem sukces i nauka jedzenia przez butelkę zakończyła się powodzeniem. Tak próby przystawiana do piersi zakańczają się niepowodzeniem. Ale wiecie co i tak myślę, że jesteśmy wielkie ze osiagnełyśmy bardzo wiele. Cieszymy się sobą Ula bardziej polubiłam butelkę moja strata bo musze bardziej i chyba na dużej zakumplować się z laktatorem. Ale i tak dziękuję jej za to ze dała rade mimo ciężkiego startu obecnie jesteśmy od kilkunastu dni w domu i cieszymy się sobą. P.S z chęcią przytulilabym ten nowy laktator; ) jestem twardą zawodniczka i mam zamiar długo karmić córcie, a gumowa ssawka brzmi bardzo ciekawie, bo te plastiki to takie sztywniaki. Pozdrawiamy

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Kasia

    Dla mnie metoda karmienia piersią była naturalną koleją rzeczy i nie zastanawiałam się wielce nad innymi możliwościami. Może wynikać to z faktu, że moja mama opowiadając o mi o okresie niemowlęcym swoich dzieci zawsze podkreślała, że ja wiecznie wisialam jej na piersi ?. Niestety po porodzie metodą cc mój synek dostał żółtaczki fizjologicznej i otrzymałam kategoryczny zakaz karmienia piersią przez cały jego okres pobytu w inkubatorze, pod lampą… W tym czasie miałam go karmić sztucznym mlekiem (gotowe mieszanki w butelkach po 90 ml, gdzie jedną butelką miałam go karmić przez wiele godzin, dopóki się nie skończyło) oraz przepajać glukozą. Piersi zaczęły mnie bolec, dziecka karmić nie mogłam więc wujek Google doradził mi laktaror. Szybki zakup rękoma narzeczonego i do dzieła. Jakoś udało nam się odbudować laktację i przez prawie 3 miesiące był względny spokój, sielanka wręcz. Niestety nic co dobre nie trwa wiecznie i przyszedł stres tak nagły i nieoczekiwany, że momentalnie mleka w piersiach brak. Płakałam z bezsilności, a syn z głodu, więc szybki zakup mieszanki i dziecko syte, a ja załamana. Laktaror, który mam (ręczny) nie radzi sobie z odciaganiem mleka najlepiej, gdyż on już nie ciągnie,a po naciśnięciu palcamleko wypływa i nie udaje się odciągnąć nawet w kilku turach ilości na jedno karmienie piersią z butelki. Dlatego chciałabym podjąć walkę o karmienie piersią wraz z laktatorem Lovi. Niestety jest poza moim obecnym zasięgiem cenowym.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Agata

    Do karmienia piersią motywowali mnie wszyscy dookoła mnie od momentu gdy powiedziałam magiczne „jestem w ciąży”, wiem, że to jest najlepsze co mogę dać mojemu dziecku, a i z pewnością jest to mega wygodne – wyciągam pierś, dostawiam i już, nie jak w przypadku mm przygotowanie wody, odmierzanie miarek, mieszanie… Ból przy pierwszych próbach dostawiania wynagradza ten uśmiech najedzonego dziecka, patrzeć na nie mogłabym dzień i noc, a szczególnie jak śpi, wtedy jest taaaki grzeczne <3
    Karmienie piersią bywa bolesne, ale z czasem przechodzi i jest już tylko dobrze, więc karmić, karmić, karmić i dawać naszym dzieciom to co mamy najlepszego!

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Marzena

    Co mnie zmotywowało do karmienia piersią? Właściwie nic… Jest to tak naturalna, wynikająca zarówno z naszej fizjologii jak i psychiki czynność, że od początku ciąży gdy tylko zobaczyłam dwie kreseczki na teście, wiedziałam, że chce i będę karmić piersią.
    Późniejsze informacje o wszelkich plusach wynikających z karmienia tylko mnie utwierdzały w mojej decyzji. Co może być lepszego dla małego brzdąca niż mleko, które on sam sobie programuje zarówno jego skład jak i godziny podania.. 🙂 Przeciwciała, które go chronią, łatwość przyswajania składników nie wspominając o bliskości jaka się wytwarza między mamą a dzieckiem. Dla mamy też są plusy, min. statystycznie szybciej wracamy do formy po porodzie, dłuższy sen, mniej zabawy z przygotowywaniem posiłków i mniej szykowania się na wyjście – dziecko głodne wyciągam pierś i już.
    Owszem są i złe chwile.. Poranione brodawki, „uwiązanie” z dzieckiem itd. ale spojrzenia i uśmiechy podczas karmienia wszystko wynagradzają. Poza tym mamy XXI wiek i na minusy istnieją „lekarstwa” jak nakładki na piersi, wszelkie maści czy laktatory. Sama posiadam podstawowy laktator ręczny ale rzadko go używam bo odciągnięcie butelki trwa wieki. Staram się przez to minimalizować wyjścia bez dziecka (mój bąbel nie narzeka:)). Jednak niedługo wracam do pracy i bije się z myślami czy dam radę karmić go nadal piersią czy będę zmuszona przejść na mieszankę…

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Joanna

    Od zawsze wiedziałam, że karmienie piersią będzie częścią mojego macierzynstwa bo głęboko wierzę, że w dużej mierze dzięki niemu mam tak fantastyczne i bliskie relacje z moją mamą. Sama byłam karmiona do drugiego roku życia, a do późnego dzieciństwa, czy nawet jeszcze będąc nastolatką, w rodzinie mówiono na mnie „przylepa” ze względu na to jak wtulona zawsze byłam w mamę. Tak więc to moja mama i fakt, że sama doświadczyłam kp były od początku dla mnie największą motywacją. Dla mnie to było po prostu, takie jakie jest – zupełnie naturalne i oczywiste, że dziecko karmi się piersią. Później dopiero, będąc już w ciąży, dowiedziałam się o wszelkich zdrowotnych korzysciach kp.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Joanna

    Było kilka powodów dla których zdecydowałam się karmić piersią. Głównie przekonał mnie do tego mąż. Niby dziwne, ale tak – to on podał mi wszystkie argumenty za. Doszło do mnie, że to najzdrowszy pokarm dla mojej cudownej kruszynki. Jak już zaczęłam karmić, to więź z dzieckiem się tak umocniła, że gdy w szpitalu przez jeden dzień musiałam odciągać pokarm szpitalnym laktatorem, bo Ola miała żółtaczkę, zrobiło mi się tak przykro, że cały dzień przepłakałam. Teraz nie wyobrażam sobie innego sposobu karmienia, mimo iż wymaga to pewnego rodzaju poświęcenia. U nas nawet wizyta w urzędzie odbywa się we dwójkę – wszędzie zabieram ze sobą dziecko, gdyż nie znam momentu kiedy mojej kruszynce zachęcę się jeść (karmię na żądanie).

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Mama_Karolinki

    Prawdę mówiąc, do podjęcia decyzji o karmieniu piersią nie trzeba było mnie szczególnie motywować – mając na uwadze zalety, jakie dla budowania odporności i zdrowia mojego dziecka niesie karmienie mlekiem matki, nie wyobrażałam sobie zupełnie, że mogłabym karmić córeczkę inaczej, jak tylko piersią.

    Prawdziwej motywacji zaczęłam potrzebować, gdy już rozpoczęłam karmienie piersią. Nasza droga mleczna okazała się być bardzo wyboista i trudna. Problemy zaczęły się już na samym starcie, w szpitalu. Mimo, że moja córeczka była dzieckiem donoszonym i przystawionym od razu po porodzie do piersi, moje gruczoły mleczne nie chciały współpracować. Przystawiałam córeczkę do piersi jak najczęściej i z chęcią ssała, więc myślałam, że wszystko jest w porządku. Na wizycie lekarskiej usłyszałam, że dziecku, mimo ciągłego przystawiania do piersi, drastycznie spadł poziom cukru i trzeba je dokarmiać sztucznym mlekiem, inaczej konieczne będzie podłączenie kroplówki.
    I tu przydała się pierwsza prawdziwa motywacja.

    MOTYWACJA NUMER JEDEN: POŁOŻNE. Wspaniałe położne, które pomogły mi przejść przez trudne chwile, ważyły moje dzieciątko przed każdym karmieniem i zaraz po nim i często do nas zaglądały służąc dobrą radą i pomagając zdobyć ręczny laktator (z którym jednak się nie zaprzyjaźniłam, gdyż pobudzanie nim laktacji kosztowało mnie wiele wysiłków). Dzięki nieocenionej pomocy położnych, po dwóch dniach mogłam już zrezygnować z dokarmiania dziecka mlekiem sztucznym.

    Po powrocie do domu myślałam, że najgorsze mamy już za sobą, ale to był dopiero początek. Gdy powoli zaczęłam wprowadzać do mojej diety kolejne produkty, córcia dostawała codziennie bólów brzuszka i płakała przez kilka godzin. Od znajomych ciągle słyszałam – przejdź na mleko modyfikowane, może to nie kolka, po prostu ona sobie nie pojada i płacze. Ale zdrowy rozsądek podpowiadał mi, że gdyby nie dojadała, nie przybierałaby na wadze. I tu dla kontynuacji karmienia potrzebowałam kolejnej motywacji i potwierdzenia, że to, co robię, jest właściwe.

    MOTYWACJA NUMER DWA: INTERNET. Odnalazłam wiele artykułów naukowych i blogów, które pozwoliły mi utwierdzić się w przekonaniu, że warto walczyć o karmienie piersią, gdyż jest to nieoceniona inwestycja w zdrową przyszłość mojego dziecka, jak i również mnie samej.

    To niestety nie koniec, najgorsze miało dopiero nadejść. Kilka dni później moja córcia dostała dużej wysypki, która nie chciała zniknąć. Udałam się więc do lekarza (chciałam podkreślić, że była to kobieta) i usłyszałam, że to stuprocentowa alergia pokarmowa i że mam dwa wyjścia – albo przejść na drastyczną dietę i wyeliminować zupełnie mleko krowie albo, do czego pani doktor usilnie chciała mnie namówić, zrezygnować z karmienia piersią i przejść na mleko modyfikowane, „bo tak będzie lepiej dla dziecka i dla pani”. Te słowa bardzo mnie zasmuciły i zdziwiły, szczególnie, że padły z ust kobiety-lekarza. Postanowiłam się jednak nie poddać i kontynuować karmienie piersią, do czego bardzo zachęcał mnie również mój mąż. Po ponad miesiącu od wprowadzenia diety nie było żadnej poprawy, udałam się więc znów do lekarza i podkreśliłam, że bardzo zależy mi na karmieniu dziecka piersią, gdyż wiem, że to jest dla niego najlepsze. W odpowiedzi usłyszałam, że skoro dziecko tak wygląda (chodziło o wysypkę), to chyba nie jest to dla niego dobre i żebym się przestała wygłupiać i kupiła mleko w puszce. A jeśli już koniecznie dalej się głupio upieram przy karmieniu, to żebym wyeliminowała również jajko z mojej diety. Wróciłam do domu załamana i gotowa do zmiany sposobu karmienia, tym bardziej, że od mojej mamy i teściowej usłyszałam, żebym w końcu odpuściła i kupiła mieszankę, bo one wszystkie dzieci tak wykarmiły i jak widzę wszyscy są cali i zdrowi…Tu jednak pojawiła się najważniejsza i najlepsza jak dotąd motywacja.

    MOTYWACJA NUMER TRZY: MÓJ MĄŻ. Gdyby nie on, po półtorej miesiąca moja przygoda z karmieniem piersią zakończyłaby się. Ogromnie mnie wspierał i namawiał do kontynuacji. Dbał o to, abym odżywiała się zdrowo, mimo, że musiałam zrezygnować z jedzenia wielu produktów, gdyż kolejny lekarz również zalecił dietę, której wcześniej nie planowałam. Mąż motywował mnie przy każdym kryzysie i najważniejsze – ZAWSZE mi powtarzał, że dam radę, mimo, że wszyscy wokół – znajomi, lekarze i rodzina – radzili, aby dać sobie spokój.

    Jutro nasza córeczka kończy sześć miesięcy. Minęło pół roku mojej walki o karmienie. I dziś mogę powiedzieć, że walki zwycięskiej – od dwóch tygodni jem znów wszystko, córci nic nie jest i dalej karmimy się piersią. Chociaż było to dla mnie ciężkie pół roku, nie żałuję. Nieskromnie powiem, że jestem dumna z siebie i z mojego męża, że NAM się udało.

    Wiem, że nasza historia do krótkich nie należy i może nie jest aż tak porywająca, żeby dzięki niej wygrać konkurs, ale dla mnie zwycięstwem będzie, jeśli dzięki niej jakaś mama mająca problemy z karmieniem poczuje się lepiej i może zdecyduje się, mimo przeciwności, kontynuować karmienie.

    MLEKO MAMY RZĄDZI ! :):):)

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Kamila

    Do karmienia piersią zainspirowała mnie moja mama. Dzięki karmieniu mnie i mojego brata wyrośliśmy na zdrowych ludzi. Między nami jest szczególna więź, której nic nie rozłączy. Chciałabym, aby też było z moim maluszkiem.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Klaudia Król-Lewandowska

    Moja przygoda z karmieniem piersią rozpoczęła się bolesnoscia brodawek – nie wiem czy przez złe przystawianie (chociaż teoretycznie wszystko było dobrze) czy przez wrażliwość moich piersi, a może jedno i drugie. W każdym razie przez pierwsze dwa tygodnie robilo mi się słabo na myśl o tym, że mam przystawić córkę do piersi. Wysłałam nawet męża po opakowanie mleka modyfikowanego, taka byłam zrozpaczona. Mm jednak nie podalam, za to od przyjaciółki pożyczyłam laktator ręczny i w wielkich bólach odciagalam pokarm do kpi. Ale odciaganie rowniez bolalo, a moje serce krwawilo jak dawałam córce butelkę zamiast piersi. Tak strasznie brakowało mi tej bliskosci, czułam że zawodze swoje dziecko i nie daje mu tego czego potrzebuje. Zacisnelam więc zęby i postanowiłam, że pomimo bólu będę podawać pierś. Od tamtej pory minęły ponad dwa miesiące, ból minął niedługo po tym kryzysie a ja jestem dumna z siebie, że pokonałam trudności i mogę karmić córkę piersią. Nic nie zastąpi tej czynności, tego napływu szczęścia gdy córka zaczyna ssać. Chce karmić jak najdłużej i wiem że dla córki jestem w stanie zrobić wszystko!

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Aga

    Ja dopiero czekam na swoją pociechę (planowo powinna być z nami 25.11), ale od początku nie wyobrażałam sobie, żebym mogła nie karmić piersią. Powodów jest mnóstwo: od zdrowia i dobrego samopoczucia małej, przez poczucie bezpieczeństwa aż po więź jaka się wytwarza między maleństwem a mamą. Chyba nie trzeba wcale szukać wyników naukowych, żeby wiedzieć że jest to najlepsze, co możemy dać naszemu skarbowi.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Karolina PB

    Ja obecnie czekam na swojego pierwszego maluszka, który zawita w styczniu 2018 roku:) Z góry założyłam, że chcę karmić piersią (jak będę mieć problemy bo różnie bywa to nie będę się wstydzić prosić o pomoc fachowców w końcu od tego są), a zmotywowały mnie do tego moje młodsze siostry bliźniaczki, które same są mamami. Jedna ma 2 pociech i każde karmiła piersią do 16 miesiąca, druga wprawdzie tylko pół roku bo mały sam odrzucił cyca, ale odciągała dzielnie laktatorem (ręcznie) mleko ze swojej fabryki i karmiła małego do roku. Ba ona nawet morsowała zimą, za zgodą lekarza, tyle tylko by nie zanurzała piersi. Sądzę i widzę po moich siostrach, że karmienie piersią to inwestycja przede wszystkim w odporność i zdrowie maluszka, dlatego ja też chcę dostarczyć swojemu małemu to co najlepsze mu mogę dać, a wiadomo w sezonie zimowym wiele czynników może spowodować choroby, a po co dzieciątko ma się męczyć a rodzice zamartwiać. Również chcę karmić piersią bo to pozwala na stworzenie szczególnej więzi między mamą, a dzieckiem i ma wiele dobroczynnych działań, jak poprawienie humoru, wyrównanie oddechu, chroni też przed śmiercią łóżeczkową, bo jak wiadomo dzieci karmione piersią budzą się częściej i nie zapadają w głębszy sen jak po mleku modyfikowanym. Zdaję sobie sprawę, że karmienie piersią to mogą być też upadki, popękane brodawki, zastoje, dziecko które już ma zęby może nas pogryźć, ale są na to sposoby,a za kilka miesięcy/lat o tym i tak się zapomni. Grunt to się nie poddawać, myśleć pozytywnie i czekać na swojego malucha.
    Aha karmienie piersią to też oszczędność, nie tylko pieniędzy, ale i czasu bo nie trzeba wstawać przyrządzać mieszanek, gotować wody, martwić się czy dobra temperatura mleka, myć tych butelek. Odpinasz stanik i „stołówka” dla maluszka full serwis gotowa. Nie mogę się doczekać tej pierwszej chwili kiedy mój mały astronauta wyląduje na moim brzuchu i będzie pierwsza próba przystawienia do piersi. Jedno wiem, będę tak wzruszona, że się rozpłaczę, ba ja już płaczę wyobrażając sobie to szczęście, że zacznie się kolejny etap tejże pięknej przygody zwanej macierzyństwem.
    Pamiętam również sytuację jak leżałam w maju na patologii ciąży i trafiła dziewczyna po cesarce, której dzidziuś, okazało się, że musi mieć operację na serduszko, a ta ze stresu mówiła, że jej mleko nie chce lecieć, że nie będzie karmić. Wziełam ją i kazałam jej się wziąć w garść i kazałam próbować odciągać mleko laktatorem i tyle ile uda się zebrać nosić do dzieciątka, bo na chwilę obecną było to co mogła dać dziecku najlepsze, a sama w ten sposób pobudziła sobie laktację, potem to już całe buteleczki odciągała. Ale trzeba było wysłuchać wystraszonej mamy sytuacją, porozmawiać i pocieszyć. Sama wiem, jak to jest leżeć w szpitalu kiedy ważą się Twoje losy związane ze zdrowiem i zdrowiem malucha, ale jedno wiem, póki jest pozytywne nastawienie i wiara to WSZYSTKO SIĘ UDA. Dlatego chcę karmić piersią i zrobię wszystko co się da by tak się stało, bo w głowie dużo siedzi i jak z psychiką jest okej to żadne problemy nam nie są straszne.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Angelika

    Do karmienia piersią zmotywował mnie MĄż! Nie dziecko, mama czy inna doświadczona koleżanka, ale właśnie mój Mąż! Dzięki długich rozmowach w ciąży na ten temat i dużym wsparciu oraz zrozumieniu po porodzie, a przede wszystkim w trakcie połogu. Nasza przygoda z karmieniem piersią trwa już 3,5 miesiąca i mam nadzieję, że potrwa jak najdłużej.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Marzena

    W oczekiwaniu na pierwsze dziecko nawet nie kupiłam żadnej butelki. Nie zakładałam nawet przez chwilę,że nie uda mi się karmić piersią. A dodam,że sama nie byłam nią karmiona, ale sławnym niebieskim mlekiem a potem manną na krowim (życie na wsi). Ale własnie to „życie na wsi” rozwinęło we mnie chęć życia wg „intuicji naturalnej”. NATURA stała się dla mnie Przewodniczką, Inspiratorką. Więc nie mogło zadziać się inaczej jak karmienie piersią dokąd się da, a początki były trudne: pierwsze dwa karmienia z pipety z wyciśnietą moją siarą; trudne, płaczliwe (z dwóch stron) początki nauki przystawiania. Teraz na świecie jest drugie dziecko i karmimy się jednocześnie; czyli dwutygodniowy osesek i prawie dwulatka. I wszyscy szczęśliwi 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    karolina pe

    O karmieniu piersią swojej pierworodnej córki zdecydowałam sama – wiedziałam że chcę. Nieświadoma czegokolwiek związanego z karmieniem, wydawało się mi to po prostu bardzo naturalne i tyle – nie myślałam o zaletach, konsekwencjach, problemach….Założyłam jednak iż będę robić to przez rok – tyle ile trwa urlop macierzyński. Jednak w szpitalu, zaraz po porodzie spotkałam się z opinią personelu, iż moje dziecko jest głodne, bo mam mało mleka, byłam zachęcana do dokarmiana córeczki sztucznym mlekiem z butelki. Na szczęście na pomoc przyszła cudowna osoba w postaci doradcy laktacyjnej – Pani położna którą poznałam na szkole rodzenia. Spędzała ze mną wiele godzin by nauczyć mnie jak prawidłowo przystawić oseska do piersi, motywowała mnie i zawsze służyła dobrym słowem. Wytłumaczyła też, iż druga ciąża nie jest przeszkodą do karmienia piersią, a gdy popadałam w dezorientację (np. po wizycie u pediatry która kazała natychmiast odstawić 10 miesięczne dziecko od piersi lub przy zatorze tak bolesnym iż myślałam że piersi mi eksplodują) przypominała o wartościach wynikających z karmienia.
    Dziś jestem już w bardzo zaawansowanej drugiej ciąży i kompletuję wyprawkę dla drugiej córeczki. Wszystkie wybory są już znacznie bardziej świadome, a przede wszystkim wiedza na temat karmienia jest znacznie bardziej obszerna. Co więcej, nadal karmię piersią swoją pierworodną i mam nadzieję iż po porodzie się to nie zmieni, a koniec urlopu macierzyńskiego okazał się nie być wytycznym do zakończenia karmienia.
    Cieszę się iż na mojej drodze spotkałam osobę, która tak bardzo mnie wspierała. Jestem jej bardzo wdzięczna i zawsze jest mile widzianym gościem w naszym domu.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Agnieszka

    Kiedy pierwszy raz wzięłam córkę na ręce ona zaraz „wyruszyła” na poszukiwanie piersi 🙂 Karmiłam ją pół roku wyłącznie piersią, a teraz gdy czekamy aż przyjdzie na świat nasza druga księżniczka nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie karmić naturalnie. Motywuje mnie świadomość, że to najlepsze co mogę dać mojemu dziecku. Poza tym mleko z piersi jest zawsze gotowe do podania i za FREE!! (nie licząc hektolitrów mineralnej i herbatek na laktacje 🙂 )

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Magda

    Jestem mamą kpi od momentu urodzenia synka w 32 tyg. Na początku było bardzo trudno, szczególnie, że jestem po operacjach usunięcia guzów z obu piersi, część kanalików jest uszkodzona. W pierwszych dniach było kilka ml mleka, z czasem coraz lepiej. Po dwóch miesiącach przy braku odruchu ssania i krótkim wędzidełku jestem dalej mamą kpi I jestem z tego dumna.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Joanna

    Jaś, Jasiek, Jan, Jani, Janiutek… I wiele innych. Urodził się 2,5 miesiąca temu jako synek 37 letniej, mega aktywnej mamy – podróże, sport, praca, podróże, podróże i jeszcze raz podróże. Długo na niego czekałam, chociaż posiadanie dzieci łączyło się dla mnie z największą możliwą odpowiedzialnością, a decyzja o tym, żeby je mieć była wg mnie najbardziej egoistyczną decyzją jaką można podjąć. I stało się, podjęłam ją i ja… i na świat przyszedł Jaś. W efekcie planowego cesarskiego cięcia urodził się z niemiarowym biciem serca i od razy wylądował na neonatologii. I wtedy zaczęła się nasza przygoda z karmieniem… Jasiek nie chciał jeść, nic, w ogóle i absolutnie zero. Ale ja walczyłam, dla niego, próbując karmić malucha, czasem 1,5 godziny czasem 2, czasem 2,5. Co 3 godziny chodziłam na jego oddział i spędzałam tam nieraz tyle czasu aż przychodziła pora następnego karmienia… A Jasiek wciągał raptem 10ml… Ale udało się, po 5 dniach, podczas których się nie poddałam, mój uparciuch zaczął jeść. Do dzisiaj pamiętam słowa położnej na obchodzie porannym, że dawno nie spotkała tak zawziętej mamy… Byłam uparta, bo chciałam żeby mój synek dostał nie tylko najlepszy pokarm, ale też te niepowtarzalne minuty bliskości, podczas karmienia. I tak jest do tej pory. Jaś jest karmiony tylko piersią i rośnie w zawrotnym tempie. Serduszko działa idealnie i nie ma żadnego śladu po pierwszych kłopotach. Ja mam laktator ręczny, którego używam, gdy sporadycznie muszę coś załatwić i obawiam się, że mogę wpaść w korek i nie wrócić na czas. Zamroziłam też kilka „awaryjnych” torebek. Chcę karmić piersią, bo mogę. Moje aktywne życie i podróże poczekają trochę… A ten okres w życiu Jasia już się nie powtórzy. 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Roksana

    Planowo zostanę mamą w przeciągu dwóch tygodni.Z jednej strony czekam z niecierpliwościa na tą chwilę, z drugiej zaś moje obawy z dnia na dzień rosną.Ja, żeby lepiej się przygotować do tej roli chodziłam regularnie na szkołę rodzenia, różnego rodzaju warsztaty o tematyce noworodkowej, zajęcia praktyczne mające na celu przygotowanie mojego ciała i ducha na ten najważniejszy dzień narodzin dziecka, ale też narodzin matki. Przeczytałam najrózniejsze ksiazki i publikacje dotyczace porodu i przyjecia małej istoty na świat, więc w teorii jestem przygotowana po mistrzowsku….ale co dalej? Patrząc na moje kolezanki i znajome, które w ciągu ostatniego roku wcieliły się w tą rolę, widzę,że każdy przypadek jest inny jednak łączy je jedna rzecz. BLISKOŚĆ. Dzieci, które czerwone i opuchnięte od płaczu uspokajają się przytulone,dzieci, które marudne uśmiechają cię wzięte na ręce, dzieci, które za wszelka cenę próbujące zwrócić na siebie uwagę stają sie aniołkami w ramionach mamy. Wlasnie ta bliskosc szeroko rozumiana moim zdaniem jest niemowlęciu najbardziej potrzebna, a jak inaczej mu ją ukazać jak nie karmieniem go własnym mlekiem? Noworodek czuje ciepło, troskę , zainteresowanie poprzez tulenie go podczas jedzenia i to moim zdaniem najlepsza forma przekazania mu czułości oraz bezwarunkowej miłości jaką się takie dzieciątko obdarza.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Kasia

    Karmię już 11 tyg. mój stary laktator ręczny, który służył mi wiernie przy starszej córci niestety odmówił mi ostatnio posłuszeństwa. Jestem mamą trójki dzieci i wszystkie karmiłam piersią więc i teraz bez zastanowienia wybrałam właśnie pierś. Laktator przydał się aby rozbudzić laktacje, z którą na początku było ciężko- mleczka praktycznie nie było. Teraz bywa różnie ale dzięki laktatorowi mogę ściągnąć mleczko wieczorem kiedy moje maleństwo już śpi i mam zapas gdy dopada nas kryzys i mleczka mam za mało a mały głodomorek jest jeszcze głodny.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Aggatka

    Cóż, mnie najbardziej do karmienia piersią motywowało to, że na karmienie butelką mnie w wielu wymiarach po prostu NIE STAĆ 😉
    – NIE STAĆ mnie na kupowanie butelek i smoczków oraz mleka modyfikowanego – w długiej perspektywie zbiera się z tego spora kwota, której nie chciałam wydać akurat na to, bo:
    – NIE STAĆ mnie na to, żeby karmić dziecko płatną imitacją tego, co mój organizm wyprodukuje ZA DARMO,
    – NIE STAĆ mnie na to, żeby zrezygnować z profilaktyki raka piersi i jajnika oraz osteoporozy, do której to profilaktyki karmienie (zwłaszcza długie) się przyczynia,
    – NIE STAĆ mnie na podejmowanie wysiłków, żeby targać ze sobą na wyjścia butelki z mlekiem modyfikowanym w torbie termicznej, ani na wysiłki, żeby to przygotowywać przed wyjściem (lenistwo? Nie! Pragmatyka!),
    – NIE STAĆ mnie na wylewanie nie dojedzonej do końca porcji mleka modyfikowanego do zlewu – strata energii włożonej w przygotowanie, strata pieniędzy na kupno,
    – NIE STAĆ mnie na to, żeby karmić dziecko płatnym mlekiem, które nie będzie zawierało przeciwciał, które są mu akurat potrzebne, a które ma w mleku darmowym,
    – NIE STAĆ mnie w sensie nakładów emocjonalnych na karmienie dziecka określoną ilością mleka (Może za mało? A może przekarmiam i będzie mieć w późniejszym wieku problemy z otyłością, bo mnie się wydaje, że lepiej podać więcej? I już mam się o co martwić…),
    – NIE STAĆ mnie na zabranie dziecku „cyca”, bo widzę, ile karmienie przez prawie dwa lata dawało radości, spokoju, ukojenia, poczucia bezpieczeństwa…

    Jestem teraz w drugiej ciąży i nadal uważam, że nie będzie mnie stać na niekarmienie piersią. Tym razem chciałabym karmić nawet dłużej!

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    MamaOla

    Jest takie cos jak matczyna intuicja. Już będąc w ciąży wiedziałam, że będę karmić piersią, czułam że jest to najlepsze co mogę dać swojemu dziecko. Po porodzie utwierdziłam się tylko w tym przekonaniu, że tak będzie.?
    Karmienie piersią daje mi poczucie satysfakcji , spełnienia ważnego obowiązku wobec mojego maleństwa, nieopisanej bliskości. ❤
    Mam świadomość, że dla mojego dziecka jest to najcenniejsze źródło zdrowia i energii jakie mogę mu zapewnić. Dlatego mimo chwilowych nieprzyjemności związanych z bólem czy niewyspaniem zamierzam dalej karmić synka piersią, dopóki będę miała taka możliwość; )
    Synek ma już 3 tygodnie, więc długa droga jeszcze przed nami, ale liczę że nie będzie ona kręta.
    Damy radę ?

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Agnieszka

    Jestem mamą cudnej córeczk. Niestety nie dane było nam doświadczyć zbyt długiego karmienia piersią. Pytań: dlaczego, co się stało, z upływem czasu mnoży się dużo, a odpowedzi na nie jeszcze więcej. Finał był taki, że po miesiącu przeszliśmy na mleko modyfikowane. Więc pytanie konkursowe trafione w punkt☺
    Oczywiste; mleko matki to płyn na wagę złota, wpływa na rozwój dziecka, to piękna więź mamy i dziecka, to samo zdrowie dla Ciebie mamo. Więc co…?
    Według mnie, zabrakło rozmowy z osobą, która uspokoiła by moje obawy, zaspokoiła niewiedzę i braki w praktyce. Dała jasny przekaz, że powoli z córeczką nauczymy się siebie i przebrniemy przez to razem.
    Teraz będąc z drugą córeczką w ciaży, spróbujemy tej prostej rzeczy. Bo w prostocie siła☺

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ezer Kenegdo

    Bo tak to natura stworzyła! A nie bez przyczyny jest to MATKA Natura, a Matka przecież wie co najlepsze dla dziecka :)))
    Sięgajmy po to, co najlepsze, jeśli tylko się da, a poza tym…

    Ta przepiękna twarzyczka przymocowana do cyca i maleńkie oczka wpatrzone wówczas w moje lico… chcę przeżyć to jeszcze raz! 🙂 🙂 🙂

    P.S. Karmiłam synka prawie 15 miesiecy, obecnie ma niecałe 1,5 roczku, a za ok miesiąc mam nadzieję szczęśliwie zacząć karmić córeczkę, a jeśli się uda to chętnie tandemik.

    Pozdrawiam serdecznie
    E.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Kamila

    Moją motywacją zawsze były moje dzieci. Pierwszą córkę udało mi się karmić 3 miesiące ( z przyczyn niezależnych ode mnie musiałyśmy zakończyć karmienie). Teraz przy drugiej córce do karmienia podeszłam bardzo spokojnie i już w szpitalu udało nam się bez dokarmiania mimo że poród był przez cc. Uważam że karmienie to jest „nasz czas” na bliskość. Mimo, że planuję wcześniejszy powrót do pracy to i tak nie chciałabym zaprzestać karmienia i odebrania nam tego „naszego czasu”

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Gosia C.

    Od początku bardzo chciałam karmić piersią- przede wszystkim ze względu na walory odżywcze i skład mleka z piersi. Drugą sprawą jest „częściowa wygoda”- zawsze mam jedzenie dla Maleńkiej ze sobą 🙂 Tuż przed porodem cudowna położna (pozdrawiam Adelko?) pokazała mi jak przykładać dziecko do piersi, dzięki temu nie było to, aż takie straszne i trudne… pokazała, jakie są różnice między kp a mm…i takim oto sposobem karmimy się dzielnie od 16 dni 🙂 bo Matylda odczarowała piątek trzynastego ❤️?

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    MOJE.DWA.CUDA

    Kiedy mego Syna urodziłam
    Karmić go piersią odrazu postanowiłam.
    Karmienie dla mnie to piękna przygoda
    Mimo, że czasem bólu nam doda.
    To moja długa i kręta „droga mleczna‘’
    Ale dla mojego dziecka zdrowa i bezpieczna.
    Wszelkie składniki odżywcze w mleku mu dane
    To najlepsze witaminy z mej piersi wyssane.
    Po porodzie w trzeciej dobie to był czas koszmarny
    Bo nastał nawał mleczny – żywot dla mnie marny.
    Synuś z ciągnięciem piersi nie dawał sobie rady
    I sięgnęłam po silikonowe nakładki – to położnej porady.
    Przez dwa miesiące przez nie tak karmiłam,
    Aż pewnego dnia nakładkę gdzieś zawieruszyłam.
    Synka do piersi bez niej przystawiłam…
    Wtedy stał się cud, bo zaczął cycusia sam ssać – zaniemówiłam!
    Ale to nie koniec moich zmagań mówię Wam,
    Kolejny przykład teraz Wam dam.
    Ssanie piersi to ból niezapomniany,
    A Synuś co chwila do cycusia był przystawiany.
    Jednak mój upór i chęć dalszego karmienia wygrały
    I mimo bólu, piersi nadal mleko produkowały.
    Woda, herbatki i bawarki litrami pite,
    By mleka było dużo i było smakowite.
    Dodam, że w tym wszystkim jest ważny humor mamy,
    Bo wtedy o ilość mleka i samopoczucie dziecka dbamy.
    Czy to wiosna, lato, jesień czy zima
    Mama dla swojego dziecka każdy ból przetrzyma.
    Dlatego 1,5 roku był Synuś piersią karmiony
    Zawsze uśmiechnięty, zdrowy i zadowolony.
    Na wadze z miesiąca na miesiąc pięknie przybierał
    A z szafy małe ubranka krasnoludek nam zabierał.
    Czas jak mleko z piersi szybko płynie…
    I memu Synkowi wnet rok 3 minie.
    Pomimo tych wspomnień „boleśnie pięknych”
    Dałabym radę wykarmić dzieci niejednych.
    5 października na Świecie pojawiła się nasza kolejna kruszynka,
    A tym razem to Taty wymarzona dziewczynka.
    Od pierwszej chwili piersią jest karmiona,
    Jest uśmiechnięta, zdrowa i zadowolona.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ania

    Malutka Łucja już wkrótce przyjdzie na świat i chcę dać jej to, co najlepsze 🙂 a jak wiadomo nie ma nic lepszego niż mleko mamy.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Wrrrronia

    Nie wiem, czy ktokolwiek to przeczyta, ale niech tam, niech się opowie i moja bajka. 19 lat temu urodziłam pierwsze dziecko. Byłam bardzo, bardzo młoda i nawet nie myślałam, jak to będzie po jego urodzeniu. Po prostu miało jakoś być. Położne przystąpiły mi to do piersi, jak pijawkę czy minoga, i zostawił na pastwę… A potem, w domu, horror i trauma. Strach, ból, płacz (mój, a potem i jego), odwodnienie i szpital. Butelka. Zawsze mały, chudy, zamorzony, jak mówiła moja zawsze-pomocna-mamusia.
    Po 3 latach narodził się drugi syn. Wiedziałam już, co było nie tak. Miałam wklęsłe brodawki, zbyt małą motywację i doświadczenie. Powiedziałam sobie, że To dziecko będę ryczeć, a karmić cycem. I karmiłam. 2 lata.
    10 lat później nie miałam wątpliwości, jakie różnice są między karmieniem butla a piersią: kasa, zdrowie, dostępność, wygoda, precyzja dawkowanie no i…? Związek emocjonalny. Mój obecnie 16 letni, 180 centymetrowy drab włazi do mnie do łóżka i tuli się bez krępacji. Więc… Kupiłam sobie laktator Lovi, manualny, profilaktycznie, bo po tych 10 latach moje piersi mogły zareagować różnie, wcale niekoniecznie zgodnie z moją wolą. No i zareagowały. Zastoje, guzy, antybiotyki. A ja dziecko nr 3 i laktator, dziecko nr 3 i laktator… Kolejne 2 lata cycowania. I tu niespodziewanie… 4 ciąża. Ten sam laktator, ta sama mikro-butelka 150 ml. I znowu 2 lata karmienia.
    Mam wciąż ten laktator. Jestem znowu w ciąży i nie wyobrażam sobie karmienia butelka. Chyba bym się „zaszczeliła”.
    Jeśli któraś mama chce Mój laktator „na szczęście”, to go udostępnię ;). Nie potrzebuję elektrycznego, nie po to tu piszę, ale może moja bajka o karmieniu piersią pomoże komuś, komu „wydaje się”, że butelka to wygoda. Wygoda, to wtedy, gdy w 10 sek kupisz cycem płacz, głód i smutek małego potworka, któremu nie wytłumaczysz, że potrzebujesz 10 minut na zrobienie butli mleka.
    Pozdrawiam wszystkie zdesperowane i sfrustrowane mamy. To się ZAWSZE może udać.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Kasia

    Karmienie piersią to najlesze co można dać swojemu dziecku i to oczywiście prawda, ale moją motywacją była wygoda. Przygotowanie mleka modyfikowanego zabiera trochę czasu i to jest rzecz która mnie bardzo zniechęca. Gdy syn się budzi, ja nie muszę nic robić: wyciągam pierś i wszystko gotowe. Od samego początku nie dokarmialam dziecka, walczyłam już w szpitalu tylko o to żeby syn był karmiony piersią. Problemy zaczęły się dopiero gdy zachorowałam i musiałam brać bardzo silny antybiotyk, w tym czasie dziecko było karmione przez butelkę ze sztucznym mlekiem. Po dwóch tygodniach syn nie chciała ssać piersi. Dopiero wtedy zaczęłam walczyć bo nie ma nic lepszego, bezpieczniejszego i bardziej wartościowego od mleka matki. Przez 3 tygodnie myślałam tylko o tym, żeby móc znowu karmić i się udało, ale to była bardzo ciężka droga.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ewelina

    Hej!
    Mnie zmotywowało to że pierwszego dziecka nie udało mi się karmić czułam się z tym źle poddałam się zbyt szybko. Wiedziałam że przy drugim dziecku uda mi się karmić. Wiedziałam już jak smakują początki karmienia. Byłam przygotowana na początkowy ból. Nastawiłam się że tak powiem bojowo. Tym razem musi mi się udać. Tym razem napewno dam sobie radę. Wiedziałam co mnie czeka. Wiedziałam że muszę mieć spokój na początku a nie miliony gości żeby karmić jak najwięcej kiedy jest nawał a nie odciągać ze wstydu w nieskończoność. I udało się córka ma 6 msc-y. Karmimy sie cały czas na początku może jest trochę bólu może trzeba włożyć troche wysiłku ale jak teraz córka podczas jedzenia patrzy na mnie z wielką miłością jakbym była dla niej kimś najpiekniejszym i najwazniejszym na swiecie to jestem szczęśliwa że dalam radę ze nadal daje. Czuję się przez to wyjątkową kobietą. Czuję się spełniona.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Aga

    Chciałam dać swojemu synkowi to, co najlepsze i to było i jest moją główną motywacją. Głęboko wierzę, że mleko mamy jest właśnie tym najbardziej odpowiednim, odżywczym i ochronnym pokarmem jaki mogę mu podać. KP jest wygodne zarówno dla mnie jak i dla synka, w każdym miejscu i o każdej porze gotowe do konsumpcji 🙂 cieszę się każdą chwilą spędzoną na karmieniu synka i chcę to robić tak długo, jak będzie tego potrzebował

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    kascht

    Całą pierwszą ciążę kp wydawało mi się naturalną kolejnością zdarzeń. Po porodzie podeszłam do tego spokojnie a i tak potrzebowałam pomocy w nauce kp. W szpitalu wsparcie laktacyjne to było korzystanie z laktatora oddziałowego, co trochę mnie zniechęciło. Gdy wróciłam do domu to mąż był największą motywacją. Mówił, że to najpiękniejszy widok na świecie, i że jak wszystkiego w życiu trzeba się tego nauczyć a to wymaga czasu:) Sam zwracał uwagę gdy słyszeliśmy że mała płacze bo „chce cyca”, że nie karmi się „cycem” tylko piersią:) Dzięki wsparciu i motywacji męża karmiłam pierwszą córkę a teraz już 8 miesiąc karmię drugą:) a do motywacji męża dochodzi jeszcze codzienna i conocna motywacja bo kp jest po prostu wygodne:)

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Związek-Opydo

    Jestem mamą karmiącą tylko 1 piersią. Tuż przed zajściem w ciążę zakończyłam leczenie raka piersi. Mimo rad lekarzy, bym się nie męczyła (?) postanowiłam być mamą kp. Początek nie był łatwy. Cesarka ratująca życie dziecka nie pozwoliła na cieszenie się takim karmieniem od początku. Do tego zakażenie rany po cc… Mały wymiotował po moim mleku przez zakażenie. Przez 3 tygodnie odciągałam pokarm i wylewałam:( Potem maluch rozleniwiony butelką nie chciał ssać. Przyssał się skutecznie, gdy miał 4 miesiące i trwa to do teraz. 9 listopada skończy 2 lata:) W tym czasie zrobiłam prawko, dokończyłam 2 studia i wróciłam do pracy. Dlaczego karmię? Odporność, bliskość… To wszyscy wiedzą… Takie karmienie oprócz wszystkich zalet jest też idealne dla leniwców. Tak odpowiadam wszystkim, którzy mówią, że im by się nie chciało. Podanie piersi trwa krócej, niż przygotowanie mleka sztucznego i wymycie butelki.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Magda

    4 Powody i Piąty w drodze! 🙂

    Syn nr 1: wcześniak bez odruchu ssania, hipotrofik. Aby walczyć o jego zdrowie i utrzymać laktacje, przez 4 miesiace odciagalam mleko co 3 godziny i podawalam butelką. Walczyliśmy i wygraliśmy!;) teraz zdrowy i silny 7- latek, niedawno rozpoczął naukę w 1 klasie.

    Syn nr 2: uwielbiał się przytulać i ssać:) wiedziałam, że to czas tylko dla nas, zakochalismy się w sobie;) stworzyliśmy niepowtarzalną więz. Gdy 5 miesięcy po porodzie wracałam do pracy, wciąż odciągałam mleko i prosiłam Babcię, by nim karmiła Malca.

    Córka nr 1: apetytem przewyższała starszych braci o milę!!!:) karmiłam nieustannie, aż do chwili, gdy w 29 dobie życia królewna zachorowała. Trafiła na intensywna terapię, do inkubatora, pod respirator… Ona walczyła o życie, ja o każdą kroplę matczynego mleka, by ją nim leczyć. Każdy wie przecież, że to mleko mamy jest cenniejsze nad zloto! Odciągałam pokarm, pędziłam na oddział, wracałam do synów, znów odciagałam, znów pędziłam do szpitala, znów do domu… I tak przez 2 tygodnie. Pot, łzy i mleko – tonęłam we wszystkim. W końcu wygrałyśmy walkę. Obie. Pierwsze karmienie piersią po powrocie ze szpitala było pełne emocji. Płakałam, Ona oddychała i patrzyła na mnie z miłością. I piła…:)

    Córka nr 2: jako wielomatka potrafiłam już karmić, gotować obiad, odkurzać i pilnować budowy wymarzonego domu:) odprowadzałam chłopców do przedszkola, dziewczynki bawiłam w domu. Karmienie było normą, czymś zupełnie naturalnym podczas budowania z klocków, czytania książek. Laktatora używałam czesto, bo miałam mnóstwo pokarmu i zawoziłysmy go do banku mleka.

    Syn/Córka nr 3. Dziecię nr 5.
    Dowiedzieliśmy się kilka tygodni temu. Nasz stary wysłużony laktator odmawiał już posłuszeństwa gdy kończyliśmy karmienie Najmłodszej. Ale karmić będziemy choćby nie wiem co! Wszak to najlepsze, co możemy zrobić dla naszego Dziecka i to Ono jest największą motywacją, by walczyć o każdą kroplę:)

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Magdalena

    Najważniejsze zdrowie mojego syna i to co najlepsze w pokarmie mamy jest to daję mojemu dziecku. Mam nadzieję że uda mi się karmić go piersią jak najdłużej. Nic nie zastąpi mleka dziecku niż pokarm z piersi.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Basiaho

    No to moją pierwszą motywacja była chęć szybkiego schudnięcia, bo chodziły takie opinie na mieście, że podobno to działa. Nie działało, ale zanim się zorientowałam bobas się przyzwyczaił, a ja zorientowałam się ile kosztuje mm, dlatego też kontynuowałam temat. Następnie mój dziecior się tak przyzwyczaił, że nie miałam serca odstawiać… I tak historia ciągnie się 2 lata. Na przekór położnym z porodówki, które mówiły, że głodzę dziecko piersią i wciskały butle przy każdej okazji. Jednak dzieciaki wiedzą co dobre 😀 a ja i tak mam tendencję zwyżkową wagi teraz, bo drugie w drodze – i zapewne historia zacznie się pisać na nowo.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ania

    Gdy pierwszy raz mój synek został przystawiony do piersi poczułam takie szczęście, euforię gdzieś tam w środku, ogólnie uczucie tak piękne, że nie da się tego opisać. Wzruszyłam się również, że taki mały człowieczek, którego wyczekiwałam całe 9 miesięcy jest już teraz przy mnie, tak blisko, że jestem w tym momencie całym jego światem. Ta bliskość, miłość, niesamowite odprężenie. Niestety synek okazał się mega śpiochem, ciągle zasypiał przy piersi już po minucie, dwóch, ciężko go było obudzić, sytuacja powtarzała się od nowa non stop. Od początku dokarmiałam go butelką, dziś ma ponad 4 miesiące i dalej stosuję karmienie mieszane, ale nie wyobrażam sobie, jak mogłabym nie karmić piersią. Na początku nie miałam już siły do tego, od najbliższych słyszałam, że nie mam mleka, że nie ma sensu się męczyć, że jak będzie na butelce to nic złego, nie każdy ma mleko, że on płacze, bo nic nie leci, że nie przysysa się dobrze, bo nic tam nie ma itd. I o dziwo, rzeczywiście wierzyłam w te bzdury. Im bardziej te wszystkie słowa brzęczały w mej głowie, tym bardziej byłam przekonana, że oni wszyscy mają rację, że to moja wina. Trudno – próbowałam nie wyszło i tyle. Ale jak sobie pomyślałam, że już nigdy nie doświadczę tej bliskości, tych chwil tylko dla nas, że synek będzie chciał piersi a ja mu będę dawać już tylko butelkę… zrobiło mi się mega źle i pomyślałam, że nie mogę się poddać, to jest moje dziecko i zrobię wszystko, co w mojej mocy, by karmić piersią. Poczytałam trochę w Internecie, zakupiłam laktator elektryczny Medela (ręczny już miałam, ale nic nie mogłam ściągnąć) i zaczęłam próbować. Miałam trochę inne wyobrażenie o działaniu tego laktatora, czułam się rozczarowana, ponieważ ściągał tyle, co ręczny, czyli prawie nic. Myślę, że ten laktator Lovi na pewno dałby mi szansę na rozkręcenie laktacji, bo jego działanie jest bardziej zbliżone do ssania dziecka, a ten który posiadam – mam wrażenie, że owszem ściągnąłby mleko, ale komuś, kto ma go więcej niż ja.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ka_sia

    Co mnie najbardziej zmotywowało? Te małe, słodkie usta szukające mojej piersi to przede wszystkim! Ale od początku kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży dokładnie wiedziałam jak będzie wyglądał mój poród. Nie ulegało to absolutnie najmniejszej wątpliwości – przecież to pewne, że naturalnie! Nie brałam nawet pod uwagę cesarskiego cięcia. To absolutnie nie wchodziło w grę bo chcę urodzić naturalnie, bo jest to zdrowsze dla pierworodnego, chcę karmić piersią bo moje mleko jest najlepszym pokarmem jaki mogę dać swojemu dziecku. No ale życie bardzo zweryfikowało moje plany i marzenia. Po 6 godzinach porodu zapadła decyzja o cc. Jak to usłyszałam to pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to się rozpłakałam…bo nie tak miało przecież być, ale wiedziałam, że jest to najlepsze dla mojego dziecka więc nie protestowałam. Nie byłam totalnie na to przygotowana, nie wiedziałam jak wygląda cesarka co później itd, czy Syn będzie od razu ze mną czy też nie. Kiedy zobaczyłam Synka świat przestał dla mnie istnieć. Liczyłam się tylko ja i on. To były nasze chwile, czas stanął w miejscu a ja nie mogłam się na niego napatrzeć, nie mogłam przestać go dotykać i przytulać. Wtedy padły pierwszy raz wypowiedziane oko w oko słowa „Dzień dobry kochanie, jestem Twoją mamą i bardzo Cię Kocham”. Wtedy też wiedziałam, że będę karmić piersią! Że zrobię wszystko, żeby tak było! Małego dostałam dopiero po 15 godzinach. Wcześniej był na oddziale noworodków a że była noc nie mogłam do niego iść. Musiałam na niego czekać do następnego dnia rano. Jak położna przywiozła Synka pierwszą czynnością którą zrobiłam było wstanie z łóżka i wzięcie mojego małego zawiniątka w objęcia. Przysięgłam Synkowi, że będę go karmić piersią i jeszcze dzisiaj z moich piersi poleci mleko. Następnie przystawiłam małego do piersi i robiłam tak cały dzień co chwilę i bez przerwy. Pozwalałam małemu ssać ile będzie tylko chciał i cieszyłam się, że chce ssać i razem uda nam się osiągnąć nasz cel. Cel został osiągnięty i jeszcze tego samego dnia w moich piersiach było mleko. Od tamtej pory karmię Syna (minęło półtora roku) teraz jestem w drugiej ciąży i moim marzeniem jest karmić w tandemie i uparłam się więc się uda! Wierzę w to bardzo. Ale pomoc laktatora byłaby niedoceniona. Chciałabym odciągnąć mleko dla Synka żeby miał w momencie kiedy pójdę do szpitala, żeby mąż i babcia mieli zapasy a później będę na pewno go potrzebować jak będę gdzieś wychodziła czy to do lekarza z Synem bo troszeczkę choruje czy sama. A karmienie piersią jest największym cudem i tych chwil nie oddałabym za żadne skarby nikomu!

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Małgosia

    Dla mnie karmienie piersia kojarzy się z bólem. Jestem mamą 3 dzieci. Pierwsza dwójka była karmiona w bólu zaledwie 3-4 miesiące. Dłużej nie dałam rady.
    Najmłodsza córka ma 2 tygodnie i problem z karmieniem jest od samego początku, najpierw popękane brodawki, a teraz zastój w jednej piersi.
    Co mnie motywuje?? Przede wszystkim budowanie odporności córeczki, przy rodzeństwie, które na przemian zdążyło przynieść już choroby do domu – to bardzo ważne. Pomimo bólu z jakim kojarzę karmienie, staram sie to przezwyciężyć.
    Pomocny okazał sie laktator, pomaga zmniejszyć ból i blokadę przystawienia dziecka do piersi. Niestety ręczny sprawia, że jest to czasochłonne i budzi obawy, że laktacja zaniknie.
    Oj…. przydałby się taki elektryczny…

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Victoria

    Poza zdrowym rozsądkiem, zdrowym dzieckiem i zdrową mamą… wizyta w supermarkecie. Szybko przeliczyłam cenę jednej paczki modyfikowanego na świeżowyciskane soki, smoothie, liczi oraz inne pyszności, na które zwykle nieco sobie żałuję. Odtąd przy każdych zakupach towarzyszyło mi hasło „Karmię piersią więc mi się należy”. Nic nie wpływa tak kojąco na trudy karmienia i początki macierzyństwa jak zacna przekąska.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Asia

    Karmienie piersią było dla mnie naturalne. Jeszcze w szpitalu zdarzyła się sytuacja, która dodatkowo mnie zmotywowała. Pierwsza noc, ja nie do końca ogarniam co się dzieje. Mleko nie chce płynąć, młoda płacze. Położne przekonują, że głodna i że trzeba dokarmić. Dokarmianie też mi nie idzie, czuję się sfrustrowana swoją ‚nieudolnością’. Położne pomagają, dostała tyle, że aż się z niej wylewa. Mimo to dalej chce ssać. W końcu chyba udaje jej się coś wyciągnąć z piersi bo zasypia. Śpi ponad 4h, a ja po 3,5h przerażona, że cukier spadł – tak mnie nastraszyli na szkole rodzenia :). Gdy poszłam się poradzić, położna powiedziała, że pewnie parę kropel z piersi tak mocno ją uśpiło. Jak sobie porównałam ilość sztucznego mleka z ilością mojego które wypiła to pomyślałam, że naprawdę to moje mleko jest bardziej wartościowe. Jak było ciężko to wracałam do tej myśli 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    K22

    Miłość i chęć podarowania moim synom wszystkiego co najlepsze. W chwilach kryzysowych ciocia, która jest położną i mam do niej pełne zaufanie. Pierwszego syna karmiłam tylko 8 miesięcy. Ze względu na częsty płacz syna pediatra nie biorąc pod uwagę jego doskonałej wagi zdecydowała, że dla jego zdrowia konieczne jest odstawienie od piersi. Drugiego syna zamierzam karmić tak długo jak będzie miał na to ochotę 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Alice

    Droga Danusiu,
    Kiedy właśnie rodziłam swoje dziecko na oddziale, na którym pracujesz, akurat niestety nie miałam okazji Cię spotkać – a chciałam pogratulować bloga i owocnej , mlecznej działalności.
    Pierwszego syna urodziłam 8 lat temu, drugiego teraz, w czerwcu, juz jako 41 latka. Zawsze odkąd zaczęłam myśleć o posiadaniu dzieci chciałam karmic piersią. Słyszałam takie rozdzierające historie od kobiet z rodziny- już jako mała dziewczynka- o nieudanym karmieniu piersią, o cierpieniach kobiet wracających po 3 miesiącach do pracy, itd itp. Dwie historie chyba zaważyły na tym, ze karmienie piersią uznałam za ważne nie znając jeszcze faktów o biologicznych i emocjonalnych korzyściach z tego ” procederu”. Moja mama urodziła sie na początku lat 50tych. Karmienie piersią mojej babci było opisywane jako trudne, niewystarczające, słyszałam że było „za mało mleka”. No i w związku z tym moja mama jako 4 miesięczne niemowlę była karmiona z butli mlekiem krowim i zakaziła się jakimiś groźnymi bakteriami. W Polsce nie było łatwo dostępnych antybiotyków i mama cudem przeżyła, nawet ją na oddziale chrzcili na chybcika… druga historia to historia moje mamy o nieudanym karmieniu piersią chudego wcześniaka – czyli mnie ( na godziny, niezależnie od potrzeb, bez wsparcia emocjonalnego otoczenia).Moja mama wyrzucała sobie, że nie dała rady mnie wykarmić i że przeszła na mleko „niebieskie” zaprawiane mąką. Przy objawach prawdopodobnie nietolerancji laktozy i w jakims stopniu glutenu nie byłam doprawdy po tym szczytem sprawności i siły. Inne starsze kobiety z rodziny non stop dziwią się, że karmię i że mam dosc mleka, bo ich doświadczenia nie są najlepsze.
    Jako przyszła matka mojego pierwszego syna zawzielam się. Choćby skały s..ły chciałam karmić. Przeszliśmy wiele trudności,bo synek był wiotki i długo uczył sie ssania, ale udało sie! Karmiłam 18 miesięcy. Teraz karmie juz 4 miesiące i planuję karmic długo. Niemniej ludzie którzy mnie potrzebują juz pukają do drzwi mojego gabinetu… inni specjaliści przysyłają mi swoich pacjentów i zdecydowałam sie podjąć pracę kilka godzin w tygodniu. Mam ręczny laktator i butelkę a la cycek. To jest wielkie ułatwienie a te pare godzin minie jak szybko i ja będę spokojna i maly bedzie miał porcję mleka.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    EwaW

    Do karmienia motywowało mnie jednocześnie poczucie podświadomej chęci zmierzenia się z wyzwaniem jakim jest karmienie piersią połączone z poczuciem obowiązku/jakąś kulturowo nałożoną powinnością na karmienie naturalne, coś w rodzaju bardzo silnego oczekiwania społecznego. Nie sądziłam, że tak to na mnie zadziała ponieważ przed porodem na pytanie czy będziesz karmić odpowiadałam „Jak się uda to będę ;)”, a później płakałam w łazience. Bobasa trzeba było dokarmiać, więc ostatecznie przez ponad dwa miesiące po każdym karmieniu dodatkowo ściągałam pokarm na dokarmiania, a że maluch ssał przez minimum 40 minut plus 30 minut ściągania i tak 24h/dobę to niewiele miałam czasu na… cokolwiek. Było ciężko, ale nie żałuję ani jednej minuty i za tym brakiem żalu stoi już na pewno miłość. I choć maluch ma dopiero 10 m-cy i już od kilku „przesiadł” się na butelkę to dość szybko zorganizowałam sobie „okazję” do kolejnego karmienia. Jestem w drugiej ciąży i na razie motywuje mnie chęć przeżycia karmienia inaczej… dłużej, spokojniej. Wiem, że na początek będzie ciężko, ale przecież się opłaca :)))

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ania

    Tak sobie myślę, że mąż-lekarz nie pozwoliłby nam na inny rodzaj karmienia syna niż piersią (moją). Ale chyba najbardziej przekonał mnie argument starszej doświadczonej koleżanki: „przemęczysz się kilka pierwszych dni a potem to jest taaaka wygoda! chyba bym zwariowała, gdybym musiała kilka razy dziennie wyparzać te buteleczki”. A cyc, jak to cyc, umyć czasem wypada, ale przynajmniej nie trzeba go wyparzać.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ewa.Rol96

    Hmm , od początku ciąży obiecałam sobie.,że będę karmic piersią . Motywacją było przedewszystkim zdrowie córeczki! Mąż bardzo mnie w tym.również.motywowal. Było ciężko na początku. Po cesarce nie mialam pokarmu ,jak przyszedl to bylo go dużo. Ból piersi. Córka nie potrafila ssać piersi miala za malo siły. Położne pomagaly ,doradca laktacyjny, a ile przy tym łez było. Córka płakała i ja.razem z nią. Przypomniałam sobie ,że mam kapturki na sutki z Lovi właśnie tak jak i smoczek i.butelke w.zapasie w razie.czego. Położna kazała użyć nakładek w.szkole rodzenia również bardzo polecali je. I udało się.córeczka piła. To bylo takie piękne. Cudowne przeżycie. Pierwsza ciąża,19lat i sobie poradziłam jakoś. Zapalenie piersi było i wtedy laktator bardzo.się przydał. Karmilam corke do 1roku i 1msc bo wtedy okazało się ,że znowu.jestem.w ciąży! Druga córcia.w.drodze. 29tc. I pokarm już mi leci ☺?? Kocham karmić piersią. Pierwsza córeczka jest alergikiem i teraz musi dostawać specjalne mleko-biedna.. Może jak druga się urodzi to będę dwie karmić? W każdym bądź razie nowy laktator bardzo mi sie przyda juz do szpitala . Stary się zepsuł..

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Anna

    Do tego, ze będę karmić piersią swojego synka nikt nie musiał mnie przekonywać – wyssalam to przekonanie z mlekiem matki 🙂 Podobnie byłam pewna, ze urodze naturalnie, aż do momentu samego porodu i odwrócenia się syna… rozczarowana sobą i tym, ze nie dałam rady urodzić naturalnie, zaparlam się na karmienie piersią. Walczyłam o każdą kroplę mleka, a walką trwała 3 dlugie m-ce, okupione niejedną kropla krwi z poranionych brodawek i niejedna łza. Z początku celem był pierwszy miesiąc na piersi, dalej pierwsze 4 miesiące, później pół roku… Udało się, synek pije moje mleko do dziś, a miesięcy ma już 21. Od miesiąca piersi mają też drugiego odbiorcę pokarmu, tym razem obyło się bez problemów, choć czekamy na podciecie wedzidelka. Dotychczasowy laktator, zwykły ręczny na pompke – ledwo zipie, pierwszego wyjścia z domu przy dwóch mlekopijcach pewnie nie doczeka… ale moze mi sie poszczesci 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Magda

    Kiedy nasza córka piła przez moment mleko modyfikowane gdyż mojego było jej za mało postanowiłam zrobić wszystko żeby jej wystarczył cyc. Skład mleka modyfikowanego mnie tak przeraził ze do chwili obecnej córka nie chce nic innego tylko kp.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Aga

    Historia mojego karmienia piersią wiąże się z moim kochanym mężem, panem tatą naszych cudownych dzieciaczkow, nazywanym przeze mnie momentami laktoterrorysta. 3 lata temu karmiąc pierworodnego nie jeden raz płakałam i odgrazalam się, że to ostatni raz, że zanim zdecyduje się na drugie dziecko muszę mieć na piśmie, że nigdy więcej żadnego karmienia piersią! Dzięki mojemu „terroryście” i wielu rozmowa dziś karmie drugiego synka z większym spokojem, cierpliwością, patrząc w oczy Ignasia cieszę się z powstającej pomiędzy nami więzi – bezcennego prezentu na dalsze lata życia.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ewelina

    Najważniejszy powód – oczywiście syn i dostarczanie mu dokładnie tego co w danej chwili potrzebuje (wiadomo, cud pokarmu matki). Poza tym….. Więź (maślane oczy ?), wygoda (żadnego sterylizowania, mycia, grzania), możliwość produkcji „na zaś” dająca pewność, że w sytuacji kryzysowej można dokarmić wciąż swoim wyrobem ? (do tego laktator się mocno przydaje) noooo i to chudnięcie w oczach (i innych częściach ciała również ?) mimo wyciągania pewnych pysznych, mocno czekoladowych lodów na patyku….. ?

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    monika

    Karmię piersią bo jestem mamą <3 ..Kocham..mamy z tych chwil wiele radości, że nam się udało.
    Zawsze spoglądałam ukradkiem na bliskie mi karmiące mamy, milion miałam myśli jak to będzie, czy będzie, czy dam radę, czy potrafię, czy nauczę się, czy to może się udać..udało.. a teraz możemy godzinami spacerować, nie martwić się, że czas wracać. Przysiadamy na ławce, przysiadamy przy dobrej kawie, przystajemy gdzieś, gdziekolwiek, kiedy to potrzebne. Zasypiamy razem…jemy śniadanie w łóżku, jeszcze chwilę przysypiamy… Myślę, że cały ten czas, To tak krótka chwila w całości naszego życia, że będę za tym tęsknić.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Natala

    Moja przygoda z karmieniem jak w przypadku większości kobiet nie była prosta … już będąc w ciąży „napaliłam” się że będę karmić piersią nie ważne czy będzie boleć, bo oczywiście znałam na pamięć opowieści koleżanek o pogryzionych brodawkach, wiedziałam że karmienie piersią jest dla dziecka najlepsze… niestety jak to w życiu bywa rzwczywistośw była dla mnie okrutna … po porodzie przez cc synka dostalam dopiero po 15 godzinach w tym czasie oczywiście został nakarmic my butla, nie muszę mówić jaka była jego reakcja kiedy później próbowałam mu wcisnąć cyca, pow ze nie chciał ze mną współpracować to jakby nic nie pow on w ogóle nie był nim zainteresowany, jakby tego było mało okazalo się ze mam bardzo mało pokarmu, w szpitaki oczywiście praktycznie zero pomocy każda polozna mówiła co innego… po powrocie do domu płacz i łzy ze nie mogę wykarmic własnego dziecka… ale uparłam się ze rozkręce ta laktacje mimo że wszyscy w kolo mówili że mi się nie uda… ale dziecko plus laktator dało rade 🙂 i tak karmimy i odciagamy się już 3 miesiace bo przecież „mamy mleczko jest najlepsze” a ja i mój synek wiemy o tym najlepiej 😉 także moja motywacja do karmienia było dobro mojego synka dla którego zrobiłabym wszystko!!

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Justyna

    Do karmienia piersią przekonało mnie to, że to najzdrowszy pokarm dla dziecka u nie do podrobienia. W dodatku gotowy od zaraz – bez podgrzewania :-). Pierwsza córkę karmilam w ten sposób przez rok, choć nie ukrywam, nie było to karmienie jak z obrazka 🙂 . Druga zamierzam także karmić piersia i mam nadzieję, że mi się to uda bo troche sie juz uzbroilam w wiedzę i doświadczenie :-).

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Eunika

    Mam to szczęście, że kobiety z mojego otoczenia karmiły dzieciaczki piersią. W związku z czym wydawało mi się to całkiem oczywiste. Zaczęłam bardziej o tym myśleć, gdy moja przyjaciółka urodziła córeczkę i te rozmowy o karmieniu i ogólnie macierzyństwie stały się częste i ważne. A gdy już miałam synka obok siebie to Pani doktor i położne ze szpitala na Łubinowej. Synek miał żółtaczkę, więc to karmienie stało się jeszcze ważniejsze – całe szczęście nikomu do głowy nie przyszło, żeby proponować mm, za to dostałam laktator elektryczny i kiedy synek był pod lampami, ja pompowałam. Taka krótka historia ?

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ola

    Może aż wstyd się przyznać jednak w moim najbliższym otoczeniu nigdy nie miałam wzoru kobiety karmiącej piersią. Sama jestem dzieckiem butelkowym, oczywiście nie neguję ani nie oceniam tego sposobu karmienia. Wiem, że życie płata róże figle, dlatego sposób, w jaki karmimy nasze maluchy jest indywidualnie dostosowany do naszego życia. U mnie natomiast myśl o karmieniu piersią była bardzo naturalna. Zanim zaszłam w ciążę wiedziałam, że będę karmiła. To najlepsze, co mogę dać mojemu maluszkowi. W ciąży bardzo stresowałam się myślą, że nie dam rady, pokarm się nie pojawi. Mój mąż okazał się ostoją spokoju, opanowania a przede wszystkim trzeźwego umysłu. To dzięki niemu karmimy się 4,5 miesiąca. Kiedy po porodzie pokarm się nie pojawił walczyliśmy oboje. Noce odciągania i podawania mleka z butelki były wykańczające jednak było warto. W końcu laktacja ruszyła. Dziś jestem z nas dumna. Wiem, że gdyby nie wsparcie i determinacja męża dawno bym się poddała, zabrakłoby mi sił na walkę nie tylko o laktację, ale również z osobami, które pukały się w głowę i kazały dać sobie spokój.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Gosia

    Ciekawe jest to pytanie konkursowe. „Kto lub co zachęciło/ zmotywowało cie do karmienia piersią”.i przepraszam za odwagę …trochę błędnie zadane. Powinno ono brzmieć : co lub kto spowodował że nie zrezygnowalas z karmienia piersią. Bo przecież gdy rodzisz dziecko ( bez komplikacji) to kladą je na pierś i ono zaczyna ssać.Wiec pierwsza decyzja należy do ludzi na porodówce. Schody zaczynają się później.i tu dopiero powinno paść pytanie konkursowe 🙂 zaczne od tego że Karmię cały czas. I korzystam z jednego badziewnego laktatora. Przydałby się lepszy:) w moim przypadku pierwsza myśl o tym że to jest trudne pojawiła się na 3-4 dzień kiedy zaczęły boleć sutki. Przed urodzeniem wogole się nie zastanawiałam nad innym rodzajem karmienia.jak już zdecydowałam się na dziecko, wytrzymałam 9 miesięcy osobistego dramatu tycia ,niewyprozniania, przeziębień zażeranych czosnkiem…karmienie wydawało się pikusiem i naturalna sytuacja po porodzie. Dzisiaj jednak kobiety chcą być WOLNE i dopiero teraz widzę ile z nich rezygnuje z karmienia, bo boli, bo chcą już wypić drinka z koleżankami, bo piersi „zwiędną” ….ja zaczęłam karmić i karmię i będę jeszcze długo karmić bo nie będę wymyślać koła na nowo. Ja oszczędzam kasę i czas na przygotowywanie proszków ,odmierzanie , a przy tym jednocześnie młody ma najlepszy zestaw sniadaniowo-obiadowo-kolacyjny. Zawsze podgrzany. Taki świetny laktator by mi się przydał gdyż po ciąży poleciały niestety zęby i teraz przed każdą wizytą muszę na zapas przygotowywać mleczko na czas kiedy dostaje znieczulenie …a że mam w planach jeszcze dwa bejbiki to łapka w górę:) wybierzcie mnie 🙂 z pewnością go wykorzystam i nie rzucę w kąt.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    MamaR

    Zastanawiałam się długo nad odpowiedzią, a przecież motywację muszę mieć bardzo dużą bo karmię synka swoim mlekiem już 4 miesiące… nie z piersi. Spędzam z laktatorem ok 3-4 godziny dziennie. Na początku oczywiste było dla mnie, że będę karmić piersią – po problemach z karmieniem starszego syna (z ktorych ostatecznie wyszlismy obronną ręką i karmiliśmy się dumnie do samoodstawienia), wiedziałam już wszystko o kp. Niestety to nie wystarczyło – synek ogólnie jest zdrowy i normalny, ale może być mu trudniej, bo jest wcześniakiem i urodził się w zamartwicy, później miał mocną żółtaczkę, po wizytach u kolejnych specjalistów dowiedziałam się, że ma nieprawidłowy odruch ssania, obniżone napięcie mięśniowe, gotyckie podniebienie, cofniętą wąską rzuchwę… wszystko to zdarza się u noworodków dość często, ale u nas, jak dotąd, pomimo ćwiczeń, uniemożliwia efektywne ssanie. Ale odpowiadając na pytanie – motywacje mam dwie. Pierwsza, zdroworozsądkowa, to tabelka, którą widziałam w poczekalni u neurologopedy – po prawej lista składników odżywczych w mleku modyfikowanym, a po lewej w mleku kobiecym. To serio robi wrażenie. Do tego zdanie, które wyczytałam na jakiejś stronie o kp: ‚MILIARDY komórek macierzystych w mleku matki’. A druga motywacja, to ta bardziej uczuciowa… utrzymuję laktację, bo mam gdzieś w sobie jeszcze okruszek nadziei, że nam się uda takie prawdziwe karmienie piersią. Przez to, że karmiłam starszego syna wiem, jakie to wspaniałe i przyjemne widzieć ten błogi wyraz twarzy dziecka, te oczka wpatrzone, czuć ciepłe małe łapki gmerające na brzuchu i deklocie, mieć sposób na uśpienie lub uspokojenie małego rozbójnika w 3 sekundy, wiem jak to pomaga przy chorobach, gdy inne napoje i pokarmy są ‚be’, jakie to wygodne na spacerze i w podróży, a jak się stłucze kolanko to już w ogóle i wiem, co dziecko mówi o mleku – ‚mama, dobjeeeee!’ 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    ANIA

    Narodziny to największy cud naszego świata. Karmienie piersią, zdecydowanie jest jego następcą.
    Za nami już kilka miesięcy wspólnego życia. Radość i duma budzi się we mnie z każdego malutkiego postępu mojej córeczki ale przyznam, że już zaczynam tęsknić za tym co wiecznie trwać nie może. Jedna czynność a wypełnia oba ciała miłością, przyjemnością, czułością, bliskością i poczuciem bezpieczeństwa. Pragnienie mam jedno…
    aby ta droga mleczna trwała wiecznie! 🙂

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    ANIA

    Narodziny to największy cud naszego świata. Karmienie piersią, zdecydowanie jest jego następcą.
    Za nami już kilka miesięcy wspólnego życia. Radość i duma budzi się we mnie z każdego malutkiego postępu mojej córeczki ale przyznam, że już zaczynam tęsknić za tym co wiecznie trwać nie może. Jedna czynność a wypełnia oba ciała miłością, przyjemnością, czułością, bliskością i poczuciem bezpieczeństwa. Pragnienie mam jedno…
    aby ta droga mleczna trwała wiecznie! 🙂
    Otóż to nic innego jak MIŁOŚĆ… to ona była moją motywacją!

    Ps. Przepraszam za podwójnie zgłoszony tekst. Nie miał on dopisanego końca a z pośpiechu kliknąłam opublikuj :$

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    MartaBiałek

    Chcę karmić piersią moją dziecinę
    Odkąd zajrzałam głębiej dziedzinę
    Nauk, jaką jest Matka Natura.
    Nie chcę, by z dziecka robiono mi szczura
    Lub (czytaj) króliczka doświadczalnego.
    To moje Serduszko i nic im do tego.
    Chcę karmić Ją piersią jak długo zdołam.
    To szczepionka z natury, by była zdrowa.
    Chcę dać to Córeczce z miłości i troski
    O zdrowie, odporność tej małej jednostki.
    Napiszę szczerze, nie pod publikacje.
    Chcieliście prawdy to teraz ją łapcie.
    Największym motorem do tego karmienia
    Była troska o zdrowie, bo te wszystkie szczepienia
    to wielki biznes koncernów od lat,
    Rtęć, ołów, glin, formaldehyd i kadm.
    Każdego z tych wyżej wystarczy minimum,
    Timerosal, polisorbat czy aluminium.
    Jeśli są obce Ci te wszystkie terminy,
    Sprawdź jaki związek mają z tym czym szczepimy.
    Rozwijam ten temat, by uzmysłowić,
    Dlaczego warto się męczyć i głowić.
    Siedzieć po nocach, walczyć o mleko,
    Masować, odciągać, bronić sztachetą.
    Bronić Maleństwa przed truciznami,
    Które wpychają nam pod maskami
    Ochrony zdrowia i to pod przymusem
    Chcesz szczepić? Proszę. Bądź ich sługusem.
    Nie pozwól na żaden zabieg nad dzieckiem,
    Upewnij się lepiej czy to jest bezpieczne.
    Nie można wierzyć na słowo nikomu,
    To Ty zabierasz dziecko do domu,
    Sprawujesz nad nim opiekę i władzę,
    Ponosisz skutki zabiegów, więc radzę
    Wszystko przemyśleć wcześniej sto razy,
    Wypędzić z głowy te wszystkie obrazy,
    Epidemii, propagand i zastraszania.
    To wasza decyzja, ja uświadamiam.
    To ma być Wasza świadoma zgoda,
    Nie pędźcie gdzie gonią, bo tak robi trzoda.
    Wszystko zostawiam do przemyślenia,
    Bo mamy za dużo dziś do stracenia,
    By poddawać bezmyślnie się terrorowi,
    Dziś trzeba walczyć, bądźcie gotowi.
    Więc nie pozwoliłam, by kłuli mi Córkę,
    I nie chodzi tu nawet o tą gładką skórkę,
    A o to, że więcej strat niż korzyści
    Przynosi to, co chcą sprzedawać lobbyści.
    Zrezygnowałam z tej całej szopki,
    Najwyżej nie przyjmą nas żadne żłobki.
    Ale się cieszę teraz ze zdrowej Córeczki,
    Rozwija się szybciej niż rówieśniczki.
    Sto razy weselsza, bez porównania.
    Od dziesięciu miesięcy, katar raz miała.
    Bo karmię ją piersią jak już wspominałam,
    Na kolacje, obiady, lunche, śniadania,
    Przez ponad pół roku pierś zajadała.
    Wciąż ssie i marszczy swój malutki nosek,
    Szczęśliwy, bo zdrowy. Czasem był problem
    Ze ssaniem, wtedy gdy szły cztery ząbki.
    Więc jako pomocnik przyszedł laktator,
    Co prawda ręczny, nasz piąty lokator.
    Odciągałyśmy, bo kryzysy były,
    Były i będą, się nie skończyły.
    Płakałam, bo mleko powoli spływało
    Jak deszcz po szybie (i wcale nie lało).
    Każda karmiąca przeszła te chwile
    Zastoje pokarmu, dreszcze i gile.
    A mi zależało, by te przeciwciała,
    Które z mym mlekiem Córka wyssała,
    Działały jak szczepionka bezpieczna,
    Jedyna dostępna w Polsce, konieczna.
    Uważam, że słuszna to motywacja,
    Prawda jest jedna i to święta racja.
    Bo prawda zawsze się sama obroni,
    Jak przed chorobami miliardy kolonii
    Dobrych bakterii w jelitach Córusi,
    Które też otrzymała z mleka mamusi.
    Wszystkie wartości nie do podrobienia,
    Są w matczynym mleku i to bardzo doceniam!
    Więź matki i dziecka, nie zależy od mleka,
    Może go nie być, a matka się wścieka,
    Lecz za dziecię swoje w ogień ci wskoczy,
    Kto skrzywdzi jej dziecko, wydrapie mu oczy.
    Cenię karmienie za czułość i bliskość,
    Lecz można osiągnąć to – kłaniam się nisko –
    Bez mleka w piersiach, a w piersi z sercem.
    Matki obdarzmy kwiatów kobiercem!
    Jeśli na podium gdzieś wylądujemy,
    To chętnie w serwisie opublikujemy
    Recenzję na temat tej nagrody świetnej,
    Możemy przysłać film, nam nawet lepiej.
    Ciekawa jestem jak ten elektryczny
    opróżniłby piersi lub jak chcecie – cycki.
    Mimo tych kontrowersyjnych zdań,
    Wśród tak wielu mądrych i pięknych pań,
    Także zgłaszamy chęć wzięcia udziału,
    W konkursie na koniec, bo piszę pomału.
    Pozdrawiam Panie tu honorowe,
    Promujcie karmienie, bo to jest zdrowe!
    – Marta Białek

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Ania

    Karmię trzecie dziecko i nieodmiennie rozczula mnie widok maleństwa, które przy piersi jest tak pewne tego, co robi. Teraz pomaga mi moja dwuletnia „doradczyni”, zachęcająca braciszka „no bierz, no bierz” i „potrzymam mu głowę”. I mam zamiar i nadzieję karmić piersią jeszcze długo, ale… niespodziewanie mój synek i mąż rozpoczynają przygodę pt „tata na macierzyńskim”, a ja zapoznaję się bliżej z laktatorem, żeby oprócz kochających ramion taty i empatii siostry mój mały chłopczyk miał też żelazne zapasy od mamy:)

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Monika

    Gdy dzieciątko planowałam
    już je piersią karmić chciałam.
    Danie proste, tanie zdrowe
    i co ważne w mig gotowe.
    Sama tak karmiona byłam
    gdy się tylko urodziłam 🙂
    Ciocie, babcie, siostra, mama
    mówiły „przyjemność sama”.
    Więc gdy Bobo urodziłam
    wnet do piersi przystawiłam.
    Nie opisane uczucie
    gdy widzisz mieć przy piersi taką buzię,
    która uśmiechem dziękuje,
    za to, że głodu nie czuje.
    I dlatego piersią karmię,
    bo to dla nas całkiem fajne.

  • Odpowiedz 29 października, 2017

    Eloa

    „Ja im jeszcze pokażę!”- ta myśl i wrodzony upór napędzały mnie, żeby wbrew bólowi, łzom i małej ilości mleka karmć dalej. Komu chciałam coś udowodnić? Oczywiście sobie też, ale przede wszystkim tym, którzy karmienie piersią uważają za fanaberie, zbędny wysiłek i niepotrzebne samoumęczanie się. Czyli:
    – Mamie, która mnie karmiła magicznym niebieskim mleczkiem, a dopajała wodą z glukozą, bo tak wygodniej;
    – Babci straszącej,że już nigdy z domu nie wyjdę bez dziecka wiszącego na piersi;
    – Teściowej radzącej, żebym lepiej ulżyła sobie i płaczącemu dziecku podającmu flache;
    – Położnej od której usłyszałam, ze głodze dziecko przez co mózg dobrze nie pracuje i mogą pojawić się jakieś uszczerbki;
    – Koleżance, również matce, ale karmiącej mlekiem modyfikowanym- bo psuje się kształt piersi;
    – Innym jakże życzliwym osobom, wiedzącym więcej i lepiej czego potrzebuję ja i moje dziecko.

    Póki co od 2 miesięcy dajemy radę, karmimy się kiedy tylko Mała tego zapragnie. I wiecie co? Nie jest zawsze łatwo, ale na pewno warto!

  • Odpowiedz 30 października, 2017

    Gusia

    Od początku bardzo chciałam karmić piersią ze względu na dobro dziecka i swoje, wygodę i bliskość matki i dziecka. Pamiętam plakat ze składem mm i mleka matki przed gabinetem ginekologa. Pamiętam koleżanki, które z uśmiechem karmiły swoje wykochane dzieciaczki, wspominam babcię, która mówiła „karm jak najdłużej”. Piękne zdjęcia w sieci.. Czytałam dużo – książek, artykułów w sieci i zdawało mi się, że wiem wiele i będzie dobrze. Ale przeszłyśmy z córcią wiele ciężkich chwil począwszy od szpitala, gdzie została dokarmiona mm bez pytania w pierwszej dobie, gdzie lekarze wzbudzali poczucie winy, że się nie najada bo płacze, gdzie usłyszałam, że mi nie zależy na dziecku, bo musiałam pobrać małej mocz do badania jak najszybciej a jak dawałam pierś to nie wiele go było więc znów skończyło się na dokarmianiu, jak i później przez nadprodukcje i szybki wypływ, płacz przy piersi, zastoje i inne trudności, których nie wiem czy udałoby mi się przezwyciężyć, gdyby nie mój mąż, który był dużym wsparciem w tych chwilach, w których mała płakała a ja razem z nią, kiedy już chciałam się poddać.. I dlatego równie ważne jak to co skłoniło mnie do podjęcia karmienia, jest to co spowodowało, że wytrwałam i karmię tylko piersią już pięć miesięcy <3 A przed nami będą kolejne próby, chociażby powrót do pracy, gdzie laktator LOVI Expert byłby tym, który pomógłby nam "karmić jak najdłużej", bo wiadomo babci trzeba słuchać 🙂

  • Odpowiedz 2 listopada, 2017

    Dokoli

    Chcialam bardzo karmic bo to naturalna sprawa. A wiadomo ze naturalne najlepsze. Czlowiek jedynie probuje nasladowac nature i zadne mm nie zastapi mleka z piersi. Inna sprawa wygoda-piers na zadanie bez zabawy w wyparzanie. Pozatym nie ma obaw zeby utuczyc dziecko na piersi na ,,cale zycie,, (nie zwieksza sie liczba komorek tluszczowych). Komentarz po terminie ale moze ktos przeczyta 🙂

  • Odpowiedz 5 listopada, 2017

    Klaudia Król-Lewandowska

    A kiedy będą wyniki rozdania? ?

    • Odpowiedz 6 listopada, 2017

      admin

      Są już od jakiegoś czasu – odśwież ciasteczka 😉

  • Odpowiedz 6 kwietnia, 2018

    Beata

    Urodziłam i wykarmiłam dwójkę dzieciaków i nie wyobrażam sobie jak miałabym to zrobic bez laktatora. Odciagałam pokarm i mogłam wyjść na miasto, spotkać się z koleżankami itp a dzieckiem w tym czasie zajmował się ojciec. Laktator pomógł mi także w powrocie do pracy.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Roksana Anuluj pisanie odpowiedzi