Dlaczego mylisz imiona swoich dzieci (a czasem i zwierząt)?

No mam tych dzieci trochę, nazbierało ich się powiadam wam całkiem sporo, ale też bez przesady, do stanu ojca Wirgiliusza co miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje, trochę mi brakuje, a ściślej mówiąc to stu dwudziestu sztuk. Trzy sztuki wydałam bowiem na świat, czyli dokładnie tyle ile ongiś moja własna osobista matula.

Matula ta była zresztą obiektem kpin i żartów – moich i siostrzanych, bowiem kiedy chciała jedną z nas zawołać, to było to dla niej wyczynem nie lada by trafić w imię tej, o którą jej akurat chodziło, przez co zamiast kulturalnego wołania Ewa, Katarzyna lub Alicja wychodziło jej coś w rodzaju:

– AbEbKasiu albo inne tego typu losowe zlepki, co wprawiało zawsze całą naszą trójkę w radosny rechot, bo jeny jaka stara ta matka już, tylko trzy córki ma i miesza wszystko, a pani w szkole ma 25 dzieciorów i nic nie miesza, no ubaw po pachy z tą matkęą hue-hue-hue.

Cóż, dziś kiedy sama mam trójkę progenitur bardzo chciałabym mylić ich imiona wyłącznie w ten sposób i zamiast Pierworodna/Drugorodny/Wiking wołać jak moja mama PiDruWi…, ba, przeżyłabym nawet to, że przez pierwsze dni życia Wikinga na pytanie personelu szpitala o to jak młody ma na imię, 4 razy podałam imię jego starszego brata, a raz psa (wyobraźcie sobie minę pielęgniarki gdy usłyszała Pimpuś) i ani razu nie podałam tego właściwego, bo mogłabym to zwalić na zmęczenie poporodowe czy coś, ale ja mam na sumieniu naprawdę lepsze kwiatki! Ot choćby taki z dziś kiedy Drugorodny schodził po schodach i pies postanowił wyszorować mu uszy ozorem własnym, a ja co? A ja zamiast powiedzieć psie zostaw Drugorodnego, powiedziałam Wiking zostaw psa. No przecież to kara niebios jest jakaś za nabijanie się z matki x lat temu.

A przynajmniej tak myślałabym gdybym nie miała internetu – dzięki niemu wiem, że to dość normalne i powszechne zjawisko – gdy spytałam moich obserwatorów na Instagramie to okazało się, że 85% z nich robi z imionami dzieci (a czasem i zwierząt) tak samo. Ale co tam moje ankiety! Moi mili na ten temat są nawet badania!

I tak w badaniu na próbie liczącej ponad 1700 osób, jedynie 21% zadeklarowało, że rodzic nigdy nie pomylił ich imienia z imieniem rodzeństwa, co oznacza, że 79% rodziców – częściej lub rzadziej – popełniało tego typu pomyłki.

Co ciekawe okazuje się, że płeć latorośli nie ma tu wielkiego znaczenia – córka, syn – jeden kit, i tak się myli. Nie ma też znaczenia to czy dziecka są podobne wizualnie albo charakterologicznie – mogą być jak ogień i woda, a i tak się pomylą. Gatunek też nie zawsze gra rolę – mylenie imion dzieci i zwierząt przychodzi nam z łatwością, choć statystyki sugerują, że zdecydowanie częściej zdarza się to właścicielom psów niż innych kotów albo chomików – co nie znaczy że w przypadku innych zwierząt to się nie zdarza, jeden z uczestników badania deklarował bowiem, że rodzice nazywali go imieniem… konia.

Najbardziej zadziwiające jest jednak to, że nie ma znaczenia to ile człowiek dzieciorów posiada, czyli nie jest tak, że z każdym kolejnym dzieckiem imiona będą myliły się częściej. Możesz mieć dwójkę możesz mieć piątkę – jak się myli, to się myli.

Częściej mylimy za to jeśli huncowty mają imiona podobnie brzmiące lub zaczynają się na tę samą głoskę. Pytanie jednak dlaczego? Czy to kwestia pomyłki takie stricte słownej? Chwilowej amnezji? Zmęczenia? Wieku starczego, czyli bycia po trzydziestce? Czy może jednak czegoś więcej?

Cóż autorzy wspomnianego badania obejmującego 1700 osób sugerują, że to kwestia naszych, nazwijmy to, metaforycznych folderów w mózgownicy, w których grupujemy sobie ludzi z danego kręgu. I jeśli w naszym systemie operacyjnym stworzymy sobie w katalogu Mój Mózg folder „rodzina/domownicy” to umieszczamy tam wszystkich tych, których kochamy z naszego kręgu rodzinnego. I kiedy robimy dużo rzeczy naraz (co w obliczu posiadania kilkorga dzieci albo kilkorga podopiecznych w rodzaju dziecko + futrzak jest generalnie równoznaczne z „żyjemy”, bo multitasking to codzienność rodzica) to nie jest trudne by na chybił trafił wybrać z tego folderu nie to imię co trzeba.

Jeśli więc – jak moje obserwatorki na IG macie w domu Martę i Kasię, ale wychodzi wam z tego notorycznie Masia albo Karta – to nie jesteście sami. Jeśli macie w domu syna i córkę i mówicie do syna córciu, a do córki synku – nie jesteście sami. Jeśli zamiast imienia dziecka używacie imion swojego rodzeństwa – nie jesteście sami. Po prostu pliki w folderze „moi ukochani” się wam mylą. Zdarza się najlepszym systemom operacyjnym – Windows 98 wieszał się na bardziej błahych operacjach.

Nie jesteście też sami jeśli zamiast zawołać na obiad dzieci, wołacie piesieczka albo, gdy, jak moja koleżanka, rzucacie entuzjastyczne „dobry piesek” do swojego kilkumiesięcznego dziecka, któremu udało się przewrócić z plecków na brzuch. No i co najważniejsze nie jesteście sami jeśli idziecie do kuchni z myślą o przekąszeniu jarmużu, ale się wam pomyli i wracacie z tabliczką czekolady – tego ostatniego co prawda jeszcze chyba nie badali, ale stawiam śmiałą tezę, że to wszystko przez to, że i jedno i drugie trzymacie w mózgu folderze „jedzenie” i wam się myli. Zdarza się, prawda, najlepszym.

Defler i wsp. 2016. All my children: The roles of semantic category and phonetic similarity in the misnaming of familiar individuals

Griffin i wsp., 2013. Parents Accidentally Substitute Similar Sounding Sibling Names More Often than Dissimilar Names

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

27 komentarzy

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    Algo

    Tzn. że mój szef ma w głowie metaforyczny folder „asystentka”, bo notorycznie zwraca się do mnie imieniem dziewczyny, którą na tym stanowisku zastąpiłam ?

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    A.

    Moja córka (3,5 roku) ma folder rodzice. I często myli mamę z tatą zwracając się do nas bezpośrednio, kiedy jeszcze przed chwilą identyfikowała rodzica prawidłowo. Zazwyczaj w połowie słowa mówi nie i zaczyna od nowa już właściwie.

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    Karolka

    Ja ułatwiłam sobie życie i nic nie mylę. Po prostu do wszystkich (mąż, syn i dwie kotki) mówię per „kiciuś”, zawsze zgadza się albo płeć albo gatunek, i uważam, że to wystarczy 😉

    • Odpowiedz 15 grudnia, 2018

      An

      Genialne w swej prostocie. Muszę wykorzystać!

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    Karolina

    A mi się zdażyło powiedzieć do męża „synku”?

    • Odpowiedz 15 grudnia, 2018

      Dominika

      A ja często słyszę od męża córciu?

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    Milena

    Zapewne wszystkie nasze pomyłki słowne, gdzie myślimy o jednym a mówimy o czym innym, wynikają z tego samego pochodzenia w mózgowym katalogu! O, np. zdarza mi się mówić o jedzeniu, a chodzi o kąpiel. I to „ulubiona czynność” i to.
    Super wpis!

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    Aga

    Ja byłam tak przyzwyczajona do mówienia do dziecka „synku” że jak pojawiła się córka to do niej też się tak zwracałam ? zazwyczaj zawieszalam się na „sy” I zmieniłam na „skarbie” ? córka ma 3 lata i nadal mi się zdarza. A imiona to notorycznie mylę, szczególnie w emocjach. Też będąc dzieckiem myślałam że to taka przypadłość starych ludzi, a tu proszę ?

  • Odpowiedz 11 grudnia, 2018

    Anelle

    Moja babcia chcąc zwołać jedną z nas (mnie, mamę lub siostrę) wolała OluyyyUluyyyAniu :p
    A gdy urodziłam dziecko, ponieważ całe życie miałam koty, wołałam do niej kici kici 😀

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Gosia

    Ja kiedyś do szefa, który miał na inię tak samo jak mój mąż z rozpędu imał nie powiedziałam „kochanie” – zawiesiłam się na drugiej sylabie, zrobiłam się czerwona i próbowałam szybko zmienić temat nie patrząc szefowi w oczy 🙂

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Naat

    Ja myle imiona męża i syna. A mój teść na swoje dwie córki wola Sarana (jedna jest Ana a druga Sara) 🙂

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Alicja JS

    No to muszę mamę pocieszyć, że jeszcze taka stara nie jest :). Jak się Młoda urodziła to gada do niej jej imieniem, moim imieniem, swoim imieniem albo czasem mówi do niej córciu :D.

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Ela

    Czyli nie jestem sama ? pamiętam jedną noc, podczas której byłam bardzo zmęczona i mówiłam do syna imieniem córki a do tego w rodzaju żeńskim. I nie mogłam nad tym zapanować ?

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Roma

    Ja czytalam o niezapamietaniu i mieszaniu imiion , ze to moga byc zalazki od alzchaimera… wiec nie takie pocieszajace 🙁

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Katarzyna

    Super artykuł, przestaję się martwić że nagminnie nazywam konia
    imieniem córki, a do młodej czasami zdarza mi się powiedzieć dobry koń.

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Paulina

    Hahaha ja często zwracam się do mojego brata imieniem mego męża, a do córki imieniem kota. Moja babcia na mnie i moich braci wołała imionami swoich dzieci. Mojej mamie mylą się wnuczki. Za to ostanio padłam jak do swojej córki powiedziałam, że zmienię jej kuwetę zamiast pieluchy ?

    • Odpowiedz 15 grudnia, 2018

      Mama Ewci i Maciusia

      Co do tych nauczycieli w szkole, że niby się nie mylą, to muszę sprostować na swoim przykładzie: prawie zawsze, gdy uczył mnie nauczyciel starszej siostry wołano do mnie „Agnieszko”. Ale nasza najmłodsza siostra miała jeszcze gorzej: „Aga.. yhm… Asia… Ekhm… Tzn Ula!” ? A moja Mama wspomina swoją babcię, która dopiero miała ciężko z 4 wnuczkami na literę „M”. Brzmiało to podobno tak: „Małgosia.. Madzia… Monika… Tzn. Marysia!” ?

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Marysia

    Oj tak zdarzało mi się ze zwierzętami zdarzało mi się z cudzymi dziećmi i pewnie jak będę miała drugie to będzie mi się zdarzać z moimi 🙂

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    OlaBoga!

    O super! Mój mąż jest Robert, a ja jestem w ciąży i noszę małego Norberta. Od tej pory wszyscy znajomi zwracają się Norbert do mojego męża 🙂 . Zastanawialiśmy się skąd im się to bierze. A tu się okazuje, że znajomi mają w pamięci folder z naszą rodziną.

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Yasma

    Czytałam i płakalam. Dawno się tak nie uśmiałam ? Dzięki ???

  • Odpowiedz 12 grudnia, 2018

    Aga

    Ja te pomyłki nazywam „litanią do wszystkich świętych”bo zanim dojadę ( i ja i mama i tesciowa i moja babcia)do tego co trzeba to wszyscy wymienieni?

  • Odpowiedz 13 grudnia, 2018

    Angelika

    Ja mam w domu Hanie i Łucję na którą mówimy i często mowie Hałusia bądź Łunia 😛
    Swoją drogę jestem ciekawa imion Twoich dzieci 🙂 Rozumiem decyzję że nie chcesz podać ale i tak ciekawa jestem 😀

  • Odpowiedz 13 grudnia, 2018

    BabyTula

    Dzięki temu wpisowi każda mama będzie mogła się tłumaczyć działaniem mózgu 🙂 Super lektura!

  • Odpowiedz 18 grudnia, 2018

    Miiii

    Czasem jak mnie mąż zirytuje, zwracam się do niego imieniem syna… co chyba źle o mnie świadczy jako o matce, no ale to dwulatek…

  • Odpowiedz 2 stycznia, 2019

    Monika

    Dla mnie chyba najbardziej krępującym, szczególnie przed sąsiadami momentem było gdy nawołując do powrotu moją półtoraroczną córeczkę gwizdałam na nią na placu zabaw (mój pies z reguły reagował na tę „komendę”); obecnie już tylko układam usta do gwizdu i zaraz reflektuję się 😀

  • Odpowiedz 24 czerwca, 2019

    Julka13

    Teściowa moja szaleje z myleniem imion psa synów i wnuków ale podobnie brzmią Diament Damian Darek Dawid ,były przypadki wymienienia wszystkich w kolejności wołając jednego 😀

  • Like!! I blog quite often and I genuinely thank you for your information. The article has truly peaked my interest.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Julka13 Anuluj pisanie odpowiedzi