Bo nie ma mam idealnych, są tylko prawdziwe…

Czwartek 22.00 – rozglądam się bezradnie po mieszkaniu, które wygląda jak po przejściu tsunami. Chce mi się płakać, bo chwilę wcześniej przy usypianiu dzieci przeglądałam Instagrama pełnego zdjęć cudownie urządzonych domów, które mimo tego, że mieszkają w nich małe dzieci, lśnią czystością. Co z nami nie tak myślę sobie, przecież w kółko sprzątamy, a nigdy nie jest u nas tak pięknie. Pal zresztą licho ten porządek, bo może cały bałagan trzymają poza kadrem, ale jakim u licha cudem te instamatki zawsze mają perfekcyjny manicure? Moje paznokcie są chwile po pomalowaniu pozdzierane, bo tu trzeba rozkleić lego, tu umyć po raz setny umorusaną buzię, a tam wykonać tysiące innych dziwnych czynności i lakier szlag trafia. Nie mam jednak czasu dłużej zastanawiać się nad tym jak to robią mamy z Instagrama, bo muszę jeszcze się przygotować – o 5 rano wyruszam w podróż do Warszawy.

Piątek 4.55 – chwilę przed wyjściem zakradam się do sypialni dzieci żeby zerknąć czy wszystko w porządku. Niby się cieszę na samotny wyjazd i spokój, którego tak bardzo mi brakuje, a z drugiej zawsze kiedy muszę wybyć wiele kilometrów od nich czuję się jakoś dziwnie z tym, że ich zostawiam i podwójnie troskam o ich bezpieczeństwo. Siedząc wygodnie w pociągu, nieświadoma tego co czeka mnie w podroży powrotnej, zastanawiam się czy tylko ja mam tak bardzo nierówno pod deklem z tym macierzyńskim rozterkami czy może jednak wszystkie tak mamy.

10.30 – trafiam na konferencję na której dowiaduję się, że z rozmów przeprowadzonych z mamami w różnych zakątkach świata wynika, że 85% kobiet uważa macierzyństwo za najszczęśliwszy czas w swoim życiu. Jednocześnie jednak 89% czuje przymus bycia mamą idealną, 53% czuje, że czasem nie daje rady, 64% zastanawia się czy podjęła dobre decyzje dotyczące wychowania małych ludzi, 64% ma poczucie winy gdy wychodzi do pracy, 70% zaś zastanawia się czy jest wystarczająco dobrą mamą

Te dane rozwiewają moje poranne dylematy, bo dobitnie pokazują jak bardzo wątpimy w siebie i swoje kompetencje macierzyńskie. Jak bardzo sobie nie ufamy. Jak często porównujemy się z innymi i przykładamy do swojej rodziny miarę w kompletnie nie pasującej do nas skali, stawiając przed sobą nierealne wymagania, dokładając frustracji, a odbierając radość.

Dlatego kiedy debiutująca na rodzimym rynku marka Baby Dove poprosiła mnie o udział w kampanii, której misją jest wspieranie kobiet w nowej, czasem przytłaczającej dla nich roli – matki – nie wahałam się. Od dawna staram się wam przecież pokazywać tu nie tylko to co o macierzyństwie mówi nauka, ale też pisać brutalnie szczerze o tym jak czasem ono wygląda w praktyce. Zawsze po takich wpisach zasypujecie mnie wiadomościami i czasem chce mi się przy ich lekturze płakać, bo choć niby żyjemy w czasach w których zwykło się uznawać bycie matką za najłatwiejsze w historii – wszak nasze babcie nie miały tylu udogodnień, to zapominamy o tym, że choć niegdyś kobiety nie miały pralek, to miały coś czego dziś wielu kobietom brakuje – wsparcie i pomoc od licznych członków rodziny, sąsiadek, koleżanek. Kiedyś czytałam zresztą fantastyczny artykuł antropolożki, która wyjaśniała, że rodzicielstwo zwłaszcza takie intensywne, bliskościowe było kiedyś znacznie prostsze, bo kobiety nie były w nim same – otaczała je ta mityczna cała wioska.

Dziś żyjemy w komfortowych czterech ścianach, ale przez większą część dnia jesteśmy zdane li tylko na siebie i partnera, a jednocześnie jesteśmy bombardowane presją i sielankowymi, internetowymi wizjami – przekłamanymi wycinkami rzeczywistości, które mącą nam w głowach i wprawiają w frustrację.

Cieszę się zatem bardzo, że dzięki wsparciu Baby Dove będę wam mogła teraz jeszcze lepiej dodawać otuchy w macierzyństwie i to nie tylko danym naukowymi, ale też prozą życia i obserwacjami zwyczajnych mam. Wspomniane wyżej dane zostały bowiem zebrane na zlecenie Baby Dove właśnie i przedstawione na konferencji inaugurującej premierę marki na polskim rynku.

Anna Gorsiak (na zdjęciu po lewej) – położna z wieloletnim doświadczeniem, opowiada o tym jak ze swojej zawodowej perspektywy widzi bolączki świeżo upieczonych rodziców i w jaki sposób wspiera debiutantów.

A skoro premiera, to pozwólcie, że zanim przejdę do moich dalszych przygód i matczynych trosk przedstawię wam krótko bohaterów dnia, czyli kosmeciątka Baby Dove, które przybliżyła nam dermatolożka dr Ewa Saniewska, zwracając jednocześnie uwagę słuchaczy na to jak zbudowana jest skóra dziecka i jak bardzo różni się ona i jej potrzeby od skóry dorosłego (dla ciekawych – TU tabela pokazująca różnice).

Poznajcie zatem dwie nowe, przebadane dermatologicznie i okulistycznie, hipoalergiczne, nie szczypiące w oczy (w testach konsumenckich babydoviątka wygrały z dotychczasowym liderem na rynku) i utrzymujące neutralne pH skóry dziecka (sama sprawdzałam!) linie kosmetyków przeznaczonych dla dzieci od pierwszych dni życia, które od marca będą dostępne wyłącznie w drogeriach sieci Rossman:

– linię Rich Moisture dla skóry normalnej i suchej w której moim absolutnym faworytem jest kostka myjąca, która nie jest mydłem tylko syndetem w związku z czym można ją bez obaw dać małemu człowiekowi

Mali przedstawiciele linii Rich Moisture: Emulsja do mycia ciała i włosów z ¼ kremu nawilżającego (200 ml 13,99 zł; 400 ml 19,99 zł), szampon do pielęgnacji skóry głowy (200 ml 11,99 zł; 400 ml 18,99 zł), balsam do ciała z gliceryną i wazeliną (200 ml, 11,99 zł), kostka myjąca (75 g, 3,99 zł), chusteczki nawilżane bez alkoholu i mydła (50 szt 8,99 zł, 2×50 szt 15,99 zł, 4×50 szt. 26,99 zł), krem przeciw odparzeniom z woskiem pszczelim (45g, 9,99 zł)

oraz

– linię Sensitive Moisture dla skóry wrażliwej, która nawilża równie mocno jak linia Rich Moisture, ale jest uosobieniem wszystkiego czego brakowało mi na rynku kiedy moje dzieci były noworodkami, a więc linią kosmetyków kompletnie pozbawionych kompozycji zapachowych – zależało mi bowiem na tym by moje maluchy czuły po narodzinach zapach mamy, a nie mieszaninę zapachów mydła, oliwek, balsamów i chusteczek, które zwykle dla mnie pachną za intensywnie, a co dopiero dla takiego malucha.

Mali przedstawiciele linii Sensitve moisture, czyli chusteczki nawilżane bez mydła i alkoholu (50 szt 8,99 zł, 2×50 szt 15,99 zł, 4×50 szt. 26,99 zł), emulsja do mycia ciała i włosów z ¼ kremu nawilżającego (200 ml 15,99 zł; 400 ml 20,99 zł), balsam do ciała z humektantami i składnikami okluzyjnymi (200 ml 15,99 zł).

Po tym jak poznałam się z babydoviątkami skorzystałam z okazji i zrobiłam sobie zdjęcie w ładnych ciuchach i bez dzieci uczepionych nogi…

bowiem w domu zwykle prezentuję się plus minus tak (to tak przy okazji odzierania sieci z sielankowatości)…

czy wasi mężowie też wam takie atrakcyjne foty z ukrycia strzelają?

Nie byłabym też sobą gdybym nie przedstawiła wam tortu, który był tak obłędny, że będzie mi się śnił po nocach – miał taką chrupiącą orzechową warstwę, pralina się to chyba nazywa…

Ale wszystko co dobre się kiedyś kończy więc kiedy skończył się tort spakowałam manatki i pojechałam na dworzec centralny, gdzie czekała mnie dalsza część przygód i tak…

13.35 – wpadam na dworzec centralny i proszę o bilet na najbliższy pociąg do Katowic. Pan informuje mnie, że nie ma już miejsc siedzących. Patrzę na niego jakby spadł z kosmosu, bo miejsc w pociągach to brakowało w PRL-u, a nie teraz, patrzę też na swoje stopy odziane po raz pierwszy od miesięcy nie w matkolacie, a szpilki i mówię, że w takim razie poproszę o bilet na następny. A pan oznajmia, że na następne też nie ma siedzących, a poza tym w nich nie można stać, więc jeśli chce dostać się jeszcze dziś do Kato to radziłby tym najbliższym. Zastanawiam się czy jestem w ukrytej kamerze, ale biorę ten stojący bilet i zziajana rozpoczynam pokraczny bieg po hali dworca, bo pociąg zaraz odjeżdża. Po drodze jednak zatrzymuję się przy stoisku z bajecznie kolorowymi pączkami, bo obiecałam młodzieży, że pączki z Warszawy przywiozę, a matki dotrzymują obietnic choćby miały się potem widowiskowo wyglebić na peronie, wrzeszcząc desperacko „zaczekajcie na mnie – mam pączki!!!!”.

13.55 – wsiadam do pociągu na swoich szczudłach, obładowana pączkami i z wyjątkowo podłą nadzieją, że ktoś inny nie dobiegł, bo kupował pączki i będę mogła usiąść na jego miejscu. Nadzieja szybko się jednak ulatnia, bo mym oczom ukazuje się 30 osób które już stoją w korytarzu i też czatują na wolne miejsce. Siadam więc zrezygnowana na swoim płaszczu, a jako że do wszystkich nieszczęść dołączył jeszcze rozładowany telefon to przez dwie i pół godziny podróży nie pozostaje mi nic innego jak obserwowanie poczynań współpasażerów. A tam? Mama z niemowlakiem znudzonym podróżą, próbująca go zainteresować widokami za oknem i desperacko proponująca smoczek. Mama z dwu-, trzylatkiem głośno lamentującym, że w warsie-nie-ma-frytków, a placków ziemniaczanych to on jadł nie będzie i wypchajcie się wszyscy, mama z dziewczynką w wieku przedszkolnym obrażoną na cały świat, że nie może siedzieć przy oknie, mama z kłócącym się rodzeństwem i mama ustalająca z rosłym i podkreślającym w kółko „ja już nie jestem dzieckiem” nastolatkiem o której ma wrócić z sobotniej imprezy. Znam w zasadzie każdy z tych scenariuszy, jedynie ten nastoletni dopiero przede mną, ale nie wątpię, że i jego smak przyjdzie mi poznać.

Mój punkt obserwacyjny w korytarzu – zupełnie jak 20 lat temu gdy jeździliśmy do babci!

Bo choć my mamy jesteśmy czasem skrajnie różne, to mimo wszystko nasze ścieżki w wielu miejscach są zbieżne – łączą nas podobne bolączki, rozterki, sytuacje, radości i ogrom miłości dla tych krasnali. Mam nadzieję, że wkrótce połączy zmniejszająca presję, a zwracająca radość, świadomość przesłania kampanii Baby Dove mówiącego, że nie ma mam idealnych – są tylko te prawdziwe. Bo zamiast dołować się porównywaniem i skupiać na tym co nam nie wychodzi, lepiej skupić się na tym w czym jesteśmy świetne. Bo może te mamy z Instagrama nie kadrują tylko po prostu umieją utrzymać porządek w domu i czas pogodzić się z tym, że one potrafią, a ja nie, ale w zamian za to ja piekę najlepsze ciastka na świecie. Bo każda z nas jest dobra w czym innym i choć nie ma drogi prowadzącej do bycia mamą idealną, to jest tysiące dróg prowadzących do tego by być po prostu dobrą. Pamiętajcie o tym gdy następnym razem najdzie was ochota by pomyśleć, że jesteście beznadziejne i się nie nadajecie.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

34 komentarze

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Ewa Kuby i Kazia

    Jakże miło zobaczyć produkty mojej zaufanej marki dla mego młodziana! Zwłaszcza okraszone tak trafnym opisem i… budującym słowem.
    Fenk Ju Alicja 🙂

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      Cała przyjemność po mojej stornie. 😀

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Marta

    domowo, czy oficjalnie – nogi jednakowoż zgrabne! 🙂
    a co do bycia idealną mamą, to przecież każda z nas taka właśnie jest – w oczach swoich dzieci, uświadomiłam sobie to kiedyś po ciężkim dniu, pełnym krzyków (dzieci) łez bezsilności (moich) i ucieczki do łazienki, gdy na koniec tegoż dnia usłyszałam wieczorem od dziecięcia: „nie oddałabym cię za nic w świecie”

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      Cudownie to usłyszeć!

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Nishka

    Niezłe miałaś przeboje! A przecież jeszcze w taxowce mało co nas nie wywiało z auta 🙂
    PS dziękuję, że pomogłas mi z wózkiem, Dobra Kobieto i Matko :*

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      A właśnie bo ja nie napisałam o najważniejszym – ja poznałam na żywo NISHKE <3 i Tarasa małego też i nawet razem jadłyśmy ten tort i jechałyśmy w taksówce i w ogóle fajnie było 😀

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Karola

    Najwyższe i często nieralne wymagania stawiamy same sobie, ale to nie zawsze kwestia charakteru, ale przede wszystkim presji społecznej. Usłyszałam kiedyś od doradczyni laktacyjnej, że jestem najlepszą matką dla swojego dziecka i tego się trzymam zwłaszcza w trudniejszych chwilach 🙂
    A jeśli chodzi o Baby Dove to wróżę im sukces – dobrej jakości produkty dla maluchów w atrakcyjnej cenie. Tego mi osobiście brakowało pośród produktów tanich a takich sobie a dobrych, lecz potwornie drogich. Sprawdzę 🙂

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      To prawda, zapełniają lukę – bo cena i jakość bardzo w porządku! Sami próbujemy ich od 2 tygodni i nam pasują.

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Basia

    A mnie interesuje przepis na ciastka. Gdzie go znajdę? 🙂

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      Ciastków to ja piekę dużo, bo czuję silną więź z ciasteczkowym potworem więc i przepisów dużo, ale planuję zrobić taki w którym zbiorę wam linki do najpyszniejszych ciastków które można zrobić z dziećmi – takie co się szybko pieką i nie da się zepsuć. Właśnie mnie zmotywowałaś by zrobić to szybciej.

      • Odpowiedz 2 marca, 2017

        Julia

        O, kliknęłabym „lubię to”, gdyby się dało 😉

      • Odpowiedz 3 marca, 2017

        Marta

        Też bym kliknęła. Takie przepisy są na wagę złota. A że na Walentynki dostałam od Lubego przepiśnik to potrzebuję duuuużo tego typu przepisów coby je tam wpisać.

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Malwa

    Matka kradnie chwile przy laptopie z rana? Takich zdjęć to ja też mam dużo, ale ty chociaż masz nóżki ogolone ?

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      Jak dobrze, że nie tylko mój takie trzaska 😀

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Ewelina

    Marzę o takich meblach kuchennych.

    • Odpowiedz 2 marca, 2017

      Alicja

      Nie marz. Wszystko odpadało 😀

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Melodia

    Fajnie się czyta takie wpisy, ale dobrze zauważyłaś, że w tych czasach jesteśmy same. I ta samotność bardzo boli, czasem doprowadza człowieka do stanów depresyjnych. Kosmetyki na pewno nabędę dla moich alergików. A Ty we wszystkim pięknie wyglądasz 😉

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Magda

    Czy kosmetyki nadadzą się dla alergika z AZS? Aktualnie używamy Emolium ale szukam jakiś ciekawych alternatyw.

    • Odpowiedz 3 marca, 2017

      Alicja

      Nie mam doświadczenia ze skórą małych atopików, bo moje dzieci nie mają akurat z tym problemów, ale na spotkaniu z kosmetologiem i biotechnologiem firmy – zadałyśmy to pytanie i odpowiedź była twierdząca, tzn. że się nadają. W testach wyszło generalnie, że dla skóry Baby Dove są delikatniejsze niż woda. Także spróbujcie – bo reakcja pewnie jest w dużej mierze sprawą osobniczą.

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Natalia

    W końcu kobieta, która jest matką, ma piękne nogi i nie ukrywa, że lubi jeść ciastka, czekolady i moje ulubione Maltesers ? co w dzisiejszych czasach- fit znaczy, że posiadając dzieci i czując więź z ciasteczkowym potworem możesz być nadal zgrabną kobietą ? like it

    • Odpowiedz 3 marca, 2017

      Alicja

      Maltesers to jest niebo w gębie. Produkt doskonały <3

  • Odpowiedz 2 marca, 2017

    Ka.S.

    A czy ta warstwa w torcie to nie czasem grylaż? Moja „nieidealność” chyba polega na tym, że nie lubię pomocy innych. I nie dlatego, że sama wszystko robię lepiej, tylko lubię być samodzielna. Czasem bardziej niż samotność, boli niechciana czyjaś obecność…

    • Odpowiedz 3 marca, 2017

      Alicja

      O pasuje ten grylaż też. No to teraz już nie wiem, a chcę to zjeść znowu…

    • Odpowiedz 3 marca, 2017

      Beata

      Bardzo dobrze Cię rozumiem. Jak mnie denerwuje uszczęśliwianie na siłę…

  • Odpowiedz 3 marca, 2017

    Algo

    Łydki bardzo atrakcyjne masz Alicjo. I nawet domowym strojem umiesz podkreślić ten atut Nie dziwie się, że mąż musiał sobie fotkę strzelić 😉

  • Odpowiedz 3 marca, 2017

    Marta

    Ale, ale! Te nogi sa idealnie ogolone! Szanun! 😀

  • Odpowiedz 3 marca, 2017

    borelioza

    Łaa, mam takie same skarpetki!

  • Odpowiedz 6 marca, 2017

    Grun

    Po pierwsze – cudne nogi! I mówię tu o wersji home 😉
    Po drugie – w pełni się z tobą zgadzam. Mam 3 miesięczna córę a koleżanka troszkę starsze bliźniaczki i za sobą dużo nowych doświadczeń z mami, tesciowymi, babciami, ciociami, sasiadkami… itp….i jeden wniosek: kobiety sobie nie ufają i zawsze wiedzą lepiej! Zamiast pomóc jedynie daja rady z ktorych wniosek jest jeden – o rety! Robię to źle!
    A to nieprawda.
    Dlatego obiecalam sobie że bez względu jak mama radzi sobie w tej roli – radzi sobie – i tyle! Bez wartosciowania co jest gorsze a co lepsze.
    Przestańmy patrzec jedynie na dzieci – bo one sobie poradzą – spójrzmy na mamy i zacznijmy je wspierać doceniajac bo cokolwiek robią to robią to w imię najlepszych intencji 😀

    Pozdrawiam!

  • Odpowiedz 7 marca, 2017

    Karolina

    Wspaniały wpis. Jestem mamą 2-miesiecznego malucha, bez przerwy wiszącego na piersi.. dom wygląda jak pobojowisko, ja jeszcze gorzej i czasami nachodzą mnie właśnie takie myśli, że nie daje rady, że się nie nadaję, jestem beznadziejna.
    Dobrze, że jesteś i uświadamiasz, że tak nie jest. Dzięki ?

  • Odpowiedz 15 marca, 2017

    ELLe

    skład tej linii pozostawia wiele do życzenia, nie kupiłabym tego nawet sobie, nie mówiąc już o dziecku…

    • Odpowiedz 16 marca, 2017

      Alicja

      Ależ skąd, jest bardzo fajny. Jeśli pijesz do recenzji na pewnym blogu to jest ona pozbawiona oparcia w badaniach, bo phenoxyethanol jest uznawany za bezpieczny i stosowany od lat, to samo dotyczy propylene glycol i potwierdza to wiele źródeł w tym najważniejsze czyli organizacja znana jako Cosmetic Ingredient Review opierająca swoje analizy na dowodach naukowych uznawana zresztą za absolutną podstawę przy kwestiach bezpieczeństwa składników kosmetyków oraz Komitet Naukowy ds. Bezpieczeństwa Konsumentów, który jest organem doradczym przy Komisji Europejskiej. O czym nie omieszkam napisać 😉

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Alicja Anuluj pisanie odpowiedzi