Powtarzam jej po raz kolejny. Proszę po raz kolejny. Po raz kolejny moje prośby i ostrzeżenia wlatują jednym uchem, a wylatują drugim. To szalenie frustrujące. Oczekujemy bowiem, że nasze dzieci będą nas słuchać i wykonywać polecenia. Od razu.
Bo niby czemu nie? W końcu dziecko to mały dorosły. Ma taki sam mózg i myśli tak samo. Tylko trochę wolniej. Ale spokojnie – trochę konsekwencji, trochę gadania i zacznie w końcu robić co mu każemy.
A gdybym Wam powiedziała, że dzieci wcale nie myślą jak mini-dorośli?
Wyobraźcie sobie doświadczenie w którym udział biorą dzieci 8- i 3,5-letnie [1]. Dzieciaki spędzane są do laboratorium gdzie mają zagrać w grę komputerową, która ma dwóch bohaterów: Blue z bajki Śladami Blue i SpongeBoba. Dzieci są informowane, że SpongeBob lubi arbuza, a Blue nie lubi zabawki-sprężynki. Zaczyna się eksperyment. Dziecko siada przed ekranem komputera na którym wyświetla się plansza z jednym z bohaterów, a chwilę po niej kolejna na której jest jeden z wymienionych wyżej przedmiotów i dodatkowo dwie buźki – jedna uśmiechnięta, druga smutna. Zasady są banalne. Dzieci mają nacisnąć uśmiechniętą buźkę jeżeli na ekranie wyświetli się plansza ze SpongBobem, a zaraz po niej plansza z arbuzem (którego jak wiemy SpongeBob uwielbia). Jeżeli wyświetli się sekwencja: Blue-sprężynka, SpongeBob-sprężynka albo Blue-arbuz mają nacisnąć smutną buźkę. Proste? Proste!
Ale tylko dla dzieci 8-letnich. Specjalna aparatura monitorująca dzieci w trakcie grania pokazała bowiem, że pojawienie się na ekranie arbuza było dla dzieci 3-letnich równoznaczne ze spowolnieniem czasu reakcji i dużym wysiłkiem intelektualnym. Wiedziały bowiem, że arbuz może oznaczać, że trzeba nacisnąć uśmiechniętą buźkę, ale nie były tego pewne bo musiały myślami wrócić do postaci, którą widziały ledwie sekundę temu. Dzieci 8-letnie myślały inaczej – już samo pojawienie się na ekranie SpongeBoba alarmowało ich umysł myślą: „oho SpongeBob – muszę być czujny bo jak będzie arbuz to dajemy uśmiech”.
Innymi słowy 3-latek (a co dopiero młodszy berbeć) myśli inaczej niż dorośli zakładają – nie wybiega on bowiem myślami w przyszłość, ale też nie jest w pełni osadzony w teraźniejszości. Zamiast tego w razie potrzeby przywołuje przeszłość.
Dobra, wiem to brzmi tak wzniośle, że nie do końca rozumiecie jakie to ma przełożenie na codzienne życie rodzica? Ano takie, że jak twierdzą sami autorzy badania – oczekiwanie od 3,5-latka dziecka, że zrobi coś co wymaga od niego przygotowania czy przewidywania na przyszłość raczej nie będzie efektywne. I to niezależnie od tego ile razy mu to będziemy powtarzać.
Bardziej życiowy przykład? Proszę bardzo. Zima nadchodzi. Czapki na głowy naszych pociech trzeba będzie nałożyć. Ile razy staliście bezradnie pod drzwiami powtarzając maluchowi jak katarynka, że ma ubrać czapkę bo na dworze mróz i bez czapki nie wyjdziecie? Wściekacie się bo przecież z dobroci serca mówicie mu, że zaraz będzie zimno więc oczekujecie, że pomyśli no dobra matka mówi, że jest ziąb to przywdzieję tę czapę teraz i na dworze będzie mi ciepło. Niestety badania pokazują, że małe dziecko tak nie myśli. Koduje co prawda to co mu mówicie, ale w tej chwili jest mu przecież ciepło. Jak wyjdzie na dwór i zmarzną mu uszy to przypomni sobie „aa matka mówiła, że jak jest zimno to czapka pomaga – daj tę czapę matko!”.
Można w zasadzie pokusić się o uproszczenie wniosków do – dziecko uczy się przez doświadczenie. Odkrywcze, czyż nie? Nie zmienia to faktu, że wynik taki otwiera oczy i ułatwia życie rodzica. Bo po pierwsze – mamy świadomość, że nawet kiedy wydaje się, że wydawanie dziecku poleceń jest jak rzucanie grochem o ścianę – to teraz wiemy, że wcale tak nie jest. Dziecko nas słucha i choć nie zawsze reaguje od razu to jednak zawsze chomikuje sobie to co mówimy w swojej mózgowej spiżarni w szufladzie „do wykorzystania na przyszłość”.
Po drugie mamy dowód, że czasem zamiast uparcie stać na straży swej rodzicielskiej konsekwencji i autorytetu, warto zwyczajnie… ustąpić. Przecież jak maluch wyjdzie na chwilę bez tej czapki to nie padnie na progu trupem z zimna. A my przy okazji oszczędzimy nie tylko swoje struny głosowe, ale i czas, który normalnie poświęcilibyśmy na spieranie się z kilkulatkiem pod drzwiami.
Małe dzieci myślą bowiem inaczej niż my. Nie warto zatem dziecku truć nad uchem i pińset razy powtarzać to samo polecenie. Zwłaszcza, że takie powtarzanie męczy nie tylko dziecko ale i rodzica, który często sfrustrowany podsumowuje swe dotychczasowe ględzenie tekstem: „no ile jeszcze razy mam Ci powtarzać”. To niebezpieczne bo dzieci myślą co prawda inaczej, ale też myślą logicznie i jeszcze Wam gotowe odpowiedzieć:
„Jeszcze 3 razy mamo”
I zostaniecie z rozdziawioną paszczą. Jak ja parę tygodni temu. Zdjęcie dzięki uprzejmości i talentowi Happy Photos.
Może Cię także zainteresować:
1. Windows nie był pierwszy. Błędy w systemie operacyjnym małych dzieci.
2. Miliard w rozumie – matka wie najlepiej.
piwnooka
Ciekawa sprawa, może przy następnej „batalii” z moim 3,5-latkiem spokojniej i z większym zrozumieniem podejdę do jego wieczornego ociągania się. Albo nie! Jako, że niemal od narodzin wałkujemy ten sam rytuał na koniec dnia, juto nie skieruję do niego żadnej prośby i żadnego ponaglania. Po prostu zapytam, co będziemy robili i w jakiej kolejności. Trzymajcie kciuki 😉
Alicja
Trzymamy :))
Mother of appointment
No cóż… niby takie oczywiste, że przez doświadczenie 😉 ja próbowałam tak zrobić z kurtką, ale nie podziałało – nie było jej wystarczająco zimno. Prawda jest taka, że próbuję jej coś pokazać, aby dotarło. Np. dziś – moja 3-latka chciała iść po ogrodzeniu, jak po murku ze mną za rękę. Mówię jej, że oczywiście, ale jak będzie szerszy, bo tutaj się nie zmieści – płot był za blisko krawędzi. Widziałam w jej oczach, ze nie rozumie dlaczego jej nie pozwoliłam i zaraz będzie alarm, więc postawiłam ją na murku i pokazałam, że nie można iść. Dzięki temu poszła dalej i nie było problemu. Tłumaczenie nie zawsze zdaje egzamin. W myśl zasady: „powiedz mi, a zapomnę. Pokaż, a zapamiętam. Pozwól wziąć udział a zrozumiem”. Bo w końcu chcemy, aby dzieci same myślały a nie działały jak automat bezmyślnie 🙂
Magda
Hmmmm, mój ośmiolatek zachowuje się jak wyżej opisany 3,5-latek. I codziennie mu te pińcet razy mówie, mówie i mówie:(
Hania
Po raz trzeci powtarzam, dokładnie tak! Masz racje:))
Asia
Świetne spostrzeżenia. Wydawałoby się tak banalne, a jednak my rodzice nie dostrzegamy tych prostych prawidłowości.
„jeszcze 3 razy mamo” bardzo przypomina mi ripostę mojej 2 letniej Eli, która po pół godzinie zabawy w wannie na pytanie „kiedy się wreszcie umyjesz?” odpowiada O SZÓSTEJ! 🙂
Alicja
Haha czyli tez masz mala mistrzynie logiki w domu 🙂 pozdrawiam!
emk
super rada na rzeczy namacalne typu przywołana czapka, a co w sytuacji rzeczy nienamacalnych typu czas, np. że koniecznie trzeba już się ubrać, już wyjść, bo zwyczajnie się spóźnimy a oni nie nie i nie… 🙁
Alicja
U nas się sprawdza dawanie jak najwięcej możliwości wyboru i swojego zdania tam gdzie to możliwe, dzięki czemu młoda najczęściej wie, że jak już ja coś narzucam to znaczy, że to ważne, choć i tak nie zawsze jest różowo 😉
moniowiec
Wydaje mi się, że problem leży w tych wszystkich poradnikach, polecających mówienie do dziecka jak do dorosłego. Rodzicom wtedy wydaje się, że dziecko to taki mini-dorosły. Nie widza, że to chodzi tylko o szacunek i mówienie poprawnym językiem. Przez te rady dziecko jest widziane jako ktoś, kto rozumie wszystko tak samo jak my, dorośli.
Ola
A jak dotrzeć do 14sto miesięczniaka? Ciężka sprawa,brrr