Presja rówieśnicza – jak zrozumieć nastolatka i jak z nim o niej rozmawiać.

Alicja

Jako że wakacje się skończyły, a dni stają się krótsze, to zróbmy to co każdy rozsądny człowiek zrobiłyby w takiej sytuacji, czyli przynieśmy się myślami na rajską (i bezludną) wyspę Jicarón na Pacyfiku.

Wiecie – ocean, piękna egzotyczna roślinność, piasek, żadnych ludzi. Brzmi jak raj, prawda? I bez wątpienia nim jest. Przynajmniej dla ludzi nauki. Jicarón przyciąga bowiem ich uwagę niczym magnes ze względu na wyjątkowe warunki środowiskowe i równie wyjątkową faunę.

Szczególną uwagę zwracają zamieszkujące wyspę niewielkie małpy – kapucyny i wyjce. Te pierwsze już raz zadziwiły badaczy sposobem używania narzędzi z kamienia. Dokładnie ten sam gatunek kapycynów zamieszkuje bowiem również inną, sąsiednią wyspę Coiba i szalenie frapujący jest fakt, że o ile na Coiba narzędzi kamiennych używają zarówno samce, jak i samice kapucynów, to na Jicarón kamiennymi narzędziami posługują się wyłącznie samce. Gdy tylko ludzie nauki to zaobserwowali, to niczym współczesna młodzież zaczęli zadawać sobie pytanie „czemó?”.

A że odpowiedzi na tak szeroko postawione pytanie najlepiej znajduje się, mając dużo danych, to na wyspie Jicarón rozstawiono ongiś dziesiątki ukrytych kamer, dzięki którym obserwacja płochliwej i ruchliwej z natury fauny stała się prostsza niż kiedykolwiek.

I właśnie to strategiczne rozmieszczenie licznych kamer pozwoliło niedawno badaczom wpaść na kolejny trop, którego absolutnie się nie spodziewali i którego sam Sherlock Holmes by się nie powstydził. Niczym bohaterka kultowej reklamy podpasek Always (gimby nie znajo) tzn. z pewną dozą nieśmiałości zaobserwowali oni bowiem, że kilku młodych „nastoletnich” samców kapucynów zaczęło ni stąd, ni zowąd porywać niemowlęta wyjców i nosić je potem przez parę dni ze sobą. Nigdy i nigdzie wcześniej czegoś takiego nie zaobserwowano! Co więcej konsylium autorów stwierdziło ze zgrozą, że młode samce kapucynów robią to po… nic. Zupełnie po nic.

 „Robią to dla samego robienia, by zmniejszyć nudę i mieć coś co wypełni im czas i przestrzeń. I sądzę, że obserwowanie takiej aktywności u innego gatunku jest nieco przerażające, bo odzwierciedla w pewien sposób rzeczy, które robimy jako ludzie.”

Brendan Barrett

behawiorysta ewolucyjny i antropolog

Ale to jeszcze nic moi mili! Dzięki stworzeniu osi czasowej wydarzeń, okazało się bowiem, że wszystko zaczęło się od jednego, jedynego prowodyra tego – pozwólmy sobie na duże słowa! – jakże innowacyjnego spędzania wolnego czasu przez kapucyńskich podrostków. Prowodyrem tym był niejaki Joker, który zaczął porywać niemowlęta wyjców u progu 2022 roku, a reszta obserwując Jokera po prostu w pewnym momencie podłapała to zachowanie i zaczęła naśladować.

Jeszcze dziwniejsze jest to, że o ile Joker początkowo okazywał porwanym maluchom jakieś ochłapy troski, a zatem na bardzo upartego woła jego zachowanie można by było podciągnąć pod jakąś kiepsko rozumianą potrzebę allorodzicielstwa (czyli zjawiska w którym dziećmi opiekują się nie tylko biologiczni rodzice), to już u jego naśladowców tego typu troski nie obserwowano. Naśladowcy wydawali się raczej niewzruszeni, a czasem wręcz zirytowani obecnością maluchów wyjców, które sami przecież porwali, i którym nie pozwalali na ucieczkę. Kapucyńskie podrostki nie miały też żadnej zauważalnej korzyści z tej aktywności (a wierzyć musicie, że autorzy analizy dwoili się i troili by jakąkolwiek korzyść, choćby społeczną, znaleźć).

Czekajcie jednak, bo poziom dziwności tej sytuacji wciąż eskaluje. Jeśli bowiem nie jesteście prymatologami, to możecie nie wiedzieć, że dorosłe wyjce są cięższe (nawet 3 razy) od kapucynów. Czyli kapucyńska młodzież nie dość, że nie ma żadnej korzyści z tej osobliwej aktywności, to jeszcze całkiem sporo ryzykuje podejmując próbę porwania – wszak jasnym jest, że rodzice będą bronić potomstwa, a dostać w łeb od kogoś kto jest 3 razy większy wcale nie jest fajnie. Sensu nie ma w tym zatem za grosz, a i tak spirala naśladowców poczynań Jokera się jakimś cudem nakręciła. Mick, Balthazar, Terry i Zim (wszystko to młodociane samce u progu dorosłości) ochoczo uczestniczyli w procederze porywając nawet jednodniowe maluchy i targając je ze sobą przez kilka dni.

Niestety dla wyjców, ta nowa kapucyńska tradycja może mieć ciężkie konsekwencje. Bo choć porwane niemowlęta nie są przez kapucyńską młodzież zabijane, młodociani panowie kapucynowie nie robią im też generalnie żadnej krzywdy, to mimo to ich szansa na przetrwanie tych kilku dni bez mleka i opieki rodzica jest niewielka. A biorąc pod uwagę sposób rozmnażania się wyjców (jedno dziecko w danym czasie) i ich stosunkowo niewielką populację na wyspie – takie porwania mogą dość mocno odbić się na ich liczebności. Pytanie czy żyjące do tej pory w iście rajskich warunkach wyjce (wyspa na której obie te populacje żyją ma bowiem bardzo specyficzne warunki – nie ma drapieżników, które dybałyby na małpki, za to pożywienia jest dla wszystkich pod dostatkiem) jakoś odpowiedzą? Czy zaczną się dostosowywać, bardziej pilnować młodych, inaczej reagować na kapucyny, które do tej pory nie stanowiły dla nich zagrożenia? Miejmy nadzieję, że wkrótce autorzy dostarczą nam odpowiedzi na te pytania.

I choć to samo jest szalenie intrygującym tematem do przegadania z rodziną przy kotlecie czy tam innym awokado, to z rodzicielskiego punktu widzenia ciekawa może być jednak jedna z refleksji autorów (zacytuję, tłumacząc nieprzysięgle): „

„Część ludzkich tradycji również jest arbitralna jak ta i nie daje żadnych konkretnych korzyści adaptacyjnych. Tego typu niezwykłe obserwacje – jak porwania wyjców obserwowane na Jicaron, mogą więc rzucać światło na to jak w jakich warunkach tego typu pozornie bezsensowne lub arbitralne zachowania są wymyślane i rozprzestrzeniane między jednostkami.”

Dlaczego to może być ciekawe z punktu widzenia rodzica? Ano wszak nie ma chyba człowieka, który choć raz nie powiedział swoim rodzicom, że chce coś zrobić „bo wszyscy robią” (i nie usłyszał w odpowiedzi flagowej riposty o skakaniu z mostu). Zamiast jednak czekać w napięciu kiedy i nam przyjdzie wygłosić sentencje o moście, można pogadać z dzieckiem właśnie o tym, że czasem warto się zastanowić czy robimy coś, bo przynosi nam realne korzyści (jak np. wyjście na imprezę ze znajomymi, które daje życie towarzyskie, poczucie wspólnoty itd.) czy dlatego, że reszta tak robi (np. moda), choć w sumie nam nic z tego nie przyjdzie.

Tutaj super podkładką mogącą pomóc w rozmowie są filmiki z quasi eksperymentów, w których gromadzi się pod jakimś pozornym celem grupę ludzi w jednym pomieszczeniu. Większość to nieświadomi niczego losowi, zwerbowani różnymi sposobami ludzie (których zaprasza się np. na darmowe badania lekarskie), ale kilkoro z nich, to wtajemniczeni w eksperyment aktorzy, którzy dostają zadanie by np. na określony dźwięk wstać z krzesełek w poczekalni. Obserwujący to nieświadomi szybko podłapują ten absurdalny wzór, a wielu z nich dostosowuje się do niego i zaczyna wstawać na dźwięk, choć nie widzi w tym sensu za grosz. Ba, bywa że po określonym czasie aktorzy opuszczają miejsce (bo np. przychodzi ich kolej na wejście do gabinetu) i pomieszczeniu zostają sami nieświadomi, którzy kultywują tradycje i nawet przekazują ją kolejnym dochodzącym nieświadomym. Tutaj macie filmik przykładowy:

Wydaje się, że na podobnej zasadzie kumple Jokera uczestniczyli w zainicjowanym przez Jokera procederze podkradania młodych obcego gatunku. Nie jest to zresztą pierwsza oderwana od kontaktu ze zdrowym rozsądkiem „tradycja” zaobserwowana u małpiszonów. Ot choćby w pewnej złożonej z kilkunastu osobników grupie szympansów zaobserwowano osobliwy zwyczaj wkładania sobie źdźbła trawy do uszu. Tutaj również szympansy nie miały z tego żadnej korzyści, był to zwyczaj absolutnie pozbawiony sensu, ba, jeden z członków stada wyraźnie wzdrygał się gdy wkładał sobie źdźbełka do usząt – jego mowa ciała wyraźnie wskazywała, że tego nie lubił, ale… i tak to robił. Zwyczaj zaczął się od jednej z szympansic, a reszta stadka podłapała. Po co, czemu i dlaczemó? Pewnie z tego samego powodu, z którego my czasem zobaczymy coś na naszych Szympansobookach, -gramach i tokach, a potem to robimy. Choć czasem nawet tego nie lubimy.

Czy takie rozmowy sprawią, że młodzież (i my sami) nie będziemy już chcieli być jak wszyscy? Otóż nie. Jesteśmy gatunkiem społecznym i chęć bycia częścią wspólnoty jest w nas zakorzeniona. Potrzebujemy być częścią grupy i w wielu momentach to doskonale, że się dostosowujemy do reszty. To też warto rozumieć kiedy jest się rodzicem nastolatka, bo łatwiej go zrozumieć. ALE jednocześnie mamy fantastyczne mózgi, zdolność krytycznego myślenia, i świadomość, że czasem tracimy swoją energię na coś z czego nie mamy niczego, ale robimy to dlatego, że inni robią, może się czasem w życiu przydać. No i powiedzcie, że to nie jest świetna ciekawostka do pogadania w ciągu dnia i z dzieckiem i z drugą połową? Sto razy lepsza niż „co w szkole i co w pracy”.

Lubisz moje treści? Wesprzyj moją działalność. Możesz to zrobić, kupując jedną z moich książek. Może TA dla debiutujących rodziców przyda się Twoim znajomym? Może TA o współczesnym macierzyństwie wesprze Cię w jego trudach niezależnie od tego czy masz w domu malucha czy szkolniaka? A może TA o budowaniu w rodzinie relacji z ekranami pomoże Ci podejść do tego tematu na spokojnie i bez stresu? Dziękuję!

Źródło: Goldsborough i wsp., 2025. Rise and spread of a social tradition of interspecies abduction.

Może Ci się także spodobać

2 komentarze

Dżelo 19 września 2025 - 21:44

Mega ciekawe, ale od razu zobaczyłam oczami wyobraźni biedne wyjcowe matki szukające swoich bobasów😭

odpowiedz
Spinqa 20 września 2025 - 08:16

Na pewno obgadamy temat przy dzisiejszym obiedzie 🙂

odpowiedz

Skomentuj