Ile kosztuje dziecko? Zastanawialiście się kiedyś nad tym? Wg raportu AMP.NATSEM najbardziej po kieszeni szarpnie nas pierwsze dziecko. Kolejne są już „bardziej ekonomiczne” albo… my po prostu mądrzejemy rodzicielsko. Przeciętna rodzina wydaje około 281 dolarów tygodniowo na pierwsze dziecko i 232 oraz 193 na kolejne. [1]. W Polsce eksperci z Centrum Adama Smitha wyliczyli ponadto, że odchowanie berbecia do 20 roku życia kosztuje nas 176 tyś zł.
No fajnie.
Szkoda tylko, że jeszcze nikt nie policzył ile kosztuje utrzymanie statystycznego męża. Coś mi się widzi, że jak zliczymy te mężowe słabości do gadżetów i koszty dziwacznych męskich hobby to pewnie wyjdzie mniej więcej tyle samo.
Życie wszak kosztuje i dla nikogo nie powinno być niespodzianką, że posiadanie dziecka wiąże się z wydatkami. Dlatego te wszystkie wyliczenia dotyczące kosztów utrzymania dziecka są pozbawione sensu bo po pierwsze niepotrzebnie stresują przyszłych rodziców („nie stać nas na dziecko”), po drugie te wyliczenia ciągle się zmieniają. Przykład? Badania w UK pokazały, że aktualnie urzędujący rodziciele wydają na wychowanie berbecia o 58% więcej niż rodzice, którzy bajtla wychowywali… 10 lat temu. Ledwie dekada, a wzrost kosztów ogromny. Ciekawe, prawda? Co zmieniło się przez te 10 lat, że koszty wzrosły aż tak?
Autorzy raportu wskazują, że jednym z podstawowych winowajców mogą być rosnące koszty edukacji – chodzi głównie o studia wyższe. I na to faktycznie wiele poradzić nie możemy, ale…
Na co wydajemy za dużo?
Niemniej koszty edukacji to nie wszystko. Mamy bowiem coraz większą tendencję do wydawania na berbecia ogromnych sum… jeszcze zanim pojawi się on na świecie. I patrząc z doświadczenia mojego i Danki najczęściej przy tym przepłacamy. Zresztą to nie tylko nasze doświadczenia – z ankiety przeprowadzonej przez magazyn Redbook i VISĘ wynika, że połowa młodych rodziców uważa, że wydała więcej niż to konieczne na fotelik do samochodu, 36% przepłaciło za wózek, 25% za przepłacone uznaje wydatki poniesione na ubranka i łóżeczka [2].
Z danych wynika także, że w szale kompletowania wyprawki dla przyszłego dziedzica bardzo często niepotrzebnie nadwyrężamy budżet domowy masowo nabywając rzeczy, które są absolutnie zbędne tak niemowlakowi, jak i młodym rodzicom. Pomijam przy tym takie gadżety jak ogrzewacz do chusteczek czy materiałowa osłonka do siedziska dla dziecka w wózku sklepowym (tak, są takie rzeczy…) – bo każdy trzeźwo myślący człowiek domyśla się, że nie jest to akcesorium niezbędne dla prawidłowego rozwoju noworodka, niemniej nawet jeśli przyjrzymy się wyłącznie tym akcesoriom, które w powszechnym przekonaniu są niezbędnymi elementami wyprawki to i tak znajdziemy tam masę… zbędnych rzeczy. Nasze ulubione przykłady to:
1. Butelki i akcesoria – jeżeli chcesz i zamierzasz karmić piersią to wystarczy Ci do tego… pierś. Naprawdę nie trzeba być przygotowanym na wszystko i pomimo tego że zamierzamy karmić piersią zaopatrywać się jeszcze przed narodzinami dzieciny w zestaw butli o różnych pojemnościach i funkcjach (ja miałam nawet taką z wkładem podgrzewającym!?), zapas smoczków na kilka miesięcy, sterylizator i komplet szczotek do butelczyn ze specjalnym płynem do mycia.
Karmiąc piersią zaoszczędzisz zresztą nie tylko na akcesoriach, ale też na mleku modyfikowanym. I to ile zaoszczędzisz! Z moich szacunkowych obliczeń wynika, że karmiąc piersią przez pierwsze 6 miesięcy życia dziecka można na samym tylko mleku modyfikowanym zaoszczędzić co najmniej 1200 zł. Co najmniej bo taka kwota wychodziła gdy pod uwagę brałam najtańsze mleko modyfikowane dostępne w jednej z największych, ogólnopolskich sieci hipermarketów. Jeżeli wybierzemy lub też wysublimowane podniebienie naszej latorośli będzie akceptowało li tylko mleko z wyższej półki cenowej (w sklepie tym różnice w cenie za kilogram mleka były naprawdę duże – od 42,83 do 87,48 zł) albo takie specjalnego przeznaczenia żywieniowego np. dla alergików to kwota ta będzie znacznie wyższa (nawet do 3000 zł przez pierwsze 6 miesięcy życia). A do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty prądu/gazu do podgrzania wody i wody do mycia i sterylizacji butelek.
2. Mata edukacyjna i inne akcesoria z dopiskiem „edukacyjny” – kawałek materiału ze skrawkiem szeleszczącej szmatki, lusterkiem i zwisającymi czterema mini pluszakami/grzechotkami za bagatela 150-300 zł. To nie brzmi rozsądnie prawda? Owszem jak ktoś chce kupić matę i dysponuje środkami na ten cel to jasne niechaj kupuje i chwała mu za nakręcanie gospodarki, ale dla wielu ludzi jest to bardzo duży wydatek, który ponoszą przez dopisek „edukacyjna” – no bo jak to tak sępić się na zabawki, które nam dzieciaka rozwiną intelektualnie? Tymczasem dla takiego malucha edukacyjne jest… wszystko. Każda interakcja z rodzicem, każdy przebłysk światła, każdy dźwięk, każde siedzenie w oknie i komplementowanie krajobrazu za nim. Wszystko. Nawet leżenie na kocyku i patrzenie jak rodzice przygotowują obiad.
3. Pościel – o ile nie dałam się złapać na matę edukacyjną, o tyle pościel już nabyłam. W gigantycznych ilościach. Wizja pokoiku dziecięcego, którego centralnym punktem jest łóżeczko z baldachimem, ochraniaczem, piękną pościelą i dezajnerskim pluszakiem zadomowiła się bowiem we mnie na dobre. Taki wizerunek łóżeczka serwuje nam przecież każdego dnia internet i prasa. Tymczasem Amerykańskie Stowarzyszenie Pediatrów grzmi i walczy z tym wizerunkiem podkreślając nieustannie, że sprowadza on na maluchy ogromne niebezpieczeństwo w postaci realnego i poważnego zagrożenia uduszeniem [3]. Niemowlęta powinny spać w pustych łóżeczkach. PUSTYCH. Żadnych kołderek, kocyków, ochraniaczy na szczebelki, maskotek. Jeżeli martwimy się, że maluch marznie to trzeba go ubrać cieplej, a nie przykrywać czymś co może sobie podciągnąć na twarz. Niemowlęta ani małe dzieci nie powinny też w żadnym wypadku spać na poduszkach – nawet tych płaściutkich z kompletów dla dzieci.
4. Zabawki – ja rozumiem, że chcemy dla naszego, zwłaszcza tego pierworodnego dziecia wszystko co tylko oferują sklepy, ale zabawki naprawdę nie są maluchowi potrzebne. Niemowlak wszystko widzi po raz pierwszy, a nawet jeśli widzi to po raz drugi, trzeci czy dwudziesty to odbiera to i czuje inaczej – bo jego układ nerwowy rozwija się bardzo dynamicznie – takie poznawanie świata jest dla niego naprawdę wystarczająco fascynujące. Dla kilkumiesięcznego malucha najlepszą zabawką nie jest grająco-świecące ustrojstwo z reklamy tylko… twarz i ręce mamy i taty. Co więcej, gwarantuję, że nawet jak nie kupicie żadnej zabawki to w ciągu kilku tygodni od dnia narodzin dzieciak i tak będzie miał się czym „bawić” – zabawki to chyba druga, zaraz po ciuszkach najpopularniejsza forma prezentu dla nowego obywatela, dlatego nie ma większego sensu inwestowanie w nie sporych sum już na starcie rodzicielskiej drogi.
Czy wyprawka w ogóle jest potrzebna?
Prawda jest zresztą taka, że poza ubrankami, pieluchami, mlekiem (tym z piersi albo tym modyfikowanym) i miejscem do spania (to nie musi być łóżeczko, moje maluchy i tak spały/śpią z nami) i oczywiście rodzicami dziecko niczego nie potrzebuje. Wierzcie lub nie, ale ono nie potrzebuje nawet specjalnej wanienki bo… zdradzę wam sekret… malucha można spokojnie umyć… w umywalce (jak myślicie myje się maluchy w szpitalach?), a jak ciut podrośnie w normalnej wannie. Natomiast nie da się ukryć że wiele rzeczy vide wózek, chusta czy nosidło zwyczajnie ułatwia nam życie i warto je mieć – niemniej zanim wydamy 500 zł na chustę – bo wszystkie koleżanki mają warto taką chustę na parę dni od kogoś pożyczyć żeby sprawdzić czy nam spasuje. W moim przypadku chusta była zbędnym wydatkiem – kosztowała kilkaset złotych, a nosiłam w niej dziecko góra 5 razy bo okazało się, że z wielu różnych względów chustowanie nie jest dla mnie.
Danka z kolei zainwestowała (i straciła) masę pieniędzy bo około 700 zł na pieluchy wielorazowe. Zestawy startowe, wkłady, specjalne olejki do prania czekały przygotowane na przybycie jej syna. Syn przybył, pieluchy poszły w ruch… ale tylko na chwilę bo szybko okazało się że pranie pieluszek Dankę dobija. Oczywiście bardzo wiele osób sobie pieluchy wielorazowe chwali, ale dopóki się nie przekonacie na własnej skórze czy ich używanie jest rzeczywiście dla was – to może jednak lepiej kupić na początek tylko mini-mini zestaw albo nawet poczekać z przestawianiem się na wielorazówki do czasów kiedy już na tyle oswoimy się z codziennym funkcjonowaniem u boku Małego Człowieka, że znalezienie czasu na powieszenie prania nie będzie graniczyło z cudem.
Dlatego choć wiemy, że kompletowanie wyprawki jest szalenie przyjemną czynnością, a kupowanie miniaturowych bucików rozczula to jednak warto wszystkie zakupy przemyśleć na chłodno. Warto podpytać znajomych, którzy mają starsze dzieci czy nie mają czegoś na zbyciu/do pożyczenia na próbę (moja nieszczęsna chusta zyskała wśród koleżanek, które niedawno zostały mamami drugie życie – części pasowała na tyle że kupiły swoją, części dzięki niej przekonała się, że wydatek na chustę byłby w ich wypadku nietrafioną inwestycją).
Warto też posłuchać co do powiedzenia na temat wydatków związanych z rodzicielstwem mają inni, bardziej doświadczeni i na przykład skorzystać z warsztatów edukacji finansowej (więcej informacji – tutaj – warto polubić i śledzić na bieżąco). Warto też podzielić się w komentarzach swoimi przemyśleniami dotyczącymi rozsądnego planowania budżetu domowego wraz z pojawieniem się nowego członka rodziny. Dajcie znać jak radzicie sobie z pokusą nadmiernego wydatkowania pieniędzy na dziecko. Na czym oszczędzacie, na co nie żałujecie. Z waszych doświadczeń skorzysta budżet wielu przyszłych rodziców.
Bo oszczędzać naprawdę warto – choćby po to by regularnie odkładać na konto berbecia parę groszy, które przydadzą się jeśli i w naszym kraju koszty edukacji wzrosną bardzo mocno w najbliższych latach. Macie takie konta? Jeśli nie to gorąco polecam ich założenie.
Post jest elementem kampanii społecznej przeciwko nadmiernemu wydatkowaniu pieniędzy w związku z przyjściem na świat dziecka. Kampania jest prowadzona w ramach projektu Fundacji Innowacja i Wiedza pt. “Projekt finansowy Dziecko”. Projekt jest realizowany z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej.
Jeśli chcesz wychować dziecko na fajnego człowieka, spędzaj z nim dwa razy więcej czasu i wydawaj na niego dwa razy mniej pieniędzy.
Abigail Van Buren
Małgosia
To prawda, że wiele wydatków, na które w pierwszym momencie ma się ochotę, po namyśle okazuje się zbędna. Zawsze byłam oszczędna, a przy dziecku stałam się nagle gadżeciarą i nieraz muszę się hamować:)
Przychodzi mi jednak do głowy jedna kategoria rzeczy, o których nie pisałaś, a na które sporo wydaliśmy: szczepionki. 100-300 zł za dawkę – rotawirusy 2x, pneumokoki 2x, skojarzona 4x, czekają nas jeszcze na pewno meningokoki.
Karolina
Zgodzę się z Małgosią, że przy dziecku nie da się być oszczędną 🙂 i ta jej właśnie kategoria nowa kategoria wydatków dała mi do myślenia. Nigdy nawet się nie zastanowiłam, że aż tak dużo pieniędzy idzie na zdrowie dziecka, bo dla mnie jest to oczywiście wartość najważniejsza, jak i dla wszystkich matek. Ale przeliczyłam ile wydałam na szczepienia, i kwota jest zabójcza. Ostatnio niecałe 200 zł za dawkę PCV13.
Marta
Zainspirowało mnie to. Myślałam kiedyś o wpisie „Czego nie potrzebuje Twoje dziecko?”, a jak się nad ty zastanowię – jest wiele rzeczy, które nabyliśmy niepotrzebnie, kilka, które wydadzą się komuś dziwne a u nas były niezbędne, a także takie, które ułatwiają życie, ale można się bez nich obejść 🙂 W wolnej chwili zabieram się za to – może komuś oszczędzę wydatków 😉
marta
w takim razie czekam z niecierpliwością na takową listę, przyda się zanim wpadnę w szał kompletowania wyprawki, a to już niedługo 🙂
Matka Debiutująca
Fakt, ciężko teraz nie wydać kupy kasy na wyprawkę i wszelkie sprawy okołodzieciowe, zwłąszcza gdy zewsząd bombardowane jesteśmy reklamami, niezbędnikami, które musisz mieć itd. Myślę, że dobrze sobie zrobić listę i porządnie się nad nią zastanowić, nie kupować na zapas wszelkich przydasiów, tysiąca ubranek a kompletować potrzebne rzeczy na bieżąco. Na pewno łatwiej jest przy kolejnym dziecku, bo już wiesz czego rzeczywiście potrzebujesz, a sporo jeszcze masz po poprzednim. No i dzielić się z innymi, to i z tobą się podzielą. I nie ulegać presji, ze nowe, ładne, modne, bo dziecku to wsio ryba 😉
Emilia
Według mnie, nie warto kupować jeansów bez strechu ( ograniczają ruchy), swetrów (drapiących), sukienek w rozmiarze 74/80 (mało wygodne przy raczkowaniu). 🙂
matamata
Fajny temat. Ja wtopiłam na początku z butelkami. Nie miałam pojęcia, o co tak naprawdę chodzi z tym karmieniem piersią, brakiem mleka, chudym mlekiem. Nikt w moim otoczeniu nie karmił dziecka piersią, więc stwierdziłam, że na wszelki wypadek trzeba butelki mieć i to oczywiście porządne, z odpowiednim smoczkiem itp. itd. Po pewnym czasie butelki powędrowały do koleżanki, której nie udało się karmić piersią, czyściutkie i kompletnie nieużywane. A jeśli chodzi o oszczędności, to oprócz sum zaoszczędzonych dzięki karmieniu piersią, zaoszczędziliśmy też sporo na niekupowaniu żadnych słoiczków z gotowymi daniami dla dzieci, wprowadzając pokarmy metodą BLW.
Norencja
U nas zupełnie nietrafione były:
– akcesoria butelkowe/smoczki (córka kategorycznie nie chciała),
– naczynia i sztućce dziecięce (córka woli dorosłe, polubiła tylko kubek doidy),
– zabawki (u nas interakcja z człowiekiem wygrywa od 20 miesięcy, na drugim miejscu jest plac zabaw a dopiero na trzecim są zabawki wybierane samodzielnie),
– tetra (wygodniejsze dla nas były mokre chusteczki wielorazowe),
– śliniaki/ozdoby do włosów (córka nie dała ich sobie założyć…).
Pewnie mogłabym długo wymieniać 😉 Ale np. w pierwszym roku życia nie znosiła śpiworków a teraz sama prosi, żeby jej na noc założyć. Myślę, że najważniejsze to nie dać się zwariować i dopasować swoje zakupy do potrzeby chwili, ew. co jakiś czas eksperymentować pożyczając jak najwięcej od znajomych/rodziny. Długo nie dawaliśmy rady ogarnąć pieluch wielorazowych, zaczęliśmy ich używać grubo po pierwszych urodzinach małej a teraz jest to dla nas bardzo wygodne i zupełnie naturalne. A chusta uratowała nam życie, nosiliśmy małą po kilka godzin dziennie do czasu, aż się sama nauczyła chodzić – z kolei znajomi, którzy ją od nas wypożyczali, zdecydowali się jednak na nosidło. A skoro nawet rodzeństwo miewa różne preferencje to zostaje obserwowanie dziecka i dopasowywanie wszelkie „gadżety” do jego potrzeb.
jamaska
Świetny tekst 🙂 Zupełnie przypadkiem udało mi się nie kupić niczego co by mi potem się nie przydalo 🙂 WIedziałam, że będę karmiła piersią – nie kupowałam butelek (dostałam), maty też nie przewidywałam (też dostałam), pościeli 2 komplety (podusia i kołdra) i 2 prześcieradła, zabawkami obsypali znajomi. Kupiłam za to wielorazowe pieluchy za szaloną kwotę 52 $. Ten zakup zwrócił się po wielkoroć – używane są przez drugie dziecko :). Poza tym nie kupuję gadżetów co to „wyjo i buco” i „świeco” do tego, jedyne na czym nie oszczędzam to książki i puzle 🙂
Szymon
Kosmetyki. Tego można kupić od groma, a przydaje się w zasadzie jakiś płyn do umycia i cudokrem na odparzenia. Przy drugim dziecku praktycznie tylko tego używaliśmy (przy pierwszym też, a reszta stała nieużywana).
Pieluchy. Warto mieć jakąś paczkę pod ręką, ale z pierwszych rozmiarów dziecko szybko wyrasta, a po ubrankach jest to pierwsza rzecz, którą znoszą wszyscy odwiedzający nasze dziecko (i nas).
Ubranka. Sporo dostaliśmy przechodzonych. Sporo dostaliśmy nowych od nawiedzającej rodziny i znajomych. A resztę kupiliśmy w lumpie. Ubranka nowonarodzonych dzieci, które rosną jak na sterydach są z reguły w świetnym stanie i nie ma sensu kupować nowych (o ile oczywiście ktoś ma ochotę płacić kosmiczne pieniądze za mikroskopijny kawałek materiału, który jego dziecko dwa-trzy razy w swoim życiu obrzyga mlekiem i taka będzie jego historia)
Wspomniane zabawki przez pierwsze miesiące są nieużywane praktycznie. Maluch głównie śpi. Albo płacze, jak się ma mniej szczęścia.
W ogóle polecam w tym temacie książkę „Dziecko bez kosztów” Giorgi Cozza, która dogłębnie analizuje każdy możliwy wydatek. Czasami jest bardzo ortodoksyjna, nie przeczę, ale sporo rzeczy może okazać się prostym do wdrożenia nawykiem.
Tris
Do rzeczy absolutnie niezbednych dodałbym jeszcze baby phone czyli nianie. Dzięki niej mogłam gdy dziecko spało umyć się ugotować coś wstawić pranie i wiele wiele rzeczy ogarnac… Dodatkowo u mnie sprawdził się monitor oddechu. Nie wiem jak przy kolejnych dzieciach ale przy pierwszym naprawdę mogłam spokojniej spać ( kiedy zdarzało mi się spać :d) Nie dałabym rady tez bez maty edukacyjnej. Przez pierwsze 6 miesięcy ratowała mi życie. Dziecko było spokojne zapatrzone i miało się czym bawić bez udziału drugiej osoby. To ważne jak chce się np ugotować obiad… a ja nie miałam wyrzutów sumienia ze ciągle patrzy w pusty sufit albo w światło lampy 🙁 i do tego szybko zaczęła łapkami wszystko zaczepiac. I moze jeszcze torbe do wozka bo jrdnak gdzues te pieluszki,chusteczki,przewijak o ubranka na zmiane trzeba schowac… Natomiast do rzeczy zupełnie niepotrzebnych dodałbym laktator. Do niczego mi się nie przydal. A i z tymi ubrankami to tez bym nie przesadzala. Parę sztuk z każdego rozmiaru wystarczy 🙂
len
…z kolei u nas mata i bujaczek były zupełnie bez sensu, bo dziecko okazało się nieodkładalne i pierwsze kilka miesięcy spędziła przyklejona do mamy/taty. Chusta, a potem nosidło, ratowały nam życiu dopóki nie zaczęła sama chodzić. Zatem – nigdy nie wiesz 😉 i chyba najlepiej po prostu nie kupować nic na zapas.
m_ysz_ka
A ja się właśnie naczytałam rzeczy w podobnym tonie i wyprawkę miałam skromną. Co gorsza za parę rzeczy przepłaciłam, bo na wszystkich forach było, że to strata pieniędzy albo że nie ma co kupować na zapas. A jak przyszło co do czego to mi się spieszyło i cena nie liczyła się już tak bardzo. Bo tak naprawdę różne rzeczy przydają się różnym ludziom. Ot choćby dla mnie wyśmiewna na forach poduszka do karmienia była błogosławieństwem, a smoczki, co to przecież każdy rodzic ma, brały tylko udział w konkursie plucia nimi na odległość 😉 Ubranek też mieliśmy wiecznie za mało, bo po prostu nie mieliśmy w rodzinie i znajomych dzieci, po których moglibyśmy coś dostać, a wszyscy co przychodzili w odwiedziny przynosili inne rzeczy, bo przecież ubranek zawsze ma się dużo 😉
I jeszcze napiszę w kontrze to namawiania ludzi do nie przesadzania z wydatkami 😉 że są rzeczy, które kupujemy tak naprawdę dla siebie. I tylko i wyłącznie po to, żeby zrobić sobie przyjemność. Więc jeśli nas na to stać to co w tym złego? Ja chciałam mieć karuzelkę z misiami w pastelowych kolorach, muzyczkami i światełkami i widziałam, że to ja zaspokajam swoją wizję takiego przepięknego dziecięcego łóżeczka. A to że w nim nie spał i karuzelką bawił się parę razy, nie szkodzi. To była moja malutka fanaberia, na którą sobie pozwoliłam. Podobnie jest z tymi wszystkimi ubrankami ze śmiesznymi napisami, czy stylizowanymi na coś co lubią dorośli – jeśli to nam daje radość, to dlaczego by nie?
Na szczęście dla rodziców są sposoby, żeby nie zbankrutować. Po pierwsze rynek wtórny. Mnóstwo rzeczy można kupić w dobrym stanie i dobrej cenie używanych. A co więcej można też wiele rzeczy sprzedać. I to naprawdę ratuje budżety rodziców. My sprzedaliśmy i fotelik samochodowy i laktator i karuzelkę 😉 Wiele rzeczy można kupić w dyskontach i naprawdę da się z tym żyć 😉 Pieluchy z biedronki i rossamana pasują naprawdę wielu ludziom. Ciuszki z lidla albo biedronki też potrafią być super. I wiele rzeczy można kupić w tańszych odpowiednikach, często polskich firm. My mieliśmy matę edukacyjną za jakieś 50zł – spełniała swoją funkcję jak najbardziej, synek uwielbiał, a była po prostu innej marki niż te najbardziej znane. Chustę też mieliśmy nie taką firmówkę i w takim stopniu jak my ją używaliśmy i przy naszym budżecie wystarczyła w zupełności.
Danka
Zbędnym wydatkiem okazało się łóżeczko, pościel oraz gondola i akcesoria wózkowe. Do tego pewnie kilka zabawek/ubranek… zbędne są/były zabawki które dostaliśmy głównie pluszaki i grająco-świecące plastikowe cuda 😉 jakieś nietrafione akcesoria się na pewno znajdą tj. czapeczki/kapelusze/okulary przeciwsłoneczne/spinacze – Mała nie pozwala sobie niczego założyć na głowę…
Przydał się laktator (nie tylko nam 🙂 ), życie uratowały chusty, mata edukacyjna, leżaczek… Aktualnie w użyciu również spacerówka, więc wydatek na wózek nie był całkowicie zbędny 🙂
Nie oszczędzamy na bezpieczeństwie i zdrowiu, foteliki tylko nowe i bezpieczne – czyli jazda tyłem do 25kg. Prywatna służba zdrowia i pełny pakiet szczepień to była dla nas podstawa. Ubranka mogą być używane, choć ostatnio częściej dostaje nowe szyte przez znajomą, ale buty wyłącznie nowe 🙂 z kosmetyków nam wystarcza delikatne mydełko, bephanten i olejek migdałowy…
meatus
Zgadzam się w 100% w kwestii fotelików. Tyłem jak długo się da i na tym nie ma co oszczędzać. Choć z drugiej strony należy jasno powiedzieć, ze dobrze wybrany fotelik RWF (choćby taki 0-18kg) kosztuje w sumie mniej w stosunku do dwóch (które trzeba nabyć do 18 kg) wiodącej marki. Poza tym RWF-y są zwykle wiele lepiej wyprofilowane, co nie pozostaje bez znaczenia, jeśli bierze się pod uwagę rozwój motoryczny 🙂
My zaś z rzeczy kompletnie zbędnych zakupiliśmy przewijak-osobny mebel z akcesoriami. Używaliśmy może tydzień. Potem przewijaliśmy wszędzie…tylko nie tam 😉
betakobieta
Osobiście w topi łam kupując laktator (użyty kilka razy), zestaw butelek (używana była tylko jedna podczas rozszerzania diety, gdy można już było dać kubek lub niekapek), smoczki, nakładki do karmienia, muszle do karmienia.
Większość grzechotek i gryzakow wybranych pod koniec ciąży tez była nietrafiona- za duże i zbyt ciężkie. Znaczna część zabawek tez zbędna. Tak jak większość wypasionych kosmetyków z wyższej półki. Rożek i dedykowane ubranko do chrztu tez można było pominąć. Pościel tez zbędna.
Dobrą decyzją było kupowanie ubranek używanych, zaopatrzenie się w nie na raty w rozmiarach do 74 (po narodzinach szukanie czegoś nie było proste), minimalna ilość ubranek w rozm 56. Dobrą decyzja było też kupienie kombinezonów wiekszych- łatwiej malucha do takiego zapakować, a oszczędność na ilości tez jest.
Sprawdziło się najprostsze łóżeczko z dobrym materacem plus spory zapas prześcieradeł. Zamiast karuzelki sznurek z kilkoma drobnymi zabawkami lub letnia bluzka w czarno – biały wzór położona obok.
Gdybym teraz kupowała wózek uparli bym się na używaną gondolę i potem dobrą spacerowke. Wybrane 2w1 się sprawdziło, ale i tak lekką spacerowkę dokupilam.
Chusta się sprawdzila, ale polecam najpierw pożyczyć i sprawdzić jaki typ najbardziej odpowiada. To też jedną z rzeczy gdzie moim zdaniem nie warto kupować najtanszego nonejma.
Nie oszczędzam tez na foteliku i miałam niestety okazję przekonać się, że w to warto inwestować.
Monia
Nam sprawdza sie łóżeczko turystyczne/kołyska, mata edukacyjna, karuzela rzadziej. Z butelek teraz używamy jednej od wielkiego dzwonu, na początku dwie małe były w obiegu, bo odciągając, zeby jakos ogarnąć laktację i temat kp. Laktator za to wypożyczyłam z apteki. Ciuszki kupowałam używane, przez internet i teraz cześć będę mogła sprzedać:) sprawdza sie tez wanienka ze stelażem do montowania na normalnej wannie, śpiworki – nie muszę sprawdzać, czy mała jest jeszcze przykryta i czy nie ściągnęła sobie wszystkiego na twarz 😉 nie sprawdziły sie za to: przewijak na łóżeczko, na początku smoczki-uspokajacze, płyny do kąpieli (kąpiemy w wodzie z dodatkiem oliwy z oliwek), gruszka do nosa. Na pieluszkach tez udaje sie zaoszczędzić – kupujemy w mobilnym sklepie pieluszki z błędami w nadrukach – za polowe ceny 🙂
Ploom
Hej Monia, co to za sklep z „błędnymi” pieluszkami?
Monia
nie wiem, czy funkcjonuje w Polsce. W Niemczech nazywa sie to mobiler windelshop – tir z kartonami pieluszek przyjeżdża pod sklep dziecięcy co 4 tygodnie, przywozi pieluszki marek własnych rożnych sklepów/marketów (ale nie oryginalne pampersy), czasem luzem pakowane w kartonach po ok 100 sztuk, a czasem w oryginalnych opakowaniach. Nasze dziecię nie marudzi i póki co sprawdzała się każda pieluszka, którą dostało a cenowo to naprawdę ulga dla portfela. Moze w Polsce funkcjonuje coś podobnego? Trzeba sie rozejrzeć na internecie 🙂
Olka
U nas hitem okazała się bujaweczka fisher price – pomagała we wszystkim przy jednym i drugim dziecku- najważniejszy element wyprawki i służy do około 5 miesiąca . najlepsze butelko anty kolkowe to DR Browns, z mlek – a przetestowaliśmy chyba wszystkie- najlepsze jest Hipp comfort combiotic – niestety trudno je dostać. Wózek najlepszy Tako – ważne żeby można było zmieniać kierunek jazdy, no i gondola była większa niż w X- landerze. Kolejny must have w jednym i drugim przypadku to mata – wspaniale rozwija. Przy drugim dziecku zainwestowaliśmy tez w sterylizator butelek – po tym jak wyparzanie w garnku zakończyło się przypaleniem i stopieniem butelek i junior nie miał w czym wypić mleka. Jeśli chodzi o łóżeczko – najlepsze jest takie turystyczne – wcale nie najdroższe- dziecko ma wygodne wyrko i nie tłucze się po szczeblach, a jak umie samo wychodzić – odpina tylko zameczek i samo sobie drepce do mamy
malami
Zgadzam się, małe dziecko niewiele potrzebuje do szczęścia 🙂
Myślę, że współczesne mamy chcą zapewnić dzieciom wszystko to czego im brakowało w ich mniemaniu 😉 a nadmiar reklam i przykład innych mam dodają do tego swoje 3 grosze…
Nadal karmię piersią, więc spore wydatki na mleko mnie nie dotyczą 😉
Na szczęście pochodzę z dużej rodziny w której są już dzieci, więc większość rzeczy dostałam w spadku po nich. Były to:
ubranka, łóżeczko, wózek, zabawki.
Kupiliśmy jedynie fotelik samochodowy oraz chustę (mąż wybrał najtańszą bawełnianą na allegro) oraz kosmetyki i pieluchy.
Pościeli specjalnej dla dzieci nie używam, wystarczyła duża poszewka na poduszkę do przykrycia synka 😉
Obecnie zastanawiamy się nad kupnem małej spacerówki, która zmieściłaby się do bagażnika samochodu.
Pomysł z oszczędzaniem pieniędzy jest dobry, byleby konsekwentnie go realizować 😉
Ewa
Ubrań dostaliśmy pełno, ale ze ja jestem „ciężka w kupowaniu” nie wszystkie trafiły w mój gust. Te, które nam się nie podobały sprzedaliśmy.
Zreszta ubranek mam pełno i nie uważam ze jest to fanaberia. Przy raczkowanie i BLW córka jest przebierana trzy razy dziennie.
Z nietrafionych zakupów to na pewno rożek i nosidełko,butelki, mleko mm (wszystko kupione przed porodem, zeby być przygotowaną na każda ewentualność), smoczki. Cześciowo łóżeczko, ale teraz służy nam jako kojec.
Krzesełko do karmienia najlepsze jest najtańsze z ikei – lekkie i można umyć pod prysznicem. Teraz dostaliśmy Perg Perego niestety wyczyszczenie go po jedzeniu zajmuje 20 minut.
Joanna
Bardzo dobry artykuł:)
My nie daliśmy się na szczęście zwariować, głównie z dwóch powodów: mamy bliźnięta, więc większość zakupów x2 (koszty) i małe mieszkanie, więc problem z przechowywaniem niepotrzebnych sprzętów. Ubranka kupuję używane, tylko te niezbędne lub dosatjemy, zabawek nie kupuję – wszystkie dzieci dostały. Darowaliśmy sobie wszystkie maty edukacyjne, karuzelki, bujaczki, leżaczki itp. Obecnie chłopcy mają 7 miesięcy, bawimy się głównie na dywanie (zwykłym) i ostatnio odkryłam, że nalepszymi zabawkami są „niezabawki” np. ostatnim hitem są plastikowe miski kuchenne:) Jeszcze w ciąży napaliliśmy się na chustę, ale w naszym przypadku nie zdaje to egzaminu, na całe szczęście jej nie kupiliśmy. Za to nie wyobrażam sobie życia bez wózka,a kupiliśmy też używany. W ogóle polecam komisy dziecięce lub miejsca w internecie, gdzie można się wymienić rzeczami dla dzieci lub tanio je kupić. Jedyny nieprzemyślany zakup, to pościel do łóżeczka.. która leży gdzieś wciśnięta na dno szafy, ale mam nadzieję, że się kiedyś przyda.
Aga
Warto kupować rzeczy używane. Mamy łóżeczko z olx, wózek z Allegro jak nowy a za połowę ceny, łóżeczko turystyczne z bajerami za 100 zł od znajomych itd. Oblecieliśmy z jedną butelką (dokarmiałam z butelki) na Bebiko. Kosmetyki dziecięce z Rossmana (polecam blog Sroka o…, gdzie dziewczyna analizuje składy chemiczne kosmetyków dla dzieci, najdroższe nie znaczy najlepsze).
Pam
„Dziecko bez kosztów” G. Cozzy ustawia wszystko na miejscu 🙂 Ona akurat jest bardzo radykalna, ale POMAGA w ustanowieniu priorytetów. Ja jestem z ekstremistów – córa 10mcy w wózku jeździła jakieś 4 razy (nienawidziła). Wózek sprzedany, Tula i chusty w ciągłym użyciu. Łóżeczka nie mamy. Znaczy mamy, po starszaku, ale wyjechało do teściów bo Mała śpi z nami, materace są położone na podłodze. Karmiona piersią i BLW, żadnych specjalnych produktów. Wielopieluchowana pieluchami kupionymi jako używane. Ubranka po starszym bracie i córce koleżanki. Zdrowa jak ryba, nieszczepiona. Hmmm… Chyba w ogóle na nią nie wydaję pieniędzy?!
Anonim
heh, mam takie samo wrażenie ze strasznie przycinam na dzieciakach 🙂
Ladymami
Dziecko kosztuje ale jak pięknie się nam odwdzięcza swoją osobą… Dziecko tak na prawdę potrzebuje nie- drogich zabawek, nie- szumu wokół jego stylówy.. dziecko potrzebuje nas, miłości i ciepła 😉
Marysia
wszystko prawda, ale ze Danka stracila 700zl na pieluchy mnie dziwi- przeciez uzywane da sie bez problemu sprzedac! jesli malo uzywane, to za cene podobna do nowych. chuste tak samo….
Alicja
Ja rzeczy po dzieciach z zasady nie sprzedaję – nie jest nam tak źle żebym musiała, a wielu ludzi ma naprawdę kiepską sytuację finansową więc wolę oddać.
Marysia
no ale wtedy to juz nie ejst to stracona kasa 🙂 jesli sie komus innemu przysluzy 🙂
Danka Kozłowska-Rup
heeh 🙂 a mnie nie dziwi bo choć kasa by się przydała to ze mnie sprzedawca marny. Oprócz wiedzy to nie potrafię nic „sprzedać”. Tak jak Alicja ja też wydaję rzeczy tu i tam. Zawsze jest ktoś kto czegoś akurat potrzebuje. A kilku wkładów do pieluch używam jako eksclusiv superchłonnych ściereczek 😉
Anka
A u nas.. żałowałam, że nie kupiłam poduszki do spania i karmienia oraz profesjonalnego bujaczka z wibracją. Butelki miałam, bo dokarmiałam małego do 4 miesiąca życia modyfikowanym. Potem nie tolerował butelki (co zostało okazało się świetnym prezentem). Chusta okazała się zła, ale nosidło wspaniałe. Wózek używany świetny, spacerówka używka też. Łóżeczko – fiasko, nie dość że się rozeschło (używka), to mały go nie tolerował. Pościeli miałam 3 komplety (czekają na potencjalne potomstwo). Tetra intensywnie używana przez rok, ale to przecież mały wydatek. Pieluchy wielorazowe tak, ale na pół z pampersami. Słoiczki ratowały mi życie. Nigdy nie żałowałam na zabawę i edukację, co mogłam kupowałam używane. Np zestaw grzechotek i gryzaków za 20 zł, z tego jeden okazał się właściwym kształtem 🙂 Książki uwielbiał oglądać od 4 miesiąca. Pierwsze ubranka nowe z Tesco, potem co się dało używane. Ubranek w pewnym momencie duuużo było trzeba, bo sikał i brudził jak szalony, nie bacząc na stan pralki czy matki.. Pierwszą paczkę od znajomych dostałam po 2 roku życia małego. Nie kupiliśmy kojca, elektronicznej niani – małe mieszkanie. Kupilismy dużo rzeczy pomocnych, typu laktator – to mi uratowało pokarm, wanienka z przewijakiem i półkami (do półtorej roku to było to! dla moich pleców). Kupiłam też osłonkę na sutki, dawała mi poczucie bezpieczeństwa, nieuzywana 😀 Każdy jest inny i potrzebuje czegoś innego, podobnie dziecko. Moja rada – kto może niech korzysta z cudzych produktów, warto mieć używane, choćby na próbę.
Beata
Prawda jest taka, ze nie da sie stworzyć listy rzeczy niepotrzebnych niemowlakowi co dla jednych jest zagracaczem, dla innych jest niezbędne. Koleżanka zachwalała pieluszki flanelowe, a na tetrowe klęła, u nas tetra sie sprawdziła super, flanele prawie nieużywana. Rożek – dla jednych niezbędny przy karmieniu i usypianiu, ja użyłam swojego dwa razy. Itd. Poprostu trzeba sie zastanowić czego potrzebujemy, a błędów sie i tak nieuniknie, choćby przy ubrankach, bo nigdy nie wiemy, które bedą wygodniejsze dla kogoś, kto jeszcze żadnego nie miał na sobie
widziMisia
Moja córeczka przychodzi na świat za około dwa miesiące i coraz trudniej mi się opanować przed zbędnymi zakupami. Na szczęście takie rarytasy, jak mata edukacyjna, zabawki czy bujaczek dostałam używane od rodziny. To samo z ubrankami. I to jest najlepszy sposób na oszczędzanie, popytać wśród rodziny i znajomych, czy ktoś nie chce się pozbyć dziecięcych gratów (za darmo albo za drobną opłatą).
Marysia
Przy pierwszym dziecku tez mialam falstart z wielorazowkami- kupilam „najpiekniejsze” ktore w opisie mialy ze pasuja od 2,5kg…no i jak zalozylam je mojemu 2,5-3kg wczesniakowi to przecieklay przy nozkach, bo jednak byly za duze 🙁 a do tego odpazaly wklady z polarkiem. Na pol roku zarzucilismy temat, a potem powoli, tym razem z sukcesem przechodzilysmy na rozmair one size i wklady z naturalnych materialow. Przy drugm dziecku bylam bogatsza o doswiadczenia i dzieki temu wielo udalo sie od porodu 🙂
Lubie je prac i ukladac, bo sa takie piekne <3 Mam naprawde przyjemnosc z przewijania 😛
Oczekująca na Trzecie
Z tymi wanienkami i kąpielą w umywalce to absolutnie nie mogę się zgodzić. U mojej dwójki dzieci szpitalna kąpiel pod kranem zrobiła im wiele złego, zestresowane płakały co wieczór przy wkładaniu do kąpieli przez pierwsze 2 miesiące życia, a stawaliśmy na głowie by wszystko było podręcznikowo idealnie podczas kąpieli. Więc musieliśmy kupić drogie wiadro o nazwie tummy tub, który „wyleczył” problem.
Ktoś napisał w komentarzach, że wydatki trzeba dostosować do chwili/ potrzeby, a ja dodam, że także do dziecka, bo każde jest jednak nieco inne. I nie kupować na zaś, na pół roku naprzód (chyba że to ciuszki na wyprzedażach, także kupowane w sposób przemyślany 🙂 ).
Nietrafione u nas zakupy: sterylizator do butelek, poduszka antywstrząsowa do wózka
Bardzo przydatne: duża torba na wyjazdy/spacery, cienkie duże otulacze, ręcznik z kapturkiem, niania elektroniczna, termometr elektroniczny, szumiś, smoczki uspokajające, kubki i bidony niekapki i pewnie można byłoby jeszcze długo wymieniać.
Popieram komentarz Widzimisi – warto popytać znajomych lub poszukać używanych rzeczy w internecie.
Krystyna
Dziecko dość sporo kosztuje. Na sam początek trzeba zająć się przygotowaniem przestrzeni na jego przyjście jak i zakupić odpowiednie rzeczy, aby móc rozpocząć opiekowanie się nim oraz bycie przykładnym rodzice, który dba o swoją małą pociechę. Dziecko można potraktować w charakterze inwestycji, która w przyszłości zaowocuje, jeśli odpowiednio o nią zadbamy (może to spojrzenie wydawać się bardzo dziwne i odchylone od rzeczywistości, ale jak najbardziej zasadne). Jednakże nie owijajmy go w kokon, jak za malucha robiliśmy to, a z pomocą przychodził otulacz bambusowy (idealny dla dzieci z alergiami czy innymi przypadłościami skórnymi), a takie problemy miała moja Amelka :/. Ten czas był dla nas trudny, bo nie wiedzieliśmy na co jest uczulona, ale obecnie wyszło, że jest to spowodowane proszkiem do prania oraz róznymi włóknami. Pozdrawiam 😉
Angelika
Ja sporo dostałam od kuzynki,ona miała prawie dwulatke wiec kupiłam jej spacerowke za 300zł taka parasolke a ona oddala mi wózek 3w1 🙂 a później spacerówka i tak wróciła do nas 🙂 Mieszkaliśmy na wsi,wszędzie blisko wiec wózek szybko poszedł w odstawke jak dzieciuch zaczął chodzić.Nie było sklepów wiec nie lazilam i nie oglądałam 🙂 a jak lazilam to z mężem który chamował mój zapał 🙂 Wyprawkę miałam skromna,termometr,kosmetyki, pieluchy,zabawki podostawalam. Pościel u nas tez była niepotrzebna,ubrania tylko wygodne. Teraz w drugiej ciąży dopiero w 3 trymestrze zacznę myśleć o wyprawce 🙂 A mata edukacyjna miałam stara po 5 dzieci chyba ale sprawdziła się super,Hania lubiła łapać zabawki
Angelika
Dodam że torba do wózka porządna będzie jedynym zakupem którego nie miałam przy pierwszej corce
Hann
Mimo, że należę raczej do osób skąpo-oszczędnych i zanim cokolwiek kupię, trzy razy się zastanowię, czy to na pewno potrzebne i czy nie można taniej, daliśmy się z Mężem wciągnąć w otulaczową propagandę. Naoglądaliśmy się w internetach, jak to bobasy uroczo w otulaczach wyglądają i jak grzecznie, bezpiecznie śpią i na długo przed porodem kupiliśmy nowy Tulik. Sęk w tym, że nasze Dziecko okazało się być z tych nielubiących, jak im się ruchy krępuje i otulacz po jednorazowym użyciu (i płaczowej reakcji), na stałe wylądował w szufladzie. Nie mam nic przeciwko przeciwdziałaniu SIDS, ale z perspektywy czasu ta cała tulikowa propaganda wydaje mi się mocno nadmuchana, bo nawet jeśli dziecko faktycznie potrzebuje ciasnego owinięcia, ze spokojem można użyć tetry, czy flanelki. Niepotrzebny jest do tego osobny gadżet.
Hann
Z innymi akcesoriami byliśmy już rozsądni i stawialiśmy raczej na portal ogloszeń lokalnych – po krótszych bądź dluzszych poszukiwaniach, wszystko udawalo się tam znaleźć. No i dużo tez dostawalismy zwyczajnie w prezencie na różne okazje. Ale np. Dziecko nasze celowo nie dostało bujaka, ponieważ z powodzeniem bujaliśmy je w… foteliku samochodowym 🙂
Na czym wg. mnie nie warto oszczędzać:
– fotelik samochodowy
To żadna propaganda, ale kwestia bezpieczeństwa. Zanim kupimy jakiś model, sprawdźmy oceny w niezależnych testach, przymierzmy do dziecka i do samochodu. I wiem, że to spory wydatek, ale uważam, że fotelik musi być nowy, bo tylko wtedy mamy gwarancję, że jest bezwypadkowy i ochroni nam dziecko. Jeśli używany to tylko od osoby, której naprawdę ufamy.
– chusta/nosidełko
My na początku kupiliśmy używaną jakiejś najtańszej firmy. Bardzo polubilismy noszenie, więc zdecydowaliśmy się kupić drugą, tym razem porządną, dobrej firmy. Też używaną, też najtańszą z wchodzących w grę, ale solidną, a nie „uszytą z prześcieradła”, jak poprzednia. Po pierwsze okazała się bardzo wygodna, ale przede wszystkim chcieliśmy mieć pewność, że nam się przy coraz ciezszym Dziecku nie podrze w którymś momencie, narażając Malucha.
A w kwestii nosidełek krótko – niech to będzie nosidło, a nie „wisiadło”. Google wyjaśnią różnicę.
Teraz jesteśmy na etapie wyboru materacyka – chętnie przyjmę konstruktywne porady, jaki tak, a jaki nie. Chcę wydać jak najmniej, ale ma być porządny, dobry dla kręgosłupa.
Kwazimodo
U nas się przydaje owa mata edukacyjna, obiad się w tym czasie zrobi gdy bobo obczaja grzechotki.
Laktator, choć rzadko używany, kupiłbym drugi raz, bo w razie W mogę tatusia zostawić z bobkiem i w długą.
Łóżeczko również się przydaje, mamy turystyczne, z wbudowanym przewijakiem, przybornikiem, 2-poziomowe. Jak Bobek wyrośnie, będzie służyło za kojec albo baza do zabawy. Składa się w pół minuty i można transportować do teściów. Zaznaczam, że testuję ten sprzęt już na drugim berbeciu.
ANKA
Kwazimodo, podaj proszę namiar na łóżeczko, bo jestem zaintrygowana.