Toksyczna rzecz, którą robią nieświadomi rodzice dzieci!!!!!

Byłam w SZOKU gdy dowiedziałam się ilu rodziców nie zdaje sobie z TEJ JEDNEJ rzeczy sprawy!! Żyją sobie w NIEŚWIADOMOŚCI i popełniają TEN STRASZLIWY BŁĄD każdego dnia.

Znacie te tytuły i zajawki? Pewnie że znacie. Aż za dobrze. Facebook, ba, duże portale, które niegdyś były uznawane za szanowane media, dziś łapią nas na clickbiaty. I ja to zupełnie rozumiem – sama, z ponad trzyletniego doświadczenia, wiem, że w taki tytuł klikają chętniej wszyscy.

I już pal licho teksty typu TA JEDNA (nie wiem czemu to zawsze musi być caps lockiem, ale najwyraźniej jest to niezmiernie istotne) rzecz, którą każdy facet musi zrobić dla swojej kobiety z którego dowiadujemy się, że winien umyć czasem gary (serio? no raczej że winien, wszak to jego dom, więc chyba nie liczy, że gary umyje sąsiad albo przypadkowy przechodzień) pozwolić jej wyjść z przyjaciółkami (widać teraz trzeba na takie rzeczy pisemnej zgody męża), powiedzieć, że jest piękna albo chociaż ofiarnie i rycersko pokroić TĘ JEDNĄ cebulę do jajecznicy żeby się małżonce tusz nie rozmazał – bo to nawet całkiem zabawne.

Ale zaczynam mieć problem z tytułami typu TA JEDNA straszna rzecz, którą robią rodzice, bo w taki tytuł kliknie każdy z nas – no nie chcemy być ignorantami więc klikniemy wszyscy (ja też) dla dobra dziecka. I choć przez długi czas przechodziłam obok tego typu clickbaitów obojętnie, bo wolnoć Tomku w swoim domku i niech każdy sobie przyciąga czytelników jak mu się tylko żywnie podoba, to od jakiegoś czasu mi one bardzo zgrzytają. Bo mam wrażenie, że budzą w rodzicach ogromny strach, który widzę coraz częściej w waszych mailach. I w sumie nie powinno to dziwić, bo wszak gdy klikniesz w taki tytuł to okazuje się, że wszystko, absolutnie wszystko jest niebezpieczne, fatalne, bestialskie, toksyczne, nieodwracalne, groźne, opłakane w skutkach, czyha na zdrowie, życie i rozwój twojego dziecka, a w ogóle to fefdziesiąt ftery feczy ftórych nie mofef pofiefief sfojemu fiecku, bo jak pofief to mu fpalif mufk.

W ten oto sposób okazuje się, że wykąpanie dziecka w wodzie z mydłem, którego skład przebadano wzdłuż i wszerz, ale i tak klękajcie narody, bo przecież mydło to CHEMIA azaliż kąpiel taka jest aktem tożsamym z wrzuceniem dziecia do wanny pełnej stężonego kwasu siarkowego albo basenu z aligatorami.

Nagle okazuje się, że podanie dziecku na obiad czegoś co nie jest bioorganiczym posiłkiem złożonym z jagód chia i nasion goi, oleju z pestek dzikiego orzecha środziemnomorskiego, oprószonego solą powstałą z odparowania TEGO fragmentu morza martwego, który odparowywany był przy relaksacyjnych dźwiękach gongów tybetańskich by przywrócić soli chi, jest równoznaczne z podaniem arszeniku.

Zresztą – ja widziałam tekst o ciuchach które szkodzą, zabijają i tryprem zarażają jeśli nie są zrobione ze szczęśliwej bawełny. Widziałam też artykuł z którego jasno wynika, że jeśli nie śpisz z dzieckiem to niszczysz mu mózg i zabijasz łączącą was więź, bo nie ma w waszym życiu za grosz bliskości, a poza tym to przodki nasze spały z dzieciami, więc spadaj na drzewo nowoczesny człowieku. I drugi z którego wynika, że jeśli śpisz z dzieckiem to… niszczysz mu mózg i zabijasz łączącą was więź, bo uzależniasz dziecię od siebie i nigdy już go z tego łóżka nie wykopiesz. W obu wypadkach zabijasz też swoje życie seksualne i więź z partnerem. Nie ma przebacz, bo i tak jesteś przegrywem. Ano, a cukier to heroina. I jak słodycze to tylko bez cukru za to z miodem. Bo miód nie zawiera cukru. No skąd. Jego słodycz wynika z naturalnej potrzeby miodu do afirmacji życia i przyrody.

Jest też oczywiście cyfrowa heroina, czyli bajki. I tysiące innych straszliwych rzeczy.

I nie zrozumcie mnie źle – ja wcale nie uważam, że dyskusje o tym, co jest lepszym a co nie tak do końca trafionym wyborem rodzicielskim są złe i niepotrzebne. Wręcz przeciwnie uważam, że są bardzo potrzebne, bardzo je lubię i postrzegam jako ciekawe i inspirujące, bo pozwalają się zmieniać, ewoluować, dojrzewać i stawać się lepszą i bardziej świadomą, ale czy moglibyśmy u licha zmienić narrację ze skrajnej typu WSZYSTKO SZKODZI I JEST NIEWYBACZALNO-NIEODWRACALNE na jakąś bardziej stonowaną? Na taką która nie widzi świata, dzieci i rodziców tylko w zerach i jedynkach? Która nie twierdzi, że rodzicielstwo jest jak pole trójkąta i istnieje li tylko jeden, ściśle określony wzór na to by zrobić to dobrze, a jak ci się wzór pomerda to przepadło i wyjdzie ci co najwyżej nieudolne kółko i w ogóle to siadaj pała.

Fajnie by było, bo mam obawy, że jeśli nie zaczniemy TEGO w końcu jakoś stopniować i różnicować to albo się znieczulimy totalnie i przestaniemy zwracać uwagę na cokolwiek przy okazji olewając także to co naprawdę istotne i potencjalnie niebezpieczne albo wpadniemy wszyscy w ciężką paranoję.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

26 komentarzy

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    matka

    Święta racja.

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    matka

    Tytuł tego artykułu skojarzył mi się z tym: https://mataja.pl/2016/12/rodzicu-robisz-to-zle-czyli-jak-czytac-dziecku-by-wyciagnac-z-ksiazek-to-co-najlepsze/
    Choć całe szczęście chyba był pół żartem pół serio, ale zabrzmiał tak jakby przez złe czytanie można było zrobić dziecku krzywdę.

    • Odpowiedz 13 listopada, 2017

      Alicja

      Bo ten tytuł to była zabawa kultowym hasłem stop your doing it wrong o którym kilka dni wcześniej gdzieś tam sobie żartowlliśmy na fb pod inną dyskusją właśnie w kontekście rodzicu robisz wszystko źle;)) i choć zdaję sobie sprawę z faktu że ten tytuł może być tak odbierany (i był) to sam post nie jest grzmiąco-krzyczący

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    Abecak

    Nawet nie wiesz jak bardzo mi ten tekst był potrzebny – jako swieża matka 8-tygodniowego kurczaka żyję ostatnio w przekonaniu że wszystko robię źle.

    • Odpowiedz 14 listopada, 2017

      Mariolka

      Nie daj się! Najlepsze co możesz dać maluchowi to swoj spokoj, przeszlam przez doradcze pieklo wieloletnich matek. Never again.

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    Lucy eS

    Uf, uf, uf.
    Niby nie wierzyłam, że to możliwe, ale patrzę tytuł jest, jaki jest, a więc i Mataja chce mnie nastraszyć. Ciężki dzień dziś, więc stwierdzam idę – to na pewno będzie jakaś torpeda, a nie syrop glukozowo-fruktozowy – zabije mnie i po kłopocie.
    A tu tylko rozsądek. Nic tu po mnie. Tylko przyklasnę 🙂

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    kasiabob

    Dokładnie moje myśli przelane na papier, eee, ten, komputer. I wiem, że to nieładnie kablować, więc napiszę tylko że ja z przekory, na złość clickbaitowym tytułom, przestałam czytać (nazwa bloga wypikana przez A. – nie uderzajmy personalnie tu;) ), bo mnie to wkurzało właśnie.

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    Kasia

    Straszne to! Oczywiscie, ze TAKI artykul jako dobra matka przeczytac musisz! I co? Od razu moralniak… zla matka… Zwariowac czy nie? Nie! Bo instynkt macierzynski najlepszy na swiecie 🙂

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    dzemeuksis

    Między innymi tego typu hasła zapewne stały się inspiracją dla „Zagrożeniologii” (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/296939/zagrozeniologia-jak-unikac-zagrozen), którą w tym miejscu polecam, jako przetestowaną na dzieciach (5 i 7 lat).

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    Olga

    A gdzie jest TA JEDNA rzecz, która zawsze na tym blogu się pojawia?! 😀 Chodzi mi oczywiście o wyjaśnienie zjawiska. Nie clickbaitów, bo to oczywiste, ale tej zerojedynkowej narracji, w której w uproszczeniu to, co JA robię, jest dobre i jedyne słuszne, a jeśli robisz inaczej, to krzywdzisz swoje dziecko i jesteś złym rodzicem. Na pewno jest jakaś uczona nazwa na takie myślenie 🙂

    A próbę zmiany tej narracji czynię na mojej fejsowej grupie o rodzicielstwie złotego środka. Promuję indywidualne, racjonalne podejście do dzieciologii.

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    Patrycja

    Zgadzam się w pełni! Czułam, ze Mataja to coś tu ściemnia z tym tytułem ? Nie czytam dlatego (nazwa bloga wypikana przez A. – nie uderzajmy personalnie tu;) ), bo jej tytuły sugerują, ze muszę być najwyżej ćwierćmozgiem, by w to klikać. A złoty środek w tym świecie… ciężko… mam koleżankę, która uparcie twierdzi, ze np. NIE NALEŻY ODBIJAĆ DZIECIA NA KP, bo „tak piszą w poradnikach”. Tudzież kłaść dziecko spać dokładnie o tej samej porze, bo będzie sie zle rozwijało. I takie tam. Ciężkie życie matki…
    Pozdrawiam ?

  • Odpowiedz 13 listopada, 2017

    Ja

    Powinni pisać stały kącik rodzicielski w fakcie z takimi tytułami 😀

    A swoją drogą, mnie najbardziej w tych blogach typu „jak żyć rodzicu” rozwala to, że ich autorki na każdym kroku podkreślają jakie to są nieidelalne. Normalnie łzy politowania i śmiechu lecą mi po twarzy jak czytam „uwielbiam być nieidealną mamą, bo czasem dam dziecku na kolację kupną wędline, a nie samodzielnie uwędzoną” albo „udaje mi się zachować siebie, ponieważ nie jestem idealną mamą i pozwalam dziecku raz w tygodniu obejrzeć niewłączony telewizor”. Zawsze mam ochotę napisać coś w rodzaju „ooo jak cię rozumiem, ja też nie jestem idealną mamą i czasem dam dziecku trochę wódeczki na lepsze spanie”.

    • Odpowiedz 14 listopada, 2017

      magmala

      Oł jessss 🙂 W sedno!

    • Odpowiedz 14 listopada, 2017

      lena

      Dokładnie ☺?

  • Odpowiedz 14 listopada, 2017

    Ja

    Uwielbiam cię Alicja ?

  • Odpowiedz 14 listopada, 2017

    Tatiana

    Święte słowa, co tu dużo mówić. Sama ostatnio się na tym złapałam, że niektórzy blogerzy ostro przesadzają z tym tonem. A niedoświadczonym rodzicom jest trudno nie kliknąć i nie przeczytać takiego, często pseudo ważnego wpisu.

  • Odpowiedz 14 listopada, 2017

    Kasia

    „fefdziesiąt ftery feczy” love love love <3
    I tekst też love, a co tam 🙂

  • Odpowiedz 14 listopada, 2017

    Ewa

    „Bo miód nie zawiera cukru. No skąd. Jego słodycz wynika z naturalnej potrzeby miodu do afirmacji życia i przyrody.” Po prostu uwielbiam 😀

  • Odpowiedz 14 listopada, 2017

    Iza

    „odlubiam” wszystkie strony które rzucają mi takimi tytułami. Za każdym razem czuję się oszukana po przeczytaniu artykułu z takim tytułem, zwykle je omijałam, teraz bezdusznie „odlubiam”, niedługo zostanie mi kilka rodzynków do czytania, z Wami na czele 🙂

  • Odpowiedz 16 listopada, 2017

    Gosia

    Nie wiedziałam obecnie o co chodzi póki nie szukałam przepisu w necie i trafiłam na jakiegoś dennego bloga,gdzie każdy wpis zatytułowany był w ten sposób, normalnie ciśnienie skończyło w 2 sekundy. Ciekawość wzięła górę i przeczytałam kilka postów, niestety ich autorka (w 3 ciąży) ostatecznie mnie załamała gdy na skurcze w 8 miesiącu ciąży bierze no spę i pije melisę. I jeszcze na dobitkę to chamskie „lokowanie” 1000 produktów. Dobrze że pezynajmniej tutaj mądrze i miło, i można się czegoś nauczyć. Dzięki!!!

    • Odpowiedz 22 listopada, 2017

      Justyna

      Gosia, mam tak samo jak Ty 🙂 nie będę zatem się powtarzać 😉 spokojnej nocy 🙂

  • Odpowiedz 5 grudnia, 2017

    Julia

    *będę słodzić*
    Dlatego najbardziej lubię czytać właśnie Waszego bloga! Nie ma to jak zdrowe podejście do życia i brak przesady :). I okazało się, że moje dziecko faktycznie nie umarło z tego powodu, że ani razu nie wyprasowałam mu ubranek, że się normalnie rozwija bez tysiąca i jednej edukacyjnej zabawki (ale Pucia czyta), a dzięki obejrzeniu parę razy bajki o literkach w pociągu, w wieku dwóch lat zaczyna się brać za czytanie 😉 („Mama „! Mama „! „O, mama! „)

    • Odpowiedz 5 grudnia, 2017

      Julia

      Skasowały mi się literki z cytatów synka 😉 Tam było A, C, H, a mogłoby być ich więcej.

  • Odpowiedz 17 grudnia, 2017

    Monia

    Mam szwagierkę, która zawsze mnie strofuje, tego nie bo nie zdrowe, tamtego też nie, tego nie ruszaj, a tego nie kupuj. Kurczak chemiczny, tamto chemiczne… błędne koło. Ja zakładam, że wszystko jest be, ale nie można popadać ze skrajności w skrajność. Najpierw człowiek musi mieć trochę czasu dla siebie, spokoju, poźniej są inne rzeczy, ale nie można marnować całego wolnego czasu i wypruwać sobie żył bo coś ktoś przeczytał. Każdy ma prawo robić co chce, a najczęściej jest tak, że to Ci co palcami wytykają, prowadzą się gorzej niż ty sama.
    Dobry wpis, pozdrawiam

  • Odpowiedz 18 października, 2018

    Monika

    W rodzinie męża panuje święte przekonanie, że jogurty, soki, twaróg z bazarku (a nie ta chemia ze sklepu) i mleko wprost od krowy to źródło zdrowia. Ta paranoja pań ery nieinternetu odczuwalna jest na skórze rodziców, którzy po bazarkach nie biegają, tylko idą do pobliskiego mięsnego za szynką, a do pojenia dają wodę. Nie tylko clickbaitowe strony próbują wmówić, że wszystko źle robimy. Otoczenie też ma swoje za uszami. Na szczęście pewność siebie przychodzi z czasem.
    Wszystkim świeżym mamom dużo wytrwałości 🙂

  • Odpowiedz 13 kwietnia, 2019

    Edyta

    Alicjo, wybacz ignorancję.. Wujek Google skrzętnie ukrywa przede mną odpowiedź na pytanie, które powstało w mej głowie, w trakcie czytania tego wpisu..
    Zastanawia mnie, skąd się bierze słodycz w miodzie? I czym ona jest, jeśli miód nie jest sklepowym dosładzano-podgrzewanym słodzidłem na kształt miodu? Bo w takim to wiadomo, że cukier…
    Pozdrawiam! 🙂

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Iza Anuluj pisanie odpowiedzi