Pierworodna jakiś czas temu wkroczyła w wiek, który chyba stanie się moim ulubionym. Obserwowane jak dorasta, jak się zmienia, jak postrzega świat jest niebywałe. Emocje nie robią już z nią co chcą w sytuacjach, które z perspektyw dorosłego wydają się absurdalne. Można z nią za to swobodnie i spokojnie porozmawiać o emocjach i tym jak widzi pewne rzeczy. Żadna z życiowych podróży nie była dla mnie tak fascynująca jak odkrywanie tego kim są moje dzieci, bo to, że moje postępowanie ma nikły wpływ na to kim są, pojęłam już jakiś czas temu. Teraz więc po prostu z ciekawością obserwuje i każdego dnia dowiaduję się o nich czegoś nowego.
Pierworodna wyrasta na kobietę o niezwykle mocno rozwiniętej empatii i z duszą aktywistki. Mocno angażuje się w pomaganie słabszym i bardzo bierze do siebie wszystkie nierówności – w tym także te wynikające ze stereotypów płciowych. Kiedy więc dowiedziałam się o książce Kobiety – badaczki, czempionki, awanturnice, wiedziałam, że ją zachwyci i nie pomyliłam się
Książka ta to zbiór skróconych, napisanych bardziej z myślą o dzieciach niż dorosłych, biografii mniej lub bardziej znanych kobiet. Mamy więc sztandarową (i słusznie) Marię Skłodowską-Curie, ale mamy też uwaga, uwaga – Marię Montessori – której chyba nikomu z was przedstawiać nie muszę, Virginię Apgar, – twórczynię TEJ skali Apgar, Jane Goodall – fenomenalną badaczkę naszych naczelnych kuzynów, której obserwacje można czasem przenieść na ludzki grunt rodzicielski, Grace Hopper – jedną z pionierek informatyki, Aisholpan Nurgaiv – nomadkę, która od małego chciała zajmować się łowami z orłem przednim, które w jej społeczności tradycyjnie należały wyłącznie do mężczyzn, a także Coco Chanel, Fridę Kahlo, Joanne K. Rowling czy Malalę Yousafzi i kilkadziesiąt innych inspirujących kobiet – matematyczek, sufrażystek, astrofizyczek, balerin, kaskaderek i przedstawicielek wielu innych zawodów i dziedzin życia.
Oś książki stanowi bowiem historia 35 kobiet – głównych bohaterek, ale każdej z tych biografii towarzyszą krótkie historie kilku innych kobiet, które wsławiły się w danej dziennie. I tak choćby historii Tu Youyou – laureatki nagrody Nobla z medycyny i fizjologii, za odkrycie leków na malarię (tak przy okazji – Tu celem sprawdzenia skuteczności działania swoich odkryć sama, świadomie zaraziła się chorobą, a potem poddała leczeniu), towarzyszą krótkie opowieści o innych laureatkach Nagrody Nobla z zakresu medycyny – łącznie daje nam to więc potężną dawkę ciekawych historii i inspiracji. Fajne jest też to, że sporej części biografii towarzyszy kontekst rodzinno-życiowy, a więc mamy nie tylko suche dokonania na polu bardziej zawodowym, ale też ciekawy uchyłek życia prywatnego. Przykładowe strony możecie zobaczyć TU.
Co istotne mamy pełen przekrój zawodów – od tych ścisłych, naukowych, przez społeczne, po artystyczne, a więc nie ma tego co drażni mnie czasem w takich pozycjach, czyli otwierania jednych drzwi (możesz być kim chcesz…), ale jednoczesnego zamykania innych (…ale nie możesz wykonywać zawodów uznawanych za „kobiece”, bo fajne i ważne są tylko te „męskie” – absurd ale serio tak bywa) – i pełen przekrój czasów, najstarsza z głównych bohaterek przyszła bowiem na świat w 1799 roku, a najmłodsza w 2003. Mamy zatem i postacie historyczne, i kobiety, o których jeszcze pewnie nie raz usłyszymy, bo młode z nich istoty, a pełne werwy i pomysłów na działanie.
A to może przełożyć się na zasianie pomysłów na działanie w umysłach naszych osobistych knypków i to, moim zdaniem, płci obojga. Uważam bowiem, że inspirację z „Kobiet” mogą czerpać nie tylko dziewczyny, ale też chłopaki, a co ważniejsze – uważam też, że mali panowie powinni zdawać sobie sprawę z tego jak ograniczane były i wciąż są prawa kobiet. Ot choćby pewnie gdyby nie ta książka w życiu nie gadałabym z moimi dzieciorami o Malali Yousafzi, a przez to oni nie mogliby się obruszyć na fakt, że wciąż są miejsca na świecie w których dziewczynkom odbiera się prawo do edukacji. O właśnie, bo dla mnie już samo przedstawienie im edukacji jako prawa, a nie przymusu ergo czegoś co robimy, bo nam każą, a nie po to by z tego czerpać radochę było niesamowite, a co dopiero mówić o całej otoczce związanej z dyskryminacją związaną z płcią.
I tutaj ważna uwaga – moim zdaniem jeśli chcemy by dziecię samo czytało i odkrywało książkę i jej bohaterki, to wówczas nada się ona wg mnie tak dla dzieci w wieku powiedzmy minimum 10 lat. To nie jest książka, którą poczytacie sześciolatkom na dobranoc. Owszem dla sześciolatków będzie fajna (wszak moja córka jest nią autentycznie zachwycona!), ale to będzie wymagało waszego zaangażowania i włączenia dzieciaki w dyskusje o tym co czytacie, przerywanie lektury by pogadać, wyjaśnienie im pewnych kwestii – ja to lubię i robię chętnie, pewnie część z was też, ale są tacy, którzy nie lubią, a wówczas lepiej żeby poczekali aż dziecię nieco podrośnie. Choć z drugiej strony to pewnie też zależy od dziecka, bo taka Pierworodna otwiera sobie książkę i podczytuje też sama, bo jak sama twierdzi „ciekawi mnie ta książka mamo”.
Tyle jeśli chodzi o treść, jeśli zaś chodzi o wizualia to mamy pozycję naprawdę bardzo mocno dopieszczoną graficznie, niemniej skłamałabym przy tym gdybym powiedziała, że zdobi ją mój ulubiony typ ilustracji, bo jednak mi bliższa jest nieco inna kolorystyka i estetyka, ale to już kwestia gustu. Nie da się przy tym ukryć, że ilustracje i tak są intrygujące – facjaty bohaterek książki przywodzą bowiem na myśl fuzję zdjęcia z obrazem, a bogate dodatki graficzne przyciągną oko tych, którzy minimalizm i oszczędność formy mają w poważaniu (czyli m.in. moją córkę ;)).
Bardzo przyjemnym zwieńczeniem książki jest też krótkie posłowie autorki, w którym w kilku zdaniach i sięgając po przykłady kobiet ze swojego najbliższego otoczenia (czyli koleżanek i mamy) wlewa ona w serducha małych czytelników masę motywacji polecając by wierzyli w siebie , robili swoje i nie dali sobie wmówić, że coś jest niemożliwe.
Moja córka jak sama mówi o sobie – chce być inżynierką i planuje opracować portal, który umożliwi podróżowanie do innych światów. A z rzeczy mniej zmieniających świat – maszynę, która będzie sprzątała za rodziców żeby mogli sobie odpocząć. Nie wiem, która z jej wizji cieszy mnie bardziej, ale robię wszystko by nie dała sobie wmówić, że skoro jest dziewczynką to inżynieria nie jest dla niej. Czytam więc z ogromną przyjemnością takie książki z moimi dzieciakami, a jednocześnie – bardzo czekam na książki o mężczyznach, którzy przełamywali stereotypy – wszak chłopcy też muszą się z masą takowych zmagać:)
Kobiety. Badaczki, czempionki, awanturnice.
Joanna Kończak
Ilustracje: Karolina Matyjaszkowicz
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
Helen
Wielki plus za zauważenie, że typowe „kobiece” zawody są też ważne i pożądane. Też mam wrażenie, że wkrótce dziewczynki będą mogĺy zostać albo naukowczyniami albo inżynierkami;)
Bacha (Grzegorz Bączek)
No jasne, że kobiece zawody też są ważne – patrz Janusz Korczak 😉
ปั้มไลค์
Like!! Really appreciate you sharing this blog post.Really thank you! Keep writing.