Dobre i ważne książki dla rodziców

Państwo bywają męczący straszliwie gdyż pytań „a weź no Alicja poleć jakąś fajną książkę o dzieciach” dostaję całą masę, a nawet więcej. Niestety z książek o dzieciach to z całą stanowczością mogę polecić jedynie Dzieci z Bullerbyn, bo takich o hodowli dzieci osobistych to nie czytałam w zasadzie żadnych, gdyż nudzą mnie potwornie (w sensie, że książki, a nie że dzieci, choć w sumie bywa, że dzieci też), a czasem to nawet śmiertelnie. Wszystko tam jest zawsze uważne i takie wyważone, och i ach, wesłuchaj się we siebie i otwórz na emocyje czy coś, alternatywnie jest coś o maluszkach ukochanych i dzieciąteczkach i nikt nigdy słowa huncwot nie używa, tylko wszystko słodko-pierdzące, że mi mózg paruje. Znaczy ja spoko rozumiem, że są ludzie, którzy lubią albo te nudno-uważne albo te słodkie style narracji, ale ja mentalnie mam trzy latka, trzy i pół więc muszę mieć akcję wartką jak w psim patrolu i najlepiej z elementami humorystycznymi, bo inaczej zasnę.

Do tej pory więc zawsze bardzo kulturalnie olewałam te wasze pytania albo jak wyjątkowo miałam 3 minuty wolnego czasu odpisywałam zwięźle acz treściwie „nie mogę, bo nie znam”, ale jakoś ostatnio parę radosnych książek w me ręce wpadło to wam polecę, bo jak będę je tu miała wszystkie zestawione to będę mogła po prostu linkiem odpowiadać i po sprawie. A przynajmniej przez czas jakiś, bo potem wyjdzie moja książka i każdemu kto zapyta czy znam jakąś fajną książkę, powiem, że i owszem własną, gorzej, że to nie będzie ani poradnik, ani o dzieciach… Ale kto się tam szczegółami przejmował. No dobra to lecimy (nie chciało mi się zdjęć robić, bo leń jestem więc każdy tytuł to link do strony wydawnictwa albo księgarni jakby ktoś sobie życzył okładkę zobaczyć)

Pułapka nadopiekuńczości. Czy wyrządzamy krzywdę swoim dzieciom, starając się za bardzo?

Julie Lythcott-Haims

Na tę książkę czaiłam się już od dawna, a ściślej mówiąc odkąd widziałam wystąpienie autorki na TEDex. Autorka była bowiem dziekanem pierwszego roku na Uniwersytecie Stanforda, a obserwacje, które poczyniła w swojej pracy, wraz z dyskusjami z innymi pracownikami naukowymi/nauczycielami w połączeniu z badaniami stały się podstawą do napisania książki o tym jak współcześni rodzice odbierają dzieciom prawo do samodzielności i kroczenia ku dorosłości, a wszystko to w imię bycia dobrymi, zaangażowanymi rodzicami.

Ja sama pamiętam siebie jako samodzielne dziecko, które po kilku miesiącach pierwszej klasy wracało do domu samo (do szkoły też chodziło samo), po drodze czasem zrobiło drobne zakupy, a w domu umiało przygotować sobie jedzenie. Sama pilnowałam lekcji, klasówek i pakowania plecaka na dzień kolejny. Sama się ubierałam i sama nastawiałam budzik. Jako dziesięciolatka sama jeździłam komunikacją miejską z mojej dzielnicy do centrum Katowic (około 20 minut jazdy autobusem). Zawsze zakładałam, że dokładnie tak samo będzie z moimi dziećmi ale potem:

a) wpadłam w przerażenie, że kiedyś to były czasy, a teraz to nie ma czasów – tzn. kiedyś to mógł człowiek chadzać po nocach po mieście obwieszony złotem i mógł się czuć bezpieczniej niźli jarmuż w mojej lodówce, bo wiedział, że i tak nikt go nie ruszy, a teraz to w środku dnia w centrum miasta hordy dzikich Hunów na ludność cywilną czyhają

b) niemalże wszyscy znajomi z dziećmi w wieku szkolnym zaczęli mi mówić, że teraz tak się nie da, że dzieci się wozi i przywozi ze szkoły co najmniej do 5 klasy, że tyle tego, że wszystkiego trzeba za nie pilnować, no i konkurencja teraz taka duża jest, że dobrze dziecku troszkę pomóc na starcie i napisać za nie to wypracowanie albo zrobić pracę na przedszkolny konkurs, no i generalnie czy ja jestem poważna, że moje dzieci lat (4 i 6) same się ubierają do przedszkola, a jak są głodne to idą do kuchni i robią sobie kanapki albo owoce przygotowują (czasem nawet z nich sałatkę strzelą – serio), bo przecież to niebezpieczne i w ogóle to #złamatka.

Ta książka pięknie obnaża minusy takiego podejścia, pokazując, że w ostatecznym rozrachunku nie prowadzi to do niczego dobrego. I choć osadzona jest w amerykańskich realiach (bo tam od żłobka jest wyścig na dobrą uczelnie) to ja widzę wiele miejsc, w których tę amerykańską nadopiekuńczość przenosimy na rodzimy grunt. Fajna, ciekawa, dobrze się czyta, no i co moim zdaniem najważniejsze – spoza głównego nurtu rodzicielskiego, z którego większość z nas czerpie, a ja w życiu mam taką zasadę, że dobrze czasem inną perspektywę załapać. Raczej dla rodziców dzieci starszych – hodowcy niemowląt mogą sobie póki co odpuścić tę pozycję i poczekać aż trochę latorośle podrosną.

Brakująca połowa dziejów – krótka historia kobiet na ziemiach polskich

Anna Kowalczyk

ilustracje Marta Frej

A to nie o dzieciach, ale uważam, że lektura obowiązkowa dla każdego komu na sercu leży równe traktowanie dziewczynek i chłopców. Mi leży na sercu bardzo, a żeby zmieniać przyszłość, trzeba znać mechanizmy rządzące przeszłością. I żeby było śmieszniej ja generalnie nienawidzę historii – nie było dla mnie nudniejszego przedmiotu w szkole – a jednak dziennikarski warsztat autorki sprawia, że Brakującą połowę dziejów czyta się jak złoto i trudno się oderwać. Temat fascynujący, podnoszący ciśnienie i skłaniający do refleksji od początku do końca. Według mnie jedna z najważniejszych książek tego roku – i to nie tylko dla kobiet, nasi synowie i partnerzy też, a może przede wszystkim, powinni ją poznać. Zresztą gdy na Instagramie wspomniałam że ją czytam, dostałam od was kilka wiadomości, że też czytacie i uważacie, że to taka pozycja, która powinna znaleźć się w każdej domowej biblioteczce. Podzielam to zdanie, więc Brakująca połowa dziejów będzie u nas prezentem świątecznym dla rodziców. No zresztą, co ja wam będę rozwlekle pisać. „Brakująca…” to majstersztyk – po prostu.

Nowe wychowanie seksualne

Agnieszka Stein

Książka miała premierę niedawno, a jest bardzo obszerna, więc szczerze przyznaję, że całej jeszcze nie przeczytałam, ale to co przeczytałam do tej pory naprawdę podoba mi się. I to mimo że narracja jest w typie „uważności”. Treść jej jednak jest na tyle ciekawa (i WAŻNA!), a umiejętność autorki do opisywania swoich doświadczeń zawodowych (Agnieszka Stein jest bowiem psycholożką dziecięcą), wiedzy i refleksji tak niesamowicie wolna od forsowania jednoznacznych sądów i ocen, że czytam zachłannie i z podziwem. Do tego tematyka bardzo unikatowa i wciąż niedoceniana i nierozumiana. Wielu osobom wychowanie seksualne przywodzi bowiem na myśl pokazywanie pozycji z Kamasutry przedszkolakom, tymczasem to zupełnie nie o to chodzi. Seksualność to świadomość własnego ciała, emocje, relacje, rozumienie i szanowanie granic swoich i cudzych, stereotypy płciowe, rozmawianie o tym skąd się biorą dzieci i wiele, wiele więcej, bowiem jak podkreśla już na początku książki pani Agnieszka – „seksualność to całokształt zjawisk w życiu człowieka wynikających z tego, że ma płeć, i związanych z płcią”. Książka stanowi więc cenną lekturę nie tylko dla rodziców dorastających urwipołci, ale też dla rodziców niemowląt, przedszkolaków i wczesnoszkolaków. A że jak zwykle u Agnieszki Stein, czytając zaczynamy lepiej rozumieć siebie i swoje reakcje na pewne rzeczy, to moim zdaniem tym bardziej warto przeczytać

Za wcześnie – rozmowy z rodzicami wcześniaków urodzonych w 23 – 29 tygodniu ciąży

Marta Spryczak

Marta jest dziennikarką i mamą Kazika – wcześniaka, który ze względu na swój przedwczesny start w życie zmaga się z problemami zdrowotnymi. W swojej książce Marta połączyła te dwa światy – zawodowy z prywatnym – prowadząc rozmowy z rodzicami skrajnych wcześniaków. Z tego połączenia wyszła przejmująca książka – nie jest to poradnik, ale zapis ich wielogodzinnych rozmów, powstały z myślą o rodzicach wcześniaków, którzy są zagubieni, przerażeni, a ich życie to emocjonalny roller coaster. I choć moje dzieci urodziły się w terminie, więc w teorii nie jestem w grupie docelowej i było to dla mnie pierwsze tak bliskie spotkanie z emocjami i doświadczeniami rodziców wcześniaków – to jednak lektura stanowiła cenną lekcję pokory i ważny kierunkowskaz w kwestii tego jak wspierać rodziców. I to nie tylko tych, którzy opiekują się przedwcześnie urodzonymi maluchami. Książki nie znajdziecie w księgarniach – informacje o tym gdzie można ją znaleźć są na stronie Marty, czyli TU.

Smart shopping

Anna Makowska znana też jako doktor Ania, a wśród producentów supli „na wzmocnienie odporności” w lizaczku czy innym cukierku mająca pewnie kryptonim „kawał drAnia”

Otóż kupiłam sobie tę książkę, bo cenię bardzo wiedzę i nietuzinkowe podejście autorki do swej społeczności i życia generalnie. Wiem, że to wszystkich dziwi, bo w końcu ja człowiek-czekolada miłujący cukry proste, a dr Ania cukry proste generalnie hejtuje, niemniej to nomen omen uproszczona wizja tego co ona czyni, gdyż albowiem Ania hejtuje to że producenci wciskają nam ściemę (vide „zdrowe cukiereczki z magnezem i wyciągiem z kolibra”), a tak całościowo to jednak nie daje prostych recept, uniwersalnych rozwiązań, na większość pytań odpowiada moim absolutnie ukochanym „to zależy”, opiera się na danych i bliska jest idei „wszystko w umiarze”. Czyli jak dla mnie idealnie. Wracając jednak do książki – to, kupując, zastanawiałam się czy w ogóle czegoś się z niej dowiem, bo jednak wbrew czekoladowym pozorom – o jedzeniu trochę wiem. Dlatego ostatnio, gdy dzieci już spały, a ja miałam zająć się pisaniem artykułu na blogaska, poszłam zaparzyć herbatę i czekając na wrzątek postanowiłam przeczytać 4-5 pierwszych stron coby wysondować co ta drAni(c)a tam nabazgroliła w tej swojej książce. Na 90 stronie zorientowałam się, że nie zaparzyłam tej herbaty tylko ciągle czytam. Każdy kto wie jaką miłością darzę herbatę (a jest ona równie mocna jak ta do czekolady!), wie też że trudno o lepszą rekomendację. Ania popełniła bowiem książkę, którą czyta się szybko, dynamicznie, która systematyzuje wiedzę o tym co kupować by wybierać lepiej, tym którzy coś już wiedzą, a tym którzy nie wiedzą jeszcze niczego i w bardzo, prosty, przystępny i co najważniejszy – pozbawiony straszenia truciznami, toksynami i chemią – sposób pokazuje co i jak. Książka dla rodziców, dziadków i nastolatków 😉

A skoro już przy edukowaniu jesteśmy to jak szukacie prezentu dla jakiegoś człeka albo siebie to polecę też z głębi serducha fiszki: „Kiedy nie ufać statystykom?” Janiny Bąk, czyli Janiny Daily o TE – to nie o rodzicielstwie i nie książka w sumie, ale warto się i bliskich poedukować 🙂

Idealny rodzic nie istnieje.

Blog ojciec – znaczy on w dokumentach ma Kamil Nowak niby, ale myślę, że po tylu latach aktywności w sieci nawet żona zwraca się do niego per „te Blog ojciec – co dziś na obiad?” (bo niby czemu to zawsze chłop babę ma pytać, a nie na odwrót).

Ilustracje: Maciej Mazurek

Kamila znam już całkiem długo. Ze cztery lata będzie, wiem więc nie tylko jak ma wpisane w dokumentach, ale też, że ma bardzo trzeźwe spojrzenie na żywot i wychowanie, wiem, że szacunkiem darzy dane naukowe i że ma radosne poczucie humoru. Nie spodziewałam się jednak, że będzie ono aż tak widoczne w jego książce, którą miałam przyjemność przeczytać jeszcze przed premierą, bo Blogas Ojcas poprosił mnie o wyrażenie opinii szczerej i niekoloryzowanej. I kiedy jakiś czas temu dostałam pdfa z knigą, nastawiałam się bardziej na ciekawe treści acz podane tak jak zwykle się to robi w poradnikach dla rodziców czyli „bla, bla, bla, czemuż ach czemuż to takie natchnione, będę to musiała poczytać na raty inaczej nie przebrnę”. Tymczasem dostałam lekturę bardzo lekką i przyjemną, a do tego podaną w nietuzinkowej formie (serio!), bez moralizowania, oceniania i wzbudzania wyrzutów sumienia. Esencja tego co o rodzicielstwie warto wiedzieć, którą czyta się z niegasnącym uśmiechem na ustach. Moim zdaniem doskonała sprawa dla ludzi, którzy w rodzicielstwie stawiają pierwsze kroki i czują, że stara szkoła wychowania, czyli „sztywno, równo i posłusznie, a do tego bez wahania, dyscyplina, dyscyplina to podstawa wychowania!” nie jest dla nich, a jednocześnie nudzą ich (jak mnie!) konwencjonalne poradniki o wychowaniu z szacunkiem i w bliskości. Książki nie można kupić w księgarniach, dostępna jest jedynie na stronie internetowej o TU.

Dowód dojrzałości

Sylwia Chutnik i blogerki (w tym ja)

No i na koniec zostawiłam książkę, która literackiego Nobla, ani nagrody Nike nie zdobędzie, ale jest bardzo bliska mojemu sercu, bo to projekt z którego płynie samo dobro. Przez caluśki rok bowiem 9 blogerek (w tym m.in. ja, Janina Daily, która jest mistrzynią mówienia o ważnych rzeczach w najśmieszniejszy i najbardziej pluszowy ze sposobów, Matko jedyna, która wirtuozką gry na emocjach jest czy Hakierka, która wymiata w blogowej awangardzie) przekazywało sobie pałeczkę, pisząc pod kierunkiem samej Sylwii Chutnik kolejne rozdziały książki. Co jednak najważniejsze żadna z osób biorących udział w projekcie nie czerpie z tego żadnego zysku (poza satysfakcją) – cały dochód wędruje bowiem prosto na konto Fundacji Po Drugie, która marzy o tym by zbudować dom dla nastoletnich samotnych mam z placówek resocjalizacyjnych, tak by nikt nie odbierał im ich dzieci, a dzieciom ich matek (bo w naszym prawie jest luka, która sprawia, że tak się niestety dzieje), tylko pod troskliwym okiem opiekunów mogli być razem, uczyć się siebie i samodzielnego życia. To tak skrótowo – więcej o idei i projekcie przeczytacie w moim wpisie sprzed roku „Gdy rozdziela się matkę i dziecko…” TU. Jeśli już go natomiast czytaliście to spieszę z informacją, że książka ukazała się już w wersji papierowej, a dodatkowo dzięki dobrym serduchom plejady gwiazd filmowych doczekała się audiobooka! Mój rozdział czyta Piotr Adamczyk, a pozostałym głosu udzielają m.in. Małgorzata Lewińska, Adam Ferency czy Krystyna Janda! Jeśli chcecie więc przedświątecznie podziałać charytatywnie, a przy okazji kupić sobie albo komuś sprezentować książkę lub wyjątkowego gwiazdorskiego audiobooka (a może i to, i to?) to możecie je nabyć TU za 39,90 zł – przypominam że cały dochód płynie na konto Fundacji by czynić dobro! Dziś też (05.12) do północy, dzięki firmie Bandi macie darmową dostawę, a dodatkowo Bandi dorzuca do książki lub audiobooka krem gratis! Nic tylko braść i wspierać 🙂 ps. TU jeszcze do 6 grudnia możecie licytować audiobook z autografem Krystyny Jandy – idealne na prezent 🙂

I jak? Zainteresowała was któraś z moich propozycji?

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

24 komentarze

  • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

    Myszamysza

    Alicjo,
    a Jesper Juul i jego ksiazki? Zawsze tresciwe, i na temat?
    a nasz Janusz Korczak? Niby sprzed stu lat, ale jakze aktualne?
    a Dobra relacja Malgorzaty Musial?
    i jeszcze bardzo mi sie podobal Projekt madre wychowanie i Projekt szczesliwe malzenstwo – jakkolwiek glupio brzmia tytuly, srodek jest bardzo ok! taki nieco Juulowski…
    Polecam!

    • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

      Alicja

      No właśnie – ja nie mogę przebrnąć przez większość tego typu. Małgorzaty Musiał nie czytałam jeszcze, ale reszta, którą przytaczasz – owszem wartościowa ale dla mnie odpada przez styl 😉

  • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

    Ela

    Fajnie że piszesz o dr. Ani, bardzo ją lubię ale trochę się obawialam że ‚za dużo wiem’ żeby mnie zainteresowała książka . Po twojej rekomendacji chyba kupię. No i pułapka nadopiekunczosci brzmi, niestety, jak coś dla mnie.

    • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

      Alicja

      jest bardzo doktor Aniowa – bez smęcenia i przynudzania, jak dużo wiesz to pewnie nie zrewolucjonizuje twojego spojrzenia na świat, ale mi pomogła usystematyzować pewne rzeczy 😉

  • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

    Angelika

    A to https://www.empik.com/jak-mowic-zeby-dzieci-nas-sluchaly-jak-sluchac-zeby-dzieci-do-nas-mowily-faber-adele-mazlish-elaine,prod59300056,ksiazka-p ?
    Tez nie lubię słodko pierdzacego polanego teczowym lukrem stylu a to mi się podobało. I to chyba klasyka gatunku

    • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

      Alicja

      A tak to jest klasyk i to nawet strawny 😉

      • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

        Angelika

        Jeszcze kusi mnie Mayim Bialik „Nie tylko chusta” bo lubię tą aktorkę 😀 No i jest też neurobiolozka więc trochę też naukowego podejścia się spodziewam a to też lubię.

        • Odpowiedz 6 grudnia, 2018

          Alicja

          Też mnie kusiła, ale potem poszła jakaś fama, że autorka nie jest przekonana do szczepień i to mnie zniechęciło, bo jednak podejście do szczepień jest dość podstawową sprawą w nauce, nie wiem jak to się potem potoczyło czy faktycznie tak było czy to tylko jakaś plota w sieci że takie było podejście Mayim – muszę chyba to zweryfikować w końcu i zerknąć albo nie do książki

          • 6 grudnia, 2018

            Justeck

            Mayim nie jest, jak się okazuje, av ale za to jest weganką także już sama nie wiem czy czytać…

          • 7 grudnia, 2018

            Angelika

            Czytałam z nią jakiś wywiad i mówiła że chce rozwiać plotki i nie jest antyszczepionkowcem i szczepi swoje dzieci. Może miała jakieś zastrzeżenia co do szczepień jako naukowiec ale jednak nie takie aby zrezygnować.

          • 26 grudnia, 2018

            Ela

            Mayim jest weganką ze względu na zwierzęta. Jest naukowcem i ma bardzo racjonalne podejście. Więc pewnie że czytać:-) Albo może przed kupieniem książki warto spojrzeć na jej kanał na youtube i sprawdzić, czy jest okej – https://www.youtube.com/channel/UCTOocPnDh2YQZZwh86K2OxA/videos

        • Odpowiedz 1 lutego, 2019

          Magdalena

          Czytalam, ksiazka bardzo osadzona w amerykanskich realiach (ja akurat tez mieszkam w USA). Przeczytalam.Faktycznie w tej ksiazce jest przeciwna szczepieniom-tzn. ona nie szczepi, ale uwaza, ze to wybor rodzicow. Co mi sie nie podobalo to narzekanie jac yto oni sa biedni (finansowo), bo tylko ona pracuje, a maz zajmuje sie dziecmi, tyle, ze ona zarabia miliony $ bo jest rowniez aktorka (Big bang theory) i wystepuje w TV. Ogolnie nie polecam, sa lepsze ksiazki dotyczace rodzicielstwa bliskosci.

    • Odpowiedz 10 grudnia, 2018

      Mama Ewci i Maciusia

      „Jak mówić…” jest super. Również inne książki z serii są strawne i dają do myślenia oraz działania. 🙂

  • Odpowiedz 5 grudnia, 2018

    Elka

    Gdyby mnie ktoś zapytał-powiedziałabym „Jeżycjada” Małgorzaty Musierowicz. Nie, nie spadłam dziś ze schodów, nie używałam substancji psychoaktywnych. Nie poradnik, beletrystyka, a jednak nauka życia, podmiotowego podejścia do dzieci, osób starszych, kobiet. Delikatna afirmacja tego co bardzo lubię w nas, ludziach – różnic między kobietami a mężczyznami – w cudownej atmosferze sympatii dla obojga płci. Obrazy silnych kobiet, dobrych, bo szczerych ze sobą matek, głębokich relacji w rodzinie. Czytałam chyba z 8 razy całą serię, marzę by poznały te historie i moje córki. Kawał ciepłej lekcji pedagogiki człowieka. P O L E C A M.

    • Odpowiedz 6 grudnia, 2018

      Alicja

      Uwielbiałam Jeżycjadę, też czytałam wielokrotnie, jedno z moich dzieci jest zresztą pojeżycjadowo nazwane :))

  • Odpowiedz 6 grudnia, 2018

    AGGATKA

    Alicja, nie wiem, jak to zrobiłaś, ale to zrobiłaś! Zawsze jak wchodzę w tego typu zestawienia jest WSZĘDZIE TO SAMO – Juul, Musiał, Stein, Faber, Sears, i zawsze mam wrażenie nuuudy, bo już te cenne i mądre książki znam, niech ktoś mi pokaże coś odkrywczego!!! Z Twojej listy znam tylko jedną – tę Stein (leży i czeka na swoją kolej – może w Święta?).
    Dziękówa, to było odkrywcze 🙂

  • Odpowiedz 7 grudnia, 2018

    https://tesko.biz/

    Bardzo zaciekawiłaś mnie książką ,, Pułapka nadopiekuńczości” Muszę ją koniecznie przeczytać.Pozdrawiam

  • Odpowiedz 7 grudnia, 2018

    Ania

    Dzięki serdeczne. Stein właśnie przyszła pocztą, ja Juula osobiście lubię, jest dla mnie dość strawny. A dziś najbardziej zainteresowała mnie „Pułapka nadopiekuńczości” i ta o kobietach. Muszę je koniecznie przeczytać.

  • Odpowiedz 8 grudnia, 2018

    Naat

    Nie w temacie książek, ale odnośnie nadopiekuńczości… Moj berbec jest jeszcze bardzo mały ale już się zastanawiam jak to będzie z chodzeniemndi szkoły. Na chwilę obecną na temat wożenia dzieci do szkoły do X klasy mam zdanie, że to jakiś absurd. Ale z drugiej strony też już myślałam o tym, że jak moj będzie jednym dzieckiem samotnie idącym do szkoły, to to może jednak już nie będzie bezpieczne… No i też czy rówieśnicy nie będą go przez to piętnować.
    Alicjo, czy już o tym pisalas?

  • Odpowiedz 8 grudnia, 2018

    Justyna

    Pod presją…. Carl Honore

  • Odpowiedz 9 grudnia, 2018

    Michał

    Kupiłem „Dowód dojrzałości” pod choinkę dla żony, ucieszy się. Muszę jednak napisać, że książka ma nieco pogięte rogi, co dziwnym nie jest, ponieważ została zapakowana w pudło… mniejsze od książki! Czegoś takiego jeszcze nie widziałem. Tak, wsadzona „na ukos” się mieści. No ale…

  • Odpowiedz 15 grudnia, 2018

    An

    Poradników szczerze nienawidzę, jakoś póki dziecię było małe działałam instynktownie i jak się okazało potem w ramach RB. Dziecię rośnie w dodatku w brzuchu kolejne i trochę się przeprosiłam z klasyką gatunku i zamówiłam kilka książek. Podeszłam do tematu jak do odrabiania pracy domowej i tyle. Mądre rzeczy tam mają cholera. Ostatnią z Twoich pozycji chyba kupie ze względu na cel.

  • Odpowiedz 27 grudnia, 2018

    Kasia

    Czy dowód dojrzałości jest gdzieś w formie e-booka?

  • Odpowiedz 3 stycznia, 2019

    Aglaia

    Tak żeby perspektywę zmienić to polecam W Paryżu dzieci nie grymasza i Dlaczego francuskie dzieci nie pyskuja. Autorek nie pamiętam ale czyta się super i można nawet coś z tego wynieść.

Leave a Reply