Wpis powstał w ramach współpracy reklamowej z marką Kapitan Nauka – partner nie miał wpływu na przedstawione opinie, bo nie da się mieć wpływu na opinie moich dzieci 😀
Dzień dobry człowieki! Wiem, że lubicie moje polecajki growe, bo wszak nic tak dobrze nie ratuje długich, jesienno-zimowych wieczorów jak partyjka z przedszkolakiem, więc dziś mam dla Was kilka perełek od Kapitana Nauki. Wszystkie przeznaczone są dla dzieciaków w wieku przedszkolnym i tak różnorodne, że każdy znajdzie coś dla siebie. Albo na prezent! Mam też oczywiście dla Was kod rabatowy 35% na cały asortyment Kapitana Nauki, który obowiązywać będzie do 20 grudnia, więc macie spokojny czas na przemyślane zakupy (kod brzmi: „mataja35”). Możecie zatem przejrzeć kapitańskie strony (klik) pod kątem waszych zainteresowań, a możecie też skorzystać z naszych najnowszych polecajek. Kliknięcie na tytuł gry przeniesie Was na stronę gry, na której możecie zobaczyć więcej zdjęć, grafik i opisów. Wszystkie gry kupicie w cenie do 50 złotych więc nie ściemniam są dobrą ceną w tytule 😉
Licz dobrze bobrze.
Idzie na pierwszy ogień, bo to nowość totalna. Bardzo fajna gra rodzinna, która poza zapewnianiem pierwszorzędnej rozrywki, ułatwia dzieciakom pojmowanie o co chodzi z dodawaniem w zakresie do 10 lub 20, bo to niejako wizualizuje.
Gra przeznaczona jest dla maksymalnie 4 osób, ale można też grać w dwójkę. Jest sporo elementów więc uczciwie – trzeba kilka minutek poświęcić na rozłożenie rozgrywki (a potem złożenie), niemniej ma to też fajny wymiar, bo swoje plansze składa się z… puzzli 😉. Sama rozgrywka jest natomiast bardzo przyjemna i dynamiczna. W skrócie rzecz polega na tym, że za pomocą specjalnej planszy ze wskazówką losujemy długość belki dla naszego bobra, a wygrywa ten kto najszybciej z belek ułoży tamę. Losować długość można maksymalnie 3 razy na ruch więc trzeba też podąć decyzję – biorę co wyszło czy ryzykuję i gram o więcej. Zabawę urozmaicają specjalne bobrowe żetony dzięki, którym można też zwiększać lub zmniejszać wylosowaną belkę, czyli znowu jakaś forma liczenia i kombinatoryki wchodzi. Fajna zabawa, graliśmy wszyscy wielokrotnie i w przeróżnych konfiguracjach rodzinnych i nikomu się nie nudziło!
Leśne harce
Wyśmienita propozycja jeśli chcecie zapełnić kilka minut i nie chce się wam rozkładać z większą zabawą (choć dłużej też można się oczywiście bawić jeśli macie ochotę) i/lub jeśli chcecie trochę wymęczyć malca z niespożytą energią, a jednocześnie porobić w ramach zabawy ćwiczenia języka i buzi by język giętki mógł powiedzieć wszystko co głowa pomyśli. Zadania w grze są przemyślane, bo opracował je nie byle kto tylko taka fajna ziomalka logopedka Urszula Petrycka-Fruga! I zrobiła to iście po mistrzowsku!
W zgrabnym kompaktowym pudełeczku znajdziecie książeczkę, którą można z łatwością zamienić w formę kart, a także klasyczną kostkę do gry. Grać/bawić się można na kilka sposobów.
Najprostszy to losowanie kart na których są zadania, które co jasne później trzeba wykonać. Karty zielone to ćwiczenia buzi, karty niebieskie to ćwiczenia ciałka. Losujecie więc i robicie to co dana karta wam zleca np. dzióbek i kręcicie nim dookoła :D, wymyślacie zdrobnienia dla różnych słów, zdmuchujecie karto-listki z dłoni, tańczycie flamenco albo kręcicie wyimaginowanym hula-hopem. Co więcej zadania może robić nie tylko dziecko, ale też rodzice i ja się czasem przy tym srodze zmęczę, zaliczając to na poczet siłowni i fitnessu 😀 W książeczce znajdziecie też wyjaśnienia jak bawić się na zasadzie rywalizacji i jak dodatkowo urozmaicić zabawę poprzez rzuty kostką. Innymi słowy – zależnie od czasu i potrzeb możecie bawić się na kilka sposobów, co sumarycznie sprawia, że jest to świetna i w dodatku niezwykle przystępna cenowo gra.
Co więcej jeśli macie w domu grę Leśny Bal od Kapitana – to kartami z zadaniami z Leśnych Harców możecie swobodnie uzupełnić pulę tamtych kart! A skoro przy Leśnym balu jesteśmy to…
Leśny bal
Zamysł tej fantastycznej planszówki, którą polecałam wam już dawno temu – gdy tylko ją odkryliśmy – jest bardzo zbliżony do Leśnych Harców rzecz w tym, że tutaj całość ujęta jest w formie gry planszowej, w której klasycznie poruszamy pionkami i rzucamy kosteczką. W grze bowiem w zależności od tego na jakim polu staniemy losujemy odpowiednią kartę, a na karcie – podobnie jak w Leśnych Harcach – są zadania w postaci: a to skrętów ciała, a to min do zdjęć, a to zaklepywania rzeczy czerwonych. A jako że to również gra logopedyczna to są też zadania na ćwiczenie japy znanej też jako otwór gębowy – trzeba dmuchać, śpiewać, syczeć, machać ozorem i tak dalej.
Doskonała propozycja dla dzieci, które przy siedzeniu nosi, bo gra w naturalny sposób angażuje w ruch i działanie. Alternatywnie doskonała propozycja dla dzieci, które trzeba zaktywizować, bo głównie to lubią siedzieć, a tutaj w ramach zabawy się poruszają i podziabią dziobem. Co ważne gra jest kooperacyjna więc nie gracie przeciwko sobie – co dla niektórych dzieci jest dużą zachętą do gry. Ta gra jest u nas stałym hitem odkąd tylko się pojawiła na rynku i podejrzewam, że jeszcze na jakiś czas zostanie w topie – zwłaszcza po dodaniu kart z Leśnych harców!
Znajdź to. W domu.
Super sprawa gdy potrzebujecie chwili spokoju podczas której nie macie siły za dużo myśleć, tylko zrobić łyk kawy i zająć czymś dziecko lub kilkoro dzieci. W poręcznej walizeczce mieszczą się bowiem książko-karty na których ukryte są misje. Misje zaś polegają na znalezieniu rozmaitych rzeczy w domu. W zależności od preferencji można się ograniczyć wyłącznie do wskazania ich albo gdy macie fantazję na „więcej” przyniesienia ich do was niczym kurier. Grać również tutaj można w kilku wariantach – na rywalizację i bez, dla jednego dziecka i dla kilku, dla dzieci w podobnym wieku i z różnicą wieku. Do gry dołączony jest notes odkrywcy, który niesamowicie „jara” mojego przedszkolaka, który wpisuje tam sobie numery i rysuje znaleziska.
Fajne jest też to, że w następstwie grania odkrywają się w dzieciakach niesamowite pokłady kreatywności – mnie na przykład młodzian zaskoczył tym, że przy karcie znajdź „coś do sprzątania”, wygrał natychmiastowo, wskazując… swoje ręce 😉 Ja bym biegła po szuflę! Dodatkowo na końcu znajdziecie propozycje 60 zabaw, które z wykorzystaniem znalezionych przedmiotów lub w duchu zabawy możecie uskutecznić po zakończeniu misji. Bardzo dobry plan gdy akurat nie macie planu!
Loteryjki
Dzisiejszą serię polecajek zamknę grą, którą polecałam Wam jeszcze w czasach gdy miałam jedynie dwójkę dzieci i już wtedy to był to nasz hit (klik). Hitem pozostaje do dziś. Trzecie dziecko bowiem również złapało bakcyla i Loteryjki są regularnym gościem naszych posiadówek planszówkowych. Loteryjki nie od parady są zresztą od lat jednym z Bestsellerów Kapitana 😉 Gra to luźna wariacja na temat popularnej gry w memory, ale wariacja niezwykle ciekawa, bo:
- po pierwsze nie szukamy par tylko elementów które mamy na wybranej przez siebie planszy (plansz jest 6, zaś żetonów 36) – trzeba więc nie tylko zapamiętać co już odkrywaliśmy i gdzie współgracz odkrył interesujący nasz żeton, ale też zwracać uwagę na szczegóły i koncentrować się na tym co chcemy znaleźć
- po drugie ja kocham ilustracje w Loteryjkach. Stoją za nimi wspaniali polscy ilustratorzy i widać jaką mieli frajdę z tworzenia, bo te gry są po prosty ładne i ciekawe wizualnie.
Seria jest dostępna w kilku wariantach dla różnych kategorii wiekowych (2+, 3+, 4+), zamysł jest w każdej wersji taki sam, różnią się natomiast szczegółowością plansz i obrazków, przez co te ilustracje 2+ będą łatwiejsze do zapamiętania niż 4+. My mamy wersję i 2+ (Zwierzątka) i 4+ (Rodzinka – chyba już niedostępna, bo my w to gramy serio od lat, ale są inne wersje 4+ równie ciekawe!) i w obie gramy do dziś z taką samą częstotliwością i radością, więc to nie tak, że gra 2+ kupiona jako pierwsza gra dla malucha się dezaktualizuje przy starszych dzieciach i trzeba kupować nową, bo tak nie jest – nadal sprawia taką samą radość. Różnorodność na pewno jednak ułatwi dostosowanie motywu przewodniego do preferencji dziecka – bo znajdziecie nawet wersję Dinozaury.
Podkreślić też muszę, że Loteryjka, która ongiś nazywała się Lotto – jest z nami od ponad 7 lat (!) i nic jej nie jest. Gruba tekturka z której wykonane są żetony i plansze przetrwała łapki trójki dzieci i nadal prezentuje się godnie, co jak dla mnie mocno świadczy o jakości produktów. Na lekko wyświechtane wygląda jedynie otwarcie pudełeczka, co z kolei doskonale świadczy o popularności tej gry w naszym domu, bo otwierana była NIEZLICZONE ILOŚCI razy za każdym razem dostarczając wybornej rozrywki.
Dobrej zabawy! I przypominam kod: „mataja35” da wam na stronie https://www.kapitannauka.pl/ 35% zniżki od ceny regularnej i obowiązuje do 20.12.2023 😊