Kiedy 11 lat temu pisałam pierwsze teksty w sieci i do prasy na temat badań związanych z rodzicielstwem i trendów rodzicielskich, czas ekranowy dla dzieci był tematem tabu. Nie pisało się o nim za bardzo, nie rozmawiało się o nim za bardzo. Wiedzieliśmy, że istnieje. Wiedzieliśmy, że w wielu domach jest go całkiem dużo. I jednocześnie wiedzieliśmy też, że przyznanie się w internecie, że dziecko ogląda bajki, grozi internetowym linczem.
Wszystko to sprawiło, że temat dzieci i ekranów stał się jednym z moich „koników”, bo ja nigdy nie lubiłam pisać o tym co wszyscy, a to był temat w zasadzie nieruszony rodzicielsko.
Moje pierwsze nieśmiałe próby znormalizowania ekranów w życiu rodzin, połączone z jednoczesnym wskazywaniem jak ich używać zgodnie z rekomendacjami, skutkowały, a jakże, internetowym linczem, a nawet podejrzeniami, że sponsorują mnie producenci telewizorów (bo przecież to niemożliwe żeby dało się puszczać dziecku bajki rozsądnie – żadnych ekranów do 18stki!!!). Było to trochę straszne, a trochę śmieszne, ale temat ekranów mi „wszedł” na tyle, że pisałam o nich coraz więcej i coraz częściej. Bo i badań na ten temat się mnożyło i lęków rodzicielskich również. Również moja wiedza sukcesywnie się powiększała.
W końcu jakoś w 2019 roku zaczęliście mnie prosić o książkę na ten temat. To był fajny pomysł, ale wiedziałam też, że temat jest na tyle zawiły i skomplikowany, że sama go nie udźwignę na tyle porządnie, na ile bym chciała. Ale przyszedł rok 2020 i zbiegiem okoliczności trafiłam na osobę, która zajmowała się „robieniem nauki” na uniwersytecie, zaczynała stawiać swoje pierwsze kroki w popularyzowaniu jej w internecie i miała bardzo dobre pióro tj. nie przynudzała w postach. Ważny szczegół jest taki, że osoba ta naukowo zajmowała się m.in. funkcjonowaniem dzieci w środowisku mediów ekranowych!
To było jak strzała Amora. Książkowa strzała Amora.
Zaproponowałam więc – dr Joannie Kołak-Rodis, bo o niej w tej laurce mowa napisanie ze mną książki o wychowywaniu dzieci w świecie mediów ekranowych.
Zgodziła się.
Kolejne 4 lata to tworzenie szkicu, zbieranie materiałów, pisanie, poprawianie, pisanie od nowa, poprawianie i sprawdzanie siebie wzajemnie, miliony wątpliwości, dopracowywanie pod kątem merytorycznym i pisarskim, dodawanie coraz nowszych, ważnych badań, to w końcu czekanie na konsultacje, werdykt i recenzje dwójki rodzimych badaczy zajmujących się dziećmi i mediami. Biorąc pod uwagę ciężar gatunkowy tematu i dynamicznie zmieniające się badania na temat mediów – chciałyśmy bowiem by poza nami przeczytał to i sprawdził pod kątem spójności z aktualną wiedzą, ktoś kto jest z boku tego projektu.
Potem już „tylko” prace z redaktorką i korektorką tekstu, skład, druk i w końcu JEST.
Stworzyłyśmy książkę jaką same chciałybyśmy przeczytać i dały do przeczytania naszym bliskim. Obszerne kompendium na temat tego jak budować w rodzinie relację z ekranami. Kompendium okraszone sporą ilością danych teoretycznych, bo chciałyśmy w was też obudzić wiarę w to, że rozumiecie pewne procesy i macie moc w budowaniu zasad ekranowych w waszej unikalnej rodzinie i przy waszych indywidualnych dzieciach.
Starałyśmy się wyważyć zagrożenia, ale jednocześnie nie uderzać w alarmistyczne tony. Kiedy wszyscy przerażeni są zlęknioną generacją dzieci zniszczonych przez media ekranowe (jakby inne rzeczy na nich nie wpływały…) – nikt nie bierze pod uwagę tego jak zlęknieni i przerażeni są ich rodzice. I że to naczynia połączone.
Rodzice nie potrzebują kolejnego straszenia i pręgierza, potrzebują wsparcia, pokazania możliwości i dróg, które będą spójne z życiem ich rodzin. W tej książce starałyśmy się dać wam wiedzę i praktyczne wskazówki, które mają wam pomóc obrać takie drogi.
Książka ta może towarzyszyć wam na tej drodze od pierwszych kontaktów dziecka z ekranami aż do jego samodzielnego korzystania z urządzeń ekranowych, które nastąpi szybciej niż ktokolwiek sobie wyobraża. Jeśli etap pierwszych bajek już za wami, to również znajdziecie tam mnóstwo wskazówek, które będą przydatne niezależnie od tego czy dziecko ma dwa lata czy dwanaście. Bo ta książka jest o budowaniu optymalnej relacji, a ta choć będzie się trochę zmieniać w zależności od wieku dziecka, to jednak oparta jest na dość podobnych fundamentach.
Oddajemy wasze ręce pierwszą taką książkę, w której dokonałyśmy fuzji wiedzy i doświadczenia psycholożki i badaczki zajmującej się funkcjonowaniem dzieci w świecie mediów, i matki, która działa od 11 lat pracuje jako science communicator w tematach rodzicielskich, każdego dnia rozmawia z rodzicami na tematy, które ich trapią, i jednocześnie sama pokonała już ścieżkę od pierwszej bajki puszczonej z lekką ekscytacją, ale i dużymi obawami, przez danie dzieciom pierwszego telefonu, po ich młodzieżowe surfowanie po sieci i utrzymywanie w niej relacji rówieśniczych.
Oddajemy wasze ręce rezultat CZTERECH lat pracy i mamy nadzieję, że będzie wam pięknie służył. Z naszej strony zrobiłyśmy wszystko by utrzymać jak najniższą cenę tej pozycji – wiemy, że na tle wielu influenserskich dzieł ta cena wydaje się podejrzanie mała (regularna 49,90, teraz z okazji premiery tylko 39,90 zł). Ale ona nie wynika z tego, że włożyłyśmy w książkę mało pracy – bo włożyłyśmy w nią GIGANTYCZNE NAKŁADY PRACY. Ona wynika z tej prostej przyczyny, że chcemy by mogła dotrzeć nie tylko do koneserów dla których wydanie stówki tam i stówki tu jest niczym, ale też do tych, którym finansowo trudniej. Bo ekrany nas otaczają, a zbudowanie dobrej relacji z ekranami w rodzinach – realnej relacji, opartej na świadomości, że te media istnieją i samo zabranianie wszystkiego raczej się nie uda na dłuższą metę – dobrze zrobi nam wszystkim.
Książkę – zarówno w wersji papierowej (nakład jest ograniczony), jak i ebooka, kupicie TUTAJ.