Gdy karmienie piersią sprawia, że „skóra cierpnie”

Mimowolne przytłaczające poczucie awersji pojawiające się w momencie gdy dziecko jest przy piersi – tak mniej więcej definiuje się zjawisko awersji laktacyjnej, które w skrócie będziemy nazwali BAR (od Breastfeeding aversion).

BAR może się pojawić na różnych etapach laktacyjnej drogi – także u matek, które mają już za sobą pozytywne doświadczenia z karmieniem piersią. Przykładowo może pojawić się u kobiet, które bez problemów karmiły starsze dziecko i w związku z tym planowały karmienie w tandemie, ale w momencie zajścia w kolejną ciążę lub powicia kolejnego potomka podczas karmienia zaczęła się u nich przejawiać awersja (często dotycząca wyłącznie karmienia starszaka, nie pojawiająca się przy karmieniu młodszego oseska). U innych kobiet awersja pojawia się w okresie okołomiesiączkowym. U jeszcze innych była od początku.

Zjawisko to jest do tej pory jedynie nieznacznie zbadane, więc wiele niewiadomych jeszcze przed nami, ale dzięki nowiutkiemu badaniu możemy poznać to co z matajowej perspektywy najważniejsze – czyli doświadczenia kobiet, które z BAR się zmagały.

Jak uczestniczki badania opisywały targające nimi podczas karmienia odczucia związane z awersją?

Ano przede wszystkim wskazywały, że jest to niekontrolowane i przytłaczające doznanie, które ustępuje w momencie zakończenia sesji karmienia piersią, czyli co istotne te odczucia towarzyszą wyłącznie w trakcie aktu karmienia – nie pojawiają się w trakcie innych sytuacji ani w innych kontekstach.

Bardzo dużo kobiet uczestniczących w badaniu wskazywało, że pojawia się w nich w tym momencie potrzeba odrzucenia i oderwania dziecka od piersi. Inne wskazywały, że jest to irytujące i powoduje dyskomfort: „jakby coś pełzało pod skórą, ale nie możesz z tym nic zrobić”. Dla niektórych było to uczucie czysto fizyczne, dla innych trudniejsze do zdefiniowania, bo abstrakcyjne – padały określenia takie jak „złość odczuwana w piersiach” i porównania do tego jakby nas coś swędziało i powodowało dyskomfort, ale sami nie umielibyśmy określić gdzie dokładnie, a przez to nie mogli też nic z tym zrobić. Często też doznania związane z pojawieniem się awersji były dla uczestniczek trudne do nazwania, opisania i zwerbalizowania, bo było to coś czego nigdy nie doświadczyły do tej pory. Coś wykraczającego poza zwykłe fizyczne odczucie. Coś co trudno wyjaśnić.

Pojawiało się też uczucie odosobnienia, niezrozumienia lub niechęć do mówienia innym o swoich doświadczeniach przez obawy o poruszenie jakiegoś tabu lub stygmatyzację. Lub zwyczajnie ze względu na trudności w opisaniu tego co i jak czują. A kiedy nikt nie mówi o takich sprawach, to nie dziwią takie głosy:

„Czułam się jakbym coś robiła źle, jakby coś było nie tak ze mną. Na początku, kiedy nie słyszałam jeszcze by ktokolwiek inny tak miał zastanawiałam się nad tym dlaczego ja tego doświadczam. Dlaczego nikt inny tak nie ma? Czemu ludzie mówią, że karmienie to takie fajne chwile, a dla mnie są tak trudne?”

Uczestniczki wskazywały też, że BAR wpłynęło na ich relację z dzieckiem i dynamikę całego układu rodzinnego. To czy partner rozumiał jak BAR oddziałuje na kobietę i wspierał lub nie (chociażby bagatelizując: „co to za problem, że tak masz po prostu nakarm dziecko i tyle”) – wydawało się mieć spore znaczenie dla całej rodziny.

Dla niektórych kobiet rozczarowujące było to, że kiedy dzieliły się trudnościami związanymi z BAR, to jedyną radą jaką otrzymywały było „to skończ karmić i z głowy”. Tymczasem kończenie karmienia w tym momencie ich drogi mlecznej nie było spójne z celami laktacyjnymi tych kobiet, więc „po prostu przestań i z głowy” wcale nie było dla nich rozwiązaniem. Wsparcie w postaci bliskich, którzy rozumieją złożoność sytuacji wydaje się wiec mieć tutaj duże znaczenie.

Część kobiet radziła sobie z awersją rozpraszaniem się w trakcie karmienia (komórka, książka, tv, cokolwiek) – zwłaszcza w trakcie karmienia wieczornego, tego na dobranoc. Tym, które chciały kontynuować karmienie mimo BAR pomagało też wspieranie się odpowiednimi dla nich praktykami „dbania o siebie” (dla każdego znaczy to coś innego) lub po prostu stawienie granic w zakresie karmienia po przez np. ograniczenie konkretnych karmień, skrócenie czasu ich trwania itd.

Część kobiet w badaniu kontynuowała karmienie mimo doświadczeń związanych z BAR, bo w ich rachunku zysków i strat, mimo wszystko zysków było więcej. Ale co jasne – bilanse zysków i strat to indywidualne kwestie – i dla części kobiet rachunek przechylał się na stronę strat więc decydowały o zakończeniu karmienia.

Dróg jest zatem sporo i to którą podąży dana matula jest zależne od masy czynników. To co jest ważne, to szerzenie świadomości, że takie zjawisko rzeczywiście istnieje by kobieta, która go doświadcza nie czuła, że tylko ona tak ma – i by wiedząc o tym nie bała się sięgnąć po pomoc i wsparcie, które pomoże jej w radzeniu sobie z tą niełatwą przecież sprawą, w odpowiedni dla niej sposób.

Jeśli zmagacie się z BAR – możecie się zwrócić z prośbą o pomoc do doradczyni laktacyjnej, położnej, lekarki, psycholożki czy dowolnego specjalisty od zdrowia do którego macie dostęp, bo teoria dostępności to jedno, a praktyka drugie. W sieci możecie skorzystać np. z grupy wsparcia ot choćby na FB jest grupa „Zjawisko Awersji Laktacyjnej ZAL”

Znacie? Doświadczyłyście? Słyszały w ogóle?

Morns i wsp., 2022. “It Makes My Skin Crawl”: Women’s experience of breastfeeding aversion response (BAR)

Czy znasz już moją książkę Pierwsze Lata Życia Matki? Jeśli nie – zerknij TU – podobno spoko, wspierająca pozycja 😉

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

9 komentarzy

  • Odpowiedz 16 maja, 2022

    Klakier

    Miałam przez pierwsze tygodnie. Zniknęło nawet nie wiem kiedy. Karmie już 15 miesięcy.

  • Odpowiedz 16 maja, 2022

    Ka

    Doświadczyłam, to były trudne początki KP, mieliśmy problemy z przystawianiem, były koszmarne upały, mały wisiał praktycznie cały czas na piersi, cały spocony, przegrzany… I jeszcze te wstrętne nakładki, prze które wyciekało mi po brzuchu mleko, jeśli tylko odkleiły się od brodawki… Czułam niechęć, zniecierpliwienie, potrzebę odczepienia lub odepchnięcia od siebie dziecka. Uratował nas laktator – ja zyskałam spokój, że dziecko się najada i swobodę swojego ciała. Dzięki KPI karmimy się już 11 miesięcy. Dla mnie była to świetna alternatywa KP, która pomogła mi psychicznie się pozbierać, nie czułam, że robię coś wbrew sobie albo że to co czuję jest złe i jestem wyrodną matką.

  • Odpowiedz 16 maja, 2022

    Zokeia

    Tak! To o mnie. Pierwsze dziecko karmilam dwa lata i byłam szurnięta na tym punkcie. To było dla mnie mistyczne doznanie. Drugie dziecko karmiłam raz z przyjemnością, innym razem bez. Ale z poczucia obowiązku karmiłam. Gdy miał 15 msc zdecydowałam się odstawic, bo nie moglam wyleczyć poranionych sutków. Odstawiłam z ulgą, ale i poczuciem porażki. A trzeciego dziecka wcale nie chcialam karmić. Umowiłam się z mężem, że jak dam radę, to pokarmię 6msc dla zdrowia. Jakoś dociagnęłam do roku. Ale teraz, w ten 14 miesiac łagodnie odstawiam. Bilans zysków i strat jest jasny. Nie mogę już znieść karmienia. Dziecko mnie podczas karmienia drażni. Czuję obrzydliwe mrowienie od sutków po łopatki. I nie jestem w stanie nakarmić go bez rozpraszacza. Pisząc to, karmię. Spojrzalam na jego główkę i… czuję się wykorzystywana….

  • Odpowiedz 17 maja, 2022

    Justyna

    Ja też tam byłam. To naprawdę okropne uczucie. Czekałam na ten wpis.

    • Odpowiedz 17 maja, 2022

      Neri

      O mnie. I to przy pierworodnej. Okropne to było. Od razu włączał mi się syndrom walki i ucieczki, do teraz na samą myśl ma ciarki. Nienawidziłam karmić. A dla pierorodnej pierś była całym światem… Najchętniej całą dobę, do spania, w trakcie spania, na pocieszkę, no do wszystkiego… A butli nie chciała, tak samo smoczka… Musiałam całą siłą woli skupiać się na czymkolwiek innym… Karmiłam 2,5 roku (ona najchętniej by nigdy nie oddała kp :p) nie wiem, jak tyle wytrzymałam.🤷🏻‍♀️

      I wiecie co? Przy drugiej nie było żadnego problemu ! Żadnego. I w ogóle nie była piersiocholikiem. Co było dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Owszem, uraz był, ale okazało się, że kp może być neutralne, a nie okupione dramatem.

      Trzymajcie się wszystkie Matuchny.

  • Odpowiedz 17 maja, 2022

    Sorsha

    Syn karmiony 5 lat i wszystko cudownie. Trudne początki, ale związane z przykrótkim wędzidełkiem, bardzo długą żółtaczką i moją anemią. Drugie dziecko, tez problemy, ale mniejsze, za to ok 8 tygodnia, kiedy udało się w końcu wyjść na prostą z karmieniem coś zaczęło się dziać, ale tym razem ze mną. Chwile po przystawieniu dziecka popadałam w taka depresje, że zaczynałam płakać. Było mi strasznie źle, uczucie po kilku minutach znikało, ale było tak okropne, że starałam się jakoś odwrócić swoją uwagę nie patrząc na dziecko, robiąc coś innego z mizernym skutkiem. Minęło po ok 6 miesiącach.

  • Odpowiedz 17 maja, 2022

    magda

    Poradnia laktacyjna miała dla mnie jedną radę: przystawiać i jeszcze raz przystawiać.
    Co mi to po tym, jakbym czuła się podczas karmienia jakbym trzymała w rękach małego Dementora?(Z Harrego Pottera). I to nie dzieje się tylko w głowie. Mimo regularnego karmienia, mimo suplementów udawało mi się karmić oboje dzieci tylko około 6-7 miesięcy. Byłam zrujnowana psychicznie i widziałam, że mimo starań, zaciskania zębów, rozpraszania swojej uwagi czy nawet nagradzania siebie po każdym karmieniu, że mi sie udało to przeżyć laktacja zanikała. Przy używaniu laktatora miałam takie same odczucia, więc nawet to nie pomagało…

  • Odpowiedz 20 maja, 2022

    Marta

    Ja już w ciąży zdecydowałam,że nie będę karmić piersią i chylę czoła ,przed wszystkimi mamami, które to robią.
    Już na samą myśl dostawałam drgawek.
    Syna nie przystawiłam w ogóle.
    Do szpitala wzięłam butelkę i puszkę mleka ,żeby nie musieć prosić.
    Jak miałam nawał w piątej dobie ,ściągam pokarm laktatorem z jednej piersi a z drugiej kapało mleko to wyłam, sama nie wiem czemu. Nienawidzę tego uczucia.
    Na szczęście mąż mnie rozumiał i nie oceniał jaka jestem matką na podstawie sposobu karmienia.
    Syn od początku był na MM.
    Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.

  • Odpowiedz 1 marca, 2023

    Reszka

    A ja powiem tak: podziwiam wszystkie mamy, które dają radę długo garmić piersią! Moje ciało się po prostu do tego NIE NADAJĘ. Za mną dopiero niecałe 4 miesiące i modlę się, żeby wytrzymać te książkowe pół roku. Mam niedowagę pomimo wysokokalorycznej diety ponieważ moje dziecko ma niesamowity apetyt (potrzebuje około litra mleka dziennie, wagowo jest na 90. percentylu). Jest mi ciągle słabo, łapię wszystkie infekcje wirusowe po kolei (przed porodem byłam chora może raz na dwa lata). Wyniki krwi niby są dobre. Mój wniosek: nie każdy jest w stanie długo karmić piersią! Siła woli nie wystarczy.

Leave a Reply