Świetna seria łącząca matematykę z tym co wiele dzieci lubi najbardziej!

Kto nie lubi matmy ręka w górę? Oho! Las rąk widzę. I dokładnie tego się spodziewałam, bo matma jest przedmiotem obrosłym legendą. Jest nielubiana, jest przerażająca. Bo przecież matma jest tylko dla „ścisłowców”, i jest arcytrudna, i straszna, i abstrakcyjna, bo na co-mi-to-w-życiu. Ba, wciąż bywają takie kręgi gdzie jest uważana za tą bardziej „dla chłopców”.

Lęk przed matmą jest niestety dość częsty. Choć nie zawsze uzasadniony. Są dane, z których wynika, że aż 77% dzieci, dla których matma = strach i stres, całkiem nieźle radzi sobie z tym przedmiotem.

Być może potrzebujemy zatem lepszej strategii oswajania z matmą? Tak żebyśmy się jej niepotrzebnie nie bali. I przestali uznawać, że jest tylko dla „ścisłowców” albo tylko dla chłopców. Za to zaczęli uważać, że (bardzo!) przydaje się w życiu. I że może być ciekawa. Oczywiście droga do uzyskania takich rezultatów jest długa, pokrętna i wielowymiarowa, ale dziś mam polecajkę, która może z takiej strony domowej nieco tę drogę wspomóc.

Bo czy można wyobrazić sobie coś, co oswoi z matmą lepiej niż połączenie jej z pasją wielu dzieci w wieku wczesnoszkolnym? Nakładem wydawnictwa HarperCollins, przy współpracy reklamowej, z którym powstał dzisiejszy wpis, ukazała się bowiem właśnie seria Minecraft. Matematyka. Megazadania. przeznaczona dla dzieci od lat mniej więcej 7 do 12 i więcej.

Seria – co istotne – przetestowana już wzdłuż i wszerz przez moje własne osobiste dzieci – prywatnie gorących fanów Minecrafta. I która zyskała ich pełną aprobatę.

Kliknięcie na obrazek go wam ładnie powiększy jak chcecie szczegóły 😉

Co znajdziemy w środku? Po pierwsze bohaterów ze świata Minecrafta, którzy jak to w tym świecie bywa, wyruszają na przygodę. Sęk w tym, że żeby przejść jej kolejne etapy musimy wykorzystać swoją wiedzę matematyczną. Na niemal każdej stronie książki mamy zatem, krótki fragment opowieści bohaterów, po którym następuje seria rozmaitych zadań matematycznych.

Takie przerobienie zadań matematycznych na intrygujący i uwielbiany przez wielu świat gry, to iście mistrzowskie zagranie. I w dodatku bardzo obrazowy przykład tego, że matematyka to żywy przedmiot – ułamki, geometria, procenty – tutaj to wszystko ma sens i przydaje się w życiu. Dodatkowo zadania są objaśnione na przykładach, a wiadomo, że jak ktoś nam pokaże jak coś zrobić to łatwiej nam wszystko ogarnąć. Mamy też element grywalizacji, bo jak ktoś sobie życzy – to po każdym zadaniu-misji można zbierać szmaragdy, które na końcu można „wymienić na nagrody”. Takie wiecie, minecraftowe typu złota marchewka albo mikstura regeneracji. 😀 Co ważne – polska wersja językowa (bo to oficjalna „światowa” seria na licencji studia Mojang!) – jest dostosowana do rodzimej podstawy programowej.

Dla mnie bomba, bo u nas matma gra ważną rolę więc z radością przyjmuję każdą publikację, która pozwala pokazać, że to jest w dechę sprawa. A książki, które łączą zabawę z nauką, które w dodatku rozwiązuje się dlatego, że się „chce”, a nie dlatego, że „muszę, bo pani zadała” są totalnie w dechę.

A jako że zbliżają się wakacje, a nie wiem czy wiecie, ale jest sporo sugestii, że w trakcie tychże dzieciaki tracą sporą część wiedzy jaką nabyły podczas roku szkolnego – przy czym wydaje się, że zwłaszcza tej matematycznej, to łapcie jeszcze kilka aktywności, które mogą być pomocne nie tylko do pokazania, że matma jest fajna i życiowa, ale też wspomagać „zatrzymanie jej przy sobie na wakacje”:

pieczenie – ja wiem, że banał, ale po pierwsze zawsze gdy mówię, że moje starsze dzieci pieką samodzielnie to następuje konsternacja, bo nie przywykliśmy do tego, że dzieci w wieku wczesnoszkolnym mogą to robić. Po drugie odważanie, odmierzanie (¼ kubka!) składników zgodnie z przepisem, przeliczanie przepisu, bo jest was dużo i trzeba zwiększyć porcję albo macie za mało foremek i trzeba zmniejszyć – to wszystko jest tak życiowa matematyka, że mucha nie siada – tutaj naprawdę widać matmę w praktyce, widać to czym są proporcje, ułamki i wiele, wiele innych, a przy okazji inna ważna życiowa umiejętność się rozwija, znaczy umiejętność samodzielnego przygotowania posiłku. Przepisem od którego moje dzieci zaczynały przygodę z pieczeniem i miarami oraz wagami był zdecydowanie ten – klik

gry planszowe – planszówki to nie tylko rozrywka, to też w przypadku części gier, myślenie logiczne, strategiczne, matematyczne lub przestrzenne. U nas do takich gier, które wpisują się w ten nurt i które uwielbiamy należą bez wątpienia Cluedo, Rumikub, AntyWirus czy Papua.

włącz matmę w rutynę – jak wskazują na stronach Harvard Graduate School of Education – w wielu domach kładzie się nacisk na to by „było czytane” – czytanie i lektura stają się elementem codziennej rutyny. Pożądanym elementem i wzmacnianym elementem. Ale rzadko myślimy o tym, że matma też mogłaby stać się takim elementem, bo, cytując za harvarowską stroną: „rodzice uważają zwykle, że dzieci uczą się matematyki w szkole i że to jest domena wyłączenie szkoły.“

A przecież matma jest wszędzie i można na luzie ją włączyć w codzienną rutynę. Z tymi młodszymi sprawdza się posłanie ich do sklepu, pytając uprzednio na ile truskawek wystarczy 20 zyla, skoro kilogram kosztuje 15. Można zamiast odpowiadać na nieśmiertelne „za ile dojedziemy” w drodze na wakacje – poprosić żeby dziecię policzyło, bo skoro do celu zostało 120 km, a jedziemy średnio 60km/h to wszak da się to policzyć w głowie. Chcecie dać napiwek w restauracji? Przeliczcie jaki procent kwoty zamówienia chcecie dać i dajcie dzieciu obliczyć ile to być winno. Można też po prostu zrobić sobie rytuał wakacyjny 5 minut z matmą dziennie i poświęcić ten czas na fajne zadania i zagadki. Ot choćby te megazadania z Mincraftem 😉 – można je kupić np. TUTAJ

jeśli poniesie was na wakacjach do muzeum lub innego tego typu przybytku, to starajcie się zadawać dziecinie otwarte pytania. Nie zawsze da się matematycznie tu zadziałać oczywiście, ale zauważono, że jeśli rodzice zadają dziecku w takich sytuacjach otwarte pytania typu „jak myślisz do czego to służyło, dlaczego?” to dziecię więcej z takich wizyt wynosi. To raz. Dwa – umiejętność wyjaśnienia i uzasadnienia swojej odpowiedzi przyda się także w matmie 😉

I na koniec taka uwaga – jeśli przyjdzie wam się zmierzyć z walką ze stereotypem, że chłopcy są bardziej od matmy, to nie róbcie tego mówiąc: „dziewczyny są tak samo dobre w matmie jak chłopcy”. Bo choć to zdanie ma oczywiście dobre intencje, to jak sugeruje badanie z 2018 roku – większość osób z tego zdania i tak wyciągnie konkluzję, że… „chłopcy są z natury bardziej utalentowani matematycznie i muszą włożyć w matmę mniej wysiłku”. Kiedy bowiem wskazujemy chłopców jako punkt odniesienia, to gdzieś tam podświadomie imputuje się nam do głów, że to chłopcy wyznaczają standardy zdolności matematycznych. Co zatem zadziała lepiej? Otóż zwykłe „dziewczyny i chłopaki równie dobrze radzą sobie z matmą”. Powodzenia!

Źródła:

CENTRE FOR NEUROSCIENCE IN EDUCATION, UNIVERSITY OF CAMBRIDGE, 2019. Understanding Mathematics Anxiety Investigating the experiences of UK primary and secondary school students

Shafer, 2016. Summer Math Loss. Why kids lose math knowledge, and how families can work to counteract it. Dostęp na 05.2022

Chestnut i wsp., 2018. “Girls Are as Good as Boys at Math” Implies That Boys Are Probably Better: A Study of Expressions of Gender Equality

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

1 Comment

  • Odpowiedz 11 maja, 2022

    Hala

    Kupiłam już na 7 i 8 lat. Dzięki za polecenie <3

Leave a Reply