Afera, histeria, furia, bunt – rodzice nazywają to różnie, ale wszyscy, którzy na stanie mają dziecię w wieku lat co najmniej kilka doskonale wiedzą o co chodzi. Bo przeżyli. Jednak mimo powszechności zjawiska – bardzo wielu rodziców ma z nim problem – nie tylko dlatego, że ten atak soniczny boli w uszy, a cierpliwość kurczy się do poziomu zero za każdym razem, ale też dlatego, że inni nas za te ataki odsądzają od czci i wiary. No bo dziecko na pewno rozpuszczone, że tak robi, a my nieudolni w swym rodzicielstwie.
Warto więc wiedzieć, że takie upusty ciężkich emocji u dzieci w wieku do lat 4-5 są uniwersalne kulturowo tzn. występują w zasadzie wszędzie niezależnie od szerokości geograficznej i trybu życia. Dziecka po prostu czasem wrzeszczą – zarówno w środku zabitego dechami zadupia, jak i w środku Nowego Yorku. Nie jest to też zjawisko nowe – charakterystyczne wyłącznie dla współczesnych „rozpuszczonych bachorów” jak niektórzy lubią sugerować. Nawet w latach trzydziestych XX wieku wydano monografię, która zwie się „Złość u małych dzieci”. Wszyscy wiemy jaka groza kryje się w tych pozornie niewinnych słowach.
Autorzy badania na którym w głównej mierze opieram ten wpis mieli zresztą, mam wrażenie, spory ubaw przy jego tworzeniu, bo naprawdę rzadko mam tak, że jak czytam badania to cieszy mi się japa od ucha do ucha. Zwykle są one bardzo poprawne, bardzo sumienne i równocześnie koszmarnie nudne. Tymczasem tu we wstępie autorzy po prostu płyną. Panowie z dziką radością cytują to, co na temat afer odstawianych przez dzieci mówili ich rozmówcy – znaczy rodzice – i jak je opisywali. Wychodzimy więc od pospolitego płakania i buczenia, po tak urokliwe formy opisania dźwięków wydawanych przez awanturującego się kilkulatka jak: charczenie, warczenie (se wyobrażam), skowyt czy „lament przypominający prehistorycznego ptaka” (też se wyobrażam).
Są tam wzmianki o krótkich i niezbyt intensywnych wybuchach złości i o tych eskalujących też. Mamy wrzask, kopanie, wierzganie, uderzanie, tupanie, usztywnianie kończyn lub całego ciała, dramatyczne pady na podłogę, tarzanie się, uciekanie, kurczowe łapanie się nogi starych i wiele innych obrazowych sytuacji, które autorzy podsumowują radosnym: „Niestety ataki furii są czymś więcej niż tylko źródłem fascynujących obserwacji.” Niestety, bo są one także jednym z najpowszechniej wymienianych przez rodziców problemów behawioralnych. Z którym zresztą rodzice często nie wiedzą jak sobie radzić, bo porady jakie uzyskują z różnych stron są sprzeczne – co niestety też zauważają i podkreślają autorzy.
Rodzice mają przewalone, powiadam wam.
Ja wam rad nie dam – jak zwykle, bo jeśli te ataki są u was z jakiegokolwiek powodu problematyczne to najlepiej skonsultować się ze specjalist(k)ą, i poszukać indywidualnych rozwiązań. Ja wam mogę jedynie pokazać, że te zachowania się zdarzają i do pewnych – oczywiście określonych – granic są normalnym i zdarzającym się niemal wszystkim dzieciom zjawiskiem. Nie są też próbą manipulacji dorosłymi, przejawem bycia upierdliwymi gnomami przez małych ludzi, ani niczym podobnym – są po prostu momentem w którym mały człek nie radzi sobie z emocjami jakie buzują mu pod kopułą, a nie jest jeszcze na tyle dojrzały żeby umieć nad nimi zapanować. My sami przecież w wielu trudnych sytuacjach też mamy ochotę dokładnie tak się zachować tylko jesteśmy już starymi, doświadczonymi przez życie pierdzielami, więc się powstrzymujemy, bo już potrafimy. A oni jeszcze mają w sobie większy spontan😉 Przeszli też w życiu nieco mniej, więc źle pokrojony kotlet lub zły kubek może mieć dla nich inny wymiar tragedii niż dla nas, bo mają mniej do porównania.
W badaniu obserwowano, że częstość takich ataków wśród dzieci między 18 a 24 miesiącem żywota wynosi 87%, po czym między 30 a 36 miesiącem wzrasta do 91%, by następnie między 42 a 48 miesiącem opaść do 59%. Czyli jak widzicie – nie dość, że dotyczy większości dzieci, to jeszcze naprawdę będzie z czasem lepiej! Ba jak dziecina skończy 5 lat to taka forma wybuchów złości będzie już wam z dużą dozą prawdopodobieństwa obca. Odetchnęli?
Większości ataków towarzyszy płacz, wrzask (czyli „niewerbalna wokalizacja o wysokim tonie” – patrzcie odpowiednio nazwane to nawet brzmi poetycko, a nie tak jak naprawdę wygląda :D) lub krzyk (czyli wrzask ale ze słowami). Co ciekawe wraz z wiekiem zmniejsza się liczba ataków w których dziecię usztywnia swe ciało, a zwiększa liczba tych, w których krzyczy. Taka ewolucja żeby rodzicom się nie nudziło z przyzwyczajenia 😉
Z palety możliwych zachowań w trakcie ataku dzieci zwykle wybierały dwa w przypadku krótszych wybuchów złości (czyli np. atakowi towarzyszył płacz i tupanie) lub 4 w trakcie tych trwających 3-4 minuty lub dłużej (wówczas do tupania i płakania można np. dodać ucieczkę lub pad na glebę). Im dłużej trwała aferka tym częściej pojawiały się uderzenia, kopania, trzaskania drzwiami i takie tam atrakcje.
Nie było większych różnic między płciami w zakresie zachowań w trakcie – niemniej był niewielki trend sugerujący że chłopcy nieco częściej niż dziewczęta wybierali przywarcie do rodzicielskiego cielska.
Średnio czas trwania takiego ataku to wedle jednego z badań 2-5 minut, acz co jasne i dłuższe i krótsze też się zdarzają. W innym badaniu zauważono, że zwykle te ataki zdarzają się gdy dziecię jest zmęczone, sfrustrowane lub w trakcie zwykłych czynności rutynowych np. w porze spania, posiłku czy w trakcie ubierania. Warto jednak wzmóc czujność gdy ataki te często pojawiają się zupełnie znikąd, gdy nie sposób znaleźć podłoża (np. głodu, zmęczenia, gorszego samopoczucia) albo są tak wykańczające dla dziecka, że potem pada ze zmęczenia. I choć jak podkreślają autorzy – i takie mogą się zdarzać każdemu dziecku od czasu do czasu, to gdy stają się regularną formą może to być czerwona flaga, sugerująca, że warto jednak poszukać pomocy specjalisty.
W analizie Balden i wsp., do czerwonych flag mogących świadczyć o tym, że potrzebna jest dziecku pomoc specjalistyczna, bo być może problem leży głębiej należały też m.in.: duża częstotliwość ataków; regularne i dominujące w atakach tj. obserwowane przez ponad 50% czasu ataku w ciągu ostatnich 10-20 epizodów przejawy agresji skierowanej do opiekunów i/lub brutalne/destrukcyjne zachowania wobec przedmiotów; ataki, które regularnie trwają długo (średnio trwające dłużej niż 25 minut). Przy czym ponownie – i tutaj może się zdarzyć każdemu czasem, ale jeśli staje się regularną formą warto rozważyć konsultacje. Niezwykle istotną czerwona flagą są też ataki, w których dziecko zagraża swojemu zdrowiu, robiąc sobie krzywdę (np. uderza głową) – tutaj już niezależnie od tego jak przebiega reszta ataków i jak często się pojawiają takie epizody, powinny być uważane za alarmujące i wymagające pomocy. W publikacji wskazano też, że uwagi wymaga również sytuacja w której dziecko najczęściej nie jest się w stanie samo uspokoić tj. za każdym razem wymaga dużego wsparcia opiekuna by się wyciszyć nawet przy relatywnie maleńkich epizodach złości.
Myślę, że warto też pogadać ze specjalistą także wtedy gdy kompletnie nie wiemy jak działać z naszym dzieckiem gdy taka trudna sytuacja się pojawi nawet gdy jego ataki nie noszą znamion czerwonych flag. Generalnie zresztą w rodzicielstwie zawsze gdy czujemy, że nie dajemy rady lub podskórnie coś nam mówi, że może warto – lepiej się skonsultować i uspokoić lub ewentualnie wdrożyć działania niż się stresować po nocach i pytać wujka Googla co o tym sądzi. Po prostu. Za indywidualną poradę nie może też nigdy służyć żaden wpis na żadnym (nawet moim) blogu. To tylko informacja i podniesienie na duchu. Bo abstrahując od czerwonych flag większość małych dzieci miewa epizody dużych, trudnych emocji i dobrze żeby wszyscy o tym wiedzieli. Bo wtedy wszystkim też żyje się łatwiej 😉 Trzymajcie się. Będzie lepiej!
Źródła:
Potegal i wsp., 2003. Temper Tantrums in Young Children:
1. Behavioral Composition
Wakschlag i wsp., 2012. Defining the developmental parameters of temper loss in early childhood: implications for developmental psychopathology.
Belden i wsp., 2009. Temper Tantrums in Healthy Versus Depressed and Disruptive Preschoolers: Defining Tantrum Behaviors Associated with Clinical Problems
Ojciec Tomasz
Dzieciaki to cwane bestie 😉 Potrafią sobie wypracować te wybuchy złości, trzeba przyznać. Pamiętam jak nasz wprowadził pewnego dnia do swojego „repertuaru” nawet modulację głosu (krzyku) 🙂