W ROK po narodzinach syna dorobiłam się wreszcie albumu, który byłby godzien pomieścić zdjęcia z naszej sesji noworodkowej. Mam świra na punkcie zdjęć. Ale tych namacalnych, wydrukowanych, poukładanych w albumach czy w pięknych ramkach zdobiących ściany. I chociaż sama uwielbiam pstrykać foty i robię ich mnóstwo to sesyję noworodkową powierzyłam specjaliście. I nie żałuję. Dlatego, że od fotografa wymaga się więcej niż od siebie a taka sesja musi być wyjątkowa i musi różnić się od setek zdjęć które robimy w domu.
Nad kwestią estetyki nie będę się zbyt długo pochylać, toć to sprawa indywidualna a o gustach się nie dyskutuje. Dobra sesja noworodkowa to trzy słowa: mniej znaczy więcej. Prostota, minimalizm, delikatność, subtelność. W centrum kadru tylko maleńki człowiek i jego piękno niezakłócone zbędnymi tiulami, frędzlami i pluszakami. Najtrudniej jest zrobić proste ujęcie – a w takich właśnie widać kunszt fotografa.
Oprócz estetyki są jeszcze inne ważne elementy stanowiące fundament udanej sesji noworodkowej. Jednym z nich jest doświadczenie fotografa, w którego ręce (dosłownie) na kilka godzin trafi nasze dziecko. Z czeluści internetów wyłania się osobna specjalizacja w tejże właśnie dziedzinie fotografii. I wcale się nie dziwię. Praca z noworodkiem (wiem coś o tem) jest szczególna pod każdym względem. Oprócz znajomości arkanów fotografii wymaga przede wszystkim wiedzy na temat noworodka, który nie jest takim zwyczajnym człowiekiem. Wymaga on, że tak powiem szczególnego traktowania. Mogłabym na ten temat długo, gdyż mam zawodowego bzika na punkcie bezpieczeństwa ale oszczędzę was i podkreślę trzy najważniejsze według mnie – skromnej położnej – aspekty:
1. Czyste ręce – wiadomo. Zarówno pediatra, położna, pielęgniarka, fotograf i każdy kto pracuje z noworodkiem musi dokładnie umyć ręce. Jeśli tego nie zrobi masz prawo poprosić wymagać aby to uczynił. W takim USA tylko 40% personelu medycznego myje ręce tak jak się należy i wtedy kiedy się należy. Pod wszelkim ustrojstwem typu zegarki, bransoletki, tipsy, pierścienie i sygnety też zostaje mnóstwo nieproszonych gości. Więc lepiej won z tym wszystkim przed umyciem rąk.
2. Otoczenie: Temperatura, czystość, cisza, światło, komfort – noworodek jest delikatniutki, nie lubi zbyt dużo bodźców na raz. Podczas naszej sesji puszczone było cichutko bicie serca (jakiejś mamy oczywiście). Czegoś podobnego słuchają czasem nasze wcześniaki w inkubatorach. Noworodek też lubi ciepło gdyż jego wątła anatomia sprawia, że szybciutko się wychładza. Słodkie ujęcia gołych stópek i plecków nie mogą być okupione wyziębieniem dziecka. Dlatego świadomy fotograf utrzymuje odpowiednią temperaturę w studio. Dba też o czystość i nie oszczędza na pralni. Wszystkie akcesoria typu koce, narzutki, poduchy muszą wylądować w praniu po jednej sesji.
Brat najlepiej zapewnia komfort cieplny.
3. Asekuracja, noszenie, pozycjonowanie dziecka – ojojoj ależ to ważne aby robiły to sprawne i doświadczone ręce. Noworodek to delikatna istotka i właściwe obchodzenie się z nią jest bardzo ważne. Trzeba się tego po prostu nauczyć, mierzyć siły na zamiary a także potrafić odmawiać wykonania proponowanych przez rodziców ujęć, które wymuszają przyjęcie niedogodnej dla dziecka pozycji.
Ostatecznie na takich sesjach dzieci często lądują w doniczkach, koszykach, miskach i innych akcesoriach gospodarstwa domowego.
I wybaczcie ale trudno zrobić to bezpiecznie i nabyć w tej dziedzinie doświadczenia jeśli w ofercie fotografa sesja noworodkowa upchnięta jest gdzieś między śluby panieńskie, komunie, stypy i sesje z pupilem. Moda na fotografię noworodkową się rozprzestrzenia i wielu fotografów dopisuje taką usługę do swojej oferty. No bo co w tym trudnego? A rodzice się nie znają. Znajcie się.
Dla przykładu; wersja profesjonalna (dół) i nieprofesjonalna (góra). Niby szczegół a jaka różnica………..
Fotograf specjalizujący się w sesjach noworodkowych szkoli się w swojej dziedzinie. Z takowym wyspecjalizowanym fotografem kontaktujemy się będąc jeszcze w stanie błogosławionym i jeśli będzie miał akurat wolne terminy w okolicach terminu porodu – a z tym bywa różnie (klik) to najlepiej poznać się z nim osobiście lub chociażby telefonicznie. Obgadanie sobie przy kawce naszych oczekiwań, wyjaśnienie wątpliwości a poza tym zaufanie, chemia, dobre fluidy są wysoce pożądane, bo to zwyczajnie ułatwia współpracę. Przy kawce dowiemy się, że na sesję najlepiej umówić się w pierwszych dwóch, max trzech tygodniach życia dziecka. Wiem, że to może być trudne, szczególnie przy urokach połogu (klik).
Jeśli chcemy aby nasz noworodek wyglądał jak noworodek, fajnie „współpracował (czyt. spał) ” z fotografem (dosłownie?) i żeby jego spokojnego snu nie zakłócały ewentualne „kolki” lub inne brzuszkowo – noworodkowe przeboje to zdzwońmy się z fotografem zaraz po porodzie.
Kolejna sprawa to wzajemny szacunek. Szacun musi być, bez dwóch zdań. Tak jak rodzice modela vel modelki nie spóźniają się na sesję, nie zabierają na nią znajomych ani laptopów, nie skupiają się na pstrykaniu swoich fotek, nie przeszkadzają a współpracują z fotografem, a potem nie rozprowadzają gotowych już zdjęć w inernecie z wyciętym logiem autora. Tak i fotograf musi być uczciwy w stosunku do nas. Musi wykonać uzgodnioną ilość zdjęć, uszanować nasze preferencje (zachowując tym samym swoją markę) zapewnić dziecku najwyższy poziom bezpieczeństwa, uspokoić, często też wesprzeć świeżych rodziców i ostatecznie dostarczyć odbitki w terminie. Z doświadczenia naszej sesji wiem, ze obecność rodziców jest pożądana.
Praca znajdzie się dla każdego. Jest to praca w ciężkich warunkach, bo na stojąco, pochyląco i w upale – ale opłaca się pocierpieć.
Fotograf nie może zapomnieć o stroju do przebrania. Na zdjęciu wersja lajt. Dwójeczki zdarzają się znacznie częściej 😉
Nasza sesja trwała około 2 godzin. Bardzo fajnie to wspominamy. Bawiliśmy się przednio. Odnieśliśmy sukces i mamy 20 wyjątkowych ujęć, na które będziemy patrzeć ze wzruszeniem do końca życia. Ile to kosztuje? Jakość kosztuje.
Przesłanie położnej: Znajcie się! Podobnie jak przy wyborze lekarza, przedszkola czy szkoły lepiej poświęcić trochę czasu na znalezienie specjalisty – fotografa noworodkowego niż pozwolić byle komu nabić swoje dziecko w doniczkę.
Oto przykłady profesjonalnej pracy z noworodkiem: Fotosister
najladniejsza
a te dwa zdjęcia które porównujesz-co jest złego w „górnym” ułożeniu? czy nie tak bobas sam układa się do snu?
my o sesji myśleliśmy, ale nic nam z tego nie wyszło więc mamy tylko gazylion fotek własnego autorstwa 🙂
Danka
Nic nie ma złego 🙂 Ale nie jest to ułożenie naturalne dla noworodka no i do zdjęcia też nie koniecznie ;-)A więcej Ci Monika napisała.
monika
Pierwsze ułożenie nie jest naturalne. Dziecko samo z siebie tak się nie ułoży. (Zawsze oprze się na stronie wydłużonej).Górna strona się skraca. Spróbuj na sobie. Połóż się na boku i rozluznij.Wtedy ciało samo się ułoży. A u dzieci dzieje się to jeszcze bardziej spontanicznie. Naprawdę,zaufaj fizjoterapeucie 😉
Marta
Jestem fotografem. Zgadzam się z artykułem w 100 %. Sama jeszcze nie posiadam maleństwa i szczerze przerażają mnie fotografowie, którzy po kilku godzinach szkolenia bądź bez biorą pod opiekę takie kruszynki i nazywają się fotografami noworodków. Nigdy bez doświadczenia w tej dziedzinie nie podjęłabym się pozycjonowania dziecka !. Bezpieczeństwo jest najważniejsze.
Ania
Oj, jak ja zazdroszczę sesji noworodkowej!!! Niestety nam nie udało się jej odbyć, ze względu na kolki od 5 doby życia mojego skrzata plus inne dolegliwości brzuszkowe, które powodowały prawie 24godzinny płacz. Ale to nic 😀 teraz ma prawie 6 miesięcy i jest lepiej ;). To, że maruda to cóż … życie ;). A sesję mam nadzieję, że sobie odbiję, ale muszę najpierw poszukać jakiegoś specjalisty u mnie w mieście.
Kasia
Przerażają mnie te stylizowane zdjęcia noworodków. Aż chce się porwać takie dziecko od tego zgiełku i opindolić rodziców za to co robią tym dzieciom.
Ale… Przy okazji chrztu zrobiliśmy sobie sesję zdjęciową tj. całej naszej trójce i przy okazji napatyczyło się kilku pociotków z rodziny. Efektem jest nasza mała intymna rodzinna sesja. Cała trójka bardzo dobrze się bawiła i nie było stylizowania. Po prostu my w piżamach a nasze maleństwo w normalnym ubranku. Efekt super 🙂 Uważam, że pan fotograf spisał się na medal. Jakby coś mogę polecić super fotografa z Warszawy!
redakcja
Polecaj, polecaj 😉
Dzieciakiija
Ciekawy tekst. Szkoda, że przeczytany z opóźnieniem :).
Ika
A macie jakieś uwagi co do świateł zwłaszcza lampy błyskowej? To częste pytanie na grupach foto.
Monika
Ja też uwielbiam robić zdjęcia i tworzyć albumy. Zrobiłam album ze zdjęciami naszego dziecka dla nas, dla mojej teściowej i parę zdjęć dostała też pozostała najbliższa rodzina :). I to był świetny pomysł, ponieważ moje dziecko często sięga do albumu i ogląda siebie i nadziwić się nie może, że był taki malutki. Mój Bartuś ma teraz prawie 3,5 roku.