Jak Feniks z połogu – każda matka jest mikrochimerą

Macierzyństwo zmienia – to wiedzą wszyscy. Nie wszyscy jednak wiedzą, że zmiany spowodowane ciążą sięgają znacznie dalej niż rozstępy czy nadmiarowe kilogramy, a nawet dalej niż zmiany w naszym systemie wartości i sposobie postrzegania świata. W trakcie ciąży bowiem część komórek płodu przenika do matki i zostaje w jej ciele na wiele lat, sprawiając, że kobieta staje się mikrochimerą (czyż to nie jest czadowe – jesteśmy chimerami!), czyli osobnikiem u którego występuje pula komórek o odmiennym DNA, co jak zapewne się domyślacie oznacza także, że u matek synów można znaleźć… męskie chromosomy płciowe (ostatnio znaleziono je nawet w mózgach matek). Ponadto przenikanie komórek płodu zaczyna się już w 4-6 tygodniu ciąży co jest bardzo istotną informacją dla wielu kobiet, które straciły ciąże, czasem dającą pewnego rodzaju ukojenie.

Zastanawiacie się jaką rolę pełnią te komórki w organizmie matki? Nie tylko wy. Naukowcy również próbują rozwikłać tę zagadkę, ale niestety jak dotąd rola komórek płodowych pozostaje kontrowersyjna [1]. Przypuszczamy, że w pewnych sytuacja komórki te mogą reprezentować ciemną stronę mocy i przyczyniać się do rozwoju niektórych chorób – szczególnie tych o podłożu autoimmunologicznym. Kilka miesięcy po porodzie Pierworodnej rozwinęło się u mnie zapalenie tarczycy z którą nigdy wcześniej nie miałam problemów, więc całkiem możliwe, że to właśnie komórki płodowe maczały w tym swoje cytoplazmatyczne paluszki.

Z drugiej jednak strony przypuszczamy, że komórki te mogą chronić organizm mamy przed niektórymi chorobami. Hipoteza ta jest zresztą wspierana przez coraz większą ilość danych. Przykładowo we krwi kobiet cierpiących na raka piersi lub tarczycy wykrywa się mniej komórek płodu niż u zdrowych kobiet co może sugerować, że komórki te pełnią istotną rolę w ochronie przed tymi nowotworami. Co więcej kiedy matkę dopadnie już jakaś niemoc komórki te mogą aktywnie chronić przed skutkami choroby – migrując do uszkodzonego organu/tkanki i naprawiając go – sporo komórek płodowych znaleziono np. w wątrobach kobiet cierpiących na wirusowe zapalenie wątroby typu C.

Nie wiemy jak długo ta ewentualna ochronna rola komórek płodu się utrzymuje, ale najprawdopodobniej nie jest wieczna. Wiadomo na przykład, że w przypadku reumatoidalnego zapalenia stawów pociążowa ochrona jest najmocniejsza przez pierwsze 5 lat po narodzinach malucha, a po 15 rozmywa się niemalże całkowicie [2]. Przy czym nie ma tu znaczenia ile dzieci kobieta ma – liczy się wyłącznie data narodzin jej ostatniego, najmłodszego berbecia

Innymi słowy możliwe się, że możemy spojrzeć na komórki płodu jak na małych wojowników, którzy robią wszystko by utrzymać rodzicielkę w dobrym zdrowiu by jak najdłużej mogła zajmować się potomkiem. Jest to zresztą całkiem logiczna hipoteza, która szczególnych rumieńców nabiera w kontekście ostatnich badań, sugerujących, że kobiety które urodziły ostatnie dziecko po 33 roku życia mają większą szansę na długie życie niż te które ostatniego potomka powiły wcześniej [3].

Dziecko uzdrawiające i przedłużające życie matki to bardzo romantyczna wizja, ale trzeba pamiętać, że badania nad mikrochimeryzmem to stosunkowo nowa dziedzina nauki. Nie da się ukryć, że wciąż mamy więcej pytań niż odpowiedzi. Ciągle niczego nie wiemy na pewno. Nie ulega jednak wątpliwości, że to fascynująca sprawa, która z punktu widzenia każdej matki ma ogromną moc bo od teraz jedno wiemy na pewno – nasze dzieci są z nami zawsze i to nie tylko w myślach – one są z nami…  fizycznie!

Czy u kogoś po ciąży również ujawniły się nowe choroby/dolegliwości/alergie albo wręcz przeciwnie – choroby, które wcześniej was dręczyły nagle ustąpiły (chodzi przede wszystkim o choroby o podłożu autoimmunologicznym, u mnie pojawiło się zapalenie tarczycy, ale np. zniknęła alergia). I czy teraz czujecie się bardziej spokrewnione z ojcami swoich dzieci? 😉

*ta wymiana komórek pomiędzy płodem a matką bynajmniej nie jest jednokierunkowa – dziecko także otrzymuje transfer komórek od matki, a te matczyne komórki mogą być szczególnie ważne w przypadku dziewczynek i być może pomagać im w przyszłości… w utrzymaniu ciąży. W jednym z badań wykazano bowiem, że we krwi ciężarnych u których pojawił się stan przedrzucawkowy, stanowiący potencjalne zagrożenie dla życia matki i dziecka nie wykrywa się komórek matczynych [4]. Idąc romantycznym tokiem myślenia mamy kolejny dowód, że babcie to niesamowite istoty – z werwą zajmują się wnukami po porodzie, a być mają swój wkład także w ochronę wnuka w jego życiu płodowym.

Może Cię także zainteresować:
1. Fantomowe kopniaki i inne rzeczy, które mogą zaskoczyć po porodzie
2. Przekleństwo Pierworodnych. Relacja ze starszym dzieckiem po pojawieniu się młodszego
3. Od nadmiaru głowa nie boli? Noworodki i małe dzieci w oparach zabawek

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

49 komentarzy

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    SarahMargaret

    Przed ciążą byłam chorowitkiem. CO MIESIĄC lapalam jakieś anginy i przeziębienia. Teraz to tylko wspomnienie. Jednak jest też jeden minus- w ciąży miałam niedoczynność tarczycy, która trwa do dzis i zapewne do grobowej deski 😉

    • Odpowiedz 12 lutego, 2015

      Alicja

      Może jeszcze Ci przejdzie! Ja miałam nadczynność co prawda,ale przeszło 🙂

      • Odpowiedz 13 lutego, 2015

        Katarzyna

        Ja też wpadlam w niedoczynność w drugiej ciąży, ale endokrynolog stwierdziła, że mi to nie przejdzie.
        Teraz, 3 miesiące po porodzie wpadłam z kolei w nadczynność, ale podobno to może jeszcze tak sobie skakać przez jakiś czas po porodzie.

        Mnie ciąża nie wzmocniła niestety, 2 lata po pierwszej zachorowałam na wrzodziejące zapalenie jelita grubego, teraz nasiliła się łuszczyca, doszła tarczyca.
        Nie jest dobrze.

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    Nebule

    U mnie właśnie chyba ciąża cos aktywowała. Nie wiem jeszcze co, ale mam nadzieje, ze sie dowiem.
    A znacie te badania: http://www.dailymail.co.uk/health/article-187011/Boys-raise-miscarriage-risk.html ?
    Szokujące.

    • Odpowiedz 12 lutego, 2015

      Weronika (Sroka)

      Gazety ze źródła nie lubię, ale jeśli patrzeć na liczby w artykule, to rzeczywiście szokujące.

    • Odpowiedz 12 lutego, 2015

      Alicja

      Nie znam! Dzięki! 😀

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    Berta

    To bardzo ciekawa i zarazem przerażająca mnie wizja, zwłaszcza, że ostatnio, czyli półtorej roku po urodzeniu syna wykryto u mnie guzki w piersi. Nie mogę na razie ich zbadać, bo karmię i dostałam trzy miesiące na odstawienie od piersi, co było dla mnie ciosem, bo planowałam jeszcze trochę pokarmić i nie znam drugiego dziecka, dla którego cycuś byłby tak ważny… Mam nadzieję, że okażą się nieszkodliwe, ale może to coś zmalowały komórki mojego bajtla? A tak BTW, chciałam zapytać Cię Alicjo, jak wyglądała u Was sprawa z kończeniem karmienia w nocy i wspólnym spaniem? Bo wiem, ze z Pierworodną spaliście. Chodzi o kolejność: najpierw wynieść do swojego łóżeczka, najpierw skończyć karmić, czy dwa na raz? Będę wdzięczna za jakieś wskazówki 🙂

    • Odpowiedz 12 lutego, 2015

      Alicja

      Najpierw karmienie poszło papa – jak miała 10 miesięcy. A swoje łóżko przyszło jak miała 20 miesięcy – zrobiliśmy z pojawienia się łóżka szopkę, święto i wydarzenie na miarę holiłudu i jakoś się dała przekonać,że spanie w swoim łóżku i pokoju jest spoko. Co nie zmienia faktu, że dalej co noc w środku nocy albo nad ranem do nas przychodzi. 😀

      • Odpowiedz 12 lutego, 2015

        Berta

        Dzięki za odpowiedź. Spróbujemy tak. Boję się tylko, że nadal będzie szukał cycusia, bo mu będzie ‚pachnieć’, a ja go we śnie będę karmić, bo i tak nie pamiętam naszego nocnego karmienia 😉 No nic, czeka nas ciężka przeprawa, ale radę dać musimy – wyjścia nie ma.

        • Odpowiedz 12 lutego, 2015

          Alicja

          Aha i kciuki za pozytywną diagnozę! Ja też musiałam odstawić małą z powodu leków – na zapalenie tarczycy nota bene

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    brassia

    No cóż… Przed ciążą kochałam czekoladę. Czymże dla mnie była tabliczka czekolady… Pochłaniałam ją w kwadrans. Nie wiedziałam, co to znaczy mieć dość słodkiego. W czasie ciąży obrót o 180 stopni – na czekoladę nie mogłam patrzeć. Nie dziwiłam się temu – wiadomo, w ciąży tak już bywa. Ale dzięki temu artykułowi już wiem, dlaczego w dalszym ciągu (po roku od porodu) potrafię obojętnie przejść w sklepie obok półki z czekoladą…:-) A już myślałam, że ze mną coś nie tak 🙂

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    Lili

    Ostatni akapit – ten z gwiazdką * zadziałał na moją wyobraźnię… Już sobie wyobrażam, że za jakiś czas, pewnie dłuższy niż krótszy, kobiety, u których doszło do poronienia (nieważne z jakich względów, to nieistotne) będą w klinikach wychwytywać te pływające po całym krwioobiegu komórki z DNA nie-doszłego dziecka (nie znam lepszego określenia)… i wiecie, a potem in vitro … Natura inspiruje do powieści science- fiction 🙂

    • Odpowiedz 12 lutego, 2015

      Alicja

      Tak tak tu bardzo łatwo o wizję s-f. Nawet widziałam wizje związne z tropieniem poprzednich kochanków ewentualnych 😀

    • Odpowiedz 13 lutego, 2015

      MartaSkoczek

      Nie-doszłego dziecka? Naprawdę tak trudno o „lepsze określenie”? Np utraconego dziecka? Straciłam syna i nie był „nie-doszły”, był moim synem w 100%.

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    brassia

    P.S. Mąż czekolady nie lubi 😛

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    keyko

    Mi na pamiątkę po ciąży (pogorszył mi się wzrok) zrobiła się wada wzroku, gdzie przed ciążą nie miałam żadnych problemów ze wzrokiem. Za to z korzyścią dla mnie zmniejszyła się częstość występowania zmian łuszczycowych.

    • Odpowiedz 12 lutego, 2015

      Alicja

      No tak łuszczyca ma podłoże autoimmunologiczne więc tu rzeczywiście może być jakiś związek, oby ten spokojny stan utrzymał się jak najdłużej

      • Odpowiedz 13 lutego, 2015

        Katarzyna

        Jak wcześniej napisałam, u mnie łuszczyca niestety się nasiliła, a z powodu karmienia piersią właściwie nie mogę stosować żadnych leków.

        • Odpowiedz 22 marca, 2017

          M.

          U mnie też łuszczyca nasiliła się po porodzie – a podczas ciąży prawie wszystkie zmiany zniknęły. Zaczęłam się sypać ok. 2,5 – 3 m-cy po porodzie – byłam chora od palców u nóg po czubek głowy – bóle stawów, zwłaszcza dłoni, ŁZS, nasilone zmiany łuszczycowe – wszystko autoimmunologiczne poza wrastającymi paznokciami;) Btw. podolog powiedziała, że wrastające paznokcie to częsta przypadłość wśród zaawansowanych ciężarnych/położnic z uwagi na zmiany w budowie stopy, relaksyna itp. Polecam łykać suplementy cały czas po porodzie, zwłaszcza przy kp – ja to olałam, bo świetnie się czułam i w końcu się posypało.

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    Weronika (Sroka)

    Ależ ciekawostka! Jestem mikrochimerą! 😀
    Czy to oznacza, że jestem też po części Walijką?? Haha!
    Nie zauważyłam jakichś szczególnych nowych chorób czy dolegliwości lub zaniku starych.
    Dziękuję za kolejny świetny tekst.
    Pozdrawiam

    PS. Ta wiadomość o kobietach rodzących po trzydziestce bardzo mi się podoba. 😉

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    Niciutka

    No to mnie teraz zaskoczyłaś! Siedzę i dumam… 😉

  • To ciekawe… Teraz rozumiem czemu alergia nie zniknęła po ciąży.

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    piwnooka

    No proszę, Ninę rodziłam mając skończone 33, czyli się łapie 😀 I jak tak się zaczęłam zastanawiać, w pierwszej ciąży, zaraz po i praktycznie do drugiej ciąży prawie w ogóle nie chorowałam. A kiedyś przeziębienie wraz z nastaniem wiosny i jesieni. Stworzyłam sobie nawet taką teorię, że w ciąży kobieta jest bardziej odporna, żeby jeszcze lepiej chronić dziecko. A tu się okazuje, że coś jest na rzeczy.

  • Odpowiedz 12 lutego, 2015

    Mama Chochliczka

    Moja przyjaciółka miała chorobę Raynauda, a po ciąży objaw Raynauda całkowicie zaniknął. Teraz zastanawiam się, czy to co napisałaś o RZS może mieć jakiś związek. Jest to niezwykle ciekawe.

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    Kasia

    Czytanie Waszego bloga to dla mnie mega wzbogacające doświadczenie. Uwielbiam!

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    drosera

    Mi po ciąży ujawniła się alergia skórna. Wciąż jeszcze nie odkryłam na co!

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    aleksandra

    u mnie po ciazy zaczela rozwijac sie astma, nigdy wczesniej nie mialam problemow na tym podlozu… oczywiscie nie zakladam, ze to „wina” ciazy 🙂

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    Iza

    Kurcze, to mam pecha, bo u mnie po ciąży organizm się trochę popsuł. Najpierw trzy miesiące po porodzie zdiagnozowano u mnie arytmię. Do teraz czyli przez jakieś 3 lata po porodzie miałam ogrooomny problem z jelitami i permanentnie wzdętym brzuchem. Byłam diagnozowana w kierunku celiakii, miałam gastroskopię (same przyjemności). Nic. Aż od pewnego czasu „zdiagnozowałam” u siebie alergię pokarmową na kakao (córka też ma), pieczywo pszenne, laktozę i inne takie. Lekarz to potwierdziła i również wspomniała o tym, że w czasie ciąży dochodzi do wymiany krwi i nabywamy różnych dolegliwości, albo przeciwnie, nasze choroby cichną.

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    kitty

    Genialny artykuł! Ja tez się zastanawiałam, czy ciąża nie wpłynęła również na mój stan zdrowia (jestem w 41 tc). Od 10 lat co roku przez 3 zimowe miesiące miałam mocny kaszel o nieznanej etiologii, mimo że wszelkie możliwe badania zostały zrobione i powtórzone kilkakrotnie. A tej zimy – nic! Żadnego kaszlu! Jednak powiązanie między ciążą a kaszlem wydawało mi się niedorzeczne, a tu proszę – jest to możliwe 🙂

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    Komiteptol

    Oj jakby było fajnie, gdyby zniknęła mi alergia… Sprawdzimy już wiosną 😉 A informacje dla mnie zupełnie zaskakujące! /J.

  • Odpowiedz 13 lutego, 2015

    Margo

    Tarczyca się popsuła 🙁 Tyłek rośnie. mówisz, że dziecko winne? 😉

  • Ja to z racji zawodu wiedziałam, ale kurcze, u Was jak się czyta to ZAWSZE jednaym tchem i zawsze jak najciekawszą rzecz świata 🙂 Mistrzynie!

  • I dzięki Wam snuję sobie teraz filozoficzne wywody 😉

  • Odpowiedz 15 lutego, 2015

    sedona

    U mnie po ciazy minely bole kosci i stawow, ktore byly bardzo uporczywe przed ciaza. Poprawily mi sie wlosy i nastroj 😉 ogolnie na plus

    • Odpowiedz 15 lutego, 2015

      sedona

      Aha, plus poprawila mi sie baaardzo odpornosc – wszyscy w domu chorowali, a ja nic, od prawie dwoch lat (syn ma rok) zero antybiotykow, ewentualny katar przechodzi po czosnku i cytrynie takze jest super!

  • Odpowiedz 15 lutego, 2015

    Kasia (DziulkaCrew)

    Ależ to niesamowite! Uwielbiam!!

  • Odpowiedz 15 lutego, 2015

    malami

    A to ciekawe!
    W ciąży poprawiła mi się cera: pyszcze zniknęły i do tej pory się nie pojawiły. Mam nadzieję, że stan ten potrwa jak najdłużej 🙂
    Niestety na brodzie pojawiło się kilka czarnych włosków, które nadal wyrastają mimo wyrywania… Synu czemu mi to zrobiłeś? 😉
    Jeśli chodzi o chorobę autoimunologiczna to 2 tygodnie po porodzie dopadł mnie straszny świąd skóry. Myślałam, że to przesuszenie (nie miałam czasu by po prysznicu użyć balsamu) ale nie. Było to spowodowane stresem, bo gdy wyluzowalam, świąd zniknął 🙂
    W takim razie liczę na to, że jako mikrochimera będę 5 lat okazem zdrowia 😀

  • Odpowiedz 16 lutego, 2015

    Kamelia

    Ja po pierwszej ciąży dostałam alergii na nabiał i gluten. Córka też ma.
    Po drugiej ciąży mam wrażenie, że to się jeszcze nasiliło. Synek nie ma alergii.
    Córkę urodziłam w 33 roku życia, a syna w 35, więc bardzo pocieszające te wieści. 🙂
    Pozdrowienia!

  • Odpowiedz 20 lutego, 2015

    Basia

    Podczas mojej ciąży zauważyłam sporo pozytwynych aspektów, mocniejsze włosy i paznokcie oraz przede wszystkim więcej życiowej energii.

  • Odpowiedz 2 marca, 2015

    Naiya

    Jest coś takiego jak CEA z krwi, które wskazuje na zmiany w organizmie (które mogą być nowotworem, zmianami wątrobowymi albo dużym stanem zapalnym). Współczynnik ten baaardzo spada po porodzie – nie znam się na medycynie ale jak dla mnie jest to też jeden z dowodów, że poród/dziecko/natura nas bronią przed chorobami w tym okresie 🙂

  • Odpowiedz 5 sierpnia, 2015

    Mamcia

    Przed ciążą co chwila łapałam jakieś infekcje, katary i kaszle na porządku dziennym. Od prawie dwóch lat praktycznie cisza i spokój. Jeśli już pojawiają się jakieś dolegliwości to na góra dwa dni – wszystko znika jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Oczywiście bez żadnych wspomagaczy – cycusie nadal aktywne 😉 Za to włosy wypadały w zatrważających ilościach, na szczęście wszystko zaczyna wracać do normy 🙂

  • Odpowiedz 4 września, 2015

    Michalina

    Alicja, jesteś boska! Cytoplazmatyczne paluszki rozłożyły mnie na łopatki 😀

  • Odpowiedz 2 marca, 2016

    Maggie

    hejka,

    cudowny artykuł! Po porodzie mam alergię na podkład .. clinique! Zastanawiam się czym się teraz tapetować i nie płakać jednocześnie 🙂 poradzicie mi coś? Poza tym cera mi się poprawiła, ale to już tak w połowie ciąży. No i faktycznie odporność wzrosła, nawet zatoki mniej dają o sobie znać i daję radę wyleczyć je inhalacjami i ibupromem, szok! 🙂 bo zazwyczaj kończyło się na antybiotykach. No ale też bardziej o siebie dbam, codzienne spacerki, pewnie też robi swoje. Dziękuję za ten artykuł!

  • Odpowiedz 15 marca, 2016

    Aniela

    Tak czytam i czytam i myślę.., a co ze zdrowiem psychicznym..? U mnie po pojawieniu się pierwszego dziecka wrócił lęk wysokości (miałam w dzieciństwie potem przeszło), po urodzeniu drugiego malucha – boję się wyjść na balkon (wysokie pierwsze piętro..).

  • Odpowiedz 11 kwietnia, 2016

    Aneta

    Ja od czasów ciąży zaczęłam w pełni żyć, a jakoś rok po porodzie zaczęłam chodzić na siłownię. No i jakoś tak powoli idzie 🙂

  • Odpowiedz 1 lipca, 2018

    Monika

    Może coś z tym pokrewieństwem z ojcem dziecka jest coś na rzeczy, bo mam wrażenie, że odkąd nasze dziecko jest na świecie to czuję jakąś większą więź z moim mężem :).
    U mnie w ciąży pojawiło się nadciśnienie, do czasu zajścia w ciążę miałam bardzo niskie ciśnienie.

  • Odpowiedz 29 sierpnia, 2018

    Ula

    U mnie po ciąży zdrowie się niestety posypało. Około 3 miesiące po odstawieniu synka od piersi (miał wówczas 16 mies) rozpoczęły się poważne problemy skórne (najprawdopodobniej o podłożu autoimmunologicznym), dodatkowo zdecydowanie powiększyły się plamy bielacze (choruję na bielactwo nabyte).
    Niestety problemy skórne udało się jedynie „wyciszyć”, ale nie wyleczyć. W tej chwili jestem w 7 mies. drugiej ciąży – i nie ukrywam, że liczę na to, że organizm trochę sam się „uleczy” 🙂 Z chęcią poobserwowałabym lecznicze działanie „cytoplazmatycznych paluszków” 😉

Leave a Reply