Od kiedy i jak wprowadzać obowiązki domowe dla dzieci.

Jakiś czas temu na Facebooku furorę robił cytat z któregoś z autorów poczytnych poradników rodzicielskich dotyczący dziecięcych obowiązków. Nijak nie umiem sobie przypomnieć czyj ów cytat był więc nie mogę go tu przywołać, niemniej z grubsza chodziło o to, że nakładanie obowiązków domowych na dzieci młodsze niż 14 lat jest z czapy i bezsensu, bo przynosi więcej szkody niż pożytku. Biorąc pod uwagę to, że nasz salon wygląda zazwyczaj tak jak na zdjęciu powyżej było to dla mnie nieco przerażające, ale też intrygujące, z radością więc zanurzyłam się w badania na temat obowiązków i dzieci. I oto czegoż się dowiedziałam.

Jaki jest najlepszy wiek na włączenie dziecka w obowiązki domowe?

Wielu badań na ten temat nie ma, jednak jednym z najbardziej znanych jest długofalowe badanie pod dowództwem profesor Marty Rossmann. Rossmann sprawdzała jak radzą sobie w życiu jej 84 obiekty badawcze [1]. Obserwację uczestników rozpoczęto we wczesnym dzieciństwie – dzieciaki miały wtedy 3-4 lata. Potem grupa badawcza wracała do nich gdy miały 9-10 i 15-16 lat, po to by ostatecznie sprawdzić co u nich słychać gdy wyrosły i miały około 25 lat. W oparciu o analizę wyznaczników indywidualnego sukcesu takich jak ukończenie edukacji, rozpoczęcie ścieżki kariery zawodowej, tworzenie silnych i znaczących relacji z rodziną i przyjaciółmi i nie sięganie po narkotyki Rossmann stwierdziła, że jednym z lepszych prognostyków sukcesu w dorosłości było… uczestniczenie w obowiązkach domowych już wtedy gdy dzieci miały 3 lub 4 lata.

Tezę tę zdaje się potwierdzać także Julie Lythcott-Haims, niegdysiejsza dziekan Uniwersytetu Stanforda, która w swoim inspirującym wystąpieniu na TED Talk, przytacza najdłuższe w historii ludzkości, bo trwające aż 75 lat, badanie Harvard Grant Study którego wyniki sugerują, że po pierwsze do bycia szczęśliwym w dorosłości niezbędna jest bezwarunkowa miłość rodziców, po drugie jednym z najlepszych prognostyków sukcesu zawodowego w dorosłości są – uwaga niespodzianka – obowiązki domowe już w pierwszych latach życia.

Może warto więc przemyśleć włączenie maluchów w obowiązki zanim wejdą w wiek nastoletni? Ba, zanim pójdą do szkoły? Łatwiej mówić, trudniej zrobić – wiem. Zachęcenie dziecięcia by oderwało się od tego co akurat robi i wypucowało za rodzicieli gar po przypalonym mleku nie jest najłatwiejszą rzeczą na świecie. Powstaje więc pytanie:

Jak zachęcić dziecko do obowiązków domowych?

I proszę Państwa, nauka znowu przychodzi nam z pomocą. Bo po pierwsze – łap się za słówka. W jednym z badań [2] dzieci w wieku 3-6 lat podzielono na dwie grupy – jednej wyjaśniono co znaczy być pomocnym za pomocą następujących słów:

„Niektóre dzieci lubią być pomocnikami. Możesz zostać pomocnikiem na przykład gdy komuś coś upadnie albo ma jakąś pracę do zrobienia”

drugiej zaś powiedziano to w nieco inny sposób:

„Niektóre dzieci lubią pomagać. Możesz pomagać na przykład gdy komuś coś upadnie albo ma jakąś pracę do zrobienia”.

Zmiana subtelna (pomocnik – kontra – pomagać) ale różnica znacząca – dzieci które usłyszały ten pierwszy komunikat były bardziej skłonne do pomocy innym w kolejnym etapie eksperymentu. Z naukowego na nasze – gdy chcę by dzieci coś tam w domu zrobiły staram się używać formy „kto zostanie moim pomocnikiem?” zamiast „chodźcie mi pomóc”.

Po drugie magia dotyku, psze Państwa. Mamy badania sugerujące, że dotknięcie kogoś w ramię na sekundę lub dwie ma zaskakujący wpływ na to z jak dużym prawdopodobieństwem ten ktoś nam pomoże [3]. To badania na dorosłych ale co nam szkodzi poeksperymentować na dzieciach? Zresztą na dorosłych też można popróbować – dotknięcie tej bardziej leniwej drugiej połówki w ramię poprzedzone powiedzianym z nadzieją „zostaniesz moim kuchennym pomocnikiem?” – może sprawić, że leniuch w końcu ruszy cztery litery z kanapy i wyszoruje zlew. Albo i nie. Jakby nie było nadzieja umiera ostatnia, a pedant ramienia się chwyta.

Po trzecie baw się człowieku. Takie małe knypki o jakich tu piszemy i jakie wszyscy mamy w domu generalnie najlepiej funkcjonują w formie zabawy. Nudne zbieranie zabawek można zamienić w ekscytujące próby wrzucenia ich do kosza z dystansu. Moje dzieci pomagają mi zresztą w różnych pracach – nawet tych z pozoru ciężkich. W weekend na przykład ofiarnie wyczyścili dwa krzesła całe upaskudzone zaschniętym już miodem, nutellą i dżemorem (tak się kończy robienie pancakes na śniadanie) i swój stolik cały ubabrany kredkami, jedzeniem i wszystkim czym się da. Dałam im gąbki, miski z wodą i mydłem, przebrałam w gumowce żeby było śmiesznie i się nie ślizgali po czym wsadziłam ich razem z brudnym sprzętem pod prysznic. Słowo honoru – 40 minut ziomów nie było bo szorowali. Ja w tym czasie zdążyłam ogarnąć resztę mieszkania, a oni się naprawdę dobrze bawili i pytali kiedy znowu będzie coś do czyszczenia.

Po czwarte nie wynagradzaj za obowiązki. Materialne wynagradzanie (nie tylko pieniondzorami, ale też słodyczami czy dodatkowym czasem na oglądanie bajki) ze wszelkie akty pomocy przynosi w ujęciu długofalowym dużo więcej szkody niż pożytku skutecznie demotywując małego człeka do pomocy za którą nikt mu niczego nie obiecał. To udowodnione naukowo (klik).

Po piąte nie odrzucaj mało intratnych ofert. Wszyscy to znamy – starasz się szybko i sprawnie zrobić obiad, bo jesteście głodni/masz jeszcze dużo innej roboty/chcesz w końcu klapnąć na kanapie i odpocząć, a wtem przychodzi metrowe stworzenie i melduje „mogę Ci pomóc?” A Ciebie szlag trafia, bo ostatnie czego chwilowo potrzebujesz to ślamazarne łapki niedbale przeszkadzające Ci w robocie, które w dodatku trzeba nadzorować by sobie krzywdy nie zrobiły. Niestety odrzucając pomoc w tym momencie („idź się pobawić”) raczej nie działasz motywująco na dziecięcą chęć pomagania, a przynajmniej tak twierdzą różne mądre głowy. Spróbuj więc jakoś nie pęknąć tej żyłki co Ci wylazła na czoło i daj dziecięciu jakieś zadanie. Na pocieszenie dodam, że dzieci które w jakiś tam sposób są włączone w procesy przygotowania posiłków z większym prawdopodobieństwem będą dokonywać zdrowych wyborów żywieniowych [4, 5]

Po szóste traktuj syna tak jak córkę. Ględzimy tu czasem, że te chłopy to nie bardzo się angażują i nie pałają gorącą miłością do polerowania podłogi i prania firanek, ale nic nie dzieje się bez przyczyny. Z najnowszego raportu UNICEF wynika, że globalnie dziewczynki w wieku 5-14 lat poświęcają dziennie o 160 milionów (!) godzin więcej na wykonywanie obowiązków domowych niż chłopcy w tej grupie wiekowej. Co jasne to ujęcie globalne i statystyki te będą się inaczej kształtowały po rozbiciu na poszczególne kontynenty czy kraje i na pewno inaczej to wygląda w krajach zachodu, a inaczej w Afryce, niemniej mam takie subiektywne co prawda, ale jednak dość silne przeświadczenie, że nawet w zachodniej i środkowej Europy od dziewczynek częściej wymaga się pomocy w domu niż od chłopców. Obym się myliła.

Po siódme nie spinaj się i bądź realistą. To już nie z badań, niemniej według mnie to to nie ma być orka na ugorze ani przykry, restrykcyjnie egzekwowany przymus obwarowany karami i przyczyna konfliktów, tylko naturalne, stopniowe włączanie się w życie rodziny. Maleńki krok ku samodzielności. Dla 3-4 latka chowanie swoich bucików do szafki po przyjściu do domu już jest włączeniem się w utrzymanie ładu i składu w domu ergo obowiązkiem. Drobiazgi takie, które budują dobre nawyki i pomogą im w osiąganiu samodzielności.

Dajcie znać jak sprawa wygląda u was. U nas ani ja ani Wirgiliusz nie mamy stałych obowiązków w stylu on pranie, ja odkurzanie – raczej jest tak, że kto widzi, że coś jest do zrobienia i ma siłę/czas to robi. Tego też staram się nauczyć młodzież dlatego poza chowaniem swoich rzeczy po przyjściu do domu i chowaniu zabawek, które czasem im wychodzi, a czasem nie, tak naprawdę nie mają stałych obowiązków tylko pomagają na bieżąco i w miarę możliwości w tym co do zrobienia jest.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

34 komentarze

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Ania

    Moja córka skończyła roczek i pomaga mi wieszać pranie 😛 Ja wieszam a ona wyciąga wszystko z pralki 🙂

    • Odpowiedz 20 października, 2016

      Algo

      Piona! My idziemy z miską do suszarki i Mała podaje rzeczy, a ja wieszam. 16 mies ma.

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Marysia

    ten pan od 14 lat to Jasper Juul

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Ania

    Moja córka tez wyciąga pranie z pralki (czasem jeszcze to brudne :)), ściąga pranie z dolnych części suszarki (zwykle jest jeszcze mokre ), po czym wkłada je namiętnie to stojącego obok fotelika samochodowego 🙂 a ma dopiero 13 miesięcy 🙂
    Smutno mi trochę, jak widzę bratową urobioną po łokcie, kiedy dwoje z trójki dzieci (19, 17 i 10 lat) siedzi z telefonami i pyta, kiedy obiad.

    • Odpowiedz 20 października, 2016

      Ali

      Mojej 18-miesięcznej córce zdarzyło się wrzucić moją piżamę do pralki, zamknąć i włączyć, tylko proszku nie dodała 😉 Od kiedy sprawdziła, jak fajnie pikają i świecą te przyciski, to wyjmowaniem upranych rzeczy niestety nie jest zainteresowana

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Monika

    O tak! Wieszanie pranie to już przed roczkiem można wprowadzić 😉 A teraz jak ma 15 miesięcy, to już nawet pomaga pralkę ustawić.
    Ale padamy ze śmiechu, kiedy Tata wróci do domu, a Ona biegnie do niego z okrzykiem Taaatttaaaaa i pierwsze co to pokazuje…na buty ;p Bo ktoś w tym domu porządku musi pilnować 😀

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    mały człowieczek

    Nasza dwulatka, no w praniu uczestniczy od dawna, od dłuższego czasu siedzi też na blacie kuchennym podczas przygotowywania posiłków, zmywania, jej zadaniem jest wrzucanie obranych ziemniaków do wody, czasem wrzuci jakiś makaron do wrzątku, pod nadzorem włącza czajnik elektryczny, zanosi jedzenie na stół, no i oczywiście uwielbia odkurzać 🙂 ze sprzątaniem zabawek bywa różnie, ale najczęściej da się na to namówić – karmimy pudełka puzzlami czy klockami 😉

    • Odpowiedz 21 listopada, 2016

      Małgosia

      Tego Juula to warto przeczytać zanim się skrytykuje. Dziecko, które wiesza ze mną pranie nie ma obowiązku domowego wieszanie prania tylko współuczestniczy w wieszaniu prania, i to rozróżnienie wprowadza Juul.

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    kretucha

    Nie wyobrażam sobie żeby moje dzieci nie miały obowiązków domowych. Póki co syn ma niecałe 4 lata i jego zadaniem jest sprzątanie zabawek (szczególnie Lego), a do tego pomaga na bieżąco: wyjąć pranie z pralki, przynieść kubki ze stołu, wytrzeć podłogę jak mu się coś rozlało itp. Córka jest jeszcze za mała na cokolwiek poza rozrzucaniem zabawek i jedzeniem butów (8,5 mies.), ale jak przyjdzie pora to też jej coś znajdziemy do roboty 😛

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    ja *

    Fajnie napisane! Zapraszam do mojej grupy (żłobek) a udowodnię, że dzieci roczne odkładają zabawki na miejsce, wycierają stolik i odnoszą naczynia po posiłkach. Robią to, najczęściej, chętnie! Myją owoce. Widoki takie jak na zdjęciu nie są dla mnie obce 🙂 15 dzieci w grupie potrafi więcej. Chwała Bogu za to, że są mamy (opiekunowie ), które z nauką porządku nie czekają do 14 roku życia dziecka!!! Albo do czasu: pójdziesz do przedszkola / szkoły i Pani cię nauczy! 😉

    • Odpowiedz 15 kwietnia, 2017

      Vic

      Autor porady (Jesper Juul) nie twierdzi, żeby dzieci do 14 roku nie kiwnęły palcem w domu, wręcz przeciwnie – radzi, aby jak najszybciej włączać maluchy do prac domowych i życia rodzinnego, tylko żeby to nie były stałe i w dłuższej perspektywie uciążliwe obowiązki tylko pomoc, która jest w danym momencie potrzebna i daje dziecku poczucie bycia użytecznym dla wspólnoty a nie odwalania pańszczyzny ?

      • Odpowiedz 6 lutego, 2022

        Meva

        No ej super, ale komentujący mowią o gorliwych dzieciach które jeszcze wszystko cieszy i raduje. Moje też takie były. Do 5 roku życia mniej więcej. Problem zaczyna się potem! Nagle moi gorliwi asystenci zamienili się w „nie bede sprzątać, bo co mi zrobisz”? Oczywiscie setka powodow- jestem zmeczony, nie mam czasu, nie przeszkadza mi bałagan/brudne gary itp. Jakos nie widze tego rodzacego sie poczucia wspolnoty, wrecz przeciwnie i to bez wzgledu na to jak chetni byli jeszcze niedawno. Jedyne co możemy teraz robić to odwzajemniać tym samym tekstem wszelkie dziecięce prośby aż aluzja nie chwyci i nie zrobią tego co akurat trzeba…. działa na krótko i wojna jest o każdą kolejną pomoc…

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Mama Ewci

    Z życia wzięte! Pamiętam, że my z siostrami byłyśmy uczone obowiązków domowych od małego, np. sławetne piątkowe sprzątanie naszego pokoju – nasze utrapienie, ale zarazem nawyk pozostal do dzis. A co do chłopców i dziewczynek i ich pomagania: jeśli ja lub któraś z sióstr pomogłyśmy babci, to zawsze „nagrodą” od babci było dziękuję. Ale jeśli pomagał jej nasz kuzyn, to zawsze pytał, co za to dostanie…. I oczywiście babcia uważała, że powinien, bo jako chłopiec to nie musiał jej pomagać np. umyć okna….

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Jamama

    Sama powoli uczę corke, ze sprzątać zabawki trzeba. Kończy to się tym, ze pozbieramy klocki, ale podczas sprzątania zobaczy lalki i ukladanke i wyciagnie wszystko:(.
    Generalnie uwielbia wszystko wycierac szmatkami ( najczesciej czysciutkimi scierkami kuchennymi, świeżymi recznikami lub nawilzanymi chusteczkami, zalezy co akurat uda jej sie złapać ). Wyciera podłogi, szafki, kałuże rozlanego picia, psa, rodziców, zabawki. Efekt czasem komiczny.
    Sama z dzieciństwa pamiętam codzienny koszmar zmywania garów po obiedzie. Babcia stawiała mi stoleczek zebym siegnela swobodnie zlewozmywaka i musiałam zmywać. Czasem trwało to dobra godzinę, ale nie było dyspensy, nawet jeśli miałam dużo lekcji. I sprzątanie co sobotę, wrrr… może dlatego tak teraz nie znoszę sprzątać, a sprzątam ciągle. Co nie powinno dziwić kiedy w domu jest prawie dwulatka, kot, duży i mega kudlaty pies no i dwojka niezbyt pedantycznych dorosłych :).

  • Odpowiedz 19 października, 2016

    Agnieszka

    Moja dwulatka z czterema miesiącami: sama zdejmuje buty i chowa do pudelka w przedpokoju, do kapieli zdjemuje wszystko od pasa w dół i wkłada do pralki, włącza pranie, przynosi z pralki mokre rzeczy do rozwieszenia do drugiego pokoju, wklada pastylke do zmuwarki, włącza ją i zamyka (sama chce to robić), zabawki sprząta ale nie zawsze:/ ostatnio myła wannę gąbką po swoich malunkach…a zalecenia co dziecko mogłoby robić w poszczególnym wieku opracowała Montessori np. 🙂

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    lelenka

    Mój czteroletni synek jak na mężczyznę przystało jest od spraw technicznych.obsługuje pralkę zmywarkę uwielbia serwować kawę nie gardzi też obsługa odkurzacza o chowanie kabla rywalizują z roczną siostra. Ale i tak uważam że najbardziej obowiązku uczą sierściuchy. Synek szybciej nauczył się zapinać smycz niż zamek błyskawiczny. Karmi je o stałej porze, córcia nawet z ręki. I cudowne jest dbanie o kwiatki. Często kończy się ich gniciem z przelania ale cenniejsze umiejętności.

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    Ronja

    W obronie Juula 😉 dodam, że on bynajmniej nie twierdzi, że dzieci nie powinny nic robić w domu aż do nastoletniości. Wręcz przeciwnie, jak najbardziej zachęca, by prosić dzieci o pomoc gdy mamy jakieś potrzeby. Natomiast jest przeciwny temu, by młodszym dzieciom dawać w sumie obojętne dla nas zadania na zasadzie „no bo przecież nie może nie mieć żadnych obowiązków”. Twierdzi, że młodsze dzieci nie są zazwyczaj zdolne do podjęcia stałych i regularnych obowiązków (jak na przykład codzienne wynoszenie śmieci czy zmywanie po obiedzie w poniedziałek, środę i piątek) . IMO w żaden sposób nie kłóci się to z opisanym w zacytowanych badaniach włączaniem dzieci do pomocy.
    A ja jeszcze mam takie doświadczenie, że dostawałam zawsze (w moim odczuciu) najbardziej znienawidzone i uciążliwe zajęcia, jak obieranie ziemniaków czy krojenie warzyw do zupy. A nigdy nie miałam żadnego wpływu na to, co będzie na obiad, ani nie pozwalano mi tej zupy ugotować. Frajdę z tego, że coś pożytecznego zrobiłam dla siebie i innych, poznałam dopiero w dorosłości. A tzw. obowiązki miałam od dzieciństwa.

    • Odpowiedz 20 października, 2016

      Alicja

      No widzisz ja Juula nigdy nie czytałam, kojarzę tylko mema z takim wyciętym z kontekstu zdaniem, które nie wyjaśniało tego o czym Ty tu pisze, ale tak to już jest z memami 😉

      • Odpowiedz 20 października, 2016

        Ronja

        Ja bardzo cenię Juula, choć niektóre książki są napisane dość chaotycznie i trudno stwierdzić, o co mu tak naprawdę chodzi. Ale z czystym sumieniem polecam „Zamiast wychowania”, jakbyś nabrała ochoty 🙂

        • Odpowiedz 23 października, 2016

          bAsia

          Ja ni mialam obowiazkow w domu, gotowac zaczełam dopiero w pierwszej ciazy, sprzatac tez jakos tak 😛 Wczesniej duuuuuzo racowałam i chloapk to ogrnial, bo był wiecej w domu. Ale tez jestem niestety pedantyczna perfekcjonistka, wiec po prostu poza odkurzaniem itp. nie bylo tak duzo roboty, ja musialam prasowac przed wlozeniem rzeczy do szafy (moja mama np. robial to, gdy cos bylo jej potrzebne), ukladałam rzeczy kolorami, datami, rozmiarami. Drugie dziecko to zmienilo 😛 Jak to w zciu bywa 😉 😛 W kazdym badz razie nie uczono mnie gotowac, nie wlaczan nas w obowiazki domowe, siostrza ma pania od sprzatania, ma własny interes, a ja sie sama wszystkiego nauczyłam. czasem wszystko przychodzi z czasem 🙂

    • Odpowiedz 13 grudnia, 2016

      Magdalenas

      Ej! Normalnie ujełaś to czego ja nie lubiłam w moich obowiązkach, że robiłam rzeczy moim zdaniem bezwartościowe, nie wykonywałam sama całego zadania i do tego nudne! Tak, czyli ja nie chcę, żeby moje dziecię tak miało! Tylko do teraz nie wiedziałam czego nie chcę! 😀 Dziękuję!
      Moja Mała 16mc wyciąga z Hazbendem naczynia ze zmywarki, co jest fajntastyczne bo On normalnie to ma ślimacze tempo, a teraz jak Bebok w niego tymi talerzami rzuca na dwie ręce to wyjęcie ze zmywarki zajmuje mu połowę czasu!
      I wymyśliłam, że książkeczki na podłodze w jej pokoju muszę iść ‚nyny’, żeby można było czytać wieczorną książęczkę i Mała zaczęła ja sama po kolacji układać, zanim pkazuje, że czytamy „wieczorną”. Zobaczymy ile to potrwa 😀

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    Ela

    Moja Pomocnica, kiedy skończyła rok i dobrze juz sobie radziła na dwóch nogach, wyjmowała naczynia ze zmywarki (talerze tez, choć na moment wstrzymywałam oddech?), pakuje pranie do pralki i podaje mi je do wieszania? Także faktycznie można juz i z takim maluchem coś zrobić.

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    Diana

    http://mamma.blog.deon.pl/2016/09/19/klucz-do-milosci/
    Tak w temacie, każdy jesli chce może spojrzeć na obowiązki z innej perspektywy.

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    matka

    Ha, ha, widzę, że obowiązki okołopralkowe rządzą 🙂 Moje dwie córeczki (obecnie 16 mcy i 3,5 roku) też to uwielbiały odkąd tylko stanęły na nogi 🙂

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    Remia

    Nasz prawie piętnastomiesięczniak uwielbia za to odkurzać. Towarzyszył nam przy tym odkąd nauczył się raczkować (9 miesięcy), a teraz sam szoruje szczotką od odkurzacza po podłodze. Jeśli widzi, że wrzucam zabawki do kartonów, to też to robi. Wrzuca też rzeczy do kosza na śmieci/na pranie, ale to już niestety jak popadnie, zabawki, jablko i co tam jeszcze.

  • Odpowiedz 20 października, 2016

    Marta

    córa (w lutym skończy 3 latka) lubi pomagać mi wkładać pranie do pralki, następnie sama zaciąga kosz na brudy do łazienki (pralkę mamy w kuchni), pomaga wieszać pranie na suszarce (czyli przynosi mi mokre rzeczy, jednak zwykle nie w dłoniach, a przykładowo na głowie), chętnie też wyciąga naczynia ze zmywarki i układa je w szafkach. pracujemy nad sprzątaniem zabawek, niestety w tym temacie babcia nam trochę młodą rozpieściła sprzątając za nią.

  • Odpowiedz 22 października, 2016

    Kinia

    na moje dziecię lat prawie 6 najlepiej działa „choć zrobimy razem…” 🙂

  • Odpowiedz 23 października, 2016

    An

    Widzę, że nie tylko moją córcia jak tylko nauczyła się chodzić zaczęła pomagać w domu. Wynajmowanie i podawanie prania mamy opanowane, teraz lecimy ze zmywarką (plastikowe talerzyki oczywiście) wyjmuje i kładzie na półkę, butki po spacerze odstawia, podłogę wyciera jak coś rozleje. Ma 17 miesięcy. Jak coś gotuję też jej mówię co robię. Strasznie ją te wszystkie czynności pochłaniają. Taki mały człowiek chyba bardziej się czuje częścią stada jak jest angazowany w to co się dzieje w domu.

  • Odpowiedz 23 października, 2016

    bAsia

    Nie czytałam komentarzy, ale jestem typową „Zosią samosią”, samotnikiem, myślicielką. Lubie robic sobie sama, nie cierpie, gdy ktos mi nawet w gary zaglada :/ jakos tak, taki typ. Tesciowa kochana zawsze oferuje pomoc, wspolna prace, ale ja jestem jaka jestem i juz. A probujac to przelamac, bo przeciez tak trzeba, bo nauka samodzielnosci, dobro dziecka itd. nie konczyly sie dobrze ani dla dzieci 🙁 ani dla mnie. Starsze dziecko nadal boi sie jajek, ze mu spadnie i sie rozbije 🙁 Nic wbrew sobie. Byle po sobie ogarniali, pomogli z podaniem jedzenia do stołu, umieli si sami obsłużyc. Tak to jest u nas, ze mna. Maz nie robi tylko prania, ani prasowania, ja to lubie 🙂

  • Odpowiedz 17 listopada, 2016

    Ola

    Mój mąż do tej pory wspomina jak w dzieciństwie, kiedy miał kilka lat babcia stawiała mu obok siebie maleńki stoliczek, miał własna stolnicę i wałek i razem z babcią robił makaron :). Jaki tego efekt – nigdy jako dorosły człowiek nie miał problemu z gotowaniem i sprzątaniem. Teraz nie może się doczekać kiedy nasza 3-miesięczna córeczka podrośnie, stanie na nogi i będzie mu „pomagać” ?.

  • Odpowiedz 20 listopada, 2016

    Agnieszka

    Moja teściowa ma siódemkę dzieci. Jest koniarą, bałagan w domu skrajny. Dzieci nigdy nie musiały nic robić w domu. Wręcz przeciwnie- mogły bałaganić bezkarnie ile wlezie. Nigdy też nie były powstrzymywane od aktywności (teściowa jest bardzo cierpliwa). Nie słyszały: „zostaw, bo rozlejesz”, „nie dotykaj, bo pobrudzisz”, „zostaw, bo popsujesz”. Ich obowiązki polegały za to na pasieniu kóz, oporządzaniu koni, czyli na świeżym powietrzu i zawsze w towarzystwie innych dzieci\młodzieży. To była świetna zabawa, bo teściowa potrafiła nas pozytywnie zachęcić (dołączyłam do nich jak miałam 8lat). Piątka dzieci jest już dorosła i są to na prawdę porządni ludzie. Bardzo pracowici. Mój partner ma lepszy porządek w szafie niż ja, wychowana tradycyjnie.. Ale chyba kluczem tej historii jest to, że oni nigdy nie byli zmuszani do obowiązków. Nie słyszeli słowa „musisz”. Nie byli szantażowani, że jak nie zrobią A, to nie dostaną B. Wszystko bazowało na ich dobrej woli i dobrej relacji z rodzicem.

  • Odpowiedz 24 listopada, 2016

    Aneta

    Mam 2 dzieci, synka 2,5 lat i córeczkę 6 lat. Obydwoje od początku byli uczeni, że trzeba w domu pomagać. Wynoszą ze mną śmieci, myją szyby, wycierają kurze, jak im się coś rozleje muszą wytrzeć, swoje zabawki też muszą posprzątać. Najmłodszy uwielbia wstawiać pranie, zanosić je do suszarni a później przynosić z tatusiem. obydwoje kochają pomagać w kuchni, mieszać, miksować, obierać – obydwoje obierają warzywa obieraczką (czasem z różnym efektem 🙂 ). Młodszy miesza w garnczkach i smaży z tatą na patelni, bardzo lubi też „myć” naczynia. Wsadzają też kostkę do zmywarki i wyciągają z niej naczynia z moja pomocą – chociaż przyznam szczerze, że jak mój dwulatek wyciąga talerze to w głowie mam tylko wizje rozbitych talerzy i sprzątania szkieł. Synek układa też sztućce do szuflady. Dzieci często i mówią, że są moimi pomocnikami. Nie znałam tych badań odnośnie używania słów pomocnik i pomagać ale jakoś tak naturalnie u nas wyszło, że dzieci uważają się za naszych pomocników i wielokrotnie odejdą od bajki jak tylko robię coś w kuchni aby mi pomagać, zaciskam wtedy zęby (bo przecież nie bez powodu bajkę im puściłam) i wynajduje jakieś zajęcie w kuchni.

    Zawsze uważałam, że dzieci trzeba włączać w obowiązki domowe od najmłodszych lat ale u mnie również nie ma stricte wyznaczonego podziału co dziecko konkretnie ma zrobić, jedynie co konsekwentnie wymagam to sprzątanie zabawek i posprzątanie tego co się wylało czy rozsypało

  • Odpowiedz 14 lutego, 2017

    Paulina

    Urzekl mnie ten post. Sama miałam w domu niemiłą sytuację. Zabrakło mamy. Wkroczyły babcie. Dzieci w wieku 15, 12, 6 lat. Najmłodszy rodzynek – chłopak. No i się zaczęło.,, musimy mu to wszystko wynagrodzić, tony zabawek, codziennie słodycze, wieczna zabawa, brak obowiązku a nawet upomnienia kiedy zachowuje się niewłaściwie, ale czego wy od niego chcecie przecież się tak dobrze uczy, (praca domowa na 5 ale sprawdzian to już 4, napewno nie miało na to wpływu że babcia odrabiala pracę domową ). Skończyło się na tym że facet 160 wzrostu, 6 klasa podstawówki, i jest płacz bo wszyscy to potrafią a ja nie, zawsze się mówiło że nauczy się wszystkiego w swoim czasie, ale nikt nigdy nie próbował go w coś zaangażować. Teraz trzyma się na uboczu bo się z niego śmieją koledzy że czegoś nie potrafi. Także moim zdaniem nakładanie obowiązków poprzez zabawę to najważniejsze czego można dziecko nauczyć.

  • Odpowiedz 15 listopada, 2017

    Ola

    Półtoraroczniak: podawanie mokrego prania, wkładanie tabletki do zmywarki, odkurzanie (ja pokazuje palcem na podlodze kazdy paproch i tam odkurza), chowanie butów do szafy (czasem też moich ?), choć to jest raczej ich wepchniecie w dowolne miejsce w szafie i ulubuone- trzaskanie kotletów i przerzucanie ich z miski do miski przy panierowaniu.

Leave a Reply