Tak to już musi być, że podczas doktoratu każdy sobie coś tam bada. Ja badałam łożyska. Kroiłam, siekałam, żyły sobie w labie wypruwałam i ostatecznie jestem łożyskowy (potwór) doktór. Nie było siły aby przez tyle lat pracy w laboratorium nie polubić tej „kupy mięcha” – jak mawiają rodzice. Chociaż „polubić” to niezbyt fortunne określenie. Łożysko mnie po prostu fascynuje. Jest w nim coś mistycznego, a jednocześnie zupełnie unikalnego pod względem struktury i funkcji, które pełni. Nie ma takiego drugiego narządu.
Nie będę was zanudzać szczegółami anatomicznymi ale spójrzcie na to zdjęcie. Fajowskie co nie? Łożysko od zewnątrz pokryte cieniutką, przezroczystą błoną owodni przez którą prześwituje rysunek naczyń płodowych. Jego wnętrze natomiast wypełnione jest kosmkami łożyskowymi, które niczym czułki anemonów wirują w zatokach wypełnionych krwią mamy. Serio, poematy mogłabym już tworzyć na jego cześć, ale ugryzę się w język.
Nie tylko mnie ten temat kręci ale też panią Kardashian Kourtney, Alice Silverstone i inne. Ostatnio magii łożysk ulega coraz to więcej ludzi niezwiązanych z nimi naukowo ani zawodowo. Z tym, że ich zainteresowanie tematem krąży wokół aspektów, które akurat mnie nigdy nie pociągały – mianowicie konsumpcji takowego (chociaż jeść lubię, zdrowe produkty czasem też). Jeśli ludzie pytają, to moim zawodowym obowiązkiem jest udzielić im informacji w oparciu o dowody medyczne, a nie własne odczucia, przekonania czy nawet fakt, że w dawnych czasach.., że zawsze tak było (się robiło)…, że robi tak pani Kardashian i Pani Kowalska… i sobie chwalą. Dobra, nawet świat natury i wiedza o tym, że zwierzęta coś robią nie świadczy ostatecznie, że owo działanie ma głębszy (albo jakikolwiek) sens u gatunku ludzkiego.
No ale nie ma się co dziwić, że współcześni widzą w łożysku dużą wartość i pokładają weń spore nadzieje skoro od zarania dziejów w różnych kulturach i epokach otaczane było kultem i poddawane mniej lub bardziej tajemniczym obrzędom. Ot, na przykład w czasach starożytnego Egiptu z żadną inną częścią królewskiej anatomii nie obchodzono się z taką troską i uwagą jak z łożyskiem. Łożysko było chronione i zabezpieczane przez cały okres panowania danego władcy, towarzyszyło mu także po śmierci. Jego zniszczenie lub uszkodzenie zwiastowało nadchodzącą katastrofę i nieszczęście. A czemu (jakby to powiedział mój syn)? A temu, że narząd ten był w fizycznym kontakcie z żywym ciałem Boga- Króla, chroniło go, wzrastało razem z nim w macicy i w dosłownym sensie dawało mu życie. Było zatem uważane za wcielenie samego króla, było w pewnym sensie jego bliźniakiem, alter ego [1] Placentofagia natomiast jest zjawiskiem powszechnym w świecie zwierząt, ale nie wśród ludzi i nigdy nie była [2].
Głównym powodem, dla którego współczesne kobiety decydują się na pożarcie własnego łożyska jest ogólnie rzecz ujmując poprawa nastroju i ochrona przed depresją poporodową [3]. Doskonale rozumiem tą motywację jako, że osobiście zaliczyłam „samozdiagnozowanego”, solidnego poporodowego doła. Jak zresztą ponad połowa ze 189 zdeklarowanych zjadaczek łożyska, które brały udział w rzeczonej analizie. Wśród innych przyczyn wymienia się odżywcze właściwości łożyska np. dużą zawartość żelaza, działanie stymulujące produkcję mleka, przyspieszające zdrowienie po porodzie. Zwolennicy mówią jeszcze o przypływie sił witalnych, działaniu przeciwbólowym, zmniejszeniu krwawienia po porodzie, łatwiejszym gojeniu się tkanek krocza, wzmocnieniu więzi z dzieckiem i innych [4]. W Inetrentach usłyszeć można jeszcze o właściwościach poprawiających stan skóry i włosów, leczących blizny, zaburzenia snu, nieregularne cykle miesiączkowe i ot, chociażby uciążliwości okresu menopauzy.
Jeśli chociaż część z tych doniesień okazałaby się prawdziwa to, mielibyśmy doskonałe poporodowo- życiowe panaceum na wiele, nawet bardzo uciążliwych problemów zdrowotnych.
Niestety jak na razie to tylko mrzonki. Nie ma badań, które potwierdzałyby powyższe tezy i to bez względu na stan przetworzenia łożyska przed konsumpcją tj. czy produkt był spożyty w stanie surowym, gotowanym, w postaci kapsułek czy jakiejkolwiek innej [4]. To znaczy badań dotyczących łożyska jest multum i dotyczą one całego spektrum składników i zjawisk, ale nie stricte placentofagii, a już tym bardziej nie znajdziemy wśród nich randomizowanych badań kontrolnych. Temat jest w ogóle niezbadany, a ewentualny efekt „terapeutyczny” zależałby m.in. od sposobu przygotowania, czasu zażycia, dawki i miliona innych [5]. Nie wdając się w szczegóły metodologiczne wniosek jest taki, że możemy sobie gdybać czy są jakieś korzyści z jedzenia łożyska czy nie. Dodatkowo, informacje, które pojawiają się w Internecie to niestety często tylko pseudonaukowe teorie, które w niektórych okolicznościach mogą przynieść więcej szkody niż pożytku.
Ale wiemy na przykład, że niewielkich rozmiarów łożysko jest bogatym źródłem komórek macierzystych. I takimi badaniami dysponujemy. Ta zakrwawiona, cienka błona, którą z dumą prezentuję (i bynajmniej nie ze względu na walory kulinarne), to błona owodni. Owodnia stanowi cenne źródło komórek macierzystych (h-AEC; human amniotic epithelial cells; hAMSC – human amniotic mesenchymal stroma cells), które spośród innych izolowanych z łożyska mają największe zdolności różnicowania się i najdłużej zachowują cechy pluripotencjalności. To znaczy, że potrafią różnicować się do wszystkich trzech listków zarodkowych np. do hepatocytów (komórek wątrobowych), do komórek układu nerwowego, komórek śródbłonka naczyń krwionośnych, komórek kardiomiocytopodobnych, komórek trzustki, tkanki łącznej. W związku z tym mogą znaleźć zastosowanie w leczeniu bardzo wielu chorób [6].
Nie wiemy też czy są jakieś skutki uboczne i ryzyko (dla matki i dziecka) związane z procederem placentofagii. A te potencjalnie także istnieją. I zachęcam do tego aby przespać się z nimi przed ewentualna decyzją. Trzeba mieć świadomość, że nie ma żadnych regulacji odnośnie bezpieczeństwa i procesu produkcji kapsułek łożyskowych, metod przechowywania, przygotowywania i serwowania łożyska gotowanego, smażonego, czy jakiegokolwiek innego. W związku z tym, zjedzenie łożyska, które od czasu porodu musiało przejść wiele przygód typu transport (jak?, w jakich warunkach?), przechowywanie (ile?, jak?, w jakich warunkach?), przetworzenie (kto?,gdzie? jak?, w jakich warunkach?) i inne, aby w efekcie powstał gotowy do spożycia produkt finalny, może okazać się niebezpieczne dla zdrowia. Mówiąc wprost – łożysko po porodzie, abstrahując od tego czy ma przypisywane mu właściwości czy nie, to jednak faktycznie kupa mięcha, której przechowywanie, transport i obróbka podlegają szczególnym warunkom.
To jest łożysko z trzema włosami, oczami, nosem i uśmiechniętą buźką.
Oprócz tego łożysko, nawet wewnątrzmacicznie nie jest narządem sterylnym. Niedawno zidentyfikowano w nim niepatogenną florę bakteryjną przypominającą tą, która bytuje w jamie ustnej. Społeczność bakteryjna była zaburzona w łożyskach kobiet, które urodziły przedwcześnie albo przeszły w czasie ciąży infekcje (np. dróg moczowych ) – nawet jeśli występowała i została wyleczona kilka tygodni/miesięcy przed porodem [7]. Wiadomo też, że łożysko najczęściej rodzi się w warunkach szpitalnych, może być więc zabrudzone krwią, smółką, odchodami matki czy mozaiką patogennych bakterii szpitalnych.
Łożysko, podobnie jak wątroba i nerki uczestniczy w biotransformacji i eliminacji ksenobiotyków. To taka bariera, która selektywnie przepuszcza w stronę dziecka jedne, a zatrzymuje i metabolizuje inne składniki. Płód poprzez łożysko narażony jest na kontakt z kilkoma tysiącami różnych substancji chemicznych zawartych w lekach, środowisku, jedzeniu. Wiele z tych związków wykazuje działanie toksyczne. Z większością z nich łożyskowe mechanizmy obronne radzą sobie doskonale, niektóre z nich w łożysku się kumulują.
Łożysko powstaje w wyniku połączenia błon płodowych z błoną śluzową macicy w ściśle określonym celu. Cel ten ląduje w naszych ramionach zaraz po porodzie. Tyle wiemy. Na zdjęciu niewielkich rozmiarów łożysko, które doskonale spełniło swoją rolę zapewniając prawidłowy rozwój małej dziewczynce.
Dobra, w takim razie co z opiniami tych wszystkich kobiet, którym łożysko pomogło w walce z depresją, produkcją mleka czy pozytywnie wpłynęło na stan skóry?
W żaden sposób nie chcę deprecjonować odczuć kobiet, z których większość, bo aż 75% odbiera to doświadczenie jako pozytywne, 98% z nich uczyniłaby to raz jeszcze. Nawet jeśli pozorna poprawa stanu zdrowia to tylko efekt placebo, nawet jeśli badana próba nie była reprezentatywna. To są indywidualne wybory i indywidualne opinie. Jednak z naukowego punktu widzenia korelacja między zjedzeniem łożyska a np. poprawą samopoczucia nie dowodzi związku przyczynowo skutkowego. Żeby móc cokolwiek powiedzieć potrzebowalibyśmy rzetelnych badań odnośnie placentofagii przeprowadzonych z udziałem ludzi. Aktualna wiedza medyczna daje nam natomiast wachlarz propozycji dla kobiet, które szukają wsparcia w okresie poporodowym. Nie można zapominać, że część z tych problemów wymaga rzetelnej diagnozy i leczenia. Prawdziwego leczenia.
Szczęściarz. Spełnił swoją rolę aż podwójnie. Po porodzie nie wylądował w koszu z resztą odpadków medycznych, tylko trafił w moje ręce i przyczynił się do tego…..że miałam robotę na wiele dni.
Jakie jeszcze zastosowanie medyczne może mieć łożysko?
Komórki łożyska ludzkiego wykorzystuje się w medycynie już od ponad wieku, kiedy używano ich do leczenia poparzeń, owrzodzeń i zaopatrywania ubytków skóry. Aktualnie, ze względu na wyjątkowe właściwości duże nadzieje pokłada się w wykorzystaniu błon płodowych w medycynie regeneracyjnej. Komórki owodni można stosować w chirurgii narządu wzroku, rekonstrukcji powierzchni oka, w leczeniu oparzeń, ran skóry, przewlekłych owrzodzeń i innych. W badaniach na zwierzętach i badaniach in vitro wykazano możliwość leczenia w chorobach wątroby, w toksykologii, badaniu bezpieczeństwa nowych leków. Trwają badania nad wykorzystaniem ich w chorobie Parkinsona, udarze niedokrwiennym, urazach rdzenia kręgowego, zawale mięśnia sercowego, cukrzycy typu 1 i innych. hAEC mogą stać się źródłem komórek serca i wątroby – co dawałoby możliwość oceny wielu zjawisk zachodzących w tych narządach [6].
Podsumowując łożysko służy do tego, aby zapewnić prawidłowy rozwój dziecka w łonie matki. Po porodzie natomiast może przysłużyć się medycynie. Komórki wyizolowane z łożyska mogą być wykorzystane do leczenia wielu chorób. Dodatkowo łożysko jest materiałem, który łatwo i szybko pozyskać, co nie budzi wątpliwości natury etycznej. Przyszłość należy do łożyska. Niekoniecznie na talerzu.
Pozdrawiam wszystkie moje kożelanki i kolegów z Katedry i Zakładu Histologii i Embriologii, którzy swoją dzielną postawą i wytrwałością dążą do znalezienia odpowiedzi na pytania bez odpowiedzi. Mam nadzieję, że kiedyś otrzymacie wielkie i poważne nagrody za te komórki macierzyste. Mocno kibicuję.
Remia
Za szybko był koniec 🙁 Chętnie poczytam jeszcze o łożysku. Ja nie wiem, czy nawet widziałam łożysko po porodzie… a moja mama pamieta z obu porodów. Ponoć moje było ładniejsze i je odłożono (wg mojej mamy i cioci – pielęgniarki dla firm kosmetycznych właśnie… serio, tak robiono, czy to tylko taka pogłoska?).
MamaBeksa
Interesujący temat i jak zwykle świetny wpis. Zazdroszczę fascynującej pracy badawczej 🙂 Ja po porodzie byłam zaskoczona, że łożysko jest takie… małe. Wydawało mi się, że będzie proporcjonalnie duże w stosunku do brzucha 😉 Z tym przekazywaniem łożysk firmom kosmetycznym to prawda, czy legenda miejska? Ciekawi mnie jeszcze kwestia porodu lotosowego, przy którym nie przecina się pępowiny i czeka się do momentu, kiedy razem z łożyskiem samoistnie odłączy się od ciała dziecka – czy ma to uzasadnienie naukowe?
Piwnooka
Czytałam i oglądałam jedząc śniadanie 😀 Chyba minęłam się z powołaniem. Świetny tekst!
Danka
Baa, polecam ten tekst także do kolacji. Mniam 🙂
Agnieszka
Gdybym po porodzie chciała oddać swoje łożysko do badań to muszę to wcześniej zgłosić ? Czy w szpitalu sami wybierają które będzie badane ? 🙂 super wpis 😉
Bellis
A jakies zdjęcia przekroju? I może spod mikroskopu? Proooszę!!!
Ania
Ja od spodu jeszcze poproszę 🙂
zok
Tak! Te kosmki mnie zainteresowały 🙂 I pępowina. Pamiętam, że oboje z mężem nie mogliśmy się napatrzeć na ten biało srebrny sznur. Łożysko i pępowinę pamiętamy dokładniej niż dziecko…
Danka
hahah, serio was to interesuje? Poszukam i coś dorzucę, ale to potrwa bo lecę do roboty ;-(
Marta
Oj tak. Ja nie mogę się napatrzeć na zamieszczone przez Ciebie zdjęcia. Proszę więcej!
Gusia
A czy jest jakiś sposób, żeby przekazać łożysko do celów badawczych? Coś w rodzaju świadomego dawcy organu. Czy to personel szpitala bez mojej wiedzy podejmuje decyzję o tym, co się stanie z łożyskiem – czy trafi do odpadów, czy zostanie użyty w jakimś celu?
Danka
Jeśli łożysko miałoby zostać użyte w jakimś celu badawczym to wymagałoby to twojej zgody.
Basia
A czy warto pobierać komórki macierzyste przy porodzie i trzymać je w banku tychże komórek?
malaslonia
Ciekawy artykuł. W domu porodowym mocno namawiano mnie do konsumpcji tego narządu,bo to takie zdrowe i w ogóle natura,natura… A byłby soludny posiłek z niego dla kilku osób, bo było olbrzymie -położna powiedziała,że podwójne, w dodatku w kształcie serca 🙂
Ostatecznie (na szczęście) rodziłam mojego synka w szpitalu i nikt nie proponował mi pożywnych kotlecików z łożyska
Pozdrowienia z wietrznej Germanii
Moniaaga
A u nas przy porodzie zapytano się czy chcemy łożysko sobie wsiąść. Wiec teraz leży w zamrażalce w domu i czeka na dzień chrzcin kiedy to posadzimy dzrzewo w ogrodzie a pod nim łożysko. A swoja droga zastanawialam się jak ono wygląda bo przy CC nic nie było widać.
Ania
Cudny tekst! Bardzo interesujący temat – kiedyś grzebałam w poszukiwaniu informacji gdzie w brzuchu dziecka trafiają naczynia z pępowiny i co się z nimi dzieje po jej odcięciu – zadziwiające że tak się trzeba naszukać 🙂 no, w każdym razie trzeba było, te kilka lat temu.
Kosmki tańczące w zatokach – to brzmi cudownie! Czy możemy prosić więcej informacji na temat mechanizmu działania łożyska?
Gratuluję tak interesującego tematu do badań i życzę kolejnych sukcesów – zwłaszcza z komórkami macierzystymi 🙂
Mariola
Ja dwa razy podpisałam zgodę na przekazanie łożyska do badań w szpitalu (w Norwegii), a przy pierwszy porodzie położna zapytała czy chcę zobaczyć jak wyglada moje łożysko, byłam tak zaskoczona, że powiedziałam zebardzo chetnie 🙂 nie żałuję, nie często zdarza sie taka możliwość.
szelka04
Gratuluję tak ciekawej pracy badawczej- podpisuję się pod innymi prośbami i pytaniami. Moje łożysko miało dodatkowy płat- czy są dostępne jakieś zdjęcia, bo niestety położna po porodzie nie była chętna do prezentacji tego cuda 🙂 czekam na kontynuację tematu
Gadzina
Jestem chyba pierwsza, ktora zdjecia bardziej odrzucaja niz zachwycaja, ale sam wpis i informacje jak najbardziej ciekawe! Cztery tygodnie przed drugim porodem wlasnie zaczelam sie zastanawiac czy tym razem zobacze wlasne, bo przy pierwszym komplikacje skutecznie odwrocily moja uwage od tego kawalu miecha 😉 ale zdecydowanie wystarczylby mi szybki rzut oka, nie zaczne marzyc o jego dotykaniu czy zjedzeniu w jakiejkolwiek postaci i najdokladniejszej obrobce 😉 chyba jednak mam mniejszy poziom tolerancji obrzydliwosci niz mi sie wydawalo 😉 nawet jesli chodzi o wlasne obrzydliwosci 😉 pozdrawiam serdecznie!
Aga F
Mi łożysko wydawało się obrzydliwe! Do czasu porodu. Jak już urodziłam syna a potem całą resztę to strasznie zapragnęłam zobaczyć to jego pierwsze „mieszkanko”. Na szczęście położna się spisała (choć raczej niemiło ją wspominam) i pokazała mi łożysko i błony płodowe i wszystko objaśniła. To było fascynujące. Po porodzie córki położne długo oglądały łożysko czy całe więc i ja się napatrzyłam 🙂 Bylo w ksztalcie serca <3
Monika
Rewelacyjny wpis. Mnie łożysko przerażało, ale tylko do porodu. Mój mąż bał się spojrzeć na nie, bo nie chciał tego bardziej zapamiętać, niż córki:) Czuję niedosyt po tym artykule. Może coś jeszcze o porodzie lotosowym (bo chyba to tak się nazywa). Pozdrawiam
Michalina
Mój syn jak zobaczył łożysko z uśmiechem i włosami, to mówił że to kotek 🙂
Dla mnie to obrzydliwe, ale z drugiej strony to może być jedyna w życiu okazja do jedzenia… ludziny 😉
kasia
Leżąc zaraz po porodzie w pozycji wiadomej poprosiłam lekarza, by mi pokazał to cudo. Pokazał z każdej strony 😉 ja również przyłączam się do próśb o jeszcze!
inka
Super tekst, słyszałam, że w Polsce nie można dostać swojego łożyska „na wynos” czy to prawda? Tak tylko rozważam gdybym nabrała na nie smaku podczas porodu 😉
Anka
Niesamowite! Naprawdę niesamowite! Zdjęcie z dłonią sprawia, że nie mogę uwierzyć, że zmieścił się tam cały człowiek. Mały, bo mały, ale cały. Też dołączam się do próśb o zdjęcie przekroju. Strasznie jestem ciekawa jak wygląda od środka. Co tam tez te małe robale widzą 😉
Proszę się nie śmiać, ale zastanawiam się, czy tam pod spodem jest dziura, przez która robal wydostał się na zewnątrz. Jest?