Jak odrzeć rodzącą z godności w 6 prostych krokach.

Jak pewnie większość z was zauważyła zwykle stoję na stanowisku na którym bez wytchnienia bronię ochrony zdrowia przed atakami. Znam wielu jej przedstawicieli, wiem ile wysiłku kosztuje ich praca, wiem na jak wiele sytuacji nie mają żadnego wpływu, bo system jest taki, a nie inny i niewiele mogą z tym zrobić, wiem też jak niedoceniana finansowo jest ich trudna i ciężka praca – nad czym zresztą bardzo ubolewam, bo nie tak powinno być.

Dziś jednak to ja będę tą, która służbę zdrowia gani. Tak się bowiem składa, że odkąd jestem w trzeciej ciąży mam znacznie większy i intensywniejszy kontakt z tymi z was, które też są w ciąży lub jeszcze niedawno w niej były. Piszecie o swoich przeżyciach, obserwacjach, zdajecie relacje na gorąco z porodówek, oddziałów patologii ciąży i położniczych. Czasem jest śmiesznie, czasem wzruszająco, a czasem niestety strasznie. I to nie strasznie z powodu komplikacji okołoporodowych, a z powodu wyjątkowo protekcjonalnego podejścia personelu, który miast zachować chłodne, profesjonalne podejście, przekracza granice jakie powinny go oddzielać od pacjentki. To wszystko w połączeniu z publikacją naukową na ten temat, którą miałam ostatnio okazję przeczytać – sprawiło, że nie mogę przejść wokół tematu obojętnie.

We wspomnianym badaniu wzięło bowiem udział 1000 kobiet dla których poród był przeżyciem trudnym, ale nie przez ból czy komplikacje okołoporodowe ani pokrewne, a język lub komentarze personelu właśnie. Wiem, że część teraz przewraca oczyskami, że co te baby takie księżniczki teraz, już nic nie można powiedzieć, pożartować nawet ani komentarzyka głupiego rzucić, bo się jedna z drugą załamuje, obraża i traumę ma, ale szczęśliwie coraz częściej głośno mówi się o tym jak dużą moc mają słowa w trakcie porodu. Ba, w lutym na łamach czasopisma BMJ pojawiła się opinia, której współautorem jest m.in. prof. Andrew Weeks, w której to jednoznacznie wypunktowano jak istotny jest język, którego używa w okresie okołoporodowym personel medyczny. Istotny dla poszanowania godności pacjentki i jej praw. Praw człowieka. Poród to bowiem jedno z najintensywniejszych doświadczeń jakie może przejść ludzkie ciało (i psychika), a to niestety często sprawia, że personel występuje z pozycji siły i przewagi werbalnej, która kobietę przytłacza i zostawia ślad na zawsze. I nie, nie jest to tylko rodzimy problem – sprawa jest bowiem uniwersalna globalnie. Poniżej więc na przykładach z publikacji i relacjach dziewczyn, które mnie obserwują na instagramie krótka instrukcja co zrobić by zostać zapamiętanym przez pacjentkę na zawsze jako czarny charakter z porodówki.

Krok I – pamiętaj, że w tym przybytku to Ty jesteś jurorem i wszyscy oczekują, że wydasz swoją jedyną słuszną opinię na temat wyglądu, wieku czy statusu socjoekonomicznego pacjentki

Od tego zresztą wszystko się zaczęło – pokazałam bowiem na Instagramie koszule do karmienia, które sobie kupiłam – nie takie sztandardowe klasyki karmieniowe z wizerunkiem bociana albo napisem love, tylko takie kobiece i eleganckie. Najwyraźniej nie tylko ja mam potrzebę wbicia się w takowe po 9 miesiącach chodzenia w opasłych namiotach, bo dostałam masę pytań o to gdzie takie można nabyć. Jeszcze więcej wiadomości dostałam jednak na temat tego, że wiele z was też kupiło sobie ładne sukienki do porodu albo zrobiło sobie na porodówkę pełen makijaż i ładną fryzurę, bo taką czuło potrzebę i… naraziło się tym samym na kpiny personelu, który generalnie poród przyjął sprawnie i bez zastrzeżeń, ale zamiast milczeć i skupić na swojej roli pytał „z troską” czy pani przyszła na imprezę czy rodzić, podśmiechiwał pod drzwiami szepcząc konspiracyjnie „ej idźcie zobaczyć tą co się wystroiła jak na bal” i niewybrednie komentując fakt, że kobieta postanowiła wyglądać tak, a nie inaczej. Wszystkie dziewczyny podkreślały, że to je zabolało, a te słowa dzwonią w ich głowach do dziś.

Podobnie z bezpardonowym komentowaniem wielkości ciała rodzącej – równie częstym.

„Lekarz na obchodzie w dniu porodu (leżałam na patologii), zapytał jak duże ma być dziecko – powiedziałam, że wszyscy lekarze mówią, że duży, bo ponad 4 kg. Lekarz stwierdził ‘ee taka wielka pani da radę’ – to nie było miłe”

„gdy mąż zapytał czy dziecko 4,3 kg nie jest za duże do porodu siłami natury, kiedy akcja porodowa trwała już 15 godzin usłyszał: „a pana zona to niby kruszynka?!” zrobiło mi się bardzo przykro”.

Żeby nie było – za chudym też można być, a jakże i na to mam przykłady, no i oczywiście piersi mogą nie być takiej wielkości jak sobie personel życzy.

„Takie wielkie cycki ma, a karmić nie umie?”

„O, ale małe ma pani te cycuszki”

Cóż z wielkością piersi wiele się zrobić nie da, ale nad kulturą wypowiedzi zawsze można popracować…

Krok II – uznaj rodzącą za histeryczkę i wyśmiej gdy mówi, że boli.

„Jak mówiłam, że boli i czy mogę coś dostać położna powiedziała, że kobiety w Afryce jakoś rodzą”

„o Jezu, drze się pani, ja myślałam, że to już całe dziecko wyszło a tu nic – przewróciwszy oczami powiedziała położna”

„Co się pani tak krzywi [podczas badania rozwarcia] przecież tam musi dziecko wyjść, za chwile podamy oksytocynę i wtedy to dopiero zacznie panią bolec, nie wiem jak pani to wytrzyma”

„Komentarz lekarki, że teraz się drę, bo mnie boli, a jak robiłam sobie tatuaż to mnie nie bolało…”

„Czułam się strasznie, bo powiedziałam, że ból jest dla mnie okropny, a w odpowiedzi usłyszałam, że na tym etapie to jeszcze nic nie boli. Moja opinia i subiektywne, ale prawdziwe odczucie, zostało wyśmiane i wykpione, a to był przecież mój pierwszy poród.”

Się widziało wiele się w ciągu tych wszystkich lat pracy w służbie zdrowia, nie? Ludzi tak zniewolonych przez ból, że zwykłemu śmiertelnikowi trudno to sobie nawet wyobrazić. A tu jedna z drugą mówi, że boli przy 5 centymetrach, hy-hy, co ona tam wie o życiu. Wykpić należy zatem, bo kto by tam miał czas na takie głupoty jak poinformowanie pacjentki o sposobach radzenia sobie z bólem, przypomnienie o oddychaniu – no gdzie tam, to skrajnie nieprofesjonalne by przecież było, prawda?

Krok III – powiedz pacjentce o swoich planach na popołudnie i koniecznie daj deadline – bez deadline’u nie ma porodu.

„No niech już pani urodzi, bo zaraz się zmiana kończy”

„Długo tak jeszcze pani będzie rodzić, bo to już trwa i trwa…”

„Pośpieszmy się trochę, bo mam plany na wieczór a pani tu nam rodzi i rodzi, he-he”

„No rodzi już pani, bo myśmy zdążyły już wszystko zjeść, a tu postępu nie ma”

„Gdy lekarz powiedział żebym postarała się urodzić do godziny 5, bo on to już by sobie poszedł do domu chętnie – popłakałam się z bezsilności”

Mowa jest srebrem. Milczenie złotem. Tak – zwykle kobiety też już by chciały mieć to całe rodzenie za sobą i skończyć zanim przyjdzie nowa zmiana, do kolacji i przed dobranocką, ale na studiach medycznych uczą chyba na jakiś wykładach, że porodu nie da się ot tak po prostu zaplanować na od – do, prawda? A jednak nawet w przywołanej publikacji to „potknięcie językowe” pojawiało się na tyle często, że dostało osobną kategorię nazywaną priorytetyzowaniem własnych planów i oczekiwań nad potrzebami pacjentki.

Krok IV – zwracaj się do pacjentki jak do kogoś kto nie jest godzien szacunku i koniecznie zapomnij o obowiązującej w naszym kręgu kulturowym formie „pani”.

„Mama się bardziej postara to urodzi”

„To nie umie karmić? Wszystko trzeba jak krowie na rowie”

„Mama teraz wstanie i przewinie”

„Nie umiesz przeć dziewczyno, źle to robisz”

„Lalkami się mama nie bawiła w dzieciństwie, że nie wie jak dziecko ubrać?”

Tak, to zdecydowania najlepsza forma zwracania się do pacjentki. Pacjentka wówczas chętnie odwdzięczy się pełnym szacunku i rzuconym prosto w twarz:

„Położna się bardziej postara i przyłoży do pracy to mi się łatwiej urodzi”

„To tyle lat studiowała i pracuje w szpitalu, ale nie umie pomóc w przystawieniu dziecka?”

„Pielęgniarka teraz przyjdzie i przyniesie mi środek przeciwbólowy”

„Nie umiesz mi wyjaśnić jak powinnam przeć dziewczyno, źle to robisz”

„W lekarza się doktorka nie bawiła w dzieciństwie, że nie wie jak podchodzić do pacjentki?”

Milusio, prawda?

Przy tym kroku dodałabym też nigdy, przenigdy nie próbuj się przedstawić przy pierwszym kontakcie z pacjentką – wejście do gabinetu i powiedzenie dzień dobry nazywam się XY i jestem położną/lekarzem/salową wymaga przecież mniej więcej tyle wysiłku ile powiedzenie dzień dobry po wejściu do sklepu, także nie warto. Poza tym układ w którym Ty wiesz o pacjentce wszystko i widzisz ją w wybornie komfortowej rozkraczonej pozycji, a ona nawet nie wie kim jesteś jest przecież najlepszy.

Krok V – wyraź opinie o matce i jej nieudolności

„Pani nie zależy na dziecku skoro nie potrafi pani urodzić”

„Lekarz tuż przed cc (z powodu zaniku tętna dziecka) skomentował że to patologia żeby kobieta nie umiała urodzić naturalnie – zabolało mnie to bardzo”

„Proszę przestać być egoistka i trochę się wysilić dla dziecka”

„Na obchodzie przy wszystkich: „o u pani wszystko w porządku, poród naturalny, dziecko karmione piersią tak? Super, jutro do domu”, następnie do koleżanki obok „jak u pani? Cesarskie? Trzeba było się bardziej postarać, a tak to jeszcze zostajemy. Mi się zrobiło głupio a jak musiała się poczuć koleżanka?”

„Przy pierwszym dziecku pielęgniarka na mnie naskoczyła, że jak mogę dziecko przewijać, a niedawno jadło i w ten sposób będzie miało przeze mnie refluks, byłam obolała po cesarce, z pokarmem była bieda, co chwilę chciało mi się płakać, bo czułam się taka nieporadna… wystarczyłoby jakby mi spokojnie powiedziała, że lepiej nie przewijać po karmieniu, bo to może zaszkodzić, a nie taki wywód…”

„Po 20h nieskutecznej indukcji – niech się pani nie przejmuje niektóre kobiety po prostu nie nadają się do rodzenia dzieci – słowa lekarki po podpisaniu przeze mnie zgody na cc to miał być żart na rozluźnienie atmosfery. Nie rozluźnił. Dzwoni mi to w uszach do dziś.”

„Mi było przykro gdy usłyszałam ze histeryzuje w momencie gdy na pytanie ile wód odeszło powiedziałam, że dużo, pani doktor spytała czy na kieliszki czy na szklanki bym liczyła, powiedziałam, że na szklanki, spojrzała na koleżankę i skomentowała – kolejna histeryczka”

Mogę nie komentować? Nie ma czego…

Krok VI – wyraź swą opinię o dziecku, koniecznie niepochlebną.

„Najbardziej zabolały słowa położnej po porodzie, że synek taki głupiutki, bo nie potrafił ssać”

„Pielęgniarka z oddziału położniczego stwierdziła, że mój dwudniowy synek ma małego siusiaka… ale żebym się nie martwiła, że jak będzie dorosły to zawsze może sobie zrobić operację – nigdy tych słów nie zapomnę”

„Pielęgniarka noworodkowa powiedziała mi że moje dziecko (wiek: 2 dni) jest niegrzeczne (mowa o noworodku plączącym w inkubatorze). Ja próbując obrócić to w żart czy złagodzić: nie no płacze za mamą, ciężko jej pewnie, że jesteśmy rozdzielone. Pielęgniarka no proszę pani tu jest sporo dzieci a jakoś żadne się tak nie zachowuje!”

Ha a wiecie, że tym punktem nawet ja oberwałam? I to mimo porodu w starannie wyselekcjonowanej placówce. Pierworodna miała silną żółtaczkę więc musiała być przez 5 długich dni naświetlana – od niektórych pielęgniarek, za każdym razem gdy przychodziłam zabrać młodą na karmienie słyszałam, że mam strasznie niegrzeczne dziecko i będę miała przekichane. Niegrzeczny noworodek, bo płacze w inkubatorze – rozumiecie? Jedna pielęgniarka była tak zafiksowana na punkcie niegrzeczności mojego dziecka, że przyszła do mnie o 3 w nocy (autentycznie!) zapytać czy ktoś w mojej rodzinie jest chory psychicznie, bo to dziecko jest jakieś nienormalne, że płacze. Wiecie w jakim stanie zostawia to wybudzoną ze snu kobietę, która aktualnie doświadcza największej burzy hormonalnej w swoim dotychczasowym życiu?

W opłakanym.

Może więc czas skończyć z podejściem w którym kobietom każe się przestać roztrząsać i histeryzować, bo najważniejsze, że dziecko zdrowe? Cóż, dziecko może być zdrowe, matka może czuć się świetnie fizycznie i szybko wracać do formy, ale słowa które usłyszała mogą jej dzwonić w uszach do końca życia. Dobrze jest więc przywiązywać do nich większą uwagę – chyba że chcecie zostać zapamiętani przez pacjentkę do końca życia, ale nie jako pozytywni bohaterowie – ja twarz pielęgniarki, która przyszła w nocy pamiętam do dziś. I nigdy nie zapomnę.

I choć zdaję sobie sprawę z faktu, że pełno jest personelu empatycznego, delikatnego i operującego takim językiem, że serce roście, to wciąż niestety sporo tych czarnych owiec – ja mam tu przykłady li tylko z instagrama mojego najmniejszego i najmniej popularnego kanału, a odpowiedzi i przykłady zdań które zabolały i zostały z dziewczynami na zawsze mogłabym liczyć w setkach. Proszę więc pięknie tych wszystkich pracowników służby zdrowia, którzy są fantastyczni i w pocie czoła wykonują swoją trudną pracę – jeśli słyszycie, że ktoś z waszych współpracowników stosuje tego typu przemoc werbalną lubi komentuje nie to co powinien, to jeśli macie możliwość zainterweniujcie, wiem że to nie zawsze łatwe, ale takie niedelikatne komentarze naprawdę są niepotrzebne i potrafią zepsuć wszystko, więc trzeba je piętnować. Bierzecie czynny udział w dniu, który dla wielu kobiet i mężczyzn do końca żywota pozostanie jednym z tych najważniejszych – to ogromna odpowiedzialność, ale też ogromny przywilej – na kwestie medyczne i fizjologiczne nie zawsze możecie wpłynąć, ale język jakim operujecie zależy li tylko od was samych. Ja mam jedną położną, którą zawsze będę ciepło i radośnie wspominać przy moich dzieciach – z imienia i nazwiska, bo była uprzejma się przedstawić. Mam też czarny charakter, który jednym zdaniem sprawił, że poczułam się okropnie i który do końca życia będzie dla mnie synonimem niekompetencji i braku ogłady. Tak, to jak pacjentka zapamięta daną osobę może zależeć czasem od jednego bezmyślnie wygłoszonego zdania…

„Werbalna przemoc stosowana przez przedstawicieli służby zdrowia w okresie okołoporodowym jest często zgłaszana przez pacjentki niezależnie od regionu, kraju i rozwoju gospodarczego. Nadużycia słowne obejmowały użycie szorstkiego lub niegrzecznego języka, osądzające lub oskarżające komentarze, a także grożenie złymi skutkami zdrowotnymi dla matki oraz dziecka lub wstrzymaniem leczenia/udzielania pomocy.

Niewłaściwe zachowanie personelu medycznego nie zawsze jest działaniem intencjonalnym i może współwystępować z innymi pełnymi szacunku praktykami, tym niemniej doświadczenia kobiet związane z niewłaściwym zachowaniem ze strony personelu powinny być postrzegane jako takie – niezależnie od pierwotnych intencji”

Bohren i wsp., PLoS Med. 2015

„W praktyce oznacza to, że personel sprawujący opiekę położniczą powinien bardzo poważnie podchodzić do języka jakiego używa. Nie tylko po to by okazać szacunek dla poglądów kobiet i zapewnić je, że są one uprawnione do podejmowania pewnych decyzji, ale także po to by respektować przysługujące im prawa człowieka. To wymaga pełnego ostrożności dobierania słów, refleksji nad swoim zachowaniem, słuchania kobiet i właściwego, klarownego, pełnego szacunku komunikowania się z nią w celu przeprowadzenia jej przez złożoność opieki położniczej.”

Humanising birth: Does the language we use matter? The BMJ opinion, 2018.

Z podziękowaniami dla wszystkich kobiet z IG, które zechciały podzielić się ze mną słowami, które je ubodły.

Czekasz na swoje pierwsze lub kolejne dziecko? Chcesz się przygotować? Może zainteresuje Cię nasz Wspieralnik rodzicielski (klik)

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

123 komentarze

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Aggatka

    Właśnie takich komentarzy bałam się najbardziej, w sensie największą część mojego lęku przed porodem obejmował strach, że mi położna coś okropnego powie, co zapamiętam do końca życia.
    Na szczęście dwa porody i nic takiego nie było 🙂

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    migotka

    Ja przy pierwszym porodzie słyszałam parę takich tekstów… (Poród zakończony użyciem vacum) A teraz czeka mnie poród dziecka z wadą wrodzoną. Jeśli usłyszę cokolwiek na temat tego, że jest w ciężkim stanie bo ja nie umiem rodzić dzieci, to się psychicznie rozsypię pewnie :-/

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      Basia

      Migotka jest dzielna babeczka! Trzymaj się dzielnie i dużo zdrówka 🙂

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Marta

    Po cc, położna naciskając na moje sutki (oczywiscie z zaskoczenia i bez mojej zgody) orzekła „z tego nic (tzn. mleka) nie będzie”…

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      Marta

      jutro minie 1.5 roku jak kp ?

    • Odpowiedz 20 kwietnia, 2018

      nanka

      Do mnie lekarka pediatra na popołudniowym obchodzie w 2 dobie po przedwczesnym (36 tc) porodzie- „matka ty chcesz zagłodzić dzieciaka, przecież ty wcale nie masz mleka” i mimo,że towarzysząca jej położna wyłapała gafę i zostając dłużej w sali dodała „Pani się nie martwi, pani przystawia- pani doktor lubi tak piep…”, ślad pozostał, a ja dzień później zgodziłam się na dokarmienie. Był to jeden raz z butelką- zgodnie z przewidywaniami położnych po odpoczynku w domu , bez ważenia i stresu rzeka mleka popłynęła…na 4 lata ;P

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Sylwia

    Podczas porodu czułam się bardzo komfortowo – personel był wspaniały! Ale kolejnego dnia na obchodzie pielęgniarka razem z pediatrą zauważyły duże, sine plamy na plecach. Później się okazało, że to znamię – plamy mongolskie. Ale zamiast spokojnie podejść do sprawy, to lepiej było komentować: Co Pani wyprawiała z tym dzieckiem, że mu siniaków narobiła? I docinek, że nie umiem się z dzieckiem obchodzić. Nigdy nie zapomnę strachu i poniżenia jakie wtedy czułam.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Ewasiluk

    Do dziś pamiętam jak mi położna przy skurczach partych darła się w ucho ‚ROBISZ TWARDĄ KUPĘ!!!’ wyraźnie rozbawiona moim zażenowaniem. Ż tego wszystkiego przestawałam przeć. W końcu, po wysłuchaniu że jestem niedobra i nie chcę pewnie tego dziecka urodzić, poprosiłam żeby łaskawie ‚wypier…iła’ za drzwi. Obraziła się i zostawiła mnie z praktykantką – którą się wspaniale mną zajęła. Aaa …zemsta tej od kupy była słodka – pocięła mnie nie czekając na skurcz.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Magda

    Czytajac to przypomnialo mi sie pytanie jakie zadala mi chyba pielegniarka (bo sie nie przedstawila). Odeszly mi zielone wody plodowe a ona sie mnie pyta jaki maja kolor i wymienia rozne kolory zieleni. Ja mowie, ze nie wiem (bo ostatnia rzecza jaka byla to zastanawialam sie nad ich odcieniem). A ona skwitowala : To nie znam sie na kolorach? I sprawdzila na wkladce… jakby nie mogla tego zrobic od razu bez gadania…

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Agnieszka

    Ja usłyszałam od lekarza po wszystkim: „Myślałem, że masz wyższy próg bólu”, a od neonatolożki, która zabierała córkę do naświetlania, ale córka płakała, że: „Jak tak będziesz karmić, to nawet za 5 dni nie wyjdziecie”. Życzę im, żeby w momencie życiowej słabości równie jak ja nie mieli wsparcia od osób, od których będą zależni.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Magda

    U mnie kilka takich przykrych słów padło na raz a juz nie wspomne o jakimś Panu doktorze który przyszedł sobie z sali obok usiadł na przeciwko mnie rodzącej i popijał herbatę. Mój poród był ciężki i bardzo bolesny i wtedy było mi wszystko jedno. Po porodzie jednak odtwarzałam sobie jego przebieg w głowie i ciężko było mi poradzić sobie z tym ze ktoś tę moją godność naruszył. Teraz czeka mnie drugi poród i chyba tej bezsilności boje się bardziej niż bólu.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Zuza

    Ha. Rodziłam drugiego syna rok temu, leżeliśmy na sali z jedną tylko dziewczyną. Nie miała skonczonych jeszcze 17 lat, urodziła bliźnięta. Jakimi slowami przywitała ją położna neonatologiczna? „Ktoś tu chyba nie słuchał na wychowaniu do życia w rodzinie!”
    Naprawdę szkoda słów 🙁

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Izzz

    Ja podczas szycia krocza usłyszałam „pruła się jak stara kurw***”
    Przeurocze po 10h porodzie ..

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      Agnieszka

      Masakra

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      A.

      Że co?!!!! Brak słów…

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      lilka

      Absolutnie jest to do zgłoszenia. Odszkodowanie się należy.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Basia

    Żaden z moich dwóch porodów (sn i cc) nie należał do wymarzonych, mimo starannego wyboru placówki uznanej powszechnie za przyjazną i wspierającą. Żadna z wizyt w szpitalu po poronieniu („hehe, na patologii (tak miałam na skierowaniu od lekarza prowadzącego napisane) to na pewno pani nie poleży. Na ginekologię szybciutko”) nie dała mi odrobiny wsparcia. Jednak to, co najbardziej utkwiło mi w głowie i sprawia, że o zbliżającym się porodzie (a właściwie pobycie w szpitalu po) myślę z lekką paniką, były słowa neonatolog, która zmuszała mnie do karmienia córki mm, mimo iż ta zwracała każdą kropelkę: „Co z pani za matka? Niech się pani już przestanie bawić i weźmie porządnie do karmienia” 🙁 Moje dzieci mają taką urodę, że w szpitalu, zaraz po urodzeniu jedzą niewiele, tracą na wadze, a jak wrócimy do domu, to ssą jak szalone i tak im zostaje na 2,5 roku.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Pola

    Tia, pierwszy poród, jestem na trakcie przyjęta przez położną o 22, skurcze częste i regularne. Po pół godzinie i kilku prośbach położnej przychodzi zaspany doktor, ani be, ani nie, rozkłada mi po chamsku szerzej nogi na krześle, bada cholernie boleśnie i krwawo (i śmieje się, gdy widzi, że się krzywię). Nie mówi mi nic, rzuca położnej, żeby dać rozkurczowe. Ona na to, że skurcze są ładne i może oksy, to urodzę w nocy. On patrzy na nią z góry i rzuca, że młoda jestem, to mogę sobie na oddziale poleżeć. I wychodzi. Położna mnie przeprasza mówiąc, że robiła co mogła, ale pewnie urodzę dopiero na nowej zmianie po 8. Tak zaczęło sie najgorsze 13 godzin mojego życia – nadaje się tylko na terapię.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    EWELINA

    Pierwszy poród cud miód, 1,5 godziny bólu do wytrzymania i córka była na świecie. Drugi poród masakra, oksytocyna, syn tętno non stop 200, pepowina na szyi, ból nie do opisania, decyzja o cc i słowa położnej do mojego bladego męża, że „żona kopie jak koń”, bo się z bólu rzucalam na łóżku, na którym mnie przewozili na salę operacyjną. Czy naprawdę takie komentarze pomagają komukolwiek? Chyba tylko wypowiadajacym, może im się jakoś kuzwa lepiej od tego robi?

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Ela

    Minęło 6 lat od mojego porodu i staram się nie pamiętać, bo było bardzo nieprzyjemnie, ale jednego nie zapomnę. Mam duży biust, miałam bardzo dużo pokarmu, ale mam płaskie sutki i moje maleństwo nie umiało jeść. W trakcie jej pierwszej przepłakanej z głodu nocy poszłam do dyżurki. Jako pomoc otrzymałam komentarz, że panikuję i wręczono mi butelkę ze sztucznym mlekiem. Następnej nocy poszłam po pomoc już dużo bardziej zrozpaczona. Pielęgniarka bez słowa wyjęła mi pierś z koszuli, ścisnęła, trysnęła pokarmem i powiedziała: tyle masz mleka to się bardziej postaraj. Oczywiście per Ty.
    Za to dzisiaj, już w innym szpitalu, zostałam przyjęta na amniopunkcję na 1 dzień. Po pierwsze nikt nic nie komentował. Po drugie każdy mówił „dzień dobry” i się przedstawiał. Na samym początku położna oprowadziła mnie po oddziale. Nie byłam przygotowana na pobyt w szpitalu przez cały dzień, więc dostałam od położnej kubek i sztućce. A po zabiegu, mniej więcej co godzinę, ktoś przychodził i pytał jak się czuję. Lekarz wykonujący zabieg przyszedł po pracy się pożegnać. Od razu zaznaczę, że nikogo tam nie znałam, prowadzący lekarz pracuje w innym szpitalu i nikomu nic nie dawałam za taką wspaniałą opiekę

    • Odpowiedz 28 marca, 2018

      Aleksandra

      Miałam dosłownie IDENTYCZNIE po pierwszym porodzie! Drugie dziecko rodziłam w takiej atmosferze o jakiej Pani pisze w drugim przypadku- pełna informacja i zawsze uśmiechnięty i rzeczowy personel. Niestety daleko od domu. Za chwilę rodzę trzecie. Do tego odległego szpitala nie mogę jechać. Wszyscy mi mówią, żebym jechała rodzić tam gdzie pierwsze dziecko. Mam bardzo blisko, no i był remont na porodówce. Ale LUDZI się nie „wyremontuje”. Na moje słowa, że chcę poszanowania godności słyszę odpowiedź: „to przecież tylko 2 doby i do domu”. Całe szczęście mamy wybór gdzie jechać rodzić. Życzę Ci samych pozytywnych wrażeń!

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Olgie

    Miałam to szczęście, że leżałam na oddziale pani profesor, która była i jest bardzo przeczulona na takie zachowania swojego personelu. Przykład idzie z góry, zawsze tak twierdziłam. Do wszystkich zwracali się z szacunkiem, po nazwisku i zawsze się najpierw przedstawiali. Pielegniarki byly na każde zawołanie, nawet w nocy i nigdy nic złego nie powiedziały i nie komentowały. Ja wręcz usłyszałam, że mam sie ne denerwować brakiem pokarmu, że mi się to powoli rozkręci, że ważne, żebym pamiętała, że po cc tak bywa i wszystko będzie dobrze… Przy baby blues jaki miałam to było tak kojące, że młody chyba to wyczuł i po początkowych rykach przesypiał spokojnie te 3 godziny. Niestety specjaliści i położne laktacyjne, którzy przychodzili z innych oddziałów takich standardów już nie trzymali. A szkoda, bo wtedy z pewnością czułabym, że państwowa służba zdrowia obrosła w jakieś negatywne mity. A tak to wychodzi, że trafiłam na wyjątek… (myślę że spokojnie moge podać, że to byl IV oddzial położnictwa dla diabetyków, pod dyrekcją prof. Ewy Wender-Ożegowskiej w szpitalu na Polnej w Poznaniu. Trudno się dostać nie będąc cukrzykiem, ale byli pacjenci nawet z Łodzi czy Szczecina, nie trzeba mieć znajomości żeby uzyskać pomoc)

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Jaskolka

    Oj to ja przy pierwszym porodzie miałam wszystko na raz. Najpierw co się Pani tak drze przecież Pani jeszcze nie rodzi. A ja rodziłam już tylko nikt nie raczył tego sprawdzić. Zleciało się pełno personelu wyciskali mi dosłownie córe z brzucha, krew trysła jak z wiadra I cała popěkałam, że miesiąc później nie mogłam się wyprosrować. Później zadzwoniłam do położnej aby mi odłożyła dziecko do tej wanienki, to ona oburzona że to moje dziecko I sama powinnam to zrobić. Nie miałam takiej możliwości, nie dałam rady krocze mnie tak piekło. Później po 3 nocach nieprzespanych usnęłam I za chwilę obudziła mnie położna że dziecko mi płacze a ja sobie śpię. Co z Pani za matka. Nigdy tego nie zapomne. Na szczęście dwa nastepne porody były już ok. Oczywiście w innym szpitalu.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Anna

    Podczas ostatniej fazy porodu straciłam bardzo dużo krwi, co zaowocowało ogromną anemią. Po porodzie podczas pobytu w szpitalu bolały mnie wszystkie mięśnie ciała do tego stopnia, że przejście do łazienki oddalonej od łóżka o dwa metry było wysiłkiem niebotycznym, a i najmniejsze przekręcenie się na łóżku odczuwałam jako ogromne cierpienie. Miałam styczność z bardzo różnymi osobowościami personelu, natomiast była jedna położna, która naprawdę przejmowała się moim stanem i powtarzała zawsze, że jest od tego, by mi pomóc. Za każdym razem, jak o niej myślę, łzy napływają mi do oczu… To chyba z wdzięczności.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Ania

    Długo przed zajściem w ciążę bałam się komentarzy na temat mojego wyglądu i zdolności do zajęCia się dzieckiem, ewentualnie straszenia że mi je odbiorą. Przez błędy młodości moje uda i brzuch są pokryte bliznami. Miałam cesarke w calkowitym znieczuleniu. I tak, komentarze na temat blizn były. Myślę ze porodem stresowalam się mniej niż tymi okropnymi komentarzami.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Ag

    Urodziłam przedwczoraj. Trzecie dziecko. Poprzednie dwa porody wspominam bardzo dobrze, ale miałam swoją zapłaconą legalnie położną. Od roku szpital zabronił tego procederu, ale jako doświadczona matka stwierdziłam, że na pewno będzi ok. No i nie było. Był to najdłuższy, najbardziej bolesny ale przede wszystkim najbardziej odzierający z godności z moich porodów. Także przez język. Przez komentarze, że w ogóle mnie nie boli, że wymyślam i histeryzuję (ciekawe że przy poorzednich dwóch nie płakałam), że nie mam prawdziwych skurczy (kiedy wyłam z bólu) i różne takie teksty, o których piszesz. Czuję się źle, a że to trzecia doba po to tym bardziej źle. To był mój ostatni poród. Cieszę się, że pierwszay taki nie był, bo miałabym tylko jedno dziecko. Nie potrafię pojąć dlaczego personel (zarówno lekarka jak i położna) rozmawiały ze mną w taki sposób. Moje poczucie wartości jako matki spadło kolosalnie. Myślę, że wyliżę się z tego, ale poprzednie dwa porody dały mi moc, a ten mnie zmiażdżył. Przykro mi po prostu.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    MF

    Gdy rodziłam moje pierwsze dziecko, które było ciężko chore i poród był dodatkowo przedwczesny, to lekarz dyżurny zapytał mnie: „Ale Pani wie, że poród w 32 tygodniu ciąży to nie jest najlepszy pomysł?”. Tak jakby to była moja wina, że sobie ten poród w tym 32 tc wymyśliłam. Już nie mówiąc o tym, że byłam przekierowana z jednego szpitala do innego, wieziona tam karetką, żeby dziecko miało większe szanse na przeżycie, a przy przyjęciu do docelowego szpitala usłyszałam: „Ale po co Pani tutaj przyjeżdżała? My nic nie jesteśmy w stanie zrobić”. Córeczka nie przeżyła. A ja do tej pory czuję się winna…

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      A.

      ;( przytulam

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      lilka

      To nie twoja wina.

    • Odpowiedz 24 października, 2019

      Sabina

      Szczerze wspolczuje, ze wzgledu na wszystko… Bardzo mi przykro przez co przeszlas, ale wiedz I pamietaj o tym do konca swych dni,ze nie bylo w tym zadnej Twojej winy. Mam nadzieje,ze czas pomogl zagoic rant choc troche I zaraz, przed snem pomodle sie za Twoja kruszynke, niech wie I czuje ze ludzie wiedza o Jej istnieniu ?

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    elodi

    wlaśnie tego się boję najbardziej, tych komentarzy personelu….
    nigdy nie zapomnę położnej, która „pionizowala” mnie po cc… nie chciała mi podać ręki, a ja myślałam, że zwymiotuję i się skasztanię z bólu jednocześnie. w prysznicu nie było zasłonki, stała i patrzyła jak się kąpię trzęsąc z zimna i ciagle mnie poganiała. jak wyszła popłakałam się z bezsilności, razem z dziewczynami po sn, które leżały ze mną na sali.
    moje dziecko wywieźli 100km dalej, żeby ratować jej życie. ja musialam zostać w szpitalu, w którym rodzilam. bez dziecka, po cc, moje piersi nie miały zamiaru dać mleka. co 3 godziny katowałam je laktatorem, bo takie dostałam zadanie od profesorów ratujących moją córkę: rozhulać laktacje, przywieź bezcenne mleko mamy. a położna na mój widok zaśmiala się, po co ja te piersi tak katuję. wiem, że nie chciała mnie urazic, dopiero przyszła na zmianę, może myślała, że między karmieniami jeszcze laktatorem jadę. zapamiętam to do konca życia. dla mnie to była walka o zdrowie córki, dla niej pierworódka histeryczka, co się boi, ze ma mało mleka.

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      lilka

      Może rzeczywiście nie wiedziała, po co w tym momencie to robisz, a Ty robiłaś to co trzeba było robić, byłaś dzielna po prostu i robiłaś swoje nie tłumacząc. Też bym tak zrobiła!

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Magda

    Kiedy moja mama mnie rodziła usłyszała od położnej „wie Pani, że może Downa urodzić?” Urodziłam się w 7 miesiącu ciąży, która od samego początku była zagrożona – konflikt serologiczny. Poprzednią ciążę mama straciła… później się okazało, że konieczne będzie u mnie przetoczenie krwi. Ktoś z personelu (nie lekarz) powiedział do mamy „wie pani, że krew kosztuje?”. Minęło prawie 31 lat, a mamie nadal to huczy w głowie 🙁
    Ja z kolei usłyszałam „jak u Pani z karmieniem? Dziecko od Pani głodne wychodzi”, oczywiście też nie potafiłam przeć i hiesteryzowałam. Ze szpitala wyszłam z ropiejącym kroczem i krwiakiem przy szwach.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    armein

    Dwa porody za mną, pierwszy 2,5 roku temu, drugi – zaledwie 2 miesiące. Na szczęście obyło się bez komentarzy na temat tego, że obydwa – choć z różnych przyczyn – zakończyły się CC. Jednak za każdym razem nasłuchałam się od przeuroczych pielęgniarek noworodkowych komentarzy na temat płaskich brodawek. Za każdym razem protekcjonalne odzywki w formie bezosobowej, pobłażliwe uśmiechy, a jedyna rada dotycząca karmienia – „kupić kapturki”. Poród w moim szpitalu mogę polecić każdemu, lecz pobytu po porodzie – już nie.

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      Kas

      Bo z porodem jest jak cię mogę, to opieka poporodowa leży całkowicie wg mnie.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    oo

    Szłam na swój poród „uzbrojona” w wiedzę, że mogą mnie w szpitalu traktować per „siądzie, wstanie”, że mogą mi odmówić znieczulenia, że będą mnie traktować jak chodzący inkubator na dziecko. W dodatku inkubator o IQ średnio rozgarniętej małpy. Postanowiłam być ponad to, bo przecież dla zdrowia dziecka zniosę wszystko i ciul z nimi, jak mi dopieką to przecież zawsze się mogę awanturować (bojowa jestem), a po wszystkim i skargę mogę złożyć (tak, jestem aż tak bojowa).
    Nie przewidziałam, że hormony i instynkt samozachowawczy stępi do zera moją logikę, bojowość, wiedzę, świadomość. Że będę potulnie kiwać głową, przymilać się wazeliniarsko, znosić różne uszczypliwe uwagi.
    Tak, zaliczyłam uwagi na temat mojej wagi (dobiłam do wagi trzycyfrowej, ale akurat niespecjalnie mnie to martwiło, bo jestem wysoka i nawet tej stówy aż tak nie było widać poza brzuchem). Zaliczyłam uwagi na temat mojego tatuażu. Nawet na temat źle założonego balonika przez lekarkę, jakby to moja wina była. Na sali operacyjnej zaliczyłam uwagi na temat tego, jak to kobiety nie golą „podwozia” – w odpowiedzi (już na znieczuleniu) zaszczebiotałam do lekarza, który właśnie zamierzał się skalpelem w moje „podwozie”, że nie widziałam tego obszaru od ostatnich trzech miesięcy i ciężko się tam pchać z żyletką na ślepo…
    Zaliczyłam też na sali operacyjnej seksistowskie dowcipy lekarza prowadzącego, dowcipy polityczne, przekleństwa. Rezydent nerwowo chichotał, tak jak pielęgniarki, anastezjolożka przeprosiła mnie i kazała nie słuchać. Powiedziałam jej, że nie słucham, bo to mój najważniejszy moment w życiu więc się wyłączam – świadomie.
    Po wszystkim jeszcze wredni pediatrzy, traktujące kobiety w najlepszym wypadku jak powietrze, w najgorszym – jak histeryczne, zgłupiałe krowy. Za to przemili ginekolodzy, cudowne położne. Wcześniej świetny oddział patologii ciąży, o którym złego słowa powiedzieć nie mogę, a same dobre.
    Więc wszędzie jest trochę dobrego, trochę złego.
    Wytropiłam lekarza, który robił mi cc (bo przecież się nie przedstawił, nawet mnie nie zauważył dopóki nie wsadził znienacka ręki po łokieć w celu wymasowania szyjki macicy), ot jakiś dyżurant weekendowy o kiepskiej renomie. Ale nic nie zrobiłam, nie złożyłam skargi oficjalnie. Nie miałam na to siły, czasu, nerwów z noworodkiem wiszącym u piersi. Pożaliłam się tylko na stronie Rodzić po Ludzku w opiniach nt. szpitali.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Jagoda

    Jestem położną i bardzo się staram traktować rodzące z szacunkiem. Ale powiem Wam, że utrzymywanie formy „Pani” przez cały czas jest strasznie trudne i męczące. „Niech pani prze” , „proszę przeć”, „proszę zgiąć nogę”. Dużo emocji jest przy parciu, dużo się dzieje i ta forma to dla mnie utrapienie. Najlepiej mi się rodziło z koleżanką, bo mogłam do niej mówić na „Ty”. Najchętniej przeszłabym z rodzącą od razu na Ty, szczególnie że to często osoby w moim wieku, ale takie podejście ponoć jest nieprofesjonalne… I co tu robić? 🙁

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      Alicja

      Ja myślę, że można to powiedzieć na początkowych etapach – tu nie chodzi zresztą o paniowanie jakieś wielkie tylko o szacunek właśnie – można więc powiedzieć kiedy jeszcze nie ma emocji, że ma się nadzieję, że to nie będzie przeszkadzało, bo po prostu ułatwia komunikację i nikt nie będzie miał pretensji tylko wszyscy z uśmiechem się zgodzą 😉

      • Odpowiedz 28 marca, 2018

        le

        U mnie na porodzie położna(chylę jej czoła bo była wspaniała!!!) gdy wybadała, że jest pełne rozwarcie i zaczyna się II okres porodu, po porostu spytała mnie czy to dla mnie będzie ok jeśli do konca porodu będzie się zwracać do mnie po imieniu. I tk jak Alicja powiedziala, wyjaśniła, że bedzie jej się łatwiej ze mną kominikować. Myślę, że przy tak swormuowanym komunikacie nikt nie bedzie miał problemu ze zgodą na takie skrócenie dystansu.

    • Odpowiedz 27 marca, 2018

      Zaba

      Zapytac sie rodzacej czy forma ” ty ” jej odpowiada. Mam za soba dwa porody o ktorych mogę tylko dobrze sie wypowiedziec, może dlatego ze poza granicami kraju. Ale polozne wlasnie sa z rodzacymi na ty, i to zupelnie nie zmniejsza ich profesjonalizmu a mi przynajmniej pozwolilo na nawiazanie wiezi z polozna.

    • Odpowiedz 28 marca, 2018

      Agata

      Pani Jagodo, czy pracuje Pani na Zamkowej w Zabrzu? Rodziłam tam prawie trzy lata temu i delikatnie mówiąc nie mam najlepszych wspomnień z porodu, jednak później na oddziale położniczym była pewna pani położna Jagoda, którą wspominam jako najbardziej ciepłą, wyrozumiałą i serdeczną (zarazem niezwykle profesjonalną) przedstawicielkę służby zdrowia, z jaką miałam okazję się zetknąć w życiu.
      Zostawiłam wtedy Pani kartkę z podziękowaniami 🙂 Jeśli to Pani – dziękuję raz jeszcze! Gdyby wszyscy mieli takie podejście do pacjentek, to nikt nie musiałby się bać porodu i tego co po nim. Jestem właśnie w drugiej ciąży i mam nadzieję, że znów na Panią trafię.

    • Odpowiedz 28 marca, 2018

      Kasia

      Położna, która przyjmowała mój poród, na samym początku zapytała czy może mówić mi na Ty, bo tak będzie łatwiej. Uważam,że to super pomysł aby po prostu na początku, jeszcze gdy nie ma takich nerwów i pośpiechu, uzgodnić tę kwestię. Ze współpracy z położną jestem bardzo zadowolona.

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      Alka

      Usłyszałam od jednej położnej „dziecko drogie musisz spróbować bardziej” i to zdanie nie było odłożone obelgą, nie było poniżjace ani protekcjonalne. Było ciepłe, szczere, troskliwe i pełne szacunku dla mojego wysiłku i dla mojej dziecięcej niemal bezradności… A potem przyszła zmiana personelu i ta pani nie mogła zostać…

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    MKT

    1 stycznia o godzinie 14 urodziłam cudownego zdrowego syna. Wody odeszły mi o 00:10, zaraz po zakończeniu pokazu fajerwerków. Poród był bardzo ciężki, bardzo bolesny, bardzo przykry… do tego stopnia, że na sam koniec praktycznie zemdlalam z bólu i zmęczenia (nie spalam już w sumie ponad 30h, od poranka 31.12). Dostałam dozylnie glukoze. W międzyczasie mój organizm niestety postanowił sie oczyścić i od położnej usłyszałam jedyne, że to jest coś obrzydliwego i żałuje, że musi po mnie posprzątać teraz. Kiedy ostatkiem sił próbowałam wyprzec główkę syna do sali wszedł lekarz (jak się potem okazało ordynator oddzialu) i zaczął bardzo głośno komentować – co się tak tu drze głośno i że jak jestem za leniwa, to on mi kleszczami pomoże. Oczywiście w trakcie porodu zostałam nacięta, więc w końcu udało się urodzić.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Ania

    Jagoda: nie miałabym nic przeciwko temu, żeby położna przeszła ze mną na „ty” – zwłaszcza, gdyby to zwyczajnie zaproponowała. Oczywiście, że w czasie porodu to wygodniejsze. Ale nic w moich oczach nie usprawiedliwia tych położnych już po porodzie, na drugi i trzeci dzień, mówiących do mnie bezosobowo i protekcjonalnie „mama”, i ściskających mi bez uprzedzenia pierś, bo niby sprawdzają laktację.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Alka

    Ok. Ma ktoś namiar na dobrego psychologa od traum poporodowych? Od 6 lat ze strachem czekam na rocznicę urodzin mojej córki i falę wspomnień porodu, który obie cudem przeżyłyśmy. Nawet podsunęli mi papier do podpisania że byłam trudną pacjentką (strach i ból sprawił że milczałam kiedy do mnie krzyczały że zabijam dziecko, a kiedy uznali że dziecko „chyba jest martwe” dostałam ataku szału i musieli mnie przypiąć pasami do stołu). Na koniec był jeszcze wstrząs anafilaktyczny i seria obelg że kolejny problem ze mną… Problem „ze mną” mam do dziś – pogłębiający się.

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      M

      Ja mogę polecić Anna Małaczek Warszawa ( 605258455)

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Olga

    Przez takie historie rodziłam w najbardziej zaprzyjaźnionym szpitalu, jaki znałam. I było naprawdę super, wszyscy byli mili. Nie, nie dałam nikomu w łapę 😉 Ale mimo to kiepsko wspominam ten czas, bo pewne rzeczy są trudne do przeżycia i zaakceptowania nawet kiedy wykonuje się je z delikatnością i serdecznym uśmiechem. Też pewnie 5 dni na szpitalnym jedzeniu pt. dieta wątrobowa (pieczywo tostowe, margaryna i mielonka, jedyne warzywo, jakie zobaczyłam, to był 1, słownie jeden, liść sałaty, oraz rozgotowana marchewka do któregoś obiadu) mocno podkopało moje morale.

    • Odpowiedz 23 kwietnia, 2018

      Basia

      Ja przez takie historie zdecydowałam się na cesarskie cięcie.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Olga

    Aha, i jeszcze co do przedstawiania się – dużo się o tym mówi, a ja mam mieszane uczucia. Ja nie ogarniałam 😀 Jak przychodzi do mnie 10 osób w ciągu 2 godzin, każda na 2 minuty, to choćby każda z nich się przedstawiła z heroldem, to ja tego w życiu nie zapamiętam przecież. Nie mówiąc o twarzach.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    MamaAdama

    Mój poród (pierwszy, 9 mies temu) był w porządku, położna bardzo pomocna. Nie miałam takich strasznych przeżyć jednak zdarzyło się kilka sytuacji które mnie nieznośnie uwierają po prostu.
    Godz 1 w nocy, młoda rezydentka na izbie przyjęć zamiast powiedzieć „proszę o chwilę ciszy trudno mi się skupić” – miałam słowotok ze zdenerwowania- miała cały czas kwaśną minę, ciągle zwracała mi uwagę jak małemu dziecku. Potem już przed porodem jak zapytałam położną czy będę mogła skorzystać z tens zaśmiała się że mogę te elektrody wyrzucić (nie miałam krzyżowych – po porodzie na moją propozycję że zostawię je dla kogoś innego powiedziała że je użyje jak ją będą plecy bolały).
    No i dla mnie najbardziej krępująca sytuacja – przy rozbieraniu się do wanny poszłam w staniku sportowym- dostałam opieprz. „Natychmiast to zdejmij! Krocze pokazujesz a cycków się wstydzisz? Męża czy baby?” Po chwili bez pytania sprawdziła czy poleci mi mleko po czym z aprobatą pokręciła głową i usłyszałam „ty to dziecko wykarmisz”. No dziękuję bardzo to już wiedziałam dawno.
    Ufff jaka ulga to z siebie wyrzucić.

    • Odpowiedz 1 kwietnia, 2018

      Kasia

      Ja po pierwszym porodzie usłyszałam, że mam idealne piersi do karmienia. W domyśle było po, co zwracasz nam głowy próbami o pomoc, tu nie ma prawa mieć z czymkolwiek problemu. A ja tylko chciałam zapewnia, że dziecko chwyta pierś, jak trzeba a nie wpychania cyca do buzi przez położne, bo tak najszybciej. No i faktycznie więcej o pomoc nie poprosiłam metodą prób i błędów same się nauczyłyśmy i już z małą intensywnością, bo pojawiło się kolejne karmimy się 18 mc. Tak karmiłam w ciąży, mocno to zmniejszyłyśmy w 3 trymestrze. W drugim porodzie położna zostawiła mnie samą sobie z mężem, zawołał ją, jak parte się zaczęły. Lekarza widziałam dwa razy, jak sprawdzał rozwarcie na początku i po porodzie oceniał ile szwów założyć na pęknięcia. Miło mi było, jak powiedział, że to tylko kosmetyka, bo są płytkie, choć po minie stażystki przy cichej konsultacji widziałam, że jeden był trochę głębszy, ale tak mnie znieczulili, że wcale igły nie czułam, choć stażystka mnie za to przeprosiła. Po porodzie byłam cała we krwi, bo na 3 fazę musiałam wyjść z wody i wszystko zaczęło ze mnie wylatywać, jak szłam na łóżko a mimo to nie usłyszałam nic przykrego tylko, że to normalne. Poród wspominam wspaniale. Nikt mi się nie przedstawił, ale nie potrzebowałam tego, wystarczył mi mój mąż i możliwość rodzenia we własnym tempie. Raczej jestem ideałem dla personelu, bo poród od regularnych skurczy trwał trochę ponad godzinę, oczywiście pierwszy był dłuższy, ale miałam super położną, która mi pomogła.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    Wiktoria

    Mieszkam w Szwajcarii i nie mówię po niemiecku. Przed porodem najbardziej się stresowałam tym że nie będę rozumieć lekarzy czy położnych. Na szczęście wszyscy (oprócz jednej położnej na 6 z opieki poporodowej) mówili po angielsku. Nie myślałam nigdy że to może być wręcz plus. Ja mam bardzo dobre wspomnienia ze szpitala. I z porodu i z opieki po. Ciekawe ile w tym bariery językowej (w końcu oni tez do mnie zwracali się nie ich ojczystym językiem, a ja że stresów i ważniejszych spraw na głowie też strasznie dużo puszczałam mimo uszu nawet nie starając się zrozumieć jak nie trzeba bylo) a ile poprostu kultury personelu.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    em

    Ja mam specyficznie wyglądającą brodawkę (sprawdzoną przez ginekologa, wszystko ok, taka uroda), lekarz na obchodzie podczas karmienia spojrzał na nią, zapytał co to, wyjaśniłam co powiedział mój gin, na moje pytanie czy to może przeszkadzać w karmieniu, odpowiedział ‚Nie wiem, może odpadnie?’. I poszedł. Kolejnego dnia lekarz na obchodzie spytał czy coś mnie boli, na moją odpowiedź że blizna (bo przez obrzęk, mój kilkugodzinny poród zakończył się cięciem) i że mam bolesne skurcze, powiedział ‚A czego pani oczekuje po cesarce? Że nie będzie boleć?’ I poszedł.

  • Odpowiedz 27 marca, 2018

    M

    Cesarka planowana, skierowanie konsultowane z 2 ortopedami, położną i ginem, jakoś (z trudem) się już pogodziłam, że sn nie będzie. A tu nagle trafiam o jeden dzień za wcześnie do szpitala (skaczące ciśnienie) i trafiam na obchodzie na pana doktora:
    „A jak niby mamy panią znieczulić? Na żywca chce tą cesarkę?”, „Jak ma problemy z kręgosłupem to przecież w kręgosłup nie znieczulimy, co to za pomysł w ogóle”, a później już w gabinecie:
    „Takie małe dziecko, no przecież urodziłaby”, „o jest nawet trochę rozwarcia to z nerwów może pani do tej 7 rano nie doczeka do cc i urodzi”, i to co najbardziej mi zapadło w pamięci „Taka młoda, pewnie pani chce jeszcze mieć jakieś dzieci?” i spojrzenie, że po cesarce to już ich mieć nie będę…

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Ola

    Moja córka i jednocześnie moje pierwsze dziecko po nagłym cc została przewieziona do innego miasta na oddział intensywnej opieki noworodka. Mogłam zobaczyć ją pierwszy raz po 6 dniach od jej urodzenia. Po kolejnych paru dniach pozwolono mi ją pierwszy raz nakarmić butelką. W czasie karmienia zrobiła kupkę i chciałam jej zmienić pieluszkę. Pielęgniarka skomentowała: „No gratuluję takiego pomysłu, jak będzie ulewać to jeszcze ja mam się nią może zajmować. Zostaw pieluchę”. Oddział opuściłam płacząc.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    mama

    Moje wspomnienie, a minęło już od pierwszego porodu 37 lat,jest cudowne.Agnieszka – bo takie imię położnej, która cały czas była przy moim porodzie.Na cześć jej dałam córce takie same imię.
    Jej podejście,pewność, spokój,ciągła obecność – jeszcze wówczas nie mógł być mąż przy porodzie- dała mi poczucie bezpieczeństwa.a TO DLA MNIE BYŁO NAJWAŻNIEJSZE- ABY DZIECKU I MNIE NIC NIE STAŁO SIĘ ZŁEGO. Agnieszka do dnia dzisiejszego jest położną.
    Kolejne porody,nie wyobrażałam sobie – aby odbyły się bez jej obecności.
    Traktujmy innych tak, jakbyśmy sami chcieli być traktowani.Tak dużo przykrych słów przytaczanych jest w tym artykule skierowanych do matek rodzących, ale jak przykrych słów kierowanych jest do matek w życiu na co dzień .Godność człowieka cierpiącego bardzo łatwo zranić na całe życie. Pamiętajmy o tym, bądźmy ludzcy.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Honorata

    Niezwykle przykro mi czytać te wszystkie relacje… Nie ogarniam, jak można w ten sposób traktować drugiego człowieka, drugą kobietę która przeżywa jeden z najważniejszych i najtrudniejszych momentów swoim życiu. Do tej pory mam zawsze sobą jeden poród i wspominam go bardzo dobrze. Oczywiście mogłabym przyczepić się do tego i owego ale najpierw adrenalina a potem euforia po urodzeniu była tak duża, że puściłam to w zapomnienie. Na szczęście moje ciało było dla mnie łaskawe i obyło się bez większych problemów. Ale jeden komentarz właśnie mi się przypomniał przy okazji przytoczenia tekstów na temat piersi. Kiedy już urodziłam synka i mi go podano położona zaproponowała żebym spróbowała podać pierś. Rozchyliłam więc koszulkę, położna spojrzała i powiedziała: ma pani idealne piersi ? Zawsze uważałam że są za małe ? Ale okazało się że faktycznie są idealne do karmienia co natychmiast potwierdził mój synek dobierając się do mnie jak pirania ? Mam nadzieję, że drugi poród, jeśli kiedyś do niego dojdzie będzie podobnym przeżyciem czego życzę każdej kobiecie. Pozdrawiam Was wszystkie, dla mnie jesteście bohaterkami ❤

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Zokeia

    Dziewczyny, jest mi ogromnie przykro, że tak Was ktoś potraktował. Ja też miałam pecha spotkać dwukrotnie niemiłą lekarkę. Za pierwszym razem to przeżywałam. Ale podczas drugiego porodu oboje z mężem wiedzieliśmy z kim mamy przyjemność i jej komentarze po prostu ukróciliśmy. Po porodzie poszła na nią skarga.
    Moje doświadczenie podsunęło mi pewną myśl. Poród może odrzeć z pancerza nawet najbardziej waleczną babkę. Jest sytuacją wyjątkową i czyni nas bezbronnymi. Dlatego uczulam każdą ciężarną koleżankę: edukujcie swoich partnerów. Ale nie tylko z kąpieli noworodka i kangurowania. Także z tego co może się zdarzyć w rzeczywistości szpitalnej i jak na to należy reagować. Miejcie strategię. My jesteśmy oczytane. Często 9 miesięcy wertujemy blogi, portale, czytamy, rozmawiamy, dowiadujemy się. Wciągnijcie swoich facetów w to na maksa! Potrzebujecie bowiem rzecznika. Walecznego lwa. Mediatora ale i złego policjanta.
    Nie może być tak, że obecność mężczyzny rozpatruje się tylko w kwestii ‚co pomyśli, kiedy zrobię przy nim kupę i czy to nie popsuje naszych intymnych relacji’. W nosie mam intymne relacje Niech idzie do porodu jako Wasz obrońca. Mężczyzna.

    Niektóre mamy bądź przyjaciółki też się sprawdzą w tej roli 😉

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Martyna

    Dla mnie najwieksza trauma bylo lezenie po porodzie na na sali wsrod tlumu odwiedzajacych mężow, dziadkow, wujkow, braci itp. Ja okrwawiona, ledwie zywa, z cyckami jak kamienie na wierzchu, a wkolo pelno obcych facetow przesiadujacych w sali non stop. To byl koszmar. Kochane rodzące, pomyslcie troche o komforcie innych kobiet i nie zapraszajcie panow na sale poporodowa.

    • Odpowiedz 1 kwietnia, 2018

      Kasia

      Ja jednej z dziewczyn zwróciłam uwagę, żeby przestała rozmawiać przez telefon po 22. Dziewczyna urodziła swoje pierwsze dziecko, ja drugie i do swojego partnera w ciągu 10 min z pięć razy powiedziała, że jest zmęczona no to już mnie nerw poniósł, bo ja chce spać, ona twierdzi, że też chce, ale gada i gada dodatkowo wibracje jej telefonu budziły moje dziecko. Starałam się delikatnie jej wytłumaczyć, dlaczego tak zareagowałam. W dzień niech sobie gada, ale nie w nocy, szanujmy też siebie i swój czas na odpoczynek.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Klaudia

    Ja poród przez cc wspominam bardzo dobrze. Nawet pomimo, iż synek urodzony w 32tc. Personel super, nawet anestezjolog przez całe cc trzymał mnie za rękę. Do dzisiaj jak o tym myśle to się wzruszam 🙂 Obecnie jestem w 10 tc. Ciąża jest zagrożona z powodu obecności krwiaków. 2 tyg temu w nocy dostałam silnego krwawienia. Starsze dziecko ma 2 latka i nie chciałam go budzić, wiec pojechałam do szpitala taksówką. Zarówno położna jak i lekarka zostały najwyraźniej wyrwane z głębokiego snu. Usłyszałam m.in. „Na co Pani czeka, proszę się rozbierać”, „krwiaki, gdzie te krwiaki, nic tu nie widać”, „nic tu po Pani, albo będzie, albo nie bedzie, proszę jechać do domu”. Samo badanie USG trwało usg, Kilka dni pózniej lekarka proewadząca stwierdziła, ze owszem cześć krwiaków się wypróżniła, ale pozostał jeden duży i jak można było tego nie zauważyć na usg? Po tym cudownym przyjęciu mówię położnej, ze muszę zadzwonić po taxi i tłumacze sytuacje, a ta mi drzwi pokazała, wiec czekałam na taxi 15 min na mrozie o 2 w nocy, bo nie mogłam poczekać na ławce w szpitalu, bo położnej spieszyło się najwidoczniej aby wrócić do łóżka. Dodam, ze to krakowski szpital, z dobrą renomą. Mam wrażenie, ze zostałam potraktowana gorzej niż zwierzę.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Beata

    Juz po porodzie, polozna z usmiechem na ustach powiedziala lekarce, ktora mnie szyla, aby zalozyla dodatkowy szew dla meza.

    W nocy, kiedy moj dwudniowy synek bardzo plakal, odwiedzila mnie lekarka, ktora z wielka pretensja w glosie, kazala mi sie zajac dzieckiem, bo inni nie moga spac. Kazala mi dac mu smoczek, mimo ze moj synek mial problem z jedzeniem.

    Polozna, ktora poprosilam o pomoc przy karmieniu, powiedziala ze synek jest leniuszkiem i niektore dzieci tak po prostu maja, ze nie chca jesc mleka z piersi. Butelka to nie koniec swiata.

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      lilka

      Nie ma czegoś takiego jak ‚szew dla męża” mogłaś ją spokojnie wyśmiać. Szyje się tak jak się szyje i koniec kropka.

      • Odpowiedz 10 kwietnia, 2018

        wisznu

        To jest taki żart sytuacyjny.
        Fakt, że mało gentelmeński, ale
        przy zaszywaniu żony po ostatnim porodzie to oboje z żoną się z tego nabijaliśmy. Ze strony personelu jednak to trudna kwestia wyczucia poczucia humoru pacjentki. Nie wiem czy przy kimś innym bym o tym żartował.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Gosia

    Przeczytałam wpis oraz wszystkie komentarze i przechodzę traumę. Mam ochotę każdą z Was przytulić, jeśli cokolwiek by to pomogło. Mój poród, którego potwornie się obawiałam przebiegł wspaniale. Rodziłam w szpitalu, gdzie personel był profesjonalny, miły, pomocny. Z nadmiaru emocji i zmęczenia nie pamiętam już czy ktoś się przedstawił, nie kojarzę, by ktokolwiek się śmiał czy dogryzał. Jestem wdzięczna za pomoc w trakcie porodu i po. Gdybym miała rodzić ponownie wybrałabym ten sam szpital. To, co mi się nie podobało i co faktycznie odarło mnie z godności to zdarzenie w dniu wypis. Przyszła grupa osób, ordynator, lekarze – razem z 5-7 osób, kazali każdej z nas odchylić kołdrę i pokazać jak goi się krocze. Czy naprawdę nie można zaprosić do gabinetu i 1 osoba nie może tego sprawdzić? Całuję przemocno

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Asia

    To ja swoje też dorzucę…
    Po 2 tygodniach leżenia na patologii w końcu odeszły mi o 23ciej wody, po północy przekazano mnie na blok porodowy. Skurcze miałam co 2 i pól minuty. Zapytałam kiedy moge po męża zadzwonić, bo ma 120 km do pokonania „jak Pani będzie mieć co
    4 minuty skurcze”. ” Ale ja mam co 2 i pół” „Aha no to chyba niech już jedzie”
    Na bloku położono mnie na łóżko i przypięto do ktg i kazano mi leżeć. 10 tygodni szkoły rodzenia poszło w niepamięć, bo położna nawrzeszczała na mnie, czemu się ruszam ona zapis traci. Mąż przyjechał o 3 w nocy, ale zanim wszedł usłyszałam tekst życia: ” No i po co było po niego dzwonić, jest dopiero 3 cm, MÓGŁ CHŁOP POSPAĆ”.
    Tej nocy z mężem się dowiedzieliliśmy, że da rade spać pomiędzy skurczami:) Gdy przyszła poranna zmiana, położnik zapytał od kiedy mam skurcze, a jak usłyszał że od 8 godzin i zero postępu to szybko dostałam oksytocyne, ale i tak męczyłam się jeszcze 4 godziny. Dodatkowo szału dostałam, gdy lekarz przyszedł i zapytał czy chce znieczulenie , a ja do niego „przecież nie mogę, mam małopłytkowość „( dla Was dziewczyn info: przy płytkach krwi poniżej 75 tyś nie można zewnątrzoponowego ) co oznaczało, że mu nawet do dokumentacji nie chciało się zajrzeć. Drugim tekstem życia, który usłyszałam, było na skurczach partych, że jak tak będę robić, to dziecko uduszę. Tym razem Małż ( 2 metry wzrostu, 110 kg ) zrypał lekarza i niemal go wyrzucił.
    A szpital ma ambicje do bycia w Top kraju…..

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Asia

    Ten wpis i komentarze pod nim pokazują przerażającą wprost skalę problemu… To jest karygodne! Zachęcam, żeby nagłaśniać, pisać skargi. A z drugiej strony to straszne, że w wielu szpitalach poród i początek połogu to taki poligon i trzeba się uzbroić jak na walkę. Powinno być pięknie, słodko, czule i spokojnie.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Kasia

    Po cc. Wchodzą pielęgniarki na wieczorne mycie i ważenie. Akurat karmię młodego. Na sali jest jeszcze kilkoro dzieci, ale pani chce zacząć od mojego. ” Proszę rozebrać dziecko” , pytam grzecznie, czy mogłabym skończyć go karmić, a panie zważą go na końcu, po innych dzieciach. Podniesionym tonem słyszę ” PROSZĘ ROZEBRAĆ DZIECKO I NIE DYSKUTOWAĆ”. dzięki.
    Ta sama wredna pielęgniarka następnego dnia straszyła mnie, że dziecko mi zachoruje, bo go odkrywam podczas snu pieluszką i się przegrzeje.
    Ostatniej nocy w końcu wszystkie koleżanki z sali wypisano, zostałam sama. Ucieszyłam się, że może tej nocy będę się budzić tylko na karmienie mojego dziecka, a nie 3 innych. Zgasiłam światło ( tamte dziewczyny wolały spać przy zapalonym- ja nie potrafię.) Ledwie zasnęliśmy z Maluchem, wyparowała pielęgniarka. ” Śpi pani z noworodkiem przy zgaszonym świetle?!?? Ja do 3 lat nie gasiłam. Z takim małym to nigdy nie wiadomo…”. I pstryk, już ostre białe światło wali nam w oczy. Thanks.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Anastazja

    Straszne są te wszystkie wypowiedzi i zdecydowanie nie powinno tak być. Ja na szczęście tego now doświadczyłam, ale niejednokrornie słyszałam od koleżanek o takich akcjach. Pracownicy służby zdrowia zapomnieli chybao tym, że są po to, by pomagać, a nie szkodzić.
    A Co do „niegrzeczności” dzieci – to słowo jest zdecydowanie nadużywane i większość osób używających tego słowa nawet nie potrafi podać jego definicji.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Ewelina

    Osobiście miałam rewelacyjną położna i fajną lekarkę (Szpital na Solcu). Obie w moim wieku. Ale tego, co tu jest wypisane, nie mogę doczytać, jestem zdruzgotana. Nie wyobrażam sobie, że można tak bardzo nie być człowiekiem.

    A służba zdrowia? Znacznie więcej niż połowa spotkanych przeze mnie lekarzy ma podstawowe braki merytoryczne, które nadrobiłaby dzięki wujkowi Google. Spotkałam się nawet z nieumiejętnością liczenia do 5 przy ustalaniu czasu brania antybiotyku. Nie mówiąc o dawce, którą sama musiałam ustalić dla syna, bo doktor ma zalecenia sprzed wielu lat.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    M454

    Hmm… takich historii jak moja jest wiele, co zresztą tutaj czytam. Mogę dodać tyle, że miałam ciąże wywoływaną. Najpierw odeszły u mnie wody. Po 2h od tego poszłam na porodówkę. Wody nadal uciekały mimo wkładki jaką miałam między nogami. Położna gdy zobaczyła, że wody mi po nogach ciekną i brudzą jej podłogę zaczęła wymyślać, ze co ja sobie myśle, że nie potrfie w czystości się utrzymać i jej podłogę brudzę i zaraz sama będą ją sprzątać. Aby nie było za miło, w trakcie godzin bóli krzyzowych, leżąć na łóżku, praktycznie się nie ruszałam, nie byłam w stanie (wcześniej nie pozwoliły mi po partnera do porodu zadzwnonić, twierdząc, że ma jeszcze czas-nie chciały mi podac telefonu a ja nie byłam w stanie po niego podejść) przyszła do mnie położna i poprawiła mi pasy od ktg i wówczas widząc, że są one ubrudzone krwią (końcówka) usłyszałam, ze to ja nawet jak kobieta się nie potrafię zachowac bo jestem cała brudna od krwi a ona teraz ma więcej pracy. Na osłodę położna Agnieszka N ze szpitala na Polnej w Poznaniu, w chwili gdy poprosiłam o gaz (wcześniejszy środek p/bólowy przestał działać a lekarz na gaz wyraził zgodę) oświadczyła, ze ona mi żadnego gazu nie da. Nie obchodzi jej, co lekarz powiedział bo to ona decyduje. Skurcze miałam 18h i to było 18h bóli krzyżowych. Młodemu zaczęło tętno schodzić i całe szczęście, że parte trwały dosłownie 3 min… W pewnym momencie chciałam założyć sprawę cywilną o to, jak zostałam potraktowana ale nie dałam rady. To nie są wszystkie miłe słowa jakie usłyszałam od tej kobiety. Nikt nigdy nie potraktował mnie tak jak ona. Czułam się zdeptana, moja godność została zdeptana. Przez pierwsze tygodnie zamiast cieszyć się tym co mialam, tzn wyczekiwanym synem, ja całe dnie płakałam, ponieważ nie mogłam się z tego otrząsnąć. To wszystko nadal jest we mnie.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Kasia

    Dokładnie, mimo iż jakiś komentarz może i nie poruszyłby nas w warunkach normalnych, w warunkach ekstremalnych (jakim jest nam pewno poród) może odbić się na psychice. Moje regularne skurcze (co 4 minuty) co prawda nie mocne, ale częste ustały całkowicie po jakże uprzejmym komentarzu położnej „to pocoście już przyjechali?”. Tak mnie tym zdenerwowała, że przez kolejne 4! godziny nie miałam ani jednego skurczu. Oczywiście wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to zasługa położnej. Dopiero, gdy nastąpiła zmiana personelu (porozmawiałam z „nową” położną akcja porodowa ruszyła w ciagu kilku minut, a po 2 godzinach dziecko było na świecie) wszystko sobie uświadomiłam.

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      Matka"Nie"Doswiadczona

      Kasia! Ja też miałam skurcze regularne, co 5 minut, będąc w domu. A że mieliśmy już wtedy 2 letnia córkę i do szpitala 30 km, to postanowiliśmy zadzwonic po dziadków i jechać. W szpitalu stwierdzili, że skurcze za słabe i kładą mnie na oddział. Lekarka robiąc usg wielce obrażona, że ja o 4 obudzili i na moje pytania odpowiadała bardzo „olewająco”. Jak nad ranem na oddziale szłam do ubikacji, bo ta była na korytarzu, to usłyszałam, jak położne mówią między sobą, że wielorodka przyjechała i że skurczy nie potrafi rozpoznać… No cóż nie potrafi, bo przy 1 porodzie bez oksytocyny i innych dodatkowych leków, nie działo się nic. Mimo że 10 dni po terminie, kilka dni na patologii ciąży, po 2 „prowokacjach” porodu. Więc sorry, ale nie wiedzialam, jak to jest, gdy poród zaczyna się spontanicznie! Wszędzie piszą, że jak skurcze co 5 minut to do szpitala, to pojechalam. Na szczęście z pomocą lekarza i położnych z porodowki (cuuuuudowne były) urodziłam w południe tego samego dnia!

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Dorota, mama pierworodnej (2,5) i drugorodnego (1)

    Pierwszy poród. Po 33 godzinach bez jedzenia, 18 godzinach na kroplówce z oksytocyną, przy 6 cm rozwarcia, wyłam z bólu i rozmyślałam o wyskoczeniu przez okno. Mój luby poszedł do położnej po raz kolejny prosić o znieczulenie dla mnie. Usłyszał: „Nawet pan nie wie ile kobieta jest w stanie znieść.” Nie zniosłam, miałam w końcu cesarkę, a ze zmęczenia jeszcze dwa dni po niej nie byłam w stanie sama na nogach ustać.
    Druga cesarka to była przy tym perfuma mimo, że zaczęło się skurczami co 4 minuty, które „nie pisały się na KTG” więc na pewno były moim urojeniem. Usłyszałam, że to na pewno przez nerwy przed poranną cesarką więc mam się uspokoić i iść spać. Wiele razy się denerwowałam, nawet o wiele bardziej, ale nigdy nie kończyło się to kopaniem prądem co 4 minuty przez całe 8 godzin non stop. No ale KTG wie lepiej 😛
    Wiele położnych bagatelizuje ból rodzących, a jak jeszcze do tego skurcze „nie piszą się na KTG” to robią z kobiet przewrażliwione histeryczki, co spotkało wiele moich koleżanek. Pieprzą farmazony zamiast wykorzystać swoją wiedzę i wypróbować różne sposoby na łagodzenie bólu, nawet niekoniecznie farmakologiczne, ale jakiekolwiek.

    • Odpowiedz 1 kwietnia, 2018

      Kasia

      A mi położna powiedziała, że już nie musi patrzeć na ktg, bo po mnie widać,że coś się dzieje. Takie powinno być podejście patrzą i wyciągają wnioski

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Monika

    Aż się prosi o apkę do oceniania personelu medycznego. Coś jak znany lekarz. Dobry pomysł na biznes, może ktoś reflektuje. Może dopiero jak się obudzą i zobaczą publiczne opinie o sobie to się zaczną zastanawiać jakim językiem mówią do pacjentek. Ja rodziła w San Francisco i tutaj nie do pomyślenia jest takie podejście i język.

    • Odpowiedz 28 marca, 2018

      sabina

      znany lekarz – jeśli ma się tam konto premium, czyli opłacone, można moderować komentarze 🙂 Czyli w skrócie – usuwać niepochlebne opinie. Tyle w temacie 🙂

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Agnieszka

    Okropnie się to wszystko czyta, więc dorzucę łyżkę miodu. Dziś rano urodziłam syna i przez cały, trwający 29 godzin, poród nie usłyszałam nierozważnego słowa. Rodziłam w domu, z dwiema wspaniałymi położnymi, które cały czas mnie wspierały. Każdemu życzę takiego porodu ?

    Za to teksty z kanonu koszmarnych słyszałam po poronieniu.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    dz.

    Krok X+1: Wsadzać czopka paluchem z centymetrowym tipsem.

    Krok X+2: Bez uprzedzenia zapytania, wytłumaczenia, cokolwiek jak gdyby nigdy nic wpuścić na salę porodową faceta w czarnej sukience, odprawiającego jakieś gusła nad kroczem nie rozumiejącej niczego kobiety (czy ma się szykować na śmierć, czy dziecko, czy o co cho?!)

    Krok X+3: Otumanić kobietę zbyt dużą dawką oksytocyny (anestezjolog zbyt zajęty flirtem z wspomnianą panią z tipsem, żeby prawidłowo obliczyć dawkę) z podręcznikowym skutkiem w postaci zamartwicy dziecka.

    Krok X+4: Wywalić ojca z sali, kiedy tętno dziecka zaczęło zanikać, potem mijać go jak powietrze i nie informować go o niczym przez blisko godzinę.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Kasia

    Pierwszy poród, położna: „przyj, nie chcesz zobaczyć dziecka?” ja nie kontaktuję z bólu i warczę „nie” bo w tamtej chwili chciałam tylko żeby przestało boleć; położna: „to co chcesz oddać do adopcji?” Brak słów.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    sabina

    Widzę masę tych komentarzy i smutnych historii i mam pytanie – czy zgłaszacie te zachowania? Czy składacie skargi? Pytacie o nazwisko osoby które was uraziły? Czy nic nie robicie, jest wam przykro i zostawiacie to tak po prostu? Pytam z ciekawości, wiem, że czasami trudno zareagować w chwili stresu czy bólu, ale wiele z tych sytuacji miało miejsce już w „spokojniejszych” momentach.
    PS: Jak czytam te historie to nóż mi się w kieszeni otwiera, autentycznie jestem wściekła.

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    Ania

    Ja też mam swoje złe wspomnienia, które dalej są żywe, pomimo że minęło już prawie sześć lat. Na przykład lekarz, badający mnie podczas skurczu – jak gdyby nie mógł poczekać przez tę minutę, aż skurcz minie. Wrzasnęłam wtedy z bólu – pierwszy i na razie ostatni raz, bo też pierwszy raz czułam taki ból. Słowa położnej: „Dziecko, PAN DOKTOR przyszedł cię zbadać, a ty się TAK zachowujesz”. Kiedy to piszę, te słowa brzmią co najwyżej absurdalnie. Może nawet śmiesznie. Wtedy, kiedy już i tak czułam się upokorzona i bezsilna, te słowa upokorzyły mnie jeszcze bardziej. Sprowadziły do roli podczłowieka, którego można zbadać w bolesny sposób bez choćby uprzedzenia.

    A poza tym to mam wrażenie, że te wszystkie położne i pielęgniarki, pomimo że powinny wspierać kobiety, to właśnie kobiety najchętniej poniżają. Facetów nie. Ile to ja się nasłuchałam już po porodzie, że źle trzymam dziecko, źle karmię, źle przewijam, a nawet źle siedzę (!). A niby jak można siedzieć po bardzo bolesnym nacięciu krocza? Równolegle mój mąż był chwalony, że ma pierwsze dziecko, a tak pewnie się nim zajmuje, tak pewnie podnosi… Ośmielam się twierdzić, że zajmowałam się dzieckiem nie gorzej niż mój mąż.

    • Odpowiedz 29 marca, 2018

      Angelika

      Coś w tym jest,leżałam ze skurczami,położna ani razu nie przyszła. Ale jak pojawił się tato dziecka to od razu herbatkę zaproponowała,zapytała czy nie chce się położyć i przespać u nich w kanciapie… ale mną się nie interesowała 🙂
      Ale za to Pani salowa…. Kobieta anioł! Co 20min wymieniała mi pościel po tym jak wymiotowalam,przynosiła czyste koszule,dzięki niej czułam się komfortowo,nie spocona,brudna. Juz po porodzie przyniosła mi kołdrę i koc i otulila aby mi nie było zimno.
      Ogólnie miałam gdzieś co położne mówią, zapadły mi tylko dwie sytuacje w pamięć. Zapytałam od czego córka ma taką białą maź na czole między oczkami a ona ze jakbym się przygotowała do porodu to bym wiedziała. I nie odpowiedziała. Później przynieśli córkę juz bez tego na czolku,w tym miejscu córka ma naczyniaka do tej pory a ma już 4lata. Mam ochotę jej powiedzieć ze jakby się przygotowała do pracy położnej to by wiedziała że tego się nie zmywa od razu! Nie mówię że to jest przyczyną ale mogło mieć wpływ.
      A lekarz juz przy skurczach partych stresowal mnie z oddychaniem,że mam oddychać bo dziecko będzie niedtlenione i to będzie moja wina. Starałam się jak mogłam oddychać i przeć a on cały czas swoje. W końcu się wkurzylam i powiedziałam „Rodziles kiedyś? Nie? To się przymknij!” A on mnie od razu przeprosił. Wszyscy zaczęli się śmiać,normalnie w życiu bym tego nie powiedziała ale było mi wszystko jedno wtedy. Na koniec zapytał czy widzimy się za rok 🙂

  • Odpowiedz 28 marca, 2018

    leśna

    Domyślam się, że lektura tytułowego wpisu a następnie tych kilkudziesięciu komentarzy pod nim przyprawia o tępy ból głowy i błyskawicznie osiągnięty stan depresyjny z tego względu, że pewnie jednak swoimi wspomnieniami podzieliły się tutaj głównie te kobiety, które zaznały upokorzenia/krzywdy i (w efekcie) traumy, nie zaś te, które migawki ze swych porodów miłośnie przechowują w mentalnych albumach osypanych cukrem pudrem i confetti.
    Mam taką właśnie nadzieję, że to właśnie jest głównym powodem doznanego po przeczytaniu powyższego wpisu przeze mnie wrażenia, iż – do licha – w tym kraju od dziesięcioleci nic się jednak w pewnych kwestiach nie zmieniło.
    Jak to kiedyś pewna anonimowa dla mnie kobieta napisała: „Te, co przeżyły dobry poród w godnych warunkach nie wypowiadają się, bo zajęte są hołubieniem dobrych wspomnień w głowach; tym zaś, które doświadczyły odarcia z godności, poniżenia na porodowych łóżkach/poporodowych salach ulewa się traumatyczna żółć i stąd też bardziej, lepiej, wyraźniej słychać je w tej internetowej przestrzeni.
    Z wieloma z Was dzielę swe osobiste doświadczenia. Niestety. Chciałabym jednak, by na podzieleniu się doświadczeniem i wspomnieniami się nie kończyło. By ta część niechlubnie wpisującego się w społeczny odbiór szpitalnego personelu została zmuszona do zrewidowania swoich poglądów, postaw i skandalicznych zachowań. By te zaczęto wreszcie uznawać za skrajną patologię, nie zaś normę, nad którą biadolą li i jedynie rozhisteryzowane i napompowane okołoporodowymi hormonami baby.

    Autorce wpisu życzę szczęśliwego rozwiązania. Z porodem prowokującym do lukrowanego wpisu, jak to poszło szybko, sprawnie, że och i ach:)
    Wszystkie dzielne Kobiety, które tak licznie podzieliły się swoimi historiami wirtualnie acz mocno przytulam.

    • Odpowiedz 1 kwietnia, 2018

      Kasia

      Ja się mogę pochwalić, że miałam dobry poród i drugi wspaniały. Przy pierwszym pomagała mi położna, jedyne co źle wspominam to nacięcie krocza do dziś nie wiem, czy było potrzebne. Drugi fantastyczny, w wodzie, położna zostawiła mnie samej sobie, tylko z mężem. Zawołał ją dwa razy pierwszy, żeby się upewnić, czy dziecku nic nie jest, bo w przerwach nie czułam ruchów i drugi, jak zaczęły się skurcze parte. Jeśli przyjdzie mi rodzić kolejny raz to albo w wodzie, albo w domu. A i dwa razy rodziłam w tym samym szpitalu i widzę poprawę w jakości opieki.

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    mąż

    Dlatego moje drogie Panie zabierzcie ze sobą do szpitala męża i niech zrobi porządek, jeżeli takowego tam nie ma (jestem mężem, sam zrobiłem porządek, bo widziałem co się działo w szpitalu i denerwowało mnie to) – od czegoś nas macie! 🙂

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Magda

    Tak czytam to wszystko i myślę o swoim porodzie (wczoraj minęło pół roku) i szczerze mówiąc…prawie nic nie pamiętam! Ani twarzy położnej czy lekarza, ani tym bardziej tekstów, ani też jak się do mnie zwracali. Co może oznaczać, że albo trafiłam na super personel, albo jestem mega twarda psychicznie i nie ruszają mnie takie przytyki :p Może dlatego, że jestem nauczycielką w przedszkolu i coraz częściej muszę odpierać ataki roszczeniowymi rodziców :p Opinia publiczna też nie wypowiada się o nas zbyt pochlebne, to się może uodporniłam…? :p O właśnie! Pamiętam jak przy przyjmowaniu mnie jakaś babka stwierdziła, że nauczycielki to najgorsze pacjentki – to usłyszała ode mnie: „Ups…to macie problem!” 😀
    Z samego porodu pamiętam jeszcze, że położna powiedziała, że mam krzyczeć ile chcę – jeśli mi to pomaga (był środek nocy, obawiałam się, że słychać mnie na całym oddziale :D). I jeszcze jak rzuciłam hasło, że zaraz zrobię kupę, jeśli będę jej słuchać – położna odparła, że bardzo dobrze, bo to będzie znaczyło, że dobrze mi idzie parcie. Czy coś w tym stylu. Tyle moich wspomnień z porodu. A z pobytu w szpitalu to też lepiej pamiętam koleżankę i jej dziecko płaczące 24h niż personel 😀 Chyba jestem wyjątkowo gruboskórna 😉

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Angelika

    Herbatkę i drzemkę oczywiście tylko mu zaproponowała 🙂

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Kasia

    Dziękuję Tobie za ten wpis. Dzięki niemu nabieram normalności, czując się dotknięta moimi porodami. Psychicznie. Nie były normalne. Nie były dzięki personelowi. Słowa brzęczą w głowie i to bardziej się wryło w pamięć niż poznawanie się z dzieckiem na które zabrakło czasu Wtedy personel też mógłby się zamknąć i dać chwilę emocjom.

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Sandra

    Pamiętam jak zgłosiłam się do szpitala na planowaną CC ( z czym ciężko było mi się pogodzić bo bardzo chciałam rodzić SN). Lekarz, który mnie przyjmował stwierdził, że „teraz to wszystkie idą na łatwiznę”.
    Natomiast kiedy moje dziecko leżało na oddziale patologii noworodka z sepsa i zapaleniem opon mózgowych słyszałam miedzy innymi, że moje dziecko jest niegrzeczne bo całą noc płacze albo że więcej mleka nie dostanie bo już dostał swój przydział.

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    marta

    Mój poród sn 15 miesięcy temu.. Było ciężko długo i boleśnie. Miałam dwie położne bo była zmianą o 19tej. Ta pierwsza wydawała się ok. potem przyszła druga..wydaje mi się że mało pomagała…nie dostałam znieczulenia o które prosiłam i które bylo zaznaczone w.ankiecie w dzień dobry. W momencie gdy już nie dawałam rady z bólu i zapytałam położna powiedziała ze juz raczej za.późno i bez sensu bo za chwile urodzę a tak wydłużę poród o kilka.godzin. Mialam pustkę w głowie nie wiedziałam co robić położna mi.w tym.nie pomogła..na sali porodowej nie radziłam sobie na łóżku poprosiłam o zmianę pozycji nie uslyszlam żadnej propozycji z jej strony rodziłam na.kolanach na ziemi mąż przyniósł mi materac z sali obok..pamiętam że ja parłam a ona siedziała za mną na taborecie i grzebała w telefonie a widziała ze nie radzę sobie z parciem..co chwilke ktoś wchodził i ciągle pytał..to wy dalej.rodzicie???do dziś pamiętam słowa położnej że nie jestem tu sama i żebym się pośpieszyła bo to juz trwa za.długo a jest noc. Na koniec zostałam nacięta lekarz dwa razy zastosował chwyt Kristellera o którym nie mialam pojęcia ze istnieje! Nie da.sie opisać tego bólu jak się zorientowałam że podchodzi drugi raz zaczęłam sie bronić. Wisienka na tym torcie było zszywanie mnie na koniec przez położna na żywca bo podobno znieczulenie i tak nie daje nic a lekarz stał obok i świecił mi w krocze latarką ze swojej komórki bo lampa byla obok w sali….

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Mama Ewci i Maciusia

    Jakie to przykre, że te historie są prawdziwe… U mnie 4 miesiące temu (2 poród) było w miarę też „wesoło”. Pierwsze świetne pytanie pana z izby przyjęć: „Ale proszę pani, to na pewno wody pani odchodzą? Jest pani pewna? (sic!). Pierwszy raz mi się to zdarza, to skąd mam wiedzieć? Miałam ochotę mu powiedzieć: nie, tak dla rozrywki o 1 w nocy do szpitala przyjechałam… Potem bezcenne miny lekarzy, gdy mówię, że chcę rodzić naturalnie (pierwszy poród CC ze względu na moją wąską miednicę). I tekst the best ever: „Ale pani wie, że będzie bolało? Poza tym i tak może skończyć się cesarką. Dziecko niby nieduże, ale wie pani…”. A to po CC myślą, że nie boli? Za to położne cudowne – p. Ola, która była ze mną od 6 rano do końca (czyli do godz.13) wspaniała! Wspierała, nie decydowała za mnie, ale cierpliwie tłumaczyła i reagowała natychmiast, gdy coś było nie tak. Koniec końców było vacuum, bo byłam wyczerpana. Od nocy nie jadłam i nie piłam, bo przecież… może być cesarka (sic!). Podczas parcia młoda lekarka też mnie pouczała: „No źle przesz, źle oddychasz!” Na co jej powiedziałam cała wściekła: nie umiem inaczej, bo już nie mam siły! Za to starszy, doświadczony lekarz spokojnie przyjmował każdą moją decyzję. Na koniec położne nazwały mnie bohaterką, no i mówiły, że to rzadko się zdarza, żeby rodzić naturalnie po CC. I odłożyły mi nawet śniadanie i obiad, żebym się wreszcie posiliła. Ale za to następnego dnia inna położna mnie pouczyła, że „jak było vacuum to już jest poród zabiegowy, więc jaki naturalny?!”. Wszędzie ludzie na plus i na minus. Po 2 dniach dziecko dostało żółtaczki i musieliśmy zostać dłużej w szpitalu. Ja załamana, bo starsza córka czekała w domu. Gdy brali synka na naświetlania, to się popłakałam, maluch pewnie czuł te emocje i też płakał. Kiedy znów przyszła po niego położna usłyszałam: „No, to jak to jest z tymi pani piersiami, że dziecko płacze, a nie śpi? Pewnie głodny!”. W moim odczuciu to, że starsza córka 23 miesiące karmiona piersią nagle nic nie znaczyło, bo ja=zła matka synkowi już jeść nie daję… wprawdzie ta położna potem mi zaczęła mówić, zebym sobie laktator przywiozła, bo pewnie synek już więcej potrzebuje, a piersi jeszcze tyle nie produkują, ale słowo wcześniejsze się rzekło. Wiele jest takich historii i to straszne, że czujemy się nagle małe i głupie. 🙁

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Małgorzata

    Dlatego jako najlepsze miejsce do rodzenia dzieci polecam własny dom.
    Pierworodnego urodziłam w klinice UJ, serdecznie podziękowałam i kolejna czwórka naszych dzieci urodziła się w domu.
    Najlepsza inwestycja na początek ich życia.
    Polecam wiele badań nad różnicami, nad bezpieczeństwem. Proszę nie ulegać stereotypom.
    Pozrawiam serdecznie 🙂

    • Odpowiedz 30 marca, 2018

      Wiwerna

      Zgadzam się w 100%! U mnie pierwsze dziecko domowe i stanę na uszach, żeby kolejne też powitać w domu. NFZ powinien to refundować.

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Mania

    Po 17 godzinach porodu dycyzja o cc z powodu zanikającego tętna u synka. Ostatni bardzo mocny skurcz na sali operacyjnej tuż przed znieczuleniem- słyszę komentarz lekarzy „proszę juz nie krzyczeć i wogòle skończyć ze skurczami, trzeba było urodzić wcześniej” ; (

  • Odpowiedz 29 marca, 2018

    Remia

    W szpitalu, w którym dwa razy rodziłam usłyszałam kilku głupich tekstów, raz płakałam (po pierwszym porodzie, przez ordynatora gin-poł). Przy drugim miałam już taki poziom grubej skóry, że to co mi słownie pasowało traktowałam, jak bzyczenie natrętnej muchy. Niestety w tym szpitalu ordynator i jego zastępca są wybierani według stopnia gburowatości (z poprzednim miałam nieprzyjemności po poronieniu). Wiem też, że jedna z młodych lekarek, zwróciła uwagę zastępcy, że w końcu go któryś ojciec pobije za takie odzywki. Ale nadal nie przynosi to efektu (ostatnio o cc mówił pacjentkom, że nie urodziły, to było wydobycie).

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    JSC

    Ja miałam dwa porody Sn i bardzo mile położne. Przy drugim położna zwracała się do mnie Słońce jesteś dzielna,bardzo dobrze. Dasz radę. Była bardzo delikatna przy szyciu,non stop mnie pocieszała,że jeszcze chwila i bd koniec . Pani z zakopiańskiego szpitala. Z powołania

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Joanna

    Ogólnie nie mogę narzekać na przebieg porodu i opiekę poporodową w szpitalu Raszei w Poznaniu. Rodziłam 3 lata temu. Położna, która mi towarzyszyła, bardzo młoda, ale i konkretna, była cudowna i bardzo pomocna. Ale było kilka sytuacji, które utknęły mi w pamięci i uwierają do dziś:
    1) podczas parcia usłyszałam od lekarza, że nie mam krzyczeć, tylko przeć – to nie było przyjemne, bo nawet nie zdawalam sobie sprawy za tego, że krzycze i byłam już zwyczajnie wykończona
    2) po porodzie bolał mnie odbyt, miałam tam krwiaka, a polożna powiedziala przy innej, że przecież oddalam stolec podczas porodu, więc pewnie od tego boli – nie było to powiedziane złośliwie, nawet na per „pani”, ale było to niekomfortowe, tym bardziej, że ta cała sytuacja była krępująca
    3) starsza neonatolog, po tym jak jej powiedzialam, że niepokoi mnie to, jak córka sapie, odpowiedziała, że wy, młode matki, oglądacie za dużo programów i potem szukacie na siłę problemu. Córka do dzisiaj ma problemy z oddychaniem przez nos.
    4) jeszcze starsza lekarka, najgorsza, taka typowa, sfrustrwana sucz, gdy przyjechalam z zapaleniem piersi, bardzo bolesnym, pełnymi mleka, z goraczka, kompletnie roztrzęsiona i bezsilna, spojrzala na mnie (a wyglądalam jak kupka nieszczęścia) i stwierdziła: „Według mnie pani nie da rady karmić”. Nie umialam utrzymac lez.
    5) lekarz, który mnie przyjal, gdy miałam to nieszczesne zapalenie piersi, uznał, że bardzo lubi dotykac kobiece piersi, ale może niekoniecznie w takiej sytuacji, gdy cierpia – typowy, seksistowski gbur i oddzialowy” zartowniś”…

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Anna

    Czytając ten artykuł i komentarze słusznie pełne żalu i goryczy.
    Muszę zauważyć i jednocześnie pokazać przyszłym rodzącym że nie zawsze tak być musi. Przymierzam się żeby zostawić komentarz do szpitala w którym rodzilam dwukrotnie. Nie wiem czy jest to kwestia szczęścia (że akurat trafiłam na tak życzliwych i empatycznych ludzi).
    Drugi poród był 01.12.2017 czyli nie tak dawno. W szpitalu widać było pośpiech i znaczne braki kadrowe. Jak również przepełnienie placówki. (Po porodzie leżałam z dzieckiem na patologii ciąży, na polozniczym nie było miejsca)
    Jednak uśmiechu i ludzkich odruchów nie brakowało.
    Na porodówce usłyszałam: jaka to jestem dzielna i że dobrze mi idzie, po porodzie i przy każdym już potem badaniu że jaki to śliczny dzidziuś. Śpieszacy się wyraźnie pan dr na rannym obchodzie tuż po urodzeniu dziecka mówił mi że kwitnaco wyglądam 😉
    Pani dr przy wypisie dziecka widać że zmęczona była kobieta jednak nie żałowała czasu by szczegółowo odpowiedzieć na każde moje pytanie i rozwiać wszelkie wątpliwości. No mnożyć by można te przykłady. Piszę to po to bo jak widać jest to niestety rzadkość. A szkoda powinno być normą.
    Życzę wszystkim rodzącym takich ludzi pełnych uśmiechu w tym trudnym i wrażliwym dla nas wszystkich czasie.
    Ps. Tak to było w Polsce, w USK przy Borowskiej we Wrocławiu

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Agata

    Podczas mojego pierwszego porodu, na salę porodową wjechały kamery TVP2 – kręcili materiał o ordynatorze i jego pracy w szpitalu. Nikt nie pytał mnie wcześniej o zgodę na filmowanie. Mój mąż bardzo zdenerwował się tą sytuacją i powiedział, że nie wyrażamy na to zgody. Powiedzieli, że na materiale nie będzie naszych twarzy, czy coś tam….. Ja byłam oszołomiona tą sytuacją – tu mi każą przeć, tu mnie telewizja filmuje…. Szok.
    Widziałam później w telewizji ten program i nie powiem – to na prawdę fajna pamiątka z tego dnia. Szkoda, że nikt mnie nie spytał o zgodę…

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Joanna

    Dziewczyny, dlaczego tylko nieliczne z was piszą jaki to szpital. Albo konkretnie, jaka położna czy lekarz was tak potraktowali. Pomóżcie innym dziewczyną, dzieląc się swoja wiedzą i historią. Chętnie bym się dowiedziała, których miejsc unikać, albo odwrotnie gdzie się udać. Byłabym, i pewnie nie tylko ja, wdzięczna za informacje gdzie personel medyczny jest kompetentny i nie wylądowuje swoich flustracji na pacjentkach.

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Agnieszka K.

    W durnych poradnikach informuja, ze jak sie dziecko urodzi, zobaczy sie je, przytuli itd. to sie zapomina o bolu i innych trudach porodu. Nie wiem skąd takie przeświadczenie. Wszystko się pamięta, teksty personelu także. To takie doświadczenie, ze chyba do końca życia się nie zapomni. Lekarze, położne powinni sobie zdawać sprawę z tego, że to najważniejsze chwile w życiu kobiety. I oni mają przywilej w tym uczestniczyć.

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Kejcz

    Ja rodzę za 2 miesiące. Jestem wege i boję się, że wyjdzie to na jaw i będę miała przekichane. Niestety już od jednego lekarza usłyszałam (od internisty gdy poprosiłam o skierowanie na badanie poziomu wit. B12), że będę miała mniej inteligentne dziecko i żebym chociaż ryby jadła.
    Jedna położna powiedziała mi tonem nauczycielki niecierpiacej sprzeciwu, że jestem za gruba, że nie mogę tak dużo jeść bo dziecko będzie za duże, podczas gdy na usg tydzień wcześniej okazało się, że maluszek jest o tydzień za mały..Oczywiście skomentowała też mój poziom żelaza a ja głupia przyznalam się do bycia wege 🙁 płakałam cały dzień. A mam koleżanki w ciąży lub po, które jedząc mięso miały problem z żelazem.
    No boję się komentarzy…

  • Odpowiedz 30 marca, 2018

    Wiwerna

    Dziewczyny, bardzo bym chciała przytulić każdą z was. Nie doczytalam komentarzy do końca bo nie dalam rady 🙁 tak nie powinno być, to traktowanie jest skandaliczne. I nigdy nie pojme argumentów na wytlumaczenie sytuacji o niskich zarobkach, feudalnych stosunkach i byciu dobrym specjalista lecz trudnym w kontakcie. Cóż, część personelu jakoś daje rade zachowywać się po ludzku i z elementarna uprzejmoscia…

    Sama urodziłam w domu, fizycznie mnie ten poród zmiażdżył, trwał 24 godzinu boli krzyzowych i do tego 2 godz parcia. Ale psychicznie jestem od tego czasu w innej galaktyce. Moge wszystko, bo taka mam w sobie moc! Dwie położne anioły, ukochany maz, godzinę po akcji mama wpadła z rosolem. Jak w nocy przepocilam pizame 3 razy, to 3 razy bez wstydu zdejmowalam i szukalam nowej. Zero obchodow, mierzenia, wazenia, dokarmiania dziecka po kryjomu. Zero idiotycznych komentarzy. Nienajlepiej wspominam tylko wizytę neonatologa który przyjechał obejrzeć dziecko („młoda mamo, młody tato”, „mama ma warunki do karmienia, a jakby co to tata pójdzie do apteki po preparat x”). Ale przyszedł i wyszedł. I byl spokój, miłość, troska, zmagania z trudami nieksiazkowej laktacji (z wsparciem położnej, CDL, przyjaciółek) i hormonalne burze we własnym łóżku.

    Poród domowy jest najpełniej legalny, w zdrowej ciąży zupelnie bezpieczny. Część znanych nam powiklan wynika ze szpitalnych schematów, których w domu nie ma. Jest na ten temat wiele badan, książek pisanych przez profesorów i praktyków. Nie bojcie się szukać, nie bojcie się walczyć o dobre porody na wlasnych warunkach. Bo to są wasze porody! Nie pana doktora, nie położnej, nie oddzialowej, a tylko i wyłącznie wasze.

    • Odpowiedz 11 kwietnia, 2018

      Karolina

      Ja też rodziłam w domu. Dwa razy. I każdy piękny. Oczywiście był ból, wycie zbólu, czasem wicie się. Ale byłam u siebie w domu, ze osobami z którymi chciałam być (i tylko z nimi). Była z nami wspaniała położna. A chwilę po porodzie leżeliżmy z maluszkiem we własnym łożku. Przy pierwszym porodzie Położna pomogła mi dostawić dziecko do piersi i nie dziwiła się, że nie bardzo wiem jak to zrobić. Po drugim porodzie już wiedziałam jak karmić i córkę sama przystawiłam, a chwilę później dołączył do nas starszy syn (wtedy 1,5 roku) i karmiłam ich w tandemie. Najcudowniejsze chwile w życiu!
      Marzy mi się, by porody domowe stały się normalnością. I by rodzice, którzy decydują się na taki poród nie byli traktowani jako nieodpowiedzialni. Bo tak jak pisze Wiwierna, część, a według mnie większość, powikłań wynika ze szpitalnych schematów.
      Pozdrawiam serdecznie wszystkie mamy!

  • Odpowiedz 5 kwietnia, 2018

    Iwona

    Ja tez nie dalam rady przeczytac wszystkich komentarzy. Dziewczyny, sciskam Was cieplo i jest mi strasznie przykro, ze przez cos takiego musialyscie przechodzic i to w tak wrazliwym momencie zycia. Moj porod byl bardzo ciezki, zakonczyl sie reanimacja mojego synka i naszym tygodniowym pobytem w szpitalu (na szczescie ostatecznie wszystko ok 🙂 ale personel byl wspanialy. Rodzilam poza Polska.

  • Odpowiedz 10 kwietnia, 2018

    wisznu

    To ja może dopiszę jeszcze jeden krok:
    X+5
    Wymaga kooperacji kilku osób. Warto, żeby po porodzie pielegniarki dawały młodej matce sprzeczne dyspozycje dot. opieki nad dzieckiem na kolejnych zmianach. Dodatkowe punkty można przyznać gdy są one jeszcze sprzeczne z tym co każe pediatra. A gdy w końcu dopyta o te sprzeczności, to jeszcze dać jej opieprz, że gada bzdury/zmyśla
    M.in. taką przygodę miała moja żona w szpitalu dziecięcym, gdy dowiozłem ją po kilku dniach, po cesarce.
    A kobieta, która całodobowo po 2 godzinach snu wstaje by zajmować się dzieckiem i jak skończy to wraca do lóżka znowu na 2godziny itd. naprawdę nie funkcjonuje umysłowo na najwyższych obrotach (pomijając już kwestię wpływu hormonów). Wówczas każdy po prostu wykonuje polecenia w zaufaniu, że ma do czynienia z fachowcem a nie grupą sadystów robiących wodę z mózgu. Bo przecież jedna z tortur w Guantanamo polega na odebraniu snu. I zrobi wszystko by tylko dali mu pospać choć chwilę dłużej.

    Jedną z takich przykładowych spraw usłyszeliśmy także ostatnio, tuż po porodzie i to tym razem od pediatry – żeby karmić dziecko co 3 godziny z zegarkiem w ręku. Pomimo tego, że na każdej szkole rodzenia trąbią, żeby przystawiać do cyca na żądanie.

    A jak w temacie jesteśmy – niby wszyscy to wiedzą, ale sprawa i tak pokutuje. Rozmiar piersi nie ma związku z możliwościami produkcyjnymi.
    Natomiast wbrew temu co mówią kobiety promujące k.p. czasem ma znaczenie stosunek wielkości brodawki i buzi dziecka. A to się wyjaśniło dopiero przy naszym drugim dziecku. Żadna doradczyni laktacyjna przy pierwszym nie umiała wymyślić dlaczego, skoro:
    – przystawiane jest prawidłowo
    – karmione jest na żądanie
    – mleko w cycu jest
    – instynkt ssania jest
    dziecko zamiast się najeść to w końcu głodne pada ze zmęczenia. I w końcu zaczęło kompletnie odmawiać nawet prób picia mleka z piersi.
    A to po prostu dziecko urodziło się drobne i nie umiało utrzymać prawidłowo brodawki gdy ta od ssania (albo od ciepła buzi) się powiększała i robiła bardziej miękka
    A brodawki są takie duże, że największe lejki w laktatorze medeli nie są odpowiednio duże.

    • Odpowiedz 10 kwietnia, 2018

      wisznu

      Nie dopisałem – ta walka o mleko i komentarze specjalistek też potrafią odrzeć świeżo upieczoną matkę z godności, że z tak błahego w sumie powodu czuje się kobietą oraz matką drugiej kategorii.

  • Odpowiedz 16 kwietnia, 2018

    eseczka

    Urodziłam miesiąc temu przez awaryjne cc, więc wiele możliwych niemiłych sytuacji mnie ominęło. Nie zmienia to faktu, że też doświadczyłam nieprzyjemności. Byłam w szpitalu kilka dni wcześniej i wiedziałam jakie panują „zasady” – najlepiej o nic nie pytać, nic nie chcieć i za wszystko na zapas przepraszać. I mimo że starałam się przestrzegać tych zasad i tak wychodziłam z płaczem że to już koniec a nie z radością z powrotu do domu. Uważam się raczej za słabą psychicznie w takich sytuacjach, na szczęście wiedziałam że nie mam co liczyć na personel, więc się za dużo nie nasłuchałam. Ale uważam że, ktoś dużo mniej odporny, może skończyć z depresją… poszpitalną….

  • Odpowiedz 21 kwietnia, 2018

    Aniaaaaa

    „jak tak pani będzie przeć, to co najwyżej siłą woli urodzi…”

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Monika

    Ja po moim pierwszym w życiu przebieraniu noworodka, swojego własnego (nigdy wcześniej nie miałam nawet takiego maluszka na rękach) miałam do wymiany rożek, pieluszki tetrowe i jeszcze kilka innych rzeczy. Jak poszłam do położnych żeby dostać czysty kocyk i rożek to usłyszałam:
    „No ale jak to?! Musi się Pani nauczyć jak przebierać dziecko!”
    Na szczęście byłam w bardzo dobrej kondycji psychicznej i odpowiedziałam z uśmiechem, że jeszcze się nauczę.
    Oczywiście żadna z Pań nie zaproponowała że pokaże mi jak pielęgnować maleństwo… Bo i po co, prawda..

  • Odpowiedz 2 maja, 2018

    Mlodawciazy

    Jak czytam te komentarze to sobie myślę..że jednak 2 tyś za godne rodzenie to żaden pieniądz …

  • Odpowiedz 12 maja, 2018

    GOSIA

    Ja jeszcze w ciąży nie jestem,ale najbardziej się boje porodu w szpitalu. Tak naprawdę nigdy nie będę miała pewności,czy ten szpital który wybiorę jest spoko,bo to zależy od pracowników. Pani Jola może być super,ale Pani Krysia już nie. I to loteria na kogo trafię. Szpitala w moim miasteczku generalnie nikt nie poleca. Nacinają krocze ponoć od razu ,nie dają znieczulenia (czytałam,że ponoć wcale nie jest u nich dostępne,ale nie wiem czy to możliwe). No i kiepsko traktują pacjentki…

  • Odpowiedz 15 maja, 2018

    Mad

    Ja mam wrażenie, że jedyne, co w tej sytuacji można robić, to rzucić „spier*” lub innym mocnym słowem do tego „miłego” personelu – jeśli się ma jaja i siłę na to. Jeśli nie, to masowe składanie zażaleń wraz ze stworzeniem strony internetowej z czarną listą szpitali (bo nazwiska byłyby chyba bezprawne przed skazaniem) powinno coś ruszyć w tej polskiej mentalności, gdzie kobieta to wciąż w dużej mierze inkubator…

  • Odpowiedz 25 czerwca, 2018

    Saras

    W jakim byłam szoku kiedy po drugim CC przyszła mnie pionizować pielęgniarka i powiedziała „Dzień dobry, jestem położną, nazywam się XXXX i pomogę Pani wstać. Proszę wszystko robić spokojnie, będzie dobrze.” Jaka to była ogromna odmiana, poczułam się jak ktoś na prawdę ważny. Samo podanie swojego imienia i nazwiska przez położną zmieniło moje spojrzenie na siebie, nie byłam zlanym potem kawałkiem ciała, które trzeba zwlec z łóżka tylko normalną osobą spotykającą drugą normalną, uprzejmą osobę. Jest to bardzo drobna rzecz a niesamowicie podbudowuje. Moja znajoma w innym szpitalu usłyszał po cc, przed pionizacją „To co wstaje Pani czy znowu cewnikujemy”. A ja podczas pierwszej wizyty kontrolnej u pediatry z synkiem, który był i po dziś dzień jest strasznym chudzielcem usłyszałam z wyrzutem od lekarki tylko jedno zdanie, żebyśmy zaczęli karmić dziecko na żądanie i absolutnie przy nim nie palili. Z szoku nie odezwałam się ani słowem …. chude dziecko, matka blondynka, ojciec łysy = patologia. Proste jak 2+ 2 :).

  • Odpowiedz 27 września, 2018

    Gaby

    Mój poród wspominam z bólem do dzisiaj, chociaż było to prawie 7 lat temu. Po pierwsze komentarz lekarza, ze jak gówniarze zachciało się mieć dziecko to niech cierpi i z niczym się nie trzeba spieszyć ( miałam 20 lat, wiec chyba aż taka gowniara nie byłam), następnie kiedy powiedziałam położnej, ze czuje jakbym miała zemdleć to tylko przewróciła oczami i powiedziała, ze histeryzuje. Musiałam cały czas leżeć na plecach, jeśli chciałam zmienić pozycje za każdym razem było to szeroko komentowane, ze przesadzam. Położna nacięła krocze bez pytania czy chociażby poinformowania mnie bo młoda to tak na wszelki wypadek. Podczas zszywania cierpiałam okropnie bo jak się później okazało dostałam bardzo mała dawkę znieczulenia. Na dodatek zszywała mnie szanowna pani praktykantka, bo przecież na kimś musi się uczyć. Tylko szkoda, ze nikt mnie o to
    Nie spytał. Jak mój lekarz to później zobaczył na wizycie kontrolnej to się złapał za głowę, skutki kiepskiego szycia odczuwam do dziś. No i jeszcze 6 innych praktykantów zaglądających mi w krocze i komentujących z bardzo przykry sposób.

  • Odpowiedz 7 lutego, 2019

    MatulaSrula!!!

    ja się duuuuuużo nasłuchałam o szpitalu w ktorym wybrałam rodzić.. i to samych negatywnych opinii ale jakoś tak podkusiłi mnie zeby tam rodzić bo mam najbliżej 15 minut pieszo …. i jakoś tak raźniej myśląc że nie jestem tak daleko od domu ….. i co okazało się że trafiłam na BARDZO ŻYCZLIWY PRESONEL!!! Rodziłam długo 10 godzin bez efektu … bardzo chciałam urodzić naturalnie i mam nadzieje ze jeszcze bedzie mi dane !!!ale niestety dziesięć godzin wysiłku podprysznicem na piłce różnych pozycjach …… nic położne przychodziły doradzały proponowały różne metody ułatwienia sobie porodu …. i wogóle były bardzo życzliwe!! lekarze także przychodzili tzn jeden … nieprzedstawil sie fakt ale był miły mowił ze badanie bedzie bolec bo mam silnie do tylu szyjke wygiętą tłumaczył mi ( fakt niesluchalam go za bardzo tylko skupialam sie na sobie ) ale położne bardzo życzliwe ! męzowi podpowiadaly i dodawały otuchy ….. jedbak moj baby blues sie zacza 3 dzien pp cwsarcw i raz tylko przyszedl taki niemily lekarz co jak dziecko plakalo to nieumie pani dziecka uciszyć to co bedzie pani robic w domu ….. ale był mąż i odpowiednio zareagował …… więc się ukróciło mu głupie gadanie !!!! ale.ogolnie to.bardzo dobrze wspominam porod i cesarke gdzie anastezjolodzy tooo anioly nie ludzie …. takiej otuchy zainteresowania i dobrego slowa to ze swieczka szukac …. a w dodatku sama mysl ze po wszystkim jeden anastezjolog przyszedl z dodatkowa porcja znieczulenia, vo chyba niejest czestym zjawiskiem bo sie pytaly czy to moj znajomy ….. a ja czlowieka poznalam na porodowce :)) przemili i przesympatyczni !!!! az chce sie znów iść rodzic ?

  • Odpowiedz 26 lutego, 2019

    Madziastra

    Dziewczyny, mam termin na 15go Marca 2019. Od lat mieszkam w UK i jest to Nasze pierwsze dziecko. Czytają Wasze komentarze dosłownie włos staje mi dęba jak można tak drugiego człowieka potraktować??? Mega nieludzkie zachowanie ludzi którzy moim zdaniem maja cholerna znieczulicę ( mogli wybrać prace w prosektorium a nie na oddziale położniczym). Z tego co tu czytam to są kobiety/matki co rodziły w różnych krajach. Tutaj tez panują inne zasady, masz swój pokój, mogą Ci towarzyszyć dwie osoby ( zależy od placówki) za darmo ( crazy!!!) i masz naprawdę fajne warunki do porodu (!bylam oglądać szpital i porodówkę). Zreszta tutaj masz do dyspozycji i wyboru jaki chcesz mieć poród – czy w domu, czy w szpitalu przez CC, SN czy w wodzie. I wszystko jest za darmo. Ludzie podchodzą do Ciebie życzliwie, i dużo się mówi o karmieniu piersią ( Angielki z wygody wybierają butelkę), i często jest zdziwienie – jak w moim przypadku- kiedy powiedziałam ze oczywiście ze chce KP. I powtarzane ze mamy się nie przejmować jeżeli na początku nie będzie nam to szło, ze to normalne ze trzeba się nauczyć, ze położna przyjdzie nawet i 10 razy i pokaże jak karmić, i będzie sprawdzać czy dobrze to robię.
    Jeżeli chodzi o pozycje podczas porodu to oni wręcz namawiają kobiety rodzące to tego, żeby nie leżały na plecach bo to ciężka pozycja do porodu ( wiem wiem w Polsce przecież nie mogą/nie chce dopuścić do tego ze przecież można rodzic np na czworakach). Generalnie wspierają Cie tutaj w każdej decyzji- nie wiem nanile jest to spowodowane tym ze boja się pozwania o dyskryminacje czy to na tle rasowym, religijnym itp, ale wspierają. Wiadomo UK ma różnorodność religijna, kulturowa i narodowościową i może dlatego starają się wspierać bo w różnych zakątkach świata są inne zwyczaje, np poród lotosowy nad czym sama się zastanawiam do tej pory.
    Masz absolutne prawo odmówić praktykantów na sali, itp itd.
    Was wszystkie drogie mamy chciałabym przytulić i powiedzieć, ze jesteście niesamowite. Szkoda ze lekarze/położne/ pielęgniarki zamiar cieszyć się z cudu narodzin mieli Was za (odważę się użyć tego słowa) ”gorszy sort”
    Proszę trzymajcie za mnie kciuki bo to już za pare dni, za dni pare 🙂
    Po porodzie o ile nie będę ( a zapewne będę) super zajęta, postaram się opisać moje odczucia po porodzie i o tym jak się mną zajęto… Mam 32lata, chce rodzic naturalnie, bez znieczulenia no może poza gazem, i ewentualnie porodem w wodzie na co namawia mnie partner…. okaże się bo można zaplanować najpiękniejszy poród a dziecko i natura i tak psikusa mogą zrobić 🙂
    Ps. Danka, Alicja – Dziękuje za ta stronę, jest mega dobrze napisana, dużo się z niej dowiedziałam.

  • Odpowiedz 5 września, 2019

    Beti

    Jestem pielęgniarką w bardzo dużym szpitalu. Czytałam ze wstydem i pokorą, bo wiem, że to wszystko przykra prawda. Kiedy słyszę słowa moich koleżanek i kolegów z pracy ogarnia mnie wstyd i złość zarazem. Powiem tylko jedno. To, jak zwracamy się do ludzi, a w szczególności tych, którzy są na naszej” łasce” , pochodzi z natury człowieka i nie jest zależne ani od zawodu ani od wykształcenia. Po prostu tacy ludzie garną się do służby zdrowia. Dlatego, kiedy ja staję się pacjentką, dla takich postaw personelu medycznego nie mam litości. Polecam wszystkim pacjentkom i pacjentom pisanie skarg do rzecznika praw pacjenta, który jest w każdym szpitalu. To działa.
    Beti

  • Odpowiedz 18 września, 2019

    Bożena

    Jeden z najpaskudniejszych komentarzy usłyszałam kiedy urodziłam moją pierwszą córkę. Nie był przeznaczony dla mnie, a dla innej mamy, która urodziła ponad 4,5 kg dziecko. Ordynator odziału noworodków opryskliwie rzucił „to dziecko jest DO NICZEGO”, a potem „męża jakiegoś pani ma, to niech przyjdzie”, co miało oznaczać, że małżonek ma się pofatygowac do pana doktora z odpowiednim załącznikiem pieniężnym. Gdybym tego nie usłyszała na własne uszy nigdy bym nie uwierzyła, że lekarz może takimi słowami zwrócić się do mamy ledwo żywej ze zmęczenia i umierającej z niepokoju o swoje dziecko. To było 30 lat temu, a do dziś wywołuje emocje choć byłam tylko świadkiem, a nie adresatem

  • Odpowiedz 7 października, 2019

    Ula

    Wrocław, środa (02.10.19). Leżę podłączona do ktg już 30 min, skurcze są nieznośne i jest zmiana położnej. Zamiast przedstawienia się -słyszę „zgoda na oksytocynę”. Mówię, że chcę do WC i wiedzieć czy jest postęp porodu po badaniu- to usłyszałam od położnej, że specjalnie odwlekam, że jej przerywam itp. „Zależy pani na swoim dobru a nie dziecka” – to od jakiegoś faceta, który zaraz się wtrącił i dołączył do widowni z najlepszym widokiem na moje krocze. Zwróciłam uwagę, że ja nie wiem, kim ten pan jest. Lekarz. Podczas porodu ani razu mnie nie zbadał, tylko stwierdzili, że pelota się zepsuła i mi błędnie skurcze pokazuje (jakbym nie czuła). Mam podpisać zgodę lub odmowę na oksy, ale wtedy to ja będę odpowiedzialna, jeśli mój dodatni gbs zaszkodzi dziecku. Pytam o znieczulenie- odpowiedzieli, że mam za małe rozwarcie. W końcu pozwolili mi iść do tego WC, w międzyczasie inna położna kazała mi coś zjeść, poćwiczyć i zwróciła uwagę, że podczas płaczu wydziela się adrenalina, która hamuje naturalne wydzielanie oksy (taka ironia). Podłączyli ktg na następne 30 min i po tym okazało się, że na znieczulenie jest za późno, bo już jest 8 cm. Zgodę im podpisałam, bo potrzebowali dupochronu. Jak się okazało- urodziłam za szybko, bo nie zdążyli podać drugiej dawki antybiotyku. Poród i oddział poporodowy wspominam dobrze, a ta sama położna potem była wspaniała, pomogła mi urodzić i ogarnąć się po. To było jedyne ALE dotyczące personelu.

  • Odpowiedz 1 kwietnia, 2021

    Monika

    Drugi poród. Pierwszy sn (zakończony wyciśnięciem ze mnie dziecka przez 2 rosłych panów) poskutkował zespołem stresu pourazowego i depresją poporodową, 2 lata wyjęte z życia; po samym porodzie przez 2 miesiące staczałam się z łóżka, bo nie byłam w stanie normalnie siąść i wstać. Przy kolejnej ciąży dostałam wskazania od psychiatry do cc. Oczywiście każdemu lekarzowi i osobie stającej przy łóżku w szpitalu po kolei musiałam się tłumaczyć, że co to, pierwszy poród się nie podobał, jak źle było, co było nie tak i dlaczego zdziwiam. Przed cc, już taką „bezbronną” w tej koszuli i kapciach, panie położne wezwały mnie do swojego biurka (jak na dywanik do dyrektora), żebym im wytłumaczyła, co to jest zespół stresu pourazowego, bo przecież czegoś takiego nie ma, a poród to nie uraz i co ja tu za bzdury mam w dokumentach. Razem z panią ginekolog położnik zwyczajnie mnie obśmiały, bo przecież w opisie poprzedniego porodu wszystko mam w porządku, no ułożenie dziecka takie, że mogło być troszkę trudniej, ale co ja wydziwiam. I potem pani położna przy mnie skreśliła w papierach ten „zespół stresu pourazowego” i wpisała „zespół stresu poporodowego”. Na szczęście cesarka poszła jak po maśle, jak po 2 dniach byłam już całkiem na chodzie i wydarłam do domu.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Martyna Anuluj pisanie odpowiedzi