Ostatnie czego potrzebuje matka.

Jeden z najbardziej groteskowych momentów mojego blogowania o macierzyństwie nastąpił jakieś 1,5 roku temu kiedy to pod jednym z postów rozpętała się klasyczna internetowa wojenka. Czego dotyczył post? Myślicie pewnie o klasyce typu karmienie piersią vs mlekiem modyfikowanym albo cięcie cesarskie na życzenie kontra poród w środku lasu w blasku księżyca i asyście sarenek? Ach skąd moi mili, post ów dotyczył… prania. Taki temat mało emocjonujący zdawałoby się, prawda? Tymczasem okazało się, że burza w szklance wody jest możliwa. Pod wpisem nastąpił bowiem rozłam w opiniach i objawiły się trzy frakcje, których liderzy ciskali w siebie (i mnie) gromami. Dla jednych robiłam pranie zbyt często – marnuję wodę, energię i zanieczyszczam środowisko ponad miarę przez własną fanaberię, bo oni naprawdę nie rozumieją jak można tyle prać – wszak u nich taki sam skład osobowy w rodzinie, a pralka chodzi góra raz w tygodniu. W opozycji do tej postawy stała frakcja – jak-możesz-tak-rzadko-robić-pranie przecież pewnie chodzicie w brudnych ubraniach i niehigienicznie żyjecie, ohyda! Frakcja 3 uważała, że częstotliwość prania w naszym domu jest w sam raz, bo u nich też tak to wygląda.

Śmieszne i absurdalne? No ba, że tak. Ale świetnie pokazuje, że matka może zostać skrytykowana za absolutnie wszystko co zrobi. Zresztą nie musi nic robić, wystarczy, że po prostu jest. Jest matką.

A jak już taka matka coś zrobi to całkiem przewalone. Z ankiety przeprowadzonej ongiś na zlecenie TIMEsa wynika, że 70% matek czuje presję by w obszarach rodzicielskich działać w pewien określony i narzucony z góry sposób – nie zawsze zgodny z tym co matula czuje albo może. Zaś z nielicznych badań na temat tego jak rodzice widzą swój odbiór społeczny wyłania się pesymistyczny obraz na którym nawet 9 na 10 matek czuje się ocenianych, krytykowanych i zawstydzanych za objętą przez siebie ścieżkę rodzicielską. Gorzej, że te oceny nie są tak odosobnionymi, groteskowymi i w gruncie rzeczy zabawnymi epizodami jak moja przygoda z orędownikami jedynej, słusznej linii prania, bo aż 46% matek czuje się oceniana właściwie przez… cały czas. Zaś 62% przyznaje, że dostaje dużo niechcianych i niekoniecznie pomocnych rad od innych ludzi.

Kto zatem te kobiety tak krytykuje i nagabuje? Plujące jadem internetowe bojowniczki o puchar prawdziwie dobrej matki? A właśnie, że niekoniecznie. Z badania przeprowadzonego przez Uniwersytet w Michigan wynika bowiem, że do naczelnych krytykantów matki należą… jej właśni rodzice, na drugim miejscu w loży szyderców plasowali się ojcowie dzieci, zaś brązowy medal z dumą dzierżyli teściowie. Poza podium, ale wciąż w peletonie znajdowali się przyjaciele i znajomi matki, inne matki spotkane w przestrzeni publicznej, komentatorzy w mediach społecznościowych, a także profesjonaliści opiekujący się dzieckiem, czyli np. pediatra lub wychowawczyni w żłobku/przedszkolu. Brakuje mi na tej liście obcych, zwykle leciwych pań, które swą wielce usłużną uwagę ochoczo młodej matce sprzedadzą – ale być może to li tylko lokalny koloryt i w Stanach tego po prostu nie ma.

Niezależnie jednak od pań złota rada – wszystko wskazuje na to, że wiele kobiet poddawanych jest mniej lub bardziej surowej ocenie, która podcina im skrzydła i sprawia, że tracą poczucie macierzyńskiej kompetencji. Ilość frustracji, lęków, niepewności i poczucia winy jakie generuje w części współczesnych matek sam fakt bycia matką – jest przytłaczająca. Ja to widzę każdego dnia w mailach. Nie wiemy kogo słuchać, nie wiemy komu ufać, bo w sieci piszą, że dobrze robię, a teściowa/mama/ktoś tam ciągle mówi, że źle, a ja jestem tak zmęczona, że jedyne co wiem, to wiem, że nic nie wiem. Alicja, co ze mną nie tak?

Co ze MNĄ NIE TAK. Straszne pytanie, a mimo to tak powszechne. Najbardziej ironiczne w tym wszystkim jest jednak to, że to przecież współczesne matki są pokoleniem, które jest najbardziej zaangażowane, oczytane i świadome wychowawczo w historii ludzkości. Moja babcia nie analizowała tak drobiazgowo nawet 1/10 zagadnień, które spędzają sen z oczu wielu z nas. Ba! Z analiz wynika, że dzisiejsze matki spędzają z dziećmi dwa razy więcej czasu niż nasze mamy/ babcie w latach sześćdziesiątych i udaje się nam to mimo aktualnej zwiększonej aktywności zawodowej kobiet, a jednak to my czujemy się niewystarczająco dobre i zaangażowane, a wieczorami kiedy dziatwa zaśnie samobiczujemy się myślami, że nasze dzieci zasługują przecież na więcej i zamiast cieszyć się z tego co nam wyszło i zasnąć snem sprawiedliwego, to rozdrapujemy w nieskończoność ten moment w którym nam nie wyszło.

Czepiamy się go jak rzep psiego ogona, bo standardy i poprzeczki stawiane rodzicom wzrosły w ostatnich latach znacząco, a ilość zapewnianego im wsparcia ze strony bliskich (także tego najbardziej trywialnego, bo fizycznego) spadła drastycznie, bo nie ma czasu, bo mieszkamy daleko. A jeśli do tego dorzucimy krytykę ze strony najbliższych, specjalistów (dacie wiarę, że ostatnio jedna z was – wciąż na emocjonalnej huśtawce połogowej – usłyszała od pediatry, który nie zadał sobie trudu żeby poznać jej historię, że takich matek jak ona co nie karmią piersią to on nie lubi?!) albo anonimowych internautów i napierające zewsząd nagłówki „jeśli nie robisz tego i owego to niszczysz swoje dziecko” to przepis na samokrytyczną katastrofę gotowy.

Tymczasem z nielicznych badań na temat tego co sprawia, że matka jest w stanie podołać trudom i wyzwaniom związanym z rodzicielstwem wynika, że do kluczowych czynników należy bezwarunkowa akceptacja najbliższych definiowana jako „bycie zauważoną i kochaną za to kim naprawdę w głębi duszy jestem” oraz wsparcie definiowane jako otrzymywanie odpowiedniego pocieszenia w chwilach zwątpienia, zaniepokojenia i stresu. Może więc w imię dobra dzieci, które podobno leży krytykantom bardzo na sercu zaoferowalibyśmy większą dawkę empatii i wsparcia matkom. To jak traktujemy rodziców, wpływa przecież na to jak będą traktowali dzieci.

Odsetek kobiet, które widzą swoje macierzyństwo przez pryzmat porażki (nie wyszedł mi poród jak chciałam, nie wyszło karmienie, nie wyszedł powrót do formy, nie wyszły założenia dotyczące bajek i słodyczy, nie wyszło wychowanie bez tego i owego itd.), zamiast sukcesu jakim jest mały szczęśliwy człowiek, który co rano wtula z uśmiechem swoje rumiane lico w nasze nie do końca idealne, bo poorane rozstępami i zmarszczkami ciało, jest przerażająco duży. I zupełnie nieuzasadniony. Większość naszych wyborów rodzicielskich nie wpisuje się bowiem w ekstrema i nie niesie za sobą niszczących wieloletnich, destrukcyjnych konsekwencji dla dziecka, bo choć co jasne i takie są, to jednak znakomita większość stanowi po prostu wybór jednej z wielu dróg z których wszystkie prowadzą do celu. I choć nie pretenduję w żadnym wypadku do miana eksperta od rodzicielstwa to im więcej czytam, im więcej mam dzieci (skrajnie różnych póki co) i im dłużej obserwuje inne dzieci tym częściej mam wrażenie, że tak długo jak długo traktujemy małego człowieka – jak człowieka, którego kochamy – z szacunkiem, empatią i radością z tego, że jest obok, tak długo reszta jest po prostu dodatkiem.

Żyjemy w czasach w których łatwo – ze względu na szybkość rozchodzenia się i docierania do nas informacji – jest w nas wzbudzić lęk i obawy. Równie łatwo jest się porównywać z innymi. To odbiera ogrom radości z macierzyństwa, a szkoda, bo im dalej w macierzyński las tym bliższe stają się mi słowa Jane Goodal – znanej na całym świecie badaczki i matki, która powiedziała ongiś, że najważniejszą rzeczą jakiej nauczyła się podczas obserwowania szympansic i ich interakcji z dziećmi jest to, że rodzicielstwo powinno być przede wszystkim świetną zabawą.

I do macierzyństwa numer 3 zamierzam właśnie tak podchodzić. Z radością i na luzie. Bez stresu i nerwów, które towarzyszyły mi za pierwszym razem przy tej małej, pękającej ze śmiechu, że ubrała matce czapeczkę przy pakowaniu torby do szpitala, dziewczynce ze zdjęcia. I choć nawet ja nie umiem uciec przed myślami, że mogłam przy niej zrobić to i tamto inaczej, że może byłam za ostra, za mało czuła, za mało taka jak bym była teraz, to równolegle zaczynam dojrzewać do myślenia, że przecież mam w domu fantastyczną sześcioletnią dziewczynkę, przepełnioną wspaniałą chochlikową i wiecznie uśmiechniętą konstrukcją psychiczną, więc szkoda czasu na zadręczanie się, bo przecież mimo wszystkich błędów które sobie wytykam – całkiem fajny człowiek mi w domu wyrasta. Może więc czas skupić się na tym co mi się udało i skończyć zadawać sobie pytania „co ze mną nie tak”? To nie z nami jest coś nie tak. To z podejściem świata, który nakręca spiralę epidemii sfrustrowanych i niepewnych swoich kompetencji matek, coś jest nie tak.

 Z przyjemnością kontynuuję więc swój udział w kampanii prawdziwe macierzyństwo zainicjowanej przez Baby Dove, której przyświeca motto „bo nie mam mam idealnych, są tylko prawdziwe” – może razem uda nam się zmniejszyć choć trochę te wszystkie frustracje i zaszczepić radość z tego co może nie jest idealne, ale jest wystarczająco dobre.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis będzie mi miło jeśli polubisz go na FB – dziękuję.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

78 komentarzy

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    xpil

    Bo Ohydek Szalej, który nie wiedzieć czemu zwie siebie „Homo Sapiens”, tak już ma. Musi się do czegoś przyp… przyczepić, inaczej zwariuje. Moja rada jest prosta, alleluja i do przodu, robić swoje i nie oglądać się na baranów.

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Joanna

    Ostatnio mój partner zaczął delikatną krytykę bo córka ma 10miesięcy i nie pokazuje gdzie jest oczko a gdzie nos ? a przecież córka znajomych tak fajnie pokazuje…? podniosłam Vicky do góry i pytam „czy to jest małpa w cyrku?” On: „no nie” ja: „więc odczep się od naszego dziecka bo to jest Vicky i nie pokazuje gdzie ma oczko jak małpa w cyrku!!!!” . Jak ja tego nienawidzę???? co kogo obchodzą inne osoby, dzieci i ich życie?!? Kiedyś przeczytałam fajny cytat „trzeba być idealnym żeby osądzać innych” czy coś w tym stylu.

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Mm

    Sama prawda! Przy czym u mnie zloty medal zdobywa teściowa, bo z moją mamą spokojnie sobie radzę i sprowadzam do parteru. Po świętach u teściów jakieś dwa tygodnie dochodziłam do siebie, bo się nasluchalam „kiedyś to się robiło tak…”, czyli „ja tak robiłam tak i tak jest najlepiej”. Bo dziecko bez czapeczki, bo mu źle piosenki śpiewam, a czemu nie dopajam wodą (kp)… etc. Dziecko płakało rozbite po dlugiej podróży – jej to nie płakali (na pewno pamięta po tylu latach). I co najgorsze- ona to wszytko mówiła w dobrej wierze, nic z tego nie było żeby mi dokuczyć.

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      MT

      Brzmi jak moja teściowa ? skąd one biorą te pełne wsparcia teksty ?

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      manna

      Kochana, doskonale Cię rozumiem i – niestety – mam tak samo jak Ty. Ja mam termin na za tydzień dopiero, ale już usłyszałam od teściowej, że moje dziecko będzie odwodnione (bo nie podam wody i herbatki z kopru w wieku 2 miesięcy), osłabione (bo moje mleko nie będzie treściwe), będzie płakać i będzie miało kolki (bo zamierzam jeść wszystko). I mogę tak wymieniać w nieskończoność. To straszne. Pozdrawiam i łączę się w bólu.

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Olga

    Chętnie wysłałabym ten artykuł kilku osobom z mojej rodziny. Ale nie wyślę. Bo znowu gdzieś w tym internecie jakieś bzdury przeczytałam… Brakiem wsparcia będzie też każdy komentarz, jaki się tu pojawi, z serii „a ja nie mam tego problemu i w ogóle o co wam chodzi, że się przejmujecie, wystarczy się nie przejmować”.

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Alicja

      Olga przytulam i dużo sił życzę!

      • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

        Olga

        Dziękuję :* Na szczęście mąż mnie wspiera i mam też kilka wirtualno-niewirtualnych koleżanek 🙂 I własną grupę na fb 🙂

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Anna

    Niestety słowa najbliższych bolą najbardziej jak np. mąż mówiący: ‚nie radzisz sobie z dzieckiem’ kiedy będąc w 8 miesiącu ciąży staram się dogonić połtoraroczną córkę, która nie chce się ubrać i ucieka po całym mieszkaniu. ?

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Alicja

      Bardzo to smutne jest, dla mnie te statystyki były szokujące, bo brak wsparcia w najbliższym mężczyźnie to bardzo ciężkie brzemię – zwłaszcza gdy na stanie starszak, a w brzuchu buszuje numer dwa. Mam nadzieję, że mąż się zacznie gryźć w język, a póki co tulę mocno!

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

      zuziako

      O jaką bym zrobiła awanturę za taki tekst. Trzeba takie zachowanie piętnować.

      • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

        Ania

        No widzisz, ja też bym zrobiła. Z tym, że są kobiety, które z kolei uwierzyły w mit, że szczęśliwe małżeństwo to takie bez awantur, więc wolą zagryźć język i spuścić wzrok. Taka była i jest moja matka, więc rozumiem, że część kobiet będzie w takiej sytuacji trzymać emocje w sobie, zamiast powiedzieć, co czuje.

    • Odpowiedz 1 maja, 2018

      Bacha

      Trzeba sie rozwiezc 🙁

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Gaja

    Jakiś czas temu Synek boleśnie uderzył się w główkę. Skakał i bawił się jak to 2,5 latek. Chciałam zapobiec upadkowi, bo się zatoczył, a niedaleko było wystające gniazdko. Niestety zrobiłam to za późno i za słabo przytrzymałam za rączkę… Jednak uważam, ze i tak zamortyzowałam uderzenie.
    Usłyszałam od swojej siostry przy obecnych gościach /kiedy ze łzami w oczach tulilam płaczącego Synka/: to Twoja wina! Popatrzyłam pytająco: tak, to Twoja wina, bo Go przytrzymalas i postawiłaś zabawkę w takim miejscu.

    Miałam ogromna potrzebę opowiedzieć te historie ale ciagle nie wiedziałam komu. Przestałam się już zwierzać i opowiadać bliskim, bo po co.

    Kupcie sobie w końcu tv, dziecko nie będzie musiało oglądać bajki z tableta.

    Oooo nie, tak to nie będzie jedzone. Powiedziała Babcia zabierając 11miesiecznej wnuczce jedzenie z raczki /jak to niemowlak przy blw, trochę rozrzucala, ale próbuje jeść sztućcami/. Nie było mnie przy tym niestety.

    Cooooo, zwariowalas? Ty karmisz jeszcze piersia? No żartujesz chyba?

    Powinnaś pójść do kosmetyczki, fryzjera, zrobić cos dla siebie. Moja koleżanka robi to i to. / a ja się cieszę jak dam radę wieczorem umyć zeby po całym dniu z dwójka maluchów/. To co dla jednego jest przyjemnością, dla drugiego przykrym obowiązkiem. Wolałabym poczytać książkę. I czasem mi się to udaje.

    Żaden komentarz tak nie boli jak od własnej siostry, która nie ma swoich dzieci. Moje kocha bardzo ale jest od nich prawie 400 km i widuje je raz w miesiącu. To my się tarabanimy z dwójka, do nas rzadko przyjeżdzają, bo każdy ma obowiązki ….

    I ostatni: ooo, odpoczywasz sobie w domu z dzieciaczkami? Fajnie Ci.

    Tylko, ze ja nie jestem w stanie sama z nimi wyjść z domu. Zwyczajnie boje się, ze nie zapewnię Im bezpieczeństwa. Wyszłam kilka razy zima. Łopata, śnieg. Daliśmy radę. Ale teraz na płac zabaw? Nie ma mowy. Nie rozdwoje się. I nie przesadzam. Raczkujące niemowle i uciekający 2,5 latek.
    Czuje się przez to fatalnie. Wychodzimy późnym popołudniem z Mężem. I tu kolejne wyrzuty, ze za mało witaminy D, za mało pobytu na dworze….
    Mogę tak wyliczać ….

    Ale dzięki moim dzieciom jestem najszczęśliwsza na świecie.

    Musiałam i bardzo chciałam się wygadać. Nie dlatego, ze ktoś to przeczyta. Za długie i za chaotyczne ;).
    Ot takie wynurzenia zmęczonej matki z okresem ….

    PS No i przynajmniej wirtualnie odezwę się do dorosłych ludzi, bo przez wiele dni rozmawiam z dziećmi i Mężem oczywiscie :).

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Alicja

      O mamo Gaja, aż mnie zabolało w serduchu jak to czytałam. Naprawdę. Bardzo mi przykro że musisz się z tym mierzyć i jesteś bardzo silna że mimo to dajesz radę nawet w komentarzu dystans i humor zachować. Gdzie mieszkasz? Może znajdziesz jakąś bratnią matczyną duszę tu i razem będziecie na spacer z dziećmi chodzić i się wspierać? Ja zresztą muszę zrobić na fb taki wątek łączący ludzi :)) Ściskam Cię mocno – jesteś świetną mamą i każdego dnia odwalasz masę dobrej, trudnej roboty. I obiecuję że jak młodzież jeszcze trochę podrośnie to będzie łatwiej!

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Paulina

      Biedna! Olej komentarze rodziny i rób dalej tak, jak uważasz. To Ty jesteś mamą i Ty decydujesz.

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      MT

      Tak. Jak ja to słucham jak ktoś robił x-lat temu i to i to i tamto… przy teściach mieszkających w tym samym domu lub sąsiadach/rodzince mieszkających w tym samym domu/bloku. A teraz to mamy łatwiej, bo tamto owamto ? Im szybciej zaczniesz wpuszczać jednym wypuszczać drugim tym lepiej.
      Podziwiam Cię przy dwójce, bo ja przy moim roczniaku mam sajgon w domu, pranie wszędzie, itd., itp.
      Mieszkam na obrzeżach małej miejscowości w miejscu gdzie nic nie ma w promieniu 4km a dzieć nie za bardzo lubi wózek. Wiem co czujesz. Za pare lat będziemy podobno tęsknić za tym ?
      Buziaki i dużo dobrych ludzi na drodze życzę ?

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Aga

      Gaju,
      Jestem młodą mamą na początku swojej przygody zwanej macierzyństwem, ale zauważyłam, że wiele osób z premedytacją lub przez głupotę (nazwijmy rzeczy po imieniu) chce tą matczyną radość umniejszyć. Na szczęście mnie osobiście jeszcze takie uszczypliwości nie dotknęły, chyba mam szczęście do ludzi , którzy mnie otaczają, ale ciągle o tym czytam/słyszę. Wszędzie dyskusje kto jest lepszą/gorszą matką i dlaczego. I z jednej strony, tak po ludzku się wkurzam, a z drugiej uważam, że po co miałabym się przejmować uwagami osób, które nie znają ani mnie ani mojej rodziny, nic o mnie nie wiedzą. Sama staram się nie oceniać i być wsparciem dla tych kobiet, które nie mają siły albo odwagi się odezwać. Wychodzę z założenia, że każda mama jest najlepsza dla swojego dziecka i na tym powinna się skupić. Z Twojej historii wynika, że na uszczypliwe uwagi pozwalają sobie bliskie osoby, co jest podwójnie trudne, ale dziewczyno nie daj się, Twoje dzieci będą szczęśliwe gdy Ty będziesz spokojna i uśmiechnięta. Nie daj sobie wejść na głowę, nikt nie jest idealny, ale w oczach swoich dzieci jesteś po prostu naj… i to jest najważniejsze. Wiem, że łatwo się mówi, ale zawsze w chwilach zwątpienia i „opadania rąk” powtarzam sobie, że karma wraca. Trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
      Aga

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Dominika

      Wzruszyłam się bardzo tym, co napisałaś. Bo mam podobnie. Ale poczułam, że nie jestem z tym wszystkim sama. Z tym brakiem spacerów.. i z tymi tekstami różnymi. Dziękuję, że się wygadałaś ;D

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

      Agata

      Gaja,
      W ramach solidarności wypowiem się i ja :). Też od początku słyszałam wiele jakże „cennych” rad – teraz kiedy synek ma 1,5 roku jest już trochę lepiej, bo od początku robiłam po swojemu i chyba moje otoczenie uznało, że nie warto sobie nadmiernie strzępić języka nad takim beznadziejnym przypadkiem;). Poza tym nie mieszkam ani z rodzicami, ani teściami, więc pole do popisu mają ograniczone. Ale nadal co nieco się zdarza:

      – kiedy jeszcze karmiłam piersią, a synek miał jakieś dwa miesiące i wisiał na mnie niezmiennie po ok. godzinie, mąż przekazał mi od teściowej, że powinnam odstawiać go po 15 minutach, bo dziecko ma się w tym czasie najeść i już. No moje się nie najadało. Zaproponowałam, że następnym razem jak będą u nas na obiedzie po jakichś 3 minutach zabiorę jej talerz, bo wg mnie dorosły człowiek ma się najeść w 3 minuty i już. Więcej rad dot. karmienia nie słyszałam.

      – z miesiąc temu synek dostał wysokiej gorączki, której nie mogliśmy zbić. Dzień wcześniej było chłodno, ale wyszłam z nim na spacer i ubrałam adekwatnie do pogody – wg mojej mamy za lekko. Dowiedziałam się, że to moja wina, że jest chory. Po wizycie u lekarza okazało się, że to żadna choroba – tak parszywie małemu wychodziły trójki.

      – teściowie nie mogą przeżyć, że moje dziecko pije głównie wodę. Pozostałe wnuki, pod ich dyktando, pojone są herbatkami i kubusiami, a mój taki odmieniec. Ostatnio teść powiedział do synka „widzisz jakiś ty biedny, mama na tobie oszczędza i ci tylko wodę daje”. Przyznam, że w pierwszej chwili zaniemówiłam i cieszę się, że mały jeszcze nie załapał co ten dziadek najlepszego bredzi.

      – do roku nie puszczałam dziecku tv, od teściowej słyszałam nie raz, że robię mu krzywdę i o czym on będzie rozmawiał z kolegami (roczniak :)! Nawet nie wiem jak to skomentować). Teraz mnie zapytała czemu mu puszczamy bajkę na monitorze komputera, a nie w telewizji. Jak zapytałam co to za różnica, to nie potrafiła mi odpowiedzieć.

      – no i oczywiście: CZEMU ON NIE JE CZEKOLADY?! Pójdzie do przedszkola i będzie jedyny taki!

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

      Honi

      Kochana, mogłabym się pod tym sama podpisać… Mam gdzieś klona? ? Z tą różnicą, że pierworodna ma 2,5 roku, a „drugorodna” 9 m-cy. ?
      Jestem pewna, że jesteś fantastyczną mamą i kobietą. Po prostu jesteś zmęczona. Zaufaj sobie i rzeczywiście poszukaj wsparcia, choćby innej mamy w sieci. Mnie bardzo pomagają m.in. takie teksty, jak ten powyżej, które podsyła mi regularnie doskonała przyjaciółka, mama dwójki w tym samym wieku, co moje szczęścia. Poznałyśmy się na warsztatach naszych starszych dzieci i w tym samym tygodniu zaszłyśmy później w ciążę ?
      Ściskam Cię mocno i uszy do góry! Nie jesteś sama, pamiętaj ?

    • Odpowiedz 29 maja, 2018

      Kasia

      Gaja o kurczę, współczuje.. mam podobny „problem” z siostra, również bezdzietna, mieszkająca 900km ode mnie, widujaca moje dzieci max 3 razy w roku- ale już zna je najlepiej i wie co powinnam robić (według niej więcej krzyczeć ?)- olewam takie rady.

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Ania

    Cudowny tekst. Staram się nie przejmować ale prawda jest taka, że ten mały człowiek, który się pojawia w naszym życiu jest najważniejszym co nas w tym życiu spotyka i dlatego tak niesamowicie nam na nim zależy, że mnie osobiście boli serce jak popełnię jakiś drobny błąd. Niezrozumienie dookoła tylko potęguje to uczucie i nagle, z pewnej siebie, przebojowej trzydziestolatki, stałam się niepewną, potrzebującą utwierdzenia w przekonaniu, że dobrze robię, młodą matką. W mojej rodzinie wsparcia nie uświadczam (poza mężem całe szczęście) więc na niektóre tematy po prostu milczę albo odpowiadam zdawkowo (ale mi łatwo bo nie mieszkamy razem co jednak często się zdarza). Z tygodnia na tydzień jest coraz lepiej ale ogólnie to mam wrażenie, że młoda matka czego by nie zrobiła, będzie źle (tzn. jak nic nie zrobi to też będzie źle). Trzeba zatem szukać swojej „wioski”, choćby wirtualnej a Tobie cześć i chwała za takie teksty 🙂 Ja podaję go dalej.

    • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

      Alicja

      Trzeba szukać swojej – to prawda, acz to nie zawsze łatwe. Dzięki i wiary w siebie mnóstwa życzę!

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    figa

    Wspaniały! Wspaniały i bardzo potrzebny tekst, który powinna przeczytać KAŻDA mama i przyszła mama 🙂 Mataja robisz naprawdę świetną robotę swoim blogiem!

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

      Alicja

      O rany! Dziękuję!

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    AJ

    Podeślę ten tekst pewnej przyszłej Mamie 🙂
    A tak od siebie dodam, dla wszystkich Mam dwie rzeczy:
    1) Im dalej w las, tym mniej się człowiek przejmuje. Mnie na „dobre rady” uodporniła już (niełatwa) ciąża. Absolutnie każdy miał wtedy lepszy pomysł na prowadzenie jej niż mój lekarz. Nawet sobie żartowałam, że wychodzi na to, że w Polsce jest 36 milionów ginekologów położników 😉 Dziś jako mama dwulatka przejmuje się dobrymi radami i komentarzami baaaardzo rzadko.
    2) To akurat miałam napisać pod tekstem o wpływie na nas tego, co słyszymy na porodówkach, ale nie wyszlo, więc napiszę tu. Sytuacja miała miejsce w szpitalu, na neonatologii, Syn miał wtedy 2 albo 3 dni. Ja, mama po raz pierwszy, hormony szaleją, szare komórki w zaniku. Podczas badania Syna przez neonatologa mówię, że chciałabym, żeby sprawdzili to i to, bo coś mi się wydaje, że nie tak. Słyszę od lekarki, że oczywiście, zaraz zobaczy. A ja dalej swoje, że nie wiem, ale jednak itd. 😉 I wtedy lekarka patrzy na mnie i ze stoickim spokojem mówi „Proszę Pani, Matka ma zawsze rację i niech Pani nigdy nie da sobie wmówić, że jest inaczej”… I powtarzam to sobie zawsze, jak ktoś lepiej ode mnie wie, czego potrzebuje moje dziecko, jak je wychowywać i tak dalej 🙂
    Powtarzam sobie też, że w ostatecznym rozrachunku to na mnie spada 90% spedzania czasu z dzieckiem, sprzątania po dziecku, niespania przez dziecko, wycierania glutow, tulenia w strachu, chorobie i bo tak 😉 Więc siłą rzeczy coś o tym macierzyństwie muszę wiedzieć. No i skoro utrzymałam Syna przy życiu do drugich urodzin, nienajgorzej mi idzie 😉
    Jakbyście, Drogie Mamy, miały wątpliwość, to mój przydługi wywód miał Was wesprzeć i pocieszyć.

    • Odpowiedz 13 maja, 2018

      izabela

      Odnośnie ciąży i jej prowadzenia…
      Jestem w połowie (22 tc) i odkąd się radosną nowiną podzieliłam z moją starszą siostrą (matka 3 dzieci, więc „wie” więcej, bo to moje pierwsze będzie dopiero), ciągle słyszę, że z moim lekarzem jest coś nie tak. Gina wybrałam po sporym riserczu. Doktor nauk medycznych, na wszelki wypadek chirurg ginekologii, pracuje w szpitalu klinicznym, gdzie chcę rodzić i (co chyba przeważyło), ma bardzo dobre opinie u swoich pacjentek. Lekarz „z polecenia” ☺
      A co się mojej mieszkającej 350 km ode mnie i wcale nas nieodwiedzającej siostrze nie podoba? Ano, za mało badań mi doktorek zleca. I co to za lekarz jak nie robi osobiście USG? (Po pierwszym-kontrola zagnieżdżenia, serduszko bije, na „genetyczne” i „połówkowe” wysłał nas do kolegi z certyfikatem ptg (?), co to się w ultrasonograficznej diagnostyce płodu specjalizuje).
      I dlaczego mi nie robi usg na każdej wizycie (bo ona miała). I jak to mogę mieć tylko mocz badany co miesiąc i krew co 2 miesiące. I nie przepisał mi jakichś specjalnych witamin, tylko czy coś dla ciężarnych mi w aptece polecono (a panią w aptece mam cudowną, daje mi zawsze te witaminy, które są w promocji, bo generalnie mają ten sam skład), a nawet mi powiedział, że po co magnez suplementuję, jak nie trzeba.
      Aaa… i jeszcze to (wg mojej siostrzyczki) podejrzany tym, bo mi aspirynę kardio 100 przepisał, a „wiadomo”, że aspiryna w ciąży to zło… Pozwolił też leczyć zęby ze znieczuleniem, robić zdjęcia rtg (np zęba albo złamanej nogi), a nawet po operacji złamanej nogi podać mi morfinę (!).

      Ależ się rozpisałam ?
      Ale trochę mi lżej, bo wiem, że mam rację, ale siostrze rodzonej nie da się tego przetłumaczyć i jeszcze się obraża, że nie doceniam jej troski… ?

  • Odpowiedz 26 kwietnia, 2018

    Aga H.

    Smutne, ale prawdziwe. Na szczescie z kazdym kolejnym dzieckiem czlowiek przejmuje sie coraz mniej 🙂

    Moja ulubiona krytyka? „Za czesto jej spiewasz, mala od tego niespokojna bedzie”… No comments!

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Monika Wołoncewicz

    Dlatego ja od zawsze stawiam bardzo wyraźnie granice wszystkim, którzy nieproszeni próbują wtarabanić się do mojego życia z „dobrymi” radami. To mój dom, moja rodzina, i mój sposób na życie, najlepszy jaki mogłam sobie ułożyć, a jak się coś komuś nie podoba, to w tył zwrot i na przód marsz do swojego życia i panujących w nim zasad. 😉 Nie bawię się w konwenanse, czy to moja mama, czy teściowie, czy „zatroskana” koleżanka. Naprawdę spływa po mnie, gdy ktoś się obrazi, bo mam ważniejsze rzeczy na głowie niż czyjś szczeniacki foch… Polecam każdemu takie nastawienie, mimo że trochę czasu trzeba poświęcić, aby je przyjąć, bo naprawdę żyje się wtedy łatwiej, szczęśliwiej. 🙂 I pamiętajcie: nawet jeżeli coś Wam się nie uda, świat się nie zawali. Rodzice też ludzie, błędy popełniają, ale do póki kochają swoje dziecko i o nie dbają, wszystko jest w jak najlepszym porządku. 🙂

    • Odpowiedz 29 kwietnia, 2018

      Ka Pa

      Bardzo lubię!

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Ania

    Ja kiedyś gdzieś przeczytałam zdanie, którego trzymam się w trudnych chwilach – jeśli zastanawiasz się, czy jesteś dobrą matką… to nią jesteś, bo sam fakt, że się zastanawiasz, znaczy, że Ci zależy, że się starasz. Idealnych matek nie ma. Wystarczy pomyśleć o swojej mamie – czy jest idealna? Czy wychowała Cię bez błędów? Nie. A czy mimo to nie była dla Ciebie najlepszą matką na świecie? No właśnie…
    Więc głowa do góry, dziewczyny 🙂

    • Odpowiedz 29 kwietnia, 2018

      AZ

      Ja zawsze byłam wpatrzona w moją mamę, uważałam, że mam najlepszą na świecie. Dopiero teraz, jak mam swoje dzieci, widzę ile błędów popełniła przy moim wychowaniu i niestety te błędy miały na mnie ogromny wpływ. Mam sporo problemów ze sobą (wcześniej nie byłam świadoma, że może to być spowodowane wychowaniem), dlatego ja staram się być zupełnie inną matką. Ale u nas to nie działa tak fajnie jak u Alicji, moja prawie 4 letnia córa nie jest radosna, raczej marudna, ciągle ryczy, potrafi drzeć się pół dnia o nic, nie widzę u niej ani grama empatii, niestety ja już tego nie wytrzymuję i też na nią krzyczę, później przepraszam, ale co z tego jak zaraz robię to samo. Dlatego ja wciąż zastanawiam się co jest ze mną nie tak? Może za mało ją tuliłam jak była niemowlakiem (jeszcze nie czytałam mataji i miałam zupełnie inne podejście do macierzyństwa, dzięki mataji zmieniło się). Pozostaje nam tylko dalej próbować docierać się. Za to druga córa jest idealna (radosna, ciekawa wszystkiego, żywa złośnica) 🙂

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Lady

    Świetny tekst. Myślę, że nie tylko matki nie powinny się przejmować czy są wystarczająco dobre, ale i reszta społeczeństwa. Jest dziwna tendencja to stałego kontrolowania siebie i innych. Oczywiście zauważamy tylko negatywizm w życiu i w społeczeństwie przez co pielęgnujemy nasz skarżący się umysł, który widzi tylko same wady. Nie cieszymy się z tego co mamy, co osiągnęliśmy tylko wciąż widzimy złe rzeczy. KRYTYKA JEST WSZĘDZIE. Jak mamy poczuć wolność, radość i ulgę w życiu? Przejmujemy się opiniami innych, martwimy się, że nie wpisujemy się w kolejny kanon wyznaczony przez społeczeństwo. Przecież to my mamy być szczęśliwi z samymi sobą. To nasze życie, nasze decyzje – warto żyć w zgodzie ze sobą, ze swoimi przekonaniami, nie mieć do siebie pretensji, być dla siebie dobrym, wyrozumiałym. BYCIE WOLNYM – trzeba zacząć od swojego myślenia, to tutaj jest początek drogi do uwolnienia się, do pełnej RADOŚCI z życia. Zmieńmy myślenie i zacznijmy dostrzegać dobre rzeczy dookoła, w swoim życiu, w swoim postępowaniu. Pielęgnujmy pozytywna stronę naszego umysłu. Dużo pracy, ale warto 😉

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Kasia

    Z niezliczonych i wzajemnie sie wykluczajacych porad i komentarzy moim nr 1 pozostanie

    Pani na ulicy (typ zmumifikowany i wyfiokowany, wiek na oko 100+, glos palaczki od piatego roku zycia, piesek maly ale zgryzliwy): Juz chodzi? Ile ma?
    Ja: 13 miesiecy.
    Pani: TO ZA WCZESNIE!

    Nie dogodzisz.

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Kowalska

    Też jestem bardzo często krytykowana z wielu stron. Apogeum było ‚co z Ciebie za matka skoro nie umiesz nawet swojego dziecka uspokoić’ z ust teściowej. I wydaje mi się, że w tym wszystkim chodzi najbardziej o obalanie autorytetu, którym to starsze pokolenie od zawsze było. Świat do niedawna był zupełnie inaczej poukładany. Matki czerpały wiedzę o wychowaniu dzieci od swoich matek i teściowych a wzór rodziny był zasadniczo taki sam zarówno dla teściów jak i rodziców matuli bo zazwyczaj pobierali się sąsiedzi z sąsiadującej wioski, mało kto wybierał sobie na żonę kobietę z drugiego końca kraju. Mimo wszystko jestem zdania, że nadal to rodzice decydują o wychowaniu dziecka a radę powinno się komuś dawać, kiedy o nią poprosi. Wsciubianie nosa w tak naprawdę nie swoje sprawy jest ogromnym nietaktem i działaniem na szkodę dziecka. Oni mieli już swoje dzieci i swój czas. Teraz czas na nas.

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

      Olga

      Tekst „co z ciebie za matka” powinien być zakazany.

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Maq

    Niestety sama prawda. Mnie przeraża z jaką bezczelnością obce kobiety na ulicy potrafią krytykować za brak czapeczki, brak grubego kocyka w wózku, czy chociażby noszenie w chuście.

    Krytyka jest tak wszechobecna, że aż się jej spodziewamy. Aż kiedy w gronie innych mam musiałam nakarmić młodego piersią i musiałam sięgnąć nakładkę silikonową, bez której on nie potrafi złapać piersi, byłam wzruszona kiedy wreszcie zamiast krytyki usłyszałam słowa wsparcia i zachęty – że fajnie że się nie poddałam z karmieniem i dalej próbujemy i że na pewno się nam kiedyś uda wreszcie bez nakładek.

    Drogie mamy, pamiętajmy zawsze czego same nie lubiłyśmy. Oszczędźmy zbajomym, siostrom i kuzynkom krytyki i nieproszonych porad za to znajdźmy dobre słowo i wspierajmy ich decyzje.

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    A.

    Mój mąż rozmawiał ostatnio z kolegą, któremu urodziło się dziecko. Zadzwonił zapytać o samopoczucie rodziców, o to jak się w nowej sytuacji odnajdują. Jako, że drugi wspólny kolega też niedawno został ojcem, przekazał rozradowany wieści temu pierwszemu (wszystko dobrze, dzieciątko bezpiecznie przyszło na świat, etc.). Pierwsze pytanie kolegi z nieukrywaną ironią w głosie ‚a poród naturalny, czy cesarka?’ Obu kolegów ceni, za oba porody trzymał kciuki, żeby nie było żadnych komplikacji. Mąż sarkazmu nie wytrzymał, powiedział, że nawet o to nie pytał, pytał czy z mamą i dzieciątkiem wszystko ok i dodał, że poród jest nie tylko wtedy kiedy kobieta godzinami w bólu męczy się rodząc, poród to także pół godzinne (a jak jednak ciężkie) parcie, także i każda cesarka (która bądź co bądź jest zawsze ryzykowna) i poród to nie wyścig kto krócej/lepiej/bardziej lub mniej. Wszystko to porody, wszystko to przeżycie, wszystko to radość, ale także stres. Wyścig od życia prenatalnego po dorosłość. A ja mam wrażenie, że kiedyś jakby tego było trochę mniej, że nam się z dobrobytu i mnogości opcji trochę w d… (przepraszam za wyrażenie) poprzewracało. Tak jakby wszystkiego coraz więcej, a empatii coraz mniej i świadomości, że słowa ‚a co ta mamusia ci robi, że tak płaczesz’ mogą młodą spanikowaną zmęczoną mamę zranić bardziej niż fizyczny policzek w twarz… Każdy ma prawo do szacunku, rodzic, który w oczach innych popełnia błąd też.

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Marcelina

    OFF topic – śliczne jesteście z córka! 🙂

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Gruszeńka

    Bardzo potrzebny tekst. Bardzo.

    Mówi to matka pierwszego, póki co, dziecka, syna weganina (jak ja i mąż), nie chrzczonego (nie jesteśmy wierzący), na piersi już 20. miesiąc, wychowywanego w duchu minimalizmu. Żadnych durnowatych zabawek, cukru etc. Aha, no i pieluchowanie wielorazowe.

    Warszawa.

    Przy takiej mieszance ilość jadu, czytaj dobrych rad, wylewanych na mnie jako matkę i czasem męża, jest spora. Przodują lekarze i dalsza rodzina. Bliska nam ufa, wierzy w nas, co za skarb.

    Ale każda matka jest silniejsza niż jej się wydaje, przekonuję się o tym każdego dnia.
    Dziewczyny, jesteśmy lwice! Dla siebie i naszych dzieci. I mężów, kurcze, też, bo oni nie są tak przebojowi.
    Walczmy o nasze dzieci i wartości! I przede wszystkim siebie.
    Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście matkami przez przypadek!
    Półgłówkami, które nie wiedzą, co robią!!!

    I pamiętajcie o intuicji! Kierujcie się nią w każdej chwili zwątpienia.

    • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

      Miiii

      Nic mi do tego, jak wychowujesz dziecko, ale pisząc o „durnowatych zabawkach” sama oceniasz.

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Miiii

    Najlepsze są rady, do których nie ma jak się zastosować – w ciąży słyszę „nie dźwigaj!”, kiedy biorę na ręce starsze dziecko. Niestety spokojną perswazją nie uspokoję płaczącego półtoraroczniaka, nie widać także by autorki dobrych rad same chciały go ponosić (i wcale nie oczekuję, zwłaszcza od jego prababci, ale no niech choć cicho siedzi).

    Ogólnie jednak rodzina wcale mnie nie gnębi nadmiarem rad, przynajmniej nie ta najbliższa. Dalsza jest mi doskonale obojętna. Za to przyznam że mam znajome, które lubię, ale nie otwieram się przy nich na temat macierzyństwa. Sygnalizują mi (samym opowiadaniem, jak to one czegoś robią lub nie robią, nie że wprost oceniają), że jest jedna słuszna droga i bez tego nie będzie się dobrą mamą. Mogłabym się kłócić albo odpłacać tym samym. A wolałabym wspierać się nawzajem.

    Dzięki za ten wpis, bo w sumie nigdy nie komentuję, nie mam fb, no ale synowi przedłużyła się drzemka i tak jakoś wyszedł komentarz 😛

    • Odpowiedz 1 maja, 2018

      Karo

      Może wystarczy wtedy poprosić o pomoc te „autorki dobrych rad”, a nie mieć pretensje do nich w Internetach?

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Zośka

    Ja jestem ciągle oceniana przez pryzmat kuzynki ktora ma dziecko o 3 mce młodsze od mojego, ktora ma tak.samo na nazwisko i mało tego dała nazwała córkę żeńskim odpowiednikiem naszego… co sa spotkania to pada pytanie. Przesypia ci cała noc: mowie nie, budzi sie 2 razy. Oooooo bo xxx spi spokojnie tylko o 2 budzi sie raz. ….. zasypia sam? Mowie nie, teraz ma ciezki okres i albo przy piersi albo musze go bujac przytulac itp. Ooooo bo xxx zasypia sama i tylko raz sie budzi. juz slyszalam Tekst: ja mam lepiej karmie butelka i mam.spokoj a ty przez to ze karmisz piersia jestes uwiazana. Padl on na moje żale ze od 5 mcy wyszlam 3 razy sama do sklepu i raz na basen. Bo moje dziecko nie chcialo smoczka ani butelki a jak placze to tylko ja moge uspokoic. Jest jeszcze wiele innych. Tylkk sobie w kolano strzelic….

    • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

      Angelika

      ZOŚKA no nie wiem czy taka uwiazana jesteś,nam spacer potrafił się przedłużyć do paru godzin,pójścia na kawę czy na zakupy a koleżanka zawsze musiała wracać dać mleko 🙂 Każde karmienie ma swoje plusy i minusy 🙂 Ja miałam taką znajomą, córka młodsza o 2msc ale przy mojej była geniuszem 🙂 Zaczęłam normalnie się z tego śmiać 🙂 Ona pyta czy córka jiz chwyta zabawki,ja że czasami raczej przez przypadek a ona że jej to już karuzela szarpie,ja do niej żeby uważała bo niedługo jej żyrandol zwali z sufitu 🙂 Oczywiście w zartach ale chyba wyczula ironię bo parę takich komentarzy i przestała

      • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

        Zośka

        Pod wzgledem samodzielnych wyjść trochę tak, w 99% czasu mi to nie przeszkadza. Ale mysle ze kazdy ma gorszy dzien i ja wlasnie wtedy nad tym ubolewam. badz co badz nie o to sie rozchodzi, tylko o chore porownywanie…czego to ona nie robi. Ale wad swojego dziecka nie widzi.

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Tata

    Mamy! Wrzućcie na luz, jesteście super, dajecie radę, siedzicie całe dnie często z małym człowiekiem, z którym nie pogadasz, a jeszcze wszyscy oczekują nie wiadomo ile. Wszystkie które tu czytacie jesteście w absolutnej czołówce zaangażowania i wiedzy o byciu rodzicem! My ojcowie do pięt nie dorastamy!

    • Odpowiedz 3 kwietnia, 2020

      Kaktusek

      Super to przeczytać. Dzięki!

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Alicja

    2 tygodnie temu po raz pierwszy zostałam mamą. W planie był naturalny poród z mężem i własną położną, który będzie pięknym wspomnieniem na całe życie. Stało się inaczej. Do szpitala trafiłam z kolką nerkową, po 2 dniach męki wywoływano poród, który skończył się cc z odklejeniem łożyska. Ze szpitala wyszłam pokiereszowana psychicznie i fizycznie. Potrzebowałam tylko żeby ktoś mi powiedział że jestem silna i daję radę, tymczasem słyszę ze źle kąpię, mam zły kocyk, nawet torba do wózka jest nie taka.

    • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

      Anna

      To ja Ci napiszę, że jesteś silna i dajesz radę! Przeszłaś więcej pod sam koniec niż wiele innych kobiet ale urodziłaś dziecko! I dla niego jesteś megabohaterką i to się liczy 🙂 ps. Ja za to wybrałam źle pierwsze buciki, no cóż, trudno 😉

  • Odpowiedz 27 kwietnia, 2018

    Dominika

    Jak zwykle super wpis. A mi się zdarzyło kiedyś coś w co nikt nie uwierzy. Pewnego dnia na jednym spacerze DWIE niezależne od siebie starsze panie pochwalily mnie, że ubrałam dziecko wprost idealnie na aktualną pogodę. Ja święty graal rodzicielstwa odnalazłam! Teraz już będzie tylko z górki 😉

  • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

    Marta T.

    Bardzo dobry, potrzebny tekst! Ja też odnajduje trochę siebie w tym dążeniu do perfekcyjnego wychowywania, które przecież nie istnieje, ale dopiero przy trzecim dziecku zaczynam odpuszczać i nie spinać się tak, że czegoś nie udało mi się zrobić. Zamiast tego skupiam się na chwilach spędzanych razem i zaspokojeniu potrzeb rodziny i swoich. Na szczęście ani mama ani teściowa nie dawały mi złotych rad, ale w koło nie brakuje innych mam, które wiedzą lepiej. Sama mocno się staram nie oceniać innych sposobów wychowania, a nasluchując się w koło wiele z nas nie widzi, że też to robimy. W tym ‚nie-ocenianiu’ trzeba zacząć od siebie i dawać przykład innym, a wszelkie uszczypliwe uwagi mieć odwagę ucinać od razu… to też przyszło u mnie z czasem, dużo małych, świadomych kroków wprowadza zmianę.

  • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

    Ewa

    Dziękuję bardzo za ten tekst. Z tym mi na prawdę jest najtrudniej w moim macierzyństwie. I już zastanawiam się „co ze mną jest nie tak?”. Mimo, że jestem przekonana co do swoich decyzji (np. karmienia piersią czy blw), to i tak te komentarze, uwagi zakłócają moja pewność.
    Ostatnia sytuacja – moja choroba, antybiotyk i lekarka, która każe odstawić dziecko (13m.) z dnia na dzień i komentarze „o siebie musisz dbać, wypłukujesz sobie wapń, on już może jeść wszystko itd”. Finał – po konsultacji z innym lekarzem i poszukaniem info okazało się, że lek bezpieczny, brać można przy kp.
    Przykre jest to, że musimy walczyć o swoje rodzicielstwo z ważnymi osobami, zamiast dostać pomocy.

  • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

    asiaem

    Brakuje mi tu pomysłów na to, jak tą sytuację zmienić… Wiele osób w komentarzach podaje przykłady odpowiedzi na jad jeszcze większym jadem i ironią, ale to przecież nic nie zmienia – co najwyżej w „teściowej dobra rada” wzrasta przekonanie o bezczelności i niezrównoważeniu matki… Promuje się bliskość, wysłuchanie, próbę zrozumienia w relacjach z dziećmi… czy nie dałoby się jakoś tego przenieść na innych członków rodziny i dalej? Tak tylko sobie filozofuję, ale jeśli ktoś ma takie doświadczenia to chętnie poczytam. 😉

    • Odpowiedz 21 czerwca, 2018

      Sen_Katarzyny

      Od męża nauczyłam się złotej odpowiedzi: takiego „No, tak.” wypowiedzianego tonem absolutnie wypranym z zainteresowania tematem 😀 Nie jest to jednak zbyt grzeczne. Można za to szukać inspiracji w zasadach asertywnej komunikacji (stanowczo, łagodnie, bez lęku).

  • Odpowiedz 28 kwietnia, 2018

    Mama A.

    Ciężki temat poruszyłaś. U mnie wyścig o złoto pomiędzy mamą a teściową zaczął się jeszcze jak byłam w ciąży i trwa nieprzerwanie do dziś. Moja mama jest przy tym „mniej delikatna”, jeśli można to tak ująć. Ba nie odpuściła sobie nawet jak byłam w szpitalu – w końcu podium ważna sprawa. To, że większość rzeczy robię nie tak jak trzeba to jedno, ale do tego jeszcze zdarza mi się nie wyglądać jak trzeba. Jak raz nie wytrzymałam i jej powiedziałam co o tym myślę, to jeszcze usłyszałam, że jestem przewrażliwiona i na żartach się nie znam… Przez to wszystko mimo, że obie babcie moja córka ma na wyciągnięcie ręki z ich pomocy korzystam naprawdę rzadko. Kosztuje mnie to więcej nerwów niż mam z tego pożytku.

    A ciotek złota rada też mam na pęczki w swoim otoczeniu. Nawet szukać ich nie trzeba. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że czasem należy zatrzymać swoje zdanie dla siebie. Tak po prostu.

  • Odpowiedz 29 kwietnia, 2018

    Mama Ewci i Maciusia

    Piękny tekst, potrzebny każdej mamusi. Ja jestem podwójną mamą od prawie 5 miesięcy (starsza córka ma już 32 miesiące). Najbardziej bolesne krytyczne słowa jakie usłyszałam będąc mamą były od… mojej własnej Mamy. Zamartwiałam się przedłużającą się poporodową żółtaczką synka (naświetlany 2 dni w szpitalu, przeszło mu, ale w domu żółtaczka wróciła). I nie chciałam dziecka odstawić na 2-3 doby od piersi i karmić preparatem mlekozastępczym (pediatra polecała mi tę metodę jako skuteczną), bo bałam się, że się synek odstawi. A ja chciałam karmić go tak jak jego siostrę jak najdłużej (Ewcia kp 23 miesiące). Położna mnie wspierała, pediatra poddała inny pomysł. A moja mama powiedziała mi coś, co dudni mi w uszach po dziś dzień: „Rób jak chcesz, ale żebyś potem nie miała sobie czegoś do zarzucenia jako matka”… Nie miałam, żółtaczka przeszła, wszystko było ok. Ale parę dni temu kontrolnie pediatra zleciła nam badania prób wątrobowych i wyniki są kiepskie… Mamy skierowanie do poradni hepatologicznej. I wiecie, co mi chodzi po głowie? Że może to przeze mnie, bo nie chciałam synka wtedy odstawić… Boli mnie to tak bardzo, że chciałam komuś o tym opowiedzieć. Mąż mnie wspiera, ale chyba do końca nie widzi tego, jak się tym przejmuję.
    Dziękuję Alicji za to miejsce i możliwość czytania czasem „własnych myśli”. Szczęśliwego rozwiązania! 🙂

    • Odpowiedz 30 kwietnia, 2018

      Alicja

      Kobieto złota – ściskam Cię mocno, to nie Twoja wina – nie da się zepsuć wątroby karmieniem, jeśli jest problem to był głębszy i tyle. NIE TWOJA WINA! I kciki za to by okazło się, że to drobnostka!

      • Odpowiedz 30 kwietnia, 2018

        Mama Ewci i Maciusia

        Dziękuję Alicjo. Wiesz jak to jest w stresie; człowiek głupieje… Mąż mi wczoraj kazał jeść więcej czekolady, co też czynię.

  • Odpowiedz 29 kwietnia, 2018

    AGNIESZKA

    Mnie też się bardzo podoba ten tekst. Jest prawdziwy. Jak tu któraś mama napisała,że ma brak wsparcia u siostry, która nie ma dzieci, ja też tego doświadczyłam. Najgorsze porównywanie bo inni…Ale na 1 plan wysuwa się teściowa, niestety mieszkam z nią.
    Kiedy ja potrzebowałam wsparcia to jej nie było, zawsze jest tam gdzie nie potrzeba i zawsze stawia moje dzieci ponad wszystko, zwłaszcza mojego syna. A gdzie jestem ja? Moje uczucia?Ja jako matka? Gdy miałam po 1 msc problem z karmieniem, córka płakała, była niedojedzona bo źle chwytała, strasznie źle mi było,płakałam, że ona tak płacze,że nie mogę jej karmić tak jak chciałam i tak walczyłam o to karmienie, a ona tylko, że może podać jej butelkę.Tylko martwiła się o moją córkę. Wsparcie otrzymałam w tej sytuacji od dziewczyny, która mnie uczyła wiązać chustę i od kobiety z poradni laktacyjnej. Te kobiety patrzyły nie tylko na dobro dziecka, ale też przede wszystkim na mnie- matkę np; choćby słowami,że te trudy kiedyś miną. Poza tym moja teściowa walczy chyba ze mną bo tak to wygląda, może chce być najważniejsza i żeby jej rady stosować.
    A najlepsze teksty teściowej..”ma 13 msc i mało mówi”; – no gdy dziecko skupia się na rozwoju fizycznym to trudno aby jednocześnie mówił, bo zaczął chodzić, ” 2 latek to powinien już sikać na nocniku”-bo mój mąż miał rok jak już sikał na nocniku;
    Syn miał prawiek rok, chciałam kupić buty w swoim czasie to tekst do mojego męża który usłyszałam ” to jak wy to chcecie?” i to jeszcze z nutką pretensji, apogeum tego wszystkiego to jak usłyszałam bo syn chodził na chwilkę na boso ze mną za rękę, że mam wybujałe ego, że robię krzywdę sobie i jemu i to jest moje widzimisię. A na Chrzcie córki gdy poprosiłam moją mamę aby popilnowała syna, to strzeliła focha bo oczywiście nie ona się zajmowała wnusiem. Ale usłyszała parę razy, niestety z emocjami i trochę się uspokoiła, ale i tak robi dalej swoje tylko tak bardziej dyskretnie. Gdy mój syn płakał bo pierwszy raz wymiotował, czy raz go coś bolało to od razu przylatywała by ratować wnusia…Nic by to nie dało bo dziecko potrzebuje w trudnych chwilach matki lub ojca, a nie babki. Na szczęście też mam wsparcie u męża. Choć nerwy na nią mnie ponoszą cały czas, pracuję nad tym, ale nie dam wejść sobie na głowę.

    • Odpowiedz 30 kwietnia, 2018

      Mama Ewci i Maciusia

      Dlatego cieszę się, że nie mieszkam z teściowa… Miałabym tak samo. A jak się widzimy co 2 tygodnie, czy rzadziej, to relacje są w miarę fajne. Zawsze słyszę coś w stylu: Jakbyście tu mieszkali, to:
      -„Ewcia by już dużo więcej mówiła, bo ja cały czas do niej mówię, widzisz?”,
      -Dziecko by miało więcej atrakcji z babcią,
      -Jak płacze: chodź do babci! (Chociaż córka woła mamę),
      -Wnuczek nie może spać w przedsionku w foteliku po przyjeździe do dziadków (choć tam najciszej), bo jak to tak?!
      -„Ewcia nie sika do nocnika, bo jej nie sadzacie” (sadzaliśmy już od pół roku, ale akurat przy babci się zsikała córka w majtki) itd. ?

      • Odpowiedz 30 kwietnia, 2018

        Mama Ewci i Maciusia

        Zapomniałam the bestsellery tekst ever! To opowiadała mi moja mama już jak byłam w domu po 2 porodzie. Teściowa przyjeżdża zmienić moją mamę w opiece nad wnuczką, gdy trwał poród. Nie było mnie od 1 w nocy, a teściowa przyjechała w południe do wnuczki. Na wejściu pyta moją mamę: „To co, mamy już Maciusia na tym świecie?”. Moja mama: „No nie”. A moja teściowa ze zdziwieniem pomieszanym z oburzeniem: „Jeszcze nie?!”… Wypadało chyba ją przeprosić, że tak długo rodzę. ? Dziecko przyszło na świat po 13.

  • Odpowiedz 29 kwietnia, 2018

    muerte

    To czasami jest nawet zabawne, te komentarze rodziców i teściów dysponujących wiedzą nt. żywienia/ pielęgnacji/wychowywania dzieci sprzed 30 lat. A czasami przerażające. Ale najczęściej wkurzające.
    Jestem mamą rocznej dziewczynki i mam za sobą próby doradztwa nt. dokarmiania mm, dopajania herbatkami, rozszerzania diety, itp. Córka jeszcze nie chodzi – teść stwierdził ostatnio, że to dlatego, że bidusia nie ma siły, bo jej soczków nie podaję, tylko wodę… Ale i tak najlepsze jest podważanie diagnoz lekarzy specjalistów (ortopeda, neurolog, rehabilitant) – ” samo się rozejdzie jak będzie się więcej ruszać” oraz” no przecież stoi, raczkuje, rusza się, to wszystko jest z nią w porządku”.
    Jeśli moja córka będzie miała dzieci, to niech mnie ręka Boska broni przed takim doradzaniem jej :/

  • Odpowiedz 30 kwietnia, 2018

    Katarzyna

    U nas tylko teściowa krytykuje (moja mama zmarła dawno temu, ale pewnie też by jej się to i owo niepodobało). Główne zarzuty: miałam problemy z kp (mleka po prostu nie było, córka straciła ponad 10% wagi a była duża 4,5kg i już nawet nie płakała z głodu tylko spała więc stanęło na mm 🙁 ) teściowa zadowolona bo przecież kiedyś mało kto karmił piersią i wszyscy żyją. Kij z tym. Ale znowu były rady, że dokładnie co 3h mamy karmić mm i dokładnie odmierzoną ilością mleka. Mała darła się jak mleka brakło i tylko dodatkowe 30ml było w stanie ją uspokoić. No i czasu też nie trzymała. Zapytałam położną co z tym zrobić, a ona żebym karmiła na żądanie, a poniewaz dziecko duże to i jeść będzie chciało więcej i mam mu wtedy dać więcej! Och, odetchnęłam z ulgą bo tak samo czułam instynktownie 🙂 Potem standardowo rozszerzanie diety za późno, nie takie produkty, no i jak to tak, że nie karmię papkami (córka płakała na widok łyżeczki z papką, a blw ubóstwiała!). Jej egzema (od 3mies życia) jest spowodowana tym, że ją stresujemy, źle jest żywiona, nie śpi o wyznaczonych porach itd. I w ogóle to nasza córka „sufituje”. Pytam co to znaczy, a ona żebyśmy sobie sprawdzili w internecie bo przecież z tamtąd czerpiemy tę swoją nowoczesną wiedzę. Sprawdziliśmy. I to przelało czarę goryczy. „Sufitują” dzieci z chorobą sierocą, z domów dziecka. No szlag mnie trafił! Potem była długa przerwa w kontaktach. Teściowa tylko trochę się ogarnęła, ale udajemy że się lubimy (jedyna babcia dla moich córek – dobra babcia). Oczywiście nadal wkurza, bo czemu mleka krowiego nie dajemy (alergia) no i czemu ta egzema wciąż trwa – dziecko się czymś stresuje na pewno i powinniśmy coś z tym zrobić. Wg mnie starsza córka żyje jak pączek w maśle a to że czasem jej się coś nie podoba (np. że nie może oglądać bajek przez cały dzień) to trudno, takie życie. Do młodszej, która ma prawie dwa latka nie doczepiła się nigdy o dziwo. Ale młodsza rozwija się ponad normę no i nie ma alergi (choć egzemę miała między 7-9 mies) może dlatego. Gdyby to był ktoś obcy to bym olała, ale teściowa? 🙁 Znam ją od urodzenia! Była przyjaciółką mojej mamy, pracowała w szpitalu na oddziale noworodkowym, myła mnie i zawijała w becik po porodzie (w sensie gdy ja się urodziłam :)). Idealna do czasu urodzenia się pierwszej wnuczki 🙁

  • Odpowiedz 2 maja, 2018

    Alicja

    Nie krytykuję innych, z grubsza mam w nosie jak sobie żyją i jaką drogę życiową wybierają, czy decydują się na dzieci, czy na związek czy na pracę zawodową, wolontariat, samotne zdobywanie świata, religię tę czy inną czy co im fantazja podpowie więc nie bardzo rozumiem o co CI chodzi? Plus Twój komentarz jest dość nielogiczny bo piszesz, że nie oceniasz, a tymczasem całość – zwłaszcza ostatnie kilka zdań to jest jedna wielka ocena i to bardzo negatywna ;))

  • Odpowiedz 2 maja, 2018

    Kiki

    Ja nawet nieźle radzę z dobrymi radami, choć pytań o czerwona wstażecznę już nie zliczę. U mnie najwiekszym problemem jest maż. Nie robi tego ze złej woli, ale jego perfekcjonizm i nadopiekuńczość potrafia doprowadzic mnie do szału. Przez pierwsze dwa miesiace praktycznie nikt nie mógł nas odwiedzać bo moga dziecko zarazić, z 4mc dzieckiem do sklepów wchodzić nie powinnam, na cwiczenia z nia chodzić za bardzo nie powinnam (ja oczywiscie moge isc sama na ćwiczenia a on się dzieckiem zajmie),moi siostrzeńcy dotykać jej nie moga itp. On uważa, że jak dziecko zaśnie to trzeba przykryć, nic to na polu jest 25 stopni, albo jak jest malutki wiaterek to od razu czapeczka bo ja zawieje. Wszystkich poprawia nawet swoich rodziców, że źle trzymaja czy że głupie minu robia. Chce sie angażować w wychowanie córki, więc nie mogę mu zabronić, ale ta jego presja mnie wykańcza. Czasem jak zrobię coś tak jak ja uważam np wejdę do sklepu to czuję się jak buntownik i nie przyznaje sie do tego w domu…

  • Odpowiedz 2 maja, 2018

    AGNIESZKA

    Wnioski wyciąga się jak najbardziej z każdego doświadczenia, zwłaszcza z złego. Ale nie pisz,że rozumiesz nas młode matki bo to nieprawda. Siłą rzeczy jak nie masz dzieci i nie zmagasz się z wtrącaniem, radami NA SIŁĘ to nie jesteś w stanie popatrzeć z naszej perspektywy. Możesz rozumieć inne doświadczenia czego ja mogę nie rozumieć. Ja akceptuję wybór i nie interesuje mnie życie innych. Ale jeśli ktoś włazi z buciorami do MOJEJ RODZINY i każe mi robić coś jak ona chce to przepraszam bardzo, ale mam prawo być zła, wkurzona i komuś się wyżalić.Po to ten post tu powstał. Ty też byś była wkurzona gdyby ktoś Ci kazał np. tak a tak urządzić pokój. I żadna matka nie pisze tylko o dzieciach, nie tego dotyczy post i nie urywa kontaktów z innymi itd., chyba nie doczytałaś o co tak naprawdę chodzi. Pomyśl zanim cokolwiek napiszesz bo własnie to Ty oceniłaś,a poza tym może masz jakiś problem, albo to z Tobą ktoś zerwał kontakt skoro o tym wspominasz?

  • Odpowiedz 2 maja, 2018

    AGNIESZKA

    To zajmij się siostrą,a poza tym to, że Twoja siostra ma dzieci nie zmienia to faktu , że NAS NIE ROZUMIESZ. Żyjemy w tzw. innym świecie, więc się nie dogadamy. Każdy ma prawo przeżywać swoje małe bądź duże problemy,żale,zdenerwowania na swój sposób, może nie każda sobie tak świetnie radzi jak TY. Mądra to jesteś w gadce, ale sytuacja w której byś się znalazła, mając dzieci zmienia zawsze punkt widzenia. Koniec kropka.Poruszasz wiele wątków nie na temat, który ten post dotyczy. Frustracje to chyba masz Ty, skoro tak Cię to rusza co tu piszemy. Może masz pretensje do siostry bo Cię olewa? Jakiś problem masz na pewno , ale nie odreagowuj go na nas. Wypisujesz, żeby mieć to gdzieś, olewać, a sama nie potrafisz olać to co tu piszemy. Po co w ogóle to robisz? Weź się zaloguj na forach dla kobiet bez dzieci i pogadaj o modzie, filmie, jedzeniu co tam lubisz. I nie frustruj się tak , olej to , wyluzuj.

  • Odpowiedz 4 maja, 2018

    An

    Racja oczywiście co do tekstu, wsparcie najbliższych itd. Każdy ma pewnie jakieś historie z durnymi uwagami z otoczenia, wszystkie zabawne i przykre jednocześnie. Co jednak, ja się pytam, gdy rodzice w jak najbardziej dobrej wierze nie szczepią, rozszerzają dietę w 3 m życia, usypiają dzieci wyplakiwaniem czy dają „klapsy”. Przecież w danej chwili i przez następnych kilka lat dziecko być może będzie szczęśliwe, uśmiechnięte i rodzice żyć będą w przekonaniu ze dobrze czynią.Czy dawanie niechcianych rad w takiej sytuacji nie powinno zajść? Czy dający taką rade nie będzie jednak posadzony o wtrącanie się w wolna wole rodzica? To chyba jednak nie takie proste – dać po prostu matce żyć. Bo jednak matka matce nie równa mimo najlepszych chęci. Może czasem warto przemyśleć co ktoś do nas mówi? W końcu także czyni to w dobrej wierze.

    • Odpowiedz 7 maja, 2018

      Alicja

      Ja uważam, że to o czym piszesz trzeba zrobić taktownie i bardzo delikatnie i do tego też uderza mój tekst – dość długo działam w internecie i mimo że bardzo jest mi bliska działalność proszczepionkowa to nóż mi się w kieszeni otwiera gdy wiedzę w jaki sposób jest prowadzona – często szyderczy, z pozycji „ja wiem wszystko Ty debil i madka” bez prób zrozumienia strachu, bez jakiekolwiek empatii, elegancji, czegokolwiek. Na polu promowania karmienia piersią też widzę głównie zacietrzewienie i wielkie bojowniczki, które walczą o dobro dzieci, a empatię wobec matek tych dzieci mają głęboko w odwłoku, co imho powoduje li tylko że jeszcze bardziej zniechęca się te mamy do kp (to wiem z maili zresztą). I można by tak mnożyć przykłady – więc owszem można się dzielić wiedzą, ale ja np. nigdy nie robię tego personalnie dopóki ktoś mnie o radę nie prosi – i tak gdy ktoś mówi, że nie będzie szczepił to ja mówię, że ja szczepie z radością i gdyby chciał pogadać o tym to jestem do dyspozycji. Jak dziewczyna mi mówi że zanikł jej pokarm to ja nie wyskakuję od razu z „nie ma czegoś takiego jak zanik pokarmu” wzorem internetowych wojowniczek, tylko staram się wyczuć czy ona w ogóle chce o tym rozmawiać czy zmieniamy temat. Nie znam osobiście nikogo kto daje klapsy, ale tu pewnie powiedziałabym że to zabronione przez prawo, bo to faktycznie daje innym prawo do interwencji. Na pewno też mam grzeszki za uszami i jakieś nietatkowe uwagi sprzed lat, ale tak naprawdę im więcej czytam o rozwoju dzieci, tym więcej widzę różnych rozbieżności i tym większej pokory nabieram wobec siebie, wychowania i innych rodziców – także wobec ich decyzji.

    • Odpowiedz 25 sierpnia, 2019

      Majka

      Ja w takich sytuacjach podsyłam artykuły odnośnie tematu (np. zgubnym działaniu wyplakiwania dziecka) i to zupełnie przy innej okazji, mówiąc: patrz jaki fajny artykuł znalazłam, może Ci się też przyda, ja nie wiedziałam niektórych rzeczy!
      Wydaje mi się, że wtedy to nie jest odbierane jako rada, a zwykłe dzielenie się znaleziskiem internetowym 😉 zwłaszcza, że podsyłam też inne artykuły, na inne tematy.

  • Odpowiedz 9 maja, 2018

    An

    O to to właśnie. Płynna granica jest między dawaniem rad a ich nie dawaniem. Forma chyba czyni te granicę. Myślę sobie, że dobrze by było dla nas nauczyć się także spokojnie mówić o tym ze za rady dziękujemy, ze sobie radzimy a jak by co to będziemy pytać, nawet jeśli ktoś wsiada na nas za ten brak czapeczki. Ja to do siebie także piszę oczywiście 🙂 A no i powodzenia na porodówce!

  • […] mamą i życzę jak najmniej stresów. A przy okazji poczytajcie blog Mataja.pl. Ala mądrze pisze o macierzyństwie i nie tylko. Nie raz ratuje moje zszargane nerwy i […]

  • Odpowiedz 13 maja, 2018

    Ala

    Czy można prosić źródła do tych badań, o których mowa w tekście? Bardzo, bardzo by mi się przydały do pracy magisterskiej.

  • Odpowiedz 31 maja, 2018

    Berta

    „tak długo jak długo traktujemy małego człowieka – jak człowieka, którego kochamy – z szacunkiem, empatią i radością z tego, że jest obok, tak długo reszta jest po prostu dodatkiem.”
    Dziękuję za te słowa. To moja mantra od dziś! ?

  • Odpowiedz 14 czerwca, 2018

    Lilian Nikky

    Nazywam się Lilian N. Jest to bardzo radosny dzień w moim życiu z powodu pomocy, jaką Dr.saguru mi wyświadczył, pomagając mi odzyskać mojego byłego męża dzięki magii i zaklęciu miłosnemu. Byłem żonaty od 6 lat i to było tak straszne, ponieważ mój mąż naprawdę mnie zdradzał i szukał rozwodu, ale kiedy natknąłem się na wiadomość e-mail Dr.saguru w internecie na temat tego, w jaki sposób pomógł tak wielu ludziom uzyskać ich ex. i pomagać w nawiązywaniu relacji. i sprawiać, by ludzie byli szczęśliwi w swoim związku. Wyjaśniłem mu swoją sytuację, a następnie starałem się o pomoc, ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu powiedział mi, że pomoże mi w mojej sprawie i teraz świętuję, ponieważ mój mąż całkowicie zmienił się na dobre. Zawsze chce być przy mnie i nie może nic zrobić bez mojej teraźniejszości. Naprawdę cieszę się z mojego małżeństwa, co za wspaniałe świętowanie. Będę nadal zeznawał w Internecie, ponieważ Dr.saguru jest prawdziwym czarodziejem zaklęcia. POTRZEBUJESZ POMOCY, TO KONTAKT LEKARZ SAGURU JUŻ TERAZ PRZEZ EMAIL: drsagurusolutions@gmail.com lub +2349037545183 On jest jedyną odpowiedzią na twój problem i sprawia, że ​​czujesz się szczęśliwy w swoim związku.
    1 LOVE SPELL
    2 WIN EX BACK
    3 OWOC WOMB
    4 PERSONEL PROMOCJI
    5 PIEC ZABEZPIECZAJĄCY
    6 SPRZĘT BUSINESS
    7 DOBRY SPRZEDAŻ PRACY
    8 SPELL LOTTERY i SPEŁNIANIE PORTFELTÓW.

  • Odpowiedz 25 sierpnia, 2019

    Majka

    Wiecie co? Przeczytałam artykuł i jestem w szoku. Po komentarzach upadłam na ziemię. Naprawdę nie sądziłam, że to AŻ TAKI problem. No ok, wiem, że internet jest cały w hejcie i wszystko, co matka robi jest złe (już nie mówiąc o powszechnym przekonaniu, że każda matka to madka), ale że rodzice i mąż?! MĄŻ?! akurat ja mam to szczęście, że cała rodzina docenia to, jak się dzieckiem zajmuję i często mi mówią, że jestem super mamą. Nie wyobrażam sobie innego funkcjonowania…
    Chociaż żarty pt „kto robi krzywdę dziecku?” jak dziecko płacze (a ja noszę, tulę, bujam, piersi mnie bolą od karmienia…) oraz „czemu mama nie daje jeść dziecku?” gdy dziecko pakuje łapki do buzi mnie załamuja. Wiem, że to żart, mam 100% wsparcia, a jednak rusza mnie to… to nie wyobrażam sobie być krytykowana cały czas…
    Współczuję Wam dziewczyny i życzę każdej, żeby miała takie wsparcie, jak ja. A tym, co nie maja, życzę dystansu, choć to nie jest łatwe. Trzymam kciuki i jeśli tylko nie chlejecie i nie bijecie dziecka, to jesteście super mamami!

Leave a Reply