Milcząca niczym owca jestem ostatnio, ale jest to spowodowane tym, że mój ogromny, ciążowy brzuchol jakoś nie ułatwia funkcjonowania, pisania i rzucania, błyskotliwymi dowcipami, niemniej dajcie mi jeszcze nieco czasu i wrócę z nową energią, a przynajmniej sama się tak oszukuje, bo energia przy noworodku jest jak czekolada przy mnie, czyli nie istnieje. A przynajmniej nie dłużej niż 2 minuty. Ale póki młodzian uparcie siedzi w brzuchu, nikt mi przecież oszukiwania samej siebie nie zabroni 😉
Dziś jednak dzięki naukowcom z MIT mam dla was krótką, acz treściwą ciekawostkę. Naukowcy ci postanowili bowiem posadzić bobasy w wieku od 13 do 18 miesięcy w laboratorium i pozwolili im obserwować dorosłych, których zadaniem było wyjęcie zabawkowej żaby z pojemnika i kluczy z karabinka. Jedna grupa bobasów miała przy tym okazje obserwować jak dorośli robią to bez najmniejszego trudu i wykonują zadanie aż 3 razy w ciągu 30 sekund, druga grupa zaś obserwowała jak dorośli męczą się z przydzielonym zadaniem próbując różnych metod przez 30 sekund zanim w końcu udało im się je wykonać.
Następnie badacze pokazywali bobasom zabawkę muzyczną, która miała guzik sugerujący, że dzięki niemu zacznie grać. Sęk w tym, że była to była to z góry zaplanowana ściema, bo tak naprawdę ten guzik niczego nie uruchamiał. Prawdziwy przycisk ON był bowiem malutki i znajdował się na spodzie zabawki, a parszywi naukowcy wciskali go poza zasięgiem wzroku dzieciny po czym wręczali jej pięknie grającą zabawkę. Oczywiście po chwili muzyczka się wyłączała, ale nawet po ustaniu dźwięku, zabawka pozostawała w łapkach dzieciny jeszcze przez 2 minuty, tak by maluch mógł się nią swobodnie bawić.
W trakcie tych dwóch minut badacze czujnie obserwowali ile razy dzieci będą próbowały uruchomić zabawkę na nowo zanim ze złością rzucą ją w kąt albo poproszą o rodzica pomoc. Okazało się, że dzieci, które wcześniej obserwowały jak dorośli męczą się i wkładają nieco wysiłku w wykonanie zadania, podejmowały więcej prób niż te które obserwowały jak wcześniej badacz wykonuje przydzielone mu zadanie z łatwością.
Co interesujące badacze zaobserwowali także, że jeśli dorosły w trakcie pokonywania swoich trudności z wykonaniem zadania zwracał się do dziecka, patrzył na nie, opowiadał o tym jaki wysiłek wkłada w to co robi – to dzieciaki później angażowały się nawet mocniej w próby uruchomienia swojej zabawki, niż gdy robił to w milczeniu i bez wchodzenia w interakcje z dzieckiem.
Autorzy badania zachowują przy tym słuszną, naukową powściągliwość, podkreślając, że przekładanie wyników jednego badania przeprowadzonego w laboratorium i będącego pojedynczą interakcją z badaczem, na zalecenia w kwestii codziennych praktyk wychowawczych nie jest proste i oczywiste, to pierwsza autorka zaznacza, że to na co warto zwrócić uwagę, to to że rodzice często wolą pokazywać latoroślom, że różne rzeczy i zadania przychodzą im z łatwością i bez żadnych problemów, że radzą sobie z tym wszystkim świetnie. Tymczasem może dobrze czasem pokazać, że i dla nas niektóre zadania są wyzwaniem i musimy włożyć sporo pracy w to by osiągnąć jakiś rezultat. Innymi słowy, warto czasem pokazać dziecku – nawet tak maleńkiemu i zdawałoby się niewiele rozumiejącemu jak maluchy z badania – że nie wszystko potrafimy. I że nie wszystko w życiu przychodzi z łatwością, uśmiecham i od razu, czasem trzeba się trochę pomęczyć.
Leonard i wsp., 2017. Infants make more attempts to achieve a goal when they see adults persist
Mogliście przegapić:
dzemeuksis
Kiedy się z czymś męczę, to bardzo lubię angażować dzieci do pomocy (jeśli to ma sens w danej sytuacji).
Kiedy one się z czymś męczą, to staram się nie odbierać im tego doświadczenia rzucając od razu „daj, ja to zrobię”, tylko czekam spokojnie, ewentualnie podpowiadam, sugeruję drobną pomoc typu przytrzymanie, czy coś.
Jedno i drugie daje dużo satysfakcji. A baterie do zabawek to od malucha same wkładają – dostają śrubokręt i tyle. Czasem to więcej frajdy niż z zabawki.
Justyna
Kurcze coraz częściej mam wrażenie, że całe wysiłki wychowawcze w dużej mierze powinny się sprowadzać do modelowania. Nie żeby mówienie i tłumaczenie świata nie miało sensu- nawet z tego badania wynika, że ma- ale bez bycia wzorem ani rusz 😛
R
Ja w ten sposób wytłumaczyłam sama siebie przed sobą gdy chciałam ułożyć puzzle 1000 elementów – że daję dobry przykład córce, która poddawała się przy układaniu swoich. Fakt, teraz układa świetnie i sporo ponad swój wiek. Albo to lubi albo lubi gdy ją za to podziwiamy 😉