Absurdalnie prosty sposób na wspieranie rozwoju mowy u niemowląt.

Znam wielu rodziców niemowląt, którzy nie mogą się doczekać tego aż będą mogli pogadać z dzieckiem. Cieszą się na te konwersacje i interakcje, które w końcu nie będą jednostronne. Niemowlęta bowiem z definicji nie mówią, więc trudno z nimi… pogadać. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy mamy w pamięci to, że dobrze jest do dziecka mówić, bo to świetnie wpływa na jego rozwój. Gadamy więc DO nich – dużo i często. Rzadko zaś gadamy… Z nimi.

Tymczasem naukowcy wykazali, że gadanie Z dziećmi ma wielką moc. Zanim to jednak zrobili, zebrali kilkaset rodzin z dziećmi w wieku od 2 do 36 miesięcy po czym zaczęli je… podsłuchiwać. Dzięki tym jawnym, co jasne, podsłuchom naukowcy mogli bowiem sprawdzić jak często dorośli mówili do dzieci, ile słów młódź słyszała z telewizji/internetu, ile od innych dzieci, jak często im czytano, a także ile razy dzieci konwersowały z dorosłymi (czyli kiedy to była interakcja dwustronna, a nie tylko monolog dorosłych) i okazało się, że tym co bardzo silnie wiązało się z późniejszym dynamicznym rozwojem mowy u berbecia była właśnie duża ilość interakcji noszących znamiona konwersacji.

Zaraz, zaraz myślicie teraz – rozumiem, że rodzice rozmawiają z dwu- czy trzylatkiem, ale jak u licha mam rozmawiać z NIEMOWą eee to znaczy NIEMOWlakiem?

Spokojna wasza rozczochrana – już spieszę z odpowiedzią! W innym bowiem badaniu obserwowano interakcje mam i niemowląt w trakcie takiej zwykłej, codziennej zabawy. Obserwacje zaczęto gdy maluchy miały około 8 miesięcy i kontynuowano przez pół roku. Tym co naukowców interesowało najbardziej była jednak reakcja mamy na gaworzenie berbecia. Sprawdzano więc czy gdy berbeć wyda z siebie głośne aguuu (albo cokolwiek innego) to mama zareaguje np. poprzez przekierowanie uwagi dziecka na jakąś zabawkę czy pokaże mu coś w pokoju (i te reakcje opisywano jako przekierowujące) czy też zareaguje werbalnie, udając, że doskonale rozumie co maluch mówi i w jakiś sposób odpowie dziecku lub będzie próbowała naśladować dźwięk, który dzieć z siebie wydał (te reakcje oznaczano jako wrażliwe).

Przy czym to naśladowanie niekoniecznie oznaczało, że jeśli maluch powiedział aguu to mama odpowiedziała mu aguu – bardziej chodziło o próby znalezienia słowa, które brzmiało podobnie do dźwięku wydanego przez berbecia, czyli gdy dzieć jak to dzieci mają w zwyczaju rzucał sobie radośnie w przestrzeń ta-ta-ta-ta-ta-guuu-eeee to mama podłapywała to i mówiła np. „Ta-ta? Tata jest w pracy. Ja jestem mama. Ma-ma.”

Po zakończeniu eksperymentu okazało się, że te dzieciaki, których mamy częściej reagowały „wrażliwie”, wydawały z siebie więcej wokalizacji przypominających prawdziwe głoski, a ich gaworzenie bardziej przypominało już prawdziwe sylaby. Co więcej dzieci te znacznie częściej kierowały wydawane przez siebie dźwięki ku matulom, a nie tak po prostu w przestrzeń, co sugeruje, że zaczynały one kumać ideę „mówienia” do mam, a nie tylko wydawały dźwięki ku własnej uciesze. Innymi słowy dzieci te szybciej zaczynały używać wydawanych przez siebie dźwięków do prób komunikacji z innymi, bo wcześniej mamy pokazały im, że dźwięki, które opuszczają ich paszcze służą nie tylko do radosnego piszczenia, ale też interakcji społecznych.

Jaki z tego morał? Z niemowlęciem da się gadać. I to nawet z najmniejszym! Ja tam gadam z ośmiotygodniowym Wikingiem – gdy on mówi auuu, ja pytam „naprawdę? Opowiedz mi co było dalej” i czekam chwilunie aż podchwyci i powie aguu, które podłapuję z kolei ja i tak możemy naprawdę długo. Można dziecku np. pokazać dwie książeczki/zabawki i spytać „którą chcesz poczytać/pobawić się”, a potem w zależności od tego na którą z nich berbeć skieruje swój wzrok powiedzieć „patrzysz na książkę o pociągu, super, poczytajmy ją w takim razie”.

Źródła podają, że dzieci angażują się aktywnie w takie dwukierunkowe „konwersacje” już w okolicach 3 miesiąca życia. Angażują się, czyli czekają aż dorosły zrobi przerwę w wyrzucaniu z siebie potoku słów po czym próbują mu odpowiedzieć wydaniem z siebie dźwięku, uśmiechem, a nawet poprzez nieskoordynowane acz radosne machanie łapkami czy kopanie nóżkami. Dlatego warto przy interakcji z maluchem robić takie krótkie pauzy by dać dziecku sygnał, że teraz jego kolej na „mówienie”, ucząc tym samym na czym polega konwersacja. Co jasne takim maluchom nie zawsze uda się zaangażować, wszak to naprawdę mikrusy jeszcze, ale warto próbować, zachęcać, mówić, uśmiechać się i głaskać. Bo żadna z miliona zabawek edukacyjnych czy wspierających rozwój tego i owego, oferowanych w sklepach nie jest dla dziecka tak edukacyjna, rozwojowa i frajdogenna jak pełna ekspresji twarz rodzica, która w dodatku wydaje z siebie te wszystkie intrygujące dźwięki.

No to biegusiem do berbeciąt udawać, że doskonale wiecie o czym mówią – zupełnie jak ta urocza babcia:

Jeśli spodobał się wam ten post to będzie mi miło jeśli go polubicie, skomentujecie lub udostępnicie – bez tego nowe algorytmy FB sprawią, że mataja zniknie z waszych tablic 😉

Zimmerman i wsp., 2009. Teaching by Listening: The Importance of Adult-Child Conversations to Language Development

Gros-Louis i wsp., 2014. Maternal Responsiveness and the Development of Directed Vocalizing in Social Interactions

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

15 komentarzy

  • Odpowiedz 10 lipca, 2018

    Anelle

    To u mnie się to totalnie nie sprawdziło. Córka ma prawie trzy lata ma grupę słów które mówi i łączy w dwu, czasem trzywyrazowe zdania i tyle. A reagowałam na jej guganie i tata też z nią „rozmawiał ” jak była malutka…

    • Odpowiedz 11 lipca, 2018

      Wisznu

      U mnie też. Pomogła dopiero wizyta u laryngologa dziecięcego, który stwierdził, że dziecko ma zalane kanały słuchowe. I w zasadzie niewiele słyszy.
      Przy czym poszliśmy prywatnie, bo wszyscy lekarze, których odwiedzaliśmy mówili „on ma jeszcze czas, każde dziecko rozwija się swoim tempem”. Pediatra to jeszcze nas wypytał czy miał jakieś zapalenie ucha? Nie miał? To nie widzę powodu do wizyty u laryngologa. On ma jeszcze czas.
      A teraz chodzi do neurologopedy i postęp w ciągu pół roku jest niesamowity. Dzieciak bardzo ją lubi, co też nie jest bez znaczenia.

      Aha, logopeda powiedziała ważną rzecz – samoistny rozwój mowy trwa mniej więcej do 4 to życia.

    • Odpowiedz 11 lipca, 2018

      Aicja

      Bo to nie jest tak że to jedyna rzecz jaka stoi za rozwojem mowy, który jest skomplikowanym mechanizmem i procesem. Tu nie ma prostych zależności.

  • Odpowiedz 10 lipca, 2018

    aneks

    Ooo no prosze..to ja sie zglaszam do badan w razie czego..moj syn za miesiac skonczy dwa lata 6.sierpnia. iiii wlasciwie to sklada zdania 3..4 wyrazowe czasem 5..tak licze.. czytamy od momentu kiedy byl w brzuchu..potem jak sie urodzil tylko z nim gadalam.duzo spiewalam czasem w kolko te same piosenki..czytalam wiersze Brzechwy od 3 mca..dzis czesto slysze jak bierze ksiazeczke i mowi mamo ogladamy mamo opowiadaj mi.. gdy zaczal wydawac pierwsze dzwieki na wszystko wlasciwie reagowalam..proste zabawy jak np.mowil le le le le..to ja zagadywalam lekarz leczy ludzi..jak mowil te te te te wyszukiwalam slow zaczynajacych sie na te…telewizor..teleskop..telefon..itd itp..i jak tylko zaczynal ma..ba..to dawalam serie slow..po 14mcu byl w stanie powtorzyc wiekszosc slow o jakie zostal poproszony..duzo rzeczy sam nazywal..dzis jako niespelna 2 latek..zaskakuje.ze mowi sprawnie powtarza..czasem r/l dz/cz gdzies trudno..ale nawet ciumkajac smoczek slysze komentarze „ja go rozumiem mimo smoczka”.bo wlasnie..nalogowo uzywa smoczka i gada majac go w buzi..staram sie oduczyc..ale jest trudno. I jedyna rzecz nie nazywana po imieniu czyli smoczek..ma swoja prywatna nazwe łytka..czemu nie mam pojecia. 🙂
    Polecam czytac bawic sie slowem..gdzies czytalam.ze dzieci od ok 18 mc zycia rozumieja polowe rozmowy doroslych.

  • Odpowiedz 10 lipca, 2018

    Olinek

    Anelle, być może i tak wsparliście jej mowę i jest lepiej niż mogło być, gdyby tego zabrakło. Powodzenia życzę!

  • Odpowiedz 12 lipca, 2018

    Kiki

    Warto wspmniec o jezyku migowym.
    Dzieci gluchoniemych szybciej ucza sie mowic(mam na mysli zarowno migowy jak i mowiony) bo dziecko szybciej zdobywa kontrole motoryczna nad rekami niz gruoami miesni odpowiedzialnymi za wydawanie dzwiekow.
    Przy interakcji via jezyk migowy maluchy szybko ucza sie tegoo, ze maja na cos wplyw i to co robia powoduje reakcje

  • Odpowiedz 12 lipca, 2018

    W.

    Uwielbiam czytać Twoje artykuły – dziękuję za kolejny dobry! 🙂 A może napiszesz coś o zespole policystycznych jajników? Myślę, że dla wielu kobiet to ważny temat i fajnie byłoby go zgłębić w oparciu o rzetelne źródła zamiast na Kafeterii. 😀 Uściski!

  • Odpowiedz 12 lipca, 2018

    Mavina

    Ten artykuł to zart.
    Od zawsze gadalam do dziecko powoli, wyraznie, normalnie. Bez zadnego zdrabiania,glopowatego streszczania itp. Małych mial czułości i wrazliwosci ile wlezie. Od kad skończył dwa lata jest pod kontrola neurologopedy. Mlodsza corka nie miala tyle wrazliwosci ze względu na brak czasu – gada jak najeta od malenkiego.
    Takze ten…. Ten eksperyment mozna se wsadzic……

    • Odpowiedz 16 lipca, 2018

      admin

      Naprawdę uważasz, że Twoje prywatne obserwacje są więcej warte niż badania nad metodologią i analizą których pracowali eksperci w swojej dziedzinie? To co Ty podajesz to jest dowód anegdotyczny i nie dyskwalifikuje on obserwacji uzyskanych w przytoczonych badaniach. To nie tak działa 😉

      • Odpowiedz 29 lipca, 2018

        Dominika Littaly

        Nie każde dziecko jest takie samo. Nie można od razu podważać naukowych badań. Ja rozmawiam z synkiem bardzo dużo, odpowiadam, opowiadam, śpiewam i nadal cisza. Ale nie uważam że to moja wina. Taki jego urok. Zacznie rozmawiać jak będzie gotów. Jeżeli za jakiś czas będzie nadal miał trudności, udamy się do lekarza.

  • Odpowiedz 14 lipca, 2018

    Magdalena

    Jakie książki mogę czytać 2,5 miesięcznej córce?

    Kto coś poleci? 🙂

    • Odpowiedz 17 lipca, 2018

      Asia

      Moja mniej więcej w tym wieku najbardziej lubiła takie do kąpieli. Kotka Psotka robiła furorę i motywowała do podnoszenia główki (sprawdziłam – w 12 tygodniu ma zdjęcie jak podnosi głowę, żeby widzieć kotkę psotkę) 🙂
      Wydaje mi się, że to jest etap na którym najważniejsze są kontrastowe, wyraźne obrazki. Zwróć na to uwagę. Żadne pastele, żadne artystyczne rysunki – proste, kilku-kolorowe (lub wręcz czarnobiałe), z kontrastem.
      W tym czasie też dawało się czytać książeczki, których nie musiała oglądać (myśmy czytali Puchatka) – potem próbowała zabierać, więc odpuściliśmy :). Ale nie wiem na ile to miało znaczenie.

    • Odpowiedz 30 lipca, 2018

      PJ

      Hej, polecam Ci pierwsza cześć Pucia- kupiłam ja dla kogoś innego, gdy mój synek miał miesiąc. Przekonana, ze dla nas jeszcze za wcześnie, pewnego razu zaczęłam czytać ja synkowi, który okazał się po prostu zachwycony!!!! Od tej pory czytamy codziennie 🙂 Synek ma już prawie 7 miesięcy, i za każdym razem na początkowe słowa książki: „Ale zabawa…” reaguje tak samo entuzjastycznie 🙂 bardzo, ale to bardzo polecam! Oczywiście z teatralną wręcz artykulacją działa jeszcze lepiej 🙂

  • Odpowiedz 17 lipca, 2018

    Sylwia

    Ooo to by się u nas zgadzało! Jako ze dzieć byl wyjątkiem od wszelkich reguł i po prostu nie spal w dzien praktycznie od pierwszych tygodni… Pozostawało mi z nim gadac, a że ja gadać tak o niczym nie umiem za to wyobraźnię mam bujną to rozmowy nasze byly baaaardzo owocne. A zdanie „co Ty powiesz!” to juz chyba padalo rekordowo często. No i faktycznie gadał szybko i duzo a obecnie 2.5 latek rozmawia swobodnie z każdym. Czyli wszystko ma Jakies pozytywy?

  • Odpowiedz 24 lipca, 2018

    Ojciec dwulatka

    Nasz synek ma 2.5 roku, zaczyna składać 2-3 słowa w jedno proste zdanie, w końcu zaskoczył bo już zaczęliśmy się obawiać. Co prawda ostatnio miał ograniczone bajki, może to tez przyniosło jakiś skutek.No i więcej rozmowy z maluszkiem 🙂

Leave a Reply