Te słowa zostały w nich na zawsze i podcięły skrzydła

Jakiś czas temu w pewnym zamkniętym gronie padła propozycja by dorośli już ludzie przypomnieli sobie czy ich właśni rodzice mieli tendencję do rzucania słów, tekstów, wywodów, które zostały w nas na zawsze i podcięły skrzydła. Kiedy zaczynałam lekturę komentarzy nie przypuszczałam, że może z tego powstać swoista szkoła dla rodziców. Dziś więc przytaczam te najczęściej pojawiające się odpowiedzi – warto je sobie przeczytać, choćby dlatego, że choć wielu z nas zakłada sobie, że hasła którego używał nasz rodzic nigdy przenigdy w stosunku do swojej latorośli nie użyje, to jednak w sytuacjach podbramkowych… to jakoś samo tak wychodzi.

Scenariusz jeden: poradzisz sobie łamane przez nic nie umiesz

„Przerabiałam przekonanie że ze wszystkim sobie poradzę, bo przecież zawsze radzę, nie? Jakże twarde było lądowanie ale odświeżające odkrycie że mogę nie. A gdy zawiodłam (o pierdoły najczęściej) to padało „po twojej siostrze to bym się spodziewał/a ale Ty?!” Do dziś mi dźwięczy w uszach.”

„„Dobrze Ci poszło z tym konkursem/czymśtam, ale następnym razem pójdzie Ci jeszcze lepiej”

„Przecież Ty nic nie umiesz zrobić” mimo najlepszej średniej w szkole, stypendiów, kilku wygranych konkursach, wygranych wyborach na przewodniczącego szkoły, sprzątaniu całego domu co tydzień od 11 roku życia, wyręczaniu brata itp, itd.„

„U mnie w drugą stronę. Ja zawsze byłam mądrą, grzeczną, dzielną dziewczynką, która ze wszystkim sobie poradzi. I jakoś tak wyszło, że najmniejsze potknięcie to dla mnie dramat, przy czym nie przyznawałam się nigdy nikomu, jeśli coś było nie tak. Wyzwań też za bardzo nie podejmowałam ze strachu przed porażką. Ogólnie żyję z poczuciem zmarnowanego potencjału. Skończyło się w szpitalu psychiatrycznym po próbie s. Co zabawne, tam tez usłyszałam „co pani tutaj robi? Z takim ilorazem inteligencji to powinna pani być na jakichś świetnych studiach”. I tak jest w sumie nadal. Ze wszystkim sobie poradzisz. A co jeśli nie? Wszystko mnie przerasta. Nie mam do nikogo pretensji, staram się tylko nie przyklejac zadnych etykiet swojemu dziecku. Ani dobrych, ani złych.”

„Chyba najbardziej z tych starych tekstów bolało mnie twierdzenie, że jestem egoistką, „nigdy nie liczę się z nikim i z niczym” chociaż całe życie próbowałam jak taki mały, śmieszny, żałosny piesek spełnić oczekiwania rodziców, z pełną świadomością, że jest to niemożliwe, bo oni sami nie wiedzą, czego oczekują (zwłaszcza Mama, Tata lepiej w sensie oczekiwań, ale moja zdolność do spełniania ich tak samo nikła). Stąd powzięłam już bardzo wcześnie przekonanie, że jestem złym, beznadziejnym człowiekiem, i nigdy nie będę warta tego, żeby mnie zaakceptowali, więc świadomie próbowałam się nie starać, a nieświadomie wciąż starałam się bardzo. Generalnie miliony awantur i poczucie, że to ze mną jest wszystko źle i nie tak. Plus, rodzice często skarżyli się na mnie/wyśmiewali moje problemy do innych (rodziny, swoich znajomych), często w mojej obecności. Absolutnie zero szans żeby przy kimś obcym mama stanęła po mojej stronie.”

„Już od pierwszych klas szkoły podstawowej słyszałam od taty „Ty jełopie”, „kapusto”, „dzieci i ryby…”, „Co wolno wojewodzie…” itp. A trzeba tutaj zaznaczyć, że uczyłam się dobrze, miałam zawsze świadectwo z paskiem i wyróżnienia… nawet jak już byłam dorosła i poszłam na studia to tata nie mógł wiedzieć o tym, że mi coś nie wyszło. Teraz mam XX lat i tata do tej pory nie wie, że miałam warunek. Muszę się cały czas ukrywać z tym, że mam tatuaże, z tym, że jeździłam na Woodstock.. generalnie muszę udawać kogoś kim nie jestem.”

Scenariusz dwa: weź coś zrób ze swoim wyglądem

„Ubrałaś się jak jakiś pajac”. A potem kiedy nie chciałam jakiegoś ciucha bo nie był w moim stylu „to ty masz jakiś styl?”. Do teraz wybieram bardzo bezpieczne zestawienia, do tego pracuję w miejscu w którym nie muszę się modowo wysilać. Wyborów modowych mojej córki nie komentuję nawet jak mnie rażą, mam nadzieję że tak zostanie.”

„u mnie w drugą stronę – jedz więcej, będziesz najmniejsza, najchudsza itd. Do tej pory nie wiem czy to ja nie lubię mojej chudości czy patrzę na siebie przez pryzmat tego co słyszałam. Najlepsze, że słyszałam te teksty od rodzica, po którym właśnie tę chudosc odziedziczyłam. Teraz ciągle czuje się niewystarczająca, nieatrakcyjna.. Zupełny brak wiary w siebie i poczucie że muszę się starać o wszystko i za wszystkich a i tak nie jest ok. Ciężko bywa chwilami z tym żyć”

„Ładna z Ciebie dziewczyna, tylko musisz jeszcze…”

„Wkurzało mnie, jak 3 min przed wyjściem słyszałam komentarz „no chyba tak ubrana nie pójdziesz”. Do tej pory szukam swojego stylu. Zawsze ubierałam się ostatecznie jak mama chciała. A kiedy popełniać błędy ubraniowe, jak nie w wieku nastoletnim. I nie mówię tu o wyzywającym ubraniu”

„Najbardziej chyba do dziś pokutuje we mnie poczucie, że nie mam gustu i nie potrafię samodzielnie podjąć decyzję odnośnie do własnego wyglądu, wystroju wnętrz etc. Przy każdej tego typu decyzji – ścięciu włosów, kupnie nowego ciucha, wykańczaniu mieszkania, mam z tyłu głowy pytanie, czy i jak zostanę skrytykowana.„

Scenariusz trzy: porównywanie, ciągłe, nieustające i zawsze

„4? A czemu nie pięć? Tylko tyle? Pomijam epitety „ośle kwadratowy’ ale to co za mną szlo całe życie to chroniczny brak wiary w moje możliwości. Dysfunkcja ta objawia się tym, iż jestem pozbawiona umiejętności proszenia o pomoc. Wszystko sama robię, wiem i uznaję i wyporność na brak wiary, człowiek całe życie czuje że musi coś udowadniać, przez taki brak wiary. Odwracam ta monetę dzień w dzień wobec swoich dzieci wychowując je dokładnie odwrotnie.”

„Nie konkretny tekst, ale schemat: „zrobiłam/udało mi się/u mnie dzieje się to i to” i reakcja „a co u X/jak poszło X?” Z konsekwencjami porównywania walczę do dziś, mimo że chwalona byłam bardzo często.„

„Klasyczna „a dlaczego nie szóstka? Skoro inni mogli to ty chyba tez?”, „jak to, to NIC się nie nauczyłaś?!” Gdy w liceum żeby zaliczyć trzeba było mieć 51% na sprawdzianie. „Taka mądra, taka inteligentna” – w efekcie tak bałam się porażek, ze wolałam nie podejmować ryzyka. W okresie nastoletnim bardzo krytykowała mój wygląd „co ty się tak bujasz” „o tak chodzisz o (tu przedrzeźnianie), „pomalowałabyś się trochę zobacz jak inne dziewczyny wyglądają” (a sama nienawidzi kobiecości i jest jej zaprzeczeniem). Krytykowała chyba wszystko, myślę ze mnie tym zaraziła i to wcale nie jest łatwe”

„Czemu tylko czwórki? Zapytała mama, po wynikach z pisemnej matury…”

„A nie mogło być lepiej?” kiedy z dumą pokazywałam swoje wyniki z egzaminów.”

Typowe słowa od mamy: „4+ dostałaś tylko? A były lepsze oceny? A X co dostała, 5-? No widzisz, dało się lepiej…” „Nie odbieraj ziemniaków, zostaw to, tylko je obciachasz, mańkucie „, „Nie myj tych naczyń, bo lejesz za dużo wody, zostaw, ja to zrobię lepiej” „.

„Ooo porównywanie to byl u mnie tez chleb powszedni.. A jak ja raz ośmieliłam użyć porównania to odpowiedź: a mnie X nie obchodzi.. Jasne…”

„Nie umiem się w ogóle cieszyć własnymi osiągnięciami, bo od zawsze słyszałam, słynne ‚4 a nie 5?!’ (a nawet czemu tylko 18 punktów na 20…) i porównania. W kuchni wszystko robiłam źle lub za wolno (nauczyłam się większości rzeczy sama gotować, jak już miałam własną kuchnię). Ale najgorsze było ciągle krytykowanie tego co ubieram, bo ‚bez gustu’, ‚do niczego’, ‚jak ty wyglądasz?!’. Do dziś nie jestem nigdy pewna czy dobrze wyglądam i bardzo rzadko jestem zadowolona ze swojego wyglądu. Najgorsze jest coś innego… Że mogę się czymś cieszyć, ale jeśli tylko moja mama ma inne zdanie na ten temat i mnie skrytykuje, to zabiera mi momentalnie cała radość i zaczynam myśleć, że nie miałam racji.”

Scenariusz cztery: twoje osiągnięcia są oczywiste i ignorowane

„Moj kazdy sukces byl „oczywisty”, piatka czy szostka ze sprawdzianu „A Ty sie do niego uczylas chociaz?”

„Bardzo wysoka średnia na koniec podstawowki i czerwony pasek na maturalnym swiadectwie i calkowite zero dumy z osiagniec. Moze tylko tego nie okazywali ale ja do dzis mam ogromny problem zeby byc z siebie dumna.”

„Dołączam do klubu. Każde osiągnięcie to norma i oczywistość, ale jak się złapało tróję to z czym do ludzi…”

„U mnie to samo ja mogłam stanąć na rzęsach i to i tak było normalne, ale jak mój brat ledwo zdał maturę to cud i święto w rodzinie.”

Scenariusz pięć: to nie przystoi

„Mnie baardzo denerwowało kiedy mama mówiła, że dziewczyny to powinny się zachowywać w określony sposób, a chłopcom to już więcej można darować. „Dziewczynka i taki bałagan w pokoju?” „Papieros w ustach paskudnie wygląda, zwłaszcza u dziewczyny” „kto to widział, żeby dziewczyna tak klęła”. Co ciekawe, od dziecka ostro się z tym nie zgadzałam i nie czuję negatywnego wpływu tych tekstów na osobowość, pamiętam tylko frustrację i sprzeczki z mamą, że głosi głupoty. Mama kładła też nacisk na bycie grzeczną, żeby nikt nic złego o nas nie powiedział, nie pomyślał. Myślę, że czesciowo przez to miewam czasem problem z asertywnością i stawianiem własnych granic – chociaż na szczęście już coraz rzadziej”

„Ja jeszcze dorzucę „przestań tak tupać, dziewczynki tak nie chodzą” i „jak Ty się śmiejesz? Jak chachar jakiś”. Do dzisiaj nienawidzę, jak ktoś zwraca uwagę na mój śmiech. Nie jest jakiś dziwny, po prostu jest głośny. Nie ma nic gorszego, niż w taki sposób przerwać czyjś szczery śmiech.”

Scenariusz sześć: bo jesteś starszy/starsza

Jesteś starsza, to… (i tu wiele: ustąp, zrób etc). Bo miałam 2 młodszych braci. Skończyło się tym, że zawsze byłam nad wiek poważna, obowiązkowa, spięta i mam do tej pory problem z wyluzowaniem. Jeśli mój syn będzie miał rodzeństwo to będę musiała mocno się zastanowić nad wszystkim co do niego mówię w kontekście młodszego rodzeństwa.”

„koszmar mojego dzieciństwa… Mam młodszego brata, a do tego kilkoro młodszych kuzynow i kuzynek i zawsze musiałam ustępować, niezaleznie od sytuacji ‚bo jesteś starsza’. Poczucie bezsilności i niesprawiedliwości pamiętam do dziś i nigdy (mam nadzieję) moje dziecko nie usłyszy tego argumentu.”

„Posprzątaj za brata, przecież jesteś starsza”.

„Musisz ustąpić. Bo jesteś starsza i koniec dyskusji.”

Scenariusz siedem: Twoje emocje nie są ważne

„Zaprzeczanie moim emocjom i problemom, ewentualnie wyśmiewanie ich, lub reagowanie złością, zamiast akceptacji i wsparcia. To mi dużo w życiu utrudniło. „

„Ja przy każdej awanturze z rodzicami, praktycznie aż do momentu wyprowadzki z domu, zaczynałam płakać, a rodzice komentowali, że zawsze muszę płakać, straszna ze mnie histeryczka – do tej pory jak zaczynam płakać z nadmiaru emocji, to źle się z tym czuję, jakbym coś złego robiła, albo na pokaz.”

„Nic się nie stało, nie histeryzuj. Czy musisz ryczec przy każdej kłótni?”

„Ech, ciężko mi nawet się zdecydować, żeby tu coś napisać, bo ‚zawsze się nad sobą użalasz’ i ‚inni mają prawdziwe problemy, a ty zawsze jesteś niezadowolona’, ‚przesadzasz’. Tak jest teraz, kiedy próbuję wytłumaczyć, co mnie bolało, albo boli do dziś.”

I na koniec zwieńczenie długiej historii, której nie przytaczam, bo zawiera zbyt dużo szczegółów po których można by zidentyfikować autorkę. Ale te zdania, ostatnie zdania – one są obrzydliwie ważne:

„Moi rodzice dali mi wszystko, co mogli. Ale nie zadbali o siebie i to wychodziło na każdym kroku. Nie pokazali mi tez, jak dbać o siebie. Staram się tego nauczyć . Bałam się, że nie nauczę tego dzieci.. ale one potrafią dbać o siebie , jeśli ich się nie popsuje . Wiec staram się nie popsuć.”

A w was zostały jakieś słowa na zawsze? A może znaleźliście się w któryś z tekstów powyżej? Może warto dorzucić inne kategorie? Może dla innych rodziców to będzie miało działanie terapeutyczne, bo zawsze wiadomo, że milej robi się na serduchu, gdy wiemy, że to nie tylko my 😉

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

44 komentarze

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    Xx

    Szufladkowanie mnie od samego początku jako ,,noga z matematyki”. Tylko skąd można mieć taką pewność u dziecka w pierwszej klasie podstawówki? A już wtedy to słyszałam. Uwierzyłam w to, myślałam że i tak nie mam szans i przestałam się przykładać. Zastanawiam się czasami czy gdybym tego nie słyszała od dziecka to czy teraz nie byłabym w zupełnie innym miejscu, ale już teraz nigdy się tego nie dowiem.

    Druga rzecz, też z tej kategorii: głowa w chmurach, brak orientacji w terenie, gapa, brak zmysłu technicznego itp. ciągle słyszałam że ,,potykam się o własne nogi”. W przeciwieństwie do mojej siostry która jest tak rozgarnięta i poukłada jak mało kto. Jakiś problem z komputerem? Ja wiem o co chodzi, pomogę Ci, mamo. Nieee ty popsujesz, zawołaj siostrę. Nawet jeśli było w tym osądzie ziarnko prawdy to po czasie mam wrażenie że a) moje błędy były zapamiętywane, wyolbrzymiane, wypominane i tłumaczone ,,bo jesteś straszna gapa”, a błędy mojej siostry były bagatelizowane i zapominane b) mama nie dawała mi nawet szans się wykazać że jednak jestem zaradna i przytomna, bo przecież zaraz wszystko mi wyleci z rąk, popsuję, zgubię się… Trzeba mi pomóc albo zawołać tę bardziej rozgarnięta z sióstr.

    Mama sama czuje się gapą z głową w chmurach, potykającą się o własne nogi i bez umiejętności ścisłego myślenia. Chciała zawsze widzieć we mnie kogoś takiego jak ona, małą siebie. Dlatego to rozumiem. Ale po latach zauważyłam że jednak z moim rozgarnięciem nie jest wcale tak źle. Często to właśnie ja pilnuję żebyśmy się nie zgubili jak gdzieś z kimś idę. A jak w liceum trafiłam na dobrego nauczyciela od matematyki to okazało się że mam nawet predyspozycje do matematycznego myślenia, pewna intuicje… Wiec ja nie zafunduję swojemu dziecku takich ocen od najmłodszych lat, nawet jeśli będzie mi się wydawać że coś bardzo kiepsko mu idzie.

    • Odpowiedz 26 sierpnia, 2019

      Ela

      Na studiach dawałam korki z matematyki. Miałam dziewczynkę, której mama zawyrokowała, że Kasia nie nadaje się do matematyki i ma to po niej. Druga klasa podstawówki… Doszłam z nią do liceum. Na testach gimnazjalnych test przyrodniczy poszedł jej dużo lepiej niż humanistyczny. Z matematyki miała lepsze oceny niż z polskiego. Czyli jednak nie taka noga jak wyrokowała mama.

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    ktoś

    „Ustąp, jesteś starszy”. Zawsze. Bez względu na sytuację, bez względu na niesprawiedliwość, zawsze musiałem ustąpić, bo byłem starszy. A teraz zdziwienie, że nie potrafię się postawić, walczyć o swoje.

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    MmeB

    Alicjo, właśnie jestem na etapie walki z demonami przeszłości. Słowa: „zawsze sobie poradzisz, kto jak nie ty” dały mi to, że mam wrażenie, że nie radzę sobie w ogóle, „przesadzasz, mimoza, wiecznie nadąsana” to, że nie potrafię na co dzień być pogodna, „wszystko robisz żółwim tempem” obróciło się w to, że jestem godzinę przed czasem, boję się spóźnić, gonię wszystkich dokoła, wytykanie szczegółów – oczekiwanie nadmiernego perfekcjonizmu u siebie i innych, wysmiewanie moich wyborów – brak zdecydowania w podejmowaniu działań, czasem ucieczka… Kurde. Mogłabym długo…

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    Reela

    „Ale z ciebie beksa, zawsze musisz ryczeć z byle powodu?” Do dziś wstydzę się swoich łez.

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    Ola

    U mnie mix powyzszego, na czele z jestes starsza masz ustapic i brania za pewnik wszystkich db stopni, zachowania itd. Ale brakuje mi jednej kategorii „Nie doceniasz tego, co masz”/”jestes niewdziecznym dzieckiem”. Oraz calej gamy podwojnych standardow wobec rodzenstwa.

    Tekst az za dobry. Dzieki!

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    Julia

    O ja, aż mi się przypomniało za dużo takich przykrości z dzieciństwa… Było u nas powtarzane „co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie” – wtedy traktowałam to jak coś normalnego, teraz w głowie mi się nie mieści, że można świadomie do dziecka powiedzieć „smrodzie”. Było porównywanie i szufladkowanie, aż do dzisiaj moja mama ma z tym problem i porównuje wnuki. Ale tylko jej wolno, bo jeśli ktoś inny spróbuje, to zaraz słyszy „ale nie porównuj” :P. Znam też świetnie ustępowanie młodszym.

    Ale zdania: „o tym rodzice decydują” sama czasem używam… Staram się wytłumaczyć synkowi dlaczego tak jest, bo zwykle chodzi o kwestie zdrowia/bezpieczeństwa itp.

    Następny artykuł powinien być o tym, że niekoniecznie na zawsze skrzywdzimy dzieci, jeśli nam się czasem wyrwie taka odziedziczona „mądrość” ;). Bo teraz będę się bała do moich odezwać 😉

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    Michalina

    Dopiero po trzydziestce, z pomocą psychologa, zaczęłam uczyć się akceptować własny płacz. Około drugiej klasy, gdy czułam się w szkole okropnie i codziennie płakałam, usłyszałam od taty, że mam spróbować nie płakać. No i udało się… Do dziś na słowa „nie rycz” kierowane do mnie lub dzieci aż mnie skręca.

  • Odpowiedz 7 marca, 2019

    Kryśka

    „Dostałaś się na studia tylko dlatego, że jest niż demograficzny” – kolejne osiągnięcie z listy taty i znów niezadowolenie… Nigdy nie wystarczająco dobra ?

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Aga

    Świetny artykuł. Mam nadzieję, że wielu Rodziców przeanalizuje swoje doświadczenia z dzieciństwa i nie popełni takich samych błędów w stosunku do swoich dzieci.
    Sama pamiętam kilka takich tekstów do dzisiaj, ale wypowiedzianych przez Babcię.
    „Nie kop nikogo bo Ci noga uschnie.” Mam wrażenie, że do dzisiaj, gdybym nawet miała zrobić to we własnej obronie, to miałabym przed tym opory. „Dopóki się uczysz zajmuj się książkami, a nie na chłopakami.” Przez cały okres edukacji w szkole, miałam wrażenie, ze te właśnie ksiażki są najważniejsze i przy jakiejkolwiek rozmowie z rówieśnikami chłopakami jakoś podświadomie odnosiłam się do tej mądrości. Mój Mąż nieźle się namęczył, żeby przedostać się przez ten mój mentalny mur, który budowałam na około siebie.

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Ania

    Miałam jakies 12 lat i pierwszy raz w życiu upiekłam ciasto. Calkiem sama.Niestety wyszedł zakalec ale i tak byłam z siebie dumna. Do momentu kiedy poczęstowałam tatę. Powiedział: „współczuję twojemu przyszłemu mężowi.” i siedzi to we mnie jak drzazga.

    Kiedy miałam 8 lat pani w szkole powiedziała mi, że piszę jak ślepa kura lewym pazurem. Przestałam się starać od tamtej pory.

    Kiedy miałam 15 lat, mój pierwszy chłopak dał mi buziaka na do widzenia, mój tata powiedział mi potem ze jak suka nie da to pies nie weźmie…

    Dlaczego w takim razie całe życie zabiegam o względy mojego ojca?

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Ana

    U mnie był nawet dużo grubszy kaliber, oprócz standardowych tekstów które się pojawiły w tekście to kiedy wyrażałam złość, frustrację, walczyłam o zaspokojenie swoich potrzeb słyszałam „Ty to nie lubisz jak jest dobrze, zawsze musisz coś zrobić żeby było źle, musisz wszystko popsuć” – dobijało mnie to totalnie, frustracja wręcz rosła, tym bardziej że mówił to rodzic z którym byłam mocniej związana. Drugi tekst który niestety często słyszałam i powodował ogromne poczucie winy i lęk w ogóle nie mieści mi się w głowie, zwłaszcza kiedy sama już jestem rodzicem – „Wykończycie mnie, wezmę sznur i się powieszę, skończą się moje problemy”

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Nika

    „Ty to prochu nie wymyślisz”; „Tia, ambicje to ty masz, szkoda że z tym pracowitość nie idzie”; „Jasne spróbuj, tylko nie przychodź potem z płaczem, jak ci nie wyjdzie”; „Bo ty to masz taki słomiany zapał, po co się za coś brać, jak tego nie kończysz”

    • Odpowiedz 21 października, 2020

      Hakuna

      Moi rodzice i rodzina skreslili mnie na zawsze nie ważne ze wszystko w życiu co mam zawdzięczam sobie nikomu innemu nigdy od nich nawet 1 dobrego słowa nie otrzymałam wsparcia otuchy nic ciągle słyszę ze zajebałam sobie życie wg nich no po prostu skreślili mnie na zawsze i nic juz tego nie zmieni przestałam na szczescie się starać i co kolwiek im udowadniać choć długo to robiłam i tak mnie nie zaakceptowali
      żyję dla siebie ale ciągle jestem dla nich nikim nie mam rodziny rozwiodłam się mam tylko dzieci i święty spokój

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Inka

    Znam to wszystko doskonale plus jeszcze: „masz okropny charakter”, „charakter po ojcu” (czyli okropny), „jesteś złośliwa”. Zawsze byłam „tą złą” w rodzinie. Trzeba być grzecznym, posłusznym i skromnym. Zero akceptacji od rodziców. Nigdy nie byli zadowoleni. Teraz też nie są. Bo nie „odniosłam sukcesu” i ciągle opowiadają historie, jak to inni sobie dobrze radzą. Kiedy źle mnie traktowano w pracy to usłyszałam, że „może nie umiesz się dostosować, w pracy już tak jest, co Ty myślałaś?” Czyli zawsze przekaz: jesteś niedobra i to wszystko Twoja wina.
    Nie zapomnę jeszcze tego jak moja matka na pytanie „Gdzie idziesz?” Mówiła: ” W świat” i śmiała się, a ja tego nie rozumiałam, płakałam i trzymałam się jej, żeby nie wyszła. Do teraz łza mi się oku kręci jak o tym myślę.

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Em.

    „Do doroslych nie wolno tak mowic” w sytuacji kiedy bronilam swoich granic fizycznych..skutkowalo to tym ,ze jako 20latka nie potrafilam sie obronic kiedy facet np zlapal mnie za krocze.. „Jestes najwieksza porażką moje zycia”..

  • Odpowiedz 8 marca, 2019

    Gżu

    Oł jes.
    – Porównywanie: a ile dostała Ania? A dlaczego nie możesz pisać tak ładnie jak Iwonka?
    – Brak akceptacji dla moich uczuć: a idź, popłacz się. Trzaśnij drzwiami i rycz. Haha ale śmieszne.
    – jestem środkowa więc musiałam robić wszystko za starszą siostrę (która mnie biła jeśli jej nie słuchałam i skarżyła ojcu, który oczywiście mnie nie słuchał) i za młodszego, który z samego faktu, że był młodszy nie musiał robić nic.

    W zasadzie u nas w domu się nie mówiło, nie rozmawiało. Ojciec pracował na zmiany. Jak wracał z nocek wszyscy przemykali na palcach, żeby tylko go nie obudzić. A jak nie spał, to wszyscy go unikali, żeby go nie drażnić. Nie było ani komplementów, zazwyczaj nikt też nikogo nie obrażał. Nikt z nikogo nie był dumny, ale jak miałam kibel w liceum to było trochę wrzasków ale w sumie mogło być gorzej. Taki marazm trochę. Jakby żadne z nas nie obchodziło rodziców.

  • Odpowiedz 9 marca, 2019

    Aleksandra

    Najgorsze było: Nie rób bo złe zrobisz, mamusia to zrobi. Przez to totalnie nie wierzyłam nigdy ze potrafię cos zrobić sama. Gotować i sprzątać nauczyłam sie dopiero na swoim.
    Straszny tez był strach o mnie. Byłam najbardziej pilnowanym dzieckiem na podworku( chociaż w porównaniu z tym jak dzieci teraz nie mogą same nigdzie wyjsć to ja miałam lajcik). Na szczęście miałam rogata dusze i nie dałam sie za bardzo upilnować :p Jednak jak chciałam gdzieś wyjechać sama, czy w późniejszym czasie założyć działalność własna to było zawszetakie z troska, ze sobie nie poradzę. Niestety nadal cieżko mi przełamać te słowa. Szczególnie, ze właśnie w dorosłym życiu nadal je słyszę. Rodziców mam blisko siebie, co przy dzieciach jest bezcenne.

    • Odpowiedz 10 marca, 2019

      Helen

      Czasem cenniejsze jednak mieć ich dalej. Cena jaką się za to płaci, jest niewspółmierna do zyskanej samodzielności, braku podkopywania kompetencji i zarażania nadmiernymi lękami. (Mamy ten sam typ „mamusi”;)

  • Odpowiedz 9 marca, 2019

    Aga

    Świetny artykuł ? u mnie było coś innego, rodzice często nie słuchali co się do nich mówi, ignorowali opowieści ze szkoły podwórka i zaczynali sami ze sobą rozmawiać, wiem że mieli wtedy ciężki okres, ale ja mam problem do dziś, bo w towarzystwie nikt nie liczy się z moim zdaniem☹️

  • Odpowiedz 9 marca, 2019

    An

    Jak to wszystko czytam to Przypomina mi się piosenka Nosowskiej „Mówiła mi matka”.
    Z przerażeniem jej słucham a wspomnienia kołaczą się po głowie.

  • Odpowiedz 10 marca, 2019

    Kasia

    Jakiś czas temu w gronie znajomych pojawił się taki temat. Każdy z nas się z takim czymś spotkał… Ale wiecie co najbardziej zapamiętałam? Jedna z tych osób, opowiadała, że tez była przez ojca ciągle poprawiana, pouczana, instruowana jak ma wykonywać dane czynności ( uprawiała wiele dyscyplin sportowych – ojciec ciągle ją poprawiał) i że strasznie ją to denerwowało… Ale powiedziała, że w pewnym momencie życia, zdała sobie sprawę jak wiele czasu jej ojciec poświecił i jak wiele dzięki niemu potrafi… Chciało mu się ją brać na basen, na narty, na tenisa itp. Zmieniła optykę 🙂 Sama zaczynam patrzeć w ten sposób – po co koncentrować się na tych złych rzeczach? Pewnie, że dobrze jest sobie to uświadomić i starać się nie popełniać takich błędów! Ale sama odkryłam, ze mamy zdolność koncentrowania się na tym co złe, a tak ciężko nam dostrzec to co dobre – w większej części nasi rodzice mieli dobre intencje 🙂 sama na co dzień mam dobre intencje a nie zawsze jest tak jakbym chciała żeby było… i pewnie nieświadomie przenoszę wiele takich zachowań 🙂 Ale staram się je odkrywać i skupiać na tym co robię dobrze i na tym co dobrego otrzymam od swoich rodziców i bliskich 🙂

  • Odpowiedz 13 marca, 2019

    Monia

    Czytałam ten post wczoraj i cały czas o tym myślę. Sama od jakiegoś czasu zastanawiałam się właśnie nad zwracaniem się do dziecka, tak żeby wzmocnić jego pewność siebie, ale czy faktycznie powinniśmy unikać tych zdań? Otóż, część z tych frazesów, o których mówicie, ja też słyszałam w dzieciństwie. I zachodzę w głowę jaka jest między nami różnica. Zdania w stylu, „a czemu nie 5”, albo „źle w tym wyglądasz” odbierałam jako konstuktywną krytykę, jako przejaw troski. Może chodzi o ton głosu, że był przyjazny a nie zły? A może dlatego że zawsze czułam że mama mnie traktuje na równi ze sobą (aczkolwiek „nie bo nie” też się zdarzało). Przed innymi faktycznie stała za mnie murem i nie pozwoliła sobie, żeby ktoś mnie krytykował, tylko ona mogła 🙂

    Szkoła, standardowo jak u wszystkich. Zawsze jak dostałam gorszą ocenę było pytanie „a jak poszło X, a jak Y?”. A gdy mówiłam że Z dostało jeszcze gorzej niż ja to słyszałam że „mam się z gorszymi nie porównywać” (bo Z zawsze leciało na 3 i 4). Ale pomyślcie, jak inaczej rodzic może stwierdzić, czy sprawdzian faktycznie był trudny czy łatwy? Jeżeli X i Y dostali 5 to znaczyło że mnie też było na to stać. Sama zresztą doskonale o tym wiedziałam. Mogłam oczywiście mówić, bo tamto i siamto, ale wiecie, samej siebie się nigdy nie okłamie. Oczywiście jak dostałam 5 to było coś oczywistego, ale to ja raczej odbierałam jako wiarę we mnie, że jestem zdolna. Jedynym większym uznaniem, jaki otrzymywałam za czerwony pasek, była książka, która dostawałam pod koniec roku szkolnego. Seria Harrego Pottera idealnie się wpasowała czasowo. Pamiętam jak poszłam do liceum i próbowałam wynegocjować, że nie muszę mieć czerwonego paska, oczywiście było absolutne nie :). Na studiach na pierwszym semestrze sobie pofolgowalam, imprezowałam, opuszczałam wykłady (no to bo studia) i skończyłam z czwórkami i trójkami na semestr i powiem Wam, że czułam się z tym źle. Dlatego od następnego semestru przykładałam się do studiów. Skończyłam z wyróżnieniem i sprawiło mi to ogromną satysfakcją. I tak sobie myślę, że w jakiś sposób (właśnie jak?!!!) moja mama wzbudziła u mnie wewnętrzna motywację do rozwijania się oraz do przykładania się do wszystkiego. No bo jak już tracę czas i coś robię, to mogę się postarać i zrobić to porządnie 🙂

    Jeżeli chodzi o ubiór czy o fryzurę, to moja mama też komentowała, czasami się nie zgadzałam się z nią i i tak robiłam po swojemu (chodziaż teraz po zdjęciach widzę że miała rację). Ale to właśnie z nią lubiłam najbardziej chodzić na zakupy, a nie z koleżankami. Wtedy faktycznie nie byłam pewna siebie jeżeli chodzi o wygląd, ale która nastolatka jest, ale teraz nie mam z tym żadnych problemow, mam własny gust. Ktoś mógłby powiedzieć że nie ubieram się zbyt oryginalnie, bo zostałam przytemperowana i może też coś w tym jest.

    Możemy sobie tutaj narzekać, że było nam tak źle, ale jaka jest alternatywa? Dziecko zaczyna przynosić 4 i mamy to po prostu zaakceptować? A potem 3 i też nie reagować? Ubiera się w rzeczy, w których wygląda brzydko i mamy nie radzić, co innego mogłoby ubrać? Maluje sobie 5 cm brwi 😉 i mamy nic nie mówić? Przeklina co drugie słowo i to też jest ok?

    Teraz dużo się mówi o tym, że należy akceptować drugą osobę taką jaką jest. Najczęściej w kontekście drugiej połówki. I powiem Wam że się z tym nie do końca zgadzam. Oczywiście rzeczy, na które nie mamy wpływu należy akceptować. A co z rzeczami, które można zmienić przy odrobinie motywacji? Wspólnie motywowanie się do działania to moim zdaniem coś ważnego i pięknego w związku. I tak samo sądzę w odniesieniu do dzieci. Dla mnie akceptacja drugiej osoby taką jaką jest to jak powiedzenie jej, że nawet nie warto się starać, bo jest tak źle, albo, że i tak nie da rady.

    Konkludując, jak to jest, że na jednych działa coś, co na innych kompletnie nie? Czytałam o rolach przypisywanych dziecku przez rodziców i myślę, że w tym też coś może być. A może po prostu mówimy jedno, ale dziecko słyszy coś innego? Albo po prostu kwestia charakteru, jedni nadają z rodzicami na tych samych falach, inni nie? Taki przykład, znam osoby które lubią motywację w stylu „nie dasz rady”, reagują na to w ten sposób „jak to, ja mam nie dać rady, oczywiście że dam radę”. Dla mnie faktycznie byłoby to bardzo demotywujące. Wiec może po prostu należy obserwować czy dana strategia działa i zmienić podejście, gdy się nie sprawdza, nie bojąc się, że w oczach dziecka będziemy niekonsekwentni? A naszym rodzicom wybaczyć i wspominać tylko te pozytywne chwile 🙂

    • Odpowiedz 23 grudnia, 2019

      K

      Mi się wydaje, że wiele zależy tak jak sama napisałaś od tonu, ale też od tego jak dziecko ogólnie jest traktowane. Bo jeśli czułaś, że masz w rodzicach wsparcie to tez i tego typu zdań nie interpretowałaś negatywnie. Natomiast jeśli ktoś czuje się przez rodziców nieakceptowany i jedyne co dostaje to wrogość lub obojętność to każde z tych zdań jeszcze te odczucia pogłębia.

    • Odpowiedz 28 czerwca, 2020

      spokojowo

      Dlatego powinniśmy traktować dzieci poważnie. Gdy dziecko chce coś nam zakomunikować to z całą powagą na jego poziomie rozwoju. Nawet jeśli pytanie wydajnie się nam głupie to dla dziecka jest ważne. Wystarczy traktować dzieci tak samo jak sami chcielibyśmy być traktowani. To że inne dziecko dostało lepszą ocenę także zależy od rodziców bo często rodzice stoją za sukcesami tych „lepszych uczniów” ucząc ich iudzielając korepetycji. Chcesz aby Twoje dziecko było jak X zachowuj się jak rodzice X.

  • Odpowiedz 18 marca, 2019

    Nat

    „Nie rycz” i często za tym było „bo dostaniesz” – ale nie pamiętam, żebym kiedykolwiek dostała. Moich rodzice nie mieli cierpliwości i na mój płacz reagowali złością i krzykiem. Poza tym w domu nie mówiło się o emocjach, rodzice nie okazywali sobie ani mnie czułości.
    Jest jedno ważne zdanie, którego nigdy nie usłyszałam od rodziców: „kocham cię”. Już jako dorosła wytknęłam to mamie, która była zdziwiona, bo przecież „to pusty frazes, miłości nie okazuje się słowami, tylko czynami” i „jak możesz tak mówić, czy uważasz że cię nie kochamy?”. Nie o to chodzi – wiem że rodzice mnie kochali, ale nie wyobrażam sobie jak można o tym nie mówić osobie która się kocha. Po tej rozmowie nie usłyszałam tego „pustego fazesu” i sama też wstydziłam się go mówić rodzicom. Na szczęście nie miałam tego problemu z babcią i chyba dzięki niej potem także z osobami z którymi się wiązałam.
    Wydaje mi się, że to były przyczyny, z powodu których nie nauczyłam się panować nad emocjami aż do wieku po 30-stce, kiedy to pomógł mi moj mąż i kursy i ksiazki o inteligencji emocjonalnej.

  • Odpowiedz 19 marca, 2019

    oldie

    O tak, znam te teksty doskonale. „Co się tak szczerzysz, ale ty rechoczesz” – kiedy sie śmiałam, „co znowu siedzisz naburmuszona” – kiedy sie nie śmiałam. „Ale ty dużo gadasz, ciągle nadajesz jak najęta” albo „co znowu się nie odzywasz, znowu ci coś odbiło” – kiedy po prostu byłam cicho. Ciągłe porównywanie do innych. Dostałam czwórkę z klasowki – natychmiast pytanie „a co dostała X i Y”? „Gdzie znowu leziesz, ciebie to pewnie już wszyscy chłopcy z osiedla poznali”. „Wstyd rodzinie przynosisz, ojciec za ciebie świeci oczami”. Później – „takich jak ty to się zamyka w psychiatryku”. „co, już ci się pewnie spieszy do dzieci? O, już ją nosi”. „Takie ubranie to sie nosi jak się jest młodym i szczupłym”. „Co o tobie ludzie pomyślą. Tobie to już kompletnie odbiło”. Wszystko, co lubiłam, było głupie. Wszystko co sama wybrałam, było brzydkie. Zawsze byłam tą złą. Opowiadali o mnie całej dalszej rodzinie, nawet o prywatnych sprawach. Za to brat był Księciem. Mógł im narobić na głowe a oni by klaskali. W domu zero prywatności, ciagły stres. Koszmar. Trzy próby samobójcze, pierwsza w wieku lat 14. Bylam dobrym dzieckiem. Dziś to wiem. Szkoda mi ich, bo stracili córkę. Bo tak zaślepieni ciagłym krytykowaniem nie zauwazyli, że pod ich dachem w dzieciństwie byłam molestowana seksualnie trzy razy, tym przez tego ich księcia oraz innego członka rodziny. Żyję dziś tylko dzieki temu, że po prostu stamtąd uciekłam

  • Odpowiedz 30 marca, 2019

    Ola

    „ale ty masz ciężki charakter, współczuję twojemu przyszłemu mężowi”, słyszałam to tylko dlatego że od małego chciałam po robić po swojemu- efekt: w pierwszym małżeństwie, żyłam pod dyktando męża, żeby był zadowolony i robiłam rzeczy wbrew sobie. Teraz z tym walczę, ale do dziś nie lubię swojego charakteru

  • Odpowiedz 18 kwietnia, 2019

    Karoloslaw

    Popłakałam się. Wróciło do mnie całe moje dzieciństwo. Rozwaliło mnie to na łopatki. Ale pozbieram się i będę walczyć z tym wszystkim, żaby moje dziewczyny miały lepiej.

  • Odpowiedz 22 kwietnia, 2019

    Angie

    -Dostałam 4
    -A co reszta klasy?
    -Były 2 i 3 i 4 też i kilka 5
    -Nie mogłaś napisać na 5?

    -Mogę iść/mogę kupić/mogę zrobić… bo inni też idą/mają/robią…
    -Ale Ty nie jesteś „inni”

    • Odpowiedz 15 sierpnia, 2019

      Imogemma

      Tak, znam to doskonale… najpierw „co mają inni” a potem „ale ty nie jesteś inni”. Przerąbane mieliśmy, nie ma co ?

  • Odpowiedz 17 czerwca, 2019

    ale

    W wieku nastoletnim, po serii niedogadań z rodzicami, miesiącach poczucia, że nikt mnie nie rozumie, siedzenia w zamknięciu w pokoju, rodzice stwierdzili, że chyba potrzebna jest nam rozmowa. Próbowałam jeszcze raz się otworzyć i opisać, co we mnie siedzi:
    – „czuję się… [i tu nastąpiła próba głębokiego otwarcia się]”
    Mama spojrzała na mnie, jakbym spadła z kosmosu.
    – „To się tak nie czuj”.
    Wiedziałam już, że próbują mnie naprawić, ale nie zobaczyć. Dostosowałam się.
    To chyba największa trauma, którą „otrzymałam” w spadku.

  • Odpowiedz 15 sierpnia, 2019

    Imogemma

    „Im starsze to tym głupsze… „
    „Ustąp, jesteś starsza.”
    „4? A dlaczego nie 5?”
    „5? A dlaczego nie 6?”
    „6 z angielskiego? A dlaczego nie z matematyki?
    ”Nie przeszkadzaj jak dorośli rozmawiają”

    „Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to się nie odzywaj.”

    Wszystkie świadectwa w podstawówce z wyróżnieniem i paskiem, matura z wyróżnieniem i paskiem, zdałam na studia w wyżu demograficznym – 11 osób na miejsce. Ale ciagle miałam wątpliwości, czy to co chcę powiedzieć jest wystarczająco „mądre”.

  • Odpowiedz 22 grudnia, 2019

    Aga

    Widzę, ze nie mam aż tylu problemów, co wymienione powyżej, może od czasu do czasu to ze mam dziurawe ręce, kiedy zbiłam szklankę. O ocenach, wyglądzie czy samodzielności nie było większych dyskusji, na pewno nie w negatywnym kontekście. Ja jednak mam pytanie: jak zmienić w sobie tendencje przenoszenia tych zachowań na własne dzieci? Jak nie przejsc na przeciwny biegun, który może się okazać równie szkodliwy?

  • Odpowiedz 23 grudnia, 2019

    Ciamajda

    Mnie w pamięci najbardziej utkwił okres nastoletni, okres w którym to zaczęłam się buntowac, stawiać i częściej spotykać z przyjaciółmi. Zawsze musiałam być w domu na czas, każda minuta spóźnienia była związana ze słownym horrorem, bałam się w szczególności ojca. Pamiętam najbardziej jak miałam 15 lat, z klasy gimnazjalnej odchodził kolega i poszliśmy wszyscy na pizzę, tata zapomniał kluczy od domu i dzwonił ‚gdzie jesteś, nie mam kluczy, masz być w domu w ciągu 5 minut’, biegłam do domu co tchu, mimo że jak mi się to zdarzyło musiałam często czekać na otwarcie domu nawet godzinę (tata mógł zawsze w każdej chwili podjechać taki miał zawód) słysząc wieczne „trzeba było pamiętać co się z domu zabiera CIAMAJDO”.

  • Odpowiedz 23 grudnia, 2019

    Kasia

    Od ojca prosto z mostu: „co tak słabo?” tak niby w żartach kiedy przychodziłam pochwalić się jakąś dobrą oceną. Od mamy: „tylko ubierz się ładnie” – bo wiadomo że bez tego ubrałabym się brzydko… No i wieczne komentowanie i niezadowolenie z mojego wyglądu.

  • Odpowiedz 23 grudnia, 2019

    Agata

    Cieszę się, że powstają takie artykuły, aby trafiły do jak nawiększej grupy młodych rodziców.
    „To nie wypada” „pffff….” „i czemu płaczesz” „bądź grzeczna” to moja zmora do dziś o braku pewności siebie nie wspomnę.

    Mój synek ma dopiero 7mscy i myślę o świadomym wychowaniu i nie popełnianiu właśnie takich błędów, uważać co mówię, aby nie nabrać złych nawyków i nie paplać głupot.
    Dokładnie dzisiaj zmierzyłam się z kontrargumentem teściowej: „on nie rozumie co do niego mówię”, „chłopcy nie mogą się bać” i najgorszy w stylu „wychowałam 3 chłopaków i wiem” 🙁

  • Odpowiedz 23 grudnia, 2019

    emka

    Komentarze ojca, w których oczach szukałam akceptacji jako dorastająca kobieta – na pytanie, jak wyglądam, odpowiadał zawsze czymś w stylu „jak pół d… za krzaka”.

    Nigdy nie chwalił, wychodząc z założenia, że jak pochwali (czy to wygląd, czy osiągnięcia w szkole), to mi woda sodowa do głowy uderzy.

    Po latach wiem, że inaczej nie umiał, ale nigdy nie poczułam się wystarczająco kompetentna czy też po prostu piękna, żeby czuć się beztrosko.

  • Odpowiedz 23 grudnia, 2019

    Kasia

    Widzę że temat odgrzebuje ale wyświetlił mi się na FB.
    „No nie płacz tak,umarł ci ktoś?”
    „Nie płacz już, to tylko chomik”
    „Jak ojciec!” (Jako komentarz do jakiegoś zachowania/wyrażenia).
    „Jesteś beksa lala”
    Do mojego dziecka też moja mama tak mówi. Nie akceptuje emocji, wyśmiewa cechy. Nawet nie zdaje sobie z tego sprawy…
    Ja od zawsze mam problem z wyrażaniem emocji 🙁 wiele rzeczy ukrywałam żeby nie zostać wyśmianą. Gdyby nie to, to relacje z mamą byłyby idealne

  • Odpowiedz 29 marca, 2020

    Megi85

    Ja pamietam do dzis, chcialam obciac moje piekne dlugie wlosy ktore mialam do pasa to mama skomentowala to tak ” po co masz obcinac? to Twoja jedyna ozdoba!!!! ogolnie cale dziecinstwo krytyka slowa typu dzieci? Ty bedziesz miala dzieci? Ty sie nie nadajsz! podcinanie skrzydel Nie idz tam siedz w domu Po co masz sie spoufalac!!(nie slyszalam do dzis od nikogo takiego slowa mimo to tyle lat zostalo mi w glowie) do dzis mam problem z nawiazywaniem znajomosci brak pewnosci siebie jestem sama i nie mam dzieci…. mam 35lat…. slowa krytyki w dorastajacym czlowieku zostaja na zawsze

  • Odpowiedz 11 września, 2020

    Dalia

    W wielu komentarzach odnalazłam siebie, ale w starszeństwie u mnie odwrotnie: jestem najmłodsza i całe dzieciństwo słyszałam że słabszy musi ustąpić silniejszemu, no bo właśnie dlatego że jest słabszy. Wszystko było dla mojej najstarszej siostry, ona miała pierwszeństwo. Rodzice rządzili i musiałam ustępować, gdy byłam nastolatką strasznie walczyłam z tym, ale nic nie ugrałam, często byłam wyśmiewana, że „stawiam się jak koci ogon pod wiatr”, no i udało im się – przestałam walczyć i stałam się ustępliwa. Staram się w dorosłym życiu stawiać granice, ale marnie mi to wychodzi, mam wrażenie że otaczają mnie same rekiny.

  • Odpowiedz 31 marca, 2021

    Rrr

    Odkopałam wątek. Ja miałam generalnie kochających rodziców, ale takie „paplanie raniących tekstów”, często bezmyślnie i bezrefleksyjnie, nawet im się zdarzało… To chyba pokoleniowe… Ciągle słyszałam „jesteś straszną bałaganiarą”, do teraz nią JESTEM.
    Mój wygląd jest krytykowany do dzisiaj, chociaż już jestem po 30… nie mogę sobie zafundować żadnej nowej fryzury, koloru włosów, makijażu czy mniej pretensjonalnych ciuchów, żeby sie wyróżnić, więc do dziś ubieram sie i wyglądam jak szara mysz. Generalnie wyróżnienie się z tłumu zawsze było czymś złym, no bo jeszcze ludzie mnie zauważą, będą się patrzeć i co wtedy! No przecież nastąpi chyba koniec świata!

    Ale jest jeszcze inny temat na osobny wpis. Mnie nic nie było wolno. Tylko iść grzecznie za rączkę. Nie mogłam krzyczeć, biegać, bawić się z innymi dziećmi, brudzic sie, a na plecach czułam bez przerwy wzrok mamy. Mama zajmowała się domem, byłam więc pilnowana 24h/7… Ciągle tylko „nie biegaj, bo sie spocisz!”… Przez to w szkole byłam kompletna nogą z wuefu, miałam problem z wykonaniem najprostszych ćwiczeń… Nie róbcie tego swoim dzieciom, to kalectwo.

  • Odpowiedz 22 lipca, 2021

    Mloda

    Dla mojej matki zawsze byłam nikim. Zawsze krytykowana, źle się ubieram, sprzątam, maluje, nie umiem zająć się dzieckiem i mężem, nie umiem gotować i robić ciast…. nic nie osiągnę w życiu więc po co się staram o pracę, maz cie utrzyma a ty siedź w domu…. itd itp…..
    Najgorszy bol jaki mi sprawiła?
    Była u niej koleżanką na kawie, poszłam do kuchni zrobić kawę a one tam siedziały i rozmawiały. Jej koleżanka zawsze życzliwa kobieta, zagadała mnie co słychać i z uśmiechem do mojej mamy powiedziała: ale ty ładna ta córkę masz….
    A moja mama na to: jakoś tego nie widzę gdzie…
    To był najgorszy policzek jaki w życiu mi zadała… wtedy znienawidziłam ją, że chyba nie zdaje sobie sprawy jak bardzo.

  • Odpowiedz 19 grudnia, 2021

    Mamuśka

    Mam 35 lat. 2 letnia córkę.
    Ani razu nie usłyszałam od matki nic pozytywnego , że cokolwiek dobrze robię.
    Nie znam się na gotowaniu, pieczeniu, sprzątaniu, ubieraniu, nie jestem dobrym kierowca, nie jestem dobra matka, jestem nieogarnięta, głupia, po co mi fryzjer, po co do kosmetyczki, do jakiej ty pracy chcesz iść jak nic nie umiesz . Gotuj inaczej dziecku, częściej idź na spacery, to dziecko takie blade czy na pewno dobrze je karmisz, takie szczuplutkie, pewnie nie wiesz jak. Po ci wyjazd na wakacje, jeszcze dziecku coś się stanie. Co z ciebie za człowiek. Ty to taka nieogranieta jesteś.
    W międzyczasie jak dziecko śpi to porobiłabys coś a nie kawę pijesz… itd
    Mogłabym wymieniać w nieskończoność. Najbardziej bolesne? Jej znajoma powiedziała do niej : ale ty masz ładna córkę. Gdy weszłam do pokoju. Na co moja matka: jakoś tego nie widzę.
    Toksyczny rodzic to piekło które skończy się dopiero po jego śmierci.

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Karoloslaw Anuluj pisanie odpowiedzi