Kilka magicznych minut, czyli pomysł na wyjątkowy czas 1:1 z dzieckiem

Och ten magiczny i wyjątkowy czas z dzieckiem! Te wypady jeden na jeden do muzeum, do kawiarni czy  na inne „randki z dzieckiem”, jak to zwykło się w sieci nazywać. I te niekończące się zabawy: radosne, rozwijające, edukacyjne i w ogóle, w ogóle – prowadzone przez nas każdego dnia do upadłego!

Niezliczenie wielu zaangażowanych rodziców ma w głowie takie utopijne wizje rodzicielskiego życia, w których całe popołudnia spędza na uber-zaangażowanym czasie 1:1 z dzieckiem. W praktyce jednak jest to dla wielu niewykonalne z powodu obłożenia innymi obowiązkami (także rodzinnymi), życiem w biegu czy naturalną dla każdego człowieka potrzebą odpoczynku i zrobienia czegoś „dorosłego”. W rezultacie więc wcale nie tak rzadko kończy się na fizycznym ślęczeniu w pokoju dziecięcym, bo przecież „tak trzeba”, ale umysł trochę jest z dzieckiem, a trochę wędruje od obiadu przez pracę do „ludzie ile jeszcze czasu zostało do spania” oraz „zerknę na chwilę na insta/FB, bo zaraz zejdę z nudów”, poganianych przez wyrzuty sumienia, że nawet w czas z dzieckiem nam nie wychodzi, bo choć „miało być tak pięknie” to jednak „znowu w życiu mi nie wyszło”.

Dlatego kiedy przeczytałam o koncepcie kilku magicznych minut, postanowiłam się podzielić – może kogoś w te bardziej zalatane, trudniejsze dni zainspiruje 😉

Geneza konceptu sięga lat 70tych, a jego autorką jest dr Sheila Eyberg i choć dotyczy przede wszystkim dzieci w wieku 2-7 lat, to swobodnie można go modulować pod potrzeby dzieci wiekiem starszych czy młodszych – sami zresztą zaraz zobaczycie.

Dlaczego mnie to zaintrygowało? Bo całość tej konkretnej interakcji zamyka się w 5-15 minut dziennie! A tyle wszak nawet w te dni kiedy chodzimy na rzęsach większość z nas da radę wysupłać.

Co bardzo ważne z założenia koncepcja ta jest elementem terapii interakcji dziecko-rodzic prowadzonej pod nadzorem specjalistów, gdy para ta doświadcza trudności. Ale jeśli uznamy ją za interesująca i wspierającą w naszej codzienności, to nic przecież nie szkodzi by się zainspirować i dodać rześkości naszym codziennym interakcjom z dzieckiem. Dla mnie samej – a wszak mam już trochę doświadczenia w spędzaniu czasu z dziećmi – koncept ten wprowadził trochę orzeźwiających nowości w nasze wspólne chwile.

To co lecimy ze szczegółami? No pewnie, że lecimy – łapcie więc główne zasady tej formy:

  • dobrze gdy takie 5-10-15 minut może wysupłać każdy z rodziców osobno, nie ma to być oczywiście jedyny czas spędzony z dzieckiem w ciągu dnia, ale ten ma być właśnie taki – wyjątkowy
  • w tym czasie jesteśmy w pełni skupieni na dziecku (bez komórki, tv w tle, myślenia co na obiad) – skupiamy się na dziecku, a świat nie istnieje
  • wyjątkowy czas jest stałą w przyrodzie i nie zależy od zachowania dziecka, nie stosujemy go jako nagrody, nie odbieramy jako kara. On po prostu sobie jest bezwarunkowo
  • opiera się na wspólnej aktywności, którą wybiera dziecko (kolorowanie, zabawa ruchowa, zabawa klockami itd.), dziecko też prowadzi całą aktywność – my w tym czasie nie instruujemy, nie narzucamy ani reguł ani się, ba, nie zadajemy pytań nawet, my po prostu idziemy za młodocianym i jego pomysłami – instrukcje, wytyczne, pytania – to zostawiamy sobie na inne momenty dnia, tutaj dziecko jest prowadzącym w tańcu – stąd też choć dziecko wybiera staramy się unikać aktywności w których jest dużo reguł (np. planszówki) albo które mogą prowadzić do niebezpiecznych sytuacji żebyśmy nie zaczęli wyskakiwać z rodzicielskim „uważaj” i „ostrożnie”
  • nie przedłużamy czasu w nieskończoność, to ograniczona czasowo interakcja #tylewygrać 😀
  • zasady PRIDE, które pozwolą wykrzesać z tych minut jeszcze WINCYJ!

Czym są zasady PRIDE? Otóż w języku angielskim stanowią akronim (znaczący DUMA) od Praise, Reflection, Imitation, Description, Enthusiasm i mają wzmacniać pozytywne, odpowiednie zachowania i interakcje w trakcie tego czasu. Co się kryje za każdą literką? Sprawdźmy – zastrzegam przy tym, że polska wariacja rozwinięcia akronimu to moja autorska inwencja 😛

P jak pochwała – używaj ich w tym czasie radośnie, acz zamiast trywialnego „super” spróbuj być bardziej konkretny – możesz powiedzieć np. „ale wysoką wieżę zbudowałeś” albo podkreślić zachowania, które są dla ciebie ważne np. jeśli dziecko pozwoli ci dołożyć swoje klocki powiedz „dziękuję, że pozwoliłeś mi na moją kolej”, gdy da ci pojeździć swoim ulubionym autkiem doceń i powiedz „miło mi, że się ze mną dzielisz”. Innymi słowy dostrzegaj i nie obawiaj się docenić wyczynów i czynów latorośli swej 🙂

R jak replikacja (aka powtarzanie) – w trakcie zabawy powtarzaj za dzieckiem niektóre z wypowiedzianych przez nie fraz by podkreślić, że go słuchasz uważnie i rozumiesz np. jeśli powie nalewam soczek dla misia, powtórz: tak nalewasz soczek misiowi!, jeśli powie „lubię się bawić lalkami” powiedz: „tak zabawa lalkami jest fajna”. Oczywiście nie musisz być jak kserokopiarka każdego zdania, ale jak ci neurony akurat zetkną Ci się tak, że Ci się przypomni o literce R – spróbuj coś tam powtórzyć za młodocianym wytworem własnych lędźwi;)

I jak imitacja (aka naśladowanie) – w założeniu w trakcie tych kilku minut staramy się naśladować nie tylko słowa zgodnie z punktem R, ale także naśladować i robić równolegle to co robi dziecko. Jeśli więc dziecię rysuje słoneczko, narysuj też słońce na swojej kartce, jeśli kładzie lalkę do łóżeczka, powiedz, że ty też położysz swoją. Jeśli dziecię nie będzie chciało by je naśladować – z pewnością Cię o tym poinformuje, a wtedy Ty… dostosuj się do jego poleceń w tej materii 😉 Ciekawostka – założenie tego elementu jest m.in. takie, że w ten sposób zachęcamy też dziecko do imitowania naszych zachowań ;))

D jak deskrypcja (znaczy opis) zachowań i akcji – każdy z nas doskonale kojarzy jak wygląda praca komentatora sportowego, który opisuje widzom co się dzieje np. na stadionie piłkarskim, w trakcie tego krótkiego czasu to Ty jesteś komentatorem, tyle że nie wyczynów Lewego, a czynności wykonywanych przez dziecko. Staraj się więc co jakiś czas niczym rasowy komentator opisać co dziecko robi by jeszcze bardziej pokazać mu swoje zainteresowanie. Położyłeś lalkę do snu albo układasz wieżę z czerwonych klocków, to są totalnie przykłady zdań, które w tym kontekście paść mogą 😉

E jak entuzjazm – wykorzystuj bogatą paletę możliwości werbalnych i niewerbalnych jakimi dysponujesz by pokazać dziecku, że ten czas, nastawiony na jego osobę i wasza interakcja jest dla Ciebie czystą radością. Dorośli ludzie nie zawsze dobrze się bawią na przyjęciu herbacianym, ale świadomość, że to tylko kilka minut potrafi pomóc wykrzesać z siebie wielce radosnego kompana 😉

Mam nadzieję, że się przyda i w tych gorszych i bardziej zapracowanych dniach – da wam, niczym danie z tytki, gotowy „pomysł na” zabawę z młodocianym człekiem. Dobrej zabawy!

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

Be first to comment