Zwyczaje senne w domach z dziećmi w wieku 1-6 lat i wskazówki jak je poprawić.

C.S. Mott Children’s Hospital to taka placówka, która dość regularnie wypuszcza pod banderą University of Michigan rozmaite raporty związane ze zdrowiem dzieci czy rodzicielstwem. Tych raportów nie należy oczywiście traktować jak rygorystyczne badania naukowe, tylko jak raporty właśnie. Czyli ciekawe eksperckie przedstawienie pewnych problemów. Tematyka tych raportów jest przeróżna, ale jeden z najświeższych opowiada o śnie dzieci w wieku 1-6 lat i jest na tyle interesujący, że zasłużył na osobny wpis na blogasku (a nie tylko krótką wzmiankę na Instagramie – jak mnie tam jeszcze nie śledzicie, to żałujcie, fajne rzeczy się dzieją – zapraszam TUTAJ).

Czego dowiadujemy się z raportu? Otóż tego co rodzice wiedzą od lat – dzieci wcale nie śpią jak przysłowiowe dzieci. A przynajmniej nie wszystkie.

27% rodziców wskazuje chociażby, że trudne jest już samo położenie dziecka do łózka. Bo dzieci niekoniecznie doceniają wylegiwanie się w łóżku i spanko. Czasem (czasem haha) na hasło „idziemy do łóżka” ociągają się, bo zabawa przecież trwa w najlepsze, bo przeszkadza im hałas, bo młody człowiek się czymś martwi albo czegoś boi.

Co więcej gdy dziecko już w końcu wspaniałomyślnie zaśnie to też nie zawsze jest różowo. Bo nawet jak zaśnie to może się obudzić – z płaczem albo innym zdenerwowaniem. 36% rodziców wskazało, że dzieje się tak często albo okazjonalnie. 43% utyskuje, że dzieciu zdarza się w nocy przyleźć do rodzicielskiego łóżka. 31% słyszy od dzieciny ponaglające prośby by rodzic został w pokoju dziecięcym i tam spał.

Swoją drogą zastanawialiście się kiedyś gdzie śpią amerykańskie dzieci w wieku do lat 6? Bo z raportu wynika, że 47% we własnej sypialni, 21% dzieli sypialnie z rodzeństwem (to do tych co myślą, że tylko u nich dzieci razem i bardzo im z tym źle – wiem, że tu jesteście), 22% śpi w sypialni rodziców, a 10% regularnie śpi część nocy samo w swoim pokoiku, a część z rodzicami. Pamiętajcie też, że tu jest duży rozstrzał wiekowy wbrew pozorom i pewnie gdyby podzielić tę grupę na podgrupy wiekowe np. 1-2 lata, 3-4 itd. to pewnie by te rozkłady wyglądały nieco inaczej.

Co z tego wszystkiego wynika w praktyce dla rodziców? Ano poza pokazaniem, że różnie bywa, które często jest wspierające, mamy też konkretne wskazówki na temat tego jak dbać o to by sen nie był polem walki, a przynajmniej zmniejszyć na to szanse, bo gwarancji żodyn nie da. Wskazówki te częściowo w raporcie, a częściowo w komunikacie prasowym na jego temat serwuje jedna ze współautorek rzeczonego dokumentu, czyli Sarah Clark.

Co sugeruje rodzicielom?

Po pierwsze – postaw na rutynę przedsenną – dzieci, które takiej nie miały częściej były tymi, dla których spanko było problemem. Co oczywiście nie znaczy, że nie ma dzieci, które mają rutynę i mimo to nie śpią, a wieczorem stają się zawodnikami wagi ciężki w bitwie przeciw rodzicom, którzy chcą ich wygnać do wyrka. Rutyna nie jest jakimś złotym strzałem i gwarantem wszystkiego, ale bez wątpienia może wiele ułatwiać w kategorii sen i przychyla się do tego całkiem sporo danych. Jeśli jej nie macie – warto stworzyć, jeśli macie, starajcie się dalej trzymać.

Wg Clark rutyna nie tylko daje poczucie bezpieczeństwa i stałości, pomagając dziecku zrozumieć jaki mamy element dnia i przyczyniając się do łagodniejszej tranzycji z aktywności na spanie, ale też zapewnia dziecku ważny dla niego czas z w pełni skupionym na dziecku rodzicem, podczas którego może przegadać swój dzień i złagodzić potencjalne silne emocje albo obawy.

Jakie były elementy rutyny przedsennej w rodzinach z raportu? Mycie ząbków (90%), czytanie książek na dobranoc (67%), kąpiel (54%), szklanka dobranocnej wody (47%) lub przedsenna przekąska (23%), wyłączenie urządzeń elektronicznych i ekranowych (41%), modlitwa (31%), rozmowa o naszym dniu (23%). Do zwyczajów, które były elementem rutyny przedsennej należało też przytulanie pluszaków czy określonych kocyków/podusi (47%), a także w przypadku tych młodszych malców smoczek (7%) lub ssanie paluszków (6%).

Ja ze swojej strony dodam też, że nie jest złym pomysłem trzymanie się w miarę stałych pór snu u dzieciaków – regularne pory chodzenia spać i wstawania to dość zdrowy nawyk, który w internecie jest mało poważany, a szkoda. Oczywiście idą wakacje, wolne, długo ciepło i jasno i gdzieś tam każdemu się trochę porozjeżdża, ale warto mieć choć pi razy drzwi podobną porę by to nie była raz 19, raz 21, a raz 22 😉 Dla zdrowia psychicznego rodziców to też czasem dobre koło ratunkowe 😉 Warto zrobić sobie nawyk, że w okolicach godziny X zabieramy się np. za wieczorną higienę, potem do łózka na czytanie i tulaski, a potem zium spanko i by to wszystko zamykało się w miarę zbliżonym czasie, a nie że raz kapiel trwa 60 minut a raz 5. Nie trzeba oczywiście ze stoperem pilnować – chodzi o takie pi razy drzwi orientacyjne w miare zbliżone ramy czasowe.

Po drugie stwórz dobre środowisko do spania – o to, że o zaśnięcie łatwiej gdy obok nie gra na całego mecz reprezentacji, a rodzeństwo robi bitwę na poduszki – wiadomo nie od dziś i tej ciszy wielu rodziców przestrzega, ale już o ciemność trudniej.

61% rodziców wskazuje bowiem, że do zasypiania zostawia lampkę nocną, 14% zostawia uchylone drzwi by światło np. z przedpokoju wpadało do pokoju w którym zasypia dziecko, a jedynie 25% dba o to by pokój był ciemny. Autorzy wskazują, że jeśli z jakiegoś powodu potrzebujemy by pokój był oświetlony, to pamiętajmy by źródło światła nie było skierowane na buźkę dziecka, ale też, że generalnie najlepszym środowiskiem do zdrowego snu jest pełna ciemność. Jeśli nasze dziecko jest przyzwyczajone do zasypiania przy lampce nocnej można stopniowo od tego odchodzić – np. zastępując lampkę taką z regulacją natężenia światła i stopniowo je przygaszać albo zmieniać źródło światła dochodzącego z reszty mieszkania np. z głównego oświetlenia w przedpokoju, na światło dobiegające z oddalonej kuchni itd. Małe kroki aż dojdziemy do w nocy śpi się w ciemności (ja polecam zasłony lub rolety zaciemniające od malińkości na noc stosować)

Pamiętajmy też, że do zasypiania nie puszczamy bajek czy innych programów z ekranów. Właściwie to nie tylko do zasypiania, bo wg wszelkich rekomendacji wszystkie ekrany powinny być zgaszone co najmniej godzinę przed snem – bajka nie jest więc dobrym pomysłem na rytuał przedsenny. Jednocześnie 13% dzieci z raportu zasypiało przy włączonym telewizorze i wśród nich też było więcej tych, które do spania nie garnęły się ochoczo.

Po trzecie – oferuj komfort i swoją obecność, ale wyznacz granice. Clark mówi, że to ważne by przy zasypianiu dać dziecku swoją obecność, zainteresowanie, porozmawiać, skupić na dziecku, rozwiać obawy i zapewnić, że jesteśmy dla niego zawsze dostępni bo jest naszym promyczkiem (no dobra aż tak to nie mówi, ale wiecie o co chodzi). By to był wspólny czas po prostu, bo buduje więź i bezpieczeństwo, ale też, że rodzice niekoniecznie muszą zostawać z dzieckiem aż nie zaśnie twardym snem – zwłaszcza, że dzieci, które z zagonieniem do łóżka mają problem, to częściej te, których rodzice towarzyszą do zaśnięcia. Oczywiście jak zawsze i w każdym takim elemencie nie wiemy co było pierwsze, ale jako że generalnie rodzice dość często do mnie piszą, że ich to siedzenie i czekanie aż zaśnie zwyczajnie drenuje z zasobów, a ponadto dzieci jeśli obudzą się w nocy to lubią czasem mieć dokładnie takie same warunki do ponownego zaśnięcia jak to co miały wieczorem, no i wtedy buch jesteśmy potrzebni – to być może taka świadomość, że można też inaczej to rozegrać będzie dla kogoś krzepiąca, bo większość z nas jest zalana informacjami ŻE TRZEBA SIEDZIEĆ I INACZEJ NIE MOŻNA BO TO JAK PORZUCENIE DZIECKA. Oczywiście są tacy, którzy lubią to siedzenie i im nie przeszkadza, nie czują też by godziło to jakoś w jakość snu i zasypiania dziecka (ja na przykład tak mam, że do 5-6 urodzin z każdym siedziałam aż nie zaśnie), ale jakby co to nie do nich.

Clark wskazuje, że tutaj znowu można małymi kroczkami np. umówić się z dzieckiem, że dziś nie będę cały czas – poczytamy, pogadamy, potulimy się i pogłaskamy, ale potem ja wyjdę i będę co kilka minutek wracać, zerknąć co u Ciebie ok? Można sprawdzić jak się mamy z tym my i dziecko.

Potem te przerwy między kolejnymi zaglądnięciami można wydłużać i w ten sposób stopniowo stworzyć nowe nawyki.

Po czwarte Clark radzi by ustalić jeden schemat działania i jego się trzymać – jeśli dziecko budzi się w nocy i przychodzi do nas, to ustalmy czy zostawiamy go z nami czy wolimy jednak przenieść do jego łóżeczka i tych ustaleń raczej starajmy się trzymać. A nie raz tak, raz siak, a raz owak.

Po piąte – pogódź się, że będą zmiany. Ot flagowy przykład zmian to drzemki – jeśli zasypianie na drzemki zajmuje dziecku coraz więcej czasu, jeśli opiera się drzemkom lub gdy nagle ma problemy z zasypianiem na noc albo budzi się wcześniej niż zwykle, to może być to czas na porzucenie drzemki i ustalenie nowego schematu spanka.

Czy to komuś pomoże? Pewnie tak, ale też nie czarujmy się na pewno są rodziny, które te wszystkie rozwiązania wdrożyły, a i tak bywa różnie. Jakby nie było życzę dobrych snów. Bo w końcu zaczną spać – serio! 😊

Mott Poll Report, 2024. Getting young children to bed: Sweet dreams or nightmare?

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

Be first to comment