Buntownik bez wyboru. Jak dzieci postrzegają nasze zasady i kiedy ich przestrzegają?

W życiu każdego rodzica nastaje moment w którym mały, słodki i dotychczas zawsze przytakujący dzidziuś przestaje być posłusznym dzidziusiem, a zaczyna być małym człowiekiem z własnym zdaniem. Zdanie to manifestuje się szczególnie mocno gdy nie pozwalamy maluchowi na zrobienie wszystkiego na co ten ma ochotę. Zastanawialiście się kiedyś czy możemy przewidzieć kiedy dziecko nas posłucha, a kiedy pokaże, że ma nas głęboko w… poważaniu? Albo czy nadejdzie kiedyś taki fantastyczny moment w którym dziecko zacznie rozumieć, że przestrzeganie zasad może być fajne?

Jeżeli tak to myślę, że badanie przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego wyda się wam ciekawe.

Do udziału w badaniu zaproszono grupę dzieci w wieku 4, 5 i 7 lat. Dzieci miały za zadanie wyjaśnić jak według nich zachowają się i jak w związku z tym zachowaniem będą się czuli bohaterowie gry fabularnej. Bohaterami gry były dzieci, którym rodzice wydali konkretne zakazy. W niektórych sytuacja zakazy te miały podłoże moralne/etyczne i dotyczyły np. tego, że nie można kraść lub krzywdzić innych. W pozostałych natomiast zakazy te miały naturę bardziej osobistą i dotyczyły sytuacji w których rodzic zabraniał dziecku zabawy z konkretną osobą, ubierania pewnych ciuchów albo też nie pozwalał na określone aktywności w czasie wolnym malucha – innymi słowy takich zakazów, które ingerowały w autonomię małego człowieka.

Uzyskane wyniki pozwoliły naukowcom na stwierdzenie, że pomiędzy czwartym a siódmym rokiem życia bardzo istotnie zmienia się dziecięca świadomość i postrzeganie ograniczeń o podłożu moralnym/etycznym, bowiem im starsze było dziecko tym częściej wskazywało, że bohater gry postąpi zgodnie z poleceniem rodzica nie łamiąc zakazu, a co więcej będzie czerpał z tej posłusznej postawy masę satysfakcji.

Natomiast w przypadku zakazów o podłożu osobistym, sprawa wyglądała zupełnie inaczej, a wiek dziecka nie miał tu żadnego znaczenia. Zarówno cztero-, pięcio-, jak i siedmiolatki z podobną, sporą częstotliwością sugerowały, że mali bohaterowie scenek rodzajowych z gry mówiąc kolokwialnie oleją polecenie rodzica i postąpią zgodnie z własnymi przekonaniami i upodobaniami. Sytuacja ta była szczególnie częsta wtedy gdy rodzicielski zakaz dotyczył rzeczy wyjątkowo ważnych dla bohatera gry (tożsamość bohatera była szczegółowo opisywana na początku gry). Dodatkowo według badanych maluchów nieprzestrzeganie rodzicielskich zasad ingerujących w autonomię bohatera bynajmniej nie napawało go smutkiem.

To naprawdę bardzo ciekawe wyniki, które według mnie mogą mieć spore przełożenie na codzienne życie rodzica.

Po pierwsze pokazują jak bardzo ważne dla dziecka jest uzasadnianie tego czym się kierujemy mówiąc „nie”. Stosowanie argumentacji typu bo ja tak powiedziałem lub bez dyskusji bo to ja ustalam zasady jest na dłuższą metę nieefektywne bo gdy tylko rodzic zniknie z pola widzenia od ustalania zasad będzie dziecko i zrobi to co będzie mu się podobało. Jest to tym bardziej istotne, że ile narzucenie rodzicielskiego zdania i sprawowanie ścisłej kontroli nad kilkulatkiem jest wykonalne to jednak w przypadku kilkunastolatka będzie to bardzo utrudnione.

Po drugie i chyba najważniejsze, mnie bardzo otrzeźwia fakt, że wraz z wiekiem dzieci zmieniała się ich postawa wobec zakazów natury moralnej/etycznej. Zrozumienie że przestrzeganie zasad może być fajne i panowanie nad impulsami, które każą dziecku zrobić coś zabronionego przychodzi bowiem z czasem. To dla mnie bardzo istotne bo choć moja pierworodna córka wydaje mi się być już taką dużą, mądrą dziewczynką to jednak muszę każdego dnia sobie przypominać że to ciągle jest małe, ledwie trzyletnie dziecko od którego trudno wymagać by rozumiało i zawsze kierowało się zasadami, które jej narzucamy. Owszem możemy tych zasad uczyć, ale wściekanie się na nią lub jeszcze gorzej – karanie za to, że zrobiła coś mimo że przecież mówiłam jej że tak nie wolno jest po prostu głupie. To zupełnie tak jakbym denerwowała się na ośmiomiesięcznego Drugorodnego, że jeszcze nie chodzi a przecież mu pokazałam, że wystarczy wstać i zrobić krok. Samokontrola tak jak motoryka jest kwestią rozwojową i warto o tym pamiętać.

Po trzecie w ustalaniu rodzicielskich zasad potrzebna jest równowaga i rozwaga – przy wychowywaniu małego człowieka trzeba zastanowić się, które zasady są uzasadnione względami etycznymi/społecznymi/bezpieczeństwa, a które są generalnie próbą udowodnienia, że to do nas należy ostatnie słowo i naszym widzimisie, naruszającym autonomię dziecka. Granica między jednym a drugim bywa nieostra, ale pozwolenie dziecku na podejmowanie decyzji dotyczących jego samego pozwoli mu krok po kroku odnaleźć własną, a nie tą narzuconą przez nas tożsamość. Czasem po prostu dobrze jest zamienić ‚nie’ na ‚tak’. Mały ‚buntownik’ z pewnością to doceni.

Na podstawie: Kristin Hansen Lagattuta, Larry Nucci, Sandra Leanne Bosacki. Bridging Theory of Mind and the Personal Domain: Children’s Reasoning About Resistance to Parental Control (p 616-635). Child Development, 2010; 81 (2): 616. Zdjęcie ConnorTarter flickr.com.

Może Cię także zainteresować:
1. Czy warto uczyć dzielenia się zabawkami?
2. Jak rodzice sprawiają, że dzieci nie słuchają.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

7 komentarzy

  • Odpowiedz 30 stycznia, 2015

    Szymon

    Bardzo dobry artykuł, chociaż wyniki jakoś szczególnie mnie nie zaskakują. Dzieci nie są głupie i bez problemu rozpoznają, kiedy polecenie rodzica jest sensowne.
    Fascynujące jest to, że każdy z nas przechodził przez jakiś okres buntu, jako nastolatek, ale najwyraźniej ta wiedza w trakcie porodu wyparowała i trzeba się tego uczyć od nowa. Doskonale pamiętam, że moi rodzice krytykowali sposób w jaki się ubierałem, czy strzygłem. Niby nie zabraniali otwarcie, ale zawsze coś powiedzieli.

    • Odpowiedz 30 stycznia, 2015

      Alicja

      O widzisz ja miałam straszne szczęście i nikt nie ingerował w moje ‚sprawy’. Chciałabym taką postawę przyjąć wobec moich dzieci, mam nadzieję, że się uda.

      • Odpowiedz 30 stycznia, 2015

        Szymon

        My na początku nawet próbowaliśmy wpływać na wybory naszej córki, na szczęście szybko się opanowaliśmy. Teraz sama decyduje co chce na siebie założyć i życie jest o wiele przyjemniejsze!

  • Odpowiedz 30 stycznia, 2015

    Matka Polka

    nie raz juz zauważyłam, ze jak w pewnych mniej znaczących sprawach odpuszczę i powiem tak, pozwolę sobie na luz i Dziecku rownież, to Syn jest grzeczniejszy i słucha w ważnych sprawach. Gdy jednak ktoś z rodziny mu wszystkiego broni itp. to widać ze jest mniej chętny do współpracy, a po dłuższej chwili bywa nerwowy. sama lubię przypomnieć sobie swoje dzieciństwo i wiem jak dla mnie ważne było moc wykazać sie swym indywidualizmem i zaznaczyć swoją autonomie, bo to budowało moja pewność siebie lub ja zaburzało, gdy nie mogłam decydować o pewnych sprawach dotyczących mojej osoby. Fajny artykuł.

  • Odpowiedz 31 stycznia, 2015

    Tedi

    Najważniejsza we wszystkim jest konsekwencja. Dziecko znacznie lepiej reaguje na nasze „nie”, gdy jesteśmy konsekwentni. Gdy nie pozwalamy się dziecku na przykład bawić jedzeniem, to powinna być to niezmienna reguła.
    Druga strona jest też taka, że powtarzanie setny raz tego samego zaczyna czasami męczyć.

  • Odpowiedz 9 sierpnia, 2017

    Ela

    Ciekawe uwagi. Do tej pory wydawało mi się, że moja mała przestrzega moich zasad, bo je dobrze uzasadniam. A tak naprawdę zakazy, nakazy jakie stosujemy dotyczą właśnie bezpieczeństwa i życia z ludźmi. Chociaż kierowałam się trochę innymi przesłankami wybierając sposób „dyscyplinowania” (brzydkie określenie….). Ale po przemyśleniu stwierdzam, że dotyczyły obszarów, o których piszesz. Jak mi się bobas zaczął buntować, to zaczęłam stosować zasadę, że zabraniam i nakazuję tylko wtedy, kiedy potrafię to uzasadnić i to jeszcze tak, żeby konsekwencje postąpienia inaczej, niż tłumaczę, były odczuwalne bezpośrednio przez nią. Na razie ma 5 lat, większość dorosłych zachwyca się jej „grzecznością” a ona sama ostatnio powiedziała mojej mamie: „moja mamunia pozwala mi na wszytko” 😛 a to tylko dlatego, że akceptuje moje/nasze społeczne zasady

    • Odpowiedz 9 sierpnia, 2017

      Ela

      P.s. ostatnio nawet rozmawiałam na podobny temat z koleżanką i powiedziałam jej, że moja mała jest zdecydowanie bardziej rozważna niż ja byłam. Że wystarczy na przykład tylko jej powiedzieć, że coś jest niebezpieczne i nawet nie próbuje tego robić. Na co Julia powiedziała: „bo jej tłumaczysz. A Tobie ktoś tłumaczył czy tylko mówił, że nie, bo nie?” Zawsze żyłam w przekonaniu, że jestem trudnym, krnąbrnym dzieckiem…

Leave a Reply