Nie mam pokarmu! Historia o piersiach, które nie produkują mleka.

29-letnia Echo Morris, mama czwórki, po każdym kolejnym porodzie zastanawiała się dlaczego nie jest w stanie wykarmić dzieci swoim mlekiem. Wiedziała, że jej piersi nie są idealne, że są trochę inne, „nietypowe”. Kilka mililitrów mleka, które udawało jej się uzyskać, ta namiastka laktacji była jednocześnie szansą i dawała Echo nadzieję, że w końcu się uda. Musi się udać. Może przy kolejnym dziecku. Nic. Ani kropli więcej nadziei. Za każdym razem zdeterminowana matka szukała wsparcia, pomocy, informacji, w zamian słysząc: „Sorry, niektóre kobiety nie mają mleka i już. Frustrujące, prawda?

Pamiętnego dnia w zdjęciu pewnej kobiety Echo rozpoznała siebie. Opis pod fotografią czytała już wypiekami na twarzy. Dowiedziała się o symptomach, które tłumaczyły dziwny wygląd jej piersi takich jak: bardzo małe piersi, bardzo duża lub bardzo mała otoczka, duża odległość pomiędzy piersiami, asymetria i o braku powiększenia piersi w czasie ciąży i innych [1]. Dwa tygodnie później postawiono prawidłową diagnozę i Echo wreszcie odetchnęła z ulgą!

Kobieta z obrazka cierpiała na hipoplazję. Jest to sytuacja, w której tkanka gruczołowa piersi nie rozwinęła się podczas dorastania. Kiedyś uważano, że jest to tylko defekt kosmetyczny i nie wiązano go funkcją gruczołu. Są dowody naukowe na to, że narażenie na wysokie stężenia toksyn środowiskowych jeszcze na długo zanim w ogóle kobieta zajdzie w ciążę, wiąże się z nieprawidłowym rozwojem gruczołu piersiowego. Pierwszy moment, w którym można zauważyć, że coś jest nie tak to okres pokwitania a potem ciąża [2]. Kobiet takich jak Echo, które mimo właściwego postępowania nie są w stanie wytworzyć wystarczającej ilości pokarmu aby wykarmić dziecko tylko i wyłącznie piersią jest zaledwie 1-2%.

A Wy, ile razy słyszałyście, że któraś ze świeżo upieczonych mam ma mało, za mało lub nie ma pokarmu i nie jest w stanie karmić swojego dziecka? Ja słyszę to wielokrotnie.

Oprócz niedorozwoju tkanki gruczołowej, którego doświadczyła Echo wyróżnia się jeszcze inne stany, w których kobiety nie produkują wystarczającej ilości mleka i prowadzące do nieodwracalnych uszkodzeń mechanizmów laktacji. Są to np. operacje piersi (tak- implanty też- w zależności od metody operacji) i w obrębie klatki piersiowej czy stany po radioterapii leczniczej. Oprócz tego, niedobór pokarmu może być spowodowany problemami hormonalnymi, jak te, towarzyszące niedoczynności przysadki czy zaburzenia dotyczące hormonów płciowych. Różne substancje chemiczne i leki także mogą hamować laktację.

Gruczoły piersiowe to jednak niesamowite istoty. Zaskakujące jest to, że u części z tych kobiet mogą zareagować na hormony ciążowe i mleko popłynie. Zatem ocenianie piersi po wyglądzie i na tej podstawie wyciąganie wniosków o powodzeniu laktacji mogłoby być nader krzywdzące.

A Wy, ile razy słyszycie, że takimi małymi piersiami to ty zagłodzisz to dziecko kobieto? Ty TAM przecież nic nie masz….
A z drugiej strony-czy jest na sali mama, która nigdy nie miała wrażenia, że ma za mało pokarmu i że dziecko może być głodne?

Takie poczucie może okresowo towarzyszyć każdej karmiącej mamie i wynika ono z wielu różnych przyczyn. Kobiece poczucie skuteczności w karmieniu piersią czyli wiara we własną rodzicielską moc ma ogromne znaczenie. W badaniach wykazano, że tylko 28 % badanych karmiło piersią niemowlęta w czwartym miesiącu życia. Jako główną przyczynę zakończenia karmienia matki podawały niedobór pokarmu. Jednocześnie kobiety te słabo wypadały w testach oceniających samoskuteczność w karmieniu [3]. W większości przypadków, owy niedobór pokarmu jest sprawą tylko pozorną i rozgrywa się w sferze matczynej psychiki. Więcej o tym problemie już wkrótce na blogu. Jeśli nie jesteś pewna swoich możliwości wykarmienia dziecka, to nie zwlekaj i udaj się po pomoc. Listę certyfikowanych doradców laktacyjnych znajdziesz tu.

U naszej bohaterki rozpoznano oczywiście „rzeczywisty niedobór pokarmu”.

Zdiagnozowana, uspokojona i uzbrojona w wiedzę Echo do czwartego porodu przyszła z mlekiem dawczyni.

Tak, w Polsce także instytucja mamki przeszła w ostatnich latach prawdziwy renesans i objawiła nam się w postaci prężnie działających Banków Mleka Kobiecego. Wreszcie. W moim oddziale generalnie nie stosuje się już mieszanek. Dzieci, nawet najmniejsze wcześniaki dostają mleko mamy, swojej bądź kolegi z inkubatora obok. Kiedyś napiszę dlaczego to jest tak ważne.

I tak, Echo od pierwszych chwil karmiła swoje dziecko stosując m. in. tzw. system wspomagający karmienie SNS (klik). Metodę tą stosują np. mamy adoptowanych dzieci, co zdecydowanie wspomaga tworzenie się więzi. Nasza bohaterka, z pojemnikiem mleka zawieszonym na szyi i drenami przy sutkach przystawiła małego do PIERSI zaraz po porodzie. Mleko popłynęło, a wraz z nim łzy szczęścia i ogromnej ulgi. Tak karmili się ponad 8 miesięcy! W wywiadzie Echo powiedziała jedno zdanie, które zapadło mi w pamięć: „ …wiem, że 8 miesięcy to może nie za długo, ale jestem strasznie dumna z tego co osiągnęliśmy.” I jeszcze jedno:”..cały czas miałam wsparcie personelu szpitala, doradcy laktacyjnego i mojej położnej”.

Kobiety walczące
Jestem szczęśliwa, że jestem zdrowa, mam zdrowe dziecko i mogę karmić swojego synka. Podziwiam zdeterminowane kobiety borykające się z różnymi problemami medycznymi, te którym los na każdym kroku płata figle stawiając je pod ścianą w najmniej oczekiwanych momentach, kobiety samotne, bez wsparcia rodziny i partnera, te krzywdzone i skrzywdzone, młode dziewczyny i wszystkie inne, w przypadku których pojawienie i utrzymanie laktacji nie jest sprawą oczywistą. Walczą bo chcą, bo wiedzą, że jest o co. Na co dzień obserwuje walczące mamy wcześniaków, które kropelka po kropelce tą ciężką walkę wygrywają. Chociażby tydzień, miesiąc, dwa…każdy dzień jest sukcesem. Czasem też jest mi wstyd za osoby (szczególnie z personelu medycznego), które z taką łatwością, nie zastanawiając się nad konsekwencjami powiedzą o jedno zdanie, jedno słowo za dużo nieświadomie determinując laktacyjną przyszłość mamy i dziecka.

Inspirowane historią Echo Morris .
Zdjęcie: flickr.com by Beverley Goodwin

Może Cię też zainteresować: Z życia Rodziny Kangurów..

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

44 komentarze

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

    pytająca

    Słyszałam, że stres może spowodować zatrzymanie laktacji. Czy wiecie może jak to wygląda w praktyce? Czy taki „normalny” stres pracowy może zaszkodzić?
    Pozdrawiam

    • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

      redakcja

      Stres towarzyszy każdemu. To nieuniknione. Dobrze jest znaleźć sobie metodę na relaks. Zestresowana mama powinna sobie przy karmieniu urządzać relaksujące sesje przy muzyce,książce etc. które sprawiają jej przyjemność i będzie ok. Mleko nie zniknie ot tak;-)

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      Marta

      Jeśli mowa o stresie to zdecydowanie potrafi wpłynąć na laktację. U mnie w wyniku silnego stresu laktacja omal się nie zatrzymała 🙁 Ale walczyłam, i udało się!:)

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

    Catherine

    Karmię już 13 miesiąc, ale początki nie były łatwe…
    Najpierw niewielka ilość pokarmu, później zastój taki, że piersi były „kanciaste” od zapchanych kanalików (piersi masował mi Mąż i Teściowa 😉 )
    Były łzy, bo Maluch płakał, a wszystkim wydawało się, że mam puste piersi. Były łzy (szczęścia) bo Maleństwo nie chciało mleka modyfikowanego i z uporem takim jak Jego mama walczyło o każdą kroplę mleka. Były łzy z bólu przy pękniętych brodawkach- wygraliśmy i ja i mój Synuś.
    Z perspektywy czasu wiem, że była to walka trudna, ale jaką mam satysfakcję, że karmię. I na koniec, mówi się, aby sprawdzać wagę dziecka w celu weryfikacji, czy mamy rzeczywiście pokarm, siatki centylowe dla dzieci karmionych piersią są dostępne tu http://www.who.int/childgrowth/standards/en/ Statystycznie dzieci karmione mm są trochę cięższe niż karmione piersią.

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

    Ela

    A ja stoję właśnie przed podjęciem decyzji, czy dokarmiać na noc mojego 6-miesięcznego synka. Od tygodnia całymi nocami go na okrągło karmię, a on nie chce/nie może zasnąć. Nad ranem sama już czuję, że brakuje mi pokarmu. Lekarka oraz pielęgniarka środowiskowa sugerowały podanie mu na noc butelki z mm, żeby spał w nocy. Skutkiem naszego nocnego czuwania jest odsypianie przed południem, oraz po spacerze (14-15) nawet do 17 lub 18. Co powinnam zrobić – męczyć się dalej z nim nocami, czy pójść na łatwiznę i dać butelkę? Dodam, że bardzo bym nie chciała stracić laktacji.

    • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

      danka

      Jak miło! Jestem na tym samy etapie co ty! karmię synka (6-mcy) w nocy 6-8 (czasem 10) razy! Musze powiedzieć, że ci nasi synkowie to bardzo mądre chłopaki. W nocy jest generalnie więcej mleka a poza tym nocne mleko ma także więcej niektórych składników niż mleko dzienne. Więc wiedzą co robią:-). Skład mleka jest zmienny po prostu. Dodatkowo mleko mamy jest trawione szybciej niż mieszanka, dlatego szybciej odczuwają głód. Powiem ci, że po takiej nocy ja tez mam wrażenie pustych piersi, ale tak nie jest;-). Pociesza mnie fakt, że to nie potrwa przecież wiecznie. A on teraz właśnie mnie potrzebuje:-) Ja Ci nie mogę powiedzieć co powinnaś zrobić. Decyzję musisz podjąć sama.

      • Odpowiedz 15 grudnia, 2018

        Alice

        No brawo, a kiedy śpisz?

    • Odpowiedz 13 lutego, 2015

      Marta Lopez

      Witam. Jestem mama 13 miesiecznego Mateuszka. Moj kochany szkrabek tez uwielbial jesc w nocy. Przebudzal sie co 1.5h – 2 h. Martwilam sie bo lekarz powiedzial mi ze po 6 miesiacu dziecko powinno przesypiac cala noc, a on niestety nie chcial 🙁 zalecil nawet kilku dniowy trening zeby Mateuszek odzwyczail sie Od nocnego jedzenia (jesli sie przebudzal mialam go zostawic placzacego bez jedzenie) ale ja tak nie moglam. Gdzies po 8 miesiacu zaczelam podawac mu wiecej warzyw I owocow w ciagu dnia ale I to nie pomoglo Bo nadal „nadrabil to co nie Zjadl w ciagu dnia nocnym karmieniem”. Chodzilam zmeczona i niewyspana I efekt byl taki ze mateusz zaczal z nami spac, zebym ja miala mozliwosc dluzszego snu. Okolo pierwszych urodzinek unormowalo sie to
      Na tyle ze ciagnie moje mleko przed spaniem, pozniej w czasie nocy bardzo sporadycznie I przed przebudzeniem okolo 5 rano zaczyna szukac piersi. Zje dosc duzo, przespi sie do 7-7.30 i przed samym wstaniem jeszcze troche pociagnie. Sniadanie- kaszka z bananem lub jablkiem plus troche mojego mleka:) mysle ze najwazniejsze jest zaufac sobie I dziecku, Ono mimo ze nie potrafi jeszcze nic powiedziec inguicyjnie wie co jest dla niego najlepsze. Moje poczatki karmienia piersia byly ciezkie. Nie mialam za duzo pokarmu, udawalo mi sie nieraz napompowac okolo 10-15 ml z dwoch piersi:( ale nie poddawalam sie. I tak dzieki samozaparciu, modlitwie do Pspieza Jana Pawla II, pompowaniu 8-9 razy na dobe odisgnelam sukces i po 2 miesiac arch od narodzin wyeliminowalam mleko modyfikowane. Nawet panie z centrum karmienia mi gratulowaly, ciezka praca ale sie oplacilo. Mateuszek jeszcze nie byl ani razu chory a jego koledzy ns mleku modyfikowanym co rusz zapalenia ucha albo przeziebienia. Pozdrawiam zycze wytrwalosci I prosze zaufac malenstwu:) w razie pytan sluze pomoca

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

    Ania

    Pani Danko, bardzo mnie zaskoczyło stwierdzenie,że na Pani oddziale w ogóle nie podaje się już mleka modyfikowanego. Mam pytanie,czy wszystkie mamy,nie mogące same wykarmić swojego malucha własnym mlekiem, zgadzają się na podanie mleka innej matki??? Pytam z ciekawości, bo sama miałam spore problemy z karmieniem (i brak jakiegokolwiek wsparcia ze strony personelu medycznego – w szpitalu otrzymałam mm zamiast porady), w związku z czym przez ponad 4 m-ce odciągałam pokarm laktatorem i podawałam dziecku w butelce, z tym że nie zawsze wystarczało,więc trochę dokarmiałam też mm. Co prawda w moim mieście, z tego co wiem, nie ma banku mleka, ale powiem szczerze,gdyby mi coś takiego zaproponowano w szpitalu, nie zgodziłabym się. Z góry podkreślam,że to moje subiektywne zdanie i nie mam zamiaru nikogo w tym momencie obrazić, ale jak dla mnie byłoby to mówiąc wprost OBRZYDLIWE. Może przez to,że nie karmiłam z piersi, tylko odciągałam mleko mechanicznie, traktowałam je jak każdą inną wydzielinę ciala i nie do pomyślenia dla mnie byłoby,żeby moje dziecko otrzymywało „wydzielinę ciała” obcej osoby…… Czy jestem odosobniona,żeby nie powiedzieć jakaś dziwna? Czy jednak zdarzają się matki,które mają podobne zdanie do mojego? Żeby nie było,pozdrawiam wszystkie matki karmiące,zwłaszcza te,które przeszły przez trudne chwile 🙂

    • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

      danka

      Bez Paniowania proszę:-)Nie wiem czy Bank mleka prowadzi takie statystki (muszę spytać). Dlatego napisałam „generalnie”. Oczywiście, że mieszanki czasem się stosuje z różnych względów. Absolutnie nikt nie jest przymuszany. Dodam tylko, że procedura rekrutacji dawczyń jak i przygotowywania mleka(pasteryzacja) jest bardzo rygorystyczna. Rozumiem, że Ty byś się nie zgodziła. Mleko kobiece na oddziale wcześniaków jest traktowane niemalże jako lek, nie- ono jest lekiem. Mówimy tu o życiu i zdrowiu skrajnie małych dzieciaczków. Ale wiem co masz na myśli. Dlatego też ten temat poruszyłam a niedługo będzie rozwinięcie:-)

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      MW

      Dla mnie to nie tyle obrzydliwe, co bałabym się o to co dostaje moje dziecko. Co jadła tamta matka, czy nie napiła się alkoholu itp. Chyba takie obawy laika, nie miałam nawet pojęcia, że są jakieś procedury naboru.

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

    Marta

    Mnie chyba najbardziej zasmucił komentarz, a raczej reakcja jednej z pielęgniarek w szpitalu. Następnego dnia po porodzie nadal nie umiałam karmić swojego maleństwa (przede wszystkim ze względu na wklęsłe brodawki), byłam z tego powodu trochę przybita i szukałam pomocy wśród personelu, zapytując, czy na oddziale będzie jakiś doradca laktacyjny. Jedna z pielęgniarek zapytała, jaki jest problem. Odpowiedziałam, że jeszcze nie karmię, bo nie umiem sobie poradzić, mam problem z wklęsłymi brodawkami. Na to ona, żeby pokazać. Rozpięłam koszulę, po czym usłyszałam coś w stylu „nooo rzeczywiście słabo” i mina, jakby zobaczyła jakieś kosmieczne piersi conajmniej. Pielęgniarka odwróciła sie na pięcie i wyszła z sali zostawiając mnie z przeświadczeniem, że mimo szczerych chęci z karmienia nic nie będzie. Na szczęście później pojawiła się już Pani z poradni laktacyjnej i nauczyła mnie przystawiania do piersi, także historia ma swój happy end. Jednak nikomu nie życzę spotkania takiej osoby, która odbiera właściwie resztki nadziei w trudnej sytuacji.

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2015

    czajnik

    Jakieś 50-60 lat temu, czyli w okolicach narodzin naszych mam, przynajmniej w mniejszych szpitalach normalne było to, że kobiety, które miały „dużo pokarmu” odciągały go dla dzieci, których mamy miały problemy z karmieniem!

    A jeszcze ciekawostka z moich doświadczeń: byłam przekonana, że na milion procent MAM POKARM! I w sumie miałam rację, ale po paru dniach okazało się, że maleństwo nie potrafiło ssać na tyle mocno, żeby go wyssać i zrobiły mi się mega zostoje, a jak doradczyni to odkryła, to sytuacja była już na tyle zaawansowana, że pokarm zaczął zanikać… Na szczęście trochę dokarmione dziecko nabrało sił na porządne ssanie, pomogła doradczyni, pomógł mąż, pomógł laktator i pomogła świadomość, że muszę karmić, bo MAM POKARM więc nie mogę się poddać.

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    MW

    W końcu materiał, pod którym mogę się wypisać. Bo mogę, prawda?
    Jestem mamą trzymiesięczniaka. Z perspektywy czasu widzę, że jeśli chodzi o karmienie, to miałam zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu. Będąc w ciąży miałam mieszane uczucia co do karmienia piersią, było to dla mnie obce, trochę obrzydliwe, miałam przed oczami kuzynkę, do której podbiegał 3 letni syn i wyjmował sobie cyca i to mnie odrzucało. Zdecydowałam się na karmienie piersią, bo wiedziałam, że tak lepiej dla dziecka ale nie przywiązywałam do tego kompletnie uwagi, nie przeczytałam chyba nic na ten temat. Jedne zajęcia na SR z karmienia to było całe kompendium mojej wiedzy.
    Potem przyszedł poród, najpierw 10 godzin walki SN, potem CC bo synek za duży i nie mógł zejść w kanał. Po CC dziecko zabrano, 6 godzin później przystawiono do piersi pierwszy raz. Zassał od razu, choć wiem, że w nocy dostał mm. Potem uczyliśmy się razem, szybko pojawił się pokarm, zaraz potem nawał (mąż w panice szukał laktatora po całym mieście 😉 ) a ja pokochałam karmienie piersią. Nie miałam większych problemów, aż tu nagle po kilku tygodniach dziecko stało się marudne, płaczliwe a u mnie w głowie zaświtała myśl, że pewnie jest głodny, bo ja nie mam odpowiednio dużo pokarmu. Mąż tym razem szukał na mieście mieszanki. Znalazł podaliśmy i Dzieć nie zechciał. Następnego dnia powtórka, znowu butla i tym razem wypił. Zasnął potem na kilka godzin. A ja płakałam. Nie dlatego, że czułam się winna czy coś. Dlatego, że ta wstrętna, okropna butelka odebrała mi moje dziecko. Tę jedyną w swoim rodzaju bliskość, którą sobie dawaliśmy. Wtedy postanowiłam, że mm to mój wróg. I nigdy więcej po nie nie sięgnę.
    Jeszcze tego samego wieczoru skontaktowałam się z kuzynką męża, która jest doradcą laktacyjnym (niestety mieszka za granicą) i ona udzieliłam mi całego wykładu na temat popytu i podaży, zamawiania itp. Od tamtej pory radzimy sobie bez problemów a ja mam wrażenie, że z czasem pokarmu mam coraz więcej.
    W tym samym czasie przyjaciółka też urodziła dziecko. O karmienie piersią stoczyła ogromną walkę (brak pokarmu po cc, płaskie sutki, poranione do krwi brodawki). Po pewnym czasie zaczęła dokarmiać mm, bo Mały niespokojny, bo po butelce śpi, bo ma mało pokarmu, bo słaby, bo skoro dziecko duże to i potrzeby ma większe.
    Nie mi ją oceniać. Ale nie rozumiem. Czemu nie wierzy w to, że jest w stanie go wykarmić? Skąd w ogóle pomysł o tych potrzebach i niemożliwości zaspokojenia (a słyszę to nie pierwszy raz)? Na marginesie mój synek też duży a radę dajemy, jak chce więcej to dostaje częściej pierś. Skąd w ogóle wie ile ma pokarmu i jakiej jest kaloryczności i że akurat złej? A najbardziej nie rozumiem argumentu o spaniu. Tak jakby w całym tym macierzyństwie chodziło o to, że dziecko ma spać. Że chodzi o to, że noc ma być nieprzerwana. I choć może wbiję kij w mrowisko to pytam, ile czasu z całego życia to czas kiedy matka może karmić własne dziecko, nawet budząc się i 10 razy w nocy? Ułamek. Co jest więc ważniejszego? I nie mam na myśli fanatycznego poświęcania się dla dziecka itp.
    I skąd u matek bierze się taki pęd do rozszerzania diety. To co obserwuję to jakiś wyścig o to, kto pierwszy poda marchewkę a kto jabłuszko, prześciganie się w tym co „normalnego” zjada już 3 miesięczne dziecko. I tego nie rozumiem. Mam wrażenie, że wszędzie dookoła mnie jako matki są informacje o tym, że wyłącznie kp przez pierwszych 6 m-cy a tymczasem chyba jest zupełnie inaczej. Albo może ja zbytnio przywiązuję się do informacji, których zasięgam a zdecydowanie za mało do tradycji, tego jak robiło się kiedyś? Może krzywdzę swoje dziecko, bo nie pozna smaków w czasie na to przeznaczonym i już zostanie na piersi (mojej) do końca życia?
    I czuję się nieco bezradna. Bo każda dyskusja na ten temat zostaje sprowadzona do wojny matek karmiących przeciwko butelkowym, gotujących przeciwko słoiczkowym czy karmiących BLW kontra papkowym. Więc się nie odzywam. Bo w sumie każdy i tak zrobi co chce.
    Ale bardzo bardzo proszę o rzetelny tekst o takich problemach; że mleko nie musi być żółte, ani nie musi oddzielać się śmietanka. Że zdarzają się kryzysy i o tym, że to normalne, że dziecko domaga się cyca jednocześnie z głodu nie umierając.
    Uff. Przepraszam za objętość. I dziękuję za szansę wypisania się.

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      Katarzyna

      Zgadzam sie z tobą, że wiele kobiet zbyt pochopnie rezygnuje z karmienia piersią, mam wrażenie, że zbyt szybko odpuszczają, nie wierzą w swoje możliwości, robią to ze strachu,że dziecko będzie głodne i zachoruje. Czasem słyszą ze zbyt wielu stron te podszepty,” daj mu butelkę i będzie spokój, po co się męczysz i dziecko też męczysz”, zamiast wsparcia w kp, słów otuchy.
      Karmię piersią drugie dziecko.
      Pierwsze dziecko, syn, rósł jak na drożdżach, w pewnym momencie wyszedł poza skalę na siatkach centylowych, taki był dorodny, choć wiele osób, w tym położna dziwiły się, ze mam pokarm będąc wegetarianką. Mimo to po 6 miesiącu zaczęłam raz dziennie, wieczorem podawać mm, wydawało mi się, że przestał się najadać, płakał w nocy, budził się co chwilę, sama nie wpadłam na to, ze to początek ząbkowania. A rano musiałam wstać do pracy, mąż też, chodziliśmy w dzień jak zombie, mieliśmy nadzieję, że to mleko modyfikowane zapewni nnam choć kilka godzin ciągłego snu.
      Teraz karmię wyłącznie piersią córkę, ma niecałe 3 miesiące, ale mam ten luksus, ze syn jest pół dnia w przedszkolu, nawet jeśli się nie wyśpię w nocy, mogę to nadrobić w dzień. potem mam siłę i chęć, żeby pobawić się z synkiem, nie patrzę nerwowo na zegarek, kiedy pójdzie spać, bo ja zmęczona jestem.

      Odpowiem na pytanie, czy karmienie w nocy nawet 10 razy, to taki wysiłek.
      Owszem, niejednokrotnie tak. Zwłaszcza, ze choć to ułamek naszego życia, to jednak często wiele miesięcy. Wiele kobiet pracuje i musi w tej pracy normalnie funkcjonować. Wiele kobiet ma w domu drugie, niewiele starsze dziecko (taki model jest najlepszy zgodnie z wcześniejszym artykułem), rano trzeba się nim zająć, dać jeść, pobawić, ugotować obiad, coś sprzątnąć, nie ma czasu na spanie czy choćby poleżenie. Mój syn jako 3 latek potrafił rano wstać już po godzinie 5, jakbym miała za sobą noc spędzoną na karmieniu co chwilę, to nie wiem, czy bym się nie złamała.

      Jestem wielką zwolenniczką karmienia piersią i uważam, że 90% sukcesu to chcieć, ale nie oceniam innych kobiet, karmiących czy dokarmiających mm, tylko czasem jest mi ich żal, ze mają takie wyrzuty sumienia, że podają mm, a może mogłyby tego uniknąć, gdyby bardziej wierzyły w siebie i otrzymały wsparcie w odpowiednim momencie.

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      danka

      MV, możesz możesz. Dzięki za Twój wyczerpujący komentarz 🙂 Wiele z tematów i pytań zadawanych przez ciebie poruszamy na tym naszym blogu kochanym. Pozdrawiam i lecę karmić. 1 z 10 tej nocy zapewne. Pozdrawiam

    • Odpowiedz 27 czerwca, 2018

      Marta

      MW, Danka, ja swoje przekonanie niestety mialam poparte komentarzem CDL (nie ma pani mleka, dlatego dziecie zasypia na piersi, meczy się w końcu, żeby coś wyciągnąć) oraz minimalnymi przyrostami. I dałam za wygrana, bo świadomość, ze moje dziecko płacze z głodu była dla mnie nie do zniesienia. Karmie moja córkę 3 miesiące podając jej pierś i mm. Proporcje zmieniają się już na korzyść mm, a mi serce pęka, ze jestem nic nie warta mama. Jest środek nocy, ja odciągam, a w pojemniku coraz mniej. Próbowałam z 2 doradczyniami, herbatami, słodem, bawarka. Próbowałam metody, żeby córka wisala cały dzień, nie udało się, wpadła w furię i przez kilka godzin tylko szarpała moja pierś. Nie mogłam jej uspokoić do końca dnia. Płakałyśmy obie i w końcu dostała butle. Moje dziecko jest nieodkladalne, sama w domu nie mogę jej zostawić na dłużej niż kilkanaście minut. Jak walczyć dalej? I to nie pytanie retoryczne, naprawdę potrzebuje porady.
      W ciąży w 8 miesiącu moje piersi zmalały niemal do stanu przed ciąża. Po cc szybko dostałam dziecko do piersi i w końcu w 3cim dniu przyszedł nawał, ale ja nie wierzyłam, ze dziecko jest najedzone. Córka płakała ciągle, uspokaja się noszona na rękach. Po wyjściu Położna środowiskowa widząc słaby przyrost od razu kazała dokarmiać. Potem wspomniana wyżej CDL. Nie wierzyłam w ten brak pokarmu, nie podawałam mm, ale po 10 dniach okazało się, ze córka przybrała 10g. Dałam za wygrana i zupełnie nie potrafię się ze swoją porażka pogodzić.

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    Niciutka

    Mi największy problem sprawiało karmienie córeczki z jej niespełna dwuletnim bratem u nogi. Przymusowo krótkie i często przerywane karmienia nie sprzyjały rozkręceniu laktacji. Codziennie wieczorem obiecywałam sobie z płaczem, że od jutra wprowadzam butlę i każdego następnego poranka dawałam nam jeszcze jedną szansę… Wczoraj Milenka skończyła 8 miesięcy, a ja wciąż karmię ją piersią 🙂
    Czasem warto próbować codziennie od nowa.

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    Iwa

    Wydaje mi się, że do „prężnego działania” Banków Mleka Kobiecego jeszcze troche nam brakuje. Jest ich po prostu ciagle bardzo mało. Aż szkoda patrzeć na to ile mleka matki na oddziałach położniczych jest wylewane do zlewu :(.

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      Danka Kozłowska-Rup

      Moja wina, że nie wyraziłam się jasno odnośnie banków. Odsyłam do moich komentarzy poniżej:-)

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    Karolina

    Matka, która kocha swe dziecię odnajdzie znaczenie i odczuje nadzwyczajną wieź z malcem, także karmiąc je butelką… Dlaczego matki karmiące piersią nie mogą tego zaakceptować? Moje dziecko nie jest ani gorsze ani przede wszystkim mniej kochane…
    Będąc w pierwszej ciąży dużo czytałam o karmieniu. Uważałam to ( i uważam nadal) za cud natury, piękne zjawisko, najbardziej odpowiednie i pożądane dla dziecka. Omijałam artykuły o sztucznych mieszankach. Nie mogłam sobie wyobrazić, że ten temat mógłby mnie dotyczyć…
    Po porodzie nie miałam dobrych doradców. Waga spadała, bo mała ciągle spała i nie mogłam jej dobudzić. Jak zaczynała jeść, zaraz znowu zasypiała. Były próby z laktatorem, po 3 minutowej, zimnej instrukcji pani z poradni laktacyjnej. Każda kropla mleka równała się łzom… Patrzyłam z zazdrością, jak dziewczyna z sali, odciągnęła całą szklankę mleka rękoma, w ciągu dosłownie chwili. Jedna z położnych powiedziała, że jak chcę iść do domu, trzeba dokarmić mm. Tak zrobiłam. Byłam w amoku. Przez 4 dni nie spałam. Nie wiedziałam kogo słuchać. W domu nadal próbowałam karmić. Zaczynałam dochodzić do wniosku, że mała się nie najada. Pytacie skąd matki wyciągają takie wnioski? Z gazet, od położnych, internetu… od skąd. Potem z powodu żółtaczki, pani dr kazała karmić sztucznym (swoje odciągać). Karmiłam strzykawką po palcu, żeby przypadkiem nie przyzwyczaiła się do butelki. Ale może ona była sprytniejsza… Już wiedziała, że to jest łatwiejsze. Próbowałam metody zaproponowanej przez położną środowiskową. Walczyłam przez 3 miesiące. Aż doszłam do momentu, kiedy moje Bejbe zaczynało ryczeć na widok piersi. Ja ryczałam razem z nią, z żalu, z poczucia odrzucenia, z bezsilności. Położna stwierdziła, że jeśli jej metoda nie zadziałała, to ona nic już nie jest w stanie dla mnie zrobić. Miałam okrutny kryzys. Nie było nikogo, kto powiedziałby mi, że to jeszcze nie musi być koniec, żebym się nie poddawała. A ja widziałam, że odciągam coraz mniej mleka i myślałam, że to oznacza jedno. Nie mam już pokarmu i to koniec mojej drogi karmienia piersią. W czwartym miesiącu przeszliśmy na mm. Moja córa ma skończone 2 latka. Jest zdrowa, piękna i szczęśliwa. Ja jestem w drugiej ciąży i nie nastawiam się na nic. Marzę, by tym razem się udało. Dzisiaj zapewne nie poddałabym się tak szybko. Mam większą wiedzę i świadomość. Ale przede wszystkim nie zamierzam dopuścić, by kolejny raz przezywać „traumę laktacyjną”. Może gdyby tak bardzo mi nie zależało, gdybym tak bardzo nie poddała się wszelkiej presji, mleko by płynęło i wszystko potoczyłoby się inaczej…

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      Danka Kozłowska-Rup

      Karolina, przeczytałam pierwsze zdanie Twojego komentarza i mam nadzieję, że będąc naszą czytelniczką rozumiesz, że my pisząc o karmieniu naturalnym nie deprecjonujemy mam karmiących butelką ani odwrotnie. Szczerze mówiąc nawet nie mam ochoty w takie dyskusje się wdawać. Żeby się nie powtarzać odsyłam cię tutaj:
      http://mataja.pl/2015/01/prosze-wstac-sad-idzie-o-luksusie-i-o-wojnach-matek/ czy do Agnieszki Stein tutaj:
      http://agnieszkastein.pl/wsparcie-czy-presja/
      Rozumiem, że przeszłaś ciężkie chwile i że chciałaś karmić. Współczuję, że sama ze sobą toczyłaś taką walkę.
      Cieszę się, że w ostatnim akapicie twoje postawa jest już otwarta. Gratuluję świetnej córci. A w macierzyństwie rzeczywiści lepiej być elastycznym bo zbyt wielkie zacięcie nie służy ani mamie ani tym bardziej dziecku. Nic na siłę. Pozytywne emocje, miłość, szacunek, czułość to są wartości a nie szarpiąca się z wyrzutami sumienia, walcząca z własnymi wyobrażeniami, bezsilnością, złością i frustracją kobieta. Pozdrawiam cie ciepło i życzę Ci przede wszystkim spokojnej ciąży, dobrego porodu, nakarmionego (obojętnie jak) i zadowolonego maleństwa. Powodzenia.

      • Odpowiedz 3 lutego, 2015

        Karolina

        Dziękuję za odpowiedź i słowa otuchy 🙂 Faktycznie, powinnam była pisać w odpowiedzi pod co niektórymi komentarzami, a nie ogólnie, pod Pani publikacją. Wróciłam do wpisów, podanych w linkach. Piękne słowa… I zgadzam się z Pani słowami: ” Nic na siłę”. W końcu szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko 🙂 Pozdrawiam serdecznie.

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    Ania

    Faktycznie, nie pomyślałam o wcześniakach, oczywiste jest, że jeżeli mleko z Banku Mleka miałoby uratować zdrowie/życie mojego dziecka to inna sprawa, w takich momentach zrobi się wszystko. Miałam na myśli dziecko donoszone, które z jakiegoś powodu nie może być karmione mlekiem swojej matki (bo np. przyjmuje ona leki, które przenikają do mleka). W takiej sytuacji nie zdecydowałabym się… Niepodważalnym faktem jest dla mnie to, że mleko matki jest dla dziecka lepsze od mm, natomiast podkreślę – mleko WŁASNEJ matki. Po prostu nie mogę zrozumieć, jak można dziecku podać do ust mleko innej,obcej kobiety….. Pomijając sytuację wcześniaków, oczywiście. Hmm. poza tym nasuwa mi się od razu pytanie…….. czytając artykuły nt. walorów mleka matki zawsze podkreśla się,że jego wyjątkowość polega m.in. na tym,że jego skład jest unikalny. Matka wcześniaka produkuje inne mleko, niż matka dziecka donoszonego, jego skład zmienia się też z każdym dniem, dlatego jest tak unikalne. Czy zatem da się tak dopasować mleko dla wcześniaka, żeby otrzymał on mleko innej mamy wcześniaka, najlepiej odciągnięte w tym samym dniu po porodzie, co aktualnie ww. dziecko? I czy proces pasteryzacji przypadkiem nie zabije przy okazji również tych „dobrych bakterii”, które mają właśnie kolonizować przewód pokarmowych wcześniaka, pomagając „ruszyć z pracą” jelitom? Ależ drążę 😛

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      Katarzyna

      Bardzo dobre pytania, sama z chęcią się dowiem.

      U mnie w niewielkim powiatowym mieście Banku Mleka nie ma i pewnie jeszcze 100lat nie będzie, ale jestem ciekawa na jakiej zasadzie działają, czy mleko od różnych kobiet jest mieszane ze sobą, a potem po przygotowaniu odpowiednim porcje wydziela się chętnym? Czy jakoś bada się skład tego mleka od dawczyni, czy jest odpowiednio „tłuste” i zaspokoi potrzeby dziecka, które będzie nim karmione.

      • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

        Danka Kozłowska-Rup

        Pewnie nie będzie skoro nie ma tam oddziału wcześniaków:-) Odpowiedziałam już Ani, mam nadzieję że sprawa Banków i ich przeznaczenia się wyjaśniła

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      Danka Kozłowska-Rup

      Drążysz drążysz- to znaczy że temat zainteresował:-) Nie wdając się w szczegóły to Banki Mleka (piszę na przykładzie naszego) funkcjonują przy oddziałach wcześniaków i zasadniczo dla nich mleko jest przeznaczone. To co piszesz o dzieciach donoszonych to zupełnie inna bajka. To nie odbywa się na szczeblu szpitalnym i w ogóle nie dotyczy Banku. To są już decyzje, które kobiet podejmują same a najlepiej przy wsparciu specjalistów. Po pierwsze czy chcą karmić, a jeśli tak, to rozumiem że zastanawiają się jak można wyeliminować tą potencjalną przyczynę, która stoi karmieniu na przeszkodzie. Jeśli nie chcą to sprawa prosta. Jeśli chcą, a nie da się tej przyczyny wyeliminować to z Banku, mleka nie dostaną, ponieważ mleko to jest z przeznaczeniem tylko dla pacjentów oddziału. I nie ma takich regulacji ani procedur ,które pozwalałyby takie mleko mamom ofiarować. Także jak widzisz, zbankowane mleko ma wysoko specjalistyczne przeznaczenie. A skoro tak, to i wszystkie procedury związane z bankowaniem są restrykcyjne. Trochę podobnie jak z przetaczaniem krwi. Bezpieczeństwo przede wszystkim. Jeśli chodzi o drugi wątek. To zgadza się mleko mamy jest unikalne. W banku dawczyniami są mamy wcześniaków i wcześniaki mleko dostają. Proste. Mamy ściśle określone procedury i wysoko specjalistyczny sprzęt do pasteryzacji mleka. Badania wskazują, że mleko po procesie pasteryzacji zachowuje większość właściwości. a nawet jeśli jakieś traci, to nie o to w żywieniu wcześniaków do końca chodzi. Albowiem mleko nie jest ich podstawowym źródłem odżywienia. One są najpierw żywione pozajelitowo. I Jest to bardzo długi wątek i zajęłabym masę miejsca tłumaczeniem na jakiej zasadzie wprowadza się mleko wcześniakom i co się zmieniło w tej kwestii w ostatnich latach. W każdym razie mleko kobiece to lek, który ma zapobiegać rozwojowi poważnych powikłań i to czy tam jest mniej bakterii czy więcej nie większego znaczenia. Ja mogę temat drążyć dalej ale mam nadzieję, że trochę rozjaśniłam….

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    Magda

    Ja chyba nie miałam nigdy stresu z powodu małej ilości mleka. Zaliczyłam jeden kryzys ok. 6 miesiąca, kiedy to córka przez minutę musiała ssać na sucho, żeby coś popłynęło. Trwało to tydzień. Teraz (w ciąży) powtórka z rozrywki, ale dajemy radę – wczoraj nawet cały dzień o mleku była.
    Natomiast pierwsze 3 doby po porodzie… wrrr… po cięciu zostałyśmy rozdzielone na noc, rano dostałam ją nabąblowaną mieszanką (gdybym tylko wzięła taki scenariusz pod uwagę, inaczej bym to rozegrała, przynajmniej spróbowała, no w każdym razie nikt nie zapytał, czy sobie tego życzę). A potem miałam problem z przystawieniem, na co usłyszałam „marsz po butelkę, bo jest wściekle głodna”. Dałam raz troszkę z butelki i się wkurzyłam na maxa, że ktoś mi tu coś imputuje i się przez noc nauczyłyśmy siebie.

  • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

    Ania

    tak, rozjaśniłaś:) nie wiedziałam,że mleko z Banków Mleka przeznaczone jest tylko i wyłącznie dla wcześniaków, i to tylko tych przebywających w szpitalu. Myślałam, że chodzi o wszystkie dzieci, przebywające po porodzie w szpitalu oraz iż można kontynuować karmienie takim mlekiem po powrocie do domu. Więc jestem mądrzejsza o kolejną rzecz:) Drążę dlatego, iż te niepowodzenia w karmieniu piersią pierwszego dziecka gdzieś tam we mnie siedzą i staram się jak najwięcej dowiedzieć na ten temat, licząc że przy ewentualnym Drugim się uda….
    Mam jeszcze pytanie (przepraszam….:P ), dotyczące bezpieczeństwa stosowania leków obniżających ciśnienie śródgałkowe w trakcie karmienia piersią… Nie wiem, czy będziesz potrafiła odpowiedzieć, a może któraś/yś z gości był w podobnej sytuacji….. Otóż mam początki jaskry, właśnie gdy miałam leczyć ją farmakologicznie okazało się, że jestem w ciąży,odmówiłąm więc przyjmowania leków (na szczęście w czasie ciąży ciśnienie nieco samo się obniżyło). Po porodzie niestety ponownie zaczęło rosnąć, po 4 miesiącach okulistka stwierdziła,że trzeba zacząć stosowaćkrople do oczu (Travatan, Monoprost, Tilaprox – potem się okazało,że nie przynoszą skutku i w końcu dostałam skierowanie na zabieg laserowy,który jako tako podziałał,choć bez szału). W związku z rozpoczęciem przyjmowania ww. leków otrzymałam informację od dwóch okulistów, iż mogę jednocześnie karmić piersią, natomiast od pediatry i ginekologa,że nie mogę(również wg ulotki producenta jest to przeciwwskazane). Nie wiedziałam, kogo słuchać wobec tak sprzecznych informacji, koniec końców po 4 miesiącach przestałąm podawać synowi swojego odciągniętego mleka….Obecnie jestem bez leków, lecz zabieg laserowy ma zwykle ograniczoną czasowo skuteczność, także czeka mnie prawdopodobnie „powtórka z rozrywki” z laserem i/lub lekami (dodam,że po zabiegu laserowym trzeba przez tydzień przyjmować miejscowo steryd – lek Lotemax). Martwi mnie to ze względu, iż wstępnie planuję drugie dziecko… może ktoś przechodził podobną sytuację i powie mi, jak to w końcu jest ze stosowaniem ww. leków w trakcie ciąży i karmienia….. Opinie lekarzy są bowiem sprzeczne. Z góry przepraszam zaten długi post i lekkie odejście od tematu….

    • Odpowiedz 23 stycznia, 2015

      danka

      Ania, w każdym mieście jest doradca laktacyjny – link w poście, a każdy doradca ma leksykon leków stosowanych w laktacji. Polecam Ci się zatem skonsultować. Tego typu poradę laktacyjną lepiej przyjąć face to face:-).

  • Odpowiedz 24 stycznia, 2015

    Tedi

    Akurat przez rok po porodzie mieszkałam na Węgrzech i tam banki mleka są dość dobrze rozwinięte. Nawet mi przez chwilę polecali je (przez zapalenie piersi dostawałam sterydy), ale nie zgodziłam się. Trochę się bałam, że nie wiem, co ta inna kobieta jadła a mój synek miał wtedy niewielkie kolki.

    • Odpowiedz 25 stycznia, 2015

      danka

      Oo. Widzisz, dowiedziałam się czegoś ciekawgo o węgierskich bankach

  • Odpowiedz 30 stycznia, 2015

    Matka Polka

    Danka gdzie Ty pracujesz?to musi byc fantastyczne miejsce. gdy byłam po porodzie na żelaznej to jadłam moze niewiele ilościowo ale wszystko co rozmaitość szpitalna warzyw przyniosła i karmiłam. Walczyłam o to karmienie za wszelka cenę, bo była to nauka i to nie łatwa. drugiego dnia przyszła mama z łóżka obok, której dziecko urodziło sie przedwcześnie i leżało pod lampami z żółtaczka, oznajmiając ze na oddziale gdzie leży jej dzidziuś kazali wylać jej z trudem odciągnięte mleko i podają mm.zrobili tak bo niby po jej mleczku dziecko miało kolki, gdyż jedzenie szpitalne je powoduje. Mama ta doradzała mi bym nie jadła tej warzywnej zupki, bo tam pływa burak. nie wiem co Ty o tym myślisz, ale ja myśle ze takie postępowanie to nic dobrego i to niezdrowe nadużycie. poza tym mw cudowny komentarz. dzięki.

  • Odpowiedz 31 stycznia, 2015

    Komiteptol

    Ja na szczęście nie miałam problemów, ale wiele się o tym słyszy. W szpitalu byłam też w jednym pokoju z dziewczyną, która poddała się, bo nikt jej nie pomógł a nie potrafiła sama karmić.
    Za to bardzo pocieszające jest to co piszesz o tym, że odchodzi się od podawania mm na oddziałach noworodkowych i zastępuje się je mlekiem innej matki.
    /J.

  • Odpowiedz 17 marca, 2015

    frynia

    Ja miałam początkowo mało mleka i oczywiście też nie bardzo umiałam przystawić małego do piersi, ale na szczęście trafiłam na fajne położne w szpitalu, które cierpliwie mi pomagały go właściwie przystawiać i przynosiły herbatkę ziołową lactosan na pobudzenie laktacji. No i pomogło, bo niedługo potem miałam całe morze pokarmu 😉

  • Odpowiedz 27 marca, 2015

    Triel

    Rodziłam synka w Francji, bardzo chciałam karmić piersią, ale się niestety nie udało. Synek urodził sie w 36 tyg. Siara pojawiła się dopiero na drugi dzień po porodzie, pokarm od początku nie chciał narastać. Przystawiałam synka kiedy tylko nie spał, w czasie jego snu pobudzałam piersi laktatorem, przez 6 tygodni najwięcej udało mi się uzyskać 40ml mleka. Piersi były cały czas miękkie. Synek po każdych 6 godz walki był niestety karmiony mm. Miałam pomoc położnych, piłam specjalne herbatki, co drugi dzień przychodziła doradczyni laktacyjna i nic. Zrezygnowałam i w końcu poczułam radość z macierzyństwa. Po całym tym okresie moja mama zdradziła mi, że ani moja babcia, ani ona też nie miała pokarmu. Czy hipoplazja może być dziedziczna?

  • Odpowiedz 27 marca, 2017

    Prawie karmiąca

    Witaj Danusi, niestety artykuł pisany o mnie. Jestem tą wyjątkową szczęściara, która nie może wykarmić samego dziecka, która 8 razy dziennie na podwójnym laktatorze ściągam co 3 godziny maksymalnie 45 ml…I gadyby nie wizyta położnej, która zna się na sprawach laktacji pewnie do tej pory płakała bym dzień w dzień. Dziś już wiem po prostu, nie mogę fizycznie tego zrobić, choć jest to bardzo przykra sprawa…Dlatego proszę o motywacje. Maleństwo ma 7 tygodni…Jestem w stanie obecie zapewnić Jej tylko 1/3 Jej dziennego zapotrzebowania. Od stanów euforii popadam czasem w stan zwątpienia, czy warto się tak męczyć ???

  • Odpowiedz 24 listopada, 2017

    Agata

    Kochana, nic się nie martw, ten artykuł jest o jakiejś połowie matek karmiących, nie koniecznie trzeba cierpieć na to schorzenie żeby nie móc karmić. Ja karmiłam moje dzieci, jedno 9 miesięcy z przebojami a drugie 5 również z przebojami. Mam duże piersi, gruczoły mlekowe dobrze rozwinięte, a z pokarmem było jak było. Wspomagałam się prolaktanem, ale z czasem to przestało wystarczać i zwyczajnie wprowadziłam butelkę. Oczywiście trzeba walczyć o laktację, ja czułam taką potrzebę, ale nic na siłę. jeśli wszystkie metody są za słabe trzeba zwyczajnie się wspomagać mm, dziecko szczęśliwsze i matka również.

  • Odpowiedz 8 grudnia, 2017

    Kasia

    Jak sprawdzic czy takie gruczoly sie ma? Mam podejrzenia hipoplazji rowniez.

  • Odpowiedz 25 lutego, 2018

    Też matka

    Nie sądzę żeby to się dało zrobić samemu, najprawdopodobniej to wychodzi dopiero na usg, albo pod wprawną ręką ginekologa. Kochana, nie zakładaj najgorszego, może po prostu masz ich mniej, albo masz zwykłą suszę w cyckach, popróbuj przystawiać dziecko więcej do piersi, może faktycznie prolaktan by Ci pomógł, a jeśli masz takie podejrzenia tonie zaszkodzi udać się do lekarza.

  • Odpowiedz 10 maja, 2018

    ANETA

    Wiara we własne siły i porada lakatcyjna mówicie….no więc jedno i drugie miałam i nadal wierzę, że uda mi się karmić jak najdłużej ALE podczas wizyty u promotorki dowiedziałam się, że mam za mało tkanki gruczolowej i nie ma szans żebym dziecko wykarmila tylko własnym mlekiem. Nie zawsze wina leży po stronie kobiety, bo jej się nie chce walczyć itd, czasem to fizjologia z którą nie wygramy. Ale mieszane karminienie też jest ok, ważne żeby dziecko nie głodowało. PodZiwiam i zazdroszczę innym kobietom karmienia wyłącznego, czasem z żalu chce mi się płakać ale potem patrzę na mojego synka i wiem, że on mnie kocha bez względu na to w jaki sposób go karmię.

  • Odpowiedz 26 maja, 2018

    Lui88

    A ja niestety mam ten sam problem co bohaterka teksu. Piersi po prostu nie są w stanie wyprodukować tyle mleka ile potrzebuje maluch. Od pocZątku dokarmiam mm i już trwa to 3,5 miesiąca…czy będzie dłużej? Nie mam pojęcia. Synek coraz chętniej woli butelke niż pierś ale i tak jestem z siebie dumna za ten czas. Z drugiej zaś strony obwiniam się i mam ogromne poczucie winy, że nie jestem w stanie dać mu to co najlepsze. Otoczenie jest nieprzychylne matkom niekarmiącym. To bardzo boli tym bardziej, że pragnęłam mieć dziecko a według niektórych nie powinnam go mieć! Dlatego proszę Was wszystkie kobiety, bądźmy wyrozumiałe dla siebie nawzajem. Pod zdaniem „nie karmię” może kryć się naprawdę bolesna historia a nie lenistwo jak się niektórym wydaje.

  • Odpowiedz 5 lipca, 2019

    Justyna

    Witam jestem mama 3 dzieci. Poerwszych dwoje karmilam dlugo a mleka mialam wrecz nadmiar. Teraz od 2 tyg walcze z bardzo mala iloscia mleka w ciagu dnia, za to w nocy mam go mnóstwo. Maly jest glodny i placze wspieram sie laktatorem i dokarmiam go raz czasem 2x dziennie. Co jest powodem takiego stanu.? Pozdrawiam Justyna

Leave a Reply Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.

Skomentuj Justyna Anuluj pisanie odpowiedzi