Zobacz co możesz zrobić aby pomóc dziecku poradzić sobie z bólem.

O nieludzkiej ignorancji dorosłych  i zupełnie ludzkim odczuwaniu bólu przez noworodki już kiedyś pisałam (klik). Artykuł ten wzbudził w was sporo emocji. Na szczęście przez lata wiele się zmieniło i wciąż się zmienia na lepsze w kwestii oceny, konsekwencji i leczenia bólu u noworodków i dzieci. To bardzo ważne aby ból traktować poważnie, gdyż ból to stres i wszystkie konsekwencje z tym związane – krótko i długotermionowe: zmiany zachowania, zmiany na poziomie fizjologicznym, metabolicznym, a także te związane z późniejszą reakcją na ból, na „służbę” zdrowia, z  rozwojem poznawczym itde.

„Gdyby ból oceniać jak inne parametry  życiowe , to byłoby większe prawdopodobieństwo, że będzie prawidłowo leczony”.

Campbell, 1995 ( Pain: the fifth vital sign: Advocacy and Policy. American Pain Society)

Wyjście z okresu noworodkowego niestety nie gwarantuje życia bez stresu. Każdego kiedyś czekają jakieś zastrzyki, pobieranie krwi, badania lekarskie, dentysta, nieoczekiwane wizyty na izbach przyjęć i wiele innych. Wygląda na to, że szczepienia, chociaż zbawienne zajmują wysoką pozycję w rankingu najpopularniejszych bolesnych procedur z użyciem igieł na świecie [1].

O te igły się rozchodzi. Boją się ich dzieci (około 33 – 63%) oraz dorośli (około 14- 38%). Część z tych bojących radzi sobie ze swoim strachem i jakoś wystawia ten pośladek czy rękę celem dokonania aktu wkłucia domięśniowego, podskórnego czy innej wątpliwej przyjemności procedurze medycznej. Są jednak tacy,  których strach przed igłami potrafi sparaliżować, utrudniać uniemożliwiać  wykonanie procedury, może wiązać się z szeregiem objawów o różnym nasileniu, włącznie z prawdziwą fobią. Większość igłowo-zastrzykowych strachów zaczyna się w dzieciństwie i jest wynikiem negatywnych doświadczeń z tym związanych [2].

Okazuje się, że są skuteczne, potwierdzone naukowo metody łagodzenia bólu w czasie szczepienia. Niestety mało kto o nich wie, mało kto stosuje. W 2008 w Kanadzie powstał specjalny zespół ekspertów, który zajął się tym tematem na poważnie. Ci zacni ludzie nazwali się  HELPinKIDS (Help Eliminate Pain in Kids – tu ) i razem opublikowali pierwsze wytyczne dotyczące postępowania klinicznego w zmniejszeniu bólu w trakcie szczepienia dzieci, kolejne powstały w 2015 roku [3]. Każdy medyk pracujący z dziećmi powinien to wiedzieć. I wiedzieć, że ma to przekazać Wam.

W wielkim skrócie. Aby zmniejszyć ryzyko złych doświadczeń do wizyty szczepiennej należy się przygotować. Algorytmy postępowania uwzględniają więc postępowanie przed wizytą, w trakcie wizyty i po wszystkim, w różnych grupach wiekowych. Oprócz detali czysto technicznych, dotyczących metod podawania wstrzyknięcia i farmakologicznych metod łagodzenia bólu znajdziecie tam informacje o koniecznej edukacji rodziców oraz wykaz metod nazwanych zimno  fizycznymi i psychologicznymi, które pomogą dziecku stanąć z igłą twarzą w twarz i wyjść z tego pojedynku zwycięską ręką/nogą/ pośladkiem ale przede wszystkim głową. Więcej przeczytacie w rekomendacjach. Tu Polskie tłumaczenie.

Jak ważna jest rola rodziców w zmniejszeniu dyskomfortu dzieci związanego ze szczepieniami  pokazują niedawne badania. Warto się im przyjrzeć bliżej bo aż na 7 lat wykluczyły one z życia rodzinnego i towarzyskiego kanadyjskich badaczy z OUCH Lab (Opportunities to Understand Childhood Hurt).  Przewodziła im dr R. Pillai, członkini HELPinKIDS, piękna i inteligentna kobieta za razem. Babeczka poświęciła wiele lat swojego życia aby zgłębić  mało popularny temat bólu u dzieci. Jest mi w pewnym sensie bliska, bo (pracując na intensywnej terapii noworodka) temat jest mi bliski. Polecam Wam do obejrzenia ten film:

Trochę długi ale mocno uderza w punkt jeśli chodzi o postrzeganie bólu u dzieci – zarówno kiedyś, przez lekarzy i naukowców ale i teraz,  przez nas – dorosłych. Chłopiec z 3minuty45 sekundy tego smutnym przykładem. Dla tych, którym  nie chce się oglądać. Zdjęcie z New York Timsa przedstawia leżącego na wznak, płaczącego (wyjącego) chłopca, który trzymany na siłę przez ojca i lekarza doświadcza właśnie aktu szczepienia przemocy.

Wracając do cytowanego badania [4], Rebecca z zespołem obserwowali w nim dzieci i ich rodziców podczas szczepień, najpierw w 2, 4, 6, 12 miesiącu życia i ponownie w wieku 4 – 5 lat. Czyniąc tak dalekosiężne obserwacje chcieli sprawdzić co może być przyczyną strachu przed igłami /zastrzykami.  Jak zajrzycie do badania, to zobaczycie, że brano pod uwagę wiele zmiennych, jednak to rodzice – ich postawa podczas szczepienia miała największy wpływ na dziecięcy strach czy „niestrach” przed igłami. Nie chcę się dziś zagłębiać w szczegóły badania, które bądź co bądź wywołało duże poruszenie w sieci i wśród rodziców. Poczuli się oni obwiniani za dyskomfort i złe doświadczenia szczepienne swoich dzieci. Tym czasem te wyniki powinny być kopniakiem dla całego sytemu służby zdrowia, dla pediatrów, położnych, pielęgniarek. Wreszcie ktoś podał nam na tacy dowody, które przemawiają za umocnieniem roli rodzica podczas wizyty u pediatry (ale wstaw sobie tu każdą inną okoliczność związaną z służbą zdrowia). To zwrócenie uwagi na fakt, że rodzic i dziecko są ze sobą w silnej relacji i stanowią niejako całość tj. jedną osobę o dwóch głowach i czterech nogach. I zawsze kiedy można należy ich tak traktować.

Jeśli  po analizie tych wszystkich stron i  rekomendacji dalej nie wiecie  co zrobić aby pomóc dziecku poradzić sobie z bólem, strachem i stresem podczas szczepienia  to zapamiętajcie tylko 4 litery – A B C D i zobaczcie jak  mogą pomóc w trudnych sytuacjach kontaktu dziecka z służbą zdrowia. Metoda ABCD:

A (ang. assess anxiety, czyli oceń swój lęk)

Zastanów się czego się boisz – bólu u swojego dziecka, płaczu, skutków ubocznych. A może sam się boisz igieł, krwi, lekarzy, białych kitli?

B (ang. belly breaths )

Jak już się zdecydujesz co cię najbardziej przeraża, to czas się z tym rozprawić- wyjaśnić wątpliwości, poczytać, popytać. Jeśli cię to nie uspokoi to przed i w trakcie szczepienia możesz wykonać kilka głębokich wdechów do brzucha (czy zastosować inne działające na ciebie techniki wyciszająco – relaksujące). Przecież to my, rodzice jesteśmy ostoją bezpieczeństwa  i wsparciem dla małych, wielkich emocji podczas wizyty w gabinecie lekarskim. Widok naszej spokojnej twarzy byłby  podczas nieprzyjemnej procedury medycznej wielce pożądany. Spokojna twarz powinna iść w parze ze spokojnym, normalnym głosem. Należy unikać nerwowego przebierania nogami, powtarzania w kółko, formułek typu ” zaraz będzie po wszystkim”, „będzie dobrze” czy lekceważącego „przecież to nic nie boli”.

C (ang. calm, close, cuddles ) – pozostań spokojny, bądź blisko i nie szczędź dziecku czułości.

Wiadomo, obecność rodziców zmniejsza dyskomfort dzieci w trakcie szczepienia. Większe dzieci też wolą aby towarzyszyli im rodzice [5]. Małe dzieci chcą jednak czuć obecność rodzica bardziej dosłownie. Dlatego dobrze aby podczas zabiegu były trzymane na rękach. Tak jak na obrazku poniżej. Ważne aby w chwili zwątpienia maluchy mogły zobaczyć waszą nieskalaną strachem twarz.

rszczepienie

D (ang. distraction) – skup uwagę dziecka na czymś co lubi, co go uspokaja. Może to być karmienie piersią, butelka czy jakaś odlotowa zabawka.

Tu macie doskonałą kieszonkową ściągę jak postępować w trakcie szczepienia z dziećmi do 3 roku życia –klik  i tymi starszymi  – klik.  Lektura obowiązkowa.

Tak, wiem. To wszystko to są sprawy oczywiste, banały. Sama jednak pamiętam jak podczas pierwszej szczepionki mego syna  miałam ochotę poczekać za drzwiami, przeczekać to wszystko w myśl zasady”co z oczu to z serca”. Bardzo się bałam, że moje dziecko będzie bolało. Byłam bierna, wycofana, wystraszona. Każdą komórką ciała czułam na sobie znane motto rodziców kolkowców i nie tylko:

„Najbardziej stresującym doświadczeniem  dla rodzica jest widzieć jak cierpi jego dziecko  i nie móc mu pomóc”

Tym czasem,  akurat w tym przypadku możemy pomóc. Tylko musimy o tym wiedzieć i wiedzieć jak. Aż trudno uwierzyć jak wielkie znaczenie ma w tym przypadku nasz spokój, postawa, głos, gesty. Z drugiej strony, przeeież dzieci przeglądają się w nas jak w lustrze, więc nie ma się co dziwić, że chłoną nasze emocje. Ostatecznie zaszczyciłam położne swoją obecnością w gabinecie… i na tym koniec. Panie nie zgodziły się przystać na moją sugestię trzymania synka na rękach podczas szczepienia.  Przy kolejnych wizytach byłam już bardziej asertywna.

Może następnym razem napiszemy więcej  o tym jak rozmawiać z dzieckiem o bólu, jak je przygotować, jak nie bagatelizować jego uczuć, a szczególnie informacji, że „boli”.

„Pain is what the person says it is and exists whenever he or she says it does” (McCaffery, 1968)

….co w skrócie oznacza, że jeśli ktoś boli, to jakikolwiek by ten ból nie był, on jest!

Może Cię tez zainteresować:

  1. Zostań Kangurem Przeciwbólowym.
  2. Naukowe metody na kolkę.
  3. O nocnym mleku. Czy karmienie nocą jest potrzebne?

Autorką cudnego zdjęcia jest Fotosister

Wreszcie mamą synusia (lipiec 2014)!!! Położna- z wykształcenia i zamiłowania, Certyfikowany Doradca Laktacyjny - CDL Nr. rej. CNoL 482/2015/CDL, doradca noszenia ClauWi®, naukowiec, ostatnio także doktor nauk medycznych. Swoją drogą- najlepsza w pisaniu doktoratu z dzieckiem przy piersi;-) Bierze udział w eksperymencie naukowym mającym na celu dowiedzenie, że bez snu też można żyć. Kontakt: danka@mataja.pl

21 komentarzy

  • Odpowiedz 9 czerwca, 2016

    Selene

    Ech… szczepienia pierwszego roku życia synka zakończyliśmy niedawno – kolejne po roczku i wtedy na pewno będę trzymała go na kolanach. Pielęgniarka wykonująca szczepienie (za każdym razem ta sama) zleciła małego położyć na stoliczku i mocno trzymać, zabrać smoczek i najlepiej szybko się zabrać z gabinetu… O ile ja umiałam sobie poradzić ze swoimi emocjami na tyle żeby mały zniósł to dzielnie (poza pierwszym szczepieniem ) o tyle tatuś nie umie znieść bólu synka i wolałam załatwiać sama niż dodatkowo narażać malca na stres taty.
    Na szczęście moja mądra mama zawsze mi tłumaczyła co będzie się ze mną działo w gabinecie, nigdy nie pokazała że się boi (siłaczka! wiele zniosła z moim zdrowiem przebojów…) i przejęłam te zachowania od niej. Szkoda że biały personel często ignoruje potrzeby malca, instynkt rodzica i chce „odliczyć sztukę i mieć z głowy”.
    Ukłon w stronę personelu z powołania i z szacunkiem dla pacjenta!

  • Odpowiedz 9 czerwca, 2016

    Kluskowa Mama

    Niestety to, że rodzic się przygotuje nie gwarantuje sukcesu. W szpitalu, w którym rodziłam mają metody leczenia i dbania o noworodki niczym sprzed 50 lat. W związku z tym poza wyśmianiem mnie i próbą wciśnięcia mi głupot uzyskałam informację, że mogę zrobić dziecku krzywdę karmiąc podczas szczepienia(SIC!). Bo dziecko może się udusić… Oczywiście do piersi przystawiłam zaraz po i ukochałam mocno, ale tych piguł(niestety porządną panią pielęgniarką ich nazwać nie można) nie zapomnę do końca życia… Teraz idziemy na drugą dawkę szczepienia w przychodni i mam nadzieję, że Kluska zniesie ból dobrze bo Pani Pielęgniarka bardzo fajnie podchodzi do dziecka. Mówi, tłumaczy, uśmiecha się i angażuje rodzica. Super postawa. Szkoda, że nie jest tak wszędzie i że czasami trafi się na taką meduzę, że aż jej mamy ochotę wbić igłę w oko!

  • Odpowiedz 9 czerwca, 2016

    Angelika

    My trafiliśmy na panią ktora jeszcze mężowi robiła szczepienia i jest cudowna. Co prawda na pierwszych jak byla mniej stabilna to leżala a ja ją trzymałam za raczke i tuliam na tyle ile moglam ale Ta Pani robila to z taką wprawą że sama byłam w szoku,mloda nie zdarzyła dobrze sie wydrzec i po krzyku. od razu ją utulilam i dałam pierś w specjalnym pokoju do tego przeznaczonym obok sali do szczepień. A jak była większa to Pani polecila mi ja trzymać jak na obrazku,też po tym od razu cyc i tulenie. U nas szczepienia póki co bez wiekszych stresów, mam nadzieje ze tak zostanie

  • Odpowiedz 9 czerwca, 2016

    najladniejsza

    Akurat szczepienia u nas przebiegają w miarę spokojnie (maluch przytulony, pielęgniarka uśmiechnięta), ale pobieranie krwi to już inna bajka!

    Jak mi kiedyś jakaś pani co to niby specjalizuje się w pobieraniu krwi u maluchów, kazała trzymać syna plecami do siebie (a nie przodem do mnie) to przy pierwszym wierzgnięciu prawie dostała z buta w nos, a maluch prawie uciekł.
    Ale ostatnio też musiałam walczyć z pielęgniarką, tłumacząc, że wiem jak mam go trzymać, żeby utrzymać. Za to ona nie bardzo wiedziała jak sobie stanąć, żeby przytrzymując jego rączkę nie wyłamać mu jej. Myślę, niestety, że co najmniej połowa jego łez wynikała z niewygodnej pozycji.
    Karmienie w trakcie pobierania krwi nie wchodzi w grę – bo pani pielęgniarka się boi że się zakrztusi 🙁

    Bez pointy bo problem pobrań krwi mam nadal nierozwiązany.

  • Odpowiedz 9 czerwca, 2016

    Groszek

    My na szczęście mamy wspaniałą przychodnie – panie pielęgniarki same każą trzymać dziecko na kolanach,pokazują jak przytrzymać na czas wkłucia,a po szczepieniu namawiają,żeby dziecko przystawić do piersi,lub,jeśli się nie karmi w ten sposób,posiedzieć i po prostu poprzytulać.

    • Odpowiedz 11 czerwca, 2016

      Joanna

      To tak jak u nas, dodam,że w małym „prowincjonalnym” miasteczku 🙂 Pielęgniarka prosi, żeby przystawić dziecko do piersi, kiedy jest spokojne, ona przystępuje do dzieła. Potem mogę dokończyć karmienie w pokoju zabiegowym albo, jeśli czeka dużo osób, przejść do ,pustego akurat, drugiego gabinetu lekarskiego.

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    Nati

    U nas w Japonii moja 3 miesieczna corke pani lekarz prosila zeby wlasnie trzymac na kolanach, tak jak na powyzszym obrazku. Po kazdym zastrzyku moglam ja uspokoic. Pani pielegniarka pomaga.a przytrzymac raczke, zeby sie nie wyrywala. A po wszystkim wyslali mnie do pokoiku zebym nakarmila mala. ryk byl straszny ale chociaz moglam ja przytulac…

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    awa

    Z moją trójeczką doświadczeń kilka zastrzykowo-szpitalnych już mam i wiem jedno: na mnie nie działa hasło „co z oczu, to z serca”. Najbardziej traumatyczne przeżycie matki, to przysłuchiwanie się wyciu dziecka za zamkniętymi drzwiami gabinetu zabiegowego izby przyjęć. Po prostu w piątej dobie po cc nie starczyło mi siły i asertywności na kłótnie z pielęgniarką, która przyszła i zabrała mi dziecko na założenie wenflonu. Na oddziale natomiast dwukrotnie pobierano mu krew przy cycu i nawet nie zapłakał!
    Zaprawiona w boju miesiąc później stawiłam się u okulisty na badanie dna oka. Po wejściu do gabinetu usłyszałam: oddać dziecko pielęgniarce i poczekać za drzwiami. Zmieniłam lekarza, co wiązało się z wyjazdem 150km, bo w naszym mieście jest jeden „okulista dziecięcy”. Po badaniu wiem, że za drzwiami bym nie wytrzymała.

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    Mamman

    U nas dokładnie tak samo, szczepienia w przychodni- pani wręcz każe trzymać dziecko na rękach i przytulać. Także ani starszy ani młodszy bez problemu i bez łez praktycznie. Alu niestety młodszy synek od urodzenia miał więcej pobrań i kłucia. Już w szpitalu, jak miał kilkadziesiąt godzin, widziałam, że nie lubi nawet jam godzin pielęgniarki czy lekarze dotykają. Niestety musieliśmy co jakiś czas robić badania krwi i za każdym razem jest dramat. Ja mogę sobie być dzielna, ale on robi karczemną awanturę jak tylko czuje, że mu ktoś zaczyna żyły szukać. Dodatkowo ma te żyły niewidoczne prawie. Raz byłam z oboma. Pierwszy poszedł starszy, wtedy 27 miesięcy. Spodziewałam się tragedii, bo pierwsZy raz miał pobierają krew, a on nawet się nie wzdrygnął. Nic. Potem weszłam z młodszym, wtedy 3 miesiące. Pani odesłała nas do punktu pobrań przy szpitalu…

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    blanka

    Moj roczny synek przeżyl wszystkie szczepienia bardzo dzielnie. Ostatnio tylko się grymas pojawił na twarzy. Być może tak ma, a być może fakt, ze w poczekalni jest wielki plac zabaw, w gabinecie pieśni doktor mnóstwo szufladek: Wyższe sa dla lekarza ale dolne dla maluchów, mogą do woli otwierać i wyciągać zabawki. Przy wkluciu pani doktor puszcza pozytywke z latającym kotkiem na spadochronie, a maly oczywiście siedzi u mnie na kolanach. Jego reakcja na szczepienia to zazwyczaj gniew ze ktoś mu przeszkadza w zabawie! Po 10 s już o niczym nie pamięta

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    blanka

    Pani doktor mialo byc, nie piesni?

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    Heidi

    Ojej, myślałam, że trzymanie dziecka w ramionach podczas szczepienia to standard! Cieszę się w każdym razie, że tak jest u nas w przychodni. Synkowi oczywiście kłucie się nie podobało, ale szybko się uspokajał. Pielęgniarka zawsze kazała trzymać dziecko i przytulać, zwłaszcza w przerwach między kolejnymi wkłuciami, jeśli było ich więcej…

  • Odpowiedz 10 czerwca, 2016

    wisznu

    my tez mamy jak Groszek i Heidi. Też myślałem, ze przytulanie dziecka to norma przy szczepieniu. A po szczepieniu, to oprócz przytulania odwracam uwagę, pokazując małemu dinusie na ścianie czy prosząc, żeby pokazał gdzie pani na obrazku ma ucho i oko itp 😉
    Szybko mu przechodzi płacz.

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2016

    Matka

    A ja właśnie się dowiedziałam, że jest w ogóle taka opcja, że można trzymać na kolanach w czasie szczepienia. U nas w przychodni panie zawsze każą położyć dziecko na takim specjalnym stole i rodzic ma dziecku unieruchamiać nogę… W gabinecie szczepień nie ma nawet stołka/krzesła, by rodzic mógł usiąść z dzieckiem. Najbliższe szczepienie już niedługo, ciekawe jak panie z przychodni zareagują jak zapytam o taką formę szczepienia – nieco bardziej przyjazną dziecku…

  • Odpowiedz 11 czerwca, 2016

    Mimama

    myślałam, że takie zachowanie jak trzymanie dziecka na rękach podczas szczepienia jest normą. Byliśmy już na kilku szczepieniach i na każdym trzymałam synka przytulonego, pielęgniarka też próbowała go zabawiać grzechocząc pudełkami z akcesoriami, przyjaźnie zagadując itd. Nie wyobrażam sobie, że miałabym go położyć samego i patrzeć jak płacze (!) straszne…

  • Odpowiedz 13 czerwca, 2016

    Ela

    Ale ze mnie głąb, żeby nie wpaść na pomysł, że mogę dziecko wziąć na kolana i tulić… ja ją zawsze kładłam na leżance i przytulałam się do niej na ile mogłam… ale już będę wiedzieć i podczas następnego szczepienia będę ją tulić na siedząco i może lepiej bidulka to zniesie 🙂

  • Odpowiedz 13 czerwca, 2016

    Michalina

    Szczepienia u nas przechodzą w miarę ok, gorzej z pobieraniem krwi. Panie są co prawda bardzo miłe, pozwalają tulić, ale zbiegają się trzy do unieruchomienia jednej małej rączki, przez co synek widzi mnóstwo zamieszania i się tym bardziej denerwuje. Nawet nie wiem jak szukać punktu, gdzie zrobią to szybko i sprawnie…

  • Odpowiedz 14 czerwca, 2016

    sylwik

    U nas było tylko pobieranie krwi z pięty jak mały był jeszcze malutki i był wtedy w chuście. Musiał być dwa razy ukłuty, ale w chuście dzielnie to przetrwał.

  • Odpowiedz 25 czerwca, 2016

    asiamo

    Mieszkam w Niemczech…tu szczepienie w objeciach mamy to standard; placz jest krotki ale zaraz po szczepieniu jest jeszcze wiecej przytulania…no i bardzo pomaga brak paniki ze strony mamy 🙂 Moj starszy synek jako 2 latek nie plakal przy szczepieniu i aktualnie nie moze doczekac sie kolejnych wizyt u „swojej” pani doktor, najchetnie towarzyszylby mlodszemu przy kazdej okazji.

  • Odpowiedz 29 lipca, 2016

    Ola

    U nas w przychodni (Warszawa) też trzymanie na kolanach jest standardem. Ale mistrzostwo świata pobiła pani pielęgniarka w Szwecji, która tuż po odłożeniu strzykawki zaczęła puszczać bańki mydlane! Później sami to stosowaliśmy np. przy wyjmowaniu drzazgi.

  • Odpowiedz 22 stycznia, 2017

    Bernadka

    A ja mam pytanie, co mówić do dziecka jeśli nie „będzie dobrze” żeby widział nasz spokój i wsparcie?

Leave a Reply