Nowy Pucio dla maluszków i inspirujące badanie o małych dzieciach!

Wpis powstał w ramach współpracy reklamowej z Wydawnictwem Nasza Księgarnia, ale Pucia to ja i tak polecam za darmo od 2016 😀

Pucio, Puciosław, Pucioch, Pucioszek – zdaje się, że tego jegomościa nie trzeba nikomu przedstawiać. Znają go wszyscy. A przynajmniej wszyscy, którzy mają małe dzieci. Choć pierwsi czytelnicy Pucia to zdaje się powinni już maszerować do szkoły. Pucio to fenomen, którego matką chrzestną się trochę czuję.

I niezmiennie od lat donoszę o każdej pucio-nowości. A taka nowość właśnie się pojawiła i jest to pozycja skierowana do tych najmłodszych czytelników, którzy dopiero poznają świat i opisujące go słowa w tym kolory i dźwięki, bo to im nowy Puciek jest poświęcony.

Maluchy tego typu nie potrzebują jeszcze bogatej fabuły i zwrotów akcji, więc się ich po tym elemencie Pucio-serii nie spodziewajcie w żadnym wypadku 😉 To co otrzymacie tutaj to prosta książeczka skrojona pod potrzeby starszych niemowląt-roczniaków-może dwulatków. Mamy bowiem tu bowiem charakterystyczne ilustracje Joanny Kłos idealne do pokazywania paluszkiem i nazywania rzeczy, mamy wszystkie kolory jakie potrzebne są na tym etapie rozwoju, a wszystko to doprawione sowitą garścią wyrazów dźwiękonaśladowczych – bardzo przydatnych do budowania bazy rozwoju językowego i ćwiczenia japki znaczy buzi. Swoją drogą wiecie, że ja już prawie zapomniałam, że w życiu dzieci jest taki etap w którym na autko mówi się brum brum? A na huśtanie buuu-ju-buuu-ju? Gdzieś mi się to wydaje, że to w bardzo odległej galaktyce było. Szybko się zapomina pewne rzeczy 😉

Jeśli więc macie ochotę rozpocząć swoją Pucio przygodę to ta książeczka na pewno będzie miłym startem (duża książka Pucio uczy się mówić też jakby co!). Więcej do dodania więcej nie mam, no bo jednak szanujmy się, trudno, żeby polecajko-recenzja była dłuższa niż tekst książeczki 😀

Ale! Żeby Was tak z tym nie zostawić mam dla was bardzo ciekawe badanko o półtoraroczniakach, czyli dzieciakach w wieku waszych teraz lub w wieku w którym wasze będą wkrótce.

Półtoraroczniak to bowiem taki ciekawy okaz człowieka – jeszcze trochę dzidziuś przylepa, ale jednocześnie już nie dzidziuś tylko małe dziecko co „ja siam” wszystko chce. Tym ciekawsze jest to, jak takie małe fajfraki widzą i interpretują świat, a intrygujący podgląd tego świata daje nam badanie przeprowadzone przez badaczy z 3 ośrodków naukowych.

W badaniu tym niemalże setkę osiemnastomiesięcznych berbeci posadzono na kolanach rodziców przy stole, na którym poza zasięgiem małych, dziecięcych łapek leżało przezroczyste pudełko z zabawką w środku. Ważny detal – do pudełka była przyczepiona lina. Po drugiej stronie stołu  zasiadał zaś jeden z badaczy, który:

  • albo sięgał po linę i od razu z łatwością przysuwał do siebie pudełko by wyjąć zabawkę
  • albo sięgał po linę, ale jakoś mu to przysunięcie sprawiało trudność – nie poddawał się jednak i w końcu za piątym razem osiągał sukces i ostatecznie udawało mu się przysunąć pudełko do siebie za pomocą liny
  • albo sięgał po linę, ale przysunięcie sprawiało mu trudność – próbował pięć razy, ale nic to nie dało, więc dał sobie siana i przestał próbować.

Po tej wstępnej szopce eksperymentator zachęcał dziecko by samo spróbowało podciągnąć pudełko do siebie. Sęk w tym, że gdy dziecię nie widziało, wredny badacz podmieniał pudełko na stole na takie, którego nie dało się za żadne skarby ruszyć, bo było przymocowane do stołu.

I co się okazało? Ano okazało się, że półtoraroczniaki to bardzo pojętne stworzenia, które obserwują każdy nasz krok i na tej podstawie decydują co same mają zrobić, bowiem te dzieci, które wcześniej obserwowały badacza, któremu przysunięcie pudełka nie sprawiło żadnej trudności lub tego, który poddał się po kilkukrotnym braku sukcesu, na każdej kolejnej swojej próbie przysunięcia pudełka spędzały coraz mniej czasu. Znaczy szybciej się poddawały.

Te zaś maluchy, które widziały, że badacz miał z tym trochę trudności, ale nie poddawał się i w końcu mu się udało, spędzały na każdej próbie mniej więcej tyle samo czasu. Znaczy nie poddawały się.

Co ciekawe w badaniu mierzono też siłę z jaką maluchy ciągnęły linę i okazało się, że najmniej siły wkładały w to zadanie berbecie, które widziały, że badaczowi mimo prób się nie udało. Natomiast najwięcej siły wkładały w zadanie maluchy, które widziały, że badaczowi udało się od razu. Z kolei te maluchy, które widziały, że badacz miał trudności, ale w końcu mu się udało – przy każdej próbie zwiększały siłę z jaką „pociągały za sznurki”.

Badacze obserwowali też, które z maluchów najczęściej prosiły o pomoc i dla których to zadanie wiązało się z największym poziomem frustracji i w obu wypadkach były to maluchy, które widziały, że badaczowi przysunięcie pudełka nie sprawiło żadnych trudności.

Wnioski?

Po pierwsze wyniki te mogą sugerować, że nawet tak maleńkie stworki mają zdolność do podejmowania decyzji o tym co zrobić w bardzo wyrafinowany i zbliżony do obserwowanego u dorosłych procesu podejmowania decyzji w oparciu o listę zysków i strat. Wydaje się bowiem, że mali ludzie ma podstawie obserwacji tego jak i czy dorosłemu się udało, kalkulowali sobie co, czy i jak mogą zrobić i ile w wysiłku i prób opłaca się w to włożyć. Gdy dzieci widziały, że zadanie będzie trudne, ale da się je rozwiązać były bardziej zmotywowane by sobie z tym poradzić. Gdy zadanie, które uznały za łatwe, okazało się niespodziewanie trudne stawały się sfrustrowane i zdemotywowane, zaś swoje działanie wymieniały na szukanie pomocy. Z kolei gdy zadanie postawione przed nimi uznawały za niewykonalne to redukowały wysiłek jaki w nie wkładały.

Po drugie jak mówią sami autorzy badania – część osób myśli, że gdy pokażemy małemu dziecku, że zadanie, które ma do zrobienia będzie dla niego stosunkowo trudne, to je zdemotywujemy do podjęcia wysiłku, tymczasem te wyniki sugerują, że pokazanie dziecku ile trudności i wysiłku pewne rzeczy mogą wymagać, nie demotywuje go tylko pozwala mu dopasować swoje oczekiwania odnośnie tego ile pracy potrzebuje w coś włożyć i nie poddawać się mimo trudności.

To oczywiście tylko jedno badanie, nie zawsze przekładalne na prawdziwe życie, bo przecież nie będziemy tych dzieci motywować do trudnych rzeczy odstawiając szopki ze skrzynkami. Ale można sobie zapamiętać, że może warto dzieciom czasem pokazać, że do pewnych rzeczy w życiu można dojść głównie determinacją i wysiłkiem, i że nie jest tak, że wszystko wszystkim przychodzi łatwo. No a poza tym myślę, że to badanie jest fajne, bo pokazuje jak niesamowite są te małe człowieki. Nawet jak nie chcą czasem spać w nocy albo robią aferki o źle pokrojone parówki 😉

A jak chcecie więcej dowiedzieć się o nowym Puciu albo zajrzeć do środka to odsyłam do strony wydawnictwa O TU.

Źródło: Lucca i wsp. Infants rationally decide when and how to deploy effort.

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

Be first to comment