Materiał powstał we współpracy reklamowej – partner nie miał żadnego wpływu na treść przedstawionej recenzji.
Na hasło „poleciłabyś jakąś książkę o rodzicielstwie” zwykle nie wiem co powiedzieć, bo książki tego typu czytam bardzo rzadko. Próbowałam zasięgnąć lektury jakichś nazwijmy to „nurtowych” czy popularnych poradników, ale wiele z nich mnie znudziło pisaniem o uważności i innych wzniosłych acz w moim odbiorze nieco „rozmemłanych” kwestiach, więc choć niewątpliwie była w nich wartość, to czytało mi się je źle i większość zarzuciłam w połowie (albo i wcześniej). Ja lubię bowiem ciekawostki, konkrety i badania. Dużo badań – takich żeby mieć pole do rozkmin, żeby poczytać o tym jak fascynujące, pomysłowe albo… dziwne badania są robione na świecie. Dlatego książek o rodzicielstwie nie czytam raczej, bo wole poczytać źródła, czyli same badania, co zresztą od wielu, wielu lat czynię zawodowo i prywatnie każdego dnia.
Ale parę lat temu przeglądając sobie sklep internetowy w moim czytniczku ebooków natrafiłam na książkę o intrygującym tytule: How to Raise Kids Who Aren’t Assholes: Science-Based Strategies for Better Parenting–from Tots to Teens. W dosłownym tłumaczeniu znaczyło to plus minus: Jak wychować dzieci, które nie są dupkami – oparte na nauce strategie dla rodziców dzieci małych i nastolatków. No i mnie to wzięło i zaintrygowało, bo w świecie internetowego parentingu postawienie słowa dupek obok dziecko czy rodzic jest co najmniej wywrotowe, wszak aktualnie nawet słowo niegrzeczny zostało zakazane. A ja lubię jak coś jest wywrotowe, bo pozwala mi wyjść poza schemat w którym człowiekowi wygodnie.
Zestawienie tego z nauką w podtytule zaintrygowało mnie jeszcze bardziej, więc zrobiłam to co zawsze w takich wypadkach tj. sprawdziłam kto jest autorem. Bo czasy takie, że autorem książki może być w sumie dowolny Ziutek lub Ziutka. Szybka weryfikacja wykazała jednak, że nie ma tu mowy o przypadkowej istocie, której zachciało się wydać książkę, bo ma dużo followersów – tylko o wykształconej, wielokrotnie nagradzanej i doświadczonej dziennikarce naukowej współpracującej z takimi gigantami jak Scientific American czy The New York Times.
I choć zwykle tego typu książek nie kupuję (bo czytam badania i nie trzeba mi więcej), to skusiłam się, bo wszystko brzmiało spójnie, a co najważniejsze misja książki była mi szalenie bliska i chciałam ją wesprzeć zakupem. Stali czytelnicy wiedzą bowiem jak istotna jest dla mnie idea wychowania dzieci na uprzejmych, miłych, życzliwych ludzi. Takich z kindersztubą za pan brat. I cisnę tę ideę choć bardzo często spotykam się z zarzutem, że taki sposób wychowania nie jest prawidłowy bo kształtuje ludzi bezwolnych, nieasertywnych i niezaradnych. Śmiem się nie zgadzać, a wizja świata w którym nie kultywujemy tego typu cech u dzieci w imię asertywności mnie nieco (bardzo?) przeraża.
Kupiłam więc i nie zawiodłam się. Czytało się dobrze, wartko, było sporo badań – część z nich znałam (wszak w komunikowaniu badań w sieci pracuję od wielu lat i trudno mnie zaskoczyć), ale nadal część z nich była dla mnie nowością. Autorka poza badaniami przytacza też rozmowy ze specjalistami z danej dziedziny, więc to również był dla mnie element ciekawy i „nowy”. Podobnie zresztą sprawa się ma w przewijających się na kartach odwołaniach do innych książek na określone tematy. To było, wnosząc po premierze amerykańskiej, 3 lata temu, a ja w tym czasie kilka razy zastanawiałam się czemu tego typu książki nie trafiają na nasz rynek, bo u nas głównie widuję te „rozmemłane”.
Kiedy więc jakiś miesiąc temu skontaktowali się ze mną przedstawiciele rodzimego wydawnictwa czy nie przyjrzałabym się takiej książce nowej i nie zechciała w ramach współpracy reklamowej opowiedzieć o niej czytelnikom, to nie zastanawiałam się nawet przez sekundę. No bo przecież znam, czytałam i uważam za ciekawą pozycję. Toż głupi by nie skorzystał 😊
Zanim jednak przejdę do napisania wam co dokładnie możecie znaleźć w książce muszę podkreślić kilka kwestii. Po pierwsze musicie zdawać sobie sprawę, że książka jest napisana pod kątem amerykańskich realiów społeczno-kulturowych, stąd nie wszystko będzie przekładalne bądź oczywiste w interpretacji dla rodzimego czytelnika – mnie to nie przeszkadza, podobnie działają też przecież badania „amerykańskich naukowców”, niemniej system polityczny czy edukacyjny odmienne od naszych gdzieś tam w tle książki się przejawiają miejscami. Są też w książce kwestie, które mogą budzić kontrowersje u czytelników o bardziej konserwatywnym światopoglądzie – tutaj na prowadzenie wysunie się zapewne podrozdział o dziecku, które rodzice postanowili wychować bez płci (to raptem kilka stron i nie jest tak że autorka postuluje takie wychowanie, opowieść jest przytoczona w treści jako przykład postrzegania pewnych kwestii, niemniej wiem, że jak czytałam recenzje książki zanim sama kupiłam to część amerykańskich czytelników podkreślała w recenzjach ten element jako minus książki więc ja również daję wam znać, bo wiem, że polegacie na moich recenzjach dlatego, że są pełne), a także rozdział na temat edukacji seksualnej (dla mnie zresztą też tam jest kontrowersyjny element dot. terapeutów i pornografii – będący zresztą wypowiedzią specjalistki z którą Moyer rozmawiała). Ale z drugiej strony ja uważam, że to dobrze konfrontować się z czymś co dla nas jest z innej bajki, bo to pozwala nam pomyśleć jak nam z tym zamiast zamykać się ciągle w tym co nam bliskie.
Muszę też przyznać, że miejscami mam wrażenie tłumaczenie jest nieco niezgrabne, ale podejrzewam też że może to wynikać z moich indywidualnych preferencji wobec stylu, które są raczej specyficzne. Nie zmienia to też faktu, że książkę w wersji polskiej i tak czytało się wartko i nie miałam ochoty zasnąć, a wszak ja nawet w rubryce hobby wpisuję spanie 😉 No to tyle z rzeczy, które uważam, że warto wiedzieć, a teraz lecimy z informacjami na temat tego co w książce znajdziecie.
I tak część pierwsza to cechy charakteru – mamy tu więc rozdział:
– o tym jak nie wychować zbyt egoistycznych dzieci – czyli jak budować w dziecku altruistyczne i pełne życzliwości zapędy, autorka konfrontuje się tu też z dość powszechnym przekonaniem, że dziecko uprzejme i miłe będzie popychadłem społecznym i zakałą bez własnego zdania. Mnie to bardzo cieszy – mi mama wpoiła przekonanie, że bycie miłym opłaca się niemal zawsze, a powtarzane przez nią zdanie „jeśli nie mam nic miłego do powiedzenia to milczę” przyświeca mi codziennie. Czasem oczywiście mam wtopy, nie znaczy też, że nie wypowiadam uwag czy wątpliwości dot. kwestii istotnych, ale mam wrażenie, że zamiłowanie do szczerości oraz „mam prawo do swojego zdania” w dobie internetu przekroczyło już dawno granicę rzeczy ważnych i wkroczyło w rewir prywatno-osobisty. I nie podoba mi się to. Uznaję, że milczenie jest tu złotem, a bycie miłym i uczynnym orężem niezłomnym 😉
– o motywowaniu, wytrwałości i ambicji – czyli o tym jak zachęcać dzieciaki do kształtowania sumienności czy podejmowania wyzwań, także tych trudnych
– o dręczeniu rówieśniczym – czyli o dość powszechnym i wciąż palącym problemie, który pewnie większość z nas sama pamięta z lat szkolnych
– o kłamaniu, przeklinaniu i ordynarnych odzywkach – ten rozdział też mnie cieszy, bo o ile o kłamstwach sama kilka razy pisałam, o tyle przekleństw nie ruszałam, choć odrzuca mnie poziom wulgaryzacji języka w sieci, a tym samym też na ulicy. I żeby nie było autorka nie jest jakąś purystką, która mówi że nigdy nie przeklina i dzieci nie mogą powiedzieć se czasem „kurde bele” (a nawet gorzej), ot po prostu zwraca uwagę, że powinniśmy zwracać uwagę na to, że są jedynie określone sytuacje i miejsca w których sięganie po nie będzie ok, pokazując strategie, które mogą w tym kształtowaniu być pomocne
– o seksizmie i stereotypach płciowych – ja też wielokrotnie stawałam na blogu czy w social mediach przeciw stereotypom i poruszałam te kwestie, mimo to ten rozdział w paru miejscach był dla mnie zaskakujący i skłaniający do refleksji. Czasem myślałam „no racja u licha, że też o tym nie pomyślałam”, a czasem „eee bez kitu”. Bo ja lubię na to co czytam patrzeć też przez własne filtry i konfrontować swoje przekonania z cudzymi, a nawet z opiniami ekspertów. To też o tyle ciekawe, że zawsze zdumiewa mnie jak zmienia się moje zdanie czy spojrzenie na pewne sprawy z biegiem lat. Czasem staję się bardziej radykalna, z czasem łagodniejsza i to był też element dla którego fajnie było wrócić do tej książki po 3 latach.
– o poczuciu własnej wartości – tym zdrowym, tym z rysem narcystycznym, o presji rodzicielskiej, o błędach jakie tu czasem nieświadomie możemy popełniać, o pochwałach, podnoszeniu poprzeczki, porażkach
– o rasizmie – czyli problemie o którym w naszej szerokości geograficznej nie mówimy prawie wcale i chyba nawet większość z nas nie wie jak to robić
Druga część książki to Strategie gdzie znajdziemy rozdział o:
– stylach rodzicielskich i dyscyplinie – wspomnieć muszę, że jest tu poza pozytywnymi strategiami, podrozdział o karach w tym karnym jeżyku, który jestem przekonana dla wielu będzie szokujący i bardzo kontrowersyjny (żeby nie było autorka nie wskazuje, że jest on koniecznym elementem wychowania tylko, że są pewne sytuacje w których użyty jako ostateczność i w odpowiedni sposób może być pomocny w wyrugowaniu pewnych, dyskusyjnych zachowań u niektórych dzieci). Ja sama nigdy tego typu narzędzi nie stosowałam, bo i dzieci mam z gatunku raczej niekłopotliwych i nigdy nie było potrzeby wychodzenia poza opisane przez autorkę te bardziej pozytywne i modelujące strategie radzenia sobie z tym, ale choć nigdy się nie wgłębiałam mocno w badania nad jeżykiem, to wiem też, że Moyer nie jest jedyną, która czarno-białą internetową narrację w tej kwestii wskazuje jako niekoniecznie silnie umocowaną w analizach.
– rodzeństwie i rozwiązywaniu waśni pomiędzy tymże – nie wymaga objaśnień chyba 😉
– ekranach – bardzo sensowna pigułka wiedzy, a tu akurat co jak co ale uważam, że dobrze się znam na badaniach o ekranach więc mogę się wypowiedzieć tak z puntu widzenia stricte badań 😀
– wspomnianej już edukacji seksualnej
Dla mnie to była wtedy ciekawa lektura i co ważne piszę to totalnie jako mama, nie jako ktoś kto pisze o badaniach w mediach od lat. Czemu? Bo ja nie znam wszystkich badań, nie jestem też w stanie weryfikować każdego z ponad 300 przypisów cytowanych przez autorkę, ale po pierwsze ufam, że ktoś kto dziennikarstwem naukowym zajmuje się od lat, posiadając odpowiednie wykształcenie dziennikarskie (i biologiczne) i pisząc dla największych tytułów, wie jak streszczać badania, nie uproszczając zbytnio wniosków więc nie czuje potrzeby sprawdzać (zawsze też nakładam na poradniki swoje filtry i nie traktuje ich jak prawdy objawionej – niezależnie jaka to książka, jeśli nie jest podręcznikiem akademickim;). A jednocześnie jako mama lubię poznawać różne punkty widzenia, wizje – lubię to i lubię wybierać z tego wszystkiego to co uznam za pasujące do mojej rodziny, moich wartości, możliwości i potrzeb tak by moje rodzicielstwo kształtowane było przez szerokie spektrum wpływów i bym mogła je poddawać refleksji. No i lubię te życzliwą wersję kindersztuby i podkreślanie, że granice gdzieś trzeba stawiać 😉 Myślę więc że ta książka może być ciekawa dla innych rodziców również – znajdziecie tu badania, cytaty czy idee z innych książek na tematy okołorodzicielskie, opinie ekspertów z różnych dziedzin, osobiste doświadczenia i opinie autorki, a także życiowe anegdotki ubarwiające całość przykładami. Co więcej autorka miejscami jest brutalnie szczera przyznając się do swoich porażek i rodzicielskich słabości, więc to nie tak, że z pozycji moralnego autorytetu rzecz jest pisana.
Tu na stronie wydawnictwa możecie przejrzeć fragmenty (klik – trzeba wejść w „zajrzyj” pod zdjęciem okładki) jeśli wciąż wam mało 🙂
„Wychowując nasze dzieci na dobrych ludzi, mamy pewność, że będzie im się w życiu dobrze wiodło. A przy okazji zbudują lepszy, sprawiedliwszy i bardziej stabilny świat”
Melinda Wenner Moyer
W Książce: „Jak nie wychować dziecka na dupka, tyrana czy egoistę – sprawdzone strategie dla rodziców dzieci małych, średnich i nastolatków”
Natalia
Komentuję, żeby nie było, że w dobie instagrama blogów nikt nie czyta 🤣
Dzięki za recenzję!
Karolina
Przekonałaś mnie do zakupu 😀
Sylwek
Wszyscy czytają, ale komentują tylko na insta. XD