Elektronika nie gryzie? Dziecko w czasach techkultury.

Uwierzycie, że dzieci z grupy wiekowej 0 – 23 miesiące spędzają przed TV średnio 55 minut dziennie? Dzieciaki od 2 do 4 lat spędzają tak 90 minut. Co więcej niemalże 40% maluchów do lat dwóch używa urządzeń mobilnych do gier/zabaw. To 30% więcej niż 2 lata temu. Jeżeli trend ten będzie się utrzymywał za 2 lata obowiązkowym elementem wyprawki niemowlęcej będzie tablet. Im dalej w las tym weselej. W grupie wiekowej 2-4 lata urządzeń mobilnych używa 8 na 10 dzieciaków.

Temat dziecko i rodzice a technologie jest zatem na czasie. Budzi też sporo kontrowersji. Od dłuższego czasu zamierzałam się z nim zmierzyć, ale tak się składa, że kilka dni temu moja ulubiona organizacja zajmująca się rozwojem dzieci do lat trzech opublikowała obszerny raport na ten temat. Poniżej znajdziecie najważniejsze wnioski z niego płynące.

1. Telewizor grający w tle ma na dziecko negatywny wpływ.
Ha! Byłam szybsza i już dawno o tym napisałam (klik!), a w raporcie znalazłam potwierdzenie, że mój prywatny przegląd literatury z tego zakresu był jak najbardziej prawidłowy. Wniosek: telewizor nie jest od tego by zagłuszać ciszę w domu.

2. Dobranocka jest dobra tylko z nazwy.
Oglądanie telewizji może mieć przełożenie na trudności z zasypianiem i snem, przy czym  wieczorne oglądanie TV wydaje się mieć największą siłę oddziaływania. Z raportu wynika, że jeżeli chcemy by dziecko zasnęło w miarę sprawnie to lepiej nie pozwalać mu na oglądanie TV w ciągu 2 godzin poprzedzających przewidywaną porę spania malucha. Wniosek: wtedy kiedy padasz z nóg po całym dniu pracy i chcesz 5 minut spokoju puszczanie dziecku bajki jest najbardziej ryzykowne 😉

3. Telewizja to nie kino, popcorn nie jest obowiązkowy
Z badań wynika, że dzieci, które częściej oglądają telewizję zazwyczaj są pulchniejsze niż ich rówieśnicy nieoglądający telewizji albo oglądający ją rzadziej. Wbrew oczywistym skojarzeniom nie ma tu prostej zależności dużo telewizji = mało aktywności fizycznej. Problem leży najprawdopodobniej w zwyczaju jedzenia/karmienia przed telewizorem. To zresztą wiadomo od dawna w kontekście dorosłych. Jak widać u małych dzieci jest tak samo. Wniosek: przed TV się ani nie je ani nie podjada.

4. Złe zachowanie dziecka to wina Twojego telefonu
Badanie, które polegało na obserwacji rodzin w restauracjach pokazało, że ponad 70% rodziców w trakcie posiłku używało urządzeń mobilnych. Co oczywiste naukowcy zaobserwowali prostą zależność – im więcej czasu rodzice poświęcali urządzeniom tym gorzej zachowywały się dzieci, usiłując najprawdopodobniej zwrócić w ten sposób uwagę rodziców. Niestety sami rodzice tej prostej zależności w większości przypadków nie zauważali i zamiast odłożyć tablety w kąt wściekali się na dzieci, że są niegrzeczne – ofukując je, krzycząc, bądź w jednym wypadku stosując tak wysublimowane metody wychowawcze jak kopanie dziecka pod stołem (!). Wniosek: jeżeli Twoje dziecko zachowuje się nagle paskudnie zastanów się czy w ten dziwny sposób nie stara Ci się pokazać, że jest ciekawsze od smsa/fajsbuka/serialu/meczu. O niemowlętach zdenerwowanych rodzicielskimi telefonami poczytasz TU.

I teraz kiedy zżerają Was wyrzuty sumienia bo Wasze dziecko właśnie ogląda baję, a Wy dzierżąc w ręku smartphona surfujecie po sieci czas na wniosek numer

5. Telewizja i urządzenia mobilne nie są złem wcielonym
Idealnie byłoby ich unikać. Idealnie byłoby gdyby dzieci odkrywały świat spędzając czas z rodzicami i rówieśnikami. Niemniej realia są takie, że jesteśmy otoczeni przez technologie i zamiast nad tym biadolić lepiej wyciągnąć z tej sytuacji jak najwięcej dobrego. Z badań wynika, że czas jaki dziecko spędza przed ekranem telewizora czy tableta nie musi być równoznaczny z bezmyślnym gapieniem się na poruszające się obrazki. Ba! Może mieć walory edukacyjne pod warunkiem, że:

  • czas oglądania/grania jest ściśle ograniczony – mniej w tym wypadku zawsze znaczy więcej
  • rodzice aktywnie uczestniczą w grze/oglądaniu – kiedy dziecko ogląda zadawaj pytania, objaśniaj mu to co widzi, pokaż jak to wygląda w prawdziwym świecie.
  • treść i zawartość są odpowiednie dla wieku dziecka – czyli w przypadku małych dzieciaków te które mają wolne tempo, z założenia są określane jako edukacyjne (ale to trzeba samemu zweryfikować, a nie ślepo wierzyć opisowi) i których treść jest w miarę realistyczna (czyli owszem zabawki i zwierzęta mogą mówić, ale ich codzienność i interakcje są dla dziecka w miarę zrozumiałe i odzwierciedlają otaczający go świat rzeczywisty). Do bajek których walory edukacyjne są udowodnione naukowo zalicza się m.in. Śladem Blue i Ulica Sezamkowa. Na drugim biegunie są bajki o szybkim tempie, służące wyłącznie rozrywce i osadzone w świecie dla dziecka bardzo fantastycznym, odrealnionym i przez to niezrozumiałym jako przykład podawano tu SpongeBoba, który choć przeznaczony dla dzieci powyżej 5 lat często puszczany jest dzieciom dużo młodszym.

Wniosek: to nie telewizja sama w sobie, ale rodzice którzy nie kontrolują tego co ogląda ich dziecko, a bajki/gry traktują jak elektroniczną niańkę do dziecka robią z dziecka ogłupiałą istotę.

Wyniki raportu wydają się być w zasadzie oczywiste. Niemniej nie ukrywam, że mnie nieco uspokoiły – zwłaszcza ostatni punkt. Starałam się unikać ekspozycji Pierworodnej na elektronikę najdłużej jak się dało. Pierwsze bajki zaczęła oglądać kiedy miała 20 miesięcy – ja byłam wtedy w ciąży z Drugorodnym i połowę dnia spędzałam na wymiotowaniu więc bajki były dla nas wybawieniem, niemniej wybawienie to było obarczone potwornymi wyrzutami sumienia. Pierwszą bajką jaką jej puszczałam byli „Przyjaciele małego Ludwika”. W kontekście raportu wydaje się że to był całkiem niezły wybór. Teraz korzystamy głównie z kilku fajnych aplikacji na urządzenia mobilne, ale bajki też się zdarzają. A jak jest u Was – oglądacie? Jak znacie jakąś sensowną bajkę dla prawie 3-latki dajcie proszę znać.

ps. wiecie, że większość tytułów dla naszych postów wymyśla Wirgiliusz – dobry jest, nie? Marnuje się w tym swoim zawodzie, krzykliwe tytuły w tabloidach to jego powołanie 😀 natomiast większość zdjęć zapewnia nam Fotosister, ona z kolei się nie marnuje w swoim zawodzie. Jest genialna. Polecamy!

Więcej o raporcie i jego graficzne podsumowanie TU

Może Cię także zainteresować:
1. Dzieci w oparach zabawek
2. Moje dziecko nie powie „nie jestem ścisłowcem”
3. Miliard jest w rozumie każdej matki

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

29 komentarzy

  • Odpowiedz 5 listopada, 2014

    Kura Mania

    Nie mam tableta, a telefon i laptop to wielkie no-no dla mojej dwulatki. Ale tak, ma swoje ulubione bajki i jak zmienili ramówkę na jesienna to straciła zainteresowanie telewizja. Teraz lubi Pszczolke Maje w nowej wersji, baranka Shaun i Boba budowniczego. A z tych disneyowskich to księżniczka Zosia jest na topie. I tak ogląda bajkę na dobranoc, głównie Maje, a śpi jak zabita. Muszę też przyznać, ze ograniczylam do minimum korzystanie ze smartfona, bo dzikość wstępowała w dziecię me, wiec ucze się na bledach. Dużym plusem jest to, ze ja w każdej wolnej chwili czytam, wiec moja mala też bardzo chętnie sięga po książeczki. A tv juz nie gra w tle dzięki postowi właśnie z mataji 😉

    • Odpowiedz 5 listopada, 2014

      Alicja

      A moja dziś oglądała bajkę żeby matka mogła wpis opublikować i zasnąć nie chciała 😀

    • Odpowiedz 6 listopada, 2014

      Aga

      Bajka bajce nie rowna.I naprawde dla malego dziecka 2-3 latka trzeba uzyc gestego sita.Ulica Sezamkowa i Elmo to byl nasz nr 1 potem Postman Pat i Swinka Pepa ktora ma duzo podtekstow zrozumialych tylko dla rodzicow 😉 owieczka Timmy.Zdecydowanie nie polecam dla tak malych dzieci Lolka i Bolka a nawet Reksia-strasznie duzo przemocy i starych zlych metod wychowawczych.Dlugo zapamietalam mine mojego dziecka ktore nie rozumialo dlaczego mama kaczuszka dala klapsa malej kaczuszce za to ze weszlo do kaluzy a nie ominelo ja. Im starsze dziecko tym wiecej interesujacych bajek.Bajki moga duzo nauczyc ale tez wywoluja wiele emocji ktore moga negatywnie wplywac na zachowanie dziecka dlatego trzeba stawiac granice tak jak we wszystkim.Musze dodac ze ksiazeczki czytam mojemu synokowi od urodzenia i naszym rytualem jest przeczytanie ksiazeczki przed snem.Wczesnie bylo to bardziej ogladanie rysunkow i ich opisywanie niz czytanie ,ale teraz czytamy naprawde dlugie opowiesci (4latka)A bajeczki filmowe najbardziej sprawdzaja sie w dlugich podrozach,nasze podroze trwaja po 16godzin!Nasze dziecko nie korzysta ze smartfonu ale nauczylismy go jak zadzwonic do kogos gdyby cos sie stalo.Umie odslugiwac laptop glownie poruszac sie po you tube a jego zainteresowanie laptopem wynika z tego ze my pracujemy duzo na komputerach i dziecko naturanie sie tym interesuje.Jesli tylko malemu dziecku nie podaje sie oglupiajacych gierek i ciagu bajeczkowego trwajacego pol dnia to nie widze nic zlego w zaznajamianiu dziecka z technologia ,z ktorej i tak bedzie korzystalo.Ale moze sie myle ,moze badania mowia cos innego?Pozdrawiam serdecznie

  • Odpowiedz 5 listopada, 2014

    ola

    Tak, pięknie jest jeśli tylko we dwoje wychowuję się dzieci…nam pomagają dziadkowie…i u dziadków telewizor jest zawsze w tle…, telewizor potrzebny gdy babcia gotuje-dla bezpieczeństwa małoletnich, tablet potrzebny bo dzieci się nudzą…”puszczam bajkę jest spokojny, a ja nie muszę nosić, już nie te lata…”Szkoda pisać…Ale co zrobić?

    • Odpowiedz 5 listopada, 2014

      Alicja

      No tak z dziadkami czasem ciężko wygrać.

  • Odpowiedz 5 listopada, 2014

    Wronkowa mama

    Wronek ostatnio polubił Świat Elmo 🙂 dobrze mieć potwierdzenie, że to nie jest samo dno 😉

    • Odpowiedz 5 listopada, 2014

      Alicja

      Ooo Agnieszka! Dobry trop z tym Elmo! Dzięki!

  • Odpowiedz 5 listopada, 2014

    Kamelia

    My na własnej skórze przetestowaliśmy, że bajki na dobranoc zasypianiu nie służą. Agatka była tak pobudzona, że zasypianie trwało 2 godziny. Nigdy więcej…
    Idealnie za to działa śpiewanie mamy na dobranoc podczas wieczornego picia mleczka. 🙂
    W ciągu dnia zdarzają nam się bajki rodem z youtube. Aktualnie na topie: Barney i przyjaciele, Olinek Okrąglinek i Świat Małej Księżniczki. Wszystkie mogę z całego serca polecić. 🙂

    • Odpowiedz 5 listopada, 2014

      Alicja

      Jak dobrze, że Was spytałam. My też tylko z dobrodziejstw youtube i nie znam nic z tego co wymieniasz, a mam wrażenie, że to co my oglądamy już znam na pamięć 😛

      • Odpowiedz 6 listopada, 2014

        Kamelia

        Ja niektóre piosenki z bajek znam już na pamięć i łapię się na tym, że je sobie podśpiewuję pod prysznicem, czy w trakcie robienia obiadu.
        A dzięki temu postowi może podłapię podpowiedzi na nowe bajki do oglądania. Dzięki!

  • Odpowiedz 5 listopada, 2014

    Margo

    Super wpis 🙂 Fajnie by było, gdyby pojawił się jakiś z przeglądem dobrych bajek i aplikacji. Byłoby to naprawdę pomocne. Mój syn ma 10 miesięcy i nie ogląda bajek, TV, ale wykazuje ogromne zainteresowanie telefonem i pewnie kiedyś kupię tablet. Ale to jeszcze do przemyślenia 😉

  • Odpowiedz 5 listopada, 2014

    Marsz

    Świat Małej Księżniczki dla 3 latki rzeczywiście świetny.Parauszek też i Świat według Elma. W tym wieku też genialnie sprawdziła się- też na trudności z myciem zębów bajka Było sobie życie.

    • Odpowiedz 6 listopada, 2014

      Alicja

      Na oglądanie „Było sobie życie” sama się ciesze jak nie wiem, tylko zastanawiam się czy to jednak nie za wcześnie, ale skoro mówisz, że u Was się sprawdziło to spróbujemy 🙂

  • Odpowiedz 6 listopada, 2014

    m_ysz_ka

    Mój synek ma czasem fazę na takie interaktywne bajki, które każą coś wybierać i pytają: „Mali einsteini” „Klub Myszki Miki” „Dora” i faktycznie czasem gada z postaciami, ale czy są wyciszające i dobre nie jestem przekonana na 100%.
    Takie o które jestem spokojna to Mały Miś Kuba, Świat Małej Księżniczki, Bob Budowniczy, czy nawet Strażak Sam 🙂
    A ostatnio zakochał się w Mami Fatal i Muminkach – zupełnie fantasytyczne, odrealnione, wychodziłoby że niedobre. No ale on uwielbia…
    Ech, chyba za dużo oglądamy bajek. Za to moje dziecko w ogóle nie gra i póki co wolę mu nie pokazywać, że coś takiego istnieje.

  • Odpowiedz 6 listopada, 2014

    piwnooka

    Zdarzało nam się popełniać typowe błędy, które opisujesz: za dużo bajek i oglądanie w restauracji (nie dla naszego spokoju, ale żeby syn w ogóle coś zjadł). Na szczęście ukrócilismy to, ilośc bajek na dzień jest ograniczona i staramy się razem obejrzeć jeden dłuższy film razem, niż skakać po tematach. Ostatnio króluje „Gdzie jest Nemo?” czy „Frozen”. Ciekawa jestem Waszego zdania na temat ofery skierowanej do malutkich, seria „Baby Einstein” https://m.youtube.com/channel/UCTw03PNeCf-JOIdGfa0QX4A

    • Odpowiedz 6 listopada, 2014

      Alicja

      No Antek jest już na tyle duży, że te dłuższe bajki faktycznie może oglądać, nasza jeszcze chyba za mała.
      Co do Baby Einsten to z tego co wiem została dosyć mocno skrytykowana, badania wykazały, że dzieciaki, które ją oglądały miały uboższe słownictwo niż te które oglądały. To było zdaje się tylko jedno badanie, ale rozniosło się po mediach szerokim łukiem.

  • Odpowiedz 7 listopada, 2014

    Krzysztof Śliwiński

    Alicja, nie sądzisz, że chcemy być uspokajani takimi wynikami badań ze względu na wszechobecność tego typu urządzeń w naszym własnym otoczeniu a przez to życiu naszych dzieci?

    To prawda, że dziecko może mieć kontakt z technologią, ale trzeba pamiętać, że nie musi. Najbardziej sensowne jest (jak w punkcie 5), żeby wspólnie z dzieckiem oglądać np. bajkę, żeby móc tłumaczyć mu ten świat na ekranie. No, ale kto to będzie codziennie robił? Sam wiem, jaka jest pokusa w tym spokoju jaki panuje, kiedy dziecko można „odłączyć”. Uważam jednak, że do piątego roku życia nie ma potrzeby oferować dziecku na stałe telewizji, komputera. Mój starszy syn – dziś już pełnoletni – miał godzinę dziennie na oglądanie telewizji, albo gry komputerowe. Mógł wybrać, na co chce tę godzinę poświęcić. Młodszy (28 miesięcy) nie ma tych dylematów.

    Co do badań, to wciąż jestem pod wrażeniem tego, co przeczytałem w książce „Zastygłe spojrzenie. Fizjologiczne skutki patrzenia na ekran a rozwój dziecka”. Książka stara (niemieckie wydanie z 2000 roku), cytowane badania też „wiekowe”, ale do mnie przemawia tamta argumentacja. Inny wątek to badania (już współczesne) nad nadwagą i otyłością wśród dzieci, gdzie koreluje się czas oglądania TV z indeksem BMI. W tym kontekście czekam na publikację przez Instytut Matki i Dziecka raportu Health Behaviour School-aged Children, który pewnie znów pokaże, że mamy w Polsce coraz więcej dzieci z nadwagą i otyłych.

    • Odpowiedz 7 listopada, 2014

      Alicja

      Myślę, że założeniem Zero to Three nie było uspokajanie kogokolwiek tylko zebranie dostępnej literatury i zrobienie przeglądu. Wyniki przeglądu są jakie są – pamiętaj, że ja tu nie przestawiam swoich koncepcji tylko wyniki badań. Korelację nadmiaru tkanki tłuszczowej i oglądania TV też w swoim przeglądzie zauważają w związku z tym nie posądzałabym ich o próbę uspokajania społeczeństwa.

      Jeżeli chodzi o mój prywatny pogląd na tę sprawę to uważam, że można dziecku pozwolić na kontakt z technologią mądrze i z umiarem. Jak sam piszesz technologia jest wszechobecna w życiu naszym i naszych dzieci i w tej kwestii będzie tylko gorzej (lub lepiej zależy od punktu widzenia) w związku z czym udawanie, że jej nie ma jest dla mnie chybionym pomysłem. Rolą rodzica jest kontakt z technologią nadzorować i pokierować nim tak, żeby dziecko wiedziało jak mądrze wykorzystać zdobycze cywilizacji. Uważam, że tak długo jak długo będę starała się by balans pomiędzy nazwijmy to cywilizacją a naturą był w życiu moich dzieci zachowany, tak długo jak nie będę traktowała technologii jako trzeciego rodzica moich dzieci i wypełnienie ich czasu tak długo to nie będzie dla nich szkodliwe. Przesadzić można w każdą stronę – dzieciństwo mojej mamy to kontakt z naturą. Wychodzili rano z krowami, wracali wieczorem z krowami, przez ten czas nikt nie miał nad dzieciakami nadzoru, niby fajnie a jednak do kitu.

      Niestety nie znam książki o której piszesz, choć jak się uda dorwać to chętnie się zapoznam – dzięki. Mam jednak problem z badaniami z tej dziedziny, które są wiekowe. Po pierwsze nasza wiedza o ludzkim mózgu zmienia się bardzo dynamicznie, po drugie jeszcze dynamiczniej zmienia się technologia. Ekrany na które teraz patrzymy to nie są te same ekrany na które patrzyłam ja jako dziecko. Z nauką tak niestety jest, że to co przyjmujemy za pewnik teraz może się okazać bujdą na resorach za 10 lat. W ramach ciekawostki przytoczę np. „Badly drawn, badly written, and badly printed – a strain on the young eyes and young nervous systems – the effects of these pulp-paper nightmares is that of a violent stimulant. Their crude blacks and reds spoils a child’s natural sense of colour” To o szkodliwości komiksów z 1948 roku 🙂

      Chciałabym powiedzieć że na pewno jest tak albo tak. Niestety nie mogę. Jednak podskórnie czuję, że najlepszą receptą na większość tego typu dylematów jest po prostu umiar, ale to nie ja odkryłam tylko Paracelsus gdzieś tam w XV/XVI wieku – „wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną” i tak wiem, że on to trochę w innym kontekście mówił.

      A jak masz jakieś fajne publikacje w temacie to podeślij proszę namiary. Zawsze dobrze się czegoś dowiedzieć żeby w razie czego zmienić nieco zdanie 🙂

      • Odpowiedz 9 listopada, 2014

        Krzysztof Śliwiński

        Książkę „Zastygłe spojrzenie” z naukowego punktu widzenia można uznać za staroć. Dlatego zastrzegłem, z którego jest roku. Masz rację, że dzisiejszy obraz na ekranie telewizora nie jest tym samym, który był rysowany w lampie kineskopowej. Jednak tutaj przychylałbym się do argumentacji autora, że każdy wyświetlany, ruchomy obraz nie jest naturalny dla naszego mózgu. Czy to kino, czy TV, czy ekran komputera/tabletu.

        Mam pełną świadomość, że wiedza na temat mózgu bardzo szybko się dezaktualizuje. Trudno też o pewien jej uniwersalizm. Uważam, że obowiązują tutaj – jak wszędzie – mody, kulturowe preferencje i sympatie. Dlatego wiedza dociera do nas lepiej, albo gorzej. Sami też ulegamy wybiórczemu postrzeganiu, czy dopasowywaniu własnego poglądu na sprawę np. wyników badań. Trudno być całkowicie obiektywnym. Ja taki się nie czuję. To trochę kwestia przekonania, co jest dobre dla mnie i dla moich dzieci. Jeśli mnie szybkość narracji TV męczy, to jakoś automatycznie uważam, że jest w tym nadmiar bodźców, których moje dzieci nie potrzebują. Jednak mogę się mylić. Inne dzieci (dorośli) temperamentalnie mogą dobrze „trawić” taką ekspozycję na bodźce.

        Mądre „zanurzanie” dziecka w zdigitalizowanym świecie ma sens, bo nie może być ono cyfrowym analfabetą. Wiem jednak z własnego doświadczenia, obserwacji znajomych, czy relacji moich klientów-rodziców, że to niezwykle trudne zadanie. Cyfrowe zabawki, gadżety i akcesoria (te praktyczne także) konkurują o nasz czas, którego nie mamy w nadmiarze. Poświęcanie dziecku stałej uwagi przy kontakcie z techkulturą jest jednak niezbędne, żeby wyrobić w nim zdrowe nawyki, dystans do sprawy, umiejętność wyboru, właściwy stosunek i odporność na reklamę… To wszystko trzeba wytłumaczyć, obejrzeć wspólnie, doświadczyć, samemu się w tym zanurzyć. Przecież nie zrobi tego za nas samouczek w tablecie. Wielu rodziców nie ma i nie będzie mieć na to czasu. I to jest największy problem. Nasze szczytne chęci rozbijają się o brak czasu, zmęczenie, lenistwo, obojętność, poczucie, że jakoś to będzie, że to nie jest takie złe.

        Co do publikacji w różnym duchu: podeślę mały zbiór. Na tę chwilę fajne badania, jakie wpadły mi niedawno w oko dotyczyły co prawda ludzi starszych i gier komputerowych, ale zrealizowano je w Polsce. Raport z badań Elżbiety Szelag i Justyny Skolimowskiej w Restorative Neurology and Neuroscience pt. „Cognitive functioning in elderly can be ameliorated by training in temporal information processing”.

    • Odpowiedz 8 grudnia, 2014

      Natalia

      Zgadzam się z Krzysztof Śliwiński, mam takie same poglądy, mając wielu znajomych posiadających dzieci, widzę,że nie mają nad tym kontroli,a co za tym idzie, prawdziwe, rozwijające umiejętności i poznawianie świata zabawy, zamieniane są na kawałek ,,plastiku” ,który zajmuje rodziców, zbyt wygodnych z resztą , słuchajcie kiedyś nie było takich urządzeń i rodzice b.dobrze sobie radzili, przynajmniej moi. Dlatego również uważam, iż piszą to co dla nich jest wygodne, przecież sprzedaż tego typu sprzętu musi utrzymywać się na właściwym dla producentów poziomie.

      • Odpowiedz 8 grudnia, 2014

        Alicja

        Powtórzę po raz kolejny – wszystko można wykorzystać mądrze lub niemądrze. To że rodzice sobie nie radzą z zajmownaiem się dzieckiem nie oznacza, że TV to zło wcielone. Argument „słuchajcie kiedyś nie było takich urządzeń i rodzice b.dobrze sobie radzili” też do mnie nie mówi bo kiedyś rodzice nie mieli pralek i też sobie bardzo dobrze radzili. Ba! Dawno temu nie mieli książek i też sobie radzili. Nawet ludzie w miarę mądrzy wyrastali, a książki przecież dobre i rozwijają. Zgadzam się z autorami badania, że wszystko jest ok póki z umiarem, a argument „piszą to co dla nich jest wygodne, przecież sprzedaż tego typu sprzętu musi utrzymywać się na właściwym dla producentów poziomie.” to jeden z tych które najbardziej mnie rozbrajają bo słyszałam już, że firmy farmaceutyczne wymyśliły raka i choroby żeby utrzymać na odpowiednim poziomie sprzedaż leków i inne tego typu. Wybacz ale to nie są argumenty które mnie do czegokolwiek przekonają. Co nie zmienia faktu, że masz prawo pozostawać przy zdaniu odmiennym.

  • Odpowiedz 19 stycznia, 2015

    aga

    Nasz synek ma ponad półtora roku i wieczorem zawsze oglądamy In the Night Garden, moim zdaniem bardzo przyjazna i uspokajająca bajka na wieczór.
    A co do gier, to jak młody miał półtora roku, hitem była moobaa – gra na tableta, gdzie można poznawać zwierzaki i jakie wydają dźwięki, to naprawdę sprawia mu sporo radości.

  • Odpowiedz 5 czerwca, 2015

    hAnka

    Odnośnie punktu treści dostosowanych do wieku dziecka polecam serwis „Common Sense Media” – można tam sobie sprawdzić dla jakiej grupy wiekowej przeznaczona jest dana bajka/film/gra zgodnie z oceną producenta, rodziców i… dzieci 🙂 Jest też kilka wskaźników dotyczących np. wulgaryzmów, przemocy, humoru, występowania wzorów do naśladowania etc.

  • Odpowiedz 6 maja, 2016

    Bańka

    Czy można prosić link do raportu, albo chociaż jego autorów żebym sama go znalazła? Link w artykule niestety nie działa 🙁
    Czytałam różne badania (głównie amerykańskie), z których jednak wynika, że dzieci do 2 roku życia nie powinny oglądać telewizji (mówimy oczywiście o regularnym oglądaniu), a wartość edukacyjną (Ulica Sezamkowa itd.) telewizja zyskuje później. Dlatego chętnie przeczytam ten raport w całości, bo może odnosi się do nowszych badań, a ja niepotrzebnie zrobiłam w domu ban na TV 😉

    Jako, że jest to mój pierwszy wpis, to chciałabym przy okazji BARDZO podziękować za tego bloga.

    • Odpowiedz 6 maja, 2016

      admin

      Rzeczywiście zero to three zmieniło całą stronę i stare linki nie działają, dzięki za cynk. Tu jest link do graficznego podsumowania: https://www.zerotothree.org/resources/383-5-myths-about-young-children-and-screen-media-infographic całą treść raportu też na pewno gdzieś mają na stronie tylko trzeba przeczesać. Co do badań to dla mnie nie są konkluzywne grzebie w tym od jakiegoś czasu i im dłużej grzebie tym mniej wiem 😉 Nawet od jakiegoś czasu zaczęłam korespondować z profesorem który się tymi badaniami nad tv zajmuje, może w końcu uda mi się napisać o tym do czego doszliśmy 😉

  • Odpowiedz 9 maja, 2016

    Bańka

    Ooo, z chęcią poczytam do czego doszliście w tej korespondencji, bo też mnie ten temat mocno interesuje. I chociaż badań dotyczących wpływu telewizji na dzieci trochę jest, to już badań w których grupą badawczą są niemowlaki nie ma zbyt wielu. Poczytałam to podsumowanie raportu i cały czas jednak brakuje mi paru rzeczy. Np. tego ile czasu dziennie przed ekranem jest OK, a ile już nie. I najważniejszego – jak rodzic ma zweryfikować jaki program jest adekwatny do wieku dziecka. Rozumiem, że najpierw rodzic powinien sam obejrzeć bajkę, żeby sprawdzić… i tu jest pies pogrzebany- chciałabym zobaczyć jak rodzice przed włączeniem dziecku bajki sami ją oglądają! 😀 Ale jedna rzecz to poświęcenie czasu na takie wcześniejsze oglądanie, a druga to ocena adekwatności. Nie wiem skąd przeciętny rodzic ma wiedzieć, która bajka się nadaje dla jego dziecka, a która już nie. I tu przecież nie chodzi tylko o wykluczenie bajek napakowanych agresywnymi treściami, bo to by było za proste. Zresztą w przypadku malutkich dzieci to nie tylko chodzi o treść, ale przede wszystkim o formę. Oczywiście możemy zaufać zdrowemu rozsądkowi rodzica i jego wszechwiedzącej intuicji, aczkolwiek ja jednak jestem na stanowisku że nie każdy rodzic wie co jest dla jego dziecka najlepsze (patrz temat klapsów, o la la!) i jednak dobrze żeby specjaliści pomagali rodzicom nakreślić pewne ramy (tak jak np. robicie to w tym blogu). Moje dość smutne doświadczenia zawodowe z pracy terenowej pokazują, że w wielu rodzinach dysfunkcyjnych dzieci raczkujące od dawna wlepione są w MiniMini… (wyć się chce! auuuuuuuuuuuu!)
    W Stanach Zjednoczonych Amerykańskie Towarzystwo Pediatryczne jasno sugeruje, aby dzieci do 2 roku życia nie oglądały telewizji w ogóle. To wskazanie jest właśnie skutkiem publikacji badań dotyczących wpływu oglądania telewizji na bardzo małe dzieci. I tu nie chodzi o to, że TV to zło wcielone, tylko że po prostu może dziecku bardziej zaszkodzić niż pomóc.
    Niestety, chwilowo nie mam dostępu do literatury polskojęzycznej, ale jestem ciekawa czy w Polsce ktoś ten temat przebadał.

Leave a Reply