Ach moi mili w tym roku zrodziło mi się nie tylko trzecie dziecko, ale też pomysł taki na cykl nowy – skrótowo o tym jakież to najciekawsze mym zdaniem skromnym doniesienia z obszaru nauk rodzicielskich, ujrzały światło dzienne w danym miesiącu. Bez zagłębiania się w szczegóły metodologi, analizę wniosków czy inne takie – raczej rzucenie tematu, a jeśli któryś was zainteresuje szczególnie to w zamyśle mi dacie znać i sprawę rozwinę. Kiedyś takie mikro ciekawostki wrzucałam na FB, ale ten żarłacz błękitny w kulki sobie leci i pokazuje posty garstce osób, które regularnie lajkują/komentują/udostępniają a reszcie nie, a poza tym pisaliście że wolicie mieć te ciekawostki tu, bo zawsze można do nich wrócić a na FB się gubią.
No to co? Jedziemy?
W Journal of the American Heart Association ukazało się badanie oparte na analizie danych uzyskanych od 80 191 matek, z którego wynika, że jeśli kobieta karmiła piersią, to „na stare lata” ryzyko że w swe szpony dopadnie ją udar jest mniejsze, zwłaszcza jeśli karmiła dłużej niż 6 miesięcy. Biorąc pod uwagę fakt, że w krajach rozwiniętych udary stanowią wiodącą przyczynę niepełnosprawności i trzecią przyczyną śmierci, badanie to wydaje się być tym bardziej interesujące. O tym jak jeszcze karmienie piersią może wpłynąć na zdrowie matki (tak, matki – nie dziecka) poczytacie TU.
No dobrze, matki są co jasne najważniejsze, ale i ojcom jakiś tam ochłap zainteresowania się należy, a tak się składa, że w sierpniu pojawiło się największe, jak dotąd, badanie na temat wpływu rodzaju noszonej przez panów bielizny na jakość ich nasienia. W badaniu wzięło udział 656 mężczyzn, od których pobierano próbki krwi i ejakulatu, a także przeprowadzano z nimi szczegółowy wywiad na temat stylu życia. Okazało się, że najlepsze parametry nasienia obserwowano u mężczyzn noszących bokserki, największe różnice obserwowano zaś pomiędzy mężczyznami noszącymi boserki a tymi noszącymi – i tu ze względu na to, że szafiarką to ja jestem beznadziejną, a gaciarką jeszcze gorszą więc nijak nie wiem ja się taki rodzaj gaci po polsku nazywa posłużę się nazwami angielskimi i odeślę do googla celem pooglądania sobie co to za rodzaj majciochów – bieliznę określoną jako jockeys (tak to wygląda w gugulu – uwaga, nie otwierać z pracy, bo z oglądania takich zdjęć będzie się trudno wytłumaczyć – klik) i briefs (gugiel – klik – ostrzegam że te zdjęcia nawet gorsze hahaha). Także panowie w zależności od waszych planów prokreacyjnych możecie dobierać sobie bieliznę.
To się pośmialiśmy, ale teraz zrobi się nieco poważniej i smutniej, bo wjeżdża mój temat konik, czyli zanieczyszczenie powietrza. Stwierdzono bowiem, że dzieci przemieszczające się w wózkach, a więc te najmniejsze, a przez to najbardziej wrażliwe, są narażone nawet na 60% więcej zanieczyszczeń we wdychanym powietrzu niż dorośli. Czemu? Bo niskie osadzenie berbeci w wózkach, powoduje że ich nosy i buzie znajdują się w strefie największego stężenia zanieczyszczeń (zwłaszcza, że rury wydechowe samochodów są też gdzieś na tym poziomie). A jeśli do tego dorzucimy fakt, że sezon na palenie byle czym zaczyna się już rozkręcać (w Katowicach już od początku września rano i wieczorem stężenia pm 2.5 są radośnie przekroczone), to przestaje być śmiesznie i oznacza, że znowu będę musiała się wkurzać na smog – mam nadzieję, że ci których sprawa nie dotyczy mi to jakoś wybaczą, bo ktoś walczyć o to powietrze jednak musi.
Kontynuując smuty to w dobie social mediów i zdjęć, które trzema kliknięciami paluchem da się upięknić na całego, nauczenie naszych dzieci pozytywnego podejścia do własnego wyglądu, wydaje się być całkiem ważną sprawą. Tymczasem nowe badania sugerują, że już ośmio- i dziewięcioletnie dzieci, a więc takie, które nie weszły jeszcze nawet w wiek dojrzewania, deklarują brak satysfakcji z tego jak wygląda ich ciało – przy czym u dziewcząt obserwowano to częściej niż u chłopców. Co więcej zauważono, że im wyższy był u dzieci poziom androgenów, tym mniejszą akceptację dla swego ciała dzieciaki prezentowały. Z tego wszystkiego wnioski oczywiście są ważkie, ale to co dla nas najważniejsze to chyba jednak to by niezależnie od tego w jakim wieku mamy dziecko, próbować się powstrzymać przy nim przed kłapaniem ozorem o tym jak to strasznie i źle, że po ciąży jeszcze nam (lub komuś) kilogramy zostały, albo że brzuch nie jest całkiem płaski (ja tak ostatnio durna przy Pierworodnej narzekałam…) i w ogóle nauczyć te całe nasze dziaciaki że piękno ma różne formy i kształty i nie można go definiować jedynie przez pryzmat rozmiaru 34 i kolor włosów. A żeby to zrobić najlepiej zacząć od bardziej pozytywnego spojrzenia na swoje wizualia i zamiast narzekać na to co nam się w sobie nie podoba, zacząć skupiać się na tym, co w sobie lubimy. Łatwiej mówić, niż zrobić – wiem, ale to dla naszych córek i synów więc się postarajmy.
Stres w trakcie ciąży to sprawa o którą często mnie pytacie, a ja nigdy nie odpowiadam. Tak wiem statuetka gaciarki roku mi się za to należy. Niniejszym jednak nadrabiam to niedopatrzenie, bowiem jak sugeruje jedno z najnowszych badań na ten temat – duża ilość stresu w ciąży (mierzona poprzez pomiar poziomu kortyzolu) może wiązać się z tym, że w wieku dwóch lat potomek zrodzony z takiej zestresowanej ciąży będzie prezentował więcej zachowań lękowych i depresyjnych. Co ważne efekt ten obserwowany był jedynie wtedy gdy potomek ów był płci żeńskiej, czyli był potomkinią. W przypadku synów takiej korelacji nie obserwowano. Uważam, że to badanie jest ciekawe o tyle, że często widzimy nasze noworodki jako czyste kartki na których możemy pisać co nam się żywnie podoba albo alternatywnie za wszystkie zachowania dziecka winą obarczamy rodziców uznając, że gdzieś tam na pewno popełnili karygodny błąd i stąd to wszystko, tymczasem takie badania sugerują, że to wszystko nie jest takie proste jak 2+2, bo na pewne rzeczy po prostu nasz wpływ może być znikomy.
Z drugiej strony to też nie jest tak, że dziecię rodzi się w wersji ustalonej od a do z i zmienić niczego nie możemy. W takim na przykład radosnym badaniu, które mackami swymi objęło 108 par matka-półtoraroczny berbeć naukowcy obserwowali jak też matula zachowuje się w trakcie pięciominutowej sesji wolnej zabawy, a także co czyni gdy badacze oznajmią, że zabawy koniec i czas posprzątać. Tym co interesowało ich najbardziej było to czy matka podążała za dzieckiem w czasie zabawy (czy była responsywna) oraz czy i jak często w trakcie sprzątania matula kierowała poczynaniami dzieciny w pozytywnym lub neutralnym tonie co nazwano zbiorczo „delikatną kontrolą”. Równolegle badacze sprawdzali jak maluchy wypadają w kwestii samoregulacji i… BMI, bowiem celem badania było przede wszystkim sprawdzenie jakie interwencje można podjąć by walczyć z otyłością wśród dzieci. Po 3 latach, gdy dzieciny miały 4.5 roku, naukowcy wrócili do swych obiektów i sprawdzili jak tym razem wypada ich BMI.
I tu zaczyna być naprawdę ciekawie, bowiem okazało się, responsywność matki w trakcie swobodnej zabawy i delikatna kontrola w tracie sprzątania wiązały się z niższym BMI u dziecka – zwłaszcza jeśli dziecko miało słabo rozwinięte umiejętności samoregulacji, ale – jeśli dziecko bardzo dobrze radziło sobie z samoregulacją to bardzo wysokie poziomy delikatnej kontroli w trakcie sprzątania wiązały się z… wyższym BMI. Tak, wiem, pomieszanie z poplątaniem, ale to co podoba mi się najbardziej w tym badaniu, to wnioski autorów, że choć niewątpliwie postępowanie rodziców ma wpływ na dziecko, to samo dziecko również ma w tej kwestii coś do powiedzenia. I choć to tylko jedno badanie i to w dodatku dotyczące li tylko kwestii przewidywania BMI, to jednak tak sobie myślę, że warto sobie czasem przypomnieć, że na rodzicielstwo nie ma prostego, uniwersalnego wzoru, który da się przyłożyć zawsze do każdego dziecka – mimo że sporo osób próbuje ;). Co jasne wyniki te nie oznaczają wcale, że delikatna kontrola to coś złego w przypadku niektórych dzieci – wręcz przeciwnie, w komunikacie prasowym, autorzy zachęcają do responsywności i kierowania poczynaniami dzieci za pomocą delikatnej kontroli jak najczęściej, ale też przytomnie dodają, że wiedzą, że nie zawsze da się być pozytywnym i delikatnym rodzicem, bo każdy z nas miewa gorsze chwile.
No dobra, dość truizmów, czas na coś z przytupem, więc niniejszym uprzejmie donoszę, że gruszki są zdrowsze niż jabłka. Nie chciało mi się co prawda czytać całego, bo ja to z grubsza w kategorii figury jestem najbardziej to chyba ogórkiem (jeśli mamy zostać przy porównaniach z warzywniaka), ale z badań na myszach wyszło tym całym naukowcom, że jak już gdzieś gromadzić tłuszcz to chyba lepiej na biodrach niż na brzuchu.
No i to by było na tyle w kategorii sierpień – jak wam się ta konwencja spodoba, to obiecuję kontynuować w miesiącach kolejnych, a co! Kto mi zabroni!
Jacobson i wsp., Breastfeeding History and Risk of Stroke Among Parous Postmenopausal Women in the Women’s Health Initiative
Mínguez-Alarcón i wsp., Type of underwear worn and markers of testicular function among men attending a fertility center
Sharma i Kumar. A review of factors surrounding the air pollution exposure to in-pram babies and mitigation strategies
Hughes i wsp. Body Image Dissatisfaction and the Adrenarchal Transition.
Graham i wsp. Maternal Cortisol Concentrations During Pregnancy and Sex-Specific Associations With Neonatal Amygdala Connectivity and Emerging Internalizing Behaviors.
Moding i wsp. Interactive effects of parenting behavior and regulatory skills in toddlerhood on child weight outcomes
Lainez i wsp., Diet-Induced Obesity Elicits Macrophage Infiltration and Reduction in Spine Density in the Hypothalami of Male but Not Female Mice
Dominika
Ojej, nie miałam pojęcia że jest taka różnorodność męskich gaci… chłop mój to prosty człek i zwykłe takie slipy nosi….
Cykl zapowiada się bardzo ciekawie i z niecierpliwością czekam na wrześniowe ciekawostki:)
Ps. zawsze wiedziałam że jabłka są przereklamowane, gruszki górą!
Ann
Swietny pomysł na cykl! Czekam na wrześniowe 🙂
Justyna
Tyle ciekawych i waznych informacji a mi przed oczyma widnieja ciagle te przezroczyste meskie gatki…..
Ela
I ty te wszystkie badania czytasz? Te hamerykanskie gazety? Szacun! 🙂
Mania
Ochlap zainteresowania dla ojców <3 😀 Gacie są zaiste super! Bardzo ciekawi mnie to badanie o stresie i o tej delikatnej kontroli i o responsywnosci. A, i w ogóle może jeszcze coś więcej o samoregulacji? Pozdrawiam, super pomysł na cykl.
Ewelina
Konwencja się bardzo podoba więc czekam za miesiąc na więcej!
Mama Ewci i Maciusia
Dla mnie bardzo interesujące jest to o stresie u małego dziecka w korelacji ze stresem matki w ciąży. Mogę być żywym przykładem: w trakcie ciąży z córką miałam egzaminy na prawo jazdy, które bardzo mnie „paraliżowały”. W końcu przerwałam zdawanie, bo za dużo mnie to kosztowało zdrowia. Przechodziłam też przez egzamin zawodowy i miałam sporo nerwów w pracy. Dziecko od początku było bardzo wrażliwe, na niektóre rzeczy reagowało histerią i lękiem. I obecnie w wieku 3 lat jest tak nadal, a wręcz bywa czasem tak, że następuje eskalacja problemu… W ciąży z synem powiedziałam, że idę na zwolnienie od razu, bo już nie będę ryzykować i powodować stresu u dziecka. I tak do połowy ciąży męczyły mnie mdłości, więc nie dałabym rady pracować. Ale stres mnie nie ominął: zachorował poważnie mój mąż i potem zmarli obaj moi dziadkowie. W tym ukochany Dziadek, który mnie też wychowywał. Bardzo to przeżyłam, byłam na obu pogrzebach i wszyscy w rodzinie bali się, żeby coś nie stało się dziecku od tych smutnych wieści. Na razie (9 miesięcy) syn jest pogodny i nie ma takich nerwowych reakcji jak jego siostra w tym wieku. Ale czy to kwestia charakteru, przypadku, czy innych reakcji na stres, bo jest chłopcem (patrz: wynik badania), to się dopiero może okazać.
Jol
A ja za każdym razie czytam seksie zamiast stresie 😉
Babysteps
Świetny cykl! 🙂 Mnie najbardziej zaciekawił temat, który niestety już niedługo będzie bardzo aktualny – mianowicie zanieczyszczenie powietrza 🙁 nie sądziłam, że ma ono znacznie większy wpływ na nasze dzieci podczas spaceru niż na nas samych…