W literaturze lubię postaci krwiste, charakterne, wyraziste – myślę, że większość z nas tak ma, bo śledzenie przygód rozmemłanych muloz nikogo nie przyprawia o szybsze bicie serca. Tym bardziej dziwi mnie, że w książkach dla dzieci postaci zwykle są nakreślone tak – bele jak – bez wyrazu to to, przygody na zasadzie a oto jest pan Mietek albo inny Edek i patrzcie państwo, ma on warsztat samochodowy w którym zmienia opony albo proszę bardzo oto jest Kasia i Kasia idzie do szpitala, o rany jakież to porywające…
Zwykle celem książki jest bowiem pokazanie bohatera/ki w jakiejś tam mniej lub bardziej nieznanej/trudnej dla dziecka sytuacji by go z nią oswoić. Ale żeby istoty te wzbudzały w nas jakieś emocje i zapadały w pamięć, miały choć tyci charakterek, cóż, z tym bywa trudno.
Jest jednak na szczęście w świecie literatury dziecięcej kilka wyjątków, wybijających się ponad przeciętność. W mojej opinii do takich perełek należy m.in. klasyk wszech czasów w osobie Pippi Pończoszanki i… nasza rodzima mucha Fefe, którą zachwycałam się już tu (klik), a odkąd pojawiła się druga część jej przygód zachwycam się jeszcze bardziej. Fefe jest bowiem absolutnym zaprzeczeniem ułożonych, bezosobowych postaci. To stworzenie barwne, krnąbrne, o rozbuchanym ego i tak wielkim uroku osobistym, że nie da się mu nie ulec.
A jako że za powstaniem Fefe stoi dr Marta Galewska-Kustra, która jest obdarzona nie tylko ogromną fantazją i poczuciem humoru, poruszającym czułe struny w moim centralnym ośrodku parskania ze śmiechu, ale też fachową wiedzą, to książki o muszce są czymś więcej niż tylko fajną historią do wspólnego poczytania. W pierwszej bowiem części przygód Fefe autorka wykorzystała swoją wiedzę logopedyczną, w drugiej zaś bazuje na tej części swojego doświadczenia naukowego i zawodowego, które wiąże się z pedagogiką i pedagogiką twórczości.
Dostajemy zatem nie tylko przewrotną i przezabawną opowieść o tym jak mucha przypadkowo znalazła się na wakacjach w Hiszpanii, poznając przy tym nowy kraj, kulturę i zwyczaje, ale też historię, którą dzięki wskazówkom autorki możemy wykorzystać do tego by ćwiczyć z dzieckiem umiejętność opowiadania, myślenia przyczynowo-skutkowego i myślenia w ogóle, bo jako że Fefe to wesołe owadzisko, któremu się dużo wydaje, to dzieciaki muszą pokombinować by dobrze zinterpretować wszystko co muszysko opowiada. Bardzo mnie to cieszy, bo weryfikowanie informacji to obecnie niezwykle cenna umiejętność, którą staram się wtłaczać w dzieciny me nieustająco.
Wisienkę na tym przepysznym torcie stanowią natomiast pełne życia i, a jakże, poczucia humoru, chatakterystyczne ilustracje Joanny Kłos.
Z ręką na sercu powiadam wam, że naprawdę mam ogromną słabość do tego muszyska. Mam też szczerą nadzieję, że duet Galewska-Kustra-Kłos nie poprzestanie na dwóch częściach tylko będzie kontynuował cykl, bo jego czytanie sprawia radość nie tylko mnie, ale też, co jakby nie było – ważniejsze, dzieciakom. I Wirgiliuszowi nawet, co było zresztą dość zabawne, bo kilka dni po premierze książki – kiedy ja znałam już ją niemal na pamięć, on zaczął czytać Fefe dzieciom po czym po skończeniu popatrzył na mnie i spytał:
– Ej czytałaś już to? To jest naprawdę dobre!
Nie wiem czy on z księżyca spadł czy co, ale no ej chyba jasne, że czytałam – czy ktoś kiedyś słyszał o tym żeby chwilę po tym jak w domu pojawiła się nowa książka dzieci nie zmusiły rodziciela do natychmiastowego przeczytania jej?!
Polecam zatem waszej uwadze nową odsłonę przygód muszyska, polecam też starą, która ją pięknie dopełni! Tak jak zresztą i reszta serii „uczę się mówić, wymawiać, opowiadać” (klik) w której znajdziecie pozycje i dla całkiem, całkiem maluchów które dopiero próbują powiedzieć coś ponad gu-gu (Pucio! Pucio!), aż po perełki dla całkiem wygadanych przedszkolaków.
Z muszym pozdrowieniem i oczywiście MUCHAs gracias!
Marta Galewska-Kustra
Z Muchą Świat Zwiedzamy i Opowiadamy
Ilustracje Joanna Kłos
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
strona książki na www wydawnictwa – TU
Tata Mola Książkowego
Tak sobie czytam i czytam i taaaaaaaaaaki rozczarowujący koniec… Liczyłem na jakiś, a jakże, zawsze niezawodny i porywający konkurs bez większego sensu, w którym to zawszę próbuję upolować jakże bezcenne dzieła literatury dziecięcej (na razie jakoś niestety bezowocnie :P), śledząc za każdym razem godzina po godzinie wpis, czy aby nie pojawiły się już wyniki i nie staliśmy się z naszą Małą szczęśliwymi posiadaczami kolejnej książkowej perełki, z całych tych nerwów obgryzając paznokcie do kostek niemalże… 😛 Szkoda, że pozycji typu FEFE jest tak niewiele w półce z książkami dla dzieci.
Alicja
haha dzięki za ten komentarz <3 uśmiałam się!
matka
Hahaha u mnie dokładnie to samo:) Lepiej bym tego nie opisała :p
karolajn83
Sama zachwycam się ilustracjami więc jakie one muszą robić wrażenie na dzieciach? Przeogromne po prostu! Chyba się bliżej zapoznamy z muszką 🙂
Alicja
Polecam z głębi serducha – obie części, u nas wałkujemy je cały czas 🙂
karolajn83
Jestem po lekturze pierwszej części i nie zawiodłam się! Synek też polubił Fefe i spędzamy z nią wieczory ♥ Dziękuję Alicjo!
Ewa
Fefe wpisana na listę zakupów na Targi Książki w Krk, co jeszcze byście polecili z nowości, drodzy rodzice? Będziemy kontynuować serię Humorków, ale inne polecenia z chęcią przyjmę 🙂