Chcesz mieć pomocne dziecko? Zatańcz z nim poloneza!

Lubicie tańczyć? Ja uwielbiam. Uwielbiam też mojego męża, a początki naszej damsko-męskiej relacji mają źródło w tańcu właśnie. Wbrew pozorom nie poznaliśmy się jednak na kursie tańca. Znamy się bowiem od co najmniej 20 lat z czego przez pierwsze 10 Wirgiliusz był dla mnie po prostu kolegą z klasy.

Wszystko się zmieniło się chwilę przed maturą. Tak  bowiem jakoś wyszło, że na studniówce tańczyliśmy razem poloneza. I ten polonez właśnie, taniec o zerowym stopniu skomplikowania, za to niezwykle rytmiczny i zsynchronizowany sprawił, że nasza relacja przeszła na nieco wyższy stopień zażyłości.

Nie żartuję – ten osobliwy taniec naprawdę mógł być przełomowy dla naszej znajomości. Wykazano bowiem, że dorośli których ruchy z jakiś powodów są zsynchronizowane, czyli np. wspólnie maszerujący czy tańczący właśnie, stają się wobec siebie bardziej przychylni.

Prosty i wdzięczny eksperyment przeprowadzony niedawno na grupie 14-miesięcznych dzieci pokazał, że podobny schemat zachowań można zaobserwować już u takich maluchów [1].

W badaniu brało udział dwóch naukowców z których jeden (nazwijmy go Trzymacz) trzymał  dziecko w nosidle typu przodem do świata, drugi natomiast (nazwijmy go Ciapa) stawał naprzeciw tej pary. Następnie w pomieszczeniu rozbrzmiewała instrumentalna wersja Twist and Shout Beatlesów i całe to towarzystwo zaczynało tańczyć, a raczej uginać kolana. W uproszczeniu możemy przyjąć, że eksperymencie zastosowano dwa warianty ruchów:

  • synchroniczny – Trzymacz i Ciapa poruszali się w tym samym tempie, czyli albo uginali kolana w tym samym czasie, albo kiedy Trzymacz prostował kolana to Ciapa je uginał i na odwrót
  • niesynchroniczny – Trzymacz dygał w ustalonym tempie, natomiast Ciapa zachowywał się jakby mu muzyka w tańcu nie przeszkadzała i uginał kolana w zupełnie przypadkowy, nierytmiczny sposób

Następnie przeprowadzano klasyczne testy altruizmu u dzieci, które w tym wypadku polegały na tym, że Ciapa wznosił się na wyżyny swojej ciapowatości i w trakcie np. rysowania jakiegoś bazgroła na tablicy upuszczał na podłogę marker.

Okazało się, że dzieci, które znalazły się w grupie poruszającej się w sposób zsynchronizowany z Ciapą zdecydowanie częściej były skłonne pobiec po marker i podać go Ciapie. Co więcej decyzję o tym, że chcą mu pomóc podejmowały znacznie szybciej niż dzieci, które uprzednio nie „tańczyły” synchronicznie z Ciapą.

Przypuszczalibyście, że idiotyczne kicanie w jednym rytmie może wpłynąć na sposób w jaki małe dziecko zachowa się wobec innych ludzi? Pewnie nie. I dlatego, choć pod moim poprzednim artykułem pojawił się komentarz zarzucający, że to o czym tu piszemy nie ma żadnego przełożenia na prawdziwe życie bo nauka nauką, a życie życiem i w ogóle to każde dziecko jest inne to jednak takie badania jak to opisane powyżej pokazują, że pewne wzorce zachowań mamy głęboko zakorzenione w naszym ludzkim jestestwie i warto czasem poczytać parę nowinek po to by w mniejszym lub większym stopniu zastosować je w swoim modelu wychowawczym.

W praktyce bowiem uzyskane w badaniu wyniki pokazują, że każda forma zabawy w której ruchy dziecka i rodzica są zsynchronizowane, czyli taniec, podskakiwanie, zabawa w koci – łapci, klaskanie, skakanie na trampolinie itd. świetnie zacieśnia więź, bo w ten sposób pokazujemy dziecku, że gramy w jednej drużynie przez co stajemy się w jego oczach jeszcze fajniejsi.

Reasumując. Nikt nie dam nam uniwersalnej recepty na to jak wychować dziecko na szczęśliwego i dobrego człowieka, ale chwila tańca dziennie na pewno nie zaszkodzi. Truizm taki, ale w szaleństwie zapewniania dziecku wszystkiego co najlepsze łatwo jest zapomnieć o tym, że najzwyklejsze, beztroskie, rodzinne odtańczenie choreografii do „My jesteśmy krasnoludki” będzie dla rozwoju dziecka równie ważne jak czytanie mądrych książek i edukacyjne zabawy.

Zdjęcie główne/Photo by Jessica GreenLoving Life Visions. Thank you! Love this pic!

Autorka książki Pierwsze lata życia matki i współautorka Wspieralnika rodzicielskiego. Od niemal dekady przybliża rodzicom badania związane z tematami okołorodzicielskimi - nie po to by im doradzić, ale po to by ich ukoić. Czekoladoholiczka, która nie ma absolutnie żadnego hobby. Poza spaniem rzecz jasna. Pomysłodawczyni nurtu zabaw Montesorry, a także rodzicielstwa opartego na lenistwie. Prywatnie mama trójki dzieci.

5 komentarzy

  • Ciekawe czy taniec będzie miał wpływ na moje dziecię;] Tańczyłam z nim sporo, od początku. W chuście jak nie chodził, za ręce jak zaczął dreptać. Teraz tańcuje sam.
    Taniec fajnie wyzwala endorfiny. Uwielbiam tańczyć.
    Nie wiem czy to zgodne z etykietą na twoim blogu ale coś ci podlinkuję http://www.folkmyself.pl/wycieczkowo/warsztaty-tradycyjnych-tancow-polskich-z-kapela-braci-dziobakow-z-woli-destymflandzkiej/
    Ciągałam go nawet na warsztaty tańców tradycyjnych jak 3 miesiące miał;]

    • Odpowiedz 14 lipca, 2014

      Alicja Kost

      Nasza netykieta ogranicza się do niepublikowania komentarzy obraźliwych, niezwiązanych z tematem lub wskazujących na to, że IQ autora jest poniżej akceptowanej przez nas wartości :). Inne blogi lubimy czytać więc mamy nawet wtyczkę, która pozwala blogerom pokazać w komentarzach o czym piszą – takie jesteśmy fajne :)) A Taniec z maluchami w chustach robi ostatnio furorę!

  • Odpowiedz 14 lipca, 2014

    piwnooka

    A tutaj jak zwykle ciekawie i edukacyjnie 🙂 My z mężem również znaliśmy się z jednej klasy i w liceum jakoś zaiskrzyło. Poloneza nie było nam dane zatańczyć, ale przed drugą ciążą uczęszczaliśmy na lekcje salsy. Było wesoło :)) (Mąż właśnie dodał, że w jego wykonaniu był to taniec interpretacyjny haha :))

    • Odpowiedz 15 lipca, 2014

      Alicja Kost

      Klasowe małżeństwa rządzą 😉 Salsę uwielbiamy, tęsknie wypatruje chwili kiedy dzieci podrosną na tyle, że będzie można znów zacząć gdzieś tańczyć. Pozdrów męża i nagrajcie kiedyś film z tańcem interpretacyjnym 😀

  • Odpowiedz 16 lipca, 2014

    Ilona Kuczerawy

    Coś w tym tańcu jest 🙂 u nas też wszystko zaczęło się od … studniówki i poloneza :):):)

Leave a Reply