Ciało matki – ten temat nigdy się nie nudzi i wraca jak bumerang, rozpalając portale (o dziwo nie tylko plotkarskie!) do czerwoności za każdym razem gdy jakaś znana kobieta dziecię powije. A mnie to nieustannie wkurza. Wiecie czemu? Wcale nie przez tworzenie nierealnych dla większości, zwykłych kobiet standardów wyglądu po porodzie. Tak szczerze to zupełnie mnie nie interesuje czy ktoś ma sześciopak na brzuchu 3 tygodnie po porodzie czy nie odzyska go nigdy – różnorodność jest fajna.
Wkurza mnie natomiast to, że zupełnie pomijamy to co najważniejsze, acz niewidoczne gołym okiem – to co dzieje się z ciałem matki pod skórą. Że nie mówimy o tym jak długą drogę musi przejść ciało po porodzie by dojść do siebie, ani o tym, że czasami nie wraca… nigdy.
Nie mówimy, bo się wstydzimy. Bo trudno przyznać przed światem, że podczas gdy znana istota kilka tygodni po porodzie paraduje w bikini i z uśmiechem na licu my płaczemy w łazience, bo nie jesteśmy w stanie załatwić potrzeb fizjologicznych bez bólu, przerażenia, blokady psychicznej. Zresztą problem dotyczy nie tylko tego co jest zaraz po porodzie, ale też tego czego doświadczamy miesiące albo lata po nim. Wstydzimy się mówić chociażby o tym, że czasami nie możemy poskakać z dużym już dzieckiem na trampolinie, bo przy każdym skoku zaczynamy „przeciekać” albo mamy wrażenie, że zaraz urodzimy, po raz kolejny, z tym że tym razem osobiste organy wewnętrzne. Nie mówimy o braku czucia w okolicach intymnych.
O bólu też nie mówimy – owszem czasem łaskawie ktoś coś wspomni o bólu przy porodzie (acz często w narracji, że to boli i tyle, nie ma co narzekać, kobity całe wieki rodziły, to weź jedna z drugą księżniczko nie marudź jak dziecko, że boli), ale o bólu po porodzie – cicho sza.
A ten jest – czasem mocny, czasem zwykły, ale chroniczny, czasem towarzyszy kobiecie przez lata, czasem siedzi cicho tygodniami by przypomnieć o sobie w najmniej odpowiednim momencie.
Z raportu „matki mają głos” wynika, że 41% kobiet po porodzie siłami natury odczuwało ból w okolicach krocza w pierwszych dwóch miesiącach po porodzie. 7% z nich odczuwało go nadal pół roku po porodzie. U 18% pojawiła się infekcja w miejscu nacięcia lub pęknięcia krocza. Wedle reportu NIK nacięcie wykonywane jest na polskich porodówkach zbyt często – w kontrolowanych oddziałach wykonywano je średnio u 57% pacjentek. Dla porównania w Szwecji wykonuje się je u 9% pacjentek, a w Wielkiej Brytanii u 12%. Ból w miejscu po nacięciu lub pęknięciu często nie pozwala siedzieć, ani chodzić w pierwszych dniach/tygodniach po porodzie. Bywa też, że dokucza naprawdę długo – mnie nacięto przy pierwszym porodzie – z konieczności, nie rutynowo, niemniej kłujący ból w tym miejscu odczuwałam jeszcze 2 lata po porodzie.
Kobiety po cesarce mają równie fajnie – 58% odczuwa ból w miejscu nacięcia w ciągu 2 miesięcy po porodzie, 16% czuje go nadal po 6 miesiącach. 51% czuje w tym miejscu swędzenie, 48% drętwienie, po 6 miesiącach te odczucia towarzyszą 20% z nich.
Jedna na trzy kobiety zmaga się po porodzie z problemami związanymi z drogami moczowymi w tym także z nietrzymaniem moczu (nawet kichnięcie staje się wyzwaniem). Z taką samą częstotliwością kobiety wspominają o problemach związanych z układem pokarmowym – zwłaszcza tym jego ostatnim wydalniczym odcinkiem – zaparcia, hemoroidy, żylaki, problem z trzymaniem gazów lub kału – do wyboru do koloru.
Do tego dochodzą takie „pomniejsze” dolegliwości jak bóle pleców i piersi lub sutków nękające niemalże połowę kobiet w pierwszych 2 miesiącach po porodzie i utrzymujące się u odpowiednio 26 i 9% z nich po 6 miesiącach.
Nic więc dziwnego, że część z tych obolałych, niewyspanych i zestresowanych kobiet dostaje potem spanikowanego wytrzeszczu na widok porad jak być sexy mamą – w jednym z australijskich badań wykazano, że ponad 64% kobiet, które są od 8 tygodni do 8 miesięcy po porodzie ma jakiś problem z życiem seksualnym włączając w to niezdolność do osiągnięcia orgazmu, ból w trakcie stosunku albo po prostu generalnie brak jakiegokolwiek zainteresowania tematem.
To ostatnie może wynikać częściowo także z tego, że o samopoczuciu psychicznym matul też rozmawiamy rzadko. A jeśli już to w tak samo skrajnej narracji jak w przypadku powrotu do płaskiego brzucha – albo się ktoś znany głośno przyzna do pełnoobjawowej depresji poporodowej (o której i tak mówimy za mało!) albo 2 tygodnie po porodzie wrzuci do sieci zdjęcie na którym promienieje macierzyńskim szczęściem w otoczeniu tęczowych jednorożców, podpisując to wszystko „wreszcie czuję, że moje życie jest pełne”. Gdzieś w tym wszystkim brakuje głosu frakcji środka.
Głosu tych kobiet których emocje zwłaszcza po tym pierwszym, zwykle najbardziej wywracającym życie do góry nogami, porodzie są mówiąc najprościej ambiwalentne. I nie mówię tu o flagowym krótkotrwałym baby bluesie. Mówię o uczuciach, które będą towarzyszyć matce jeszcze wielokrotnie na każdym etapie macierzyństwa – o tym, że można być przeszczęśliwym patrząc na buźkę swojego dziecka, chcieć je tulić, nosić, chronić, spędzać z nim czas, a jednocześnie marzyć o przestrzeni dla siebie i przełykać ukradkiem łzy zazdrości na myśl o znajomych, którzy dzielą się właśnie z nami zdjęciami z wyjazdów, wypadów, zakupów zwykłych. Beztroskich i bezdzietnych. O tym, że zdarza się w pierwszych miesiącach macierzyństwa patrząc na tę najpiękniejsza przecież istotę na świecie, pomyśleć z goryczą „na co mi to było”. Że można jednocześnie odczuwać wielką radość z tego co nowe i wielki żal za tym co już nie wróci. I że potem uskutecznia się samobiczowanie za te myśli.
Nie mówimy o tym.
Nie mówimy o tym, że poród to także narodziny matki i jedno z najbardziej ekstremalnych doświadczeń ludzkiego ciała. Wyniki jednego z niedawno przeprowadzonych badań zaskoczyły nawet jego autorów – obrazowanie z pomocą rezonansu magnetycznego przeprowadzone wśród kobiet z grupy ryzyka, czyli np. takich u których parcie trwało naprawdę wyjątkowo długo pokazało, że u sporej części z nich jeszcze rok po porodzie widoczne są „uszkodzenia” przezeń spowodowane. Dla niewielkiego odsetka (około 3%) kobiet poród będzie na tyle traumatycznym przeżyciem, że pojawi się u nich zespół stresu pourazowego. Może więc warto w dyskusji o dochodzeniu do formy przesunąć narrację z idealnie płaskiego brzucha na to co naprawdę istotne?
Bo obecnie świadomość jest taka, że kobieta dochodzi do siebie po porodzie w ciągu 6 tygodni i wraz z końcem połogu wszystko wraca do stanu sprzed ciąży. Kolejny wielki kit wciskany matkom. Bo co oczywiste jest grupa matek, które generalnie nie będą odczuwały żadnych większych perturbacji, ale te które je odczuwają, mają prawo wiedzieć, że nie tylko one tak mają. I przede wszystkim, że mają prawo do tego by dochodzić od siebie dłużej. I że czasem będą potrzebowały pomocy specjalisty i rehabilitacji chociażby mięśni dna miednicy by do formy dojść.
Bo cena jaką płacą kobiety za urodzenie dziecka bywa czasem zaskakująco wysoka. A my skupiamy się na wyglądzie matczynych brzuchów.
Coś poszło nie tak.
Źródła:
Chcesz poczytać więcej o współczesnym macierzyństwie? Zachęcam do przyjrzenia się mojej książce Pierwsze Lata Życia Matki – powstałej dzięki rozmowom z tysiącami matek oraz lekturze badań. To mocna, prawdziwa, szczera, czasem zabawna, czasem trudna lektura, która powstawała przez wiele lat, a teraz od momentu premiery daje mi radość przy każdej wiadomości od matek o tym, że lektura je koi 🙂 Zapraszam do kupienia TUTAJ.
Patatay
I jeszcze jest coś takiego jak rozstęp mięśni prostych brzucha po porodzie. Mało kto o tym mówi, a mnie i rok po ciąży pytali „o, który to miesiąc”. Dopiero po drugim dziecku dowiedziałam się z czego to wynika… Mam 6,5 cm przerwy między mięśniami. Rety, czemu nikt o tym nie uprzedza?
Dorota
No niestety 🙁 na szczęście trafiłam na artykuł o tym i że można to poprawić cwiczeniami i rehabilitacja tak naprawdę tylko w pierwszych tygodniach po porodzie. Potem relaksyna przestaje działać i ciężko bezoperacyjnie coś z tym robić. Gadam komu mogę o tym. Koleżanka mówi, że chyba jej brzuch właśnie dlatego uratowałam 🙂 sama po drugiej ciąży będę musiała popracować nad rozejściem w okolicy pępka. Szkoda że nie mówią o tym np na szkołach rodzenia 🙁
Iwona
W mojej szkole rodzenia były zajęcia z fizjoterapeutką i był ten temat poruszany.
Olga
W mojej szkole rodzenia (Koala w Krakowie) też.
Agnieszka
Po połogu również można o to zadbać. Tylko droga jest trudniejsza a efekty mniejsze. Ale warto się starać i walczyć o każdy milimetr.
k
nikt nie uprzedza, bo kobiety nie pytają…gdybym ja nie pytała, co z tym się robi, to nie trafiłabym do fizjoterapeuty, a gdybym do niego nie trafiła, do dziś miałabym niefuknkcjonalny brzuch…
Daga
Ja pytałam, bo już w połowie ciąży coś zaobserwowałam. I co? I pstro. Ginekolog w sumie zignorował, a fizjo rozłożył ręce – bo mam jeszcze kręgosłup i biodro. I tak się bujam.
Mammamija
Ja mialam plaski brzuch po porodzie od razu, jeszcze w szpitalu. Wygladalam jakbym w ogole nie rodziła. 1,5 tyg od porodu wazylam tyle co przed. Ale za to faza parcia ponad godzine, gdzie znieczulenie puscilo jak na złość pół godziny przed tą masakrą. Brzdąc – ponad 3.5 kg rodzil się z rączka wyprostowana przy glowie i skonczylo się pęknięciem trzeciego stopnia. Masakra! Dieta plynna (zeby się nic przy ,,dwójce” nie rozerwalo), picie parafiny 3 razy dziennie. Jakby nie gumowe kółko do plywania to przez 3 msc posilki bym jadla na stojąco, bo nie było mowy o siedzeniu. Ciężko byc kobietą ;p
A ga
Urodziłam za granicą….parcie 7h 18min… Żałuję że nie w Polsce.
Monika
Niestety kółko osłabia mięśnie dna miednicy co przyczynia się w przyszłości do wypadania narządów wewnętrznych. Obecnie fizjoterapeuci nie pozwalają po porodzie używać kółek, a niestety pielęgniarki i położne że stara wiedza zalecają ich stosowanie. O tym też mało się mówi i biedne położnice nieświadomie pogarszają stan swoich mięśni dna miednicy i prostych brzucha.
Ania
W ciąży miałam maly brzuch dlatego po porodzie byl plaski. Cieszyłam sie, ale nie długo… Dwa tygodnie później zaczął rosnąć tak jakbym była w ciąży. Spytałam ginekologa czemu tak jest powiedzial że to normalne. I teraz mam brzuszek cały czas 😐 czytałam o rozejściu mięśni, ale pisali tam że tylko operacyjnie można skorygować więc dałam sobie spokój.
Lea
„Wstydzimy się mówić chociażby o tym, że czasami nie możemy poskakać z dużym już dzieckiem na trampolinie, bo przy każdym skoku zaczynamy „przeciekać” albo mamy wrażenie, że zaraz urodzimy, po raz kolejny, z tym że tym razem osobiste organy wewnętrzne.”
Dokładnie tak się czułam idąc z najstarszą córką w jej urodziny ( 5-cy po urodzeniu synka przez cc ).Pomimo że to moje trzecie dziecko, nie miałam pojęcia że się zesikam skacząc na trampolinie. Zdawałam sobie sprawę że moje mięśnie sflaczały,ale nie do tego stopnia by załatwiać się mimowolnie w leginsy.Nikt o tym nie mówi,nikt nie ostrzega.Pominę fakt że oczekuję się od matek bycie doskonałym i wspaniałym w każdym aspekcie, możesz się za przeproszeniem zesrać, posikać, krwawić w spodnie,umrzeć z głodu i z bólu, ALE MASZ BYĆ IDEALNĄ MATKĄ , bez własnych potrzeb.Matki przestaję się traktować jak istoty ludzkie,tylko maszynki do karmienia,przewijania,tulenia,bujania,noszenia.Bez wparcia ,my kobiety mamy na prawdę przechlapane….mały kto o tym wie i mało kto to rozumie.
Karmiaca
Wow!! Piekny tekst… a ja myslalam ze jestem jakas nienormalna z tymi dolegliwosciami psychicznymi i fizycznymi ( bo nie polaczylam skakania na trampolinie z checia pojscia do toalety) dziekuje!!!
Mama
Dziękuję za te mądre słowa.
Michalinowa matka
3 dni po porodzie wygladalam jak przed ciaza- płaski brzuch. I co z tego, skoro 2 etap porodu trwał 90 min, nacinana byłam w momencie gdy czułam WSZYSTKO, a na samo wspomnienie chce mi się wyć. Nawet kaloryfer na brzuchu nie poprawił humoru. Jak kichne albo kaszlne to popuszczam, o skakaniu na trampolinie nie ma mowy bo się zrobi basen. Pierwsze 3 tyg. siedziałam z „wywalonym cycem” i płakałam tak bardzo ze z nosa zwisaly mi „firanki”. Wiec jak widzę kobietę po porodzie umalowana i kwitnąca to mam się ochotę zapytać ” CO TY WIESZ O ŻYCIU ?”
MAMA CZWÓRKI
Czasem taka mama wie o życiu tyle, że poza swymi dolegliwościami fizycznymi i psychicznymi oraz niemowlakiem ma jeszcze inne dzieci, które JEJ POTRZEBUJĄ. Uśmiechniętej i kwitnącej. Na spacerze, przedstawieniu w przedszkolu, kibicującej dziecku na meczu piłki nożnej, idącej z córką kupić pierwszy stanik. DZIELĄCEJ ICH DZIECIĘCE RADOŚCI przez cały dzień.
Pomimo, że czasem jest strasznie trudno (miałam cc i 3x sn (2x bez znieczulenia), mam rozstęp w mięśniach prostych brzucha, miałam nietrzymanie moczu (polecam schudnąć oraz ćwiczenia z Aquaflex lub czymś podobnym – działa), miałam odjazdy psychiczne przez kilka miesięcy po porodzie, płakałam po kątach, w samotności na spacerze ze śpiącym dzieckiem w listopadowe wieczory, miałam 1x nacinane krocze, bóle przy stosunku, popękane brodawki sutkowe, bóle kręgosłupa oraz masakryczne bóle stawów stóp kilka miesięcy po porodzie)
Kasia
I czego nauczyłaś tym swoje dzieci? Że nie okazuje się smutku, żalu, zmęczenia? Że matka, kobieta musi być zawsze kwitnąca i uśmiechnięta? Masz córkę. Chciałabyś, żeby ona tak się kryła ze swoim smutkiem, żeby była w tym sama?
Olga
Kasia, czepiasz się. Każde dziecko chce widzieć ładną mamę. Ja taką widziałam w swoim dzieciństwie i chwała jej za to! A też lekko nie miała. Bo dzieciom trzeba tworzyć kolorowy, piękny świat. Po co je mieszać w problemy, które na ich etapie rozwoju nie są ani potrzebne, ani zrozumiałe?
Kinga
Jezu, i co, dochodzimy do momentu że tylko że nazwać „matką która wie coś o życiu” można tylko tą kobietę, która zawodzi, wygląda i czuje się jak zwłoki? Jak ktoś o siebie nagle zadba po porodzie to już nie wie, jak to jest ciężko, pewnie tego nie doświadczył i w zasadzie „nie jesteś prawdziwą matką bo czujesz się dobrze”?
Kocham skrajności.
Gosia
Święta prawda, też mnie wkurza ta cała dyskusja, jakby świat kręcił się dookoła płaskiego brzucha, z drugiej strony kobiety same sobie jeszcze dowalają. Od dziś Matka Polka oprócz ogarnięcia domowej trzódki, ugotowania obiadu, umycia okien, prasowania, itd musi mieć jeszcze płaski brzuch.
OlaRa
Dokładnie!!!! O tym nikt nie mówi, ja poród mogę przeżyć i z 10 razy bo boli kilkanaście godzin i mija, a nacięte krocze, źle poszyte dawało mocno o sobie znać pół roku bez przerwy 🙁 nikt nie powiedział że będę na czworaka z bólem schodzić z łóżka, że nie siądę na tyłku i nie postoję dłużej niż kilka minut do czasu aż zdejmą te cholerne szwy… Masy rzeczy nikt nie mówi 🙁 ja obecnie 34 tc, porodu jakoś panicznie się nie boję, ale nacięcia/pęknięcia już tak, tym bardziej że tym razem nie będę polegiwac całymi dniami z niemowlaczkiem wietrząc obolałe miejsca, tylko po tygodniu zostanę sama z niemowlakiem i z energiczną dwulatka, która 2 min na miejscu nie usiedzi ?
Nie wiem jak przetrwam, ale wiem jedno, o tym też się nie mówi, ale specyficzny typ kobiety o nazwie matka jest w stanie przetrwać więcej niż większość kobiety może sobie wyobrazić 😉
Powodzenia dla wszystkich oczekujących i tych co już mają „cud” narodzin za sobą! Kochane damy radę!!! ?
Emi
Porod byl trudny, dlugo nie udawalo mi sie urodzic glowki, ale najgorsze byly chwile, gdy dostawialam malego do piersi. Plytko chwytal brodawke i bolalo koszmarnie. Gdy maly tylko otwieral usta wiedzialam, ze czeka mnie przeszywajacy bol. Dwukrotnie korzystalam z pomocy doradczyni laktacyjnej, bo nie potrafilam zgrac sie z dzieckiem. Plakalam, przeklinalam i zaciskalam zeby. To byl ogromny stres dla mnie, dziecka i meza.
Marta
Dziękuję Ci za ten tekst. Jednak jestem normalna, a już myślałam że na prawdę jest ze mną coś nie tak.
Asia
W 4 miesiącu po porodzie przez cc bolały mnie wszystkie stawy: kolana, łokcie, stawy biodrowe. Chodziłam przez jakieś 2 tygodnie jak pokraka. Miałam takie odczucie, jakby wszystkie kości wracały na swoje miejsce ?
Bro
Dzięki za ten tekst. Ja nie miałam jakichś ekstremalnych przygód, ale czasami bardzo trudne było (i wciąż jest!) odnalezienie się w nowej roli. Te obawy, czy moje ciało wróci do jakiejś normy, czy sprawy intymne zaczną znowu cieszyć… Myślenie o tym, co z pracą i ambicjami małomiasteczkowej dziewczyny, bo przecież wydaje się, że wszyscy wokół robią takie super rzeczy, piszą blogi, podróżują, wyglądają jak milion dolarów itp. Wprawdzie bardzo starannie pilnuję tego, aby nie zaniedbać się i fizycznie i umysłowo i zwykle naprawdę czuję, że zostanie matką było niezbędne dla spełnienia mojego kobiecego serca. Niestety przychodzą gorsze chwile, gdy po prostu człowiek nie daje rady i nie wie „jak żyć”. Najświeższy przyklad, zdecydowałam się zostać z córką w domu na wychowawczym przez kolejny rok i już słucham zawoalowanych krytycznych uwag żłobkowych rodziców, przez których nie wiem co przemawia, chyba zazdrość, że stać nas na to, bym „siedziała” w domu. Czemu ludzie muszą być tak oceniający, wobec decyzji innych ludzi.
Ewa
Też mam problem z tym że „siedzę w domu z dziećmi”, a wszyscy wokol mają jakieś super prace i podbijają świat. A ja nie zdążyłam po studiach pomyśleć co bym chciała w życiu robić, tylko w trakcie pierwszej pracy zaszłam w ciążę i tak jakoś poszloooo…. Teraz, 6 lat, 8kg i troje dzieci później powiedziałam o tym mojemu mężowi, jak mi z tym źle że wszyscy znajomi wiedzą co chcą od życia i są specjalistami w jakichś tam swoich dziedzinach. A ja? W każdym temacie wiem trochę, ale w żadnym nie jestem specem… I wiecie co mój mąż powiedział? „To wszystko wina tych durnych czasów i tej nagonki że każdy musi robić nie wiadomo jaka karierę! Wmawiają ci że jak siedzisz z dziećmi w domu to jesteś gorsza. A przecież chciałaś przede wszystkim być Mamą. Nigdy nie myślałaś o sobie za 10 lat jako o jakiejś pani bizneswoman, tylko o tym że będziesz super mamą trójki dzieci która z uśmiechem będzie czekać na swoje maluchy wracajace do domu z przedszkola/szkoły i przy domowym obiadku będą opowiadać jak im minął dzień.”
I wiecie co? On chyba ma rację… Wkurza mnie przede wszystkim to że wszyscy musimy robić tak samo. Każda kobieta po roku w domu z dzieckiem, musi wrócić do pracy i samorealizować się…. A ja chcę być w domu i chcę gotować obiady po ktorych zawsze słyszę: „pyszne bylo Mamusiu!” I ja w ten sposób się właśnie samorealizuję! I jeszcze teksty niektórych kobiet o tym że te co siedzą w domu to „kury domowe”…. Nie znoszę tego!!!
Galia Anonimka
No i co z tego, że 6 lat temu myślałaś o sobie jako o matce? Ludzie się zmieniają, wieść gminna niesie, że co jakieś 7 lat, więc akurat ;).
Ja tam uważam, że zazdrość to sygnał, że chcielibyśmy mieć coś, co ma ktoś inny. Nie zawsze można to osiągnąć w 100%, bo ponosi się konsenwencje swoich poprzednich wyborów, ale nie ma też sensu tego ignorować.
Aleksandra
Super wpis. Jakby czytała Pani w moich myślach. Jak wróciłam z synem ze szpitala wszyscy pytali o niego i na nim się skupili. Ja latała, robiłam czapki króla ciasto popłakujac sobie cichutko w kuchni. Czasem miałam myśli ze lepiej by było gdyby Nikosia wcale nie było. Młody ma teraz 4 miesiace a ja czasem cały czas mam myśli zer mnie to przerasta i ze się nie nadaje…
Magdalena
U nas do tej pory tak mamy z tym, że nikt nie interesuje się mną, a wszyscy synkiem…Co prawda miłe jest to, że cieszą się i nim interesują, ale nikt nigdy nie zapytał co u mnie, jak się czuję… Mieszkamy na razie z moimi rodzicami i co… mam wrażenie że mieszkamy tu tylko dla wnuka… Najlepiej byłoby gdyby nas nie było a był tylko on i tylko na zawołanie przynieś mi go tu i teraz… Żadnej pomocy… Mieszkamy na parterze a rodzice na górze… Nikt nawet do mnie nie zejdzie… Ale kocham synka 🙂 czasem nie mam siły, ale co poradzić 🙂 dobrze, że Mąż dużo pomaga 🙂
Mka
A ja jestem w tym nieszczęsnym 3%odsetku z zespołem stresu pourazowego i teraz już wiem że mam prawo nie dać rady i psychicznie nie chcieć więcej porodu i dzieci kocham moją córuchnę nad życie i nie dam sobie i jej wcisnąć poczucia winy że jedynaki są nieszczęśliwe..
Małgorzata
A najgorsze, że nikt nie mówi, że można coś z tym zrobić, leczyć, rehabilitować.
Tak z mojego doświadczenia:
że można/ trzeba ćwiczyć mięśnie dnia miednicy,
że trzeba rehabilitować bliznę czy po cc czy po nacięciu krocza,
że rozstąpione mięśnie brzucha się zejdą tylko żeby nie robić zwykłych brzuszków.
Ali
Dokładnie, to bardzo ważne uwagi!
Jeszcze o mięśniach dna miednicy, to na szkole rodzenia udało się im powiedzieć, ale rozstąpione mięśnie brzucha albo co gorsza blizna po CC, to całkiem tabu… :/
Galusa
Tak, rehabilitacja blizny po cc jest możliwa i bardzo potrzebna. Wystarczy skierowaniem od rodzinnego i mimo ze na zabiegi trochę sie czeka to warto. Mogę przynajmniej dotknąć blizny bez stresu i rozluznua się całą napiętą okolicę, slabną bóle pleców, poprawia trawienie.
Dorota
Bólu przy porodzie się spodziewałam, ale koszmaru połogu nie. Nikt mnie nie uprzedził, że człowiek naprawdę jest wykończony dłużej niż dobę. Krocze bolało mnie przez jakieś pół roku. W złą pogodę czasem się odzywa. Pierwsze 1,5 msc ledwo chodziłam. Spacer dookoła bloku był wysiłkiem, a mama podawała mi wszystko i robiła przy nas prawie wszystko (musiałam wyjechać do mamy, bo mąż remont robił). Miałam wyrzuty sumienia. Mówiłam sobie „przecież kobiety sobie jakoś radzą”. Jak próbowałam coś pomoc, zrobić, to potem nie miałam siły nawet siedzieć i karmić synka. Dopiero jak pozwoliłam sobie być słaba i dać sobie pomóc powoli doszłam do siebie. Teraz jestem w drugiej ciazy. Gdzieś po necie krążą zdjęcia modelki w 6msc, której ciąży nie widać tylko sześciopak. A ja wolę swój brzuszek okrągły i za nic bym się nie zamieniła. Super, że są kobiety, które mają siłę i motywacje żeby ćwiczyć w ciąży i od razu po. Ja się do nich nie zaliczam i nie zazdroszczę nawet. Każda żyje jak chce tylko mi żal tych, które ulegają trendom i wizjom tworzonym na chwilę na pokaz
Kasia
Dziękuję ci bardzo za ten wpis. Mówię o tym wszystkim z uporem maniaka już od jakiegoś czasu i cały czas nie mogę się nadziwić, że kobieta po porodzie zostaje zostawiona sama sobie przez nasz system opieki zdrowotnej. Im więcej będziemy mówić o dolegliwościach poporodowych (a nie tylko powrocie do wagi sprzed ciąży albo zmieszczeniu się w stare jeansy), tym więcej kobiet będzie miało świadomość, że może i powinno być inaczej i będzie się domagało należytej opieki i pomocy.
Julia
Po takich wpisach upewniam się w swoim przekonaniu o nieposiadaniu dzieci 🙂 Podziwiam kobiety, które się na nie na decydują. A czemu czytam tego bloga? Bo lubię czytać mądre i wartościowe teksty na różne tematy.
Mka
Julia…..i masz do tego pełne prawo nie każdy musi być kierowcą rajdowym…matką polką też nie….dojrzewałam do tego 9 lat
Agniesiek
Właśnie że o tym się mówi. Słyszałam o tym i przez lata przerażało mnie że poród może mnie popsuć. Ale to o czym piszesz w trzecim akapicie (i dalej) to kwestia problemu z mięśniami dna miednicy. To można i trzeba wyleczyć ćwiczeniami. Pamiętam że ta informacja podana przez rehabilitantkę w szkole rodzenia była jak miód na moje serce. A wcześniej słyszałam tylko, że po porodzie przez resztę życia czeka mnie sikanie po nogach.
Kinga
Mam bardzo podobne odczucia. Wiecznie słyszę jakie to macierzyństwo jest koszmarne, że poród to trauma do końca życia, wmawia się kobietom, że będą tylko cierpieć a depresja to narmalka. Jak kobieta ma znaleźć w sobie siłę do pokonywania trudności i mieć zdrowe podejście jak ciągle słyszy, że będzie ją boleć, że to wszystko jest takie trudne i najlepiej to schować się i użalać nad sobą. Moim zdaniem dużo zależy od głowy i nastawienia.
Alicja
Agniesiek – miałaś szczęście i bardzo się cieszę że są kobiety które to wiedzą, oby było ich jak najwięcej, ale popatrz na komentarze tu i na FB znakomita większość to kobiety które przed połogiem o tym nie słyszały, które mówią, że na szkole rodzenia nikt o tym nie mówił, a po porodzie je ignorowano i nikt im nie powiedział, że to można rehabilitować.
Kinga – to nie jest narzekanie, to jest stwierdzenie tego jak wygląda stan faktyczny i podkreślenie faktu że w mediach zwracamy uwagę na płaski brzuch i klasyfkujemy go jako dojście do formy po ciąży, a ignorujemy to co naprawdę istotne i może mieć wpływ na stan zdrowia do końca życia “Wiecznie słyszę jakie to macierzyństwo jest koszmarne, że poród to trauma do końca życia, wmawia się kobietom, że będą tylko cierpieć a depresja to narmalka. ” nie wiem czy czytałaś tekst ale tam pisze dla jakiego odsetka (niewielkiego nawet dodałam) to trauma, i ża depresja to skrajna narracja właśnie…
“Moim zdaniem dużo zależy od głowy i nastawienia.” rozumiem że ból krocza który nie pozwala chodzić, nietrzymanie moczu, gazów, kału, osłabienie mięśni dna miednicy, które wpływa na postawę ciała i tym samym kręgosłup albo jak wykazano w tym ostatnim badaniu uszkodzenia w kości miednicy to głowa i nastawienie?
Ewa
Hehe głowa i nastawienie, uwielbiam!:D
Mi w ciąży niektóre kobiety mówiły że moje nudności (dzień w dzień, non stop nudnosci, wymioty co pare dni ale solidnie za to, trwające do 6 miesiąca, na początku ciąży zamiast tyć, schudłam 5 kg…) wynikają z tego że ja mogę sobie na to pozwolić! Bo mam męża obok który mi pomoże że wszystkim (bo pracuje z domu)…. No śmiech na sali po prostu!
Olga
Świetny tekst. Zadziwia mnie ta skłonność lekarska do ingerencji i absokutny brak wsparcia po porodzie.
Kobiety, w wiekszosci, skazuje sie na chorobę przez zaniechanie opieki rechabilitacyjnej.
Pierwszy poród miałam indukowany, skurcze co 1,5 minuty przez 7 h. Dziecko 4,5 kg i dwie godziny zatrzymania w kanale. Drugi poród zaczął się bez skurczu. Pierwsze słowo lekarza było: „oksytocyna”. A moje: „stanowcze nie”.
Nacięcia oczywiście były. Wszystkie kłopoty tu opisane też były i są: z kochaniem, kichaniem, skakaniem, biegamiem i śmiechem.
Szukałam pomocy i skończyło się na badaniach, zbędnych a klopotliwych i tabletkach niewskazanych z powodu karmienia. Długo potem sama dowiedziałam się czym są ćwiczenia mięśni dna miednicy.
Ja
Echh przykre… Taki mądry tekst, a komentarze i tak o brzuchach :/ chyba masz odpowiedź: to nie jest temat, którym się nas na siłę karmi. To jest temat, o którym chcemy rozmawiać, bo jest łatwy. Bo o tych hemoroidach trochę gorzej… Ale rzeczywiście coś w tym jest, że cała ciąża i poród, mimo że tak cholernie naturalne i jest cudem i przecież po to jesteśmy stworzeni, to jednak jakieś takie ewolucyjnie nieprzemyślane.
Algo
Ja też z tych co to połóg najbardziej kojarze z bólem po nacięciu. Jakby mnie drutem kolczastym zeszyli. Przez tydzień poruszałam się tylko z konieczności, usiadłm jakieś 1,5 mies po, siku też dawało radę tylko na stojąco z odkręconą wodą. Rana się rozeszła, bolało jeszcze pół roku. Najgorzej, że nie wiem czy to nacięcie było konieczne i czy uniknę go kolejnym razem. A brzuch pociążowy to mój mąż mówi, że musi być. Bo dzieciaczki się tak fajnie do tej miękkiej „poduszki” przytulają 😉
Ada
Super tekst. Ja przed porodem długo leżałam na oddziale ginekologicznym i bardzo tam dbano o mój stan zarówno fizyczny kak i psychiczny, ale kiedy urodziłam i zmalazłam się na oddziale położniczym to miałam wrażenie że już moje zdrowie i samopoczucie w ogóle się nie liczu. Kiedy powiedziałam lekarzowi na obchodzie, że bardzo bolą mnie hemoroidy to on na to że rodzina musi w aptece zaopatrzyć mnie w jakąś maść. Dobrze że zaopatrzyli mnie też w paracetamol i nie musiałam się prosić. Szkoda że kiedy kobieta urodzi przestaje być wazna i już w szpitalu doznaje szoku i załamania a później niestety jest tylko gorzej. ???
Asia
Od dłuższego czasu ubierasz w bardzo trafne i mądre słowa moje myśli i uczucia. Siedzisz w mojej głowie??!! Jesteś wielka, mądra, wrażliwa, empatyczna, delikatna ale i stanowcza. Dziękuję!
Ela
Po dwóch porodach. Pierwsza konieczna cesarka a ja następnego dnia mogłam skakać pod sufit. Drugi poród naturalny, półtora miesiąca później wciąż miałam problem z chodzeniem, siadaniem, wizytami w wc, sexem. Każda kobieta jest inna, każda radzi sobie z bólem inaczej, każda może liczyć na inną pomoc ze strony najbliższych (bo to też bardzo ważne). Nigdy nie uwierzę, że celebrytki tego nie przechodzą, że nie cierpią i nie ryczą w poduszkę. Karmi się nas takimi cukierkowymi obrazkami a w rzeczywistości prawda jest zupełnie inna. Więcej w ciąży raczej nie będę, ale tym które są lub będą- dajmy im czas na przeżycie tego ważnego czasu dla kobiety na swój sposób.
zok
Dziękuję za ten wpis. Szkoda, że nie mówi się o lęku przed „pierwszym razem” po porodzie. Boże, jak ja się tego bałam. Zwlekałam kilka miesięcy. W międzyczasie oglądałam się w lusterku i przysięgłabym, że widziałam u wejścia pochwy swoją szyjkę macicy. Kilka miesięcy trwało za nim zaczęłam wyglądać jak kiedyś.Próbowałam się dotykać sprawdzając, czy sprawia mi to przyjemność i po pierwszym takim samotnym razie po prostu się rozryczałam, że jestem inna, luźniejsza i taka… nieatrakcyjna dla siebie.
W końcu kiedy się kochaliśmy (chyba po 8 miesiącach), to po prostu czułam ulgę, że czuję męża w sobie. Nie mówiłam mu o swoich obawach, chciałam, żeby patrzył na mnie z pożądaniem. I tak na szczęście było. A dla mnie było to doświadczenie czysto fizjologiczne. Dopiero po tym pierwszym razie zaczęła mi wracać ochota na seks.
Gdyby on mnie wtedy odrzucił…
Iwona
A ja dziękuję Ci za ten komentarz 🙂 Bo mam dokładnie takie same obawy, ale dałaś mi iskierkę nadziei, że będzie dobrze 😉
Kas
Miałam dokładnie tak samo, z ta szyjka tez;) wogole po porodzie wszystko tam wygląda jak z kosmosu, jak nie moje. Już się nauczyłam że jest inaczej po prostu. Ale też było ciężko….
MW
Przyznaję, że jeżeli ktoś coś mówi, to o porodzie, nacięciu itd. ale o połogu to cicho sza. Jednak można usłyszeć o nacięciu, skutkach parcia i innych po porodzie siłami natury, ale o cesarskim cięciu już nikt nic, bo przecież cc to nie poród, to z lenistwa itp. A ja jestem przypadkiem kiedy nie było wyjścia i cc było planowane, bo mały był ułożony pośladkowo. Za to samopoczucie po cc mnie przerosło. Nie mogłam się wyprostować, bo bolał brzuch, bolały plecy, nie potrafiłam bez pomocy wstać z łóżka, a po pół roku plecy nadal bolały i gdyby nie rehabilitacja chyba bym się nie wyprostowała do teraz. Po ciąży i porodzie doszłam do siebie po roku, chociaż z „zewnątrz” wyglądałam lepiej niż przed ciążą już kilka miesięcy po porodzie. Chociaż tyle 😉 Dobrze, że o tym mówicie, piszecie. Bo tu nie chodzi o straszenie, tylko o uświadamianie jakie mamy prawa i co możemy zrobić żeby sobie pomóc. Trzymajcie się dziewczyny!
M
Dziękuję za ten tekst, bardzo brakuje właśnie takich głosów – mówiących prawdę. Dlaczego ten temat nie pojawia się w przestrzeni publicznej? To kwestia tabu czy jakiś lęk, że gdy kobieta pozna wszystkie konsekwencje porodu, to zrezygnuje 😉 ? Bardzo chciałabym przeczytać jeszcze o karmieniu piersią, ale także bez tabuizacji i jednorożców. Szczególnie o tym, że fakt przetrwania pierwszych tygodni nie wyklucza problemów z karmieniem po kilku miesiącach. I to nie ze względu na kryzys laktacyjny i brak mleka, ale bunt ze strony dziecka – bo się zakrztusiło i ma lęki. I wrzeszczy, gdy widzi pierś a matka razem z nim.
Oo
Też chętnie przeczytam podobny tekst o karmieniu piersią, bo należę do tych, które właśnie z tym tematem się borykają. Szczęśliwie moja rana po nieplanowanym cc goi się rekordowo szybko, zero bólu już 4 dni po porodzie, w 3tyg po porodzie zrzucilam 12 z 14kg które mi przybyły. Ogólnie smigam jak młody bóg, zero traum porodowych czy szpitalnych (no, może pewien niesmak brakiem kultury niektórych lekarzy), ale karmienie piersią – jest ostro. Psychicznie, nie fizycznie. Dziecko na mnie wisi godzinami, jest nieodkladalne, czas na wc czy posiłek to luksus. Nie wiedzialam ze to az tak bedzie wyglądać 🙂 Że mały mnie nie wypuści od siebie nawet na chwilę. Czuję się wrecz uwięziona, zakładnik tego małego stworka. Do tego nie mam tyle pokarmu by zaspokoić jego stale rosnące potrzeby, sposoby na popedzenie laktacji niewiele daly. Wstyd uciec w butelkę z mm, ale znowu to ubezwłasnowolnienie i ciągły ryk głodu rozwalaja mnie psychicznie.
Monika
Dziękuję za ten wpis.
Parcie na dobrą formę i płaski brzuch doprowadził do tego, że straciłam z widnokręgu to, co istotne – zdrowie. Cała ciąża same problemy, 5 razy zaliczony szpital… Po ciąży i porodzie organizm wycieńczony- nawet nie pomyslam, że doszło do konfliktu serologicznego w moim kierunku. Tak szczerze to nawet nie wiedziałam, że coś takiego istnieje… I pomimo, że 6 tygodni po ciąży wyglądałam świetnie, to małopłytkowośc immunologiczna mnie wykonczyła, a dokładnie sterydy i co ze szprychy przemieniłam się w 80 kg spóchniętą, zmęczoną życiem kobietą. Teraz już jest w porządku… ale. Dziewczyny po urodzeniu dziecka, badajcie się, czasem wystarczy zwykła morfologia.
Pozdrawiam
mgielka03
A ja się pozwolę z autorką tekstu nie zgodzić. Nie bardzo rozumiem w jakim celu i kto miałby o tych cierpieniach czy dolegliwościach rozmawiać. Jaki miały być sens takiej rozmowy ? Uważam że sensu nie ma, podobnie jak nie ma sensu rozmowa o brzuchu Anny Lewandowskiej. Dolegliwości i problemy okołoporodowe to kwestie medyczne i uważam że winny być rozstrzasane ze specjslistami i pomiędzy kobietą a lekarzem. Co zmieni w sytuacji matki cierpiącej na nietrzymanie moczu fakt że Małgosia Rozenek będzie o tym rozmawiać z Dorota Wellman w porannym paśmie Dzień Dobry TVN ? Że kto się dowie że taki problem istnieje i co z tego ? To są kwestie osobiste i w mojej ocenie jak ktoś ma taki problem to powinien z tym zgłosic się do odpowiedniego specjalisty. Te problemy napewno nie zostaną rozwiązane w debacie publicznej więc nie widzę sensu postulować aby tam się znalazły. Uważam że w kontekście macierzyństwa masę czasu i wysiłków koncentruje się w mediach na tym czy kobieta powinna wyglądać tak czy tak że nie rozmawia się o tym jak wygląda poród itd. Debata publiczna ma zaś służyć edukacji społeczeństwa w kwestiach które w jej ramach mozna rzeczywiście zmienić. I w kontekscie bycia mamą uważam że powinno nam zależeć aby wskazywać na takie rzeczy jak udogodnienia dla matek, o to aby ludzie wiedzieli że z wózkiem ciężko wsiąść do pociągu czy autobusu, że to naprawdę ma znaczenie jak ktoś przepuści matkę z dzieckiem na rękach w kolejce. W ten sposób trud macierzyństwa i poświęcenie
jakby nie było również dla społeczeństwa (w końcu to nasze dzieci będę pracować
w na emerytury też w innych osób) mogłoby być chociaż troszeczkę bardziej docenione . To są normy społeczne i niedogodności o których zmiane można postulować a przez media i większy wydźwięk szybciej mogą zostać wprowadzone jako standardy o ktore uważam warto zabiegać.
Alicja
A ja pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą, bo widzę w reakcjach na ten tekst – ku mojemu zaskoczeniu – bardzo entuzjastycznych, że takie dyskusje są bardzo potrzebne. Masa dziewczyn pisze mi, że nikt im o tym nie mówił, nie ostrzegał, że temat był przemilczany na szkoła rodzenia, a po porodzie zamiatany pod dywan, że były z tym same i kompletnie nieświadome. A o tą świadomość trzeba zabiegać, bo w pogoni za płaskim brzuchem o którym debatują media, przy np. jednoczesnym osłabieniu mięśni dna miednicy, może sobie zrobić kobiecina ogromną krzywdę i ta krzywda odbije się potem nie tylko na niej, ale i na całym społeczeństwie, bo takich kobiet będzie więcej i będą nękały je problemy zdrowotne, które będą rzutowały na stan całego społeczeństwa. Więc rehabilitacja, spokój dla ciała i duszy po porodzie to są standardy dla mnie o które warto zabiegać i głośno mówić.
Kasia
Aha, powiedz Małgosi z Zabrza albo Eli z Pucka, żeby sobie poszły do specjalisty. Po pierwsze, to one muszą wiedzieć, że nie trzeba cierpieć i wiele rzeczy da się naprawić. Nie dowiedzą się tego od swojego ginekologa ani z wypisu po porodzie, tylko właśnie od Małgosi Rozenek i Doroty Wellman. No niestety, po porodzie dostaniesz suchy wypis i ani słowa o tym, jak możesz się czuć w połogu. Po drugie, do tego specjalisty trzeba się dostać. A to zwykle kosztuje a) czas, b) pieniądze, c) obie opcje na raz. Państwowej służby zdrowia nie interesuje to, co się dzieje z kobietą po porodzie. A jak się upomnisz, to usłyszysz, że jesteś roszczeniowa, bo ludzie na raka umierają, a ty chcesz rehabilitację krocza. Tak że, Migełko, trzeba o tych sprawach mówić, tym bardziej że są jednak ważniejsze niż podjazdy dla wózków czy miejsce w kolejce.
Monika
Sedno! Nie o dupie Maryni tylko o sensownych udogodnieniach trzeba mówić!
Angelika
Właśnie przez to, że ludzie udają, że problemu nie ma inne kobiety, które trafią na przeróżne problemy będą w kącie płakać bo coś z nimi nie tak.
Turururu
Oo właśnie! Pierwsze siorbnięcie mleka przez malucha! Mi dosłownie spadły kapcie, bo czułam się jakby mi młody duszę wysysał 😀 później na szczęście przeszło 🙂 ale faktycznie czułam się oszukana przez świat, że o tym nikt wcześniej nigdy nie mówił. Choć może ma to na celu nieodstraszanie od ciąży i dzieci. Kocham malucha, ale też mam chwile, że się tęskni za niezależnością (choć mały jest naprawdę mega :). A jeżeli chodzi o brzuch to ja zawsze miałam oponkę, więc może dlatego i teraz ją lubię 🙂 choć inne dodatki jak hemoroidy są naprawdę spoko…hm…nie polecam. Szkoda tylko, że nie ma się na takie rzeczy wpływu. Ah i ta blizna po cc – czuję ja do tej pory, nie dramatycznie, ale czuję że jest i czasami lekko ściąga. Ale da się to przeżyć 🙂
Zolza
Poplakalam sie na slowach, ze w czasie porodu rodzi sie matka… zresztą caly tekst jest fantastyczny.
Ja rownież cierpialam, chyba bardziej w pologu niż podczas porodu, bo psychicznie. W czasie porodu przy życiu trzyma myśl, że zaraz bedzie maluch, jeszcze tylko chwila I tak dlugo wyczekiwana chwila w końcu nastąpi. Chwila sie przedluza no ale jest, jest, juz jest na swiecie… Ja bardzo czekalam na moje dziecko. Po porodowym koszmarze, po stresie, po tym jak polożna I lekarz bez slowa i uprzedzenia przekluwaja pęcherz plodowy, dwukrorotnie przecinaja krocze, wyciskają silą dziecko z brzucha, a na koncu w stresie decyduja sie na vacuum… Na moje pytania odpowiadali tylko, ze wszystko dobrze…
Po tym wszystkim, kiedy dostalam dziecko na pierś, psychicznie nie czulam nic, ( w tym czasie jeszcze 1,5 godzinne szycie). Nie czulam nawet, ze to moje dziecko. Zapomnialam, ze powinnam przystawic je do piersi. Nie czulam cudownego zapachu noworodka, o ktòrym wszyscy piszą, nie czulam uczucia zakochania w moim dziecku, nie czulam, ze karmienie piersia daje mi radosc, ze oto nastapila najcudowniejsza rzecz na swiecie. Nie poplakalam sie ze szczescia. Dbalam o nie, ale czulam jakbym sie tylko nim zajmowala. Bardzo dlugo czekalam na takie prawdziwe uczucie, przyszlo z pierwszym usmiechem dziecka, choc wciaz mam wrazenie, ze miedzy nami jest milosc, a nie ma zakochania. Dlugo mialam wrazenie, ze I on nie widzi we mnie swojej mamy, nie umialam nazwac siebie mamą, nie umialam do niego mowic. Minal rok. Caly czas bardzo obwiniam sie jaką jestem matką, że sie nie nadaje, ze wszycy uwazaja, ze jestem zlą matką, ze moj syn nie wie, ze to ja jestem mama I kocha wszystkich bardziej niż mnie.
Racja, nikt o tym nie mowi, na szkole rodzenia zabraklo pewnie czasu. Nie zabraklo go na szczescie na polgodzinny wyklad na temat koniecznosci pobrania krwi pepowinowej…
Po porodzie bolalo dlugo, nie moglam siedziec, chodzic. Dwa tygodnie na czopkach przeciwbolowych, a na moja prosbe o przeciwbolowe w szpitalu polozne twierdzily, ze nie mozliwe, ze tak boli, przeciez wszystkie to przezywaja. Czekalam na porod, nie balam sie, moze jedynie nacinania krocza. Przez cala ciażę cieszylam sie z niej, czekalam na dziecko, kochalam je. Kiedy maly byl na swiecie gladzilam sie po brzuchu I zalowalam, ze jestem pusta w srodku, ze go tam nie ma. Nie trafialo do mnie, ze leży obok, ze jest zdrowy, piękny I kochany, ze juz nie muszę na niego czekac.
Nie zazdroszczę bezdzietnym, ze mają wolność I pełnię życia. Zazdroszczę matkom chwil radosci w tych chwilach I tego wszystkiego o czym piszą, a nam zabraklo. Milosci I poczucia bycia MAMĄ.
*Przepraszam za literowki.
Alicja
Przytulam Cię mocno!
I jeszcze ja
Dziękuję za Twój komentarz. Cieszę się, że nie jestem sama z takimi myślami ? w moim przypadku po 21 godzinach naturalnego porodu bez środków przeciwbólowych zdecydowano się na cc (syn był źle ułożony i obwiązany pępowiną wokół głowę, nóg i rąk, więc nie miał szans samodzielnie się wydostać). Po wyjęciu dziecka nie dostałam go, nie miałam ani siły ani nawet przebłysku myśli, by się o to upomnieć.
Nie było miłości od pierwszego wejrzenia. Zostało za to poczucie winy, że nie dałam rady urodzić go naturalnie, że nie przytuliłam, że zawiodłam jako matka… Żyje z tymi uczuciami już kilka lat i wiem, że to również jest temat wart uwagi, rozmowy…
Niby wiem, że czasami cc to jedyny sposób, by uratować życie, ale mimo wielkiej miłości do synka nadal myślę o sobie jak o „złej matce”.
P.S. Wspaniały i potrzebny wpis ?
AleOla
Kochana znam to uczucie. Gdy moja pierwsza corka sie urodziła bylam zmęczona, obolola i polprzytomna(straciłam dużo krwi), ale i tak najbardziej przerazal mnie fakt, ze nie doznalam żadnego olśnienia, nie zstapila na mnie żadna nadprzyrodzona milosc…przeciez tyle o tym czytalam ze porod boli ale jak juz dzidzius jest to wszystko mija..a ja popatrzylam na swoja corke i pomyslalam sobie ‚ o kurcze, czy ja Cie pokocham?,czułam się rozczarowana, myślałam sobie ze cos jest ze mną nie tak skoro wszyscy to maja a ja nie. Opiekowalam sie nią ale raczej dość mechanicznie, pozniej problemy z karmieniem piersią i cala ta presja…na widok kolejnej Pani laktacyjnej ktora będzie mnie tarmosic za piersi bo przeciez wszystko ok to dlaczego mam nie karmić robilo mi sie slabo..nie mogłam siedziec, lalo sie ze mnie przy każdej zmianie pozycji na wyzsza(podobno byl jakos ucisk n a nerw w trakcie porodu i porażenie w związku z czym zerowa kontrola moczu) lekarze to ignorowali a ja jak udalo mi sie mala przystawić balam się poruszyć zeby nic nie zepsuć chociaż bol byl okrutny. Trzeciego dnia w nocy miałam tak wszystkiego dość ze miałam ochotę założyć kurtkę wyjść i udawać ze nic tu nie miało miejsca..Balam się ze będę fatalna mama, choc tak bardzo chciałam ja kochac calym sercem…Troche to trwalo, pierwsza osoba przy której poczulam sie zauważona byla pediatra, taka nasza zaufana, ktora kiedys leczyla mnie. Dopiero ona powiedziala ze mogę miec bardzo różnie ze mogę tej swojej córki nawet nie lubić, ze mam prawo do zaloby po tym co straciłam i mam prawo nie tryskać euforia biorąc pod uwagę to jakie spustoszenia wywolal poród w moim organizmie ze właściwie mam prawo miec żal. Pierwsza zapytala czy wogole mam wole karmic ja piersia. Poplakalam sie jak dziecko i wtedy cos się zaczelo powoli zmieniać. Sama dalam sobie prawo do wszystkich tych uczuć i one zaczely powoli odchodzić.Dodam tylko ze po urodzeniu pierwszej córki myślałam ze kobiety które decydują sie na kolejne dziecko to kamikadze. Dzis mala ma 4,5 roku, jej siostra 2,5 a ja jestem w trzeciej ciazy? Ponieważ jestem fizjoterapeutka zaczęłam interesować sie tematem i dowiedziałam sie jak sobie pomoc. Warto o tym mówić, choćby dlatego ze jestesmy jednak ludźmi którzy maja swoja fizyczność i fizjologie. Kiedy cos na tym podstawowym poziomie nie działa tak to wszędzie zaczyna się psuć i trudno w tej sytuacji budować cokolwiek, czy to z dzieckiem czy z mężem, czy z kimkolwiek. Mysle ze Twoja milosc nie jest w niczym gorsza od tego pierwszego zakochania..potrzebowaliscie poprostu więcej czasu, tak jak my?
I ja
Hej!
Znam to doskonale. Kiedy urodziłam córkę i ją pierwszy raz zobaczyłam wcale nie było tak, że zaraz o wszystkim zapomniałam.Byłam w totalnym szoku, trochę jak ogłuszona, nie docierało do mnie to wszystko co się stało. Potem przez pierwsze kilka miesięcy też czułam dystans. Nie wydawała mi się ani ładna, ani zbyt ciekawa. Byłam udręczona karmieniem, przewijaniem, wstawaniem w nocy. I myślałam wiele razy „po co mi to było?”. Zostawałam z nią sama w domu i musiałam cały dzień radzić sobie z tymi myślami, uczuciami i wyrzutami sumienia, że chyba nie kocham mojego dziecka. Dbałam o nią, robiłam wszystko jak należy, ale ta jej obojętność na mnie i brak komunikacji z jej strony była nie do zniesienia. Czułam, że tej nagrody emocjonalnej wcale nie ma po trudach ciąży i porodzie. O połogu wolę nawet nie wspominać, bo to piekło 🙂
Z czasem to się zmieniło. Gdy skończyła pół roku, zaczęła rozkwitać. Reagować na mnie, gaworzyć i wyciągać rączki. Teraz ma 1,5 roku i widzę, że moja miłość do niej rośnie razem z nią. Ale z drugiej strony tak jak piszesz – to miłość, nie zakochanie. Nie jestem bezkrytyczna wobec niej, stawiam jasne granice i nie pozwalam na wszystko. I jednak mimo wszystko myślę o niej jako o odrębnej osobie. Że kiedyś mnie opuści, wyprowadzi się i nie napawa mnie to lękiem albo smutkiem. Wiem, że sobie na pewno poradzi, a moim zadaniem jest ją dobrze do tego przygotować.
I widzisz może nie ma tu miejsca na jakieś umizgi i zdania w stylu „moje dziecko to moje życie” albo „dziecko nadało mojemu życiu sens” albo „dopiero jako matka stałam się kobietą w 100%”. Może każda z nas podchodzi do macierzyństwa trochę inaczej? We własnym stylu? Ja jestem typem zadaniowca i jestem taką samą matką. Może Ty też i warto to zaakceptować w sobie? 🙂
Monika
No nie wiem… To trochę jak z tą wiedzą o najgorszych porodach… Będzie jak bedzie…
U mnie piękna ciąża i piękny poród. Jasne, że to nie był spacer w parku ale w końcu na to się pisałam. Za to połóg trudny. Brzuch mało mnie interesuje ale jest jako tako, dopuki nie staje w świecy i wtedy widzę, jak opada do piersi. Waga dopiero po 1.5 roku wrociła i to ciężką pracą. Bóle stawów i kompletny brak formy przez co najmniej 6 miesięcy. Uczucie jakbym zestarzała się o 10 lat po roku mniej więcej minęło. Skóra z niewyspania okropna. Seksu nadal mi się nie chce ale o dziwo mężowi też nie a on nie rodził. Siusiam tylk na zawołanie i po kilku miesiącach treningu znowu mogę puszczać ciche, ukradkowe bąki.
Poza tym ile z tego to poród a ile małe dziecko i brak snu?
Rodzić trzeba i nie ma co sie nad sobą użalać. Lekko nie jest ale starość, niepełnosprawność czy choroba tak jak poród i połóg uczą nas pokory i otwierają na empatię wobec innych. Kolejna lekcja życia i bardzo się cieszę, że ją przeszłam.
I mam nadzieję, że te co jeszcze nie rodziły a czytają przyjmą swoj połóg na klatę tak jak my musiałyśmy i nie dadzą się zastraszyć!
No.
🙂
Alicja
Ile z tego przez sam poród? Ból krocza, ból nacięcia, ból rany po cc, brak czucia w miejscach intymnych, nietrzymanie moczu, gazów, kału, hemoroidy, żylaki, osłabienie mięśni dna miednicy i tym samym wady postawy, a idąc dalej problem z kręgosłupem… Wymieniać dalej? Pewnie że przejść trzeba, no biologia nam dała taką rolę i już. Ale problem lezy gdzie indziej w zwracaniu uwagi na dochodzenie do formy rozumiane jako płaski brzuch, a nie na to co ważne – nie na rehabilitację tych nieszczęsnych mięśni chociażby. I ciśnienie na jak najszybsze podjęcie ćwiczeń na płaski brzuch mimo że to może zaszkodzić? To nie jest zastraszanie – to jest uświadamianie na temat tego co naprawdę ważne i na co warto zwrócić większą uwagę, zamiast wariować na punkcie sześciopaku.
Monika
No tak samo mówią te co polecają cc na życzenie bo przecież w dzisiejszych czasach można rodzić jak się chce…
Poród i połóg to inicjacja. Do bycia matką i do bycia kobietą a nie dziewczyną. Kulturalnie i biologicznie. Ma swoje miejsce i tak jak ból porodowy ma fizjologiczny sens. Ćwiczyć przed i ćwiczyć po i w trakcie też. Na pewno nie zaszkodzi a może i pomoże.
Rola nie jest łatwa, mały człowiek potrzebuje wszystkiego, juz i zaraz i przyzwolenie na gruby brzuch też nie załatwi sprawy…społeczna wyrozumiałość nie leczy bólu stawów niestety…
Moje ciało i mój interes żeby czuć się w nim dobrze. Jak mi coś dokucza to szukam, ćwiczę, idę do fizjoterapeuty i do nauczycielki jogi i do douli i do tych wszystkich ludzi którzy są dla nas dostępni i mówią, pomagają i zawijają w chusty. A jak to nie pomaga to idę do lekarza a jak lekarz nierozsądny to do jeszcze jednego…
Tyle ode mnie. Połogu nienawidziłam, ale rezultat był dużo lepszy niż poronienie o którym też nikt nie uprzedził, że jest bardzo fizycznym doświadczeniem…
Asia
A jak przebiega inicjacja na mężczyzne? A jak osoba plci żeńskiej nie rodzi, to zostaje dziewczyną do konca życia? Taki tok myslenia prowadzi do wniosku, ze musi bolec, tak jest w Biblii napisane i nie ma co walczyc o swoje, ani byc wdzięcznym kobietom za ten trud.
Klaudia
Zgadzam się, ja w najgorszych koszmarach nie przypuszczałam. Ze jednocześnie ciesząc się z synka będę chciała cofnąć czas. Pierwszy poród vacuum parcie 120min drugi masakra, pękło cale nacięcie po vacuum i do tego odbyt. Niestety mam uszkodzony nerw sromowy i nie mam czucia w połowie odbytu i NIC nie można zrobić. Moge ćwiczyć napinanie mięśni ale jak sama pani proktolog powiedziała „szału nie będzie, grozi pani robienie pod siebie”. I oczywiście wiem że nie kazdej się to przytrafi, ale wyć mi się chce, że mam 32 lata a nie moge nawet swobodnie śmiać się w miejscach publicznych. A to wszystko dlatego że lekarka nie zauważyła ułożenia twarzyczkowego i urodziłam SN.
Nowa
Klaudia, jak mogłabym się z Tobą skontaktować???
Podasz mi swój e-mail?
Błagam…
moniiia
Nowa, czy potrzebujesz jeszcze porozmawiać? Miałam trochę podobną sytuację do tej, którą opisała Klaudia. Zostawiam swojego maila, może ktoś po ciężkim porodze będzie potrzebował porozmawiać… moniiia88@o2.pl
Angelika
Akurat ja poród wspominam fatalnie jak sobie ten ból przypomnę to aż mnie ciarki przechodzą. Brak snu ? Akurat zarówno jedna i druga córka przesypiały cała noc.
ag-nieszka
Szkoła rodzenia omówiła połóg + noworodka w 45 minut! A kąpiel noworodka należało osobiście zaliczyć. Po drugich zajęciach zmieniłam szkołę rodzenia. To plus kilka mądrych książek, które udało mi się przeczytać przed porodem uratowało mi życie psychiczne (z tym że rzetelnie o połogu to tylko jedna traktowała). Dałam sobie, a od męża dostałam 6 tygodni bez spiny. Tak mi się spodobało, że nadal się nie spinam, bo nie muszę.
Na to, żeby w miarę normalnie usiąść czekałam 4 tygodnie, a na wizytę w toalecie nie okupioną (nomen omen) bólem 4 miesiące. Dobrze, że wiedziałam, że może tak być. Bo przy kiepskim stanie mojej psychiki po porodzie brak wiedzy chyba by mnie dobił. Tym bardziej, że próby uzyskania chociaż ojojania kończyły się hasłami w stylu „przestań, na pewno nie jest tak źle”.
Jana
Dwie ciąże plus obciążenie genetyczne wyhodowaly mi kamień w pęcherzyku żółciowym. Dwa tygodnie po porodzie trafiłam dwukrotnie w trakcie weekendu na pomoc doraźna z kolka wątrobowa. Pierwsze leki nie pomogly, po drugih przez kilka godzin nie mogłam nakarmic synka. Dostalam polecenie pilnego stawienia się na usg w poniedziałek. W mojej przychodni USG wykonuje internista i ginekolog, więc że względu na trwajacy połóg wybrałam tego drugiego. Lekarz przyjal mnie bez problemu, jednak najpierw musiałam wyprosić u położnej niw umówiona wcześniej wizytę. Usłyszałam, że chce wymusić bez kolejki wizytę u specjalisty na NFZ, że wymyślilam sobie jakieś USG a na pewno ból to cyt.”łożysko się pani oczyszcza”, że teraz doktor będzie musiał sprzątać po ginekologu prowadzacym ciaze (do swojego nie pojechałam że wzgledu na odległość i początki kp). Na szczęście lekarz był bardziej wyrozumiały, poza USG przeprowadził także badanie ginekologiczne, żeby potwierdzic gotowość do operacji. Dwa miesiące pozniej przeszlam laparoskopie i dzięki wsparciu mojego chirurga udalo mi się utrzymać laktację w trakcie pobytu w szpitalu i kp do dziś 🙂
Aga
Kobiety niestety są nieświadome, nie dbają o siebie na własne życzenie, nie dbają przed ciąża, nie dbają w ciąży, jedzą ile chcą, nie ruszają tyłka z kanapy, nie interesują się swoją miednicą przed ciąża i w trakcie, nie chodzą do fizjoterapeuty w połogu, a wystarczy troszke pogrzebać w internecie żeby dowiedzieć się wiele mądrych rzeczy. Rozstęp jak najbardziej jest do zamknięcia nawet po połogu a i nawet grubo parę Msc po porodzie, podsikiwac się nie będzie jeśli będzie się pracować nad miednica. Owszem poród zostawia wiele śladów po sobie w środku i na zew, ale mamy wpływ na wiele rzeczy, warto pomoc organizmowi,ale wielu kobietom się nie chce bo są leniwe.
Kasia
Prędka jesteś w ocenie. A może zamiast tego zrobiłabyś coś, żeby rozpropagować wśród kobiet wiedzę o tym, jak sobie pomóc po porodzie?
I jeszcze pytanie: skąd wziąć czas na „pogrzebanie w internecie”, mając przy piersi noworodka, a obok dwu-, trzylatka, którym też trzeba się zająć? Te wszystkie informacje powinnyśmy otrzymywać w szpitalu razem z wypisem zamiast durnych broszur o krwi pępowinowej, rozszerzaniu diety od 4. miesiąca życia słoiczkami firmy X, najlepszych pieluszkach, próbek kremów, maści, naklejek na szybę, odcisków stópek itp.
admin
Rany Aga, jak można mówić w takiej sytuacji o leniwych kobietach… PRzerażające. Dzięki Kasiu za głos rozsądku i empatii.
Aga
Piszę, uświadamiam. Sama mam córkę i spodziewam się drugiego dziecka, czytam, kształce się, ćwiczę, propaguje zdrowy styl życia, pracuje. Daje rade. Bo chce. Bo mi zależy bo dbam o swoje zdrowie. Prawda jest brutalna, ale kobiety są leniwe, w ciszy nie dbają o siebie, po porodzie również. Potrafią pół dnia przesiedziec na fb i narzekać.
admin
A skąd Ty wiesz co robią inne kobiety? I z czego wynika sytuacja w której się znalazły. I skąd pewność że to lenistwo, a nie brak świadomości, bo brak świadomości wychodzi bardzo tu w komentarzach – a brak świadomości nie musi wynikać z lenistwa, wiele kobiet które do mnie napisało, wspominało o tym, że chodziły do SR, ale nikt nie mówił o takich rzeczach, że w szpitalu po porodzie ich zgłoszenia, że coś jest nie tak były ignorowane bo poboli, poboli i przejdzie. Nie lubię, bardzo nie lubię oskarżania się. Wolę wspieranie.
Jakub K
Witam wszystkich 🙂
Wiele mężczyzn nie obchodzi co się dzieje po porodzie z kobietą.
Z góry jestem mężczyzną i wiele z was powie, że nic nie mam do gadania.
Może moje poglądy są takie, ponieważ jestem wrażliwy na sprawiedliwość męsko – żeńska, żeńsko – męska. Jak moja kobieta ma okres. To ja jadę po czekoladę, daje ciepły termofor i środek przeciw bólowy, ale często mało działa.
Od tego zacznę. Przypomnę skalę bólu w czasie porodu jest porównania do palenie ciała i łamania kości. Tylko jest bardzo mały procent kobiet, które rodzą jak wizyta w toalecie. Tutaj często kobiety, udają bohaterki i tak dalej.
Wiem, że przy porodzie rozrywa kobiecie przedsionek pochwy, wszystkie wargi sromowe.
Wdziałem jak nie raz lekarz na chama zżywa kobiecy organ płciowy (tak to nazwę).
Często kobieta musi chodzi w takich specjalnych pampersach przez dłuższy czas, a nawet do paru miesięcy. Piersi po karmieniu opadają w dół . Nawet po ciąży organy wewnętrzne zmieniają swoje miejsce. Kobiety tracą czucie (przyjemność z sexu), a mężczyźni nic nie mówią.
Ja nie zamierzam mieć dzieci w głównie z tego powodu. Drugi powód. Nie mam instynktu do dzieci. Mnie dzieci brzydzą, irytują, zabierają czas, pieniądze i wiele innych rzeczy, których nie zrozumiecie, ponieważ wy chce mieć dzieci.
Pozdrawiam.
agama
Bardzo dobry tekst, zgadzam się z każdym słowem, chociaż ze mną natura obeszła się łaskawie, mimo tego, że jestem mamą 35+, to poród sn nie zostawił na moim ciele, ani w psychice bolesnych śladów. Myślę, że to po części na pewno geny-na to wpływu nie mamy, ale też odpowiedniego przygotowania. Nie chce się tu wymądrzać, ale myślę, że kobieta może jednak sporo zrobić, żeby się do porodu przygotować. Przede wszystkim uważam, że nadal za mało kobiet korzysta ze szkół rodzenia, a tam- zakładając,że trafimy do naprawdę dobrej, czyli nie takiej gdzie tylko gadają (ale od czego jest internet i poczta pantoflowa), prowadzonej przez specjalistów, w tym z zajęciami z fizjoterapeutą, ćwiczeniami itd., gdzie pokażą nam jak wykonywać ćwiczenia chociażby wzmacniające mięśnie dna miednicy, ćwiczenia przydatne w trakcie samego porodu – chociażby jak oddychać, wstrzymywać parcie (żeby ochronić krocze!), jak chronić ranę po cc, jak odpowiednio wstawać z wielkim brzuchem, żeby zapobiec rozejściu się kresy białej, jak siadać po nacięciu krocza (broń Boże nie na osławionym kółku!), żeby nie dopuścić do rozejścia się szwów, czy wreszcie, jak przeprowadzać masaż krocza, żeby przygotować je do porodu – bo to jest mam wrażenie już wiedza kompletnie tajemna.. Mimo tego, że tak często podnosi się larum, że za często się u nas nacina krocze, to tak naprawdę nikt nie mówi co zrobić, żeby to krocze ochronić, a tym zaoszczędzić sobie tych wszystkich w/w nieprzyjemności, a przecież w tym celu trzeba je do porodu przygotować – i zapewniam z własnego doświadczenia – to DZIAŁA! To wszystko i wiele innych rzeczy kobieta może zrobić dla siebie przed porodem. Myślę, że bardzo ważne jest, żeby tę wiedzę upowszechniać (chwała Ci za to Alicjo, że to robisz na blogu!), bo bardzo często na stwierdzenie, że do porodu można się przygotować widzę wielkie oczy i zdziwienie, połączone z oburzeniem- że „co ja mogę zrobić, przecież i tak nigdy nie wiadomo jak będzie” – owszem – nie wiadomo jak będzie. Ale jednak coś tam zrobić możemy – a nóż się przyda i zaprocentuje na przyszłość..!
Ilona
Przed pierwszym porodem robiłam masaż krocza – nacięcie i tak było. Czytałam, żeby nie przeć z całych sił i tak robiłam, także ze strachu przed pęknięciem. Po 3 latach okazało się, że moje dziecko ma autyzm, na szczęście nie bardzo widoczny. I czasem zastanawiam, że może gdybym parła z całych sił, poród nie przedłużyłby się i nie urodziłaby się fioletowa… (Dostała 10 punktów i nadal nie wiem, czy takie chwilowe sfioletowienie było normalne). Tak więc każdy kij ma dwa końce.
A o cierpieniach poporodowych i jak sobie pomóc moim zdaniem trzeba mówić. Także po to, żeby np. mężowie wiedzieli, co może się dziać i nie dziwili się, że żona taka słaba. Informacji wciąż brakuje. Na przykład: w drugim połogu każdej nocy po prostu pływałam od potu. A położna środowiskowa, skąd inąd fajna, nie potrafiła mi tego wyjaśnić, dopiero na tym blogu przeczytałam, że to normalne.
I jeszcze seks, o którym napisała przede mną chyba tylko 1 osoba. Po drugim porodzie, kiedy wkładałam sobie do pochwy lekarstwo, z przerażeniem odkryłam wielki krater. Ktoś może powiedzieć: wielkie rzeczy, czy to takie ważne? A dla mnie to po prostu smutne. Aż dziwne, że seks ze mną sprawia (na szczęście) mojemu mężowi przyjemność. Smutno mi też, kiedy patrzę na swoje piersi, z których po odstawieniu drugiego dziecka zostały smętne woreczki. To już z kategorii „płaskiego brzucha”, ale smutno mi i tak.
agama
Ja też nie uniknęłam nacięcia (chociaż wiem,że gdybym się uparła, to by mnie nie nacięto, ale chodziło o bezpieczeństwo dziecka, wiec sie zgodziłam), ale było ono niewielkie, goiło się szybko i bezboleśnie, dlatego, nawet jeśli nie unikniemy nacięcia to uważam, że warto je uelastyczniać, bo właśnie takie przygotowane krocze łatwiej się rozciąga, lepiej goi etc. Co do siły parcia, to osoba prowadząca poród powinna kierować nim tak, żeby nie zrobić krzywdy dziecku ani matce. Przecież rodząca kobieta nie widzi co się dzieje i kiedy jak przeć..
A co do podejście męża-tutaj także uważam, że kluczową rolę może odegrać wspólny udział w szkole rodzenia, bo mężczyzna, który dowie się – czyt. usłyszy na własne uszy od specjalistów, co w trakcie i po porodzie przeżywa kobieta fizycznie i psychiczne, bardzo zmienia swoje nastawienie.
Co do położnej, która nie potrafiła wyjaśnić nocnych potów w połogu-to brak słów! Przecież to jeden w częstszych objawów w połogu..
Mamma
Jesli kobieta nie doswiadczyla sama tych problemow, to tego nie zrozumie. Ja przed i w trakcie ciazy bylam bardzo aktywna, cala ciaze cwiczylam miesnie Kegla, caly trzeci trymestr robilam sumiennie masaz krocza, mimo to nie uchronilo mnie to przed rozerwaniem pochwy i warg sromowych, ani przed uszkodzeniem miesni dnia miednicy. Od porodu minal ponad rok, ja wciaz codziennie wykonuje po kilka serii na miesnie Kegla, ale jednak mam problem z obnizeniem scian pochwy. Wiec prosze sie wstrzymac z opiniami typu: zaniedbala te sprawy to teraz ma za swoje. Kazdy porod jest inny, ja np mialam duze dziecko ulozone twarzyczkowo, do tego lekarz mi potem powiedzial, ze duzo zalezy tez od naszych predyspozycji genetycznych, nie zawsze mamy wplyw na to, jak nasze cialo bedzie sie regenerowac po porodzie. I moze gdybym wtedy wiedziala, ze nie tylko ja mam takie problemy, ze nie jestem sama, to nie otarlabym sie o depresje (niestety lekarze gin. tez czesto ignoruja i bagatelizuja kwestie obnizenia narzadow). Mialam problemy z chodzeniem i sisdaniem przez pierwszy miesiac, nie wspominajac o hemoroidach wielkosci sliwki i traumie przy kazdym wyproznianiu, do tego blizna pochwy powodowala bol przy stosunku do roku czasu. A przeciez porod naturalny jest cudowny dla matki i dziecka, duzo szybciej dochodzi sie do siebie…. Zdecydowanie za malo sie mowi o tych dolegliwosciach. Nie mialam pojecia, ze w moim wieku mozna miec wypadajace narzady, wszedzie mowili, ze to problem starszych kobiet po menopauzie. Rozumiem, ze wiekszosc kobiet nie bedzie mialo takich komplikacji i gratuluje im tego, ale okazuje sie, ze takich jak ja tez jest bardzo duzo i trzeba o tym mowic!
Bro
Tak z ciekawości, czy są jakieś badania sprawdzające korelację między dochodzeniem do siebie w połogu a stylem życia matki? Tzn czy wcześniej uprawiała jakieś ćwiczenia, zdrowo się odżywiała itp? Czy po prostu ruletka i co się wylosuje?
Magda
A ja pamiętam, że mi to wszystko mówili, ale mnie to wtedy nie dotyczyło, dla mnie strawna była papka z różowych jednorożcy, nie byłam w stanie wziąć na klatę możliwych trudów i długości połogu ani przed nim, ani w trakcie. Doszłam do nowej siebie psychicznie po pół roku, fizycznie po skończeniu karmienia. Nowej siebie, bo tak jak ktoś napisał poród i połóg to inicjacja do innej rzeczywistości.
Dlatego może część z nas ma potrzebę śledzenia i szukania w tym wszystkim co się dzieje starej siebie, dla jednej to będzie granie, śledzenie fejsa lub czytanie z niemowlem przy piersi, dla innej wędrówki w góry, narzekanie czy pudrowanie rzeczywistości, dla jeszcze innej fotografowanie sześciopaka.
To wszystko mnie nie razi, mamy prawo nie zwariować.
k
Wow! Nazbierało sie tego! Wydaje mi sie ze jesteśmy jeszcze z tego pokolenia co nie umie sie otwierać i nasza w tym rola żeby uświadamiać otoczenie i przyszłe pokolenia. Moze tez o tym sie nie mówi aby nie zrazić przyszłych mam.. Bloga nieswiadomosc a potem to jakoś bedzie.. Przez naciski zewnętrzne ze mleko matki jest najlepsze jako ze nie poszło mi rewelacyjnie z pierworodnym przez 9 miesięcy odciaglam mleko i do butelki.. Rano,w nocy o każdej poze dnia i nocy, na wakacjach, w pracy w domu a jak ttylko opuściłam jedno to nabrzmiałe bolace piersi, nabawiłam sie zapalenia a teraz został mi potężny guzek w piersi. Brak wsparcia otoczenia, samotność i wszystko sie kumuluje. Nawet dobra mina do zlej gry nie pomoże.. Dziecko wyczuje nasze prawdziwe emocje! Nie trzymanie moczu, hemoroidy, wypadające narzady wewnętrzne jak można sie czuć atrakcyjnym?
Kasia
Kocham wszystkie moje brzdące, nieplanowane podwójne narodziny też dość łatwo przyjęłam. Czasem miałam ochotę moje male kochania przez okno wyrzucić, ale nigdy nie miałam z tego powodu wyrzutów sumienia. Lepiej – uważam, że pozwolenie sobie na łzy, złość, pewną dozę frustracji bez wyrzutów sumienia jest podstawą zdrowia psychicznego matki. Media bezsensownie zasypują nas zdjęciami uśmiechniętych matek ze słodkimi bobasami. Nie wierzcie w cuda, one mają nianie, gosposie itd…
Po dwóch porodach siłami natury, obu bardzo szybkich i gwałtownych, ostro „pochlastana” (inaczej się tego nazwać nie da) nadal fizycznie nie doszłam do siebie (dzieci mają ponad trzy i ponad rok). Wygląd bez szału (elastyczność skóry nie ta), ale ubraniem można zatuszować, gorzej z tym co w środku. Permanentny niedobór snu też nie pomaga…
MamaMarta
Alicjo, jak zwykle fajny i mądry wpis. Od siebie chciałabym dodać, że nacięcie krocza nie musi być tragedią. Bardzo się go bałam przy pierwszym porodzie, mój synek ważył ponad 4 kg i nacięcie było potrzebne, ale zagoiło się ładnie i szybko (seks po 4 tygodniach od porodu tak samo przyjemny jak przed;)). Niestety przy drugim porodzie pękłam i tu już nie było tak różowo, szycie wspominam gorzej niż sam poród i dużo dłużej dochodziłam do siebie. I tu chciałam was kochane zachęcić żebyście rozmawiały o tych intymnych problemach ze swoimi mężczyznami. Niech wiedzą że nie macie ochoty na seks z powodu bólu i innych dolegliwości, wtedy dużo łatwiej im będzie to znieść i was wspierać. To smutne ile par przechodzi zupełnie niepotrzebne kryzysy po urodzeniu dziecka, często związane albo spotęgowane brakiem tej fizycznej bliskości. Dużo sił, powrotu do zdrowia i formy po porodzie. I bądźcie dobre dla siebie:)
Bacha
Z góry przepraszam za to, że będę się wymądrzać.
Nie rodziłam w Polsce. Tam, gdzie rodziłam, nie stosuje się nacięcia krocza (rutynowego). A strach przed tym procederem spędzał mi sen z oczu. Myślę, że gdyby ktoś podczas MOJEGO porodu zbliżył się do mnie z nożyczkami – zaczęłabym kopać.
Nie uniknęłam natomiast (za pierwszym razem) szycia. Założyli mi pewnie z 5 szwów. No i po tym miałam traumę. Najbardziej uciążliwe usuneli mi, na moją prośbę, już jakoś po dwóch dniach – i potem dało się jakoś żyć. Natomiast jeśli chodzi o seks – po sześciu tygodniach wcale nie było fajnie. Teraz nie pamiętam juz, jak długo czułam dyskomfort – ale pamiętam, że znacznie dlużej niż myślałam, że powinno się czuć – czyli, że przez okres połogu. Pamietam ten brak wiary, że będzie znowu dobrze i poczucie beznadziei.
A jednak, w którymś momencie, wszystko wróciło do normy.
Drugi raz rodziłam rok po pierwszym. Postanowiłam, że absolutnie nie pozwolę sobie na przechodzenie tego, co za pierwszym razem. Wiedzialam, że bedę musiała radzić sobie większość czasu sama z roczniakiem i noworodkiem. Bolące krocze nie wchodziło dla mnie w rachubę. Wiedziałam też, że lepiej, żebym ogólnie była w formie – więc nie gardziłam sportem.
Już przed pierwszym porodem dokopałam się gdzieś do informacji o istnieniu specjalnego balonika, z którym można przećwiczyć sobie poród. Ale cóż – nie było mnie na niego stać, a może tez naiwnie wierzyłam, że masaż krocza, ćwiczenie mięśni Kegla i picie wywaru z liści malin (choć tego akurat też nie robiłam) wystarczy. Żeby było jasne – pierwszy poród wcale mnie jakoś specjalnie nie przeczołgał, ale sądziłam, że mimo wszystko może być lepiej (bez tych cholernych szwów).
Także przed drugim razem zamówiłam sobie z Czech balonik Aniball.( Nie wiem, czy nazwa jest mile widziana, ale ja byłabym skłonna dla nich pracować. Istnieje też droższa wersja, innej firmy.) Po ćwiczeniach, które zaczęlam gdzieś miesiąc przed i ćwicząc mniej więcej co drugi dzień, poszłam rodzić. Dziecko dosłownie wyskoczyło ze mnie, nie miałam najmniejszych zadrapań i byłam w stanie uprawiać seks (z przyjemnością) szóstego dnia po rodzeniu (choć pewnie nie było to rozsądne ze względu na krwawienia).
I tyle. Będę mówić swojej córce, że nie ma się czego bać. I każdemu kto zapyta. Bo w to wierzę.
zok
Autentycznie nie potrafię uwierzyć, że ktoś uprawia seks 6 dni po porodzie. Serio. Pomimo tego, że wiem, że każdy jest inny.
6 dni to pierwszy raz poszłam do toalety. Z noworodkiem na rękach. Ależ czułam wtedy szczęście 🙂
Bacha
To najprawdziwsza prawda jest. Pozwoliłam sobie, bo naprawdę nic mnie nie bolało…
Vintarr
To zgłaszam się i ja, jako kolejny dowòd ” anedgotyczny”. Po porodzie, również za granicą, niemalże w całości naturalnym ( jedyna ingerencja, to przebicie pęcherza), byłam w stanie uprawiać seks ( oczywiście w prezerwatywie) niemal po kilku dniach. Nie miałam właściwie żadnych problemów z załatwianiem potrzeb fizjologicznych i o zgrozo, tydzień po jeździłam już na rowerze. Poròd nie pozostawił po sobie prawie żadnych śladòw, z wyjątkiem umiarkowanego nadciśnienia utrzymującego się przez następne kilka miesięcy. I takie cuda bywają.
Malinka93
Ja niestety zle wspominam sam porod . pierwszy byl o wiele lepszy niz drogi . 5 mieisecy temu dzieci ponad 4 kg . nameczylam sie jak nie wiem .. Niestety ostatni porod przyniosl tego skutki . obnizone sciany u macica .. Jakas trauma dla mnie . dzwigac nie mozna nic w sumie . oszczedzac sie .. Moze sie to jeszcze jakos cofnie mam taka malutka nadzieje . szkoda tylko ze nikt o takim czyms nikomu nie mowi bo bym sie nigdy nie zgodzila tak rodzic . a dodam ze mam dopiero 24 lata i takie problemy . jezdze na fisjoterapie od miesni do tego elektrostymulator w domu . moze sie to jakos cofnie jeszcze i bede zyc jak kiedys …
Steve
Dwa tygodnie temu urodziłam wystaranego, oczekiwanego syna – pierwsze nasze, moje i męża, dziecko. Starałam się realnie przygotować do porodu, ale nic by mnie nie przygotowało na to, co się działo. Przyjęcie na oddział bez USG i pozostawienie ze skurczami na noc – lekarz nie dał oksytocyny, bo, jak stwierdziły położne, będzie chciał się wyspać. Pocieszanie, że na poranną zmianę przyjdzie lekarz bardziej „ludzki”, z którym urodzę. Samotność na oddziale, na którym od północy do 8 rano leżałam ze skurczami co 5 minut, aż wszyscy się zdziwili, że rano rozwarcie 6 cm. Kilka wenflonów, bo pękaly mi żyły i oksytocyna szła przez półtorej godziny pod skórę – nikt nie zauważył. Brak możliwości przyjmowania dowolnej pozycji przed fazą skurczów partych – skurcze rozwierające do 10 cm z masażem szyjki, wszystkie na lewym boku na samolocie. Potem 2 godziny parcia, bo syn okazał się większy niż przewidywano, nacięcie krocza, pękniecie w stronę odbytu, 4 szwy na zewnątrz, nie wiem, ile wewnątrz, kilka osób naciskających na brzuch. Potem syna widziałam 15 sekund, bo konieczne było łyżeczkowanie w narkozie. Potem dwa krwotoki, podawanie krwi, osocza, oksytocyna w pompie, nawadnianie, dwa wenflony w zgięciach rąk, przez które nie byłam w stanie trzymać syna. Pierwszy raz nakarmiłam go ponad 16 godzin po porodzie, i to tylko dzięki zabiegom znanej położnej, która zbladła, jak mnie zobaczyła na oddziale, i dzięki zdecydowanemu nakazowi lekarza, który odbierał poród – jednego ludzkiego ginekologa, z którym miałam kontakt. Potem nieprzyjemne badania, cewnik, pionizacja i strach – o dziecko, o laktację, o to, że znów będzie krwotok. Po powrocie do domu juz tylko lepiej, ale nadal problem z siedzeniem, koszmar w ubikacji przy „dwójce”, osłabienie takie, że nie byłam w stanie zejść 6 schodków w dół do skrzynki na listy… Ale o tym się nie mówi przecież, nie wypada o tym mówić, po co epatować swoim bólem. Dopiero po dwóch tygodniach jestem w stanie spać – z porodu nie pamiętam wiele bólu (na szczęście), ale w snach wracają pojedyncze sceny. I przyznam szczerze, że obecnie o drugim dziecku nie myślę, a dwie załamki już zaliczyłam, bo syn płacze, a każdy radzi coś innego. Aż w końcu mąż powiedział – basta! I skończyły się dobre rady, sugestie, że mały płacze, bo zjadłam pomidora bez skórki albo wypiłam herbatę, wyręczanie we wszystkim (a dla mnie zmycie naczyń to jak powrót do normalności!), wpadanie, zaglądanie jak karmię, sugestie, że mleka mało albo tłuste, bo mały ciągle wisi na cycku. I dochodzę do wniosku, że bez spokoju psychicznego żadnego fizyczne rany nie mają szansy się zabliźnić.
Asia
Zauwazcie, ze poza jedynym wpisem mężczyzny, piszą (a pewnie i czytaja) same kobiety. W mainstreamie pozostana bzdury o plaskim brzuchu itd. Tak jakby społeczeństwo nie chcialo tego wszystkiego wiedzieć. W GW byla kiedyś taka akcja z Rodzic po ludzku, opisy porodu wplecione pomiedzy „zwykle” artykuly. I byc może ktos postronny to wtedy przeczytal i jakas refleksja mu zaswiecila.
Dominika
Nie mówi się też o tym, że nacięcia / pęknięcia naprawdę można próbować uniknąć* (w ostateczności lżej je przejść) dzięki przygotowaniu krocza poprzez ćwiczenia z balonikiem Epino Delphine. Przepraszam za podanie nazwy, ale jestem im bardzo wdzięczna (jest też tańszy czeski odpowiednik wspomniany już wyżej, ale jego nie używałam – chyba działa podobnie…. czytałam nawet, że niektóre kobiety używały zamiast nich tańszych baloników z sex shopu, ale nie jestem specjalistą, więc nie wiem, czy to bezpieczne).
* Inna sprawa to skandal, jakim jest rutynowe (niemal tylko) w Polsce nacięcie krocza nawet u przygotowanych kobiet i o tym też trzeba mówić (i dlaczego to jest złe – jakie są tego złe konsekwencje)
Agnieszka
Nie mówi się o tym, bo matki wstydzą i boją się o tym mówić. Ciężko powiedzieć do koleżanki: „ej, Tobie też przy podskokach leci po nogach?”. Nie wspominając o tym, że czasami tęsknią za czasami przed byciem matką, bo to zaraz w ogólnej opinii robi z nich matki wyrodne, które nie kochają swoich dzieci. A takie teksty jak ten są tak bardzo potrzebne, bo one dają siłę i utwierdzaja w tym, że nie są jedyne. Ze ja nie jestem jedyną, która się tak czuję i która tak ma.
Mikimaus
Prawda jest taka, że tylko my same możemy i musimy o siebie zadbać, sprawdzać, czytać, szukać. Niestety tego nikt nie zrobi za nas. Podejście, ze jakoś to będzie niestety nie sprawdzi się. Ja do ciąży podeszłam bardzo sumiennie, czytałam wszystko i starałam się jak najwięcej dowiedzieć o swoim ciele, psychice i wszystkim co może się dziać. To mi dało zaplecze i siłę. Teraz staram się uświadamiać KAŻDĄ koleżankę, która jest w ciąży co może zrobić dla siebie w ciąży i w okresie połogu, żeby było ok. Niestety na szkołach rodzenia nie mówi się wiele ( a praktycznie wcale) o kobiecym ciele i tym co dzieje się po porodzie, a w szczególności tym, że można sobie pomóc! Ja ćwiczyłam mięśnie dna miednicy jeszcze przed porodem, robiłam masaż krocza- co pozwoliło uniknąć nacięcia, a potem po tygodniu od porodu, kiedy jeszcze relaksyna działała skontaktowałam się ze wspaniałą fizjoterapeutką połogową, która bardzo mi pomogła (masaże, odpowiednie ćwiczenia) i to nie tylko dla „wyglądu”, ale przede wszystkim dla zdrowia! Wiem, że jestem uprzywilejowana, bo było mnie stać żeby wydać kilka tych stówek na rehabilitację, ale boli mnie ze takie zajęcia nie są dla wszystkich kobiet za darmo i że o wszystko musimy zadbać same i nikt ( zwłaszcza ginekolodzy) nam nic nie mówią. Uważam, że bardzo dobrą pracę robi Fundacja Rodzić po Ludzku. Z ich strony bardzo dużo się dowiedziałam.
asia
Dziękuję. Podaję Mężowi.
Ewa
Dzięki za ten wpis. I komentarze. Już nie mam wątpliwości, czy na pewno nie chcę mieć dzieci :/
Zdruzgotana
Tak mi przykro to czytać ale to prawda co tu napisano. Szukam dla mamy ratunku odkąd dowiedziałam się, że ona strasznie cierpi przez całe swoje życie odkąd urodziła. Najgorsze jest to, że wielu lekarzy w ogóle nie interesuje się tym tematem i uważają, że tak ma być, kobieta zostaje ciężko i dożywotnio okaleczona, zignorowana, zlekceważona i pozostawiona sama sobie bez żadnej pomocy. Moja mama strasznie cierpi z tego powodu. Odwiedziła już wielu ginekologów w swoim życiu ale nigdy, żaden jej nie powiedział, że to coś złego co ją spotkało i że to można a wręcz trzeba leczyć by móc żyć a nie dogorywać przez całe życie. Mama została już zdiagnozowana przez mądrego lekarza, który ośmielił się zająć sprawą, ma dosłownie wyrwany cały dół od kości miednicy, powięzie, ścięgna, mięśnie, które zanikły już przez lata nieleczenia i duże zniszczenia. Nie trzyma w ogóle potrzeb fizjologicznych boi się jeść aby jej po nogach nie polaciało 🙁 A ja czuję się strasznie winna, że to przeze mnie tak ma. Mama zawsze to podkreślała, że mnie nie kocha, że ona nie czuje, że jestem jej dzieckiem, byłoby lepiej gdyby mnie nie było bo przeze mnie została bardzo ciężko okaleczona i co gorsza pozostawiona sama sobie nigdy nie wiedziałam co to znaczy, teraz już wiem. Większości lekarzy problem nie interesuje. Każdy uwaza, że kobieta po to jest aby rodzić więc niech się zamknie i to robi bez narzekania tak jak robiły to przez tysiaclecia ukrywając później swoje dolegliwości ze wstydu. Mnie najbardziej zdenerwowało jak mama opowiadała jak była z tym u któregoś już z rządu ginekologa prywatnie i zapytała się czy da się coś z tym zrobić, on odpowiedział zdziwiony czego by ona chciała, przecież urodziła, większość kobiet ma o wiele gorzej od niej i nie narzeka, niech się z tym pogodzi tak jak inne się pogodziły a nie wymyśla. No właśnie skoro mama nie ma jeszcze tak źle a tak potwornie cierpi, chudnie bo boi się jeść aby przy ludziach coś nie poleciało, unika kontaktu z ludźmi, boi się iść na zakupy, zwykłe chodzenie sprawia jej trudność, tata ją przez to porzucił to co dopiero mają te wszystkie milczące kobiety, które się z tym już dawno pogodziły a które mają jeszcze gorzej? Te poporodowe zniszczenia zrujnowały więź z dzieckiem Zawsze brakowało mi mamy, była tylko zimna, surowa osoba obwiniająca mnie, że zrobiłam jej krzywdę, wcześniej nawet nie wiedziałam o co chodzi, teraz już wiem 🙁 Boję się czy tak ogromne zniszczenia da się naprawić? Trzymajcie kciuki za moją mamę, proszę! On jest jeszcze młoda.
Starsza Pani
Strasznie smutne to co czytam.
Serce mi pęka, tyle bólu i dramatów w wypowiedziach młodych kobiet, matek!
Urodzilam córkę późno w życiu po 8 latach leczenia i zabiegów. poza granicami Polski. Z invitro!
Nie mogliśmy doczekać sie jej narodzin.
Poród był bardzo skaplikowany, wszystkie bóle i dolegliwości nie były w stanie zacmic miłości do dziecka i szacunku dla cudu narodzin.
Życzę wszystkim matkom aby nie lekaly sie ciala jakie maja po porodzie! Kultywujcie wiez z ojcem dziecka, partnerem , mężem , przed porodem, przed następna ciąża. Myśle ze stopień partnerstwa w związku z przed porodu moze być wskaźnikiem poporodowych dramatów. Kiedy pojawi sie depresja, niedospanego noce, bolące piersi najważniejsze jest serce partnera i jego zrozumienie. Nasze matki nie miały wiedzy i warunków wspierających ten temat.
Młode kobiety dzisiaj maja blogi, przychodnie terapeutyczne, położne które maja ogromna wiedzę i sa źródłem informacji.
Wiele lat pózniej kiedy rozpocznie sie menopauza – ciało będzie znowu zmieniać- i to z dnia na dzień-i znowu partner będzie tym który może wspomóc lub… wykończyć … dobić!
Miłość do dziecka i jego ojca
To moja terapia na rozszczepione mięśnie proste brzucha.
~ dużo starsza pani~
Aga H.
Mam szczescie, bo mieszkam w Niemczech. Przez 8 tygodni po porodzie przysluguja mi regularne wizyty domowe poloznej, z gimnastyka, masazami i innymi takimi. Do tego dochodza bezplatne i latwodostepne kursy z cwiczeniami miesni miednicy oraz regularne kontrole ginekologiczne. Ale najwazniejszy jest fakt, ze tutaj takie problemy nie sa tematem tabu, dzieki czemu latwiej jest zdobywac informacje i uzyskac odpowiednia pomoc. A to jest bezcenne.
Klaudia
Mnie po cc blizna bolała okrągły rok. Jak tylko oparłam się o coś np szafkę kuchenną, albo zlew w łazience czułam ciągnący ból. Pytałam koleżanki, która również miała cc i jej właściwie po połogu ból przeszedł. Oprócz tego oczywiście hemoroidy i 10 kg więcej. Dodatkowo cc z konieczności przeprowadzono w 32tc. Maluch zdrowy jak rydz odpukać 🙂 Najgorsze było jednak, widzieć jak odjeżdża w inkubatorku z maseczką tlenową na buzi. Zespół na cc był wspaniały i wszystko wyjaśnił, natomiast na patologii noworodka było kiepsko. Jak pierwszy raz przyszłam do synka stałam samotnie przy inkubatorze, dziecko dostałam na ręce w 5 dobie, bo nikt nie wyjaśnił że mogłam wcześniej. Sama się dziwię, jak nie wpadłam w deprechę, tylko uznałam że jest jak jest i trzeba iść do przodu. Mały był 3 tygodnie w szpitalu. Niedługo skończy 2 lata. CC, ból, połóg to wszystko to nie było nic przyjemnego, ale największy koszmar to ta patologia noworodka, nigdzie indziej nie czułam się tak opuszczona jak tam i te 3 tygodnie na zawsze zostawią ślad w moim sercu.
Aga
Ja bym dodała jeszcze totalny zanik biustu po wykarmieniu czwartego potomka. Z jędrnych i niezbyt dużych piersi nie zostało nic prócz skóry. Niby żadna tragedia ale jak tu się poczuć atrakcyjna?
monika
Jestem w 4 miesiącu ciąży i niedawno od okulisty dowiedziałam się, że moja duża wada wzroku nie kwalifikuje mnie z automatu do cesarskiego cięcia. Po 15 latach wmawiania mi przez okulistów, że będę musiała rodzić przez cesarkę (i mojego godzenia się z tym) nagle dowiaduje się, że jednak nie, bo wytyczne się zmieniły. No super. Tylko, że ja teraz PANICZNIE się boję porodu naturalnego. Boję się bólu (bo anestezjolog akurat będzie zajęty), boję się nacięcia (niepotrzebnego), boje się złego zszycia (bo lekarzowi nie będzie się chciało zrobić to porządnie tylko byle jak, to przecież „tylko krocze”), boję się, że moje życie seksualne po porodzie będzie traumatyczne, boję się tych wszystkich rzeczy, które tutaj są opisane i wielu innych (np. nakazu leżenia podczas porodu bo tak jest wygodniej dla personelu, kompletnego braku empatii i gburowatości personelu). Jestem przerażona myślą, że za niecałe 5 miesięcy będę będę rodzić i będę zdana na łaskę obcych ludzi. W głębi duszy marzę o tym by okazało się, że moje dziecko będzie za dużo do porodu naturalnego i dostanę pozwolenie na cesarkę…
Wiem, że ten artykuł powstał ponad pół roku temu, ale czy mogłabym prosić o podobny ale pokazujący jak się bronić? Jak chronić kroczę (czy da się?), jak wiedzieć czy zostałyśmy dobrze zszyci, co powinno nas spotkać a co nie, u kogo szukać pomocy w przypadku komplikacji po porodzie, jak ćwiczyć mięśnie dna miednicy, jak radzić sobie z bólem, itd. Czy da się w ogóle coś zrobić aby zminimalizować szansę na te wszystkie straszne rzeczy, tutaj opisane?
PS. Staram się czytać pozytywne historie o porodach, ale nadal przeraża mnie to co mnie czeka.
Nat
Miałam cc, raz. Wszystko poszło sprawnie, szybko, bez bólu, bo tętno dziecka zanikało podczas kontrolnego ktg. Nie doświadczyłam bóli porodowych, skurczy, nie dałam sobie więc prawa żeby mówić, ze „urodziłam”. Ja leżałam, a oni wyjęli „to”. Zero emocji, nic. Co ze mnie za matka? To miała być najpiękniejsza chwila w moim zyciu a ja leżę jak kawał drewna. Ona taka malutka, niewinna i taka kara – taka matka, za co? Lepiej jej będzie bez ciebie. Kompletnie zawalił mi sie świat, a to co przyszło potem i w jakimś stopniu trwa do dziś (córcia ma prawie 3l.) to największy koszmar mojego zycia. Leki, psychoterapia, szpital. „Nienormalna” „wariatka” „słaba” „cotozamatka” „nienadajesie”, „Małe dziecko ma i próbuje się zabić, co za samolubny babsztyl”. Tak było.. i czasem nadal jest źle, ale nikt mi nie powie, ze nie rodziłam, ze nie mam prawa do depresji poporodowej czy jakiejkolwiek innej, ze jestem zła, samolubna czy słaba. Kocham swoje dziecko najbardziej na świecie, ale czasem mam tak dość, ze chce uciec, schować się, zniknąć. I czasami się chowam, i to jest ok. Bo mogę czuć się źle i nie chce udawać, ze jest super a macierzyństwo to dla mnie pasmo niekończącej się radości i wzruszeń. Choć w tym wszystkim tych „pięknych” chwil tez było nie mało…
PS. Mój brzuch nigdy nie wrócił do „stanu sprzed”. Ale po tym co przeszedł uznałam, ze warto mu (sobie) trochę odpuścić…
PS 2. Dzięki Ci za ten tekst, jest wspaniały ❤️
Magda
O jejku przeczytałam tekst i komentarze i zaczełam ryczec jestem w pierwszej ciazy w 5 tygoniu i jestem przerazona jak to przeczytałam boje sie bolu i tego co po porodzie ze sobie nie dam rady
Natalii
Magda nie przejmuj się, pamiętaj że poród trwa tylko kilka godzin a później będziesz miała coś co pokochasz bardziej niż każdą inną rzecz na świecie :*
Nat
Hej dziewczyny, dostałam lekkiej zapaści jak przeczytałam o skokach na trampolinie – to niestety rozrywka, z której kobiety nie powinny korzystać. To skakanie na trampolinie może spowodować uszkodzenie mięśni dna miednicy i w efekcie wszystkie powikłania. Ja bym odradzała to już nawet dziewczynkom. Podczas skoku a szczególnie podczas lądowania powstaje olbrzymie ciśnienie w ciele kobiety, które między innymi znajduje ujście w „uderzeniu” w mięśnie dna miednicy. Jak są osłabione, to od razu popuszczamy mocz, jeśli jeszcze nie, to skokami je właśnie osłabiamy. Panuje nawet mit, że skoki na trampolinie mają pomagać na mięśnie dna miednicy, ale tak w żadnym wypadku nie jest.
Nie skaczcie na trampolinie, dziewczyny!
Dietetyk Na Walizkach
Bardzo ważny temat 🙂
Kalina
Popłakałam się czytając ten artykuł. Wpisów jest już bardzo wiele dlatego napiszę krótko. Poród sn, bóle krzyżowe, duże nacięcie krocza, dziecko cofa się a ja opadam z sił, w końcu lekarze naciskają brzuch i wyskakuje jak z procy. Dwukrotnie owinięta pępowiną wokół szyi z prawdziwym węzłem. Na koniec jeszcze narkoza bo łożysko częściowe,trzeba wyczyścić.cewnik. Hemoglobina spadła poniżej 6, wstaję z łóżka po 10 godzinach, mąż mnie myje a ja mdleję w łazience. Ból krocza nie do opisania, nie mogę siedzieć. Mam hemoroidy jakby mi kalafior w pupie urósł… Po powrocie do domu – nie mogę utrzymać własnego dziecka na rękach tak jestem słaba, jest mi potwornie zimno, dreszcze. Ból kręgosłupa który towarzyszy mi kilka miesięcy. Nietrzymanie gazów, pewnie cztery miesiące. Na szczęście wypróżniam się w miarę normalnie, tylko ten kalafior… Nacięcie nie zrasta się w ciągu 6 tygodni. Pierwszy seks? Pewnie po pół roku. Ból krocza i nacięcie które odnawia się po każdym stosunku. Minęło 3,5 roku od pierwszego porodu. Trauma pozostała.
A potem wracasz do pracy i każdy ci mówi – jak ty to robisz że jesteś chudsza niż przed porodem. Nikt nie pyta jak było..
Mimi
Urodziłam 5 tygodni temu.
Czytam ten tekst i płaczę. Bo choć mnie zrozumiałaś, wciąż jesteś po drugiej stronie monitora. A ja tu będę sama, choć tłum ludzi wokół.
Ostatnio nie ma dnia bym nie płakała…
Mama 2,5 latka oraz noworodka.
Janka
Muszę przyznać że przed porodem ani w połogu nie czytałam żadnych blogów i nie byłam zapisana do żadnych grup. Dlatego byłam zdala od tego co się dzieje w sieci. Nie czułam presji że muszę dobrze wyglądać. Moje założenie było takie że przecież po ciazy nie wraca się do figury sprzed i już zawsze będę wyglądać źle. Jakie było moje zaskoczenie gdy po roku wyzwalam 5 kg mniej niż przed ciąża. Jednocześnie myślałam że jak już będę mieć dziecko to nie będę wyglądała jak w ciazy. Zapytałam swojego gin 2 tyg po cc co z tym brzuchem – czy to tłuszcz czy macicy. A on powiedział że to mięśnie trzeba wycwiczyc. Już wiedziałam że muszę iść do fizjo. Przez rok codziennie ćwiczyłam ponad godzinę dziennie. A było to trudne bo często byłam z dzieckiem całkiem sama. Miałam rozejscie mięśni które częściowo się zeszło ale nie całkiem. I co z tego – po roku uważam że miałam całkiem fajny brzuszek. Mąż był zachwycony moją figurą;). Po cc bolał mnie kręgosłup w miejscu wklocia. Lekarz powiedział że to normalne bo przecież nosiłam dziecko a teraz też się nie oszczędzam- sraty taty. Jedna wizyta u fizjo i problem rozwiazany – byl zrost w miejscu wklocia. Nie mialam zadnych problemow z blizna po cc. Ale tylko dlatego ze bylam swiadoma ze z blizna trzeba pracować od samego początku. Maltretowalam ja ja strasznie ale dzieki temu nie mam zadnych zrostow – nic mnie nigdy nie ciaglo i nie szczypalo i nie rwalo a jestem juz 35 tc (termin 2 lata po cc). To na co moge ponarzekac to brak czucia w brzuchu między blizna A pepkiem. Ale to też ma swój plus – muszę brać zastrzyki przeciwzakrzepowe – jak kloje tam to nie boli :D. Z tego wszystkiego najtrudniejsze po porodzie była dla mnie laktacja. I uważam że to z winy położnej w szpitalu. Problem pojawił się już w 2 dobie albo nawet 1. Zatkał mi się kanalik. Ja tego nie wiedziałam. Położna nie zauważyła. I ruszyła lawina – pogryziony sutek bo dziecko ciaglo A nic mu nie leciało. Durne masowania prawie że do krwi. I w końcu ból przy karmieniu jakby mi ktoś igły wbijal przez pierwszy miesiąc. Kanalik odetkal się po ponad 2 tyg. Ah ta nie wiedza… gdybym wtedy wiedziała mogłabym uniknąć tylu bólu i problemów. Generalnie uważam że moje ciało dostało nie źle w kość- rozejscie, rozstępy, brak czucia, nieestetyczna blizna. Ale to ja chciałam wyglądać dobrze bo zawsze lubialam wyglądać dobrze. Ale to była presja nadana tylko przeze mnie i tylko do stanu który ja uważałam za fajny. Nie potrzebuje żeby ktoś się zachwycał moim brzuchem czy ciałem. Dla mnie najważniejsze jest że ja się sobie podobam. Nie widzę w tym nic złego żeby cieszyć się z tego jak się wygląda. Myślę też że gdyby część osób wiedziała co dzieje się po porodzie to mogła by się srogo wysteaszyc. Z drugiej strony przydałyby się zajęcia dla matek w połogu Tak jak szkoły rodzenia.
Anka
Tak.. poród jak poród. Boli, ale krótko w porównaniu z połogiem. Nikt nie mówił mi o tym, że po porodzie będę płakać podczas robienia dwójki, bo będzie bolało, jakbym znów rodziła, tylko tym drugim wyjściem. Po wyjściu ze szpitala mąż był z nami 2 dni. Po tym czasie zostałam sama. Mógł być dłużej, ale to dłuższą historia. Każdy chciał przyjeżdżać i oglądać córkę. Okej. Tylko jedna osoba zainteresowała się mną i w czasie odwiedzin dostałam od niej piękny bukiet kwiatów. Nikt mi nie pomógł absolutnie i teraz, kiedy moje dziecko ma już nieco ponad rok, ja wciąż zmagam się w samotnej walce z depresją. Nie szukam pomocy, bo kiedy mam iść, skoro nikt mi nie pomoże, nie zostanie z dzieckiem. Wciąż płacze po kątach i myślę po co mi to było. Boje się sama sobie i swoich myśli. Mówiąc wprost o problemach usłyszałam, że nie doceniam co mam i mam się cieszyć ze zdrowego dziecka.
Monika
Temat nie jest poruszany, a instaBOG promuje różowe macierzyństwo… dobrze przeczytać taki artykuł (a jestem tuż przed porodem, drugim już, wiem co mnie czeka, mimo to dobrze przeczytać że sama nie jestem – innym, wytworem który cierpi nie tylko 6tyg po porodzie)
Paulina K.
Nie bylam nacieta, rodzilam w UK, waga dziacka „ksiazkowa”. Pekniecie 3go stopnia. Nie polecam. :'( Zalamalam sie. 🙁 Niemal od razu na szycie. Dobrze, ze chociaz ludzie na sali byli fajni. 🙂
Drugi porod rowniez brak naciecia, dziecko 4kg i tez pekniecie. :'( Pamietam niezadowolonego Dr i tlumaczaca mu sie polozna, czwarta, ktora mialam w przeciagu niespelna 5godz. 🙁 Uspili mine nie informujac o ty m.
Takze czlowiek chce / probuje rodzic sn, bez wspomagaczy, a pozniej i tak zastrzyki w kregoslup. :'(
Dla mnie porody byly dosc hmm upokarzajace. :/ Nie fajne, gdy ciezko sie ruszyc, przekrecic, zwlaszcza po zabiegu, gd y to ktos cie myje. :/
Podobno przy nacieciu latwiej sie zszywa, ladniej. Nie wiem.
Nowa matka
Dziękuję za ten artykuł. Chciałabym go znać, kiedy przygotowywałam się do ciąży. Bo o tym, że połóg może być długi i bolesny dowiedziałam się, kiedy nadszedł. Do tej pory czuję się oszukana przez kobiety, które powinny mnie o tym uprzedzić.
Ewelina
Chętnie przeczytałam artykuł i komentarze. Jak większość które tu przeczytałam wartościowe (niektórych po prostu jeszcze nie czytalam ;)) ale pierwszy raz komentuje. Mam w domu 3latka i właśnie wyczekuje 2 porodu. Jedną z najważniejszych rzeczy których dowiedziałam się po 1 porodzie (odnosząc sie do powrotu do formy) POTRZEBUJESZ WSPARCIA i towarzystwa. I szczerze nie chodzi o męża (on też ale nie o niego chodzi) Jeśli nie masz przyjaciółki która jest na twoim etapie życia, znajdź koleżankę gdzieś obok. Trzeba rozmawiać, wypłakać się, słuchać rad, dawać oparcie tej 2. To sprawia że kobieta nie czuje się sama. A przy okazji szukać rozwiązań i dzielić się nimi. Dobrym przykładem są mięśnie dna miednicy i rozejście kresy białej. Część kobiet o tym wie, trzeba z nimi porozmawiać żeby się dowiedzieć. Jest też napewno coś co ty wiesz a inna nie wie. Dlatego myślę że „MAMA BFF” jest naprawdę ważna. Z nią nawet jak popuścisz jakoś łatwiej to przetrwac a moze ma zapasowe majtki w swojej wielkiej maminej torbie 😉
Marti
Dziękuję za ten artykuł z głębi serca.
Jestem świeżo upieczoną matką I przez ostatni tydzien odkąd młody się urodził nie śpię I cierpię… też mnie cieli I uzyli szczypc… nie idzie usiąść, boli I szczypie, mam wstręt do wlasnego ciała, a to dopiero tydzień z nowym człowiekiem rodziny. Z tych wszystkich kolorowych artykułów tam na świecie twój to fakty czarno na białym , problemy o ktorych się nie mówi. Dziekuje
Joann
Do tej pory nie umiem się pogodzić z naturą, z bólem porodowym, z dewastacją ciała po ciąży i porodzie. Brzmi to szczeniacko ale uważam że jest to cholerna niesprawiedliwość wobec kobiet, najgorsze że wynikająca z natury. Potworne zło wyrządzane tylko dlatego żeby gatunek nie zaginął. Nie ma w tym nic pięknego, choć ludzie próbują to od wieków różnie tłumaczyć.